Ruiny

Okładka książki Ruiny Scott Smith
Okładka książki Ruiny
Scott Smith Wydawnictwo: Albatros Ekranizacje: Ruiny (2008) horror
400 str. 6 godz. 40 min.
Kategoria:
horror
Wydawnictwo:
Albatros
Data wydania:
2008-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2008-01-01
Liczba stron:
400
Czas czytania
6 godz. 40 min.
Język:
polski
ISBN:
9788373597945
Ekranizacje:
Ruiny (2008)
Tagi:
Literatura amerykańska horror walka o przetrwanie wykopaliska ruiny ekspedycja
Średnia ocen

7,0 7,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,0 / 10
347 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
38
18

Na półkach:

Natural horror to podgatunek grozy, który charakteryzuje się tym, że głównym zagrożeniem jest coś pochodzącego ze świata Fauny i Flory. Myślę, że każdy z nas zna chociaż jednego przedstawiciela tego podgatunku w popkulturze. "Szczęki", "Pirania", "Anakonda" czy nawet "Park Jurajski" to właśnie najsłynniejsi z nich.

Jednak zagłębiając się w temat można szybko zauważyć, że zdecydowaną przewagę mają w tym podgatunku zwierzęta. To one zazwyczaj stanowią zagrożenie dla bohaterów, bo i w rzeczywistości duża część z nich sprawia, że ludziom po plecach przebiega dreszcz. Zatem w Natural Horrorze dominuje Fauna.

A jeśli Wam powiem, że istnieje w Natural Horrorze przedstawiciel Flory? I jest to jeden z ciekawszych i bardziej mrożących krew w żyłach przykładów? Proszę Państwa, oto "Ruiny" autorstwa Scotta Smitha!

"Ruiny" są połączeniem Natural Horroru i Slashera. Nie ma tu co prawda latających flaków i świrów latających po lesie jak w "Piątku 13-tego" czy w "Krzyku", ale bohaterowie i z początku sielankowa przygoda są zdecydowanie zaczerpnięte z kultury Slashera.

Oto bowiem obserwujemy grupę młodych osób, które wyruszają na wakacje do słonecznego Meksyku. Codziennie się bawią, upijają do nieprzytomności, pogłębiają swoje romantyczne relacje i korzystają z uroków młodości. Aż do czasu kiedy jeden z nich tajemniczo znika. Zostawia po sobie jedynie notkę, że wyruszył do okolicznych ruin by tam wziąć udział w archeologicznych badaniach. Grupa bohaterów rusza w ślad za nim myśląc, że oto czeka ich największa przygoda ich życia.

Pozostańmy chwilę przy bohaterach. Tutaj również mamy postaci rodem ze Slashera. Mamy tu bowiem typową dla tego gatunku "lalunię", napakowanego mięśniaka, który niewiele myśli i ciągle panikuje, herszta bandy, który wszystko za wszystkich musi robić, dziewczynę trzymającą się w cieniu i czekającą na rozwój wypadków itp. Smith sięgając po tego typu standardy nie ograniczyć się jednak do powtarzania schematów. Wziął to co od lat pociąga i fascynuje fanów grozy i przekuł to w coś zupełnie nowego i jeszcze bardziej przerażającego! Tutaj śmierć bowiem nie przychodzi nagle i nie jest obleczona w straszną maskę mordercy. Wręcz przeciwnie, śmierć przychodzi powoli, bawi się z naszymi bohaterami, powodując u nich ciągły stres i obawę przed nieznanym. Zwraca ich przeciwko sobie i sprawia, że powoli tracą zmysły. A przecież nikt by się tego nie spodziewał po miejscu, w którym się znaleźli...

"Ruiny" Scotta Smitha to przede wszystkim przykład na to jak dużo można zdziałać bawiąc się klimatem i atmosferą. Podczas lektury książki można wręcz poczuć gorąco i parność Meksyku, można poczuć zagrożenie w jakim się znaleźli bohaterowie, a także ich konsternacje kiedy tak naprawdę przez większość czasu nie wiadomo co nowego przeciwnik wymyśli. Czytelnik wraz z bohaterami cały czas jest skupiony i siedzi jak na szpilach, oczekując niebezpieczeństwa, które może nadejść zewsząd. I tak przez prawie 400 stron.

