-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać2
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać2
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński14
Biblioteczka
2021-07-08
2021-06-02
Poprzedni rok bez skrupułów odsłonił wszystkie braki w obecnym systemie edukacji. "Czy mnie widać, czy mnie słychać?" było najczęściej wypowiadanym pytaniem ever i chyba nikt nie kojarzy go dobrze, bo wiadomo, jaka była statystyczna odpowiedź.
Niekompatybilność wielopoziomowa, gdzie sprzęt czy oprogramowanie to ledwie czubek góry lodowej. Najbardziej niekompatybilni w tym wszystkim okazali się rodzice, bo oto diametralnie zmienił się ich model wychowawczy.
Komputer, do tej pory źródło rozrywki i monstrum do marnotrawienia czasu, staje się nagle pełnoprawnym centrum edukacyjnym. Teraz nakłoń tu dziecko do dobrowolnego siedzenia przed nim i efektywnej nauki, gdy wystarczy jeden klik, by przenieść się na Facebooka czy inną platformę.
Wszyscy w tej bajce są zagubieni, choć to rodzice dostają największe cięgi. Nie dość, że sytuacja zmusiła ich do weryfikacji poglądów, to jeszcze muszą wykazać maksymalną czujność, by nie zgubić dziecka w sieci.
Zyta Czechowska, nauczycielka roku 2019 wraz z Mikołajem Marcelim, ekspertem w dziecinie nauczania, opracowali poradnik, który oswoi rodziców z obecną rzeczywistością. Nowe technologie niosą wiele ciekawych rozwiązań, jednak jak wszystko, mają też ciemne strony. Teraz nie tylko warto wiedzieć więcej, ale wręcz obowiązkowo należy wiedzieć, co może zagrażać młodszym użytkownikom Internetu. Świadome korzystanie z zasobów sieci to coś, co można wypracować, bez nadmiernej kontroli, krzyków i presji. To właśnie podpowiada książka "Jak nie zgubić dziecka w sieci".
IG @angelkubrick
Poprzedni rok bez skrupułów odsłonił wszystkie braki w obecnym systemie edukacji. "Czy mnie widać, czy mnie słychać?" było najczęściej wypowiadanym pytaniem ever i chyba nikt nie kojarzy go dobrze, bo wiadomo, jaka była statystyczna odpowiedź.
Niekompatybilność wielopoziomowa, gdzie sprzęt czy oprogramowanie to ledwie czubek góry lodowej. Najbardziej niekompatybilni w tym...
2021-05-14
W życiu przeciętnego czytelnika (a za takiego się uważam) czasem nadchodzi moment, kiedy zderza się ze ścianą. U mnie to bolesne doświadczenie właśnie miało miejsce a przyczynił się do tego "Czarny lampart, czerwony wilk" wydane przez ECHA, imprint literacki @wydawnictwoczarnaowca
Marlon James znany jest już w polskim kręgu miłośników literatury ("Księga nocnych kobiet", "Diabeł Urubu" oraz " Krótka historia siedmiu zabójstw" za którą otrzymał The Man Booker Prize 2015). Opisywał w nich głównie problemy, które wiążą się z Jamajką, miejscem jego pochodzenia. Bunt niewolnic, religijne potyczki, brak stabilności politycznej był kanwą do snutych przez Jamesa opowieści. Jednak tuż obok leży kontynent, który zainspirował go do stworzenia czegoś zupełnie nowego. We współpracy z badaczami, uczonymi i bibliotekarzami z Timbuktu powstało coś, co próbuje postawić się na półce z fantasy, ale które jednocześnie jest czym o wiele więcej. Zapewniam, że nie jest to przyjemna lektura, ale warto poznać ją w całości, zdanie po zdaniu, na spokojnie, dawkując ją sobie porcjami, by móc wyłapać to, co w szlamie brudnych słów jest sensem tej historii.
Pierwszy tom tej afrykańskiej trylogii oscyluje wokół Tropiciela, myśliwego o doskonałym węchu, który dostał zadanie życia. Ma odnaleźć zaginionego chłopca. Do poszukiwań dołącza lampart, zmiennokształtny myśliwy, którego spotkamy w kilku innych wcieleniach. W tym typowo męskim, brutalnym świecie musi być przeciwwaga, którą tu stanowi Sogolon, wiedźma, którą dziś śmiało można nazwać feministką - cyt.: "żadna kobieta nie jest wychowana dla użytku mężczyzny" - remember! Podążając za zapachem dziecka, przemierzają krainy, które zamieszkują nekromanci, mścicielki, leśne skrzaty, obłąkane istoty, konstable, dziwki, trole, wampiry i inne indywidua, w większości niezbyt przyjaźnie nastawieni do nowoprzybyłych. Jak zakończy się ta wyprawa? Po 748 stronach wszystko stanie się jasne.
W mitach ludu Joruba możemy znaleźć tę oto mądrość: "Ten, który uderza, zanim zapyta, a zabija, zanim padnie odpowiedź, jest jak ślepiec, który nie odróżnia gęsi od kruka". "Czarny lampart, czerwony wilk" właśnie pada na kolana, niezrozumiany, smagany surowymi ocenami polskich odbiorców. Jest jak kruk, którego większość pomyliła z gęsią.
Wulgarna cielesność w powieści Jamesa skupia chyba najwięcej uwagi. Już od pierwszych stron serwowany jest seks ze zwierzętami (wywodzący się z mitologicznych wierzeń Fonów, gdzie mężczyźni łączyli się z kozami a kobiety z kozłami), obcowanie z nieletnimi (szybszy okres dojrzewania kreuje apetyczność młodego ciała, patrz "Biel" Kydryńskiego), zbiorowe akty homoseksualne i tym podobne wydają się nie do przejścia przez bigoteryjną kulturę europejską. Kiedy u nas Instagram blokuje zdjęcia karmiących matek (bo widać fragment nagiej piersi), kobiety Himba dumnie je prężą, nie widząc w nich absolutnie nic intymnego. Mimo to, my, Europejczycy, my, ludzie rasy białej dajemy sobie prawo do oceniania cielesności innej kultury.
"Dziewczę, któremu nie wycięli wewnętrznego chłopca, po dwakroć jest pobłogosławione przez boga rozkoszy i obfitości".
"Pierwszy mężczyzna zazdrościł pierwszej kobiecie błyskawicy, która była przepotężna".
W swojej powieści autor odnosi się też do problemu rytualnego okaleczania narządów intymnych kobiet. Pokoleniowa gehenna milionów Afrykanek. Wycinanie łechtaczki w części, całości lub wraz z wargami sromowymi. Bez znieczulenia, po wcześniejszym nacieraniu narządu parzącą pokrzywą w celu jego powiększenia. Czy to może być opisane poetyckim językiem? Chyba nie. Na pewno nie! James robi to idealnie, bo rzeczywistość fundowana kobietom jest brudna i brutalna.
Wiele jest w "Czarnym lamparcie, czerwonym wilku" kontekstów religijnych. Pogarda wobec wiary monoteistycznej jest odczuwalna ponad miarę, bo ta znów potępia to, co w Afryce jest instynktowne (poszukiwanie pokarmu i seks w celu zapewnienia ciągłości gatunku). "Zachowujesz się jak stara kobieta, która zapomniała, że była młoda. Jak ten - twój jedyny bóg, który rozkosz uważa za marność". W tym temacie James jest trochę niezdecydowany, bo z jednej strony śmiało ukazuje absurdy wierzeń plemiennych, z drugiej zaś strony chce chronić kulturę ludową przed często siłową chrystianizacją. Nasuwa się też podstawowe pytanie, czy takie "nawracanie" jest w ogóle potrzebne?
