-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać3
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant2
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2021-11-20
2021-05-14
2021-12-10
Cieszę się, że zapoznałam się z komiksami o Kajku i Kokoszu. Trochę późno, ale i tak się cieszę. Powinnam podziękować Netflixowi za to, i dziękuję 😉
Cieszę się, że zapoznałam się z komiksami o Kajku i Kokoszu. Trochę późno, ale i tak się cieszę. Powinnam podziękować Netflixowi za to, i dziękuję 😉
Pokaż mimo to2021-06-29
Książka idealna dla takiej postaci, jaką był i jest nadal Freddie Mercury.
"Freddie Mercury. Biografia" ma przepiękną szatę graficzną. Rysunki bardzo mi się podobały, niesamowicie oddają klimat zespołu Queen i to, jaki był jego wokalista. Nic, tylko można się na nie gapić godzinami.
A jak z treścią? Ja, jako fanka Queen, nie dowiedziałam się niczego nowego o Freddiem. Ale tekst przeczytałam z nieukrywaną przyjemnością. Mam za sobą lekturę jednej biografii, która doprowadzała mnie do wściekłości - tutaj nic takiego nie miało miejsca. W przypadku takiej postaci jak Freddie Mercury jest ciężko z opisem jego życia, ponieważ niektórzy biografowie skupiają tylko i wyłącznie na jego orientacji seksualnej i to, że prowadził rozwiązłe życie erotyczne. Nie interesuje ich jego twórczość - no, chyba że w każdym wersie znajdą nawiązanie do homo- lub też biseksualizmu Freddiego. Tutaj nie wszystko jest powiedziane, ale za to w tekście autor skupia się głównie na tym, jakim człowiekiem był wokalista Queen, i co dała mu twórczość muzyczna. Bardzo mi się to podobało - wiem, że Freddie nie był aniołkiem (sam twierdził, że nie chce po śmierci iść do nieba, bo jest tam nudno, woli piekło), ale, jak my wszyscy, był postacią wielowymiarową. Sama orientacja seksualna czy życie erotyczne nie są jego wizytówką, jak inni sądzą. Freddie Mercury po prostu jest artystą przez wielkie A. I to podkreśla ta książka.
"Freddie Mercury. Biografia" to pozycja idealna dla tych, którzy dopiero rozpoczynają przygodę z twórczością tego artysty. Głównie dla młodych czytelników (najważniejsi odbiorcy książki), którzy mają dopiero przed sobą słuchanie takich hitów jak " Bohemian Rhapsody", "The Show Must Go On", "Who Wants To Live Forever" czy też "We Will Rock You". Szczerze? Trochę im zazdroszczę tego pierwszego razu z Queen i Freddiem ;-)
Książka idealna dla takiej postaci, jaką był i jest nadal Freddie Mercury.
"Freddie Mercury. Biografia" ma przepiękną szatę graficzną. Rysunki bardzo mi się podobały, niesamowicie oddają klimat zespołu Queen i to, jaki był jego wokalista. Nic, tylko można się na nie gapić godzinami.
A jak z treścią? Ja, jako fanka Queen, nie dowiedziałam się niczego nowego o Freddiem. Ale...
2021-08-26
2021-10-23
Naprawdę szkoda, że ta książka nie jest znana szerszej grupie czytelników. Zwłaszcza wśród tych, którzy lubią pozycje o samorozwoju. Bo warto.
Sama bym nie wiedziała o "Akademii Mistrzowskiej Zmiany", gdyby nie jedna, bardzo fajna grupa facebookowa. Można powiedzieć, że zaryzykowałam, kupując tę książkę, ale nie żałuję. Bo to jest naprawdę dobre. Żadnego lania wody, tylko konkrety. Żadnego bezsensownego rzucania popularnymi hasłami z psychologii, tylko ciekawe, subiektywne spojrzenie na świat autorki, która jest architektką (dowiedziałam się dużo ciekawych rzeczy w tym temacie). Żadnego nieskończonego wstępu, tylko krótkie, treściwe rozdziały, które dają do myślenia, i każde z nich ma celną puentę. Żadnego pisania o swoim życiu jako wzorze do naśladowania, tylko wspominanie o przeszłości, ale pod kątem tematu, jaki jest poruszany. Autorka pisze bardzo dużo o przestrzeni, zarówno wokół nas, jak życiowej, o tym, co jest ważne, i co może (ale nie musi) polepszyć nasze życie.
