-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać1
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2023-06-13
Jak to dobrze po „Akuszerkach” móc znów wrócić do Jadownik, tyle tylko, że już dzisiejszych, choć w dalszym ciągu klimatycznych, tajemniczych i uroczo zaściankowych. „Dom na Wschodniej” jest debiutancką powieścią Sabiny Jakubowskiej, skierowaną głównie do młodzieży, co nie znaczy, że starszyzna nie może po nią sięgnąć. To bardzo rodzinna historia, poruszająca ogrom tematów, z którymi mierzą się współczesne rodziny. Autorka z impetem wrzuca nas, czytelników, jak i swoich bohaterów w nowe miejsce i pozwala swobodnie płynąć wydarzeniom.
Świat Jadownik widzimy oczami Doro, nastolatka, dla którego przeprowadzka była wyborem koniecznym. Wraz z matką i rodzeństwem mieszkają w domu, który trzeba opalać, którzy nie ma bieżącej wody, a o szybkim Internecie można pomarzyć. To cena, jaką bez wahania zapłacili za spokojny sen, i nie jest tego w stanie zrozumieć ten, który nigdy nie czuł permanentnego strachu przed bliską osobą. Nie ma zmian bez zmian, a każdy krok po takiej decyzji zawsze jest trudny. Nie inaczej będzie w tej historii, ale kiedy ktoś jest dobry... spotykają go dobre rzeczy, a na drodze stają dobrzy ludzie. Doro poznaje nowych przyjaciół, którzy dorównują jego inności, a nawet ją przebijają.
Nie sposób zdradzać tu czegoś więcej z fabuły, ponieważ rozdziały są krótkie, a w każdym z nich akcja zmienia się dynamicznie. To jedna z tych książek, w których człowiek zatapia się od pierwszych stron. Mądra, poruszająca, z przesłaniem. W końcu to Jakubowska :) Klasa sama w sobie.
„To, że ktoś traktował mnie jak zero, nie czyni ze mnie zera. A to, że ktoś chciał ciebie potraktować jak przedmiot, nie ma nic wspólnego z prawdą o tobie”. Do zapamiętania.
IG @angelkubrick
Jak to dobrze po „Akuszerkach” móc znów wrócić do Jadownik, tyle tylko, że już dzisiejszych, choć w dalszym ciągu klimatycznych, tajemniczych i uroczo zaściankowych. „Dom na Wschodniej” jest debiutancką powieścią Sabiny Jakubowskiej, skierowaną głównie do młodzieży, co nie znaczy, że starszyzna nie może po nią sięgnąć. To bardzo rodzinna historia, poruszająca ogrom tematów,...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-12-11
John Steinbeck poprzez swoje powieści odbierany jest jako niezwykle skromny, wrażliwy na krzywdę innych, współodczuwający nierówności społeczne, pisarz, którego pokochali nie tylko Amerykanie, ale i cały świat. Mnie po lekturze jego książek zainteresowało to, jakim był człowiekiem, ile z siebie i swojego otoczenia wlał w swoich bohaterów. Przede wszystkim, jaki miał stosunek do kobiet, w końcu oficjalnie miał trzy żony, nieoficjalnie szczycił się swoimi podbojami, zwłaszcza tymi w młodych latach. Nie krył się ze swoją mizantropią, zwłaszcza przy Carol Henning, która redagowała wszystko, co napisał, nadając temu ostateczny szlif. Pikanterii dodała publikacja pamiętnika jego drugiej żony, matki dwójki jego dzieci, przepięknej Gwendolyn Conger, w którym to ujawnia prawdziwą naturę noblisty, jego emocjonalne rozedrganie, a nawet sadyzm w stosunku do bliskich. Do tego morze alkoholu, który przelewał niemal cały czas, po części rujnując drugie małżeństwo, gdyż zarówno John, jak i Gwyn nie wylewali za kołnierz, doprowadzając ostatecznie do głośnego rozstania. O nałogu trawiącym Conger wspominają też jej synowie i jest to uwzględnione w powyższej biografii.
William Souder po mistrzowsku przedstawił losy noblisty, nie idealizując go. Dla kogo jest więc ta pozycja? Przede wszystkim dla miłośników prozy Steinbecka. Omawiane są wszystkie napisane przez tego autora tytuły, cały proces powstawania dzieła, od sytuacji, które stanowiły inspirację, po etap końcowy, czyli druk i kolportaż. „Wściekły na świat” to zbiór faktów, anegdot i ciekawostek, które pochłania się z niesłabnącym zainteresowaniem. To konglomerat emocji wielu postaci, które stanęły na drodze Johna, i które miały wpływ na jego postrzeganie świata. Książka nieodkładana. Moje serce łamie tylko jedna niedoskonałość. Wydanie. Dlaczego to nie jest twarda oprawa? Dlaczego, dlaczego, dlaczego??? Steinbeck na to zasługuje.
IG @angelkubrick
John Steinbeck poprzez swoje powieści odbierany jest jako niezwykle skromny, wrażliwy na krzywdę innych, współodczuwający nierówności społeczne, pisarz, którego pokochali nie tylko Amerykanie, ale i cały świat. Mnie po lekturze jego książek zainteresowało to, jakim był człowiekiem, ile z siebie i swojego otoczenia wlał w swoich bohaterów. Przede wszystkim, jaki miał...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-11-29
Zadziwiające, ile traumatycznych chwil można skryć za maską komedianta. Jeśli podobał Wam się specyficzny rodzaj humoru, jakim operuje Adam Kay, to z całą pewnością powinniście sięgnąć po jego najnowszą książkę - „Nielekarz”. Nie jest łatwo tak po prostu odwiesić fartuch i stetoskop. Okazuje się, że medycyna i jej niesamowite przypadki nie mogą wprost odkleić się od autora. Książka składa się z opisów życia już po rezygnacji z wykonywania zawodu i flashbacków z przeszłości, które w jakiś sposób odcisnęły swoje piętno na psychice Adama. Trzeba przyznać, że ta kompilacja jest niesamowicie wciągająca, bo od książki trudno się oderwać. To nie jest ten sam Kay z „Będzie bolało”. „Nielekarz” jest bardziej osobisty, śmieszy, ale jednocześnie podnosi trudne tematy, momentami szokuje, jest jakby rozliczeniem się z przeszłością, wywaleniem trudnych emocji z zamiarem niewracania do nich już nigdy. To zupełnie inny obraz człowieka. Moim zdaniem ta książka jest o wiele ciekawsza od poprzedniej, dla mnie nawet lepsza. Szanuję jej szczerość i autentyczność. „Nielekarz” zaboli bardziej.
