-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać246
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2012-05-29
2012-11-05
No i koniec - 'Anna Karenina' po raz kolejny skończona (to moje drugie podejście).
Zauważyłam pewną kolejność - jeśli pierwszy tom mówi o tym, czym jest szczęście dla bohaterów i drodze ku jemu zdobyciu, to drugi tom jest pokazaniem, jak postaci żyją, zdobywszy swoje upragnione szczęście. Czy na pewno chcieli tego, o czym tak długo pragnęli? Trzeba samemu się przekonać.
Nadal podtrzymuję swoje zdanie na temat Anny i Wrońskiego. Niby to oni są głównymi bohaterami powieści, ale kiedy tylko się pojawiali, to musiałam zacisnąć zęby, aby nie wykrzyczeć tego, co miałam na sercu, czyli 'Chciałaś, masz, Anno, więc przestać zgrywać wiecznie cierpiącą kobietę!'. Ulgę przynosili mi Kitty i Lewin, chociaż pod koniec powieści miałam wrażenie, że ta przemiana wewnętrzna Konstantego jest trochę naciągana. I dodam też, że nawet troszkę polubiłam Karenina i współczułam mu, że musiał przejść przez to wszystko.
Co mogę powiedzieć ogólnie o 'Annie Kareninie'? Z cała pewnością, że jest ona przykładem talentu i kunsztu pisarskiego Lwa Tołstoja. Z całą pewnością tytułowa bohaterka nie zasługuje z mojej strony na sympatię i współczucie, ale jej koniec był rzeczywiście dość epicki:-) Trochę irytowały mnie te poglądy na temat chłopstwa i religii, jednak całość książki oceniam dość wysoko. Nie jest ona romansem (!), ale panoramą życia XIX-wiecznej Rosji. Moimi ulubionymi bohaterami pozostali nadal poczciwy Lewin oraz trochę dziecinna Kitty.
Gorąco polecam całe dwa tomy do przeczytania (chociaż teraz ukazało się wydanie bez żadnego podziału, ale z okładką filmową). Pozycja obowiązkowa dla każdego, bez względu na gust literacki. Kto wie, może znajdzie się ktoś, kto ma więcej serca niż ja i współczuje Annie Kareninie?
No i koniec - 'Anna Karenina' po raz kolejny skończona (to moje drugie podejście).
Zauważyłam pewną kolejność - jeśli pierwszy tom mówi o tym, czym jest szczęście dla bohaterów i drodze ku jemu zdobyciu, to drugi tom jest pokazaniem, jak postaci żyją, zdobywszy swoje upragnione szczęście. Czy na pewno chcieli tego, o czym tak długo pragnęli? Trzeba samemu się przekonać....
2012-10-28
Po raz pierwszy zerknęłam do tej powieści, kiedy skończyłam liceum. Wtedy skupiłam się na wątkach miłosnych i nie widziałam niczego innego. Teraz postanowiłam po raz drugi zajrzeć do 'Anny Kareniny' w związku z premierą najnowszej ekranizacji książki z Keirą Knightley i Judem Law w rolach głównych.
I co teraz powiem? Powieść napisana świetnym językiem, aż czytelnik chłonie każde słowo. Lubię tego rodzaju powieści, więc mogę być stronnicza, od razu zaznaczam:-).
Bohaterowie wykreowani są po mistrzowsku. Lew Tołstoj niesamowicie oddał emocje targające nie tylko Anną Kareniną, ale też innymi postaciami kobiecymi jak Dolly Obłońska czy Kitty Szczerbacka (moja ulubienica) czy takiemu egoiście jak Aleksy Karenin. Mówiąc szczerze, to parę głównych postaci, czyli Annę i Wrońskiego, darzyłam obojętnym uczuciem, ale za to mocno polubiłam starego, poczciwego Lewina (wykreowana na podstawie życiorysu pisarza postać).
Właściwie o czym jest 'Anna Karenina'? Ja nie uważam, aby to był tylko romans, jak twierdzi wielu. Dla mnie to opowieść z pytaniem o szczęście człowieka i zastanawianiem się nad prawem do jego posiadania - kto może, a kto nie.
Gorąco polecam tę powieść. Nie mogę się doczekać, aż skończę drugi tom.
Po raz pierwszy zerknęłam do tej powieści, kiedy skończyłam liceum. Wtedy skupiłam się na wątkach miłosnych i nie widziałam niczego innego. Teraz postanowiłam po raz drugi zajrzeć do 'Anny Kareniny' w związku z premierą najnowszej ekranizacji książki z Keirą Knightley i Judem Law w rolach głównych.
I co teraz powiem? Powieść napisana świetnym językiem, aż czytelnik chłonie...
2012-12-06
To moje drugie podejście do 'Czarodziejskiej góry' Manna. Wcześniej nie mogłam doczytać nawet do połowy, ponieważ wydawała mi się za trudna. Musiały minąć trzy lata, zanim wzięłam tę powieść do ręki (lektura na seminarium).
