-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant10
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Biblioteczka
2024-03-30
2024-03-24
Wiecie co? Ta powieść bardziej inspiruje do działania niż niejeden poradnik.
"Sztuka sięgania gwiazd" to ciepły balsam dla duszy, i uspokajacz dla osób, które są na życiowym zakręcie i panuje w nich ogromny chaos. W tej powieści znajdą się i śmieszne momenty, i mrożące krew w żyłach (scena z tarantulą), i radosne czy smutne... Jak życie. I dzięki tej opowieści nie tylko znajdziemy w sobie siłę do zmiany, ale też widzimy, że jest ona konieczna, aby cokolwiek zyskać. Główną bohaterkę od razu można polubić, i kibicować jej w projekcie, jakim wymyśliła. I ten projekt naprawdę inspiruje do działania. Nie żadne suche rady w poradnikach. Dla wrażliwych - koniecznie trzeba zaopatrzyć się w chusteczki. Naprawdę warto przeczytać. Być może komuś to pomoże?
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2024 pod hasłem "Motyw: sekrety przeszłości".
Wiecie co? Ta powieść bardziej inspiruje do działania niż niejeden poradnik.
"Sztuka sięgania gwiazd" to ciepły balsam dla duszy, i uspokajacz dla osób, które są na życiowym zakręcie i panuje w nich ogromny chaos. W tej powieści znajdą się i śmieszne momenty, i mrożące krew w żyłach (scena z tarantulą), i radosne czy smutne... Jak życie. I dzięki tej opowieści nie tylko...
2020-10-26
Okazało się, że mam w swojej biblioteczne literacki diament.
"Morfina" to bardzo wymagająca książka. Nie jest o łatwym temacie, nie ma bohatera, którego czytelnik pokocha od pierwszych stron i nie ma prostej, łatwo przyswajalnej narracji. Szczepan Twardoch wymusił na czytelniku więcej wysiłku czy lekturze, ale opłaca się on w stu procentach. Jeszcze nie spotkałam się z takim anty-bohaterem, jakim jest Konstanty, nie miałam do czynienia z tak ironicznym podejściem do II wojny światowej i zaburzeniem całej martylogii, gdzie wszyscy są patriotami od urodzenia, i są gotowi ginąć za Ojczyznę, kosztem osobistego szczęścia. A narracja... Trzeba przetrwać te pierwsze 50 stron, aby docenić to, w jaki sposób autor przedstawia świat w powieści. To po prostu trzeba samemu zobaczyć.
Co jeszcze mogę dodać? To, że Szczepan Twardoch ma jedną fankę więcej.
Okazało się, że mam w swojej biblioteczne literacki diament.
"Morfina" to bardzo wymagająca książka. Nie jest o łatwym temacie, nie ma bohatera, którego czytelnik pokocha od pierwszych stron i nie ma prostej, łatwo przyswajalnej narracji. Szczepan Twardoch wymusił na czytelniku więcej wysiłku czy lekturze, ale opłaca się on w stu procentach. Jeszcze nie spotkałam się z...
2012-05-29
'Lata' są, jak na twórczość Virginii Woolf, napisane w sposób tradycyjny. Strumienia świadomości jest tu jak na lekarstwo, chociaż gdyby pisarka użyła tej techniki (jak w mistrzowskiej 'Pani Dalloway'), książka miałaby chyba z 700 stron.
Osią fabuły są losy rodu Pargiterów, począwszy od końca XIX wieku aż do połowy lat 30. XX wieku. Virginia Woolf w rozdziałach skupiła się na jednym dniu, nawet kilku godzinach z życia poszczególnych członków na przestrzeni kilkudziesięciu lat. To daje niesamowity efekt - widzimy, że w ciągu paru godzin możemy dowiedzieć się wielu informacji, a przez rok może wydarzyć się całkiem sporo. Raz widzimy jedną bohaterkę jako biedną pannę, a za rok - jako żonę bogatego mężczyzny, oczekującą narodzin dziecka.
Podobno 'Pani Dalloway' początkowo miała tytuł 'Godziny'. Zastanawiam się, czemu pisarka zmieniła tytuł. 'Pani Dalloway' to opowieść o jednym dniu, ale z rozbudowanymi retrospekcjami, a 'Lata' to opowieść o przeskoku w nowe czasy, tak różne od poprzednich.
Jako świeża fanka powieści Virginii Woolf, jestem zadowolona z tej książki - polecam ją wszystkim, aby tylko zobaczyli, że nie taki diabeł straszny, jak go malują:-)
'Lata' są, jak na twórczość Virginii Woolf, napisane w sposób tradycyjny. Strumienia świadomości jest tu jak na lekarstwo, chociaż gdyby pisarka użyła tej techniki (jak w mistrzowskiej 'Pani Dalloway'), książka miałaby chyba z 700 stron.
