rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Dziennik Ma Yan. Z życia chińskiej uczennicy Pierre Haski, Ma Yan
Ocena 6,4
Dziennik Ma Ya... Pierre Haski, Ma Ya...

Na półkach: , , , , ,

Chcę się uczyć!
Chiny jawią się nam jako nowoczesny kraj, który wspaniale się rozwija i ma wysoki poziom nauczania. Często czytamy, czy oglądamy w telewizji wielkie aglomeracje miejskie, czy ośrodki przemysłowe, które bardzo prężnie się rozwijają. Taki obraz kraju przedstawiają nam Chińczycy i z rzadka słyszymy o trudnej sytuacji mniejszości etnicznych, czy religijnych. Nie mamy możliwości poznać obszarów wiejskich Chin i tam poziomu życia. Natomiast Pierre Haski zabiera nas na chińską wieś, to jednej z najbiedniejszych rejonów Chin – Ningxia, a dokładnie w nieurodzajne góry południowego Ningxia. W Ningxia w czasie Wielkiego Skoku wycięto wszystkie drzewa, na skutek tego nastąpiło stepowienie ziemi. Na to nakłada się olbrzymi brak wody. Te tereny zamieszkuje lud Hui, który wyznaje islam. Zhangjiashu jest jedną z wiosek tego regionu, gdzie ziemia nie jest w stanie wyżywić ludzi tam zamieszkałych. Najbliższe źródło wody jest godzinę wędrówki od wioski i woda jest w nim gorzka. Ludzie przez całą zimę gromadzą śnieg w podziemnych cysternach, która stanowi jedyne źródło słodkiej wody przez cały rok. Większość mieszkańców to analfabeci, którzy muszą opuszczać wieś, aby w skandalicznych warunkach, za bardzo małe pieniądze pracować, aby oni i ich rodziny nie umarły z głodu. Jedna z bohaterek tej opowieści twierdzi nawet, że bieda jest okrutniejsza niż śmierć. W maju 2001 roku do tej wioski trafia grupa francuskich dziennikarzy. Tuż przed wyjazdem jedna z miejscowych kobiet muzułmańskich wręcza dziennikarce list swojej czternastoletniej córki Ma Yan i trzy małe zeszyciki. Dopiero po powrocie do kraju, całość została przetłumaczona i okazała się wstrząsającym dokumentem życia Ma Yan. Książka w głównej części zawiera właśnie ten pamiętnik.

List Ma Yan jest krzykiem rozpaczy dziecka, której największym marzeniem jest nauka w szkole. W czasie ferii dowiedziała się od matki, że nie wróci do szkoły, gdyż rodzina nie ma pieniędzy na jej szkołę. W szkole zostaną tylko jej młodzi bracia, a ona zostanie w dom, aby pracując na roli, pomogła utrzymać rodzinę. Krzykiem rozpaczy matki, analfabetki było przekazanie listu i pamiętników córki francuskim dziennikarzom. Rodzina Ma należy do biedoty wiejskiej, gdzie ilość posiadanej ziemi nie starcza im na życie. Zresztą nie stać ich na nawozy, a ziemię orzą własnymi siłami. Aby przeżyć, zatrudniają się w mieści lub nielegalnie zbierają i sprzedają facai. Szkoła jest odległa o 20 kilometrów i dzieci spędzają tam cały tydzień. Tylko na weekend wracają pieszo do domu. Droga ta zajmuje im od czterech do pięciu godzin i idą bez względu na pogodę, czy śnieg, czy deszcz. Szkoła jest płatna, a do tego trzeba zapłacić za miskę ryżu, które dzieci dostają w szkole raz dziennie. Resztę jedzenia muszą sobie same kupić, a więc często głodują. Dzięki dziennikowi Ma Yan możemy poznać, jak wygląda jej nauka. Dziennik dzieli się na dwie części. Pierwszy obejmuje okres od 2 września do 28 grudnia 2000 roku, drugi- od 3 lipca do 13 grudnia 2001 roku. Trzeba pamiętać, że pisze to 13-letnie dziecko, które opisuje swój codzienne troski, a głód. Przez parę dni głoduje, aby kupić sobie długopis. W domu ciągłe brak wody i środków higien. Myje się proszkiem do prania. My Yan posiada tylko jedno ubranie, które pierze w sobotę, aby ubrać je w poniedziałek do szkoły. Gdy przebywa w domu, na równi z rodzicami pracuje. Wierzy jednak, że wykształcenie to jedyna droga do poprawy losu. Każdego dnia powtarza, że musi się uczyć jeszcze więcej, by zapewnić lepszą przyszłość rodzinie, a szczególnie matce, która jest ciężko chora. Pomimo, że jest jedną z najlepszych uczennic, to każde najmniejsze niepowodzenie mobilizuje ją do jeszcze większego wysiłku. Drugą bohaterką tej powieści jest jej matka, analfabetka, ciężko chora na żołądek i cierpi z powodu bólu. Jednak zapewnia, że będzie pracować do ostatka sił, aby jej córka mogła się uczyć i dzięki temu uniknie jej losu, pracy ponad siły do końca życia. To dzięki niej francuscy dziennikarze, a później cały świat dowiedział się o jej córce. Dziewczynka z wielkim szacunkiem i miłością zawsze pisze o swojej matce i jej celem zapewnić jej w przyszłości lepsze życie.

Druga część książki poświęcona jest odzewowi społeczeństwa Francji po opublikowaniu tych dzienników w gazecie, a później w książce. Powstała fundacja, dzięki której Ma Yan mogła się uczyć. Nie tylko ona, gdyż objęto opieką inne dziewczęta w podobnej sytuacji i okazało się jak wielka jest ich liczba. Zaczęli pomagać też szkołom, dostarczając podstawowych potrzebnych sprzętów i tworząc biblioteki. Niestety problem braku dostępu do szkół, a przez to szerzenie się na nowo analfabetyzmu dotyka nie tylko tego regionu, ale dużych obszarów wiejskich Chin. Możemy zobaczyć, że za piękną, bogatą fasadą Chin widzimy biedę i głód dużej części społeczeństwa, z którym rządzący mało się przejmują.

Książka jest poruszającym dokumentem składającym się z dwóch części. Jednym jest dziennik napisany z dziecięcą prostotą, czasami naiwnością, a czasami z zaskakującą dojrzałością. Druga część, nie mniej ważna, to komentarze Pierre Haski. To dzięki nim możemy zrozumieć zawiłości polityczne, kulturowe i obyczajowe tego regionu. Dodatkowo w książce jest kilkanaście zdjęć, dzięki którym możemy poznać Ma Yan, jej rodzinę i ilustrują ciężkie życie tej prowincji. W zakończeniu pisze o dalszych losach Ma Yan i jej koleżanek, gdy zostały otoczone pomocą fundacji. Pisze także o odbiorze tej książki przez francuskich gimnazjalistów, a także innych czytelników, dzięki którym została stworzona fundacja.

Fascynująca lektura, która pokazuje inne oblicze Chin. W tym przypadku nie jest ważna strona literacka tej książka, ale prawda, jaką ta książka przekazuje. Prawda, że w wielu miejscach na świecie nauka jest niedostępnym przywilejem, a nie normą. Myślę, że warto ją polecić młodym ludziom, aby właśnie to mogli sobie uświadomić.
Recenzja napisana dla serwisu" Na kanapie".

Chcę się uczyć!
Chiny jawią się nam jako nowoczesny kraj, który wspaniale się rozwija i ma wysoki poziom nauczania. Często czytamy, czy oglądamy w telewizji wielkie aglomeracje miejskie, czy ośrodki przemysłowe, które bardzo prężnie się rozwijają. Taki obraz kraju przedstawiają nam Chińczycy i z rzadka słyszymy o trudnej sytuacji mniejszości etnicznych, czy religijnych. Nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Tajemnice młyna na wzgórzu.
Interesującym przeżyciem jest sięgnąć po książkę autora, który ponad 100 lat temu zdobył Literacką Nagrodę Nobla. Zastanowić się, jakie powieści były wtedy nagradzane przez Akademię Noblowską. Uznanie wtedy zdobywały powieści psychologiczna przesiąknięta pesymizmem filozofii Schopenhauera, ale także z etyką chrześcijańską. Taką właśnie powieścią jest nagrodzona w 1917 roku powieść „Młyn na wzgórzu” autorstwa Karla Gjellerupa. Karl był ciekawym człowiekiem, przez całe życie poszukującym swojego miejsca na świecie. Urodził się i wychował w rodzinie pastora luterańskiego, sam też zaczął studia teologiczne. Rzucił je, odszedł od chrześcijaństwa, deklarująć swoje ateistyczne poglądy. Później zafascynowany filozofią Schopenhauera zwrócił się w stronę buddyzmu, aby pod koniec życia powrócić do porzuconej w młodości etyki chrześcijańskiej. Może dlatego, powieść „Młyn na wzgórzu” jest powieścią wielowymiarową, przesyconą pesymizmem Schopenhauera i etyką chrześcijańską. Pisząc tę powieść, był zafascynowany twórczością Fiodora Dostojewskiego i czytając ją, czujemy wpływ pisarza rosyjskiego.

Autor akcje tej powieści umieszcza na duńskiej malowniczej wyspie Falster z widokiem na cieśninę Sund, na przełomie XIX i XX wieku, czyli latach współczesnych pisarzowi. Wspaniałe opisy przyrody mogłoby sugerować sielsko-anielską atmosferę powieści. Przeciwstawia temu zagmatwany świat ludzkich uczuć, ambicji i planów. Atmosferę zagęszcza umiejętnie wplecione upiorne elementy nadnaturalne z folkloru, legend, które wzbudzają uczucie niepokoju, a czasami grozy i czytelnik czuje tragedię wiszącą w powietrzu.

Nad wyspą, na wzgórzu wznosi się młyn. W młynie tym od urodzenia mieszka i pracuje młynarz Jakub, właściciel młyna. Do tej pory wiódł spokojne życie, bez konieczności dokonywania wyborów. Ożenił się z towarzyszką swojego dzieciństwa, tak jak przewidywało całe jego otoczenie. Niepokój w jego serce wprowadza zatrudniona u niego służąca Liza. Dziewczyna pochodzi z biednej kłusowniczej rodziny z mokradeł Virket. Autor ją opisuje, jako kobietę o dzikiej pierwotnej wyobraźni, niepowstrzymaną żadną zaporą rozumu, niekrępowaną żadnym łańcuchem logicznego myślenia. Można by pomyśleć, że jest szalona, nie jest to prawdą. Nie można jej odmówić inteligencji i dokładnego planu działania. Dzięki własnemu sprytowi i urodzie dostaje posadę służącą, ale jej ambicje sięgają wyżej. Drogą do tego miała prowadzić przez uwodzenie kolejnych mężczyzn, nie tylko młynarza, ale też jego czeladnika Jorgena, a nawet o wiele młodszego pomocnika Larsa. Niespodziewanie żona Jakuba po ciężkiej chorobie umiera. Teraz może starać się zostać młynarzową i poślubić Jakuba. Jednak ma rywalkę w postaci pobożnej Hanny, siostry leśniczego Wilhelma przyjaźniącego się z Jakubem. Hanna jest wykształconą kobietą i żona wymogła na Jakubie obietnicę poślubienia Hanny. Kontrast między tymi kobietami podkreślają ich ulubione zwierzęta. Ulubieńcem Lizy jest kot Pilatus, dziki drapieżnik, a ulubieńcem Hanny jest sarenka Jenny. Jakubowi umysłowo i uczuciowo bliżej jest do Hanny, ale pożąda Lizę. Liza chce być młynarzową, ale niestety pragnie mieć też Jorgena, jako kochanka. Doprowadza to do ogromnej tragedii.

Autor sugestywnie i obrazowo przedstawia przeżycia Jakuba i Lizy, ich stany emocjonalne, uczestniczymy w ich przemyśleniach i możemy analizować motywy ich działania. W powieści ważne miejsce zajmują rozważania na temat sumienia, grzechu, winy i odkupienia. Czy można żyć normalnie człowiek, który dokonał zbrodni? Ciekawą postacią jest czeladnik Jorgen, zakochany bez pamięci w Lizie, możemy poznać jego przemyślenia i uczucia. Jorgen wydaje się idealistą, gdy jest zafascynowany przypadkowo przeczytaną historią dziejącą się w średniowieczu, a opowiadającą o panience Mettcie, giermku Hajmarze i Czerwonym Rycerzu. Porównywał to do życia w młynie. Oprócz głównych bohaterów autor wykreował też całą gamę barwnych drugoplanowych postaci, których każda ma indywidualny ryz, charakterystykę. Postaci Leśniczego, spokojnego i radykalnego w swojej wierze przeciwstawia brata Lizy, kłusownika siejącego postrach w okolicy i podejrzewanego o zabicie poprzedniego leśniczego. Wprowadza też do powieści humor i satyrę dzięki postaci Smoka, pana na Smoczym Dworze i szwagra Jakuba, a także jego Matki.

