rozwiń zwiń

Literacki alfabet Lubimyczytać. Litery U–Z

Konrad Wrzesiński Konrad Wrzesiński
30.08.2023

Smutno jest kończyć coś, co sprawiało mnóstwo radości i autorowi, i czytelnikom, ale cóż – jak kończyć, to w pięknym stylu! W ostatniej odsłonie naszego alfabetu zapraszam was do Urugwaju, Włoch i Zimbabwe.

Literacki alfabet Lubimyczytać. Litery U–Z

Szósty artykuł z serii „Literacki alfabet Lubimyczytać” jest jednocześnie ostatnim. Muszę więc coś przyznać: wasza recepcja cyklu przerosła moje oczekiwania. Nie oszukujmy się, internet dawno przestał być czysto sympatycznym miejscem, a sekcja komentarzy rzadko zamienia się w przestrzeń do uprzejmej wymiany poglądów. Aż tu nagle taki alfabet, niewyszukany w swym zamyśle, ot, lista lektur stworzona według zasady „bierzcie i czytajcie z tego wszyscy”, stała się serią, do której wracałem nad wyraz chętnie.

Dla czystej frajdy odkopywania wspaniałych książek? Pewnie. Ale przede wszystkim w związku z waszym zainteresowaniem, ciepłymi słowami (serdeczne dzięki) i ogromnymi garściami czytelniczych inspiracji, którymi wzbogacaliście każdy artykuł, wtórując w komentarzach moim polecajkom.

Ale dość o uczuciach autora. Skoro trzeba nam kończyć – a literka Z niechybnie zwiastuje koniec – trzeba zrobić to z klasą. Dziękując wam raz jeszcze, przechodzę więc do książek.

Literacki alfabet Lubimyczytać, czyli książki z całego świata

Jeśli jesteście tu po raz pierwszy, przypomnę, że „Literacki alfabet Lubimyczytać” to cykl, w którym znajdziecie doskonałe tytuły z każdego zakątka globu – przede wszystkim z miejsc, o których w kontekście książkowych poszukiwań myślimy zdecydowanie rzadziej.

Tak oto w poprzednich odsłonach alfabetu omówiliśmy wyjątkowe pozycje z Austrii, Bośni i Hercegowiny, Chorwacji, Danii, Egiptu, Finlandii, Grecji, Hiszpanii, Izraela, Jamajki, Kanady, Litwy, Łotwy, Maroka, Nigerii, Omanu, Portugalii, Rumunii, Senegalu i Turcji.

Poprzednie części alfabetu znajdziecie poniżej:

Literacki alfabet Lubimyczytać. Litery A–D;

Literacki alfabet Lubimyczytać. Litery E–H;

Literacki alfabet Lubimyczytać. Litery I–L;

Literacki alfabet Lubimyczytać. Litery Ł–O;

Literacki alfabet Lubimyczytać. Litery P–T.

Czas na litery od U do Z. Zapraszam do Urugwaju, Włoch i Zimbabwe.

U jak Urugwaj – „Krótkie życie”, Juan Carlos Onetti

Rok 1974. W Urugwaju trwa dyktatura Juana Maríi Bordaberry’ego. Juan Carlos Onetti i jego koledzy z redakcji „Marcha” zadzierają z władzą, nagradzając opowiadanie o morderczym inspektorze urugwajskiej policji. W chwili ogłoszenia werdyktu natychmiast aresztowanych zostaje kilku pracowników tygodnika, a Onetti spędza sześć tygodni w szpitalu psychiatrycznym. Uwolniono go dopiero po protestach gwiazd światowej literatury – i przy okazji fanów prozy Onettiego – Gabriela Garcíi Márqueza i Maria Vargasa Llosy.

Wkrótce po uwolnieniu Onetti wyjechał do Madrytu i nigdy nie powrócił już do ojczyzny – mimo że Urugwaj stał się ostatecznie krajem demokratycznym, a w połowie lat osiemdziesiątych Julio María Sanguinetti, pierwszy wybrany demokratycznie następca Bordaberry’ego, przyleciał do Hiszpanii, by wręczyć mu urugwajską nagrodę literacką.

