-
Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński10
-
ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant30
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant2
Biblioteczka
2021-09-09
2021-01
W jaki sposób zapełniasz swoją „pustkę poznawczą”?
Dzięki @LetMeRead przełamałam swoją niechęć czytelniczą i mogłam zapełnić swoją „pustkę poznawczą”. Wprowadzone przez autora pojęcie „pustki poznawczej” przemówiło do mojej wyobraźni. Interesowało mnie od dawna, dlaczego i w jaki sposób potrafię odnaleźć cząstkę siebie w jakimś dziele sztuki, że jakbym dzięki jakiemuś dziełu mogła prowadzić dialog z samą sobą. Książka jest napisana w formie systematycznej pracy naukowej, ale jej język pozwala na swobodne i przyjemne zapoznanie się z tym dziełem, a także na własne refleksje. Autor na wstępie określa, czym jest poznanie naukowe i artystyczna, czym się różnią, ale też jak się uzupełniają. Z psychologicznego punktu widzenia najbardziej interesujący jest moment kontaktu ze sztuką. Tłumaczy psychologizm, który pozwala „objąć” naszym życiem wewnętrznym obiekt zewnętrzny, uczynić go bliskim, osobistym, odnaleźć w niej cząstkę siebie. Pragnie dociec interakcji między twórcą, jego dziełem, a odbiorcą dzieła sztuki. Omawia to na podstawie malarstwa, muzyki i literatury. Przedstawia z jednej strony twórców, ich determinizm w tworzeniu i przekazaniu nam części siebie, przełożeniu siebie na język sztuki. Jak w jakiś minimalny sposób potrafię pojąć malarstwo, czy literaturę, tak przełożenie świata na świat uporządkowanych dźwięków, czyli muzyki, jest mi zupełnie obcy. Dla mnie „szarego zjadacza chleba” bardziej interesująca jest interakcja między dziełem sztuki a odbiorcą. W oddziaływaniu literatury skupia się na poezji, gdyż ona zostawia nam jakby więcej miejsca dla własnych odczuć, wypełniania własnymi przeżyciami w odróżnieniu od prozy. Każdy z tych kierunków sztuki inaczej oddziałuje na nas i różną nam zostawia przestrzeń na odpowiedź. Największą przestrzeń zostawia nam muzyka. Autor porównuje muzykę do zbioru zagadek i problemów, dzięki którym uczymy się rozwiązywać problemy i zagadki w życiu codziennym.
Profesor dr hab. Stanisław Kowalik przez lata zajmował się osobami niepełnosprawnymi i ostatni rozdział poświęcił wykorzystaniu w sztuki w leczeniu i adaptacji ludzi chorych. „Sztuka pełni też funkcję buforową między postępem cywilizacji, a kształtowaniem się osobowości ludzi (nie tylko dzieci, ale też młodzież i dorośli). Ułatwia likwidowanie napięć psychicznych wynikających ze zderzenia się procesów industrializacji z indywidualnymi ideałami życiowymi.” Omawia jak ważne w rozwoju psychiki i osobowości ma kontakt ze sztuką od najmłodszych lat. Mnie zainteresował fragment dotyczący psychodramy i jej oddziaływania na uczestników.
Nie zgadzam się, że tylko kontakt z oryginałami dzieł malarskich, czy z muzyką na salach koncertowych pozwala nam odczuć ich wpływ na nas, pochłonąć nas. Uważa, że kontakt jak nazywa z surogatami, czyli zdjęciami obrazów, nagraniami muzyki nie mogą na nas oddziaływać. Byłoby to doświadczenie dostępne tylko dla wąskiego grona ludzi. Na pewno łatwiej tego doświadczyć w galerii lub na Sali koncertowej. Natomiast z własnego doświadczenia wiem, że nie dane mi było zobaczyć bezpośrednio niektórych obrazów czy usłyszeć niektórych utworów na sali koncertowej, a jednak wpłynęły w jakiś sposób na mnie, odnalazłam w nich cząstkę siebie. Natomiast zgadzam się, że im więcej obcujemy z różnymi rodzajami sztuki, tym bardziej poszerza się nas horyzont i tym łatwiej wchodzimy z nią w bezpośredni kontakt, można powiedzieć, że uczymy się języka sztuki.