Wiadomo, fabularnie nie ma tu zbytnich fajerwerków. Z resztą oglądając czy czytając tego typu grozę nie ma co liczyć na to, że fabuła będzie jakaś arcyoryginalna. Człowiek jednak liczy na nowe i świeże koncepty, jeszcze niewidziane sposoby na śmierć bohaterów, a przede wszystkim na zupełnie inny od wcześniej przeczytanych sposób na przedstawienie historii za pomocą klimatu i scenerii. A myślę, że pod tym względem Scott Smith spisał się na medal.

Jeśli macie ochotę sięgnąć po coś oryginalnego, świeżego i wyróżniającego się na tle innych to myślę, że "Ruiny" to właśnie coś dla Was :)

Jeśli spodobało Ci się co tu napisałem to zapraszam na mojego Instagrama po więcej recenzji I ciekawostek ze świata kultury, będę niezwykle wdzięczny za każdy rodzaj wsparcia :)

https://instagram.com/kulturiada?igshid=YzAwZjE1ZTI0Zg==

Natural horror to podgatunek grozy, który charakteryzuje się tym, że głównym zagrożeniem jest coś pochodzącego ze świata Fauny i Flory. Myślę, że każdy z nas zna chociaż jednego przedstawiciela tego podgatunku w popkulturze. "Szczęki", "Pirania", "Anakonda" czy nawet "Park Jurajski" to właśnie najsłynniejsi z nich.

Jednak zagłębiając się w temat można szybko zauważyć, że...

więcej Pokaż mimo to

avatar
192
87

Na półkach:

W końcu wymęczyłem to cholerstwo. Jedynym aspektem ratującym tę książkę to sam pomysł i struktura fabuły. Taki pseudo-survival, a czysto teoretycznie lubię takie klimaty. Ale patrząc na pozostałe elementy, to już zaczynają się schody, bo już na samym początku czuć pewną pisarską infantylność - dialogi czyta się okropnie. Potem to się jakoś wygładza i przestaje zauważać, ale nie jestem pewien czy to dlatego, że autor robi się lepszy, czy się po prostu do tego przywyka.

Za słabymi dialogami idą słabe postaci. Tylko nie w takim sensie, że są słabo zarysowane. To jest nawet nieźle zrobione - prawie każda z nich skutecznie doprowadza mnie do szału, a chyba taki właśnie był zamiar autora.

Mamy 6 bohaterów, z czego 2 faktycznie stara się utrzymać wszystkich przy życiu, a pozostała czwórka (no, powiedzmy 3,5),aktywnie zajmuje się próbą sabotażu. Ale nie w taki sposób świadomy. Oni po prostu są idiotami. Od samego początku starają się o to, żeby kibicować ich jak najszybszej śmierci. A chyba w survivalu chodzi o odwrotny efekt.

(SPOILERY) Kilka przykładów:
- ekipa zapuszcza się samotnie w dżunglę nie biorąc ze sobą żadnych sensownych zapasów. Niektórzy idą nawet w sandałkach,
- buntują się przeciwko racjonowaniu żywności i ogólnie są na NIE, przy każdej próbie przygotowań na najgorsze,
- brakuje wody? zakradnijmy się do malutkich zapasów i wypijmy kiedy nikt nie patrzy
- jeszcze bardziej brakuje wody? Upijmy się tequilą, kiedy ten odpowiedzialny siedzi sam na warcie i umyjmy resztką wody nogę, bo obsikaliśmy się. A no i jeszcze potnijmy chłopa brudnym nożem, bo mówi, że ma coś w środku. I zjedzmy przy tym zapasy żywności.
- twoja czas na wartę? Nie! przecież masz kaca

No i te piękne dialogi, które idą mniej więcej tak:

- Jeff, ale po co to wszystko, przecież ktoś po nas przyjdzie
- Może tak, ale musimy się przygotować na najgorsze
- Jeff, nie mów tak
- Amy...
- Przestań! Przyjdą po nas.
- Ale nie wiemy kiedy
- Jak możesz tak mówić! (płacz, obrażenie się, itd)

No i tak w kółko. W pewnym momencie odczuwa się ulgę, kiedy w końcu część tych postaci zaczyna umierać. I jeszcze większą ulgę, kiedy książka się kończy.