Nie będę zbyt rozpisywać się w fabule, ponieważ nie o to w 'Czarodziejskie górze' chodzi. Najbardziej zaintrygowało mnie pokazanie czasu oraz choroby - to pierwsze jako coś, co w zwykłym życiu nas popędza, a w sanatorium 'Berghof' płynie, ale mało kto zwraca na niego uwagę. A choroba? Jeden z bohaterów stwierdza, że właśnie bycie chorym pozwala na to, aby określać nas mianem ludzi. Cała powieść ma charakter traktatowy, ponieważ rozmowy najważniejszych postaci (z Settembrinim i Naphtą na czele) są wykładem na temat sposobu spędzania życia oraz pokazaniem, co się w nim liczy. Nie zapominając o ukrytych między wierszami ocenami stanu Europy.
Co mogę jeszcze dodać? To, że warto przeczytać 'Czarodziejską górę', mimo iż do łatwych w odbiorze nie należy. Aż trudno uwierzyć, że na początku Tomasz Mann planował napisać tylko opowiadanie.
To moje drugie podejście do 'Czarodziejskiej góry' Manna. Wcześniej nie mogłam doczytać nawet do połowy, ponieważ wydawała mi się za trudna. Musiały minąć trzy lata, zanim wzięłam tę powieść do ręki (lektura na seminarium).
Nie będę zbyt rozpisywać się w fabule, ponieważ nie o to w 'Czarodziejskie górze' chodzi. Najbardziej zaintrygowało mnie pokazanie czasu oraz choroby -...
2012-01-11
'Ojca chrzestnego' kupiłam od razu, kiedy tylko zobaczyłam okładkę. Nigdy filmu nie oglądałam, ponieważ jakoś nie ciągnęło mnie do takich historii mafijnych.
Długo zwlekałam, ponieważ trochę bałam się, ale kiedy tylko zaczęłam wgłębiać się w historię Rodziny Corleone, nie mogłam oderwać się od czytania. Wspaniale napisana powieść, świetnie skonstruowani bohaterowie (szczególnie Don Vito Corleone i Tom Hagen), fabuła cały czas zaskakująca czytelnika... Majstersztyk. Warto przeczytać, nawet jest to wskazane - wiele się nauczyłam od samego Ojca chrzestnego.
Teraz, po lekturze tak świetnej książki zastanawiam się, czy w ogóle obejrzeć film. Boję się po prostu, że cała historia straci dla mnie swój wdzięk...
'Ojca chrzestnego' kupiłam od razu, kiedy tylko zobaczyłam okładkę. Nigdy filmu nie oglądałam, ponieważ jakoś nie ciągnęło mnie do takich historii mafijnych.
Długo zwlekałam, ponieważ trochę bałam się, ale kiedy tylko zaczęłam wgłębiać się w historię Rodziny Corleone, nie mogłam oderwać się od czytania. Wspaniale napisana powieść, świetnie skonstruowani bohaterowie...
2012-04-09
Bardzo podobały mi się te listy - o wiele lepsza forma nauki niż zajęcia i wykłady. Mario Vargas Llosa w przystępny sposób przekazuje czytelnikowi swoją wiedzę z teorii literatury. Chociaż o wielu rzeczach wiem, ale pisarz zachęcił mnie do przeczytania kilku książek, jakie podawał za przykłady swoich tez.
Bardzo zdziwiło mnie stwierdzenie, że pisanie i tworzenie świata przez twórcę jest formą buntu. I powiem, że od przeczytania tego zdania inaczej patrzę na czytane przeze mnie powieści.
Może to tylko autobiograficzne poglądy Llosy, ale mi przypadły one do gustu. Dla studentów polonistyki lub marzących o pisaniu (czyli też mnie:-)) obowiązkowa pozycja!
Bardzo podobały mi się te listy - o wiele lepsza forma nauki niż zajęcia i wykłady. Mario Vargas Llosa w przystępny sposób przekazuje czytelnikowi swoją wiedzę z teorii literatury. Chociaż o wielu rzeczach wiem, ale pisarz zachęcił mnie do przeczytania kilku książek, jakie podawał za przykłady swoich tez.
Bardzo zdziwiło mnie stwierdzenie, że pisanie i tworzenie świata...
2012-11-29
Nie mogę uwierzyć, że minęło już dziesięć lat, kiedy pierwszy raz wzięłam do ręki pierwszy tom przygód Harry'ego Pottera. Byłam rówieśniczką głównego bohatera i razem z nim dorastałam i przeżywałam wszystkie rozterki związane z okresem dojrzewania. Teraz, jako dorosła osoba, wychowana na tej serii, z nutką obawy brałam do ręki 'Trafny wybór'. Podziwiam panią Rowling za to, że postanowiła spróbować czegoś innego niż literatura młodzieżowa, na której zarobiła mnóstwo pieniędzy i dzięki temu zapisała się do historii, jednak zadawałam sobie pytanie, czy autorka poradziła sobie z innym rodzajem czytelników jak dorośli?
Mamy przed sobą małe miasteczko Pagford, gdzie większość mieszkańców zna się jak łyse konie, a obcych traktowano z dużą rezerwą. I nagle, w tej spokojnej, sielskiej atmosferze, umiera jeden z radnych, bardzo lubiany i szanowany człowiek, Barry Fairbother. Śmierć jednego z radnych rozpoczyna nie tylko walkę o zajęcie jego miejsca, ale też ujawnia wszystkie tajemnice rodzinne...
