-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać4
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant2
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2023-11-29
2022-11-20
Nawet jeśli nie obserwujesz Magdy Danaj @porysunki, to i tak jest całkiem spora szansa, że jej prace zostaną Ci wyświetlone, bo na pewno masz choć jednego znajomego ziomka/ziomkinię, którzy z pasją udostępniają jej prace. Charakterystyczna kreska i tekst, który zazwyczaj komentuje aktualny stan rzeczy/umysłu/aury/nastrojów społecznych, oddając ducha narodu, tej myślącej części, ofc ;)
Aktualnie pomalutku zbliża się czas, w którym wszyscy będziemy biegać jak kot z pęcherzem, szukając wyjątkowego prezentu dla bliskich. Jeśli w rodzinie jest artystyczna dusza albo taka, która ma problem z ogarnianiem realu, albo jest fanem Porysunków, lub zwyczajnie marzy o niezwyczajnym plenerze, oto ON — PORYSUNNIK Magdy Danaj.
Duży format, uroczy, miętowy kolor okładki (twardej, zaznaczam), w środku kremowy papier z kropeczkami, rysunkami, cytatami motywacyjnymi, miejscem na własne twory artystyczne. Są również dni tygodnia, miesięczne plany itp. (jedyne, co trzeba wpisać, to data, od której zaczyna się prowadzić kalendarz). Ładne to, prawda?
IG @angelkubrick
Nawet jeśli nie obserwujesz Magdy Danaj @porysunki, to i tak jest całkiem spora szansa, że jej prace zostaną Ci wyświetlone, bo na pewno masz choć jednego znajomego ziomka/ziomkinię, którzy z pasją udostępniają jej prace. Charakterystyczna kreska i tekst, który zazwyczaj komentuje aktualny stan rzeczy/umysłu/aury/nastrojów społecznych, oddając ducha narodu, tej myślącej...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-12-21
IG @angelkubrick
Jeżeli macie w rodzinie świeżo upieczonych rodziców to książka “Nie mogę, trzymam dziecko" będzie strzałem w dziesiątkę, jeśli nie macie jeszcze dla nich prezentu.
Ksenia Potępa ubrała w słowa frustracje, niepokoje ale też i radości każdego rodzica, bo wspólna droga z maluchem to nie jest bułka z masłem.
Uzupełnieniem słów pocieszenia są zabawne rysunki, które, choćby się nie chciało, wywołują uśmiech na twarzy.
Najważniejsza w życiu rzecz to dystans, znajdziecie go w tej książce :) 7/10 za odwagę podzielenia się doświadczeniami :)
IG @angelkubrick
Jeżeli macie w rodzinie świeżo upieczonych rodziców to książka “Nie mogę, trzymam dziecko" będzie strzałem w dziesiątkę, jeśli nie macie jeszcze dla nich prezentu.
Ksenia Potępa ubrała w słowa frustracje, niepokoje ale też i radości każdego rodzica, bo wspólna droga z maluchem to nie jest bułka z masłem.
Uzupełnieniem słów pocieszenia są zabawne rysunki,...
2020-11-25
IG @angelkubrick
O tym, że łaska pańska na pstrym koniu jeździ, przekonał się osobiście angielski lekarz rodzinny – dr Rupy Aujla. Do 2017 r. był zupełnie nieznany opinii publicznej, lecz po wydaniu swojej pierwszej książki, w której przekonywał odbiorców o mocy zdrowego odżywiania, stał się nową gwiazdą na dietetycznym firmamencie branży zdrowotnej. Przyciąga nie tylko rozległą wiedzą, ale i niebagatelną urodą. Jego konto na Instagramie obserwuje 211 tysięcy fanów. Robi wrażenie, prawda?
