-
Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant23
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant2
Biblioteczka
2022-11-23
2021-09-09
Wielkie rozczarowanie
Jako dziecko z zachwytem oglądałam program „W starym kinie” i prezentowane tam przedwojenne filmy. Zaciekawiła mnie książka o Toli Mankiewiczównie i sięgnęłam po audiobook. Niestety przez dwie trzecie książki postać artystki wyłącznie przewija się w tekście. Wspomina tylko o jej młodości i latach nauki. Autor dużo pisze o operze, operetce, a później poznajemy historię kolejnych kabaretów, w których występowała, z listą spektaklów, w których brała udział, do tego cytaty relacji prasowych z tych występów. Rozumie, że nawet tak popularna aktorka, robiąca wielkie wrażenie na mężczyznach nie angażowała się w romanse, skandale i awantury. Chociaż może to być niepojęte w dzisiejszych czasach. Jednak jakieś życie prywatne miała. Natomiast, gdy autor przechodzi do jej kariery filmowej, zaczyna się nudny katalog filmów, w których brała udział. Każdy film jest dokładnie opisany, jakbym czytała napisy końcowe każdego z filmów. Dopiero od wybuchu wojny autor skupia się na życiu aktorki, a także na życiu jej męża, który zostaje wywieziony w głąb Rosji. Po wojnie początkowo koncertuje, ale nie zostaje nigdzie zaangażowana. Autor sugeruje, że nie była przygotowana do tego, aby dla gwiazdy tego formatu stworzyć odpowiednią oprawę i repertuar godne jej statusu i talentu. Jednak przez całą książkę mamy obraz skromnej i pracowitej kobiety. Parę razy jest cytowany siostrzeniec, który mówi, że dla Cioci najważniejsze w życiu były praca, dom i Kościół. Może właśnie z powodu tego trzeciego elementu w komunistycznej Polsce nie mogła kontynuować kariery. Szkoda, że autor pominą jej losy powojenne. Dopiero z Wikipedii dowiedziałam się, że w latach 1951- 1955 była aktorką Teatru Nowego, a swoją karierę sceniczną zakończyła w 1975 roku i później pracowała, jako urzędniczka. Szkoda, że ten okres życia aktorki pominą autor, szkoda, gdyż dużo artystów przedwojennych borykało się z trudnościami finansowymi.
Mnie przeraził inny stwierdzenie autora w czasie opisu wojennych losów męża aktorki i jego pobytowi w Rosji. Autor stwierdza, że tylko dzięki uprzejmości, czy dobroci Stalina, Armia Andersa mogła opuścić Rosję. Czytając to, byłam w szoku. Nie byłoby tamtych setek tysięcy ludzi, gdyby nie „uprzejmość” Stalina. Nie mówiąc już o tym, że Rosja nie dostałby pomocy aliantów, gdyby nie wypuściła tej armii.
Jedyna zasługa autora, że zajął się życiem Toli Mankiewiczówny, ale książka mierna, wręcz miejscami nudna. Autor nie pokazał jakim człowiekiem była Tola, a jedynie jej karierę sceniczną w dwudziestoleciu międzywojennym.
Pierwotnie w serwisie Na kanapie.
Wielkie rozczarowanie
Jako dziecko z zachwytem oglądałam program „W starym kinie” i prezentowane tam przedwojenne filmy. Zaciekawiła mnie książka o Toli Mankiewiczównie i sięgnęłam po audiobook. Niestety przez dwie trzecie książki postać artystki wyłącznie przewija się w tekście. Wspomina tylko o jej młodości i latach nauki. Autor dużo pisze o operze, operetce, a później...
2021-09-18
Według mnie nie wypada nie poznać tej książki, a więc jej wysłuchałam. Legendarny warszawski bard spisał swoje wspomnienie z młodości spędzonej na Czerniakowie. Książka obejmuje lata przedwojenne i początek wojny. Dzięki temu możemy poznać folklor, ale też realne życie w robotniczego Czerniakowa, gdzie zdobywał swych zwolenników komunizm. Interesujące jest, że autor w swych wspomnieniach nie ogranicza się do Warszawy, ale opisuje też Kresy Wschodnie przed wojną i w na początku wojny. Ważna książka, aby lepiej poznać historię Warszawy.
Pierwotnie w serwisie Na kanapie.
Według mnie nie wypada nie poznać tej książki, a więc jej wysłuchałam. Legendarny warszawski bard spisał swoje wspomnienie z młodości spędzonej na Czerniakowie. Książka obejmuje lata przedwojenne i początek wojny. Dzięki temu możemy poznać folklor, ale też realne życie w robotniczego Czerniakowa, gdzie zdobywał swych zwolenników komunizm. Interesujące jest, że autor w swych...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04
Czasami mniej znaczy lepiej.
Mam wrażenie, że autor przedstawił nam wszystko, co zgromadził na etapie tworzenia tej książki bez żadnej selekcji i redakcji. Potrzebne jest naszkicowanie tła wydarzeń, a także bohaterów tych wydarzeń, ale właśnie naszkicowanie. Poznajemy dziesiątki życiorysów, które mają mało wspólnego z tematem. Dowiadujemy się, że Johnny von Neuman mieszkał z żoną, córką i seterem irlandzkim w rezydencji w Princeton. Cotygodniowo organizował imprezy, na których alkohol lał się strumieniami i co jadał. Poznajemy dzieciństwo i opisy długich młodzieńczych spacerów innych naukowców. Autor przytacza nam list Price’a, w którym cytuje fragment wiersza Francisa Thompsona. Przy okazji podaje nam życiorys poety i interpretację tego wiersza przez J.R.R. Tolkiena. Gdy Price przeprowadza się do Londynu znajdujemy dokładny opis uliczek, przy których zamieszkał, a także, kto ze znanych osób zasiadał w okolicznych pubach. Gdy wstępuje do codziennie mijanego kościoła, otrzymujemy opis jak z przewodnika turystycznego, jakby wystrój kościoła miał wpływ na nawrócenie się Price. Dygresje autora na różne tematy np. zimnej wojny, zaciemniają temat. Zresztą autor lubi budować skomplikowane zdania np.:
Czterdzieści lat później, gdy Wynne-Edwards pisał książkę, którą Maynard Smith przyniósł właśnie umierającemu Haldane’owi, nagle doznał olśnienia.
Długo dumałam nad tym zdaniem, gdyż jest to wstęp do poznania myśli Wynne-Edwardsa. Najpierw jednak otrzymujemy opis ostatnich dni Haldene ( opisów śmierci różnych naukowców otrzymujemy sporo), później życiorys Margared Smitha i Wynne-Edwardsa, aby w końcu przejść do myśli, która go olśniła i jakie to miało znaczenie dla teorii ewolucji. Takie zagadki dość często serwuje nam autor.
Dla mnie też było problemem niejednoznaczne podejście do bohaterów. W czasie opisów różnych teorii i poglądów raz podaje imię i nazwisko, żeby później operować wyłącznie imieniem lub inicjałami. Wymaga to dużego skupienia od czytającego.
Tytuł książki „Cena altruizmu; George Price i poszukiwanie źródeł moralności” sugeruje jakoby Price zajmował się całe życie teorią ewolucji. Natomiast to był tylko jeden z etapów w jego życiu, gdy po przeprowadzce do Anglii zaczął studiować modele matematyczne opisujące działanie doboru naturalnego na wielu poziomach. Opracował wzór, który był przełomowy dla opisu działania doboru naturalnego na wielu poziomach i dzięki temu wreszcie stał się znany i wszedł do historii nauki.
Georg Price był fascynującą postacią, którą powinna zaciekawić psychologów. Niezwykle inteligentny człowiek, który ciągle poszukiwał nowych wyzwań i nowych problemów w różnych dziedzinach nauki. Czy była to jego obsesja, aby stać się sławnym naukowcem? Nie był osobą, która powoli i żmudnie budowała swoją karierę w jednej dziedzinie nauki. Zaczynał przy projekcie „Manhattan”, między innymi pracował dla IBM, angażował się w publikacje na temat zimnej wojny, parapsychologią, później zainteresował się teorią ewolucji. Pisał dziesiątki artykułów na różne, czasami odległe tematy do różnych czasopism naukowych. Jeżeli zajmował jakimś tematem, to poświęcał się jemu całkowicie, nie dbając o realne życie, rodzinę, finanse. Całkowicie zatracał się w tym, co robi. Jeżeli uznawał, że w danej dziedzinie już wszystko przedstawił, zmieniał dziedzinę. Tak też pewnego dnia wstąpił do kościoła, który codziennie mijała i nawrócił się na chrześcijaństwo. Zaczął intensywnie studiować Biblię, im intensywniej George studiował Biblię, tym częściej twierdził, że dostrzegała rzeczy, których nie widział nikt przed nim. Nie ważne, że przeprowadzał tą egzegezę czytając jedynie przekłady angielskie, obalał wielowiekowe badania nad Biblią. Wysyłał swoje przemyślenia do różnych czasopism i uczonych. Wymowne jest zdanie, które napisał w liście do swojej córki: „Twój ojciec przerósł umiejętnościami wielu słynnych i genialnych ludzi, takich jak sir Isaac Newton […] i święty Augustyn oraz wielu innych i rozwiązał jeden z największych problemów wszechczasów.” W życiu też starał się żyć, tak jak pojmował naukę Jezusa. Cały swój majątek rozdał włóczęgo i alkoholikom, starał się otaczać ich opieką. W końcu sam stał się bezdomnym i bez środków do życia i be leków, które musiał przyjmować. Dlaczego dokonywał takich, a nie innych wyborów w swoim życiu? Na pewno nie był człowiekiem przeciętnym.
