-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński1
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel1
-
ArtykułyMagdalena Hajduk-Dębowska nową prezeską Polskiej Izby KsiążkiAnna Sierant2
Biblioteczka
2019-01-03
1990-08
1989-07
1991-08
1988
1990
1991-08-07
2020-11-07
Powieść ta bardzo odbiega od tego, co czytuję na co dzień, nie czuję się więc zbyt kompetentna, by ją oceniać. Pomimo tego jednak napiszę kilka słów o własnych odczuciach.
Niekonwencjonalny pomysł z osadzeniem fabuły na kanwie teatru zrobił na mnie wrażenie. Śmiałabym nawet twierdzić, że Teatr, obok trojga głównych bohaterów, jest bohaterem samym w sobie- czy też może raczej spójnikiem, łączącym postaci- bez teatru ta książka nie mogłaby istnieć! W posłowiu sama Autorka przyznaje, że zaskoczyło Ją, jak pomysł ewoluował. Oczywiście zgrabne pióro Marii Nurowskiej jest mocnym atutem powieści, nie mniej mam wrażenie, że książka ta to coś więcej niż romans, choć właśnie uczucia są tutaj siłą napędową akcji. Mąż, młoda żona i ta była- to zawsze trudny układ, tutaj został ukazany w sposób niestandardowy. Wszyscy troje to aktorzy, więc dużo tutaj teatru (o czym wspominałam), a momentami- zupełnie jak Aleksandra- nie mogłam się rozeznać, czy Elżbieta, ex-żona, ciągle gra swoją sceniczną rolę żeby odegrać się za swoje krzywdy, czy jest sobą. Wnikliwe studium postaci, lekkie pióro... Powieść ta zrobiła na mnie wrażenie większe, niż początkowo mogłam przypuszczać. Warto czasem sięgnąć po dobrą książkę z gatunku, którego właściwie się nie czytuje- pod warunkiem, że książka będzie równie dobra, jak "Tango dla trojga".
Powieść ta bardzo odbiega od tego, co czytuję na co dzień, nie czuję się więc zbyt kompetentna, by ją oceniać. Pomimo tego jednak napiszę kilka słów o własnych odczuciach.
Niekonwencjonalny pomysł z osadzeniem fabuły na kanwie teatru zrobił na mnie wrażenie. Śmiałabym nawet twierdzić, że Teatr, obok trojga głównych bohaterów, jest bohaterem samym w sobie- czy też może...
2020-10-22
Początkowo byłam nieco zawiedziona, iż nie jest to literatura faktu, jednak po przemyśleniu zdałam sobie sprawę, jak ważne jest, żeby także takie książki powstawały. Świadczą one bowiem o tym, że pamięć o ofiarach holokaustu nie przeminęła wraz z ostatnimi żywymi świadkami tej makabry, a w sercach młodych ludzi wciąż budzi żywe emocje- jest to bardzo ważne. Nie ukrywam, iż najbardziej cenię pamiętniki ludzi, którzy przeszli przez obozowe piekło, gdyż powrót do obozowej rzeczywistości- nawet w formie spisywania wspomnień- musi być ogromnie bolesny. Nie spotkałam jeszcze książki opartej jedynie na faktach, ale nie będącej zapisem rzeczywistych wydarzeń, która byłaby straszniejsza niż pamiętniki ocalonych ofiar... Nasza wyobraźnia najwidoczniej ma granice, które hitlerowcy przekroczyli w swoim okrucieństwie...
