-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać246
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2023-11-10
2020-10-26
Okazało się, że mam w swojej biblioteczne literacki diament.
"Morfina" to bardzo wymagająca książka. Nie jest o łatwym temacie, nie ma bohatera, którego czytelnik pokocha od pierwszych stron i nie ma prostej, łatwo przyswajalnej narracji. Szczepan Twardoch wymusił na czytelniku więcej wysiłku czy lekturze, ale opłaca się on w stu procentach. Jeszcze nie spotkałam się z takim anty-bohaterem, jakim jest Konstanty, nie miałam do czynienia z tak ironicznym podejściem do II wojny światowej i zaburzeniem całej martylogii, gdzie wszyscy są patriotami od urodzenia, i są gotowi ginąć za Ojczyznę, kosztem osobistego szczęścia. A narracja... Trzeba przetrwać te pierwsze 50 stron, aby docenić to, w jaki sposób autor przedstawia świat w powieści. To po prostu trzeba samemu zobaczyć.
Co jeszcze mogę dodać? To, że Szczepan Twardoch ma jedną fankę więcej.
Okazało się, że mam w swojej biblioteczne literacki diament.
"Morfina" to bardzo wymagająca książka. Nie jest o łatwym temacie, nie ma bohatera, którego czytelnik pokocha od pierwszych stron i nie ma prostej, łatwo przyswajalnej narracji. Szczepan Twardoch wymusił na czytelniku więcej wysiłku czy lekturze, ale opłaca się on w stu procentach. Jeszcze nie spotkałam się z...
2023-10-07
To jest już czwarta najlepsza książka, jaką przeczytałam w 2023 roku. Nie spodziewałam się tego.
Ta książka wyskakiwała mi wszędzie w mediach społecznościowych. Z ciekawości zaczęłam czytać, aby zobaczyć, czy "Yellowface" to tylko marketingowa wydmuszka. Nie, to jest pełnokrwista, świetnie napisana, ciekawa powieść, której się nie czyta, a pochłania. Ma w sobie niesamowity magnetyzm, który sprawia, że naprawdę nie jesteśmy w stanie się oderwać od historii June. Kiedy planowałam przeczytać jeden rozdziały, wychodziło kilkadziesiąt stron na raz. I nie chciałam przestać. Autorka miała dobry pomysł, który zmieniła w coś elektryzującego. Jak miałam wcześniej ogromny zastój czytelniczy, to "Yellowface" mnie odblokował. I to skutecznie.
Przy lekturze "Yellowface" miałam podobne emocje, co przy oglądaniu "Breaking Bad". Od razu zaznaczam, nic w książce nie ma o narkotykach, ale momentami June mogłaby przybić piątkę z Walterem Whitem.
Marketing marketingiem, ale, uwierzcie mi, to naprawdę rewelacyjna książka. Te zachwyty nie są przypadkowe. Piszę to ja, sceptyczka, która dała się oczarować.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "Powieść amerykańska".
To jest już czwarta najlepsza książka, jaką przeczytałam w 2023 roku. Nie spodziewałam się tego.
Ta książka wyskakiwała mi wszędzie w mediach społecznościowych. Z ciekawości zaczęłam czytać, aby zobaczyć, czy "Yellowface" to tylko marketingowa wydmuszka. Nie, to jest pełnokrwista, świetnie napisana, ciekawa powieść, której się nie czyta, a pochłania. Ma w sobie niesamowity...
2023-10-24
Tak bardzo chcę być zaskakiwana bardzo dobrymi książkami, jak ta. A podchodziłam do niej sceptycznie. Niepotrzebnie.
"Chłopki..." to kawał świetnie napisanego reportażu, który czyta się wręcz z wypiekami na twarzy. Do tego, jeśli doda się świadomość, że moje prababki prawdopodobnie tak żyły, pobudza ciekawość oraz, często, przeraża niektórymi rzeczami. Zwłaszcza tymi, które dziś są nie do pomyślenia. Brakiem butów. Katorżniczą pracą od dziecka. Głodem. Zabobonami. Niewolnictwem kobiet. I to w imię rodziny. Jakby nie patrzeć, teraz można zrozumieć wiele spraw, które dla naszych babek były oczywiste, a my łapaliśmy się za głowę i nie pojmowaliśmy, czemu tak robiły, mówiły i sądziły. Dzięki "Chłopkom".
Jak najbardziej polecam przeczytać tę książkę, ta reklama wokół niej jest zasadna. I popieram ją w stu procentach.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "opowieść z motywem rodziny".
Tak bardzo chcę być zaskakiwana bardzo dobrymi książkami, jak ta. A podchodziłam do niej sceptycznie. Niepotrzebnie.
"Chłopki..." to kawał świetnie napisanego reportażu, który czyta się wręcz z wypiekami na twarzy. Do tego, jeśli doda się świadomość, że moje prababki prawdopodobnie tak żyły, pobudza ciekawość oraz, często, przeraża niektórymi rzeczami. Zwłaszcza tymi, które...