Jednak to nie życie Georga Price’a jest głównym tematem, ale opis rozwoju myśli Darwina i jego teorii doboru naturalnego. Zaczyna od opisu trudności z zainteresowaniem naukowców tą teorią i pogodzenia jej z pracami Mendelejewa. Najważniejszym pytaniem było, czy moralność jest „wynalazkiem” człowieka, czy skutkiem doboru naturalnego. Czy altruizm stoi w opozycji do koncepcji Darwina? Czy dobór naturalny może działać nie na poziomie pojedynczego osobnika, ale grupy? Niestety przeniesienie doboru naturalnego na poziom grupy doprowadził do faszyzmu. Przeniesieni doboru jednostkowego na dobór grupowy doprowadził do „darwinizmu społecznego” bunt przeciw etyce judeochrześcijańskiej i neokantowskiej, Moralność jest instynktem biologicznym, a nie moralnym; rasy ludzkie nie są równe; dobro jednostki jest podporządkowane dobru grupy; walka o byt czyni wojnę i śmierć niezbędnymi czynnikami do osiągnięcia postępu. Przez długie lata pomijano dobór grupowy, stawiając na dobór indywidualny. W ekonomii na bazie Darwinizmu pojawił się skrajny liberalizm. Pojawiła się teoria samolubnego genu, która też nie dawała gotowych odpowiedzi. Zaangażowano w zrozumienie altruizmu teorię gier i budowania modeli matematycznych, które omawiają działanie doboru naturalnego jednocześnie na wielu poziomach. Naukowcy różnymi drogami zmierzają do wyjaśnienia naszych zachowań. A może istnieją takie pytania, na które– bez względu na to, jak bardzo byśmy tego pragnęli - nauka nie jest w stanie udzielić nam odpowiedzi.
Autor (jak pisze w podziękowaniach) stworzył strukturą książki przypominającą podwójną helisę, gdzie opowieść o Price splata się i nawzajem nakłada z opisem prób rozwiązania jednego z problemów ewolucji, altruizmem tworząc nierozerwaną strukturą. Pragnął też pokazać życie naukowców, a nie tylko ich badania. Dostajemy więc dziesiątki biogramów, które nie mają nic wspólnego z tematem książki. Według mnie stworzył książkę zagmatwaną, gdzie autor przeskakuje z tematu na temat, wątek się rwie, a ja się gubiłam w wątkach pobocznych. Dla mnie było za dużo informacji zbędnych, a badania nad altruizmem w drugiej połowie XX wieku potraktował bardzo ogólnikowo. Powstała książka, przez którą mozolnie trzeba się przedzierać, aby oddzielić to, co jest interesujące od zbędnego balastu. Nie polecam osobom, które dopiero rozpoczynają przygodę z książkami popularnonaukowymi o doborze naturalnym.
Czasami mniej znaczy lepiej.
Mam wrażenie, że autor przedstawił nam wszystko, co zgromadził na etapie tworzenia tej książki bez żadnej selekcji i redakcji. Potrzebne jest naszkicowanie tła wydarzeń, a także bohaterów tych wydarzeń, ale właśnie naszkicowanie. Poznajemy dziesiątki życiorysów, które mają mało wspólnego z tematem. Dowiadujemy się, że Johnny von Neuman mieszkał...
2021-03
Miałam parę podejść do tej książki. Jednak po przeczytaniu „Siedmiu wykładów z psychologii sztuki” sięgnęłam ponownie po tę pozycję. Ten zbiór tekstów wybrał i przetłumaczył Bernard Antochewicz, aby ukazać proces pisarskiego dojrzewania wielkiego poety i prozaika oraz jego uwagi o sztuce innych twórców i o sztuce w ogóle. Mnie zainteresowały jego spostrzeżenia na temat sztuki.
Zaczyna się interesująco. 23-letni Rilke spędza samotnie cztery miesiące (kwiecień – lipiec w 1898) we Florencji. W trakcie swojego pobytu pisze dziennik, którego odbiorcą ma być Louise Andreas-Salomé. Luise była rosyjską arystokratką, pisarką, wszechstronnie wykształconą kobietę, przyjaźniącą się z Nietzsche i innymi intelektualistami. Rilke poznał o 14 lat starszą Louise rok wcześniej i zakochał się ze wzajemnością. Mam wrażenie, że tym dziennikiem pragnie zaimponować swojej ukochanej. W jego dzienniku łączą się trzy elementy: wiosna, renesans (odrodzenie) i odrodzenie jego twórczości. Razem z nim możemy podziwiać renesansową Florencję i jak rozwija się jego sposób postrzegania sztuki, jak i własnej twórczości. W swoich przemyśleniach zajmuje się głównie architekturą, rzeźbą i malarstwem, ale zaskakująco wkracza na teren muzyki:
W każdym dziele jednej ze sztuk, muszą być spełnione wszystkie działania sztuki. Obraz nie może wymagać słów, posąg farby – w sensie malarskim- a, wiersz muzyki, w każdym musi być wszystko zawarte! Jedynie tak uległy, prostacki i ograniczony teren jak scena, mógł popierać takie zespolenie tekstu i muzyki, jakie widoczne jest w operze i operetce. A że muzyka przy tym jako bardziej naiwny element zwycięża, świadczy tylko o nieuczciwości takiego mariażu. [...] Pospólstwo chciałoby najchętniej wszystkie sztuki zmieszać razem, aż do całkowitego zaniku sztuki.
Ciekawa, choć bardzo kontrowersyjna opinia, z którą się nie zgadzam. Ja wyczuwam lęk, że muzyka może przesłonić poezję.
Jedynym utworem poetyckim w tym wyborze jest napisany w 1899 roku, a opublikowany w 1906 roku, poemat prozą „Pieśń o miłości i śmierci korneta Krzysztofa Rilke.” Utwór ten był przełomowy, przyniósł sławę i zapoczątkował uznanie dla jego twórczości. Od tego wydarzenia stał się rozpoznawalnym poetą i śledzono jego dalszą twórczość. Ciekawy utwór w formie ballady o jego rzekomym przodku, siedemnastowiecznym kawalerzyście Christoph Rilk.
Powracamy do malarstwa w interesującym tekście „Wprowadzenie (do książki pt Worpswede). Przedstawia w nim historię malarstwa pejzażowego. Początkowo pejzaż był wyłącznie tłem do przedstawiania scen najpierw religijnych, a później rodzajowych. Dopiero w renesansie pejzaż wyodrębnił się jako osobny gatunek malarski. Coraz większe zainteresowanie naturą przełożyło się na zainteresowanie pejzażami. Człowiek stał się częścią natury i częścią pejzażu. Szczególną uwagę zwraca na Jean-François Millet, francuskiemu malarzowi XIX wieku, który ukazywał więź człowieka z naturą. Dzięki Internetowi mogłam podziwiać te same obrazy co autor i konfrontować własny odbiór tych obrazów z odbiorem autora.
Dwa następne teksty o mało mnie nie pokonały. Lubię twórczość Augustina Rodina, ale nie mogłam odnaleźć wszystkich rzeźb w Internecie, oprócz tego to są wyłącznie zdjęcia. Dwa wykłady Rilke z 1902 roku i 1907 roku o Augustinie Rodin i jego twórczości wynudziły mnie. Od początku zakładał, że słuchacze świetnie znają rzeźbiarza i jego twórczość, a więc snuł własne dywagacje pełne metafor o Rodinie i jego twórczości. Jego bogactwo języka o mało mnie nie pokonało.
Jednak następny tekst to wynagrodził. W 1901 roku Rodin poślubia rzeźbiarkę Klarę Westhoff. Po roku opuszcza ją i przenosi się do Paryża. W 1907 roku pisze do niej serię listów, gdzie oprócz własnych dylematów poetyckich opisuje twórczość Paula Cezannie. W 1907 roku w ramach Salonu Jesiennego w Paryżu zorganizowano retrospektywną wystawę twórczości Paula Cezanne. Tę wystawę codziennie odwiedza Rodin i dzieli się swoimi wrażeniami z Klarą. Dzięki Internetowi można razem z autorem podziwiać kolejne obrazy i wejść z nim w dialog. Rodin tak się zachwycił malarstwem Cezanne, że pojechał do Pragi, aby zobaczyć kolejne obrazy.
Na tym się kończą rozważania na temat innych sztuk niż poezja. Wspaniałe są „Wiersze prozą”, gdzie można podziwiać jego zmysł obserwacji. W utworach drobnych zainteresowały mnie wyjątki z księgi snów i rozważania o poezji o poetach.
Ostatni, tytułowy utwór autor po przeżyciach I wojny światowej próbuje na nowe odnaleźć się i zdefiniować swoją twórczość.
Podziwiałam mistrzostwo języka Rilkego, dzięki plastycznym i barwnym opisom możemy podziwiać sztukę europejską, od renesansu po impresjonizm. Dzięki Internetowi możemy wejść w dialog z jego odbiorem sztuki. Dla mnie to zasadnicza wartość tej książki.
Miałam parę podejść do tej książki. Jednak po przeczytaniu „Siedmiu wykładów z psychologii sztuki” sięgnęłam ponownie po tę pozycję. Ten zbiór tekstów wybrał i przetłumaczył Bernard Antochewicz, aby ukazać proces pisarskiego dojrzewania wielkiego poety i prozaika oraz jego uwagi o sztuce innych twórców i o sztuce w ogóle. Mnie zainteresowały jego spostrzeżenia na temat...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-01
„Niech inni se jadą gdzie mogą, gdzie chcą,
Do Wiednia, Paryża, Londynu
A ja się ze Lwowa nie ruszym za próg!
Za skarby, ta skarz mnie Bóg!”
Ta piosenka najlepiej charakteryzuje Stefana Banacha, jednego z największych Polskich i światowych uczonych. Jednak to przywiązanie do Lwowa spowodowała, że przez dziesięciolecia nasza historia o nim milczała. W świecie nauk ścisłych jest po Euklidesie najczęściej cytowanym matematykiem na świecie i jego wkład w rozwój nie tylko matematyki, ale też fizyki i astronomii jest ogromny i znany na całym świecie. Urodził się w Krakowie i został oddany przez matkę na wychowanie do właścicielki pralni, gdzie został otoczony opieką. Od najmłodszych lat wykazywał olbrzymie zdolności matematyczne. Jednak uznał, że w matematyce już nie ma nic nowego do odkrycia. Wyjechał do Lwowa i rozpoczął studia inżynieryjne, które przerwała I wojna światowa i ich nigdy nie ukończył. Powrócił do Krakowa, gdzie nadal studiował samodzielnie matematykę. Spotykał się z grupą przyjaciół i dyskutował o problemach matematycznych. Jego pasją były problemy matematyczne, które rozwiązywał. Spotkanie z innym wielki polskim matematykiem Hugo Steinhausem, a właściwie z jego problemem, który starał się rozwikłać, zmienia jego życie. Wraca do Lwowa, ale już jako pracownik Politechniki Lwowskiej i zajmuje się tym, co kocha, czyli matematyką. Dzięki zabiegom grupy przyjaciół mimo braku magisterium broni doktoratu z matematyki i jego prace poznaje cały świat. Stał się wkrótce największym autorytetem w dziedzinie analizy funkcjonalnej, współtwórcą coraz lepiej dzisiaj znanej „Lwowskiej Szkoły Matematycznej” i współuczestnikiem spotkań w legendarnej już Kawiarni Szkockiej. Znana jest jego odmowa wyjazdu do USA, ale w czasie II wojny światowej, mimo że miasto przechodziło pod władzę Rosji, Niemiec i znów Rosji, nigdy nie opuścił tego miasta, w którym zmarł. Ciekawe, czy przy dzisiejszym systemie nauczania, taki człowiek jak Banach miałby szansę zaistnienia.
