-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2021-07-29
2021-09-17
Nuda podsuwa czasami absurdalne pomysły.
Alonso jest biednym podstarzałym szlachcicem mieszkającym ze swoją siostrzenicą i gospodynią. Jako szlachcic nie pracuje, pozostaje mu polowanie i czytanie książek i tak żyje z dnia na dzień, bez sensu i celu. Właśnie to jest największym problemem szlachcica Alonso, brak sensu i celu w życiu. Pod wpływem lektur wymyśla sobie sens i cel życia. Wymyśla Dulcyneę z Tobosko, która w rzeczywistości jest niepiśmienną chłopką, ale dla niego staje się najpiękniejszą kobietą, wzorem wszelkich cnót, której oddaje swoje serce. Sam staje się błędnym rycerzem, Don Kichotem z Manczy lub Rycerzem Smętnego Oblicza, który pragnie nieść pomoc pokrzywdzonym i zasłużyć sobie na miłość swej wybranki. Według przez niego czytanych ksiąg rycerskich powinien pokonać złe olbrzymy, złych rycerzy i czarowników i uratować parę księżniczek. Tak pragnie walczyć, że często widzi olbrzymy i rycerzy tam, gdzie ich nie ma. Don Kichot jest mieszanką szaleństwa i mądrości, naiwności i idealizmu. Najważniejsza w życiu jest miłość, miłość do kobiety, ale też Boga. Bez niej człowiek umiera. Oczywiście błędny rycerz musi mieć giermka. Giermkiem został sąsiad Sancho Pansa, który z chęcią wyruszył w tę pełną przygód podróż, zostawiając za sobą nudne życie z rodziną. Wmawia sobie, że zostanie dzięki temu bardzo bogatym i ważnym człowiekiem. Sancho Pansa z jednej strony przeciwieństwem Don Kichota, tchórzliwy grubasek, który lubi dobrze zjeść i wypić. Łączy ich jednak chęć dzielenia się ze swoimi przemyśleniami z innymi, chociaż Sancho opiera swoje przemyślenia na mądrości ludowej i dziesiątkach przysłów. W pierwszej części bezgranicznie wierzy swojemu panu i wykonuje jego polecenia, chociaż czasami zbiera cięgi. Jak Don Kichot mówi, że błędny rycerz w karczmie nie płaci, do Sancho nie płaci i zbiera baty. W drugiej części czasami sceptycznie podchodzi do pomysłów pana. Jednak Sancho jest jego najwierniejszym przyjacielem. Książka opisuje przygody pana i sługi. Ponad sto lat później ten sam motyw wykorzysta Denis Diderot w powieści „Kubuś fatalista i jego pan”.
Książka składa się z dwóch części i jest powieścią szkatułkową. Napotkani ludzie opowiadają swoje historie. Głównie są to opowieści o miłości, bez której nie warto żyć. Poznajemy plejadę postaci o pogmatwanych miłosnych historiach, których historie niesamowicie wiążą się ze sobą. Z miłością łączy się poezja i jej nie zabraknie w tych opowieściach. Jednak najbardziej urzekł mnie humor sytuacyjny. Znalazło się mnóstwo epizodów, które rozśmieszają do łez i z których ta powieść słynie. Druga część została napisana dziesięć lat później i Don Kichot musi się zmierzyć z własną sławą. Sancho musi zmierzyć się ze swoim marzeniem. Don Kichot naiwny i wierzący w dobroć ludzi dostaje się pod wpływ możnowładców, dla których staje się zabawką. Nie tylko on, ale i Sancho. Dużo więcej w tej części rozważań filozoficzno-etycznych, a mnie humoru sytuacyjnego. Oprócz tego Don Kichot jest w tej części postacią tragiczną, gdyż jego dobroć i naiwność zostaje cynicznie wykorzystana ku uciesze innych. Od początku wędrówek Don Kichota jego przyjaciele pragną go sprowadzić do domu, gdyż myślą, że w ten sposób go uzdrowią. Wymyślają bardzo złożone fortele. Parę razy udaje im się sprowadzić go do domu, czasami w bardzo opłakanym stanie. Gdy dochodził do sił, znowu wyruszał na następną wyprawę. Tym razem udaje im się podejść i Don Kichot składa obietnicę, że przez rok pozostanie w domu. Jednak, czy człowiek może żyć, gdy straci cel i sens swojego życia.
Powieść przetrwała czterysta lat, weszła do kanonu światowej nie tylko literatury, ale popkultury. Interesująca jest postać Don Kichota, która nie jest jednoznaczna, ale także postać Sacho Pansa. Ciekawą postacią drugoplanową jest Plebana, okazuje się, że jest znawcą literatury rycerskiej. Wiedziałam, że powieść jest satyrą na powieści rycerskie, ale nie wiedziałam z jej wymowy etyczno-religijnej. W 126 rozdziałach przygód Don Kichota i jego giermka odnajdziemy dużo różnych treści. Warto ją przeczytać i nie opierać swojej wiedzy na znanych hasłach. Najbardziej znana walka z wiatrakami to ledwo dwie strony na prawie tysiąc. Miejscami jednak dłużyła mi się. O wiele większy wzbudziła we mnie powieść „Kubuś fatalista i jego Pan”.
Książkę przeczytałam w ramach „Wyzwania pod batem”. Dziękuję tym, którzy to mi narzucili, gdyż inaczej nie przeczytałbym jej.
Pierwotnie serwisie Na kanapie.
Nuda podsuwa czasami absurdalne pomysły.
Alonso jest biednym podstarzałym szlachcicem mieszkającym ze swoją siostrzenicą i gospodynią. Jako szlachcic nie pracuje, pozostaje mu polowanie i czytanie książek i tak żyje z dnia na dzień, bez sensu i celu. Właśnie to jest największym problemem szlachcica Alonso, brak sensu i celu w życiu. Pod wpływem lektur wymyśla sobie sens i...
2021-09-11
Nikt nie zmusza nas abyśmy byli katolikami.
Jestem katolikiem na mocy mej wiary w Boga: a gdy się mnie pyta, dlaczego wierzę w Boga, odpowiadam, że dlatego, iż wierzę w siebie, gdy uważam za niemożliwe wiarę w mą egzystencję (a co do tego faktu mam pewność) bez jednoczesnej wiary w istnienie Tego, który żyje jako osobowy, wszystko wiedzący, wszystko osądzający Byt w moim sumieniu. / kard. Newman/
To powtarza za kardynałem Newmanem autor i pragnie wskazać zagrożenia dla Kościoła w świecie współczesnym, ale też wewnątrz tego Kościoła. To jest jedna z najtrudniejszych książek, z jakimi przyszło mi się zmierzyć. Ogrom tematów, jakie porusza w swej książce, a także ilość filozofów i teologów, z którymi wchodzi w dyskurs, powoduje, że książkę wymaga czasu, aby ją pojąć i zrozumieć. Chociaż przyznaję się, że część esejów i szkiców była naprawdę trudna do zrozumienia. Dlatego skupię się na tych tematach, które mnie zainteresowały. Całość podzielona jest na pięć części ze wstępem.
Ze wstępem miałam pewien problem. Nie pisze o Soborze Watykańskim II, ale właśnie jego dokumenty krytykuje, gdyż to Sobór przyjął dokumenty dotyczące stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich. Rozumiem, że dla autora biegle władającego łaciną przemawia Msza Trydencka, ale dla mnie Msza św. w języku narodowym jest największym sukcesem Soboru, gdyż dzięki temu mogę w pełni w niej uczestniczyć. Autor odwołuje się do Tradycji, ale jednocześnie pisze, że Tradycja nie może uciekać przed tym, co współczesne i nie może być zapisem raz na zawsze danych obrzędów, ale każde pokolenie odkrywa ją na nowo. Jednak w miarę czytania kolejnych esejów coraz bardziej poglądy autora przemawiały do mnie i się z nimi zgadzam.
Mnie zainteresowały szkice i eseje dotyczące literatury, w jaki sposób autorzy przedstawiają życie człowieka, do czego dążą, jaki jest stosunek do śmierci, wieczności i do wiary. Składa hołd poezji, gdzie w eseju o twórczości Wiesławy Szymborskiej pisze: „Tam gdzie filozof potrzebuje starannego wyłożenia argumentów, polskiej poetce starcza jedno celne słowo. „Odnosi to stwierdzenie do całej poezji. Ciekawy jest esej poświęcony Herbertowi, o którym pisze: „W ostateczności głównym punktem poezji Herberta, jej głównym przesłaniem, jest współczucie. Jego poezja została zbudowana na zasadzie opozycji między tym, co jednostkowe, swojskie, cielesne i człowiecze, a tym co boskie, wieczne i doskonałe. W gruncie rzeczy, wbrew wszelkim miotanym przeciwko człowiekowi oskarżeniom, wiersze Herberta są bardzo głęboko humanistyczne, to znaczy opisują życie w taki sposób, że przynoszą pocieszenie.” Parę szkiców poświęconych jest poezji Czesława Miłosza, gdyż: ”Poezja Miłosza jest ciągłą kontemplacją, która karmi się momentami wieczności. Jest próbą wyniesienia się ponad zmienność czasu, by zdobyć ogląd niepodległy światu.” Zajmuje się też twórczością pisarzy. Mnie zainteresowały eseje o pisarzach, których twórczość znam: Milan Kundera, Isaac Singer, Marcel Proust, Simon Well, Fiodor Dostojewski, Lew Tołstoj, czy Michaelu Houellebecgu, a także punktuje bzdury w książce Dana Browna.
Dużo bardziej wymagający jest dyskurs, w jaki wchodzi autor z filozofią. Głownie jest to dyskusja z najbardziej wpływowymi filozofami XX wieku: Kantem, Heideggerem, Nietzsche, a także Kartezjuszem, Pascalem, Leibnizem, Kirkegaardem. Mnie zainteresował szkic poświęcony filozofii dialogu, a także filozofii ks. Tischnera. Lisicki jako tomista krytykuje autora „Schyłku chrześcijaństwa tomistycznego”.