Dr Aujla bezsprzecznie udowadnia, że żywienie i styl życia zazębiają się z licznymi specjalizacjami medycznymi. „Dieta doktora” omawia składy posiłków wspierających mózg, serce, odporność, skórę, oczy i nastrój. Porusza też kwestię diety obniżającej stany zapalne (clue sprawy w czasie trwającej pandemii – odpowiednio dobrane składniki żywieniowe stopują wyrzut cytokin prozapalnych), a także wskazuje co jeść, by poprawić odporność.
W części z przepisami mamy podział na śniadania, małe dania i szybkie posiłki, dania główne, desery, a także pasty, przyprawy i herbaty. W daniach doktora występuje sporo orientalnych przypraw – co ważne – na wszystkie z nich mamy podane receptury, można je więc spokojnie przygotować w domu.
Nie jest to zwykła książka kucharska, bo aż 110. stron stanowią wyjaśnienia i uwagi dr Aujla, które pomogą nam zrozumieć wpływ tego, co spożywamy na stan naszego zdrowia, co jest szczególnie istotne w czasie, w jakim przyszło nam żyć. Dziś najlepszym lekarzem jesteśmy my sami.
Po weekendzie spędzonym z tą pozycją w kuchni uczulam, że – jeśli nie lubicie czosnku, który pachnie (lub śmierdzi, zależy, kto ocenia :D) w całym domu – wampiry, te energetyczne również, dostaną szału. Pachnie też innymi przyprawami, a wszystko to w duchu orientu. Dania można modyfikować, dodając to, co ma się w lodówce. Byle z głową, to w końcu ma być jadło uzdrawiające. Moim absolutnym odkryciem jest zupa czosnkowo-imbirowa, do której dodawana jest północnoafrykańska mieszanka, składająca się z cynamonu, kardamonu i kolendry. Ja miałam tylko cynamon i ten wystarczył, żeby wyczarować nieznane mi dotąd połączenie smaków. Człowiek byłby taki głupi bez książek kucharskich, serio! :) Kilka dni z kuchnią tego przystojnego doktora sprawiło, że mam ochotę na więcej eksperymentów, tych kuchennych ofc. Mnogość przypraw robi rewolucję w postrzeganiu smaków. Ale chyba wolę nie sprawdzać potraw, które ten magik od warzyw ochrzcił jako pikantne :D Może kiedyś... :) Na ten moment niemal po każdym posiłku czuję, że moje wnętrze płonie. Wirusy? Złe bakterie? Pasożyty? Nie mają szans! Podsumowując, "Dieta doktora" to idealna książka na prezent dla każdego z nas. Wypróbujcie koniecznie!<3
IG @angelkubrick
O tym, że łaska pańska na pstrym koniu jeździ, przekonał się osobiście angielski lekarz rodzinny – dr Rupy Aujla. Do 2017 r. był zupełnie nieznany opinii publicznej, lecz po wydaniu swojej pierwszej książki, w której przekonywał odbiorców o mocy zdrowego odżywiania, stał się nową gwiazdą na dietetycznym firmamencie branży zdrowotnej. Przyciąga nie tylko...
2020-07-08
IG @angelkubrick
Jeśli czerpać wiedzę, to tylko ze źródła. Położna Izabela Dembińska najpierw stworzyła bestsellerowy poradnik „Rodzić można łatwiej” a w tym roku ukazała się jej druga książka, "Pierwsze chwile z noworodkiem". Materiał został skonsultowany przez specjalistów osteopatii pediatrycznej, fizjoterapii kobiecej i ratownictwa medycznego. Skondensowane informacje podane w przystępny sposób. Nie ma prostej "instrukcji obsługi noworodka" ale jest mnóstwo wskazówek, które wyczulą rodzica na potrzeby malca, w końcu jemu też nie jest łatwo na tym świecie :) W chwilach, kiedy dziecko śpi, warto zająć się sobą (rozklekotane ciało wymaga chwili wytchnienia, masaż wzgórz mlekiem i miodem płynących, wskazany). Pochwały należą się za obrazkowy KURS PIERWSZEJ POMOCY u tak małego człowieka (serio, to jest ogromnie istotna sprawa, bo sytuacji podbramkowych nie da się przewidzieć, ale można być na nie przygotowanym). Polecam przyszłym, a także świeżo upieczonym mamom.