Ciekawa jest jego opinia na temat sztuki współczesnej. Z punktu widzenia psychologii jej wartość ulega zmniejszeniu, nie proponuje niczego, aby wypełnić pustkę poznawczą. „Zajmując się analizą wpływu kultury globalnej na ludzki umysł, stwierdziłem, że współczesna sztuka sprawia, iż ludzie w coraz większym stopniu podlegają procesowi infantylizacji psychicznej.”
„Sztuka jest im potrzebna, aby czerpać z niej przyjemność tu i teraz, ma wypełnić nam teraźniejszość, ułatwić niemyślenie o trudnych problemach życiowych, dostarczyć zabawy w czasie wolnym, pomagać w roztopieniu się w tłumie innych ludzi mających podobne doświadczenie w oglądaniu takich samych seriali w telewizji, fascynujących się życiem (mniej śpiewem) kolejnych gwiazd piosenki rozrywkowej, czytających opisy kolejnych przygód detektywów w „pisanych na kolanie” powieściach kryminalnych. Chcąc za nią nadążać, jesteśmy zmuszeni coraz szybciej oglądać, słuchać i czytać, a potem szybko zapomnieć o tym, co przemknęło przez nas umysł. To jest istota infantylnego spotkania człowieka ze współczesną sztuką.”
A co Wy o tym myślicie?
Dla mnie była to fascynująca przygoda, dzięki której mogłam poznać odpowiedzi na niektóre nurtujące mnie pytania.
W jaki sposób zapełniasz swoją „pustkę poznawczą”?
Dzięki @LetMeRead przełamałam swoją niechęć czytelniczą i mogłam zapełnić swoją „pustkę poznawczą”. Wprowadzone przez autora pojęcie „pustki poznawczej” przemówiło do mojej wyobraźni. Interesowało mnie od dawna, dlaczego i w jaki sposób potrafię odnaleźć cząstkę siebie w jakimś dziele sztuki, że jakbym dzięki jakiemuś...
2020-11
"Jestem tancerką klasyczną, więc mam to we krwi, że nigdy nie patrzę pod nogi, ale przed siebie. Ot, taka postawa. Również wobec życia".
„Taniec na gruzach” jest wywiadem rzeką z 96-letnią Niną Novak (wł. Janiną Nowak), która jako primabalerina Ballet Russe de Monte-Carlo podbiła sceny baletowe świata. Osiągnęła w balecie wszystko o czym tancerka może sobie wymarzyć. W Ballet Russe de Monte-Carlo była primabaleriną, baletmistrzynią oraz pedagogiem. W 1962, po rozpadzie grupy, wyjechała do Wenezueli, gdzie otworzyła własną szkołę baletową. Od 1991 roku jest dyrektorem własnej szkoły baletowej w Caracas: Ballet Clásico de Caracas. Niestety warunki polityczne w Wenezueli zmusiły ją do wyjazdu do USA.
Nina w wieku sześciu lat zakochała się w balecie, jednak dopiero w wieku ośmiu lat mogła zacząć naukę w szkole baletowej. Ukończyła warszawską szkołę baletową przy Teatrze Wielkim. W 1937 roku został powołany Polski Balet Reprezentacyjny i powierzony Bronisławie Niżyńskiej, która była baletmistrzem i choreografem. Nina została wybrana przez Niżyńską jako solistka tego baletu. W 1937 roku Polski Balet Reprezentacyjny zdobył Gran Prix w dziedzinie sztuki tanecznej na Wystawie Paryskiej. Odbyła jeszcze jedno tourne w Angli. Niestety II wojna światowa przerwała błyskotliwie zapowiadającą się karierę. Wojna, jak z większością obeszła się okrutnie. Jej brat i ojciec zginęli w obozach koncentracyjnych. Ona wraz z siostrą trafiły do obozu pracy. Trauma, jaką przeżyła w czasie wojny i po jej zakończeniu pozostała w niej do dzisiaj. Po wojnie nie zgłosiła się do żadnego teatru, a razem z bratem i jego żoną (oboje tancerze klasyczni) założyli zespół i tańczyli na różnych imprezach. Często jedyną zapłatą było jedzenie. W 1946 roku podjęła najtrudniejszą decyzję w swoim życiu. Poślubiła obywatela USA i wyjechała do Stanów. Tam po paru latach wróciła do baletu, dzięki wytrwałej i ciężkiej pracy udało jej się odnieść sukces. Jedną z nauczycielek była znowu Bronisława Niżyńska. W 1961 roku została zaproszona przez Ministerstwo Kultury do Polski, wystąpiła w Warszawie i Poznaniu. Po raz pierwszy mogła od czasu swojego wyjazdu przyjechać do Polski i spotkać się z rodziną. Nie mogła się zatrzymać nawet w domu matki. Z rodziną mogła spotykać się tylko w hotelu w towarzystwie „smutnego pana”. Odizolowaną ją od znajomych i przyjaciół, udaremniając spotkania z nimi. Taki właśnie był PRL.
