-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać392
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik4
Biblioteczka
2020-12
2020-12
Powieść zaintrygowała mnie od pierwszych stron. Na świecie pojawiają się błyszczące sześciany, eksploranty, umożliwiające wejście w inną rzeczywistość. W tych innych rzeczywistościach śmiałkowie, jeżeli przeżyją, mogą pozyskać nowe technologie lub inne nagrody. Dzięki tym zdobyczom świat dokonał skoku technologicznego. Czy jednak ten świat jest bardziej przyjazny ludziom, i wszystkim się żyje lepiej?. Najwięcej sześcianów znajdowano w okolicach małej mieściny Aylon, dzięki czemu rozrosła się do metropolii. Jednak wszystko zmonopolizował koncert Cyborg. Tylko oni mogą skupować, eksplorować sześciany przez szkolonych przez nich eksploratorów i sprzedawać technologie. Wszystkie inne działania są prawnie zakazane i grożą więzieniem. W takiej właśnie szarej strefie żyje Roger Orter. Przybył do miasta z małej wioski zafascynowany eksplorantami. Okazało się, że ma dar, może wielokrotnie przenikać do innych wymiarów, zdobywać cenne nagrody i technologie. Może jednak ktoś nad nim czuwa. Razem ze swoim przyjacielem Shadem zdobywają te sześciany. Roger odbywa niebezpieczne podróże po zawartych w sześcianach innych wymiarach i przynosi fanty. Shadem zajmował się sprzedażą na czarnym rynku, ale większość przekazywali za darmo, aby mogły pomóc innym ludziom. Czy jednak wędrówki po innych światach nie przesłonią Rogerowi osób najbliższych. Ważnym, choć nieobecnym jest twórca eksplorantów i zawartych w nich kreacji oraz technologii. Nazywany jest Kreatorem, gdyż w jakiś sposób kreuje rzeczywistość. Nikt nie wie, kim on jest i co nim kieruje. Roger Orter pragnie poznać Kreatora. Czy mu się uda dotrzeć do Kreatora i go poznać? Kim jest Kreator? Oprócz wyjątkowego umysłu, czy jest wariatem, tyranem, a może altruistą? Jakie ma on plany na przyszłość?
Akcja powieści nie posiada zbędnych wątków, a autor cały czas utrzymuje napięcie. Im więcej poznajemy, tym więcej pojawia się pytań. Dużo wnoszą do akcji postacie drugoplanowe. Przeciwstawia zapomniany świat ducha, pogoni za dobrami materialnymi. Jestem pod olbrzymim wrażeniem światów wykreowanych przez autora, barwnych i wielowymiarowych. Cała powieść jest spójnie napisana i omija wszystkie oklepane schematy. Dostarczyła mi rozrywki na wysokim poziomie, ale wzbudza też refleksje. Czy postęp techniczny rozwiąże wszystkie problemy ludzi i dzięki niemu każdy człowiek to odczuje. Jaki wpływ na nas ma wymazanie z życia świata duchowego. Nareszcie coś zaskakującego i niebanalnego.
Powieść otrzymałam z Klubu Recenzenta „Na Kanapie”.
Powieść zaintrygowała mnie od pierwszych stron. Na świecie pojawiają się błyszczące sześciany, eksploranty, umożliwiające wejście w inną rzeczywistość. W tych innych rzeczywistościach śmiałkowie, jeżeli przeżyją, mogą pozyskać nowe technologie lub inne nagrody. Dzięki tym zdobyczom świat dokonał skoku technologicznego. Czy jednak ten świat jest bardziej przyjazny ludziom, i...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-11
Ale miłość, która nie szanuje wolności drugiego, czym jest taka miłość?
W sercu tajgi rodzi się dwoje tygrysów. Ich matka tygrysica jest wspaniałą matką, jednak skrywała pewną tajemnicę ze swojej młodości. Uczy swoje dzieci jak być tygrysem i żyć jak tygrys, ale zostawia im wolność wyboru. Mała tygrysica zadaje trudne pytania o sens życia, przeznaczenie i wolność wyboru. Kiedy staje się dojrzałą tygrysicą, porzuca utarte ścieżki tygrysów, wybiera samotność i wyrusza na własny szlak. Na swej drodze spotyka ludzi, różnych ludzi. Z niektórymi potrafi się porozumieć. Spotyka też inne tygrysy i inne zwierzęta. Towarzyszymy jej przez całe życie, w którym pragnie je zrozumieć i być szczęśliwa. Popełnia błędy, przeżywa rozterki, ale nie przestaje marzyć i nie traci nadziei. Poznajemy dzięki niej, czym jest miłość, przyjaźń, wolność, ale też niewola, rozpacz, smutek, kłamstwo i pogodzenie się z losem. Kontrowersyjnym może wydawać się stwierdzenie: „to my jako pierwsi sami się więzimy”, jednak jeżeli wewnętrznie pogodzimy się z niewolą i już nie pragniemy nic zmienić, czy sami się nie więzimy. „Jest ból, który pochodzi od nas samych, oraz ból, który pochodzi z Nieba. Pierwszy jest jak węzeł na bardzo cienkim sznurze. Aby go rozsupłać, trzeba być cierpliwym, sprawdzić, jaki to rodzaj węzła, i mieć cienkie i mocne palce. Wobec drugiego, niestety, nie da się nic zrobić.” Jak trudno czasami te bóle odróżnić?
Lubię baśnie filozoficzne, gdyż z pozoru w prostej historii kryje się wiele symboli i warstw znaczeniowych. Przeznaczona jest dla każdego wieku i w zależności od wieku odkrywamy inne jej warstwy i inne znaczenia. Dzieci po przeczytaniu będą zadawać inne pytania niż dorośli, chociaż część pytań będzie wspólna. W takich opowieściach najważniejsze są uczucia, jakie wzbudzają i refleksje po przeczytaniu. Można powiedzieć, że ta historia rośnie wraz z czytelnikiem. Trudno nie pokochać tygrysicy, jej odwagi w szukaniu własnej drogi. Dokonując wyboru wie co traci, ale nie wie dokładnie co zyska, podąża jednak swoją drogą. Mnie ujęła matka tygrysica i jak wychowywała swoje tygrysiątka. „Tygrysica i akrobata” jest cudowną opowieścią, która oczarowuje czytelnika i stawia pytania o najważniejsze w życiu człowieka wartości.