Podczas lektury 'Trafnego wyboru' nie mogłam pozbyć się porównania z 'Białymi zębami' Zadie Smith. Podobny styl, język (chociaż J.K. Rowling więcej przeklina), ale też tematyka - głównie chodzi mi o postaci nastolatków, którzy albo próbują znaleźć swoje miejsce lub próbują czegoś nowego w życiu. Mamy też hipokryzję, grę pozorów, skrywane marzenia czy nawet przemoc domową i brak akceptacji i faworyzowanie. Mówiąc szczerze, przez większość część powieści nie czułam, że czytam o czymś nowym, niezwykłym, jednak autorka zachowała swój talent do opowiadania, dzięki czemu historię rodzin z Pagford i Fields czyta się błyskawicznie. 'Trafny wybór' określa się też jako czarny humor, jednak ja go nie zauważyłam - książka jest raczej gorzkim spojrzeniem na świat i ludzi, głównie ich zdolnościami do zrobienia nawet największego świństwa. Myślę jednak, że łatwo odnaleźć w nim prawdę... Za to zakończenie może wycisnąć trochę łez i pozwolić na chwilę refleksji.
Trudno jest mi ocenić autorkę, dzięki której naprawdę polubiłam czytanie. 'Trafny wybór' należy włożyć między innymi bajkami i nie porównywać do serii przygód Harry'ego Pottera, ponieważ w ten sposób można powieść skrzywdzić. Osobiście polecam, ale od razu zaznaczam, że nie spotkacie się tu z miła atmosferą z poprzednich książek pani Rowling.
Nie mogę uwierzyć, że minęło już dziesięć lat, kiedy pierwszy raz wzięłam do ręki pierwszy tom przygód Harry'ego Pottera. Byłam rówieśniczką głównego bohatera i razem z nim dorastałam i przeżywałam wszystkie rozterki związane z okresem dojrzewania. Teraz, jako dorosła osoba, wychowana na tej serii, z nutką obawy brałam do ręki 'Trafny wybór'. Podziwiam panią Rowling za to,...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-11-15
Moja spotkanie z Marquezem nie wypadło dobrze - cały jego realizm magiczny (nie uważacie, że to określenie nie jest oksymoronem?), mimo szacunku i wielu pochlebnych opinii, niezbyt przypadł mi do gustu. Czemu to piszę? Ponieważ, jak wiadomo, inną znaną pisarką, która lubi łączyć świat realny z magią, to Isabel Allende. Bardzo podobała mi się powieść 'Dom duchów', dlatego 'Ewę Lunę' podarowałam taką samą nadzieją na zachwyt.
Tę książeczkę (wydanie kieszonkowe) mam z wymiany i przeleżała jakiś czas na mojej półce, aż któregoś dnia zapragnęłam na moment przenieść się w inny świat i ochłonąć po tych lekturach pozytywistycznych.
'Ewa Luna' nie zawiodła mnie, chociaż powiedziałabym, że ciut lepszy był 'Dom duchów'. Sama historia tytułowej bohaterki (opowiedziana przez nią samą) jest bardzo ciekawa, i rzeczywiście, przypomina trochę Szeherezadę, która tak umiejętnie konstruowała swoje opowiadania, że przerywała je w najlepszym momencie, aby jej słuchacz niecierpliwie czekał na dalszy ciąg. Ja podobnie czułam się, kiedy miałam wolną chwilę na czytanie. Oprócz Ewy Luny mamy plejadę interesujących postaci: od szalonego lekarza, Turka z zajęczą wargą po transseksualistę, zwariowaną (w sensie pozytywnym) starszą panią, dowódcę partyzantki oraz miłość życia Ewy, czyli Rolf Carle. Przez cały czas, kiedy tylko czytałam kolejne strony, myślałam 'kiedy oni w końcu się spotkają?!'. Nie ma to jak odpowiednia konstrukcja fabuły.
Bardzo polecam 'Ewę Lunę' - dzięki niej można zobaczyć, że jednak posiadanie ogromnej wyobraźni ma swoje plusy. I że dobro zwycięża zło (zupełnie jak w tych telenowelach, które strasznie krytykuje Ewa Luna).m
Moja spotkanie z Marquezem nie wypadło dobrze - cały jego realizm magiczny (nie uważacie, że to określenie nie jest oksymoronem?), mimo szacunku i wielu pochlebnych opinii, niezbyt przypadł mi do gustu. Czemu to piszę? Ponieważ, jak wiadomo, inną znaną pisarką, która lubi łączyć świat realny z magią, to Isabel Allende. Bardzo podobała mi się powieść 'Dom duchów', dlatego...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-03-27
Nigdy nie zapomnę min mojej rodziny, kiedy dowiedzieli się, co czytam. Wiadomo, 'Wyznania gejszy' mówią same za siebie. Nawet domyślałam się, co mieli na myśli.
Jednakże w tej książce zawarte są wspomnienia opierające się głównie na samych początkach bycia gejszą. Nie powiem, historia głównej bohaterki niesamowicie wciąga i mamy wrażenie, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Niesamowite, jak autor stara się idealnie odwzorować obyczaje i tradycje panujące w tej grupie. I jeszcze granie na emocjach czytelnika - jak irytowała mnie Hatsumomo, jak współczułam Dyni i Chiyo, jak podziwiałam Mahemę oraz sam Prezes...