2023-10-06
Mikołajka zawsze uwielbiałam, do dziś kocham czytać opowiadania o nim, o jego rodzicach i kolegach, i na pewno będę czytała te teksty, jeśli nie jako mama, to ciocia ;-)
Wiecie, co mnie urzeka w tym tekstach? Że są idealne zarówno dla dzieci, które utożsamią się z narratorem i punkt widzenia Mikołajka będzie jednocześnie ich, jak i dla dorosłych, którzy zobaczą o wiele więcej niż dziecko, i mnóstwo aluzji jest dla nich czytelnych. I też wywołują salwy śmiechu. Każdy znajdzie coś dla siebie w historiach o Mikołajku. I jest piękne w tych książkach. Nie są naiwne, jednoznaczne, czasem wywołują mnóstwo śmiechu, ale też zmuszają do refleksji. Dlatego Mikołajek zawsze zajmuje ważne miejsce w moim czytelniczym serduszku.
Czytałam pierwsze opowiadania jako dziecko, i bardzo ciekawie było powrócić do tych historii już jako dorosła czytelniczka. Bawią mnie tak samo, jak wiele, wiele lat temu. Bez względu na to, czy chodziłam do szkoły, czy teraz, jak pracuję, i lepiej rozumiem tatę Mikołajka, kiedy wraca do domu i chce po prostu odpocząć ;-)
Czy potrzeba czegoś więcej, aby sięgnąć po tę książkę? Myślę, że poza dystansem do świata oraz dziecięcą radością, ciekawością i dociekliwością, nie potrzeba niczego.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem " Książka używana lub pożyczona".
Mikołajka zawsze uwielbiałam, do dziś kocham czytać opowiadania o nim, o jego rodzicach i kolegach, i na pewno będę czytała te teksty, jeśli nie jako mama, to ciocia ;-)
Wiecie, co mnie urzeka w tym tekstach? Że są idealne zarówno dla dzieci, które utożsamią się z narratorem i punkt widzenia Mikołajka będzie jednocześnie ich, jak i dla dorosłych, którzy zobaczą o wiele...
2023-09-02
Moja opinia będzie krótka, ale, mam nadzieję, treściwa. I osobista, ale w wyjątkowym tego słowa znaczeniu.
To dla mnie bardzo, bardzo ważna książka. Dzięki niej widzę i rozumiem więcej. To, że wiele razy są nawiązania do Freuda i tego, że autor w pewnym momencie wszędzie widzi popęd seksualny, jest minusem tej pozycji, jednak cieszę się, że na nią trafiłam. Ocena, jaką wystawiłam, to jednocześnie moje podziękowanie. Dawno nie czułam się po przeczytaniu książki z psychologii taka... zrozumiana. Cóż, trafiłam przypadkiem, i było warto.
Moja opinia będzie krótka, ale, mam nadzieję, treściwa. I osobista, ale w wyjątkowym tego słowa znaczeniu.
To dla mnie bardzo, bardzo ważna książka. Dzięki niej widzę i rozumiem więcej. To, że wiele razy są nawiązania do Freuda i tego, że autor w pewnym momencie wszędzie widzi popęd seksualny, jest minusem tej pozycji, jednak cieszę się, że na nią trafiłam. Ocena, jaką...
2013-08-09
Film animowany 'Dzwonnik z Notre Dame' większość z nas uwielbia i pamięta jeszcze z dzieciństwa. Ja należę do wyjątku, odkąd przeczytałam 'Katedrę Marii Panny w Paryżu' Victora Hugo.
Mamy średniowieczny Paryż, monumentalne budowle kościelne, wyraźny podział społeczeństwa na tych lepszych (księża, żołnierze) i gorszych (biedota uliczna) oraz - jak to jest z powieściami tego francuskiego klasyka - ciekawą historię osnutą wokół trzech najważniejszych bohaterów - Quasimoda, Esmeraldy i Klaudiusza Frollo.
Moim zdaniem 'Katedra Marii Panny w Paryżu' to najlepsza książka Victora Hugo. Czytelnik pochłania ją stronami, zauroczony mroczną atmosferą Francji w okresie 'wieków ciemnych' oraz ciekawymi esejami o architekturze, będącymi wtrąceniami pisarza w fabule. Największym dla mnie atutem są bohaterowie, o wiele mniej idealizowani niż w filmie. Ciekawą postacią okazał się Klaudiusz Frollo - uczony ksiądz, który jednak nie był w stanie pokonać swoich uczuć. Właśnie miłość stanowi najważniejszy element 'Katedry...'. Odczuwa ją każdy bohater, ale na swój sposób. I właśnie to uczucie jest motorem postępowania Quasimoda czy Esmerlady.
'Katedra Marii Panny w Paryżu' to genialne studium psychologiczne bohaterów i refleksja na temat średniowiecza. Wielbiciele klasycznych pozycji w literaturze będą zachwyceni. I po ra zkolejny przekonałam się, że książka jest o wiele lepsza niż film.