IG @angelkubrick
Zadziwiające, ile traumatycznych chwil można skryć za maską komedianta. Jeśli podobał Wam się specyficzny rodzaj humoru, jakim operuje Adam Kay, to z całą pewnością powinniście sięgnąć po jego najnowszą książkę - „Nielekarz”. Nie jest łatwo tak po prostu odwiesić fartuch i stetoskop. Okazuje się, że medycyna i jej niesamowite przypadki nie mogą wprost odkleić się od autora....
więcej mniej Pokaż mimo to2022-11-15
Nino, Nino, tyś mą heroiną! Odcięłaś mnie od świata na całe dwa dni. Praktycznie nie wychodziłam z łóżka. Wlałaś w moje żyły potężną dawkę emocji, wyrzeźbiłaś herstorię, której nie sposób zapomnieć. To był mój pierwszy raz z tobą, a ty wiesz, że będę chciała więcej...
Nino Haratischwili serwuje czytelnikom wspaniałą powieść opartą na genialnym pomyśle. Wystawa fotografii. Dla brukselskiej elity z roku 2019 kadry z sowieckiej Gruzji dotkniętej bratobójczą wojną wydają się tak odległe, tak egzotyczne, i tak zachwycające w całej swej brutalności, że aż ogarnia człowieka zdziwienie, że nawet teraz widzą tylko to, co chcą widzieć, bez głębszej refleksji. Ta wojna nie poruszyła posadami świata, podobnie jak obecnie trwająca. Ta wojna wdarła się w życie zwykłych obywateli gwałtownie, siejąc potężne spustoszenie i niszcząc wszystko, co ludzie budowali latami. Każda fotografia jest ścieżką do wspomnień, którą prowadzi nas główna bohaterka. Cofamy się wraz z nią aż do roku 1987, do sowieckiego Tbilisi z gruzińskim duchem, którego pieczołowicie chronią autochtoni. Wystawa jest też pierwszą okazją, kiedy grupa przyjaciółek spotyka się po latach, oddając siebie w objęcia przeszłości, czasem czułe, czasem bolesne, ale zawsze do bólu prawdziwe. W całej bezsensowności wojny jest też czas na zwyczajne emocje, które nie znikają tylko dlatego, że w dali słychać huk broni. Kiedy zaś wojna się kończy, kiedy gdzieś tam na górze ktoś składa podpis pokoju, ona wciąż trwa, ukryta w głowach tych wszystkich, którzy przeżyli.
Nino Haratischwili buduje tak autentyczne postacie, że po skończonej lekturze, ciężko wejść w inne historie. Jeśli jeszcze jest ktoś, kto nie zna twórczości tej autorki, to ja z całego swojego SERDUCHA gorąco polecam. Niech Wam nie umknie tak mądra, pouczająca i emocjonująca herstoria.
IG @angelkubrick
Nino, Nino, tyś mą heroiną! Odcięłaś mnie od świata na całe dwa dni. Praktycznie nie wychodziłam z łóżka. Wlałaś w moje żyły potężną dawkę emocji, wyrzeźbiłaś herstorię, której nie sposób zapomnieć. To był mój pierwszy raz z tobą, a ty wiesz, że będę chciała więcej...
Nino Haratischwili serwuje czytelnikom wspaniałą powieść opartą na genialnym pomyśle. Wystawa fotografii....
2022-06-18
Kalifornijska gorączka złota wybuchła nagle i nie trwała długo, mimo to w roku 1848 przez zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych przemaszerowało około stu tysięcy ludzi, w tym szwedzki imigrant, Hakån Söderström, którego nie interesuje nic, poza odnalezieniem młodszego brata. Młody chłopak przyciąga spojrzenia, jego postura budzi lęk i podziw zarazem. Wyobraźcie sobie ciało Jasona Mamoa z głową Alexandra Skarsgårda (bo to w końcu Szwed jest), blisko dwa metry boskiego stworzenia wypuszczonego na dziki, amerykański brzeg. Jest kompletnie sam w obcym kraju, a jedyne co wie, to to, że ma iść na wschód. Czytelnik czuje dokładnie to samo, co główny bohater, każdy nowy dzień będzie zaskoczeniem, a nawet walką o przetrwanie.
Hektolitry szaleństwa przelewają się z postaci na postać, a odizolowany od świata prosty farmer stanie jest kimś, dla kogo ludzkie ciało nie będzie miało tajemnic. Hakån ewoluuje, coraz większą estymą darząc naturę. Jednak pewnego dnia dochodzi do brutalnego zwrotu w jego życiu i od tego momentu zaczyna się ucieczka w głąb siebie, nie jesteśmy w stanie odróżnić, co bardziej nas przeraża, bezbrzeżna pustka dookoła czy ciężka, przytłaczająca samotność człowieka, który staje oko w oko z nieokiełznanymi siłami przyrody. Mijają lata i przychodzi mu zderzyć się z własną legendą.
Absolutnie niesamowity klimat powieści utrzymuje się od początku do końca, autor zaskakuje doborem bohaterów i nagłymi przebłyskami brutalności, które ciasno oplatają nasze zmysły, niczym druga skóra. Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o wydaniu, przepiękny, idealnie skrojony projekt okładki Tomasza Majewskiego oddaje ducha tej historii. Ta podróż była dla mnie niezwykle zaskakująca, polecam i Wam.
IG @angelkubrick
Kalifornijska gorączka złota wybuchła nagle i nie trwała długo, mimo to w roku 1848 przez zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych przemaszerowało około stu tysięcy ludzi, w tym szwedzki imigrant, Hakån Söderström, którego nie interesuje nic, poza odnalezieniem młodszego brata. Młody chłopak przyciąga spojrzenia, jego postura budzi lęk i podziw zarazem. Wyobraźcie sobie...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-06-08
Francine Prose, amerykańska eseistka i krytyczka literacka, jeszcze w 1999 roku na łamach Haeper`s Magazine ostro krytykowała autobiograficzną książkę Angelou, nazywając ją „manipulacyjnym melodramatem”. Podejrzewam jednak, że zrobiła to z czystej zazdrości, niewielu jest bowiem ludzi, których pisanie Marguerite Annie Johnson zupełnie nie porusza. Czy to pod względem językowym, czy też z powodu historii i emocji, jakie niesie z sobą tekst, ciężko pozostać obojętnym.
Droga Mayai Angelou zaczęła się w St. Louis (Missouri) 4 kwietnia 1928 roku a skończyła w Winston-Salem (Północna Karolina) 28 maja 2014 roku. Przez 86. lat życie doświadczało ją dzień po dniu, niewyobrażalną wręcz ilością nie do końca przypadkowych zdarzeń, które niczym skalpel wprawnego chirurga, tworzyły nową Mayę, silną, upartą, odważną. Ból, upokorzenia związane z kolorem skóry, czy też zwyczajny seksizm nie były przeszkodą do walki o własne marzenia.