Ale miłość, która nie szanuje wolności drugiego, czym jest taka miłość?
W sercu tajgi rodzi się dwoje tygrysów. Ich matka tygrysica jest wspaniałą matką, jednak skrywała pewną tajemnicę ze swojej młodości. Uczy swoje dzieci jak być tygrysem i żyć jak tygrys, ale zostawia im wolność wyboru. Mała tygrysica zadaje trudne pytania o sens życia, przeznaczenie i wolność wyboru....
2020-11
Podeszłam do tej książki jak do jeża. Rewolucja Kulturalna to okres przerażający w historii Chin i świata. Autor jednak mnie zaskoczył. Po paru stronach skojarzyłam tytuł „Miłość w czasach rewolucji” z „Miłością w czasach zarazy”. Czyżby rewolucja i zaraza to synonimy? W dalszej części sam autor napisał, że jego ulubionym pisarzem był Marquez, a utworem właśnie „Miłość w czasach zarazy”. W całej powieści autor odwołuje się do literatury i kultury zachodniej, co ułatwia nam zrozumienie jej. Główny bohater Wang Er jest alter ego autora. Ciekawe jest, że narracja trzecioosobowa miesza się z narracją pierwszoosobową, a czasami bezpośrednio autor przemawia do nas. Sam autor wyjaśnia, że niektóre wydarzenia efektywniej opisać z punktu widzenia obserwatora, o innych musi wypowiedzieć się ten, kto ich empirycznie doświadczył. Ponad czterdziestoletni Wang Er wraca do lat swojej młodości i stara się zrozumieć siebie. Mówi: „Moim zdaniem rewolucja to czas przegranych losów. Czułeś się szczęśliwy jedynie patrząc na innych, którzy mieli jeszcze większego pecha". Widzimy i przeżywamy rewolucję kulturalną i lata późniejsze wraz z dorastającym chłopcem. Wang opisuje wydarzenia z tego okresu, „których wynikiem dla części społeczeństwa była śmierć, dla części – uwięzienie, dla części – bycie pod obserwacją.”. Wang urodził się w 1952 roku w miasteczku uniwersyteckim. Jego ojciec był profesorem literatury, specjalizował się w literaturze dawnej. Rewolucja kulturalna obeszła się z ojcem dość łagodnie. Mimo ogólnie panującego głodu, maltretowania przez ojca Wang był bardzo oczytanym chłopcem, interesującym się inżynierią. Największą wartością tej książki jest język, przerysowany, karykaturalny, kipiący od ironii, ocierający się o groteskę. Autor zastanawia się nad „ czy braki w jedzeniu, odzieży i małe rozmiary ptaszków sprawiły, że związane z nim aspekty życia uznano za podrzędne, czy też to do nich przywiązywano mniejszą wagę i dlatego powstały niedobory w jedzeniu, ubraniu i ptaszki się zmniejszyły”. Akcja swobodnie przenosi się w czasie i w przestrzeni. Książka jest zbudowana na zasadzie spirali. Poruszamy się między najważniejszymi wydarzeniami z życia Wanga, za każdym razem dostrzegając nowe szczegóły. Zaczyna od 1958 roku, przymusowemu wytapianiu stali z całym kraju, Szara rzeczywistości jest absurdalna dla małego chłopca. Później przenosimy się do roku 1967 i walk studentów na terenie miasteczka. Wang mimo młodego wieku wspomaga studentów i spotyka swoją pierwszą miłość studentkę He. Najważniejszym okresem jest przymusowa praca w fabryce tofu. Jako element niepewny, aby uniknąć kursów dla chuliganów podaje się „koleżeńskiej edukacji”. Edukację tą przeprowadza X Haiying, z którą łączą go dość skomplikowane relacje. Spotkania z nią przypominają parodię freudowską psychoanalizę. Autor nawiązuje do „Paragrafu 22”. Porównuje się do małpy, gdyż „Zarządzane przez władze zabijanie kur, aby wystraszyć małpy, też miało na to duży wpływ.”.Małpami byli wszyscy, którzy musieli uczestniczyć w publicznych procesach, które skazywały na śmierć, lub obozy pracy. Jeszcze bardziej skomplikowane relacje łączą go ze Starą Lu, przed którą uciekał. Udaje mu się dostać na studia matematyczne. Tematem jego pracy magisterskiej z matematyki było wyjaśnienie rękopisów matematycznych Karola Marksa. Przenosimy się jeszcze do USA, gdzie w wieku 35 lat wyjeżdża wraz z żoną, uczy się tam i pracuje, obserwując tamtejszą rzeczywistość. Najważniejsze są w tej powieści postacie kobiece, dynamiczne i barwne. We wstępie autor pisze, że jest to książka o pożądaniu, która ma własną siłę napędową. Niestety niekiedy jednak swobodne zachowanie jest zabronione, co niezwykle komplikuje sprawy w sprawach męsko-damskich, ale też codzienne życie.
Jest to jedna z najlepszych książek jakie przeczytałam w tym roku, świetnie się bawiłam, chociaż czasami był to śmiech przez łzy.