Osią fabuły są losy rodu Pargiterów, począwszy od końca XIX wieku aż do połowy lat 30. XX wieku. Virginia Woolf w rozdziałach skupiła się...
2024-02-19
Nie wiem, jak Valerie Perrin to robi, ale niech nie przestaje - w ten sposób będę czekała na każdą jej powieść.
No cóż, nie sądziłam, że uda się autorce jeszcze raz mnie zachwycić, jak to było z "Życiem Violette". Ba, myślałam, że inne tytuły będą średnie. Wiecie, magia jednego tytułu, do którego reszta nie dorównuje. A co się okazało, "Zapomniane niedziele" to debiut Valerie Perrin, i gdyby nie one, nie byłoby "Życia Violette". Kiedy o tym myślę, to mam ciarki.
Co mogę jeszcze dodać? Znowu jestem oczarowana, znowu nie mogłam oderwać się od książki, i znowu zakochałam się w tym powolnym, ale delikatnym stylu. I w tych mądrościach, jakie dodaje od siebie Valerie Perrin. I po raz kolejny pierwsze zdania danej książki zachęciły mnie do jej kupienia. Tak było z "Życiem Violette ", i z "Zapomnianymi niedzielami". Czytajcie, po prostu czytajcie.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2024 pod hasłem"Swieżynka (książka wydana w 2024 roku)".
Nie wiem, jak Valerie Perrin to robi, ale niech nie przestaje - w ten sposób będę czekała na każdą jej powieść.
No cóż, nie sądziłam, że uda się autorce jeszcze raz mnie zachwycić, jak to było z "Życiem Violette". Ba, myślałam, że inne tytuły będą średnie. Wiecie, magia jednego tytułu, do którego reszta nie dorównuje. A co się okazało, "Zapomniane niedziele" to debiut...
2023-12-22
Jestem jak najbardziej za poradami, jakie autor zawarł w tej książce. Niby nie jest to nic odkrywczego, bo chodzi o metodę małych kroków, jednak, przyznajcie się sami - ile razy zrezygnowaliście z jakiegoś ogromnego celu, ponieważ obleciał Was strach? Zgodnie z Kaizen możecie wymknąć się lękowi, i to, co wydaje się głupie, jest tak naprawdę bardzo, bardzo ciekawe, mądre i dające do myślenia. Nie zaszkodzi spróbować. Zwłaszcza że wielkimi krokami zbliża się nowy rok, a to czas obietnic i postanowień. Może jest szansa na dotrzymanie jakiegoś zobowiązania? I to dzięki Kaizen?
Jestem jak najbardziej za poradami, jakie autor zawarł w tej książce. Niby nie jest to nic odkrywczego, bo chodzi o metodę małych kroków, jednak, przyznajcie się sami - ile razy zrezygnowaliście z jakiegoś ogromnego celu, ponieważ obleciał Was strach? Zgodnie z Kaizen możecie wymknąć się lękowi, i to, co wydaje się głupie, jest tak naprawdę bardzo, bardzo ciekawe, mądre i...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-07
To jest już czwarta najlepsza książka, jaką przeczytałam w 2023 roku. Nie spodziewałam się tego.
Ta książka wyskakiwała mi wszędzie w mediach społecznościowych. Z ciekawości zaczęłam czytać, aby zobaczyć, czy "Yellowface" to tylko marketingowa wydmuszka. Nie, to jest pełnokrwista, świetnie napisana, ciekawa powieść, której się nie czyta, a pochłania. Ma w sobie niesamowity magnetyzm, który sprawia, że naprawdę nie jesteśmy w stanie się oderwać od historii June. Kiedy planowałam przeczytać jeden rozdziały, wychodziło kilkadziesiąt stron na raz. I nie chciałam przestać. Autorka miała dobry pomysł, który zmieniła w coś elektryzującego. Jak miałam wcześniej ogromny zastój czytelniczy, to "Yellowface" mnie odblokował. I to skutecznie.
Przy lekturze "Yellowface" miałam podobne emocje, co przy oglądaniu "Breaking Bad". Od razu zaznaczam, nic w książce nie ma o narkotykach, ale momentami June mogłaby przybić piątkę z Walterem Whitem.
Marketing marketingiem, ale, uwierzcie mi, to naprawdę rewelacyjna książka. Te zachwyty nie są przypadkowe. Piszę to ja, sceptyczka, która dała się oczarować.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "Powieść amerykańska".