Wydaje mi się, że tę wyjątkową prozę czyta się znacznie lepiej, jeśli pozwolimy sobie na nieocenianie poszczególnych postaci, nawet jeśli współczesny świat nie kryje oburzenia względem niektórych zachowań. Dajmy się ponieść słowom autorki, która w sposób mistrzowski rozprawia się z każdą emocją, z każdej wynosząc coś dla siebie, małą cegiełkę, która wzmocni zarówno jej empatię, jak i hardość. To jedna z tych książek, które czytając, wchłaniamy. Morze słów przenika przez niewidzialne żyły, tworząc bezpieczny atol, tętniący życiem, którego puls stapia się z naszym. Pozwólcie sobie na tę przyjemność, czytajcie...
IG @angelkubrick
Francine Prose, amerykańska eseistka i krytyczka literacka, jeszcze w 1999 roku na łamach Haeper`s Magazine ostro krytykowała autobiograficzną książkę Angelou, nazywając ją „manipulacyjnym melodramatem”. Podejrzewam jednak, że zrobiła to z czystej zazdrości, niewielu jest bowiem ludzi, których pisanie Marguerite Annie Johnson zupełnie nie porusza. Czy to pod względem...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-05-28
Maj 2022, szkolny plac zabaw przy szkole numer 16, Przemyśl. Piękne popołudnie, dzieciaki wyszły ze szkoły, siostrzeniec bawi się z rówieśnikami (ruch dobra rzecz), obok drabinki i siłownia, gdzie siedzą trochę starsze dzieci (czwarta, piąta klasa). Niedaleko ławka, na której siedzę ja i czytam. Jestem niewidzialna, bo smyki gadają bez skrępowania. Kulturę słowa pomijam, za to z zainteresowaniem słucham o energetykach, które żłopią niemiłosiernie. Podobno Frugo też już takie zrobiło, z czego cieszy się jedna z dziewczyn, bo jej rodzice wciąż myślą, że Frugo to tylko soki. Będzie piła na legalu. Wyższy level to łączenie energetyka z tabsami, lepszy haj. Siedzę i zastanawiam się, gdzie ten świat zmierza, kurde, ja w ich wieku myślałam, z kim tu wymienić "karteczki".
Jak wygląda to teraz? Polska jest w światowej czołówce, jeśli chodzi o liczbę prób samobójczych w wieku od 13 do 19 lat. W roku 2018 co szósty nastolatek okaleczał się, tymczasem nasza władza uznała, że Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży jest bezużyteczny, obecnie działa tylko dzięki zbiórce internetowej. Czy jest potrzebny? Potrzebny w ..uj!
Coraz więcej młodych ludzi za punkt honoru uważa wprawienie swojego ciała i umysłu w stan mniejszego lub większego oszołomienia, wpadając przy tym w uzależnienie. Średni wiek (podkreślam ŚREDNI) inicjacji narkotykowej to 15 lat. Nałogi żywią się emocjonalnymi deficytami i nie ma tu znaczenia status społeczny, lecz to, jak jest atmosfera w domu, a te bywają skrajne. Młodzież zmaga się albo z nieporadnością, albo z wygórowanymi ambicjami rodziców. Rodzicielstwo zaś to projekt, przy którym absolutnie każdy zalicza jakąś wpadkę, niestety większość rodziców uważa, że robi wszystko dla dzieci i nie ma sobie nic do zarzucenia, problem w tym, że OPIEKA nie jest tożsama ze STATUSEM MATERIALNYM.
„ Hajland. Jak ćpają nasze dzieci” to książka, którą powinien przeczytać każdy rodzic i każdy nauczyciel, gdyż szkoła też przyczynia się do powiększania liczby osób uzależnionych, głównie tym, że milczy, udaje, że niczego nie dostrzega, ewentualnie z premedytacją nie rozmawia o problemach nastolatków, uznając je jako tematy tabu. Mało tego, z roku na rok program samych studiów medycznych okrajany jest z wiedzy na temat MECHANIZMÓW uzależnień, tym samym nawet lekarze nie będą w stanie pomóc na czas. Zaraz, zaraz, w sumie to lekarze też powinni przeczytać tę książkę, z racji ilości świństw wypisywanych na receptę, generując kosmiczne ilości lekozombie. Może ruszy się ich sumienie.
Z całego serca zachęcam do lektury i zdobycia wiedzy, jaką być może Wasz nastolatek ma już w małym palcu, choć jeszcze o tym nie wiecie. Nie dajcie sobie wmówić, że Wasze dziecko to wyjątek, bo tak nie jest. Przez szkoły przelewają się substancje pobudzająco-odurzające i warto wiedzieć o nich wszystkich, bo część z nich jest legalna, i jest w Waszych domach!
IG @angelkubrick
Maj 2022, szkolny plac zabaw przy szkole numer 16, Przemyśl. Piękne popołudnie, dzieciaki wyszły ze szkoły, siostrzeniec bawi się z rówieśnikami (ruch dobra rzecz), obok drabinki i siłownia, gdzie siedzą trochę starsze dzieci (czwarta, piąta klasa). Niedaleko ławka, na której siedzę ja i czytam. Jestem niewidzialna, bo smyki gadają bez skrępowania. Kulturę słowa pomijam, za...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-03-19
Jesienny Neapol roku 1946 wybrzmiewa jeszcze echem niedawno zakończonej wojny. Nie jest łatwo wrócić do normalności, ale każdy na swój sposób próbuje. Amerigo Speranza ma niewiele ponad siedem lat, przeżył, choć w głowie niezmiennie słyszy wycie syren i ludzki krzyk. Matki i ojcowie wciąż walczą, teraz ich wrogiem jest zimno i głód. Amerigo nosi zużyte ubrania i nieswoje buty, najgorsze są właśnie one, bo jak tu iść przez to ocalone życie w uwierających butach???
Jeszcze gorszy jest chłód matki, która nigdy nie okazuje czułości dziecku, ale nie skąpi jej kochankowi. Do tego przybijająca sytuacja ekonomiczna wydaje się być gwoździem do trumny. Kiedy południe kraju przymiera głodem, północne rejony Włoch nie mają powodu do narzekań. Towarzysze partyjniacy wpadają więc na pomysł przemieszczenia niemal siedemdziesięciu tysięcy dzieci w bogatsze obszary, do Bolonii, Modeny i Rimini. Dla dobra dzieci, które na jakiś czas zostają oddzielone od biologicznej rodziny.
Z tą niewyobrażalną traumą musi się zmierzyć Amerigo. Czy nowa rodzina będzie dla niego dobra?