Film animowany 'Dzwonnik z Notre Dame' większość z nas uwielbia i pamięta jeszcze z dzieciństwa. Ja należę do wyjątku, odkąd przeczytałam 'Katedrę Marii Panny w Paryżu' Victora Hugo.
Mamy średniowieczny Paryż, monumentalne budowle kościelne, wyraźny podział społeczeństwa na tych lepszych (księża, żołnierze) i gorszych (biedota uliczna) oraz - jak to jest z powieściami tego...
2021-11-20
To jest smutna powieść. Bardzo smutna.
"Małe życie", mimo wielkiego ładunku smutku, czyta się naprawdę dobrze. Może i nie dzieją się spektakularne rzeczy - no, poza ostatnimi 100 stronami - ale cała ta historia wciąga. Jednak nie jest to powieść, którą skończy się w parę dni, ją powoli się przyswaja. Sama przyznam się, że momentami mocno tonęłam w tym wszystkim, co czytałam, że pojawiały się łzy. Ech, to były ogromne emocje, których dawno nie czułam przy lekturze... Nawet teraz mnie nosi, aż nie wiem, o czym jeszcze pisać w tej opinii...
Nie mogę jednak nie zauważyć jednej rzeczy - autorka przesadziła. Chodzi mi o Jude'a i jego losy. Przepraszam, ale mieć za sobą tyle nieszczęść, i to od samego początku życia, to dla mnie była lekka przesada. Nikt by tego nie udźwignął psychicznie. Co więcej, zachowania reszty postaci podziwiałam (moje czytelnicze serce skradł Willem), ponieważ nie wiem, kto dałby radę funkcjonować z taką osobą jak Jude... Nie mówię, że takich ludzi nie ma (zachowania podobne, inna przeszłość), tylko dla niektórych czytelników Jude może wydawać się karykaturą. U mnie, jeśli chodzi o odbiór tego bohatera, autorka (jeszcze) nie przekroczyła tej granicy.
"Małe życie" to książka, którą albo się docenia, albo nienawidzi. Zwykle przy tak skrajnych grupach trafiam do tej mniej przychylnej, to teraz jednak spokojnie podpiszę się nad innymi zachwalającymi powieść opiniami. Myślę, że warto przeczytać i dać się czasem ponieść smutkowi. To też ważna emocja.
To jest smutna powieść. Bardzo smutna.
"Małe życie", mimo wielkiego ładunku smutku, czyta się naprawdę dobrze. Może i nie dzieją się spektakularne rzeczy - no, poza ostatnimi 100 stronami - ale cała ta historia wciąga. Jednak nie jest to powieść, którą skończy się w parę dni, ją powoli się przyswaja. Sama przyznam się, że momentami mocno tonęłam w tym wszystkim, co...
2023-02-04
W ostatnim czasie przy żadnej powieści nie czułam takiego wachlarza emocji - zachwyt, znudzenie, ciekawość, frustracja, zmęczenie, złość, ulga, obojętność, wściekłość, smutek, rozpacz, radość, wesołość... "Ulisses" sprawił, że czuję, że żyję. I dał niezapomniane, jedyne w swoim rodzaju doświadczenie czytelnicze.
Mój pierwszy kontakt z tą książką był jakieś 11 lat temu (stan na 2023 rok), i poległam po czterech stronach. Obecnie, po tylu latach, i ukończeniu studiów, przeczytaniu ogromnej ilości pozycji, wyrobienia gustu literackiego i nabrania wieku 🤭, nie tylko pokonałam swoje słabości i zakończyłam koło 800-stronową powieść o Leopoldzie Bloomie, ale i uważam, że "Ulisses" to dzieło. Wręcz arcydzieło. Wymagające, momentami trudne i nawet nudne, ale arcydzieło. Coś, co musiało powstać, aby pokazać innym literatom, że można pisać inaczej książki niż dotychczas, czytelnikom, że papier przyjmie wszystko (ale co z naszymi oczami i mózgiem?), historii literatury, że chcieć, to móc, i da się przetrzeć szlaki tematom teoretycznie tabu, jak i ogólnie, że Joyce jednak był geniuszem. Samotnym, ekscentrycznym, czasem wręcz zbereźnym, ale geniuszem. Zwyczajne wręcz życie na zewnątrz wystarczyło opisać bardzo nietypowo, dodając to, co może chodzić po głowie każdemu z nas. To dopiero nazywa się realizm. Joyce nikogo i nic nie oszczędza, prawdopodobnie sami w naszych myślach robimy podobnie, więc co tu zaprzeczać?
O "Ulissesie" nie da się krótko opisać, jego recenzja byłaby objętości średniej powieści, moim zdaniem trzeba chociaż fragmenty przeczytać, żeby chociaż wiedzieć, o co w tym chodzi. Zainteresowanych raczej odeślę do badaczy twórczości Joyce'a, ja nie czuję się na siłach, aby tu pisać pracę o "Ulissesie".