Na pewnym etapie powieści po raz kolejny przebija się głos kobiet. "Jesteśmy bestie, u których kobieta daje zadania, a mężczyzna zadania wykonuje. Skoro mężczyźni urządzili to tak, że największy fiut rządzi niebem i ziemią, czy nie sensowne jest, żeby to kobiety miały większe ptaki?".
Bunt kulturowy podnosi zdanie: "wszelkie potomstwo pochodzi z woli matki, a nie ze spłodzenia przez ojca". James odwołuje się w tym miejscu do ludu Idżau, w którym to najwyższym bytem jest bogini-matka, Matka Świata. Do dnia dzisiejszego to ona umieszcza w łonach matek embriony dzieci i to dzięki jej mocy w mężczyznach płynie nasienie. Po raz kolejny trzeba się wykazać dawką szacunku i zrozumienia wobec innej kultury, czy to jest wykonalne?
To, co jeszcze rzuca się w oczy uważnego czytelnika, to znów wypowiedź Sogolon o ochronie chłopca przed czarnoksięstwem i - białą nauką. Kiedy biali kolonizatorzy wdarli się na kontynent afrykański, uważali, że sprowadzają cywilizację i kulturę. Do tej pory wiele osób nie jest w stanie pojąć, że przed NASZĄ ERĄ istniały na tym lądzie cywilizacje, które rozwojem naukowym były posunięte dużo dalej niż piętnastowieczna Europa. Udoskonalanie rzemiosła czy tworzenie dokładnych map to nie były czary, bo była praca połączona z nauką. Autor nie pominął tej kwestii w swojej powieści.
À propos cywilizacji i nawiązań do Marvela, które pojawia się okładce książki. Chodzi oczywiście o film "Czarna pantera", który to garściami czerpie inspiracje z minionych epok. Wakanda mogłaby być odpowiednikiem Aksum, a wojownicze amazonki pojawiające się u boku Bosemana wojskiem z Dahomej, do którego werbowano tylko kobiety, wyjątkowo agresywne zabójczynie (na co pewnie po części wpływ miał celibat, który musiały zachowywać jak i też pierwotna forma rekrutacji, przymusowa niestety). Tak więc Marvel tego sam nie wymyślił, ale FILM POLECAM, głównie ze względu na kostiumy! Odpowiada za nie Ruth E. Carter, która najpierw musiała wyszkolić swój zespół ilustratorów, pokazując i tłumacząc piękno Afryki dawnej i obecnej, a następnie opracować każdy projekt, doprowadzając go do perfekcji. Połączenie afropunku, stylów rdzennych plemion i afrofuturyzmu po prostu zachwyca.
"Czarny lampart, czerwony wilk" to nie fantasy, jakie funduje nam Tolkien czy R.R. Martin (choć podobnie jak u niego trup ściele się gęsto). Marlon James tworzy coś nowego. Łączy afrykańską kulturę z baśniowością, poruszając jednocześnie bolesne tematy toczące Afrykę niczym rak, i robi to przy pomocy prostego, brutalnego języka, a hedonistyczna kreacja bohaterów tej powieści jest kwintesencją robaczywej cywilizacji, której mamy "przyjemność" być częścią.
PS Oklaski za wydanie! Przepiękna (KLIMATYCZNA) okładka i ukłon w pas za opis postaci występujących w książce!
IG @angelkubrick
W życiu przeciętnego czytelnika (a za takiego się uważam) czasem nadchodzi moment, kiedy zderza się ze ścianą. U mnie to bolesne doświadczenie właśnie miało miejsce a przyczynił się do tego "Czarny lampart, czerwony wilk" wydane przez ECHA, imprint literacki @wydawnictwoczarnaowca
Marlon James znany jest już w polskim kręgu miłośników literatury ("Księga nocnych...
2021-04-07
IG @angelkubrick
"Na południe od Brazos" czekało na swoją kolej dwa lata. Ciekawiła mnie ta książka, ale jednocześnie przerażała objętość, nie tyle ilość stron, co po prostu jej ciężar (nie da się jej czytać na leżąco, omdlenie rąk gwarantowane), mimo to po tysiąckroć zapewniam, że warto poświęcić jej bezcenne godziny życia, bo jeszcze nikt tak prosto i pięknie o życiu Wam nie opowiedział. I nie opowie, albowiem Larry McMurtry odszedł w trzecim miesiącu roku 2021, dokładnie wtedy, kiedy ja zbliżałam się małymi krokami do końca jego powieści. Och Larry! :(
Zdawać by się mogło, że w roku 1985 rynek filmowy i wydawniczy o westernie powiedział już wszystko. Wtedy to ukazuje się monumentalna powieść McMurtry`go, który wszystkim znawcom westernu mówi "potrzymajcie mi whiskey" (tak trafnie określiła to Monika @thebookofchange, i celniej się nie da). Historia Ameryki zakorzeniona jest w przeszłości pisarza. Młodość jego dziadka, właściciela rancza przypada na pierwsze dekady XX wieku, okres, w którym etos kowboja powoli odchodzi do lamusa. Larry podejmuje ten temat, pisząc w 1971 roku scenariusz do filmu, w którym jedną z głównych ról miał zagrać John Wayne (tworząc postać kapitana Calla). Ostatecznie odmówił, nie mogąc pogodzić się z faktem, że western o tak schyłkowym charakterze nie jest tym, do czego przywykł. Lepiej być nie mogło, choć kosztowało to autora 35 000 dolarów (musiał bowiem odkupić prawa autorskie do własnego scenariusza od Warner Bros). Ponad dekadę dojrzewała w nim historia, która poprzez swoją intertekstualność wymyka się ogólnemu pojęciu definicji westernu. Takiego tygla emocjonalno-historyczno-obyczajowego nie spotyka się na co dzień.
Nikt lepiej nie ujął ducha Ameryki, tu w postaci Gusa, uśmiechniętego wielbiciela kobiet, który emanuje pewnością siebie i mrukliwego Calla, którego ciężka praca buduje ten kraj. To zróżnicowanie charakterów pozwala snuć opowieść, w której na przemian przeplata się czarny humor z życiowymi problemami, z którymi muszą poradzić sobie bohaterowie tej książki. Bardziej wrażliwe dusze ostrzegam, że świat przedstawiony przez autora nie jest upiększany. Mamy więc prosty język, cięte riposty, brudnych i spoconych facetów, saloon bary, karty i whiskey. Indian nikt nie nazywa rdzennymi mieszkańcami Ameryki, w saloonach są kurwy, dzieci to tania siła robocza a zwierzęta służą do tego, aby przeżyć. Autor w paru momentach podkreśla bezsensowne wybijanie bizonów, które powoli zaczynały zanikać (scena z obłąkanym starcem zwożącym kości jest swego rodzaju epitafium upamiętniającym potęgę tych zwierząt). Z tej pozornej prostoty wybija się obraz drogi, dążenia do celu, trudnych wyborów, konsekwencji tychże, ofiar, które po drodze się ponosi, różnych rodzajów samotności i niesamowity obraz miłości, w każdym możliwym odcieniu. Tu żadna postać nie jest nijaka. Każdy szczegół ma znaczenie (tablica z Lonesome Dove, wędrujące świnki czy ogromny wół, którego nikt nie lubił - poza kapitanem - bo każdy bał się jego ogromnej siły). Należy wspomnieć, że grono bohaterów opisanych przez Larrego ma swój pierwowzór w rzeczywistości a najbardziej niezrozumiałe dla nas poczynania miały miejsce naprawdę. Na pewno warto przy tej okazji zastanowić się nad obietnicami, o ile honorowo jest je dotrzymywać, tak nie wszystkie warte są spełnienia.