IG @angelkubrick
Jeśli czerpać wiedzę, to tylko ze źródła. Położna Izabela Dembińska najpierw stworzyła bestsellerowy poradnik „Rodzić można łatwiej” a w tym roku ukazała się jej druga książka, "Pierwsze chwile z noworodkiem". Materiał został skonsultowany przez specjalistów osteopatii pediatrycznej, fizjoterapii kobiecej i ratownictwa medycznego. Skondensowane informacje...
2020-04-03
IG @angelkubrick
Ostatnio Pani Ania z kanału "Czytam i piszę" wspominała książkę Johna Clelanda "Pamiętniki Fanny Hill", klasykę gatunku literatury erotycznej, którą miałam przyjemność podczytywać, będąc jeszcze w głębokiej podstawówce. Książka przyprawiała mnie o regularne pąsy, które skrzętnie ukrywałam, zasłaniając się destrukcyjnym wpływem prażącego słońca. Teraz postanowiłam sprawdzić, czy po tylu latach, ktoś jeszcze umie ładnie pisać o wyuzdanych fantazjach i intymnych zbliżeniach, bez wpadania w rachityczne słowotwórstwo.
W marcu swoją premierę miała książka Gertrudy Hellbrand o intrygującym tytule "Satyricon" w przekładzie Agaty Teperek, wydana nakładem @wydawnictwo_marginesy. Na portalu LC umiejscowiona w dziale "kryminał, sensacja, thriller". Nie macie pojęcia, jak się cieszę, że zabierając się za tę powieść , nie przyporządkowałam jej do odgórnie wskazanej "półeczki gatunkowej". Mając wolną głowę, zagłębiałam się w wykreowany przez autorkę świat z narastającą ciekawością, nieśpiesznie.
Młoda dziewczyna poznaje piękne, ekscentryczne rodzeństwo, które wprowadza ją w dekadencki krąg zwany Satyriconem. Studenci gromadzą się w starym, klimatycznym mieszkaniu , by niczym nieskrępowani pić, palić i dyskutować o sztuce, literaturze, erotyce, przy okazji sprawdzając granice własnej seksualności. Piętnaście lat później spotykają się ponownie, w innej rzeczywistości, z innym bagażem doświadczeń. To pierwsza warstwa tej historii, na której czytelnik może poprzestać lub brnąć dalej. Jeśli zdecyduje się na głębszą penetrację tekstu, zaczną pojawiać się pytania, na które trzeba znaleźć odpowiedź. A pytań pojawia się wiele. Jak postrzegana jest kobieta, która decyduje się na seksualne eksperymenty, czy przeszłość powinna mieć wpływ na teraźniejszość, czy w przestrzeni podstawowych grup społecznych można sobie pozwolić na szczerość? I pytanie najważniejsze, czy można pozwolić drugiej osobie na wolność, bez jej oceniania? Wracając do pytania postawionego na początku, odpowiedź brzmi TAK, zdarzają się jeszcze mądrze i ładnie napisane erotyki. Oddycham z ulgą...
IG @angelkubrick
Ostatnio Pani Ania z kanału "Czytam i piszę" wspominała książkę Johna Clelanda "Pamiętniki Fanny Hill", klasykę gatunku literatury erotycznej, którą miałam przyjemność podczytywać, będąc jeszcze w głębokiej podstawówce. Książka przyprawiała mnie o regularne pąsy, które skrzętnie ukrywałam, zasłaniając się destrukcyjnym wpływem prażącego słońca. Teraz...
IG @angelkubrick
Chcę Wam opowiedzieć o tytule, który utwierdził mnie w przekonaniu, że tak zwana "literatura kobieca" nie jest tą, która mnie "czytelniczo uszczęśliwa". Nie chcę się rozwodzić na samym pojęciem. Wiem, że jest tu wiele osób, których ten podział drażni, ale bądźmy szczerzy, ona jest, funkcjonuje i ma się dobrze. Wracając do tematu.
