-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: maj 2024Konrad Wrzesiński1
-
ArtykułyCzytamy w majówkę 2024LubimyCzytać117
-
ArtykułyBond w ekranizacji „Czwartkowego Klubu Zbrodni”, powieść Małgorzaty Oliwii Sobczak jako serialAnna Sierant1
-
ArtykułyNowe „Książki. Magazyn do Czytania”. Porachunki z Sienkiewiczem i jak Fleming wymyślił BondaKonrad Wrzesiński1
Biblioteczka
2024-02-23
2023-12-06
Fotograf amator podczas jednej ze swoich wypraw na łono natury, dokonuje przypadkiem szokującego odkrycia. Głęboko w lesie, na zapomnianych przez ludzi mokradłach, z wody zaczynają wyłaniać się ludzkie kości. Swoje śledztwo rozpoczyna podkomisarz Aleksandra Lazar i choć bardzo tego nie chce, wraca pamięcią do przeszłości, którą wolałaby zostawić w odmętach tego samego lasu, w którym teraz przyszło jej pracować.
Jest rok 1996. Lazar razem z kuzynką i chłopakami ze szkoły wybiera się na ognisko. Zmodyfikowana zabawa w butelkę kończy się nieprzyjemną sceną, po której młodzi rozchodzą się, każdy w swoją stronę. Nie wszyscy wracają do domu, zwłaszcza kiedy dom to wojskowe koszary. Spokój lasu wydaje się być wybawieniem.
„Grzęzawisko” to o wiele dojrzalsze piórko Przemysława Żarskiego. Dużo więcej tu wątku obyczajowego, który odsłania samotne rodzicielstwo i trudne relacje ojcowie-synowie. Jeden musi sobie radzić bez matki, drugi zaś, zdaniem ojca, ma tej matki aż nadto. Przemoc rodzinna pod wieloma odsłonami to kanwa tej historii. Genialnie wykreowana postać Bartosza Adlera, który spina przeszłość z teraźniejszością, po drodze fundując czytelnikowi całkiem niezły dreszczyk emocji. Na uwagę zasługuje też sama pani podkomisarz, która odważnie poczyna sobie w życiu prywatno-zawodowym, a obrany przez nią kierunek będzie drzazgą w oku dla wielu z Was.
Podoba mi się dbałość o detale, plastyczność i swoboda języka, z jaką posługuje się autor, to sprawia, że do pewnych kwestii wciąż wracam, a nawet odczuwam pewien rodzaj smutku, tego, który trawił zaginionego chłopaka. Czytajcie „Grzęzawisko”.
IG @angelkubrick
Fotograf amator podczas jednej ze swoich wypraw na łono natury, dokonuje przypadkiem szokującego odkrycia. Głęboko w lesie, na zapomnianych przez ludzi mokradłach, z wody zaczynają wyłaniać się ludzkie kości. Swoje śledztwo rozpoczyna podkomisarz Aleksandra Lazar i choć bardzo tego nie chce, wraca pamięcią do przeszłości, którą wolałaby zostawić w odmętach tego samego lasu,...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-04
Kryminały oferują doskonałą rozrywkę, a przynajmniej powinny. Zagadki, intrygi i nieoczekiwane zwroty akcji sprawiają, że czytanie staje się emocjonującym doświadczeniem. Gdyby ktoś teraz zapytał Was o jeden mocarny tytuł, który jeszcze długo po lekturze wybrzmiewał gdzieś z tyłu Waszej głowy, to co by to było?
Mnie totalnie rozwalał Chris Carter, tylko to jest kumulacja okropności, przynajmniej w moim mniemaniu, którą należy sobie dawkować oszczędnie, inaczej można się nabawić fiksacji mózgu. Nie mniej wciąż intrygują mnie nowe nazwiska i takim nowym dla mnie autorem był Przemysław Żarski. Czytałam dwie jego książki. „Ślad”(2020), pierwszą część serii z komisarzem Robertem Kreftem, oraz „Grzęzawisko” z tego roku.
Różnią się one znacząco. „Ślad” zaskoczył mnie mnogością postaci i zamieszaniem, którego do końca nie ogarniałam. To utrudnia możliwość identyfikowania się z jakimkolwiek bohaterem, przez co treść jakby przelatuje przez czytelnika, bez pozostawiania emocjonalnego śladu. Zamiast spodziewanej rozrywki dostałam zamordowaną dziewczynę i mnóstwo ludzi, którzy pojawiali się gdzieś po drodze, a ja nie byłam w stanie ich sensownie uporządkować. To oczywiście świadczy o tym, że autor umie gmatwać akcję, a ja nie powinnam czytać kryminałów. I tak nigdy nie domyślam się, kto zabił :D Jednak mimo tego, to fragmentaryczne odkrywanie przeszłości i dopasowywanie poszczególnych elementów zawsze jest dla mnie wyzwaniem. Poza tym sam Sosnowiec zrobił klimat i wydaje mi się, że ludziom z tego miasta ta książka sprawi po prostu frajdę.
IG @angelkubrick
Kryminały oferują doskonałą rozrywkę, a przynajmniej powinny. Zagadki, intrygi i nieoczekiwane zwroty akcji sprawiają, że czytanie staje się emocjonującym doświadczeniem. Gdyby ktoś teraz zapytał Was o jeden mocarny tytuł, który jeszcze długo po lekturze wybrzmiewał gdzieś z tyłu Waszej głowy, to co by to było?
Mnie totalnie rozwalał Chris Carter, tylko to jest kumulacja...
„Nagle trup”, czyli komedia kryminalna Marty Kisiel, trafiła do mnie przez przypadek. Komuś po prostu pomyliły się adresy i chociaż nie przepadam za tego typu gatunkiem literackim, postanowiłam sprawdzić przyswajalność tego tekstu. Brnęłam przez fabułę ze średnim zaangażowaniem, raz po raz zdumiewając się ilością i poziomem purnonsensów, finał podsumowując krótko — borze szumiący, jakie to głupie jest.
Zastanawiała mnie jednak ta książka, bo ktoś, kogo lubię, lubi i poleca tę autorkę. Dlaczego więc zupełnie nie przemówił do mnie ten styl pisania, ani ta fabuła?
Odpowiedź jest prosta. Książkę należy przeczytać w odpowiednim momencie, a te „momenty” generuje żyćko, a nie wcześniej ułożony TBR.