Na koniec dodam, że "Na południe od Brazos" kobietami stoi. Na szczególną uwagę zasługuje Klara, właścicielka rancza, handlująca głównie końmi. Silna i niezależna. Dumna mimo bólu, jaki przyniosło jej życie. Lorie, kurwa z Lonesome Dove, w której kochają się wszyscy, a która ma dość stagnacji i mimo trudów, decyduje się na wędrówkę do miejsca, o którym od dawna marzy. Elmira, żona nieśmiałego, młodego szeryfa, która ucieka z handlarzami whiskey, pomimo tego, że ma własny dom, odchowanego już chłopca i kolejne dziecko w drodze. Dlaczego? Wreszcie Janey, niesamowita dziewczynka, która stojąc na progu dojrzałości, zmaga się z brutalnym światem mężczyzn.
"Na południe od Brazos" to naprawdę wspaniała opowieść, to jedna z tych książek, do których będę wracać, która sprawia, że na samo wspomnienie niektórych scen wzruszam się jak nienormalna. Nie będzie nowiną, jeśli powiem, że moje serce należy do Gusa (bo SZANUJE KAŻDĄ kobietę, poświęcając jest swoją uwagę i swój czas), a także do Newta, bo mamy ze sobą wiele wspólnego. A gdyby ktoś powiedział Wam, że ta książka to tylko pędzenie krów z kilkoma wątkami pobocznymi, to zróbcie taki odwrót, jaki zrobił Gus, kiedy atakowali go Indianie. Lepiej unikać zatrutych strzał ;) Na koniec dodam, że jest szansa, że w tym roku pojawi się kontynuacja. Czytajcie, czytajcie, czytajcie!
IG @angelkubrick
"Na południe od Brazos" czekało na swoją kolej dwa lata. Ciekawiła mnie ta książka, ale jednocześnie przerażała objętość, nie tyle ilość stron, co po prostu jej ciężar (nie da się jej czytać na leżąco, omdlenie rąk gwarantowane), mimo to po tysiąckroć zapewniam, że warto poświęcić jej bezcenne godziny życia, bo jeszcze nikt tak prosto i pięknie o życiu Wam...
2021-02-27
IG @angelkubrick
Kiedy spoglądam teraz na "Moją przyjaciółkę opętaną" Grady Hendrixa, uśmiecham się lekko na wspomnienie minionego weekendu i tylko jedna myśl krąży mi w głowie. Jaka to była wspaniała jazda! To miło, jak facet staje na wysokości zadania :D bo szczerze, wątpiłam, żeby po mocnym wejściu, jakim było "Sprzedaliśmy dusze", czymś mnie jeszcze zaskoczył.
Historia opowiadana przez Hendrixa rozgrywa się na początku lat 80. Zaczyna się dość bolesnym doświadczeniem nastolatki, która po raz pierwszy tak namacalnie odczuwa, że świat dzieli się na lepszych i gorszych, tych, co mają gruby portfel i tych, którym ciągle czegoś brakuje. To właśnie w tym momencie stykają się losy głównych bohaterek, dzięki którym rozpocznie się nasza literacko-muzyczna podróż w kolorowe i nieco szalone lata 80.
Młodość wymaga eksperymentów, tak więc w pewien babski wieczór dochodzi do pierwszych prób ze środkami odurzającymi. Jak to z eksperymentami bywa, nie każdy kończy się dobrze, o czym na własnej skórze przekonuje się Gretchen. Zaczyna się powolne staczanie w dół. Szaleństwo oplątuje nie tylko dziewczynę. Seria dziwnych przypadków rozsiewa obłąkanie na rodziny obu przyjaciółek i ludzi postronnych. Zło podnosi głowę coraz wyżej. Abby jako jedyna próbuje stawić temu czoła. Czy jej się uda?
Zacznę od tego, że "Moja przyjaciółka opętana" nie jest horrorem. To powieść dla młodzieży pełną gębą, choć zdaję sobie sprawę, że wiele elementów będzie dla nich nie do końca zrozumiałe. Autor oddał hołd burzliwym latom 80. przypominając wszystkie elementy, które się z nimi wiązały. Roczniki 70. będą czytać i co rusz wykrzykiwać: też tak robiłam, też tak miałam, tak było! Pod kolorową przykrywką mamy mozaikę problemów społecznych, które wciąż trawią szkolny system edukacji i problemy rodzin, które muszą stawić czoła życiu, które nie zawsze głaszcze po głowie.
Na koniec nie mogę nie wspomnieć o flircie autora z czytelnikiem. Całą historię obrazują utwory muzyczne z tamtego okresu, warto więc zwrócić uwagę na TEKSTY PIOSENEK ;) Nie tylko same tytuły. Zauważyliście, że tu nie ma spisu treści? Tak, tak, autor wymusza kartkowanie i szperanie w Internecie przy KAŻDYM rozdziale :) Ja bawiłam się ŚWIETNIE! Wam też tego życzę.
"Jak możemy tańczyć, kiedy nasz świat zatacza kręgi? Jak spać, kiedy zło się budzi? Jak możemy tańczyć, kiedy nasza ziemia się obraca? Jak spać, gdy zło powstaje? Nadszedł czas, by wymierzyć sprawiedliwość. By spłacić dług, wnieść nasz udział."
IG @angelkubrick
Kiedy spoglądam teraz na "Moją przyjaciółkę opętaną" Grady Hendrixa, uśmiecham się lekko na wspomnienie minionego weekendu i tylko jedna myśl krąży mi w głowie. Jaka to była wspaniała jazda! To miło, jak facet staje na wysokości zadania :D bo szczerze, wątpiłam, żeby po mocnym wejściu, jakim było "Sprzedaliśmy dusze", czymś mnie jeszcze...
2020-09-30
IG @angelkubrick
Będąc niedawno w szpitalu, spotkałam chłopaka, który zwrócił moją uwagę swoim obuwiem. Miał bardzo ładne NIKE a wiadoma sprawa, że ja do łyżwy mam słabość. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jeden z butów miał około 10 cm podeszwę. To po raz kolejny uświadomiło mi, że ludzki organizm jest naprawdę niesamowity, że codziennie rano, stojąc w łazience i patrząc w lustro, powinniśmy mu podziękować. Dziękować np. za to, że mamy dwie ręce i dwie nogi, które są mniej więcej tej samej długości. Co by to było, gdyby nasze kończyny rosły sobie w samopas?!
Nie dzieje się tak z dwóch powodów. Po pierwsze nasza pula genów niesie ze sobą już jakąś informację o tym, jak wysoko odbijemy się od ziemi, po drugie, decydujące zdanie ma tu hormon wzrostu. Hormony odkryto dopiero w 1902 roku, co może zakrawać na cud, bo tak naprawdę nie da się ich zobaczyć. Unoszą się w krwi i mają znaczący wpływ na wszystkie tkanki, tym samym na jakość naszego życia. Rozmnażanie bez nich byłoby niemożliwe. Seks, apetyt, wzrost, wygląd zewnętrzny, trawienie, rytm snu czy przekwitanie. Wszystko kontroluje niewidzialna armia hormonów.