Najtrudniejszy był jego dyskurs z teologami, gdyż tylko parę nazwisk jest mi znanych. Jednak czytając poglądy niektórych współczesnych teologów, przecierałam oczy. Zgadzam się, że „Kościół bowiem nie jest po to, aby być Prometeuszem, aby wobec Boga reprezentować interesy ludzi, ale by wobec ludzi głosić Boga, który pozwala im do siebie dotrzeć.” I „Tylko religia, która domaga się wszystkiego, ma sens. Tylko religia zdolna przemawiać w imieniu mocy i autorytetu może zdobywać uznanie.”
Bardzo aktualnym tematem jest naciskanie, aby przepraszać za czyny popełnione przed poprzednie pokolenia i nie czuję się winna, za coś, co nie zrobiłam.„Ilekroć pojawia się zło, zawsze jest ono dziełem jednostki. Choćby to było zło przedstawicieli Kościoła, jego księży, biskupów, papieży nawet, choćby czyniąc je, powoływali się na swoje rozumienie świętej nauki, ostatecznie zawsze błąd jest ich. Błąd jest tym, co człowiek wnosi do gry.” Dlatego jeśli chodzi o zło uczynione innemu człowiekowi, to ani nie mogę odpuścić mu winy, ani nie mogę odczuwać za niego żalu za grzechy. Jego grzech i słabość mogą mi sprawiać ból, ale to wszystko. Za zły czyn innego człowieka nie mogę przepraszać tak długo, jak długo sam się do niego nie przyczyniam. Aby można mówić o przeprosinach, musi istnieć stosunek przyczynowy, taki związek między mną a sprawcą, abym mógł uznać, że jego złe działanie wynikało z mego współudziału lub zaniechania.
Ciekawymi są szkice poświęcone podejściem do cudów, a także, czy religia może istnieć bez dogmatów.
Książka według mnie jest ważnym głosem w dyskusji nad współczesnym Kościołem. Autor stara się odkryć, dlaczego coś takiego jak śmierć nie robi na nas wrażenia. Zastanawia się nad kryzysem we współczesnym Kościołem. Dla Miłosza źródłem nowożytnego kryzysu religijnego był kryzys wyobraźni, ludzie, dlatego w coraz mniejszym stopniu wierzą w realność prawd chrześcijańskich, bo w coraz mniejszym stopniu są w stanie przekształcić je w obrazy. Benedykt XXI zwraca uwagę, że największym wyzwaniem kościoła w XXI wieku „jest wypracowanie nowej postaci rozumności wiary”. Właśnie to przesunięcie wiary w stronę wyłącznie uczuć jest też zagrożeniem. Jednak przez wieki uważano, że ” tak samo jak wiara i rozum spotykały się w określeniu Boga, tak też łączyły się w opisie człowieka. Dla żadnego nieomal z Ojców Kościoła i ich późniejszych następców nie ulegało wątpliwości, że tym, co w człowieku najdoskonalsze, jest rozum. To on miał władać uczuciami, nadawać im kierunek i znaczenie. Wola i rozumne pożądanie, nie tłumiły uczuć – panowały nad nimi.”
Niepodobna w jednej recenzji przedstawić ogromu tematów, jakie w swojej książce porusza autor w ponad 60 esejach i szkicach. Każdy z czytających znajdzie inne tematy, które go zainteresują.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu „Na kanapie”.
Pierwotnie w serwisie Na kanapie.
Nikt nie zmusza nas abyśmy byli katolikami.
Jestem katolikiem na mocy mej wiary w Boga: a gdy się mnie pyta, dlaczego wierzę w Boga, odpowiadam, że dlatego, iż wierzę w siebie, gdy uważam za niemożliwe wiarę w mą egzystencję (a co do tego faktu mam pewność) bez jednoczesnej wiary w istnienie Tego, który żyje jako osobowy, wszystko wiedzący, wszystko osądzający Byt w moim...
2021-09-09
Wielkie rozczarowanie
Jako dziecko z zachwytem oglądałam program „W starym kinie” i prezentowane tam przedwojenne filmy. Zaciekawiła mnie książka o Toli Mankiewiczównie i sięgnęłam po audiobook. Niestety przez dwie trzecie książki postać artystki wyłącznie przewija się w tekście. Wspomina tylko o jej młodości i latach nauki. Autor dużo pisze o operze, operetce, a później poznajemy historię kolejnych kabaretów, w których występowała, z listą spektaklów, w których brała udział, do tego cytaty relacji prasowych z tych występów. Rozumie, że nawet tak popularna aktorka, robiąca wielkie wrażenie na mężczyznach nie angażowała się w romanse, skandale i awantury. Chociaż może to być niepojęte w dzisiejszych czasach. Jednak jakieś życie prywatne miała. Natomiast, gdy autor przechodzi do jej kariery filmowej, zaczyna się nudny katalog filmów, w których brała udział. Każdy film jest dokładnie opisany, jakbym czytała napisy końcowe każdego z filmów. Dopiero od wybuchu wojny autor skupia się na życiu aktorki, a także na życiu jej męża, który zostaje wywieziony w głąb Rosji. Po wojnie początkowo koncertuje, ale nie zostaje nigdzie zaangażowana. Autor sugeruje, że nie była przygotowana do tego, aby dla gwiazdy tego formatu stworzyć odpowiednią oprawę i repertuar godne jej statusu i talentu. Jednak przez całą książkę mamy obraz skromnej i pracowitej kobiety. Parę razy jest cytowany siostrzeniec, który mówi, że dla Cioci najważniejsze w życiu były praca, dom i Kościół. Może właśnie z powodu tego trzeciego elementu w komunistycznej Polsce nie mogła kontynuować kariery. Szkoda, że autor pominą jej losy powojenne. Dopiero z Wikipedii dowiedziałam się, że w latach 1951- 1955 była aktorką Teatru Nowego, a swoją karierę sceniczną zakończyła w 1975 roku i później pracowała, jako urzędniczka. Szkoda, że ten okres życia aktorki pominą autor, szkoda, gdyż dużo artystów przedwojennych borykało się z trudnościami finansowymi.
Mnie przeraził inny stwierdzenie autora w czasie opisu wojennych losów męża aktorki i jego pobytowi w Rosji. Autor stwierdza, że tylko dzięki uprzejmości, czy dobroci Stalina, Armia Andersa mogła opuścić Rosję. Czytając to, byłam w szoku. Nie byłoby tamtych setek tysięcy ludzi, gdyby nie „uprzejmość” Stalina. Nie mówiąc już o tym, że Rosja nie dostałby pomocy aliantów, gdyby nie wypuściła tej armii.
Jedyna zasługa autora, że zajął się życiem Toli Mankiewiczówny, ale książka mierna, wręcz miejscami nudna. Autor nie pokazał jakim człowiekiem była Tola, a jedynie jej karierę sceniczną w dwudziestoleciu międzywojennym.
Pierwotnie w serwisie Na kanapie.
Wielkie rozczarowanie
Jako dziecko z zachwytem oglądałam program „W starym kinie” i prezentowane tam przedwojenne filmy. Zaciekawiła mnie książka o Toli Mankiewiczównie i sięgnęłam po audiobook. Niestety przez dwie trzecie książki postać artystki wyłącznie przewija się w tekście. Wspomina tylko o jej młodości i latach nauki. Autor dużo pisze o operze, operetce, a później...
2021-09-18
Według mnie nie wypada nie poznać tej książki, a więc jej wysłuchałam. Legendarny warszawski bard spisał swoje wspomnienie z młodości spędzonej na Czerniakowie. Książka obejmuje lata przedwojenne i początek wojny. Dzięki temu możemy poznać folklor, ale też realne życie w robotniczego Czerniakowa, gdzie zdobywał swych zwolenników komunizm. Interesujące jest, że autor w swych wspomnieniach nie ogranicza się do Warszawy, ale opisuje też Kresy Wschodnie przed wojną i w na początku wojny. Ważna książka, aby lepiej poznać historię Warszawy.
Pierwotnie w serwisie Na kanapie.
Według mnie nie wypada nie poznać tej książki, a więc jej wysłuchałam. Legendarny warszawski bard spisał swoje wspomnienie z młodości spędzonej na Czerniakowie. Książka obejmuje lata przedwojenne i początek wojny. Dzięki temu możemy poznać folklor, ale też realne życie w robotniczego Czerniakowa, gdzie zdobywał swych zwolenników komunizm. Interesujące jest, że autor w swych...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-10-14
Czy chciałbyś żyć wśród telepatów?
„Człowiek do przeróbki” jest drugą powieścią Alfreda Bestera, którą miałam okazję przeczytać. Jednak jest to pierwsza powieść napisana przez autora, za którą zdobył Nagrodę Hugo. Była to po raz pierwszy przyznana Nagroda Hugo. Po pięciu latach ukazała się następna książka autora „Gwiazdy moim przeznaczeniem”. Zaskoczyło mnie, że w obu książkach dość podobny jest rys psychologiczny bohaterów. Obaj przepełnieni są nienawiścią, złością, a sensem ich życia jest zemsta.