To jest trzecia z kolei książka, którą aktualnie czytałam i w której bohater zadaje sobie pytanie — Kim jestem? Jak straszne konsekwencje niesie ze sobą wyrwanie z domu (domu rozumianego również jako Ojczyzna). Jak ciężko wrócić na właściwy azymut. I jak ciężko jest żyć w przypadku, kiedy pokocha się nową Ojczyznę, bo wtedy wewnętrzne rozerwanie staje się wiecznie zaognioną raną, która nie zasklepi się w pełni w żadnym z tych miejsc.
"Czekam, aż stanie się coś pięknego" to bolesna, ale piękna historia, która czytana TERAZ gdy nasze granice przekraczają codzienne tysiące małych dzieci, smuci, wzrusza, zastanawia. Polegam ogromnie!
IG @angelkubrick
Jesienny Neapol roku 1946 wybrzmiewa jeszcze echem niedawno zakończonej wojny. Nie jest łatwo wrócić do normalności, ale każdy na swój sposób próbuje. Amerigo Speranza ma niewiele ponad siedem lat, przeżył, choć w głowie niezmiennie słyszy wycie syren i ludzki krzyk. Matki i ojcowie wciąż walczą, teraz ich wrogiem jest zimno i głód. Amerigo nosi zużyte ubrania i nieswoje...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-01-18
Ile warci są ludzie?
"A ludzie — proszę to podkreślić kilka razy — są tyle warci, jak wielka jest pustka, co po nich pozostaje".
I to jest piękna, najczystsza na świecie, prawda. To zdanie wypowiada jedna z bohaterek "Soroczki" Angeliki Kuźniak, do której materiały autorka zbierała skrupulatnie przez piętnaście lat, każdemu z rozmówcy dając tyle czasu, ile go potrzebował. Nie ma się czemu dziwić, dziś o śmierci się nie mówi. Nie ma jej w planach u ludzi współcześnie żyjących. Nie ma nawet czasu o niej pomyśleć, kiedy głowę zaprzątają setki innych bodźców. Tymczasem są takie osoby, które do dnia, w którym ich ciało odda niebu ostatni oddech, przygotowują się na tyle, na ile mogą. Gdzieś tam w szafach wiszą ubrania, w których wyruszą w ostatnią podróż. Panie w ulubionych spódnicach i bluzkach, które wbrew pozorom, nie zawsze mają kolor czarny, oraz panowie w eleganckich garniturach, czasem w tych, w których szli do ślubu, bo chcą mieć ze sobą coś, co mieli w dniu poślubienia ukochanej (omg, miłość jednak istnieje).
Chociaż motywem "Soroczki" jest odzież, to jednak przy okazji rozmów z autorką, rozmówcy wspominają dawne czasy, w tym okres wojny i powojnia, życia i zwyczajów polskiej wsi, w której śmierć była czymś wyjątkowym, a jej święto (choć absolutnie nieradosne) trwało aż trzy dni i jak każde, wymagało pewnych rytuałów. Mnie najbardziej poruszył rozdział "Tej, która patrzy". Dla mnie to była najsmutniejsza historia, taka, która porusza serce i uczy — nie oceniaj! Nawet jak cię kusi — nie oceniaj!
Warta przeczytania.
IG @angelkubrick
Ile warci są ludzie?
"A ludzie — proszę to podkreślić kilka razy — są tyle warci, jak wielka jest pustka, co po nich pozostaje".
I to jest piękna, najczystsza na świecie, prawda. To zdanie wypowiada jedna z bohaterek "Soroczki" Angeliki Kuźniak, do której materiały autorka zbierała skrupulatnie przez piętnaście lat, każdemu z rozmówcy dając tyle czasu, ile go potrzebował....
2021-12-31
Zanim pojawi się podsumowanie roku, to chciałabym pokazać tu książkę, która pozwala czytelnikowi na wejście w inną skórę, na poznanie mechanizmów kierujących osobą ze stwierdzonym zaburzeniem odżywiania, na zasmakowanie samotności, niezrozumienia i brutalności, które przekładają się sosem z autoagresji, jak kanapka z maka.
Bohaterką tej historii jest Nina, która wkracza w dorosłe życie, które wymaga dorosłych decyzji, tymczasem wciąż, nieustannie, w Ninie toczy się walka z samą sobą, ze swoim ciałem, z obrazem tego ciała, jaki dziewczyna nosi w głowie, z którym samotnie rozprawia się już od dzieciństwa. Czy trzeba umrzeć, by zacząć żyć po swojemu?
"Uwalnianie" to niezwykle esencjonalny debiut Igi Kowalskiej, być może na pierwszy rzut oka wydaje się nieco chaotyczny, ale to tylko jeszcze bardziej uwypukla bałagan w głowie głównej bohaterki, która powoli próbuje się z niego uwolnić.
Chciałam zamknąć ten rok właśnie tą książką, bo doskonale koresponduje ona z inną, przeczytaną parę miesięcy temu, której tematyka jest dość zbliżona, choć efekty zaburzeń biegunowo inne. Mam tu na myśli "Głód. Pamiętnik (mojego) ciała" Roxane Gay. To, co łączy obie książki bardzo wyraźnie, to brak szacunku dla swojego ciała, przejawiające się bezmyślnym często oddawaniem siebie innym, mam tu na myśli stosunki czysto fizyczne. Obie bohaterki karały swoje ciało nie tylko swoimi decyzjami, ale też pozwalały na to inny ludziom. Bardzo smutne to jest i tylko potwierdza fakt, że nie radzimy sobie z emocjami, potrzebujemy zrozumienia, wyjaśnienia, rozmowy, przede wszystkim rozmowy. I szacunku. Polecam!
IG @angelkubrick
Zanim pojawi się podsumowanie roku, to chciałabym pokazać tu książkę, która pozwala czytelnikowi na wejście w inną skórę, na poznanie mechanizmów kierujących osobą ze stwierdzonym zaburzeniem odżywiania, na zasmakowanie samotności, niezrozumienia i brutalności, które przekładają się sosem z autoagresji, jak kanapka z maka.
Bohaterką tej historii jest Nina, która wkracza w...
2021-12-23
Z książką Aleksandry Zbroi jest jak z biednym i bogatym, albo najedzonym i głodnym. Nikłe są szanse na zrozumienie przez tych, którzy w życiu nie doświadczyli strachu, wstydu i bólu, jaki powoduje uzależnienie rodzica/ów, i że te emocje są stale obecne, nawet jeśli nałogowiec zniknie z drogi DDA.
"Mireczek" jest głosem milionów obywateli tego kraju, i będzie głosem dla kolejnych pokoleń, bo alkohol płynie tu strumieniami (ten, kto wymyśla promocje w takiej Biedronce — 10 piw + 10 gratis — powinien stanąć przed sądem w Strasburgu).
