-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński1
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel1
-
ArtykułyMagdalena Hajduk-Dębowska nową prezeską Polskiej Izby KsiążkiAnna Sierant2
Biblioteczka
2017-11-04
1990-08
1989-07
1991-08
2009
1989-07
1987
1988-08
1999
1989-08
2006-02
1991
1991
1989
2009-08
King powrócił w swoim najlepszym wydaniu. Edgar, za namową lekarza, wyjeżdża na odludną wyspę, by oddawać się rekonwalescencji. W nowym miejscu odkrywa w sobie całkiem nowy talent- malowanie obrazów, i jest w tym wręcz mistrzem... Nie wiem dlaczego, czytając o pracach naszego bohatera, cały czas miałam przed oczami obrazy Salvadora Dali- który to, jak to jest napisane w książce, również malował na Duma Key. Skąd te nowe zdolności? Wyspa ma zaledwie kilku mieszkańców i jest własnością pewnej tajemniczej starszej damy, dziedziczki fortuny, o dość osobliwych upodobaniach. Jest także niezapomniany Meksykanin- King wspaniale uchwycił charakter tej postaci- czytając, czułam jakbym czytała o żywym człowieku. "Na plus" są także hiszpańskie powiedzonka nowego znajomego Edgara. Wyspa ma takze swoją mroczną tajemnicę, która kiedyś już doprowadziła do tragedii, i pewne znaki wskazują, że chmury ponownie zbierają się nad wyspą... Coraz więcej ludzi ginie lub ulega wypadkom- co może być ich przyczyną w tak krótkim czasie? Edgar tymczasem momentami czuje, że traci zdrowe zmysły- czy może jest to coś więcej? Na szczęście zaczyna kojarzyć fakty, dzięki rozmowom ze starszą panią i stara się zapobiec najgorszemu. Co jest tego przyczyną nagłego wzrostu dziwnych "wypadków"? Żeby się dowiedzieć, trzeba wraz z bohaterami zagłębić się w historię wyspy, bo gdzieś tam- być może- kryje się odpowiedź.
Jedna z lepszych książek Mistrza, przez ały czas czytania czułam, jakbym widziała dokładnie wyspę, malująego Edgara, a nawet latająe odwrotnie czaple ;). Pomysł na fabułę świetny, wykonanie równie dobre. Wd mnie jest to jedna z najlepszych książek Kinga, może jeszcze nie tak znana, nie kultowa, ale świeża, dojrzała jednoześnie, do lektury której mogę jedynie zachęcić. Książka ma tak niesamowity klimat, że ciężko się od niej oderwać. Nietuzinkowa, szczególnie zakończenie- zupełnie inne od tego, jakiego można by się spodziewać.
King powrócił w swoim najlepszym wydaniu. Edgar, za namową lekarza, wyjeżdża na odludną wyspę, by oddawać się rekonwalescencji. W nowym miejscu odkrywa w sobie całkiem nowy talent- malowanie obrazów, i jest w tym wręcz mistrzem... Nie wiem dlaczego, czytając o pracach naszego bohatera, cały czas miałam przed oczami obrazy Salvadora Dali- który to, jak to jest napisane w...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-08-04
Długo czekałam, żeby przeczytać tę książkę. Po lekturze, nie ujmując oczywistej wartości tego dokumentu, muszę jednak przyznać, iż czuję się odrobinę zawiedziona formą, w jakiej zostały spisane wspomnienia. Bynajmniej nie jest to jednak wina Autorki, która pierwotnie własnym nakładem wydała swoje wspomnienia pt. "Echoes From Auschwitz: Dr. Mengele's Twins, The Story of Eva and Miriam Mozes" ("Echa Auschwitz: bliźnięta doktora Mengele. Historia Evy i Miriam Mozes"). Wydanie, które powstało we współpracy z Lisą Rojany Buccieri jest skierowane do młodych