Jestem pewna, że i tak wiele smaczków mi umknęło, ale jestem z siebie dumna, że przeczytałam. I uważam to za coś genialnego. Tak, mogę mieć po wszystkim coś nie tak z głową 😅 I jeszcze jedno - trochę zazdroszczę anglojęzycznym czytelnikom, ponieważ mają pewnie do odkrycia więcej smaczków niż my...
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "Klasyka (książka wydana do 1960 roku).
W ostatnim czasie przy żadnej powieści nie czułam takiego wachlarza emocji - zachwyt, znudzenie, ciekawość, frustracja, zmęczenie, złość, ulga, obojętność, wściekłość, smutek, rozpacz, radość, wesołość... "Ulisses" sprawił, że czuję, że żyję. I dał niezapomniane, jedyne w swoim rodzaju doświadczenie czytelnicze.
Mój pierwszy kontakt z tą książką był jakieś 11 lat temu...
2023-01-07
Czytałam wiele książek, ale tak genialnego wstępu jak w "Opowieści o dwóch miastach" jeszcze nie spotkałam. Dickens tak świetnie rozpoczął swoją powieść, że grzechem byłoby odpuścić lekturę.
Nie mogę się pozbierać po przeczytaniu książki. Jak nigdy nie przepadałam za Dickensem, nie uważałam go za wielkiego pisarza, tak jestem pod ogromnym wrażeniem "Opowieści...". To, jak mocno przygotował się do tego, żeby dobrze opisać Paryż przed Rewolucją Francuską i w jej trakcie, zasługuje na szacunek. Wiem, że Dickens mocniej nie analizował tematu, ale te jego sugestywne opisy, duszna atmosfera oraz to, jak dobrze wykreował postaci, rekompensują wszystkie braki. Nie muszę znać genezę polityczną tych wydarzeń, wystarczył mi rozdział, gdzie pan w karecie zrobił wiele zła prostym obywatelom...
Historia fikcyjna też wciąga, losy poszczególnych postaci - zwłaszcza doktora Manette'a czy Sydneya - mocno działają na czytelnika. I w wyobraźni widziałam pisarza, który grozi palcem Anglikom, aby nie szli drogą Francuzów... Jak pisałam wyżej, nie mogę dojść do siebie po lekturze "Opowieści o dwóch miastach". Mocna lektura, zakończenie wręcz wgniata w fotel, i do tego genialna w swojej prostocie.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "powieść historyczna ".
Czytałam wiele książek, ale tak genialnego wstępu jak w "Opowieści o dwóch miastach" jeszcze nie spotkałam. Dickens tak świetnie rozpoczął swoją powieść, że grzechem byłoby odpuścić lekturę.
Nie mogę się pozbierać po przeczytaniu książki. Jak nigdy nie przepadałam za Dickensem, nie uważałam go za wielkiego pisarza, tak jestem pod ogromnym wrażeniem "Opowieści...". To, jak...
2010-07-27
Uwielbiam 'Dziwne losy Jane Eyre' Charlotte Bronte i już od ładnych chwil chciałam przeczytać książkę drugiej siostry Bronte, Emily. Ciekawiła mnie historia Heathcliffa i Katarzyny. W końcu dostałam ten egzemplarz i zaczęłam czytać.
Narratorem jest Lockwood, dzierżawca Drozdowego Gniazda i opowiadająca historię gospodyni Ellen Dean. Cygańskie dziecko i panna z dobrego domu. Najpierw przyjaźń, potem miłość. Jednak Katarzyna postanawia poślubić Edgara Lintona, co powoduję nieszczęścia. W połowie powieści poznajemy młodsze pokolenie: Katy, Lintona i Haretona.
W powieści, w moim odczuciu, dominuję uczucie nienawiści - szczególnie za sprawą Heathcliffa i mieszkańców Wichrowych Wzgórz (najbardziej Józefa). Heathcliff to pragnący zemsty człowiek, ale również nieszczęśliwy z powodu niespełnionej miłości i śmierci ukochanej. Swój plan wprowadza w życie na dzieciach. Heathcliff dla mnie nie jest bohaterem, który zasługuję na współczucie. Czytając 'Wichrowe wzgórza' miałam ochotę rzucić nią w kąt podczas opisu zachowania głównego boahtera. Za to Katarzyna wzbudziła u mnie mieszane uczucia, a jej mąż Egdar szczerą litość. Mimo wielu opinii najciekawszy wątek to o młodszym pokoleniu - szczerze polubiłam Katy, jak dla mnie ona, jej ojciec i pani Dean to jedyni dobrzy bohaterowie. Za to Hatreton zrehabilitował się w moich oczach, i powiem, że jakoś od początku wiedziałam, że coś będzie ze znajomości panny Linton i pana Earshawa.