Warto znać tę historię.
Nigdy nie zapomnę min mojej rodziny, kiedy dowiedzieli się, co czytam. Wiadomo, 'Wyznania gejszy' mówią same za siebie. Nawet domyślałam się, co mieli na myśli.
Jednakże w tej książce zawarte są wspomnienia opierające się głównie na samych początkach bycia gejszą. Nie powiem, historia głównej bohaterki niesamowicie wciąga i mamy wrażenie, że to wszystko wydarzyło się...
2012-04-18
Dość długo nie chciałam wziąć do ręki którąkolwiek książkę autorstwa Virginii Woolf. Bałam się, że jestem niewystarczająco inteligentna, aby zrozumieć treść. Wiele słyszałam o twórczości tej autorki i niektórzy zniechęcali mnie do czytania. W końcu postanowiłam sama się przekonać, czy styl Virginii Woolf przypadnie mi do gustu.
W bibliotece uniwersyteckiej miałam niezapomniany widok: półeczka z powieściami angielskiej pisarki. Zdecydowana większość to nowe wydania, piękne okładki, a tylko jedna pozycja była zniszczona, szara, popisana - właśnie 'Pani Dalloway' (jestem przeciwniczką niszczenia książek, ale widać było po tym egzemplarzu, że dużą ilość czytelników z niej korzystała). Bez większego namysły wypożyczyłam niewielką objętościowo książkę.
Zawsze byłam zdania, że do niektórych pozycji trzeba zwyczajnie dorosnąć - dlatego wiele osób odrzuca świetną powieść, bo np. nie ma w niej wątku miłosnego albo nie zrozumiało przekazu. To samo tyczy się 'Pani Dalloway'. Znając samą siebie, gdybym kilka lat wcześniej sięgnęła po tę powieść, przestałabym czytać po kilkunastu stronach. Niby jest to opis jednego dnia z życia jednej z dam ówczesnego Londynu, Klaryssy Dalloway, jednak Virginia Woolf po mistrzowsku 'przeskakuje' z czasu akcji do czasu wspomnień i odczuć. Tak samo z bohaterami - po mistrzowsku wykreowane postaci oraz niesamowite opisy ich emocji (strumień świadomości, w którym nie było fałszywości i przesady). Czytając, ciągle zastanawiałam się, jak pisarka to zrobiła, że fabuła umieszczona jednego dnia rozrosła się, i w żaden sposób mnie nie znudziła (czasem w książkach omijam przydługie opisy uczuć, ale w przypadku 'Pani Dalloway' chłonęłam je).
Myślę, że po tę powieść Virginii Woolf mogą sięgnąć nieliczni - nie będą nią zauroczeni ci, którzy liczą na mrożące krew w żyłach wydarzenia lub nie przepadający za dogłębną analizą psychologiczną. Mnie ta książka bardzo się podobała, mimo braku kilku stron i zniszczonymi kartkami (wina czytelników). Michael Cunningham w 'Godzinach' starał się odtworzyć atmosferę towarzyszącą czytaniu książek Virginii Woolf i skorzystał właśnie z 'Pani Dalloway'. Stara ludowa prawda mówi, że oryginał zawsze będzie lepszy i w tym wypadku sprawdza się to stuprocentowo.
Dość długo nie chciałam wziąć do ręki którąkolwiek książkę autorstwa Virginii Woolf. Bałam się, że jestem niewystarczająco inteligentna, aby zrozumieć treść. Wiele słyszałam o twórczości tej autorki i niektórzy zniechęcali mnie do czytania. W końcu postanowiłam sama się przekonać, czy styl Virginii Woolf przypadnie mi do gustu.
W bibliotece uniwersyteckiej miałam...
2012-07-24
Chyba nie ma nikogo, kto nie usłyszałby o 'Domie nad rozlewiskiem'. Powieść napisana przez panią Kalicińską okrzyknięto bestsellerem, dołożono jeszcze dwie części i tak powstała tzw. trylogia mazurska. Potem przyszedł serial, który podobno podbija serca widzów. Musiałam sama sprawdzić, na czym mógł polegać fenomen tej książki!
Nawet nie dotarłam do połowy (ominęły mnie chyba te ciekawsze opisy, jak główna bohaterka wchodzi do łózka każdemu wolnemu mężczyźnie, ale jakoś nie żałuję) - mam kilka powodów, dlaczego przerwałam czytanie.
Język powieści nie pasował mi do historii. Gdyby pani Kalicińska nie starała się pisać po młodzieżowemu i na siłę dawać coś śmiesznego (uwaga! macie się tutaj zaśmiać!), to może pokusiłabym się, aby poznawać dalsze losy Gośki i reszty. Raczej nie wyobrażałabym sobie, że tak myśli kobieta po czterdziestce.
Wszystko tam dzieje się zbyt szybko i czytelnik jakoś nie jest w stanie tego ogarnąć. Jakim cudem nagle wybuchła miłość między matką i córką, choć te nie widziały się ze dwadzieścia lat? Na dodatek czasem dialogi wydawał mi się pisane na siłę, czyniąc je sztucznymi. Nie widziałam też żadnej rodzinnej atmosfery, poza tym śmieszyła mnie główna bohaterka tą ekscytacją nad sprzątaniem w oborze po krowach.