Jako matematyk z przyjemnością sięgnęłam po tą biografię, jednej z najbarwniejszych postaci polskiej nauki. Mogłam jej wysłuchać w bardzo dobrym wykonaniu Małgorzaty Kożuchowskiej. Świetnie napisana książka w formie obrazów z życia Banacha. Dzięki tej formule poznajemy najważniejsze epizody z życia Banacha, bez zbędnych dłużyzn, dowcipną i napisaną z pasją. Napisana w ten sposób, że może być pasjonująca dla bardzo młodych czytelników. Banach prowadził bardzo barwne życie, mocno odbiegające o naszego wyobrażenia o typowym matematyku. Wspaniałą postacią drugoplanową była jego żona. Autorka skupia się na jego życiu, a nie na działalności naukowej, dlatego jest pasjonująca dla wszystkich czytelników. Dla mnie najbardziej interesujący było dzieciństwo i młodość matematyka, o wiele mniej znana niż późniejsze jego życie we Lwowie. Szkoda, że ta historia taka krótka. Jednak dla kogoś, nieznającego tej postaci, to fascynująca lektura, która pozwala poznać tego niezwykłego człowieka.
„Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl"
„Niech inni se jadą gdzie mogą, gdzie chcą,
Do Wiednia, Paryża, Londynu
A ja się ze Lwowa nie ruszym za próg!
Za skarby, ta skarz mnie Bóg!”
Ta piosenka najlepiej charakteryzuje Stefana Banacha, jednego z największych Polskich i światowych uczonych. Jednak to przywiązanie do Lwowa spowodowała, że przez dziesięciolecia nasza historia o nim milczała. W świecie nauk ścisłych...
2020-11
"Jestem tancerką klasyczną, więc mam to we krwi, że nigdy nie patrzę pod nogi, ale przed siebie. Ot, taka postawa. Również wobec życia".
„Taniec na gruzach” jest wywiadem rzeką z 96-letnią Niną Novak (wł. Janiną Nowak), która jako primabalerina Ballet Russe de Monte-Carlo podbiła sceny baletowe świata. Osiągnęła w balecie wszystko o czym tancerka może sobie wymarzyć. W Ballet Russe de Monte-Carlo była primabaleriną, baletmistrzynią oraz pedagogiem. W 1962, po rozpadzie grupy, wyjechała do Wenezueli, gdzie otworzyła własną szkołę baletową. Od 1991 roku jest dyrektorem własnej szkoły baletowej w Caracas: Ballet Clásico de Caracas. Niestety warunki polityczne w Wenezueli zmusiły ją do wyjazdu do USA.
Nina w wieku sześciu lat zakochała się w balecie, jednak dopiero w wieku ośmiu lat mogła zacząć naukę w szkole baletowej. Ukończyła warszawską szkołę baletową przy Teatrze Wielkim. W 1937 roku został powołany Polski Balet Reprezentacyjny i powierzony Bronisławie Niżyńskiej, która była baletmistrzem i choreografem. Nina została wybrana przez Niżyńską jako solistka tego baletu. W 1937 roku Polski Balet Reprezentacyjny zdobył Gran Prix w dziedzinie sztuki tanecznej na Wystawie Paryskiej. Odbyła jeszcze jedno tourne w Angli. Niestety II wojna światowa przerwała błyskotliwie zapowiadającą się karierę. Wojna, jak z większością obeszła się okrutnie. Jej brat i ojciec zginęli w obozach koncentracyjnych. Ona wraz z siostrą trafiły do obozu pracy. Trauma, jaką przeżyła w czasie wojny i po jej zakończeniu pozostała w niej do dzisiaj. Po wojnie nie zgłosiła się do żadnego teatru, a razem z bratem i jego żoną (oboje tancerze klasyczni) założyli zespół i tańczyli na różnych imprezach. Często jedyną zapłatą było jedzenie. W 1946 roku podjęła najtrudniejszą decyzję w swoim życiu. Poślubiła obywatela USA i wyjechała do Stanów. Tam po paru latach wróciła do baletu, dzięki wytrwałej i ciężkiej pracy udało jej się odnieść sukces. Jedną z nauczycielek była znowu Bronisława Niżyńska. W 1961 roku została zaproszona przez Ministerstwo Kultury do Polski, wystąpiła w Warszawie i Poznaniu. Po raz pierwszy mogła od czasu swojego wyjazdu przyjechać do Polski i spotkać się z rodziną. Nie mogła się zatrzymać nawet w domu matki. Z rodziną mogła spotykać się tylko w hotelu w towarzystwie „smutnego pana”. Odizolowaną ją od znajomych i przyjaciół, udaremniając spotkania z nimi. Taki właśnie był PRL.
Fascynująca historia kobiety, która poświęciła się swojej pasji, czyli baletowi. Środowisko baletowe jest dość specyficzne, wbrew pozorom brutalne, pełne zawiści i zazdrości. Żeby odnieść sukces trzeba poświęcić całe życie. Nie ma tam miejsca na słabości, załamania, są godziny nieustannych ćwiczeń, samozaparcie, ból i łzy. Życie nauczyło ją doceniać to co ma, cieszyć się każdą chwilą i prostymi przyjemnościami, żeby czerpać z niego jak najwięcej.
Ile każdy z nas jest w stanie poświęcić dla spełnienia swoich marzeń?
Książka jest pięknie wydana, zawiera dużo zdjęć i dokumentów. Wiktor Krajewski prowadzi bardzo intymną rozmowę, oddając głos artystce, a jedynie delikatnie naprowadzając na ważne i ciekawe tematy. Czyta się ją jak najlepszą powieść, o niezwykłej kobiecie, szkoda, że tak mało znanej w Polsce.
"Jestem tancerką klasyczną, więc mam to we krwi, że nigdy nie patrzę pod nogi, ale przed siebie. Ot, taka postawa. Również wobec życia".
„Taniec na gruzach” jest wywiadem rzeką z 96-letnią Niną Novak (wł. Janiną Nowak), która jako primabalerina Ballet Russe de Monte-Carlo podbiła sceny baletowe świata. Osiągnęła w balecie wszystko o czym tancerka może sobie wymarzyć. W...
2020-08
Bert Hellinger jest bardzo kontrowersyjną postacią. Jego metoda „ustawiania rodzin” ma dużo zwolenników, ale też dużo przeciwników. Wystarczy wejść do Internetu, aby się o tym przekonać. Oczywiście jest dużo reklam grup, gdzie za odpowiednią opłatą można uczestniczyć w takich sesjach, ale jest też dużo wypowiedzi ze świata nauki przeciwnych jego metodzie. Sam mówiąc o ustawieniach rodzin – a także o nowych ustawieniach rodzin- nie używam określenia „metoda terapeutyczna”, lecz pomoc życiowa. Nie może używać określenia „metoda terapeutyczna” gdyż nie spełnia ona żadnych wymagań jej dotyczących. Natomiast jest to w tej chwili bardzo modny kierunek. Mnie po przeczytaniu ogarnęło przerażenie i będę omijać książki tego pana z daleka.
Najbardziej charakteryzuje go zadanie na stronie 125: „Dawanie przyrzeczenia nie stanowi dla mnie problemu – i tak robię potem to, co ja uważam za słuszne. W tym zakresie poruszam się poza granicami moralności.” Czy tylko w tym zakresie?
Tekst autobiografii jest podzielony jego przemyśleniami i uwagami ogólnym (złotymi myślami).Występuje jednak dużo sprzeczności. Z jednej strony pisze, że najpierw należy się wyciszyć, wsłuchać się w swoje wnętrze i poczekać na impuls zanim się podejmie decyzję. Z drugiej strony, kiedy według niego traci poprzez napisany na niego donos możliwość sakry biskupiej od razu odchodzi, zrywa wszystko z natychmiastowym skutkiem, nawet nie ustosunkowując się do treści zarzutu. Nie odchodzi jednak w próżnię, wie, że będzie kierownikiem Seminarium Duchownego. Z jednej strony pisze, że wyrzeczenie „może przynieść rozluźnienie i uwolnienie (…)gdy dążymy do jakiegoś celu , który jest dla nas ważny, wyrzekamy się wielu rzeczy stojących nam na przeszkodzie. Wyrzekanie jest wtedy ceną za to, co zyskujemy.” Parę stron dalej pisze, że wszystkie wyrzeczenia jego jako księdza były złe i nic nie dały. Widać zmienił się cel. Może jednak sam cel się nie zmienił, ale środki do niego prowadzące.
Ciekawa jest jego droga życiowa. Jako chłopiec chciał zostać księdzem, gdyż „pięknie by było (…) gdybym i ja mógł, jako ksiądz stanąć przed ołtarzem i mieć takie oddziaływanie na wiernych. Później doszła jeszcze jedna motywacja: „Zawód duchownego wiązał się w tamtych czasach z wysokim poważaniem. Jednak z czasem okazało się, że we współczesnym świecie wpływ na ludzi jak i prestiż dla duchownych maleją. Odnalazł więc gałąź, która się właśnie rozwijała, gdzie nie tylko mógł mieć wpływ na ludzi, prestiż, ale też niezłe dochody. Odchodzi więc ze stanu duchownego i kończy kolejne kursy różnych powstających psychoterapii. Jednak nie mając żadnego wykształcenia w tym kierunku i nie będąc terapeutą, stosowanie kolejnych terapii na ludziach musi zaniechać. Stwarza więc w oparciu o inne psychoterapie jak na przykład psychodramę własną metodę – ustawienia rodzin.
