-
ArtykułyCzytamy w weekend. 20 września 2024LubimyCzytać276
-
Artykuły„Niektórzy chcą postępować właściwie, a inni nie” – rozmowa z autorką powieści „Prawda czy wyzwanie”BarbaraDorosz1
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Śnieżka musi umrzeć“ Nele NeuhausLubimyCzytać15
-
ArtykułyKonkurs: Wygraj bilety na film „Rzeczy niezbędne” z Katarzyną Warnke i Dagmarą DomińczykLubimyCzytać5
Biblioteczka
2024-08-11
2024-09-01
Może to jeszcze za wcześnie (mamy wrzesień), ale myślę, że trafiłam na najlepszą książkę 2024 roku.
Zaskoczyło mnie, że "Oddział chorych na raka" to powieść, nie reportaż. Nie wiem, czemu, ale sądziłam, że to będzie zbiór prawdziwych opowieści o ludziach z nowotworem. Potem miałam kolejne zaskoczenia, ale bardzo, bardzo pozytywne. Uwielbiałam słuchać tej książki, była bardzo autentyczna, szczera, bezpośrednia w swoim odbiorze. Osobiście nie szukałam między wierszami analogii do systemu totalitarnego (jak można znaleźć w wielu opisach tej powieści), bo można też to odebrać dosłownie. Tytułowy oddział jest miejscem, gdzie, teoretycznie, ratuje się ludzkie życie i zdrowie, w praktyce to bezduszna machina, a pacjent jest tylko pionkiem, który traci swoją osobowość i zdanie. Mocne, ale prawdziwe. Całe szczęście, że wśród postaci był Oleg Kostogłotow, który rozjaśniał mrok tego miejsca. Bo to postać, której nie da się nie lubić.
Mam wrażenie, że cokolwiek bym nie napisała, to będzie za mało, aby wyrazić mój podziw dla Sołżenicyna. Warto przeczytać "Oddział chorych na raka", bo to cenna i ważna powieść. To, co się z niej wyniesie, długo pozostanie z człowiekiem.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2024 pod hasłem "Literatura azjatycka" (jakby nie patrzeć, Rosja zajmuje spory obszar Azji).
Może to jeszcze za wcześnie (mamy wrzesień), ale myślę, że trafiłam na najlepszą książkę 2024 roku.
Zaskoczyło mnie, że "Oddział chorych na raka" to powieść, nie reportaż. Nie wiem, czemu, ale sądziłam, że to będzie zbiór prawdziwych opowieści o ludziach z nowotworem. Potem miałam kolejne zaskoczenia, ale bardzo, bardzo pozytywne. Uwielbiałam słuchać tej książki, była...
2024-07-24
Najczęściej przy takich nadmuchanych bestsellerach dołączam do grupy, która nie zachwyca się danym tytułem, i widzi mnóstwo wad danej książki. Tutaj mamy wyjątek, aż jestem sobą zdziwiona 🤭
Co z tego, że "Fourth Wing" momentami jest szablonowe, naiwne, idzie w wiadomym kierunku, skoro tak dobrze się to czyta? Naprawdę świetnie się bawiłam przy tej książce. Pozwoliła mi oderwać się od rzeczywistości, i zanurzyć się w świat Violet, pełen magii, smoków i napięcia. Nie pamiętam, kiedy ostatnio, podczas lektury, miałam myśli, że chcę koniecznie wiedzieć, co będzie dalej. Przy "Fourth Wing" tak było, i to często.
Mimo że nie czytam fantastyki i zwykle omijam takie książki, ale tu czuję zachwyt. I chętnie sięgnę po drugi tom.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2024 pod hasłem "fantasy lub sci-fi".
Najczęściej przy takich nadmuchanych bestsellerach dołączam do grupy, która nie zachwyca się danym tytułem, i widzi mnóstwo wad danej książki. Tutaj mamy wyjątek, aż jestem sobą zdziwiona 🤭
Co z tego, że "Fourth Wing" momentami jest szablonowe, naiwne, idzie w wiadomym kierunku, skoro tak dobrze się to czyta? Naprawdę świetnie się bawiłam przy tej książce. Pozwoliła mi...
2023-10-07
To jest już czwarta najlepsza książka, jaką przeczytałam w 2023 roku. Nie spodziewałam się tego.
Ta książka wyskakiwała mi wszędzie w mediach społecznościowych. Z ciekawości zaczęłam czytać, aby zobaczyć, czy "Yellowface" to tylko marketingowa wydmuszka. Nie, to jest pełnokrwista, świetnie napisana, ciekawa powieść, której się nie czyta, a pochłania. Ma w sobie niesamowity magnetyzm, który sprawia, że naprawdę nie jesteśmy w stanie się oderwać od historii June. Kiedy planowałam przeczytać jeden rozdziały, wychodziło kilkadziesiąt stron na raz. I nie chciałam przestać. Autorka miała dobry pomysł, który zmieniła w coś elektryzującego. Jak miałam wcześniej ogromny zastój czytelniczy, to "Yellowface" mnie odblokował. I to skutecznie.
