-
ArtykułyPremiera „Tylko my dwoje”. Weź udział w konkursie i wygraj bilety do kina!LubimyCzytać2
-
ArtykułyKolejna powieść Remigiusza Mroza trafi na ekrany. Pora na „Langera”Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyDrapieżnicy z Wall Street. Premiera książki „Cienie przeszłości” Marka MarcinowskiegoBarbaraDorosz4
-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę „Nie pytaj” Marii Biernackiej-DrabikLubimyCzytać3
Biblioteczka
2021-02-02
2019-09-11
"Miasto (...) wciąż jest piękne, zachęca swą czarną magią do grzechu..."
Trzecie spotkanie z Kubą Sobańskim okazało się jak dotąd najbardziej udane. W książce, a szczególnie w jej drugiej połowie dużo się dzieje, pojawiają się też nowi bohaterowie- jak Sonia Wodzińska, czy też starzy, znani z pierwszej części- z leczenia w klinice odwykowej wraca Julia Merk po wewnętrznej walce z uzależnieniem i czymś jeszcze... Niestety, jeśli chodzi o Kubę, mam wrażenie że pomimo upływu lat stracił pewną czujność. Poniesienie się emocjom także nie może mu wyjść na dobre, ale o tym przekonamy się już w tomie czwartym i ostatnim. Tymczasem "Spowiedź diabła" jest książką w której może nie ma tylu opisów zbrodni co choćby w pierwszym tomie, ale ich miłośnicy i tutaj znajdą coś dla siebie. Gra zaczyna się toczyć na nieco innym poziomie, a Sobański nie jest już chłopakiem, tylko trzydziestoletnim mężczyzną.
Wszystko byłoby super, gdyby nie nadużywanie przez Autora słowa "ordynarnie", czasem w miejscach, gdzie określenie to niezbyt pasowało, ale może się czepiam?
Wszystkim, którzy lubią dobre kryminały czy thrillery polecam tę książkę, z adnotacją, że by dobrze poznać zależności pomiędzy bohaterami, należałoby wcześniej przeczytać dwie poprzednie części. Jednak i bez tego książkę tę można przeczytać, gdyż Autor w skrócie przedstawia, jakie relacje łączą i łączyły w przeszłości postaci. Pozostaje mi jedynie zachęcić Was do tej niezwykłej lektury.
"Miasto (...) wciąż jest piękne, zachęca swą czarną magią do grzechu..."
Trzecie spotkanie z Kubą Sobańskim okazało się jak dotąd najbardziej udane. W książce, a szczególnie w jej drugiej połowie dużo się dzieje, pojawiają się też nowi bohaterowie- jak Sonia Wodzińska, czy też starzy, znani z pierwszej części- z leczenia w klinice odwykowej wraca Julia Merk po wewnętrznej...
2019-05-08
"Pamiętnik diabła" to nie jest łatwa książka. Choć jest to thriller, wydarzenia pozornie nie wydają się tak straszne, jak gdyby były opisywane z perspektywy osoby, która znalazła ofiary Rzeźnika Niewiniątek- taki to bowiem pseudonim zyskał narrator i morderca w jednym. Czytałam wiele opinii, że "przy tym wszystkim Kuba Sobański jest sympatycznym facetem i ciężko go nie lubić". Ja mam zgoła inne odczucie. Przerażają mnie tacy ludzie jak pan Sobański. "Pozornie normalni", a mający w głowie demony i z zimną krwią dopuszczający się potwornych czynów. Tak bardzo zimni i wyrachowani w swoim działaniu. Mam nadzieję, że w moim otoczeniu nie ma nikogo ani trochę podobnego do Kuby S. Mnie urok tego bohatera nie ujął, ale jako postać literacka zaciekawiła mnie kreacja jego postaci, gdyż niełatwo chyba stworzyć takiego bohatera, budzącego tak różne odczucia. Jedno co potwierdza ta książka, to starą prawdę że "zło rodzi zło".
Długo nie wiedziałam, co mam napisać po przeczytaniu tej powieści. Niewątpliwie czegoś takiego dotąd nie było w polskiej literaturze. Pan Bednarek bardzo wiarygodnie oddał klimat panujący wśród lubiących imprezy studentów, dobrze nakreślił postaci, a nawet zaimponował mi wiedzą o takich drobiazgach jak broń używana przez Rzeźnika Niewiniątek czy działanie pigułki gwałtu. Świetnie przygotował się do napisania tej książki, co zaprocentowało. Jednak... Ja naprawdę w miarę czytania tej książki- gdzie w pewnym momencie musiałam ją odłożyć na bok- przestawałam czuć jakiekolwiek pozytywne uczucia względem głównego bohatera. Szkoda. Najbardziej chyba mój stosunek do niego zmienił się po tym, jak potraktował osoby które znał osobiście.
Jakkolwiek nie czuję sympatii do Kuby, na pewno sięgnę po następny tom cyklu, z czystej ciekawości, co dalej. A "Pamiętnik diabła" jest na pewno książką wybitną, choć momentami zbyt ciężkostrawną- nie ma niczego straszniejszego niż mrok ludzkiej duszy.