To jest już czwarta najlepsza książka, jaką przeczytałam w 2023 roku. Nie spodziewałam się tego.
Ta książka wyskakiwała mi wszędzie w mediach społecznościowych. Z ciekawości zaczęłam czytać, aby zobaczyć, czy "Yellowface" to tylko marketingowa wydmuszka. Nie, to jest pełnokrwista, świetnie napisana, ciekawa powieść, której się nie czyta, a pochłania. Ma w sobie niesamowity...
2023-11-18
Książka o totalnym w****ie. Jakbym miała to podsumować jednym zdaniem. I przepraszam za brzydkie słowo, ale innego, które by tu pasowało, nie byłam w stanie znaleźć.
Było to dla mnie nie do pomyślenia, jak w wielu, wielu aspektach, utożsamiałam się z główną bohaterką. Wiele jej słów było moimi myślami, wiele jej cech było moimi cechami, wiele jej rozczarowań i gniewu też było moimi. Britt to kobieta, co prawda fikcyjna, ale jak bardzo prawdziwa! Kto, jak kto, ale autorka stanęła na wysokości zadania, pisząc o współczesnym, kobiecym w****ie. Który w końcu odnalazł ujście na kartkach. I, może, też w ustach, głośnych.
Nie mogłam dojść do siebie po przeczytaniu tej książki, i musiały opaść ze mnie emocje, abym mogła napisać tu opinię. Trwało to wiele dni. Koniecznie przeczytajcie.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "Powieść skandynawska".
Książka o totalnym w****ie. Jakbym miała to podsumować jednym zdaniem. I przepraszam za brzydkie słowo, ale innego, które by tu pasowało, nie byłam w stanie znaleźć.
Było to dla mnie nie do pomyślenia, jak w wielu, wielu aspektach, utożsamiałam się z główną bohaterką. Wiele jej słów było moimi myślami, wiele jej cech było moimi cechami, wiele jej rozczarowań i gniewu też...
2023-11-10
Zakochałam się w najnowszej ekranizacji "Chłopów" (widziałam ją dwa razy), i aż musiałam jeszcze raz przeczytać książkę. I teraz jestem zakochana w tej powieści.
Kiedy piszę tę opinię, to aż drżą mi ręce. Dawno tego nie czułam, i to mnie cieszy. Bo to oznacza, że dana pozycja mnie poruszyła do głębi, i pozwoliła mi na delektowanie się czymś wybitnym. Bo "Chłopi" to jest taki tytuł. Wybitny. Nie tylko dlatego, że dostał Nobla, i w szkole nam to wmawiają do znudzenia. To jest klasyk przez wielkie K. To jest opowieść, która ma mnóstwo rzeczy do odkrycia. I nie dotyczy tylko trójkąta Jagna-Antek-Boryna. "Chłopi" to historia gromady. I ta gromada to tak naprawdę mnóstwo indywidualistów, którzy próbują żyć w zgodzie z innymi, chociaż bywają trudne konflikty. I którzy, pozornie, mają jeden cel: dobro wszystkich. Jeśli ktoś robi i myśli inaczej, spotyka go kara. A w tle zmieniają się pory roku, a autor dodaje niesamowite opisy przyrody. Tak, piszę to ja, czytelniczka, która nigdy ich nie lubiła. A Reymont mnie nimi urzekł. Jak i całością.
Wiecie, co mnie uderzyło przy ponownej lekturze "Chłopów"? To, jak bardzo się zmieniłam, i widzę zupełnie inaczej całość niż wtedy, kiedy byłam licealistką, i pierwszy raz męczyłam tę powieść. Tak. męczyłam. A obecnie czytałam z przyjemnością. Zmianę we mnie widzę też przede wszystkim w tym, jak postrzegam Jagnę. Nie czarno-biało, jak wcześniej... To jedna z najciekawszych bohaterek literackich, jakie powstały, i na jej temat można dyskutować godzinami.
Nobel nie jest przypadkowy. Mamy czym się chwalić. Cieszę się, że mogłam na spokojnie, bez jarzma szkolnego, bez klucza i zastanawiania się, co autor miał na myśli według polonistki, po swojemu spojrzeć na "Chłopów". To była dla mnie uczta literacka.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "Książka nagradzana".
Zakochałam się w najnowszej ekranizacji "Chłopów" (widziałam ją dwa razy), i aż musiałam jeszcze raz przeczytać książkę. I teraz jestem zakochana w tej powieści.
Kiedy piszę tę opinię, to aż drżą mi ręce. Dawno tego nie czułam, i to mnie cieszy. Bo to oznacza, że dana pozycja mnie poruszyła do głębi, i pozwoliła mi na delektowanie się czymś wybitnym. Bo "Chłopi" to...