Podsumując, książka kipi od negatywnych uczuć, większość bohaterów posiada praktycznie same wady, tych pozytywnych można na palcach jednej ręki policzyć. Mroczna atmosfera, w wyobraźni same ciemne barwy... Pierwszy raz czytałam taką książkę. Skończenie jej było dla mnie trudne, ciężkie, ale jednocześnie fascynujące. Warto znać tą historię.
Czytałam gdzieś, że wiele znawców uważa, że z sióstr Bronte właśnie Emily była najzdolniejsza. Jak dla mnie każda z nich posiadała niezwykły talent pisarski, ale właśnie książka Emily na zawsze zapisała się w historii literatury tylko jedną i jedyną powieścią. Na dodatek bardzo dobrą.
P.S. W końcu, jakiś czas temu oglądałam film 'Wichrowe wzgórza'. Ralph Finnes był wspaniały, a Juliette Binoche... jakoś mi nie pasowała.
Uwielbiam 'Dziwne losy Jane Eyre' Charlotte Bronte i już od ładnych chwil chciałam przeczytać książkę drugiej siostry Bronte, Emily. Ciekawiła mnie historia Heathcliffa i Katarzyny. W końcu dostałam ten egzemplarz i zaczęłam czytać.
Narratorem jest Lockwood, dzierżawca Drozdowego Gniazda i opowiadająca historię gospodyni Ellen Dean. Cygańskie dziecko i panna z dobrego domu....
2019-02-27
Wiecie co? Gdybym na studiach polonistycznych czytała książki typu "Magii słów", to przedmioty typu kultura języka polskiego, gramatyka opisowa języka polskiego czy stylistyka nie byłyby dla mnie złem koniecznym - miało się zapędy literaturoznawcze, hihi.
Co będę się rozpisywała - to poradnik, który rzeczywiście uczy, a nie tylko doradza. Pisać każdy może, trochę lepiej, a nawet i jeszcze lepiej :-)
Wiecie co? Gdybym na studiach polonistycznych czytała książki typu "Magii słów", to przedmioty typu kultura języka polskiego, gramatyka opisowa języka polskiego czy stylistyka nie byłyby dla mnie złem koniecznym - miało się zapędy literaturoznawcze, hihi.
Co będę się rozpisywała - to poradnik, który rzeczywiście uczy, a nie tylko doradza. Pisać każdy może, trochę lepiej, a...
2022-09-24
To jest książka, którą z jednej strony chce się szybko skończyć, ale z drugiej strony nie chce się kończyć, żeby jak najdłużej zostać w tym wykreowanym świecie.
"Filary ziemi" to genialna, monumentalna książka, zupełnie jak katedry, o których mowa w tej historii. Czyta się ją bardzo dobrze, zwłaszcza, że jest to stary typ powieści, gdzie liczą się opowieść i bohaterowie, a czytelnik z niecierpliwością czeka, co będzie dalej - nie sądziłam, że tak bardzo zatęsknię za książkami bez eksperymentów narracyjnych, fabularnych i stylistycznych. "Filary ziemi" dały mi dużo czytelniczej frajdy, chociaż czasem miałam wrażenie, że autor pod koniec zaczynał się spieszyć i szybko zamykać niektóre wątki. Ale to nic, Follett bardzo, bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, i jestem pewna, że przeczytam resztę książek z tej serii. A pomyśleć, że do "Filarów ziemi" podchodziłam kilka razy, i za każdym razem zostawiałam po kilku stronach! Warto dawać książkom wiele szans, aż przyjdzie na nie pora.
Co będę więcej tu pisać, po prostu przeczytajcie, i nie pożałujecie.
To jest książka, którą z jednej strony chce się szybko skończyć, ale z drugiej strony nie chce się kończyć, żeby jak najdłużej zostać w tym wykreowanym świecie.
"Filary ziemi" to genialna, monumentalna książka, zupełnie jak katedry, o których mowa w tej historii. Czyta się ją bardzo dobrze, zwłaszcza, że jest to stary typ powieści, gdzie liczą się opowieść i bohaterowie, a...
2022-09-18
Jeśli zastanawiacie się, czy Anne dorównuje talentem literackim Charlotte i Emily, to spieszę z odpowiedzią - TAK. Zdecydowane i wielkie TAK.
"Lokatorka Wildfell Hall" to bardzo odważna, jak na czas powstania, powieść. Anne przedstawia w niej wiele trudnych tematów, że aż nie mogłam wyjść z podziwu, że młoda pisarką przedstawia to wszystko z taką umiejętnością i bez cienia patosu. Serio, mówię tu o alkoholizmie, zdradach małżeńskich, przemocy domowej, psychicznych manipulacjach, a nawet momentami mowa była o współuzależnieniu. Wielu autorów tamtego okresu nie wspominało by nawet ociupinkę o tych sprawach, a zrobiła to córka angielskiego pastora! Brawa dla niej!