"Pamiętnik diabła" to nie jest łatwa książka. Choć jest to thriller, wydarzenia pozornie nie wydają się tak straszne, jak gdyby były opisywane z perspektywy osoby, która znalazła ofiary Rzeźnika Niewiniątek- taki to bowiem pseudonim zyskał narrator i morderca w jednym. Czytałam wiele opinii, że "przy tym wszystkim Kuba Sobański jest sympatycznym facetem i ciężko go nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-07-26
Drugą część tetralogii o Kubie Sobańskim czytałam jakiś czas po pierwszej, wydarzenia w niej opisane także dzieją się później- jednak różnica wynosi kilka lat. Kuba jest adwokatem w dobrej kancelarii, gdy Kraków nawiedza kolejny seryjny morderca- Rozpruwacz. Kiedy zostaje złapany, na swojego obrońcę wybiera początkującego adwokata- naszego Kubusia. Pomysł ciekawy, jak również historia Remiszewskiego, jednak pomimo uchylenia rąbka tajemnicy Autor nie wyjawił najważniejszego- mam nadzieję, że nastąpi to w dalszych tomach. Niewątpliwie ciekawą postacią jest Ada- córka "Rzeźnika z Krakowa". Niestety, nie podobało mi się zakończenie dotyczące tej postaci i miałabym tutaj kilka uwag, ale nie chcę spojlerować.
Treść książki to głównie przygotowania do wielkiego procesu i powrót demonów Kuby- czy może demona? Dziwi fakt, że po procesie Tomka tak długo się powstrzymywał, a jego życie zaczęło być prawie normalne- no, jeśli zaliczanie małolatek niemal hurtem to norma.
Nie powaliła mnie ta część. Ada stanowiła najlepiej dotąd wykreowaną postać, jednak zbyt wiele tajemnic dziewczyny denerwowało. Pewną wisienką na torcie (ok, ciastku) okazał się epilog- zapowiadają się duże zmiany. I choć "dwójkę" oceniam jako "dobrą", nie mogę się powstrzymać, by nie zacząć czytać części trzeciej- jestem ciekawa odpowiedzi na pytania z tej części i pewnego planu zemsty.
Drugą część tetralogii o Kubie Sobańskim czytałam jakiś czas po pierwszej, wydarzenia w niej opisane także dzieją się później- jednak różnica wynosi kilka lat. Kuba jest adwokatem w dobrej kancelarii, gdy Kraków nawiedza kolejny seryjny morderca- Rozpruwacz. Kiedy zostaje złapany, na swojego obrońcę wybiera początkującego adwokata- naszego Kubusia. Pomysł ciekawy, jak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-10-17
Ciężko jest mi obiektywnie ocenić tę książkę i- jako że to ostatni tom- cały cykl o Kubie Sobańskim. "Wyrok diabła" jest podsumowaniem pewnego etapu w życiu Kuby, choć muszę przyznać, że spodziewałam się innego zakończenia. Nie umiem powiedzieć, czy lubię postać Kuby Sobańskiego. Niewątpliwie kreacja takiego bohatera jest największym sukcesem Autora- choć to seryjny morderca, nie sposób jest go nie lubić, choć jednocześnie zdrowy rozsądek podpowiada, że nigdy nie chcielibyśmy poznać go w realu. W części trzeciej Kuba poznał Sonię Wodzińską, która w tomie czwartym ma właściwie rolę równie ważną, co on sam. Nie chcę spoilerować, ale napiszę, że od samego początku, gdy dziewczyna przypadkowo poznała tajemnicę Kuby, wiedziałam, że ten ich związek czy układ "Mistrz i uczennica" nie może się udać. Sonia wiele razy mnie denerwowała, ale myślę że był to celowy zabieg Autora. Rozpieszczona, a zarazem skrzywdzona i samotna nastolatka z temperamentem wulkanu i nienawiścią, jaka ją przepełniała... Mamy okazję zobaczyć, gdzie zaprowadzą nas (i bohaterów) jej gierki. Jeśli chodzi o Kubę, mam wrażenie, że Rzeźnik Niewiniątek przez lata spoważniał i zaakceptował swoje demony- czy raczej jednego demona... Stał się degustatorem, czasem musiał spróbować "ulubionego dania", ale potrafił z tym prawie normalnie żyć. Być może po prostu problemy dnia codziennego- prowadzenie kancelarii, wygrywanie kolejnych spraw (choć było trudniejsze po śmierci Sandry) nie pozwalały mu na zbyt częste "spotkania z Klarą"... Niewątpliwie Kuba dojrzał, niestety nie na tyle, by umieć poradzić sobie z Sonią. Ich związek jest na pewno nietypowy- są kochankami, przyjaciółmi, nauczycielem i uczennicą, partnerami dzielącymi pasję zabijania, a jednocześnie każde z nich ma swoje własne sprawy i tajemnice, które ukrywa przed tym drugim. Nie umiem jednak zrozumieć uczucia, jakim Kuba darzył Sonię- zbyt wiele sprzeczności jest pomiędzy tym, co dla niej robi i tym, jak czasem o niej myśli. A ostatni tom to właśnie opis zdarzeń, jakie rozegrały się pomiędzy nimi, oraz machiny, którą uruchomili.
