-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2022-04-03
2024-03-10
Powiedzcie mi, czy tylko ja, kiedy czytałam w książce zachwyty bohaterów nad ponadprzeciętnym, idealnym, bogobojnym i wolnym od pokus mnichem, miałam myśl "Aha, zaraz się okaże inaczej"? I jeszcze miałam rację? 😅
Spytam o jeszcze jedną rzecz - gdzie w "Mnichu" jest ta nuda, monotonność, i rozwlekłość, na co w innych opiniach skarżyli się czytelnicy? Odniosłam wrażenie, że miałam styczność z inną powieścią, bo "Mnich" bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Jak na "starszą" pozycję jest naprawdę odważna, nie ma tu żadnych niedomówień, sporo tu erotyzmu (ciekawe, jak czuły się tamte czytelniczki, kiedy miały przed sobą różne... opisy?), i, momentami, naprawdę można było poczuć grozę. Co prawda, bohaterowie dużo opowiadają, ale przecież tak kiedyś się pisało, i nie można mieć o to pretensji do autora. I brawa dla niego za wyobraźnię i pomysł. I bycie bezpośrednim. Bo "Mnich", nawet dziś, może wywołać w czytelniku mnóstwo emocji. W moim przypadku na pewno nie nudę, to od razu zaznaczę.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2024 pod hasłem "Powieść gotycka".
Powiedzcie mi, czy tylko ja, kiedy czytałam w książce zachwyty bohaterów nad ponadprzeciętnym, idealnym, bogobojnym i wolnym od pokus mnichem, miałam myśl "Aha, zaraz się okaże inaczej"? I jeszcze miałam rację? 😅
Spytam o jeszcze jedną rzecz - gdzie w "Mnichu" jest ta nuda, monotonność, i rozwlekłość, na co w innych opiniach skarżyli się czytelnicy? Odniosłam wrażenie, że...
2012-05-29
'Lata' są, jak na twórczość Virginii Woolf, napisane w sposób tradycyjny. Strumienia świadomości jest tu jak na lekarstwo, chociaż gdyby pisarka użyła tej techniki (jak w mistrzowskiej 'Pani Dalloway'), książka miałaby chyba z 700 stron.
Osią fabuły są losy rodu Pargiterów, począwszy od końca XIX wieku aż do połowy lat 30. XX wieku. Virginia Woolf w rozdziałach skupiła się na jednym dniu, nawet kilku godzinach z życia poszczególnych członków na przestrzeni kilkudziesięciu lat. To daje niesamowity efekt - widzimy, że w ciągu paru godzin możemy dowiedzieć się wielu informacji, a przez rok może wydarzyć się całkiem sporo. Raz widzimy jedną bohaterkę jako biedną pannę, a za rok - jako żonę bogatego mężczyzny, oczekującą narodzin dziecka.
Podobno 'Pani Dalloway' początkowo miała tytuł 'Godziny'. Zastanawiam się, czemu pisarka zmieniła tytuł. 'Pani Dalloway' to opowieść o jednym dniu, ale z rozbudowanymi retrospekcjami, a 'Lata' to opowieść o przeskoku w nowe czasy, tak różne od poprzednich.
Jako świeża fanka powieści Virginii Woolf, jestem zadowolona z tej książki - polecam ją wszystkim, aby tylko zobaczyli, że nie taki diabeł straszny, jak go malują:-)
'Lata' są, jak na twórczość Virginii Woolf, napisane w sposób tradycyjny. Strumienia świadomości jest tu jak na lekarstwo, chociaż gdyby pisarka użyła tej techniki (jak w mistrzowskiej 'Pani Dalloway'), książka miałaby chyba z 700 stron.
Osią fabuły są losy rodu Pargiterów, począwszy od końca XIX wieku aż do połowy lat 30. XX wieku. Virginia Woolf w rozdziałach skupiła się...
2023-04-16
Jeśli chcecie nacieszyć pięknym, literackim językiem, i dodatkowo poznać, jaką moc ma psychoterapia, i zastanowić się chociaż ch żewilę nad sobą i w swoim życiem, to książki Irvinga Yaloma będą dla Was idealne.
