Polski pisarz, dziennikarz, podróżnik, antykomunista, nauczyciel akademicki, działacz polityczny, naukowy i społeczny. Był synem lekarza Marcina Ossendowskiego i Wiktorii z Bortkiewiczów. Rodzina miała korzenie tatarskie, szlacheckie, herbu Lis. Po urodzeniu się siostry Ferdynanda rodzina Ossendowskich przeniosła się do guberni pskowskiej, skąd pochodził ojciec, a w 1884 r. przeprowadziła się do Kamieńca Podolskiego. Tam młody Ossendowski zaczął uczęszczać do rosyjskiego gimnazjum, które ukończył – po kolejnej przeprowadzce – w Petersburgu. W tym czasie zmarł ojciec Ferdynanda. Rodzinę utrzymywała matka udzielając lekcji muzyki, zaś młody Ossendowski pomagał jej udzielając korepetycji.
Po ukończeniu szkoły studiował nauki matematyczno-przyrodnicze w Petersburgu, gdzie został asystentem przyrodnika, prof. Szczepana Zalewskiego. W tym czasie wziął udział w wyprawach naukowych na Kaukaz, nad Dniestr, nad Jenisej i w okolice jeziora Bajkał. Dotarł również do Chin, Japonii, na Sumatrę i do Indii. Wrażenia z Indii były podłożem dla jego pierwszej powieści pt. Chmury nad Gangesem.
Z powodu udziału w zamieszkach studenckich w 1899 r. musiał opuścić Rosję. Wyjechał do Paryża, gdzie studiował fizykę i chemię u prof. Marcellina Berthelota na Sorbonie. Tu także miał okazję poznać Marię Skłodowską-Curie.
Po powrocie do Rosji został docentem Uniwersytetu Technicznego w Tomsku. Nie pozostał jednak długo na uczelni, by poświęcić się karierze naukowej; jego pasją były podróże. W 1905 roku, po wybuchu wojny rosyjsko-japońskiej, został wysłany do Mandżurii, gdzie prowadził badania geologiczne w poszukiwaniu surowców niezbędnych dla armii. Za organizowanie w Harbinie protestów przeciw rosyjskim represjom w Królestwie Kongresowym został aresztowany i skazany na karę śmierci. Dzięki szczęśliwemu zbiegu okoliczności uniknął wykonania wyroku i uzyskał jego nadzwyczajne złagodzenie. Wkrótce potem został wybrany przewodniczącym Rewolucyjnego Komitetu Naczelnego, który przez pewien czas sprawował władzę w Mandżurii. W wyniku procesu, który potem wytoczono jego członkom, Ossendowski został skazany na półtora roku twierdzy. Odzyskał wolność w 1908 roku. Wydana w 1911 r. książka W Ludskoj Pyli („W ludzkim pyle”),poświęcona więziennym doświadczeniom Ossendowskiego, zyskała przychylną ocenę m.in. Lwa Tołstoja. W tym czasie nawiązał współpracę z wieloma rosyjskimi gazetami. Gdy w 1909 r. zaczął wychodzić w Petersburgu polskojęzyczny „Dziennik Petersburski”, został jego korespondentem, a następnie redaktorem.
W 1918 r. opuścił zrewolucjonizowany Petersburg i wyjechał do Omska. W czasie wojny domowej w Rosji czynnie współpracował z dowództwem Białych; był m.in. doradcą admirała Kołczaka. Przekazał na Zachód tzw. dokumenty Sissona, które wykazywały, że Lenin był agentem wywiadu niemieckiego, a działalność partii bolszewickiej finansowana była za niemieckie pieniądze. Choć niektóre źródła uważają te dokumenty za sfałszowane, to fakt pomocy udzielonej Leninowi przez Niemieckie Naczelne Dowództwo jest pewny.