Podeszłam do tej książki jak do jeża. Rewolucja Kulturalna to okres przerażający w historii Chin i świata. Autor jednak mnie zaskoczył. Po paru stronach skojarzyłam tytuł „Miłość w czasach rewolucji” z „Miłością w czasach zarazy”. Czyżby rewolucja i zaraza to synonimy? W dalszej części sam autor napisał, że jego ulubionym pisarzem był Marquez, a utworem właśnie „Miłość w...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-11
Cenię sobie pisarzy japońskich. Niestety pani Hiromi Kawakami nie przekonała mnie do siebie. Kupiłam książkę po podwójnej przecenie i niestety była tego warta. Ja bym dała podtytuł „Obrazki ze sklepu ze starociami”. W sklepie ze starociami należącym do pana Nakano zatrudnia się młoda dziewczyna Hitomi. Pracuje tam też młody mężczyzna Takeo i częstym gościem jest siostra pana Nakano, pani Masayo. Wokół tej czwórki rozgrywa się coś na wzór akcji, a raczej oderwanych scen. Narratorką jest Hitomi, która opisuje swoją pracę w tym sklepie. Wszyscy bohaterowi tej powieści są jakby wyrwani z kontekstu. Nic o nich nie dowiemy się poza dość płytkimi dialogami. Można doszukać się w niej opowieści o samotności i tęsknocie za miłością, ktoś pragnie bliskości, a inny jej się boi. Pojawia się też motyw seksu, o którym się nie mówi, seksu jako czynności pozbawionej uczuć. Czytając ją, zastanawiałam się, czy akcja tej powieści nie mogłaby się rozgrywać na przedmieściach Rzymu, czy na przykład Paryża, gdzie podobne sklepy istnieją. Oczywiści musiałyby się zmienić potrawy, które konsumują bohaterowie powieści i opisom ich poświęcone jest dość dużo miejsca, oraz sprzedawane towary. Reszta właściwie, poza zmianą nazwisk mogłaby pozostać. Problemem jest dla mnie główna bohaterka Hitomi, która według mnie zachowuje się irracjonalnie, jak „dziecko we mgle”. Dla mnie była postacią nijaką, przeźroczystą, o której po przeczytaniu powieści wiem tyle, co przed przeczytanie, czyli nic.
Dla mnie było to dość nużące czytadło. Nie znalazłam w niej nic, co cenię sobie w literaturze japońskiej.
Cenię sobie pisarzy japońskich. Niestety pani Hiromi Kawakami nie przekonała mnie do siebie. Kupiłam książkę po podwójnej przecenie i niestety była tego warta. Ja bym dała podtytuł „Obrazki ze sklepu ze starociami”. W sklepie ze starociami należącym do pana Nakano zatrudnia się młoda dziewczyna Hitomi. Pracuje tam też młody mężczyzna Takeo i częstym gościem jest siostra...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-11
Książka zbudowana wokół jednego gestu, który na basenie autor zauważył u nieznajomej kobiety. Ona się stanie jedną z bohaterek, a on obserwatorem i komentatorem. Tylko, czy jednym z bohaterów nie jest właśnie gest. Ludzie umierają, a gesty pozostają nieśmiertelne i wyrażają te same uczucia. Przeciwstawia świat „Myślę, więc jestem” światu „Czujem więc jestem” jako prawdę o wiele większym zasięgu. Nie jest to książka z wartką akcją. Sam Kundera twierdzi, że w powieściach nadmiernie przestrzega się zasady jedności, jednego przyczynowego związku zachowań i zdarzeń, a prawdziwym przekleństwem jest napięcie dramatyczne. " Powieść nie powinna przypominać wyścigu kolarskiego, lecz ucztę, na której podaje się niezliczoną ilość dań.”. Właśnie taką duchową ucztę serwuje nam autor. Smakujemy poszczególne sceny, dialogi, spotkania z bohaterami. Nie są to osobne komety, ale te wszystkie dania przedziwnie łączą się ze sobą. Wątki, tak jak i bohaterowi pojawiają się i znikają, aby nagle znów się pojawić. W całej konstrukcji powieści nie ma nic przypadkowego, wszystko się, nieśmiertelności. Nie zgodziłabym się, że nie ma w niej napięcia dramatycznego. W historię Agnes, Laury, Paula, czy Goethego i Bettiny w mistrzowski sposób wplata rozważania filozoficzne o życiu, śmiertelności i nieśmiertelności, a także refleksje o współczesnym świecie. Dla mnie ten utwór jest na pograniczu powieści i eseju. Podzielona jest na dwie przeplatające się części. Pierwsza część dotyczy ludzi, którzy stali się nieśmiertelni, Goethe, Beethoven, Hemingway. Tylko w tej powieści mogą toczyć dialog Goethe z Hemingwayem o własnej nieśmiertelności. Co jest ważniejsze nieśmiertelność dzieł, czy nieśmiertelność osób. Na przykładzie tej trójki widać, jeśli nawet można kształtować nieśmiertelność, modelować ją zawczasu, manipulować nią, nigdy nie urzeczywistni się ona w postaci, w jakiej została zamierzona. Ciekawą postacią tej części jest Bettina, która jakby tylnymi drzwiami wchodzi do nieśmiertelności. Całe swoje życie temu poświęca. Nie jest to jedyna osoba w historii, która nie dzięki własnej twórczości wkrada się do nieśmiertelnych. Druga część dzieje się we współczesności dotyczy przeciętnych ludzi i podstawowych doświadczeń ludzkich. „Bycie śmiertelnym jest najbardziej podstawowym doświadczeniem ludzkim, ale przecież człowiek nigdy nie umiał przyjąć, zrozumieć i odpowiednio się zachować. Człowiek nie umie być śmiertelnym. A gdy umiera, nie umie być martwy . " Trudno jednak nazwać ich przeciętnymi, gdyż każdy z bohaterów jest osobnym kosmosem, zupełnie inaczej podchodząc do życia, miłości, śmierci i nieśmiertelności. Każde z nich prowadzi zupełnie inne życie i czego innego oczekuje od życia. Czy myślą o nieśmiertelności? Jedna z bohaterek mówi: ”Bo tym jest dla mnie prawdziwe życie. Żyć w czyich myślach. Bez tego jestem martwa, martwa za życia ". Mimo że każdy z nich, więc ich losy się krzyżują i mają wpływ na siebie. Z którym z nich najbardziej się identyfikujemy? Powstała powieść wielowymiarowa, wielopłaszczyznowa i cały czas aktualna. Tak jak aktualne jest stwierdzenie: „Nieśmiertelność jest wiecznym procesem sądowym.”. Teraz kiedy tyle uznanych dzieł literackich nagle okazuje się nieprawomyślnych. Fascynujące są rozważania o erotyzmie i jego roli w życiu, czy skarby miłości, a skarby łoża wykluczają się. Ciekawe są dywagacje o dziennikarzach i sposobom ich pracy. Nie jest to książka, którą można streścić, czy opisać. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Na uwagę zasługuje język powieści, inteligentny, dowcipny, nieco złośliwy, a także to, że Kundera jest erudytą. Gorąco polecam, gdyż to niezapomniana przygoda.