Według niego: „Przychodząc na świat, stajemy się częścią tej samej wspólnoty duszy, duchowego pola, które dzielimy ze wszystkimi członkami naszej rodziny i która nas z nimi w głęboki sposób wiąże. Równocześnie sami stajemy się też częścią losu innych.”
„Uświadomiłem sobie dwóch form sumienia: sumienie osobiste i sumienie grupy, klanu. Chodzi tutaj o duchowe pole.”(str. 148)
Okazuje się, że sumienie osobiste jest zupełnie relatywne, jak pisze: „Dlatego mamy inne sumienie w relacji z matką i inne w relacji z ojcem. Inne w rodzinie i inne w pracy. Inne w kościele, inne w knajpie.” Sumienie ma zaspakajać trzy potrzeby
- potrzebę przynależności
-potrzebę wyrównywania między dawaniem i braniem. Do wyrównania musi dojść nie tylko w zakresie dobra, ale także w zakresie zła.
- potrzeba porządku, które on określa. Przeszłe pokolenia są wyżej i musimy im służyć. Na przykład złem jest jak dziecko pomaga rodzicom, to się zemści. (str. 152)
Najważniejsze to jest ród, przeszłe pokolenia mają bezpośredni wpływ na nasze życie i postępowanie. Członek rodziny przejmuje w zastępstwie los osoby kiedykolwiek wcześniej wykluczonej z rodziny. Myśli jak ona, odczuwa jak ona, żyje w podobny sposób jak ona i choruje jak ona, a nawet w podobny sposób umiera. Żyje ona w służbie osoby wykluczonej i reprezentuje jej prawa.” Podał przykład: ” żonaty mężczyzna poznaje inną kobietę i mówi do żony: „Nic mnie już nie obchodzisz”. Kiedy na świat przychodzą dzieci z nowego związku, jedno z dzieci będzie reprezentowało pierwszą żonę, którą opuścił, i, być może, będzie ono zwalczało ojca z taką samą nienawiścią, jaką odczuwa żona. Albo odsunie się od niego a takim samym smutkiem, jaki stał się jej udziałem. Dziecko nie będzie jednak wiedziało, że uosabia i daje wyraz osobie wykluczonej.”(str.157) Tych przykładów jest bardzo dużo. Jednak można to zmienić dzięki odpowiednio opłaconej procedurze.
Istnieje coś takiego jak porządek miłości, który wymaga, by kobieta podążała za mężczyzną. To znaczy idzie za nim do jego rodziny, języka, kultury. Jeżeli jest na odwrót, mąż i dzieci podążają za matką to w tym związku dzieje się źle. Str 175
Jego spojrzenie na choroby, które nas dotykają jest też kontrowersyjne. „ Z moich obserwacji wynika, że prawie wszystkie choroby, także chroniczne, niebezpieczne czy też zagrażające życiu, jak rak, mają coś do czynienia z osobami, które zostały wykluczone. (…) Czas dzielący wystąpienia choroby od wykluczenia może wynosić przy tym kilka pokoleń.”
„Schizofrenia nie jest chorobą, lecz problemem systemowym. Znajdziemy ją tylko tam, gdzie doszło do morderstwa wewnątrz rodziny.’
Atropowe zapalenie skóry to gniew z powodu doznanej krzywdy, która nie dotyka krzywdziciela, ale zostaje przesunięty na dziecko w postaci choroby.
Rak u kobiet oznacza, że odwróciły się one od swych matek, a nadwaga u kobiet w przenośnym rozumieniu zjadają one odrzuconą przez siebie matkę. To tylko niektóre przykłady wpływu na nas przodków. „Ciekawe” są powiązanie samobójstw z dziejami poprzednich pokoleń.
Dużo jego poglądów wzbudzało mój sprzeciw. Jednak najbardziej zaszokowała mnie opinia o związkach kazirodczych. Oburzenie i pociąganie takie człowieka do odpowiedzialności karnej jest bardzo złe. Dziewczynka wykorzystywana powinna powiedzieć takiemu ojcu; „Bardzo cię kocham i robiłam dla ciebie wszystko.” Jednocześnie wskazuje, że w kazirodztwie winna jest też matka, bo za mało dawała mężowi. Kazirodztwo jest formą wyrównania. Rozumiem, że nienawiść najbardziej niszczy osobę nienawidzącą, ale czy to jest rozwiązanie?
Przyznaję się, że po jej przeczytaniu poczułam niesmak. Jednak nie oceniam poglądów autora, ale napisaną przez niego autobiografię. Ta natomiast dostarczyła mi pełnej informacji o jego życiu, jak i o metodzie ustawiania rodzin. Napisana jest prostym językiem, gdzie autor stara się nawet odnieść do swych przeciwników, gdyż występowały samobójstwa po jego seansach. Ciekawa pozycja, aby poznać życie i poglądy autora.
"Książkę otrzymałem/otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl"
Bert Hellinger jest bardzo kontrowersyjną postacią. Jego metoda „ustawiania rodzin” ma dużo zwolenników, ale też dużo przeciwników. Wystarczy wejść do Internetu, aby się o tym przekonać. Oczywiście jest dużo reklam grup, gdzie za odpowiednią opłatą można uczestniczyć w takich sesjach, ale jest też dużo wypowiedzi ze świata nauki przeciwnych jego metodzie. Sam mówiąc o...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-07
On nie chciał być nowym carem, on pragną zostać bogiem czczonym przez pokolenia.
Kim chciał być Lenin:
„Pragnę się stać nowym „świętym” proletariatu, aby tajemniczy związek pomiędzy mną, nawet umarłym, a żywymi trwał. (…) Nasz wiek czci rozum i wielkość połączone w jednym geniuszu. Mnie wystarczy kult mego rozumu.”
„ Bóg objawił się ludziom w postaci ognistego słupa, płonącego krzaku, niszczącego piorunu. Pragnę być słupem, krzakiem i piorunem, aby stado ludzkie ujrzało prawdziwe oblicze ziemskiego Boga, któremu można zajrzeć w źrenice, dotknąć dłonią, usłyszeć jego głos…”
Przy nim Hitler ze swoimi zbrodniami to tylko uczeń, a Gebbelsowska propaganda to miłe bajeczki.
Nie dziwię się, że Rosjanie po wkroczeniu do Warszawy w 1945 roku rozkopali grób Ossendowskiego i ściągnęli dentystę, aby ustalił, że to on. Nie dziwię się, że był wrogiem numer jeden Rosji. Propaganda bolszewicka była bardzo sprawna i skutecznie, spreparowała obraz Lenina jako szlachetnego wodza rewolucji, kryształowego idealisty o czystych rękach i gołębim sercu. Rozsławiały to świetne komedie, w których śpiewano: „ Że nie ma kraju, gdzie tak swobodnie oddycha człowiek.” W 1920 roku gdy walczyliśmy z bolszewikami, robotnicy wielu krajów odmawiali załadunku broni do Polski, gdyż miała być użyta przeciw Armii Czerwonej. Ossowski, który przeżył rewolucję w Rosji i stamtąd uciekł, napisał i wydał pierwszą biografię Lenina, która mówiła prawdę o tym człowieku i przedstawiała fakty. Pisała o państwie, które oblekło w kształt upiorną utopię swojego twórcy, kierowane przez „leninowską partię nowego typu”, dokonało na niespotykaną w dziejach powszechnych skalę ludobójstwa własnych obywateli i uczynił Pawkę Morozowa, nikczemnika, który zadenuncjował własnego ojca, wzorcem osobowym młodego pokolenia przyszłych komunistów. Wzorcem osobowym, który będzie obowiązywał do końca istnienia Związku Radzieckiego i …. Który obowiązuje nadal. Książka zrobiła karierę na obu półkulach i uświadomiła całemu światu, kto i jak „robił rewolucję październikową. Ossendowski był jednym z pierwszych, którzy odważyli się uderzyć w mit, symbol, w legendę. Nawet Sołżenicyn nie odważył się na takie obrazoburstwo. Poznajemy całe życie Lenina, od młodości, kiedy zauważał niesprawiedliwość w Rosji, przez kształtowanie się jego idei, aż po wcielanie je w życie. Był człowiekiem pozbawionym wszelkich zasad moralnych, jednego dnia mógł z kimś współpracować, żeby drugiego skazać go na śmierć. Wszystko podporządkował jednemu celowi, dojść do władzy i wcielić swoje idee w życie. Ciekawe, że Rosjanami gardził i nie ufał im otaczał się Finami, Łotyszami, Węgrami, Polakami i Żydami. Jego gwardia przyboczna to żołnierze chińscy. Był świetnym strategiem, mówcą i demagogiem, człowiekiem niezwykle inteligentym i wszechstornnie wykształconym. Mówił ludziom to co chcieli usłyszeć, a co innego myślał i robił. Potrafił porwać tłumy. Czym dla niego byli ludzie?
„ O, Karolu Marksie, byłeś wielkim znawcą duszy ludzkiego bydlęcia! Wyczułeś jak nikt inny, iż lubi ono chodzić w stadzie, a stado potrzebuje pasterza z batem i psa z ostrymi kłami. „
„Człowiek jest zbyt głupi, aby wystarczyć samemu sobie. Dziesięciu lub milion wolnych głupców to stado! Demokratyzm i wolność to bezczelny pomysł burżuazji i najgłupszy zabobon! Najlepszą formą rządu dla ludzkości stanowi bezgraniczny despotyzm, który dokonywany jest nie na korzyść rządzących i ciemiężców, lecz dla dobra uciemiężonych i zgodnie z ich wolą.”
Możemy z bliska przyjrzeć się jak naprawdę wyglądała rewolucja październikowa i co kierowało Leninem.
„Tylko przemoc, gwałt, niesłychany terror zjednoczą tych ludzi i poprowadzą ku memu celowi. Żadnego miłosierdzia i litości, chociażby to był ojciec lub żona! Kto nie ze mną, ten musi zginąć!”