Czytałam książkę i aż czułam to wszystko, co opisywała Helen, główna bohaterka. To kobieta, która przeszła ogromną przemianę, i, co mogę tylko sobie wyobrazić, wiele panien mogłoby czuc się podobnie, jak ona czy Millcent... Momentami zdawałam sobie sprawę, że niektóre rzeczy mogą dziać się nawet obecnie, a co dopiero w czasach wiktoriańskich, gdzie o rozwodzie nie było mowy, a kobieta była własnością męża, i bez niego się nie liczyła... To jest świetnie napisana, bardzo realistyczna opowieść, w której nie trzeba czytać między wierszami, bo autorka nic przed nami nie ukrywa. Anne Brontë naprawdę była bardzo odważną pisarką swoich czasów, że zdecydowała się opisać taką historię. I moje pytanie brzmi następująco - czemu tak późno mogliśmy poznać po polsku powieść trzeciej siostry? Prawie bym uwierzyła, że liczą się tylko Charlotte i Emily. Anne też ma coś dobrego, wręcz wybitnego do powiedzenia.
Jeśli zastanawiacie się, czy Anne dorównuje talentem literackim Charlotte i Emily, to spieszę z odpowiedzią - TAK. Zdecydowane i wielkie TAK.
"Lokatorka Wildfell Hall" to bardzo odważna, jak na czas powstania, powieść. Anne przedstawia w niej wiele trudnych tematów, że aż nie mogłam wyjść z podziwu, że młoda pisarką przedstawia to wszystko z taką umiejętnością i bez cienia...
2012-11-05
No i koniec - 'Anna Karenina' po raz kolejny skończona (to moje drugie podejście).
Zauważyłam pewną kolejność - jeśli pierwszy tom mówi o tym, czym jest szczęście dla bohaterów i drodze ku jemu zdobyciu, to drugi tom jest pokazaniem, jak postaci żyją, zdobywszy swoje upragnione szczęście. Czy na pewno chcieli tego, o czym tak długo pragnęli? Trzeba samemu się przekonać.
Nadal podtrzymuję swoje zdanie na temat Anny i Wrońskiego. Niby to oni są głównymi bohaterami powieści, ale kiedy tylko się pojawiali, to musiałam zacisnąć zęby, aby nie wykrzyczeć tego, co miałam na sercu, czyli 'Chciałaś, masz, Anno, więc przestać zgrywać wiecznie cierpiącą kobietę!'. Ulgę przynosili mi Kitty i Lewin, chociaż pod koniec powieści miałam wrażenie, że ta przemiana wewnętrzna Konstantego jest trochę naciągana. I dodam też, że nawet troszkę polubiłam Karenina i współczułam mu, że musiał przejść przez to wszystko.
Co mogę powiedzieć ogólnie o 'Annie Kareninie'? Z cała pewnością, że jest ona przykładem talentu i kunsztu pisarskiego Lwa Tołstoja. Z całą pewnością tytułowa bohaterka nie zasługuje z mojej strony na sympatię i współczucie, ale jej koniec był rzeczywiście dość epicki:-) Trochę irytowały mnie te poglądy na temat chłopstwa i religii, jednak całość książki oceniam dość wysoko. Nie jest ona romansem (!), ale panoramą życia XIX-wiecznej Rosji. Moimi ulubionymi bohaterami pozostali nadal poczciwy Lewin oraz trochę dziecinna Kitty.
Gorąco polecam całe dwa tomy do przeczytania (chociaż teraz ukazało się wydanie bez żadnego podziału, ale z okładką filmową). Pozycja obowiązkowa dla każdego, bez względu na gust literacki. Kto wie, może znajdzie się ktoś, kto ma więcej serca niż ja i współczuje Annie Kareninie?
No i koniec - 'Anna Karenina' po raz kolejny skończona (to moje drugie podejście).
Zauważyłam pewną kolejność - jeśli pierwszy tom mówi o tym, czym jest szczęście dla bohaterów i drodze ku jemu zdobyciu, to drugi tom jest pokazaniem, jak postaci żyją, zdobywszy swoje upragnione szczęście. Czy na pewno chcieli tego, o czym tak długo pragnęli? Trzeba samemu się przekonać....
2012-10-28
Po raz pierwszy zerknęłam do tej powieści, kiedy skończyłam liceum. Wtedy skupiłam się na wątkach miłosnych i nie widziałam niczego innego. Teraz postanowiłam po raz drugi zajrzeć do 'Anny Kareniny' w związku z premierą najnowszej ekranizacji książki z Keirą Knightley i Judem Law w rolach głównych.
I co teraz powiem? Powieść napisana świetnym językiem, aż czytelnik chłonie każde słowo. Lubię tego rodzaju powieści, więc mogę być stronnicza, od razu zaznaczam:-).
Bohaterowie wykreowani są po mistrzowsku. Lew Tołstoj niesamowicie oddał emocje targające nie tylko Anną Kareniną, ale też innymi postaciami kobiecymi jak Dolly Obłońska czy Kitty Szczerbacka (moja ulubienica) czy takiemu egoiście jak Aleksy Karenin. Mówiąc szczerze, to parę głównych postaci, czyli Annę i Wrońskiego, darzyłam obojętnym uczuciem, ale za to mocno polubiłam starego, poczciwego Lewina (wykreowana na podstawie życiorysu pisarza postać).
