-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2020-11-07
2020-07-28
Sięgnęłam po tę książkę "w ciemno", chcąc zrobić sobie przerwę w czytaniu czegoś, co idzie mi opornie. "Żniwiarz" to jak najbardziej kryminał, choć postać młodej detektyw z początku wydała mi się nieco mało realna. Miejscem akcji są wydarzenia z Bułkowic, sennego miasteczka, które właściwie bardziej przypomina wieś. Zabita dziewczyna pozbawiona głowy, miejscowe przesądy o "południcy" (szkoda, że ten wątek nie został rozbudowany), senna, letnia atmosfera... Śmierć dziewczyny jest zagadką, którą stara się rozwiązać przystojny, choć ponury sierżant, zblazowany, telewizyjny gwiazdor kryminalnego programu i nasza główna bohaterka- Julia. Każda z tych postaci jest barwnie nakreślona, jednak czy wiarygodnie? Moim zdaniem nie spotyka się takich osób na codzień, jednak kto chciałby czytać o przeciętniakach? Tak więc momentami książka bardziej przypomina romans z tłem kryminalnym, niż kryminał. Brakowało mi tutaj jakiegoś "mroku", który powinien wiązać się z brutalnym morderstwem, ale to właśnie przez tę "sielankowość" książkę czyta się tak łatwo (i przyjemnie). Rozwiązanie śledztwa to duże zaskoczenie i na tym poprzestanę.
Jeśli chodzi o samą bohaterkę, czasem miałam wrażenie, że Autorka wzorowała się na postaci Stephanie Plum z cyklu J. Evanovich.
Kiedy będę miała okazję, sięgnę po inną książkę Pani Grzegorzewskiej, choćby po to, żeby wyrobić sobie zdanie na temat tej Autorki.
Sięgnęłam po tę książkę "w ciemno", chcąc zrobić sobie przerwę w czytaniu czegoś, co idzie mi opornie. "Żniwiarz" to jak najbardziej kryminał, choć postać młodej detektyw z początku wydała mi się nieco mało realna. Miejscem akcji są wydarzenia z Bułkowic, sennego miasteczka, które właściwie bardziej przypomina wieś. Zabita dziewczyna pozbawiona głowy, miejscowe przesądy o...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-04-27
Drugą część cyklu "Malownicze" czytało mi się niemal tak samo dobrze, jak pierwszą. Zabrakło mi trochę Julki, a Madelaine ciągle nie umiem rozgryźć. Z jednej strony piękna, dobra i niegłupia, a z drugiej przy niepowodzeniu mająca skłonności do flirtu z niznajonymi mężczyznami, którzy- bez wyjątku- traktują ją jak prawdziwą damę. Momentami miałam wrażenie, że pomimo starań Autorki, by postać ta wypadła na taką z krwi i kości, wyszło to nieco zbyt cukierkowo. Problemem Madelaine jest właściwie tylko to, czy zostaną jej "przyznane" dziewczynki, które chce adoptować- pieniądze, problemy osobiste, wszystko to układa się Magdzie wręcz idealnie, choć ona sama właściciwie wcale się o to nie stara. I choć Autorka przedstawiła swoją bohaterkę jako kobietę niemal idealną, ja widziałam w niej kilka cech, które niespecjalnie mi się spodobały (w drugim tomie jest to jeszcze bardziej widoczne). Obrażenia się na rodziców za ukrywanie prawdy, zbytnia ufność w stosunku do "wybranych" i niechęć w stosunku do gości Łucji- to wszystko sprawia, że postać Madeleine jawi mi się jako osoba humorzasta i skupiona na sobie. O wiele bardziej polubiłam Krysię, która jest w stanie przymknąć oko na słabości innych i nie robi z siebie chodzącego ideału.
Jeśli chodzi o samą książkę, przyjemnie i szybko się ją czyta, choć zastanawiam się, jak długo pozostanie w mojej pamięci. Oczywiście zamierzam kontynuować cykl, gdyż ciekawa jestem szczególnie wątku z udziałem Kacpra, Julki i Krysi. Dobry "odprężacz" w tym trudnym dla nas wszystkich czasie.