Fascynująca historia kobiety, która poświęciła się swojej pasji, czyli baletowi. Środowisko baletowe jest dość specyficzne, wbrew pozorom brutalne, pełne zawiści i zazdrości. Żeby odnieść sukces trzeba poświęcić całe życie. Nie ma tam miejsca na słabości, załamania, są godziny nieustannych ćwiczeń, samozaparcie, ból i łzy. Życie nauczyło ją doceniać to co ma, cieszyć się każdą chwilą i prostymi przyjemnościami, żeby czerpać z niego jak najwięcej.
Ile każdy z nas jest w stanie poświęcić dla spełnienia swoich marzeń?
Książka jest pięknie wydana, zawiera dużo zdjęć i dokumentów. Wiktor Krajewski prowadzi bardzo intymną rozmowę, oddając głos artystce, a jedynie delikatnie naprowadzając na ważne i ciekawe tematy. Czyta się ją jak najlepszą powieść, o niezwykłej kobiecie, szkoda, że tak mało znanej w Polsce.
"Jestem tancerką klasyczną, więc mam to we krwi, że nigdy nie patrzę pod nogi, ale przed siebie. Ot, taka postawa. Również wobec życia".
„Taniec na gruzach” jest wywiadem rzeką z 96-letnią Niną Novak (wł. Janiną Nowak), która jako primabalerina Ballet Russe de Monte-Carlo podbiła sceny baletowe świata. Osiągnęła w balecie wszystko o czym tancerka może sobie wymarzyć. W...
2020-10
Jedna z najlepszych książek z Serii z Żurawiem jaką dotąd czytałam. Rzadko mi się zdarza żałować, że książka już się skończyła, a ja chciałabym dalej trwać w tej opowieści i w tym świecie. Uczestniczymy w fikcyjnym konkursie pianistycznym w japońskim mieście Yoshigae, od pierwszych przesłuchań, aż po wielki finał. Dzięki dwójce jurorów poznajemy kulisy konkursu, ile dla nich znaczą rekomendacje poszczególnych profesorów i sław przy ocenie uczestników. Także interpretacja utworów powinna być zgodna z ich wyobrażeniem o danym utworze, chociaż przecież nie mają pojęcia jak one były wykonywane przez ich twórców. Jak powiedział jeden z Jurorów: „Historia konkursów pianistycznych pokazuje, że zazwyczaj niestandardowy talent jest eliminowany. Przekracza pojmowanie jurorów.” Z takim przypadkiem mieliśmy kiedyś do czynienia w Polsce na Konkursie Chopinowskim, gdzie jeden z uczestników został odrzucony, gdyż interpretację nie odpowiadała jurorom. Wtedy byłam zszokowana jak sławne jury siedziało nad zapisem nutowym i odkreślało kolejne nutki, czy zostały prawidłowo odegrane przez uczestników. Tutaj przynajmniej tego nie ma. Czy jednak jeden z uczestników nie zostanie przez swoją interpretacje wykreślony? Cały ten konkurs przeżywamy z czwórką pianistów. To dzięki nim poznamy rozterki przygotowań, uczucia, jakie im towarzyszą przed, w trakcie i po występie swoim i innych uczestników. Oczekujemy z napięciem na wyniki poszczególnych etapów. Każdy z tej czwórki pochodzi z innego kraju, chociaż dziwnym trafem większość, jeżeli nie jest Japończykami to ma korzenie Japońskie. Poznajemy cztery różne historie życia, co ich doprowadziło do tego miejsca, czym jest dla nich muzyka, czym jest dla nich gra na fortepianie, czego oczekują od uczestnictwa w tym konkursie. Przeżyjemy razem z nimi skrajne emocje, które im towarzyszą. W trakcie konkursu każde z nich odkryje w sobie nowe pytania i nowe odpowiedzi dotyczące muzyki. Można by ich określić mianem „cudownych dzieci”, chociaż poznajemy ile pracy, wysiłku i wyrzeczeń kosztuje ich bycie tymi „cudownymi dziećmi”. Jak ważna jest kondycja fizyczna i psychiczna żeby podołać konkursowi. Z drugiej strony coś ich wyróżnia z pozostałych uczestników. Co w nich jest takiego, że zachwycają swoją grą? Głównym bohaterem tej książki jest sama muzyka. Czy można słowami opisać muzykę, którą się słucha?. Autorce