Przy lekturze "Yellowface" miałam podobne emocje, co przy oglądaniu "Breaking Bad". Od razu zaznaczam, nic w książce nie ma o narkotykach, ale momentami June mogłaby przybić piątkę z Walterem Whitem.
Marketing marketingiem, ale, uwierzcie mi, to naprawdę rewelacyjna książka. Te zachwyty nie są przypadkowe. Piszę to ja, sceptyczka, która dała się oczarować.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "Powieść amerykańska".
To jest już czwarta najlepsza książka, jaką przeczytałam w 2023 roku. Nie spodziewałam się tego.
Ta książka wyskakiwała mi wszędzie w mediach społecznościowych. Z ciekawości zaczęłam czytać, aby zobaczyć, czy "Yellowface" to tylko marketingowa wydmuszka. Nie, to jest pełnokrwista, świetnie napisana, ciekawa powieść, której się nie czyta, a pochłania. Ma w sobie niesamowity...
2020-09-07
Dawno, dawno temu, nieźle zjechałam "Emmę" na LC. Z perspektywy czasu "Emma" zrehabilitowała się w moich oczach.
Dziwnie to zabrzmi, ale właśnie ta książka Jane Austen ma w sobie dużo aktualności. Tak, ponieważ nawet obecnie można spotkać sporo takich kobiet jak Emma, które wiedzą lepiej od innych, co dla nich będzie najlepsze, i wręcz mocno narzucają im swoje zdanie. One w prawdziwym życiu są często nieznośne, ale w literaturze możemy spodziewać się po nich znaczących zmian. Tak jak w przypadku panny Woodhouse. O dziwo, jako starsza już czytelniczka, doceniam to, jak Jane Austen opisała fabułę "Emmy", i że tak naprawdę główna bohaterka miała prawo być taka arogancka, ponieważ w porównaniu z resztą postaci kobiecych u Austen, ona była najbogatsza i jedyna pochodziła z "wysoka". Zadzierania nosa uczyła się od małego :-)
Żarty żartami, tak naprawdę dobrze się bawiłam przy czytaniu "Emmy". Nadal nie uważam tej książki za najlepszą w dorobku Jane Austen (pan Darcy górą!!!), jednak ma swój niezaprzeczalny urok. I cenne lekcje na przyszłość. Po pierwsze, konsekwencje wyborów ponoszą tylko ci, którzy tego wyboru dokonali, a nie ci, którzy im doradzali. Po drugie, zajmując się życiem innych, można zapomnieć o sobie i swoich własnych potrzebach. I po trzecie, cioteczka Jane Austen dobra jest na wszystko :-)
Dawno, dawno temu, nieźle zjechałam "Emmę" na LC. Z perspektywy czasu "Emma" zrehabilitowała się w moich oczach.
Dziwnie to zabrzmi, ale właśnie ta książka Jane Austen ma w sobie dużo aktualności. Tak, ponieważ nawet obecnie można spotkać sporo takich kobiet jak Emma, które wiedzą lepiej od innych, co dla nich będzie najlepsze, i wręcz mocno narzucają im swoje zdanie. One w...
2023-11-10
Zakochałam się w najnowszej ekranizacji "Chłopów" (widziałam ją dwa razy), i aż musiałam jeszcze raz przeczytać książkę. I teraz jestem zakochana w tej powieści.
Kiedy piszę tę opinię, to aż drżą mi ręce. Dawno tego nie czułam, i to mnie cieszy. Bo to oznacza, że dana pozycja mnie poruszyła do głębi, i pozwoliła mi na delektowanie się czymś wybitnym. Bo "Chłopi" to jest taki tytuł. Wybitny. Nie tylko dlatego, że dostał Nobla, i w szkole nam to wmawiają do znudzenia. To jest klasyk przez wielkie K. To jest opowieść, która ma mnóstwo rzeczy do odkrycia. I nie dotyczy tylko trójkąta Jagna-Antek-Boryna. "Chłopi" to historia gromady. I ta gromada to tak naprawdę mnóstwo indywidualistów, którzy próbują żyć w zgodzie z innymi, chociaż bywają trudne konflikty. I którzy, pozornie, mają jeden cel: dobro wszystkich. Jeśli ktoś robi i myśli inaczej, spotyka go kara. A w tle zmieniają się pory roku, a autor dodaje niesamowite opisy przyrody. Tak, piszę to ja, czytelniczka, która nigdy ich nie lubiła. A Reymont mnie nimi urzekł. Jak i całością.