Dziś coraz częściej dotykają nas problemy, które wynikają z zaburzeń hormonalnych. Otyłość, spadek libido, cukrzyca czy bezdzietność. Aby zrozumieć rolę i sposób działania naszego organizmu, zespół ekspertów opracował książkę, która w sposób zrozumiały i przyjemny dla oka, odsłania wszystkie tajemnice układu hormonalnego. Podpowiadają, jak wspomóc jego funkcjonowanie a czego nie robić, by nie szkodzić. Myślę, że zwłaszcza w obecnej rzeczywistości jest to ważne i potrzebne. Służba zdrowia zawodzi na całej linii. Apteki zamieniły się w przychodnie. Ludzie w XXI wieku są pozostawieni samym sobie. Wiedza, zwłaszcza podana w tak przystępny sposób, jest na wagę złota. Gorąco polecam Wam tę pozycję. Dzieciom także, przyda się nie tylko na lekcji biologii.
IG @angelkubrick
Będąc niedawno w szpitalu, spotkałam chłopaka, który zwrócił moją uwagę swoim obuwiem. Miał bardzo ładne NIKE a wiadoma sprawa, że ja do łyżwy mam słabość. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jeden z butów miał około 10 cm podeszwę. To po raz kolejny uświadomiło mi, że ludzki organizm jest naprawdę niesamowity, że codziennie rano, stojąc w...
2020-05-28
IG @angelkubrick
Ben i Marian Rolfe, wraz z synkiem, mieszkają na Brooklynie. Ich mieszkanie jest małe, w dodatku wypełnione meblami, które Marian z pasją gromadzi i odnawia. Lubi otaczać się przedmiotami z jakąś historią. Mimo to czegoś zaczyna jej brakować, narastająca klaustrofobia i koncepcja zbliżającej się duchoty lata przyprawia ją o mdłości. Wpada na pomysł wakacyjnego wynajmu domu, w miejscu pełnym kojącej zieleni i niczym niezakłóconej przestrzeni. Trafia na ogłoszenie, które wydaje się spełnieniem jej marzeń. Tajemnicze rodzeństwo Allardyce za jedyne 900 USD oddaje do jej dyspozycji rezydencję z otaczającymi ją przyległościami, a jedynym warunkiem, jaki stawiają, jest podawanie trzech posiłków dziennie matce, która pomieszkuje w jednym z najbardziej oddalonych apartamentów. Mimo że stan techniczny budynku pozostawia wiele do życzenia, rodzina Rolfe obejmuje dom opieką. Od tego momentu autor zaczyna bawić się z czytelnikiem, podsuwając mu pod nos fragmenty układanki. Tu zdjęcia domu w czasach jego świetności, tam fotografie mieszkańców na przestrzeni lat, dziesiątki pokoi i piwnice, poprzecinane korytarzami, które prowadzą na niższe poziomy. Dom przechodzi niezauważalną metamorfozę, choć koszt tej przemiany nie da się przełożyć na żadne pieniądze. "Całopalenie" to studium narastającej obsesji, która diametralnie przewartościowuje potrzeby i idee. To diagnoza jednostki, która z determinacją, na ślepo, brnie ku swoim pragnieniom, nie patrząc na krzywdy innych. Wyidealizowana wizja miejsca, które powinno dawać ochronę i spokój, tymczasem...
Robert Marasco bez wątpienia jest mistrzem rozbudzania ciekawości, książki nie sposób odłożyć, bo nienakarmiona ciekawość czytelnika na to nie pozwala. Mało tego, po skończeniu ostatniego rozdziału ma się ochotę na więcej. Więcej, i w podobnym klimacie, można znaleźć nie tylko w książkach, ale również w filmach ;) O jednym z nich wspominałam całkiem niedawno :)
IG @angelkubrick
Ben i Marian Rolfe, wraz z synkiem, mieszkają na Brooklynie. Ich mieszkanie jest małe, w dodatku wypełnione meblami, które Marian z pasją gromadzi i odnawia. Lubi otaczać się przedmiotami z jakąś historią. Mimo to czegoś zaczyna jej brakować, narastająca klaustrofobia i koncepcja zbliżającej się duchoty lata przyprawia ją o mdłości. Wpada na pomysł...
2020-05-18
IG @angelkubrick
Ten weekend upłynął pod znakiem dokumentów z Docs Against Gravity. O ile połowa z nich pokazuje, że człowiek to istota, która jest w stanie dokonać niemożliwego (patrz "Stroiciel Himalajów"), tak druga połowa udowadnia, że "Chcieć więcej" to drugie imię Homo sapiens. A gdyby tak zacząć CHCIEĆ MNIEJ?
MNIEJ nie tylko w sferze materialnej, ale też emocjonalnej. Mniej toksycznych relacji to więcej czasu dla bliskich. Mniej przedmiotów wokół to więcej przestrzeni, a więcej przestrzeni to więcej wolności. Warto usiąść i pomyśleć, czy kolejne zakupy są naprawdę potrzebne? Czy kolejna paleta cieni, którą pokazywała Kasia, musi się znaleźć obok tych 20. prawie nieużywanych, które masz już w domu? Czy nowa spódnica na nowy sezon to obowiązek? Albo inaczej, czy to naprawdę źle wygląda, jeśli trzeci rok z kolei nosisz swoją ulubioną bluzę (kocham moje AC/DC) ;) Te wewnętrzne rozmowy z początku nie są łatwe. Czasem trzeba czasu, godzinnych debat, by przekonać siebie, że nie potrzebujesz wszystkiego, co pokazują media społecznościowe. Wielce prawdopodobne, że nie potrzebujesz też tej książki, gdybyś jednak miał lub miała problem z gromadzeniem przydasi lub wydawaniem na bzdury, Kasia Kędzierska służy radą. Od lat na blogu, od 4. lat poprzez książkę, teraz wydaną na nowo i uzupełnioną w doświadczenie, które przyszło z czasem. Perfekcja to bzdura, odpuść sobie i żyj tak, jak chcesz, a nie tak, jak tego żąda od Ciebie świat. I pamiętaj, nie jesteś sam/a na tej Planecie.
IG @angelkubrick
Ten weekend upłynął pod znakiem dokumentów z Docs Against Gravity. O ile połowa z nich pokazuje, że człowiek to istota, która jest w stanie dokonać niemożliwego (patrz "Stroiciel Himalajów"), tak druga połowa udowadnia, że "Chcieć więcej" to drugie imię Homo sapiens. A gdyby tak zacząć CHCIEĆ MNIEJ?
MNIEJ nie tylko w sferze materialnej, ale też...
2020-05-14
IG @angelkubrick
Jestem prostym człowiekiem. Potrzebuję jeść jak wszyscy. Potrzebuję prostego jedzenia i prostych składników, które znajdę w małym sklepiku osiedlowym, który stoi mi pod balkonem (mogę rozmawiać ze sprzedającymi, nie wychodząc z bloku). Mnie się już nawet nie chce wchodzić do Biedronek czy innych takich, ten nadmiar towaru sprawia, że ja nie wiem, co kupić. Nowa książka @wydawnictwoznakpl o wymownej nazwie "Misa Mocy" jest odpowiedzią na moje kuchenne potrzeby, absolutnie wszystkie. I swą prostotą zyskuje znaczną przewagę nad inną kuchnią roślinną, która królowała do tej pory na Instagramie (tej od pomidorowego piernika :)
Nie potrzebujecie egzotycznych przypraw ani wyszukanych składników, by stworzyć smaczne, sycące dania. Wszystkie potrzebne rzeczy macie już w kuchni lub kupicie na lokalnym straganie. Świeżo, regionalnie i sezonowo, co najważniejsze. Autorka bloga i książki o tym samym tytule zachęca do zostania świadomym i ODPOWIEDZIALNYM konsumentem. Przede wszystkim jednak widzę tu ogromny SZACUNEK, do siebie, do Natury, do jej darów. Weź tyle, ile zdołasz zjeść (podobnie jak Hatidze z "Krainy miodu" brała tylko połowę tego, co zrobiły pszczoły). Brak szacunku kiedyś nas zniszczy, zanim to jednak nastąpi, warto zmienić swoje podejście nie tylko do kuchni. A "Misa Mocy" jest PYSZNA!