udało się to znakomicie. Każdy z utworów wykonywanych przez naszych bohaterów jest opisany przy pomocy metafor, obrazów i uczuć słuchającego lub grającego. Nawiązania są też do historii powstania dzieł i ich kompozytorów. Tak jak przy opisie Ballady (g-moll,op. 23) Chopina: „zawiera emocje z okresu dzieciństwa, ów smutek zapisany w genach, a odczuwalny w czasie śpiewania dziecięcych piosenek”. Czy opis utworu Liszta „Dwie legendy: święty Franciszek z Asyżu-Kazanie do ptaków” : „Widział przed oczami, jak ptaki, trzepocząc skrzydłami, wzbijają się i opadają w przestrzeni ponad dzikimi polami naprzeciw odzianego w łachmany młodzieńca”. Bez względu, kiedy utwór został skomponowany: „Muzyka zawsze musi być „współczesna”. To nie jest coś do zamknięcia w muzeum, ale coś co żyje tu i teraz. Inaczej pozbawiona jest sensu.” Widzimy te utwory poprzez osobiste uczucia, obrazy, wspomnienia z życia i wyobrażenia słuchających i grających. Dzięki granej przez naszych bohaterów muzyce lepiej ich poznajemy. Wszystkie utwory opisane w książce można odsłuchać dzięki podanemu kodowi QR i porównać z własnymi uczuciami i wyobrażeniami podczas słuchania. Dla mnie te opisy przepełnione były magią. Podziwiam autorkę za jej wyobraźnię, ta książka sama jest muzyką.
Nie przypominam sobie książki, która wzbudziłaby we mnie tyle emocji przy opisie utworów, ale też bohaterowie napędzali te emocje i uczucia. To jest wspaniała książka dla wszystkich kochających muzykę, nie tylko klasyczną. Jest też rodzajem przewodnika jak słuchać muzykę i ile może ona dać słuchaczom. Smutno mi, że już ją skończyłam, ale do niej wrócę nieraz.
Jedna z najlepszych książek z Serii z Żurawiem jaką dotąd czytałam. Rzadko mi się zdarza żałować, że książka już się skończyła, a ja chciałabym dalej trwać w tej opowieści i w tym świecie. Uczestniczymy w fikcyjnym konkursie pianistycznym w japońskim mieście Yoshigae, od pierwszych przesłuchań, aż po wielki finał. Dzięki dwójce jurorów poznajemy kulisy konkursu, ile dla...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-03
Któż z nas nie zna choćby ze słyszenia takich nazw oper jak Madame Buttrfly, Cyganeria czy Toska. Któż z nas nie zna choćby ze słyszenia ich twórcę Giacomo Pucciniego, jednego z najwybitniejszych kompozytorów operowych wszechczasów. Jego barwne życie przybliża nam Janos Bokay. Autor trzykrotnie spotkał się z kompozytorem i miał dostęp do autentycznych źródeł, głównie listów. Zafascynowany życiem i twórczością Pucciniego stworzył wielobarwny obraz tego genialnego kompozytora. Fikcją literacką musiał się posiłkować przy opisie jego dzieciństwa. Na końcu podaje co ze względu na dramaturgię powieści zmienił. Z kart tej powieści wyłania się człowiek skromny i prostolinijny, którego największe sukcesy nie zmieniły, kochający ponad wszystko swoją rodzinę. Już jako mały chłopiec miał marzenie, komponować opery, które słuchaliby wszyscy. W spełnieniu tych marzeń nie przeszkodziła mu bieda, głód i chłód. Nie przeszkodziło mu nawet, że jego pierwsze opery nie odniosły sukcesu. Spotkał na swej drodze ludzi, którzy wierzyli w niego i mu pomogli. Z biedaka dzięki jednej operze stał się bogaczem., ale to nie zmieniło jego stosunku do przyjaciół i do życia. Jednak często jego opery były krytykowane przez dziennikarzy, ale kochane przez słuchaczy. Ukazuje też ile zawiści i gierek było w tym środowisku. Jego życiem była muzyka, potrafił zachwycać się utworami innych twórców i szczerze im gratulować. Mnie ujął jego zachwyt nad Verdim i Wagnerem, dwóch kompozytorów, którzy się nawzajem nie tolerowali .