2023-10-24
Tak bardzo chcę być zaskakiwana bardzo dobrymi książkami, jak ta. A podchodziłam do niej sceptycznie. Niepotrzebnie.
"Chłopki..." to kawał świetnie napisanego reportażu, który czyta się wręcz z wypiekami na twarzy. Do tego, jeśli doda się świadomość, że moje prababki prawdopodobnie tak żyły, pobudza ciekawość oraz, często, przeraża niektórymi rzeczami. Zwłaszcza tymi, które dziś są nie do pomyślenia. Brakiem butów. Katorżniczą pracą od dziecka. Głodem. Zabobonami. Niewolnictwem kobiet. I to w imię rodziny. Jakby nie patrzeć, teraz można zrozumieć wiele spraw, które dla naszych babek były oczywiste, a my łapaliśmy się za głowę i nie pojmowaliśmy, czemu tak robiły, mówiły i sądziły. Dzięki "Chłopkom".
Jak najbardziej polecam przeczytać tę książkę, ta reklama wokół niej jest zasadna. I popieram ją w stu procentach.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "opowieść z motywem rodziny".
Tak bardzo chcę być zaskakiwana bardzo dobrymi książkami, jak ta. A podchodziłam do niej sceptycznie. Niepotrzebnie.
"Chłopki..." to kawał świetnie napisanego reportażu, który czyta się wręcz z wypiekami na twarzy. Do tego, jeśli doda się świadomość, że moje prababki prawdopodobnie tak żyły, pobudza ciekawość oraz, często, przeraża niektórymi rzeczami. Zwłaszcza tymi, które...
2023-10-06
Mikołajka zawsze uwielbiałam, do dziś kocham czytać opowiadania o nim, o jego rodzicach i kolegach, i na pewno będę czytała te teksty, jeśli nie jako mama, to ciocia ;-)
Wiecie, co mnie urzeka w tym tekstach? Że są idealne zarówno dla dzieci, które utożsamią się z narratorem i punkt widzenia Mikołajka będzie jednocześnie ich, jak i dla dorosłych, którzy zobaczą o wiele więcej niż dziecko, i mnóstwo aluzji jest dla nich czytelnych. I też wywołują salwy śmiechu. Każdy znajdzie coś dla siebie w historiach o Mikołajku. I jest piękne w tych książkach. Nie są naiwne, jednoznaczne, czasem wywołują mnóstwo śmiechu, ale też zmuszają do refleksji. Dlatego Mikołajek zawsze zajmuje ważne miejsce w moim czytelniczym serduszku.
Czytałam pierwsze opowiadania jako dziecko, i bardzo ciekawie było powrócić do tych historii już jako dorosła czytelniczka. Bawią mnie tak samo, jak wiele, wiele lat temu. Bez względu na to, czy chodziłam do szkoły, czy teraz, jak pracuję, i lepiej rozumiem tatę Mikołajka, kiedy wraca do domu i chce po prostu odpocząć ;-)
Czy potrzeba czegoś więcej, aby sięgnąć po tę książkę? Myślę, że poza dystansem do świata oraz dziecięcą radością, ciekawością i dociekliwością, nie potrzeba niczego.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem " Książka używana lub pożyczona".
Mikołajka zawsze uwielbiałam, do dziś kocham czytać opowiadania o nim, o jego rodzicach i kolegach, i na pewno będę czytała te teksty, jeśli nie jako mama, to ciocia ;-)
Wiecie, co mnie urzeka w tym tekstach? Że są idealne zarówno dla dzieci, które utożsamią się z narratorem i punkt widzenia Mikołajka będzie jednocześnie ich, jak i dla dorosłych, którzy zobaczą o wiele...
2023-09-02
Moja opinia będzie krótka, ale, mam nadzieję, treściwa. I osobista, ale w wyjątkowym tego słowa znaczeniu.
To dla mnie bardzo, bardzo ważna książka. Dzięki niej widzę i rozumiem więcej. To, że wiele razy są nawiązania do Freuda i tego, że autor w pewnym momencie wszędzie widzi popęd seksualny, jest minusem tej pozycji, jednak cieszę się, że na nią trafiłam. Ocena, jaką wystawiłam, to jednocześnie moje podziękowanie. Dawno nie czułam się po przeczytaniu książki z psychologii taka... zrozumiana. Cóż, trafiłam przypadkiem, i było warto.
Moja opinia będzie krótka, ale, mam nadzieję, treściwa. I osobista, ale w wyjątkowym tego słowa znaczeniu.