Wiecie, co mnie uderzyło przy ponownej lekturze "Chłopów"? To, jak bardzo się zmieniłam, i widzę zupełnie inaczej całość niż wtedy, kiedy byłam licealistką, i pierwszy raz męczyłam tę powieść. Tak. męczyłam. A obecnie czytałam z przyjemnością. Zmianę we mnie widzę też przede wszystkim w tym, jak postrzegam Jagnę. Nie czarno-biało, jak wcześniej... To jedna z najciekawszych bohaterek literackich, jakie powstały, i na jej temat można dyskutować godzinami.
Nobel nie jest przypadkowy. Mamy czym się chwalić. Cieszę się, że mogłam na spokojnie, bez jarzma szkolnego, bez klucza i zastanawiania się, co autor miał na myśli według polonistki, po swojemu spojrzeć na "Chłopów". To była dla mnie uczta literacka.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "Książka nagradzana".
Zakochałam się w najnowszej ekranizacji "Chłopów" (widziałam ją dwa razy), i aż musiałam jeszcze raz przeczytać książkę. I teraz jestem zakochana w tej powieści.
Kiedy piszę tę opinię, to aż drżą mi ręce. Dawno tego nie czułam, i to mnie cieszy. Bo to oznacza, że dana pozycja mnie poruszyła do głębi, i pozwoliła mi na delektowanie się czymś wybitnym. Bo "Chłopi" to...
2024-03-10
Powiedzcie mi, czy tylko ja, kiedy czytałam w książce zachwyty bohaterów nad ponadprzeciętnym, idealnym, bogobojnym i wolnym od pokus mnichem, miałam myśl "Aha, zaraz się okaże inaczej"? I jeszcze miałam rację? 😅
Spytam o jeszcze jedną rzecz - gdzie w "Mnichu" jest ta nuda, monotonność, i rozwlekłość, na co w innych opiniach skarżyli się czytelnicy? Odniosłam wrażenie, że miałam styczność z inną powieścią, bo "Mnich" bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Jak na "starszą" pozycję jest naprawdę odważna, nie ma tu żadnych niedomówień, sporo tu erotyzmu (ciekawe, jak czuły się tamte czytelniczki, kiedy miały przed sobą różne... opisy?), i, momentami, naprawdę można było poczuć grozę. Co prawda, bohaterowie dużo opowiadają, ale przecież tak kiedyś się pisało, i nie można mieć o to pretensji do autora. I brawa dla niego za wyobraźnię i pomysł. I bycie bezpośrednim. Bo "Mnich", nawet dziś, może wywołać w czytelniku mnóstwo emocji. W moim przypadku na pewno nie nudę, to od razu zaznaczę.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2024 pod hasłem "Powieść gotycka".
Powiedzcie mi, czy tylko ja, kiedy czytałam w książce zachwyty bohaterów nad ponadprzeciętnym, idealnym, bogobojnym i wolnym od pokus mnichem, miałam myśl "Aha, zaraz się okaże inaczej"? I jeszcze miałam rację? 😅
Spytam o jeszcze jedną rzecz - gdzie w "Mnichu" jest ta nuda, monotonność, i rozwlekłość, na co w innych opiniach skarżyli się czytelnicy? Odniosłam wrażenie, że...
2020-10-26
Okazało się, że mam w swojej biblioteczne literacki diament.
"Morfina" to bardzo wymagająca książka. Nie jest o łatwym temacie, nie ma bohatera, którego czytelnik pokocha od pierwszych stron i nie ma prostej, łatwo przyswajalnej narracji. Szczepan Twardoch wymusił na czytelniku więcej wysiłku czy lekturze, ale opłaca się on w stu procentach. Jeszcze nie spotkałam się z takim anty-bohaterem, jakim jest Konstanty, nie miałam do czynienia z tak ironicznym podejściem do II wojny światowej i zaburzeniem całej martylogii, gdzie wszyscy są patriotami od urodzenia, i są gotowi ginąć za Ojczyznę, kosztem osobistego szczęścia. A narracja... Trzeba przetrwać te pierwsze 50 stron, aby docenić to, w jaki sposób autor przedstawia świat w powieści. To po prostu trzeba samemu zobaczyć.
Co jeszcze mogę dodać? To, że Szczepan Twardoch ma jedną fankę więcej.
Okazało się, że mam w swojej biblioteczne literacki diament.
"Morfina" to bardzo wymagająca książka. Nie jest o łatwym temacie, nie ma bohatera, którego czytelnik pokocha od pierwszych stron i nie ma prostej, łatwo przyswajalnej narracji. Szczepan Twardoch wymusił na czytelniku więcej wysiłku czy lekturze, ale opłaca się on w stu procentach. Jeszcze nie spotkałam się z...
2012-05-29
'Lata' są, jak na twórczość Virginii Woolf, napisane w sposób tradycyjny. Strumienia świadomości jest tu jak na lekarstwo, chociaż gdyby pisarka użyła tej techniki (jak w mistrzowskiej 'Pani Dalloway'), książka miałaby chyba z 700 stron.