Książka zbudowana wokół jednego gestu, który na basenie autor zauważył u nieznajomej kobiety. Ona się stanie jedną z bohaterek, a on obserwatorem i komentatorem. Tylko, czy jednym z bohaterów nie jest właśnie gest. Ludzie umierają, a gesty pozostają nieśmiertelne i wyrażają te same uczucia. Przeciwstawia świat „Myślę, więc jestem” światu „Czujem więc jestem” jako prawdę o...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-11
Masz do dyspozycji ograniczoną liczbę dni, dlatego każdy z nich jest cenny i niemądrze byłoby go zmarnować.
Po przeczytaniu ciekawych recenzji zainteresowałam się książką. Nie jest to pozycja stricte filozoficzna. Nie zapoznamy się dzięki niej z filozofami stoickimi ani pełnym wykładem ich poglądów na świat i życie, chociaż ich myśli są przywoływane na kolejnych stronach książki. Dla kogoś, kto nie zetkną się z filozofią stoików, może to być przyjemne wprowadzenie do ich myśli i zachęta do czytania ich dzieł. Książka przedstawia jak filozofowie stoiccy radzili sobie z problemami codziennego życia, ale też ze śmiercią. Przedstawia proste techniki, jakie stosowali w codziennym życiu i ich odniesienie do współczesnych badań psychologów. Jak sam autor pisze: "Dzięki tej książce można ćwiczyć się w tym, co nazwałabym stoicyzmem na miarę XXI wieku. Na kolejnych stronach zestawienie rad udzielonych przez filozofów stoickich z I wieku n. e. z badaniami przeprowadzonymi przez psychologów końca wieku XX"..Nie zawsze mamy wpływ na to, co nam się przytrafia, ale zawsze mamy wpływ na to, co z tym zrobimy. Czy potraktujemy to, jako katastrofę, a może, jako problem do rozwiązania? Jeżeli potraktujemy to jako problem, możemy wykazać się zaradnością i odpornością. Przykładem może być przymusowy postój w korku. Okazuje się, że potężny wpływ na to, jak emocjonalnie zareagujemy na daną sytuację, ma w jaki sposób opiszemy ją mentalnie. W jakie ramach interpretacyjne daną sytuację wstawimy. Autor podaje liczne przykłady. Ja skojarzyłam sobie z postacią osiołka ze sławnej książki „Kubuś Puchatek”. Mistrzynią ram interpretacyjnych była Pollyanna z powieści pod tym samym tytułem Eleonor H. Porter. Pollyanna nigdy nie reagowała negatywnie, a starała się znaleźć pozytywne strony z zaistniałej sytuacji. Pamiętajmy, że często rządzi nami podświadomość, a nie świadomość. W tym wypadku może nam pomoc znajomość „efektu zakotwiczenia”. Mnie przypadła do gustu postać „leniwego Billa”, ja bym musiała powiedzieć „leniwa Julita”, to ta część naszej podświadomości, która wiecznie podpowiada, że nie ma sensu nasze działanie, że nie damy rady więc lepiej tego zaniechać. Pisząc to, też ciągle ją słyszę. Pokonanie jej bywa bardzo trudne. Jednak największe spustoszenie robią w nas nasze trudne emocje. Seneka mówił, że żadna zaraza nie wyrządziła więcej zła rodzajowi ludzkiemu niż złość i gniew. Autor podsuwa nam metody radzenia sobie z tymi trudnymi uczuciami, które nieraz nas opanowują. Przedstawia wiele metod radzenia sobie ze złością i stresem. Pamiętając o tym, że aby być mistrzem trzeba ćwiczyć, a więc musimy opuszczać swoją sferę komfortu, budując odporność psychiczną, szukając pozytywnych emocji i próbując zmienić nasze postrzeganie rzeczywistości.
Profesor filozofii Williama B. Irvine napisał błyskotliwą i pełną humoru książkę, jak zastosować myśli stoików w życiu codziennym. Przedstawia ciekawe badania psychologiczne. Za pomocą anegdot z własnego życia opowiada o własny drodze we wcielaniu myśli stoików w codzienne życie, która wcale nie jest prosta. Jednak odkrywa, że jego życie staje się o wiele prostsze i przyjemniejsze. Z wielką przyjemnością przeczytałam tę książkę, świetnie się bawiąc, ale też wyciągając wnioski co do własnego życia. To jest idealna lektura na naszą niewesołą rzeczywistość. Jak w dzisiejszych czasach odnaleźć w sobie spokój i siłę, aby przeżyć kolejny dzień. Gorąco polecam.
Masz do dyspozycji ograniczoną liczbę dni, dlatego każdy z nich jest cenny i niemądrze byłoby go zmarnować.
Po przeczytaniu ciekawych recenzji zainteresowałam się książką. Nie jest to pozycja stricte filozoficzna. Nie zapoznamy się dzięki niej z filozofami stoickimi ani pełnym wykładem ich poglądów na świat i życie, chociaż ich myśli są przywoływane na kolejnych stronach...
