-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2018-06-17
2016-05-18
Debiut literacki nagrodzonej za najlepszy blog roku 2014 Anny Grzyb wywołał w sieci wiele emocji. Czytałam na temat jej książki wiele nieprzychylnych komentarzy, czytelniczki miały też żal do znanych autorek, które rekomendowały treść na okładce książki. Trudno było mi w to wszystko uwierzyć, no bo jak to? Życiowa książka (coś co lubię), skierowana do kobiet w przedziale 25 - 40 lat (pasuje) o codzienności, dzieciach i kłopotach małżeńskich. Wszystko to, co w książkach lubię, więc co mogło pójść nie tak? Przecież sama chętnie czytałam teksty autorki na blogu "Pisaninka". Musiałam przekonać się sama...
... i strasznie żałuję! "Życie z drugiej ręki" było dla mnie niezwykle trudną lekturą, choć to może akurat złe określenie, bo treść była prosta i nijaka. Kompletnie nic nie wniosła w moje życie... no może trochę więcej snu, bo choć to niewielka objętościowo książka, to prawie za każdym razem gdy zaczynałam czytać zasypiałam. Od momentu gdy przeczytałam wreszcie ostatnią stronę (a było to kilka dni temu) zastanawiam się po co ona właściwie powstała. Lubię gdy książka, nawet o sprawach codziennych, zmusza do refleksji nad własnym życiem, pokazuje świat z nieco innej perspektywy, daje kopa do działania czy zwyczajnie stanowi nadzieję na lepsze jutro. Tutaj nie ma nic. Bohaterka jest marudna, nieprzyjemna, apatyczna, ciągle narzeka, a przy tym czuje się nierozumiana i niedoceniana. Nie widzi swoich ewidentnych wad. Jest toksyczna, męcząca i ciągle niezadowolona. Gdy opowiadała o powodach swoich frustracji nie mogłam się z nią zgodzić, ja wszystko widziałam zupełnie inaczej. Ten Mąż wykazywał się wielkim zrozumieniem i... miłością, skoro wytrzymał z taką zołzą!
Autorka na końcu książki pisze, że wszystkie zdarzenia są fikcją i czytelnicy nie powinni upatrywać się w niej podobieństwa do jej prywatnego życia. Hmmm... trudno się tego trzymać, gdy podobieństwo (nawet dla osób, które ledwo "znają" ją z lektury bloga) jest bardzo prawdopodobne. Poza tym pierwszoosobowa narracja sugeruje, że autorka dokładnie wie o czym pisze i dokładnie wczuwa się w losy bohaterki. Swego czasu Anna Grzyb pisała wiele o żalu, który żywi do wydawców, autorów i czytelników swojego bloga. Pisała o tym, że czuje się wykorzystana i oszukana. Anita, bohaterka książki (swoją drogą Ania - Anita, obie mają trójkę dzieci) też jest tą dobrą, życzliwą, zawsze pomocną, a ludzie cięgle wystawiają ją do wiatru, zawodzą i zostawiają na lodzie. Ten Mąż nie rozumie, nie przytula, nie adoruje, ale jak wraca do domu to Anita odlicza dni kiedy wreszcie odjedzie z powrotem, by mieć święty spokój. Ten Mąż nigdy nie pomaga w domu, no chyba, że da mu się wytyczne i dokładnie powie co ma zrobić (serio? taki mąż to skarb!), no tak, ale przecież wszystko robi źle i ma to stale wytykane (wcale się nie dziwię, że sam nie podejmuje inicjatywy, skoro wie, że obojętnie jakby się nie starał to i tak będzie źle, jednak wie, że to nie w porządku, więc jak musi to robi). Mnie się tu coś nie zgadza, a Wam? Postać Anity przypomina mi przypadek osoby z chorobą dwubiegunową. Raz euforia, chęci do działania, świat w kolorach, a po chwili narzekanie, lamentowanie i zniekształcony obraz rzeczywistości (która zadowoliłaby nie jedną osobę). Gdyby tylko Anita zdawała sobie z tego sprawę i autorka "pociągnęłaby" wątek choroby to książka miałaby zupełnie inny wymiar, a tak jest płaska, nudna i strasznie irytująca :(
Zdecydowanie nie polecam! Nie róbcie tego co ja i nie upierajcie się przy tym, że musicie przekonać się sami i wyrobić sobie własną opinię o książce. Totalna strata czasu!