Osią fabuły są losy rodu Pargiterów, począwszy od końca XIX wieku aż do połowy lat 30. XX wieku. Virginia Woolf w rozdziałach skupiła się na jednym dniu, nawet kilku godzinach z życia poszczególnych członków na przestrzeni kilkudziesięciu lat. To daje niesamowity efekt - widzimy, że w ciągu paru godzin możemy dowiedzieć się wielu informacji, a przez rok może wydarzyć się całkiem sporo. Raz widzimy jedną bohaterkę jako biedną pannę, a za rok - jako żonę bogatego mężczyzny, oczekującą narodzin dziecka.
Podobno 'Pani Dalloway' początkowo miała tytuł 'Godziny'. Zastanawiam się, czemu pisarka zmieniła tytuł. 'Pani Dalloway' to opowieść o jednym dniu, ale z rozbudowanymi retrospekcjami, a 'Lata' to opowieść o przeskoku w nowe czasy, tak różne od poprzednich.
Jako świeża fanka powieści Virginii Woolf, jestem zadowolona z tej książki - polecam ją wszystkim, aby tylko zobaczyli, że nie taki diabeł straszny, jak go malują:-)
'Lata' są, jak na twórczość Virginii Woolf, napisane w sposób tradycyjny. Strumienia świadomości jest tu jak na lekarstwo, chociaż gdyby pisarka użyła tej techniki (jak w mistrzowskiej 'Pani Dalloway'), książka miałaby chyba z 700 stron.
Osią fabuły są losy rodu Pargiterów, począwszy od końca XIX wieku aż do połowy lat 30. XX wieku. Virginia Woolf w rozdziałach skupiła się...
2023-04-16
Jeśli chcecie nacieszyć pięknym, literackim językiem, i dodatkowo poznać, jaką moc ma psychoterapia, i zastanowić się chociaż ch żewilę nad sobą i w swoim życiem, to książki Irvinga Yaloma będą dla Was idealne.
"Istoty ulotne", jak sam tytuł wskazuje, to zbiór dziesięciu opowiadań, w których przenika - wyraźnie lub w domyśle - śmierć. Każdy z pacjentów pana doktora ma problem, z którym nie może sobie sam poradzić, ale gdzieś tam pojawia się lęk przed przemijaniem, zniknięciem i końcem. Czytałam każdy tekst, i byłam pod wrażeniem, jak niby proste pytania Yaloma oraz sugestie mogą wpływać na jego pacjentów i ich spojrzenie na świat, przeszłość oraz samych siebie. Autor nie boi się trudnych tematów, w końcu, jako psychiatra, słyszał pewnie różne opowieści, i nic, co ludzkie, nie było mu obce. Dodatkowo wszystko napisane jest po prostu pięknie. Nie dość, że nacieszyłam oko wspaniałym stylem, to i jeszcze miałam okazję zastanowić się, do którego pacjenta z opowiadania jest mi bliżej. I myślę, że będzie to kobieta, która pragnęła wrócić do pisania i spełnić marzenie z młodości o wydaniu swoich utworów. Ale reszta osób, każda po trochu, też zyskała moje zainteresowanie, ponieważ ich problemy są tak naprawdę uniwersalne. Każdy z nas chociaż raz mógł przeżyć w życiu to, co oni... Bardzo podobało mi się to, że opowiadania mają otwarte zakończenia - jak to w życiu, nic nie jest jak w filmach, i nie wiemy, co dalej z tymi pacjentami. Prawie tak jak Yalom, możemy tylko się domyślać...
Opowiadania oparte na prawdziwych pacjentach, cieszący oko język oraz mądre spostrzeżenia Yaloma - czego chcieć więcej?
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 roku pod hasłem "Książka oparta na faktach".
Jeśli chcecie nacieszyć pięknym, literackim językiem, i dodatkowo poznać, jaką moc ma psychoterapia, i zastanowić się chociaż ch żewilę nad sobą i w swoim życiem, to książki Irvinga Yaloma będą dla Was idealne.
"Istoty ulotne", jak sam tytuł wskazuje, to zbiór dziesięciu opowiadań, w których przenika - wyraźnie lub w domyśle - śmierć. Każdy z pacjentów pana doktora ma...
2023-10-24
Tak bardzo chcę być zaskakiwana bardzo dobrymi książkami, jak ta. A podchodziłam do niej sceptycznie. Niepotrzebnie.
"Chłopki..." to kawał świetnie napisanego reportażu, który czyta się wręcz z wypiekami na twarzy. Do tego, jeśli doda się świadomość, że moje prababki prawdopodobnie tak żyły, pobudza ciekawość oraz, często, przeraża niektórymi rzeczami. Zwłaszcza tymi, które dziś są nie do pomyślenia. Brakiem butów. Katorżniczą pracą od dziecka. Głodem. Zabobonami. Niewolnictwem kobiet. I to w imię rodziny. Jakby nie patrzeć, teraz można zrozumieć wiele spraw, które dla naszych babek były oczywiste, a my łapaliśmy się za głowę i nie pojmowaliśmy, czemu tak robiły, mówiły i sądziły. Dzięki "Chłopkom".