IG @angelkubrick
Jestem prostym człowiekiem. Potrzebuję jeść jak wszyscy. Potrzebuję prostego jedzenia i prostych składników, które znajdę w małym sklepiku osiedlowym, który stoi mi pod balkonem (mogę rozmawiać ze sprzedającymi, nie wychodząc z bloku). Mnie się już nawet nie chce wchodzić do Biedronek czy innych takich, ten nadmiar towaru sprawia, że ja nie wiem, co kupić....
2020-03-21
IG @angelkubrick
Kiedy okładka tej książki pokazała się w sklepach, pomyślałam sobie, że @wydawnictwoznakpl zwariowało, w krótkim odstępie czasu wydając dwie pozycje z wilkiem na okładce. Tutaj co prawda nieco toporniejszym, ale jednak! Po przeczytaniu stwierdzam, że lepszej wizualizacji treści być nie mogło, natomiast opowieść jest tak inna, niż historia "Berdo", że aż ciężko określić to słowami.
"Prawdziwe życie" to wgląd w relacje rodziny, która z "idealną" ma niewiele wspólnego. Ojciec, zapalony myśliwy, hoduje w sobie agresję, która od czasu do czasu z impetem wybucha. Lawa nienawiści zalewa żonę, której końcową reakcją jest poza embrionalna gdzieś w kuchni, na podłodze, w kącie pokoju. Gwałtowna erupcja rykoszetem trafia dzieci, dziesięcioletnią dziewczynkę i jej sześcioletniego brata, Gilles'a. Pewnego dnia jedyna przyjemność tej dwójki zostaje im brutalnie odebrana. To zdarzenie zmienia rodzeństwo. Powoli stają po dwóch stronach barykady, jedno z nich pochłania mrok, drugie stara się wszystko odwrócić, by było jak dawniej. Na domiar złego głowa rodziny wpada na szaleńczy pomysł, który perfidnie wciela w życie, i nikt nie ma tu nic do gadania.
Autorka już na początku wbija czytelnika w fotel. Zdania są krótkie i precyzyjne, jak cięcia chirurga z wieloletnim stażem. Draśnięcia stali ranią niemal bezboleśnie, słowa, jak krew, sączą się powoli i sukcesywnie osłabiają ciało. Większy ból pojawia się momentami i nie pozwala o sobie zapomnieć. Narasta w towarzystwie strachu, który rośnie wprost proporcjonalnie do strachu bohaterów. Kartki przewracają się same, ciekawość jest większa niż wewnętrzny niepokój. W kim tkwi prawdziwa bestia? Czytajcie, ta książka jest nieprawdopodobnie dobra!
IG @angelkubrick
Kiedy okładka tej książki pokazała się w sklepach, pomyślałam sobie, że @wydawnictwoznakpl zwariowało, w krótkim odstępie czasu wydając dwie pozycje z wilkiem na okładce. Tutaj co prawda nieco toporniejszym, ale jednak! Po przeczytaniu stwierdzam, że lepszej wizualizacji treści być nie mogło, natomiast opowieść jest tak inna, niż historia...
2020-03-15
IG @angelkubrick
Niebawem do księgarń trafi wyjątkowa książka. "Ewangelia według węgorza" ma dość enigmatyczny tytuł, w połączeniu z bajkową okładką, tworzy miks, od którego kręci się w głowie, a skołowany czytelnik nie wie, czy czytać, czy dać sobie spokój. Szwedzki dziennikarz, Patrik Svensson, połączył wątki autobiograficzne z tematem, który przez 2000 lat pozostawał dla człowieka tajemnicą i w zasadzie wciąż pozostaje, choć ostatni wiek wniósł nieco światła do świata istoty, którą Arystoteles uważał za lśniący, zagadkowy cud, który staje się z mułu i błota.
Węgorz, bo o nim mowa, to niezwykle trudny obiekt obserwacji. Drwił sobie z przyrodników przez wiele setek lat. Nic w jego budowie nie zdradza, jak młode osobniki przychodzą na świat. Wiadomo jedynie, że początek ich życia to Morze Sargassowe, nikt jednak nie spotkał tam dorosłych osobników. W głębinach, ciemnościach, na dnie morza, małe wierzbowe listki (tak wyglądają węgorze po 7 dniach od wyklucia się) zaczynają swoją podróż do rzek i jezior w Europie. Wielu uczonych miało wręcz obsesję na ich punkcie. Sam Zygmunt Freud rozkroił ich przeszło 400, wszystko w celu poszukiwaniu jąder :) Jego badania udowodniły jedynie, jak głęboko zakopana jest czasem prawda. Zrezygnowany zajął się psychoanalizą, a węgorz mógł być dumny, ukrywając przed wiedeńskim lekarzem swoją seksualność. Na marginesie, wiecie, że Zygmunt nie znosił kobiet z mocnym makijażem? Dziś pokonałby go #instamakeup :D
Zachowanie węgorza przybliżyła i pozwoliła zrozumieć amerykańska biolożka, Rachel Carson, która jako pierwsza posłużyła się antropomorfizacją, co nie było mile widziane w świecie nauki, ale znacząco zilustrowało świat tajemniczej ryby człowiekowi. Teraz można powiedzieć, że to zbliżenie nie wyszło jej na dobre. Stworzenie dotąd uznawane za obce i niepojęte, nagle stało się pożądanym produktem kulinarnym, co z kolei przyczyniło się do drastycznego spadku liczebności węgorzy. Aktualnie gatunek ten wymiera...
Książka jest WSPANIAŁYM połączeniem historii ojca i syna z filozofią, psychologią, ekologią i ochroną środowiska. Węgorz stał się symbolem skomplikowanej relacji, jaką człowiek utrzymuje z innymi istotami żyjącymi. A tytuł? Przeczytajcie i oceńcie sami, czy zakończenie niesie ze sobą dobrą nowinę. Bardzo udany debiut, który z przyjemnością polecam.
Dodam, iż weryfikacji merytorycznej w zakresie biologi węgorza dokonał Mikael Svensson ze Szwedzkiego Centrum Informacji o Gatunkach. Weryfikacji polskiego tłumaczenia dokonał dr inż. Stanisław Robak, a za bajkową okładkę odpowiada Eliza Luty. Wiedza podana w sposób prosty i przyjemny w odbiorze, brawo.
IG @angelkubrick
Niebawem do księgarń trafi wyjątkowa książka. "Ewangelia według węgorza" ma dość enigmatyczny tytuł, w połączeniu z bajkową okładką, tworzy miks, od którego kręci się w głowie, a skołowany czytelnik nie wie, czy czytać, czy dać sobie spokój. Szwedzki dziennikarz, Patrik Svensson, połączył wątki autobiograficzne z tematem, który przez 2000 lat pozostawał...