W końcu wymęczyłem to cholerstwo. Jedynym aspektem ratującym tę książkę to sam pomysł i struktura fabuły. Taki pseudo-survival, a czysto teoretycznie lubię takie klimaty. Ale patrząc na pozostałe elementy, to już zaczynają się schody, bo już na samym początku czuć pewną pisarską infantylność - dialogi czyta się okropnie. Potem to się jakoś wygładza i przestaje zauważać, ale...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
180
41

Na półkach:

Plusy:
Rzeczywiście momentami czuć klimat horroru.
Minusy:
Tylko momentami czuć klimat horroru.
Akcja toczy się w jednym miejscu przez 95% książki co sprawia, że skupiamy się na samych bohaterach, ich odczuciach, przejściach itp itd. a to już od połowy książki jest po prostu niewystarczające i nużące.

Plusy:
Rzeczywiście momentami czuć klimat horroru.
Minusy:
Tylko momentami czuć klimat horroru.
Akcja toczy się w jednym miejscu przez 95% książki co sprawia, że skupiamy się na samych bohaterach, ich odczuciach, przejściach itp itd. a to już od połowy książki jest po prostu niewystarczające i nużące.

Pokaż mimo to

avatar
171
82

Na półkach:

Czy w świecie literackiej grozy, wypełnionym obecnie najróżniejszymi i najbardziej wyszukanymi jej formami, jest jeszcze miejsce i racja bytu klasycznego horroru o grupce przyjaciół terroryzowanych przez krwiożercze monstrum? Otóż tak i jest ku temu przynajmniej kilka powodów. U podstaw zapotrzebowania na ciągłe wypełnianie tej luki nowymi historiami leży nasze własne pragnienie “igrzysk”. Minęły wieki, zbudowaliśmy metropolie, wyrzuciliśmy kilka statków na orbitę, a wciąż łakniemy krwi. To taka specyficzna cząstka nas samych - można traktować ją niczym niechciany grzyb w kącie ściany, który odradza się z nastaniem każdej pory wilgotnej, lub też książkowy przykład “szkieletu w szafie”, który towarzyszy nam od samego początku świadomości. Fakt, u jednych jest on większy, u innych zaś prawie zupełnie zapomniany i nieużywany. Nie mniej wciąż gdzieś tam czeka.

Tak więc “Ruiny” Scotta Smitha przychodzą by raz jeszcze ugasić nasze pierwotne pragnienie brutalnej grozy. Historia, jak już wspomniałem, może uchodzić za sztampową - kilkoro przyjaciół, wakacje, ciepła plaża, spontaniczna wycieczka do dżungli i kolejne dni, przepełnione strachem, krwią i brutalną walką o przetrwanie.

Książka definitywnie wpisuje się również w kanon thrillera psychologicznego, który wciąga nas w bagno emocji i narastającej tragedii. Autor znany jest z talentu do tworzenia intensywnych, realistycznych opowieści, a "Ruiny" nie są w tym wyjątkiem. Smith rozważnie buduje napięcie, skupiając naszą uwagę na psychologicznej rozterce postaci. Ludzie, jakich losy przychodzi nam śledzić są realistyczni pod każdym względem, mają głębokie, prawdziwie ludzkie słabości i praktycznie na każdej stronie książki zmuszeni są stawać przed radykalnymi wyborami.

Ciekawym pomysłem jest tu wykorzystanie dżungli jako klaustrofobicznego labiryntu, z którego droga ucieczki jest równie prosta co nieosiągalna, a zagrożenie obecne dosłownie wszędzie. W kontekście labiryntu przedstawiona jest również dość obszernie ludzka psychika, obnażona przez autora w obliczu skrajnych i radykalnych decyzji.