Jak najbardziej polecam przeczytać tę książkę, ta reklama wokół niej jest zasadna. I popieram ją w stu procentach.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "opowieść z motywem rodziny".
Tak bardzo chcę być zaskakiwana bardzo dobrymi książkami, jak ta. A podchodziłam do niej sceptycznie. Niepotrzebnie.
"Chłopki..." to kawał świetnie napisanego reportażu, który czyta się wręcz z wypiekami na twarzy. Do tego, jeśli doda się świadomość, że moje prababki prawdopodobnie tak żyły, pobudza ciekawość oraz, często, przeraża niektórymi rzeczami. Zwłaszcza tymi, które...
2021-11-20
To jest smutna powieść. Bardzo smutna.
"Małe życie", mimo wielkiego ładunku smutku, czyta się naprawdę dobrze. Może i nie dzieją się spektakularne rzeczy - no, poza ostatnimi 100 stronami - ale cała ta historia wciąga. Jednak nie jest to powieść, którą skończy się w parę dni, ją powoli się przyswaja. Sama przyznam się, że momentami mocno tonęłam w tym wszystkim, co czytałam, że pojawiały się łzy. Ech, to były ogromne emocje, których dawno nie czułam przy lekturze... Nawet teraz mnie nosi, aż nie wiem, o czym jeszcze pisać w tej opinii...
Nie mogę jednak nie zauważyć jednej rzeczy - autorka przesadziła. Chodzi mi o Jude'a i jego losy. Przepraszam, ale mieć za sobą tyle nieszczęść, i to od samego początku życia, to dla mnie była lekka przesada. Nikt by tego nie udźwignął psychicznie. Co więcej, zachowania reszty postaci podziwiałam (moje czytelnicze serce skradł Willem), ponieważ nie wiem, kto dałby radę funkcjonować z taką osobą jak Jude... Nie mówię, że takich ludzi nie ma (zachowania podobne, inna przeszłość), tylko dla niektórych czytelników Jude może wydawać się karykaturą. U mnie, jeśli chodzi o odbiór tego bohatera, autorka (jeszcze) nie przekroczyła tej granicy.
"Małe życie" to książka, którą albo się docenia, albo nienawidzi. Zwykle przy tak skrajnych grupach trafiam do tej mniej przychylnej, to teraz jednak spokojnie podpiszę się nad innymi zachwalającymi powieść opiniami. Myślę, że warto przeczytać i dać się czasem ponieść smutkowi. To też ważna emocja.
To jest smutna powieść. Bardzo smutna.
"Małe życie", mimo wielkiego ładunku smutku, czyta się naprawdę dobrze. Może i nie dzieją się spektakularne rzeczy - no, poza ostatnimi 100 stronami - ale cała ta historia wciąga. Jednak nie jest to powieść, którą skończy się w parę dni, ją powoli się przyswaja. Sama przyznam się, że momentami mocno tonęłam w tym wszystkim, co...
2022-12-31
Zrobiłam już czytelnicze podsumowanie 2022 roku, ale wyszło, że doczytałam jeszcze jedną pozycję. I to jaką!
Nie czytam horrorów, rzadko też takie filmy oglądam. Intuicyjnie sięgnęłam po "Infekcję", aby wyjść ze swojej strefy komfortu. I to było bardzo, bardzo dobry wybór! Było wszystko, co utrzymuje uwagę czytelnika: coś niewiadomego, coś intrygującego, i coś, co wywoływało dreszcze niepokoju. Masterton nie bawił się w połśrodki, jeśli stworzył scenę, gdzie ma być krew, pot i łzy, to tak było, i autor dodał też coś od siebie. I to było dobre. Intrygujące. Nowe 😁
Tak więc na koniec 2022 roku mam nowe odkrycie literackie, i chęć na poznanie innych pozycji Mastertona.
A, dopiero po zakupie książki odkryłam, że przed "Infekcją" było jeszcze pięć części. Na szczęście, mimo braku znajomości wcześniejszych książek, można czytać tę pozycję. I to dla mnie ogromny plus.
Zrobiłam już czytelnicze podsumowanie 2022 roku, ale wyszło, że doczytałam jeszcze jedną pozycję. I to jaką!
Nie czytam horrorów, rzadko też takie filmy oglądam. Intuicyjnie sięgnęłam po "Infekcję", aby wyjść ze swojej strefy komfortu. I to było bardzo, bardzo dobry wybór! Było wszystko, co utrzymuje uwagę czytelnika: coś niewiadomego, coś intrygującego, i coś, co...