Brakowało mi tutaj- jak to w ostatniej części- jakiegoś zakończenia niektórych wątków, szczególnie chodzi mi o Remiszewskich- byłam przekonana, że ta historia nie jest jeszcze zakończona. W efekcie nie dowiedziałam się, kim była tajemnicza Nina. Był to dla mnie zawód.
Jeśli chodzi o inne rzeczy, które mi się nie podobały: nadużywanie słowa "ordynarny" w różnych osobach i formach, często zupełnie nie pasujące do sytuacji (jak można np. ordynarnie zamknąć drzwi?). Ten przymiotnik pojawił się w tomie trzecim i przykleił do dalszej historii na dobre, wyskakując niczym diabeł z pudełka. Jeśli chodzi o fabułę, opis pobytu Kuby w areszcie śledczym jest naciągany, a wypadałoby zasięgnąć informacji, jak to naprawdę wygląda- chodzi o szczegóły, ale dające mylący obraz. Wiem, że wymienione wyżej rzeczy to jedynie drobnostki, jednak czasem to właśnie one decydują o tym, jak bardzo jesteśmy w stanie wczuć się w akcję.
Podsumowując, początek czwartego tomu (retrospekcja), zwiastujący opisane dalej wydarzenia, niczym nie zaskakuje i nie wnosi nic do książki. Wręcz przeciwnie- traci ona jakąś dynamikę- mnie przez pierwsze 100 stron było się ciężko przebić. I zapewne bym sobie darowała, gdyby nie hipnotyczna i przyciągająca czytelnika postać Kuby Sobańskiego.
Za ten tom jestem w stanie dać 6 na 10 gwiazdek, za całość: 7,5. Cykl o Kubie Sobańskim godny jest polecenia, choćby za stworzenie tak skomplikowanego głównego bohatera, jakim jest główny bohater.
Ciężko jest mi obiektywnie ocenić tę książkę i- jako że to ostatni tom- cały cykl o Kubie Sobańskim. "Wyrok diabła" jest podsumowaniem pewnego etapu w życiu Kuby, choć muszę przyznać, że spodziewałam się innego zakończenia. Nie umiem powiedzieć, czy lubię postać Kuby Sobańskiego. Niewątpliwie kreacja takiego bohatera jest największym sukcesem Autora- choć to seryjny...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-05-04
"Rodzina Hudson" jest trzecią sagą V.C. Andrews, jaką mam okazję poznać. Już po przeczytaniu "Rodziny Casteel" i "Rodziny Dollangangerów", pomimo całej sympatii jaką mam do książek pióra pani Andrews, zauważyłam wiele podobieństw łączycych fabuły obydwu cykli- "Rodzina Hudson" osadzona jest w podobnych realiach. Jednak nie będę się rozpisywać nad podobieństwami, poza jednym- pomysłem na główną bohaterkę. Wcześniej Heaven Leigh i Cathy, teraz Rain. Wszystkie trzy skrzywdzone przez życie, porzucone przez matki bądź im odebrane i wychowujące się w przybranych rodzinach, w fatalnych warunkach, nieraz nędzy, w dodatku nieświadome swojego pochodzenia- i nagła zmiana, kiedy to niemal z miejsca zaczynają wieść życie jak z bajki- ale tylko z zewnątrz. Ich rodziny- zawsze bajecznie bogate (te prawdziwe, które kiedyś pozbyły się niewygodnych maleńkich dzieci czy t.p.). Bohaterki, pomimo niepowodzeń, wyrastają na piękne, mądre, szlachetne (a przy tym zaradne i sprytne) i na dodatek utalentowane młode kobiety. Niestety, jakoś "bohaterka idealna" nie bardzo do mnie przemawia. Tutaj, na korzyść Rain muszę dodać, że o ile do tej pory Heaven Leigh ("Rodzina Casteel") myli mi się z Cathy z dalszych tomów "Rodziny Dollangangerów", Rain, jako tę najmniej pokorną, można uznać za najbardziej charakterystyczną (choć posiada wszystkie te cechy, które wcześniej wymieniłam).
W drugim tomie sagi "Rodzina Hudson" Rain zostaje wysłana do Londynu, gdzie ma uczyć się aktorstwa. Stosunki z bancią Hudson bardzo się poprawiły, jednak daleka rodzina z Anglii przynosi rozczarowanie. Atmosfera panująca w ciemnym, wiktoriańskim domu jest dziwna i tajemnicza. Rain stara się rozwikłać tajemnice domu w którym przyszło jej mieszkać, a to co odkryje bardzo się dziewczynie nie spodoba... Ma także nowych znajomych ze szkoły, szczególnie pewien utalentowany młody śpiewak będzie chciał wkraść się w jej wdzięki. Czeka ją także spotkanie z przyrodnim bratem i biologicznym ojcem, a każde z nich będzie na swój sposób brzemienne w skutki. Niestety, na skutek tragedii Rain musi- dosłownie w jednej chwili- opuścić Londyn. Powrót do rodzinnego domu jest bolesny, gdyż oprócz samej tragedii dochodzi do niej, że w życiu jej nowej rodziny najważniejsze są pieniądze.