Nie można wciskać optymizmu tam, gdzie ono nie pasuje. Podczas lektury 'Domu nad rozlewiskiem' miałam wrażenie, że scena, kiedy Konrad mówi o swojej zdradzie żonie, wyglądała jak rozmowa w stylu '- Kochanie, napijesz się herbaty? - Tak, kocham Cię!' Przepraszam, ale nawet od dużej dawki słodkości można się zniechęcić.
Może jestem za młoda, ale nawet jak będę miała czterdzieści lat 'Dom nad rozlewiskiem' nie oczaruje mnie opisem wiejskiego życia. Za słodko, zbyt prosto. Nie polecam. I nie mam zamiaru czytać pozostałych części.
Chyba nie ma nikogo, kto nie usłyszałby o 'Domie nad rozlewiskiem'. Powieść napisana przez panią Kalicińską okrzyknięto bestsellerem, dołożono jeszcze dwie części i tak powstała tzw. trylogia mazurska. Potem przyszedł serial, który podobno podbija serca widzów. Musiałam sama sprawdzić, na czym mógł polegać fenomen tej książki!
Nawet nie dotarłam do połowy (ominęły mnie...
2012-11-01
Książkę czytałam z dość długimi przerwami - głównie z powodów edukacyjnych lub zainteresowania inną pozycją.
Muszę przyznać, że Eduard Limonow to niezwykła postać, która dla konkretnego celu potrafi zrobić wszystko. Co prawda, to prawda - niekoniecznie można go polubić (momentami sama nie wiedziałam, co o nim myśleć), ale zapomnieć o jego przygodach w najsławniejszych miastach świata jest dość trudne. Niesamowite, że opisane tam wydarzenia z życia tego pisarza działy się naprawdę. Aż trochę boję się sięgnąć po powieści autorstwa Limonowa.
Są jednak też minusy - styl jest dobry, ale przeszkadzało mi ciągłe wtrącanie się autora tej biografii (albo powieści biograficznej, nie potrafię określić). Wydawało mi się, że pan Carrere chciał pokazać czytelnikowi, że nie jest gorszy od swojego bohatera, że też, mimo edukacji i wysoko postawionych rodziców, miał ciekawe przygody i życie - 'kiedy Limonow bił się w swoim mieście, ja łaziłem na czworaka'.
Książkę czytałam z dość długimi przerwami - głównie z powodów edukacyjnych lub zainteresowania inną pozycją.
Muszę przyznać, że Eduard Limonow to niezwykła postać, która dla konkretnego celu potrafi zrobić wszystko. Co prawda, to prawda - niekoniecznie można go polubić (momentami sama nie wiedziałam, co o nim myśleć), ale zapomnieć o jego przygodach w najsławniejszych...
2012-06-13
Filmu nie oglądałam (aż wstyd się przyznać), ale w ramach nadrabiania zaległości postanowiłam zapoznać się z książką.
Lektura 'Śniadania u Tiffany'ego' okazała się... nijaka. Fabuła ani trochę mnie nie zaintrygowała, bohaterowie okazali się płytcy (najbardziej oczywiście Holly, w której nagle wszyscy się zakochują), Truman Capote nie zastosował żądnych eksperymentów w narracji czy stylizacji... Poza tym, że opisana przez niego historia nie skłoniła mnie do żadnej refleksji nad swoim życiem. Nie rozumiem tego zachwytu nad tą powieścią (raczej opowiadaniem liczącym trochę ponad 100 stron).
Kiedyś zastanawiałam się, czy kupić sobie egzemplarz 'Śniadania u Tiffany'ego', ale teraz wiem, że to byłyby zmarnowane pieniądze.
Filmu nie oglądałam (aż wstyd się przyznać), ale w ramach nadrabiania zaległości postanowiłam zapoznać się z książką.
Lektura 'Śniadania u Tiffany'ego' okazała się... nijaka. Fabuła ani trochę mnie nie zaintrygowała, bohaterowie okazali się płytcy (najbardziej oczywiście Holly, w której nagle wszyscy się zakochują), Truman Capote nie zastosował żądnych eksperymentów w...
2012-07-01
Jest to jeden z moich ulubionych filmów - 'Forresta Gumpa' mogę oglądać cały czas i nadal jestem nim oczarowana. Poza tym gra tam mój ulubiony aktor, czyli Tom Hanks.
Niestety, nie mogę tego powiedzieć o książce. O ile pierwsza połowa była bardzo dobra, czytało się ją bardzo przyjemnie (podobna atmosfera, jak w filmie), o tyle następne rozdziały przypominały mi uporczywe wzorowanie się na losach Guliwera lub jakiś innych podobnych bohaterów (połączenie podróżnika z takim Sowizdrzałem czy Ezopem) - chodzi mi o przygody Forresta, zbyt odrealnione i czasem mało porywające. Podczas czytania kilka razy zdarzyło mi się uśmiechnąć pod nosem lub zaśmiać się, ale powieść Wintsona Grooma okazała się dość słaba. O wiele bardziej polecam genialny film - od razu zaznaczam, że nie jest idealną ekranizacją książkowych losów Forresta Gumpa. Może i dobrze... ?