2023-02-04
W ostatnim czasie przy żadnej powieści nie czułam takiego wachlarza emocji - zachwyt, znudzenie, ciekawość, frustracja, zmęczenie, złość, ulga, obojętność, wściekłość, smutek, rozpacz, radość, wesołość... "Ulisses" sprawił, że czuję, że żyję. I dał niezapomniane, jedyne w swoim rodzaju doświadczenie czytelnicze.
Mój pierwszy kontakt z tą książką był jakieś 11 lat temu (stan na 2023 rok), i poległam po czterech stronach. Obecnie, po tylu latach, i ukończeniu studiów, przeczytaniu ogromnej ilości pozycji, wyrobienia gustu literackiego i nabrania wieku 🤭, nie tylko pokonałam swoje słabości i zakończyłam koło 800-stronową powieść o Leopoldzie Bloomie, ale i uważam, że "Ulisses" to dzieło. Wręcz arcydzieło. Wymagające, momentami trudne i nawet nudne, ale arcydzieło. Coś, co musiało powstać, aby pokazać innym literatom, że można pisać inaczej książki niż dotychczas, czytelnikom, że papier przyjmie wszystko (ale co z naszymi oczami i mózgiem?), historii literatury, że chcieć, to móc, i da się przetrzeć szlaki tematom teoretycznie tabu, jak i ogólnie, że Joyce jednak był geniuszem. Samotnym, ekscentrycznym, czasem wręcz zbereźnym, ale geniuszem. Zwyczajne wręcz życie na zewnątrz wystarczyło opisać bardzo nietypowo, dodając to, co może chodzić po głowie każdemu z nas. To dopiero nazywa się realizm. Joyce nikogo i nic nie oszczędza, prawdopodobnie sami w naszych myślach robimy podobnie, więc co tu zaprzeczać?
O "Ulissesie" nie da się krótko opisać, jego recenzja byłaby objętości średniej powieści, moim zdaniem trzeba chociaż fragmenty przeczytać, żeby chociaż wiedzieć, o co w tym chodzi. Zainteresowanych raczej odeślę do badaczy twórczości Joyce'a, ja nie czuję się na siłach, aby tu pisać pracę o "Ulissesie".
Jestem pewna, że i tak wiele smaczków mi umknęło, ale jestem z siebie dumna, że przeczytałam. I uważam to za coś genialnego. Tak, mogę mieć po wszystkim coś nie tak z głową 😅 I jeszcze jedno - trochę zazdroszczę anglojęzycznym czytelnikom, ponieważ mają pewnie do odkrycia więcej smaczków niż my...
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "Klasyka (książka wydana do 1960 roku).
W ostatnim czasie przy żadnej powieści nie czułam takiego wachlarza emocji - zachwyt, znudzenie, ciekawość, frustracja, zmęczenie, złość, ulga, obojętność, wściekłość, smutek, rozpacz, radość, wesołość... "Ulisses" sprawił, że czuję, że żyję. I dał niezapomniane, jedyne w swoim rodzaju doświadczenie czytelnicze.
Mój pierwszy kontakt z tą książką był jakieś 11 lat temu...
2023-01-15
Uwielbiam, nawet kocham takie literackie niespodzianki. I chciałabym ich jak najwięcej przeżywać.
Zaczęłam "Las zna Twoje imię" bez żadnych oczekiwań, nic o tym tytule nie wiedziałam, nic nie słyszałam, po prostu spontanicznie go wybrałam. I kiedy tylko weszłam w świat Estrelli, to trudno było mi stamtąd wyjść. I bardzo, bardzo mi się to wszystko podobało. Gotycki klimat, moce nie z tego świata, charyzmatyczna główna bohaterka oraz wciągająca opowieść, trochę rodem z krypty, trochę rodem z klasycznych schematów o nietuzinkowej dziewczynie, która ma świat przeciwko sobie, ale nie poddaje się i jest wierną samej sobie. I w tle początki XX wieku, aż do II wojny światowej. Co z tego, że momentami "Las zna Twoje imię" idzie na skróty, idzie w znany schemat czy też wychodzi poza ramy, dając uczucie bałaganu? A prawie każdy męski bohater to albo tyran i despota, albo idiota, albo zapatrzony w siebie egoista? Ta powieść jest świetna, pomimo swoich wad. Ja bym chciała więcej magii oraz klimatu nie z tego świata, pod koniec brakowało mi tego bardzo.
Mimo wszystko całość oceniam bardzo pozytywnie, i czuję mocne zauroczenie tą historią. Warto przeczytać.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "tytuł: więcej niż trzy słowa".
Uwielbiam, nawet kocham takie literackie niespodzianki. I chciałabym ich jak najwięcej przeżywać.
Zaczęłam "Las zna Twoje imię" bez żadnych oczekiwań, nic o tym tytule nie wiedziałam, nic nie słyszałam, po prostu spontanicznie go wybrałam. I kiedy tylko weszłam w świat Estrelli, to trudno było mi stamtąd wyjść. I bardzo, bardzo mi się to wszystko podobało. Gotycki klimat,...