Do mnie "Akademia..." trafiła. Brakowało mi takiej książki, gdzie ktoś po ludzku doradza, ale nie namolnie. Mam nadzieję, że więcej osób sięgnie po tę książkę.
Naprawdę szkoda, że ta książka nie jest znana szerszej grupie czytelników. Zwłaszcza wśród tych, którzy lubią pozycje o samorozwoju. Bo warto.
Sama bym nie wiedziała o "Akademii Mistrzowskiej Zmiany", gdyby nie jedna, bardzo fajna grupa facebookowa. Można powiedzieć, że zaryzykowałam, kupując tę książkę, ale nie żałuję. Bo to jest naprawdę dobre. Żadnego lania wody, tylko...
2021-10-23
Mam ostatnio fazę na kryminalne historie, to i komiksami o tej tematyce nie pogardzę ;-)
Zgadzam się z innymi opiniami, że tym razem najlepszym komiksem był ten z Mikim o pętli czasu. Co rzadko się zdarza przy GIGANTach. Reszta też dobra, chociaż ja w tej kwestii nie potrafię być obiektywna, bo uwielbiam te komiksy ;-)
Mam ostatnio fazę na kryminalne historie, to i komiksami o tej tematyce nie pogardzę ;-)
Zgadzam się z innymi opiniami, że tym razem najlepszym komiksem był ten z Mikim o pętli czasu. Co rzadko się zdarza przy GIGANTach. Reszta też dobra, chociaż ja w tej kwestii nie potrafię być obiektywna, bo uwielbiam te komiksy ;-)
2021-11-18
Wiecie, co jest najciekawsze w tym tomie komiksów? Literackie nawiązania do twórczości Edgara Allana Poego!!! No cóż, podtytuł "Opowieści niesamowite" powinny dać do myślenia... Byłam w szoku, kiedy czytałam te historie. Nie spodziewałam się w Gigancie takich nawiązań, ogromny plus dla tworcow. Aż chce się zajrzeć do oryginału, czyli opowiadań i Kruka. Nawet dla tych konkretnie komiksów warto przeczytać ten tom 😉
Wiecie, co jest najciekawsze w tym tomie komiksów? Literackie nawiązania do twórczości Edgara Allana Poego!!! No cóż, podtytuł "Opowieści niesamowite" powinny dać do myślenia... Byłam w szoku, kiedy czytałam te historie. Nie spodziewałam się w Gigancie takich nawiązań, ogromny plus dla tworcow. Aż chce się zajrzeć do oryginału, czyli opowiadań i Kruka. Nawet dla tych...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-01-27
Sama jestem sobą zdziwiona - w ostatnim czasie miałam do wyboru czytanie pewnego bestsellera a powieść o wielorybie. Zawsze wygrywał wieloryb.
Jestem z siebie dumna, że przeczytałam "Moby Dicka". Nie ukrywam, było mi ciężko, zwłaszcza, że zdecydowana większość książki to dygresje bohatera odnośnie podziału wielorybów, sprzętu na statku wielorybniczym, wyższości łowienia wielorybów nad innymi łowami oraz - moje ulubione - wyjaśnienie, na czym polega różnica między kaszalotem a wielorybem właściwym. Serio, naprawdę takie rzeczy znajdziemy w tej książce.
Wiecie co? Może samego wątku głównego - polowania na białego kaszalota przez żądnym zemsty kapitana Ahaba - było mało, ale trzeba przyznać, że "Moby Dick" to powieść niezwykła. Ma w sobie dziwny urok, który sprawia, że rozdziały dygresyjne czyta się z wypiekami na twarzy. Osobiście byłam pod wrażeniem tego, jak autor bawi się formą. Melville nie tworzy czegoś tradycyjnego, ze wstępem, rozwinięciem i zakończeniem, tylko coś, co stanowi miszmasz każdego gatunku literackiego. I pomyśleć, że to powstało w 1850 roku, a ponoć teraz mamy czas na powieści eksperymentalne!
Wielka Klasyka za mną. Czuję się w pełno dowartościowanym czytelnikiem. I douczonym, jak odróżnić kaszalota od wieloryba.