Niewątpliwie dużo się dzieje w tej książce, jednak atmosfera podobała mi się mniej niż w poprzedniej części. Pominę nawet powtarzające się w prozie pani Andrews pewne schematy. Jednak ciekawa jestem jak dalej potoczy się historia...
"Rodzina Hudson" jest trzecią sagą V.C. Andrews, jaką mam okazję poznać. Już po przeczytaniu "Rodziny Casteel" i "Rodziny Dollangangerów", pomimo całej sympatii jaką mam do książek pióra pani Andrews, zauważyłam wiele podobieństw łączycych fabuły obydwu cykli- "Rodzina Hudson" osadzona jest w podobnych realiach. Jednak nie będę się rozpisywać nad podobieństwami, poza...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-10-10
Książka ta budzi wśród Czytelników najróżniejsze emocje, jak z resztą widać z zamieszczonych opinii. Właściwie każdy ma coś do zarzucenia, ale... czyta! Czy nie o to chodzi?
Anastazję (Anę) poznajemy w chwili kiedy ma za chwilę ukończyć collage i wybrać studia (w USA jest nieco inny system szkolnictwa). Jest dziewczyną raczej nieśmiałą, nieświadomą własnej urody, i nie bardzo wie, co chce robić w życiu. Z kolei Christian Grey to- w wieku 26 lat- potentat finansowy, prezes firmy zajmującej się dość szeroką dzialalnoscią, bajecznie bogaty i przy tym przystojny. Ma jednak nie do końca poprawne relacje damsko-męskie- nie uznaje normalnych związków, jedyna forma bliskości, jaka go interesuje, opiera się na opracowanym przez niego kontrakcie, na zgodę w zabawach w stylu sado-macho.
Pierwsze spotkanie Any i Christiana wypada zupelnie przypadkowo, następne sa już natomiast wyreżyserowane przez Greya, który chce lepiej poznać Anę. Jak potoczy sie ta znajomość, tak- pozornie- dwóch różnych osobowości?
Ja część pierwszą "połknęłam" szybko, pomimo irytujacych mnie niekiedy zachowań Any (przychodzą mi same niezbyt literackie okreslenia, moze poprzestanę na "chciałabym, ale boje się"- co jednak w pelni nie oddaje przesłania). Ostatecznie, gdyby nie cielęce wręcz zauroczenie Christanem, żadna normalna kobieta, dodajmy tutaj- dziewica, nie poszłaby na warunki opisane w "kontrakcie". No chyba, że to ja jestem z innej bajki, lub-cóż- z innej epoki...
Nieco irytujacy jest na pewno zdziecinnialy język, jakim posługuje się główna bohaterka (choc ponoć w dużej mierze jest to także wina tlumaczenia). I o ile w to jestem w stanie uwierzyć, to "wewnetrzną boginię", pojawiającą się na co drugiej stronie, muszę uznać za fakt... Zastanawiałam się momentami, dlaczego wydawca nie zwrócił Autorce uwagi na zbyt częste powtórzenia pewnych sformułowań? (Nie wspomnę już o tym, że takie szukanie w sobie "drugiej siebie" zakrawa mi na schizofrenię ;) ).
Pomimo tego debiut uważam za udany- niby wszyscy krytykują, wytykają niedoskonałości- ale sięgają po "Pięćdziesiąt twarzy Greya". Mnie osobiscie książka się podobała- wręcz nie mogłam się oderwać :).
Książka ta budzi wśród Czytelników najróżniejsze emocje, jak z resztą widać z zamieszczonych opinii. Właściwie każdy ma coś do zarzucenia, ale... czyta! Czy nie o to chodzi?
Anastazję (Anę) poznajemy w chwili kiedy ma za chwilę ukończyć collage i wybrać studia (w USA jest nieco inny system szkolnictwa). Jest dziewczyną raczej nieśmiałą, nieświadomą własnej urody, i nie...
2016-02-19
"Igrzyska śmierci" od samego początku przeniosły mnie do świata wykreowanego przez S. Collins, świata niebezpiecznego, którego realia są osadzone w Panem, państwie powstałym na resztkach dawnego terytorium Ameryki Północnej, znacznie mniejszej po powodziach i innych kataklizmach. Życie w Panem jest pełne niebezpieczeństw, jedynie mieszkańcy Kapitolu mają pełne brzuchy i wszelkie możliwe luksusy. Kapitol jest siedzibą władz Panem, które to usiłują wprowadzić maksymalną kontrolę w poszczególnych dwunastu dystryktach, a najokrutniejszą tradycją, mającą przypomnieć kto rządzi, odbywającą się co roku, jest udział dwojga tzw trybutów- dzieci pomiędzy 12 a 18 rokiem życia wybieranych z każdego dystryktu, w Głodowych Igrzyskach. Główna bohaterka i jednocześnie narratorka- Katniss, bierze udział w igrzyskach zamiast swej młodszej, ukochanej siostrzyczki- wie, że Prim nie miałaby żadnych szans na arenie. Jak potoczą się igrzyska- tego nie zdradzę, przeczytajcie sami, gdyż ta książka jest po prostu genialna.