Sama postać monstrum, choć występuje tu jako krwiożercza roślina i nadaje całości klasycznie grozowy charakter, nie jest wcale niezbędna do zaistnienia wszystkich wykreowanych przez autora wydarzeń. Może jedynie przyspiesza to co nieuniknione i pozwala na skupienie naszego gniewu przeciwko czemuś teoretycznie nie rzeczywistemu, chroniąc nasze własne umysły przed tym co czai się w nas samych. Nie od dziś wiadomo, że jeśli pozostawi się dwójkę ludzi zamkniętych w pomieszczeniu bez żadnych wyjaśnień, wcześniej czy później znajdą powód by się pozabijać.

Jako ciekawostkę, warto dodać, że książka została zekranizowana (i to w tej właśnie formie ja sam miałem z nią pierwszą styczność),jednak, jak można przypuszczać, jej filmowa wersja jest mocno okraszona z uczuć i myśli bohaterów, a to one właśnie stanowią główny filar dźwigający tę historię na poziom mogący zwać się grozą właściwą.

https://skoliotyk.pl/recenzje/110-ruiny-scott-smith.html

Czy w świecie literackiej grozy, wypełnionym obecnie najróżniejszymi i najbardziej wyszukanymi jej formami, jest jeszcze miejsce i racja bytu klasycznego horroru o grupce przyjaciół terroryzowanych przez krwiożercze monstrum? Otóż tak i jest ku temu przynajmniej kilka powodów. U podstaw zapotrzebowania na ciągłe wypełnianie tej luki nowymi historiami leży nasze własne...

więcej Pokaż mimo to

avatar
492
233

Na półkach:

Miałem spore oczekiwania, ale książka ich nie spełniła. Spodziewałem się fascynującej lektury, a wyszło słabo. Bohaterów, ewentualnie poza jednym, nie byłem w stanie polubić, akcja ciągnie się niemiłosiernie i na śmierć pierwszej z sześciu osób musimy czekać blisko 3/4 książki. Przedtem mamy strasznie długie wprowadzenie, a ponadto o bohaterach wiemy niemal tyle, co nic. Sama końcówka z Grekami dopisana na siłę. Książkę przeczytałem 3 dni temu, przed chwilą obejrzałem adaptację i moim zdaniem film, choć trwa niewiele ponad 80 minut, wypadł znacznie lepiej. Książki nikomu nie polecam. Kto jej nie przeczyta, nic nie straci.

Miałem spore oczekiwania, ale książka ich nie spełniła. Spodziewałem się fascynującej lektury, a wyszło słabo. Bohaterów, ewentualnie poza jednym, nie byłem w stanie polubić, akcja ciągnie się niemiłosiernie i na śmierć pierwszej z sześciu osób musimy czekać blisko 3/4 książki. Przedtem mamy strasznie długie wprowadzenie, a ponadto o bohaterach wiemy niemal tyle, co nic....

więcej Pokaż mimo to

avatar
458
131

Na półkach: , ,

Zdecydowanie najsłabsza przeczytana przeze mnie książka wydawnictwa Vesper. I myślę, że to bardzo poważny komplement, bo to była nadal całkiem dobra pozycja. Zwykle czytam w tempie 100 stron dziennie, chyba, że coś mnie wciągnie i tu tak właśnie było. od 200 ostatnich stron, czyli połowę książki pochłonąłem w jeden dzień.

Dlaczego najsłabsza? Bo wszystkie inne wciągały mnie bardziej. Natomiast tu było nie było mocnego uderzenia na początek, raczej spokojne i dość wolne wprowadzenie, a pod sam koniec akcja wręcz pędziła na złamanie karku. I samo zakończenie - sam takie bym napisał, więc nie zaskoczyło ani trochę, ale zupełnie mnie usatysfakcjonowało.

Tak więc to dobry horror, ale bliżej mu oceny bardzo dobrej niż dostatecznej.

A co do Vespera - dostarczyli mi tak dużo dobrej, bardzo dobrej i doskonałej lektury, że zaryzykowałem i kupiłem nawet ich westerny. Ale czy było warto zobaczę w przyszłości...