Fantastyczna powieść, która według mnie w pełni zasługuje na Nagrodę Nobla. Proza napisana pięknym, barwnym językiem, rzadko obecnym we współczesnej prozie. Doskonałe studium psychiki ludzkiej, dylematów moralnych, do czego może prowadzić zazdrość, namiętność, ale też wyrachowanie. Dzięki temu ta proza jest nadal aktualna.

Przyznaję się, że tylko dzięki wyzwaniom na serwisie wreszcie sięgnęłam po tę książkę, stojącą od lat na półce.

Tajemnice młyna na wzgórzu.
Interesującym przeżyciem jest sięgnąć po książkę autora, który ponad 100 lat temu zdobył Literacką Nagrodę Nobla. Zastanowić się, jakie powieści były wtedy nagradzane przez Akademię Noblowską. Uznanie wtedy zdobywały powieści psychologiczna przesiąknięta pesymizmem filozofii Schopenhauera, ale także z etyką chrześcijańską. Taką właśnie powieścią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Czy to jest miłość, czy to jest kochanie?
Zainteresowała mnie książka Edith Wharton „Wiek niewinności” , za którą jako pierwsza kobieta otrzymała Nagrodę Pulitzera. Zainteresowałam się też, dlatego że mogłam ją wysłuchać, a nie musiałam czytać.
Edith Wharton napisała tę książkę w latach 20-dziestych XX wieku, niedługo po zakończeniu I wojny światowej, kiedy ludzie byli przerażeni okropnością tej wojny i upadkiem wszelkich norm etycznych. Autorka w tej powieści przenosi nas w lata siedemdziesiąte XIX wieku w wyższe sfery Nowego Jorku. Czy celem powieści jest krytyka tego społeczeństwa? Według mnie nie, świadczy o tym tytuł powieści – „Wiek niewinności”. W porównaniu z latami, gdy pisała tę powieść, to był wiek prosty, gdy tym społeczeństwem rządziły jasne i ogólnie przyjęte normy. Kiedy najważniejszym wyborem był wybór sukni lub sposób spędzania czasu. Jednak nie podchodzi do tego świata bezkrytycznie, opisuje też wszystkie jego wady.
Newland Archer jest młodym prawnikiem, pochodzący z dobrej i bogatej rodziny, należy do nowojorskiej elity towarzyskiej. Nowojorskie elity wywodziły się z osadników, swoje fortuny zawdzięczały smykałce w handlu. Te stare rody, roszczące sobie prawo do miana arystokracji tworzą bardzo zamkniętą społeczność o ustalonych regułach i nieznoszących złamania tych reguł. Nawet podróżując po świecie, są zamknięci we własnym kręgu. Newlland Archer rozpoczął pracę i zaręczył się z May Welland, pannie ze swojego środowiska. Jego pociąga w May młodość i niewinność. May zakochuje się w Newlandzie i nie wyobraża sobie życia bez niego. Newlad snuje wizje nudnego życia z kochającą żoną w domu, pracą i z góry ustalonymi rozrywkami. Jednak ten spokój i nuda zostają zburzone pojawieniem się hrabiny Elleny Olenskiej, która jest kuzynką May. Ellena Olenska mieszkająca od lat w Europie ucieka od męża do swojej rodziny w Nowym Jorku. Stosunek rodziny do Hrabiny jest ambiwalentny, z jednej strony przyjmują ją, gdyż jest to ich krewna, ale krytykują jej styl życia i sprzeciwiają się rozwodowi, jaki pragnie uzyskać Hrabina. Hrabina jawi się Newlandowi jak jakiś piękny, egzotyczny ptak, kobieta, która tak różni się sposobem życia od kobiet jego otaczających. Newland jest zauroczony tą kobietą i zaczyna się zastanawiać nad swoją przyszłością i związkiem z May. Jakiego wyboru dokona?
Mnie zainteresował świat kobiet w tej powieści. Można zauważyć, że istnieją dwa oddzielne światy mężczyzn i kobiet. Mężczyźni traktują świat kobiet z wyższością i nie jest wart uwagi. Sam Newland uważa swoją narzeczoną za naiwną i głupiutką, dopiero pod koniec życia dowiaduje się, że ona przez cały czas wiedziała, co on czuje i co się z nim dzieje. Zresztą to właśnie kobiety decydowały, kto jest przyjmowany w ich środowisku, a kogo się z niego wyklucza, kogo należy potępiać i za co.
Nasuwa mnie się też porównanie z „Anną Kareniną” Lwa Tołstoja. Mimo olbrzymiej odległości i różnych państw, środowiska tych elit są bardzo podobne. Anna Karenina i Newland Archer stoją przed podobnym dylematem, iść za głosem serca, czy głosem obowiązku i rozumu. Każde z nich wybiera swoją drogę i ponosi tego konsekwencje.
Edith Wharton dzięki swoim opisom i dbałości o szczegóły z łatwością wprowadza nasz w świat XIX wiecznego Nowego Jorku. Ciekawie przedstawia główną oś konfliktu i postacie w nim występujące. Świetnie odmalowuje uczucia bohaterów za pomocą krótkich, ale znaczących rozmów, drobnych gestów, znaczących spojrzeń. Czujemy ogrom emocji, które targają bohaterami. Dzięki temu ta powieść jest tak interesująca.
Według mnie książka ważna i zasługująca na Pulitzera, gdyż mimo umiejscowienia jej w XIX wiecznej Ameryce, niesie w sobie ogólne przesłanie. Każdy z nas żyje w jakiejś rodzinie, w jakimś środowisku, według norm przyjętych w tym środowisku. Dzięki tej powieści możemy się zastanowić, co jest ważniejsze, zasady według których żyjemy, czy to co w danej chwili czujemy. Czy możemy wybierać własne szczęście kosztem szczęścia naszych bliskich? Autorka zastanawia się nad odpowiedzialnością za własne czyny i słowa i ich wpływowi na innych. Ile są warte nasze słowa i obietnice?

Czy to jest miłość, czy to jest kochanie?
Zainteresowała mnie książka Edith Wharton „Wiek niewinności” , za którą jako pierwsza kobieta otrzymała Nagrodę Pulitzera. Zainteresowałam się też, dlatego że mogłam ją wysłuchać, a nie musiałam czytać.
Edith Wharton napisała tę książkę w latach 20-dziestych XX wieku, niedługo po zakończeniu I wojny światowej, kiedy ludzie byli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Dlaczego przyszło nam żyć w tak nieprawdopodobnym Wszechświecie.

Miałam okazję wraz z tysiącami innych ludzi uczestniczyć w Dniach Otwartych CERN Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych. Mogłam zobaczyć CMS – jeden z detektorów wybudowany przy Wielkim Zderzaczu Hadronów (zjechać 100 metrów pod ziemię i być w sercu Bestii), a także zobaczyć inne projekty, nad którymi pracują w CERN. Jadąc tam, miałam wątpliwości, czy zrozumiem, gdyż nie jestem fizykiem. Jednak spotkałam grono pasjonatów, którzy potrafili najbardziej zawiłe kwestie wyjaśnić tak, że największy laik potrafił to zrozumieć. Dlatego gdy zobaczyłam książkę, napisaną przez pracownika CERN sięgnęłam po nią, oczekując prostego przekazu na poziomie laika. Autor spełnił moje oczekiwania, z dużą przyjemnością czytała tę książkę.

Harry Cliff odwołując się do żartu Carla Sagana: „Aby zrobić szarlotkę od podstaw, trzeba najpierw wymyślić Wszechświat.”, stworzył pewnego rodzaju historię detektywistyczną. Autor stara się znaleźć najprostsze składniki, z których zrobiona jest szarlotka. Aby to odkryć, autor zabiera nas w podróż w czasie, ale też w przestrzeni po Ziemi i Wszechświecie. Od wieków ludzie dążyli do odkrycia najbardziej podstawowych składników przyrody. Opowiada o ludziach, którzy przez setki lat odkrywają fundamentalne elementy materii i sił nią rządzących. Nie zanudza nas jednak biografiami, ogranicza to do koniecznego minimum, ale pokazuje ich pasję i determinację w odkrywaniu budowy Wszechświata. Poznajemy chemików, fizyków różnych specjalizacji, astrofizyków, kosmologów teoretycznych i doświadczalnych. Przemierzamy też z autorem całą kulę ziemską, od położonych wysoko w górach obserwatorium astrofizycznych, przez olbrzymie budowle do obserwacji fal grawitacyjnych po położone głęboko w ziemi zbiorniki do obserwacji między innymi neutronów.

Zaczynamy od najprostszej budowy atomu i poszczególnych pierwiastków. Szukamy wśród gwiazd, gdzie i jak te pierwiastki powstały. Jednak w miarę odkrywania coraz prostszych składników materii i sił nim rządzących zbliżamy się coraz bardziej do Wielkiego Wybuchy. Teoretycy stworzyli Model Standardowy opisujący istnienie 12 cząstek elementarnych, którymi rządzą cztery podstawowe siły. Naukowcy mają nadzieję, że z czasem sformułują teorię wszystkiego, byłaby to jedna uniwersalna teoria wyjaśniająca wszystkie zagadnienia fizyki oraz prawa nią rządzące i to w całym wszechświecie. Pomimo wszystkich jego sukcesów – wyjaśnienia budowy materii, pól kwantowych, oddziaływań fizycznych i pochodzenia masy – wiemy, że Model Standardowy jest w najlepszym razie niekompletny i stanowi bardziej echo fundamentalnej teorii, o której nie mamy na razie większego pojęcia. Wiemy też, że gdyby którykolwiek z parametrów podczas Wielkiego Wybuchu był odrobinę inny, nasz Wszechświat nie mógłby powstać.

Okazuje się, że żeby podać przepis na szarlotkę, to dowiedzieć się jak powstał Wszechświat. To jednak może wykraczać poza nasze możliwości. Nawet jak zbudujemy teorie, to nie będziemy mogli dowieść tego doświadczalnie. Pojawiają się pytania, dlaczego jest coś, a nie nic. Dlaczego jest 12 cząstek elementarnych i cztery siły nimi rządzące? Może się okazać, że kiedyś odkryjemy inne cząstki i siły. Autor mało poświęca uwagi ciemnej materii i ciemnej sile, która tłumaczy wiele zjawisk, a o której bardzo mało wiemy. Kiedyś uważano, że Wszechświat wypełnia niezbadany eter, teraz pojawiła się czarna materia, którą jak na razie nie wiemy, jak badać.

Fantastycznie napisana książka, autor potrafi w sposób lekki, zrozumiały dla laików pisać o naprawdę trudnych tematach. Miałam wrażenie, że autor bierze mnie za rękę i prowadzi, opowiadając o makro i mikro kosmosie bardzo prostym językiem, stosując liczne analogie i opisy. Może dlatego, że Cliff opowiada o swoim życiu, własnych doświadczeniach pracy naukowca, a także o podróży po różnych ośrodkach badawczych, gdzie przy okazji poznajemy budową Wszechświata. Dzięki szukaniu przepisu na szarlotkę od podstaw, który przez cały czas przewija się przez książkę, autor utrzymuje ciekawość czytelnika. Nie jest to suchy opis odkryć naukowych, ale barwna opowieść, która może zaciekawić każdego, kto ma ochotę dowiedzieć się więcej o Wszechświecie, w którym żyjemy.

P.S. Od pewnego czasu słychać utyskiwania nad ostatnio mizernymi wynikami prac na Wielkim Zderzaczu Hadronów. Ostatnio przeczytałam w Internecie, że udało się zaobserwować rozpad bozonu Higgsa na bozon Z i foton, co może stanowić pośredni dowód na istnienie cząstek, których nie przewiduje Model Standardowy, a także na istnienie procesów fizycznych, których nie przewiduje Model Standardowy.

Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

Dlaczego przyszło nam żyć w tak nieprawdopodobnym Wszechświecie.