To dla mnie bardzo, bardzo ważna książka. Dzięki niej widzę i rozumiem więcej. To, że wiele razy są nawiązania do Freuda i tego, że autor w pewnym momencie wszędzie widzi popęd seksualny, jest minusem tej pozycji, jednak cieszę się, że na nią trafiłam. Ocena, jaką...
2013-08-09
Film animowany 'Dzwonnik z Notre Dame' większość z nas uwielbia i pamięta jeszcze z dzieciństwa. Ja należę do wyjątku, odkąd przeczytałam 'Katedrę Marii Panny w Paryżu' Victora Hugo.
Mamy średniowieczny Paryż, monumentalne budowle kościelne, wyraźny podział społeczeństwa na tych lepszych (księża, żołnierze) i gorszych (biedota uliczna) oraz - jak to jest z powieściami tego francuskiego klasyka - ciekawą historię osnutą wokół trzech najważniejszych bohaterów - Quasimoda, Esmeraldy i Klaudiusza Frollo.
Moim zdaniem 'Katedra Marii Panny w Paryżu' to najlepsza książka Victora Hugo. Czytelnik pochłania ją stronami, zauroczony mroczną atmosferą Francji w okresie 'wieków ciemnych' oraz ciekawymi esejami o architekturze, będącymi wtrąceniami pisarza w fabule. Największym dla mnie atutem są bohaterowie, o wiele mniej idealizowani niż w filmie. Ciekawą postacią okazał się Klaudiusz Frollo - uczony ksiądz, który jednak nie był w stanie pokonać swoich uczuć. Właśnie miłość stanowi najważniejszy element 'Katedry...'. Odczuwa ją każdy bohater, ale na swój sposób. I właśnie to uczucie jest motorem postępowania Quasimoda czy Esmerlady.
'Katedra Marii Panny w Paryżu' to genialne studium psychologiczne bohaterów i refleksja na temat średniowiecza. Wielbiciele klasycznych pozycji w literaturze będą zachwyceni. I po ra zkolejny przekonałam się, że książka jest o wiele lepsza niż film.
Film animowany 'Dzwonnik z Notre Dame' większość z nas uwielbia i pamięta jeszcze z dzieciństwa. Ja należę do wyjątku, odkąd przeczytałam 'Katedrę Marii Panny w Paryżu' Victora Hugo.
Mamy średniowieczny Paryż, monumentalne budowle kościelne, wyraźny podział społeczeństwa na tych lepszych (księża, żołnierze) i gorszych (biedota uliczna) oraz - jak to jest z powieściami tego...
2021-11-20
To jest smutna powieść. Bardzo smutna.
"Małe życie", mimo wielkiego ładunku smutku, czyta się naprawdę dobrze. Może i nie dzieją się spektakularne rzeczy - no, poza ostatnimi 100 stronami - ale cała ta historia wciąga. Jednak nie jest to powieść, którą skończy się w parę dni, ją powoli się przyswaja. Sama przyznam się, że momentami mocno tonęłam w tym wszystkim, co czytałam, że pojawiały się łzy. Ech, to były ogromne emocje, których dawno nie czułam przy lekturze... Nawet teraz mnie nosi, aż nie wiem, o czym jeszcze pisać w tej opinii...
Nie mogę jednak nie zauważyć jednej rzeczy - autorka przesadziła. Chodzi mi o Jude'a i jego losy. Przepraszam, ale mieć za sobą tyle nieszczęść, i to od samego początku życia, to dla mnie była lekka przesada. Nikt by tego nie udźwignął psychicznie. Co więcej, zachowania reszty postaci podziwiałam (moje czytelnicze serce skradł Willem), ponieważ nie wiem, kto dałby radę funkcjonować z taką osobą jak Jude... Nie mówię, że takich ludzi nie ma (zachowania podobne, inna przeszłość), tylko dla niektórych czytelników Jude może wydawać się karykaturą. U mnie, jeśli chodzi o odbiór tego bohatera, autorka (jeszcze) nie przekroczyła tej granicy.
"Małe życie" to książka, którą albo się docenia, albo nienawidzi. Zwykle przy tak skrajnych grupach trafiam do tej mniej przychylnej, to teraz jednak spokojnie podpiszę się nad innymi zachwalającymi powieść opiniami. Myślę, że warto przeczytać i dać się czasem ponieść smutkowi. To też ważna emocja.
To jest smutna powieść. Bardzo smutna.