2020-10
Jedna z najlepszych książek z Serii z Żurawiem jaką dotąd czytałam. Rzadko mi się zdarza żałować, że książka już się skończyła, a ja chciałabym dalej trwać w tej opowieści i w tym świecie. Uczestniczymy w fikcyjnym konkursie pianistycznym w japońskim mieście Yoshigae, od pierwszych przesłuchań, aż po wielki finał. Dzięki dwójce jurorów poznajemy kulisy konkursu, ile dla nich znaczą rekomendacje poszczególnych profesorów i sław przy ocenie uczestników. Także interpretacja utworów powinna być zgodna z ich wyobrażeniem o danym utworze, chociaż przecież nie mają pojęcia jak one były wykonywane przez ich twórców. Jak powiedział jeden z Jurorów: „Historia konkursów pianistycznych pokazuje, że zazwyczaj niestandardowy talent jest eliminowany. Przekracza pojmowanie jurorów.” Z takim przypadkiem mieliśmy kiedyś do czynienia w Polsce na Konkursie Chopinowskim, gdzie jeden z uczestników został odrzucony, gdyż interpretację nie odpowiadała jurorom. Wtedy byłam zszokowana jak sławne jury siedziało nad zapisem nutowym i odkreślało kolejne nutki, czy zostały prawidłowo odegrane przez uczestników. Tutaj przynajmniej tego nie ma. Czy jednak jeden z uczestników nie zostanie przez swoją interpretacje wykreślony? Cały ten konkurs przeżywamy z czwórką pianistów. To dzięki nim poznamy rozterki przygotowań, uczucia, jakie im towarzyszą przed, w trakcie i po występie swoim i innych uczestników. Oczekujemy z napięciem na wyniki poszczególnych etapów. Każdy z tej czwórki pochodzi z innego kraju, chociaż dziwnym trafem większość, jeżeli nie jest Japończykami to ma korzenie Japońskie. Poznajemy cztery różne historie życia, co ich doprowadziło do tego miejsca, czym jest dla nich muzyka, czym jest dla nich gra na fortepianie, czego oczekują od uczestnictwa w tym konkursie. Przeżyjemy razem z nimi skrajne emocje, które im towarzyszą. W trakcie konkursu każde z nich odkryje w sobie nowe pytania i nowe odpowiedzi dotyczące muzyki. Można by ich określić mianem „cudownych dzieci”, chociaż poznajemy ile pracy, wysiłku i wyrzeczeń kosztuje ich bycie tymi „cudownymi dziećmi”. Jak ważna jest kondycja fizyczna i psychiczna żeby podołać konkursowi. Z drugiej strony coś ich wyróżnia z pozostałych uczestników. Co w nich jest takiego, że zachwycają swoją grą? Głównym bohaterem tej książki jest sama muzyka. Czy można słowami opisać muzykę, którą się słucha?. Autorce udało się to znakomicie. Każdy z utworów wykonywanych przez naszych bohaterów jest opisany przy pomocy metafor, obrazów i uczuć słuchającego lub grającego. Nawiązania są też do historii powstania dzieł i ich kompozytorów. Tak jak przy opisie Ballady (g-moll,op. 23) Chopina: „zawiera emocje z okresu dzieciństwa, ów smutek zapisany w genach, a odczuwalny w czasie śpiewania dziecięcych piosenek”. Czy opis utworu Liszta „Dwie legendy: święty Franciszek z Asyżu-Kazanie do ptaków” : „Widział przed oczami, jak ptaki, trzepocząc skrzydłami, wzbijają się i opadają w przestrzeni ponad dzikimi polami naprzeciw odzianego w łachmany młodzieńca”. Bez względu, kiedy utwór został skomponowany: „Muzyka zawsze musi być „współczesna”. To nie jest coś do zamknięcia w muzeum, ale coś co żyje tu i teraz. Inaczej pozbawiona jest sensu.” Widzimy te utwory poprzez osobiste uczucia, obrazy, wspomnienia z życia i wyobrażenia słuchających i grających. Dzięki granej przez naszych bohaterów muzyce lepiej ich poznajemy. Wszystkie utwory opisane w książce można odsłuchać dzięki podanemu kodowi QR i porównać z własnymi uczuciami i wyobrażeniami podczas słuchania. Dla mnie te opisy przepełnione były magią. Podziwiam autorkę za jej wyobraźnię, ta książka sama jest muzyką.
Nie przypominam sobie książki, która wzbudziłaby we mnie tyle emocji przy opisie utworów, ale też bohaterowie napędzali te emocje i uczucia. To jest wspaniała książka dla wszystkich kochających muzykę, nie tylko klasyczną. Jest też rodzajem przewodnika jak słuchać muzykę i ile może ona dać słuchaczom. Smutno mi, że już ją skończyłam, ale do niej wrócę nieraz.