Autorka tej porażającej patoopowieści odważyła się sięgnąć w swoją przeszłość, co na pewno nie należało do najprzyjemniejszych doświadczeń, a nawet posunęła się krok dalej, w przeszłość swojego ojca, pozwalając i sobie, i nam czytelnikom domniemać, w którym momencie człowiek zmienia się w potwora, bardziej lub mniej tego świadom.
Podziwiam Aleksandrę za umiejętność ubrania w słowa najstraszniejszych obrazów z dzieciństwa, do których normalnie nikt nie ma woli ani ochoty wracać. Za spokojne przelanie na papier najczarniejszych emocji, które mogą być powielane w nieskończoność i tak zawsze będą idealną kalką dla każdego dorosłego dziecka alkoholika. Oby jak najmniej dzieci musiało samodzielnie uciekać z domu, mając zaledwie trzy latka, oby jak najmniej dzieci mając lat osiem, stało boso o pierwszej w nocy na zimnej klatce schodowej starej kamienicy, i krzyczało o pomoc, bo pijany ojczym i pijana matka po radosnej libacji przeszli do bicia i duszenia do nieprzytomności. Oby takiemu dziecku ktoś k*** otworzył...
Z książką Aleksandry Zbroi jest jak z biednym i bogatym, albo najedzonym i głodnym. Nikłe są szanse na zrozumienie przez tych, którzy w życiu nie doświadczyli strachu, wstydu i bólu, jaki powoduje uzależnienie rodzica/ów, i że te emocje są stale obecne, nawet jeśli nałogowiec zniknie z drogi DDA.
"Mireczek" jest głosem milionów obywateli tego kraju, i będzie głosem dla...
2021-12-12
W Roku Niewiedzy ludzie żyli obok demonów. Te jednak rosły w siłę i potrzebny był ktoś, kto obroni ludzkość przed atakiem Zła. Stwórca powołał więc Wybawiciela, który walczył z istotami Otchłani, aż zapanował pokój. Ten nie trwał długo. Nastał Wiek Nauki, który przyniósł zmiany. Ludzie zapomnieli o magii i tak oto nastał Wiek Zniszczenia. Nauka okazała się bezsilna i demony bez trudu na powrót siały zniszczenie. Nocą zabijały każdą żywą istotę, szczególnie lubując się w ludzkiej krwi. Sioła i Wolne Miasta chroniły magiczne znaki, mimo to ludzie drżeli z obawy każdej nocy, egzystując w narastających paroksyzmach strachu, który zakorzenił się w ich umysłach na stałe. I tu zaczyna się opowieść o młodym pokoleniu, które ma dość niepewności, uciekania, walki o życie noc w noc, które nie godzi się na śmierć bliskich, na milczącą zgodę na przemoc. "Malowany człowiek" Petera V. Bretta odkrywa przed czytelnikiem nowy, fantastyczny świat, w którym wojna dobra ze złem to tylko przykrywka.
Arlen, Leesha i Rojer to trzon opowieści. Towarzyszymy im od czasów dzieciństwa do wczesnej młodości, kiedy to po latach terminowania bądź samodzielnej nauki, uzbrojeni w życiowe doświadczenie, spotykają się na osi czasu w momencie, kiedy każde z nich potrzebuje umiejętności i wsparcia drugiej osoby. Wspólna walka Naznaczonego, Zielarki i Minstrela dopiero się zacznie, bo Cykl Demoniczny ma aż 5 ksiąg (jeśli wszystkie będą wydane w ten sam sposób, czyli po dwa tomy w jednym).
Pod płaszczem gatunkowym Brett przemyca wiele problemów współczesnego świata. Nierówność społeczna, wykorzystywanie kobiet, stygmatyzowanie każdej cielesnej odmienności, to tylko niewielka część całej układanki, którą kawałek po kawałku odkrywa przed nami autor. Jak każde POZNANIE wymaga to czasu i cierpliwości, jednak czy nie na tym polega zabawa? Jeśli zaś chodzi o kreacje bohaterów, moim faworytem jest stara Zielarka Bruna, która świętą księgę KANONU określiła jasno i dosadnie — księga spisana przez mężczyzn, którzy nie poświęcili ani jednej myśli prawdziwej doli kobiety. Coś Wam to mówi? ;)
W Roku Niewiedzy ludzie żyli obok demonów. Te jednak rosły w siłę i potrzebny był ktoś, kto obroni ludzkość przed atakiem Zła. Stwórca powołał więc Wybawiciela, który walczył z istotami Otchłani, aż zapanował pokój. Ten nie trwał długo. Nastał Wiek Nauki, który przyniósł zmiany. Ludzie zapomnieli o magii i tak oto nastał Wiek Zniszczenia. Nauka okazała się bezsilna i demony...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-12-11
W Roku Niewiedzy ludzie żyli obok demonów. Te jednak rosły w siłę i potrzebny był ktoś, kto obroni ludzkość przed atakiem Zła. Stwórca powołał więc Wybawiciela, który walczył z istotami Otchłani, aż zapanował pokój. Ten nie trwał długo. Nastał Wiek Nauki, który przyniósł zmiany. Ludzie zapomnieli o magii i tak oto nastał Wiek Zniszczenia. Nauka okazała się bezsilna i demony bez trudu na powrót siały zniszczenie. Nocą zabijały każdą żywą istotę, szczególnie lubując się w ludzkiej krwi. Sioła i Wolne Miasta chroniły magiczne znaki, mimo to ludzie drżeli z obawy każdej nocy, egzystując w narastających paroksyzmach strachu, który zakorzenił się w ich umysłach na stałe. I tu zaczyna się opowieść o młodym pokoleniu, które ma dość niepewności, uciekania, walki o życie noc w noc, które nie godzi się na śmierć bliskich, na milczącą zgodę na przemoc. "Malowany człowiek" Petera V. Bretta odkrywa przed czytelnikiem nowy, fantastyczny świat, w którym wojna dobra ze złem to tylko przykrywka.
Arlen, Leesha i Rojer to trzon opowieści. Towarzyszymy im od czasów dzieciństwa do wczesnej młodości, kiedy to po latach terminowania bądź samodzielnej nauki, uzbrojeni w życiowe doświadczenie, spotykają się na osi czasu w momencie, kiedy każde z nich potrzebuje umiejętności i wsparcia drugiej osoby. Wspólna walka Naznaczonego, Zielarki i Minstrela dopiero się zacznie, bo Cykl Demoniczny ma aż 5 ksiąg (jeśli wszystkie będą wydane w ten sam sposób, czyli po dwa tomy w jednym).