Stosunek Onettiego do kraju ojców to zatem rzecz – delikatnie mówiąc – skomplikowana. W swojej prozie opisywał Urugwaj jako, jak pisał „New York Times”, miejsce naznaczone małostkowością, idiotyzmem i nędzą. Trudno jednak orzec, że robił to z zawiści. Jak ujął to wspomniany już prezydent Sanguinetti, ostatecznie pogodzony z odmową powrotu Onettiego do kraju: „Na szczęście wiele lat temu my, Urugwajczycy, wkroczyliśmy do jego powieści, staliśmy się jego bohaterami i odczytaliśmy w nich samych siebie”. Współcześni mu twórcy mieli go za wizjonera, a Julio Cortázar nazwał Onettiego „największym powieściopisarzem Ameryki Łacińskiej”.

Najbardziej znany ze swych opowiadań, Onetti opublikował sześć powieści, z których większość rozgrywa się w fikcyjnym mieście Santa María, luźno wzorowanym na Montevideo, zamieszkałym przez wszelkiej maści życiowych wykolejeńców, znudzonych życiem ekscentryków, pogrążonych w apatii marzycieli. „W Santa María nic się nie działo” – stwierdza jeden z bohaterów Onettiego. I choć to nie do końca prawda – w mieście dzieją się rzeczy przedziwne – słowa te doskonale oddają stan ducha postaci wychodzących spod pióra urugwajskiego mistrza, trwających w wiecznym zawieszeniu, między światem realnym a tym, który stale sobie wyobrażają.

Po polsku znajdziemy pięć powieści Onettiego, wydanych w latach siedemdziesiątych przez Wydawnictwo Literackie. Nim do nich siądziemy, warto wiedzieć, że nie trafimy na typową prozę latynoską. Onetti szedł pod prąd, interesował się psychologią wyalienowanych mieszkańców miast, w jego dziełach doszukiwano się wpływów francuskiego egzystencjalizmu (w rysunkach postaci dopatrywano się cech wspólnych z Camusem czy Sartre’em), a gęste, złożone zdania przywodziły na myśl styl Williama Faulknera. Vargas Llosa nazwał go „pierwszym współczesnym pisarzem naszego języka”.

Książek Onettiego trzeba dziś szukać w antykwariatach (mrugam, miało być: poza bieżącą ofertą wydawniczą!). Przygodę z Urugwajczykiem można rozpocząć od każdej z nich. Jeśli będziecie mieli szczęście i w wasze ręce trafi „Krótkie życie” – doskonale. Książka opowiada historię pogrążonego w marazmie Juana Maríi Brausena, który marzy o alternatywnej rzeczywistości i wreszcie wymyśla całe fikcyjne miasto – by później się do niego przeprowadzić. Miastem tym okaże się wspomniane Santa María, co daje nam doskonały punkt wyjścia do pozostałych książek pisarza, zwłaszcza zaś „Martwego portu” i „Kolekcjonera”.

Pomnik Brausena, „założyciela” miasta, pojawia się zresztą w późniejszej twórczości Onettiego, choć nie jest jasne, kto go wzniósł.

„Krótkie życie” to książka niełatwa (jak cała proza Onettiego). Historia jest przefiltrowana przez różnych subiektywnych narratorów. Bo oto: gdy Brausen zaczyna wyobrażać sobie i spisywać historię doktora Díaza Greya w Santa María, te dwie narracje przeplatają się i biegną równolegle przez resztę powieści. W opowieści brak ścisłej chronologii, a czytelnik nie może być pewny nie tylko motywów bohaterów, ale i samych wydarzeń. Narracja Díaza Greya jest podporządkowana narracji Brausena, chociaż pod koniec powieści Grey staje się głównym opowiadaczem historii, służąc jednocześnie za postać. I tak dalej, i tak dalej.

Onetti bywa cudownie dezorientujący. Osobowość głównego bohatera, który wobec beznadziei życia ucieka w eskapizm, powoli rozpada się. I choć Brausen z uporem fantazjuje o innym życiu, zawsze napotyka tę samą pustkę i bezradność, które doprowadziły go do ucieczki w fantazję.

W jak Włochy – „Kaputt”, Curzio Malaparte

Tu myślałem długo. Najpierw o Máraiu, bo to pisarz wybitny, więcej – ten z najwybitniejszych, a „Żarem”, zgodnie z oczekiwaniami, zachwyciłem się, zachłysnąłem i zaraz, z gorliwością typową dla neofity, polecałbym go każdemu. Pytam jednak po redakcji i wreszcie stwierdzam, że polecać Máraiego to jak polecać Hrabala (a celowo pominąłem przecież Czechy i zastąpiłem je Chorwacją), z którym Węgier mógłby zresztą śmiało walczyć o tytuł najznakomitszego pisarza tej części Europy.