"Małe życie", mimo wielkiego ładunku smutku, czyta się naprawdę dobrze. Może i nie dzieją się spektakularne rzeczy - no, poza ostatnimi 100 stronami - ale cała ta historia wciąga. Jednak nie jest to powieść, którą skończy się w parę dni, ją powoli się przyswaja. Sama przyznam się, że momentami mocno tonęłam w tym wszystkim, co...
2023-02-04
W ostatnim czasie przy żadnej powieści nie czułam takiego wachlarza emocji - zachwyt, znudzenie, ciekawość, frustracja, zmęczenie, złość, ulga, obojętność, wściekłość, smutek, rozpacz, radość, wesołość... "Ulisses" sprawił, że czuję, że żyję. I dał niezapomniane, jedyne w swoim rodzaju doświadczenie czytelnicze.
Mój pierwszy kontakt z tą książką był jakieś 11 lat temu (stan na 2023 rok), i poległam po czterech stronach. Obecnie, po tylu latach, i ukończeniu studiów, przeczytaniu ogromnej ilości pozycji, wyrobienia gustu literackiego i nabrania wieku 🤭, nie tylko pokonałam swoje słabości i zakończyłam koło 800-stronową powieść o Leopoldzie Bloomie, ale i uważam, że "Ulisses" to dzieło. Wręcz arcydzieło. Wymagające, momentami trudne i nawet nudne, ale arcydzieło. Coś, co musiało powstać, aby pokazać innym literatom, że można pisać inaczej książki niż dotychczas, czytelnikom, że papier przyjmie wszystko (ale co z naszymi oczami i mózgiem?), historii literatury, że chcieć, to móc, i da się przetrzeć szlaki tematom teoretycznie tabu, jak i ogólnie, że Joyce jednak był geniuszem. Samotnym, ekscentrycznym, czasem wręcz zbereźnym, ale geniuszem. Zwyczajne wręcz życie na zewnątrz wystarczyło opisać bardzo nietypowo, dodając to, co może chodzić po głowie każdemu z nas. To dopiero nazywa się realizm. Joyce nikogo i nic nie oszczędza, prawdopodobnie sami w naszych myślach robimy podobnie, więc co tu zaprzeczać?
O "Ulissesie" nie da się krótko opisać, jego recenzja byłaby objętości średniej powieści, moim zdaniem trzeba chociaż fragmenty przeczytać, żeby chociaż wiedzieć, o co w tym chodzi. Zainteresowanych raczej odeślę do badaczy twórczości Joyce'a, ja nie czuję się na siłach, aby tu pisać pracę o "Ulissesie".
Jestem pewna, że i tak wiele smaczków mi umknęło, ale jestem z siebie dumna, że przeczytałam. I uważam to za coś genialnego. Tak, mogę mieć po wszystkim coś nie tak z głową 😅 I jeszcze jedno - trochę zazdroszczę anglojęzycznym czytelnikom, ponieważ mają pewnie do odkrycia więcej smaczków niż my...
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "Klasyka (książka wydana do 1960 roku).
W ostatnim czasie przy żadnej powieści nie czułam takiego wachlarza emocji - zachwyt, znudzenie, ciekawość, frustracja, zmęczenie, złość, ulga, obojętność, wściekłość, smutek, rozpacz, radość, wesołość... "Ulisses" sprawił, że czuję, że żyję. I dał niezapomniane, jedyne w swoim rodzaju doświadczenie czytelnicze.
Mój pierwszy kontakt z tą książką był jakieś 11 lat temu...
2023-01-15
Uwielbiam, nawet kocham takie literackie niespodzianki. I chciałabym ich jak najwięcej przeżywać.
Zaczęłam "Las zna Twoje imię" bez żadnych oczekiwań, nic o tym tytule nie wiedziałam, nic nie słyszałam, po prostu spontanicznie go wybrałam. I kiedy tylko weszłam w świat Estrelli, to trudno było mi stamtąd wyjść. I bardzo, bardzo mi się to wszystko podobało. Gotycki klimat, moce nie z tego świata, charyzmatyczna główna bohaterka oraz wciągająca opowieść, trochę rodem z krypty, trochę rodem z klasycznych schematów o nietuzinkowej dziewczynie, która ma świat przeciwko sobie, ale nie poddaje się i jest wierną samej sobie. I w tle początki XX wieku, aż do II wojny światowej. Co z tego, że momentami "Las zna Twoje imię" idzie na skróty, idzie w znany schemat czy też wychodzi poza ramy, dając uczucie bałaganu? A prawie każdy męski bohater to albo tyran i despota, albo idiota, albo zapatrzony w siebie egoista? Ta powieść jest świetna, pomimo swoich wad. Ja bym chciała więcej magii oraz klimatu nie z tego świata, pod koniec brakowało mi tego bardzo.