Zdecydowanie najsłabsza przeczytana przeze mnie książka wydawnictwa Vesper. I myślę, że to bardzo poważny komplement, bo to była nadal całkiem dobra pozycja. Zwykle czytam w tempie 100 stron dziennie, chyba, że coś mnie wciągnie i tu tak właśnie było. od 200 ostatnich stron, czyli połowę książki pochłonąłem w jeden dzień.

Dlaczego najsłabsza? Bo wszystkie inne wciągały...

więcej Pokaż mimo to

avatar
194
194

Na półkach: ,

Czterech amerykańskich turystów spędza razem wakacje na meksykańskim półwyspie Jukatan. Gdzieś pomiędzy imprezowaniem a chillowaniem na plaży poznają niemieckiego turystę Mathiasa i trzech zabawnych Greków. Mathias poszukuje swojego brata, który wyruszył w ślad za nowo poznaną dziewczyną i grupą archeologów. Pozostawił mu mapę, która wiedzie gdzieś w głąb dżungli, gdzie znajdują się mało znane ruiny. Spragnieni zmian i prawdziwej przygody turyści postanawiają mu towarzyszyć w poszukiwaniach brata. Za obskurną wioską Majów docierają w końcu do zarośniętego dziwną roślinnością wzgórza. Jednak gdy tylko stykają się z tym miejscem, mieszkańcy uniemożliwiają im ucieczkę. Niewinna wyprawa w stronę ruin przeobraża się w walkę o przeżycie, w którym pragnienie, upał i brak drogi ucieczki będą ich najmniejszym zmartwieniem.

To było niesamowite, jak mocne wrażenie zrobiła na mnie ta książka. „Ruiny” to nie pierwszy lepszy survivalowy horror, o którym się z łatwością zapomina. Jasne, o filmie można jeszcze tak twierdzić, ale z pewnością nie o powieści. Narracja przechodzi płynnie z jednego bohatera do drugiego, dzięki temu zabiegowi nie tylko tracimy pewność co do losu bohaterów, ale także poznajemy różne punkty widzenia. Niemal z dziecinną łatwością wnikamy w ich wypaloną przez słońce skórę, przenosimy się do tego niebezpiecznego miejsca, poznajemy ich ograniczone możliwości. Niemal smakujemy ich frustrację, tęsknotę do nudnej, ale bezpiecznej cywilizacji, bezradność i ogromną beznadzieję. Właśnie ta beznadzieja przytłaczała jak mało co.

A autor zacieśnia konsekwentnie pętlę na szyi swoich bohaterów. Natura ożywia, jest inteligentna i przejawia niepomierne okrucieństwo, które wykracza daleko poza zwykłym pragnieniem przeżycia. Opuszczone ruiny stają się nie tylko pułapką, ale także miejscem fizycznej i psychicznej kaźni. Ktoś przyczepiłby się do braku realizmu i zarzucił autorowi brnięcie w rejony horroru klasy B. Ja nie jestem tego zdania. Odrzucono w przypadku roślinności realizm, ale uczyniono to w celowy i przemyślany sposób. Może często się o tym nie myśli, ale trzymanie się twardo realizmu nie jest cudownym przepisem na udaną powieść. Podobnie ma się sprawa z postaciami, choć oderwanych od świata bohaterów znacznie trudniej tolerować.

A jak wyglądała sprawa z szóstką turystów, na których się w powieści skupiamy? Ich zachowanie odbiegało czasami daleko od modelu zaprawionego w boju survivalowca, którego chcielibyśmy tam na wzgórzu widzieć. Ich nieproszony nierozsądek był irytujący, ale nie dziwiło mnie, że go przejawiali. Wróciłam myślami do tych licznych praw, którymi rządzą slashery. Autor rozprawia się z nimi konkretnie, podobnie jak z naszymi budowanymi na tych horrorach oczekiwaniami. Częściowo robi to z czystej przekory, a częściowo z powodu uatrakcyjnienia historii. Smith znał się naprawdę na swoim fachu. Naprawdę szkoda, że nie napisał jeszcze więcej powieści.