„Choćbym miał wytępić pięćdziesiąt milionów chłopów! Są oni chciwymi niewolnikami, a ugnę ich krwawym batem, widmem strasznej śmierci, uciskiem, jakiego nie znali nigdy! Zmienię ich w nowych służących proletariatu, aż się opamiętają i pójdą z nami ramię przy ramieniu!”
„Zdusić, przerazić terrorem, jakiego świat nie widział, terrorem w imię haseł wyższych niż żądza instynktu… Trzeba tylko wymyśleć takie hasła, rzucić je, aby pękły w tłumie jak maszyna piekielna, z hukiem, ogniem, krwią.”
„Dyktatura jest potęgą opartą bezpośrednio na przemocy, nieznającą żadnych prawnych ograniczeń. Potęga państwa jest symbolem przemocy. Stąd logiczny wniosek: dyktatura proletariatu pełni funkcję państwa, które jest jedynym źródłem i twórcą prawa. Prawo to powinno być takie, aby stało się maszyną do zgniecenia wrogich odłamów społecznych i wrogich ideologii.”
„Państwo stoi na przemocy, sile i gwałcie!”
Ossendowski pokazał też skutki rewolucji dla zwykłych ludzi, bezprawie, terror, biedę, głód, załamanie się gospodarki. Książka ma formę powieści beletrystycznej, która przemawia do każdego czytelnika. Sceny przesłuchań na Łubiance, czy losy dzieci w czasie rewolucji są wstrząsające.Autor nie upiększa, ale opiera ją na znanych mu faktach (niektóre dopiero niedawno znalazły potwierdzenie), pokazuje rzeczywistość, jakiej sam był świadkiem. Książkę czyta się świetnie, szybko, ale miejscami jest przerażająca. Gorąco namawiam wszystkich do przeczytania tej książki, gdyż to nie tylko dawna historia, ale cały czas wpływ na nasze życie Ossendowski pokazał, co się dzieje z człowiekiem pozbawionym jakichkolwiek zasad, zasad moralnych, społecznych, prawnych. Książka legenda, klasyk, która nic nie traci na znaczeniu i aktualności z upływem lat. Kiedyś przez długie lata była zakazana, teraz spychana na margines. W dzisiejszych czasach poprawności politycznej nie mogłaby powstać, gdyż przedstawia brutalną prawdę o komunizmie.
On nie chciał być nowym carem, on pragną zostać bogiem czczonym przez pokolenia.
Kim chciał być Lenin:
„Pragnę się stać nowym „świętym” proletariatu, aby tajemniczy związek pomiędzy mną, nawet umarłym, a żywymi trwał. (…) Nasz wiek czci rozum i wielkość połączone w jednym geniuszu. Mnie wystarczy kult mego rozumu.”
„ Bóg objawił się ludziom w postaci ognistego słupa,...
2020-05
Wiktor Woroszylski był poetą i prozaikiem, a także tłumaczem z języka rosyjskiego. Przyznaję się, że musiałam się przestawić na jego język, barwny, bogaty, pełen porównań i niedomówień. Książka jest napisana jako pamiętnik Michała Sałtykowa- Szczedrina, o którym wcześniej nie słyszałam. Tworzył w drugiej połowie XIX wieku i był też redaktorem pism literackich. Dzięki temu, że był przez pewien czas na był zsyłce politycznej i pracował na prowincji, a nawet był wicegubernatorem możemy zobaczyć jak zmieniała się Rosja pod koniec XIX wieku. Tylko, czy się zmieniała, od dekretów Cara na prowincję daleka droga. Jednak główny trzon powieści to jest świat literacki Rosji i jego obraz. Przewijają się takie postacie jak Gogol, Turgieniew, Dostojewski i inni, ich starcia, ale też przyjaźnie. Poznajemy konflikty z cenzurą i władzą carską, jak to można powiedzieć:„łaska cara na pstrym koniu jeździ”. Mnie zaciekawiła taka bezkrytyczna miłość do Francji i wszystkiego co francuskie. Powieść też dzieje się w kurortach europejskich, do których inteligencja rosyjska jeździła.
Dla kogoś zainteresowanego życiem literackim, ale też ogólnie życiem w Rosji pod koniec XIX wieku będzie to lektura pasjonująca. W tym okresie tworzyli najwybitniejsi pisarze XIX wieku, twórcy tak zwanej „ powieści rosyjskiej” i możemy ich poznać z innej perspektywy.
Wiktor Woroszylski był poetą i prozaikiem, a także tłumaczem z języka rosyjskiego. Przyznaję się, że musiałam się przestawić na jego język, barwny, bogaty, pełen porównań i niedomówień. Książka jest napisana jako pamiętnik Michała Sałtykowa- Szczedrina, o którym wcześniej nie słyszałam. Tworzył w drugiej połowie XIX wieku i był też redaktorem pism literackich. Dzięki temu,...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-05
Biorąc książkę z półki, którą ktoś zostawił w bibliotece nic nie wiedziałam o autorze, ani nie czytałam jego wcześniejszych książek. Zaciekawiła mnie okładka i opis z tyłu książki, że autor jest Hindusem. Ciekawił mnie obraz Indii, ich kultury, tradycji i zwyczajów. Później przeczytałam , że był jednym z głównych twórców XX-wiecznej literatury indyjskiej w języku angielskim. Gzie indziej przeczytałam określenie: pisarz indyjsko-angielski. Pochodził z kasty braminów, a jego ojciec był dyrektorem szkoły, czyli ze średniej warstwy. W domu głównie mówiono po angielsku i jego kształcenie było bardzo brytyjskie. Pisał powieści częściowo autobiograficzne, stworzył fikcyjny świat indyjskiego miasteczka Malgudu. Żeby utrzymać rodzinę był też dziennikarzem, pisał felietony i eseje. Pragnął wydawać swoje książki wyłącznie w Anglii , gdzie dzięki pomocy przyjaciół i wstawiennictwu Grahama Greene’a ( później się z nim zaprzyjaźnił) w 1935 roku ukazała się w Anglii jego pierwsza książka. Później publikuje w Anglii i innych krajach Europy, jak i w Stanach. W autobiografii autor skupił się na swoim codziennym życiu. Mimo, że żył w czasie olbrzymich przemian na świecie i w Indiach nie znajdziemy o nich nic. Jedyna wzmianka, że z powodu II wojny światowej i odcięcia od Anglii otworzył własne wydawnictwo. Nie ma nic o uzyskaniu niepodległości przez Indie. W latach 60-dziesiątych pod wpływem dużego zainteresowania kulturą Indii pisze historie oparte na hinduskich eposach i tłumaczy największe eposy na język angielski. Jednak w życiu codziennym był tradycjonalistą i dzięki temu możemy poznać życie codzienne klasy średniej w Indiach. Ciekawe jest jak olbrzymi wpływ miała kultura i styl życia Anglii na klasę średnią w Indiach.
Interesująca, choć nie porywająca.
Biorąc książkę z półki, którą ktoś zostawił w bibliotece nic nie wiedziałam o autorze, ani nie czytałam jego wcześniejszych książek. Zaciekawiła mnie okładka i opis z tyłu książki, że autor jest Hindusem. Ciekawił mnie obraz Indii, ich kultury, tradycji i zwyczajów. Później przeczytałam , że był jednym z głównych twórców XX-wiecznej literatury indyjskiej w języku...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-02
Przyniosła mi tą książkę przyjaciółka, abym ją przeczytała.
Trudno mi ocenić tą książkę nie mówiąc o samym bohaterze. W tradycji polskiej jest zwyczaj, że o umarłym mówi się dobrze, albo milczy. Tutaj mamy pierwszy wybór. Czy jednak gdyby nie zginął i akcję ratunkową nie śledziła cała Polska byłby osobą znaną. Zdobył wcześniej dwie góry, dostał nawet nagrodę, ale poza wąskim gronem nikt o nim nie słyszał. Autor według mnie zwraca uwagę na jego wyjście z narkomanii i próby dostosowania się do życia, z różnym skutkiem. Patrząc się na moją przyjaciółkę, chyba to najbardziej interesowało ją w tej książce. Jednak nie zwracamy uwagi na jego przyjaciela, który tak samo wyszedł z narkomani, tyle tylko, że się przystosował i wiódł „nudne” życie właściciela firmy, ojca i męża. Jednak jego życie było barwne kolorowe, pełne wzlotów i upadków. Trudno nazwać Tomka himalaistą, czy miłośnikiem gór. Dla niego istniała tylko jedna góra, a reszta go nie interesowała. Oczywiście nie można mu odmówić talentu, hartu ducha, samozaparcia i odwagi. Może właśnie to pociąga w nim czytelników, że można bez doświadczenia, bez wspinania się na kolejne coraz wyższe szczyty, zebrać przez Internet pieniądze i od razu zdobyć to nad czym inni całymi latami próbują i im się nie udaje. Zdobył w swoim życiu dwie góry udowadniając sobie i innym że może, że potrafi. Trzecia góra go pokonała. Zastanawiam się jeszcze nad jednym pytaniem. Przez całą książkę przewija się jedno stwierdzenie, że był człowiekiem wolnym, że żył tak jak chciał, nie oglądając się wokół. Tylko czy naprawdę był człowiekiem wolnym?
Nie dziwię się ,że Elisabeth Revol milczy. Przecież w podobnych okolicznościach straciła partnera w 2009 roku przy wejściu na Annapurnę. Później wspinała się wyłącznie samotnie. Los ją zetkną z Tomkiem Mackiewiczem, gdzie razem niejednokrotnie próbowali zdobyć Nanga Parbat.. Niestety historia się powtórzyła, straciła znów partnera.
Autor jest dziennikarzem i pragną jak najszybciej zaspokoić pytanie o to kim był Tomek Mackiewicz. Bliscy pragną by pamięć o Tomku trwała. Z tego zetknięcia powstała ta książka. Przedstawia nam Tomka Mackiewicza oczami ich najbliższych, cierpiących po jego stracie. Trzeba przyznać, że wykonał ogromną pracę śledząc jego losy i rozmawiając z ludźmi, którzy go znali. Książka można powiedzie, że powstała na gorąco, zaraz po jego śmierci. Tomasz Mackiewcz zginą 30 stycznia 2018 roku, a książka ukazała się w tym samym roku w październiku, a więc trudno doszukiwać się w niej jakiejś refleksji. Myślę, że ma dużą wartość dla tych co wychodzą z uzależnienia. Na pewno Tomasz Mackiewicz był ciekawym człowiekiem i warto go poznać i może się zastanowić, co znaczy być wolnym człowiekiem.