Jedna z najlepszych książek z Serii z Żurawiem jaką dotąd czytałam. Rzadko mi się zdarza żałować, że książka już się skończyła, a ja chciałabym dalej trwać w tej opowieści i w tym świecie. Uczestniczymy w fikcyjnym konkursie pianistycznym w japońskim mieście Yoshigae, od pierwszych przesłuchań, aż po wielki finał. Dzięki dwójce jurorów poznajemy kulisy konkursu, ile dla...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10
Zupełnie przez przypadek natrafiłam na nią w koszu z przecenionymi książkami. Zaciekawił mnie tytuł i temat. Wieki temu czytałam i oglądałam „Milczenie”. Nie tak dawno przeczytałam „Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta". Dougill od lat mieszka w Japonii, gdzie, jako profesor wykłada na Uniwersytecie. Pasjonuje się japońską duchowością i zainteresował się fascynacją Japończyków europejską religią. Dzięki temu pragną lepiej zrozumieć kraj, w którym mieszka. Misje w Japonii trwały około siedemdziesiąt lat. Po tym czasie wydalono wszystkich misjonarzy z Japonii i zaczęły się prześladowanie chrześcijan. Po 11 latach Japonia zamknęła się na obcokrajowców i tępiła wyznawców religii katolickiej. Gdy po około 300 latach Japonia otworzyła się na nowo i chrześcijaństwo przestało być religią zakazaną, okazało się, że w Japonii żyją nadal wyznawcy katolicyzmu. Czy to nie jest fenomenem, że przetrwali w izolacji mimo ciągłego zagrożenia śmiercią? Autor zaprasza nas w porywającą podróż po Japonii przez wieki. Zaczynamy tą podróż w miejscu, gdzie przez przypadek w 1543 roku przybiła chińska dżonka w portugalskimi kupcami. Byli to pierwsi europejczycy, którzy dotarli do Japonii. Wielkim szokiem był ich wygląd, zwyczaje, ale największym była posiadana przez kupców broń palna, muszkiety. Wraz z kolejnymi muszkietami przybywają misjonarze katoliccy, a wśród nich Franciszek Ksawery, jezuita, który wraz z innymi misjonarzami krzewił religię katolicką. To był bardzo ciekawy okres w historii Japonii nazywany epoką chaosu, lub stuleciem wojen. Państwo było podzielone na państewka feudalne, które nawzajem z sobą walczyły. Kolejni władcy starali się zjednoczyć kraj, a w tym wykorzystywali dla swoich celów misjonarzy. Okres ten był dobrze udokumentowany dzięki relacjom misjonarzy. Dzięki nim poznajemy problemy, jakie towarzyszyły misjonarzom, a także poznajemy romanse polityki i wiary. Poznajemy też historię kolejnych władców i ich walkę o władzę. Jednak chyba sami władcy nie przypuszczali, że taki będzie oddźwięk wiary katolickiej wśród społeczeństwa. Poczuli się zagrożeni rozprzestrzenianiem się religii. W tym okresie zaczął się też handel z anglikami i holendrami, którzy pragnęli przejąć rynki portugalskie. W skromnej wersji przeniosła się wojna religijna z Europy, a kupcy angielscy i holenderscy atakowali katolików i podburzali władców, aby przejąć ich rynki zbytu. Zaczynają się prześladowania katolików, pierwsze masowe tortury, palenie na stosach i krzyżowanie. Doprowadza to do wyrzucenia wszystkich misjonarzy, a następnie całkowitego zamknięcia kraju na obcokrajowców. Dopiero po 250 latach, gdy Japonia na nowo się otworzyła, a religia katolicka przestała być zakazana odkryto, że religia katolicka przetrwała w ukryciu. Zaczęto też dokumentować prześladowania katolików w okresie zamknięcia. Okazuje się, że liczba katolików, którzy zostali straceni w okolicach Nagasaki dorównuje liczbie ofiar zrzuconej tam bomby atomowe. To obrazuje rozmiary prześladowań, jakie objęły wierzących Japończyków. Fenomenem jest, że ludzie, którzy nie znali swojej religii i nie rozumieli modlitw, które odmawiali gotowi byli oddać za nią życie. Razem z autorem przemierzamy Japonię poznając kolejne miejsca gdzie najpierw katolicyzm się rozwijała, a później miejsca męczeństwa wierzących Japończyków. Odkrywamy też miejsca gdzie katolicy ukrywali się i w jaki sposób przekazywali swoją wiarę z pokolenia na pokolenie. Jednak ta religia ewaluowała. Kiedy na nowo przybyli misjonarze część z nich wróciła do kościoła, ale część z nich została przy swojej religii. Z tymi właśnie ludźmi pragnie się spotkać autor. Książka jest świetnie udokumentowana, mamy ciekawe zdjęcia, mapkę, chronologię wydarzeń i bibliografię. Jednak autor jest gawędziarzem i wciąga w swoją barwną opowieść. Dla wszystkich zafascynowanych Japonią jest to lektura nieodzowna. Natomiast dla reszty jest to fascynująca opowieść z krańców świata i dość rzadki teraz temat prześladowania chrześcijan.
Zupełnie przez przypadek natrafiłam na nią w koszu z przecenionymi książkami. Zaciekawił mnie tytuł i temat. Wieki temu czytałam i oglądałam „Milczenie”. Nie tak dawno przeczytałam „Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta". Dougill od lat mieszka w Japonii, gdzie, jako profesor wykłada na Uniwersytecie. Pasjonuje się japońską duchowością i zainteresował się fascynacją Japończyków...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-09
Jeżeli ktoś oczekuje, że przeczyta kryminał, gdzie inteligentny inspektor, coś na wzór Colombo, odkryje seryjnego mordercę członków wymiaru sprawiedliwości będzie zawiedziony. Chociaż trup się ściele z taką szybkością, że trudno uwierzyć, aby tego dokonywał jeden człowiek. Dla mnie wątek kryminalny jest tylko pretekstem do spojrzenia na władzę i wymiar sprawiedliwości. Utwór jest political fiction w wydaniu Włoskim. Co prawda autor nie podaje miejsca akcji, ani czasu w jakim się toczy akcja, ale trudno nie powiązać ją właśnie z Włochami. Książka została napisana, jako odpowiedź na sytuację we Włoszech w latach 60 i 70, jednak myślę, że jest nadal bardzo aktualna. Jej przesłanie dotyczy nie tylko Włoch, ale też innych krajów i ich polityków. Giną kolejni członkowie wymiaru sprawiedliwość, ale jedynie Inspektorowi Rogas zależy na tym, żeby odkryć prawdę i znaleźć mordercę. Najmniej zależy na tym właśnie wymiarowi sprawiedliwość, gdyż to mogłoby podważyć ich status quo, ich pozycję ludzi nieomylnych, stojących ponad prawem. Ciekawa jest rozmowa na temat „pomyłek sądowych”. Natomiast politykom zależy wyłącznie na utrzymaniu władzy i wykorzystaniu tych śmierci tak, aby pogrążyć swoich przeciwników. Inspektor Rogas twardo stąpający po ziemi, mimo nacisków ze wszystkich stron dąży do prawdy, nie chce uczestniczyć w grze polityków. Chociaż odkrywa, że wszystko jest grą wzajemnych powiązań, interesów, mniejszych i większych spisków, aby utrzymać się u władzy. Nagle okazuje się, że to właśnie Rogas staje się największym wrogiem, gdyż on jest śledzony, kontrolowany, krytykowany. Ciekawą rolę odgrywają media. Książka wymaga skupienia, gdyż głównie jesteśmy uczestnikami dyskusji między Rogasem, a różnymi uczestnikami życia politycznego i wymiary sprawiedliwości. Zastanawiamy się nad etyczną stroną polityki, na temat winy i kary. Ciekawe są dyskusje na temat etycznej strony wymiaru sprawiedliwości. Czy ci, którzy powołani do egzekwowania tej sprawiedliwości mogą przekraczać w swojej działalności granice moralności. Interesujące są odniesienia do filozofii, do Woltera, Russella i innych filozofów. Zakończenie nie było dla mnie zaskoczeniem, gdyż cel został osiągnięty. Przeczytałam, że to zabawna parodia kryminału. Ja przeczytawszy ją nie widziała nic zabawnego, raczej ogarnął mnie smutek. To mądra i ciekawa książka, niestety ciągle aktualna.