Ostatecznie więc Włochy. Ale tu znów problem, bo: Eco, Calvino, Ferrante? Znane to, znane! Słowem: problem ten sam, co przy Máraiu.

Z tym że to tylko wybiegi, bo z góry wiem, kogo chciałbym tu wspomnieć. Waham się, bo polecałem go już przy okazji artykułu „Książki z każdego zakątka świata, czyli Światowy Dzień Różnorodności Kulturowej”, który był przecież zaczynem dla całego alfabetu, ale trudno – „Kaputt” to książka wybitna.

Tyleż wybitna, co przedziwna. Coś między reportażem a fikcją. Relacją a czystym zmyśleniem. I na tym – być może – polega jej fenomen.

Już wyjaśniam. W latach 30. i 40. ubiegłego wieku Curzio Malaparte, uznany włoski literat, pełnił funkcję korespondenta wojennego dziennika „Corriere della Sera”. „Kaputt” w sposób naturalny czytamy więc jak literaturę faktu. I choć w pewnym momencie w naszej głowie zapala się lampka, choć powoli zdajemy sobie sprawę, że relacje Malapartego to swoista gra zakochanego we władzy dandysa, że ten genialny narcyz nie tyle opisuje rzeczywistość, co ją kreuje, że koloryzuje, a czasem zwyczajnie zmyśla, to trudno przerwać czytanie. „Pisarz potrafi narzucić swoje wizje jako fakty historyczne”, pisze w posłowiu polskiego wydania Jerzy W. Borejsza. „To miara jego talentu”.

Nie znaczy to, że „Kaputt” powinniśmy ustawić na półce z napisem „fikcja”. To doskonały zapis okrucieństwa wojny. Malaparte doświadczył go z bliska i kreśli przed nami dowód upadku cywilizacji w sposób wybitny literacko. A jednak – próba sklasyfikowania jednego z najważniejszych dzieł XX wieku nie powiodła się od blisko osiemdziesięciu lat.

Włoch tworzył bowiem symbole. Podmalowywał rzeczywistość tak, by czytelnik poczuł wraz z nim grozę ludobójstwa. Rzeczywistość, nieważne jak znacząca i straszna, pisze we wstępie do nowego polskiego wydania (W.A.B.) Jarosław Mikołajewski, dla Malapartego była straszna i znacząca za mało.

Tak oto po krwi przychodzi piękno (pociski na „czarnej szybie nocnego nieba”, piękne niby kwiaty na czarnym aksamicie), groza przechodzi w groteskę. I tak w kółko. „Kaputt”, jak pisałem kiedyś przy okazji recenzji książki, to istna literacka karuzela.

A jednak to właśnie w osobliwej grze Malapartego – mistrza słowa, nade wszystko pragnącego uznania światowca, który jako pisarz o odpowiedniej renomie gości przy stołach największych polityków, jada obiady z ludobójcami, notuje i popija winem, a przy tym rzekomo nie szczędzi złośliwości swoim gospodarzom i, niby wybitny, acz przemądrzały student, wygrywa każdą dyskusję –  tkwi być może geniusz jego prozy. Chcemy mu wierzyć. Do samego końca.

Z jak Zimbabwe – „Gdzie krokodyl zjada słońce. Wspomnienia”, Peter Godwin

Przechodząc do kończącej nasz cykl literki Z, trudno o wybór lepszy niż Peter Godwin, który jako siedemnastolatek został powołany do brytyjskiej policji południowoafrykańskiej, aby wziąć udział w wojnie o wyzwolenie Zimbabwe.

Na naszym rynku znajdziemy trzy książki pisarza i dziennikarza urodzonego w Harare – stolicy i największym mieście Zimbabwe. Nakładem Wydawnictwa Czarne w 2013 roku w polskim przekładzie ukazał się „Strach. Ostatnie dni Roberta Mugabe”, a trzy lata później – „Mukiwa. Biały chłopak w Afryce”. Polskim czytelnikom Godwina przedstawiło jednak wydawnictwo W.A.B., które w 2008 roku opublikowało książkę „Gdzie krokodyl zjada słońce”.