2023-01-07
Czytałam wiele książek, ale tak genialnego wstępu jak w "Opowieści o dwóch miastach" jeszcze nie spotkałam. Dickens tak świetnie rozpoczął swoją powieść, że grzechem byłoby odpuścić lekturę.
Nie mogę się pozbierać po przeczytaniu książki. Jak nigdy nie przepadałam za Dickensem, nie uważałam go za wielkiego pisarza, tak jestem pod ogromnym wrażeniem "Opowieści...". To, jak mocno przygotował się do tego, żeby dobrze opisać Paryż przed Rewolucją Francuską i w jej trakcie, zasługuje na szacunek. Wiem, że Dickens mocniej nie analizował tematu, ale te jego sugestywne opisy, duszna atmosfera oraz to, jak dobrze wykreował postaci, rekompensują wszystkie braki. Nie muszę znać genezę polityczną tych wydarzeń, wystarczył mi rozdział, gdzie pan w karecie zrobił wiele zła prostym obywatelom...
Historia fikcyjna też wciąga, losy poszczególnych postaci - zwłaszcza doktora Manette'a czy Sydneya - mocno działają na czytelnika. I w wyobraźni widziałam pisarza, który grozi palcem Anglikom, aby nie szli drogą Francuzów... Jak pisałam wyżej, nie mogę dojść do siebie po lekturze "Opowieści o dwóch miastach". Mocna lektura, zakończenie wręcz wgniata w fotel, i do tego genialna w swojej prostocie.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "powieść historyczna ".
Czytałam wiele książek, ale tak genialnego wstępu jak w "Opowieści o dwóch miastach" jeszcze nie spotkałam. Dickens tak świetnie rozpoczął swoją powieść, że grzechem byłoby odpuścić lekturę.
Nie mogę się pozbierać po przeczytaniu książki. Jak nigdy nie przepadałam za Dickensem, nie uważałam go za wielkiego pisarza, tak jestem pod ogromnym wrażeniem "Opowieści...". To, jak...
2017-03-21
2020-08-28
Najtrudniejsze były poranne strony - zwłaszcza dla takiego śpiocha jak ja :-)
Tak naprawdę jeszcze wiele razy będę sięgała po tę książkę, po poszczególne rozdziały, ćwiczenia, ponieważ czuję pewien niedosyt po przeczytaniu "Drogi artysty" i po wykonaniu większości zadań z tego kursu. Mam wrażenie, że jeszcze sporo mogę wycisnąć z tego, co pisze Julia Cameron. Książka pozwala uwierzyć w siebie, swoje możliwości oraz talenty i to, że artysta to nie jest jakiś "enfant terrible", tylko ktoś, kto ma pasję, i cieszy się nią jak dziecko. I za to można podziękować pani Cameron.
Ciężko "Drogę artysty" ocenić, ale ja jestem tym poradnikiem zachwycona. Po prostu warto go przeczytać.
Najtrudniejsze były poranne strony - zwłaszcza dla takiego śpiocha jak ja :-)
Tak naprawdę jeszcze wiele razy będę sięgała po tę książkę, po poszczególne rozdziały, ćwiczenia, ponieważ czuję pewien niedosyt po przeczytaniu "Drogi artysty" i po wykonaniu większości zadań z tego kursu. Mam wrażenie, że jeszcze sporo mogę wycisnąć z tego, co pisze Julia Cameron. Książka...
2022-11-13
Czytasz "Fikcje", i aż widzisz przed oczami Borgesa, który śmieje się i puszcza do Ciebie oko. Bo lektura wymagająca, momentami trudna, niespójna, dziwna, przerwana, jakaś nie teges, ale chcesz jej więcej i więcej. Przy ostatniej stronie dziwisz się, czemu było tego tak mało? A jeszcze jakiś czas temu mówiłaś sobie, że masz dosyć trudnych książek i nie weźmiesz nic takiego już do ręki, bo literatura ma sprawiać frajdę, a nie mękę. Pozostaje mi tylko wzruszyć ramionami.
Przeczytałam, i nie mogę wyjść z podziwu. Borges bawi się słowem, bawi się z czytelnikiem, i nawet nie próbuje być przystępny. Nie obchodzi go to, że mogę czegoś nie zrozumieć czy nie skojarzę aluzji. Jest hermetyczny, i dobrze mu z tym. A czytelnicy to chłoną. I są zachwyceni. Taki mocny paradoks, aż inni, też hermetyczni autorzy, mogą pozazdrościć Borgesowi popularności. Dla mnie mistrzowskimi tekstami z tego zbioru są Biblioteka Babel oraz esejoopowiadanie o Don Kichocie.
Jeśli mam coś poradzić, to po prostu... czytajcie "Fikcje", i nie bójcie się Borgesa. I nie martwcie się, że są inne, trudniejsze niż znane Wam dotąd zbiory tekstów, opowiadań, esejów. Ja zapewnie wielu aluzji nie wyłapałam, ale nie przejmuję się tym. To, co we mnie zostało po przeczytaniu "Fikcji", jest moje, i nikt mi tego nie zabierze.