"Istoty ulotne", jak sam tytuł wskazuje, to zbiór dziesięciu opowiadań, w których przenika - wyraźnie lub w domyśle - śmierć. Każdy z pacjentów pana doktora ma problem, z którym nie może sobie sam poradzić, ale gdzieś tam pojawia się lęk przed przemijaniem, zniknięciem i końcem. Czytałam każdy tekst, i byłam pod wrażeniem, jak niby proste pytania Yaloma oraz sugestie mogą wpływać na jego pacjentów i ich spojrzenie na świat, przeszłość oraz samych siebie. Autor nie boi się trudnych tematów, w końcu, jako psychiatra, słyszał pewnie różne opowieści, i nic, co ludzkie, nie było mu obce. Dodatkowo wszystko napisane jest po prostu pięknie. Nie dość, że nacieszyłam oko wspaniałym stylem, to i jeszcze miałam okazję zastanowić się, do którego pacjenta z opowiadania jest mi bliżej. I myślę, że będzie to kobieta, która pragnęła wrócić do pisania i spełnić marzenie z młodości o wydaniu swoich utworów. Ale reszta osób, każda po trochu, też zyskała moje zainteresowanie, ponieważ ich problemy są tak naprawdę uniwersalne. Każdy z nas chociaż raz mógł przeżyć w życiu to, co oni... Bardzo podobało mi się to, że opowiadania mają otwarte zakończenia - jak to w życiu, nic nie jest jak w filmach, i nie wiemy, co dalej z tymi pacjentami. Prawie tak jak Yalom, możemy tylko się domyślać...
Opowiadania oparte na prawdziwych pacjentach, cieszący oko język oraz mądre spostrzeżenia Yaloma - czego chcieć więcej?
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 roku pod hasłem "Książka oparta na faktach".
Jeśli chcecie nacieszyć pięknym, literackim językiem, i dodatkowo poznać, jaką moc ma psychoterapia, i zastanowić się chociaż ch żewilę nad sobą i w swoim życiem, to książki Irvinga Yaloma będą dla Was idealne.
"Istoty ulotne", jak sam tytuł wskazuje, to zbiór dziesięciu opowiadań, w których przenika - wyraźnie lub w domyśle - śmierć. Każdy z pacjentów pana doktora ma...
2020-10-21
Bardzo inspirująca książka, która daje otuchy wszystkim, którzy chcą tworzyć i żyć kreatywnie.
Elizabeth Gilbert ma bardzo realne podejście do bycia artystą, co bardzo mi się podobało. Nie każe od razu rzucać wszystkiego, spodziewać się cudów od razu, kiedy tylko siądziemy do pisania czy milionów dolarów na koncie po sprzedaży swojego "dzieła". Taki pragmatyzm jest bardzo dobry dla każdego, kto chociaż raz próbował tworzyć i się zniechęcił. Najbardziej w pamięci utkwił mi początek - odnośnie strachu oraz pewnej powieści, której zarys fabuły przeszedł z jednej pisarki do drugiej, i to... magicznie.
Na pewno jeszcze nie raz zajrzę do "Wielkiej Magii" - jest w niej dużo inspiracyjnych fragmentów oraz pociechy dla każdego artysty.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "Re-read: książka, doktorek powracasz".
Bardzo inspirująca książka, która daje otuchy wszystkim, którzy chcą tworzyć i żyć kreatywnie.
Elizabeth Gilbert ma bardzo realne podejście do bycia artystą, co bardzo mi się podobało. Nie każe od razu rzucać wszystkiego, spodziewać się cudów od razu, kiedy tylko siądziemy do pisania czy milionów dolarów na koncie po sprzedaży swojego "dzieła". Taki pragmatyzm jest bardzo...
2023-10-07
To jest już czwarta najlepsza książka, jaką przeczytałam w 2023 roku. Nie spodziewałam się tego.
Ta książka wyskakiwała mi wszędzie w mediach społecznościowych. Z ciekawości zaczęłam czytać, aby zobaczyć, czy "Yellowface" to tylko marketingowa wydmuszka. Nie, to jest pełnokrwista, świetnie napisana, ciekawa powieść, której się nie czyta, a pochłania. Ma w sobie niesamowity magnetyzm, który sprawia, że naprawdę nie jesteśmy w stanie się oderwać od historii June. Kiedy planowałam przeczytać jeden rozdziały, wychodziło kilkadziesiąt stron na raz. I nie chciałam przestać. Autorka miała dobry pomysł, który zmieniła w coś elektryzującego. Jak miałam wcześniej ogromny zastój czytelniczy, to "Yellowface" mnie odblokował. I to skutecznie.
Przy lekturze "Yellowface" miałam podobne emocje, co przy oglądaniu "Breaking Bad". Od razu zaznaczam, nic w książce nie ma o narkotykach, ale momentami June mogłaby przybić piątkę z Walterem Whitem.
Marketing marketingiem, ale, uwierzcie mi, to naprawdę rewelacyjna książka. Te zachwyty nie są przypadkowe. Piszę to ja, sceptyczka, która dała się oczarować.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "Powieść amerykańska".
To jest już czwarta najlepsza książka, jaką przeczytałam w 2023 roku. Nie spodziewałam się tego.
Ta książka wyskakiwała mi wszędzie w mediach społecznościowych. Z ciekawości zaczęłam czytać, aby zobaczyć, czy "Yellowface" to tylko marketingowa wydmuszka. Nie, to jest pełnokrwista, świetnie napisana, ciekawa powieść, której się nie czyta, a pochłania. Ma w sobie niesamowity...