Mimo wszystko całość oceniam bardzo pozytywnie, i czuję mocne zauroczenie tą historią. Warto przeczytać.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "tytuł: więcej niż trzy słowa".
Uwielbiam, nawet kocham takie literackie niespodzianki. I chciałabym ich jak najwięcej przeżywać.
Zaczęłam "Las zna Twoje imię" bez żadnych oczekiwań, nic o tym tytule nie wiedziałam, nic nie słyszałam, po prostu spontanicznie go wybrałam. I kiedy tylko weszłam w świat Estrelli, to trudno było mi stamtąd wyjść. I bardzo, bardzo mi się to wszystko podobało. Gotycki klimat,...
2023-01-07
Czytałam wiele książek, ale tak genialnego wstępu jak w "Opowieści o dwóch miastach" jeszcze nie spotkałam. Dickens tak świetnie rozpoczął swoją powieść, że grzechem byłoby odpuścić lekturę.
Nie mogę się pozbierać po przeczytaniu książki. Jak nigdy nie przepadałam za Dickensem, nie uważałam go za wielkiego pisarza, tak jestem pod ogromnym wrażeniem "Opowieści...". To, jak mocno przygotował się do tego, żeby dobrze opisać Paryż przed Rewolucją Francuską i w jej trakcie, zasługuje na szacunek. Wiem, że Dickens mocniej nie analizował tematu, ale te jego sugestywne opisy, duszna atmosfera oraz to, jak dobrze wykreował postaci, rekompensują wszystkie braki. Nie muszę znać genezę polityczną tych wydarzeń, wystarczył mi rozdział, gdzie pan w karecie zrobił wiele zła prostym obywatelom...
Historia fikcyjna też wciąga, losy poszczególnych postaci - zwłaszcza doktora Manette'a czy Sydneya - mocno działają na czytelnika. I w wyobraźni widziałam pisarza, który grozi palcem Anglikom, aby nie szli drogą Francuzów... Jak pisałam wyżej, nie mogę dojść do siebie po lekturze "Opowieści o dwóch miastach". Mocna lektura, zakończenie wręcz wgniata w fotel, i do tego genialna w swojej prostocie.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "powieść historyczna ".
Czytałam wiele książek, ale tak genialnego wstępu jak w "Opowieści o dwóch miastach" jeszcze nie spotkałam. Dickens tak świetnie rozpoczął swoją powieść, że grzechem byłoby odpuścić lekturę.
Nie mogę się pozbierać po przeczytaniu książki. Jak nigdy nie przepadałam za Dickensem, nie uważałam go za wielkiego pisarza, tak jestem pod ogromnym wrażeniem "Opowieści...". To, jak...
2010-07-27
Uwielbiam 'Dziwne losy Jane Eyre' Charlotte Bronte i już od ładnych chwil chciałam przeczytać książkę drugiej siostry Bronte, Emily. Ciekawiła mnie historia Heathcliffa i Katarzyny. W końcu dostałam ten egzemplarz i zaczęłam czytać.
Narratorem jest Lockwood, dzierżawca Drozdowego Gniazda i opowiadająca historię gospodyni Ellen Dean. Cygańskie dziecko i panna z dobrego domu. Najpierw przyjaźń, potem miłość. Jednak Katarzyna postanawia poślubić Edgara Lintona, co powoduję nieszczęścia. W połowie powieści poznajemy młodsze pokolenie: Katy, Lintona i Haretona.
W powieści, w moim odczuciu, dominuję uczucie nienawiści - szczególnie za sprawą Heathcliffa i mieszkańców Wichrowych Wzgórz (najbardziej Józefa). Heathcliff to pragnący zemsty człowiek, ale również nieszczęśliwy z powodu niespełnionej miłości i śmierci ukochanej. Swój plan wprowadza w życie na dzieciach. Heathcliff dla mnie nie jest bohaterem, który zasługuję na współczucie. Czytając 'Wichrowe wzgórza' miałam ochotę rzucić nią w kąt podczas opisu zachowania głównego boahtera. Za to Katarzyna wzbudziła u mnie mieszane uczucia, a jej mąż Egdar szczerą litość. Mimo wielu opinii najciekawszy wątek to o młodszym pokoleniu - szczerze polubiłam Katy, jak dla mnie ona, jej ojciec i pani Dean to jedyni dobrzy bohaterowie. Za to Hatreton zrehabilitował się w moich oczach, i powiem, że jakoś od początku wiedziałam, że coś będzie ze znajomości panny Linton i pana Earshawa.