Miałam okazję wraz z tysiącami innych ludzi uczestniczyć w Dniach Otwartych CERN Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych. Mogłam zobaczyć CMS – jeden z detektorów wybudowany przy Wielkim Zderzaczu Hadronów (zjechać 100 metrów pod ziemię i być w sercu Bestii), a także zobaczyć inne projekty, nad którymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Gdzie jest papuga?
Nie jestem miłośniczką Flauberta, ani powieści francuskiej XIX wieku, ale lubię prozę Juliana Barnesa i dlatego z chęcią sięgnęłam po tą książkę. Ten pisarz mnie zawsze zaskakuje i tak było i tym razem.

Nie jest to typowa biografia, ale próba ukazania, jakim człowiekiem i pisarzem był Flaubert, co go interesowało, a co drażniło, jakie życie prowadził. Czy jednak można jednoznacznie i w pełni opisać życie artysty, który sam uważał, że ważne jest wyłącznie jego dzieło, a artysta musi postępować tak, by potomność sądziła, że nie istniał. Autor porównuje to do poszukiwania wypchanej papugi, którą Flaubert miał w czasie pisania „Prostoty serca”, a której nie można jednoznacznie wskazać. Jakże to jest różne od współczesnych pisarzy, którzy chcą błyszczeć jak gwiazdy i uznają, że znają się na wszystkim.

Geoffre Brathwait jest wdowcem i emerytowanym angielskim lekarzem, który w trakcie inwazji w 1944 roku trafił do Rouen, rodzinnego miasta Flauberta i tam zobaczył zapomniany jego pomnik. Po latach zafascynowany jego twórczością wraca do Francji, aby poznać życie pisarza. Nie jest to łatwe zadanie, przedstawia obrazy, jakby puzzle, z których czytelnik stara się zbudować obraz pisarza i człowieka. Opisuje poglądy Flauberta w trakcie fikcyjnej rozprawy sądowej, w której między innymi zarzuca się pisarzowi, że nienawidzi ludzkość i demokracji, nie jest patriotą. Dostajemy rozdział poświęcony poglądom autora na temat kolei i innych wynalazków. Perełką jest „Bestiarium Flauberta”. Mnie zainteresował stosunek do kobiet, szczególnie do Matki i wieloletniej kochanki, poetki Luizy Calet. Geoffer Brathwait znajduje powiązanie z własnym życiem. Poznajemy też jak, z kim i gdzie spędzał Flaubert czas wolny i z kim się przyjaźnił.

Geoffre Brathwait jest alter ego autora. Dzięki temu poznajemy poglądy Flauberta, a także autora na temat literatury, roli pisarzy i krytyki. Mnie najbardziej podoba się ocena krytyki literackiej:

Wielu krytyków chciałoby być dyktatorami literatury, regulować przeszłość i ustalać ze spokojną pewnością siebie przyszłe kierunki sztuki. Tego miesiąca wszyscy mają pisać o tym i o tym; w następnym miesiącu nikomu już tego tematu poruszać nie wolno. To i to nie będzie wznowione, dopóki nie wydamy odpowiedniego polecenia. Wszystkie egzemplarze tej uwodzicielsko szkodliwej powieści muszą być natychmiast zniszczone./ Str. 137/

Książka nie jest typową biografią, ale inteligentny i dowcipny esej w formie powieści. Barnes łączy w niej różne formy pisarskie, ciekawy język pełen ironii, groteski i interesujących anegdot z życia francuskiego autora. Książka, którą można się delektować i świetnie się przy tym bawić.
Pierwotnie w serwisie Na kanapie.

Gdzie jest papuga?
Nie jestem miłośniczką Flauberta, ani powieści francuskiej XIX wieku, ale lubię prozę Juliana Barnesa i dlatego z chęcią sięgnęłam po tą książkę. Ten pisarz mnie zawsze zaskakuje i tak było i tym razem.

Nie jest to typowa biografia, ale próba ukazania, jakim człowiekiem i pisarzem był Flaubert, co go interesowało, a co drażniło, jakie życie prowadził....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Nuda podsuwa czasami absurdalne pomysły.
Alonso jest biednym podstarzałym szlachcicem mieszkającym ze swoją siostrzenicą i gospodynią. Jako szlachcic nie pracuje, pozostaje mu polowanie i czytanie książek i tak żyje z dnia na dzień, bez sensu i celu. Właśnie to jest największym problemem szlachcica Alonso, brak sensu i celu w życiu. Pod wpływem lektur wymyśla sobie sens i cel życia. Wymyśla Dulcyneę z Tobosko, która w rzeczywistości jest niepiśmienną chłopką, ale dla niego staje się najpiękniejszą kobietą, wzorem wszelkich cnót, której oddaje swoje serce. Sam staje się błędnym rycerzem, Don Kichotem z Manczy lub Rycerzem Smętnego Oblicza, który pragnie nieść pomoc pokrzywdzonym i zasłużyć sobie na miłość swej wybranki. Według przez niego czytanych ksiąg rycerskich powinien pokonać złe olbrzymy, złych rycerzy i czarowników i uratować parę księżniczek. Tak pragnie walczyć, że często widzi olbrzymy i rycerzy tam, gdzie ich nie ma. Don Kichot jest mieszanką szaleństwa i mądrości, naiwności i idealizmu. Najważniejsza w życiu jest miłość, miłość do kobiety, ale też Boga. Bez niej człowiek umiera. Oczywiście błędny rycerz musi mieć giermka. Giermkiem został sąsiad Sancho Pansa, który z chęcią wyruszył w tę pełną przygód podróż, zostawiając za sobą nudne życie z rodziną. Wmawia sobie, że zostanie dzięki temu bardzo bogatym i ważnym człowiekiem. Sancho Pansa z jednej strony przeciwieństwem Don Kichota, tchórzliwy grubasek, który lubi dobrze zjeść i wypić. Łączy ich jednak chęć dzielenia się ze swoimi przemyśleniami z innymi, chociaż Sancho opiera swoje przemyślenia na mądrości ludowej i dziesiątkach przysłów. W pierwszej części bezgranicznie wierzy swojemu panu i wykonuje jego polecenia, chociaż czasami zbiera cięgi. Jak Don Kichot mówi, że błędny rycerz w karczmie nie płaci, do Sancho nie płaci i zbiera baty. W drugiej części czasami sceptycznie podchodzi do pomysłów pana. Jednak Sancho jest jego najwierniejszym przyjacielem. Książka opisuje przygody pana i sługi. Ponad sto lat później ten sam motyw wykorzysta Denis Diderot w powieści „Kubuś fatalista i jego pan”.

Książka składa się z dwóch części i jest powieścią szkatułkową. Napotkani ludzie opowiadają swoje historie. Głównie są to opowieści o miłości, bez której nie warto żyć. Poznajemy plejadę postaci o pogmatwanych miłosnych historiach, których historie niesamowicie wiążą się ze sobą. Z miłością łączy się poezja i jej nie zabraknie w tych opowieściach. Jednak najbardziej urzekł mnie humor sytuacyjny. Znalazło się mnóstwo epizodów, które rozśmieszają do łez i z których ta powieść słynie. Druga część została napisana dziesięć lat później i Don Kichot musi się zmierzyć z własną sławą. Sancho musi zmierzyć się ze swoim marzeniem. Don Kichot naiwny i wierzący w dobroć ludzi dostaje się pod wpływ możnowładców, dla których staje się zabawką. Nie tylko on, ale i Sancho. Dużo więcej w tej części rozważań filozoficzno-etycznych, a mnie humoru sytuacyjnego. Oprócz tego Don Kichot jest w tej części postacią tragiczną, gdyż jego dobroć i naiwność zostaje cynicznie wykorzystana ku uciesze innych. Od początku wędrówek Don Kichota jego przyjaciele pragną go sprowadzić do domu, gdyż myślą, że w ten sposób go uzdrowią. Wymyślają bardzo złożone fortele. Parę razy udaje im się sprowadzić go do domu, czasami w bardzo opłakanym stanie. Gdy dochodził do sił, znowu wyruszał na następną wyprawę. Tym razem udaje im się podejść i Don Kichot składa obietnicę, że przez rok pozostanie w domu. Jednak, czy człowiek może żyć, gdy straci cel i sens swojego życia.

Powieść przetrwała czterysta lat, weszła do kanonu światowej nie tylko literatury, ale popkultury. Interesująca jest postać Don Kichota, która nie jest jednoznaczna, ale także postać Sacho Pansa. Ciekawą postacią drugoplanową jest Plebana, okazuje się, że jest znawcą literatury rycerskiej. Wiedziałam, że powieść jest satyrą na powieści rycerskie, ale nie wiedziałam z jej wymowy etyczno-religijnej. W 126 rozdziałach przygód Don Kichota i jego giermka odnajdziemy dużo różnych treści. Warto ją przeczytać i nie opierać swojej wiedzy na znanych hasłach. Najbardziej znana walka z wiatrakami to ledwo dwie strony na prawie tysiąc. Miejscami jednak dłużyła mi się. O wiele większy wzbudziła we mnie powieść „Kubuś fatalista i jego Pan”.

Książkę przeczytałam w ramach „Wyzwania pod batem”. Dziękuję tym, którzy to mi narzucili, gdyż inaczej nie przeczytałbym jej.
Pierwotnie serwisie Na kanapie.

Nuda podsuwa czasami absurdalne pomysły.
Alonso jest biednym podstarzałym szlachcicem mieszkającym ze swoją siostrzenicą i gospodynią. Jako szlachcic nie pracuje, pozostaje mu polowanie i czytanie książek i tak żyje z dnia na dzień, bez sensu i celu. Właśnie to jest największym problemem szlachcica Alonso, brak sensu i celu w życiu. Pod wpływem lektur wymyśla sobie sens i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Nikt nie zmusza nas abyśmy byli katolikami.
Jestem katolikiem na mocy mej wiary w Boga: a gdy się mnie pyta, dlaczego wierzę w Boga, odpowiadam, że dlatego, iż wierzę w siebie, gdy uważam za niemożliwe wiarę w mą egzystencję (a co do tego faktu mam pewność) bez jednoczesnej wiary w istnienie Tego, który żyje jako osobowy, wszystko wiedzący, wszystko osądzający Byt w moim sumieniu. / kard. Newman/

To powtarza za kardynałem Newmanem autor i pragnie wskazać zagrożenia dla Kościoła w świecie współczesnym, ale też wewnątrz tego Kościoła. To jest jedna z najtrudniejszych książek, z jakimi przyszło mi się zmierzyć. Ogrom tematów, jakie porusza w swej książce, a także ilość filozofów i teologów, z którymi wchodzi w dyskurs, powoduje, że książkę wymaga czasu, aby ją pojąć i zrozumieć. Chociaż przyznaję się, że część esejów i szkiców była naprawdę trudna do zrozumienia. Dlatego skupię się na tych tematach, które mnie zainteresowały. Całość podzielona jest na pięć części ze wstępem.

Ze wstępem miałam pewien problem. Nie pisze o Soborze Watykańskim II, ale właśnie jego dokumenty krytykuje, gdyż to Sobór przyjął dokumenty dotyczące stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich. Rozumiem, że dla autora biegle władającego łaciną przemawia Msza Trydencka, ale dla mnie Msza św. w języku narodowym jest największym sukcesem Soboru, gdyż dzięki temu mogę w pełni w niej uczestniczyć. Autor odwołuje się do Tradycji, ale jednocześnie pisze, że Tradycja nie może uciekać przed tym, co współczesne i nie może być zapisem raz na zawsze danych obrzędów, ale każde pokolenie odkrywa ją na nowo. Jednak w miarę czytania kolejnych esejów coraz bardziej poglądy autora przemawiały do mnie i się z nimi zgadzam.