Polecam wszystkim miłośnikom muzyki, ale też tym, którzy chcą poznać klimat Włoch z początków XX wieku.
Któż z nas nie zna choćby ze słyszenia takich nazw oper jak Madame Buttrfly, Cyganeria czy Toska. Któż z nas nie zna choćby ze słyszenia ich twórcę Giacomo Pucciniego, jednego z najwybitniejszych kompozytorów operowych wszechczasów. Jego barwne życie przybliża nam Janos Bokay. Autor trzykrotnie spotkał się z kompozytorem i miał dostęp do autentycznych źródeł, głównie...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11
Zaciekawiła mnie czerwona książeczka, która na okładce ma gryf od skrzypiec, czerwoną różę i karty. Jak z tyłu przeczytałam, że powieść się toczy w XVIII, w Neapolu wśród miłośników opery, to wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Autorka jest z zawodu pianistką i śpiewaczką operową i to było jeszcze bardziej intrygujące. Sama fabuła jest prosta, przedstawia romans młodej hrabiny Carlatta, zakochanej z muzyce i operze, ze sławnym i pięknym kastratem Gasparo. Trzeba pamiętać, że w większości teatrów operowych nie mogły występować kobiety, a więc było zapotrzebowanie na kastratów, których głosy były najlepszymi sopranami. Główny jednak bohaterem tej powieści jest Neapol i jego scena operowa. Wspaniale oddaje atmosferę tego miast i jej mieszkańców, a także atmosferę wokół opery. Opery zupełnie inaczej postrzeganej jak dzisiaj. Przychodziło się do opery aby ucztować, spotkać się ze znajomymi, grać w kart, a od czasu do czasu, gdy jakiś głos zachwycał, zasiadać w lożach i słuchać. Nie miał znaczenia kolejność przedstawianych aktów danej opery, ani to że śpiewano arie z innych oper. Głównie to były popisy wokalne śpiewaków, a ulubieńcami byli kastraci. To nimi zachwycał się cały Neapol i nie tylko. Występowali nie tylko w operze, ale też w kościołach. U nas to budzą przerażenie i oburzenie takie praktyki. Ale w tamtych czasach chłopcy obdarzeni wspaniałymi głosami z chęcią zostawali kastratami, bo dzięki ciężkiej pracy i wyrzeczeniom mogli zdobyć pieniądze, sławę i pozycję towarzyską. Takim szczęściarzem był właśnie Gasparo, którego historię poznajemy. To, że był kastratem nie przeszkadzało mu mieć romansu z piękną hrabiną. Obyczaje elit też się różniły od dzisiejszych. Zresztą z wielkim wyczuciem i finezją autorka opisuje sceny erotyczne naszych bohaterów. Zanurzyłam się z przyjemnością w tej przepełnionej namiętnością i miłością do muzyki opowieści. Niestety nagle się zakończyła i trzeba było wracać do rzeczywistości. Z chęcią nadal bym trwała w tym świecie.
Zaciekawiła mnie czerwona książeczka, która na okładce ma gryf od skrzypiec, czerwoną różę i karty. Jak z tyłu przeczytałam, że powieść się toczy w XVIII, w Neapolu wśród miłośników opery, to wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Autorka jest z zawodu pianistką i śpiewaczką operową i to było jeszcze bardziej intrygujące. Sama fabuła jest prosta, przedstawia romans młodej...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-09
Gdyby była mężczyzną znałby ją cały świat. Talent wyprzedził czasy w jakich żyła.
Wszyscy interesujący się baletem znają Wacława Niżyńskiego. Chociaż mało kto wie, że był z pochodzenia Polakiem. Jego pierwszym językiem był polski i zawsze to mu wypominano. Bronisława Niżyńska była młodszą siostrą i tak samo utalentowaną jak jej brat. Zresztą będący dziećmi małżeństwa tancerzy i od prawie urodzenia kształceni w tym kierunku byli skazani na sukces. Razem występowali i wspierali się nawzajem . Kariera Niżyńskiego była krótka i burzliwa. Bronisława swoją karierę budowała powoli, najpierw jako wspaniałej baleriny, a później jako choreografa i nauczycielki baletu. Była pierwszą kobietą choreografem w Balecie Diagilewa, W 1937 roku jako choreograf z Polskim Baletem Reprezentacyjnym zdobyła na Wystawie Paryskiej Grand Prix w dziedzinie sztuki tanecznej. W 1938 roku wyjechała do USA, gdzie założyła swoją szkołę baletową. Przeżyła dwie wojny światowe i rewolucję w Rosji, wyszła za mąż i urodziła dwójkę dzieci, ale cały czas najważniejszy był dla niej balet. Autorka stworzyła tą zbeletryzowaną biografię na podstawie jej pamiętników, notatek i innych dokumentów, które udało jej się odnaleźć. Razem z Bronią wędrujemy od Cesarskiej Szkoły Baletowej w Petersburgu poprzez wszystkie sceny baletowe w Europie i nie tylko. Razem z nią przeżywamy tułaczkę w czasie I Wojny Światowej, Rewolucji Październikowej i jej ucieczkę z bolszewickiej Rosji. Przeżywamy razem z nią upadki i wzloty jej kariery artystycznej, a także w życiu codziennym trudne i szczęśliwe chwile. Wspaniała biografia niezwykłej kobiety. Szkoda tylko, że brak jakichkolwiek zdjęć.