Przyniosła mi tą książkę przyjaciółka, abym ją przeczytała.
Trudno mi ocenić tą książkę nie mówiąc o samym bohaterze. W tradycji polskiej jest zwyczaj, że o umarłym mówi się dobrze, albo milczy. Tutaj mamy pierwszy wybór. Czy jednak gdyby nie zginął i akcję ratunkową nie śledziła cała Polska byłby osobą znaną. Zdobył wcześniej dwie góry, dostał nawet nagrodę, ale poza...
2020-04
Jeżeli ktoś czytał Oty Pavla „Śmierć pięknych saren” i się nią zachwycił, to lektura tej książki będzie wspaniałą przygodą. Możemy lepiej poznać autora „Śmierć pięknych saren” i wniknąć w jego świat. Przez losy jego rodziny opisane są losy Żydów zamieszkujących Czechy przed wojną i w jej trakcie, tak różne od losów Żydów w Polsce. Obserwujemy zmiany w postrzeganiu swoich korzeni przez Pavla, jak przez jego ojca. Ciekawa jest historia ich nazwiska. Dzięki historii Pavla i jego rodziny możemy zaznajomić się też historię komunizmu w Czechach. Widzimy historię jednostki wciągniętej w młyny historii. Jednak najważniejszy jest sam Oty Pavel, jego determinacja w zostaniu dziennikarzem sportowym, a później pisarzem i jego heroiczna walka z chorobą psychiczną i jej konsekwencjami. Poznajemy go też z listów do rodziny i przyjaciół. Kaczorowski napisał wciągającą biografię od której trudno się oderwać.
Jednak namawiam, żeby najpierw przeczytać „ Śmierć pięknych saren.” i „Jak spotkałem się z rybami.” , są to wspaniałe, ciepłe i mądre opowiadania. A później, żeby lepiej poznać pisarza sięgnij po tą książkę.
Jeżeli ktoś czytał Oty Pavla „Śmierć pięknych saren” i się nią zachwycił, to lektura tej książki będzie wspaniałą przygodą. Możemy lepiej poznać autora „Śmierć pięknych saren” i wniknąć w jego świat. Przez losy jego rodziny opisane są losy Żydów zamieszkujących Czechy przed wojną i w jej trakcie, tak różne od losów Żydów w Polsce. Obserwujemy zmiany w postrzeganiu...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04
Moja przyjaciółka zrobiła mi ostatnio niespodziankę. Zadzwoniła i poprosiła żebym zeszła do skrzynki pocztowej. Okazało się, że w środku jest właśnie album jednego z moich ulubionych malarzy, Gustav Klimt. Miałam okazję w tamtym roku obejrzeć jego prace w Wiedniu. Zawsze oglądanie obrazów „na żywo”, gdzie można spojrzeć pod różnym kontem sprawia olbrzymią frajdę. Teraz miałam album z jego pracami. Zaczyna się od dość suchego życiorysu z wykazami jego prac w danym okresie i nagrodami jakie zdobył. Brakowało mi jakiś smaczków, ciekawostek. Druga część ciekawsza, czyli artysta i jego dzieła. Otrzymujemy reprodukcje jego dzieł z opisami. Przy obrazach jest wyłącznie data jego powstania. Czyli musimy cofać się do pierwszej części , aby wiedzieć w jakim okresie życia i twórczości dane dzieła powstało. Jednak możemy prześledzić jak z latami zmieniał się styl malarza, które tematy powracały w już zmienionej formie. Możemy zobaczyć jak jego liczne podróże i fascynacje różnymi artystami, jak też ich dziełami wpływały na jego twórczość. Artysta mówi przez swoje dzieła, ale równie ciekawe jest to co inspirowało artystę do takiej właśnie twórczości, do takiego wyrażania siebie. Pod tym względem jest to bardzo ciekawy album. Oczywiście zawsze pozostaje niedosyt, gdyż album ma nas zainspirować do dalszych poszukiwań.
Moja przyjaciółka zrobiła mi ostatnio niespodziankę. Zadzwoniła i poprosiła żebym zeszła do skrzynki pocztowej. Okazało się, że w środku jest właśnie album jednego z moich ulubionych malarzy, Gustav Klimt. Miałam okazję w tamtym roku obejrzeć jego prace w Wiedniu. Zawsze oglądanie obrazów „na żywo”, gdzie można spojrzeć pod różnym kontem sprawia olbrzymią frajdę. Teraz...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04
„Twoim jucznym osłem się stałem i właśnie w ten sposób jestem blisko Ciebie” w ten sposób jeszcze wtedy kardynał Ratzinger kończy swoją autobiografię nawiązując do Psalmu 73. Podkreśla tymi słowami, że on jako osoba nie jest ważny, ale to co może mówić i pisać. Jednak taka biografia, a najlepiej autobiografia powinna powstać, aby poznać osobę kardynała, a później papieża. Powstała autobiografia bardzo zwięzła, ale jednak pełna ciepła. W swojej autobiografii pragnie nie pominąć nikogo ze swego otoczenia przez te wszystkie lata i o każdym coś ciepłego powiedzieć. Tak więc jesteśmy zarzuceni dużą ilością nazwisk . Mnie zaciekawił wpływ myśli Heideggera na niemiecką teologię. Ten filozof milczy w swoich pracach na temat Boga. Dopiero w ostatniej części gdzie mowa już nie jest o nim samym, ale o myśli teologicznej i toczących się dyskusjach wokół Soboru Watykańskiego II książka nabiera życia. Jednak nie tylko widzimy Go jako chłodnego intelektualistę, ale jako człowieka głębokiej wiary. O tym choćby świadczą ostatnie słowa książki. Pozostaje pewien niedosyt, ale można go zaspokoić czytając inne jego dzieła. Miłym dodatkiem jest duża ilość ciekawych zdjęć dodanych do tej książki, które tworzą mini album.
Polecam wszystkim, którzy pragnęliby się zapoznać z życiem Benedykta XVI, szczególnie z latami II wojny Światowej i początkach powojennych odbudowy kraju. Jest to bardzo zwięzła biografia.
„Twoim jucznym osłem się stałem i właśnie w ten sposób jestem blisko Ciebie” w ten sposób jeszcze wtedy kardynał Ratzinger kończy swoją autobiografię nawiązując do Psalmu 73. Podkreśla tymi słowami, że on jako osoba nie jest ważny, ale to co może mówić i pisać. Jednak taka biografia, a najlepiej autobiografia powinna powstać, aby poznać osobę kardynała, a później papieża....
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03
Któż z nas nie zna choćby ze słyszenia takich nazw oper jak Madame Buttrfly, Cyganeria czy Toska. Któż z nas nie zna choćby ze słyszenia ich twórcę Giacomo Pucciniego, jednego z najwybitniejszych kompozytorów operowych wszechczasów. Jego barwne życie przybliża nam Janos Bokay. Autor trzykrotnie spotkał się z kompozytorem i miał dostęp do autentycznych źródeł, głównie listów. Zafascynowany życiem i twórczością Pucciniego stworzył wielobarwny obraz tego genialnego kompozytora. Fikcją literacką musiał się posiłkować przy opisie jego dzieciństwa. Na końcu podaje co ze względu na dramaturgię powieści zmienił. Z kart tej powieści wyłania się człowiek skromny i prostolinijny, którego największe sukcesy nie zmieniły, kochający ponad wszystko swoją rodzinę. Już jako mały chłopiec miał marzenie, komponować opery, które słuchaliby wszyscy. W spełnieniu tych marzeń nie przeszkodziła mu bieda, głód i chłód. Nie przeszkodziło mu nawet, że jego pierwsze opery nie odniosły sukcesu. Spotkał na swej drodze ludzi, którzy wierzyli w niego i mu pomogli. Z biedaka dzięki jednej operze stał się bogaczem., ale to nie zmieniło jego stosunku do przyjaciół i do życia. Jednak często jego opery były krytykowane przez dziennikarzy, ale kochane przez słuchaczy. Ukazuje też ile zawiści i gierek było w tym środowisku. Jego życiem była muzyka, potrafił zachwycać się utworami innych twórców i szczerze im gratulować. Mnie ujął jego zachwyt nad Verdim i Wagnerem, dwóch kompozytorów, którzy się nawzajem nie tolerowali .
Polecam wszystkim miłośnikom muzyki, ale też tym, którzy chcą poznać klimat Włoch z początków XX wieku.
Któż z nas nie zna choćby ze słyszenia takich nazw oper jak Madame Buttrfly, Cyganeria czy Toska. Któż z nas nie zna choćby ze słyszenia ich twórcę Giacomo Pucciniego, jednego z najwybitniejszych kompozytorów operowych wszechczasów. Jego barwne życie przybliża nam Janos Bokay. Autor trzykrotnie spotkał się z kompozytorem i miał dostęp do autentycznych źródeł, głównie...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03
Wstrząsająca książka, obok której nie sposób przejść obojętnie. Jeżeli jeszcze czytamy, że wydanie tej książki autor przepłacił życiem, to tym bardziej jesteśmy porażeni tymi wyznaniami. Sergiej Kurdakow opisuje historię swojego życia. Urodził się w 1951 roku, Gdy ma 4 lata jego ojciec zostaje aresztowany, a matka umiera, zostaje umieszczony w domu dziecka, w którym go wychowują na prawdziwego komunistę. Pragnie być najlepszy i wspina się po stopniach kariery w Komsomole. Dostaje się do elitarnej akademii wojskowej na Kamczatce. Jako zaufany i pewny człowiek dostaje propozycję nie do odrzucenia. Jako dwudziestolatek zostaje dowódcą grupy rozprawiającymi się z chrześcijanami. Pomimo oficjalnej wolności religijnej w Rosji, powstają tajne grupy przy KGB, które w bestialski sposób próbują zniszczyć tych „wrogów ludu”. Jednak mimo świetlanej przyszłości decyduje się na ucieczkę z Rosji i opowiedzenie światu o tym w czym uczestniczył. Wydaje tą książkę i zostaje zastrzelony w wieku 22 lat.