Jest to jeden z moich ulubionych filmów - 'Forresta Gumpa' mogę oglądać cały czas i nadal jestem nim oczarowana. Poza tym gra tam mój ulubiony aktor, czyli Tom Hanks.
Niestety, nie mogę tego powiedzieć o książce. O ile pierwsza połowa była bardzo dobra, czytało się ją bardzo przyjemnie (podobna atmosfera, jak w filmie), o tyle następne rozdziały przypominały mi uporczywe...
2012-09-11
Przed przeczytaniem tej książki nie wiedziałam za dużo o Fridzie Kahlo. Miałam głównie przed oczami malarkę zagraną przez Salmę Hayek, ale postanowiłam zapoznać się z historią najsłynniejszej Meksykanki.
Narratorem jest Christina, młodsza siostra artystki, mająca poczucie niższości, gdyż zawsze była w cieniu sławnej siostry. Cóż, nie zawsze historia wszystkich wyróżnia, do pewnego momentu związanego z Diego Riverą...
Podobała mi się ta książka, dopóki nie przeczytałam posłowia pisarki, że niektóre sytuacje są zmyślone. Poczułam się trochę zawiedziona, ale to dało mi też do myślenia - Barbara Muijca tak stworzyła historię słynnej meksykańskiej malarki, że każdy może dać się nabrać na niektóre epizody.
Jednak warto zajrzeć do tej powieści - choć trochę poznać Fridę Kahlo, jej charakter, sposób myślenia, słownictwo (nie dla delikatnych i wrażliwych na przekleństwa:-)) oraz jej najbliższych.
Krótko mówiąc - dobra powieść, z ciekawą narracją i barwnym językiem, idealnie podkreślający tak żywą postać jak Frida.
Przed przeczytaniem tej książki nie wiedziałam za dużo o Fridzie Kahlo. Miałam głównie przed oczami malarkę zagraną przez Salmę Hayek, ale postanowiłam zapoznać się z historią najsłynniejszej Meksykanki.
Narratorem jest Christina, młodsza siostra artystki, mająca poczucie niższości, gdyż zawsze była w cieniu sławnej siostry. Cóż, nie zawsze historia wszystkich wyróżnia, do...
2012-04-29
O wielu książkach dowiedziałam się podczas lektury moje wówczas ulubionej książki 'Pamiętnik księżniczki'. Jako 14-latka dowiedziałam się tylko, że 'Buszujący w zbożu' zawiera mnóstwo przekleństw. Teraz mam już więcej lat:-), więc czas samej zobaczyć, jakie wrażenie zrobi na mnie ta powieść.
'Buszujący w zbożu' to historia opowiedziana przez diabelnie inteligentnego chłopaka imieniem Holden, który wszystkich (z wyjątkiem rodziny) uważa za kretynów. Od razu przyszło mi na myśl, że powieść opowiada po prostu o egoiście. Nie myliłam się - główny bohater, mimo że sam nie jest idealny, to uważa się za pępek świata, i nie widzi nic złego w swoim zachowaniu, najczęściej niczym szczególnym nie spowodowanym, np. ma nagle chęć pobić kolegę. Podczas czytania często pukałam się w głowę, chociaż w swoim życiu spotkałam osobę o podobnym toku myślenia jak główny bohater tej powieści.
Myślę, że to zamierzony cel autora 'Buszującego w zbożu' - Holdena mało kto polubi, ale widzimy świat z perspektywy nastolatka, uważającego siebie za lepszego, niż jest w rzeczywistości, żyjącego po II wojnie światowej, bez żadnych perspektyw i niezdecydowanego. Muszę przyznać, że nieźle to wyszło Salingerowi.
Co do przekleństw - może bardziej efektowne są angielskie wulgaryzmy, ponieważ w tłumaczeniu polskim tylko bardzo często nadużywane jest słowo 'cholerny', opisujący dosłownie wszystko.
Podsumowując, 'Buszujący w zbożu' to książka bez konkretnej fabuły, która opiera się tylko na odczuciach Holdena. Na pewno nie wszystkim spodoba się ta powieść, ale osobiście uważam, że należy ją znać.
O wielu książkach dowiedziałam się podczas lektury moje wówczas ulubionej książki 'Pamiętnik księżniczki'. Jako 14-latka dowiedziałam się tylko, że 'Buszujący w zbożu' zawiera mnóstwo przekleństw. Teraz mam już więcej lat:-), więc czas samej zobaczyć, jakie wrażenie zrobi na mnie ta powieść.
'Buszujący w zbożu' to historia opowiedziana przez diabelnie inteligentnego...
2012-05-14
Jednak dobrze, że mam konto na tym portalu - dzięki niemu dowiaduję się coraz więcej na temat książek i autorów. I wstyd mi się do tego przyznać, ale Sylvię Plath poznałam dopiero niedawno. I właśnie wtedy wypożyczyłam jej powieść 'Szklany klosz'.
Najpierw zapoznałam się z ciekawym życiorysem pisarki, po czym zabrałam się za lekturę.
