Najnowsze artykuły
- ArtykułyAgnieszka Janiszewska: Relacje między bliskimi potrafią się zapętlić tak, że aż kusi, by je zerwaćBarbaraDorosz2
- ArtykułyPrzemysław Piotrowski odpowiedział na wasze pytania. Co czytelnikom mówi autor „Smolarza“?LubimyCzytać3
- ArtykułyPięć książek na nowy tydzień. Szukajcie na nich oznaczenia patronatu Lubimyczytać!LubimyCzytać2
- Artykuły7 książek o małym wielkim życiuKonrad Wrzesiński40
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Italo Svevo
7,0/10średnia ocena książek autora
77 przeczytało książki autora
319 chce przeczytać książki autora
3fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Starość Italo Svevo
6,8
To męczące sirocco przygrywa do tańca kłamstwa z prawdą. To tylko muzyka uciążliwego wiatru przynosi nieuleczalną chorobę własnej woli. Niby nic wielkiego w tych dniach nie wydarzyło się w Trieście. Ktoś pożądał, ktoś marzył, ktoś potem wszystkiego żałował. Jednak kiedy zła pogoda mija szybko, to stan permanentnej życiowej inercji zostaje na zawsze. Nie można wszystkiego złożyć na karb panujących konwenansów. To nie ich wina, kiedy człowiek jest "inetti", gdy zajęty analizowaniem swojego stanu ducha zapomina o zwykłym życiu. Nie zauważa wtedy, że powszednia i swojska egzystencja pierzcha gdzieś obok. "Starość" jest właśnie o ludziach, którzy potrafią śnić o zazdrości a nie umieją dostrzec fenomenu życia. Tymczasem samotna młodość mija i szybko zastępuje ją zmierzch sędziwego wieku.
Jeśli się kocha piękne rzeczy, to warto sięgnąć po dzieło szlachetne i subtelnie napisane. Bo kiedy coś wywołuje tak niesamowite doznania estetyczne jak ta książka, to każdą cząstką swych literackich pasji można odczuć najdelikatniejszą nutę wszystkich stanów emocjonalnych. Italo Svevo stworzył lęk i cierpienie. Wywołał drwinę z marzeń i pragnień. Wpuścił zazdrość na salony życia. Triesteński pisarz "wyprowadził na spacer swoją desperację", aby ta poznała jak smakuje miłosna udręka. Jak pomimo podpowiedzi rozumu pcha się na siłę w kłopoty, nie bacząc na złe doświadczenia. Svevo przejawia skłonność do płonięcia gorączką aby za chwilę zamienić się w bystrego obserwatora ludzkich charakterów. Gdy się o tym czyta, przybiera to postać niezwykłego zjawiska, coś na kształt wielkich złudzeń zmierzających ku spektakularnej klęsce.
Dlaczego uległem urokowi powieści włoskiego pisarza? Może dlatego, że sam posiadam tę cząstkę braku umiejętności życia, tak jak główny bohater "Starości" myślę jak planista a postępuję jak "bon vivant". Miotam się pomiędzy nadzieją na nową egzystencję a chęcią używania starego życia według dobrze mi znanych i niezmiennych reguł. Ale nie tylko odniesienia do siebie samego skusiły mnie do wystawienia Svevowskiej psychologii najwyższej noty. To dzieło ma charakterystyczny wdzięk. W trakcie moich literackich podróży często poszukuję Marcela Prousta. Tu go przez chwilę odnalazłem, w ostatnich promieniach zachodzącego słońca, wpadających przez okno do pełnego smutnej atmosfery pokoju lub też w analizie struktury słabości ludzkiego charakteru.
Może to lepiej, że "miłość pozostaje wielkim, cudownym marzeniem: to w trakcie jej urzeczywistniania nieszczęsna ludzka natura czuje się zbrukana, upokorzona". Marzenia uszlachetniają obiekt pożądania a gdy się tylko zmaterializują, potrafią przybrać osadzoną w realnej scenerii tragiczną postać. Sercowe anomalie są u Sveva nieprzewidywalne, to zaskakujące zjawiska w których się cierpi. Oświadczam, że podjąłem już pewne kroki do bardziej intensywnego poznania twórczości tego pisarza z Triestu. Gdybym miał pozostać tylko przy tej jednej powieści, to odczuwałbym ogromny niedosyt. Jednak ja już teraz pragnę jego wnikliwej psychologicznej charakterystyki, tak pociągającej mnie swoim pisarskim stylem sprzed ponad stu lat. Chcę dalej poznawać ludzi samotnych i skazanych na porażkę po to, żeby się uczyć na ich wymyślonych przez pisarza błędach.
Starość Italo Svevo
6,8
Przewrotny tytuł tej powieści kojarzy się z „Bez dogmatu”, starość to tylko odmienna od sienkiewiczowskiej metafora choroby woli. Toczony nią Emilio, protagonista niemal nie do zniesienia przez swe zamiłowanie do dzielenia włosa na czworo i obawę przed działaniem, dostaje do pary równie (choć inaczej) słabą siostrę, jako antagonistów zaś Angiolinę, obiekt swych przerywanych westchnień, oraz rzeźbiarza Ballego, uosabiających pospołu czysty żywioł, wolę życia.
Emilio natychmiast przywodzi na myśl różnych słynnych przewrażliwionych młodzieńców z historii literatury, choć od większości z nich odróżnia go filozoficzna postawa, a właściwie jej brak – paraliż jego woli nie ma głębszej podbudowy, nie szuka pretekstu w buncie czy wolności; to zwykła przypadłość, jak katar albo łupież. Ten dekadentyzm w wersji light jest właściwie nawet zabawny.
Uśmiech na twarzy wywołuje również dobitne przedstawienie przez Sveva rozdźwięku między rzeczą (albo osobą) a jej obrazem w głowie człowieka. Choć autora interesują niuanse psychologiczne, nie epistemologiczne, to zawsze mile widzę podobne przypomnienia o zawodności ludzkich narzędzi poznawczych: niedoskonałych zmysłów poddanych władzy niedoskonałego rozumu.
Ale choć Sveva zachwala sam Claudio Magris, ja się z nim nie zaprzyjaźnię. Przede wszystkim przez chybioną moim zdaniem formę tej powieści. Oto jej narrator jest wszechwiedzący, ale ta wszechwiedza mu nie wystarcza; musi dopowiadać do końca motywację każdej z głównych postaci, domysłowi czytelnika pozostawiając chyba jedynie szczegóły w rodzaju smaku potraw czy kolorów okryć wierzchnich. To trochę za mało.
Poza tym to drobiazgowe analizowanie własnego i cudzego postępowania przez Emilia ciągnie się zbyt długo, usypia swoją monotonią i jałowością. Wszystko, co Svevo miał do powiedzenia, zostało powiedziane na pierwszych kilkudziesięciu stronach. Jestem przekonany, że taki Arthur Schnitzler potrafiłby skleić z tej materii znacznie krótsze opowiadanie, które miałoby siedem razy większą siłę wyrazu.