Debiut literacki nagrodzonej za najlepszy blog roku 2014 Anny Grzyb wywołał w sieci wiele emocji. Czytałam na temat jej książki wiele nieprzychylnych komentarzy, czytelniczki miały też żal do znanych autorek, które rekomendowały treść na okładce książki. Trudno było mi w to wszystko uwierzyć, no bo jak to? Życiowa książka (coś co lubię), skierowana do kobiet w przedziale 25...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-04-25
"Bez przebaczenia" Agnieszki Lingas - Łoniewskiej jest jedną z moich ulubionych książek i mimo kilku błędów językowych, uporczywych zdrobnień imienia głównego bohatera zawsze będę miała do niej sentyment. Bardzo spodobała mi się postać głównej bohaterki - upartej i dumnej, która przez taki właśnie charakter wiele w życiu straciła, ale i tak pozostała sobą.
Nie ukrywam, że tym razem też oczekiwałam czegoś mocnego, co na stałe wryje mi się w pamięć i nie pozwoli o sobie zapomnieć.
Już po tytule można było się zorientować co otrzymamy. I rzeczywiście, była sobie dziewczyna (na dodatek na dwa tygodnie przed ślubem), której życie po jednym wieczorze zmienia się diametralnie. Niespodziewanie zakochuje się w kimś nowym - cynicznym buntowniku, drwiącym z miłości i innych głębszych uczuć. Wszystko oczywiście dzieje się za sprawą perfidnego, szczenięcego zakładu. No i tu zaczynają się schody... To co miało być tylko zabawą, rozrywką szybko zmienia swe oblicze i....
Cóż niby wiedziałam czego się spodziewać, takiej trochę bajki o Kopciuszku... ale to co dostałam o wiele bardziej przypominało mi niedawno oglądany film "Trzy metry nad niebem" i tu był pierwszy zgrzyt. Drugi zgrzyt nastąpił, gdy zorientowałam się, jak bohaterka łatwo poddaje się nowej znajomości - nie byłoby wcale w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wychowana została w konserwatywnej rodzinie, na cnotliwą kobietę i zdaje się wcześniej niespecjalnie jej to przeszkadzało. Wiem, że czasem musimy powiedzieć "dość", ale jakoś reakcje dziewczyny zupełnie nie pasowały mi do jej osobowości. Kolejny zgrzyt - Sylwia wiedząc jakim człowiekiem był Aleks (chłodnym, obojętnym, bezdusznym, nieczułym), który mimo wszystko zaczął się dla niej zmieniać to zdecydowanie nie powinna zareagować tak jak zareagowała na wiadomość o zakładzie. Nie, nie kupuję tej historii, nie przekonała mnie i nie wydała się wiarygodna. A oliwy do ognia dolał fakt, że na końcu okazało się, że cała historia jest retrospekcją i to sprzed ok. 40 lat... a w czasach młodości Aleks jeździł "wypasionym", czarnym BMW.
Niestety jestem szczerze rozczarowana. Nie polecam. Pewnie gdybym to od tej książki zaczęła przygodę z twórczością autorki to nie sięgnęłabym po jej kolejne książki, a przecież po lekturze "Bez przebaczenia" zamierzałam przeczytać je wszystkie. Teraz nie wiem czy warto... a Wy jak myślicie? W najbliższym czasie zamierzałam sięgnąć po serię "Szukaj mnie wśród lawendy", ale nie chcę kolejnego rozczarowania...
"Bez przebaczenia" Agnieszki Lingas - Łoniewskiej jest jedną z moich ulubionych książek i mimo kilku błędów językowych, uporczywych zdrobnień imienia głównego bohatera zawsze będę miała do niej sentyment. Bardzo spodobała mi się postać głównej bohaterki - upartej i dumnej, która przez taki właśnie charakter wiele w życiu straciła, ale i tak pozostała sobą.
Nie ukrywam,...
2015-12-06
Sprawy błahe dla dorosłych ludzi w oczach dzieci mogą osiągać niebotyczne rozmiary. Rzeczy, nad którymi my nigdy się nie zastanawiamy, tylko bierzemy takie jakie są, dla maluchów bywają przedmiotem wielu rozmów i rozważań. Kajetan i jego przyjaciele należą właśnie do takich ciekawych życia osób.
Kajetan to uczeń szkoły podstawowej. Przyjaźni się z Karolem, który lubi te same zabawy co on. Chłopcy świetnie się razem dogadują. Kajetan lubi też Tolka, choć ten często bywa niezadowolony i ciągle marudzi. Najgorsze jest to, że Tolek nie przepada za Karolem i to utrudnia chłopcom wspólną zabawę.