„Milion nowych chwil” to niezapomniana historia miłosna o odnajdywaniu radości nawet w najtrudniejszych okolicznościach. Margaret Jacobsen jest młoda, ambitna i ma przed sobą cały świat. W niedalekiej perspektywie zamierza wyjść za mąż. Oczywiście w tym idyllicznym świecie pojawia się skaza, która całkowicie zmienia bieg wydarzeń. Trwała utrata zdrowia wystawia na próbę narzeczonego, rodzinę, a także samą poszkodowaną. Powypadkowy obraz nie przedstawia się najlepiej. Szok zamienia się w bunt. Porzucona kobieta walczy nie tylko z własnym ciałem, ale też z samotnością, która wynikła z tragicznego splotu okoliczności. Świat nie znosi pustki, tak więc pojawia się mężczyzna, który zmieni wszystko, choć początkowa relacja tej dwójki nie wróży niczego dobrego.
Wiele w tej książce życiowych mądrości. Mądrości/oczywistości. O wierze, o nadziei, o walce, porażce, zwycięstwie, o nowych możliwościach, jakie niesie ze sobą życie, mogłabym jeszcze trochę powymieniać, tylko PO CO? To fundamentalne pytanie, na które powinien sobie odpowiedzieć każdy, kto ma chęć przeczytać książkę, nie tylko tę. Jakąkolwiek. I to odpowiedzieć szczerze. Odpowiedzi mogą być różne, niestety nie wszystkie wystarczająco dobre, by zajmować swój czas literaturą przypadkową. W roku 2020 przypadków nie będzie :)
IG @angelkubrick
Chcę Wam opowiedzieć o tytule, który utwierdził mnie w przekonaniu, że tak zwana "literatura kobieca" nie jest tą, która mnie "czytelniczo uszczęśliwa". Nie chcę się rozwodzić na samym pojęciem. Wiem, że jest tu wiele osób, których ten podział drażni, ale bądźmy szczerzy, ona jest, funkcjonuje i ma się dobrze. Wracając do tematu.
„Milion nowych chwil” to...
2019-08
Do otulonego mgłami, nadmorskiego miasteczka Torquay, na północy Półwyspu Kornwalijskiego, przyjeżdża Madeline, zupełnie nieświadoma, że ta podróż zmieni jej życie. Zatrzymuje się w okazałym domu ciotki Hortense na Mglistych Wzgórzach hrabstwa Devon. Młoda arystokratka na nadzieję uleczyć tu swoje złamane serce. Jedną z rozrywek miał był modny w czasach wiktoriańskiej Anglii seans spirytystyczny. W jego trakcie dochodzi do tajemniczego zgonu, który w krótkim czasie pociąga za sobą kolejną zbrodnię. Podejrzani są wszyscy, jak w klasycznych kryminałach Agathy Christie, zresztą nie bez powodu powieść osadzona jest w Torquay :) Takich "ukłonów" w stronę klasyki znajdziemy tu całkiem sporo, z jednej strony podobaja mi się takie zabiegi autora z drugiej wydaje mi się to nieco infantylne. Dualizm czytelniczej duszy. Wracając do akcji. O względy Madeline zabiegają dwaj przystojni dżentelmeni. Młoda dama przeżywa miłosne rozterki, w międzyczasie próbując rozwiązać tajemnicę zagadkowych zgonów. "Dama z wahadełkiem" to oniryczny romans z elementami powieści kryminalno-obyczajowej. Momentami jest zabawnie, np. wówczas, kiedy Madeline ekspresowo zdejmuje suknię i stoi zupełnie naga, podczas gdy w każdym innym momencie, tak w trakcie ubierania, jak i rozbierania, potrzebuje pomocy, zaś sama ta czynność zajmuje sporo czasu. Magia :) Wyjaśnienie zagadki Was zaskoczy, jeśli więc lubicie proste, niezajmujące głowy książki o miłości, DAMA czeka.