Akcja powieści rozgrywa się XXIV wieku, w świecie gdzie część społeczeństwa to telepaci, potrafią odczytywać myśli innych, ale też porozumiewają się między sobą telepatycznie. Tworzą oni gildię z bardzo dokładnym kodeksem etycznym, ale też są bardzo dobrze opłacani. Złamanie reguł powoduje wyrzucenie i ostracyzm. Żyją w społeczeństwie telepaci naturalni, nieszkoleni w gildii, często nie zdają sobie sprawy ze swych umiejętności. Dzięki telepatom zatrudnionym w różnych miejscach przestała istnieć przestępczość. Każde przestępstwo zostaje udaremnione przed popełnieniem go, gdyż sam zamysł o przestępstwie zostaje odkryty. Od siedemdziesięciu lat nie dokonano żadnego morderstwa. W tym świecie żyje fantastycznie bogaty właściciel wielkiego handlowego imperium Ben Reich. Ben Reich targany jest w snach zmorami, a w świecie realnym walczy z konkurencją innego biznesmena D’Courtney’a. Postanawia go zamordować. Mnie zastanowiło, dlaczego pragnie zrobić to osobiście, stanąć z tym człowiekiem twarzą w twarz. Dzięki przekupionego telepacie dokładnie planuje swoją zbrodnię. Jednak jest świadek tej zbrodni, który znika. Po drugiej stronie staje Lincoln Powell, prefekt wydziału parapsychologicznego policji, świetny telepata, który ma rozwikłać tę zagadkę. Mimo że jako telepata jest przekonany o winie Bena Reicha, musi dla sądu znaleźć twarde dowody i motyw tej zbrodni. Rozpoczyna się rozgrywka między nimi, a także wyścig, który z nich prędzej znajdzie świadka tego zdarzenia. Oprócz tego w przygotowaniu tej zbrodni, chociaż nieświadomie, uczestniczyli też inni ludzie. Czy Powellowie uda się doprowadzić do skazania Reicha, a może Reich nareszcie będzie mógł spokojnie spać.
Miałam już jedno podejście do tej książki, ale zniechęcił mnie dość przegadany początek. Gdyby nie „Wyzwanie pod batem” nie wróciłabym do niej. Jednak książka mnie zainteresowała i byłam ciekawa, czy sprawdzą się moje tropy. Także akcja staje się dynamiczna. Książka jest powieścią detektywistyczną, tylko świat jest zupełnie różny od naszego. Bester pozwala czytelnikowi włączyć się w rozwój wydarzeń i dokładnie je śledzić, chociaż czasami zaskakuje. Stworzył on powieść o zbrodni, karze, ale także o winie. Intrygujący są główni bohaterowie tej książki. Ciekawe jest też środowisko telepatów, w którym też występują konflikty. Genezę tytułu zostawiam to poznania samemu, po przeczytaniu książki. „Człowiek do przeróbki” jest klasykiem, który warto poznać.
Dzięki „Wyzwaniu pod batem” przeczytałam tę książkę.
Pierwotnie w serwisie Na kanapie.
Czy chciałbyś żyć wśród telepatów?
„Człowiek do przeróbki” jest drugą powieścią Alfreda Bestera, którą miałam okazję przeczytać. Jednak jest to pierwsza powieść napisana przez autora, za którą zdobył Nagrodę Hugo. Była to po raz pierwszy przyznana Nagroda Hugo. Po pięciu latach ukazała się następna książka autora „Gwiazdy moim przeznaczeniem”. Zaskoczyło mnie, że w obu...
2021-11-13
Kiedy śmierć daje życie.
Zawsze z przyjemnością sięgam po książki Thorwalda. Każda jego książka jest dopracowana od strony naukowej, a jednocześnie napisane znakomitym stylem. W jego książkach dotyczących medycyny, wszystkie terminy medyczne są bardzo dobrze wyjaśnione, a więc nawet bez ich znajomości każdy może je zrozumieć. Do tej pory w jego książkach z historii medycyny bohaterami byli lekarze i naukowcy. To dzięki ich pracy i badaniom można coraz lepiej leczyć ludzi i ratować ich życie. Właśnie zawsze dla nich najważniejszy był człowiek, jego życie i zdrowie. Sensem i celem medycyny jest pacjent i to także dzięki nim medycyna się rozwija. Jednak zawsze musi być ten pierwszy, który najczęściej w obliczu śmierci decyduje się na nowatorskie procedury, aby być może przedłużyć sobie życie. Pamiętamy, że pierwszy pacjent po przeszczepie serca żył tylko parę tygodni. Właśnie tym ludziom i ich rodzinom poświęcona jest ta książka, ale też opisuje zastosowane procedury.
Autor swoją opowieść zaczyna od historii dzieci, które ze względu na wady serca skazane były na śmierć. Znaleźli się jednak lekarze i pacjenci, którzy omijając serce, starali się, aby organizm był odpowiednio utleniony. Dopiero po latach odważono się operować na otwartym sercu i zastępować uszkodzone zastawki. Mnie zainteresowała historia dializ i chorób nerek. Moja Babcia właśnie umarła, gdyż jej nerki przestały działać. Wtedy na początku lat siedemdziesiątych w katowickiej klinice był już aparat do dializ, ale mógł być używany jednorazowo, gdy po zabiegu operacyjnym, nerki przestają na jakoś czas pracować. Dopiero po latach można było dializować wielokrotnie.
Najważniejszą i najciekawszą jest historia transplantacji, która jest historią zwycięstw i porażek lekarzy i pacjentów. Na szczęście nie są to „suche” opisy kolejnych przypadków. Z jednej strony dowiadujemy się o życiu prywatnym lekarzy i ich motywacji do podjęcia ryzyka pionierskich operacji. Z drugiej strony historie poszczególnych pacjentów, dzięki którym transplantologia mogła się rozwijać. Autor cytuje artykuły naukowe, wycinki z prasy, ale też osobiste zapiski, wspomnienia i korespondencja z bliskimi. Dzięki temu uczestniczymy w tych wydarzeniach i przeżywamy je razem z bliskimi i lekarzami. Także zadajemy sobie pytania natury etycznej, które towarzyszom transplantacji od jej początków. Oprócz przeszczepów rodzinnych nerki lub wątroby każde uratowane życie łączy się ze śmiercią kogoś innego. Najważniejszą prawą staje się określenie momentu śmierci, momentu, od którego można pobrać narządy do transplantacji i przekonanie rodziny. Z drugiej strony zastanawia się nad sztucznym przedłużaniem życia za pomocą aparatury, kiedy należy zakończyć takie działania i pozwolić odejść.
Dzięki tej książce możemy poznać duży obszar wiedzy medycznej przedstawiony w sposób zrozumiały nawet dla laika. Oprócz tego jest to hołd złożony lekarzom i pacjentom za ich odwagę, a także zmarłym i ich rodzinom za szalenie trudne decyzje, dzięki którym ofiarowują coś najważniejszego życie innemu człowiekowi.
Pierwotnie w serwisie Na kanapie.
Kiedy śmierć daje życie.
Zawsze z przyjemnością sięgam po książki Thorwalda. Każda jego książka jest dopracowana od strony naukowej, a jednocześnie napisane znakomitym stylem. W jego książkach dotyczących medycyny, wszystkie terminy medyczne są bardzo dobrze wyjaśnione, a więc nawet bez ich znajomości każdy może je zrozumieć. Do tej pory w jego książkach z historii medycyny...
2021-11-13
Nauka radziecka nie takie zna przypadki.
Miałam ochotę przeczytać „Piknik na skraju drogi” i udałam się do mojej przyjaciółki, która kocha fantastykę. Niestety nie miała tej książki, ale dała mi dwie inne ich książki. Najpierw poznam inne książki tych autorów.
W młodości, gdy ktoś przedstawiał absurdalne teorie, odpowiadało się, że nauka radziecka nie takie zna przypadki. Tak by można podsumować tą książkę, nie ma zagadnień, którymi nie zajęłaby się nauka radziecka.
Aleksander Iwanowicz Priwałow młody programista z Leningradu w ramach urlopu wyrusza do miasteczka Sołowiec, gdzie ma oczekiwać na swoich przyjaciół, wędrujących do tej miejscowości. Po drodze, w lesie zabiera dwóch autostopowiczów, których zabiera do Sołowca. Autostopowicze okazują się młodymi naukowcami pracującymi w INBADCZAM-ie i oferują mu nocleg, a także pracę w swoim instytucie. Nocleg przyjmuje i jest zdziwiony, że ma nocować w zabytku architektury sołowieckiej „ Chatka na Kurzej Nóżkach”. Po szalonej nocy spędzonej w chatce zostaje w Sołowiecu i zaczyna pracę w Instytucie Badań Czarów i Magii. A co z przyjaciółmi, których miał odwieść do Leningradu? Okazuje się, że pracownicy mogą tworzyć swoich „dublerów” (sobowtórów) dla prozaicznych zadań. Myślicie, że naukowcy odpoczywają, a dublerzy pracują, nic bardziej mylnego. Nauka radziecka udowodniła, że największym szczęście i sensem życia jest praca. Tak więc w dni wolne od pracy, dublerzy uczestniczą w różnych imprezach, a naukowcy pracują w instytucie. Dlatego też dla nich nowy tydzień pracy rozpoczyna się już w sobotę. Aleksander pracuje w centrum obliczeniowym, dlatego może przyjrzeć się pracy wszystkich pinów tej instytucji, a także animozjom i utarczkom między naukowcami. Niektóre działy istnieją, ale nie wiadomo, nad czym pracują, prowadzą badania dla samej idei badań. Niektóre jednak są bardzo twórcze. Profesor Wybiegałły pragnie stworzyć człowieka idealnego, a jednym z jego etapów jest „model człowieka niezaspokojonego”, czyli idealnego konsumenta. Do czego takie eksperymenty mogą doprowadzić. Mnie spodobał się eksperyment z przenoszeniem ludzi do światów wykreowanych przez twórców literatury, a nawet do światów stworzonych przez malarzy i kompozytorów. Ciekawa jest też tajemnica znikającej i pojawiającej się papugi, a także tajemnica dyrektora, który jest jedynym człowiekiem w dwóch kopiach, Ostatnia część powieści dotyczy tajemnicy Janusa Poliektowicza Niewstrujewa, dyrektora Instytutu Badań Czarów i Magii, który jest jednym człowiekiem w dwu kopiach zwanych A-Janus i U-Janus.
Kocham taką fantastykę, która mnie zaskakuje i nie wiem, czego się spodziewać na następnej stronie. Magia jest przedstawiona jako pełnoprawna dziedzina nauki, ze żargonem odwołującym się do znanych baśni, ale też języka nauki. Książka jest zabawną satyrą na środowisko naukowców i działalność instytutów naukowych. Można by pomyśleć, że dotyczy to zamierzchłej przeszłości ZSRR i PRL. Pracowałam przez lata w instytucie naukowym, już nie w PRL i zalazłam dużo odniesień. Autorzy przedstawiają nam barwną galerię postaci. Występuje typowy biurokrata, ale też pracownicy naukowi, którzy kochają widowiska i pragną być na czołówkach gazet, lub tacy, o których trudno orzec, jaką mają wiedzę.