Trupa postanowiłam przeczytać jeszcze raz w ramach lekkiej książki wakacyjnej, którą po lekturze, bez wyrzutów sumienia, będę mogła zostawić w miejscu „wakacjowania”. Czytałam go zaraz po skończeniu „Kilometra zerowego” i znowu — borze szumiący, tak! Właśnie tak! Tak się robi bestsellery, bowiem „Nagle trup” to historia wydawnictwa, do którego trafiamy akurat w gorącym okresie przedpremierowym, a ponieważ zbliża się deadline, wszystko w redakcji stoi na głowie, oprócz głównego redaktora prowadzącego, który akurat siedzi i na bank już nie wstanie, z racji tego, że Paweł Chojnowski to tytułowy trup. I chociaż jest to historia napisana z przymrużeniem oka, to jednak świetnie obrazuje proces generowania konkretnego tytułu na sprzedażowy hit, bo to nie ochy i achy czytelników tworzą bestseller, tylko cały zespół redakcyjny. I to w uj pracy jest.
Przy drugim czytaniu moja ocena poszybowała w górę i „Nagle trup” zdobył bardzo przyzwoitą czwórkę plus. Wniosek? POZIOM poprzednich lektur ma ZNACZĄCY wpływ na ocenę kolejnych książek, tak więc z uwagą meandrujcie między naprawdę dobrymi tytułami a szmatławcami :) Ponieważ mój mózg wakacyjnie zidiociał, pozwoliłam sobie pójść o krok dalej i przeczytałam „Lesia” :D
IG @angelkubrick
„Nagle trup”, czyli komedia kryminalna Marty Kisiel, trafiła do mnie przez przypadek. Komuś po prostu pomyliły się adresy i chociaż nie przepadam za tego typu gatunkiem literackim, postanowiłam sprawdzić przyswajalność tego tekstu. Brnęłam przez fabułę ze średnim zaangażowaniem, raz po raz zdumiewając się ilością i poziomem purnonsensów, finał podsumowując krótko — borze...
więcej mniej Pokaż mimo to
Dacie wiarę, że za trzydzieści dni rozpocznie się jesień? Osobiście nie mogę się doczekać, wiem jednak, że są osoby, które kochają słońce i piekielne temperatury im niestraszne. Dla tych, którzy chcą przedłużyć sobie lato i dla tych, którzy lubią świetnie zrobione seriale audio powstała właśnie kontynuacja „Mierzei” braci Miłoszewskich.
„Mierzeja 2. Ostatni przypływ ” to prawdziwy wyścig z czasem. Robertowi (gra Mateusz Damięcki), wstrzyknięto tajemniczą, niebieską substancję, której skutkiem ubocznym jest możliwość odbierania cudzych myśli (swoją drogą nieźle to sobie Niemcy wykombinowali). Zosia (gra Anna Smołowik), naukowczyni z helskiego fokarium, próbuje dowiedzieć się, czym jest ta dziwna ciecz, przez którą przytrafiło jej się tyle niesamowitych sytuacji, natomiast Żaneta (gra Karolina Gorczyca) ukrywa się nie tylko przez swoimi zleceniodawcami, ale też przed wymiarem sprawiedliwości. Jakie ostatecznie skutki poniesie Robert, w którego żyłach płynie niebieskie „COŚ” i czy Zosi uda się go ocalić? Czas płynie...
Płynie przez osiem odcinków, które są już dostępne w aplikacji @empikgo
Oprawa dźwiękowa to majstersztyk. Tak dobrze zrobione audio słucha się z najwyższą przyjemnością, te dźwięki pobudzają wyobraźnię, do tego historia, która ani na moment nie zwalnia! Posłuchajcie i przekonajcie się sami :)
IG @angelkubrick
Dacie wiarę, że za trzydzieści dni rozpocznie się jesień? Osobiście nie mogę się doczekać, wiem jednak, że są osoby, które kochają słońce i piekielne temperatury im niestraszne. Dla tych, którzy chcą przedłużyć sobie lato i dla tych, którzy lubią świetnie zrobione seriale audio powstała właśnie kontynuacja „Mierzei” braci Miłoszewskich.
„Mierzeja 2. Ostatni przypływ ” to...
2023-08-21
Sama nie mogę w to uwierzyć, ale w sierpniu przeczytałam aż dwie książki... po raz drugi O.O Średnio zdarza mi się tak raz na ruski rok, dlatego zalecam uwagę :)
Jedną z tych książek jest „Cokolwiek wybierzesz” Jakuba Szamałka, pierwsza część trylogii „Ukryta sieć”, która od pierwszego września zagości na ekranach kin, w końcu! To interesująca sensacja, która porusza kwestie dotyczące nas wszystkich, nas jako społeczeństwa informacyjnego.
Fabuła mniej więcej przedstawia się następująco: prowadzący luksusowe auto celebryta, aktor znany głównie z programu dla dzieci, Ryszard Buczek, z premedytacją doprowadza do wypadku, przy czym kamery, jak się później okazuje, wychwytują obraz, na którym wyraźnie widać rozpacz, strach i niemoc mężczyzny. Swoje prywatne śledztwo zaczyna prowadzić młoda, ambitna dziennikarka, która marzy o czymś więcej, niż tylko tworzeniem quizów dla portalu plotkarskiego (tu fajnie pokazane kulisy redakcji takiego portalu). W pewnym momencie Julita sama staje się ofiarą, a prześladowca używa spear phishingu, by zmieszać z błotem wizerunek kobiety. W tym momencie do akcji wkracza Janek, który odkrywa przed Julitą całe spier |) () lenie tego świata, krok po kroku objaśniając jej, jak działa sieć, dlaczego jest taka zła i ile my, jako użytkownicy, płacimy tak naprawdę za to mityczne „okno na świat”.
Czytając po raz drugi, nie nudziłam się ani odrobinę. Wręcz przeciwnie, z zainteresowaniem śledziłam poczynania tej dwójki, przy okazji powtarzając materiał z informatyki (kamerka w notebooku już na zawsze zostanie po drugiej stronie taśmy DUCK TAPE® ) :P
W rolę Julity wciela się Magdalena Koleśnik, rolę Janka zagra Błażej Dąbrowski, na ekranie zobaczymy też Andrzeja Seweryna, Piotra Trojana, Mariusza Czajkę. Dystrybucja Monolith Films. Nie mogę się doczekać seansu. To kto idzie do kina?
Sama nie mogę w to uwierzyć, ale w sierpniu przeczytałam aż dwie książki... po raz drugi O.O Średnio zdarza mi się tak raz na ruski rok, dlatego zalecam uwagę :)
Jedną z tych książek jest „Cokolwiek wybierzesz” Jakuba Szamałka, pierwsza część trylogii „Ukryta sieć”, która od pierwszego września zagości na ekranach kin, w końcu! To interesująca sensacja, która porusza...