IG @angelkubrick
Do otulonego mgłami, nadmorskiego miasteczka Torquay, na północy Półwyspu Kornwalijskiego, przyjeżdża Madeline, zupełnie nieświadoma, że ta podróż zmieni jej życie. Zatrzymuje się w okazałym domu ciotki Hortense na Mglistych Wzgórzach hrabstwa Devon. Młoda arystokratka na nadzieję uleczyć tu swoje złamane serce. Jedną z rozrywek miał był modny w czasach wiktoriańskiej...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-07
Z Jarogniewy to zawsze było niezłe ziółko. Ten jej charakterek przebijał się przez wszystkie księgi "Kwiatu paproci" ale nigdy nie wyszedł na pierwszy plan. Aż do tomu piątego, bo oto mamy opowieść o Babie Jadze i o tym, jak zaczynała swoje szeptuchowanie, a łatwo nie było. Początek kariery to skromna chatka, jeszcze skromniejsze jedzenie (momentami tylko jajka i mleko), i prawie żadnych klientów, a jak już byli, to płacili w naturze ;D Ale na zaufanie trzeba sobie zasłużyć. Jaga jest młoda, charyzmatyczna i odważna. Nie boi się wyzwań, bóstw ani ludzi. Jest też kochliwa i nie wylewa za kołnierz. A'propos alkoholu, w tym tomie jesteśmy świadkami narodzin miłości Jagi i Żercy. Jest ciekawie. To, co mi się podoba, to subtelne nawiązania do postaci z poprzednich tomów, rozwinięcie niektórych bohaterów lub zwyczajne wyjaśnienie, skąd się wzięli w świecie Bielin. To, co mnie wkurzało, to opisy niektórych czynności, żywcem zerżnięte z innych książek Miszczuk. Na szczęście nie ma tego wiele. Ogólnie "Jaga" wypadła bardzo dobrze i już czekam na tom 6. Lekka, rozrywkowa opowieść na lato lub długie, zimowe wieczory. "Jaga" z grzańcem smakuje lepiej ;)
IG @angelkubrick
Z Jarogniewy to zawsze było niezłe ziółko. Ten jej charakterek przebijał się przez wszystkie księgi "Kwiatu paproci" ale nigdy nie wyszedł na pierwszy plan. Aż do tomu piątego, bo oto mamy opowieść o Babie Jadze i o tym, jak zaczynała swoje szeptuchowanie, a łatwo nie było. Początek kariery to skromna chatka, jeszcze skromniejsze jedzenie (momentami tylko jajka i mleko), i...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-07
Kolejna lekka, zupełnie niewymagająca lektura na lato to "Przesilenie", ostatnia część przygód młodej Szeptuchy z Bielin, autorstwa Katarzyny Bereniki Miszczuk. Gosławę albo się kocha albo nienawidzi, bo to, co jednych rozśmiesza, u innych wywołuje wstręt i zażenowanie. W "Przesileniu" mamy opisy kolejnych obrzędów, jakimi żyli dawniej ludzie, to Dziady i Szczodre Gody. Bardzo przyjemnie się to czyta, powiedziałabym nawet, że opisy wprawiają w lekką zadumę, ponieważ dziś już nic nie wygląda jak kiedyś, dziś człowiek skupia się na zupełnie innych, przyziemnych rzeczach. A obcowanie z duchami ma w sobie tyle magii... choć nie zawsze jest bezpieczne dla duszy ;) Ostatni tom "Kwiatu paproci" spodoba się kobietom, które gustują w romansach i szczęśliwych zakończeniach, jestem tego więcej niż pewna. Czy będzie dramat i łzy? Pewnie, że nie! Autorka pomyślała o rozwinięciu słowiańskiej serii, co dla fanów Bielin jest zbawienną wiadomością ;)
IG @angelkubrick
Kolejna lekka, zupełnie niewymagająca lektura na lato to "Przesilenie", ostatnia część przygód młodej Szeptuchy z Bielin, autorstwa Katarzyny Bereniki Miszczuk. Gosławę albo się kocha albo nienawidzi, bo to, co jednych rozśmiesza, u innych wywołuje wstręt i zażenowanie. W "Przesileniu" mamy opisy kolejnych obrzędów, jakimi żyli dawniej ludzie, to Dziady i Szczodre Gody....