Książka jest często porównywana do książek Terry Pratchetta i jego Niewidocznego Uniwersytetu. Terry Pratchett mógłby zainspirować się książką Braci Strugacckich, gdyż ich powieść została wydana w 1965 roku, a pierwsza książka ze Świata Dysku została wydana w 1983 roku. Chociaż nie wiem, czy Pratchett miał okazję poznać twórczość Sługocckich.
Czytając tę książkę, świetnie się bawiłam, chociaż miejscami poziom absurdu jest bardzo wysoki.
Pierwotnie w serwisie Na kanapie.
Nauka radziecka nie takie zna przypadki.
Miałam ochotę przeczytać „Piknik na skraju drogi” i udałam się do mojej przyjaciółki, która kocha fantastykę. Niestety nie miała tej książki, ale dała mi dwie inne ich książki. Najpierw poznam inne książki tych autorów.
W młodości, gdy ktoś przedstawiał absurdalne teorie, odpowiadało się, że nauka radziecka nie takie zna przypadki....
2021-12-01
Gdy emocje podporządkowują sobie rozum.
Ciekawa powieść psychologiczna, opowiadająca o kobiecie w średnim wieku, która właściwie powinna być szczęśliwa. Narracja jest pierwszoosobowa, a więc to Iris opowiada o swoim życiu. Zawodowo osiągnęła sukces i zadowolenie, będąc dyrektorem szkoły. Udało jej się ułożyć życie rodzinne, mąż i dwójka dorastających dzieci. Dzieci jednak dorosły, córka już opuściła dom rodzinny, a syn niedługo też odejdzie. Czyli jej jedynym problemem powinien być problem wieku średniego i „opuszczonego gniazda”. Niestety Iris przeżyła w swoim życiu dwie duże traumy. Będąc dzieckiem straciła ukochanego ojca, który zginął, jako żołnierz na froncie. Dziesięć lat wcześniej, odwożąc dzieci do szkoły, została bardzo poważnie ranna w zamachu terrorystycznym, po którym przez wiele miesięcy wracała do zdrowia. Nie wróciła całkowicie do zdrowia, ale normalnie funkcjonowała. Ból z nie wiadomo jakich przyczyn wrócił. Szukając pomocy w Klinice Zwalczania Bólu spotyka swoją młodzieńczą miłość, Ejtana, który jest specjalistą od leczenia bólu. Przed wieloma laty uciekł od Irys, a Iris pogrążyła się w długiej i ciężkiej depresji. Teraz ten samotny, gdyż podwójny rozwodnik, pragnie odnowić swój związek z Irys. Czy w Irys odżywa tylko młodzieńcza miłość i jest dla niej gotowa porzucić męża i dzieci, sprawić im ból i podążyć za mężczyzną, którego tak naprawdę nie zna. To wydarzenie powoduje jakby pęknięcie jakieś niewidzialnej tamy, uczucia i przeżycia z z przeszłości opanowują ją. Co takiego musi się wydarzyć, aby przestała skupiać się nad własnymi uczuciami? Interesujące zakończenie, gdyż właśnie jej uczucia nagle przywołały ją do rzeczywistości.
Dawno już tak nie irytowała mnie główna bohaterka. Przez większość powieści miałam wrażenie, że przemawia do mnie skrzywdzone dziecko, a nie dorosła kobieta. Skrzywdzone dziecko, które straciło ukochanego ojca. Później zakochała się, ale i ten mężczyzna odszedł. Ojciec nie mógł wrócić, ale ten mężczyzna wrócił. Czy nie ma prawa do szczęścia, kiedyś wymarzonego? A co z rodziną? Oczywiście znajduje wytłumaczenia i argumenty, że jej rodzina na nią nie zasługuje. Wszyscy wokół niej są winni, tylko nie ona. Tylko ona nareszcie ma prawo do szczęścia. Interesujący jest wpływ jaki wywarł jej zmarły ojciec na jej wybory życiowe. Interesujące są też relacje jej z matką i relacje z córką.
Jeżeli mówimy ból, najczęściej mamy na myśli ból fizyczny. W tej książce jest on też obecny, ale głównie jest mowa o bólu psychicznym. Jakie spustoszenia w nas wywołują przeżyte traumy i ból, który pozostaje z nami. Dotyczy to nie tylko samej bohaterki, ale też członków jej rodziny.
Autorka potrafi świetnie oddać emocje targające bohaterką, poprzez opis przeżyć, przemyśleń, wspomnień, jej marzeń i rozczarowań. Dodatkowym walorem jest piękny język i bogaty język, który potrafi oddać ból na każdym poziomie. Dzięki dość oszczędnymi odniesieniami do kontekstu społeczno-historycznego Izraela, może być to powieść uniwersalna. Dotyczyć może każdego, gdyż większość z nas przeżyła w życiu różne traumy, które głęboko skrywamy, a nagle mogą się odezwać. Jest to też opowieść jak nasz ból wpływa na naszych najbliższych. W tej książce jest to pokazane na przykładzie córki bohaterki. Jak do wszystkich reklamowanych i zachwalanych książek podchodziłam ostrożnie. Jednak tą książkę warto poznać.
Pierwotnie w serwisie Na kanapie.
Gdy emocje podporządkowują sobie rozum.
Ciekawa powieść psychologiczna, opowiadająca o kobiecie w średnim wieku, która właściwie powinna być szczęśliwa. Narracja jest pierwszoosobowa, a więc to Iris opowiada o swoim życiu. Zawodowo osiągnęła sukces i zadowolenie, będąc dyrektorem szkoły. Udało jej się ułożyć życie rodzinne, mąż i dwójka dorastających dzieci. Dzieci jednak...
2021-09-09
Do czego mogą doprowadzić traumy z dzieciństwa?
Przerażająca lektura, która budzi bardzo mieszane uczucia. Według mnie błędnym jest opis tej książki, jako thrillera psychologicznego, to dramat dziejący się między dwójką pokiereszowanych psychicznie bohaterów, a także w ich głowach. Mimo że dzieli bohaterów prawie wszystko, łączy ich olbrzymia trauma z dzieciństwa. Oboje są ofiarami przemocy, którą doświadczyli, jako dzieci z rąk swoich rodziców. Oboje radzą sobie z tą sytuacją w różny sposób, chociaż bardzo kontrowersyjny.
Chiaki Sanada jest młodą kobietą mieszkającą w Tokio, pracującą nocami, jako call-girl w klubie sado-maso. Dręczona koszmarami nie potrafi żyć bez otumania się środkami nasennymi i innymi środkami. Chiaki Sanada jest rozchwiana emocjonalnie, ze skłonnościami do autodestrukcji, dzięki bólowi czuje, że żyje.
Masayuki Kawashima jest cenionym pracownikiem, zakochanym w swojej żonie. Niedawno urodziła mu się córeczka. Jednak nocami dręczą go demony, które doprowadzają, że nocami staje ze szpikulcem do lodu nad łóżeczkiem swojej córki i zadaje sobie pytanie, czy byłby w stanie zabić córeczkę. Nie potrafi na to pytanie odpowiedzieć i odczuwa coraz większy strach. Wymyśla plan, aby swoją złość i frustrację skierować w inną stronę i ochronić swoją rodzinę. Planuje zabicie prostytutki, wierząc, że w ten sposób uwolni się od swoich demonów.
Wyjeżdża do Tokio, gdzie w hotelu precyzyjnie planuje zbrodnię doskonałą, wszystko spisując. Nie tylko planuje stronę techniczną morderstwa, aby policja nie mogła go zidentyfikować. Planuje też, co zrobi tej kobiecie, wręcz fantazjuje. Z drugiej strony nigdy nie korzystał z usług call-girl. Po paru dniach przygotowań wciela swój plan w życie. Zmienia swoje ubranie, wynajmuje pokój w innym hotelu i dzwoni po call-girl. Przyjeżdża Chiaki Sanada, która jest w złym stanie psychicznym. Od początku nic nie układa się według planu Masayuki, zaczyna improwizować. Z jednej strony jest zdeterminowany do zabicia tej dziewczyny, z drugiej strony targa nim strach i dużo innych destrukcyjnych uczuć. Kobieta o skłonnościach destrukcyjnych, czy będzie walczyć o swoje życie? Do ostatniej strony, nie wiadomo, kto, kogo zabije, a może rozejdą się, nie robiąc sobie krzywdy.
Można się zastanawiać, dlaczego powstała tak drastyczna książka. Według mnie, aby pokazać, do czego w skrajnych przypadkach mogą doprowadzić traumy przeżyte w dzieciństwie. Książka ma nami wstrząsnąć i pokazać, jakie spustoszenie w psychice dorosłego człowieka powoduje przemoc doświadczona w dzieciństwie. Polecam ludziom o mocnych nerwach.
Przepisane z serwisu Na kanapie
Do czego mogą doprowadzić traumy z dzieciństwa?
Przerażająca lektura, która budzi bardzo mieszane uczucia. Według mnie błędnym jest opis tej książki, jako thrillera psychologicznego, to dramat dziejący się między dwójką pokiereszowanych psychicznie bohaterów, a także w ich głowach. Mimo że dzieli bohaterów prawie wszystko, łączy ich olbrzymia trauma z dzieciństwa. Oboje są...
2021-09-05
Czasami puszka piwa może cię zaskoczyć.
Gdy przyjechaliśmy do Córki i Zięcia, oboje byli zasłuchani w różnych tomach serii "Expeditionary Force". Ściągnęłam pięć tomów przetłumaczonych na język polski. Mój mąż, który rzadko czytuje książki, tym razem w ciągu miesiąca przeczytał prawie pięć tomów. Jedynie wnuczka mogła oderwać go od tabletu. To była dla mnie najlepsza rekomendacja. Mimo że nie jestem miłośniczką military science-fiction i space opery, to tę książkę przeczytałam z dużą przyjemnością i świetnie się bawiłam.