Mnie zainteresowały szkice i eseje dotyczące literatury, w jaki sposób autorzy przedstawiają życie człowieka, do czego dążą, jaki jest stosunek do śmierci, wieczności i do wiary. Składa hołd poezji, gdzie w eseju o twórczości Wiesławy Szymborskiej pisze: „Tam gdzie filozof potrzebuje starannego wyłożenia argumentów, polskiej poetce starcza jedno celne słowo. „Odnosi to stwierdzenie do całej poezji. Ciekawy jest esej poświęcony Herbertowi, o którym pisze: „W ostateczności głównym punktem poezji Herberta, jej głównym przesłaniem, jest współczucie. Jego poezja została zbudowana na zasadzie opozycji między tym, co jednostkowe, swojskie, cielesne i człowiecze, a tym co boskie, wieczne i doskonałe. W gruncie rzeczy, wbrew wszelkim miotanym przeciwko człowiekowi oskarżeniom, wiersze Herberta są bardzo głęboko humanistyczne, to znaczy opisują życie w taki sposób, że przynoszą pocieszenie.” Parę szkiców poświęconych jest poezji Czesława Miłosza, gdyż: ”Poezja Miłosza jest ciągłą kontemplacją, która karmi się momentami wieczności. Jest próbą wyniesienia się ponad zmienność czasu, by zdobyć ogląd niepodległy światu.” Zajmuje się też twórczością pisarzy. Mnie zainteresowały eseje o pisarzach, których twórczość znam: Milan Kundera, Isaac Singer, Marcel Proust, Simon Well, Fiodor Dostojewski, Lew Tołstoj, czy Michaelu Houellebecgu, a także punktuje bzdury w książce Dana Browna.

Dużo bardziej wymagający jest dyskurs, w jaki wchodzi autor z filozofią. Głownie jest to dyskusja z najbardziej wpływowymi filozofami XX wieku: Kantem, Heideggerem, Nietzsche, a także Kartezjuszem, Pascalem, Leibnizem, Kirkegaardem. Mnie zainteresował szkic poświęcony filozofii dialogu, a także filozofii ks. Tischnera. Lisicki jako tomista krytykuje autora „Schyłku chrześcijaństwa tomistycznego”.

Najtrudniejszy był jego dyskurs z teologami, gdyż tylko parę nazwisk jest mi znanych. Jednak czytając poglądy niektórych współczesnych teologów, przecierałam oczy. Zgadzam się, że „Kościół bowiem nie jest po to, aby być Prometeuszem, aby wobec Boga reprezentować interesy ludzi, ale by wobec ludzi głosić Boga, który pozwala im do siebie dotrzeć.” I „Tylko religia, która domaga się wszystkiego, ma sens. Tylko religia zdolna przemawiać w imieniu mocy i autorytetu może zdobywać uznanie.”

Bardzo aktualnym tematem jest naciskanie, aby przepraszać za czyny popełnione przed poprzednie pokolenia i nie czuję się winna, za coś, co nie zrobiłam.„Ilekroć pojawia się zło, zawsze jest ono dziełem jednostki. Choćby to było zło przedstawicieli Kościoła, jego księży, biskupów, papieży nawet, choćby czyniąc je, powoływali się na swoje rozumienie świętej nauki, ostatecznie zawsze błąd jest ich. Błąd jest tym, co człowiek wnosi do gry.” Dlatego jeśli chodzi o zło uczynione innemu człowiekowi, to ani nie mogę odpuścić mu winy, ani nie mogę odczuwać za niego żalu za grzechy. Jego grzech i słabość mogą mi sprawiać ból, ale to wszystko. Za zły czyn innego człowieka nie mogę przepraszać tak długo, jak długo sam się do niego nie przyczyniam. Aby można mówić o przeprosinach, musi istnieć stosunek przyczynowy, taki związek między mną a sprawcą, abym mógł uznać, że jego złe działanie wynikało z mego współudziału lub zaniechania.

Ciekawymi są szkice poświęcone podejściem do cudów, a także, czy religia może istnieć bez dogmatów.

Książka według mnie jest ważnym głosem w dyskusji nad współczesnym Kościołem. Autor stara się odkryć, dlaczego coś takiego jak śmierć nie robi na nas wrażenia. Zastanawia się nad kryzysem we współczesnym Kościołem. Dla Miłosza źródłem nowożytnego kryzysu religijnego był kryzys wyobraźni, ludzie, dlatego w coraz mniejszym stopniu wierzą w realność prawd chrześcijańskich, bo w coraz mniejszym stopniu są w stanie przekształcić je w obrazy. Benedykt XXI zwraca uwagę, że największym wyzwaniem kościoła w XXI wieku „jest wypracowanie nowej postaci rozumności wiary”. Właśnie to przesunięcie wiary w stronę wyłącznie uczuć jest też zagrożeniem. Jednak przez wieki uważano, że ” tak samo jak wiara i rozum spotykały się w określeniu Boga, tak też łączyły się w opisie człowieka. Dla żadnego nieomal z Ojców Kościoła i ich późniejszych następców nie ulegało wątpliwości, że tym, co w człowieku najdoskonalsze, jest rozum. To on miał władać uczuciami, nadawać im kierunek i znaczenie. Wola i rozumne pożądanie, nie tłumiły uczuć – panowały nad nimi.”

Niepodobna w jednej recenzji przedstawić ogromu tematów, jakie w swojej książce porusza autor w ponad 60 esejach i szkicach. Każdy z czytających znajdzie inne tematy, które go zainteresują.

Książka z Klubu Recenzenta serwisu „Na kanapie”.

Pierwotnie w serwisie Na kanapie.

Nikt nie zmusza nas abyśmy byli katolikami.
Jestem katolikiem na mocy mej wiary w Boga: a gdy się mnie pyta, dlaczego wierzę w Boga, odpowiadam, że dlatego, iż wierzę w siebie, gdy uważam za niemożliwe wiarę w mą egzystencję (a co do tego faktu mam pewność) bez jednoczesnej wiary w istnienie Tego, który żyje jako osobowy, wszystko wiedzący, wszystko osądzający Byt w moim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Wielkie rozczarowanie
Jako dziecko z zachwytem oglądałam program „W starym kinie” i prezentowane tam przedwojenne filmy. Zaciekawiła mnie książka o Toli Mankiewiczównie i sięgnęłam po audiobook. Niestety przez dwie trzecie książki postać artystki wyłącznie przewija się w tekście. Wspomina tylko o jej młodości i latach nauki. Autor dużo pisze o operze, operetce, a później poznajemy historię kolejnych kabaretów, w których występowała, z listą spektaklów, w których brała udział, do tego cytaty relacji prasowych z tych występów. Rozumie, że nawet tak popularna aktorka, robiąca wielkie wrażenie na mężczyznach nie angażowała się w romanse, skandale i awantury. Chociaż może to być niepojęte w dzisiejszych czasach. Jednak jakieś życie prywatne miała. Natomiast, gdy autor przechodzi do jej kariery filmowej, zaczyna się nudny katalog filmów, w których brała udział. Każdy film jest dokładnie opisany, jakbym czytała napisy końcowe każdego z filmów. Dopiero od wybuchu wojny autor skupia się na życiu aktorki, a także na życiu jej męża, który zostaje wywieziony w głąb Rosji. Po wojnie początkowo koncertuje, ale nie zostaje nigdzie zaangażowana. Autor sugeruje, że nie była przygotowana do tego, aby dla gwiazdy tego formatu stworzyć odpowiednią oprawę i repertuar godne jej statusu i talentu. Jednak przez całą książkę mamy obraz skromnej i pracowitej kobiety. Parę razy jest cytowany siostrzeniec, który mówi, że dla Cioci najważniejsze w życiu były praca, dom i Kościół. Może właśnie z powodu tego trzeciego elementu w komunistycznej Polsce nie mogła kontynuować kariery. Szkoda, że autor pominą jej losy powojenne. Dopiero z Wikipedii dowiedziałam się, że w latach 1951- 1955 była aktorką Teatru Nowego, a swoją karierę sceniczną zakończyła w 1975 roku i później pracowała, jako urzędniczka. Szkoda, że ten okres życia aktorki pominą autor, szkoda, gdyż dużo artystów przedwojennych borykało się z trudnościami finansowymi.

Mnie przeraził inny stwierdzenie autora w czasie opisu wojennych losów męża aktorki i jego pobytowi w Rosji. Autor stwierdza, że tylko dzięki uprzejmości, czy dobroci Stalina, Armia Andersa mogła opuścić Rosję. Czytając to, byłam w szoku. Nie byłoby tamtych setek tysięcy ludzi, gdyby nie „uprzejmość” Stalina. Nie mówiąc już o tym, że Rosja nie dostałby pomocy aliantów, gdyby nie wypuściła tej armii.

Jedyna zasługa autora, że zajął się życiem Toli Mankiewiczówny, ale książka mierna, wręcz miejscami nudna. Autor nie pokazał jakim człowiekiem była Tola, a jedynie jej karierę sceniczną w dwudziestoleciu międzywojennym.
Pierwotnie w serwisie Na kanapie.

Wielkie rozczarowanie
Jako dziecko z zachwytem oglądałam program „W starym kinie” i prezentowane tam przedwojenne filmy. Zaciekawiła mnie książka o Toli Mankiewiczównie i sięgnęłam po audiobook. Niestety przez dwie trzecie książki postać artystki wyłącznie przewija się w tekście. Wspomina tylko o jej młodości i latach nauki. Autor dużo pisze o operze, operetce, a później...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Według mnie nie wypada nie poznać tej książki, a więc jej wysłuchałam. Legendarny warszawski bard spisał swoje wspomnienie z młodości spędzonej na Czerniakowie. Książka obejmuje lata przedwojenne i początek wojny. Dzięki temu możemy poznać folklor, ale też realne życie w robotniczego Czerniakowa, gdzie zdobywał swych zwolenników komunizm. Interesujące jest, że autor w swych wspomnieniach nie ogranicza się do Warszawy, ale opisuje też Kresy Wschodnie przed wojną i w na początku wojny. Ważna książka, aby lepiej poznać historię Warszawy.
Pierwotnie w serwisie Na kanapie.

Według mnie nie wypada nie poznać tej książki, a więc jej wysłuchałam. Legendarny warszawski bard spisał swoje wspomnienie z młodości spędzonej na Czerniakowie. Książka obejmuje lata przedwojenne i początek wojny. Dzięki temu możemy poznać folklor, ale też realne życie w robotniczego Czerniakowa, gdzie zdobywał swych zwolenników komunizm. Interesujące jest, że autor w swych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Czy chciałbyś żyć wśród telepatów?
„Człowiek do przeróbki” jest drugą powieścią Alfreda Bestera, którą miałam okazję przeczytać. Jednak jest to pierwsza powieść napisana przez autora, za którą zdobył Nagrodę Hugo. Była to po raz pierwszy przyznana Nagroda Hugo. Po pięciu latach ukazała się następna książka autora „Gwiazdy moim przeznaczeniem”. Zaskoczyło mnie, że w obu książkach dość podobny jest rys psychologiczny bohaterów. Obaj przepełnieni są nienawiścią, złością, a sensem ich życia jest zemsta.

Akcja powieści rozgrywa się XXIV wieku, w świecie gdzie część społeczeństwa to telepaci, potrafią odczytywać myśli innych, ale też porozumiewają się między sobą telepatycznie. Tworzą oni gildię z bardzo dokładnym kodeksem etycznym, ale też są bardzo dobrze opłacani. Złamanie reguł powoduje wyrzucenie i ostracyzm. Żyją w społeczeństwie telepaci naturalni, nieszkoleni w gildii, często nie zdają sobie sprawy ze swych umiejętności. Dzięki telepatom zatrudnionym w różnych miejscach przestała istnieć przestępczość. Każde przestępstwo zostaje udaremnione przed popełnieniem go, gdyż sam zamysł o przestępstwie zostaje odkryty. Od siedemdziesięciu lat nie dokonano żadnego morderstwa. W tym świecie żyje fantastycznie bogaty właściciel wielkiego handlowego imperium Ben Reich. Ben Reich targany jest w snach zmorami, a w świecie realnym walczy z konkurencją innego biznesmena D’Courtney’a. Postanawia go zamordować. Mnie zastanowiło, dlaczego pragnie zrobić to osobiście, stanąć z tym człowiekiem twarzą w twarz. Dzięki przekupionego telepacie dokładnie planuje swoją zbrodnię. Jednak jest świadek tej zbrodni, który znika. Po drugiej stronie staje Lincoln Powell, prefekt wydziału parapsychologicznego policji, świetny telepata, który ma rozwikłać tę zagadkę. Mimo że jako telepata jest przekonany o winie Bena Reicha, musi dla sądu znaleźć twarde dowody i motyw tej zbrodni. Rozpoczyna się rozgrywka między nimi, a także wyścig, który z nich prędzej znajdzie świadka tego zdarzenia. Oprócz tego w przygotowaniu tej zbrodni, chociaż nieświadomie, uczestniczyli też inni ludzie. Czy Powellowie uda się doprowadzić do skazania Reicha, a może Reich nareszcie będzie mógł spokojnie spać.