Sama jestem sobą zdziwiona - w ostatnim czasie miałam do wyboru czytanie pewnego bestsellera a powieść o wielorybie. Zawsze wygrywał wieloryb.
Jestem z siebie dumna, że przeczytałam "Moby Dicka". Nie ukrywam, było mi ciężko, zwłaszcza, że zdecydowana większość książki to dygresje bohatera odnośnie podziału wielorybów, sprzętu na statku wielorybniczym, wyższości łowienia...
2021-06-04
Czytasz, i od razu chcesz zabrać się za gotowanie i wypróbowanie, czy rzeczywiście to, o czym pisze autorka, naprawdę się ze sobą łączy. "Leksykon smaków" daje mnóstwo inspiracji i dowodzi, że gotowanie to nie jest sztywne trzymanie się przepisów, tylko eksperymenty i próbowanie. Nie, nie jestem oryginalna w tej myśli - usłyszałam ją od narzeczonego, zawodowego kucharza. Ale to samo mówi Wam autorka.
Tak więc czytajcie, i... gotujcie ;-)
Czytasz, i od razu chcesz zabrać się za gotowanie i wypróbowanie, czy rzeczywiście to, o czym pisze autorka, naprawdę się ze sobą łączy. "Leksykon smaków" daje mnóstwo inspiracji i dowodzi, że gotowanie to nie jest sztywne trzymanie się przepisów, tylko eksperymenty i próbowanie. Nie, nie jestem oryginalna w tej myśli - usłyszałam ją od narzeczonego, zawodowego kucharza....
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-23
Nie będę się tu mocno rozpisywać, ponieważ lepiej po prostu przeczytać "Demiana" niż opinie na jej temat.
Herman Hesse napisał książkę uniwersalną i aktualną nawet dziś. Bo to opowieść o jednostce, która szuka prawdy o sobie i chce dowiedzieć się, jakie miejsce zajmuje na świecie. Tak jak wszyscy z nas na pewnym etapie życia, lub raz na jakiś czas, kiedy przychodzi kryzys. Z Sinclairem prawie każdy z nas się utożsami.
To jest genialna książka. I, jak już wspominałam, bardzo aktualna. Takie pozycje uwielbiam.
Nie będę się tu mocno rozpisywać, ponieważ lepiej po prostu przeczytać "Demiana" niż opinie na jej temat.
Herman Hesse napisał książkę uniwersalną i aktualną nawet dziś. Bo to opowieść o jednostce, która szuka prawdy o sobie i chce dowiedzieć się, jakie miejsce zajmuje na świecie. Tak jak wszyscy z nas na pewnym etapie życia, lub raz na jakiś czas, kiedy przychodzi kryzys....
2021-12-04
Przemysław Piotrowski zrobił mi rok 😊
"Zaraza" była najbardziej oczekiwaną przeze mnie premierą książkową. Uwielbiam Igora Brudnego, a zakończenie "Cheruba" pozostawiło mi straszny niedosyt. Teraz czuję się usatysfakcjonowana po przeczytaniu "Zarazy".
Uważam, że Przemysław Piotrowski wywiązał się z zadania, i kontynuacja historii Igora jest naprawdę super. Oczywiście, brakowało mi "starych bohaterów", których już, niestety, nie będzie, ale nadal czytałam książkę z wypiekami na twarzy i z ogromną przyjemnością. Wszystko trzyma ten sam wysoki poziom, co w "Piętnie", "Sforze" i "Cherubie". Poza tym uważam, że na "Zarazie" się tak szybko nie skończy...
Tak więc polecam "Zarazę" tym, którzy uwielbiają Brudnego. Nie bójcie się, wszystko jest dalej dobre i ma w sobie to "coś", za co pokochaliśmy te książki.
Przemysław Piotrowski zrobił mi rok 😊
"Zaraza" była najbardziej oczekiwaną przeze mnie premierą książkową. Uwielbiam Igora Brudnego, a zakończenie "Cheruba" pozostawiło mi straszny niedosyt. Teraz czuję się usatysfakcjonowana po przeczytaniu "Zarazy".
Uważam, że Przemysław Piotrowski wywiązał się z zadania, i kontynuacja historii Igora jest naprawdę super. Oczywiście,...