2023-12-11
Czemu tak długo trzeba było czekać na taki poradnik o sprzątaniu?! O ile życie byłoby łatwiejsze, gdyby to wyszło wiele lat temu, zwłaszcza przed "Magią sprzątania"!
Trafiłam na ten poradnik przypadkiem, i jestem w nim zakochana. Jak bardzo chciałam przeczytać o sprzątaniu właśnie coś takiego! Tekst, w którym bije zrozumienie, współczucie, empatia oraz spokój! W którym nie ma oceniania, jakiegoś perfekcyjnego systemu, który sprawdzi się "każdemu", czy osądu, że jeśli ktoś nie umie sprzątać, to nie nadaje się do innych rzeczy! I tak bardzo podoba mi się określenie "moralnie neutralne"! Serio! Takiego podejścia w poradnikach mi brakowało!
Mam nadzieję, że ta książka pomoże wielu, wielu osobom. Bo na to zasługuje. Aby ją czytać i polecać.
Czemu tak długo trzeba było czekać na taki poradnik o sprzątaniu?! O ile życie byłoby łatwiejsze, gdyby to wyszło wiele lat temu, zwłaszcza przed "Magią sprzątania"!
Trafiłam na ten poradnik przypadkiem, i jestem w nim zakochana. Jak bardzo chciałam przeczytać o sprzątaniu właśnie coś takiego! Tekst, w którym bije zrozumienie, współczucie, empatia oraz spokój! W którym nie...
2023-11-18
Książka o totalnym w****ie. Jakbym miała to podsumować jednym zdaniem. I przepraszam za brzydkie słowo, ale innego, które by tu pasowało, nie byłam w stanie znaleźć.
Było to dla mnie nie do pomyślenia, jak w wielu, wielu aspektach, utożsamiałam się z główną bohaterką. Wiele jej słów było moimi myślami, wiele jej cech było moimi cechami, wiele jej rozczarowań i gniewu też było moimi. Britt to kobieta, co prawda fikcyjna, ale jak bardzo prawdziwa! Kto, jak kto, ale autorka stanęła na wysokości zadania, pisząc o współczesnym, kobiecym w****ie. Który w końcu odnalazł ujście na kartkach. I, może, też w ustach, głośnych.
Nie mogłam dojść do siebie po przeczytaniu tej książki, i musiały opaść ze mnie emocje, abym mogła napisać tu opinię. Trwało to wiele dni. Koniecznie przeczytajcie.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "Powieść skandynawska".
Książka o totalnym w****ie. Jakbym miała to podsumować jednym zdaniem. I przepraszam za brzydkie słowo, ale innego, które by tu pasowało, nie byłam w stanie znaleźć.
Było to dla mnie nie do pomyślenia, jak w wielu, wielu aspektach, utożsamiałam się z główną bohaterką. Wiele jej słów było moimi myślami, wiele jej cech było moimi cechami, wiele jej rozczarowań i gniewu też...
2020-09-18
"A ja żem jej powiedziała" nie spodobało mi się jako książka. Co innego "Powrót z Bambuko".
Do nowej książki Kasi Nosowskiej podchodziłam trochę jak pies do jeża - a może znowu się rozczaruję, jak przy debiucie literackim wokalistki? Okazało się, że nie miałam się czym martwić. Teksty w "Powrocie z Bambuko" są o wiele lepsze - takie dojrzalsze i pisane z doświadczenia. W końcu mowa w nim o tym, co ma za sobą autorka, i czego nauczyła się o sobie, ludziach i tym, co jest dla niej najlepsze. Ja po prostu kocham taką tematykę. I humor też mi się podobał (zwłaszcza pierwszy tekst o paznokciach), bo nie był tworzony "na siłę", tylko taki na luzie.
Zdecydowanie "Powrót z Bambuko" to moje klimaty. I jestem książką oczarowana. Całą sobą mówię "tak" Kasi Nosowskiej.
"A ja żem jej powiedziała" nie spodobało mi się jako książka. Co innego "Powrót z Bambuko".
Do nowej książki Kasi Nosowskiej podchodziłam trochę jak pies do jeża - a może znowu się rozczaruję, jak przy debiucie literackim wokalistki? Okazało się, że nie miałam się czym martwić. Teksty w "Powrocie z Bambuko" są o wiele lepsze - takie dojrzalsze i pisane z doświadczenia. W...
2013-08-09
Film animowany 'Dzwonnik z Notre Dame' większość z nas uwielbia i pamięta jeszcze z dzieciństwa. Ja należę do wyjątku, odkąd przeczytałam 'Katedrę Marii Panny w Paryżu' Victora Hugo.