Miałam już jedno podejście do tej książki, ale zniechęcił mnie dość przegadany początek. Gdyby nie „Wyzwanie pod batem” nie wróciłabym do niej. Jednak książka mnie zainteresowała i byłam ciekawa, czy sprawdzą się moje tropy. Także akcja staje się dynamiczna. Książka jest powieścią detektywistyczną, tylko świat jest zupełnie różny od naszego. Bester pozwala czytelnikowi włączyć się w rozwój wydarzeń i dokładnie je śledzić, chociaż czasami zaskakuje. Stworzył on powieść o zbrodni, karze, ale także o winie. Intrygujący są główni bohaterowie tej książki. Ciekawe jest też środowisko telepatów, w którym też występują konflikty. Genezę tytułu zostawiam to poznania samemu, po przeczytaniu książki. „Człowiek do przeróbki” jest klasykiem, który warto poznać.

Dzięki „Wyzwaniu pod batem” przeczytałam tę książkę.
Pierwotnie w serwisie Na kanapie.

Czy chciałbyś żyć wśród telepatów?
„Człowiek do przeróbki” jest drugą powieścią Alfreda Bestera, którą miałam okazję przeczytać. Jednak jest to pierwsza powieść napisana przez autora, za którą zdobył Nagrodę Hugo. Była to po raz pierwszy przyznana Nagroda Hugo. Po pięciu latach ukazała się następna książka autora „Gwiazdy moim przeznaczeniem”. Zaskoczyło mnie, że w obu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Kiedy śmierć daje życie.
Zawsze z przyjemnością sięgam po książki Thorwalda. Każda jego książka jest dopracowana od strony naukowej, a jednocześnie napisane znakomitym stylem. W jego książkach dotyczących medycyny, wszystkie terminy medyczne są bardzo dobrze wyjaśnione, a więc nawet bez ich znajomości każdy może je zrozumieć. Do tej pory w jego książkach z historii medycyny bohaterami byli lekarze i naukowcy. To dzięki ich pracy i badaniom można coraz lepiej leczyć ludzi i ratować ich życie. Właśnie zawsze dla nich najważniejszy był człowiek, jego życie i zdrowie. Sensem i celem medycyny jest pacjent i to także dzięki nim medycyna się rozwija. Jednak zawsze musi być ten pierwszy, który najczęściej w obliczu śmierci decyduje się na nowatorskie procedury, aby być może przedłużyć sobie życie. Pamiętamy, że pierwszy pacjent po przeszczepie serca żył tylko parę tygodni. Właśnie tym ludziom i ich rodzinom poświęcona jest ta książka, ale też opisuje zastosowane procedury.

Autor swoją opowieść zaczyna od historii dzieci, które ze względu na wady serca skazane były na śmierć. Znaleźli się jednak lekarze i pacjenci, którzy omijając serce, starali się, aby organizm był odpowiednio utleniony. Dopiero po latach odważono się operować na otwartym sercu i zastępować uszkodzone zastawki. Mnie zainteresowała historia dializ i chorób nerek. Moja Babcia właśnie umarła, gdyż jej nerki przestały działać. Wtedy na początku lat siedemdziesiątych w katowickiej klinice był już aparat do dializ, ale mógł być używany jednorazowo, gdy po zabiegu operacyjnym, nerki przestają na jakoś czas pracować. Dopiero po latach można było dializować wielokrotnie.

Najważniejszą i najciekawszą jest historia transplantacji, która jest historią zwycięstw i porażek lekarzy i pacjentów. Na szczęście nie są to „suche” opisy kolejnych przypadków. Z jednej strony dowiadujemy się o życiu prywatnym lekarzy i ich motywacji do podjęcia ryzyka pionierskich operacji. Z drugiej strony historie poszczególnych pacjentów, dzięki którym transplantologia mogła się rozwijać. Autor cytuje artykuły naukowe, wycinki z prasy, ale też osobiste zapiski, wspomnienia i korespondencja z bliskimi. Dzięki temu uczestniczymy w tych wydarzeniach i przeżywamy je razem z bliskimi i lekarzami. Także zadajemy sobie pytania natury etycznej, które towarzyszom transplantacji od jej początków. Oprócz przeszczepów rodzinnych nerki lub wątroby każde uratowane życie łączy się ze śmiercią kogoś innego. Najważniejszą prawą staje się określenie momentu śmierci, momentu, od którego można pobrać narządy do transplantacji i przekonanie rodziny. Z drugiej strony zastanawia się nad sztucznym przedłużaniem życia za pomocą aparatury, kiedy należy zakończyć takie działania i pozwolić odejść.

Dzięki tej książce możemy poznać duży obszar wiedzy medycznej przedstawiony w sposób zrozumiały nawet dla laika. Oprócz tego jest to hołd złożony lekarzom i pacjentom za ich odwagę, a także zmarłym i ich rodzinom za szalenie trudne decyzje, dzięki którym ofiarowują coś najważniejszego życie innemu człowiekowi.

Pierwotnie w serwisie Na kanapie.

Kiedy śmierć daje życie.
Zawsze z przyjemnością sięgam po książki Thorwalda. Każda jego książka jest dopracowana od strony naukowej, a jednocześnie napisane znakomitym stylem. W jego książkach dotyczących medycyny, wszystkie terminy medyczne są bardzo dobrze wyjaśnione, a więc nawet bez ich znajomości każdy może je zrozumieć. Do tej pory w jego książkach z historii medycyny...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Poniedziałek zaczyna się w sobotę Arkadij Strugacki, Borys Strugacki
Ocena 7,1
Poniedziałek z... Arkadij Strugacki, ...

Na półkach: , , , ,

Nauka radziecka nie takie zna przypadki.
Miałam ochotę przeczytać „Piknik na skraju drogi” i udałam się do mojej przyjaciółki, która kocha fantastykę. Niestety nie miała tej książki, ale dała mi dwie inne ich książki. Najpierw poznam inne książki tych autorów.

W młodości, gdy ktoś przedstawiał absurdalne teorie, odpowiadało się, że nauka radziecka nie takie zna przypadki. Tak by można podsumować tą książkę, nie ma zagadnień, którymi nie zajęłaby się nauka radziecka.


Aleksander Iwanowicz Priwałow młody programista z Leningradu w ramach urlopu wyrusza do miasteczka Sołowiec, gdzie ma oczekiwać na swoich przyjaciół, wędrujących do tej miejscowości. Po drodze, w lesie zabiera dwóch autostopowiczów, których zabiera do Sołowca. Autostopowicze okazują się młodymi naukowcami pracującymi w INBADCZAM-ie i oferują mu nocleg, a także pracę w swoim instytucie. Nocleg przyjmuje i jest zdziwiony, że ma nocować w zabytku architektury sołowieckiej „ Chatka na Kurzej Nóżkach”. Po szalonej nocy spędzonej w chatce zostaje w Sołowiecu i zaczyna pracę w Instytucie Badań Czarów i Magii. A co z przyjaciółmi, których miał odwieść do Leningradu? Okazuje się, że pracownicy mogą tworzyć swoich „dublerów” (sobowtórów) dla prozaicznych zadań. Myślicie, że naukowcy odpoczywają, a dublerzy pracują, nic bardziej mylnego. Nauka radziecka udowodniła, że największym szczęście i sensem życia jest praca. Tak więc w dni wolne od pracy, dublerzy uczestniczą w różnych imprezach, a naukowcy pracują w instytucie. Dlatego też dla nich nowy tydzień pracy rozpoczyna się już w sobotę. Aleksander pracuje w centrum obliczeniowym, dlatego może przyjrzeć się pracy wszystkich pinów tej instytucji, a także animozjom i utarczkom między naukowcami. Niektóre działy istnieją, ale nie wiadomo, nad czym pracują, prowadzą badania dla samej idei badań. Niektóre jednak są bardzo twórcze. Profesor Wybiegałły pragnie stworzyć człowieka idealnego, a jednym z jego etapów jest „model człowieka niezaspokojonego”, czyli idealnego konsumenta. Do czego takie eksperymenty mogą doprowadzić. Mnie spodobał się eksperyment z przenoszeniem ludzi do światów wykreowanych przez twórców literatury, a nawet do światów stworzonych przez malarzy i kompozytorów. Ciekawa jest też tajemnica znikającej i pojawiającej się papugi, a także tajemnica dyrektora, który jest jedynym człowiekiem w dwóch kopiach, Ostatnia część powieści dotyczy tajemnicy Janusa Poliektowicza Niewstrujewa, dyrektora Instytutu Badań Czarów i Magii, który jest jednym człowiekiem w dwu kopiach zwanych A-Janus i U-Janus.

Kocham taką fantastykę, która mnie zaskakuje i nie wiem, czego się spodziewać na następnej stronie. Magia jest przedstawiona jako pełnoprawna dziedzina nauki, ze żargonem odwołującym się do znanych baśni, ale też języka nauki. Książka jest zabawną satyrą na środowisko naukowców i działalność instytutów naukowych. Można by pomyśleć, że dotyczy to zamierzchłej przeszłości ZSRR i PRL. Pracowałam przez lata w instytucie naukowym, już nie w PRL i zalazłam dużo odniesień. Autorzy przedstawiają nam barwną galerię postaci. Występuje typowy biurokrata, ale też pracownicy naukowi, którzy kochają widowiska i pragną być na czołówkach gazet, lub tacy, o których trudno orzec, jaką mają wiedzę.

Książka jest często porównywana do książek Terry Pratchetta i jego Niewidocznego Uniwersytetu. Terry Pratchett mógłby zainspirować się książką Braci Strugacckich, gdyż ich powieść została wydana w 1965 roku, a pierwsza książka ze Świata Dysku została wydana w 1983 roku. Chociaż nie wiem, czy Pratchett miał okazję poznać twórczość Sługocckich.

Czytając tę książkę, świetnie się bawiłam, chociaż miejscami poziom absurdu jest bardzo wysoki.
Pierwotnie w serwisie Na kanapie.

Nauka radziecka nie takie zna przypadki.
Miałam ochotę przeczytać „Piknik na skraju drogi” i udałam się do mojej przyjaciółki, która kocha fantastykę. Niestety nie miała tej książki, ale dała mi dwie inne ich książki. Najpierw poznam inne książki tych autorów.

W młodości, gdy ktoś przedstawiał absurdalne teorie, odpowiadało się, że nauka radziecka nie takie zna przypadki....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Gdy emocje podporządkowują sobie rozum.
Ciekawa powieść psychologiczna, opowiadająca o kobiecie w średnim wieku, która właściwie powinna być szczęśliwa. Narracja jest pierwszoosobowa, a więc to Iris opowiada o swoim życiu. Zawodowo osiągnęła sukces i zadowolenie, będąc dyrektorem szkoły. Udało jej się ułożyć życie rodzinne, mąż i dwójka dorastających dzieci. Dzieci jednak dorosły, córka już opuściła dom rodzinny, a syn niedługo też odejdzie. Czyli jej jedynym problemem powinien być problem wieku średniego i „opuszczonego gniazda”. Niestety Iris przeżyła w swoim życiu dwie duże traumy. Będąc dzieckiem straciła ukochanego ojca, który zginął, jako żołnierz na froncie. Dziesięć lat wcześniej, odwożąc dzieci do szkoły, została bardzo poważnie ranna w zamachu terrorystycznym, po którym przez wiele miesięcy wracała do zdrowia. Nie wróciła całkowicie do zdrowia, ale normalnie funkcjonowała. Ból z nie wiadomo jakich przyczyn wrócił. Szukając pomocy w Klinice Zwalczania Bólu spotyka swoją młodzieńczą miłość, Ejtana, który jest specjalistą od leczenia bólu. Przed wieloma laty uciekł od Irys, a Iris pogrążyła się w długiej i ciężkiej depresji. Teraz ten samotny, gdyż podwójny rozwodnik, pragnie odnowić swój związek z Irys. Czy w Irys odżywa tylko młodzieńcza miłość i jest dla niej gotowa porzucić męża i dzieci, sprawić im ból i podążyć za mężczyzną, którego tak naprawdę nie zna. To wydarzenie powoduje jakby pęknięcie jakieś niewidzialnej tamy, uczucia i przeżycia z z przeszłości opanowują ją. Co takiego musi się wydarzyć, aby przestała skupiać się nad własnymi uczuciami? Interesujące zakończenie, gdyż właśnie jej uczucia nagle przywołały ją do rzeczywistości.