Na kolejnych stronach książki poznajemy rozmaite przygody i troski Kajetana, i jego kolegów. Moją ulubioną opowieścią jest ta na temat pana od angielskiego. Kajetanowi nowy nauczyciel bardzo przypadł do gustu, dlatego bardzo się obawiał, czy ten nie jest przypadkiem... wykolejeńcem! Niech Was nie przeraża to słowo, to skąd taki pomysł wpadł Kajetanowi wyjaśniony jest w tekście, a za sprawą inteligentnych rodziców rozwiewają się wątpliwości chłopca. Historia z kotletem też jest świetna, pokazała mi "inną stronę medalu". Bo gdyby moje dziecko pokazało mi "do czego służy kotlet" to pewnie bym się bardzo zezłościła i załatwiła sprawę krzykiem. Z punktu widzenia dziecka sprawa wygląda zupełnie inaczej. Oj warto jest zawsze wysłuchać tego co ma do powiedzenia dziecko, gdy w naszym mniemaniu coś "przeskrobie", a dopiero potem reagować. Może się okazać, że krzyki i kara w ogóle nie powinny mieć miejsca. Z początku nie spodobał mi się jeden rozdział dotyczący całowania się szóstoklasistów, byłam nawet trochę oburzona, ale gdy doczytałam go do końca to uznałam, że temat jest równie istotny, jak pozostałe :)
Książka ma mnóstwo walorów, wśród nich te najważniejsze - wychowawczy i humorystyczny - raczej skierowane na dziecko, ale rodzic czytający tę pozycję dziecku także wiele się z niej nauczy. Z pewnością łatwiej mu będzie zrozumieć sposób myślenia dziecka, racjonalność pytań, które do nas kieruje. Tu muszę się przyznać, że czasem w żaden sposób nie potrafiłam pojąć zasadności niektórych pytań kierowanych do mnie przez uczniów czy Kornelię, kiedy była jeszcze mała - dopiero książka uzmysłowiła mi jak wiele dzieje się w główkach dzieci i jak wielką potrafią mieć wyobraźnię. To co najbardziej mnie w książce urzekło to sposób, w jaki rodzice rozmawiają z Kajetanem. We wszystkich nurtujących go pytaniach (nawet gdy wprost nie wyraża ich przyczyn) odpowiadają zgodnie z prawdą, tylko w sposób odpowiednio dobrany do wieku chłopca. Obok mamy zestawienie matki Tolka, która ciągle "ucina" wszelkie dylematy syna, odpowiadając tak jak jej wygodnie (najczęściej w taki sposób, by odciągnąć dziecko od dalszych rozważań wokół tematu), zupełnie nie zdając sobie sprawy z konsekwencji tych bzdurnych odpowiedzi. Poza dialogiem jaki łączy Kajetana i jego rodziców, bardzo podobają mi się ich relacje rodzinne. To kochająca się, wspierająca i ciepła rodzina, w której każdy na każdego może liczyć, nawet na linii Kajetan - Majka (siostra), gdzie pozornie, jest konflikt, a tak naprawdę rodzeństwo za sobą przepada.
Tak się złożyło, że w ubiegłym tygodniu prawie codziennie miałam zastępstwa w klasach IV za polonistkę, dlatego postanowiłam wykorzystać ten czas i przeczytać uczniom kilka rozdziałów z książki. Już przy drugim zastępstwie w każdej z klas słyszałam pytania "czy możemy kontynuować czytanie książki?". No cóż... to chyba najlepsza rekomendacja, zwłaszcza, że wśród uczniów większość w ogóle nie przepada za czytaniem, a podobne pytania padały kilkakrotnie z różnych stron klasy. Co więcej, uczniowie sugerowali, że takie książki powinny być w kanonie lektur szkolnych. Kilkoro uczniów od razu książkę chciało wypożyczyć... niestety tytułu nie mamy na stanie biblioteki szkolnej... koniecznie muszę to zmienić!
Sprawy błahe dla dorosłych ludzi w oczach dzieci mogą osiągać niebotyczne rozmiary. Rzeczy, nad którymi my nigdy się nie zastanawiamy, tylko bierzemy takie jakie są, dla maluchów bywają przedmiotem wielu rozmów i rozważań. Kajetan i jego przyjaciele należą właśnie do takich ciekawych życia osób.