Pod płaszczem gatunkowym Brett przemyca wiele problemów współczesnego świata. Nierówność społeczna, wykorzystywanie kobiet, stygmatyzowanie każdej cielesnej odmienności, to tylko niewielka część całej układanki, którą kawałek po kawałku odkrywa przed nami autor. Jak każde POZNANIE wymaga to czasu i cierpliwości, jednak czy nie na tym polega zabawa? Jeśli zaś chodzi o kreacje bohaterów, moim faworytem jest stara Zielarka Bruna, która świętą księgę KANONU określiła jasno i dosadnie — księga spisana przez mężczyzn, którzy nie poświęcili ani jednej myśli prawdziwej doli kobiety. Coś Wam to mówi? ;)
@angelkubrick
W Roku Niewiedzy ludzie żyli obok demonów. Te jednak rosły w siłę i potrzebny był ktoś, kto obroni ludzkość przed atakiem Zła. Stwórca powołał więc Wybawiciela, który walczył z istotami Otchłani, aż zapanował pokój. Ten nie trwał długo. Nastał Wiek Nauki, który przyniósł zmiany. Ludzie zapomnieli o magii i tak oto nastał Wiek Zniszczenia. Nauka okazała się bezsilna i demony...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-12-06
Tom, stylizowany na wiekowy album ze zdjęciami, skrywa na swych kartkach uniwersalną, ponadczasową opowieść, którą każdy odczyta na swój sposób. To historia rodziny, która zostaje rozdzielona. Smutek, lęk, tęsknota i strach snują się między kadrami. Tu nie ma strzelistych metafor. Jest życie z całym jego trudem i ludzie, którzy dokładają ciężar emocji, z którymi "czytelnik" musi sobie poradzić.
Temat emigracji, szczególnie dziś, wzbudza wiele kontrowersji. Łatwo jest wydawać wyroki siedząc w ciepłym pokoju. Ta opowieść graficzna tłumaczy to, o czym wielu ludzi zapomniało. Nie każdy ma to szczęście urodzić się w dobrobycie, czasem o dobro swoje i rodziny trzeba "powalczyć".
Wydanie, kreska i fabuła mistrzowskie.
Tom, stylizowany na wiekowy album ze zdjęciami, skrywa na swych kartkach uniwersalną, ponadczasową opowieść, którą każdy odczyta na swój sposób. To historia rodziny, która zostaje rozdzielona. Smutek, lęk, tęsknota i strach snują się między kadrami. Tu nie ma strzelistych metafor. Jest życie z całym jego trudem i ludzie, którzy dokładają ciężar emocji, z którymi...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-11-21
Miejsce złe do ostatniej cegiełki runęło wprost na głowę komisarza. Czy to się mogło tak skończyć? Nie! Świat potrzebuje Igora Brudnego, bo wiele jest jeszcze człowieczej zgnilizny, którą trzeba wytępić. Oczywiście na wszystko potrzeba czasu, tak więc zanim pojawi się pierwsza sprawa, Igor musi poradzić sobie z własną psychiką. Po raz kolejny układa sobie w głowie wszystko od nowa. Niesamowitym wsparciem okazuje się tu Julka Zawadzka, która niezmiennie wspiera swojego partnera.
Zawadzka prowadzi też śledztwo, które nijak nie chce posunąć się do przodu. Tymczasem pojawiają się kolejne ofiary, które niby mają punkty styczne, jednak modus operandi różni się diametralnie. Autor postanowił dodatkowo namieszać, wysyłając do Brudnego kogoś, kto rozpaczliwie łapie się każdego sposobu, by odnaleźć bliską osobę.
"Zaraza" to historia relacji. Powroty do starych znajomych, na których można polegać, i rozczarowania tymi, którzy wkroczyli do Zielonej Góry jako nowi, niosąc ze sobą sieć powiązań, konfabulacji i korupcji. Świat przestał być normalny. Wartości się zdewaluowały. Trudno komukolwiek zaufać. W tym śmiecie w siłę rośnie tylko destrukcja. Chciwość i prawo pięści rozdają karty.
Książkę czyta się świetnie! Znów jest MOC, taka jak przy "Piętnie", a nawet lepiej. Ku mojej radości nie ma słabych wtrętów "miłosnych", choć tekst z "jedną łzą" musiał się pojawić (beka). Jest czysty, rasowy kryminał, który wciąga czytelnika bez reszty. Nie mogłam odłożyć, póki nie skończyłam.
IG @angelkubrick
Miejsce złe do ostatniej cegiełki runęło wprost na głowę komisarza. Czy to się mogło tak skończyć? Nie! Świat potrzebuje Igora Brudnego, bo wiele jest jeszcze człowieczej zgnilizny, którą trzeba wytępić. Oczywiście na wszystko potrzeba czasu, tak więc zanim pojawi się pierwsza sprawa, Igor musi poradzić sobie z własną psychiką. Po raz kolejny układa sobie w głowie...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-11-15
Czy mamy tu fanów kuchni polskiej? Jeśli tak, to gorąco zachęcam do zapoznania się z nową książką Manueli Gretkowskiej, która podjęła się sportretowania mistrzynię gotowania, Lucynę Ćwierczakiewiczową, bez której kuchnia polska nie byłaby tym, czym jest dzisiaj. Według niej najważniejsze przymioty każdej gospodyni to higiena, oszczędność i praca, podkreślała to na każdym kroku. Złośliwi nazywali ją sknerą, bo wykłócała się o każdy grosz. Odstawała od swojej epoki. Była niezależna, miała swoje zdanie i nie bała się wygłaszać go nawet pod dachem kościoła. Za sprzedaż nakładu swoich książki mogła kupić trzy posiadłości ziemskie. Miała odwagę inwestować tam, gdzie nikt inny nie widział biznesu, tym samym pomagała kobietom stawać na nogi, bez oglądania się na łaskę i niełaskę mężczyzn. Jako kobieta miała też swoje ukryte pragnienia, ale nienachalna uroda i nadwaga trochę podcinały jej skrzydła namiętności, wynagradzała to sobie językiem, który trafnymi ripostami zwalał z nóg niejednego mieszczucha. Była najlepszą influencerką, jaką Warszawa widziała a mimo to umarła w zupełnej samotności.
"Mistrzyni" to historia wielu kobiet z różnych warstw społecznych, których losy determinowane są miejscem urodzenia, które skazane są na role posłusznych żon, matek i kochanek, z których zdaniem mężczyźni się nie liczą, bo tak było, jest i będzie. "Nigdy kobiety siłą niezależną w Polsce nie będą, póki od katolicyzmu i mężów na zdrowy dystans nie odejdą". To kobietom od zawsze wolno mniej, i to kobiety za decyzje inne niż przystoi, oceniane są surowiej. Tymczasem "Polska jest kobietą. Trupów patriotycznych albo w trupa zalanych dość".
Popieram i polecam!