Mamy średniowieczny Paryż, monumentalne budowle kościelne, wyraźny podział społeczeństwa na tych lepszych (księża, żołnierze) i gorszych (biedota uliczna) oraz - jak to jest z powieściami tego francuskiego klasyka - ciekawą historię osnutą wokół trzech najważniejszych bohaterów - Quasimoda, Esmeraldy i Klaudiusza Frollo.
Moim zdaniem 'Katedra Marii Panny w Paryżu' to najlepsza książka Victora Hugo. Czytelnik pochłania ją stronami, zauroczony mroczną atmosferą Francji w okresie 'wieków ciemnych' oraz ciekawymi esejami o architekturze, będącymi wtrąceniami pisarza w fabule. Największym dla mnie atutem są bohaterowie, o wiele mniej idealizowani niż w filmie. Ciekawą postacią okazał się Klaudiusz Frollo - uczony ksiądz, który jednak nie był w stanie pokonać swoich uczuć. Właśnie miłość stanowi najważniejszy element 'Katedry...'. Odczuwa ją każdy bohater, ale na swój sposób. I właśnie to uczucie jest motorem postępowania Quasimoda czy Esmerlady.
'Katedra Marii Panny w Paryżu' to genialne studium psychologiczne bohaterów i refleksja na temat średniowiecza. Wielbiciele klasycznych pozycji w literaturze będą zachwyceni. I po ra zkolejny przekonałam się, że książka jest o wiele lepsza niż film.
Film animowany 'Dzwonnik z Notre Dame' większość z nas uwielbia i pamięta jeszcze z dzieciństwa. Ja należę do wyjątku, odkąd przeczytałam 'Katedrę Marii Panny w Paryżu' Victora Hugo.
Mamy średniowieczny Paryż, monumentalne budowle kościelne, wyraźny podział społeczeństwa na tych lepszych (księża, żołnierze) i gorszych (biedota uliczna) oraz - jak to jest z powieściami tego...
2023-03-26
Ja jestem wręcz przerażona tą książką. To, co tam się znajduje, jest bardzo, bardzo aktualne. Mówcie, co chcecie, że to bujda i mało co dotyczy obecnego świata, ale dla mnie "451 stopni Fahrenheita" ma dużo wspólnego z tym, co dzisiaj się wyprawia.
Nie, nie chodzi mi o to, że nie czytamy, że jest zakaz, aby to robić, i są ludzie, którzy zawodowo palą książki. Nie, w dużej mierze chodzi o to, co mówią postaci. Zwłaszcza kapitan Beatty - jego wywody prawie że opisują to, co można zaobserwować dzisiaj. Mnie aż zatykało, kiedy on zabierał głos, bo odnajdowałam tyle wspólnych mianowników... Sami musicie się o tym przekonać. Według mnie to książka o powolnym ogłupianiu społeczeństwa, i tym, jak łatwo, naprawdę łatwo, nim wtedy manipulować i mówić, co jest dla niego najlepsze.
Wielkim minusem jest to, jak autor wykreował fabułę. Jakby się spieszył z jej pisaniem, i zapomniał o kilku rzeczach: o powolnym budowaniu relacji między bohaterami, o przedstawienie motywów działania postaci, o dobrym opisaniu świata czy nawet o dobrym zakończeniu. Fabularnie niekiedy powieść leży, niestety... Pod tym kątem daleko Bradburemu do Orwella, jednak siła książki tkwi w dialogach. I dla nich warto przeczytać "451 stopni Fahrenheita".
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "fantasy, science-fiction lub post-apo".
Ja jestem wręcz przerażona tą książką. To, co tam się znajduje, jest bardzo, bardzo aktualne. Mówcie, co chcecie, że to bujda i mało co dotyczy obecnego świata, ale dla mnie "451 stopni Fahrenheita" ma dużo wspólnego z tym, co dzisiaj się wyprawia.
Nie, nie chodzi mi o to, że nie czytamy, że jest zakaz, aby to robić, i są ludzie, którzy zawodowo palą książki. Nie, w dużej...
2020-01-06
Kolejna książka w mojej biblioteczce, która stała latami, i czekała na swoją kolej. Przyznam się, że teraz mi głupio, że tyle czasu się nie interesowałam "Rodziną Borgiów", bo to świetna powieść.
Klimat "Ojca chrzestnego" przeniesiony do XV wieku i do Rzymu, gdzie tym razem wszystko i wszystkich trzymają w rękach papież Aleksander, czyli Rodrigo Borgia, oraz jego dzieci. Tę historię czyta się bardzo dobrze, cały czas trzyma w napięciu, i do ostatniej strony nie traci tempa. Widać też, że powieść napisano z ogromną znajomością tematu - wystarczy przeczytać posłowie, gdzie widać na dłoni fascynację Maria Puza rodziną Borgiów. A tam, gdzie jest pasja i zainteresowanie, tam musi powstać coś dobrego.