Powszechnie znany ze swojej antykomunistycznej postawy po upadku Kołczaka był poszukiwany przez bolszewicką policję polityczną (CzeKa). Dzięki niezwykłym zdolnościom przystosowawczym (m.in. znał biegle 7 języków obcych, w tym chiński i mongolski),udało mu się przedostać z kontrolowanej przez bolszewików Rosji do Mongolii. W jej stolicy Urdze został doradcą barona Ungerna walczącego przy pomocy zorganizowanej przez siebie Azjatyckiej Dywizji Konnej z bolszewikami. Dane na temat roli, jaką Ossendowski odegrał w Mongolii, są okryte tajemnicą; była ona niewątpliwie dość istotna, sam jednak mówił na ten temat niechętnie. Istnieje teza, jakoby Ossendowski stał się depozytariuszem wiedzy o ogromnym skarbie, ukrytym przez „Krwawego Barona” Ungerna gdzieś w mongolskich stepach, a który miałby posłużyć do sfinansowania kolejnej wojny z komunistami.
Ossendowskiemu światową sławę przyniosła książka Zwierzęta, ludzie, bogowie (książkę wydano najpierw w języku angielskim pod tytułem „Beasts, Men and Gods”),która na przełomie 1920 i 1921 r. ukazała się w Nowym Jorku, w 1922 r. w Londynie, a w 1923 r. w Warszawie. Osiągnęła ona rekordową liczbę dziewiętnastu tłumaczeń na języki obce. Ossendowski opisał w niej wspomnienia z ucieczki z Rosji ogarniętej chaosem rewolucji. Opis obejmuje ucieczkę z Krasnojarska opanowanego przez bolszewików, zimę w tajdze, przeprawę do Mongolii i pobyt w niej u boku barona Ungerna. Książka osiągnęła niezwykłą poczytność na całym świecie, chociaż była i jest krytykowana za to, że duże jej fragmenty były ewidentną konfabulacją autora. Głównym krytykiem i demaskatorem oszustw Ossendowskiego był szwedzki podróżnik Sven Hedin.
Do Polski powrócił w roku 1922. W okresie międzywojennym zajmował się działalnością literacką, publikując wiele powieści, przeważnie w stylu „romansu podróżniczego”. Ukazało się 77 książek pisarza, które wydano również w 150 przekładach na 20 języków. Przez pewien czas należał do piątki najbardziej poczytnych pisarzy na świecie, a jego książki porównywano z dziełami Kiplinga, Londona czy Maya. W latach międzywojennych łączny nakład książek „polskiego Karola Maya” sięgnął 80 mln egzemplarzy. Gdy chodzi o przekłady na języki obce, Ossendowski zajął wówczas drugie miejsce po Henryku Sienkiewiczu i do dziś nikomu nie udało się go w tej kategorii pobić.
W lutym 1943, wstąpił do konspiracyjnego Stronnictwa Narodowego. Ostatnie miesiące życia spędził w Żółwinie, gdzie 2 stycznia 1945 roku nagle źle się poczuł, następnego dnia został przewieziony do szpitala w Grodzisku Mazowieckim. Tam zmarł, tuż przed wkroczeniem Armii Czerwonej, pochowany został na cmentarzu w Milanówku. Nigdy nie ujawnił żadnych szczegółów swojej działalności polityczno-wywiadowczej. Archiwum zostało skrupulatnie zniszczone przed jego śmiercią.
Ze względu na treść jego książki Lenin, fabularyzowanej biografii przywódcy rewolucji październikowej, niezwykle ostrej krytyki rewolucji i komunizmu, po zajęciu Polski przez Rosjan grób Ossendowskiego był pilnie poszukiwany. Po jego znalezieniu ekshumowano zwłoki, gdyż NKWD chciało się upewnić, czy osobisty wróg Lenina na pewno nie żyje. Inna interpretacja tego faktu zakłada, że enkawudziści szukali przy zwłokach pisarza jakiejś informacji lub wskazówki co do miejsca ukrycia skarbu barona Ungerna.
Kochałem zbyt wiele kobiet, a wiec zdaje sie że, żadnej nie kochałem, bo kochać można tylko jedną. Miłość prawdziwa to jak narodziny lub śmi...
Kochałem zbyt wiele kobiet, a wiec zdaje sie że, żadnej nie kochałem, bo kochać można tylko jedną. Miłość prawdziwa to jak narodziny lub śmierć - nigdy sie nie powtarza...