Pomysł na fabułę- nowatorski, świetny, dla mnie- majstersztyk. Czytając tę opowieść, pochłaniałam stronę za stroną, zarwałam niejedną noc, gdy w dzień nie miałam czasu na czytanie. Niezliczoną ilość razy zadawałam sobie pytanie- jak Suzanne Collins udało się stworzyć coś tak poruszającego? Czułam, jakby wszystkie inne książki przy tej jednej były przewidywalne, a ta jedna jedyna- wyjątkowa, genialna w swojej odmienności. Z taką historią, bohaterami, klimatem i akcją mknącą niczym roller-coaster, "Igrzyska..." robią niesamowite wrażenie. Bohaterowie są z jednej strony wyjątkowi, a z drugiej- bardzo ludzcy (troszkę nie rozumiem tutaj- w niektórych opiniach, pisania, że Katniss przedstawiono jako ideał- w żadnym wypadku nie jest to postać "płaska", czy na wskroś dobra. Nie jest przecież pewna swoich uczuć, a konsekwentnie gra, chcąc przeżyć i jednocześnie zachować własne ideały w tym starciu z władzami Kapitolu (Snowem), jakim naprawdę okażą się głodowe igrzyska. Katniss ponadto jest sprytna i szybko się uczy, jest honorowa i przy tym wszystkim- w pewien dziewczęcy sposób nieśmiała w kontaktach damsko-męskich (trochę tego jej podejścia nie rozumiem, bo ona sama nawet nie wie, czy kocha Gale'a, czy jest tylko jej przyjacielem- a jeśli się nie wie... Jeśli chodzi o Peetę, sytuacja jest bardziej skomplikowana. W postaci Katniss nie podobało mi się też to, że dziewczyna lubi polować- ale to już moje własne poglądy się tutaj wtrąciły. Ogólnie uważam, że ta dziewczyna ma w sobie wielką siłę i za pewne jeszcze będzie o niej głośno- w końcu nie jest tajemnicą, że "Igrzyska śmierci" są trylogią.
Książka ta, z jej bohaterami, niesamowicie szybką akcją, i tematyką stanowi coś w stylu koktajlu Mołotowa. Albo się ją odłoży po kilku stronach na półkę, albo pokocha.
Gdybym miała wybrać jedną scenę, która zrobiła na mnie najsilniejsze wrażenie, bez wątpienia byłaby to chwila tuż przed zakończeniem Igrzysk- spotkanie ze zmiechami. Ich opis sprawił, że przeszły mnie ciarki. Oczywiście pojawia się pytanie- jak powstały? I mam wielką nadzieję, że dowiem się tego z następnych części. Mam pewną teorię, ale czy chociaż trochę przybliżyłam się do prawdy? Opis zmiechów był na tyle sugestywny, że pierwszy raz od sama nie wiem kiedy, autentycznie poczułam strach, wstręt, obrzydzenie i jakąś niezdrową ciekawość (jakże ułomną istotą jest człowiek...).
Czy polecam "Igrzyska śmierci"? Tak, jak najbardziej, ale tym, którzy wiedzą, czego się spodziewać, przynajmniej z notki na okładce. Niby jest to "młodzieżówka", a dotyka problemów o wiele za poważnych jak na literaturę tego typu, dlatego i starsi czytelnicy poczują się zaintrygowani życiem w Panem. Jak dla mnie- bezwględne 10/10.
"Igrzyska śmierci" od samego początku przeniosły mnie do świata wykreowanego przez S. Collins, świata niebezpiecznego, którego realia są osadzone w Panem, państwie powstałym na resztkach dawnego terytorium Ameryki Północnej, znacznie mniejszej po powodziach i innych kataklizmach. Życie w Panem jest pełne niebezpieczeństw, jedynie mieszkańcy Kapitolu mają pełne brzuchy i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-04-16
W "Diabelskim młynie" działo się sporo, ale to norma jeśli chodzi o Nikitę i Robina. Tym razem jednak decydują się na coś szczególnie niebezpiecznego- wyprawę do Archiwum, by poznać przeszłość Robina. A dotarcie tam jest bardzo trudne. Z pomocą zwracają się do tajemniczego Cygańskiego Księcia, który jednak ma swój cel, zabierając ich i otaczając opieką taboru. Podobała mi się atmosfera panująca w taborze, gdzie przebywało sporo ciekawych osób (np. siostry Verde).
Trzecia i ostatnia część jest też podsumowaniem pewnych problemów, rozwiązaniem kilku spraw, jak zwykle u Anety Jadowskiej poznajemy nowych i nietuzinkowych bohaterów, których chciałoby się poznać bliżej- Autorka umie wykreować ciekawe postacie. Mniej tutaj może mordobicia i krwi, ale zagrożenie leży zupełnie gdzie indziej. Nie chcąc zdradzić zbyt dużo, chciałabym zachęcić Was gorąco do lektury "Diabelskiego młynu" i całego cyklu o Nikicie- ja bawiłam się wyśmienicie, żałuję tylko, że to już koniec... Mam nadzieję, że może pani Jadowska w swoich następnych książkach chociaż wspomni o niej? Tym bardziej, że Autorka zostawiła otwartą furtkę- jeśli pójdzie tą drogą, na pewno od razu zamówię tę książkę. A tymczasem wracam do początków- udaję się na spotkanie z Dorą Wilk...