2021-04-17
No cóż, nowy tom przygód Kajka i Kokosza nie spodobał mi się tak mocno, jak oryginalny.
Przeszkadzało mi to, że te cztery historyjki były narysowane w czterech różnych stylach. Jeden z nich wydawał mi się wręcz karykaturalny... Jeśli chodzi o same historie, to prym wiedzie komiks o Łamignacie, chociaż pierwszy o Zbójcerzach tez niczego sobie...
Ciężko mi się odnieść do tego zeszytu. Dobrze, że można dalej coś o Kajku i Kokoszu, ale nie wiem, czy coś takiego spodoba się innym czytelnikom...
No cóż, nowy tom przygód Kajka i Kokosza nie spodobał mi się tak mocno, jak oryginalny.
Przeszkadzało mi to, że te cztery historyjki były narysowane w czterech różnych stylach. Jeden z nich wydawał mi się wręcz karykaturalny... Jeśli chodzi o same historie, to prym wiedzie komiks o Łamignacie, chociaż pierwszy o Zbójcerzach tez niczego sobie...
Ciężko mi się odnieść do...
2021-04-06
2021-07-16
Oglądanie na dobranocce Muminków było dla mnie karą. Do dziś, kiedy widzę fragment tej animacji, to ogarnia mnie... strach. Na szczęście podczas czytania nie czułam lęku.
"W Dolinie Muminków" dobrze i szybko się czyta. Podobał mi się styl, w jakim Tove Jansson opisała świat swoich bohaterów - nie wiem, czy wszyscy autorzy z Finlandii tak mają, ale, na ten moment, wszyscy pisarze z tego kraju lubią prosty, konkretny język, bez udziwnień i nie wiadomo jakich opisów. Tak też jest z Muminkami, za co należy się ogromny plus.
To czemu daje taką ocenę? Ponieważ nadal nie pałam sympatią do tych postaci. No cóż, winna temu jest animacja. Choćbym zachwycała się stylem książki, to mam przed oczami animację, która nawet dziś wywołuje u mnie strach. A czytając opowiadania w tym tomie od razu miałam przed oczami poszczególne odcinki... I do tego te, które najbardziej mi utkwiły w pamięci ze względu na to, że były dla mnie jako dziecka straszne... Brr...
Przykro mi, pani Tove, Muminków nie polubię.
Oglądanie na dobranocce Muminków było dla mnie karą. Do dziś, kiedy widzę fragment tej animacji, to ogarnia mnie... strach. Na szczęście podczas czytania nie czułam lęku.
"W Dolinie Muminków" dobrze i szybko się czyta. Podobał mi się styl, w jakim Tove Jansson opisała świat swoich bohaterów - nie wiem, czy wszyscy autorzy z Finlandii tak mają, ale, na ten moment, wszyscy...
2021-01-04
Nie podobała mi się ta książka.
"Ślepnąć od świateł" jest bardzo specyficzną pozycją. Na pewno znajdą się amatorzy takiej prozy, ale ja do nich się nie zaliczę. Osobiście bardzo irytowały mnie dialogi, postaci oraz to, jak opisano Warszawę. Wiem, że miało to być miasto-potwór, które pożera każdego, kto tylko zdecyduje się do niego przyjechać. Czasem miałam wrażenie, że czytam o jakieś karykaturze miasta-potwora oraz członków warszawskiego półświatka, a nie o bohaterach z krwi i kości.
Doczytałam do końca tylko dlatego, że jakoś postawiłam sobie taki cel, że "Ślepnąć od świateł" będzie moją pierwszą książką przeczytaną w 2021 roku. Teraz wiem, że to był głupi upór, ale mam nadzieję, że już nie będę miała do czynienia z takimi pozycjami.
Nie podobała mi się ta książka.
"Ślepnąć od świateł" jest bardzo specyficzną pozycją. Na pewno znajdą się amatorzy takiej prozy, ale ja do nich się nie zaliczę. Osobiście bardzo irytowały mnie dialogi, postaci oraz to, jak opisano Warszawę. Wiem, że miało to być miasto-potwór, które pożera każdego, kto tylko zdecyduje się do niego przyjechać. Czasem miałam wrażenie, że...
2021-01-13
2021-02-19
Film "Totalna magia" darzę sympatią - to był jeden z moich ulubionych filmów okresu nastoletniego. O książce nie powiem, że ją polubiłam. Więcej, jestem nią mocno rozczarowana.