2023-08-20
Książki papierowe, e-booki, audiobooki, superprodukcje, książki paragrafowe, literaturę można chłonąć na wiele sposobów. Pulp Books poszedł krok dalej i stworzył coś, co wywołuje absolutny opad szczęki. „Drelich. Bad luck” to relatywnie krótka historyjka dotycząca Marka Drelicha, który zawodowo kradnie i jest przy tym absolutnie bezwzględny. Przy czym nie da się go nie lubić, kiedy słyszy się (czy raczej czyta) jego rozmowy z byłą żoną czy dwójką dorastających dzieciaków. Czytając pierwszą część jego przygód, poczułam sporo sympatii do tego bohatera, dlatego też z ciekawością odpaliłam to, co przygotowało wydawnictwo.
„Drelich. Bad luck” to interaktywna superprodukcja audio, podczas której to odbiorca, w tym wypadku ja, decyduje o dalszych losach bohaterów. I niech mi kaktus na dłoni wyrośnie, jeśli moment wyboru nie będzie dla słuchacza czymś EKSCYTUJĄCYM :)
Na drodze Drelicha staje tym razem lokalny polityk, taka trochę menda, która wyobraża sobie, że dużo może, a jeszcze jak dostanie się do korytka, do którego ma już bliżej niż dalej, to będzie mogła jeszcze więcej, więc szampan się leje, żona czeka w szlafroczku, jeszcze tylko pokonać drogę i hulaj dusza, piekła nie ma. Tylko pojawia się ktoś trzeci, który totalnie wszystko skomplikuje, przy czym zarówno Drelich jak i Zbigniew Drozdowski, bo o nim mowa, będą zmuszeni do natychmiastowych działań i decyzji, które poniosą za sobą szereg konsekwencji, albo i nie poniosą, bo teraz wszystko zależy od Twoich wyborów.
Udział w tym zacnym koncepcie mają Grzegorz Daukszewicz, Cezary Pazura, Edyta Pazura, Filip Kosior, Przemek Corso, Marcin Kardach, Janusz Zadura, Kamil Pruban. Brawa należą się autorowi i wydawnictwu za pomysł i odwagę potrzebną przy tego typu projektach. To jest nowa jakość na rynku i mam nadzieję, że powstanie tego więcej. Przy okazji czytelnik odkrywa swoją własną naturę ;) Sztos, polecam!
IG @angelkubrick
Książki papierowe, e-booki, audiobooki, superprodukcje, książki paragrafowe, literaturę można chłonąć na wiele sposobów. Pulp Books poszedł krok dalej i stworzył coś, co wywołuje absolutny opad szczęki. „Drelich. Bad luck” to relatywnie krótka historyjka dotycząca Marka Drelicha, który zawodowo kradnie i jest przy tym absolutnie bezwzględny. Przy czym nie da się go nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-02-26
Za sprawą Tomasza Duszyńskiego, czytelnik po raz drugi przenosi się do międzywojennej Warszawy, która jest miejscem absolutnie wyjątkowym. To czas, kiedy na salonach często gości okultyzm, Marszałkowską nazywa się polskim Broadwayem, kiedy w cukierniach przy kawie można spotkać gwiazdy filmowe, przy stolikach siedzą Skamandryci, a film z niemego zamienia się w dźwiękowy. Jest rok 1934. i stolica tętni życiem, które od czasu do czasu jest bezceremonialnie, brutalnie przerywane. Komisarz Antoni Wróbel ponownie wkracza do akcji, choć od dłuższego już czasu nosi się z zamiarem przejścia na emeryturę, by pozostałą część życia spędzić w towarzystwie uroczej Helenki, z którą od dwóch lat stanowią oficjalną parę.
Tajemnicza zbrodnia pochłania grupę młodych aktorów i aktorek, a miejsce ich śmierci wygląda jak wyreżyserowane. Układ ciał, scenografia i okultystyczne znamiona zapowiadają jedną z tych spraw, których rozwiązanie nie będzie łatwe. Po drodze pojawiają się znane z pierwszej części persony, między innymi Antoni Słonimski w roli eksperta od spraw X Muzy, który wespół z Wróblem, podążą śladami mściciela, nazwanego przez prasę Człowiekiem z Celuloidu. Jednym z podejrzanych jest sam Eugeniusz Bodo, bożyszcze kobiet, filmowy amant, którego uśmiech urzekł niejedną młodą aktorkę. Jak jest naprawdę? Do jakich wniosków dojdzie komisarz i kto stoi za serią filmowych zbrodni? Kto wyręcza policję w robocie, której ta nie wykonuje, bo zajmuje się spełnianiem rządowych fanaberii i zaciekłą ochroną państwowej degrengolady? Niby mamy tu kryminał retro a tematyka jakby wciąż aktualna (proszę sobie choćby przypomnieć ten niewiarygodny wręcz obraz okolic domu Prezesa podczas strajku kobiet). Znakomita treść, która zajmie Wam wieczór. Pomarudzę jak zawsze na papier, którego jakość, w porównaniu z pierwszym tomem, spadła. I to widać gołym okiem a takich zmian nie lubię. Reszta świetna!
IG @angelkubrick
Za sprawą Tomasza Duszyńskiego, czytelnik po raz drugi przenosi się do międzywojennej Warszawy, która jest miejscem absolutnie wyjątkowym. To czas, kiedy na salonach często gości okultyzm, Marszałkowską nazywa się polskim Broadwayem, kiedy w cukierniach przy kawie można spotkać gwiazdy filmowe, przy stolikach siedzą Skamandryci, a film z niemego zamienia się w dźwiękowy....
więcej mniej Pokaż mimo to2023-02-26
O mały włos przegapiłabym nową serię kryminałów retro pióra Tomasza Duszyńskiego, którego możecie kojarzyć choćby z serii GLATZ, którą tak na marginesie też muszę nadrobić, tym bardziej że akcja dzieje się w Kłodzku, w którym byłam i które urzekło mnie swoim klimatem. Kłodzko przedwojenne pobudza wyobraźnię jeszcze bardziej. Wróćmy jednak do nowej serii.
„Fenomen z Warszawy” nie pozostawia złudzeń co do miejsca akcji. Mamy rok 1930, miasto tętni życiem, oddycha pełną, niepodległą piersią i skupia całą plejadę osobistości, od aktorów, po literatów, polityków i eleganckich gangsterów, palących drogie cygara. Tymczasem komisarz Wróbel dostaje kolejnego trupa bez głowy, z którym nijak nie może sobie poradzić. Śledztwo tkwi w miejscu, a sytuacja wymaga podjęcia niecodziennych kroków. Aby złapać mordercę, policja musi ułożyć się z jasnowidzem i skorzystać z wpływów Taty Tasiemki, polskiego gangstera.