więcej mniej Pokaż mimo to2019-07
Mieszko zniknął. Świętokrzyska wieś Bieliny potrzebuje nowego Żercy, ktoś przecież musi dokonywać swaćby, ciałopalenia zmarłych i uczestniczyć w obrzędzie dziadów. Tak więc do Bielin wkracza nowa, męska postać i tak się składa, że nawet całkiem przystojna to bestia. Gosia stara się nie myśleć za wiele o zaginionym ukochanym, choć momentami mocno tęskni. W momentach, kiedy nie tęskni, nawiązuje bliższą znajomość z nowoprzybyłym kapłanem. W tym samym czasie, w okolicy pojawia się tajemniczy myśliwy, który poluje na istoty nadprzyrodzone, tak więc najbliższa przyjaciółka Gosi, rusałka Sława, znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Mamy też ciąg dalszy przygody ze Swarożycem. W "Żercy" mamy wszystko to, czym karmi się literatura kobieca, a więc wieczorne spotkania przy winku, pogaduszki do poduszki, opisy drobnych prac domowych, a także remont domu, obrządki, jakie czynią szeptuchy i wiele tym podobnych drobnostek, z których zbudowana jest ta książka, których czytanie nie zajmuje specjalnie naszego umysłu, tym samym w sposób cudowny relaksuje. Dlatego tak lubię "Kwiat paproci" :) Jeśli ta seria i dla Was jest interesująca, zostawcie serduszko okejkę ;)
Mieszko zniknął. Świętokrzyska wieś Bieliny potrzebuje nowego Żercy, ktoś przecież musi dokonywać swaćby, ciałopalenia zmarłych i uczestniczyć w obrzędzie dziadów. Tak więc do Bielin wkracza nowa, męska postać i tak się składa, że nawet całkiem przystojna to bestia. Gosia stara się nie myśleć za wiele o zaginionym ukochanym, choć momentami mocno tęskni. W momentach, kiedy...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-06
Generation X to pokolenie ludzi urodzonych w latach 1961-1983. To społeczeństwo zagubione w chaosie współczesności, tworzące na przekór wszystkiemu swoją wizję rzeczywistości, tak inną od wizji swoich rodziców. X to niewiadoma, którą w XXI można już określić i podsumować. Justyna Moraczewska w swojej książce "Kobiety Rakiety. My z pokolenia X" w 9 obszernych wywiadach podsumowała niemal każdą dziedzinę życia. Pokolenie X to teraz kobiety po 40-tce, które śmiało zadają sobie pytania na temat życia i dalszych planów. Bez skrupółw rozmawiają o seksie, swoich potrzebach, rozwoju osobistym, depresji, samoakceptacji, o macierzyństwie po 40-stce, asertywności i emancypacji w sferze biznesu, i nie tylko. Autorka odbywa też krótką podróż w czasie, by zrozumieć, co ukształtowało to pokolenie kobiet, co zdecydowało o ich wyborach, poczuciu estetyki czy wartościach, jakimi kierują się w życiu. Zdecydowanie warto sięgnąć po tę książkę, by móc z dystansu spojrzeć na własne życie, podsumować je i być może zmienić. Zmiany wymagają wewnętrznej siły, stąd taka różnorodność rozmówców. Każdy z nich jest inspiracją do działania. Książka zachwyca jakością kartek i przejrzystym układem graficznym. Czyta się ją z dużą przyjemnością. Polecam.