To co, teraz czas na serial :-)
Kolejna książka w mojej biblioteczce, która stała latami, i czekała na swoją kolej. Przyznam się, że teraz mi głupio, że tyle czasu się nie interesowałam "Rodziną Borgiów", bo to świetna powieść.
Klimat "Ojca chrzestnego" przeniesiony do XV wieku i do Rzymu, gdzie tym razem wszystko i wszystkich trzymają w rękach papież Aleksander, czyli Rodrigo Borgia, oraz jego dzieci. Tę...
2022-12-31
Zrobiłam już czytelnicze podsumowanie 2022 roku, ale wyszło, że doczytałam jeszcze jedną pozycję. I to jaką!
Nie czytam horrorów, rzadko też takie filmy oglądam. Intuicyjnie sięgnęłam po "Infekcję", aby wyjść ze swojej strefy komfortu. I to było bardzo, bardzo dobry wybór! Było wszystko, co utrzymuje uwagę czytelnika: coś niewiadomego, coś intrygującego, i coś, co wywoływało dreszcze niepokoju. Masterton nie bawił się w połśrodki, jeśli stworzył scenę, gdzie ma być krew, pot i łzy, to tak było, i autor dodał też coś od siebie. I to było dobre. Intrygujące. Nowe 😁
Tak więc na koniec 2022 roku mam nowe odkrycie literackie, i chęć na poznanie innych pozycji Mastertona.
A, dopiero po zakupie książki odkryłam, że przed "Infekcją" było jeszcze pięć części. Na szczęście, mimo braku znajomości wcześniejszych książek, można czytać tę pozycję. I to dla mnie ogromny plus.
Zrobiłam już czytelnicze podsumowanie 2022 roku, ale wyszło, że doczytałam jeszcze jedną pozycję. I to jaką!
Nie czytam horrorów, rzadko też takie filmy oglądam. Intuicyjnie sięgnęłam po "Infekcję", aby wyjść ze swojej strefy komfortu. I to było bardzo, bardzo dobry wybór! Było wszystko, co utrzymuje uwagę czytelnika: coś niewiadomego, coś intrygującego, i coś, co...
2023-02-19
"Kobieta to misa, jak ją kto stłucze, ma prawo ją wziąć" - to pierwsze zdanie idealnie przedstawia, o czym będzie cała książka.
Czytałam i wręcz byłam wściekła. To, co znalazłam w "Olivii Denaro", było straszne - społeczność ma rację, kobieta bez męża jest nikim, kobieta nie może nic sama zrobić, ma być czysta, i jeśli ktoś na nią spojrzał z zainteresowaniem, to jest JEJ wina. Mężczyzna nigdy nie bierze odpowiedzialności za swoje czyny, tylko kobieta zbiera baty za wszystko. A jeśli po gwałcie mężczyzna ożeni się ze swoją ofiarą, to jest super. I pomyśleć, że kiedyś we Włoszech tak faktycznie było... Chore.
"Oliva Denaro" to mocna, ale ważna książka. Z jednej strony świat przedstawiony bliski jest jakimś dystopiom o zniewoleniu kobiet, ale z drugiej strony wszystko oparte jest na prawdziwych przepisach ówczesnego prawa. Na szczęście zmienionego. Samą Olivę chce się wręcz przytulić i powiedzieć, że jej jedna decyzja miała ogromne znaczenie dla wielu kobiet, i że dobrze robi. Mimo że inni mówią jej coś przeciwnego. Nie trzeba było dziwnych strojów, zmian ustrojowych czy wybiegania w futurystyczną przyszłość, aby przerazić czytelnika i zmusić do myślenia o pozycji kobiet w społeczeństwie. Jednak wiele, wiele zdań w "Olivii Denaro" można i dziś usłyszeć, i to jest okropne...
Z jednej strony cieszę się, że mogłam się uczyć i podjąć pracę, ale z drugiej strony, jeśli coś komuś przyjdzie do głowy, aby to zabrać? Skoro tak we Włoszech w latach 60. XX wieku było?
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "W książce: mocna postać kobieca".
"Kobieta to misa, jak ją kto stłucze, ma prawo ją wziąć" - to pierwsze zdanie idealnie przedstawia, o czym będzie cała książka.
Czytałam i wręcz byłam wściekła. To, co znalazłam w "Olivii Denaro", było straszne - społeczność ma rację, kobieta bez męża jest nikim, kobieta nie może nic sama zrobić, ma być czysta, i jeśli ktoś na nią spojrzał z zainteresowaniem, to jest JEJ...
2023-02-04
W ostatnim czasie przy żadnej powieści nie czułam takiego wachlarza emocji - zachwyt, znudzenie, ciekawość, frustracja, zmęczenie, złość, ulga, obojętność, wściekłość, smutek, rozpacz, radość, wesołość... "Ulisses" sprawił, że czuję, że żyję. I dał niezapomniane, jedyne w swoim rodzaju doświadczenie czytelnicze.