#wyzwanie LC 2024 styczeń - akcja częściowo toczy się zimą, na dodatek na Syberii
#czytelnicze podróże czyli polski styczeń z Natalią kursywa
Przeczytałam z dużym zainteresowaniem. Nie jest to jednak pozycja "dla każdego". Jest bardzo tendencyjna - główny to krystaliczny ideał, bez skazy, wszystko wie, wszystko potrafi lub uczy się szybko, jest prawy, dobry, silny. Sporo jest opisów polowania na zwierzęta, co mnie momentami z lekka odrzucało. W moim przypadku nie wpłynęło to jednak na wysoką ocenę jaką przyznaję - tendencyjność kładę na karb czasów w jakich książka powstała, a główny bohater choć taki zbyt idealny czasem mnie zwyczajnie wzruszał swoją postawą Doceniam opisy przyrody. A ostatnia scena naprawdę piękna
Niesamowita jest ta książka, ale wydano ją jako sensacyjną prawdę, prawdę i tylko prawdę, więc zaliczmy ją do współczesnego gatunku reportażu i jako takowy ją rozliczmy.
"Podejrzewam, iż p. Ossendowski studiował mądrości Wschodu u wielkiego filozofa chińskiego Mam-Tzie-Gdzieś" - tak pisał o autorze Boy.
"Nie ma talentu pisarskiego, nie pisze dobrym stylem, według opinii uczonych nie jest siłą naukową, nie posiada zmysłu sceny, poczucia dramatu, nie ma nic do powiedzenia, nie ma gustu, nie ma poczucia komizmu własnej sztuki – ale naprawdę był przez parę lat w Azji" - to z kolei Słonimski.
Kłamcą bez honoru nazwała go prasa francuska.
Ossendowski był kłamcą, a i honoru raczej nie miał, bo inaczej musiałby - respektując ducha czasów - strzelić sobie w łeb. Ossendowskiemu udowodniono tyle kłamstw, które zamieścił w tej książce, że przeciążyłbym serwery lubimyczytac.pl, gdybym chciał je wszystkie wymienić.
Ossendowski wyprawił się do Tybetu i z powrotem w czasie tak krótkim, że prawdopodobnie zagiął czasoprzestrzeń. Z drugiej strony drogę z Uliastaju do Narabanczi pokonuje w trzy dni, robiąc dziennie od 150 do 170 km. Jest to o tyle ciekawe, że cała ta trasa ma 120 km. Na swojej trasie w Tybecie przegapia rzeki i całe pasma górskie. Odwiedza z kolei szczyty, które w ogóle na niej nie leżały. „Krainą miliona jezior" nazywa Kuku-Nor w Tybecie, gdzie jezior jest kilka.
Wszystkie te kłamstwa wytknął Ossendowskiemu Sven Hedin, szwedzki geograf i kartograf. Jest tego o wiele więcej: Ossendowski opisuje bitwę, którą stoczył z tybetańskimi rabusiami, w kraju, w którym takich rabusiów nie ma, oraz w lokalizacji, która jest dla Tybetańczyków religijnym tabu. To trochę tak, jakbym opowiedział w tym miejscu, że byłem w klubie sado-maso na Jasnej Górze.
Ponadto dokonuje Ossendowski pornografizacji przemocy, nakreślając pozytywny wizerunek barona Ungerna, któremu sam autor - oczywiście największy kozak we wszechświecie - się nie kłaniał. Zresztą przedstawienie barona Ungerna jest jednym z najzabawniejszych aspektów tej książki. Ossendowski notuje ślady działalności barona: zwały trupów, urwane ręce, odrąbane głowy, ale jak już poznaje Ungerna, który, jakby tego było mało, morduje jego towarzysza, to panowie wpadają sobie w ramiona i okazuje się, że baron jest całkiem sympatycznym typem.
Dodatkowo trzeba zaznaczyć, że całość jest napisana wyjątkowo kiepską polszczyzną.
Polecam teksty Jacka Podsiadły o Ossendowskim (które tu zresztą odrobinę plagiatuję),bo napisane są o wiele zabawniejszym językiem, niż moja opinia.