Drugą część cyklu "Malownicze" czytało mi się niemal tak samo dobrze, jak pierwszą. Zabrakło mi trochę Julki, a Madelaine ciągle nie umiem rozgryźć. Z jednej strony piękna, dobra i niegłupia, a z drugiej przy niepowodzeniu mająca skłonności do flirtu z niznajonymi mężczyznami, którzy- bez wyjątku- traktują ją jak prawdziwą damę. Momentami miałam wrażenie, że pomimo starań...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2001
2015-10-10
Książka ta budzi wśród Czytelników najróżniejsze emocje, jak z resztą widać z zamieszczonych opinii. Właściwie każdy ma coś do zarzucenia, ale... czyta! Czy nie o to chodzi?
Anastazję (Anę) poznajemy w chwili kiedy ma za chwilę ukończyć collage i wybrać studia (w USA jest nieco inny system szkolnictwa). Jest dziewczyną raczej nieśmiałą, nieświadomą własnej urody, i nie bardzo wie, co chce robić w życiu. Z kolei Christian Grey to- w wieku 26 lat- potentat finansowy, prezes firmy zajmującej się dość szeroką dzialalnoscią, bajecznie bogaty i przy tym przystojny. Ma jednak nie do końca poprawne relacje damsko-męskie- nie uznaje normalnych związków, jedyna forma bliskości, jaka go interesuje, opiera się na opracowanym przez niego kontrakcie, na zgodę w zabawach w stylu sado-macho.
Pierwsze spotkanie Any i Christiana wypada zupelnie przypadkowo, następne sa już natomiast wyreżyserowane przez Greya, który chce lepiej poznać Anę. Jak potoczy sie ta znajomość, tak- pozornie- dwóch różnych osobowości?
Ja część pierwszą "połknęłam" szybko, pomimo irytujacych mnie niekiedy zachowań Any (przychodzą mi same niezbyt literackie okreslenia, moze poprzestanę na "chciałabym, ale boje się"- co jednak w pelni nie oddaje przesłania). Ostatecznie, gdyby nie cielęce wręcz zauroczenie Christanem, żadna normalna kobieta, dodajmy tutaj- dziewica, nie poszłaby na warunki opisane w "kontrakcie". No chyba, że to ja jestem z innej bajki, lub-cóż- z innej epoki...
Nieco irytujacy jest na pewno zdziecinnialy język, jakim posługuje się główna bohaterka (choc ponoć w dużej mierze jest to także wina tlumaczenia). I o ile w to jestem w stanie uwierzyć, to "wewnetrzną boginię", pojawiającą się na co drugiej stronie, muszę uznać za fakt... Zastanawiałam się momentami, dlaczego wydawca nie zwrócił Autorce uwagi na zbyt częste powtórzenia pewnych sformułowań? (Nie wspomnę już o tym, że takie szukanie w sobie "drugiej siebie" zakrawa mi na schizofrenię ;) ).
Pomimo tego debiut uważam za udany- niby wszyscy krytykują, wytykają niedoskonałości- ale sięgają po "Pięćdziesiąt twarzy Greya". Mnie osobiscie książka się podobała- wręcz nie mogłam się oderwać :).
Książka ta budzi wśród Czytelników najróżniejsze emocje, jak z resztą widać z zamieszczonych opinii. Właściwie każdy ma coś do zarzucenia, ale... czyta! Czy nie o to chodzi?
Anastazję (Anę) poznajemy w chwili kiedy ma za chwilę ukończyć collage i wybrać studia (w USA jest nieco inny system szkolnictwa). Jest dziewczyną raczej nieśmiałą, nieświadomą własnej urody, i nie...