Policjant i jasnowidz to przedziwna para, ale nie jedyna w opowieści Duszyńskiego. W toku śledztwa spotykamy Broniewskiego i Słonimskiego, jak zwykle przy wódeczce, Witkiewicza w oparach meksykańskiego kaktusa, Ćwiklińską i Fertnera szukających dobrych wieści u samego Ossowieckiego. Na chwilkę wejdziemy do czekoladowego królestwa Jana Wedla, a jako wisienka na torcie zaprezentują swoje możliwości aspirant Małecki i Ćwiek, na pewno znacie, bo czytacie ;-)
Nie da się ukryć, że postać jasnowidza Stefana Ossowieckiego zawładnęła powieścią. Seanse spirytystyczne wiodą prym, pojawia się również hipnoza, biolokacja i podróż astralna, czyli dużo więcej niż w tradycyjnym kryminale. Wszystko podane w ilościach umiarkowanych i z humorem, a epitet - „pijaczyno zawszona, cVju pingwina” skierowane do detektywa Bachracha zrobił mi dzień :D
Z przyjemnością zabrałam się za kolejną część. Miłośnikom retro serdecznie polecam!
O mały włos przegapiłabym nową serię kryminałów retro pióra Tomasza Duszyńskiego, którego możecie kojarzyć choćby z serii GLATZ, którą tak na marginesie też muszę nadrobić, tym bardziej że akcja dzieje się w Kłodzku, w którym byłam i które urzekło mnie swoim klimatem. Kłodzko przedwojenne pobudza wyobraźnię jeszcze bardziej. Wróćmy jednak do nowej serii.
„Fenomen z...
2023-02-23
Niemal każdy, kto polubił kryminały z Igorem Brudnym, był ciekaw, co też zaserwuje autor w nowej serii, gdzie tym razem, dla odmiany, główną bohaterką jest kobieta, Luta Karabina. Luta pracuje na platformie wiertniczej, samotnie wychowuje (choć to nie brzmi adekwatnie do sytuacji) dwójkę dzieci, poświęcając im niemal każdą wolną chwilę. Tych na platformie nie ma jednak za wiele. To ostra babka, dawna żołnierka. Nadwyżka testosteronu u współpracowników jej niestraszna. Umie radzić sobie w męskim świecie. W czasie urlopu dochodzi do porwania jej córki i tu na scenę wkracza Szatan, gliniarz, którego męczą niewyrównane latami porachunki. Czy uda im się odnaleźć dziecko, kiedy jedyny trop prowadzi do osób zajmujących się handlem żywym towarem?
Cóż mogę powiedzieć o nowej serii, tak na pierwszy rzut? Mając w pamięci tomy o Brudnym, oczami wyobraźni widziałam te hektolitry krwi, skapujące z kremowych kartek książki, tymczasem nad wyraz spokojnie tu było, a tam, gdzie miało zaskoczyć i zszokować, było wtórnie (wtórnie dla tych, co oglądali „Wesele” (2021) Wojciecha Smarzowskiego). Wrażenia nie robi też sama Luta, chyba że ktoś jest fanem Marvela, jednak proszę wybaczyć, szczegółów nie przytoczę, nie chcę zdradzać fabuły. Nie porwała mnie ta książka, nie kibicowałam postaciom, nic nie wryło mi się w pamięć, przeczytałam bez większych emocji. Czytacie na własną odpowiedzialność.
Niemal każdy, kto polubił kryminały z Igorem Brudnym, był ciekaw, co też zaserwuje autor w nowej serii, gdzie tym razem, dla odmiany, główną bohaterką jest kobieta, Luta Karabina. Luta pracuje na platformie wiertniczej, samotnie wychowuje (choć to nie brzmi adekwatnie do sytuacji) dwójkę dzieci, poświęcając im niemal każdą wolną chwilę. Tych na platformie nie ma jednak za...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-08-09
Przez pół życia zastanawiałam się, jak nazwać te wnerwiające fragmenty, przeważnie kiepskich piosenek, puszczanych w radiu, które potem trzymają się człowieka przez cały boży dzionek. I oto pojawia się ON, Andrzej Wardziak, i jego „poranne narośla muzyczne”. Dzięki Panie autorze :D
„Słoneczny” to genialna psychodela, podrasowana brudnym, głośnym, agresywnym punk rockiem, który idealnie współgra z bohaterami wykreowanymi przez autora. Z pozoru nudnawa podróż pociągiem zamienia się w j3bitne delirium, które wywraca mózg czytelnika na dwudziestą ósmą stronę. Doprawdy trudno się odnaleźć w tym kokonie złożonym z omamów, nieistniejących głosów, halucynacji i poczucia zagrożenia, które bohater skutecznie transferuje na odbiorcę, przyznaję, że sama dałam się wkręcić, może dlatego, że mój mózg też ma czasem swoje halo ;) Na marginesie, drugie zdjęcie w karuzeli jest z miejsca, które mnie z kolei przyprawia o szybsze bicie serca i duszności. Zgubcie się kiedyś w podziemiach wielkiego szpitala...
Jedno jest pewne, kiedy dziwnie wyglądający konduktor łypie na Was spod krzaczastych brwi, pytając, czy na pewno wiedzie, gdzie jedziecie, to się nawet nie zastanawiajcie, tylko bierzcie nogi za pas. Chyba że macie COŚ NA SUMIENIU, wtedy nie będzie już tak łatwo. Sławek, główny bohater „Słonecznego” celowo miał dojechać do Pragi, czy tam dotarł? Przekonajcie się sami.
Okładka — Krzysztof Wroński
Ilustracje wewnątrz — Jan Wojciechowski
Przez pół życia zastanawiałam się, jak nazwać te wnerwiające fragmenty, przeważnie kiepskich piosenek, puszczanych w radiu, które potem trzymają się człowieka przez cały boży dzionek. I oto pojawia się ON, Andrzej Wardziak, i jego „poranne narośla muzyczne”. Dzięki Panie autorze :D
„Słoneczny” to genialna psychodela, podrasowana brudnym, głośnym, agresywnym punk rockiem,...
2022-08-03
Jeżeli czytając książki Przemysława Piotrowskiego myśleliście, że oto przed Wami prawdziwa degrengolada, to powiadam Wam, byliście w błędzie. Dopiero teraz wdepniecie w najbardziej obrzydliwe, grząskie i śmierdzące bagno, nie sami zresztą, Igor Brudny i Julia Zawadzka przybędą w sukurs.