IG @angelkubrick
Czy mamy tu fanów kuchni polskiej? Jeśli tak, to gorąco zachęcam do zapoznania się z nową książką Manueli Gretkowskiej, która podjęła się sportretowania mistrzynię gotowania, Lucynę Ćwierczakiewiczową, bez której kuchnia polska nie byłaby tym, czym jest dzisiaj. Według niej najważniejsze przymioty każdej gospodyni to higiena, oszczędność i praca, podkreślała to na każdym...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-10-27
"Na południe od Brazos" długo stało samotnie na półce, jednak cierpliwość popłaca, bo oto jest, drugi tom (który na marginesie, kończy tetralogię o Dzikim Zachodzie McMurtry`ego). Ta historia mogłaby nie powstać, gdyby nie fakt, że Brazos odniósł sukces większy, niż autor się spodziewał. Jego naturalistyczna, odarta z mitu, opowieść o kowbojach zdobywcach, skradła serca pań i panów. Rewelacyjnie nakreślone postacie postawą i humorem wryły się w pamięć, szczególnie Gus McRae, który stanowił idealne uzupełnienie nieco sztywnego kapitana Woodrowa Calla. Patrząc na przepiękne polskie wydanie "Ulic Laredo" nasuwa się pytanie, czy ten klimat da się odtworzyć?
Odpowiedź krótka jak strzała, nie, nie tylko dlatego, że w kontynuacji zabrakło Gusa. Akcja powieści toczy się kilkanaście lat po jego śmierci. Część poprzedniej ekipy albo umarła, albo żyje w zupełnie innym miejscu, a czytelnik ponownie zaczyna amerykańską przygodę w stanie Teksas. Kapitan Call nie jest już strażnikiem, ale łowcą nagród i ugania się za bandytami na zlecenie. W tym zadaniu pomaga mu księgowy, wysłany do Teksasu przymusowo przez swojego pracodawcę. Obaj muszą wytropić młodego, niezwykle okrutnego, meksykańskiego przestępcę. Joey Garza robi to, co wcześniej robili amerykanie, zabija dla samej przyjemności pozbawiania życia. W "Ulicach Laredo" całkiem sporą rolę odegra też Lorena, była kochanka Gusa, która wyszła za mąż za P.E. zwanego teraz Ślepkim oraz Maria, matka Joeya Garzy. Po raz kolejny McMurtry udowadnia, że świat, nie tylko Dziki Zachód, kobietami stoi, że to kobiety potrafią wiele znieść (nieustanna "walka" między Loreną a Callem o P.E) i wiele wybaczyć (ciche pojednanie Marii z rannym Callem), i że to czasem właśnie one płacą najwyższą cenę w męskich potyczkach (zadreptana końskimi kopytami ostatnia mieszkanka Miasta Wron).
"Ulice Laredo" spływają krwią. Wyraźnie daje się też odczuć nastrój pisarza, który wtłacza w kartki swój smutek. Temat przemijania co raz dopada czytelnika przy wątkach z kapitanem Woodrow, który nie może już nie zauważać spowolnienia, artretyzmu i ogólnego zmęczenia życiem. Przemijanie i zmiany to nuty przewodnie tej historii. Między nimi są też dźwięczne nuty pomocy i przebaczania, by człowieczeństwo nie uwierało duszy. Autor zafundował czytelnikom autentyczną, momentami brutalną, ale też pouczającą opowieść drogi, która nie ma klimatu Brazos, ale jest równie monumentalna i wyjątkowa. Gorąco zachęcam do lektury!
Ps. Pomysł ze zmianą okładki był najlepszym pomysłem roku 2021 <3 Spójność i klimat level max <3
IG @angelkubrick
"Na południe od Brazos" długo stało samotnie na półce, jednak cierpliwość popłaca, bo oto jest, drugi tom (który na marginesie, kończy tetralogię o Dzikim Zachodzie McMurtry`ego). Ta historia mogłaby nie powstać, gdyby nie fakt, że Brazos odniósł sukces większy, niż autor się spodziewał. Jego naturalistyczna, odarta z mitu, opowieść o kowbojach zdobywcach, skradła serca pań...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-09-24
Czytając reportaż Łukasza Cieśli i Jakuba Stachowiaka wielokrotnie zastanawiałam się, czy opowiadana historia mogłaby się wydarzyć dziś. Czy służby państwowe na legalu mogą zamykać usta dziennikarzom, którzy doszukali się miażdżących mózg nieprawidłowości w funkcjonowaniu rekinów biznesu, czy też ludzi sprawujących władzę w państwie. Wnikając w kolejne rozdziały "Dziennikarza, który wiedział za dużo" nabywałam przeświadczenie, że to, co odkrył Ziętara to dopiero preludium do machlojek, które będzie się odwalać w naszym kraju, o czym przekonujemy się dzień po dniu, wspomnę choćby o policjantach bezprawnie nachodzących dziennikarza Wyborczej w jego mieszkaniu, czy reportażu "Człowiek Kamińskiego i wielki przemyt", który polecam obejrzeć.
Przemyt to słowo klucz, klucz do wielkich biznesów, które powstały w Polsce w początkach lat 90. Mówią, że pierwszy milion trzeba ukraść. Tylko po co się ograniczać do jednego miliona? Przepoczwarzanie się komuny w rozpasany kapitalizm miał wiele luk, w tym prawnych, bo prawo dostosowywano na bieżąco. Najlepszą inwestycją biznesmena w tamtych latach byli dobrzy prawnicy. I tak podszedł do tego Mariusz Ś. Wykorzystał również etap przemian w strukturach państwowych. Znienawidzeni esbecy, kończąc pracę w milicji, odnajdowali swoje miejsce w szeregach ochraniających biznesmena. I to była mocarna mieszanka, przed którą nawet miejscowe gangi chyliły czoła.
Wyobraźcie sobie, że bestia stworzona przez Ś. nawet granice państwa miała za nic, bo prawdziwa granica była przy bramie wjazdowej firmy Elektromis. Takiego czegoś nie było w żadnym miejscu w Europie. Jakie to daje możliwości? Setki torów napakowanych papierosami, spirytusem i innymi dobrami luksusowymi, przejeżdżało przez właściwą granicę PL bez kontroli, a sprzedaż bez podatków pozwalała rozmnażać się ukradzionemu milionowi w nieskończoność.
Na ten trop wpada młody dziennikarz. Kwestią dyskusyjną pozostaje, czy wpada na to sam. Kiedy wchodzi w sprawę za mocno, znika...
Znakomity reportaż doskonale ukazujący mechanizmy, które nieustająco kręcą się do dziś, bez żadnych konsekwencji.