Ta dobra książka otrzymała też solidną oprawę od wydawnictwa Vesper. Nie byłam jednak fanką posłowia Nawrockiego, na którego nie miał wcale pomysłu.

Czterech amerykańskich turystów spędza razem wakacje na meksykańskim półwyspie Jukatan. Gdzieś pomiędzy imprezowaniem a chillowaniem na plaży poznają niemieckiego turystę Mathiasa i trzech zabawnych Greków. Mathias poszukuje swojego brata, który wyruszył w ślad za nowo poznaną dziewczyną i grupą archeologów. Pozostawił mu mapę, która wiedzie gdzieś w głąb dżungli, gdzie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
412
250

Na półkach: , , , ,

Generalnie moim skromnym zdaniem najlepszym elementem książki było posłowie.

Generalnie moim skromnym zdaniem najlepszym elementem książki było posłowie.

Pokaż mimo to

avatar
5
5

Na półkach:

Czytałam tę książkę w oryginale i szczerze polecam miłośnikom tematyki survivalu. Bohaterowie na długo pozostają w pamięci i wręcz można odnieść wrażenie że znajdujemy się w centrum zdarzeń razem z nimi.

Czytałam tę książkę w oryginale i szczerze polecam miłośnikom tematyki survivalu. Bohaterowie na długo pozostają w pamięci i wręcz można odnieść wrażenie że znajdujemy się w centrum zdarzeń razem z nimi.

Pokaż mimo to

avatar
3143
1431

Na półkach: ,

Dziwna książka. Florror - kojarzyło mi się to z pewnym starym czeskim filmem... Duszna atmosfera, faktycznie czułam się bardzo nieswojo, czytając to. Pomysł niezły, choć nie popieram lansowania koncepcji, że przyroda jest naszym wrogiem. Zastrzeżenia mam do wykonania: początek książki jest bardzo toporny, krótkie, proste zdania, robiły na mnie wrażenie, że to książka dla dzieci...Potem autor się rozkręca, jest lepiej, mimo wszystko jest to wszystko grane na jedną nutę. No i bohaterowie - naiwni, niezbyt lotni i trudno ich lubić; są bandą antypatycznych w gruncie rzeczy dzieciaków, którzy idą do dżungli na zasadzie naszych turystów idących w Tatry w klapkach... Nic nie wiedzą o okolicy, nic nie kumają, oczywiście ignorują wszystkie sygnały ostrzegawcze i sami pchają się w "ręce bestii" (co jest oczywiście klasyką gatunku). I nie potrafią się porozumieć ani z lokalsami, a nawet sami ze sobą, bo nie znają języków, a zgarniają do towarzystwa przypadkowe osoby... no litości. Trudno mi było się z nimi solidaryzować ;) Jakoś nieszczególnie widziałam tu jakąkolwiek psychologię postaci, wręcz przeciwnie bohaterowie są narysowani bardzo schematycznie. Autor nie podejmuje też próby wyjaśnienia tego dziwnego zjawiska, z którym mamy do czynienia na terenie wioski Majów. A tytuł powinien brzmieć "przyjadą Grecy" :D

Dziwna książka. Florror - kojarzyło mi się to z pewnym starym czeskim filmem... Duszna atmosfera, faktycznie czułam się bardzo nieswojo, czytając to. Pomysł niezły, choć nie popieram lansowania koncepcji, że przyroda jest naszym wrogiem. Zastrzeżenia mam do wykonania: początek książki jest bardzo toporny, krótkie, proste zdania, robiły na mnie wrażenie, że to książka dla...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    1 215
  • Chcę przeczytać
    718
  • Posiadam
    285
  • Ulubione
    49
  • Horror
    43
  • Z biblioteki
    15
  • Teraz czytam
    13
  • 2022
    11
  • Chcę w prezencie
    11
  • 2023
    8

Cytaty

Więcej
Scott Smith Ruiny Zobacz więcej
Scott Smith Ruiny Zobacz więcej
Scott Smith Ruiny Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także