„Bagno” zaczyna się audycją radiową, która zostaje przerwana telefonem od tajemniczego Sędziego. W tym samym czasie w Internecie pojawia się stream rozpoczynający obrzydliwą serię egzekucji na ludziach z samego szczytu władzy. Na pierwszy ogień idzie Ojciec Zwierzchny, od lat ukrywający pedofilię swoją i swoich przełożonych. Ostatnie słowo, decydujące o życiu lub śmierci ofiary osobliwego Sędziego, mają widzowie. Spolaryzowane społeczeństwo dostaje czat, który spływa lawą nienawiści. Taki ogień nie oszczędza nikogo. Kto jeszcze odpowie za swoje winy przed katem?
Autor w sposób mistrzowski połączył wszystkie grzechy obecnej ekipy rządzącej z losami Igora Brudnego, które znamy z czterech poprzednich części. Jego przeszłość jest tak esencjonalna, że zabarwia każdy kolejny tom, który pochłania się wręcz ekspresowo, nie nudząc przy tym czytelnika ani przez chwilę. Osobiście mam tylko jeden problem z „Bagnem”, zbyt wiele w nim naszej rzeczywistości. Momentami czułam się, jakbym sięgnęła po film Vegi, który wręcz lubuje się w epatowaniu tym wszystkim, co serwują obywatelom pracownicy z ulicy Wiejskiej. Nic nie dało zapewnienie, że podobieństwo do osób prawdziwych jest przypadkowe. W mojej głowie wszyscy bohaterowie tego kryminału mieli konkretne twarze i przez to odczuwałam mniejszą przyjemność z obcowania z najnowszą sprawą Brudnego.
Na uznanie zasługuje po raz kolejny oprawa graficzna książki oraz dbałość wydawnictwa o spójny wygląd całej serii (grzbiety od linijki :)) Lubię to!
IG @angelkubrick
Jeżeli czytając książki Przemysława Piotrowskiego myśleliście, że oto przed Wami prawdziwa degrengolada, to powiadam Wam, byliście w błędzie. Dopiero teraz wdepniecie w najbardziej obrzydliwe, grząskie i śmierdzące bagno, nie sami zresztą, Igor Brudny i Julia Zawadzka przybędą w sukurs.
„Bagno” zaczyna się audycją radiową, która zostaje przerwana telefonem od tajemniczego...
2022-05-24
Orson w cichym zawstydzeniu oznajmia bliskim, że nie zamierza odprawić swojego rytuału. Rodzina szykująca się na najważniejszą uroczystość w całym życiu wujka, odczuwa coraz większą konsternację, a nawet złość. Tymczasem ten w najlepsze przesiaduje w parku, czerpiąc przyjemność z trzymanego w gołych dłoniach ciepłego, papierowego kubka z kawą. Celebruje chwilę. W świecie równoległym rządzą kobiety. Mężczyźni trzymani są w menażeriach na wypadek awarii urządzeń sztucznego zapładniania. Pragnienie bycia matką to drogie marzenie. Na szczęście można kupić godzinę miłości z facetem. Kolejny świat bombarduje nazwami znanych marek, każda z nich może być sponsorem wesela, bo to coś, na co normalnie nie można sobie pozwolić. Jaką cenę płaci się za podpisanie cyrografu? Jak żyć z zaprogramowanym mózgiem? Pytania, setki pytań ciśnie się na usta po skończeniu opowiadań młodego, amerykańskiego pisarza, Matthew Bakera.
„Odwiedź nas w Ameryce” zaskoczyło mnie pomysłem, konstrukcją, mieszanką gatunkową a przede wszystkim dobrym pisarstwem. Przyznam szczerze, że po lekturze pierwszego opowiadania zupełnie nie zaiskrzyło, natomiast przy każdym kolejnym miałam coraz większe oczy i coraz głośniej mówiłam „wow, to było dobre, naprawdę bardzo dobre!” Tak równego poziomu opowiadań dawno nie spotkałam. Najfajniejsze było to, że zupełnie nie miałam pojęcia, w którą stronę zmierzy autor, żeby mnie zaskoczyć, tymczasem on to robił ZA KAŻDYM RAZEM!
Pod satyrą i absolutną abstrakcyjnością tych historii kryje się prawdziwy obraz Ameryki, z wszystkimi jej ułomnościami, problemami i hypem wokół godnego życia, cokolwiek ta definicja oznacza. Nie pozwólcie sobie na przeoczenie tak dobrej książki!
IG @angelkubrick
Orson w cichym zawstydzeniu oznajmia bliskim, że nie zamierza odprawić swojego rytuału. Rodzina szykująca się na najważniejszą uroczystość w całym życiu wujka, odczuwa coraz większą konsternację, a nawet złość. Tymczasem ten w najlepsze przesiaduje w parku, czerpiąc przyjemność z trzymanego w gołych dłoniach ciepłego, papierowego kubka z kawą. Celebruje chwilę. W świecie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-02-23
Sędzia Isaac Woodward i jego sekretarz, Matthew Corbett, w drodze do Fount Royal zatrzymują się na noc w jedynym napotkanym po drodze zajeździe. Całodzienny trud podróży w dzikim gąszczu i wszechobecnym błocie sprawia, że nie zastanawiają się ani minuty. Właściciel zajazdu wydaje się mocno osobliwy, podobnież jak pozostali mieszkańcy tego przybytku. Kiedy nocą młody urzędnik wychodzi na dwór za potrzebą, jego noga grzęźnie w czymś, co przypomina fragment ludzkiego szkieletu. To dopiero początek koszmaru. Od tego momentu tylko chłodna kalkulacja i determinacja ratują tyłki obu jegomościom, i choć są gołe, to jednak wciąż żywe!
Sam Fount Royal pustoszeje. Miał być wielkim miastem portowym, tymczasem jego mieszkańców dziesiątkują zarazy, nagle wybuchające pożary i nieurodzaj. W ich mniemaniu wszystkiemu winna jest Rachel Howart, która zamknięta w więzieniu oczekuje na spalenie. Kiedy wszystkie zeznania i dowody potwierdzają "winę" młodej czarownicy, pozbawiony uprzedzeń Matthew, którego rozumowanie wolne jest od archaicznych koncepcji mających fundamenty w głębokim średniowieczu, odważnie staje w obronie prawdy, odrzucając oskarżenia niemające nic wspólnego z faktami.
McCammon wywiódł mnie w pole niejeden raz. Dałam się nabrać jak dziecko, kiedy to mimochodem "ujawnił" podejrzanych o zbrodnie przy okazji zeznań Violet Adams, dziewczynki, która na własne oczy (czy aby na pewno?) widziała samego diabła, żądającego wolności dla Rachel, co nie byłoby dziwne, gdyby nie fakt, że do końca powieści zostało jeszcze 536 stron! Wspaniały zabieg Panie Autorze!