IG @angelkubrick
Czytając reportaż Łukasza Cieśli i Jakuba Stachowiaka wielokrotnie zastanawiałam się, czy opowiadana historia mogłaby się wydarzyć dziś. Czy służby państwowe na legalu mogą zamykać usta dziennikarzom, którzy doszukali się miażdżących mózg nieprawidłowości w funkcjonowaniu rekinów biznesu, czy też ludzi sprawujących władzę w państwie. Wnikając w kolejne rozdziały...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-08-11
IG @angelkubrick
Moje postrzeganie drzew znacząco odmienił Peter Wohlleben, którego książka w Polsce ukazała się w roku 2016. W tym samym roku ukazał się też film, w którym przedstawiono wyniki badań Suzane Simard, profesorki ekologii lasu, w którym potwierdzono obserwacje Wohllebena na temat komunikacji między drzewami. Leśnik z 30-letnim doświadczeniem i naukowczyni z wieloma dyplomami są absolutnie zgodni, że drzewa to wysoce społeczne jednostki, które widzą, czują, mówią, a nawet przemieszczają się, choć robią to bardzo wolno.
Mimo badań i dowodów dla większości ludzi pozostają jedynie produktem na opał lub czymś, co czyha przy drodze na ludzkie życie, co przesłania widok lub niespodziewanie zwala się na dach. Jeszcze te liście! Wszystko pięknie, ładnie, póki nie trzeba ich jesienią grabić.
Choć książka o drzewach stała się bestsellerem, wciąż pozostawała na półce z literaturą faktu lub popularnonaukową, po którą sięga mniejszy odsetek czytelników niż w przypadku sympatyków literatury obyczajowej czy kryminałów.
W roku 2018 pojawia się "The Overstory", powieść, która w sposób mistrzowski łączy w sobie fakty naukowe oscylujące wokół dendrologii i bezdyskusyjnego wpływu człowieka na nieodwracalne zmiany w przyrodzie, z powieścią obyczajową z wątkiem kryminalnym.
Ekologiczny manifest, który ma szansę dotrzeć do większego grona odbiorców, który w obliczu ostatniego raportu IPCC powinien w końcu poruszyć serca i otworzyć oczy tym wszystkim, którzy uparcie starają się NIE WIDZIEĆ tych wszystkich sygnałów, które wysyła nam ledwie zipiąca Matka Natura. Nawet jeżeli gdzieś w środku ludzkiej duszy tli się ognik zmian, niknie zagłuszony wiatrem niewiary w sprawczość. Dorodne nasiona własnej niemocy unoszą się w rzece wymówek, wprost do morza bezpardonowych usprawiedliwień. Prawda jest taka, że jeżeli NIC NIE ZMIENIMY, my jako gatunek najbardziej szkodzący Naturze, to NIC SIĘ NIE ZMIENI.
O eksploatacji zasobów naturalnych, o ludzkich życiach splatających się ze sobą w obronie idei, o świecie drzew, w którym to MY jesteśmy gośćmi, opowiada Richard Powers. Fascynująco, zajmująco, emocjonalnie. W tej książce jest wszytko, co musisz wiedzieć, żeby dalej egzystować na tej planecie. Najgorsza jest OBOJĘTNOŚĆ i KRÓTKOWZROCZNOŚĆ. ZRÓB COŚ!
IG @angelkubrick
Moje postrzeganie drzew znacząco odmienił Peter Wohlleben, którego książka w Polsce ukazała się w roku 2016. W tym samym roku ukazał się też film, w którym przedstawiono wyniki badań Suzane Simard, profesorki ekologii lasu, w którym potwierdzono obserwacje Wohllebena na temat komunikacji między drzewami. Leśnik z 30-letnim doświadczeniem i naukowczyni z...
Co tydzień zalewa nas ogrom nowości wydawniczych, mniej lub bardziej udanych, tymczasem na bibliotecznych półkach stoją tytuły, które swoje pięć minut mają już za sobą i z wolna popadają w zapomnienie. A szkoda, bo choćby taka „Zulejka otwiera oczy” Guzel Jachiny, gdyby tylko miała odpowiedni entourage na chwilę przed premierą i w jej trakcie, zrobiłaby podobną furorę co „Akuszerki” Jakubowskiej, a nawet lepszą, bo to zwyczajnie lepsza historia jest. Aha, i w żadnym wypadku nie jest to „literatura kobieca”, choć o kobiecie opowiada.
„Zulejka” nie powstałaby, gdyby nie rozmowy autorki z jej babcią, Tatarką, która została wywieziona na Syberię jako młodziutka dziewczyna, a wróciła jako kobieta pełna siły i poczucia własnej wartości. Książka jest po części hołdem złożonym tatarskim przodkom Jachiny, historią przesiąkniętą autentyzmem (sceny, jak choćby transport przez Angarę, przy których otwierałam usta ze zdziwienia, wydarzyły się naprawdę).
Okres rozkułaczania i kolektywizacji lat 30. XX wieku do chwili obecnej jest tematem, z którym współczesna Rosja nie potrafi się oswoić. Po premierze serialu, nakręconego na podstawie powieści, zarówno na Jachinę, jak i aktorkę grającą Zulejkę, Czułpan Chamatową, wylała się potężna fala hejtu za „bezczeszczenie pamięci o ojczyźnie”. Wujek Stalin wiecznie żywy...
Filmowa narracja podkręca niesamowity klimat tej historii, natomiast wątek liryczny, który dość mocno się wyróżnia, nie przysłania dramatów, które wypełniają większość kart tej powieści. Autorka wspaniale nakreśliła charaktery swoich postaci, nie ma ich tutaj za wiele, ale każdy jest jakiś, i jest po coś. Idealne osadzenie w czasie i przestrzeni. Sięgnięcie do tatarskich słów, używanych przez babcię Guzel są smaczkiem, który czyni tę książkę jeszcze wspanialszą. A dla nieprzekonanych powiem tylko, że w przeciwieństwie do „Akuszerek”, tutaj nie wzruszałam się do łez (za duży szok), ale ostatnia scena z Ignatowem rozłożyła mnie na łopatki. Można stać po niewłaściwej stronie, ale kiedy ma się elementarne poczucie sprawiedliwości, honor i moralność, choćby kreśloną według własnych zasad, to ma się wszystko, by z godnością spojrzeć na siebie w lustrze.
Absolutnie wyjątkowa opowieść o kobiecie, której oddanie i miłość dała siłę, by żyć w miejscu, gdzie ginęły tysiące...
Gorąco namawiam do wznowienia <3
IG @angelkubrick
Co tydzień zalewa nas ogrom nowości wydawniczych, mniej lub bardziej udanych, tymczasem na bibliotecznych półkach stoją tytuły, które swoje pięć minut mają już za sobą i z wolna popadają w zapomnienie. A szkoda, bo choćby taka „Zulejka otwiera oczy” Guzel Jachiny, gdyby tylko miała odpowiedni entourage na chwilę przed premierą i w jej trakcie, zrobiłaby podobną furorę co...
więcej Pokaż mimo to