Mamy tutaj Esther Greenwood, utalentowaną literacko dziewczynę, będącą na stażu w poczytnym magazynie dla kobiet. Można powiedzieć - marzenie każdej panny, której śni się praca redaktora w redakcji lub wydawnictwie (czyli mi:-)) i uczucie zazdrości. Jednak dla Esther nie wygląda to kolorowo.
Główna bohaterka ma, można rzec, dziwny charakter - rzadko odczuwa radość czy przyjemność, raczej ciągły smutek, znużenie, a w ludziach odnajduje tylko wady. Poza tym nie potrafi dojść do wyznaczonego przez siebie celu i za bardzo nie wie, co zrobić ze swoim życiem. To doprowadza ją do głębokiej depresji i próby samobójczej, przez co ląduje w szpitalu.
Trochę za dużo napisałam, jeśli chodzi o fabułę, ale cały sens 'Szklanego kloszu' tkwi w życiorysie Sylvii Plath, która ciągle lądowała w szpitalu psychiatrycznym po nieudanych próbach samobójczych, aż w końcu udało się jej...
Dużym plusem tej powieści jest język - widać, ze książkę pisała osoba niesamowicie uzdolniona literacko. Nie ma w niej długich zdań sięgających pół strony ani wymyślnych metafor, tylko trafne spostrzeżenia na temat ludzi i sposobów życia (życie pod szklanym kloszem). Czasem bohaterka wydawała mi się trochę durna pod względem zachowania, co strasznie mnie irytowało.
Prosty styl, niekiedy drastyczne opisy, dobrze napisane postacie - kto chce, niech śmiało sięga, ale ostrzegam: 'Szklanego klosza' wiele osób może nie zrozumieć. Radzę odczekać kilka lat, aby 'dorosnąć' do takiej literatury.
Jednak dobrze, że mam konto na tym portalu - dzięki niemu dowiaduję się coraz więcej na temat książek i autorów. I wstyd mi się do tego przyznać, ale Sylvię Plath poznałam dopiero niedawno. I właśnie wtedy wypożyczyłam jej powieść 'Szklany klosz'.
Najpierw zapoznałam się z ciekawym życiorysem pisarki, po czym zabrałam się za lekturę.
Mamy tutaj Esther Greenwood,...
2012-07-04
Już długo chciałam przeczytać 'Portret Doriana Graya' - mam niesamowitą słabość do klasyki.
Jakoś na pierwszym planie widziałam, jak większość czytelników, lorda Henryka Wottona. Diabelnie inteligentny i cyniczny, który potrafi mieć duży wpływ na ludzi. Do tej grupy dołączył Dorian Gray.
Co zawiera w sobie ta powieść?
Na pewno krytycy mieli rację, że książka jest iście dandysowska. Bohaterowie cenią luksusowe rzeczy i bogactwo, nie mówiąc o klejnotach i pięknych strojach. Poza tym mamy tu kult młodości, silny również współcześnie. Jednak najważniejsza jest psychologia - wpływ lorda na Doriana oraz zachowania głównego bohatera. Przecież on sam zadecydował, jak ma wyglądać jego życie - w ciągłym strachu, ale jednocześnie pełne doznań, niekoniecznie dobrych. Dorian mógł wybrać życie uczciwe, ale kult młodości w społeczeństwie usprawiedliwia wszystko.
Plusy za zakończenie - wydawałoby się, że Oscar Wilde wybierze łatwą drogę, ale zaskoczył mnie.
Nie tylko powieści realistyczne piętnują wady ludzi - starzejący się portret też wiele mówi o człowieku.
Już długo chciałam przeczytać 'Portret Doriana Graya' - mam niesamowitą słabość do klasyki.
Jakoś na pierwszym planie widziałam, jak większość czytelników, lorda Henryka Wottona. Diabelnie inteligentny i cyniczny, który potrafi mieć duży wpływ na ludzi. Do tej grupy dołączył Dorian Gray.
Co zawiera w sobie ta powieść?
Na pewno krytycy mieli rację, że książka jest iście...
2012-10-19
Virginia Woolf, poza powieściami wpisujących się do modernizmu, pozostawiła po sobie dzienniki, które pisała od 1915 roku do swojej samobójczej śmierci w 1941 roku. Co w nim możemy znaleźć?
Na pewno opisy dnia codziennego pisarki, spotkania z przyjaciółmi, i wzmianki o pracy nad poszczególnymi książkami oraz kłótniach ze służącą. Jednak dla mnie istotna jest zmiana atmosfery towarzysząca prowadzeniu dziennika.
Pierwsze zeszyty Virginia Woolf zaczęła zapisywać tuż po przebytej chorobie i ich charakter wydaje się optymistyczny, pełen nadziei na przyszłość. Im dalej, tym coraz bardziej widzimy, jak ewoluuje charakter pisarki - z radosnej, pełnej życia kobiety staje się osobą, która nie widzi sensu swojej pracy i ma pełną świadomość, że pogrąża się w chorobie psychicznej, ale stara się żyć tak, jak inni.
Przez to rozumiem tytuł 'Chwile wolności' jako moment (godzinka lub dwie), kiedy Virginia znajduję dla siebie czas, aby odpocząć od przyjęć, pisania, korekty i zapisać to, co naprawdę widnieje pod maską popularnej autorki oraz feministki.