Kajetan to uczeń szkoły podstawowej. Przyjaźni się z Karolem, który lubi...
2015-12-02
Edward mieszkał w szarym, smutnym mieście. Było tam jednak jedno miejsce, w którym mógł być szczęśliwy. Miejsce, w którym rósł ostatni dąb. Niestety któregoś dnia dąb znikł. Edward bardzo to przeżył. Już nic nie było takie samo. Pewnego dnia postanowił coś zmienić i uratować miasto. Co takie zrobił mały bohater?
Autor w kilkunastu zdaniach zmieścił ogromny przekaz do młodych czytelników, a właściwie całej ludzkości. Każdy z nas może pomóc przyrodzie, bez której przecież żyć się nie da. Autor uświadamia nam jak wielkie znaczenie ma natura i przypomina, że każdy z nas może ją chronić na swój sposób. Jeśli każdy z nas zatroszczy się o przyrodę, to szybko wokół nas zrobi się "zielono" (w rozumieniu dosłownym i przenośnym). Małymi kroczkami jesteśmy w stanie zmienić świat.
Wspaniałe, bardzo wymowne ilustracje. Mimo dość oszczędnych "kresek" doskonale oddają odczucia Edwarda, pokazują smutny świat bez przyrody i radosny, z kiełkującym życiem. Piękna opowieść. Pozycja świetnie nadaje się do pracy z większą grupą czytelników np. w szkole. Tekstu jest mało, więc nie znuży i nie sprawi, że nadpobudliwe dziecko będzie szukało innych zajęć, tylko spokojnie wysłucha tekstu do końca. Książka może być doskonałym wstępem do rozmów na temat ochrony przyrody, o dużych czynach "małych" osób i... szczęściu. Polecam.
Edward mieszkał w szarym, smutnym mieście. Było tam jednak jedno miejsce, w którym mógł być szczęśliwy. Miejsce, w którym rósł ostatni dąb. Niestety któregoś dnia dąb znikł. Edward bardzo to przeżył. Już nic nie było takie samo. Pewnego dnia postanowił coś zmienić i uratować miasto. Co takie zrobił mały bohater?
Autor w kilkunastu zdaniach zmieścił ogromny przekaz do...
2015-07-29
Bardzo poruszająca, wzruszająca i skłaniająca do refleksji książeczka o pojawieniu się nowego członka rodziny z punktu widzenia rodzeństwa. Rodzice niestety często skupieni na nowym dziecku zapominają o emocjach tego pierwszego, a przecież zwykle dla starszego rodzeństwa to traumatyczna sytuacja. Nawet jeśli dziecko czeka na brata lub siostry, to i tak wiadomość o powiększeniu rodziny jest dla niego trudna, a nowa sytuacja w domu po narodzinach dziecka wprowadza w jego życie chaos.
Jedenastoletnia Hania Lewandowska w związku z informacją dotyczącą zbliżających się narodzin jej brata przechodzi trudny okres. Nie chce zmian, chce by było jak dawniej, wcale nie prosiła się o rodzeństwo. Jest niemiła i uszczypliwa. Sytuacja pogarsza się gdy rodzice decydują się wysłać córkę na rok do jej babci. Dziewczynka jest bardzo niezadowolona, buntuje się, notorycznie kłamie, co przysparza jej coraz większych problemów. Hania zdaje sobie sprawę z tego, że pogrąża się coraz bardziej, ciąży jej to bardzo, ale nie potrafi wyjść z sieci kłamstw i irracjonalnych zachowań. Nieumiejętność "odwrócenia" trudnej sytuacji, wyznania prawdy i przyznania się do błędu sprawia, iż dziewczynka będzie musiała zmierzyć się ze srogimi konsekwencjami swoich czynów (a właściwie słów).
Tarapaty w jakie wpadła bohaterka z dnia na dzień są coraz większe i trudniejsze do rozwiązania, ale wcale się nie dziwię, że do tego doszło. Hania po prostu radzi sobie z problemami, nową sytuacją w jedyny (w jej odczuciu) możliwy sposób. Tak naprawdę to "zasługa" dorosłych, którzy zajęci nowym dzieckiem zapomnieli o jej potrzebach i emocjach. Dziewczynce świat się zawalił, czuła się niekochana, niedoceniana i niepotrzebna. Gdy próbowała wyznać co czuje to zaraz nazywano ją egoistką, nikt nie liczył się z jej zdaniem i tym co czuje. W oczach dorosłych była niewrażliwa, niesprawiedliwa, samolubna i zwyczajnie niegrzeczna. Bardzo to przykre.