Gorąco polecam.
Gdyby była mężczyzną znałby ją cały świat. Talent wyprzedził czasy w jakich żyła.
Wszyscy interesujący się baletem znają Wacława Niżyńskiego. Chociaż mało kto wie, że był z pochodzenia Polakiem. Jego pierwszym językiem był polski i zawsze to mu wypominano. Bronisława Niżyńska była młodszą siostrą i tak samo utalentowaną jak jej brat. Zresztą będący dziećmi małżeństwa...
2019-05
Jakie to wspaniałe, że istnieją płyty DVD i na nich przedstawienia baletowe. Dzięki temu balet przestał być ulotną sztuką znaną garstce wybranych i stał się ogólnodostępny. Jest to jedna z najbardziej kosmopolitycznych sztuk pięknych, gdyż nie trzeba znać żadnego języka obcego aby ją pojąć. Jednak nie byłoby baletu jaki znamy gdyby nie Niżyński i Diagilew. To oni stworzyli spójne widowisko, gdzie ważne oprócz popisów technicznych tancerzy, a głównie tancerek są: akcja dramatyczna, muzyka, scenografia i choreografia. Tancerz stał się równoprawną częścią tego widowiska, a nie służył jedynie do podnoszenia partnerki. Tancerze oprócz techniki musieli nauczyć się gry aktorskiej, aby za pomocą tańca przekazywać emocje. Powstał nowoczesny balet. Tą właśnie historię powstawania współczesnego baletu, jak i historię życia Wacława Niżyńskiego i Siergieja Diagilewa przedstawia autorka. Kim był Niżyński, jedna z największych legend XX-wiecznego baletu, nazwany „Bogiem tańca”. Jego taniec jest dla nas tajemnicą, znamy go z opisów przedstawień i ze zdjęć. O sobie pisał: „Jestem chrześcijaninem, Polakiem i wyznawcą wiary katolickiej. Jestem Rosjaninem, gdyż mówię po rosyjsku... Moja matka mieszka w Rosji. Jest Polką, ale mówi po rosyjsku.” Jego światem był taniec i tylko w tym świecie potrafił się poruszać. Nie potrafił się poruszać w świecie rzeczywistym. Gdyby nie Diagilew, wizjoner baletu, nie wiadomo jakby się potoczyły jego losy. Razem stworzyli coś pięknego i nowego, a także kanon współczesnego baletu. Przyczyniło się też do tego sukcesu wiele znanych osób. Jedną z ważniejszych był Igor Strawiński kompozytor wspaniałych baletów do których choreografię tworzył Niżyński.
Lucy Moore napisała świetną biografię Niżyńskiego, a także jego otoczenia wykorzystując olbrzymią ilość źródeł, które traktuje krytycznie. Przedstawiła obiektywnie postać Niżyńskiego. Opisała jego wzloty i upadki, skandale które go nie opuszczały i ostatni, najsmutniejszy okres ,jego chorobę. Jest to biografia, którą się pochłania i nie jest zbiorem suchych faktów, ale razem z bohaterem przeżywa się najważniejsze chwile jego życia.
Gorąco polecam.
Jakie to wspaniałe, że istnieją płyty DVD i na nich przedstawienia baletowe. Dzięki temu balet przestał być ulotną sztuką znaną garstce wybranych i stał się ogólnodostępny. Jest to jedna z najbardziej kosmopolitycznych sztuk pięknych, gdyż nie trzeba znać żadnego języka obcego aby ją pojąć. Jednak nie byłoby baletu jaki znamy gdyby nie Niżyński i Diagilew. To oni...
więcej mniej Pokaż mimo to2016
2018-04
Najlepszą obroną jest atak.