Mój pierwszy kontakt z tą książką był jakieś 11 lat temu (stan na 2023 rok), i poległam po czterech stronach. Obecnie, po tylu latach, i ukończeniu studiów, przeczytaniu ogromnej ilości pozycji, wyrobienia gustu literackiego i nabrania wieku 🤭, nie tylko pokonałam swoje słabości i zakończyłam koło 800-stronową powieść o Leopoldzie Bloomie, ale i uważam, że "Ulisses" to dzieło. Wręcz arcydzieło. Wymagające, momentami trudne i nawet nudne, ale arcydzieło. Coś, co musiało powstać, aby pokazać innym literatom, że można pisać inaczej książki niż dotychczas, czytelnikom, że papier przyjmie wszystko (ale co z naszymi oczami i mózgiem?), historii literatury, że chcieć, to móc, i da się przetrzeć szlaki tematom teoretycznie tabu, jak i ogólnie, że Joyce jednak był geniuszem. Samotnym, ekscentrycznym, czasem wręcz zbereźnym, ale geniuszem. Zwyczajne wręcz życie na zewnątrz wystarczyło opisać bardzo nietypowo, dodając to, co może chodzić po głowie każdemu z nas. To dopiero nazywa się realizm. Joyce nikogo i nic nie oszczędza, prawdopodobnie sami w naszych myślach robimy podobnie, więc co tu zaprzeczać?
O "Ulissesie" nie da się krótko opisać, jego recenzja byłaby objętości średniej powieści, moim zdaniem trzeba chociaż fragmenty przeczytać, żeby chociaż wiedzieć, o co w tym chodzi. Zainteresowanych raczej odeślę do badaczy twórczości Joyce'a, ja nie czuję się na siłach, aby tu pisać pracę o "Ulissesie".
Jestem pewna, że i tak wiele smaczków mi umknęło, ale jestem z siebie dumna, że przeczytałam. I uważam to za coś genialnego. Tak, mogę mieć po wszystkim coś nie tak z głową 😅 I jeszcze jedno - trochę zazdroszczę anglojęzycznym czytelnikom, ponieważ mają pewnie do odkrycia więcej smaczków niż my...
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "Klasyka (książka wydana do 1960 roku).
W ostatnim czasie przy żadnej powieści nie czułam takiego wachlarza emocji - zachwyt, znudzenie, ciekawość, frustracja, zmęczenie, złość, ulga, obojętność, wściekłość, smutek, rozpacz, radość, wesołość... "Ulisses" sprawił, że czuję, że żyję. I dał niezapomniane, jedyne w swoim rodzaju doświadczenie czytelnicze.
Mój pierwszy kontakt z tą książką był jakieś 11 lat temu...
2023-01-21
Dzięki kulinarnym show z Netfliksa dowiedziałam się o istnieniu "comfort food", czyli jedzeniu na pocieszenie. No to, parafrazując to określenie, tutaj mamy "comfort book", czyli książkę na pocieszenie 😉
To jest urocza, lekka i przyjemna w odbiorze książka. Bardzo szybko ją się czyta, i bez problemu można wejść w ten świat - jak są książki, antykwariaty i podane tytuły powieści, które mogę dodać na listę do przeczytania, to ja jestem pierwsza 😊 Sama bym chętnie pobyła trochę czasu w antykwariacie, jak główna bohaterka, aby naładować akumulatory i zrobić sobie przerwę. I czytać, ile dusza zapragnie.
Jedynym minusem książki jest to, że ma za mało stron. Chciałabym tego więcej, i więcej potencjalnych tytułów japońskich autorów do zapoznania się.
Pocieszycie się przy tej pozycji, aż ciepło się zrobi na serduszku.
Książka dołącza do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "perspektywa pierwszej osoby".
Dzięki kulinarnym show z Netfliksa dowiedziałam się o istnieniu "comfort food", czyli jedzeniu na pocieszenie. No to, parafrazując to określenie, tutaj mamy "comfort book", czyli książkę na pocieszenie 😉
To jest urocza, lekka i przyjemna w odbiorze książka. Bardzo szybko ją się czyta, i bez problemu można wejść w ten świat - jak są książki, antykwariaty i podane tytuły...
2023-01-15
Uwielbiam, nawet kocham takie literackie niespodzianki. I chciałabym ich jak najwięcej przeżywać.