Virginia Woolf ukazała mi się jako normalna kobieta, mająca swoje pasje, marzenia, obawy, ale też jej dzienniki są idealnym obrazem jej choroby, czasem sprytnie ukrywanej pod 'bolącą głową' oraz życia grupy Bloomsbury, do której zaliczali się m.in. E.M. Forster czy siostra pisarki, Vanessa Bell.
Osobiście polecam lekturę tej książki, ale od razu zaznaczam, że nie wszyscy mogą przebrnąć przez te siedemset stron - czasem o niczym, czasem o czymś ważnym (I i II wojna światowa) albo o tym co Virginia myśli. Przecież o to chodzi w prowadzeniu dziennika, nieprawdaż?
Virginia Woolf, poza powieściami wpisujących się do modernizmu, pozostawiła po sobie dzienniki, które pisała od 1915 roku do swojej samobójczej śmierci w 1941 roku. Co w nim możemy znaleźć?
Na pewno opisy dnia codziennego pisarki, spotkania z przyjaciółmi, i wzmianki o pracy nad poszczególnymi książkami oraz kłótniach ze służącą. Jednak dla mnie istotna jest zmiana...
2012-03-16
Film 'Dziennik Bridget Jones' mogę oglądać w kółko, a zawsze będę się śmiała. Stwierdziłam też, że czas poznać historię tej bohaterki w wersji papierowej.
Wiedziałam, że powieść pani Fielding nie należy do klasyki, więc nie mogłam wymagać od niej nie wiadomo czego.
Niestety, mogę z czystym sercem stwierdzić, że film jest zdecydowanie lepszy od książki (poza tym film jest mocno zmienioną wersją pierwowzoru). Mimo, że 'Dziennik Bridget Jones' zalicza się do literatury lekkiej, często nie mogłam doczytać niektórych rozdziałów. Sama bohaterka - nie wierzę, aby tak mogła myśleć trzydziestolatka. Miałam wrażenie, że czytam wspomnienia trzynastolatki. I jeszcze jej sposób myślenia i zachowanie... Strasznie mnie irytowała.
Podobno ta książka jest satyrą na samotne trzydziestoletnie kobiety. Mówiąc szczerze, czytałam lepsze satyry ('Emancypantki', 'Wojna żeńsko-męska' czy niektóre powieści Kurta Vonneguta), przy których naprawdę się śmiałam. Przy 'Dzienniku...' najczęściej czułam zniesmaczenie spowodowane główną bohaterką. Podczas czytania tylko czekałam na pojawienie się Marka Darcy'ego. To była jedyna postać, która wzbudziła u mnie pozytywne emocje. I jakim cudem książka stała się bestsellerem?
Dałabym najniższą ocenę, ale dzięki sympatii do niezwykle dobrego filmu (i Colina Firtha) daję trzy gwiazdki. Lepiej nie czytać 'Dziennika Bridget Jones', serio.
Film 'Dziennik Bridget Jones' mogę oglądać w kółko, a zawsze będę się śmiała. Stwierdziłam też, że czas poznać historię tej bohaterki w wersji papierowej.
Wiedziałam, że powieść pani Fielding nie należy do klasyki, więc nie mogłam wymagać od niej nie wiadomo czego.
Niestety, mogę z czystym sercem stwierdzić, że film jest zdecydowanie lepszy od książki (poza tym film jest...
'Lata' są, jak na twórczość Virginii Woolf, napisane w sposób tradycyjny. Strumienia świadomości jest tu jak na lekarstwo, chociaż gdyby pisarka użyła tej techniki (jak w mistrzowskiej 'Pani Dalloway'), książka miałaby chyba z 700 stron.
Osią fabuły są losy rodu Pargiterów, począwszy od końca XIX wieku aż do połowy lat 30. XX wieku. Virginia Woolf w rozdziałach skupiła się na jednym dniu, nawet kilku godzinach z życia poszczególnych członków na przestrzeni kilkudziesięciu lat. To daje niesamowity efekt - widzimy, że w ciągu paru godzin możemy dowiedzieć się wielu informacji, a przez rok może wydarzyć się całkiem sporo. Raz widzimy jedną bohaterkę jako biedną pannę, a za rok - jako żonę bogatego mężczyzny, oczekującą narodzin dziecka.
Podobno 'Pani Dalloway' początkowo miała tytuł 'Godziny'. Zastanawiam się, czemu pisarka zmieniła tytuł. 'Pani Dalloway' to opowieść o jednym dniu, ale z rozbudowanymi retrospekcjami, a 'Lata' to opowieść o przeskoku w nowe czasy, tak różne od poprzednich.
Jako świeża fanka powieści Virginii Woolf, jestem zadowolona z tej książki - polecam ją wszystkim, aby tylko zobaczyli, że nie taki diabeł straszny, jak go malują:-)
'Lata' są, jak na twórczość Virginii Woolf, napisane w sposób tradycyjny. Strumienia świadomości jest tu jak na lekarstwo, chociaż gdyby pisarka użyła tej techniki (jak w mistrzowskiej 'Pani Dalloway'), książka miałaby chyba z 700 stron.
więcej Pokaż mimo toOsią fabuły są losy rodu Pargiterów, począwszy od końca XIX wieku aż do połowy lat 30. XX wieku. Virginia Woolf w rozdziałach skupiła się...