Autor stworzył rewelacyjną książkę, którą czyta się jednym tchem, jak najlepszą powieść akcji. Opisuje początkowo życie w domach dziecka na dalekiej Syberii i sposób wychowania w Rosji w latach 60- dziesiątych. Jednak najbardziej wstrząsający jest opis bestialskich represji jakim podawani są chrześcijanie w Rosji. Takiej Rosji my nie znamy, gdyż nie można jej znaleźć w oficjalnych przekazach. Kim jest tytułowa Natasza, radzę odkryć samemu.
Swój egzemplarz odkryłam w ramach porządków. Książka została wydana na powielaczu w 1989 roku w Gliwicach jako przedruk za Biblioteką Obserwatora Wojennego. Jednak zauważyłam w Internecie, że została i później wydana. Widać w niej skąd nasze władze czerpały wzorce w walce z Kościołem.
Książka, którą koniecznie trzeba przeczytać, gdyż jest to świadectwo czasów w jakich przyszło nam żyć.
GORĄCO POLECAM.
Wstrząsająca książka, obok której nie sposób przejść obojętnie. Jeżeli jeszcze czytamy, że wydanie tej książki autor przepłacił życiem, to tym bardziej jesteśmy porażeni tymi wyznaniami. Sergiej Kurdakow opisuje historię swojego życia. Urodził się w 1951 roku, Gdy ma 4 lata jego ojciec zostaje aresztowany, a matka umiera, zostaje umieszczony w domu dziecka, w którym go...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-02
Fascynująca i przerażająca książka, co może nam uczynić nas własny umysł. Daniel Keyes opisał jeden z najgłośniejszych przypadków współczesnej psychiatrii. Milligan dopuścił się gwałtów na trzech kobietach i został złapany. Okazuje się, że jest chory psychicznie, ma osobowość wieloraką, według niego posiada 24 osobowości. Nigdy wcześniej nie zwrócił się o pomoc, gdyż nie chciał stygmatyzacji i zamknięcia w szpitalu. Teraz mając do wyboru więzienie, czy szpital wybiera to drugie . Poddaje się leczeniu i zgadza się na opowiedzenie swojego życia autorowi. Jest to historia człowieka chorego, który nie potrafi zapanować nad swoim życiem i umysłem. Wyobraźmy sobie, że budzimy się w obcym miejscu i nie jesteśmy w stanie przypomnieć sobie jak się tutaj znaleźliśmy i co robiliśmy wcześniej. Niestety książka dużo straciła na tym, że autor napisał ją w stylu kryminału. Pierwsza i trzecia część jest fascynująca. Natomiast druga, którą można by nazwać spowiedzią jest jak dla mnie zbyt rozciągnięta i rodzi same pytania, nie dając żadnej odpowiedzi. Nie wiem, czy którykolwiek z nas pamięta dokładnie minuta po minucie co się działo z nami przed paru laty. Natomiast Milligan opisuje z chirurgiczną precyzją przebieg wydarzeń i jak jego osobowości się zmieniały. Nie twierdzę, że ten człowiek nie jest chory na osobowość wieloraką, ale dużo jest w tym wywiadzie samokreacji. Cały czas źródeł choroby szuka się w bestialskim zachowaniu ojczyma, ale pierwsza osobowość powstała, gdy jego matka zabroniła się bawić z młodszą siostrzyczką. Co takiego się stało? Mimo wielu osobowości fizycznie ten człowiek jest jeden, a więc angażuje się w świat wyłącznie przez jedną z wielu osobowości. W jaki sposób kiedy np. jedzie samochodem inna osobowość czyta i studiuje? Co czyta, czy studiuje? Ten strumień informacji jaki otrzymaliśmy niesie wyłącznie pytania. Brakuje mi wywiadów z lekarzami i psychologami, którzy przybliżyliby nam problem osobowości wielorakiej. Dlaczego mimo bardzo traumatycznych przeżyć u jednych ona występuje, a u innych nie. Czy człowiek, który nigdy nie słyszał danego języka, czy mówiących z danym akcentem może stworzyć osobowość mówiącą w danym języku i czy z danym akcentem. Przeczytałam książkę i stwierdziłam niesamowity przypadek medyczny. Otrzymaliśmy wgląd w jedną z najcięższych chorób psychicznych. Ale czy coś jeszcze? Jak to pięknie napisała w swoich książkach Arnhild Lauveng, sama zmagająca się z schizofrenią paranoidalną : „Ludzie nie są chorobami, oni tylko mają choroby” i „Człowiek jest wartością po prostu dlatego, że jest.” Czy takie przesłanie ta książka niesie, to już sprawa każdego czytelnika. Zostajemy z jednym pytaniem czy człowiek o osobowości wielorakiej może odpowiadać za czyny, których dopuściła się jedna z osobowości. Jednak każdego chorego człowieka, a takim jest Milligan należy leczyć.
Ciekawa książka i warta przeczytania, gdyż często to co my krytykujemy i wytykamy jest po prostu chorobą.
Fascynująca i przerażająca książka, co może nam uczynić nas własny umysł. Daniel Keyes opisał jeden z najgłośniejszych przypadków współczesnej psychiatrii. Milligan dopuścił się gwałtów na trzech kobietach i został złapany. Okazuje się, że jest chory psychicznie, ma osobowość wieloraką, według niego posiada 24 osobowości. Nigdy wcześniej nie zwrócił się o pomoc, gdyż nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-01
Był to jeden z ulubionych pisarzy mojej Mamy. Skoro stoi na półce to wypadało przeczytać i nie żałuję. Życiorys Igora Newerlego mógłby być kanwą nie jednego filmu. Młodość w środku rewolucji bolszewickiej, w okresie międzywojennym związany z Januszem Korczakiem, a później w czasie wojny pomoc Żydom w getcie. Aresztowany, przeżył Pawiak, Majdanek, Oświęcim i Marsz Śmierci. Po wyzwoleniu znów jak w młodości zachłystuje się komunizmem, aby wreszcie z hukiem odejść. W 1982 roku odznaczony tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Sam powiedział: „Rad jestem, że będę kiedyś rósł na wzgórzu koło Jeruzalem.”
„Zostało z uczty bogów” jest autobiograficzną powieścią o dojrzewaniu w cieniu I wojny Światowej i Rewolucji Rosyjskiej. Autor dzieciństwo spędza w Białowieży. Po wybuchu I Wojny przenosi się z matką do środkowej Rosji, aby przeczekać zawieruchę. Nie zdają sobie sprawy, że zostaną odcięci od świata. Okres dojrzewania autora przypada na początki rewolucji bolszewickiej i jej dojrzewanie. Ukazuje jak rewolucja potrafiła omamić ludzi i doprowadzić ich do fanatyzmu. Na swoim przykładzie pokazuje jak działał ten system i jak jako młody człowiek stał się jego częścią. Kiedy przychodzi otrzeźwienie zostaje mu tylko ucieczka przed zesłaniem do Polski. Interesujący jest obraz życia w małym miasteczku, gdzieś w głębi Rosji, na obrzeżach wielkiej wojny, a później wielkiej rewolucji, jak zwykli ludzie starali się żyć i przeżyć.
Książka jest ostatnią w dorobku pisarza w której z perspektywy lat i doświadczeń spogląda na swoją młodość. Zachwyca pięknem języka ale też swoista wiwisekcja umysłu dojrzewającego chłopca w wirze historii i obraz ludzi jego otaczających. Oprócz tego jest to świetna książka historyczna ukazująca rewolucję od środka. Po jej napisaniu nie mogła ukazać się w Polsce i zostało wydane w Instytucie Literackim w Paryżu w 1986 roku. Pisarz zmarł w 1987 roku. Ja mam wydanie II z 1989 roku, poprawiane już przez syna. Czyli za jego życia książka nie ukazała się w Polsce.
Polecam ją, bo to mądra i świetnie napisana książka.
Był to jeden z ulubionych pisarzy mojej Mamy. Skoro stoi na półce to wypadało przeczytać i nie żałuję. Życiorys Igora Newerlego mógłby być kanwą nie jednego filmu. Młodość w środku rewolucji bolszewickiej, w okresie międzywojennym związany z Januszem Korczakiem, a później w czasie wojny pomoc Żydom w getcie. Aresztowany, przeżył Pawiak, Majdanek, Oświęcim i Marsz Śmierci. ...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-01
Antoni Ferdynand Ossendowski- podróżnik, uczony, dyplomata, szpieg, zapalony myśliwy, dziennikarz, poliglota, a przede wszystkim pisarz i antykomunista, nie znosił bolszewizmu i bolszewików. Przez pewien czas należał do piątki najbardziej poczytnych pisarzy na świecie. Ossendowski może się poszczycić 150 przekładami swoich książek na 20 języków. Zajął wówczas drugie miejsce po Henryku Sienkiewiczu i do dziś nikomu nie udało się go pobić. Znienawidzony przez bolszewików do tego stopnia, że gdy Armia Czerwona po wkroczeniu do Warszawy w 1945 roku rozkopała jego grób aby sprawdzić czy na pewno umarł. Oczywiście wymazany z kart historii literatury i z świadomości Polaków do 1989 roku. Po tym roku można go było wydawać, ale jest dalej przemilczany. Dlaczego?