Jak się bronić przed oskarżeniami typu : „jedna pani drugiej pani powiedziała, a ja w to wierzę”.
Skąd brać siły aby ciągle udowadniać, że nie jest Em wielbłądem.
Oglądałam kiedyś film dokumentalny o Wierze Gran i byłam wstrząśnięta. Teraz to był audiobook ze wspaniałą Anną Polony. Na początku myślałam, że to dwie różne osoby czytają. Wiera Grant jest genialna kreacją aktorską Anny Polony.
Czy po tylu latach można dojść do prawdy. Podziwiam Agatę Tuszyńską za ogrom pracy i dochodzenia do prawdy. Opisuje życie warszawskiego getta słowami Wiery, ale też z innych materiałów. Opisuje życie artystyczne i życie artystów po obu stronach muru w Warszawie. Nie osądza, nie oskarża. Uważa, że nam nie wolno, gdyż nie wiemy jakbyśmy sami zachowali się w tak trudnych sytuacjach granicznych. Próbuje jedynie zrozumieć. Próbuje to opowiedzieć relacjami światków i Wiery. Po wojnie w komunistycznej Polsce , w najgorszym okresie stalinizmu trudno było dochodzić prawy. Wystarczyło jedno zdanie odpowiedniej osoby, a już stawało to się prawdą. Młode państwo Izrael nie chciało dyskusji o postawach Żydów w czasie wojny. Oni wszyscy byki ofiarami, ale dlaczego nie Wiera Gran? Nie pojmuję jak przez tyle lat można nienawidzić i niszczyć człowieka. Wiera Gran bezpaństwowiec bo nikt jej nie chciał dać obywatelstwa. Mimo wyroków uniewinniających i tak ciągle oskarżana.
Przerażająco smutna historia życia kobiety, która chciała tylko śpiewać i zapewnić byt matce i siostrom w tych nieludzkich czasach. Urodziła się w złym czasie i w złym miejscu. Jeżeli cokolwiek chce się mówić o tamtym czasie trzeba poznać Wierę i jej losy.
TĄ KSIĄŻKĘ TRZEBA KONIECZNIE PRZECZYTAĆ.
Najlepszą obroną jest atak.
Jak się bronić przed oskarżeniami typu : „jedna pani drugiej pani powiedziała, a ja w to wierzę”.
Skąd brać siły aby ciągle udowadniać, że nie jest Em wielbłądem.
Oglądałam kiedyś film dokumentalny o Wierze Gran i byłam wstrząśnięta. Teraz to był audiobook ze wspaniałą Anną Polony. Na początku myślałam, że to dwie różne osoby czytają. Wiera...
2019-02
Druga już książka biograficzna pani Magdaleny Grzebałtowskiej i dalej jestem nią zachwycona. Tym razem opowiada o następnym introwertyku, który ukształtował naszą rzeczywistość, czyli Krzysztofie Komedzie Trzcińskim. Podziwiam ogrom pracy jaki kosztowało zebranie materiału i spotkania w różnych miejscach świata aby porozmawiać o Komedzie.. Mimo dużej ilości danych biograficznych książkę czyta się rewelacyjnie. Poznajemy trudne początki polskiego jazzu i ich twórców. Nie było to pasmo samych sukcesów, ale trudna walka. Nie ma w niej apoteozy twórców , ale chłodne oko, które ocenia poziom muzyków. Barwnie opisuje całe środowisko młodych wtedy i zadziornych, nie tylko muzyków, ale pisarzy, aktorów, reżyserów. I tekściarzy. Poznajemy początki Piwnicy pod Baranami, Jazz Jamboree, jak też innych kabaretów studenckich, które wtedy powstawały. Poznajemy historię lat 50 i 60, gdzie pod szarzyzną PRL kwitło bardzo barwne życie. Mnie zainteresował ostatni okres, amerykański. Wyjeżdżali wtedy do USA, jak do raju, a tam zderzali się z szarą rzeczywistością. Tutaj byli znani i cenieni , a tam musieli walczyć o przetrwanie i pogrążali się w alkoholu. Lubię muzykę tworzoną przez Komedę, ale nie wiedziałam, że aż do tylu filmów skomponował muzykę. Przyznaję się, że jak zobaczyłam tomiszcze, trochę się przestraszyłam, ale nie wiem kiedy tą książkę pochłonęłam. Jest to książka barwna, tętniąca życiem od której trudno się oderwać.