2020-01-30
IG @angelkubrick
"Droga do piekła" to literacki debiut Majgull Axelsson, który wspaniale łączy ze sobą fikcję literacką z literaturą zaangażowaną. Autorka ma niezwykły dar poruszania tematów trudnych i bolesnych, z wrodzoną sobie delikatnością, a jednocześnie wymusza na czytelniku zgłębienie danego zjawiska społecznego w innych źródłach, jeśli ten rzecz jasna, czuje potrzebę #wiedziećwięcej.
Bohaterką pierwszej powieści tej szwedzkiej pisarki jest 43-letnia Cecylia, była żona pracownika ambasady, przebywająca obecnie na Filipinach w przeddzień wybuchu wulkanu Pinatubo. Katastrofa zmienia gwałtownie jej podejście do życia, jednocześnie skłania do spojrzenia wstecz i wewnętrznego rozliczenia się z przeszłością. Wracamy do lat dzieciństwa, wczesnej młodości, nieudanego małżeństwa, pracy w Indiach u boku ambasadora a na koniec do ostatnich dni życia jej matki, które kończy śmierć. Akcja powieści przeplata się z aktualną wówczas sytuacją Filipin, ze wszystkimi problemami jej mieszkańców. Czytelnik styka się z kwestią wykorzystywanych dzieci, które w wieku 10 lat są tak wyeksploatowane, że pozostaje im jedynie żebranie. Znajdziemy tu też informacje o nalotach dywanowych, przymusowej kastracji Cyganów w Szwecji oraz handlu narządami. Wszystko to splata się z ucieczką przed erupcją Pinatubo, podczas której główną bohaterkę spotyka coś na kształt nieoczekiwanej miłości, której finiszem jest miłość cielesna, o której Axelsson pisze: "Erotyka jest mszą, Marita. Pożądanie ma swoją liturgię". Między obrzędami pozostaje walka o życie, nie tylko swoje, ale także ludzi, których los postawił na drodze Cecyli.
"Droga do piekła" to jedna z tych książek, w której treść wylewa się z papierowego wnętrza, nadmiar emocji i wir zdarzeń, wszystko idealnie skomponowane, wszystko potrzebne, wszystko po to, by zaciekawić czytelnika i zatrzymać go na dłużej. Polecam!
IG @angelkubrick
"Droga do piekła" to literacki debiut Majgull Axelsson, który wspaniale łączy ze sobą fikcję literacką z literaturą zaangażowaną. Autorka ma niezwykły dar poruszania tematów trudnych i bolesnych, z wrodzoną sobie delikatnością, a jednocześnie wymusza na czytelniku zgłębienie danego zjawiska społecznego w innych źródłach, jeśli ten rzecz jasna, czuje...
2019-12-05
IG @angelkubrick
Lektura "Płuczek" do doskonały pretekst, żeby wrócić do książki z 2011 roku, wydanej przez @wydawnictwoznakpl
O ile "Płuczki" nie dają jednoznacznej odpowiedzi, DLACZEGO ludzie dopuszczali się takich profanacji, a pytanie to ciśnie się na usta każdemu czytelnikowi, o tyle "Złote żniwa" próbują dojść do zrozumienia przyczyn tego koszmaru.
Zaczęło się od zawiści. Na porządku dziennym były hasła: "Żyd wyzyskiwacz", "Żyd morderca rytualny", "Żyd krwiopijca". Potem padały hasła dotyczące "odżydzenia gospodarki". Na zły czas to trafiło. Okres przedwojenny to gorączkowe poszukiwanie funduszy, wojna przecież kosztuje. Tak więc jeszcze przed jej wybuchem doszło do największego transferu własności w czasach współczesnych. Łatwo jest większości okraść mniejszość. Żydzi niemieccy, czescy i austriaccy doświadczyli aryzacji jeszcze zanim Hitler rozpętał piekło. Kryształowa noc w listopadzie roku 1938 była ostatecznym bodźcem do wyjazdu. Rodzinne majątki, gromadzone przez pokolenia, zostały przejęte przez skarb państwa i NSDAP. Nie był to przypadek jednorazowy. Zjawisko przywłaszczania sobie tego, co żydowskie, miało zasięg europejski. Mordy i grabieże popełniano tam, gdzie uciekający Żydzi szukali schronienia. A potem, w Polsce, po roku 1942 wolno było już wszystko.
Przedwojenna niechęć do mniejszości żydowskiej przeistoczyła się w fizyczne unicestwienie bez najmniejszego wyrzutu sumienia. I nic się nie nauczyliśmy. Wciąż panoszy się mowa nienawiści, wciąż człowiek przeciwko człowiekowi, wciąż moja mojsza jest najmojsza.
IG @angelkubrick
Lektura "Płuczek" do doskonały pretekst, żeby wrócić do książki z 2011 roku, wydanej przez @wydawnictwoznakpl
O ile "Płuczki" nie dają jednoznacznej odpowiedzi, DLACZEGO ludzie dopuszczali się takich profanacji, a pytanie to ciśnie się na usta każdemu czytelnikowi, o tyle "Złote żniwa" próbują dojść do zrozumienia przyczyn tego koszmaru.
Zaczęło się od...
2019-10-29
IG @angelkubrick
Ok. Przyznaję się. Jestem beznadziejnym detektywem amatorem. Podczas czytania kryminałów nie dostaję boskiego przebłysku i nie typuję zabójcy przed jego oficjalnym ujawnieniem. Choć za każdym razem się staram. Jakiś czas temu wpadłam na pomysł, żeby obstawiać najmniej rzucające się w oczy osoby. Te ciche i niepozorne, które zawsze gdzieś tam przewijają się w tle. Tak było też w przypadku "Poszukiwania" ale Charlotte LINK mnie wykiwała! Oszukała tak okrutnie, że nie mogłam zebrać zębów z podłogi. To była miazga.
Hannah ma czternaście lat i mieszka z despotą. Odkąd opuściła ją matka, pozostaje pod ścisłą kontrolą ojca. Kiedy ten w końcu godzi się na jej samodzielną podróż pociągiem, dziewczynka znika. Cztery lata później na wrzosowiskach ktoś przypadkowy odnajduje zwłoki nastolatki. W tym samym czasie ginie też kolejne dziecko. W wir tych wydarzeń niespodziewanie wkracza sierżant śledcza Metropolitan Police, Kate Linville, która próbuje doprowadzić do stanu używalności dom po rodzicach, który poprzedni lokatorzy dokumentnie zniszczyli. Sprawę zaginięć prowadzi Caleb Hale, którego Kate poznała już wcześniej, przy okazji zabójstwa jej ojca. Stara się nie wtrącać do śledztwa, ale przez wzgląd na znajomość z komisarzem i bliskość ofiar ostatniej zaginionej, mimowolnie zaczyna snuć swoje dochodzenie.
"Poszukiwanie" to nie jest kryminał na jeden wieczór. To ponad 500 stron zapisanych maczkiem, na których LINK powoli buduje obrazy, które na początku zwodzą czytelnika, ale potem, niespodziewanie zaczynają układać się w jedną całość. Każdy rozdział czyta się z zaciekawieniem, każdy coś wnosi lub wyjaśnia. To bardzo misterna konstrukcja, która zdradza doświadczenie autorki. Jeśli więc macie coś pilnego do wykonania, nie sięgajcie po nią, a jak już się zdecydujecie, cały świat przestanie dla Was istnieć. Wychodzicie tylko do kuchni po picie i przekąski, ewentualnie do toalety ;) I tak do ostatniej strony "Poszukiwania", które serdecznie polecam.