Poraziło mnie podejście dorosłych (rodziców i babci) w stosunku do Hani. Nawet widząc, że coś jest nie tak, że dziewczynka zamknęła się w sobie, zachowuje się inaczej, nie jest sobą i prawie cały czas ma zły nastrój to i tak nie reagują. Nawet nie próbują dociekać przyczyn złego zachowania, tylko strofują i negatywnie oceniają dziewczynkę. W pewnym momencie babcia patrzy na wnuczkę nieco przychylniejszym okiem, ale i tak ciągle brak było dialogu, który wiele spraw by wyjaśnił i naprawił.
W dzisiejszych czasach bardzo dużo mówi się o emocjach starszego rodzeństwa w związku z narodzinami nowego dziecka i jest to temat często poruszany w mediach. Nie wyobrażam sobie, by rodzice mogli tak lekceważyć poprzednie dziecko, ale może się mylę? Może cud narodzin i szczęście jest dla rodziców tak silne, że zapominają o starszych dzieciach? Może wydaje im się, że jedna rozmowa wystarczy? Miejmy nadzieję, że takie przypadki nie są powszechne, a jeśli już się zdarzają to problem w porę jest rozwiązywany. Chciałabym żeby to było prawdą.
Książkę polecam głównie... rodzicom, a dopiero potem dzieciom. I jedni, i drudzy mogą wynieść korzyści z lektury, zwłaszcza gdy w ich domu ma się niebawem pojawić dziecko. Jest też motyw powolnego akceptowania dziecka (na przykładzie Marcina) to głównie motyw dla dzieci - prędzej czy później znajdą nić porozumienia z nowym rodzeństwem.
Bardzo poruszająca, wzruszająca i skłaniająca do refleksji książeczka o pojawieniu się nowego członka rodziny z punktu widzenia rodzeństwa. Rodzice niestety często skupieni na nowym dziecku zapominają o emocjach tego pierwszego, a przecież zwykle dla starszego rodzeństwa to traumatyczna sytuacja. Nawet jeśli dziecko czeka na brata lub siostry, to i tak wiadomość o...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-08-30
Instynkt macierzyński to jedna z najmocniejszych sił. Nieustannie zadziwia i zachwyca. Matki dla swych dzieci są w stanie wejść do płonącego budynku, podnieść samochód czy narazić się na inne niebezpieczeństwo, byle tylko ratować potomka. A jak jest z cudzymi dziećmi?
Dawno, dawno temu małżeństwo jadące przez las spotkała tragedia. Przechodząca przez las czarownica z rodu trollów postanowiła odebrać parze maleńkie dziecko, w zamian zostawiając jej swojego, maleńkiego trolla. Małżonkowie rozpaczali, szukali swego dziecka, ale na nic się to zdało. Wtedy kobieta postanowiła zaopiekować się trollątkiem, choć ten był brzydki i odrażający. Ta decyzja nie spotkała się z entuzjazmem innych, ludzie oddalali się od kobiety, ostatecznie odszedł także mąż. Kobieta poświęciła wszystko by chronić dziecko czarownicy. Jak wyglądało życie kobiety? Jakie targały nią uczucia? Jak zakończyła się ta historia?
Przyznam szczerze, że tej książki nie poleciłabym żadnemu dziecku. Oczywiście postawa kobiety jest godna podziwu (choć i ona miała wątpliwości dotyczące swoich wyborów), ale podejście innych do trollątka było karygodne! To w końcu było tylko dziecko i zasługiwało na dobre i szczęśliwe dzieciństwo, a ludzie traktowali je jak gorsze zło tylko dlatego, że było brzydkie. W zasadzie nie wiem co autorka miała na myśli. Czy to, że dobro popłaca? Że nie powinniśmy odrzucać innych tylko ze względu na ich wygląd? Morał nie jest tutaj oczywisty i jednoznaczny. Ja mam trudność z odczytaniem przesłania, a myślę, że dla dzieci będzie to jeszcze trudniejsze.
Może jestem ignorantką i nie potrafię dostrzec sensu tej niewielkiej opowiastki, ale uważam, że nie jest to utwór, który spodoba się dzieciom w wieku szkolnym i myślę, że rodzice tych dzieci też nie byliby usatysfakcjonowani. Treść to nie wszystko. Ilustracje także nie zachęcają. Nie na wszystkich rysunkach można rozpoznać kształty, są rozmazane i niewyraźne. Nie polecam.