"Kołysanka..." to powieść o Niemce, która choć nie musi, z własnej woli idzie do obozu w ślad za dziećmi i mężem, który jest Cyganem. Poruszająca opowieść, jednak trochę zdenerwowały mnie blurby na okładce, reklamujące tę książkę jako opowieść o matce pięciorga dzieci, którą zstąpiła do piekła, by pracować z niesławnym doktorem Mengele... Owszem, Mengele często pojawia się w tej powieści, jednak jego eksperymenty nie są opisane (z jednym wyjątkiem i kilkoma zdawkowymi uwagami), ponadto denerwowało mnie przypisywanie temu naziście uczuć jakich nie spodziewałabym się w nim widzieć: szacunku dla Helene, gdy podjęła najważniejszą decyzję i innych tego typu rzeczy. Tutaj troszkę chyba poniosła Autora wyobraźnia, gdyż z innych książek które czytałam o "doktorze śmierć", oprócz tego że ponoć faktycznie był przystojnym mężczyzną, nikt nie pisał o jakichkolwiek odruchach człowieczeństwa. Być może jednak normalnemu człowiekowi trudno jest uwierzyć w takie bestialstwo, choć trzeba przyznać, że Autor przygotował się do napisania książki: podana na końcu bibliografia zawiera wiele naukowych dzieł, które wykorzystał.
Niestety, mnie ta książka nie porwała, choć nie mogę napisać, że była zła. Ostatnio zauważyłam, że powstaje dużo fikcyjnych powieści z miejscem akcji w Auschwitz, dotąd unikałam czytania tego typu rzeczy...
Na pewno można się dowiedzieć wiele o społeczności Romów, którzy w Birkenau mieli obóz rodzinny- to dla mnie było coś stosunkowo nowego. Jednak jeśli chodzi o literaturę tzw. "obozową", pozostanę przy świadectwach ocalonych więźniów...
Początkowo byłam nieco zawiedziona, iż nie jest to literatura faktu, jednak po przemyśleniu zdałam sobie sprawę, jak ważne jest, żeby także takie książki powstawały. Świadczą one bowiem o tym, że pamięć o ofiarach holokaustu nie przeminęła wraz z ostatnimi żywymi świadkami tej makabry, a w sercach młodych ludzi wciąż budzi żywe emocje- jest to bardzo ważne. Nie ukrywam, iż...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-10-11
Poruszająca powieść o wydarzeniach, które wydarzyły się w niedalekiej przeszłości. Nie jest to literatura faktu, lecz powieść beletrystyczna, osadzona na jednej tragedii, jaką był wybuch reaktora w Czarnobylu, i innych znanych problemach końcu XX i początku XXI wieku, dotykających naszych sąsiadów z Ukrainy.
Mamy tutaj pozornie trzy różne historie. Walentyna Szczukina wraca po latach w miejsce, gdzie nikt nie mieszka i nie nadającej się do życia zonie i chyba ta samotność kobiety uderzyła mnie najbardziej. Jednak Walentyna ma cel- czeka na córkę, która wyjechała do Niemiec do pracy i nie daje znaku życia. Czytając tę historię czułam smutek i atmosferę jakiegoś zawieszenia w czasie.
Z drugiej strony mamy historię młodej Ukrainki, która w domu pewnego Niemca dochodzi do siebie po wydarzeniach, jakie ją spotkały i czeka na coś, co może nigdy nie nadejść.
Trzecia historia przedstawiona jest z punktu "ostatniego sprawiedliwego" policjanta na Ukrainie- Leonida Kyjana- którego przydzielono do grupy, mającej na celu rozwiązanie sprawy handlu dziewczętami z Ukrainy na zachód. Jednak nie wszystko jest takie, jakim się wydaje.
Losy trojga wymienionych wcześniej ludzi są w jakiś sposób powiązane, ale odpowiedź na to pytanie pozostawię czytelnikom.
Czytając, zastanawiałam się, jak dużo jest tutaj sytuacji prawdziwych. Cieszy mnie, że taka książka powstała- tragedia, jaka wydarzyła się w Czarnobylu, zbiera swoje żniwo do dzisiaj. Do dzisiaj pamiętam czerwonawy płyn- jod lub płyn Lugola, różnie go nazywano- który dostaliśmy w przedszkolu, kiedy radioaktywna chmura kierowała się w stronę Polski. Jednak jak wiele rzeczy zostało przemilczanych?
"Druga połowa nadziei"- książka o tak przejmującym tytule- to lektura, wobec której nie można przejść obojętnie. Porusza sprawy o których długo się nie mówiło, nie tylko kwestię Czarnobyla ale także sytuację na Ukrainie. Bohaterzy są tak wiarygodni, jakby Autorka opisywała żywych ludzi. A problemów tych jest o wiele więcej, niż wydaje się na początku.