IG @angelkubrick
Ok. Przyznaję się. Jestem beznadziejnym detektywem amatorem. Podczas czytania kryminałów nie dostaję boskiego przebłysku i nie typuję zabójcy przed jego oficjalnym ujawnieniem. Choć za każdym razem się staram. Jakiś czas temu wpadłam na pomysł, żeby obstawiać najmniej rzucające się w oczy osoby. Te ciche i niepozorne, które zawsze gdzieś tam przewijają się...
2019-08
"A więc wojna!... Wszyscy jesteśmy żołnierzami...". Te słowa usłyszał każdy, kto 1 września 1939 roku słuchał Polskiego Radia. Lada dzień minie 80. rocznica wybuchu II Wojny Światowej. Mimo upływu lat wciąż powstają książki, które tematyką wracają do tego okresu. Ludzie mają pamięć złotej rybki, dobrze więc przypominać im na wszelkie możliwe sposoby, że wojna to najokrutniejsza rzecz, jaka może nas spotkać.
"Anioł z Auschwitz" to beletryzowana opowieść o wojennej miłości tak głębokiej, że nawet obóz śmierci nie jest w stanie wymazać jej z serca. Christopher, z pochodzenia Niemiec, poznaje Rebekkę w wieku 6 lat, jeszcze przed wybuchem wojny. Ich uczucie dorastało wraz z nimi, nieskażone polityką współczesnego świata. Niestety lato 1939 roku przyniosło ze sobą niepewność jutra i strach. Niemieckość Christophera stawała się coraz trudniejsza, Hitler na masowych wiecach hipnotyzował słowem, a zgraja jego wyznawców paliła książki. Młodemu mężczyźnie trudno było to akceptować a co dopiero identyfikować się z taką postawą. Jednak w pewnym momencie trzeba zdecydować, o co warto walczyć i komu się poświęcać. Tak więc kiedy Rebekka zostaje deportowana z wyspy Jersey, Christopher podejmuje decyzję o wstąpieniu do oddziałów SS, i tak trafia do obozu w Auschwitz-Birkenau, gdzie może w jakiś nikły sposób kontrolować to, co dzieje się z ukochaną kobietą. W obozie stara się pomagać. Na tyle, na ile może, a może całkiem sporo, od kiedy zaczyna zarządzać obozem ekonomicznym. Autor pięknie uchwycił wewnętrzną walkę dobra ze złem, bo w świecie, gdzie wciąż widzi się przemoc i śmierć, łatwo jest poddać się fali zła. Pięknie napisana książka, po którą warto sięgnąć. Dodam jeszcze, że mamy tu epizod wzorowany na jednym z bohaterów, Sir Nicholasie Wintonie, który zdołał uratować 669 żydowskich dzieci z okupowanych Czech. Na YT jest krótki fragment spotkania po latach. Wzruszające do granic... To jeden z Aniołów II Wojny Światowej.
IG @angelkubrick
"A więc wojna!... Wszyscy jesteśmy żołnierzami...". Te słowa usłyszał każdy, kto 1 września 1939 roku słuchał Polskiego Radia. Lada dzień minie 80. rocznica wybuchu II Wojny Światowej. Mimo upływu lat wciąż powstają książki, które tematyką wracają do tego okresu. Ludzie mają pamięć złotej rybki, dobrze więc przypominać im na wszelkie możliwe sposoby, że wojna to...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-07
To niesamowite, jak wiele razy historia udowodniła, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą. Przypadek Christophera Harrisa jest tego kolejnym dowodem. Christopher Harris od najmłodszych lat czuje, że nie pasuje do rodziny, z którą mieszka. Ta w pewien sposób to potwierdza, przenosząc chłopaka do pokoju na poddaszu, do którego prowadzi jedynie wysuwana drabinka. To wręcz fizyczne odrzucenie tylko pogłębia przepaść między dzieckiem a rodzicami. Pewnego dnia, przeglądając zawartość starej walizki znalezionej na strychu, Chris odkrywa sekret swojej matki, tej biologicznej, tej o której nie wiedział, choć miał pewne przypuszczenia. Wyjazd na studia zmienia wszystko. Christopher poznaje uroki mieszkania w akademiku. Stara się przełamać zarówno pod względem towarzyskim, jak i uczuciowym. Odnalezienie matki staje się jasnym punktem w jego dotychczasowym życiu. Ta cieszy się z powrotu syna i stara się przekazać mu morze miłości, nadrabiając tym samym swoją dotychczasową nieobecność. W tle obserwujemy liczne zbrodnie popełniane przez Rozpruwacza z Yorkshire, które w pewien sposób powiązane są z Chrisem, dodając powieści pieprznego smaku. Jak można się domyślać, w pewnym momencie bańka szczęścia pęka, albowiem pojawia się postać, która diametralnie odmieni bieg wydarzeń, sama dochodząc prawdy, zburzy idealny świat wykreowany przez Christophera. Końcówka powieści to mistrzowska mieszanka wybuchowa, czytelnik sam już nie wie, w co i komu ma wierzyć. Tajemnice skrywane latami w końcu wychodzą na światło dzienne. "Matka" to zgrabnie napisany dramat psychologiczny z nutką dreszczyku, który podskórnie odczuwamy, drążąc w mrocznym umyśle młodego psychopaty. Jak wiele można poświęcić, by wyobrażenia stały się realne? Odpowiedź znajdziecie w książce, warto przeczytać.
IG @angelkubrick
To niesamowite, jak wiele razy historia udowodniła, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą. Przypadek Christophera Harrisa jest tego kolejnym dowodem. Christopher Harris od najmłodszych lat czuje, że nie pasuje do rodziny, z którą mieszka. Ta w pewien sposób to potwierdza, przenosząc chłopaka do pokoju na poddaszu, do którego prowadzi jedynie wysuwana drabinka....
więcej mniej Pokaż mimo to2018-05
Nowa seria Joanny Opiat-Bojarskiej pt: "KRYSZTAŁOWI" jak żaden dotąd kryminał, pokazuje absolutnie wszystkie odcienie szarości na temat policji. Nic nie jest czarno-białe a stróże prawa nie zawsze stoją po tej stronie, co powinni.
"Świeża krew" to pierwszy tom kryminalnej trylogii opowiadającej o glinie na gliny, Pawle Dobrogowskim, pseudonim Driver. Pracuje w elitarnym Biurze Spraw Wewnętrznych Policji. "Kryształowi" przenikają w struktury policyjne i eliminują element niepożądany, tych co stoją ponad prawem lub naginają go na własne potrzeby. Motywem przewodnim w tym tomie jest rozpracowanie antyterrorysty, który "kręci lody" dla narkogrupy. Bojarska wprost genialnie oddaje klimat placówki, pięknie kreśli tło a na nim każdą z przedstawionych postaci. Autorka w swojej książce wykorzystała również prawdziwie miejsce zdarzenia. To ukryta na odludziu, legalnie działająca pralnia chemiczna, która skrywała jedną z większych plantacji marihuany w Polsce. Plantację tę możecie obejrzeć na YT w filmie @urbexHistory
Fanom kryminałów książka powinna się spodobać, jest tu soczysty język , ostry seks, śmiałe dogryzki i niezłe akcje. Ilość kurew z tej książki wyczerpała mój roczy limit na to przekleństwo. Ale spoko, udźwignę to ;)
IG @angelkubrick
Nowa seria Joanny Opiat-Bojarskiej pt: "KRYSZTAŁOWI" jak żaden dotąd kryminał, pokazuje absolutnie wszystkie odcienie szarości na temat policji. Nic nie jest czarno-białe a stróże prawa nie zawsze stoją po tej stronie, co powinni.