Najgłośniejsza jego powieść „Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów” została napisana na gorąco po jego ucieczce z bolszewickiej Rosji i wydana w Nowym Jorku już na przełomie 1920 i 1921 roku, oczywiście w języku angielskim. Była jedną z pierwszych bezpośrednich relacji z ogarniętą wojną domową Rosji. Ossendowski po wybuchu rewolucji z własnej woli znalazł się na Syberii w Krasnojarsku. Gdy docierają tam bolszewicy ucieka przez tajgę do Mongolii i przez Chiny dociera wreszcie do przedstawicielstw angielskich. Książka opisuje piekło rewolucji, która zatacza coraz szersze kręgi. Po przedostaniu się do Mongolii znajduje się w środku gorejącego tygla. Z jednej strony Chińczycy, którzy pragną podporządkować sobie ten kraj, z drugiej oddziały rozbitej białej armii ściganej przez bolszewików, którzy też pragną sobie podporządkować Mongolię, a oprócz tego jak to na wojnie, duża ilość różnego rodzaju band, które tylko pragną się wzbogacić. Dzięki dobrej znajomości terenu (badał te tereny jako przyrodnik), znajomości języków w tym chińskiego i mongolskiego udaje mu się dotrzeć do stolicy Mongolii. Nawet jeżeli jej fragmenty były konfabulacją autora to i tak opis jego przejścia zimą przez tajgę, a później przez stepy Mongolii zapiera dech. Jako przyrodnik wspaniale opisuje przyrodę i krajobrazy, a także i kulturę tych terenów. Jedno co mu zarzucają do dzisiaj, jak śmiał w tak złym świetle pokazać bolszewików, ale takich bolszewików spotkał na swojej drodze.
Książka została rewelacyjnie wydana przez ZYSK I S-KA w serii „Podróże retro”, w twardej obwolucie, na kredowym papierze zawiera bardzo dużą liczbę zdjęć. Zawierz zdjęcia historyczne, ale też mam zdjęcia współczesne wykonane przez podróżnika i przyrodnika Piotra Malczewskiego, który wyruszył śladami Ossolińskiego. Oprócz czytania można tą książkę oglądać jako wspaniały album fotograficzny. Na pierwszej stronie mam mapkę z zaznaczeniem trasy, którą przebył Ossendowski, robi wrażenie.
Przyznaję się, że o autorze usłyszałam niedawno w Polskim Radiu, jako o tym, który przez swój stosunek do bolszewizmu do tej pory jest pomijany milczeniem. Gdy odnalazłam jego książki kupiłam bez namysłu. Nie można powiedzieć, że przeczytałam tą książkę, ja ją pochłonęłam zachwycając się przy tym wspaniałymi zdjęciami. Książkę się czyta jak najlepsze powieści podróżnicze. Dzisiaj można by go zestawić z przygodami Indiana Jonesem. Tyle tylko, że to nie fikcja literacka, ale autentyczne przygody.
Gorąco polecam sięgnąć po tego zapomnianego pisarza.
Antoni Ferdynand Ossendowski- podróżnik, uczony, dyplomata, szpieg, zapalony myśliwy, dziennikarz, poliglota, a przede wszystkim pisarz i antykomunista, nie znosił bolszewizmu i bolszewików. Przez pewien czas należał do piątki najbardziej poczytnych pisarzy na świecie. Ossendowski może się poszczycić 150 przekładami swoich książek na 20 języków. Zajął wówczas drugie miejsce...
więcej mniej Pokaż mimo to
Chcę się uczyć!
Chiny jawią się nam jako nowoczesny kraj, który wspaniale się rozwija i ma wysoki poziom nauczania. Często czytamy, czy oglądamy w telewizji wielkie aglomeracje miejskie, czy ośrodki przemysłowe, które bardzo prężnie się rozwijają. Taki obraz kraju przedstawiają nam Chińczycy i z rzadka słyszymy o trudnej sytuacji mniejszości etnicznych, czy religijnych. Nie mamy możliwości poznać obszarów wiejskich Chin i tam poziomu życia. Natomiast Pierre Haski zabiera nas na chińską wieś, to jednej z najbiedniejszych rejonów Chin – Ningxia, a dokładnie w nieurodzajne góry południowego Ningxia. W Ningxia w czasie Wielkiego Skoku wycięto wszystkie drzewa, na skutek tego nastąpiło stepowienie ziemi. Na to nakłada się olbrzymi brak wody. Te tereny zamieszkuje lud Hui, który wyznaje islam. Zhangjiashu jest jedną z wiosek tego regionu, gdzie ziemia nie jest w stanie wyżywić ludzi tam zamieszkałych. Najbliższe źródło wody jest godzinę wędrówki od wioski i woda jest w nim gorzka. Ludzie przez całą zimę gromadzą śnieg w podziemnych cysternach, która stanowi jedyne źródło słodkiej wody przez cały rok. Większość mieszkańców to analfabeci, którzy muszą opuszczać wieś, aby w skandalicznych warunkach, za bardzo małe pieniądze pracować, aby oni i ich rodziny nie umarły z głodu. Jedna z bohaterek tej opowieści twierdzi nawet, że bieda jest okrutniejsza niż śmierć. W maju 2001 roku do tej wioski trafia grupa francuskich dziennikarzy. Tuż przed wyjazdem jedna z miejscowych kobiet muzułmańskich wręcza dziennikarce list swojej czternastoletniej córki Ma Yan i trzy małe zeszyciki. Dopiero po powrocie do kraju, całość została przetłumaczona i okazała się wstrząsającym dokumentem życia Ma Yan. Książka w głównej części zawiera właśnie ten pamiętnik.
List Ma Yan jest krzykiem rozpaczy dziecka, której największym marzeniem jest nauka w szkole. W czasie ferii dowiedziała się od matki, że nie wróci do szkoły, gdyż rodzina nie ma pieniędzy na jej szkołę. W szkole zostaną tylko jej młodzi bracia, a ona zostanie w dom, aby pracując na roli, pomogła utrzymać rodzinę. Krzykiem rozpaczy matki, analfabetki było przekazanie listu i pamiętników córki francuskim dziennikarzom. Rodzina Ma należy do biedoty wiejskiej, gdzie ilość posiadanej ziemi nie starcza im na życie. Zresztą nie stać ich na nawozy, a ziemię orzą własnymi siłami. Aby przeżyć, zatrudniają się w mieści lub nielegalnie zbierają i sprzedają facai. Szkoła jest odległa o 20 kilometrów i dzieci spędzają tam cały tydzień. Tylko na weekend wracają pieszo do domu. Droga ta zajmuje im od czterech do pięciu godzin i idą bez względu na pogodę, czy śnieg, czy deszcz. Szkoła jest płatna, a do tego trzeba zapłacić za miskę ryżu, które dzieci dostają w szkole raz dziennie. Resztę jedzenia muszą sobie same kupić, a więc często głodują. Dzięki dziennikowi Ma Yan możemy poznać, jak wygląda jej nauka. Dziennik dzieli się na dwie części. Pierwszy obejmuje okres od 2 września do 28 grudnia 2000 roku, drugi- od 3 lipca do 13 grudnia 2001 roku. Trzeba pamiętać, że pisze to 13-letnie dziecko, które opisuje swój codzienne troski, a głód. Przez parę dni głoduje, aby kupić sobie długopis. W domu ciągłe brak wody i środków higien. Myje się proszkiem do prania. My Yan posiada tylko jedno ubranie, które pierze w sobotę, aby ubrać je w poniedziałek do szkoły. Gdy przebywa w domu, na równi z rodzicami pracuje. Wierzy jednak, że wykształcenie to jedyna droga do poprawy losu. Każdego dnia powtarza, że musi się uczyć jeszcze więcej, by zapewnić lepszą przyszłość rodzinie, a szczególnie matce, która jest ciężko chora. Pomimo, że jest jedną z najlepszych uczennic, to każde najmniejsze niepowodzenie mobilizuje ją do jeszcze większego wysiłku. Drugą bohaterką tej powieści jest jej matka, analfabetka, ciężko chora na żołądek i cierpi z powodu bólu. Jednak zapewnia, że będzie pracować do ostatka sił, aby jej córka mogła się uczyć i dzięki temu uniknie jej losu, pracy ponad siły do końca życia. To dzięki niej francuscy dziennikarze, a później cały świat dowiedział się o jej córce. Dziewczynka z wielkim szacunkiem i miłością zawsze pisze o swojej matce i jej celem zapewnić jej w przyszłości lepsze życie.
Druga część książki poświęcona jest odzewowi społeczeństwa Francji po opublikowaniu tych dzienników w gazecie, a później w książce. Powstała fundacja, dzięki której Ma Yan mogła się uczyć. Nie tylko ona, gdyż objęto opieką inne dziewczęta w podobnej sytuacji i okazało się jak wielka jest ich liczba. Zaczęli pomagać też szkołom, dostarczając podstawowych potrzebnych sprzętów i tworząc biblioteki. Niestety problem braku dostępu do szkół, a przez to szerzenie się na nowo analfabetyzmu dotyka nie tylko tego regionu, ale dużych obszarów wiejskich Chin. Możemy zobaczyć, że za piękną, bogatą fasadą Chin widzimy biedę i głód dużej części społeczeństwa, z którym rządzący mało się przejmują.
Książka jest poruszającym dokumentem składającym się z dwóch części. Jednym jest dziennik napisany z dziecięcą prostotą, czasami naiwnością, a czasami z zaskakującą dojrzałością. Druga część, nie mniej ważna, to komentarze Pierre Haski. To dzięki nim możemy zrozumieć zawiłości polityczne, kulturowe i obyczajowe tego regionu. Dodatkowo w książce jest kilkanaście zdjęć, dzięki którym możemy poznać Ma Yan, jej rodzinę i ilustrują ciężkie życie tej prowincji. W zakończeniu pisze o dalszych losach Ma Yan i jej koleżanek, gdy zostały otoczone pomocą fundacji. Pisze także o odbiorze tej książki przez francuskich gimnazjalistów, a także innych czytelników, dzięki którym została stworzona fundacja.
Fascynująca lektura, która pokazuje inne oblicze Chin. W tym przypadku nie jest ważna strona literacka tej książka, ale prawda, jaką ta książka przekazuje. Prawda, że w wielu miejscach na świecie nauka jest niedostępnym przywilejem, a nie normą. Myślę, że warto ją polecić młodym ludziom, aby właśnie to mogli sobie uświadomić.
Recenzja napisana dla serwisu" Na kanapie".
Chcę się uczyć!
więcej Pokaż mimo toChiny jawią się nam jako nowoczesny kraj, który wspaniale się rozwija i ma wysoki poziom nauczania. Często czytamy, czy oglądamy w telewizji wielkie aglomeracje miejskie, czy ośrodki przemysłowe, które bardzo prężnie się rozwijają. Taki obraz kraju przedstawiają nam Chińczycy i z rzadka słyszymy o trudnej sytuacji mniejszości etnicznych, czy religijnych. Nie...