Jeżeli ktoś oczekuje, że przeczyta kryminał, gdzie inteligentny inspektor, coś na wzór Colombo, odkryje seryjnego mordercę członków wymiaru sprawiedliwości będzie zawiedziony. Chociaż trup się ściele z taką szybkością, że trudno uwierzyć, aby tego dokonywał jeden człowiek. Dla mnie wątek kryminalny jest tylko pretekstem do spojrzenia na władzę i wymiar sprawiedliwości....
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10
Czytając książkę Zamiatina gdzieś z tyłu głowy miałam „Kandyda” Voltaire’a. W obu przypadkach bohaterowie pragną udowodnić, że żyją w najlepszym z możliwych światów. Oczywiście świat w obu powieściach jest zupełnie inny, a także język powieści. Główny bohater i narrator w powieści „My”, ∆-503 , jest matematykiem, a więc jego język jest dość chropowaty, skrótowy, mamy wrażenie, że ma trudności z przelaniem swoich myśli na papier. Czytelnik musi sobie opowiedzieć na pytanie, czy świat, w którym żyje ∆-503 jest najlepszym z możliwych światów. Czym jest dla nas szczęście?
Ciekawa jest sama geneza powstania utworu. Książka została napisana w 1920 roku i jest jakby odpowiedzią na dążenia rewolucji bolszewickiej i samego Lenina, której autor był świadkiem. Jakby podpowiadał, jakie warunki muszą być spełnione, aby ideały państwa komunistycznego mogły być spełnione. W tym czasie panował wielki głód i walka Lenina z chłopami. Pokazuje w książce miasto, które uniezależniło się od wsi. Wręcz odcięło się od wszystkiego, co nie jest uporządkowane, a takim właśnie jest świat przyrody. Świat i życie powinno być uporządkowane. Takie właśnie życie prowadzi nasz bohater. W tym świecie wszystko jest rzeczywiste, ściśle określone i uporządkowane, jak w matematyce. Jednak nawet w tej matematyce, gdzie wszystko można odnieść do świata realnego istnieje coś takiego jak liczby urojone, które nie mają odniesień do rzeczywistości. Jednym z problemów Lenina było, że w rodzinach, w mieszkaniach mogła rozwijać się kontrrewolucja. Rozwiązanie jest proste, szklane domy, gdzie każdy każdego obserwuje. Oczywiście nie istniej coś takiego jak rodzina, a potrzeby seksualne zostały w dość prosty sposób rozwiązane. Jean-Paul Sartre powiedział kiedyś, że „ Człowiek projektuje siebie i jest skazany na wolność i odpowiedzialność, której nie może już przenieść do Boga”. Można jednak tę wolność i odpowiedzialność przenieść na partię, albo jak w tym wypadku na Państwo Jedyne i Dobroczyńcę. Jednak najsłabszym ogniwem jest sam człowiek. Mimo, że przez całą powieść słyszałam jakby echo wiersza Majakowskiego ” Jednostka – zerem, jednostka – bzdurą”, świadomość indywidualna to choroba, nie ma ja jest tylko my. Jednak sam bohater zauważa, że każdy człowiek z jego otoczenia jest choćby z wyglądu, ale też ze sposobu zachowywania się inny. Drugim i chyba najważniejszym problemem są nasze uczucia i wyobraźnia. W książce określane są jako dusza, najgroźniejsza choroba. Czy jednak i na to nie znajdzie się lekarstwo? Mocną stroną tej książki są jej bohaterowie. Każda z osób występujących w książce jest głęboko przemyślana przez autora. Każda z nich jest indywidualnością, czego innego oczekujących od życia i inaczej widzącą świat wokół. Tak jak jeszcze mężczyzn można wpisać w ogólny schemat, tak każda kobieta jest inna i czego innego oczekuje od życia. Widzimy podział na świat mężczyzn i świat kobiet, który jest o wiele bardziej skomplikowany. Czy ten świat przetrwa?
Powieść „My” jest najsłynniejszą dystonią w literaturze, która inspirowała Aldousa Huxley czy George’a Orwell. Jednak jej wymowa jest nadal aktualna, cały czas jest dla nas przestrogą. Pokazuje jak pod płaszczykiem dobra i szczęścia ogółu wprowadzić totalitaryzm, że dobro zorganizowane staje się złem. Obserwując współczesne społeczeństwa niestety obserwujemy takie zapędy, nie tylko w Chinach. Książka jest poruszająca, wręcz przerażająca, ale świetnie napisana i warta przeczytania.