Właściwie o czym jest 'Anna Karenina'? Ja nie uważam, aby to był tylko romans, jak twierdzi wielu. Dla mnie to opowieść z pytaniem o szczęście człowieka i zastanawianiem się nad prawem do jego posiadania - kto może, a kto nie.
Gorąco polecam tę powieść. Nie mogę się doczekać, aż skończę drugi tom.
Po raz pierwszy zerknęłam do tej powieści, kiedy skończyłam liceum. Wtedy skupiłam się na wątkach miłosnych i nie widziałam niczego innego. Teraz postanowiłam po raz drugi zajrzeć do 'Anny Kareniny' w związku z premierą najnowszej ekranizacji książki z Keirą Knightley i Judem Law w rolach głównych.
I co teraz powiem? Powieść napisana świetnym językiem, aż czytelnik chłonie...
2015-02-12
Chyba wszystko powiedziane o 'Kompleksie Portnoya', a moje trzy grosze niewiele zmienią w postrzeganiu tej arcygenialnej powieści.
Kolejny autor, którego unikałam jak ognia (jakim cudem, ja się pytam?), zrobił na mnie tak ogromne wrażenie, że tylko mogę powiedzieć jedno. Po prostu przeczytajcie 'Kompleks Portnoya'. Kilkadziesiąt lat po pierwszym wydaniu tej skandalicznej historii Aleksa książka nadal pozostaje aktualna w swoim przekazie. Po prostu - klasyka zawsze sama się obroni. Philip Roth tylko potwierdza tę regułę.
Chyba wszystko powiedziane o 'Kompleksie Portnoya', a moje trzy grosze niewiele zmienią w postrzeganiu tej arcygenialnej powieści.
Kolejny autor, którego unikałam jak ognia (jakim cudem, ja się pytam?), zrobił na mnie tak ogromne wrażenie, że tylko mogę powiedzieć jedno. Po prostu przeczytajcie 'Kompleks Portnoya'. Kilkadziesiąt lat po pierwszym wydaniu tej skandalicznej...
2020-01-27
Wiecie co? Myślałam, że po przeczytaniu "Małych kobietek" dołączę do grona krytyków tej powieści. A tymczasem będę tu ją wychwalała :-)
Obawiałam się, co zastanę w tej książce. Czytałam mnóstwo opinii na LC, że "Małe kobietki" to lukrowana historia, że moralizatorstwo płynie z każdej strony, i to ten najgorszego typu, że postaci są papierowe, i lepiej trzymać się jak najdalej od powieści panny Alcott. Co się okazało, "Małe kobietki" bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Czym?
Uwielbiam XIX-wieczne powieści. Uwielbiam to, jak przedstawiane są konwenanse w fabule. Uwielbiam ten swojski, czasem wręcz sztywny klimat, jaki w niektórych pozycjach tego typu panuje. Uwielbiam prostotę takich historii. Uwielbiam literaturę angielską i amerykańską. A jeszcze dodać do tego ciekawych bohaterów - prym, oczywiście, wiedzie Jo March, ale reszta jej sióstr też skradła moje serca. Ja nie widziałam w nich papierowych postaci, tylko ciekawe osobowości, bardzo różnorodne, i sympatyczne. Każda z nas na pewno zna kogoś w typie Meg, Beth czy Amy.
Jestem zauroczona "Małymi kobietkami", i nie mogę uwierzyć, z jak ciepłą, optymistyczną i niekiedy zabawną powieścią miałam do czynienia. Jak mi tego brakowało po lekturze tych wszystkich smutnych, pesymistycznych tytułów, jakie mam za sobą! Kupuję wszystko, co dała tutaj panna Alcott - nawet to wszędobylskie moralizatorstwo pani March. Jak widać, rola matek w takich książkach tylko do tego się ogranicza ;-)
Podoba mi się ta książka. Oj, jak bardzo mi się ona podobała. Cudna, i urocza.
Wiecie co? Myślałam, że po przeczytaniu "Małych kobietek" dołączę do grona krytyków tej powieści. A tymczasem będę tu ją wychwalała :-)
Obawiałam się, co zastanę w tej książce. Czytałam mnóstwo opinii na LC, że "Małe kobietki" to lukrowana historia, że moralizatorstwo płynie z każdej strony, i to ten najgorszego typu, że postaci są papierowe, i lepiej trzymać się jak...
2021-04-23
Nie będę się tu mocno rozpisywać, ponieważ lepiej po prostu przeczytać "Demiana" niż opinie na jej temat.
Herman Hesse napisał książkę uniwersalną i aktualną nawet dziś. Bo to opowieść o jednostce, która szuka prawdy o sobie i chce dowiedzieć się, jakie miejsce zajmuje na świecie. Tak jak wszyscy z nas na pewnym etapie życia, lub raz na jakiś czas, kiedy przychodzi kryzys. Z Sinclairem prawie każdy z nas się utożsami.