W "Diabelskim młynie" działo się sporo, ale to norma jeśli chodzi o Nikitę i Robina. Tym razem jednak decydują się na coś szczególnie niebezpiecznego- wyprawę do Archiwum, by poznać przeszłość Robina. A dotarcie tam jest bardzo trudne. Z pomocą zwracają się do tajemniczego Cygańskiego Księcia, który jednak ma swój cel, zabierając ich i otaczając opieką taboru. Podobała mi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-03-03
Mówi się, żeby nie oceniać książki po okładce, jednak w przypadku tej przepięknej, tajemniczej, kolorowej okładki "Dziewczyny z Dzielnicy Cudów" to właśnie ona- i wielce wymowny tytuł- przyciągnął moją uwagę już jakiś czas temu. Jednak jakoś nie mogłam trafić na tę książkę... Kiedy w lutym ją dostałam- zaczęłam czytać niemal od razu. I od pierwszych stron zakochałam się w świecie wykreowanym przez Anetę Jadowską. Jeśli dodam do tego fakt, że nie jestem specjalną fanką fantastyki, a o książkach o Dorze Wilk mam pojęcie bardziej niż mgliste- Nikita zdobyła po prostu moje serce. Jeżeli miałabym szukać w niej cech jakichś bohaterek literackich, do głowy przychodzi mi Steph Plum, obdarzona magicznymi zdolnościami. Jednak ta książka to o wiele więcej niż główna bohaterka- pani Jadowska świetnie nakreśliła miasto alternatywne, jakim jest Wars, o Dzielnicy Cudów nie wspominając. Wszystkie znajome, ale inne miejsca- a mam pewną słabość do książek z akcją osadzoną w Warszawie- czy choćby jej wirtualnej wersji. Panteon barwnych postaci dopełnia reszty- tutaj nie ma ludzi bezbarwnych, mdłych... Nawet czarne charaktery mają swoje cechy, które w jakiś dziwny sposób fascynują czytelnika, który krzyczy o więcej! Więcej, gdyż czuję, że historia Nikity dopiero się zaczyna, a pewne sprawy z przeszłości- nie tylko swojej- będzie za pewne chciała rozwiązać lub poznać odpowiedzi na pytania- dążąc do prawdy.
Dodatkowym "smaczkiem" są świetne ilustracje zamieszczone w książce- dokładnie tak wyobrażałam sobie Nikitę i innych bohaterów.
Nie zamierzam się opierać i zaraz złożę zamówienie na dwie następne części "Dziewczyny z Dzielnicy Cudów".
Jeżeli jeszcze ktoś ma wątpliwości czy polecam- jak najbardziej tak! Dawno żadna książka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. Nie przesadzę pisząc, że jest to literatura na poziomie światowym.
Mówi się, żeby nie oceniać książki po okładce, jednak w przypadku tej przepięknej, tajemniczej, kolorowej okładki "Dziewczyny z Dzielnicy Cudów" to właśnie ona- i wielce wymowny tytuł- przyciągnął moją uwagę już jakiś czas temu. Jednak jakoś nie mogłam trafić na tę książkę... Kiedy w lutym ją dostałam- zaczęłam czytać niemal od razu. I od pierwszych stron zakochałam się w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-03-19
"Akuszer bogów" jest drugą częścią cyklu o Nikicie, jednak myślę że nie jest koniecznością przeczytanie pierwszego tomu, by docenić wydarzenia zawarte w drugim- owszem, jest to podróż do Kolebki Bogów, w dalekiej Norwegii, co wiąże się z przeszłością Nikity, o której co nieco jest w tomie pierwszym, jednak ciężko jest mi porównywać te dwie książki. "Dziewczyna z Dzielnicy Cudów" podobała mi się ogromnie, wszystko tam było nowe, magiczne ale też w jakiś sposób znajome... Klimat, jaki Autorka wyczarowała w Dzielnicy Cudów, przemawiał do mnie- tutaj z początku mi go zabrakło. Z pewnych powodów bowiem Nikita z nieodłącznym Robinem decyduje się poszukać odpowiedzi na kilka pytań w miejscu, w którym się urodziła- na dalekiej północy. A że w jej przypadku zawsze jest mnóstwo zamieszania, podczas podróży czekają nas różne niespodzianki. Było to ciekawe, jednak dopiero dotarcie do tytułowego Akuszera Bogów i pewne rodzinne spotkanie sprawiło, że część druga znalazła odpowiednie uznanie w moich oczach.
Dodam, że nie będę długo czekać z sięgnięciem po tom trzeci trylogii, również dlatego, że pomijając główny wątek, coraz bardziej intryguje mnie osoba Robina. Mam swoje podejrzenia co do tego kim jest, ale czy okażą się słuszne? I czy byłoby to tak proste? Wątpię, co jeszcze bardziej podsyca ciekawość.