To jedna z tych książek, których się nie zapomina, które należy wręcz przeczytać.
Za możliwość przeczytania tej książki chciałam podziękować wydawnictwu NieZwykłe.
Poruszająca powieść o wydarzeniach, które wydarzyły się w niedalekiej przeszłości. Nie jest to literatura faktu, lecz powieść beletrystyczna, osadzona na jednej tragedii, jaką był wybuch reaktora w Czarnobylu, i innych znanych problemach końcu XX i początku XXI wieku, dotykających naszych sąsiadów z Ukrainy.
Mamy tutaj pozornie trzy różne historie. Walentyna Szczukina wraca...
2020-06-07
Dawno nie czytałam powieści, która zrobiłaby na mnie tak wielkie wrażenie. Połączenie łagrowej historii i wydarzeń nam współczesnych, doprawione dawką folkloru północno-wschodniej Rosji i magii nadało książce niesamowity, nieco mroczny klimat, a mnie wręcz urzekło.
Akcja prowadzona jest dwutorowo: w latach 1937-53, czyli wydarzenia z łagra i wcześniejsze, oraz w roku 2015, gdy do pewnej specyficznej wsi przyjeżdża dziennikarka na prośbę swojego ojca. K. Kettu zgrabnie poprowadziła oba wątki, dopiero na samym końcu splatają się one w jedną całość. Narratorkami są dwie Finki: część łagrową przedstawiona jest z punktu widzenia niemej córki Białego Generała- Irgi Malinen, wydarzenia współczesne przedstawia dziennikarka. W tej pięknej książce znalazłam grozę, ból, smutek, ale też miłość, magię która dodaje tajemniczości (a sekretów mamy tutaj bardzo dużo), realia życia na rosyjskiej wsi. Kilka razy spotkało mnie zaskoczenie- gdyby był to kryminał, możnaby mówić o niejednym suspensie. Sęk w tym, że ciężko "zaszufladkować" tę powieść (co jest jej kolejnym plusem). Z początku myślałam, że będzie to powieść historyczna z wątkiem kryminalnym, ale opisane wydarzenia nie pasują do kategorii "historyczna"- nie jest to bowiem wierny opis życia w łagrze, miejsce to stanowi jedynie tło dla opisywanych wydarzeń. Kryminał też to nie jest, chociaż jest zagadka śmierci naukowca... "Ćma" wymyka się- podobnie jak w książce- wszelkim "etykietkom", po to by porwać Czytelnika w swój groźny, niezbyt ładny i tajemniczy świat. Polecam!
Dawno nie czytałam powieści, która zrobiłaby na mnie tak wielkie wrażenie. Połączenie łagrowej historii i wydarzeń nam współczesnych, doprawione dawką folkloru północno-wschodniej Rosji i magii nadało książce niesamowity, nieco mroczny klimat, a mnie wręcz urzekło.
Akcja prowadzona jest dwutorowo: w latach 1937-53, czyli wydarzenia z łagra i wcześniejsze, oraz w roku 2015,...
2020-04-11
Jestem pozytywnie zdumiona, jak bardzo spodobała mi się ta książka. Na co dzień nie czytuję literatury typowo "kobiecej", jednak od jakiegoś czasu szukałam czegoś, co pozwoli mi oderwać się od ciężkich czasów, jakie obecnie wszystkim nam dają się we znaki. Żaden z moich "pewniaków" nie spełnił oczekiwań, udało się to tej magicznej, kojącej niczym balsam powieści.