czytelników (nieprzypadkowo współautorka jest autorką książek dla dzieci). Wyjaśnia to wiele rzeczy, które wydawały mi się trochę dziwne w książce o takiej tematyce. Dużo jest tutaj ogólników, brakuje naprawdę drastycznych scen i można odnieść wrażenie, że wszystko przedstawione jest z perspektywy dziecka (owszem, Eva Mozes była dzieckiem będąc więźniarką Auschwitz, ale jej późniejsza działalność jest dowodem na to, że w pełni rozumiała to, co się dzieje). Brakowało mi nakreślenia ogólnej sytuacji w obozie- treść wspomnień koncentrowała się dookoła bliźniaczek Mozes. O samym Mengele było zaledwie kilka zdań: był to mężczyzna przystojny itp. Brakowało zupełnie opisów eksperymentów, jakich dopuszczali się naziści na bliźniakach- więcej chyba mówią zawarte w książce fotografie, przedstawiające wychudzone do skóry i kości dzieci. Nie chcę umniejszać rozmiaru tragedii, jaką był Holocaust, w tym głośno znana działalność Mengele- jednak Eva i Miriam miały "dużo szczęścia w nieszczęściu". Nie wyszły z obozu całkiem bez szwanku- to było niemożliwe, jednak przeżyły, w tym jedna z nich z problemami układu moczowego z którymi musiała się borykać przez resztę życia. Proszę mnie źle nie zrozumieć, nie uważam, że jest to zła książka, ale nie oddaje w pełni grozy obozów zagłady. Na pewno miał tu znaczenie fakt, że "dzieci Mengelego" miały w obozie dodatkowe przywileje- nie głodowały, miały lepsze warunki zakwaterowania- przy młodym wieku bohaterki i narratorki w jednym daje to nieco inny obraz Auschwitz, niż ten, do którego przywykliśmy. Po przemyśleniu myślę, że może to być właśnie plusem tej książki- z tego względu, iż jest to dokument. Jednak w porównaniu z literaturą obozową, z jaką dotąd się spotykałam, te wspomnienia czytało się nieco dziwnie.
Podsumowując, nie mogę dać więcej niż 6 na 10 gwiazdek. Są tematy, których nie wolno spłycać tak, by znalazły szersze grono odbiorców. Muszę jednak przyznać, że książkę tę czyta się bardzo szybko i w pewnym sensie jest wyjątkowa- właśnie przez to lżejsze nieco przedstawienie tematu holocaustu. Może być to plusem tej biografii, gdyż o II Wojnie Światowej trzeba pamiętać, a pozycję takie jak ta dla młodzieży i początkujących mogą wzbudzić zainteresowanie historią.
Długo czekałam, żeby przeczytać tę książkę. Po lekturze, nie ujmując oczywistej wartości tego dokumentu, muszę jednak przyznać, iż czuję się odrobinę zawiedziona formą, w jakiej zostały spisane wspomnienia. Bynajmniej nie jest to jednak wina Autorki, która pierwotnie własnym nakładem wydała swoje wspomnienia pt. "Echoes From Auschwitz: Dr. Mengele's Twins, The Story of Eva...
więcej mniej Pokaż mimo to1997-11
Pamiętam, że będąc jeszcze dzieckiem już słyszałam o tej książce- czytali ją moi Rodzice i ich znajomi. Była to w Polsce pierwsza książka o narkomanii, tak drastycznie opisująca to uzależnienie. Sama pierwszy raz czytałam "My, dzieci z dworca ZOO" w wieku m/w lat 16-stu.
Książka ta jest wynikiem wywiadu z dziś już legendarną narkomanką, swoistą ikoną- Christiane F. Wiem, że w późniejszych latach sama Feldsherow chwyciła za pióro, pisząc jeszcze kilka książek, których tematem przewodnim było uzależnienie od narkotyków, żadna z nich jednak nie stała sie tak znana jak "My, dzieci z dworca zoo".
Sama książka opowiada o życiu dziewczyny z Berlina zachodniego w czasach przed zburzeniem muru berlińskiego, pochodzącej z rozbitej rodziny, mieszkającej w jednym z wielkich blokowisk. Rodzina bohaterki nie jest może idealna, ale też nie można nazwać jej patologiczną (pracująca matka, ojczym, młodsza siotra). Dość szczegółowo opisane jest dzieciństwo Christiane, być może sama F. próbowała znaleźć w swej przeszłości coś, co tłumaczyłoby, dlaczego sięgnęła po narkotyki. Najbardziej uderzające jest to, że Christiane popadła w uzależnienie w wieku tak młodym- miała zaledwie 13 czy 14 lat (a niektóre jej koleżanki- jak choćby Babsi- w chwili śmierci miała lat 11 i była już narkomanką po przejściach- gazety nazywały ją wówczas "najmłodszą ofiarą heroiny w Berlinie zachodnim"). Lektura szokująca poprzez prawdziwość tego, co zostało utrwalone na kartkach książki- nie tylko sam zapis, opowieści i historie różnych, przeplatających się młodych życiorysów, naznaczonych piętnem uzależnienia od heroiny. Zarówno kilkunastoletnie dziewczynki, jak i chłopcy, nie mają oporów by sprzedawać na ulicy swoje ciała- w tym środowisku jest to wręcz normalne, bo trzeba "skołować na działkę". Oczywiście postaciami pierwszoplanowymi jest cały czas Christiane i jej chłopak Detlef, także uzależniony, ale poznajemy także losy wielu znajomych Christiane.
W tej książce dużo jest smutku, najgorszego "syfu" tego świata jaki można sobie wyobrazić, śmierci. Całości obrazu dopełniają zdjęcia uzależnionych od heroiny znajomych narratorki- z kartek patrzą na nas umęczone, blade, wychudzone twarze o dużych, smutnych oczach- zdjecia te (przepraszam za porównanie) skojarzyły mi się z fotografiami ofiar obozów koncentracyjnych- różnica jest taka, że kraty i druty otaczające tych młodych ludzi znajdowały się w ich głowach... Książka ta jest znakomitym dokumentem i w dzisiejszych czasach powinna być lekturą szkolną w starszych klasach szkół ponadpodstawowych, ze względu na szerzące się zagrożenia (narkotyki, prostytucja nieletnich). Ponadto jestem przekonana, że taką lekturą na pewno zainteresowałaby się większość uczniów.
Czytając opowieść Christiane, nie wolno nam zapomnieć, że "My, dzieci z dworca zoo" powstały w latach 70-tych. Były to czasy kiedy nie znano jeszcze wirusa HIV i- w konsekwencji- AIDS, zagrożenie stanowily jedynie choroby takie jak kiła, żółtaczka wszczepienna itp. Dzisiaj sytuacja się zmieniła i narkomani narażeni są na szereg chorób, o których w latach 70-tych nie mieli pojęcia. Podsumowujac, "My, dzieci z dworca zoo" są bardzo dobrą książką o życiu ludzi skazanych na ćpanie. Myślę, że dzisiaj mogłaby być jeszcze bardziej drastyczna.
Dodam od siebie to, czego w książce nie ma- czyli ciąg dalszy. O losach Christiane F. ponownie przeczytałam m/w w 2005 roku w jednej z polskich gazet. Po ponad 20-stu latach Christiane wróciła do Berlina i znów popadła w uzależnienie (za pewne nie od razu...). Została zarażona wirusem HIV, a w końcu umarła. Jest to w sprzeczności z happy endem, jaki zafundowała nam książka, pokazuje też smutną prawdę- heroina naznacza swoje ofiary piętnem uzależnienia na całe życie, a pozorna pewność siebie bywa zgubna. Jest także "swiatełko w tunelu", Detlef- były chłopak narratorki i głównej bohaterki równocześnie, po tych 20-stu latach żyje normalnie, nie bierze- pracuje jako kierowca autobusu w Berlinie.
Co sprawia, że jedni potrafią wygrać z demonem uzależnienia, a inni nie? Czy to kwestia wyłącznie silnej woli, czy czegoś jeszcze? Wiele razy zadawałam sobie to pytanie...
Pamiętam, że będąc jeszcze dzieckiem już słyszałam o tej książce- czytali ją moi Rodzice i ich znajomi. Była to w Polsce pierwsza książka o narkomanii, tak drastycznie opisująca to uzależnienie. Sama pierwszy raz czytałam "My, dzieci z dworca ZOO" w wieku m/w lat 16-stu.
Książka ta jest wynikiem wywiadu z dziś już legendarną narkomanką, swoistą ikoną- Christiane F. Wiem,...