O uszy obiło mi się też niedostateczne uwypuklenie sytuacji niewolników, tymczasem zarówno teraźniejszość jak i snute wspomnienia pracujących w osadzie czarnoskórych jasno pokazują, jaki naprawdę był ich status społeczny. Praca ponad wszelką normę, kary niewspółmierne do przewinień, separacja od reszty osadników, śmierć z ręki białych oprawców, to tylko wierzchołek góry lodowej, jaki serwuje autor. Uważny czytelnik zwróci uwagę również na te fragmenty, które świadczą o niewolniczej pracy rdzennych mieszkańców Ameryki, coś, o czym się nie mówiło, a miało miejsce. Biorąc pod uwagę dewastację lokalnych struktur społeczno-ekonomicznych i bezpardonowe zawłaszczanie terenów, śmiało można zadać sobie pytanie, kto tu tak naprawdę był demonem ZŁA. Na koniec McCammon zaskakuje wątkiem z udziałem autochtonów, którzy pojawiają się w kluczowym momencie głośno i z przytupem, odsłaniając przy okazji rysy na niemal doskonałym obrazie przyszłego prawnika.
Czytając "Zew nocnego ptaka" należy pamiętać, że przedstawiona historia rozgrywa się w momencie, kiedy europejska kolonizacja Ameryki zaczyna ścierać się ze sobą, walcząc o każdą piędź ziemi. Nic więc dziwnego, że portugalska piękność, jaką bez wątpienia jest Rachel, gnije w angielskim więzieniu, pogardzana przez angielskich osadników, żądających jej śmierci. Odgórnie podsycana nienawiść do innych koloni przelewa się na poszczególne jednostki, paląc na stosie nie tylko wrogie ciało, ale też własne resentymenty.
McCammon mistrzowsko łączy wątek kryminalny z szeroko pojętą przygodówką historyczną. Bogactwo detali jest wręcz nieprawdopodobne. Czytelnika zalewa fala kształtów, kolorów, struktur, dźwięków i zapachów. Życiorysy postaci intrygują i zastanawiają, miliony nitek łączą się w zaskakującej końcówce tej powieści, która jednocześnie jest wstępem do kolejnego tomu. Wspaniała to była lektura.
Na uwagę zasługują też grafiki, którymi Vesper hojnie obdarował swoje wydanie. Brawo Panie Macieju @maciejkamuda_art na pierwszy rzut oka nie poznałam kreski, ale przy drugim rzucie z uznaniem kiwałam głową, takich drzeworytów nie powstydziłby się sam Holbein <3 Co za klimat! Czapki z głów. Z niecierpliwością czekam na kolejne przygody Corbetta!
IG @angelkubrick
Sędzia Isaac Woodward i jego sekretarz, Matthew Corbett, w drodze do Fount Royal zatrzymują się na noc w jedynym napotkanym po drodze zajeździe. Całodzienny trud podróży w dzikim gąszczu i wszechobecnym błocie sprawia, że nie zastanawiają się ani minuty. Właściciel zajazdu wydaje się mocno osobliwy, podobnież jak pozostali mieszkańcy tego przybytku. Kiedy nocą młody...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-11-21
Miejsce złe do ostatniej cegiełki runęło wprost na głowę komisarza. Czy to się mogło tak skończyć? Nie! Świat potrzebuje Igora Brudnego, bo wiele jest jeszcze człowieczej zgnilizny, którą trzeba wytępić. Oczywiście na wszystko potrzeba czasu, tak więc zanim pojawi się pierwsza sprawa, Igor musi poradzić sobie z własną psychiką. Po raz kolejny układa sobie w głowie wszystko od nowa. Niesamowitym wsparciem okazuje się tu Julka Zawadzka, która niezmiennie wspiera swojego partnera.
Zawadzka prowadzi też śledztwo, które nijak nie chce posunąć się do przodu. Tymczasem pojawiają się kolejne ofiary, które niby mają punkty styczne, jednak modus operandi różni się diametralnie. Autor postanowił dodatkowo namieszać, wysyłając do Brudnego kogoś, kto rozpaczliwie łapie się każdego sposobu, by odnaleźć bliską osobę.
"Zaraza" to historia relacji. Powroty do starych znajomych, na których można polegać, i rozczarowania tymi, którzy wkroczyli do Zielonej Góry jako nowi, niosąc ze sobą sieć powiązań, konfabulacji i korupcji. Świat przestał być normalny. Wartości się zdewaluowały. Trudno komukolwiek zaufać. W tym śmiecie w siłę rośnie tylko destrukcja. Chciwość i prawo pięści rozdają karty.
Książkę czyta się świetnie! Znów jest MOC, taka jak przy "Piętnie", a nawet lepiej. Ku mojej radości nie ma słabych wtrętów "miłosnych", choć tekst z "jedną łzą" musiał się pojawić (beka). Jest czysty, rasowy kryminał, który wciąga czytelnika bez reszty. Nie mogłam odłożyć, póki nie skończyłam.
IG @angelkubrick
Miejsce złe do ostatniej cegiełki runęło wprost na głowę komisarza. Czy to się mogło tak skończyć? Nie! Świat potrzebuje Igora Brudnego, bo wiele jest jeszcze człowieczej zgnilizny, którą trzeba wytępić. Oczywiście na wszystko potrzeba czasu, tak więc zanim pojawi się pierwsza sprawa, Igor musi poradzić sobie z własną psychiką. Po raz kolejny układa sobie w głowie...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-09-16
Wiliam Wisting odpoczywa na zasłużonym urlopie, gdy w jego skrzynce na listy ląduje koperta, a w niej numer sprawy, która miała miejsce piętnaście lat temu. Teoretycznie zabójca młodej Tone Vaterland został schwytany i ukarany, jednak komuś bardzo zależy na ponownej analizie dowodów, tym bardziej że po latach pojawiają się nowe!
Dwa lata później ginie kolejna dziewczyna, tu również sprawca zostaje zatrzymany. Wisting bada obie te sprawy i z przerażeniem odkrywa zaniedbania i niedociągnięcia w śledztwach. Ze znaną już sobie skrupulatnością na nowo odkrywa całą sieć powiązań, dzięki którym za kratkami siedziała niewinna osoba. Teoretycznie...
Czy system nawali po raz kolejny? Czy nowe metody śledcze, którymi dysponuje teraz doświadczony komisarz, pozwolą ostatecznie odkryć prawdę? W "Sprawie 1569" Horst namieszał aż miło, co oczywiście jest zaletą, bo się człowiek nie nudzi przy czytaniu. Książka w sam raz na jesienny wieczór, pochłonięta ekspresowo!