Instynkt macierzyński to jedna z najmocniejszych sił. Nieustannie zadziwia i zachwyca. Matki dla swych dzieci są w stanie wejść do płonącego budynku, podnieść samochód czy narazić się na inne niebezpieczeństwo, byle tylko ratować potomka. A jak jest z cudzymi dziećmi?
Dawno, dawno temu małżeństwo jadące przez las spotkała tragedia. Przechodząca przez las czarownica z...
Często marzymy o sławie, podróżach, bogactwie, niewyobrażalnych pieniądzach, ale w obliczu zagrożenia życia, to co wydawało nam się szczytem, jest jedynie miłym dodatkiem. Wcale nie tak ważnym w kontekście zdarzeń, w których się znaleźliśmy. Co więc ważne jest w życiu? Miłość, przyjaźń, rodzina? - a może wystarczy poczucie stabilizacji, spokoju i bezpieczeństwa? W tej materii jest to sprawa indywidualna. Jedno jest pewne - każdy ma prawo marzyć!
Klaudia, dziewczyna bardzo pokrzywdzona przez najbliższych, w dniu swoich osiemnastych urodzin postanawia uciec i zacząć żyć od nowa, z czystą kartą. Trafia do Białołęki, gdzie czeka na nią stara, rozpadająca się chatka ze stajnią i zarośniętym ogrodem. Tam poznaje Kamila, równie poharatanego przez życie, niewiele starszego chłopaka. Niemal od pierwszego spotkania ta dwójka bohaterów próbuje ruszyć do przodu, zostawiając za sobą przykre wspomnienia, złe doświadczenia i tragedie, których doznali. Czy im się uda? Czy będą mogli sobie zaufać, choć wcześniej zawiodło ich aż tyle osób, a zło ciągle czai się gdzieś obok?
Książkę czytałam dość długo, bo... Hmmm.... najpierw spodobały mi się wątki/losy Klaudii i Kamila, bo były niespotykane, a przynajmniej dla mnie takie tematy to nowość w literaturze. Niestety później powiało nudą, bo bohaterowie ciągle się na siebie obrażali i godzili. To było denerwujące i zniechęcające, więc wymyślałam różne inne zajęcia, które były przyjemniejsze od czytania. Jest to jednak książka pożyczona, więc wypadało ją skończyć, poza tym... ma zieloną okładkę i pasuje do wyzwania, więc zawzięłam się w sobie i dzisiaj doczytałam do końca. I??? Muszę przyznać, że Autorka bardzo mnie zaskoczyła! Choć "wyśpiewanie marzeń" było dla mnie mocno naciągane to... zakończenie mega mnie zaskoczyło! Właściwie to w finale nie mogłam się oderwać i czułam się jakbym czytała jakiś dobry kryminał, bo podobnie odczuwałam napięcie :) Swym zakończeniem książka sporo zyskała na ocenie i patrząc na nią, jako całość też oceniam ją lepiej niż w trakcie lektury. Właściwie, choć minęło kilka godzin od kiedy odłożyłam książkę, to ciągle jestem pod wrażeniem. Nie sądziłam, że przy tylu książkach, które czytałam, ktoś jest w stanie mnie tak bardzo zadziwić i zafundować tak ekscytujące zakończenie. Decyzja Klaudii mnie przeraziła i zaskoczyła. Nie sądziłam, iż wymierzona w bohaterów intryga może doprowadzić do tak dramatycznych skutków. Jestem pod wrażeniem! Mocny, niespodziewany finał opowieści całkowicie zmienia obraz całej książki i łagodzi wszystkie wcześniejsze negatywne myśli o powieści. Polecam!
P.S. Pomijając postać doktora Maszewskiego, to gdybym na swej drodze spotkała Darię, to bym jej nogi z d.... wiecie co! A czy ja dobrze pamiętam? Tymoteusz Stern był mężem Julii Stern z serii Kwiatowej?
Często marzymy o sławie, podróżach, bogactwie, niewyobrażalnych pieniądzach, ale w obliczu zagrożenia życia, to co wydawało nam się szczytem, jest jedynie miłym dodatkiem. Wcale nie tak ważnym w kontekście zdarzeń, w których się znaleźliśmy. Co więc ważne jest w życiu? Miłość, przyjaźń, rodzina? - a może wystarczy poczucie stabilizacji, spokoju i bezpieczeństwa? W tej...
więcej Pokaż mimo to