W swojej autobiograficznej książce Godwin, opisując historię rodziców, którzy po II wojnie światowej przenieśli się z Anglii do Rodezji (obecnie część Zimbabwe), tworzy niezapomniany obraz życia w rozdartym wojną kraju

Mamy początek XXI wieku. Godwin, wzięty dziennikarz, specjalista od spraw Afryki, który żyjąc od zlecenia do zlecenia, przemierza kontynenty, wraca do rodzinnego Zimbabwe – opanowanego przez obłąkańcze wizje prezydenta Roberta Mugabe. Rodzice autora, dwoje starych ludzi, stają się mniejszością rasową w kraju, który był ich domem przez kilkadziesiąt lat. Wkrótce zostają z niego wygnani.

Dla ojca Petera, George’a, jest to drugie wygnanie w życiu. Historia nieoczekiwanie przenosi nas bowiem do przedwojennej Polski, gdzie George przyszedł na świat jako Kazimierz Goldfarb, którego cała rodzina zginęła w Treblince.

Odkrycie przeszłości rodziny nie tylko pozwala Godwinowi zrozumieć, dlaczego jego rodzice tak niechętnie opuszczają dom, który stworzyli dla siebie w Zimbabwe, ale także prowadzi go do ponownej oceny jego relacji z milczącym ojcem i własnej tożsamości jako białego Afrykanina.

Pięknie napisany pamiętnik Godwina to opowieść o kraju, który nie tylko przez osiem lat mierzył się z wojną, ale i przez ponad dwie dekady poddawany był coraz bardziej brutalnym, skorumpowanym i opresyjnym rządom Mugabe, którego rząd w 2000 roku zaczął przejmować należące do białych gospodarstwa rolne i redystrybuować ziemię, głównie wśród swoich zwolenników. Produkcja rolna gwałtownie spadła, co doprowadziło do wzrostu bezrobocia i niedoborów żywności, gospodarka zaczęła podupadać, inflacja wzrosła o prawie dwa tysiące procent, a polityczni przeciwnicy Mugabe byli zastraszani i zabijani.

Godwin pokazuje, co stało się z Zimbabwe w ciągu ostatnich 30 lat, kiedy to marzenia o wielorasowym społeczeństwie ustępowały miejsca krwawej nienawiści rasowej.

„Gdzie krokodyl zjada słońce” to opowieść o poszukiwaniu swego miejsca na ziemi, doskonałe świadectwo rodzinnej tajemnicy, czuły portret niezwykłego małżeństwa, zapis tragicznych losów ludzi, ale przede wszystkim – narodu. Równolegle do opowieści o rodzinie autora poznajemy bowiem historię kraju niegdyś prosperującego, który zaliczył dramatyczny upadek.

Ujmując rzecz najprościej – książka Godwina to książka o Zimbabwe. O tym – wedle opinii zawartej w „New York Timesie” – jak wspaniały był ten kraj i jak straszny spotkał go los.

No i masz, dobrnęliśmy. Wspólnie omówiliśmy 23 książki, a kolejne parę setek poleciliście sobie (i mnie) w komentarzach. Książki nieco mniej znane, lekko zapomniane lub zapomniane całkiem, ale i wydawnicze nowości, na które warto było skierować światełko naszego alfabetu. Poszło nam wcale nieźle.

Ociągam się nieco z postawieniem ostatniej kropki, więc dobra, po męsku (i z wykrzyknikiem): do zobaczenia w LC!


komentarze [16]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
AgaGaga 19.01.2024 14:08
Czytelniczka

W - Węgry - Magda Szabó. Stara ale jakże wciąż jara. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Cleopatrapl 05.09.2023 19:30
Czytelniczka

Łezka się w oku zakręciła, że to już koniec.  Warto kontynuować w innej formie. Dla mnie najbardziej super było, że to były inspirujące tytuły, których w większości w ogóle nie słyszałam. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Róża_Bzowa 01.09.2023 23:43
Bibliotekarka | Oficjalna recenzentka