IG @angelkubrick
Wiliam Wisting odpoczywa na zasłużonym urlopie, gdy w jego skrzynce na listy ląduje koperta, a w niej numer sprawy, która miała miejsce piętnaście lat temu. Teoretycznie zabójca młodej Tone Vaterland został schwytany i ukarany, jednak komuś bardzo zależy na ponownej analizie dowodów, tym bardziej że po latach pojawiają się nowe!
Dwa lata później ginie kolejna dziewczyna,...
2021-09-15
Gdybym miała obrazowo porównać książkę Jarosława Molendy "Morderstwa znad Wisły. Tajemnicze i nierozwikłane polskie sprawy kryminalne" określiłabym ją mianem papierowego podcastu, popularnego ostatnimi czasy przekazu medialnego, którego niewątpliwą zaletą jest skoncentrowana treść i różnorodna tematyka. Dokładnie tak samo jest z tą książką.
Autor przedstawia w niej kilka niewyjaśnionych spraw, które swego czasu mocno wstrząsnęły opinią publiczną. Wspólnym mianownikiem jest też podobieństwo do zbrodni już dokonanych, choćby historia polskiego Kuby Rozpruwacza czy wątek wzięty wprost z kart powieści Thomasa Harrisa. Przypuszczam, że dla kogoś, kto regularnie odsłuchuje topowe podcastowe produkcje, te sprawy nie będą czymś nowym. Dla mnie większość była nieznana, przez co szok związany z opisem zarówno zbrodni jak i postępowania służb mundurowych, był większy niż u przeciętnego zjadacza kryminałów. True crime przyprawia o podwójne dreszcze.
Na uwagę zasługuje bogaty zbiór fotografii oraz dość duży druk, który zdecydowanie ułatwia czytanie, zwłaszcza kiedy zdecydujemy się podróżować z książką. Z doświadczenia powiem, że pięciogodzinna podróż pociągiem minęła mi, jak z bicza strzelił, ta pozycja jest wprost stworzona do podróży. Jeśli miałabym wybrać jeden rozdział, który zapamiętałam szczególnie mocno, to ten o Teresie Roszkowskiej, mieszkance Saskiej Kępy, która swoją personą dodawała tej dzielnicy szyku i elegancji. Z chęcią przeczytałabym jej biografię, niestety jedyna znaleziona kosztowała fortunę, jak to bywa z niektórymi książkami. Może więc ktoś pokusi się o nowe wydanie?
IG @angelkubrick
Gdybym miała obrazowo porównać książkę Jarosława Molendy "Morderstwa znad Wisły. Tajemnicze i nierozwikłane polskie sprawy kryminalne" określiłabym ją mianem papierowego podcastu, popularnego ostatnimi czasy przekazu medialnego, którego niewątpliwą zaletą jest skoncentrowana treść i różnorodna tematyka. Dokładnie tak samo jest z tą książką.
Autor przedstawia w niej kilka...
2021-08-05
Drugi miesiąc wakacji leci jak szalony, może więc wypad w góry albo pod namiot do lasu byłby jak znalazł? A nie! Pod namiot już nie, nie po lekturze "Znalezionej", literackiego debiutu Gytha Lodge. Lepiej mieć się na baczności, kiedy las okrywa się mrokiem.
Upalne lato 1983 roku dla grupy przyjaciół kończy się tragicznie. Po trzydziestu latach ktoś przypadkiem natrafia na ciało. Grób skrywa coś jeszcze. Co było powodem śmierci i kto zabił? Śledztwo poprowadzi detektyw Jonah Sheens. Czy konfrontacja z przeszłością ponownie zmieni losy ludzi, których połączyła tajemnica? "Znaleziona" to dobrze opowiedziana historia. Idealnie wpisuje się w lekką, niezobowiązującą książkę wakacyjną. Zaciekawia, nie nuży, choć kiedy mamy śledztwo wznowione po trzech dekadach, nie oczekujmy ekspresowego tempa akcji.
Powieść biegnie dwutorowo, raz układamy puzzle z fragmentów wydartych przeszłości, raz przenosimy się do momentu poprzedzającego tragiczne wydarzenie. Śmierć młodej dziewczyny odciska piętno na każdym uczestniku wakacyjnej imprezy. Możemy obstawiać, kto z tej grupy jest mordercą, odpowiedź dopiero na samym końcu książki. Polecam!
Drugi miesiąc wakacji leci jak szalony, może więc wypad w góry albo pod namiot do lasu byłby jak znalazł? A nie! Pod namiot już nie, nie po lekturze "Znalezionej", literackiego debiutu Gytha Lodge. Lepiej mieć się na baczności, kiedy las okrywa się mrokiem.
Upalne lato 1983 roku dla grupy przyjaciół kończy się tragicznie. Po trzydziestu latach ktoś przypadkiem natrafia na...
2021-07-06
Każdy z nas (mam na myśli społeczność bookstagrama) ma swoich ulubionych autorów i ulubione książki. Potwierdzą to zwłaszcza Ci, którzy na Targach Książki tworzą kilometrowe kolejki po autograf. Po prostu, dla "swojego" autora czytelnik jest w stanie zrobić wszystko. W niektórych przypadkach dla "wszystkiego" nie ma żadnej granicy.
Grzegorz Kopiec serwuje miłośnikom grozy opowieść o nich samych. To historia krakowskiego Kfasonu, zafascynowanych horrorem i okropnościami czytelników, domorosłych opiniotwórców szumnie nazywających się recenzentami i maruderów, którym zawsze coś nie pasuje :)))
Podczas takiej właśnie imprezy ginie grupa przyjaciół, rozpoczyna się więc wątek kryminalny, który w pewnym momencie łączy się ze sprawą paryskiego zaginięcia fanów znanego pisarza, tworząc międzynarodową aferę związaną z literaturą grozy. Karta po karcie odsłania się prawdziwa cena uwielbienia, wszystko dla dobra czytającej ludzkości.