Do małego sennego miasteczka, gdzie najważniejszą budowlą jest silos na ziemniaki, wraca na urlop kapral Joe Bishopa. Joe Bishop jest żołnierzem z powołania, nie uważa się za supermena, ale zna się na swojej pracy, jest inteligentny, spostrzegawczy, z dużym doświadczeniem i ma szczęście znajdować się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Tak jest i tym razem, w tym sennym miasteczku, w Dniu Kolumba, ląduje statek z obcymi, rozbijając sławetny silos z ziemniakami. Bishop z weteranami i z pomocą zdezelowanego samochodu z malunkiem Barneya i Smerfów próbuje uratować miasteczko. Niestety nie był to odosobniony przypadek, cała Ziemia została zaatakowana przez rasę Ruharów – obcych przypominających chomiki. Niedługo trwała okupacja Ruharów, gdyż pojawia się flota następnych obcych – Kristangów, którzy wypędzili Ruharów. Ziemia do tej pory żyjąca w spokoju stała się polem walki obcych raz. Ziemianie stali się sojusznikami Kristangów w walce z Ruharami. Wszyscy zdolni do służby mężczyźni wyruszają w ramach Sił Ekspedycyjnych Narodów Zjednoczonych u boku kosmitów daleko w kosmos na wojnę z Ruharami. Ziemia zostaje na łasce Kristangów. Razem z Siłami Ekspedycyjnymi wyrusza też Joe Bishop. Dopiero z dala od Ziemi, będąc na łasce Kristangów Joe Bishop poznaje skomplikowaną politykę galaktyczną i dlaczego Ziemia znalazła się w środku konfliktu. Można kolokwialnie powiedzieć, że Ziemianie wpadli z deszczu pod rynnę. Joe Bishop znajduje się w pułapce, ale nagle dostaje pomoc z nieoczekiwanej strony. Znajduje przedmiot, który okazuje się sztuczną inteligencją SI stworzoną przez pradawnych. Skippi, tak go nazwał Bishop, jest aroganckim, cynicznym typkiem, ale jest też jedyną szansą na wyratowanie Ziemi. Czy uda się uratować Ziemię?
W powieści prowadzona jest narracja pierwszoosobowa głównego bohatera – Joe Bishop. Bishop opowiada swoją historię i to, co jego spotkało w tej nierównej walce z Obcymi. Patrzy na świat okiem żołnierza, ale uważa, że bez względu na rasę, wszędzie żołnierze są podobni i działają według tych samych schematów. Jednak nie sposób mu odmówić poczucia humoru i naturalności bycia przeciętnym facetem, nieprzypisującym sobie jakiś szczególnych cech. Zawsze mnie ujmuje, gdy główny bohater potrafi śmiać się z siebie i pokazywać swoje błędy. Przeciwieństwem jego jest Skippi, który uważa się za nieomylnego, traktującego wszystkie te rasy jako coś gorszego. Niestety nie potrafi sam działać, a więc musi się porozumieć z ludźmi. Ponieważ jest tak irytującym i aroganckim typkiem, to jedynie Bishop potrafi się z nim porozumieć. Postacie drugoplanowe są słabo zarysowane. Głównie jest to opis umiejętności radzenia sobie w wielu nieprzewidzianych sytuacjach, jednak nie brakuje spektakularnych scen kosmicznych walk. Interesujące jest odkrywanie mechanizmów rządzących całym wszechświatem. Książkę charakteryzuje bardzo dynamiczna akcja, gdzie ciągle jesteśmy zaskakiwani.
Ta powieść mnie zaskoczyła świeżym podejściem do Military SF, napisanej z ogromnym poczuciem humoru. Mnie też ona pochłonęła i świetnie się bawiłam. Po przeczytaniu wymieniliśmy się ulubionymi fragmentami. Mnie zaskoczyło, mimo takiego podejścia humorystycznego, wnikliwa obserwacja naszej rzeczywistości. Nie tylko miłośnicy SF i Space Opery będą się świetnie bawić.
Czasami puszka piwa może cię zaskoczyć.
Gdy przyjechaliśmy do Córki i Zięcia, oboje byli zasłuchani w różnych tomach serii "Expeditionary Force". Ściągnęłam pięć tomów przetłumaczonych na język polski. Mój mąż, który rzadko czytuje książki, tym razem w ciągu miesiąca przeczytał prawie pięć tomów. Jedynie wnuczka mogła oderwać go od tabletu. To była dla mnie najlepsza...
2021-08
Kiedy wrogiem staje się własny naród.
Zwróciłam uwagę na okładkę książki, z jednej strony delikatną, w pastelowych kolorach, ale z drugiej przerażającą. Między ludzkimi kośćmi, jakby wiatr naniósł zeschłe liście miłorzębu. Miłorząb jest symbolem nadziei, braterstwa, nieśmiertelności i przetrwania. Drzewa miłorzębu przetrwały pożar Tokio po pożarze w czasie trzęsienia ziemi w 1923 roku, a także parę z nich przetrwało wybuch bomby atomowej z Hiroszimie. Jednak tutaj są zasuszone liście miłorzębu, może symbolizują wieczną pamięć o tych, po których pozostały już kości. Jedyną żywą istotą jest ptak. Ptak, który może śpiewa pieśń o tym, co się wydarzyło, może jest to dusza, która ulatuje z ciała.
Sięgając po raz pierwszy po literaturę koreańską, myślałam, że otrzymam specyficzną książkę, ze względu na różnicy kulturowe. Natomiast dostałam bardzo uniwersalną książkę. Podobne do opisanych wydarzeń miały miejsce w różnych częściach świata, także w Polsce, kiedy to władza występuje przeciw swoim obywatelom i ich morduje.
W maju 1980 roku dochodzi do zamachu stanu i rządy przejmuje wojskowa dyktatura pod wodzą generała Chon Doo Hwan. W południowokoreański Kwangju na ulice wychodzi młodzież, a czasami dzieci i demonstrują przeciw nowej władzy. W tamtych czasach nazwano to „spiskiem komunistów zmierzającym do obalenia władzy”. Przeciwko nim zostaje wysłane wojsko i zaczyna się kilkudniowa masakra. Życie traci setki osób, często nawet nie można odnaleźć ich zwłok, setki osób trafia do więzienia. Han Kang opowiada o tamtych wydarzeniach, a także o konsekwencjach tych wydarzeń dla ich uczestników. Punktem wyjścia i postacią spajającą wszystkie części w całość jest postać Tang-ho – chłopca, który został zastrzelony przez żołnierza, mimo że wyszedł z podniesionymi rękami. Historia opowiedziana jest z perspektywy różnych osób, ale też niekiedy z perspektywy czasu. Część osób trafiła do więzień, gdzie byli podani ogromowi cierpień fizycznych i psychicznych. Po opuszczeniu więzień, ogromna trauma zmieniła ich życie. Zaczęli przypominać uschnięte liście miłorzębu z okładki, żyli, ale brak w nich było życia („Codziennie zmagam się ze sobą w samotności. Ze wstydem, że wciąż jeszcze żyję. Z tym że jestem człowiekiem.”). Widzimy też wydarzenia z perspektywy rodzin, które poszukują swoich bliskich na salach wypełnionych trupami. Ostatni rozdział jest podsumowaniem powieści, gdzie możemy się dowiedzieć jak te 10 dni zmieniło nie tylko losy pojedynczych osób, ale całego społeczeństwa i jak ten czas zapisał się w zbiorowej pamięci społeczeństwa.
Zachwycił mnie język i sposób narracji. Łatwo jest popaść w patos, martyrologię, przytłaczając czytelnika okrucieństwem. Natomiast autorka w niezwykle subtelny, miejscami poetycki sposób pisze o tragedii, jaka dotknęła tych ludzi, o śmierci, bólu, pamięci i zapomnieniu. Autorka przedstawia uniwersalną i ponadczasową historię, kiedy pojedynczy człowiek, jak i całe społeczeństwo musi się zmierzyć z terrorem własnego państwa.
Rewelacyjna książka, którą warto przeczytać.
Kiedy wrogiem staje się własny naród.
Zwróciłam uwagę na okładkę książki, z jednej strony delikatną, w pastelowych kolorach, ale z drugiej przerażającą. Między ludzkimi kośćmi, jakby wiatr naniósł zeschłe liście miłorzębu. Miłorząb jest symbolem nadziei, braterstwa, nieśmiertelności i przetrwania. Drzewa miłorzębu przetrwały pożar Tokio po pożarze w czasie trzęsienia ziemi...
2021-08-01
„Ta powieść chwyta za gardło i trzyma do ostatniej strony!”, nic bardziej mylnego, raczej przeciętne czytadło. Zaczęłam poznawać twórczość Bočeka od „Pamiętnika kasztelana”. Następnie zaczęłam słuchać „Ostatnią arystokratkę” i jakie było moje zdziwienie, gdy obie powieści okazały się bliźniacze. W obu wypadkach trzyosobowa rodzina obejmuje rządy na zamku, gdzie spotyka trójkę dość dziwnych pracowników. W tym wypadku narratorem jest Wiktor, który ucieka z Pragi, aby zostań Kasztelanem Zamku na Morawach. Dziwne, że człowiek, który niezbyt dobrze orientuje się w ekonomii, bez doświadczenia zostaje właściwie Dyrektorem Muzeum, jakim jest ten Zamek. Jego małżeństwo się sypie, a więc wymyślił dość dziwny sposób na uratowanie swojego małżeństwa. Ściąga na prowincję swoją żonę, która ma doktorat z socjologii i nagraną pracą na uniwersytecie, i myśli, że zacznie tam sprzedawać bilety i myć okna z zachwytem. Najlepiej charakteryzuje Wiktora zdanie o swojej żonie: „Tylko dlaczego, do cholery, wciąż nie może zrozumieć, że to, czego tak jej brakuje, to same niepotrzebne rzeczy? Po co jej to wszystko? Cała ta quasi-kultura, koślawe pląsy beznogich artystów, wszystkie te gadki o gównie?” On się zmienił, a więc cały otoczenie powinno myśleć jak on. Niestety Wiktor nie wzbudził mojej sympatii.