Dawno już tak nie irytowała mnie główna bohaterka. Przez większość powieści miałam wrażenie, że przemawia do mnie skrzywdzone dziecko, a nie dorosła kobieta. Skrzywdzone dziecko, które straciło ukochanego ojca. Później zakochała się, ale i ten mężczyzna odszedł. Ojciec nie mógł wrócić, ale ten mężczyzna wrócił. Czy nie ma prawa do szczęścia, kiedyś wymarzonego? A co z rodziną? Oczywiście znajduje wytłumaczenia i argumenty, że jej rodzina na nią nie zasługuje. Wszyscy wokół niej są winni, tylko nie ona. Tylko ona nareszcie ma prawo do szczęścia. Interesujący jest wpływ jaki wywarł jej zmarły ojciec na jej wybory życiowe. Interesujące są też relacje jej z matką i relacje z córką.

Jeżeli mówimy ból, najczęściej mamy na myśli ból fizyczny. W tej książce jest on też obecny, ale głównie jest mowa o bólu psychicznym. Jakie spustoszenia w nas wywołują przeżyte traumy i ból, który pozostaje z nami. Dotyczy to nie tylko samej bohaterki, ale też członków jej rodziny.

Autorka potrafi świetnie oddać emocje targające bohaterką, poprzez opis przeżyć, przemyśleń, wspomnień, jej marzeń i rozczarowań. Dodatkowym walorem jest piękny język i bogaty język, który potrafi oddać ból na każdym poziomie. Dzięki dość oszczędnymi odniesieniami do kontekstu społeczno-historycznego Izraela, może być to powieść uniwersalna. Dotyczyć może każdego, gdyż większość z nas przeżyła w życiu różne traumy, które głęboko skrywamy, a nagle mogą się odezwać. Jest to też opowieść jak nasz ból wpływa na naszych najbliższych. W tej książce jest to pokazane na przykładzie córki bohaterki. Jak do wszystkich reklamowanych i zachwalanych książek podchodziłam ostrożnie. Jednak tą książkę warto poznać.

Pierwotnie w serwisie Na kanapie.

Gdy emocje podporządkowują sobie rozum.
Ciekawa powieść psychologiczna, opowiadająca o kobiecie w średnim wieku, która właściwie powinna być szczęśliwa. Narracja jest pierwszoosobowa, a więc to Iris opowiada o swoim życiu. Zawodowo osiągnęła sukces i zadowolenie, będąc dyrektorem szkoły. Udało jej się ułożyć życie rodzinne, mąż i dwójka dorastających dzieci. Dzieci jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Do czego mogą doprowadzić traumy z dzieciństwa?
Przerażająca lektura, która budzi bardzo mieszane uczucia. Według mnie błędnym jest opis tej książki, jako thrillera psychologicznego, to dramat dziejący się między dwójką pokiereszowanych psychicznie bohaterów, a także w ich głowach. Mimo że dzieli bohaterów prawie wszystko, łączy ich olbrzymia trauma z dzieciństwa. Oboje są ofiarami przemocy, którą doświadczyli, jako dzieci z rąk swoich rodziców. Oboje radzą sobie z tą sytuacją w różny sposób, chociaż bardzo kontrowersyjny.

Chiaki Sanada jest młodą kobietą mieszkającą w Tokio, pracującą nocami, jako call-girl w klubie sado-maso. Dręczona koszmarami nie potrafi żyć bez otumania się środkami nasennymi i innymi środkami. Chiaki Sanada jest rozchwiana emocjonalnie, ze skłonnościami do autodestrukcji, dzięki bólowi czuje, że żyje.

Masayuki Kawashima jest cenionym pracownikiem, zakochanym w swojej żonie. Niedawno urodziła mu się córeczka. Jednak nocami dręczą go demony, które doprowadzają, że nocami staje ze szpikulcem do lodu nad łóżeczkiem swojej córki i zadaje sobie pytanie, czy byłby w stanie zabić córeczkę. Nie potrafi na to pytanie odpowiedzieć i odczuwa coraz większy strach. Wymyśla plan, aby swoją złość i frustrację skierować w inną stronę i ochronić swoją rodzinę. Planuje zabicie prostytutki, wierząc, że w ten sposób uwolni się od swoich demonów.

Wyjeżdża do Tokio, gdzie w hotelu precyzyjnie planuje zbrodnię doskonałą, wszystko spisując. Nie tylko planuje stronę techniczną morderstwa, aby policja nie mogła go zidentyfikować. Planuje też, co zrobi tej kobiecie, wręcz fantazjuje. Z drugiej strony nigdy nie korzystał z usług call-girl. Po paru dniach przygotowań wciela swój plan w życie. Zmienia swoje ubranie, wynajmuje pokój w innym hotelu i dzwoni po call-girl. Przyjeżdża Chiaki Sanada, która jest w złym stanie psychicznym. Od początku nic nie układa się według planu Masayuki, zaczyna improwizować. Z jednej strony jest zdeterminowany do zabicia tej dziewczyny, z drugiej strony targa nim strach i dużo innych destrukcyjnych uczuć. Kobieta o skłonnościach destrukcyjnych, czy będzie walczyć o swoje życie? Do ostatniej strony, nie wiadomo, kto, kogo zabije, a może rozejdą się, nie robiąc sobie krzywdy.

Można się zastanawiać, dlaczego powstała tak drastyczna książka. Według mnie, aby pokazać, do czego w skrajnych przypadkach mogą doprowadzić traumy przeżyte w dzieciństwie. Książka ma nami wstrząsnąć i pokazać, jakie spustoszenie w psychice dorosłego człowieka powoduje przemoc doświadczona w dzieciństwie. Polecam ludziom o mocnych nerwach.
Przepisane z serwisu Na kanapie

Do czego mogą doprowadzić traumy z dzieciństwa?
Przerażająca lektura, która budzi bardzo mieszane uczucia. Według mnie błędnym jest opis tej książki, jako thrillera psychologicznego, to dramat dziejący się między dwójką pokiereszowanych psychicznie bohaterów, a także w ich głowach. Mimo że dzieli bohaterów prawie wszystko, łączy ich olbrzymia trauma z dzieciństwa. Oboje są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Czasami puszka piwa może cię zaskoczyć.
Gdy przyjechaliśmy do Córki i Zięcia, oboje byli zasłuchani w różnych tomach serii "Expeditionary Force". Ściągnęłam pięć tomów przetłumaczonych na język polski. Mój mąż, który rzadko czytuje książki, tym razem w ciągu miesiąca przeczytał prawie pięć tomów. Jedynie wnuczka mogła oderwać go od tabletu. To była dla mnie najlepsza rekomendacja. Mimo że nie jestem miłośniczką military science-fiction i space opery, to tę książkę przeczytałam z dużą przyjemnością i świetnie się bawiłam.

Do małego sennego miasteczka, gdzie najważniejszą budowlą jest silos na ziemniaki, wraca na urlop kapral Joe Bishopa. Joe Bishop jest żołnierzem z powołania, nie uważa się za supermena, ale zna się na swojej pracy, jest inteligentny, spostrzegawczy, z dużym doświadczeniem i ma szczęście znajdować się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Tak jest i tym razem, w tym sennym miasteczku, w Dniu Kolumba, ląduje statek z obcymi, rozbijając sławetny silos z ziemniakami. Bishop z weteranami i z pomocą zdezelowanego samochodu z malunkiem Barneya i Smerfów próbuje uratować miasteczko. Niestety nie był to odosobniony przypadek, cała Ziemia została zaatakowana przez rasę Ruharów – obcych przypominających chomiki. Niedługo trwała okupacja Ruharów, gdyż pojawia się flota następnych obcych – Kristangów, którzy wypędzili Ruharów. Ziemia do tej pory żyjąca w spokoju stała się polem walki obcych raz. Ziemianie stali się sojusznikami Kristangów w walce z Ruharami. Wszyscy zdolni do służby mężczyźni wyruszają w ramach Sił Ekspedycyjnych Narodów Zjednoczonych u boku kosmitów daleko w kosmos na wojnę z Ruharami. Ziemia zostaje na łasce Kristangów. Razem z Siłami Ekspedycyjnymi wyrusza też Joe Bishop. Dopiero z dala od Ziemi, będąc na łasce Kristangów Joe Bishop poznaje skomplikowaną politykę galaktyczną i dlaczego Ziemia znalazła się w środku konfliktu. Można kolokwialnie powiedzieć, że Ziemianie wpadli z deszczu pod rynnę. Joe Bishop znajduje się w pułapce, ale nagle dostaje pomoc z nieoczekiwanej strony. Znajduje przedmiot, który okazuje się sztuczną inteligencją SI stworzoną przez pradawnych. Skippi, tak go nazwał Bishop, jest aroganckim, cynicznym typkiem, ale jest też jedyną szansą na wyratowanie Ziemi. Czy uda się uratować Ziemię?

W powieści prowadzona jest narracja pierwszoosobowa głównego bohatera – Joe Bishop. Bishop opowiada swoją historię i to, co jego spotkało w tej nierównej walce z Obcymi. Patrzy na świat okiem żołnierza, ale uważa, że bez względu na rasę, wszędzie żołnierze są podobni i działają według tych samych schematów. Jednak nie sposób mu odmówić poczucia humoru i naturalności bycia przeciętnym facetem, nieprzypisującym sobie jakiś szczególnych cech. Zawsze mnie ujmuje, gdy główny bohater potrafi śmiać się z siebie i pokazywać swoje błędy. Przeciwieństwem jego jest Skippi, który uważa się za nieomylnego, traktującego wszystkie te rasy jako coś gorszego. Niestety nie potrafi sam działać, a więc musi się porozumieć z ludźmi. Ponieważ jest tak irytującym i aroganckim typkiem, to jedynie Bishop potrafi się z nim porozumieć. Postacie drugoplanowe są słabo zarysowane. Głównie jest to opis umiejętności radzenia sobie w wielu nieprzewidzianych sytuacjach, jednak nie brakuje spektakularnych scen kosmicznych walk. Interesujące jest odkrywanie mechanizmów rządzących całym wszechświatem. Książkę charakteryzuje bardzo dynamiczna akcja, gdzie ciągle jesteśmy zaskakiwani.

Ta powieść mnie zaskoczyła świeżym podejściem do Military SF, napisanej z ogromnym poczuciem humoru. Mnie też ona pochłonęła i świetnie się bawiłam. Po przeczytaniu wymieniliśmy się ulubionymi fragmentami. Mnie zaskoczyło, mimo takiego podejścia humorystycznego, wnikliwa obserwacja naszej rzeczywistości. Nie tylko miłośnicy SF i Space Opery będą się świetnie bawić.