Powiem szczerze, że trudno mi oceniać ten tytuł, zwłaszcza w obliczu osób, które były tą książką zachwycone, bo to one sprawiły, że bardzo chciałam ją przeczytać (dziękuję Magdaleno za tę możliwość). Mówiąc ogólnie, nie jest źle, ale mogło być lepiej (tu zakłopotany uśmiech). Największą bolączką tej historii są powtórzenia. Nie chodzi o jedno słowo, chodzi o całe połacie tekstu. To opisy wyglądu postaci, miejsc, sytuacji. Tomasz Hoga powiedział kiedyś, że nie wszystko trzeba opisywać dokładnie, nie wszędzie trzeba dopowiadać, nie zawsze trzeba wykładać czytelnikowi kawa na ławę, bo założenie jest takie, że czytelnik — nie jest debilem ;D O innych bolączkach nie wspominam, bo koniec końców "Eksperyment" bardzo mnie ubawił, zwłaszcza zamek Królewny Śnieżki połączony z posiadłością Manderley. Styl historyzujący ma swoje prawa, ale bez przesady ;) Gdzie tu gotyk :D
By the way, czytajcie, to spoko lektura na wakacje, trochę chłodu piwnic i śliskich kamieni oderwie myśli od skwaru za oknem. "Eksperyment" to też ukłon w stronę innych powieści grozy, można więc zakończyć książkę z poważną listą tytułów.
IG @angelkubrick
Każdy z nas (mam na myśli społeczność bookstagrama) ma swoich ulubionych autorów i ulubione książki. Potwierdzą to zwłaszcza Ci, którzy na Targach Książki tworzą kilometrowe kolejki po autograf. Po prostu, dla "swojego" autora czytelnik jest w stanie zrobić wszystko. W niektórych przypadkach dla "wszystkiego" nie ma żadnej granicy.
Grzegorz Kopiec serwuje miłośnikom grozy...
2021-06-28
IG @angelkubrick
Powinnam sobie i Wam zaserwować teraz książkę o łatwo przyswajalnej tematyce, ale niestety, nie udało się. "Śmierć w cichym zakątku życia" klasyfikowana jest jako kryminał, jednak zapewniam, że to coś znacznie bardziej rozbudowanego i wciągającego, o ile interesujący jest dla Was okres przemian, tudzież "pokojowych rewolucji". Nie bez znaczenia jest również wątek ochrony środowiska i zrównoważonej gospodarki rolnej. Ten aktualnie jest tak bardzo na czasie, że bardziej się nie da.
Krótko o fabule. W Rumunii ginie młoda Niemka. Komisarz Ioan Cozma poniekąd zostaje zmuszony do poprowadzenia sprawy (nie bez powodu, to też będzie musiał zresztą zbadać). Trop wydaje się oczywisty. Niedoszły kochanek, który nagle znika, jest jak mięso armatnie rzucone prosto w twarz. Jednak doświadczenie, jakie latami zdobywał Cozma, nie pozwala mu tak łatwo ulec złudnym prawdom. Tyle, jeśli chodzi o kryminał, gdyż autor zdecydowanie więcej czasu poświęca na wątki poboczne, które znakomicie odmalowują tło społeczne okresu przemian, i to zarówno w Niemczech jak i Rumunii, niż na samo szukanie sprawcy. Dla mnie osobiście to duży plus, nie będę ukrywać, walka ludzi z systemem ciekawi mnie bardziej, niż morderca.
"Śmierć w cichym zakątku życia" jest więc opowieścią o ziemi. Ziemia to matka, o ziemię się dba, walczy i umiera. Z powodu ziemi również się zabija. Autor porusza tu temat gospodarstw wielkopowierzchniowych, gdzie monokultury zabijają bioróżnorodność. Mało kto zdaje sobie sprawę, że w naturze nawet miedza (to ta piędź ziemi miedzy jednym polem a drugim) ma ogromne znaczenie dla środowiska naturalnego. Małe gospodarstwa giną a to one są gwarantem równowagi. Do tego dochodzi jeszcze walka o pieniądze. Unia dotuje tych większych, stąd ciśnienie na wykup ziemi, a nie każdy chce ziemię sprzedać. Tu pojawia się POLE do popisu dla autorów powieści kryminalnych :) Książkę gorąco polecam tym, którym znudził się banalny, wulgarny kryminał.
IG @angelkubrick
Powinnam sobie i Wam zaserwować teraz książkę o łatwo przyswajalnej tematyce, ale niestety, nie udało się. "Śmierć w cichym zakątku życia" klasyfikowana jest jako kryminał, jednak zapewniam, że to coś znacznie bardziej rozbudowanego i wciągającego, o ile interesujący jest dla Was okres przemian, tudzież "pokojowych rewolucji". Nie bez znaczenia jest...
Możesz zmienić kraj, możesz wykonywać inny zawód, możesz nadać sobie nowe imię i nazwisko, ale zło, które wygenerowałeś, zatoczy koło i uderzy w Ciebie ze zdwojoną mocną. Niespodziewanie, nawet po dwudziestu latach. Mroczny thriller obyczajowy Bereniki Lenard i Piotra Mikołajczaka przenosi nas do malowniczej Islandii, która jak wszystkie magiczne miejsca, ma swoje drugie, brudne i brutalne oblicze.
Przekonał się o tym Baldur Ingvar Pétursson, którego przeszłość dopadła właśnie tam, w miejscu, gdzie lata temu jego życie miało zmienić się na lepsze, tymczasem przychodzi mu zapłacić za polskie grzechy i wydaje się, że nie ma od tego ucieczki. Wracają wspomnienia z domu rodzinnego gdzieś w Beskidzie Niskim, niedaleko słowackiej granicy, która nie pozostaje tu bez znaczenia. Autorzy, oprócz wątku kryminalnego (śmierć dziecka i zaginięcie przyjaciela) dość mocno rozwinęli wątek obyczajowy, który bardzo realnie oddaje zmagania współczesnych par, a także dzieci, których rodzice zdecydowali się na oddzielne życie. Bardzo dobra scena rozmowy ojca z córką na temat mediów społecznościowych, brawo! Oby więcej takich rodzicielskich rozmów przeprowadzanych było w realu, choćby dla niej warto odsłuchać „Baldura”. Jedyne zastrzeżenie, jakie mam, to lektor. Piotr Głowacki jest świetny, co można usłyszeć w „Zasłyszanym morderstwie”, na marginesie, tam też jest genialna relacja ojciec-córka, natomiast w „Baldurze” momentami czyta bez aktorskiego zacięcia, takie jest moje odczucie, a słuchałam tego audio dwa razy.
Tytuł dostępny jest w trzech formatach: audiobook, e-book oraz książka papierowa.
Współpraca reklamowa z @empikgo
IG @angelkubrick
Możesz zmienić kraj, możesz wykonywać inny zawód, możesz nadać sobie nowe imię i nazwisko, ale zło, które wygenerowałeś, zatoczy koło i uderzy w Ciebie ze zdwojoną mocną. Niespodziewanie, nawet po dwudziestu latach. Mroczny thriller obyczajowy Bereniki Lenard i Piotra Mikołajczaka przenosi nas do malowniczej Islandii, która jak wszystkie magiczne miejsca, ma swoje drugie,...
więcej Pokaż mimo to