Dość dziwny jest to pamiętnik człowieka, który ucieka od świata, chociaż miejscami jego rozmyślania na temat współczesnej kultury są dość ciekawe. Szkoda, że bohaterowie są jednowymiarowi i dość nudni, dużo jest wątków, które nie mają zakończenia, ani wyjaśnienia.
Miało powiać grozą, a miejscami powiało nudą. Czytając, parę razy uśmiechnęłam się, jednak to za mało, żeby tę książkę nazwać zabawną. Najbardziej rozśmieszyła mnie scena mycia okien przez dyrektora muzeum, ale może to nie miała być śmieszna scena.
„Ta powieść chwyta za gardło i trzyma do ostatniej strony!”, nic bardziej mylnego, raczej przeciętne czytadło. Zaczęłam poznawać twórczość Bočeka od „Pamiętnika kasztelana”. Następnie zaczęłam słuchać „Ostatnią arystokratkę” i jakie było moje zdziwienie, gdy obie powieści okazały się bliźniacze. W obu wypadkach trzyosobowa rodzina obejmuje rządy na zamku, gdzie spotyka...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-07
Człowiek w zderzeniu z naturą.
Zawsze chętnie sięgam po książki z „Serii z żurawiem”, chociaż tematyka morska nie jest mi bliska. Podziwiam autorów wydawanych w tej serii, że w prostych z pozoru opowieściach potrafią zawrzeć tyle emocji i różnych postaw ludzi. Te książki charakteryzuje doskonała kompozycja, przemyślana treść, gdzie przy minimum słów otrzymujemy maksimum treści. Jak widać, nie potrzeba grubych tomów, aby opowiedzieć ciekawą historię.
Einar Kárason jest islandzkim pisarzem, który swoje życie związał z Reykjavikiem, miastem portowym, gdzie codziennie wypływa dziesiątki kutrów na połowy ryb. Ponieważ coraz mniej ryb jest wokół Islandii, rybacy wypływają zimą tysiąc dwieście mil morskich, aż pod zachodnie wybrzeże Nowej Funlandii na połowy karmazyna. Najczęściej są to rutynowe parotygodniowe rejsy, kiedy po zapełnieniu ładowni złowioną rybą wracają do portu. Na łowisku załoga pracuje jak sprawna maszyna, dzień i noc, gdyż im szybciej wypełnią ładownie, tym szybciej wrócą do domu. Autor oparł swoją opowieść na prawdziwych wydarzeniach z lutego 1959 roku, kiedy to kilka islandzkich traulerów znalazło się w centrum nawałnicy na łowiskach u wybrzeża Nowej Funlandii. Zginęło w czasie tej nawałnicy ponad dwieście osób.
Narratorem powieści jest Larus, młody chłopak, który jako majtek po raz drugi wyrusza w rejs traulerem. Dwudziestego dziewiątego stycznia na pokładzie statku „Mewa” wyruszają na łowiska w rejonie Banku Mew opodal Nowej Funlandii. Po tygodniu żeglugi dopływają na łowisko. Niesamowitą przemianą przechodzi trzydziestka marynarzy na tym statku. Wchodząc na pokład, wszyscy byli pijani, a niektórych trzeba było wnieść na pokład statku. Jednak po tygodniu wszyscy są gotowi do ciężkiej pracy i sprawnie wykonują swoje obowiązki. Na łowisku wszyscy się nie oszczędzają, cały czas pracując, z krótkimi przerwami na posiłek i ograniczając sen. Mają świadomość, że gdy zapełnią się ładownie, będą mieć czas na odpoczynek. Niestety nie tym razem. Gdy ładownie już są pełne, zaczyna się Armagedon. Nagłe załamanie pogody powoduje niewyobrażalny sztorm i bardzo niską temperaturę. Statek musi cały czas ustawiać się pod fale, jeżeli nie, to kolejna fala go przewróci. Przy tak niskiej temperaturze każda kolejna fala przelewająca się przez statek powoduje jego oblodzenie. Lód zwiększa ciężar statku i może doprowadzić do zatonięcia. Jedyny ratunek to cały czas skuwać narastający lód. Skuwać go trzeba umiejętnie, gdyż oderwany duży fragment lodu przemieszczający się po pokładzie zagraża przywiązanym marynarzom i może spowodować przechylenie się statku i jego utonięcie. W tych warunkach są zdani wyłącznie na siebie. Zresztą w radiu słychać wokół sygnały SOS. Zaczyna się walka o życie. Załoga musi się zmierzyć nie tylko z siłami natury, ale przede wszystkim ze zmęczeniem, brakiem snu i głodem. Czy uda się dopłynąć do portu? Czy wszyscy przeżyją ten huragan?
Einar Kárason prezentuje w tej powieści prozę minimalistyczną, pozbawioną właściwie dialogów. Koncentruje się głównie na działaniach ludzi i ich walce. Mimo to poznajemy biografie niektórych marynarzy. Opis natury też są sprowadzone do minimum, ale bardzo sugestywne, aby pokazać siłę natury, z jaką muszą się zmagać marynarze. Niezwykle plastyczny język powoduje, że stajemy się uczestnikami tych wydarzeń, ludzi postawionych w sytuacji granicznej, walczących o życie. A jak my byśmy się zachowali w podobnej sytuacji?
Ciekawym symbolem przewijającym się przez książkę jest mewa. Mewa jest symbolem wolności, podróży i duszę zmarłego na morzu marynarza. Główny bohater nazywa się Larys (łacińska nazwa mewy), trauler nazywa się Mewa, a łowisko, na którym łowią, nosi miano Bank Mew (Ritubanki). Mewy zawsze towarzyszą rybakom na łowiskach i wieszczą dobry połów. Pierwszą oznaką nadchodzącego sztormu było zniknięcie mew, a gdy się mewy pojawiły, zakończył się sztorm. Może mewa jest symbolem szczęścia? Czym więc są sztormowe ptaki?
Z przyjemnością przeczytałam, że nieodłączny wyposażeniem kutrów była skrzynia z książkami, które czytali marynarze w wolnych chwilach.
„Sztormowe ptaki” to fascynujące spotkanie z prozą islandzką, która zapada w pamięć.
Człowiek w zderzeniu z naturą.
Zawsze chętnie sięgam po książki z „Serii z żurawiem”, chociaż tematyka morska nie jest mi bliska. Podziwiam autorów wydawanych w tej serii, że w prostych z pozoru opowieściach potrafią zawrzeć tyle emocji i różnych postaw ludzi. Te książki charakteryzuje doskonała kompozycja, przemyślana treść, gdzie przy minimum słów otrzymujemy maksimum...
2021-07
Niewiarygodna i smutna historia niewinnej Erendiry i jej niegodziwej babki
Niewiarygodnie smutne opowiadania, toczące się w dusznej atmosferze. Wszystkie opowiadania dzieją się w małych nadmorskich wioskach, gdzie ze względu na glebę nic nie rośnie. Ich życie jest szare, puste i smutne, jak świat wokół nich. Ludzie żyją z dnia na dzień, łowiąc ryby i podając się losowi. Każde dziwne wydarzenie wzbudza w nich chwilowe zainteresowanie, bo można na tym zarobić. Każde z tych opowiadań przedstawia takie wydarzenie. Mentalność tych ludzi najlepiej opisuje pierwsze opowiadanie „Bardzo stary pan z olbrzymimi skrzydłami”. Wszystkie te opowiadania dzieją się na pograniczu snu i jawy. Tytułowe opowiadanie, opowiada historię młodej dziewczyny, Erendiry sprowadzonej przez swoją Babkę do roli niewolnicy. Kiedy przez przypadek dziewczyna podpala dom, Babka znajduje sposób, aby Erendira oddała pieniądze. Objeżdża z dziewczyną okoliczne osady, oferując jej wdzięki za pieniądze. Czy dziewczyna nie zbuntuje się i nie ma własnych planów?
Dobrze, że ten zbór opowiadań jest krótki i czyta się szybko, gdyż są przygnębiające. Polecam wszystkim miłośnikom prozy Márqueza, oraz tym, którzy mają ochotę na smutne opowieści.
Niewiarygodna i smutna historia niewinnej Erendiry i jej niegodziwej babki
Niewiarygodnie smutne opowiadania, toczące się w dusznej atmosferze. Wszystkie opowiadania dzieją się w małych nadmorskich wioskach, gdzie ze względu na glebę nic nie rośnie. Ich życie jest szare, puste i smutne, jak świat wokół nich. Ludzie żyją z dnia na dzień, łowiąc ryby i podając się losowi....
2021-07
Czego się nie wymyśli dla pieniędzy?
Książkę dostałam od przyjaciółki, gdyż autor pochodzi z mojego miasta, a więc wypadało przeczytać. Nigdy nie interesowałam się wodą strukturyzowaną, ani tego rodzaju pseudonauką. Bałabym się pić wodę z jakiegoś odwiertu w lodowcu, gdyż nie wiadomo, jakie bakterie ona zawiera. W formie przetrwalnikowej mogą przetrwać wieki i może okazać się, że jest to naprawdę woda pełna życia. Wyłącznie woda destylowana jest 100% wodą, w przyrodzie zawiera rozpuszczone w niej różne składniki mineralne, związki, jak też żywe organizmy. Od wieków stosuje się wodolecznictwo, do którego stosuje się różnego rodzaju wody mineralne. To nie woda leczy, ale substancje w rozpuszczone.
Dobrze, że miałam w domu dwóch naukowców, chemików zajmujących się analizą chemiczną i sama skończyłam jakieś studia podyplomowe z chemii, gdyż nie miałam problemów ze zrozumieniem wywodów autora. Z drugiej strony czułam się jak na suchym wykładzie o wiązaniach chemicznych, oddziaływaniach międzycząsteczkowych, reakcjach, następnie o przenikaniu wody do komórek organizmu. Chociaż już w tej partii materiału autor nie czuł się zbyt pewnie. Sam zarzucając oponentom brak precyzyjnego języka, pisze o sokach komórkowych (str. 154).
Nie lubię w książkach popularnonaukowych dwóch rzeczy. Kiedy czytam akapit i na końcu się dowiaduję, że ten temat będzie opowiedziany później i kiedy czytam akapit i na końcu dowiaduję się, że ten temat zostanie pominięty. Niestety takie „perełki” były w tej książce. Autor we wstępie pisze, że pragnie, żeby to nie był podręcznik akademicki, a ja czytając, miałam wrażenie, że właśnie czytam podręcznik akademicki.
„Nauka opiera się na faktach, doświadczeniach, eksperymentach i danych.” Nauka opiera się też na teoriach, które z czasem potwierdza się lub odrzuca. Nawet Einstein musiał czekać na potwierdzenie swojej teorii. Autor obala teorie, które nie są dokładnie przedstawione, czyli też opieram się na wierze.
Czegoś mnie w tej książce brakowało. Jeżeli ktoś ma ochotę na dość suchy wykład z chemii, to polecam.
Czego się nie wymyśli dla pieniędzy?
Książkę dostałam od przyjaciółki, gdyż autor pochodzi z mojego miasta, a więc wypadało przeczytać. Nigdy nie interesowałam się wodą strukturyzowaną, ani tego rodzaju pseudonauką. Bałabym się pić wodę z jakiegoś odwiertu w lodowcu, gdyż nie wiadomo, jakie bakterie ona zawiera. W formie przetrwalnikowej mogą przetrwać wieki i może okazać...
2021-07
Autor nas zaskakuje od pierwszych stron. Nathaniel jest barmanem w jakiejś knajpie i nie pamięta, co się z nim działo, przez ostatnie dwa lata. Powoli odzyskuje świadomość i pamięć. W nowym Jorku dowiaduje się, że jego dziewczyna Fiona udała się do Nonstead i tam została zabita. Nathaniel wraca, więc do tego miasteczka, które jest centrum zła. Odkrywa, że sprawcą zła jest Magora, który potrafi zawładnąć ludźmi za pomocą telefonów. Mogora potrafi się też materializować w różnych miejscach. Nathaniel musi odkryć kim jest Magora i gdzie przebywa. Pomaga mu w tym zadaniu, dawny przyjaciel Skinner. Pojawia się ciekawa postać – Chochlik. Czy jest przyjacielem, czy wrogiem? Rozpoczyna się regularna obława na Nathaniela i regularna wojna, wróg nie przebiera w środkach. Okazuje się, że Nathaniel jest odporny na wpływy Magora, a więc wyłącznie on może go pokonać. Może i jemu uda się kogoś zahipnotyzować. Czy uda mu się odkryć kim jest Magora i go pokonać?
Ciekawym zabiegiem jest opętanie za pomocą telefonów. Akcja toczy się w zimie, a więc mamy długie noce i śnieżyce. Do tego nigdy nie wiadomo, czy napotkany człowiek jest wrogiem, czy przyjacielem. Chociaż to w każdej chwili może się zmienić. Nathaniel też odkrył jak można niektórych wyrywać spod władzy Magora. Jednak po pewnym czasie zaczęła mnie nużyć ciągła walka i przegląd sposobów jak pozbyć się Nathaniela. Szybkość akcji odbija się na klimacie i postaciach. Do tego już na początku powieści czytelnik domyśla się gdzie znajduje się Magora. Brakowało mi informacji o samym Magorze, a także powiązania jego z Nathanielem. Dobrze, że są tylko dwa tomy, gdyż po trzeci bym nie sięgnęła.
Autor nas zaskakuje od pierwszych stron. Nathaniel jest barmanem w jakiejś knajpie i nie pamięta, co się z nim działo, przez ostatnie dwa lata. Powoli odzyskuje świadomość i pamięć. W nowym Jorku dowiaduje się, że jego dziewczyna Fiona udała się do Nonstead i tam została zabita. Nathaniel wraca, więc do tego miasteczka, które jest centrum zła. Odkrywa, że sprawcą zła jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-07
.Co kryje się w miasteczku Nonstead?
Nie powinnam czytać horrorów, gdyż najczęściej te książki mnie śmieszą. Zamiast odczuwać coraz większą zgrozę i strach jestem coraz bardziej rozbawiona.
Nathaniel McCarnish jest młodym brytyjskim autorem, dla którego wzorem jest King i często się do niego odwołuje. Właściwie jest autorem jednego zbioru opowiadań grozy „Szepty”, które odniosło olbrzymi sukces. Nathaniel jest przytłoczony nagłym sukcesem, a do tego znika jego dziewczyna. Nathaniel ucieka z Nowego Jorku do miasteczka Nonstead, gdzie po raz ostatni czuli się szczęśliwi. Gdzieś jednak podejrzewa, że pobyt w tym miasteczku miał wpływ na jej zniknięcie. Przybywa, więc do miasteczka Nonstead, które jawi mu się, jako oaza spokoju i sielskości. Jednak dość szybko zmienia zdanie, gdy poznaje Anne, której córka Vanessa porozumiewa się w czasie snu z nieistniejącą osobą w dziwnym języku. Czyżby to był demon? Nathaniela otacza coraz więcej dziwnych zjawisk. Ludzie znikają w lesie, aby pojawiać się w dziwnym transie. Coraz więcej niewiarygodnych wydarzeń, których nie da się wytłumaczyć, dziwne audycje w radiu, dziwne i niepokojące forum internetowe. W głębi lasu znajduje się stara, złowroga chata, Samotnia, której nie można zniszczyć. Pojawia się czarny, przerażający pies. Mieszkańców miasteczka nęka jakieś zło i Nathaniel pragnie dotrzeć do sedna problemu. Jednak im bliżej jest rozwiązania, tym bardziej jest niebezpiecznie. Dzięki pomocy miejscowego drwala, byłego wojskowego, Skinnera łatwiej mu zrozumieć mieszkańców i skrywane tajemnice. Oczywiście nastrój potęguje pogoda, ulewy, huragany, mgła i noc. Czy uda się Nathanielowi zwalczyć zło, które pojawiło się w miasteczku? Czy odkryje, co się stało z jego dziewczyną ?
Dobrze się bawiłam przy nowej wersji miasteczka „Twin Peaks”. Ciekawie wykreowane postacie, charakterystyczne dla małych miasteczek. Miejscami denerwowało mnie zbyt egzaltowane zachowanie głównego bohatera. Ratował to Skinner ze swoim poczuciem humoru i kot, niespodziewany towarzysz Nathaniela. Wciągnęła mnie akcja, która dość wartko się toczyła, bez zbędnych dłużyzn. Plusem jest, że autor nie ukrywa inspiracji Kingiem, ale opowiada własną historię. Na tyle dobrze się bawiłam, że sięgnę po następny tom.
.Co kryje się w miasteczku Nonstead?
Nie powinnam czytać horrorów, gdyż najczęściej te książki mnie śmieszą. Zamiast odczuwać coraz większą zgrozę i strach jestem coraz bardziej rozbawiona.
Nathaniel McCarnish jest młodym brytyjskim autorem, dla którego wzorem jest King i często się do niego odwołuje. Właściwie jest autorem jednego zbioru opowiadań grozy „Szepty”, które...
2021-06
Czy świat musi być czarno-biały?
Zawsze z chęcią sięgam po książki z charakterystycznymi okładkami „Prozy iberoamerykańskiej” wydawanych w latach osiemdziesiątych przez Wydawnictwo Literackie. Tym razem natrafiłam na mało znanego pisarza wenezuelskiego Ramōn Diāz Sānchez, samouka, którego celem było zdobycie jak najrozleglejszej wiedzy o przeszłości i teraźniejszości Wenezueli. Imał się różnych zajęć, był też dziennikarzem, za działalność polityczną spędził jakiś czas w więzieniu, aby w końcu zająć się pisaniem książek. W swoich powieściach zawarł całą swoją wiedzę o Wenezueli i ludziach tam żyjących.
Cumboto jest nazwą miasta, ale też hacjendy, gdzie powiązane są z sobą losy białych i czarnych ludzi i jak w soczewce poznajemy historię Wenezueli. Jedni i drudzy byli przybyszami z zewnątrz. Murzyni przybyli na wybrzeża z Antyli, uciekając przed handlarzami niewolników, biali to Hiszpanie, którzy przybyli i podporządkowali sobie ten kraj. Powstały olbrzymie hacjendy, które opierały się na pracy niewolniczej właśnie tych przybyłych Murzynów. Kolejne pokolenia dorastały na tych ziemiach, i już nie było Hiszpanów, ale Kreolczycy. Wreszcie nastąpiła krwawa wojna wyzwoleńcza, której reminiscencje przewijają się przez książkę. Wywołali ją Murzyni, ale część Kreolczyków też poparła wyzwolenie się Wenezueli. Później nastąpił okres stabilizacji, bez konfliktów wewnętrznych. Jedna ze starszych niewolnic opowiada, że zawsze czuła się wolna, „Wszyscy czuli się szczęśliwi, kiedy ich państwo czuli się szczęśliwi. A w złych czasach umieli im towarzyszyć.”
Cumboto jest hacjendą, na której uprawia się kokosy i produkuje olej kokosowy. Na tej hacjendzie na początku XX wieku urodzili się Federico, syn właścicieli i Natividad – niewolnik. Mimo sprzeciwów rodzimy wychowywali się razem i połączyła ich pewnego rodzaju, niezwykła przyjaźń. Natividad wprowadza Federico w swój świat, w świat powiązany z naturą i ziemią, z ich sposobem podejścia do życia. Spotykają Babkę Anitę z jej tajemniczym kufrem i ona opowiada historii tej ziemi. Obaj są zafascynowani jej wnuczką Pascau. Federico uczy Nativadada czytać i wprowadza go w świat literatury i muzyki. Federico wyjeżdża do Europy, ale jest zmuszony wrócić do domu. Nie potrafi się już odnaleźć w tym świecie. Spotkanie dziecięcej fascynacji, Pascau wyrywa go z marazmu, ale zostaje potępione przez Murzynów. Czy te dwa światy mogą się połączyć? Czy można zjednoczyć duszę tej ziemi z klasycznym duchem? Może odpowiedzią jest grana przez Federico sonata fortepianowa Ludwiga van Beethovena, gdzie improwizując, włącza odgłosy murzyńskich bębnów, a przy tej muzyce tańczy Pascua. Może odpowiedzi udzieli ostatni gość odwiedzający Cumboto.
Powieść jest intymnym opowiadaniem Natividada o swoim życiu, a także o świecie, który go otacza. Żyjąc na pograniczu tych dwóch światów, może oba z nich opisać. Jest bardzo wnikliwym obserwatorem i przedstawia wspaniałe studia psychologiczne ludzi go otaczających. Jest to opowieść pełna namiętności i tajemnic. Jakie tajemnice skrywają takie przedmioty jak taczki, srebrna łopatka, kufer. Jakie znaczenie ma skrywana czaszka. Mnie zachwycił język, poetycki, pełen metafor. Wspaniały jest opis gry Federico na fortepianie i porównanie do dwóch ważek w miłosnym tańcu. Powieść, która jest realistyczna, zachwyca swoją magią.
Czy świat musi być czarno-biały?
Zawsze z chęcią sięgam po książki z charakterystycznymi okładkami „Prozy iberoamerykańskiej” wydawanych w latach osiemdziesiątych przez Wydawnictwo Literackie. Tym razem natrafiłam na mało znanego pisarza wenezuelskiego Ramōn Diāz Sānchez, samouka, którego celem było zdobycie jak najrozleglejszej wiedzy o przeszłości i teraźniejszości...
2021-06
Carpe Diem
Giovanni Giacomo Casanova- kawaler de Seingalt postać na poły mityczna, przemierzając całą Europę, wszędzie pozostawiał liczne kochanki. Jednak jak ktoś się spodziewa pikantnych szczegółów tych romansów, będzie zawiedziony. Casanova był inteligentnym, wszechstronnie wykształconym erudytą, któremu nie brakowało smaku i wyczucia. Dlatego przyjmowany był na europejskich dworach jak Fryderyka Wielkiego, Carycy Katarzyny czy Stanisława Augusta Poniatowskiego. Casanova nie był cynicznym uwodzicielem wykorzystującym kobiety. On był uzależniony od miłości i każdej kolejnej oddawał się w całości, z wielką żarliwością, nigdy nie postępując wbrew ich woli. Dlatego całość pamiętników przesiąknięta jest erotyzmem, nie nachalnym, ale wysmakowanym. Często przez to popadał w kłopoty finansowe i musiał serwować się ucieczką. Jednak nie tylko potrafił wydawać na kobiety i przegrywać znaczne sumy pieniędzy, potrafił też zarabiać znaczne sumy.
Casanova ostatnie swoje lata życia, a zmarł w wieku 73 lat, spędził u hrabiego Józefa Karola Emmanuela Waldsteina-Wartenberga na zamku w Czechach, Tam też spisywał swoje pamiętniki, rozsyłając je znajomym. Dlatego przez wieki krążyły różne wersje i wyjątki z tych pamiętników. Dopiero pod koniec ubiegłego wieku jedno z wydawnictw francuskich zweryfikowało je i wydano w całości. Tadeusz Evert wybrał z ponad dwa tysiące czterystu stron liczącego materiału, przetłumaczył na język polski i opatrzył wstępem. Wybrał najbardziej interesujące i charakterystyczne fragmenty, dzięki którym poznajemy życie Casanovy, ale też obraz epoki, w której żył.
Casanova urodził się i poza latami nauki i podróżami całą swoją młodość spędził w Wenecji. Przedstawia wspaniały obraz miasta skrytego za maską, gdzie kobiety do klasztoru nie udają się, aby poświęcić się modlitwom. Niestety Casanovy zostaje przez inkwizycję państwową oskarżony o uprawianie czarów i skazany na 5 lat więzienia w celach pod ołowianym dachem Pałacu Dożów. Opis sławnego weneckiego więzienia jest fascynujący. Po ponad roku udaje mu się uciec przez dziurę w dachu i opuścić Wenecję. Nigdy już nie będzie mógł wrócić do Wenecji, co będzie dla niego powodem smutku. Jednak to spowoduje, że będzie przemierzał Europę wzdłuż i wszerz. Prowadził życie hulaszcze i awanturnicze, więc często był zmuszony do szybkiego opuszczania krajów, w których się zatrzymał. Tak jest też w czasie jego pobytu w Anglii. Bez znajomości języka jest mu dość trudno porozumiewać się, ale też dzięki temu wyłapuje wszelkie dziwactwa Anglików. Dla nas najciekawszy jest jego pobyt w Warszawie na dworze króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Tak pisze o Polakach: „Trzeba rzec, że pod przykrywką układnych manier i łagodności Polacy zachowali coś dzikiego i barbarzyńskiego. W ich wylewnej przyjaźni jak i w gorącej, pamiętliwej nienawiści wyczuwa się jeszcze Sarmatów i Scytów. Zdają się nie rozumieć, że honor zabrania napadać gromadą na wroga, gdy się nadarzy sposobność.” Niestety po pojedynku z Branickim, oczywiście o kobietę, król Poniatowski wymusił na nim opuszczenie kraju.
Jeżeli jakieś dzieło przetrwało tyle stuleci, to warte jest poznania. Zachwyca lekki styl autora, poczucie humoru i brak długich nużących opisów. Fascynujący jest obraz epoki, pełen namiętności, szalonych miłości, ale też zaciekłej nienawiści, pojedynków i spotkań z bandytami. Casanova jest świetnym obserwatorem ze znajomością psychiki ludzkie, Dzięki temu dostajemy obraz całego europejskiego społeczeństwa od pań lekkich obyczajów, pokojówek, mniszek po damy, od lokajów, mnichów, szumowin po magnatów i królów. Ja słuchając tych pamiętników, bawiłam się doskonale.
Carpe Diem
Giovanni Giacomo Casanova- kawaler de Seingalt postać na poły mityczna, przemierzając całą Europę, wszędzie pozostawiał liczne kochanki. Jednak jak ktoś się spodziewa pikantnych szczegółów tych romansów, będzie zawiedziony. Casanova był inteligentnym, wszechstronnie wykształconym erudytą, któremu nie brakowało smaku i wyczucia. Dlatego przyjmowany był na...
Gdzie jest papuga?
Nie jestem miłośniczką Flauberta, ani powieści francuskiej XIX wieku, ale lubię prozę Juliana Barnesa i dlatego z chęcią sięgnęłam po tą książkę. Ten pisarz mnie zawsze zaskakuje i tak było i tym razem.
Nie jest to typowa biografia, ale próba ukazania, jakim człowiekiem i pisarzem był Flaubert, co go interesowało, a co drażniło, jakie życie prowadził. Czy jednak można jednoznacznie i w pełni opisać życie artysty, który sam uważał, że ważne jest wyłącznie jego dzieło, a artysta musi postępować tak, by potomność sądziła, że nie istniał. Autor porównuje to do poszukiwania wypchanej papugi, którą Flaubert miał w czasie pisania „Prostoty serca”, a której nie można jednoznacznie wskazać. Jakże to jest różne od współczesnych pisarzy, którzy chcą błyszczeć jak gwiazdy i uznają, że znają się na wszystkim.
Geoffre Brathwait jest wdowcem i emerytowanym angielskim lekarzem, który w trakcie inwazji w 1944 roku trafił do Rouen, rodzinnego miasta Flauberta i tam zobaczył zapomniany jego pomnik. Po latach zafascynowany jego twórczością wraca do Francji, aby poznać życie pisarza. Nie jest to łatwe zadanie, przedstawia obrazy, jakby puzzle, z których czytelnik stara się zbudować obraz pisarza i człowieka. Opisuje poglądy Flauberta w trakcie fikcyjnej rozprawy sądowej, w której między innymi zarzuca się pisarzowi, że nienawidzi ludzkość i demokracji, nie jest patriotą. Dostajemy rozdział poświęcony poglądom autora na temat kolei i innych wynalazków. Perełką jest „Bestiarium Flauberta”. Mnie zainteresował stosunek do kobiet, szczególnie do Matki i wieloletniej kochanki, poetki Luizy Calet. Geoffer Brathwait znajduje powiązanie z własnym życiem. Poznajemy też jak, z kim i gdzie spędzał Flaubert czas wolny i z kim się przyjaźnił.
Geoffre Brathwait jest alter ego autora. Dzięki temu poznajemy poglądy Flauberta, a także autora na temat literatury, roli pisarzy i krytyki. Mnie najbardziej podoba się ocena krytyki literackiej:
Wielu krytyków chciałoby być dyktatorami literatury, regulować przeszłość i ustalać ze spokojną pewnością siebie przyszłe kierunki sztuki. Tego miesiąca wszyscy mają pisać o tym i o tym; w następnym miesiącu nikomu już tego tematu poruszać nie wolno. To i to nie będzie wznowione, dopóki nie wydamy odpowiedniego polecenia. Wszystkie egzemplarze tej uwodzicielsko szkodliwej powieści muszą być natychmiast zniszczone./ Str. 137/
Książka nie jest typową biografią, ale inteligentny i dowcipny esej w formie powieści. Barnes łączy w niej różne formy pisarskie, ciekawy język pełen ironii, groteski i interesujących anegdot z życia francuskiego autora. Książka, którą można się delektować i świetnie się przy tym bawić.
Pierwotnie w serwisie Na kanapie.
Gdzie jest papuga?
więcej Pokaż mimo toNie jestem miłośniczką Flauberta, ani powieści francuskiej XIX wieku, ale lubię prozę Juliana Barnesa i dlatego z chęcią sięgnęłam po tą książkę. Ten pisarz mnie zawsze zaskakuje i tak było i tym razem.
Nie jest to typowa biografia, ale próba ukazania, jakim człowiekiem i pisarzem był Flaubert, co go interesowało, a co drażniło, jakie życie prowadził....