O Zimbabwe pisała także Doris Lessing w swoich wspomnieniach  Pod skórą. Tom 1. Autobiografia do roku 1949. Pisarka mieszkała przez około 20 lat na tych terenach, które wtedy nosiły nazwę Rodezja.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Pod skórą. Tom 1. Autobiografia do roku 1949
Róża_Bzowa 01.09.2023 23:29
Bibliotekarka | Oficjalna recenzentka

W literaturze włoskiej mamy także takich wspaniałych pisarzy jak Elena Ferrante  Italo Calvino Italo Calvino  Federico De Roberto Federico De Roberto, nie wspominając...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Róża_Bzowa 01.09.2023 14:28
Bibliotekarka | Oficjalna recenzentka

Literatura urugwajska to także   Felisberto Hernández Felisberto Hernández, czyli pisarz o którym G.G. Marquez powiedział: Gdybym w 1950 roku nie przeczytał opowiadań Felisberta Hernándeza, nie byłbym takim pisarzem, jakim jestem dziś.
Po polsku mamy
Ciemna jadalnia, balkon i inne...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
 Ciemna jadalnia, balkon i inne niezwykłe opowieści
Katarzyna k 31.08.2023 16:58
Czytelniczka

Super cykl. Bardzo dziękuję autorowi i komentatorom za moc inspiracji - poproszę jeszcze o czasorozciągacz 😏, żeby te wszystkie dobra móc kiedyś skonsumować. 
Moja sugestia kontynuacji cyklu to miasta ( może mało oryginalne, ale ciekawe)- w wersji bardziej ambitnej można je pogrupować na miasta w Polsce, miasta europejskie, miasta Ameryka N i S itd....

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
konto usunięte
31.08.2023 10:56
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Krystian 31.08.2023 10:18
Czytelnik

Ja też czekam na kolejne cykle. Dziękuję.

A książki Godwina już dodaję na półkę "do przeczytania".

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
madame_bov 30.08.2023 22:28
Czytelniczka

Dla mnie włoska literatura to przede wszystkim trzy nazwiska:   Natalia Ginzburg Natalia Ginzburg, tutaj szczególnie  Nasze dni wczorajsze, dalej   Cesare Pavese Cesare Pavese

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
 Nasze dni wczorajsze  Piękne lato  Konformista
Aguirre 30.08.2023 16:47
Czytelnik

Brawa i podziękowania dla autora za cykl i to, że w ostatnim, najkrótszym odcinku zmieścił książkę z Urugwaju, wydaną u nas dawno.
Z literatury urugwajskiej niestety jeszcze nic nie czytałem, ale polecam:
U - jak Ukraina:
Klasyka, wyrywkowo dostępna po polsku:
Zachar Berkut, powieść historyczna ich jednego z bohaterów narodowych,...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
 Zachar Berkut  Utwory wybrane tom I  Utwory wybrane tom II  Tango śmierci  Jimi Hendrix we Lwowie  Internat  Dom dla Doma  Stulecie Jakowa  Felix Austria  Nikt tak nie tańczył, jak mój dziadek  Moscoviada. Powieść grozy  Muzeum porzuconych sekretów  Hotel Wielkie Prusy  Daogopak. Księga trzecia: Tajemnica karpackiego molfara  Iksowie  Niewola  Salon Wiosenny  Okręg Sinistra  Wizyta arcybiskupa  Ptaki Wierchowiny  Zapach więzienia. Odpowiedzi na pytania Zsofii Balla  Ptaszyna  Złoty latawiec  Tajemnica Abigél  Chłopcy z Placu Broni  90 minut  Niezwyciężona jedenastka  Dzwony Einsteina  Biały król  Błogosławione piekłowędrowanie Doktora Faustusa  Żar  ...twierdzi Pereira  Twierdzi Pereira  Zaginiona głowa Damascena Monteira  Pustynia Tatarów  Niebieska Księga z Nebo
urzeczonyksiążkami 31.08.2023 18:18
Czytelnik

Niewola Spiró jest na mojej liście, choć mała czcionka trochę odstrasza. Zaciekawiła mnie też część druga tego kryminału ukraińskiego: Hotel Wielkie Prusy. Dam chyba szansę.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LadyBlackCat 02.09.2023 10:13
Czytelnik

Rewelacyjna wypowiedź. Będzie z czego czerpać inspiracje

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Aguirre 02.09.2023 14:17
Czytelnik

@LadyBlackCat  Do czego gorąco zachęcam  😀

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się