Podsumując, książka kipi od negatywnych uczuć, większość bohaterów posiada praktycznie same wady, tych pozytywnych można na palcach jednej ręki policzyć. Mroczna atmosfera, w wyobraźni same ciemne barwy... Pierwszy raz czytałam taką książkę. Skończenie jej było dla mnie trudne, ciężkie, ale jednocześnie fascynujące. Warto znać tą historię.
Czytałam gdzieś, że wiele znawców uważa, że z sióstr Bronte właśnie Emily była najzdolniejsza. Jak dla mnie każda z nich posiadała niezwykły talent pisarski, ale właśnie książka Emily na zawsze zapisała się w historii literatury tylko jedną i jedyną powieścią. Na dodatek bardzo dobrą.
P.S. W końcu, jakiś czas temu oglądałam film 'Wichrowe wzgórza'. Ralph Finnes był wspaniały, a Juliette Binoche... jakoś mi nie pasowała.
Uwielbiam 'Dziwne losy Jane Eyre' Charlotte Bronte i już od ładnych chwil chciałam przeczytać książkę drugiej siostry Bronte, Emily. Ciekawiła mnie historia Heathcliffa i Katarzyny. W końcu dostałam ten egzemplarz i zaczęłam czytać.
Narratorem jest Lockwood, dzierżawca Drozdowego Gniazda i opowiadająca historię gospodyni Ellen Dean. Cygańskie dziecko i panna z dobrego domu....
2017-11-10
Wystarczyło przeczytać jedno zdanie 'Olive Kitteridge', aby zwyczajnie 'wchłonąć' w świat tej książki.
Jestem pod wrażeniem tej pozycji. Nie chcę pisać, że to powieść, ponieważ bliżej jej do zbioru opowiadań, ale też nie do końca... Elizabeth Strout stworzyła coś jedynego w swoim rodzaju. A sama Olive? Charyzmatyczna, pełna sprzeczności, i do tego bardzo interesująca. Tak samo inni bohaterowie w książce - po prostu uwielbiam pozycje o codzienności i zwyczajnych ludziach. O ich problemach, uczuciach i życiu. Zero wielkich fajerwerków, zero akcji jak w thrillerach, ale czyta się jednym tchem. Bardzo podobały mi się te niedowiedzenia w książce, które po jakimś czasie wychodzą na jaw - ale nie są one wymuszone, jak w niektórych pozycjach, tylko takie... naturalne. Po prostu pasujące do całości, i dodane w odpowiednich momentach. Bez zbędnych łez i tragedii.
Po przeczytaniu 'Olive Kitteridge' chciałam zobaczyć, kiedy została wydana. Nawet zdziwiłam się, że byłą przed 'Mam na imię Lucy', ponieważ ta druga pozycja wypada bardzo blado przy tej pierwszej. Chyba wredna i bezpośrednia Olive bardziej mi się podoba niż spokojna i mdła Lucy.
Wystarczyło przeczytać jedno zdanie 'Olive Kitteridge', aby zwyczajnie 'wchłonąć' w świat tej książki.
Jestem pod wrażeniem tej pozycji. Nie chcę pisać, że to powieść, ponieważ bliżej jej do zbioru opowiadań, ale też nie do końca... Elizabeth Strout stworzyła coś jedynego w swoim rodzaju. A sama Olive? Charyzmatyczna, pełna sprzeczności, i do tego bardzo interesująca. Tak...
2019-02-27
Wiecie co? Gdybym na studiach polonistycznych czytała książki typu "Magii słów", to przedmioty typu kultura języka polskiego, gramatyka opisowa języka polskiego czy stylistyka nie byłyby dla mnie złem koniecznym - miało się zapędy literaturoznawcze, hihi.
Co będę się rozpisywała - to poradnik, który rzeczywiście uczy, a nie tylko doradza. Pisać każdy może, trochę lepiej, a nawet i jeszcze lepiej :-)
Wiecie co? Gdybym na studiach polonistycznych czytała książki typu "Magii słów", to przedmioty typu kultura języka polskiego, gramatyka opisowa języka polskiego czy stylistyka nie byłyby dla mnie złem koniecznym - miało się zapędy literaturoznawcze, hihi.
Co będę się rozpisywała - to poradnik, który rzeczywiście uczy, a nie tylko doradza. Pisać każdy może, trochę lepiej, a...
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2024 pod hasłem "Książka, w której nikt nie ginie" (uwierzcie mi, ostatnio czytam takie tytuły, że tylko w poradnikach nikt nie umiera 😅).
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2024 pod hasłem "Książka, w której nikt nie ginie" (uwierzcie mi, ostatnio czytam takie tytuły, że tylko w poradnikach nikt nie umiera 😅).
Pokaż mimo to