Czytając opis możnaby pomyśleć: żadna nowość. Kobieta kupuje stary dom "w jednym wielkim nigdzie", wyjeżdża go obejrzeć i... Więcej nie napiszę, gdyż byłby to spoiler. Nic nie zdradzę pisząc, że książka była dla mnie świetną rozrywką, choć- jak pisałam- jest zupełnie nie w moim typie. Pozornie lekka, ale porusza problemy, które dają do myślenia. Główna bohaterka- Madelaine- nieco mnie denerwowała tym, że jest chodzącym ideałem, jednak w pewnym momencie pokazała pazurki i polubiłam ją bardziej. Nie jest to takie "sielankowo", jak możnaby pomyśleć. Po przeczytaniu tej książki zrozumiałam, że Magda bezceremonialnie nie dopuszcza do siebie tych, których styl życia lub moralność jej się nie podoba.
Nie czekając sięgam po drugi tom, udając, że nie widzę niedoczytanych, innych książek.
Jestem pozytywnie zdumiona, jak bardzo spodobała mi się ta książka. Na co dzień nie czytuję literatury typowo "kobiecej", jednak od jakiegoś czasu szukałam czegoś, co pozwoli mi oderwać się od ciężkich czasów, jakie obecnie wszystkim nam dają się we znaki. Żaden z moich "pewniaków" nie spełnił oczekiwań, udało się to tej magicznej, kojącej niczym balsam powieści.
Czytając...
2020-04-27
Drugą część cyklu "Malownicze" czytało mi się niemal tak samo dobrze, jak pierwszą. Zabrakło mi trochę Julki, a Madelaine ciągle nie umiem rozgryźć. Z jednej strony piękna, dobra i niegłupia, a z drugiej przy niepowodzeniu mająca skłonności do flirtu z niznajonymi mężczyznami, którzy- bez wyjątku- traktują ją jak prawdziwą damę. Momentami miałam wrażenie, że pomimo starań Autorki, by postać ta wypadła na taką z krwi i kości, wyszło to nieco zbyt cukierkowo. Problemem Madelaine jest właściwie tylko to, czy zostaną jej "przyznane" dziewczynki, które chce adoptować- pieniądze, problemy osobiste, wszystko to układa się Magdzie wręcz idealnie, choć ona sama właściciwie wcale się o to nie stara. I choć Autorka przedstawiła swoją bohaterkę jako kobietę niemal idealną, ja widziałam w niej kilka cech, które niespecjalnie mi się spodobały (w drugim tomie jest to jeszcze bardziej widoczne). Obrażenia się na rodziców za ukrywanie prawdy, zbytnia ufność w stosunku do "wybranych" i niechęć w stosunku do gości Łucji- to wszystko sprawia, że postać Madeleine jawi mi się jako osoba humorzasta i skupiona na sobie. O wiele bardziej polubiłam Krysię, która jest w stanie przymknąć oko na słabości innych i nie robi z siebie chodzącego ideału.
Jeśli chodzi o samą książkę, przyjemnie i szybko się ją czyta, choć zastanawiam się, jak długo pozostanie w mojej pamięci. Oczywiście zamierzam kontynuować cykl, gdyż ciekawa jestem szczególnie wątku z udziałem Kacpra, Julki i Krysi. Dobry "odprężacz" w tym trudnym dla nas wszystkich czasie.
Drugą część cyklu "Malownicze" czytało mi się niemal tak samo dobrze, jak pierwszą. Zabrakło mi trochę Julki, a Madelaine ciągle nie umiem rozgryźć. Z jednej strony piękna, dobra i niegłupia, a z drugiej przy niepowodzeniu mająca skłonności do flirtu z niznajonymi mężczyznami, którzy- bez wyjątku- traktują ją jak prawdziwą damę. Momentami miałam wrażenie, że pomimo starań...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-22
Rewelacyjna książka. Dawno nie byłam pod tak dużym wrażeniem opisu chorej ideologii, o której tematykę zahacza (czy raczej koncentruje się na niej) działanie doktor Alicji- postaci fikcyjnej, prawdopodobnie "ulepionej" na potrzeby książki. Znane są nam reportaże, w których opisuje się przemoc wobec osób starszych, wychowanków domów dziecka itp., jednak w "Obłędzie" Pani Kopińska skumulowała najgorsze piekło, które mogłoby spotkać chorego człowieka. Na uwagę zasługuje fakt, że książka ta powstała w oparciu o rozmowy, wywiady i listy z ludźmi, którzy podzielili się z Nią różnymi historiami. Jak sama napisała: "Nie każdą prawdę można opowiedzieć w reportażu. Ale nawet wtedy nie wolno milczeć." Jest także dopisek, że "wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci jest przypadkowe i niezamierzone". Zaintrygowało mnie to, mam jednak nadzieję, że ludzie pokroju doktor Alicji są jednak wytworem wyobraźni Autorki, a każda tego typu ideologia nigdy nie znajdzie zbyt wielu wyznawców i tym samym- nie dojdzie do władzy.