Czytasz "Fikcje", i aż widzisz przed oczami Borgesa, który śmieje się i puszcza do Ciebie oko. Bo lektura wymagająca, momentami trudna, niespójna, dziwna, przerwana, jakaś nie teges, ale chcesz jej więcej i więcej. Przy ostatniej stronie dziwisz się, czemu było tego tak mało? A jeszcze jakiś czas temu mówiłaś sobie, że masz dosyć trudnych książek i nie weźmiesz nic takiego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-09-18
Jeśli zastanawiacie się, czy Anne dorównuje talentem literackim Charlotte i Emily, to spieszę z odpowiedzią - TAK. Zdecydowane i wielkie TAK.
"Lokatorka Wildfell Hall" to bardzo odważna, jak na czas powstania, powieść. Anne przedstawia w niej wiele trudnych tematów, że aż nie mogłam wyjść z podziwu, że młoda pisarką przedstawia to wszystko z taką umiejętnością i bez cienia patosu. Serio, mówię tu o alkoholizmie, zdradach małżeńskich, przemocy domowej, psychicznych manipulacjach, a nawet momentami mowa była o współuzależnieniu. Wielu autorów tamtego okresu nie wspominało by nawet ociupinkę o tych sprawach, a zrobiła to córka angielskiego pastora! Brawa dla niej!
Czytałam książkę i aż czułam to wszystko, co opisywała Helen, główna bohaterka. To kobieta, która przeszła ogromną przemianę, i, co mogę tylko sobie wyobrazić, wiele panien mogłoby czuc się podobnie, jak ona czy Millcent... Momentami zdawałam sobie sprawę, że niektóre rzeczy mogą dziać się nawet obecnie, a co dopiero w czasach wiktoriańskich, gdzie o rozwodzie nie było mowy, a kobieta była własnością męża, i bez niego się nie liczyła... To jest świetnie napisana, bardzo realistyczna opowieść, w której nie trzeba czytać między wierszami, bo autorka nic przed nami nie ukrywa. Anne Brontë naprawdę była bardzo odważną pisarką swoich czasów, że zdecydowała się opisać taką historię. I moje pytanie brzmi następująco - czemu tak późno mogliśmy poznać po polsku powieść trzeciej siostry? Prawie bym uwierzyła, że liczą się tylko Charlotte i Emily. Anne też ma coś dobrego, wręcz wybitnego do powiedzenia.
Jeśli zastanawiacie się, czy Anne dorównuje talentem literackim Charlotte i Emily, to spieszę z odpowiedzią - TAK. Zdecydowane i wielkie TAK.
"Lokatorka Wildfell Hall" to bardzo odważna, jak na czas powstania, powieść. Anne przedstawia w niej wiele trudnych tematów, że aż nie mogłam wyjść z podziwu, że młoda pisarką przedstawia to wszystko z taką umiejętnością i bez cienia...
W jednej opinii o tej książce przeczytałam, że fragment z kotem jest bardzo, bardzo emocjonalny, i mocno trafia w serce czytelnika. Potwierdzam.
"Pełnię miłości" kupiłam spontanicznie, i spontanicznie zaczęłam czytać. I co się okazało, książka jest bardzo dobra. Co prawda nie ma w niej miłych dla oka i mózgu tematów (głównie mowa o śmierci), jednak autorka opisała wszystko z taką lekkością, mądrością i spokojem, że słowa same się czytają. I wrażliwość włącza się w niespodziewanych momentach.
Bardzo, bardzo podobał mi się dystans narratorki, kiedy opowiadali poszczególni bohaterowie. Dzięki temu ich wypowiedzi mocniej trafiają, bo nie ma zbędnych komentarzy czy oceny. Sami możemy wyrobić własne opinie i zastanowić się nad danymi historiami. Ogromny plus też za liczne nawiązania do literatury, które działają inspirująco dla poszukiwaczy nowych tytułów i autorów do czytania. Mam słabość do takich wtrąceń w książkach, więc moja półka "Chcę przeczytać" trochę urosła 😅
Nie spodziewajcie się fajerwerków po "Pełni miłości", ale jak lubicie surowe style narracji i refleksyjną fabułę, będziecie zadowoleni. Ja na pewno jestem.
W jednej opinii o tej książce przeczytałam, że fragment z kotem jest bardzo, bardzo emocjonalny, i mocno trafia w serce czytelnika. Potwierdzam.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to"Pełnię miłości" kupiłam spontanicznie, i spontanicznie zaczęłam czytać. I co się okazało, książka jest bardzo dobra. Co prawda nie ma w niej miłych dla oka i mózgu tematów (głównie mowa o śmierci), jednak autorka opisała wszystko...