2018-03-31
Pierwsza powieść nowo poznanej pisarki podobała mi się, i to nawet bardziej niż na początku zakładałam. Owszem, widać pewne niedociągnięcia, jak choćby nierówne tempo akcji, lecz pozostałe rzeczy przyćmiły to i sprawiły, że z prawdziwą przyjemnością przeczytałam tę powieść. Najbardziej urzekła mnie postać głównej bohaterki- z którą zresztą trochę się utożsamiam. Rina żyje tak, jak sama chciałabym żyć- wyjąwszy oczywiście fakt, że Rina jest wdową. Mieszkać na ranczu pełnym zwierząt uratowanych od złych ludzi, utrzymywać się z tego co lubi się robić- opisy "szarej egzystencji" głównej bohaterki podziałały na mnie w sposób na pół marzycielski, na pół pobudziły moją ambicję- też chciałabym zamieszkać na swoim kawałku ziemi gdzie moje trzy psy mogłyby biegać bez przeszkód i wzbudzania pewnej sensacji, a czasem i strachu. Fragmenty dotyczące zwierząt skłaniały mnie do refleksji, czuję też "przez skórę" że Autorka to wielką miłośniczką naszych Braci Mniejszych. Najbardziej wzruszyłam się losem kucyka Lucka, podobał mi się też prezent od Igora o imieniu Viki. Właśnie, Igor... Facet w każdym calu, czy tacy mężczyźni istnieją naprawdę? A jeśli tak, czy nie mogłoby być ich więcej? Gorąco pragnęłam, by znajomość naszej bohaterki z tym mężczyzną się rozwinęła. Wśród drugoplanowych bohaterów mamy także Matyldę, zwaną Mati, przyjaciółkę Riny, która nie jest szczęśliwa w swoim małżeństwie. Chcąc odreagować, zabiera Rinę na grecką wyspę Thassos, co będzie brzemienne w skutkach. Wraz ze zmianą miejsca akcji przyspiesza tempo wydarzeń...
Być może historia kobiety żyjącej na ranczu ze zwierzętami nie wydaje się porywająca (choć mnie się podobała), jednak im dalej, tym więcej w powieści bohaterów, wydarzeń nie zawsze wesołych, ale jakże prawdziwych. Jest też pewna tajemnica związana z byłym mężem Riny- jeśli o mnie chodzi, myślę że Autorka mogła jeszcze lepiej wykorzystać ten pomysł (choć wtedy powieść już nie byłaby już taka sama). Z drugiej strony cieszy mnie, że w książce wielu bohaterów zostało wykreowanych tak, że chętnie bym się z nimi zaprzyjaźniła. Można też wyczuć, że książka ta jest "ukochanym dzieckiem" pani Olszanieckiej- czytając fakty z życia Autorki i widząc Jej zdjęcie (wyszperane w Internecie po lekturze książki) nie mogę się oprzeć wrażeniu, że pani Olszaniecka pisząc o Rinie tak naprawdę pisała o sobie (przynajmniej w pewnej części). Można zresztą zauważyć, że Autorka "dużo siebie" przelała na karty powieści- jeśli tak jest, musi być wyjątkową osobą, z którą chętnie zamieniłabym kilka słów (nie wspominając, że chciałabym mieć taką przyjaciółkę).
"Oddam serce w dobre ręce" nie jest to raczej książka dla wszystkich- na pewno trzeba mieć pewien rodzaj wrażliwości, żeby docenić to, o czym mówi (wprost i pomiędzy wierszami). Mnie się podobało i ciekawa jestem drugiej książki, oraz tych które być może jeszcze wyjdą spod ręki Pani Anny Olszanieckiej.
Pierwsza powieść nowo poznanej pisarki podobała mi się, i to nawet bardziej niż na początku zakładałam. Owszem, widać pewne niedociągnięcia, jak choćby nierówne tempo akcji, lecz pozostałe rzeczy przyćmiły to i sprawiły, że z prawdziwą przyjemnością przeczytałam tę powieść. Najbardziej urzekła mnie postać głównej bohaterki- z którą zresztą trochę się utożsamiam. Rina żyje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2006-02
2013-01-15
Byłam przygotowana na coś znacznie lepszego, niż to, co sprzedała nam Pani Kuna w "Klarze". Akcja toczy się rozwlekle, opis bohaterek jakoś nie pozwolił mi ich polubić- albo pijane i płaczące nad swym przegranym życiem, albo hihoczące i też pijane. Wątek miłosny, pozornie pierwszoplanowy, jest zbyt przysłonięty sylwetkami dwóch desperatek, Klary i jej przyjaciółki Wronki, by mógł budzić emocje. Do tego wstawki z gadającym kotem- "ni przypiął, ni wypiął". Momentami nie wiedziałam, czy to pijackie omamy Klary, czy silenie się na jakiś styl a'la Bułhakow (bez obrazy dla Mistrza)... A może Autorka miała zamiar dać taki akcent w stylu "fantasy"? Do końca książki nie wiemy nawet, czy Klara ma kota, czy nie- rzecz jasna chodzi mi o zwierzę Tak czy inaczej, jakieś mdłe to wszystko, mało smaczne, i tylko lekki kac po przeczytaniu pozostaje...