Na pewno jest to lektura podstawowa dla wszystkich miłośników jazzu. Dla pozostałych jest to frapujący obraz lat 50 i 60 w polskiej kulturze, gdzie spotkamy mnóstwo postaci bardzo dobrze nam znanych nie tylko ze sceny jazzowej.
Gorąco polecam!!!!
Druga już książka biograficzna pani Magdaleny Grzebałtowskiej i dalej jestem nią zachwycona. Tym razem opowiada o następnym introwertyku, który ukształtował naszą rzeczywistość, czyli Krzysztofie Komedzie Trzcińskim. Podziwiam ogrom pracy jaki kosztowało zebranie materiału i spotkania w różnych miejscach świata aby porozmawiać o Komedzie.. Mimo dużej ilości danych...
więcej mniej Pokaż mimo to2017
Wielkie rozczarowanie
Jako dziecko z zachwytem oglądałam program „W starym kinie” i prezentowane tam przedwojenne filmy. Zaciekawiła mnie książka o Toli Mankiewiczównie i sięgnęłam po audiobook. Niestety przez dwie trzecie książki postać artystki wyłącznie przewija się w tekście. Wspomina tylko o jej młodości i latach nauki. Autor dużo pisze o operze, operetce, a później poznajemy historię kolejnych kabaretów, w których występowała, z listą spektaklów, w których brała udział, do tego cytaty relacji prasowych z tych występów. Rozumie, że nawet tak popularna aktorka, robiąca wielkie wrażenie na mężczyznach nie angażowała się w romanse, skandale i awantury. Chociaż może to być niepojęte w dzisiejszych czasach. Jednak jakieś życie prywatne miała. Natomiast, gdy autor przechodzi do jej kariery filmowej, zaczyna się nudny katalog filmów, w których brała udział. Każdy film jest dokładnie opisany, jakbym czytała napisy końcowe każdego z filmów. Dopiero od wybuchu wojny autor skupia się na życiu aktorki, a także na życiu jej męża, który zostaje wywieziony w głąb Rosji. Po wojnie początkowo koncertuje, ale nie zostaje nigdzie zaangażowana. Autor sugeruje, że nie była przygotowana do tego, aby dla gwiazdy tego formatu stworzyć odpowiednią oprawę i repertuar godne jej statusu i talentu. Jednak przez całą książkę mamy obraz skromnej i pracowitej kobiety. Parę razy jest cytowany siostrzeniec, który mówi, że dla Cioci najważniejsze w życiu były praca, dom i Kościół. Może właśnie z powodu tego trzeciego elementu w komunistycznej Polsce nie mogła kontynuować kariery. Szkoda, że autor pominą jej losy powojenne. Dopiero z Wikipedii dowiedziałam się, że w latach 1951- 1955 była aktorką Teatru Nowego, a swoją karierę sceniczną zakończyła w 1975 roku i później pracowała, jako urzędniczka. Szkoda, że ten okres życia aktorki pominą autor, szkoda, gdyż dużo artystów przedwojennych borykało się z trudnościami finansowymi.
Mnie przeraził inny stwierdzenie autora w czasie opisu wojennych losów męża aktorki i jego pobytowi w Rosji. Autor stwierdza, że tylko dzięki uprzejmości, czy dobroci Stalina, Armia Andersa mogła opuścić Rosję. Czytając to, byłam w szoku. Nie byłoby tamtych setek tysięcy ludzi, gdyby nie „uprzejmość” Stalina. Nie mówiąc już o tym, że Rosja nie dostałby pomocy aliantów, gdyby nie wypuściła tej armii.
Jedyna zasługa autora, że zajął się życiem Toli Mankiewiczówny, ale książka mierna, wręcz miejscami nudna. Autor nie pokazał jakim człowiekiem była Tola, a jedynie jej karierę sceniczną w dwudziestoleciu międzywojennym.
Pierwotnie w serwisie Na kanapie.
Wielkie rozczarowanie
więcej Pokaż mimo toJako dziecko z zachwytem oglądałam program „W starym kinie” i prezentowane tam przedwojenne filmy. Zaciekawiła mnie książka o Toli Mankiewiczównie i sięgnęłam po audiobook. Niestety przez dwie trzecie książki postać artystki wyłącznie przewija się w tekście. Wspomina tylko o jej młodości i latach nauki. Autor dużo pisze o operze, operetce, a później...