Zaczęłam "Las zna Twoje imię" bez żadnych oczekiwań, nic o tym tytule nie wiedziałam, nic nie słyszałam, po prostu spontanicznie go wybrałam. I kiedy tylko weszłam w świat Estrelli, to trudno było mi stamtąd wyjść. I bardzo, bardzo mi się to wszystko podobało. Gotycki klimat, moce nie z tego świata, charyzmatyczna główna bohaterka oraz wciągająca opowieść, trochę rodem z krypty, trochę rodem z klasycznych schematów o nietuzinkowej dziewczynie, która ma świat przeciwko sobie, ale nie poddaje się i jest wierną samej sobie. I w tle początki XX wieku, aż do II wojny światowej. Co z tego, że momentami "Las zna Twoje imię" idzie na skróty, idzie w znany schemat czy też wychodzi poza ramy, dając uczucie bałaganu? A prawie każdy męski bohater to albo tyran i despota, albo idiota, albo zapatrzony w siebie egoista? Ta powieść jest świetna, pomimo swoich wad. Ja bym chciała więcej magii oraz klimatu nie z tego świata, pod koniec brakowało mi tego bardzo.
Mimo wszystko całość oceniam bardzo pozytywnie, i czuję mocne zauroczenie tą historią. Warto przeczytać.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "tytuł: więcej niż trzy słowa".
Uwielbiam, nawet kocham takie literackie niespodzianki. I chciałabym ich jak najwięcej przeżywać.
Zaczęłam "Las zna Twoje imię" bez żadnych oczekiwań, nic o tym tytule nie wiedziałam, nic nie słyszałam, po prostu spontanicznie go wybrałam. I kiedy tylko weszłam w świat Estrelli, to trudno było mi stamtąd wyjść. I bardzo, bardzo mi się to wszystko podobało. Gotycki klimat,...
2023-01-07
Czytałam wiele książek, ale tak genialnego wstępu jak w "Opowieści o dwóch miastach" jeszcze nie spotkałam. Dickens tak świetnie rozpoczął swoją powieść, że grzechem byłoby odpuścić lekturę.
Nie mogę się pozbierać po przeczytaniu książki. Jak nigdy nie przepadałam za Dickensem, nie uważałam go za wielkiego pisarza, tak jestem pod ogromnym wrażeniem "Opowieści...". To, jak mocno przygotował się do tego, żeby dobrze opisać Paryż przed Rewolucją Francuską i w jej trakcie, zasługuje na szacunek. Wiem, że Dickens mocniej nie analizował tematu, ale te jego sugestywne opisy, duszna atmosfera oraz to, jak dobrze wykreował postaci, rekompensują wszystkie braki. Nie muszę znać genezę polityczną tych wydarzeń, wystarczył mi rozdział, gdzie pan w karecie zrobił wiele zła prostym obywatelom...
Historia fikcyjna też wciąga, losy poszczególnych postaci - zwłaszcza doktora Manette'a czy Sydneya - mocno działają na czytelnika. I w wyobraźni widziałam pisarza, który grozi palcem Anglikom, aby nie szli drogą Francuzów... Jak pisałam wyżej, nie mogę dojść do siebie po lekturze "Opowieści o dwóch miastach". Mocna lektura, zakończenie wręcz wgniata w fotel, i do tego genialna w swojej prostocie.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "powieść historyczna ".
Czytałam wiele książek, ale tak genialnego wstępu jak w "Opowieści o dwóch miastach" jeszcze nie spotkałam. Dickens tak świetnie rozpoczął swoją powieść, że grzechem byłoby odpuścić lekturę.
Nie mogę się pozbierać po przeczytaniu książki. Jak nigdy nie przepadałam za Dickensem, nie uważałam go za wielkiego pisarza, tak jestem pod ogromnym wrażeniem "Opowieści...". To, jak...
2020-06-20
Z czystym sumieniem napiszę, że "Jak przestać się bać?" to jeden z najlepszych poradników, jaki czytałam.
Jest on w dużej mierze naładowany praktyką, a nie samą teorią. Oczywiście, jak to w tego rodzaju publikacjach, mamy trochę badań i statystyk, ale one nie męczą czytelnika. Więcej za to dowiadujemy się o mechanizmach lęku społecznego, historii osób, które na to cierpią i uczą się z tym żyć, jak radzić sobie, kiedy w głowie pojawia się wewnętrzny krytyk (jak dla mnie, to najlepszy - i działający! - sposób na ten wewnętrzny głos w naszych głowach, który utrudnia nam życie) czy obawa przed odrzuceniem. Tak naprawdę wszystko, to, co proponuje nam autorka, na pewno przyda się w życiu. Nie jest tak, że nikogo nie łapie na pewnym etapie w życiu lęk społeczny. A jeśli ktoś nigdy tego nie poczuł, to i tak niech przeczyta "Jak przestać się bać?". Znajdzie w tej książce wszystko, co pomoże mu w codzienności.
Z czystym sumieniem napiszę, że "Jak przestać się bać?" to jeden z najlepszych poradników, jaki czytałam.