Wspomnę jeszcze o postaciach męskich, które pojawiają się w książce. O ile Klara i Wronka nie budzą sympatii, mężczyźni są po prostu odrażający- zakłamani, dwulicowi, jacyś tacy "obślizgli"- przypominają swoim postępowaniem jakieś śliskie stworzenia, chcące za wszelką cenę dogodzić sobie, ale absolutnie nic z siebie nie dawać, plącząc się w rozmaite intrygi i gubiąc w sieci własnych kłamstw (ten wątek również mógłby zostać poprowadzony ciekawiej- nie zawsze to, co oczywiste, jest tym, o czym mamy ochotę czytać).
Przeczytałam do końca, gdyż nie lubię nie kończyć książek. Ale książka bardzo mnie rozczarowała, a momentami byłam zniesmaczona. I właściwie niewiele- nieistniejący kot i pijane kobiety- pozostało w mojej pamięci z tej lektury, którą czytałam raptem dwa lata temu.
Byłam przygotowana na coś znacznie lepszego, niż to, co sprzedała nam Pani Kuna w "Klarze". Akcja toczy się rozwlekle, opis bohaterek jakoś nie pozwolił mi ich polubić- albo pijane i płaczące nad swym przegranym życiem, albo hihoczące i też pijane. Wątek miłosny, pozornie pierwszoplanowy, jest zbyt przysłonięty sylwetkami dwóch desperatek, Klary i jej przyjaciółki Wronki,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-07-30
Miałam pewne obawy co do tej pozycji, gdyż przeczytałam już dużo książek nt. losu kobiet w krajach muzułmańskich- a nie życzyłam tego Autorce, o której wcześniej czytałam, iż jest Polką z pochodzenia, która wyszła za mąż za szejka z prawdziwej miłości. Laila Shukri wcześniej, przed książką opowiadającą jej własne losy, napisała kilka innych książek, z cyklem "Perska zazdrość" na czele (z których żadnej nie czytałam).
W "Jestem żoną szejka" poznajemy początki znajomości Izabeli i Salima, przerywane anegdotami o życiu najbogatszych z bogatych. Przyznam się, że niektóre z opisywanych zachcianek szejków i ich żon budziły moje zdziwienie zmieszane z niedowierzaniem- np. trzymanie w domu rzadkich, dzikich zwierząt jak biały lew czy tygrys jako pupile- zwierząt traktowanych jak zabawki- budziło to mój niesmak. Jednak nie ma się czemu dziwić, skoro w krajach ZEA kwitnie także cichy handel ludźmi... Są to kraje pełne sprzeczności- z jednej strony przepych w jakim żyją szejkowie i ich rodziny, a z drugiej- cała reszta społeczeństwa, wraz z rodzinami tak ubogimi, że muszą sprzedawać swoje dzieci.
Przechodząc jednak do głównego wątku- miłość Isabelle i szejka Salima zaczyna się bajkowo i tak właściwie chce widzieć swoje życie Autorka. Jednocześnie z kart jej książki wyziera samotność, strach przed rodziną męża która nigdy nie zaakceptowała ich małżeństwa. Los szejki nie jest wcale tak bajkowy- rodzina szejka nie pochwala jego małżeństwa, szczególnie brat Kaima i będzie próbowała zrobić wiele, by przysporzyć Izabelli cierpień.
Kobieta mająca właściwie wszystko, o czym może zamarzyć czuję się samotna w tym dziwnym i obcym dla niej świecie. Przesiadując w pałacu, odnajduje swoją pasję, jaką jest pisanie. A że porusza ją bieda, która tak bardzo kontrastuje ze stylem życia szejków, w tajemnicy zaczyna spisywać usłyszane historię- mamy tutaj historię, jak powstał debiut Autorki, "Perska miłość". Momentami żal mi było podporządkowanej mężowi Izabel, gdyż mocno przeżywa historie nieszczęśliwych i zniewolonych pracą ludzi. W pewnym momencie, właściwie pod koniec, książka z historii miłości ludzi z dwóch różnych kultur zmienia się także w historię wielu bezimiennych ludzi, którym Izabelle zamierza dać głos w swoich książkach- tutaj tłumaczy, co sprawiło, że zdecydowała się zaryzokować- pisanie o tajemnicach Wchodu mogła przypłacić bardzo wysoką, nawet najwyższą ceną.
Na pewno sięgnę po jakąś lekturę Layli Shükri, ciekawa jestem, w jaki sposób Autorka opisała historię np Bibi.
Miałam pewne obawy co do tej pozycji, gdyż przeczytałam już dużo książek nt. losu kobiet w krajach muzułmańskich- a nie życzyłam tego Autorce, o której wcześniej czytałam, iż jest Polką z pochodzenia, która wyszła za mąż za szejka z prawdziwej miłości. Laila Shukri wcześniej, przed książką opowiadającą jej własne losy, napisała kilka innych książek, z cyklem "Perska...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-08-29
Sięgnęłam po "Hopeless", żeby przekonać się, na czym polega fenomen Colleen Hoover. Wiedziałam, że jest to powieść dla nastolatków, byłam więc przygotowana na pewien schemat, wiedziałam też że będzie to książka o pierwszej miłości. A jednak... Autorce udało się zainteresować kobietę w wieku +30 swoją powieścią- szczególnie druga część książki sprawiła, że przeczytałam ją na jednym wydechu.
Główną bohaterką jest tutaj Sky, dziewczyna której postać została ciekawie przedstawiona. Z początku jej nie rozumiałam- do czasu... Momentem zwrotnym w jej życiu jest spotkanie z Deanem Holderem, który poprowadzi ją w świat pełen wszystkiego tego, o czym dotąd Sky nie miała pojęcia. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale nie zawsze będzie to przyjemna podróż, w czasie, przestrzeni i na gruncie emocjonalnym.
Co mnie najbardziej zastanowiło w tej książce? Otóż- uwaga, tu będzie maleńki spoiler- jak dziecko w wieku siedmiu lat może prawdziwie kochać swojego rówieśnika? Może psychiatrzy mieliby tu więcej do powiedzenia... Jednak dla mnie ta część powieści wydaje się nieco naciągana i wyolbrzymiona przez Holdera (taka to już ze mnie romantyczka, ale w końcu to moja osobista opinia). Z tego jednego powodu muszę obniżyć ocenę o jedną gwiazdkę, gdyż przeszkadzało mi to w realistycznym odbiorze tej powieści.
W przeciwieństwie do Sky ja chcę wierzyć w happy-endy. Mam też nadzieję, że właśnie taki scenariusz szykuje dla nas C. Hoover w drugiej części cyklu: "Losing Hope", którą na pewno przeczytam.
Sięgnęłam po "Hopeless", żeby przekonać się, na czym polega fenomen Colleen Hoover. Wiedziałam, że jest to powieść dla nastolatków, byłam więc przygotowana na pewien schemat, wiedziałam też że będzie to książka o pierwszej miłości. A jednak... Autorce udało się zainteresować kobietę w wieku +30 swoją powieścią- szczególnie druga część książki sprawiła, że przeczytałam ją na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2005
2015-11-07
Dalsza część losów związku Any i Christiana. Nieco bajkowa historia, ale dzięki temu każda z nas może uwierzyć, że gdzieś-tam czeka na nią "książe na białym koniu" (i oby nie uwierzyla, że każdego faceta "z przeszłością" da się "nawrócić" ;) ).
Opisywana tutaj (wd niektórych irytująca) "wewnętrzna bogini" Anastazii moim zdaniem jest elementem humorystycznym, i osobiście mnie akurat się by podobała, gdyby nie te powtórzenia... Jeśli jestem już przy języku książki, ponoć dużo stracił przy nieumiejętnym przekładzie- no cóż, szkoda. Słownictwo Any ulega zmianie wraz z rozwojem akcji (dość szybkim, jak na dwa m-ce...) z "Święty Barnabo" (co było zabawne) na "o kurwa" (co ma chyba pokazać że dziewczę już takie niewinne nie jest...). Osobiście chętnie przeczytałabym to w oryginale i wtedy myślę, że osąd n.t. języka ksiązki mógłby być obiektywny (zły przekład może popsuć najlepszą powieść).
Pomimo częściowego wyjaśnienia tajemnic Christiana pierwsza część bardziej mi się podobała... Moment, gdy wyznaje Anie swój pociąg do kobiet podobnych do jego biologicznej matki był dla mnie chyba najbardziej szokujący (akurat tego się nie spodziewałam). Wd mnie to poważny problem psychologiczny (kompleks Edypa), tutaj potraktowany bardzo lekko, pomimo wizyty u dr. Flynna (a pisarka albo nie zna się na psychologii, albo chciała dodać pikanterii- co jej się udało- dla mnie osobiście nieco niesmaczne).
Pora na część trzecią. I choć akurat tę, drugą część, trochę (szczególnie początek) "wymęczyłam" momentami znudzona, jest w tej książce coś takiego, że jak już się po nią sięgnie, nie można się oderwać... Która z nas nie chciałaby tak słodkiego i ekscytującego (pomimo wszystko) życia?
Dalsza część losów związku Any i Christiana. Nieco bajkowa historia, ale dzięki temu każda z nas może uwierzyć, że gdzieś-tam czeka na nią "książe na białym koniu" (i oby nie uwierzyla, że każdego faceta "z przeszłością" da się "nawrócić" ;) ).
Opisywana tutaj (wd niektórych irytująca) "wewnętrzna bogini" Anastazii moim zdaniem jest elementem humorystycznym, i osobiście...
2016-02-09
O książce tej napisano już chyba wszystko... Ciężko po wszystkich- pozytywnych i negatywnych opiniach, napisać coś nowego.
Historia zaczyna się słodko do bólu i tak jest właściwie przez całą książkę, poza wątkami z udziałem pewnego szalonego osobnika. U mnie niestety taka dawka słodyczy spowodowała, że musiałam przerwać lekturę na jakiś czas i dokończyć później. Owszem- fabuła jest przewidywalna, postaci (szczególnie Ana- duplikat Belli Swallow-Cullen z sagi "Zmierzch") nakreślone wd mnie niezbyt precyzyjnie, ale- cóż, książka czyta się sama (jak już uporać się z tym lukrem). Co mnie denerwowało w Anie? Wielokrotnie zaznaczane, jaka to silna kobieta, choć jeśli chodzi o kontakty z własnym mężem- wciąż szepcze w odpowiedzi i "sznuruje usta" (do warsztatu literackiego przejdę za chwilę). Jeśli jednak chodzi o te różne powiedzonka, ponoć to w dużej mierze wina przekładu, by zastosować właśnie takie, a nie inne określenia. Może i tak, jednak to nie usprawiedliwia faktu ciągłego powtarzania tych samych zwrotów (podświadomość Any która zastąpiła wewnętrzną boginię, obecną w poprzednich tomach- tutaj mamy tylko "jedną z tych pań", niestety, w nadmiarze, rozpadanie się i wirowanie podczas orgazmu- chyba większość kobiet zna z autopsji uczucie orgazmu, więc... nie można by jakoś inaczej? Przygryzanie wargi- ok, Ana ma ładne usta, ale żeby aż tak działaly na Christiana? Czasami miałam wrażenie, że mimika Any składa się wyłącznie z przygryzania wargi i przewracania oczami (inne miny nie są wymienione)- ale miałam się nie czepiać. Pomimo wszystko widać, że warsztat jest tutaj- szczególnie w drugiej części książki, o wiele lepszy i właściwie strony przewracają się same. Owszem, niektóre momenty chętnie bym wycięła- jak dla mnie "perwersyjne bzykanko" (czyli z pejczem w roli głównej) z kobietą w zaawansowanej ciąży. Daleko mi do tego, bym mogła tym się "zgorszyć", jednak ten opis jest po prostu niesmaczny! Cały czas podczas tego "numerki" myślałam o maleńkiej istotce w łonie Any, która to istotka wraz z matką przeżywała to, na co ochotę mieli napaleni rodzice. Przyznam że mnie samą zaskoczyła własną reakcja na ten sugestywny opis, ale nie poradzę nic na to, że jako kobieta zwyczajnie bałam się o nienarodzone dziecko.
Właśnie, przejdę teraz do sprawy, która nurtowała mnie od początku. Jak wiemy, Christian jest pierwszym partnerem seksualnym Anastazji. Kształtuje jej upodobania na miarę swoich potrzeb, a Ana nie zna innego seksu- i podejrzewam, że gdyby (zakładając) rozstała się z Christianem, miałaby duże problemy ze swoją seksualnością w związku partnerskim. Bądźmy szczerzy- pan Grey całkiem normalny w "tych sprawach" nie jest, chociaż się stara.
Cytat: "To nie jest milość. To zemsta.- Czerwony - kwilę.- Czerwony. Czerwony.- po mojej twarzy spływają łzy". Jak widać, Christian robi z Aną co chce, a ona mu się poddaje.
Nie chcę się bardziej jak rozpisywać, choć mogłabym napisać jeszcze dużo o tej książce. Czy zasługuje na tak wielką krytykę? Moim zdaniem nie, gdyż czytywałam o wiele gorsze rzeczy- ale fakt- nie były one bestsellerami. Wydaje mi się, że o to cały ten hałas. Nie jest jednak też żadnym objawieniem (choć zapoczątkowała wysyp powieści erotycznych mniej lub bardziej na rynku). Szczerze? W połowie trzeciego tomu zmęczyła mnie i musiałam zrobić sobie przerwę...
O książce tej napisano już chyba wszystko... Ciężko po wszystkich- pozytywnych i negatywnych opiniach, napisać coś nowego.
Historia zaczyna się słodko do bólu i tak jest właściwie przez całą książkę, poza wątkami z udziałem pewnego szalonego osobnika. U mnie niestety taka dawka słodyczy spowodowała, że musiałam przerwać lekturę na jakiś czas i dokończyć później. Owszem-...
Powieść ta bardzo odbiega od tego, co czytuję na co dzień, nie czuję się więc zbyt kompetentna, by ją oceniać. Pomimo tego jednak napiszę kilka słów o własnych odczuciach.
Niekonwencjonalny pomysł z osadzeniem fabuły na kanwie teatru zrobił na mnie wrażenie. Śmiałabym nawet twierdzić, że Teatr, obok trojga głównych bohaterów, jest bohaterem samym w sobie- czy też może raczej spójnikiem, łączącym postaci- bez teatru ta książka nie mogłaby istnieć! W posłowiu sama Autorka przyznaje, że zaskoczyło Ją, jak pomysł ewoluował. Oczywiście zgrabne pióro Marii Nurowskiej jest mocnym atutem powieści, nie mniej mam wrażenie, że książka ta to coś więcej niż romans, choć właśnie uczucia są tutaj siłą napędową akcji. Mąż, młoda żona i ta była- to zawsze trudny układ, tutaj został ukazany w sposób niestandardowy. Wszyscy troje to aktorzy, więc dużo tutaj teatru (o czym wspominałam), a momentami- zupełnie jak Aleksandra- nie mogłam się rozeznać, czy Elżbieta, ex-żona, ciągle gra swoją sceniczną rolę żeby odegrać się za swoje krzywdy, czy jest sobą. Wnikliwe studium postaci, lekkie pióro... Powieść ta zrobiła na mnie wrażenie większe, niż początkowo mogłam przypuszczać. Warto czasem sięgnąć po dobrą książkę z gatunku, którego właściwie się nie czytuje- pod warunkiem, że książka będzie równie dobra, jak "Tango dla trojga".
Powieść ta bardzo odbiega od tego, co czytuję na co dzień, nie czuję się więc zbyt kompetentna, by ją oceniać. Pomimo tego jednak napiszę kilka słów o własnych odczuciach.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNiekonwencjonalny pomysł z osadzeniem fabuły na kanwie teatru zrobił na mnie wrażenie. Śmiałabym nawet twierdzić, że Teatr, obok trojga głównych bohaterów, jest bohaterem samym w sobie- czy też może...