Czasami puszka piwa może cię zaskoczyć.
Gdy przyjechaliśmy do Córki i Zięcia, oboje byli zasłuchani w różnych tomach serii "Expeditionary Force". Ściągnęłam pięć tomów przetłumaczonych na język polski. Mój mąż, który rzadko czytuje książki, tym razem w ciągu miesiąca przeczytał prawie pięć tomów. Jedynie wnuczka mogła oderwać go od tabletu. To była dla mnie najlepsza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy Ryszard Wagner w jednym rzędzie z Beethovenem i Goethem powinien być wyniesiony do rangi niemieckiego klasyka?
Kiedyś, gdzieś słyszałam, że w Izraelu jest zakaz wykonywania publicznie muzyki Ryszarda Wagnera. Czytając dzieła Friedricha Nietzschego, przeczytałam jego wypowiedzi na temat Ryszarda Wagnera. Przez całe lata obaj panowie przyjaźnili się i Nietzsche zachwycał się muzyką Wagnera. Później jednak zerwał tę przyjaźń i opisał powody zerwania tej przyjaźni. Nietsche przede wszystkim nie zgadzał się z poglądami antysemickim Wagnera, a także z jego rosnącym nacjonalizmem. Sarkastycznie pisał: „Biedny Wagner! – Na co przyszło! Gdyby przynajmniej popadł między świnie! Ale między Niemców!” i „Czego nigdy Wagnerowi nie wybaczyłem? Że dołączył do Niemców – że stał się jak Rzesza niemiecka.” Zaciekawiła mnie książka Gottfrieda Wagnera, doktora muzykologii, reżysera i publicysty, a przede wszystkim prawnuka kompozytora o dość prowokującym tytule „Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną. Ryszard Wagner – pole minowe.” Gottfried wychowywał się w willi Wagnera, siedzibie potomków kompozytora w Bayreuth ( bawarskie miasteczko) w kulcie swojego wielkiego pradziadka. Jednak kiedyś w rodzinnym archiwum odkrył filmy z okresu II wojny światowej. Filmy te przestawiały spotkania potomków Wagnera z Hitlerem, gdzie widać było olbrzymią zażyłość i przyjaźń. Gdy zaczął dopytywać się ojca i reszty rodziny o te czasy, oni milczeli. Dlatego też zaczął samodzielnie szukać prawdy o swoim pradziadku, studiując jego liczne publikacje, zachowaną prywatną korespondencję i poznał zupełnie inny obraz swojego pradziadka. Nie ogranicza się wyłącznie do biografii kompozytora, ale przedstawia też dalsze losy rodziny i ich działalność, w tym coroczny festiwal muzyki Wagnera w Bayreuth. Kiedy w 2013 roku potomkowie Wagnera przygotowywali się do hucznego obchodzenia dwusetnej rocznicy urodzin Wagner i wyniesienia go wreszcie do rangi klasyka niemieckiego, on opublikował krytyczną rozprawę odbrązawiającą jego wizerunek, a także wizerunek całej rodziny. Gottfried w swojej książce bardziej koncentruje się na życiu i osobowości swojego pradziadka niż na jego dokonaniach kompozytorskich. Uważa, że Wagnerowi nigdy nie chodziło o samą muzykę, chciał za jej pomocą uzyskać jakiś dodatkowy efekt; muzyka służyła mu, jako środek do wyrażania światopoglądu. Umieścił jednak w książce dość szczegółowe opisy niektórych oper kompozytora, przedstawiając ich przesłanie. Przykładowo w „Pierścieniu Nibelunga” przedstawia wieczną walkę dobrych przedstawicieli „aryjskiego” świata przeciw czarnym charakterom świata „żydowskiego” . Natomiast autor skupił się na prywatnej korespondencji Ryszarda Wagnera, a także jego licznych publikacji, gdyż Ryszard Wagner uważał się nie tylko za kompozytora i pisarza, ale także za historyka, filologa, filozofa i teologa, za polityka i znawcę nauk przyrodniczych.

Zaciekawiło mnie dzieciństwo Ryszarda Wagnera, jaki wpływ miało na jego osobowość i postawy życiowe. Od dziecka nie znosił żadnych autorytetów i władzy na sobą, dlatego nie ukończył żadnych szkół. Natomiast trudno go nazwać leniem, gdyż był samoukiem i wszystko osiągną własną pracą, co jednak zwiększało jego samouwielbienie. Myślę, że już w młodości nauczył się żerować na znajomych, manipulować nimi i ich wykorzystywać dla własnych celów, a przede wszystkim naciągać ich na kolejne pieniądze. W swej korespondencji nie stronił od pochlebstw, a wręcz lizusostwa i kłamstw, aby uzyskać kolejne pieniądze. Nie przeszkadzało mu to, aby tych samych ludzi publicznie mieszać z błotem i oczerniać. Jego światopogląd był niezwykle elastyczny, dostosowany do tego, co akurat było modne w kręgach wykształconego mieszczaństwa, potrafił szybko wskoczyć w rolę rewolucjonisty, głosząc oczywiście, że rewolucja to on, jak i ulubieńca króla. Nie wiadomo, jakby się potoczyło życie Ryszard Wagnera, gdyby na tron Bawarii nie wstąpił osiemnastoletni Ludwig II, zwany też Ludwikiem Szalonym. Wagner pochlebstwami i intrygami uzyskał olbrzymi wpływ na króla, kształtując go według własnego pomysłu. Pisał w jednym z listów: „On jest mój – myślę, że jedno moje słowo dla niego więcej znaczy, niż całe gadanie świata.”. Służyło mu to głównie do drenowania kieszeni króla. To dzięki tym pieniądzom mógł wybudować swoją rezydencję w Bayreuth i własny Teatr Muzyczny, a także sfinansować swoje największe opery.

Ważne dla mnie było poznanie stosunku Ryszarda Wagnera do Żydów, który teraz często są pomijany i wyciszany. We wrześniu 1850 roku Ryszard Wagner opublikował „Żydostwo z muzyce”, pierwszą, ale nie ostatnią publikację antysemicką. Było to jedno z najohydniejszych, podżegających do nienawiści dziewiętnastowiecznych pism antysemickich, w którym porównywał Żydów do robactwa, niszczącego żywy organizm i przekształcającego go w „zżarte przez robactwo zwłoki”. Antyżydowska obsesja Wagnera, której towarzyszyła nienawiść do Francuzów i postępujący nacjonalizm, rozwijały się w coraz bardziej agresywną ideologię: judaizm oznaczał wszystkie te siły, które jakoby zagrażały niemieckości, niemieckim wartościom i istocie państwa niemieckiego, i które je zniszczą, jeśli nie postawi im się tamy. Za swojego życia stworzył podatny grunt dla szowinizmu cesarstwa niemieckiego. Niestety po jego śmierci te idee doprowadziły do tragicznych w skutkach działań politycznych. Przyczyniła się do tego jego żona i reszta rodziny, która podzielała i propagowała te opinie. Dla Hitlera Wagner ze swoim fanatycznym antysemityzmem okazał się „prorokiem”. W latach młodości Adolf z równym zachwytem rozczytywał się w pismach swego mistrza, co słuchał jego oper. Wytępienie Żydów uważam za swoją misję, a siebie samego za instrument Opatrzności i wybawcę ludzkości. 1 października 1923 roku Hitler po raz pierwszy złożył wizytę w Bayreuth i od tego momentu klan Wagnerów uległ czarowi austriackiemu miłośnikowi Wagner i wspierał go ze wszystkich sił. Zresztą już dzień wcześniej NSDAP urządziło tam „Dzień Niemiecki”, podczas którego rodzina Wagnera podziwiała z balkonu przemarsz sześciu tysięcy uczestników tego wydarzenia. Po wojnie rodzina Wagnera stanęła przed komisją arbitrażową, ale dzięki kłamstwom i niechęcią władz do ich osądzenia, zostali oczyszczeni ze wszelkich zarzutów. Do teraz festiwal muzyki Wagnera w Bayreuth jest najbardziej snobistycznym festiwalem muzyki klasycznej, a archiwa rodzinne są na wszelki wypadek niedostępne.

Czy wpływ Wagnera zakończył się wraz z wojną? Niestety, nie. W dalszym ciągu jego pisma są pożywką do ruchów antysemickich w Niemczech i nie tylko. W „Żydostwie w muzyce” zdezawuował między innymi dokonania takich kompozytorów jak Mendelson i Meyerbeera, a także poety Heinego. Do dzisiaj często te poglądy są powielane. Dopiero w 2008 roku w Lipsku został przywrócony pomnik Mendelssohna i pamięć o nim. Nawet narzucił większości wizerunek Wikinga w hełmie z rogami.

Książka jest napisana z pasją i dzięki temu świetnie ją się czyta. Możemy poznać mroczne oblicze wielkiego kompozytora. Na pewno zainteresuje miłośników muzyki klasycznej i historii. Czytając tę książkę, nasuwają się pytania. Czy jednostkom wyjątkowym, a na pewno Ryszard Wagner taką był, wolno więcej? Czy można oddzielić twórczość artysty od jego poglądów i życia? Czy można twórczość kompozytora oceniać tylko z perspektywy estetycznej? Adrian Stelmaszyk w publikacji „Etyczne konteksty w twórczości Ryszarda Wagnera” zastanawia się, czy można oddzielić w twórczości Wagnera sferę etyki od sfery estetyki? Jaki powinien być nas stosunek do jego muzyki? Co by się zmieniło gdybyśmy poznali archiwa w Bayreuth dotyczące Ryszarda Wagnera, ale też festiwalu jego muzyki. Nie można zapomnieć, że Ryszard Wagner od dawna stał się na całym świecie znaną marką, dzięki której można zarobić duże pieniądze.

Myślę, że takie wątpliwości mogą dotyczyć też innych znanych twórców.

Czy Ryszard Wagner w jednym rzędzie z Beethovenem i Goethem powinien być wyniesiony do rangi niemieckiego klasyka?
Kiedyś, gdzieś słyszałam, że w Izraelu jest zakaz wykonywania publicznie muzyki Ryszarda Wagnera. Czytając dzieła Friedricha Nietzschego, przeczytałam jego wypowiedzi na temat Ryszarda Wagnera. Przez całe lata obaj panowie przyjaźnili się i Nietzsche zachwycał...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiedziałam, że mitologia Hawajów jest tak fascynująca.
Nie lubię horrorów, ale po książki Dana Simmonsa zawsze chętnie sięgam, chociaż często zaliczane są do horrorów. Autor jednak pisze w dedykacji do tej książki, że dreszcz zgrozy jest tylko interesującym składnikiem całości, służącej wysławianiu misterium istnienia, miłości i radości życia. Tak więc nie on stanowi sens jego powieści, ale jest dodatkiem, który ma służyć lepszemu ukazaniu naszej rzeczywistości. Często swoje powieści osadza w realiach historycznych, odwołując się do wydarzeń autentycznych, rozbudowując je o wątki fantastyczne. Za każdym razem podziwiam erudycję autora.

Tym razem autor zabiera nas do krainy wulkanów, na Hawaje, a właściwie na główną wyspę Hawajów, gdzie królują dwa czynne wulkany Kilauea i Mauna Loa. Właśnie z tymi wulkanami związane są wierzenia, tradycja i mitologia Hawajów, która była mnie nieznana. Toczy się walka między boginią wulkanów Pele a półbogiem odpowiedzialnym za pogodę Kamapua ( ośmiooką świnią gwałcącą swoje ofiary przed pożarciem ich dusz). Możemy też poznać inne ciekawe postacie, jak półtekina-półczłowieka, czy psa ludojada z ludzkim uśmiechem. Oczywiście w te rozgrywki bogów wciągani są ludzie i czasami tylko oni magą rozstrzygnąć tę walkę i uspokoić boginię Pelę, gdyż gdy Pele jest zła, wulkany szaleją. My wraz z bohaterami powieści uczestniczymy w dwóch tych zmaganiach.

Ekscentryczny miliarder Byron Trumbo wybudował na Hawajach luksusowy ośrodek Mauna Pele, licząc na olbrzymie zyski. Niestety, pomimo że okoliczne ośrodki pełne są gości, ten świeci pustkami. Już na początku poznajemy powód pustego ośrodka, gdy trójka gości ośrodka ginie w dziwnych okolicznościach na polach golfowych. Niestety już wcześniej znikali odpoczywający tam turyści. Dlatego też Trumbo stara się najszybciej sprzedać ten ośrodek Japończykom. W tym celu przybywa do ośrodka i ściąga tam grupę Japończyków, pomimo że właśnie rozpoczynają się potężne erukcje wulkanów. Do ośrodka też przyjeżdża z Ohio Eleonora Perry, może właśnie dlatego, że obudziły się wulkany. Dlaczego wybiera właśnie ten ośrodek? Przywozi z sobą interesujący pamiętnik napisany przez jej krewną Kidder Lorente Stewast, niegdyś popularną pisarkę. Ona w 1866 roku przebywała na wyspie razem z bardzo młodym i mało wtedy znanym Markiem Twainem. Oni zostali wciągnięci w walkę bóstw Hawai, które Kinder opisała w tym pamiętniku. Czy teraz Eleonora też zostanie wciągnięta w rozgrywki bóstw? Jak zakończą się obie przygody?

”Eden w ogniu” jest fajną powieścią przygodową z elementami horroru i thrillera, częściowo osadzona w realiach historycznych z elementami mitologii Hawajów. Prowadzona akcja dwutorowa zwiększa dynamizm powieści. Wspaniale opisuje piękno i potęgę niszczycielską wulkanów. Jednak największą zaletą książki są występujące tam barwne postacie i ich przygody. Mnie oczarowała Cordine Stumpf, która pobyt w ośrodku wygrała na loterii. Bogowie nie tylko z wyglądu są śmieszni i szaleni, ale ich wojna jest też szalona. Ja jak zwykle czytając Dana Simmonsa, świetnie się bawiłam, pomimo że to jedna z wcześniejszych książek tego autora.