Gorąco polecam. Osobiście zamierzam sięgnąć po reportaże Autorki, które do tej pory jakoś ominęłam- teraz jestem ich bardzo ciekawa. O pani Justynie Kopińskiej w ostatnich czasach dużo się słyszy i czyta- mnie osobiście zainteresowała jako dziennikarka dzięki posłowiu, jakie kończy "Obłęd".
Rewelacyjna książka. Dawno nie byłam pod tak dużym wrażeniem opisu chorej ideologii, o której tematykę zahacza (czy raczej koncentruje się na niej) działanie doktor Alicji- postaci fikcyjnej, prawdopodobnie "ulepionej" na potrzeby książki. Znane są nam reportaże, w których opisuje się przemoc wobec osób starszych, wychowanków domów dziecka itp., jednak w "Obłędzie"...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka ta wpadła w moje ręce właściwie przez przypadek, a czytać zaczęłam ją robiąc porządki na półce. Prosty język i przejrzysty układ stron spowodował, że szybko wciągnęła mnie opowieść o Lucie i innych dziewczętach z Manufaktury- nie bez znaczenia był tutaj fakt, że taka instytucja rzeczywiście istniała w XVIII wieku w Bergen. Lektura zajęła mi z przerwami dwa dni, gdyż- jest to chyba największa wada cyklu "Córka hycla"- pojedyncze tomy (a nawet tomiki) są bardzo skąpe- niespełna 190 stron książeczki o wielkości "pocketowej". A tomów tych jest kilkadziesiąt. Tylko to mnie zniechęca, by kontynuować czytanie tej norweskiej sagi, gdyż koszt każdego niewielkiego tomu to ponad 10zł.
W tomie pierwszym zaledwie poznajemy problemy dzieci i młodzieży (Lucie wkrótce skończy 18 lat), zamieszkujących manufakturę. Tytuł nawiązuje do znalezienia zwłok Serine- byłej wychowanki zakładu, którą Lucie i jej przyjaciółka Karen Malene przypadkowo znajdują na wysypisku śmieci. Co wydarzyło się w życiu Selene po opuszczeniu manufaktury, że skończyła zabita i niechlubnie porzucona? Co łączyło ją z tajemniczym mężczyzną? Na te pytania odpowiedzi znajdziemy za pewne w dalszych tomach sagi. Drugim zasadniczym wątkiem, jaki się tutaj przewija, jest tytułowy hycel- postać owiana złą sławą, stojąca na najniższym szczeblu drabiny społecznej. Mam pewne podejrzenia co do tej postaci, ale znów- aby sprawdzić, czy miałam rację, musiałabym przeczytać następne części.
Pomimo tego, że właściwie nie ma sensu czytanie pojedynczej książki z cyklu "Córka hycla"- całość, wnioskując po przeczytaniu pierwszej części, może okazać się ciekawa. Nie jest to może jakaś wybitna literatura, ale ciekawe "czytadło".
Książka ta wpadła w moje ręce właściwie przez przypadek, a czytać zaczęłam ją robiąc porządki na półce. Prosty język i przejrzysty układ stron spowodował, że szybko wciągnęła mnie opowieść o Lucie i innych dziewczętach z Manufaktury- nie bez znaczenia był tutaj fakt, że taka instytucja rzeczywiście istniała w XVIII wieku w Bergen. Lektura zajęła mi z przerwami dwa dni,...
więcej Pokaż mimo to