IG @angelkubrick
Generation X to pokolenie ludzi urodzonych w latach 1961-1983. To społeczeństwo zagubione w chaosie współczesności, tworzące na przekór wszystkiemu swoją wizję rzeczywistości, tak inną od wizji swoich rodziców. X to niewiadoma, którą w XXI można już określić i podsumować. Justyna Moraczewska w swojej książce "Kobiety Rakiety. My z pokolenia X" w 9 obszernych wywiadach...
więcej mniej Pokaż mimo toDrugi tom okazał się nieco lepszy niż pierwszy, wciąż nie jest to nic absolutnie pochłaniającego. Prosta opowieść o małych czarodziejach. A to już było :)
Drugi tom okazał się nieco lepszy niż pierwszy, wciąż nie jest to nic absolutnie pochłaniającego. Prosta opowieść o małych czarodziejach. A to już było :)
Pokaż mimo toGłupiutkie, banalne, przewidywalne a przez to nudne. Nie wymagam od każdej książki intelektualnego zrycia beretu, chętnie sięgam czasem po coś lekkiego, ale w przypadku Poradnika autor zdecydowanie powinien zająć się czymś innym niż pisanie. Jeśli wzrusza kogoś kilka przeciętnych listów miłosnych objawionych przy końcu to Ok, dla mnie to za mało na książkę a już na pewno za mało na film, i z całą pewnością za mało na nominacje. Nie polecam, szkoda czasu.
Głupiutkie, banalne, przewidywalne a przez to nudne. Nie wymagam od każdej książki intelektualnego zrycia beretu, chętnie sięgam czasem po coś lekkiego, ale w przypadku Poradnika autor zdecydowanie powinien zająć się czymś innym niż pisanie. Jeśli wzrusza kogoś kilka przeciętnych listów miłosnych objawionych przy końcu to Ok, dla mnie to za mało na książkę a już na pewno...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-01-01
Książka z tego samego rocznika co ja, musi być dobra ;D Typowy świat babskich rozterek, takie same odwieczne problemy miłosne, trudne do zatrzymania wichry namiętności, tyle tylko, że mamy to wszystko przedstawione w czasach kolorowego, kapiącego złotem średniowiecza. Na marginesie, bardzo ładne wydanie. Nie powrócę do niej, ale miło spędziłam z nią czas.
Książka z tego samego rocznika co ja, musi być dobra ;D Typowy świat babskich rozterek, takie same odwieczne problemy miłosne, trudne do zatrzymania wichry namiętności, tyle tylko, że mamy to wszystko przedstawione w czasach kolorowego, kapiącego złotem średniowiecza. Na marginesie, bardzo ładne wydanie. Nie powrócę do niej, ale miło spędziłam z nią czas.
Pokaż mimo toTo jedna z niewielu książek tego autora którą bardzo lubię, z dwóch powodów, zakończenia... i imienia w tytule.
To jedna z niewielu książek tego autora którą bardzo lubię, z dwóch powodów, zakończenia... i imienia w tytule.
Pokaż mimo toNajpierw tą książkę pożyczyłam, przypadkiem oczywiście, potem musiałam kupić swój egzemplarz, żeby do niej wracać kiedy zechcę, to jedna z tych pozycji, która nigdy nie zniknie z mojej półki, choćbym ją miała zabrać na koniec świata.
Najpierw tą książkę pożyczyłam, przypadkiem oczywiście, potem musiałam kupić swój egzemplarz, żeby do niej wracać kiedy zechcę, to jedna z tych pozycji, która nigdy nie zniknie z mojej półki, choćbym ją miała zabrać na koniec świata.