Nie wiedziałam, że mitologia Hawajów jest tak fascynująca.
Nie lubię horrorów, ale po książki Dana Simmonsa zawsze chętnie sięgam, chociaż często zaliczane są do horrorów. Autor jednak pisze w dedykacji do tej książki, że dreszcz zgrozy jest tylko interesującym składnikiem całości, służącej wysławianiu misterium istnienia, miłości i radości życia. Tak więc nie on stanowi...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Co rośnie w parku Oksana Buła, Kateryna Michalicyna
Ocena 8,0
Co rośnie w parku Oksana Buła, Katery...

Na półkach:

Nikt nie chce być samotną wyspą.
Często w książeczkach dla dzieci występuje antropomorfizacja bohaterów. Jednak najczęściej to są zwierzęta. Po raz pierwszy spotkałam się z antropomorfizacją roślin, dlatego książeczka mnie zachwyciła. W parku pełnym różnych drzew wyrasta nowe drzewko. Na razie jest to maleńka siewka z dwoma listami, która boi się otaczającego go świata. Zastanawia się, na kogo wyrośnie i pyta się każdego z okolicznych drzew, czy jest do niego podobna. Wśród potężnych drzew rosnących wokół zaczyna szukać podobnego do siebie drzewa. Czy znajdzie podobne do siebie drzewo? Czy dzięki temu poczuje się pewnie i bezpiecznej?

Opisując akcję tej bajki, można parafrazować tytuł książki Thomasa Mertona – Nikt nie chce być samotną wyspą. Bajka pragnie przekazać maluchom, jak ważna jest rodzina, dzięki niej czujemy się silniejsi, pewniejsi siebie i możemy spokojnie wzrastać.

Bajka posiada jeszcze jeden wymiar, edukacyjny. Akcja bajki jest pretekstem, aby zapoznać dzieci ze światem roślin. W tej książce poznajemy gatunki drzew, które rosną w naszych parkach. Mały pęd szuka swojego podobieństwa do brzozy, dębu, jarzębiny, lipy, klonu, a także jesionu, jawora, topoli, wierzby, kasztanowca i miłorzębu. Każde z zapytanych drzew wymienia swoje charakterystyczne cechy. Opowiadają o swoich liściach, kwiatach, owocach i korze. Jednak książka nie byłaby zrozumiała dla dzieci, gdyby nie wspaniałe, akwarelowe ilustracje Oksany Buła. To dzięki nim możemy przy każdym z drzew zobaczyć, jak wygląda ich kora, liście, owoce i kwiaty. Autorka nie ogranicza się wyłącznie do drzew, które w parku dają cień w upalne dni. Drzewa dają schronienie i żywią liczne ptaki. Nie tylko ptaki żywią się owocami drzew, ale też poznajemy ssaki żywiące się nimi. Możemy zapoznać dzieci z cyklem rozwoju drzew i jak ważne są w tym owady, które zapylają kwiaty i pozwalają rozwijać się owocom.

„Co rośnie w parku” jest rewelacyjną książką przyrodniczą dla dzieci, pewnego rodzaju atlasem drzew. Nie tylko opisuje drzewa, ale całe środowisko, w którym żyją. Dzięki historii małego pęd ta opowieść jest interesująca i dziecko może się identyfikować z bohaterem tej bajki. Możemy też zabrać książeczkę na spacer z dzieckiem po parku i razem z nim szukać drzew opisanych w tej bajce. Dzięki zabawie w szukanie podobnych drzew do opisanych w bajce rozwijamy zmysł obserwacji, uważność, a także i cierpliwość. Bajka nie tylko uczy, ale pozwala kreatywnie spędzać czas z dzieckiem.

Nikt nie chce być samotną wyspą.
Często w książeczkach dla dzieci występuje antropomorfizacja bohaterów. Jednak najczęściej to są zwierzęta. Po raz pierwszy spotkałam się z antropomorfizacją roślin, dlatego książeczka mnie zachwyciła. W parku pełnym różnych drzew wyrasta nowe drzewko. Na razie jest to maleńka siewka z dwoma listami, która boi się otaczającego go świata....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawe jest, że coś, co było dla bohaterki ucieczką od rzeczywistości, stało się sensem jej życia.
Obejrzałam z dużym zainteresowaniem mini serial „Gambit Królowej”. Wcześniej widziałam parę filmów dotyczących gry w szachy i wiedziałam, że wbrew pozorom rozgrywki szachowe wzbudzają duże emocje. Jednak postanowiłam przed przeczytaniem odczekać, aby opadły emocje po obejrzeniu serialu. Także chciałam się więcej dowiedzieć o autorze, w jakim stopniu jego doświadczenie życiowe miało wpływ na kreacje bohaterów tej powieści. Książka tak samo zafascynowała mnie jak film. Ciekawe jest, że coś, co było dla bohaterki ucieczką od rzeczywistości, stało się sensem jej życia.

Beth Harmon w wieku ośmiu lat trafia do sierocińca, w którym nie potrafi się odnaleźć i zmaga się z samotnością. Pewnym ułatwieniem były środki uspakajające serwowane przez wychowawców, od których niestety się uzależnia. Pewnego razu w piwnicy spotyka niesympatycznego woźnego pochylonego nad planszą szachową. Nie wie, co robi woźny, ale zdaje sobie sprawę, że to wypełnia jego samotność. Po pewnym oporze udaje mu się namówić woźnego, aby nauczył ją grać w szachy. Od tej pory ma coś, co jest tylko jej i w każdej chwili może uciec w świat szachów. Woźny okrywa jej niezwykłe zdolności i umożliwia jej uczestnictwo w pierwszym turnieju szachowym, który wygrywa. Niestety zakazują jej gry w szachy. Uśmiech się do niej szczęście i zostaje adoptowana przez kobietę, od której mąż uciekł. Kobieta ta topi swoje smutki w alkoholu. Beth poznaje, że nie tylko środki uspakajające, ale też alkohol może dawać ukojenie. Szachy cały czas stanowią dla niej ucieczkę od rzeczywistości. Dzięki znowu pomocy woźnego bierze udział w turnieju i go wygrywa. Matki adopcyjnej nie interesują szachy, ale interesują ją pieniądze, które można zarobić na kolejnych turniejach i dzięki którym mogą żyć. Beth staje się objawieniem na kolejnych turniejach, dziewczyną, która wygrywa wszystko. Jednak kiedyś się dorasta, a także spotyka się mocniejszego przeciwnika. Przegrywa z rosyjskim arcymistrzem Borgowem, który stanie się jej obsesją. Czy załamie się i pogrąży się w alkoholu? Może jednak wyciągnie ktoś do niej pomocną dłoń i pokaże, że gra w szachy to nie tylko łatwy sposób zarabiania pieniędzy, ale też ciężka praca. Czy uda jej się pokonać Borgowa? Świetne zakończenie, bo szachy to nie tylko morderczy wyścig po kolejne zwycięstw, ale gra, przy której można przyjemnie spędzać czas.

Wspaniała powieść, która nawet dla osoby nic niewiedzącej o szachach jest pasjonująca, dzięki swej warstwie psychologicznej. Kibicujemy Beth w jej zmaganiach na turniejach, ale przede wszystkim w jej zmaganiach z życiem. Świetnie ukazane wewnętrzne zmagania Beth z własną ambicją, presją, samotnością i nałogiem. Obserwujemy jej powolne dojrzewanie i rozwój jej talentu, a także ile w każdym sukcesie jest talentu, a ile pracy. Możemy też poznać środowisko szachistów, gdzie kobiecie ciężko się przebić, ale też może liczyć na innych szachistów. Cieszę się, że wreszcie sięgnęłam po tę książkę. Może nie każdy z nas jest tak utalentowany w jakieś dziedzinie, ale każdy z nas staje do walki o swoje marzenia i dla nich może być inspirująca.

Ciekawe jest, że coś, co było dla bohaterki ucieczką od rzeczywistości, stało się sensem jej życia.
Obejrzałam z dużym zainteresowaniem mini serial „Gambit Królowej”. Wcześniej widziałam parę filmów dotyczących gry w szachy i wiedziałam, że wbrew pozorom rozgrywki szachowe wzbudzają duże emocje. Jednak postanowiłam przed przeczytaniem odczekać, aby opadły emocje po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cabré należy do moich ulubionych pisarzy, sięgam po kolejne jego powieści bez zastanowienia. Czekałam na kolejną powieść tego autora. Tym razem zachwyciłam się piękną okładką, chociaż książką o wiele mniej. Po przeczytaniu zostałam z dużą ilością pytań. Cenię sobie autorów, którzy mnie zaskakują każdą nową powieścią, dlatego lubię Dana Simmons i Kazuo Ishiguro. Jednak nowa powieść Cabré mnie zadziwiła. Oczywiście, jak w poprzednich powieściach zachwycił mnie język i styl, w jakim autor snuje opowieść, perfekcyjnie łączenie i przeplatanie dwóch historii. Brakowało mi jednak muzyki, obecnej w innych jego utworach. Problemem dla mnie było pojęcie zamysłu autora i wymowy tej historii.

Bohaterem tej powieści jest Ismael, samotny introwertyk, który ma duże problemy z nawiązaniem relacji z innymi ludźmi. Na pewno duży wpływ na jego zachowanie miało dzieciństwo. Bardzo wcześnie jego matka zmarła, a ojciec trafił do zakładu psychiatrycznego. Trafił do rodziny zastępczej, która mu zapewniła byt i wykształcenie, niestety jak przypuszczamy, nie nawiązał z nią żadnych więzi emocjonalnych. Ucieka w świat literatury, kończy studia i zostaje nauczycielem literatury. Ismael jest samotnie mieszkającym mężczyzną, który do tego traci pracę. Nikt by nie zauważył, jakby zniknął, a może jednak nie. Przez przypadek spotyka koleżankę z dzieciństwa i powoli nawiązuje się między nimi nić sympatii. Niestety spotkanie kolegi ze studiów, który zaprasza go do samochodu, wywraca jego życie. Budzi się w szpitalu z amnezją. Dowiaduje się, że uległ wypadkowi, a kierowca zginął. Fizycznie dochodzi do sprawności, ale utracił pamięć. Powoli zdaje sobie sprawę, że to miejsce jest dziwne i nie wie, czego oczekują ludzie otaczający go. Ucieka z tego miejsca i zaczyna się jego wędrówka. Nie wie komu może zaufać w czasie tej wędrówki. Powoli wracają wspomnienia, których też do końca nie jest pewien. Jak skończy się jego wędrówka? Drugim bohaterem jest młody dzik, tak samo samotny i odstający od reszty stada. Dzik jest filozofem, który snuje rozważania na temat życia i czasu. Oczywiście drogi tych bohaterów muszą się skrzyżować.

Historia jest dość prosta, ale jej interpretacja już nie. Patrząc się na życie Ismaela, można dojść do wniosku, że naszym życiem kieruje wyłącznie przypadek i mamy mały wpływ na jego kształt. Zastanawiające jest też wprowadzenie drugiego bohatera, dzika i jego rola w tej opowieści. Czy dzik jest alter ego naszego bohatera, który jest w pewien sposób jego uzupełnieniem? Może dzik jest alter ego autora, który stara się ułatwić na zrozumienie tej powieści. Zostawiam interpretację czytającym. Ja po przeczytaniu, zastanawiam się, jaki mamy wpływ na nasze życie. Nie mamy wpływu, w jakiej rodzinie przychodzimy na świat i jakie traumy wyniesiemy z domu, a jaki wpływ mamy na dalsze życie?

Na pewno nie poleciłabym tej książki komuś, kto pragnie rozpocząć przygodę z tym autorem i poznać jego twórczość. Chociaż książka naprawdę jest warta przeczytania i zanurzenia się w świat Ismaela i dzika. „Spaleni w ogniu” jest książką wyjątkową, obok której nie można przejść obojętnie, to nie jest następna historia podobna do innych.

Ja czekam już na następną jego powieść.

Cabré należy do moich ulubionych pisarzy, sięgam po kolejne jego powieści bez zastanowienia. Czekałam na kolejną powieść tego autora. Tym razem zachwyciłam się piękną okładką, chociaż książką o wiele mniej. Po przeczytaniu zostałam z dużą ilością pytań. Cenię sobie autorów, którzy mnie zaskakują każdą nową powieścią, dlatego lubię Dana Simmons i Kazuo Ishiguro. Jednak nowa...

więcej Pokaż mimo to