Czytając książkę Zamiatina gdzieś z tyłu głowy miałam „Kandyda” Voltaire’a. W obu przypadkach bohaterowie pragną udowodnić, że żyją w najlepszym z możliwych światów. Oczywiście świat w obu powieściach jest zupełnie inny, a także język powieści. Główny bohater i narrator w powieści „My”, ∆-503 , jest matematykiem, a więc jego język jest dość chropowaty, skrótowy, mamy...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-09
Jeżeli potraktujecie dosłownie opis z tyłu książki, że jest to powieść szpiegowska, gdzie Scotland Yardu pragnie rozbić organizację anarchistów szykującą zamach, to będziecie zawiedzeni. Jednak, gdy zapytano brytyjskich funkcjonariuszu służb specjalnych, jaka książka w XX wieku oddaje najlepiej ich działalność, tajne operacje, ukryte agentury to wybrali nie książki byłych agentów Fredericka Forsytha, czy Johna le Carré, ale właśnie tą książkę. „Człowiek, który był czwartkiem” wymyka się wszystkim kategoriom. Określa się ją jako thriller metafizyczny, kryminał filozoficzny, przypowieść z morałem, gdzie bohaterami nie są ludzie, ale idee. Jeżeli lubicie angielski humor w stylu Monty Pythona, surrealizm połączony z groteską, ironią i pewną dawką grozy to ta powieść zaciekawi najbardziej wybrednego czytelnika. Akcja powieści pędzi jak narciarz w slalomie gigancie, gdyż co chwila zmienia kierunek, ciągle są jakieś pościgi lub ucieczki. Jednak przede wszystkim od pierwszych stron jest bardzo tajemniczo. Prawdą jest, że poeta Gabriel Syme’em został zwerbowany przez policję i wnika do Najwyższej Rady Anarchistów, która planuje zamach. Wszyscy członkowie naszą pseudonimy kolejnych dni tygodnia, nasz bohater jest Czwartkiem. Przewodzi człowiek nazywany Niedzielą. Nasz bohater ma odkryć ich prawdziwe nazwiska i zdemaskować ich plany. Jednak nikt nie jest tym, za kogo go uważamy. Jest to opowieść o iluzji i prawdzie, a także jak łatwo poddajemy się iluzji przedstawianej nam jako prawdę. Jest to powieść o chaosie i porządku. Tą ostoją porządku jest Gabriel, który o sobie mówi: "Mając od niemowlęctwa styczność z przeróżnymi rodzajami buntu, Gabriel musiał się przeciw czemuś zbuntować, co czynił w ten sposób, że wyniósł na piedestał jedyną wartość, której nie hołdował nikt z jego rodziny: zdrowy rozsądek.” Natomiast resztę bohaterów tej powieści tak opisuje:
„Chwilami wydawało mu się, że jego wrażenia są czysto subiektywne, że w istocie ma przed oczami zwyczajnych ludzi, z których jeden jest stary, drugi nerwowy, jeszcze inny rażony ślepotą. Zawsze wracało jednak przeświadczenie, że charakterystyczne rysy tych osób niosą ze sobą jakąś niezwykłą symbolikę. Każda z tych postaci wydawała się zamieszkiwać pogranicze rzeczywistości, tak jak ich teoria lokowała się na kresach myślenia. Syme instynktownie czuł, że każdy z tych ludzi dotarł do końca – jeśli można tak powiedzieć – jakiejś szalonej drogi rozumowania”. Można by powiedzieć, że książka napisana w 1908 roku straciła już swą aktualność, ale to jest pogląd błędny. Ona cały czas jest aktualna, gdyż cały czas są grupy, którzy zwodzą nas różnymi iluzjami. „Mówiąc o szczęściu, mają na myśli śmierć. Mówiąc o wyzwoleniu ludzkości, mają na myśli jej samobójstwo. Mówiąc o raju, w którym nie będzie dobra i zła, mają na myśli grób”. Mnie zastanowiło, komu tak naprawdę zależy na destabilizacji i chaosie. „Biedota często się buntuje, ale nie ma wśród niej anarchistów, bo to właśnie ludziom ubogim najbardziej zależy na istnieniu uczciwej władzy. Los biedaka jest spleciony z losem jego kraju, a los bogacza nie. Bogacz zawsze może popłynąć jachtem na Nową Gwineę. Biedni czasem narzekają na to, że władza rządzi źle. Bogaci mają pretensję, że władza w ogóle rządzi.” Największą jej zaletą jest język jakim została napisana, barwny, ale nie przeintelektualizowany. Nie tylko opisy, które oddają atmosferę, ale mistrzostwem są dialogi, gierki słowne okraszone doskonałymi porównaniami i nawiązaniami do mitologii i Biblii.
Przeczytałam parę opinii i każdy tą książkę odbiera inaczej, na co innego zwraca uwagę. Jednak wszystkich, tak jak i mnie łączy zachwyt nad tą książką. Książka jest wspaniałą ucztą, którą należy powoli smakować zostawiając sobie miejsce na różne interpretacje. Trzeba po prostu się nią bawić i podchodzić do niej z różnych stron. Jest to jedna z nielicznych książek do której wrócę i jestem pewna, że odkryję coś nowego.
Jeżeli potraktujecie dosłownie opis z tyłu książki, że jest to powieść szpiegowska, gdzie Scotland Yardu pragnie rozbić organizację anarchistów szykującą zamach, to będziecie zawiedzeni. Jednak, gdy zapytano brytyjskich funkcjonariuszu służb specjalnych, jaka książka w XX wieku oddaje najlepiej ich działalność, tajne operacje, ukryte agentury to wybrali nie książki byłych...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-09
Dostałam tą książkę parę lat temu na LC i sobie przeleżała na półce. Sam temat interesujący, historia białych ludzi, którzy za swoją ojczyznę i dom wybrali Afrykę. Wyjeżdżali jeszcze do koloni, czyli integralnej części Wielkiej Brytanii. Pragnęli zdobyć majątek, co garstce się tylko udało. Reszta ciężko pracowała, aby przeżyć, często tułając się z kraju do kraju za każdym razem zaczynając od zera. W XX wieku, kiedy kolejne kraje Afryki osiągały niepodległość i rdzenni mieszkańcy przejmowały rządy nie zawsze pokojowo, oni zostali, gdyż to był ich dom. Taką właśnie rodzinną są rodzice autorki, którzy nie wyobrażają sobie życia poza Afryką. Ciekawa, ale nie porywająca. