-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać1 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać1 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać1 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant4
Biblioteczka
2002
2001
2018-06-12
2019-07-31
"Mała księżniczka" była jedną z ulubionych książek mojego dzieciństwa. Byłam ciekawa, jak odbiorę ją jako osoba dorosła. Muszę tutaj przyznać, że choć pisana prostym językiem, wciąż ma w sobie to coś, co sprawia wrażenie, iż jest to powieść wyjątkowa.
Główną bohaterką jest Sara Crewe, córka bogatego kapitana, mieszkającego w Indiach. Przez jej bogactwo i sposób bycia, dziewczynki z pensji na którą trafia, nazywają ją księżniczką. Jednak los jest przewrotny i po pewnym czasie zdarza się tragedia... Sara staje się biedna. Dalej jednak jest księżniczką- przez jej czyste i dobre serce, mądrość, wyróżnia się na tle innych dziewczynek. Ciężko jest jednak być "księżniczką w łachmanach".
Książka ta, oprócz ciekawej fabuły, ma także coś, co doceniłam dopiero teraz. Jest to kreacja postaci Sary, dziewczynki o sztywnym kręgosłupie moralnym, wielkiej fantazji, obdarzonej inteligencją i dobrocią. Los wystawia ją na różne próby, z których wychodzi zwycięsko. Jest postacią naprawdę niezwykłą, niemalże nierealną, lecz to czyni książkę jeszcze piękniejszą- kto chciałby czytać o zwykłych ludziach?
Gorąco namawiam każdego, kto nie czytał tej książki, do zapoznania się z nią!
"Mała księżniczka" była jedną z ulubionych książek mojego dzieciństwa. Byłam ciekawa, jak odbiorę ją jako osoba dorosła. Muszę tutaj przyznać, że choć pisana prostym językiem, wciąż ma w sobie to coś, co sprawia wrażenie, iż jest to powieść wyjątkowa.
Główną bohaterką jest Sara Crewe, córka bogatego kapitana, mieszkającego w Indiach. Przez jej bogactwo i sposób bycia,...
2015-10-10
Książka ta budzi wśród Czytelników najróżniejsze emocje, jak z resztą widać z zamieszczonych opinii. Właściwie każdy ma coś do zarzucenia, ale... czyta! Czy nie o to chodzi?
Anastazję (Anę) poznajemy w chwili kiedy ma za chwilę ukończyć collage i wybrać studia (w USA jest nieco inny system szkolnictwa). Jest dziewczyną raczej nieśmiałą, nieświadomą własnej urody, i nie bardzo wie, co chce robić w życiu. Z kolei Christian Grey to- w wieku 26 lat- potentat finansowy, prezes firmy zajmującej się dość szeroką dzialalnoscią, bajecznie bogaty i przy tym przystojny. Ma jednak nie do końca poprawne relacje damsko-męskie- nie uznaje normalnych związków, jedyna forma bliskości, jaka go interesuje, opiera się na opracowanym przez niego kontrakcie, na zgodę w zabawach w stylu sado-macho.
Pierwsze spotkanie Any i Christiana wypada zupelnie przypadkowo, następne sa już natomiast wyreżyserowane przez Greya, który chce lepiej poznać Anę. Jak potoczy sie ta znajomość, tak- pozornie- dwóch różnych osobowości?
Ja część pierwszą "połknęłam" szybko, pomimo irytujacych mnie niekiedy zachowań Any (przychodzą mi same niezbyt literackie okreslenia, moze poprzestanę na "chciałabym, ale boje się"- co jednak w pelni nie oddaje przesłania). Ostatecznie, gdyby nie cielęce wręcz zauroczenie Christanem, żadna normalna kobieta, dodajmy tutaj- dziewica, nie poszłaby na warunki opisane w "kontrakcie". No chyba, że to ja jestem z innej bajki, lub-cóż- z innej epoki...
Nieco irytujacy jest na pewno zdziecinnialy język, jakim posługuje się główna bohaterka (choc ponoć w dużej mierze jest to także wina tlumaczenia). I o ile w to jestem w stanie uwierzyć, to "wewnetrzną boginię", pojawiającą się na co drugiej stronie, muszę uznać za fakt... Zastanawiałam się momentami, dlaczego wydawca nie zwrócił Autorce uwagi na zbyt częste powtórzenia pewnych sformułowań? (Nie wspomnę już o tym, że takie szukanie w sobie "drugiej siebie" zakrawa mi na schizofrenię ;) ).
Pomimo tego debiut uważam za udany- niby wszyscy krytykują, wytykają niedoskonałości- ale sięgają po "Pięćdziesiąt twarzy Greya". Mnie osobiscie książka się podobała- wręcz nie mogłam się oderwać :).
Książka ta budzi wśród Czytelników najróżniejsze emocje, jak z resztą widać z zamieszczonych opinii. Właściwie każdy ma coś do zarzucenia, ale... czyta! Czy nie o to chodzi?
Anastazję (Anę) poznajemy w chwili kiedy ma za chwilę ukończyć collage i wybrać studia (w USA jest nieco inny system szkolnictwa). Jest dziewczyną raczej nieśmiałą, nieświadomą własnej urody, i nie...
2016-02-19
"Igrzyska śmierci" od samego początku przeniosły mnie do świata wykreowanego przez S. Collins, świata niebezpiecznego, którego realia są osadzone w Panem, państwie powstałym na resztkach dawnego terytorium Ameryki Północnej, znacznie mniejszej po powodziach i innych kataklizmach. Życie w Panem jest pełne niebezpieczeństw, jedynie mieszkańcy Kapitolu mają pełne brzuchy i wszelkie możliwe luksusy. Kapitol jest siedzibą władz Panem, które to usiłują wprowadzić maksymalną kontrolę w poszczególnych dwunastu dystryktach, a najokrutniejszą tradycją, mającą przypomnieć kto rządzi, odbywającą się co roku, jest udział dwojga tzw trybutów- dzieci pomiędzy 12 a 18 rokiem życia wybieranych z każdego dystryktu, w Głodowych Igrzyskach. Główna bohaterka i jednocześnie narratorka- Katniss, bierze udział w igrzyskach zamiast swej młodszej, ukochanej siostrzyczki- wie, że Prim nie miałaby żadnych szans na arenie. Jak potoczą się igrzyska- tego nie zdradzę, przeczytajcie sami, gdyż ta książka jest po prostu genialna.
Pomysł na fabułę- nowatorski, świetny, dla mnie- majstersztyk. Czytając tę opowieść, pochłaniałam stronę za stroną, zarwałam niejedną noc, gdy w dzień nie miałam czasu na czytanie. Niezliczoną ilość razy zadawałam sobie pytanie- jak Suzanne Collins udało się stworzyć coś tak poruszającego? Czułam, jakby wszystkie inne książki przy tej jednej były przewidywalne, a ta jedna jedyna- wyjątkowa, genialna w swojej odmienności. Z taką historią, bohaterami, klimatem i akcją mknącą niczym roller-coaster, "Igrzyska..." robią niesamowite wrażenie. Bohaterowie są z jednej strony wyjątkowi, a z drugiej- bardzo ludzcy (troszkę nie rozumiem tutaj- w niektórych opiniach, pisania, że Katniss przedstawiono jako ideał- w żadnym wypadku nie jest to postać "płaska", czy na wskroś dobra. Nie jest przecież pewna swoich uczuć, a konsekwentnie gra, chcąc przeżyć i jednocześnie zachować własne ideały w tym starciu z władzami Kapitolu (Snowem), jakim naprawdę okażą się głodowe igrzyska. Katniss ponadto jest sprytna i szybko się uczy, jest honorowa i przy tym wszystkim- w pewien dziewczęcy sposób nieśmiała w kontaktach damsko-męskich (trochę tego jej podejścia nie rozumiem, bo ona sama nawet nie wie, czy kocha Gale'a, czy jest tylko jej przyjacielem- a jeśli się nie wie... Jeśli chodzi o Peetę, sytuacja jest bardziej skomplikowana. W postaci Katniss nie podobało mi się też to, że dziewczyna lubi polować- ale to już moje własne poglądy się tutaj wtrąciły. Ogólnie uważam, że ta dziewczyna ma w sobie wielką siłę i za pewne jeszcze będzie o niej głośno- w końcu nie jest tajemnicą, że "Igrzyska śmierci" są trylogią.
Książka ta, z jej bohaterami, niesamowicie szybką akcją, i tematyką stanowi coś w stylu koktajlu Mołotowa. Albo się ją odłoży po kilku stronach na półkę, albo pokocha.
Gdybym miała wybrać jedną scenę, która zrobiła na mnie najsilniejsze wrażenie, bez wątpienia byłaby to chwila tuż przed zakończeniem Igrzysk- spotkanie ze zmiechami. Ich opis sprawił, że przeszły mnie ciarki. Oczywiście pojawia się pytanie- jak powstały? I mam wielką nadzieję, że dowiem się tego z następnych części. Mam pewną teorię, ale czy chociaż trochę przybliżyłam się do prawdy? Opis zmiechów był na tyle sugestywny, że pierwszy raz od sama nie wiem kiedy, autentycznie poczułam strach, wstręt, obrzydzenie i jakąś niezdrową ciekawość (jakże ułomną istotą jest człowiek...).
Czy polecam "Igrzyska śmierci"? Tak, jak najbardziej, ale tym, którzy wiedzą, czego się spodziewać, przynajmniej z notki na okładce. Niby jest to "młodzieżówka", a dotyka problemów o wiele za poważnych jak na literaturę tego typu, dlatego i starsi czytelnicy poczują się zaintrygowani życiem w Panem. Jak dla mnie- bezwględne 10/10.
"Igrzyska śmierci" od samego początku przeniosły mnie do świata wykreowanego przez S. Collins, świata niebezpiecznego, którego realia są osadzone w Panem, państwie powstałym na resztkach dawnego terytorium Ameryki Północnej, znacznie mniejszej po powodziach i innych kataklizmach. Życie w Panem jest pełne niebezpieczeństw, jedynie mieszkańcy Kapitolu mają pełne brzuchy i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to1989-08
1989
1997-11
Pamiętam, że będąc jeszcze dzieckiem już słyszałam o tej książce- czytali ją moi Rodzice i ich znajomi. Była to w Polsce pierwsza książka o narkomanii, tak drastycznie opisująca to uzależnienie. Sama pierwszy raz czytałam "My, dzieci z dworca ZOO" w wieku m/w lat 16-stu.
Książka ta jest wynikiem wywiadu z dziś już legendarną narkomanką, swoistą ikoną- Christiane F. Wiem, że w późniejszych latach sama Feldsherow chwyciła za pióro, pisząc jeszcze kilka książek, których tematem przewodnim było uzależnienie od narkotyków, żadna z nich jednak nie stała sie tak znana jak "My, dzieci z dworca zoo".
Sama książka opowiada o życiu dziewczyny z Berlina zachodniego w czasach przed zburzeniem muru berlińskiego, pochodzącej z rozbitej rodziny, mieszkającej w jednym z wielkich blokowisk. Rodzina bohaterki nie jest może idealna, ale też nie można nazwać jej patologiczną (pracująca matka, ojczym, młodsza siotra). Dość szczegółowo opisane jest dzieciństwo Christiane, być może sama F. próbowała znaleźć w swej przeszłości coś, co tłumaczyłoby, dlaczego sięgnęła po narkotyki. Najbardziej uderzające jest to, że Christiane popadła w uzależnienie w wieku tak młodym- miała zaledwie 13 czy 14 lat (a niektóre jej koleżanki- jak choćby Babsi- w chwili śmierci miała lat 11 i była już narkomanką po przejściach- gazety nazywały ją wówczas "najmłodszą ofiarą heroiny w Berlinie zachodnim"). Lektura szokująca poprzez prawdziwość tego, co zostało utrwalone na kartkach książki- nie tylko sam zapis, opowieści i historie różnych, przeplatających się młodych życiorysów, naznaczonych piętnem uzależnienia od heroiny. Zarówno kilkunastoletnie dziewczynki, jak i chłopcy, nie mają oporów by sprzedawać na ulicy swoje ciała- w tym środowisku jest to wręcz normalne, bo trzeba "skołować na działkę". Oczywiście postaciami pierwszoplanowymi jest cały czas Christiane i jej chłopak Detlef, także uzależniony, ale poznajemy także losy wielu znajomych Christiane.
W tej książce dużo jest smutku, najgorszego "syfu" tego świata jaki można sobie wyobrazić, śmierci. Całości obrazu dopełniają zdjęcia uzależnionych od heroiny znajomych narratorki- z kartek patrzą na nas umęczone, blade, wychudzone twarze o dużych, smutnych oczach- zdjecia te (przepraszam za porównanie) skojarzyły mi się z fotografiami ofiar obozów koncentracyjnych- różnica jest taka, że kraty i druty otaczające tych młodych ludzi znajdowały się w ich głowach... Książka ta jest znakomitym dokumentem i w dzisiejszych czasach powinna być lekturą szkolną w starszych klasach szkół ponadpodstawowych, ze względu na szerzące się zagrożenia (narkotyki, prostytucja nieletnich). Ponadto jestem przekonana, że taką lekturą na pewno zainteresowałaby się większość uczniów.
Czytając opowieść Christiane, nie wolno nam zapomnieć, że "My, dzieci z dworca zoo" powstały w latach 70-tych. Były to czasy kiedy nie znano jeszcze wirusa HIV i- w konsekwencji- AIDS, zagrożenie stanowily jedynie choroby takie jak kiła, żółtaczka wszczepienna itp. Dzisiaj sytuacja się zmieniła i narkomani narażeni są na szereg chorób, o których w latach 70-tych nie mieli pojęcia. Podsumowujac, "My, dzieci z dworca zoo" są bardzo dobrą książką o życiu ludzi skazanych na ćpanie. Myślę, że dzisiaj mogłaby być jeszcze bardziej drastyczna.
Dodam od siebie to, czego w książce nie ma- czyli ciąg dalszy. O losach Christiane F. ponownie przeczytałam m/w w 2005 roku w jednej z polskich gazet. Po ponad 20-stu latach Christiane wróciła do Berlina i znów popadła w uzależnienie (za pewne nie od razu...). Została zarażona wirusem HIV, a w końcu umarła. Jest to w sprzeczności z happy endem, jaki zafundowała nam książka, pokazuje też smutną prawdę- heroina naznacza swoje ofiary piętnem uzależnienia na całe życie, a pozorna pewność siebie bywa zgubna. Jest także "swiatełko w tunelu", Detlef- były chłopak narratorki i głównej bohaterki równocześnie, po tych 20-stu latach żyje normalnie, nie bierze- pracuje jako kierowca autobusu w Berlinie.
Co sprawia, że jedni potrafią wygrać z demonem uzależnienia, a inni nie? Czy to kwestia wyłącznie silnej woli, czy czegoś jeszcze? Wiele razy zadawałam sobie to pytanie...
Pamiętam, że będąc jeszcze dzieckiem już słyszałam o tej książce- czytali ją moi Rodzice i ich znajomi. Była to w Polsce pierwsza książka o narkomanii, tak drastycznie opisująca to uzależnienie. Sama pierwszy raz czytałam "My, dzieci z dworca ZOO" w wieku m/w lat 16-stu.
Książka ta jest wynikiem wywiadu z dziś już legendarną narkomanką, swoistą ikoną- Christiane F. Wiem,...
"Niezgodna" długo czekała na swoją kolej, stojąc na półce, aż w końcu, sięgając po najnowszą powieść Veronicki Roth stwierdziłam, że lepiej będzie zacząć od początku twórczości tej pisarki- i tak sięgnęłam po Niezgodną- w zamyśle, aby ją szybko przeczytać, bez żadnych większych oczekiwań. Tym bardziej, że czytałam wiele niepochlebnych opinii nt tej powieści i cyklu (co do którego jako całości napiszę kiedyś oddzielną opinię- mam w domu wydanie zawierające wszystkie cztery części). Wiedziałam mniej więcej o czym będzie książka, gdyż oglądałam fragment filmu nakręconego na podstawie "Niezgodnej"- i tutaj wydaje mi się, że było bardzo dużo różnic w stosunku do książki, ale to już minus ekranizacji).
Książka- uwzględniając to co napisałam wcześniej- zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Podobał mi się pomysł na wykreowanie takiego świata, jaki przedstawiła Autorka w "Niezgodnej". Podział ludności na frakcje nieco przypominał mi partie polityczne, lecz to zupełnie co innego. Zastanawiałam się do jakiej frakcji ja bym należała- ale odpowiedzi nie znalazłam... Razem z Tris (czy Beatrice jak kto woli) martwiłam się o zaliczenie kolejnych etapów, a także- o czym nasza bohaterka nawet nie pomyślała w końcowym teście- o jej największej tajemnicy... Czyżby było to niedopatrzenie? Czy może jednak dziewczyna nie zdaje sobie sprawy co jej grozi? Trochę mnie zdenerwowało że ten jej lęk- o którym przecież wspominała- nie został ujawniony w testach z użyciem symulacji, pozwalających poznać najskrytsze lęki każdego adepta.
Cztery został przedstawiony jako chłopak równie intrygujący, co w głębi duszy czysty, niezepsuty. Podobały mi się relacje jego z Tris- miło w moim wieku czytać o pierwszych miłościach... Jednak "Niezgodna" to nie tylko uczenie się jak być Nieustraszoną, młodzieńcza miłość i problemy typowe dla nastolatków na całym świecie. Gra toczy się o wysoką stawkę: życie wielu ludzi, władzę. Pierwsza część cyklu, a właściwie jej finał, pozostawiła we mnie wiele pytań nt. tego, co będzie dalej. Wciągnęłam się w ten cykl na tyle, że od razu zacznę czytać drugą część. Nie chcąc zdradzić za dużo z treści zakończenia, napiszę tylko, że było smutne: Autorka poświęciła życie min. bohaterów, którzy dopiero w finale pokazali swoje prawdziwe twarze- żałuję, że szczególnie pewna bardzo odważna kobieta poniosła śmierć...
Na koniec dodam może, że widziałam tutaj pewne podobieństwa do cyklu "Igrzyska śmierci"- lecz za długo by wymieniać, dlaczego mam takie skojarzenia. Podobało mi się!
"Niezgodna" długo czekała na swoją kolej, stojąc na półce, aż w końcu, sięgając po najnowszą powieść Veronicki Roth stwierdziłam, że lepiej będzie zacząć od początku twórczości tej pisarki- i tak sięgnęłam po Niezgodną- w zamyśle, aby ją szybko przeczytać, bez żadnych większych oczekiwań. Tym bardziej, że czytałam wiele niepochlebnych opinii nt tej powieści i cyklu (co do...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to