To jest genialna książka. I, jak już wspominałam, bardzo aktualna. Takie pozycje uwielbiam.
Nie będę się tu mocno rozpisywać, ponieważ lepiej po prostu przeczytać "Demiana" niż opinie na jej temat.
Herman Hesse napisał książkę uniwersalną i aktualną nawet dziś. Bo to opowieść o jednostce, która szuka prawdy o sobie i chce dowiedzieć się, jakie miejsce zajmuje na świecie. Tak jak wszyscy z nas na pewnym etapie życia, lub raz na jakiś czas, kiedy przychodzi kryzys....
2010-07-13
Jak mam tutaj napisać mądrą opinię na temat kultowej powieści z kultową bohaterką literacką, która doczekała się kultowej ekranizacji? Jakoś nie potrafię tego zrobić, dlatego ograniczę się do krótkiego podsumowania.
'Przeminęło z wiatrem' to książka, którą warto przeczytać. Warto mieć za sobą zarwane noce oraz kilka godzin z życia w ciągu dnia, aby poznać historię Scarlett O'Harry oraz tego, jak zmieniała się Ameryka podczas wojny secesyjnej i tuż po niej. Po prostu warto. Emocje, jakie się ma po lekturze tej powieści, są nie do opisania. Mogę powiedzieć, że tak pełnokrwistych postaci rzadko w której powieści można spotkać. A historia miłosna? Zero kiczu, lukru i przesady.
I tyle mogę napisać. Po prostu warto przeczytać 'Przeminęło z wiatrem'. Nikt tego nie pożałuje.
Jak mam tutaj napisać mądrą opinię na temat kultowej powieści z kultową bohaterką literacką, która doczekała się kultowej ekranizacji? Jakoś nie potrafię tego zrobić, dlatego ograniczę się do krótkiego podsumowania.
'Przeminęło z wiatrem' to książka, którą warto przeczytać. Warto mieć za sobą zarwane noce oraz kilka godzin z życia w ciągu dnia, aby poznać historię Scarlett...
Zakochałam się w najnowszej ekranizacji "Chłopów" (widziałam ją dwa razy), i aż musiałam jeszcze raz przeczytać książkę. I teraz jestem zakochana w tej powieści.
Kiedy piszę tę opinię, to aż drżą mi ręce. Dawno tego nie czułam, i to mnie cieszy. Bo to oznacza, że dana pozycja mnie poruszyła do głębi, i pozwoliła mi na delektowanie się czymś wybitnym. Bo "Chłopi" to jest taki tytuł. Wybitny. Nie tylko dlatego, że dostał Nobla, i w szkole nam to wmawiają do znudzenia. To jest klasyk przez wielkie K. To jest opowieść, która ma mnóstwo rzeczy do odkrycia. I nie dotyczy tylko trójkąta Jagna-Antek-Boryna. "Chłopi" to historia gromady. I ta gromada to tak naprawdę mnóstwo indywidualistów, którzy próbują żyć w zgodzie z innymi, chociaż bywają trudne konflikty. I którzy, pozornie, mają jeden cel: dobro wszystkich. Jeśli ktoś robi i myśli inaczej, spotyka go kara. A w tle zmieniają się pory roku, a autor dodaje niesamowite opisy przyrody. Tak, piszę to ja, czytelniczka, która nigdy ich nie lubiła. A Reymont mnie nimi urzekł. Jak i całością.
Wiecie, co mnie uderzyło przy ponownej lekturze "Chłopów"? To, jak bardzo się zmieniłam, i widzę zupełnie inaczej całość niż wtedy, kiedy byłam licealistką, i pierwszy raz męczyłam tę powieść. Tak. męczyłam. A obecnie czytałam z przyjemnością. Zmianę we mnie widzę też przede wszystkim w tym, jak postrzegam Jagnę. Nie czarno-biało, jak wcześniej... To jedna z najciekawszych bohaterek literackich, jakie powstały, i na jej temat można dyskutować godzinami.
Nobel nie jest przypadkowy. Mamy czym się chwalić. Cieszę się, że mogłam na spokojnie, bez jarzma szkolnego, bez klucza i zastanawiania się, co autor miał na myśli według polonistki, po swojemu spojrzeć na "Chłopów". To była dla mnie uczta literacka.
Książkę dołączam do Wielkobukowego Binga 2023 pod hasłem "Książka nagradzana".
Zakochałam się w najnowszej ekranizacji "Chłopów" (widziałam ją dwa razy), i aż musiałam jeszcze raz przeczytać książkę. I teraz jestem zakochana w tej powieści.
więcej Pokaż mimo toKiedy piszę tę opinię, to aż drżą mi ręce. Dawno tego nie czułam, i to mnie cieszy. Bo to oznacza, że dana pozycja mnie poruszyła do głębi, i pozwoliła mi na delektowanie się czymś wybitnym. Bo "Chłopi" to...