Podziwiam scenarzystów, że dali radę ze słabej i nijakiej opowieści zrobić coś o wiele ciekawszego niż to, co było pierwowzorem. Przekonałam się, że w oryginale nie ma nic, co byłoby związane z magią, tajemnicą i siostrzaną miłością. Było to po prostu... nudne. Nie mogłam się nadziwić, ponieważ spodziewałam się czegoś lepszego. Jedyne, co mnie pozytywnie zaskoczyło, to większy wątek córek Sally (dla niewtajemniczonych: Sandry Bullock). Reszta na minus.
Okładka powieści jest śliczna, ale środek - nie polecam. Lepiej obejrzeć film.
Film "Totalna magia" darzę sympatią - to był jeden z moich ulubionych filmów okresu nastoletniego. O książce nie powiem, że ją polubiłam. Więcej, jestem nią mocno rozczarowana.
Podziwiam scenarzystów, że dali radę ze słabej i nijakiej opowieści zrobić coś o wiele ciekawszego niż to, co było pierwowzorem. Przekonałam się, że w oryginale nie ma nic, co byłoby związane z...
2021-02-19
No cóż - ja po prostu lubię Rupi Kaur. Lubię wszystko, co wyda. Może dla niektórych jest grafomanką, ale dla mnie jest autorką tekstów, które trafiają do mojego serca automatycznie. Nigdy nie byłam wielbicielką poezji, mogę się na niej nie znać, ale i tak lubię Rupi Kaur. Niech pisze więcej tomików :-)
No cóż - ja po prostu lubię Rupi Kaur. Lubię wszystko, co wyda. Może dla niektórych jest grafomanką, ale dla mnie jest autorką tekstów, które trafiają do mojego serca automatycznie. Nigdy nie byłam wielbicielką poezji, mogę się na niej nie znać, ale i tak lubię Rupi Kaur. Niech pisze więcej tomików :-)
Pokaż mimo to
To jest smutna powieść. Bardzo smutna.
"Małe życie", mimo wielkiego ładunku smutku, czyta się naprawdę dobrze. Może i nie dzieją się spektakularne rzeczy - no, poza ostatnimi 100 stronami - ale cała ta historia wciąga. Jednak nie jest to powieść, którą skończy się w parę dni, ją powoli się przyswaja. Sama przyznam się, że momentami mocno tonęłam w tym wszystkim, co czytałam, że pojawiały się łzy. Ech, to były ogromne emocje, których dawno nie czułam przy lekturze... Nawet teraz mnie nosi, aż nie wiem, o czym jeszcze pisać w tej opinii...
Nie mogę jednak nie zauważyć jednej rzeczy - autorka przesadziła. Chodzi mi o Jude'a i jego losy. Przepraszam, ale mieć za sobą tyle nieszczęść, i to od samego początku życia, to dla mnie była lekka przesada. Nikt by tego nie udźwignął psychicznie. Co więcej, zachowania reszty postaci podziwiałam (moje czytelnicze serce skradł Willem), ponieważ nie wiem, kto dałby radę funkcjonować z taką osobą jak Jude... Nie mówię, że takich ludzi nie ma (zachowania podobne, inna przeszłość), tylko dla niektórych czytelników Jude może wydawać się karykaturą. U mnie, jeśli chodzi o odbiór tego bohatera, autorka (jeszcze) nie przekroczyła tej granicy.
"Małe życie" to książka, którą albo się docenia, albo nienawidzi. Zwykle przy tak skrajnych grupach trafiam do tej mniej przychylnej, to teraz jednak spokojnie podpiszę się nad innymi zachwalającymi powieść opiniami. Myślę, że warto przeczytać i dać się czasem ponieść smutkowi. To też ważna emocja.
To jest smutna powieść. Bardzo smutna.
więcej Pokaż mimo to"Małe życie", mimo wielkiego ładunku smutku, czyta się naprawdę dobrze. Może i nie dzieją się spektakularne rzeczy - no, poza ostatnimi 100 stronami - ale cała ta historia wciąga. Jednak nie jest to powieść, którą skończy się w parę dni, ją powoli się przyswaja. Sama przyznam się, że momentami mocno tonęłam w tym wszystkim, co...