"Świeża krew" to pierwszy tom kryminalnej trylogii opowiadającej o glinie na gliny, Pawle Dobrogowskim, pseudonim Driver. Pracuje w elitarnym...
2019-05
Starożytny poeta grecki Menander powiedział: "Charaktery z natury złe nie zmieniają się". Tak więc czy jest możliwe, by dziecko, które zabiło dwoje innych dzieci, miało szansę wyrosnąć na dobrego człowieka? "PLOTKA" to książka inspirowana historią Mary Flory Bell, 11-letniej morderczyni, która w grudniu 1968 została uznana za winną zabicia czteroletniego Martina Browna i trzyletniego Briana Howe. Po odbyciu częściowej kary zostaje wypuszczona na wolność, otrzymując nową tożsamożć. Tu jakby zaczyna się opowieść snuta przez Lesley Kara. Mamy Joannę i jej synka Alfiego mieszkających w spokojnycm, nadmorskim misteczku Flinstead. Pewnego dnia rozmawiając z innymi matkami, Jo dowiaduje się, że w ich sennym miasteczku podobno mieszka pod nowym nazwiskiem słynna morderczyni, która jako nieletnia wbiła małemu chłopcu nóż kuchenny prosto w serce. Korzystając z pomocy dziennikarza śledczego, Michaela Lewisa, Joanna powoli odkrywa prawdę, a połączone ze sobą fakty zaskakują czytelnika w finale książki. Jednak zanim to nastąpi plotki i bezpodstawne podejrzenia niszczą życie niezwiązanym ze sprawą osobom. Mamy tu wiele wątków, nad którymi warto się zastanowić. Po pierwsze motyw główny, czyli nowa tożsamość dla kogoś, kto pozbawił życia niewinne istoty. Czy ma prawo do nowego życia? Tu skłaniam się do myśli zacytowanej na wstępie. Po drugie motyw plotki. Powtarzamy je mimowolnie, w trakcie przypadkowych spotkań, w toku wielu fascynujących dyskusji, nie myśląc w ogóle o tym, że jedno, dwa zdania za dużo mogą kogoś skrzywdzić. "Plotka" to zaskakująco dobra lektura. Polecam.
IG @angelkubrick
Starożytny poeta grecki Menander powiedział: "Charaktery z natury złe nie zmieniają się". Tak więc czy jest możliwe, by dziecko, które zabiło dwoje innych dzieci, miało szansę wyrosnąć na dobrego człowieka? "PLOTKA" to książka inspirowana historią Mary Flory Bell, 11-letniej morderczyni, która w grudniu 1968 została uznana za winną zabicia czteroletniego Martina Browna i...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05
"Nadgryzione jabłko" to wspomnienia byłej partnerki Steve'a Jobsa, które właśnie niedawno ukazało się na naszym rynku dzięki wydawnictwu KOMPANIA MEDIOWA. Trochę mnie to dziwiło, że premiera w Polsce ma miejsce tak późno, w Stanach książka wyszła jakieś pięć lat temu i była spełnieniem szantażu, jakiemu autorka poddawała twórcę tak popularnego "jabłuszka". Po części rozumiem już to opóźnienie, pisarstwo Chrisann pozostawia wiele do życzenia, kiedy jednak uzbroimy się w cierpliwość, przymkniemy oko na niedociągnięcia, ukaże się nam nowy obraz tak podziwianego geniusza, obraz, na którym skaza przykrywa skazę. To też obraz nastoletniej miłości okraszonej licznymi eksperymentami młodości, w tym też narkotykowymi, który z czasem zamienia się w koszmarny związek dwojga ludzi, którzy międzyczasie powołują do życia niewinną istotę. Jobs, jak każdy geniusz, ma dwie strony osobowości, życie z kimś takim nie jest łatwe. Jestem pewna, że Chrisann przelewając na papier wszystkie cienie i blaski życia ze Stevem po prostu oczyściła się emocjonalnie, wyrzuciła to, co siedziało w niej gdzieś głęboko i osłabiało własną wartość. Jeżeli jesteście fanami Apple, przeczytajcie koniecznie.
IG @angelkubrick
"Nadgryzione jabłko" to wspomnienia byłej partnerki Steve'a Jobsa, które właśnie niedawno ukazało się na naszym rynku dzięki wydawnictwu KOMPANIA MEDIOWA. Trochę mnie to dziwiło, że premiera w Polsce ma miejsce tak późno, w Stanach książka wyszła jakieś pięć lat temu i była spełnieniem szantażu, jakiemu autorka poddawała twórcę tak popularnego "jabłuszka". Po części...
więcej mniej Pokaż mimo toDrugi tom okazał się nieco lepszy niż pierwszy, wciąż nie jest to nic absolutnie pochłaniającego. Prosta opowieść o małych czarodziejach. A to już było :)
Drugi tom okazał się nieco lepszy niż pierwszy, wciąż nie jest to nic absolutnie pochłaniającego. Prosta opowieść o małych czarodziejach. A to już było :)
Pokaż mimo to
A gdyby tak w wakacje zrobić coś zupełnie nowego? Gdyby obudziła się w Tobie taka silna potrzeba, to ja polecam Ci książkę, która sprawi, że:
- wyżyjesz się fizycznie
- uspokoisz skołatane nerwy
- zrobisz cos praktycznego do domu lub mieszkania
- większą miłością obdarzysz drzewa
- poczujesz przypływ dumy i zwiększy się Twoje poczucie wartości.
Wszystko za sprawą Kasi Sawko i książki "Sęk w tym. Stolarka dla początkujących". Na samym początku muszę zaznaczyć, że obróbka drewna nie jest układaniem klocków lego. Wióry lecą, iskry się sypią, można stracić oko lub palec. Przed przystąpieniem do zabawy zabezpieczamy oczy i usta (pył wdychany w większych ilościach szkodzi), i uruchamiamy zdrowy rozsądek. Oczywistą oczywistością jest, że drinki i pogaduszki z koleżanką w tym samym czasie odpadają. Spokój, koncentracja, energia do działania wskazane.
Co znajduje się w książce? Gatunki i charakterystykę drewna, narzędzia potrzebne do obróbki desek, rodzaje połączeń, zabezpieczeń, rutynowe czynności stolarskie, a także kilka instrukcji wykonania poszczególnych mebli czy dodatków do domu. Wszystko opisane słownie i pokazane na rysunkach, krok po kroku, po to, by nawet ktoś taki, kto miał zerową styczność ze stolarką — PORADZIŁ SOBIE.
To co? Zaczynasz zabawę z obróbką drewna?
IG @angelkubrick
A gdyby tak w wakacje zrobić coś zupełnie nowego? Gdyby obudziła się w Tobie taka silna potrzeba, to ja polecam Ci książkę, która sprawi, że:
więcej Pokaż mimo to- wyżyjesz się fizycznie
- uspokoisz skołatane nerwy
- zrobisz cos praktycznego do domu lub mieszkania
- większą miłością obdarzysz drzewa
- poczujesz przypływ dumy i zwiększy się Twoje poczucie wartości.
Wszystko za sprawą Kasi...