W "Akuszerze bogów" poznamy też lepiej bohaterów znanych już z części pierwszej: Kosmę, Karmę, Aleksa, Irenę i innych. W przypadku części z nich Autorka wprowadziła nowe wątki, które chciałabym poznać lepiej (chodzi mi np o to, co działo się z Karmą pod koniec tego tomu). Irena... Cóż, czytałam o wielu wrednych, zaburzonych matkach, ale ta kobieta będzie na pewno w pierwszej piątce. Coś mi mówi, że to jeszcze nie koniec "rodzinnej historii" i mam nadzieję, że w końcu dostanie to, co się jej należy.
Czytałam, że wiele osób było zniesmaczonych "wulgarnym językiem" jaki pojawiał się w pewnych scenach. Nie podpisuję się pod tym. Trudno pisać wiarygodnie o "niegrzecznych chłopcach i jeszcze gorszych dziewczynkach", nie używając języka, jakim prawdopodobnie sami by się posługiwali. Nie jestem z gatunku tych, którzy nadużywają "podwórkowej łaciny", ale w pewnych momentach jest ona po prostu na miejscu!
Smaku powieści dodają fantastyczne ilustracje autorstwa pani Magdaleny Babińskiej- żałowałam jedynie, że nie było ich więcej. Świetna kreska, pozornie oszczędna, a potrafiącą oddać bardzo wiele za pomocą kilku pociągnięć rapitografem (czy innym przyrządem).
Nie muszę chyba dodawać, że polecam tę książkę?
"Akuszer bogów" jest drugą częścią cyklu o Nikicie, jednak myślę że nie jest koniecznością przeczytanie pierwszego tomu, by docenić wydarzenia zawarte w drugim- owszem, jest to podróż do Kolebki Bogów, w dalekiej Norwegii, co wiąże się z przeszłością Nikity, o której co nieco jest w tomie pierwszym, jednak ciężko jest mi porównywać te dwie książki. "Dziewczyna z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to1992
2002
2002-02
2002-02
2002-03
2006
2008
2015-11-07
Dalsza część losów związku Any i Christiana. Nieco bajkowa historia, ale dzięki temu każda z nas może uwierzyć, że gdzieś-tam czeka na nią "książe na białym koniu" (i oby nie uwierzyla, że każdego faceta "z przeszłością" da się "nawrócić" ;) ).
Opisywana tutaj (wd niektórych irytująca) "wewnętrzna bogini" Anastazii moim zdaniem jest elementem humorystycznym, i osobiście mnie akurat się by podobała, gdyby nie te powtórzenia... Jeśli jestem już przy języku książki, ponoć dużo stracił przy nieumiejętnym przekładzie- no cóż, szkoda. Słownictwo Any ulega zmianie wraz z rozwojem akcji (dość szybkim, jak na dwa m-ce...) z "Święty Barnabo" (co było zabawne) na "o kurwa" (co ma chyba pokazać że dziewczę już takie niewinne nie jest...). Osobiście chętnie przeczytałabym to w oryginale i wtedy myślę, że osąd n.t. języka ksiązki mógłby być obiektywny (zły przekład może popsuć najlepszą powieść).
Pomimo częściowego wyjaśnienia tajemnic Christiana pierwsza część bardziej mi się podobała... Moment, gdy wyznaje Anie swój pociąg do kobiet podobnych do jego biologicznej matki był dla mnie chyba najbardziej szokujący (akurat tego się nie spodziewałam). Wd mnie to poważny problem psychologiczny (kompleks Edypa), tutaj potraktowany bardzo lekko, pomimo wizyty u dr. Flynna (a pisarka albo nie zna się na psychologii, albo chciała dodać pikanterii- co jej się udało- dla mnie osobiście nieco niesmaczne).
Pora na część trzecią. I choć akurat tę, drugą część, trochę (szczególnie początek) "wymęczyłam" momentami znudzona, jest w tej książce coś takiego, że jak już się po nią sięgnie, nie można się oderwać... Która z nas nie chciałaby tak słodkiego i ekscytującego (pomimo wszystko) życia?
Dalsza część losów związku Any i Christiana. Nieco bajkowa historia, ale dzięki temu każda z nas może uwierzyć, że gdzieś-tam czeka na nią "książe na białym koniu" (i oby nie uwierzyla, że każdego faceta "z przeszłością" da się "nawrócić" ;) ).
Opisywana tutaj (wd niektórych irytująca) "wewnętrzna bogini" Anastazii moim zdaniem jest elementem humorystycznym, i osobiście...
2016-02-09
O książce tej napisano już chyba wszystko... Ciężko po wszystkich- pozytywnych i negatywnych opiniach, napisać coś nowego.