2016-03-18
Książka o dorastaniu. Allie jest zbuntowaną nastolatką, chodzącą w wysokich glanach i oceniającą siebie jako "chłopczycę". Ponadto ma problemy zarówno w szkole, jak i z prawem. Pod pretekstem kary rodzice wysyłają dziewczynę do szkoły z internatem, bardzo dziwnej szkoły... Lecz czym naprawdę jest Cimmeria, dowiecie się czytając książkę. W nowej szkole Allie początkowo czuje się obco, jednak z dnia na dzień coraz bardziej odpowiada jej życie w szkolnej rzeczywistości. Zafascynowana szkolnymi tajemnicami, nawet nie przypuszcza, o co toczy się gra. Jednak pewne zdarzenia sprawiają, że ma żal do rodziców za okłamywanie jej. Poznaje na swój temat nieznane dotąd wiadomości, na temat których nikt nie chce jej nic powiedzieć. Wszystko to dzieje się w typowo szkolnej atmosferze przyjaźni, które kruszą się przez byle drobiazg (Jo), pierwszych miłości (Sylvain i Carter), a także "koperkowych afer" które są rozdmuchiwane do granic absurdu ("kampania" Katie). Ponadto główna bohaterka zdaje sobe sprawę, że ktoś chce ją skrzywdzić, a moze nawet zabić...
Myślałam, że juz dawno wyroslam z książek dla młodzieży, i być może dlatego nie potrafiłam tak bardzo wczuć się w sytuację Allie. Jednak "Wybrani" okazało się książką warta poświęconego czasu- z ciekawości nawet sięgnę po następne części. Można pogratulować Autorce, tym bardziej, że jest to jej pisarski debiut.
Książka o dorastaniu. Allie jest zbuntowaną nastolatką, chodzącą w wysokich glanach i oceniającą siebie jako "chłopczycę". Ponadto ma problemy zarówno w szkole, jak i z prawem. Pod pretekstem kary rodzice wysyłają dziewczynę do szkoły z internatem, bardzo dziwnej szkoły... Lecz czym naprawdę jest Cimmeria, dowiecie się czytając książkę. W nowej szkole Allie początkowo czuje...
więcej mniej Pokaż mimo to2001
Muszę przyznać, że drugie spotkanie z twórczością Ursuli K. Le Guin było udane. Długo wzbraniałam się przed lekturą "Ziemiomorza", zniechęcona krótką powieścią "Słowo las znaczy świat". Kiedy jednak, właściwie przypadkowo, w moje ręce wpadły "Grobowce Atuanu"- jedna z części "Ziemiomorza"- szybko wciągnęła mnie atmosfera tej opowieści. Fantastyka, jak najbardziej, ale nie bajka dla dzieci na dobranoc.
Książka ta opowiada o pewnej dziewczynie, która zostaje wybrana na Najwyższą Kapłankę Bezimiennych. Nie zna innego życia niż ponure rytuały przed Pustym Tronem, składanie ofiar, uczenie się o swoich bóstwach, a także życie na jałowej pustyni, w samotności, mając za towarzystwo jedynie inne kapłanki i oddanego stróża- eunucha. Pewną "rozrywką" jest studiowanie tajemniczych podziemi, znajdujących się pod świątynią i całym Miejscem. A rytm Miejsca od setek albo tysięcy lat płynie jednostajnie, niczym niezmącony. Arha, zwana też Pożartą, wiernie wypełnia obowiązki Kapłanki swoich bogów. Do czasu...
Zaciekawiła mnie ta część "Ziemiomorza", choć mogłoby być jeszcze okrutniej, krwawiej... Ale to już nie byłaby ta sama opowieść. Bardzo sugestywnie Autorka opisała podziemia, do których- w całkowitej ciemności- schodzi Arha, pilnując spokoju swoich okrutnych bóstw.
Wygląda na to, że przy najbliższej okazji sięgnę po "Ziemiomorze".
Muszę przyznać, że drugie spotkanie z twórczością Ursuli K. Le Guin było udane. Długo wzbraniałam się przed lekturą "Ziemiomorza", zniechęcona krótką powieścią "Słowo las znaczy świat". Kiedy jednak, właściwie przypadkowo, w moje ręce wpadły "Grobowce Atuanu"- jedna z części "Ziemiomorza"- szybko wciągnęła mnie atmosfera tej opowieści. Fantastyka, jak najbardziej, ale nie...
więcej Pokaż mimo to