Francuski scenarzysta i pisarz polskiego pochodzenia, jeden z najbardziej znanych twórców komiksu europejskiego. René Goscinny urodził się w Paryżu, w rodzinie polskich imigrantów żydowskiego pochodzenia, jako syn Stanisława (Symchy) Goscinnego, inżyniera chemika z Warszawy i Anny Bereśniak-Goscinnej z Chodorkowa (obecnie na Ukrainie).
Swoją karierę chciał zacząć jako rysownik, jednak nie udało mu się zdobyć pracy w studiu Walta Disneya. Dopiero po poznaniu Morrisa i Alberta Uderzo rozpoczął prawdziwą karierę jako autor scenariuszy komiksowych. W 1955 powstała seria o Lucky Luke’u, którą tworzył wraz z Morrisem; współpraca z Uderzo przyniosła opowieści o Indianinie Umpapie i Asteriksie (24 zeszyty). W 1959 Goscinny, Uderzo i Charlier założyli magazyn „Pilote”, w którym został opublikowany historyczny komiks Przygody Galla Asteriksa. W „Pilote” ukazała się też seria komiksowa o Iznogudzie. René Goscinny współpracował z wieloma słynnymi twórcami komiksu, między innymi Tardim, Mandryką i Gotlibem.
Goscinny jest także autorem serii humorystycznych książek o Mikołajku, które ilustrował Jean-Jacques Sempé, ukazujących się we Francji w latach 1956–1964. Opisują one w barwny i humorystyczny sposób wydarzenia z codziennego życia małego chłopca, tytułowego Mikołajka, mieszkającego we Francji na przełomie lat 50. i lat 60. XX wieku.
Jest też reżyserem filmu animowanego Daisy Town (ang. Daisy Town, 1971) oraz współreżyserem Asteriksa i Kleopatry (1968, razem z Albertem Uderzo i Lee Payantem) oraz Dwunastu prac Asteriksa (1976, razem z Albertem Uderzo i Pierre’em Watrinem). Goscinny ma w swoim dorobku także kilka filmów fabularnych (m.in. „Szczury Paryża” i „Dożywocie”).http://www.goscinny.net/
W klasie pani kazała nam wyjąć zeszyty i przepisywać z tablicy zadania do rozwiązania w domu. Bardzo mnie to zmartwiło, szczególnie jak pomy...
W klasie pani kazała nam wyjąć zeszyty i przepisywać z tablicy zadania do rozwiązania w domu. Bardzo mnie to zmartwiło, szczególnie jak pomyślałem o tacie, bo kiedy wraca z biura, jest zmęczony i nie ma ochoty na robienie zadań z arytmetyki.
POWARIOWALI CI…
No i kolejny zbiorczy tom z klasyką René Goscinny’ego. Tym razem dostajemy „Beniamina i Beniaminę”, kolejne wczesne dzieło jego i Alberta Uderzo, które miało wpływ na ich wspólne opus magnum, „Asteriksa”. I kolejne dzieło mało znane, ale jednocześnie poznania warte. Choć warto pamiętać, że – podobnie, jak np. „Lucky Luke” – to nie autorska seria, a tytuł przejęty w pewnym momencie przez obu artystów – no i przez nich doprowadzona do perfekcji, przez co po dziś to tylko ich komiksy o dwójce młodych bohaterów są wznawiane.
O co chodzi w tej serii? W skrócie o przygody dwójki tytułowych bohaterów. Beniamin i Beniamina to dwójka dzieciaków, którzy wplątują się w szalone wydarzenia na całym świecie. I szaleństwo to najlepsze określenie tego, co ich dotyka – latające żelazko, spadające w nieba pieniądze… Tu nawet wielkie przyjęcie nie może przebiec spokojnie!
https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2023/06/klasyczne-komiksy-goscinnyego-beniamin.html
Kawaleria i Indianie.
Jak to często na Dzikim Zachodzie miało miejsce, był on areną starć Indian i amerykańskiej kawalerii. Systematyczne osiedlanie się białej ludności na rozległych preriach prowadziło do nieuchronnych konfliktów, czasem jednak warto było zachować z tubylcami (nawet jeśli tylko na chwilę) pokój. Z taką właśnie pokojową misją został wysłany na zachód nasz ulubiony kowboj, Lucky Luke! Co z tego wyniknęło? Dowiemy się o tym z 27 tomu przygód Samotnego Kowboja pt. "Lucky Luke. Dwudziesty pułk kawalerii".
Przed nami kolejny album autorstwa mistrzów komiksu: Morrisa i Goscinnego. Lucky Luke, legenda Dzikiego Zachodu, nie ma chwili spokoju. Zostaje poproszony przez rząd Stanów Zjednoczonych o wypełnienie delikatnej misji – musi doprowadzić do utrzymania pokoju z Czejenami. Samotny Kowboj stawi czoło nie tylko koalicji walecznych plemion, ale też zafiksowanemu na punkcie regulaminu pułkownikowi amerykańskiej kawalerii. Na szczęście będzie mógł liczyć na pomoc pewnego szeregowego żołnierza i – jak zwykle – wiernego Jolly Jumpera.
Komiksowa seria o Samotnym Kowboju to legenda sama w sobie. Bardzo wielu z nas się na niej wychowało, inni zachwycili się nią nieco później, a jeszcze innych dopiero to czeka. Nic zatem dziwnego, że - z jednej strony - seria ta jest kontynuowana, a z drugiej strony patrząc, nic nie ma dziwnego w tym, że jej kontynuatorzy starają się oddać i serii i postaci swoisty hołd. Nie zmienia to jednak faktu, że komiksy autorstwa pierwszych twórców w osobach Goscinnego i Morrisa to największa przyjemność ze wszystkich!
Humor, gagi, porcja znakomitej rozrywki – to wciąż znaki rozpoznawcze Lucky Luke’a. Szkoda tylko trochę, że tym razem nie uświadczymy Daltonów, ale nie można mieć wszystkiego. Bierzmy to, co jest – a jest kolejny świetny komiks będący wizytówką całej serii.
Komiks jak najbardziej na plus. Ta seria to pewien komiksowy kanon - i niech tak zostanie. "I'm a poor lonesome cowboy and a long long way from home..." - ten podpis pod końcowym obrazkiem z Lukiem oddalającym się ku zachodowi słońca na Jolly Jumperze chyba na zawsze pozostanie w kolejnych reedycjach bez zmian ;) I całe szczęście - Lucky Luke to marka sama w sobie, a jej znaki rozpoznawcze powinny pozostać takimi, jakie wszyscy je znają :)
Seria „Lucky Luke” została stworzona przez dwie legendy frankofońskiego rynku komiksowego: pisarza René Goscinnego (1926–1977) oraz rysownika Morrisa (właśc. Maurice de Bevere, 1923–2001). Obecnie jest kontynuowana przez innych autorów.
Egmont Polska - dziękuję.
#luckylukce #dwudziestypułkkawalerii #renegoscinny #morris #egmontpolska #egmont #światkomiksu #cosnapolce #comicbook #komiks #dladzieci #komiksdladzieci #comicbookforkids #dzikizachód #poorlonesomecowboy