Historia zaczyna się słodko do bólu i tak jest właściwie przez całą książkę, poza wątkami z udziałem pewnego szalonego osobnika. U mnie niestety taka dawka słodyczy spowodowała, że musiałam przerwać lekturę na jakiś czas i dokończyć później. Owszem- fabuła jest przewidywalna, postaci (szczególnie Ana- duplikat Belli Swallow-Cullen z sagi "Zmierzch") nakreślone wd mnie niezbyt precyzyjnie, ale- cóż, książka czyta się sama (jak już uporać się z tym lukrem). Co mnie denerwowało w Anie? Wielokrotnie zaznaczane, jaka to silna kobieta, choć jeśli chodzi o kontakty z własnym mężem- wciąż szepcze w odpowiedzi i "sznuruje usta" (do warsztatu literackiego przejdę za chwilę). Jeśli jednak chodzi o te różne powiedzonka, ponoć to w dużej mierze wina przekładu, by zastosować właśnie takie, a nie inne określenia. Może i tak, jednak to nie usprawiedliwia faktu ciągłego powtarzania tych samych zwrotów (podświadomość Any która zastąpiła wewnętrzną boginię, obecną w poprzednich tomach- tutaj mamy tylko "jedną z tych pań", niestety, w nadmiarze, rozpadanie się i wirowanie podczas orgazmu- chyba większość kobiet zna z autopsji uczucie orgazmu, więc... nie można by jakoś inaczej? Przygryzanie wargi- ok, Ana ma ładne usta, ale żeby aż tak działaly na Christiana? Czasami miałam wrażenie, że mimika Any składa się wyłącznie z przygryzania wargi i przewracania oczami (inne miny nie są wymienione)- ale miałam się nie czepiać. Pomimo wszystko widać, że warsztat jest tutaj- szczególnie w drugiej części książki, o wiele lepszy i właściwie strony przewracają się same. Owszem, niektóre momenty chętnie bym wycięła- jak dla mnie "perwersyjne bzykanko" (czyli z pejczem w roli głównej) z kobietą w zaawansowanej ciąży. Daleko mi do tego, bym mogła tym się "zgorszyć", jednak ten opis jest po prostu niesmaczny! Cały czas podczas tego "numerki" myślałam o maleńkiej istotce w łonie Any, która to istotka wraz z matką przeżywała to, na co ochotę mieli napaleni rodzice. Przyznam że mnie samą zaskoczyła własną reakcja na ten sugestywny opis, ale nie poradzę nic na to, że jako kobieta zwyczajnie bałam się o nienarodzone dziecko.
Właśnie, przejdę teraz do sprawy, która nurtowała mnie od początku. Jak wiemy, Christian jest pierwszym partnerem seksualnym Anastazji. Kształtuje jej upodobania na miarę swoich potrzeb, a Ana nie zna innego seksu- i podejrzewam, że gdyby (zakładając) rozstała się z Christianem, miałaby duże problemy ze swoją seksualnością w związku partnerskim. Bądźmy szczerzy- pan Grey całkiem normalny w "tych sprawach" nie jest, chociaż się stara.
Cytat: "To nie jest milość. To zemsta.- Czerwony - kwilę.- Czerwony. Czerwony.- po mojej twarzy spływają łzy". Jak widać, Christian robi z Aną co chce, a ona mu się poddaje.
Nie chcę się bardziej jak rozpisywać, choć mogłabym napisać jeszcze dużo o tej książce. Czy zasługuje na tak wielką krytykę? Moim zdaniem nie, gdyż czytywałam o wiele gorsze rzeczy- ale fakt- nie były one bestsellerami. Wydaje mi się, że o to cały ten hałas. Nie jest jednak też żadnym objawieniem (choć zapoczątkowała wysyp powieści erotycznych mniej lub bardziej na rynku). Szczerze? W połowie trzeciego tomu zmęczyła mnie i musiałam zrobić sobie przerwę...
O książce tej napisano już chyba wszystko... Ciężko po wszystkich- pozytywnych i negatywnych opiniach, napisać coś nowego.
Historia zaczyna się słodko do bólu i tak jest właściwie przez całą książkę, poza wątkami z udziałem pewnego szalonego osobnika. U mnie niestety taka dawka słodyczy spowodowała, że musiałam przerwać lekturę na jakiś czas i dokończyć później. Owszem-...
Nie będę ukrywać, że "Histeria" nie podobała mi się tak bardzo jak "Wrzask", debiutancka książka Autorki. Autorka ma jednak duży potencjał, do dopracowała tutaj sylwetki Larysy Luboń i Brunona Wilczewskiego, a są to na pewno nietuzinkowi bohaterowie. Miłym akcentem było miejsce akcji, tzn. warszawski Ursynów, gdzie sama mieszkam. Troszkę narzekałam na tempo akcji, nie było też jakiegoś dużego wodzenia za nos (co lubię), ale książkę czyta się szybko. Porusza bardzo ważny problem: dręczenia psychicznego dzieci, które potrafi być gorsze niż widoczne rany.
Ciekawą postacią był także Fantom, choć od początku- uwaga, spoiler- nie wierzyłam w to, iż to on jest mordercą.
Na pewno będę śledzić rozwój kariery pisarskiej pani Janiszewskiej.
Nie będę ukrywać, że "Histeria" nie podobała mi się tak bardzo jak "Wrzask", debiutancka książka Autorki. Autorka ma jednak duży potencjał, do dopracowała tutaj sylwetki Larysy Luboń i Brunona Wilczewskiego, a są to na pewno nietuzinkowi bohaterowie. Miłym akcentem było miejsce akcji, tzn. warszawski Ursynów, gdzie sama mieszkam. Troszkę narzekałam na tempo akcji, nie było...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to