Jest on w dużej mierze naładowany praktyką, a nie samą teorią. Oczywiście, jak to w tego rodzaju publikacjach, mamy trochę badań i statystyk, ale one nie męczą czytelnika. Więcej za to dowiadujemy się o mechanizmach lęku społecznego, historii osób, które na to cierpią i...
2022-09-13
To jest przykład prequela, który dorównuje poziomem oryginałowi. Serio.
Kocham "Jane Eyre", oraz doceniam, szanuję i lubię "Szerokie Morze Sargassowe". Kiedy pierwszy raz usłyszałam o tej pozycji, myślałam, że co może być ciekawego w historii Berthy, kobiety ze strychu? Okazało się, że jest tego mnóstwo. Cieszy mnie to, że postać pani Rochester (Antoinette, to jest ważne, że w powieści bohaterka ma inne imię) zyskała głębię, i czytelnik dowiedział się o niej czegoś więcej niż to, co zaprezentowała Charlotte Brontë. Bertha nie była zła, jak mówił o niej pan Rochester, była po prostu ofiarą swoich czasów, pozycji, rodziny i własnych emocji, których nie mogła kontrolować i ujarzmić. A co do pana Rochestera, w powieści nie jest to bożyszcze, jak widziała go Jane Eyre. Tutaj jest mocno odbrązowiony, pokryty cyną. Dla mnie jest on ostatnią, najważniejszą cegiełką w historii Antoinette/Berthy, która rozwija jej szaleństwo. Gdyby nie on, to kto wie, może bohaterka byłaby szczęśliwa...
Brakowało mi w "Szerokim Mordu Sargassowym" więcej rozdziałów z perspektywy Antoinette/Berthy, to mogłoby powiedzieć więcej niż narracja Rochestera. I wyjaśnić, co działo się w jej głowie, zanim przyjechała do Anglii. Ale jak na całość, jest wszystko super.
Jeśli "Jane Eyre" jest jak "Breaking Bad", czyli świetnie opowiedzianą historią z dobrze wykreowanymi postaciami, kultowym wręcz tytułem, to "Szerokie Morze Sargassowe" jest jak "Better Call Saul" - stanowi idealne dopełnienie znanej historii, i broni się jako osobna opowieść. Wiem, że to portal książkowy, ale aluzje serialowe są tu na miejscu 😉
Polecam fanom "Jane Eyre" i wszystkim, którzy lubią nawiązania do znanych i klasycznych tytułów.
To jest przykład prequela, który dorównuje poziomem oryginałowi. Serio.
Kocham "Jane Eyre", oraz doceniam, szanuję i lubię "Szerokie Morze Sargassowe". Kiedy pierwszy raz usłyszałam o tej pozycji, myślałam, że co może być ciekawego w historii Berthy, kobiety ze strychu? Okazało się, że jest tego mnóstwo. Cieszy mnie to, że postać pani Rochester (Antoinette, to jest ważne,...
Dzięki tej książce przełamałam zastój czytelniczy. I za to należą się duże brawa autorce.
Jestem oczarowana "Życiem Violette". Historia ma swój nieopisany urok, podczas lektury czuje się mnóstwo różnych emocji, aż nie chce się tej powieści tak łatwo odłożyć na półkę. Nigdy nie sądziłam, że opowieść o dozorczyni cmentarza będzie taka ciekawa i żywa. Mimo że sporo w "Życiu Violette" śmierci, to tak naprawdę książka jest pochwałą życia, codzienności, radości z małych rzeczy i pogodzeniem się z tym, co było, akceptacją tego, co jest, i patrzeniem z nadzieją w przyszłość. To, co warto jeszcze tu podkreślić, jest to, że bohaterowie nie są schematyczni - nawet ci, którzy wydają nam się źli, pokazują swoje dobre oblicze, i dzięki temu nasza ocena zmienia się diametralnie.
Czy ta książka ma jakieś wady? Poza tym, że jednak chciałoby się czytać jej więcej? U mnie ma jedną skazę - kiedy powieść obyczajowa, taka naprawdę dobra, zmienia się w coś o charakterze kryminalnym. Wiem, że to ważny element opowieści, ale osobiście nie przepadam za takim zagraniem autorów.
"Życie Violette" to piękna książka, namacalna, i pełna różnych barw. Bije na głowę "Gdzie śpiewają raki", ponieważ więcej w niej realizmu i głębokich przemyśleń o życiu. Gorąco polecam 😊
Dzięki tej książce przełamałam zastój czytelniczy. I za to należą się duże brawa autorce.
więcej Pokaż mimo toJestem oczarowana "Życiem Violette". Historia ma swój nieopisany urok, podczas lektury czuje się mnóstwo różnych emocji, aż nie chce się tej powieści tak łatwo odłożyć na półkę. Nigdy nie sądziłam, że opowieść o dozorczyni cmentarza będzie taka ciekawa i żywa. Mimo że sporo w...