Pokaż mimo toNie mogłabym tej książki kupić, bo obraziłabym wszystkie inne słowa pisane i wydane. Mam ją na kompie. Przeczytałam do strony 200... i jakoś nie chce mi się czytać dalej. Moja wewnętrzna bogini się buntuje ;) Poza tym mam wrażenie, że cofam się w intelektualnym rozwoju z każdą kartą... Ja nie wiem o co chodzi z tym szałem na tą POZYCJĘ :D
Nie mogłabym tej książki kupić, bo obraziłabym wszystkie inne słowa pisane i wydane. Mam ją na kompie. Przeczytałam do strony 200... i jakoś nie chce mi się czytać dalej. Moja wewnętrzna bogini się buntuje ;) Poza tym mam wrażenie, że cofam się w intelektualnym rozwoju z każdą kartą... Ja nie wiem o co chodzi z tym szałem na tą POZYCJĘ :D
Pokaż mimo to2013-09-15
Ocena dobra bo to dobra lektura na weekend, choć delikatnie zmusza do refleksji, a to zważywszy na tematykę, to już coś. Ile jest w stanie zrobić kobieta dla prawdziwej miłości, jak długo skłonna jest jej szukać, jak łatwo można stać się ofiarą i jak często spotyka się na swojej drodze wariatów, wszystkie odpowiedzi znajdziemy na stronach Dziennika.
Ocena dobra bo to dobra lektura na weekend, choć delikatnie zmusza do refleksji, a to zważywszy na tematykę, to już coś. Ile jest w stanie zrobić kobieta dla prawdziwej miłości, jak długo skłonna jest jej szukać, jak łatwo można stać się ofiarą i jak często spotyka się na swojej drodze wariatów, wszystkie odpowiedzi znajdziemy na stronach Dziennika.
Pokaż mimo to
Jej rodzice pochodzili z małej, poleskiej miejscowości Ruchcza, leżącej niedaleko Pińska, rodzinnego miasteczka Ryszarda Kapuścińskiego. Repatriacja wymusiła na nich zmianę miejsca zamieszkania. Zostali w Warszawie. W etosie nauki i ciężkiej pracy wychowywali Irenę. „Laboratorium urody” to książka właśnie o niej.
Miała studiować medycynę, jednak skończyła farmację, a ta stała się jej pasją. Tak zrodziło się marzenie o własnej firmie, w której swobodnie mogłaby tworzyć, niczym artysta. Bez żalu porzuca etat na państwowej posadzie i wraz z mężem, Henrykiem Orfingerem, w roku 1983 otwiera biznes Dr Irena Eris, aby już za kilka lat zawojować zagraniczne rynki. Kosmetyki Dr Irena Eris sprzedawane są w sklepach, aptekach, supermarketach i gabinetach kosmetycznych w 27 krajach świata.
Pierwsza część książki jest szczególnie ciekawa, ponieważ pokazuje absurdy PRL-u. Zakładanie prywatnego zakładu w komunistycznym państwie wymagało nie lada uporu i wytrwałości. Irena Szołomicka-Orfinger pokazuje, że gdzie diabeł nie może, tam babę pośle. Droga do sukcesu wymagała tego, co od najmłodszych lat wpajali jej rodzice, ciężkiej pracy, ale czy można było inaczej, kiedy Wielki Brat patrzy na ręce? Rąk do pracy brakowało z powodu ograniczenia ilościowego, a produkcja nie nadążała za popytem. Kobiety chciały być piękne i potrzebowały do tego smarowideł :) Zdjęcia, o które wzbogacone jest to wydanie, to prawdziwi hit!
Nakład tej książki jest niewielki, warto więc pomyśleć o zakupie już teraz. To może nietuzinkowy prezent dla mam, które na bank stały w kolejce po słoiczek kremu Dr Ireny Eris :)
IG @angelkubrick
Jej rodzice pochodzili z małej, poleskiej miejscowości Ruchcza, leżącej niedaleko Pińska, rodzinnego miasteczka Ryszarda Kapuścińskiego. Repatriacja wymusiła na nich zmianę miejsca zamieszkania. Zostali w Warszawie. W etosie nauki i ciężkiej pracy wychowywali Irenę. „Laboratorium urody” to książka właśnie o niej.
więcej Pokaż mimo toMiała studiować medycynę, jednak skończyła farmację, a ta...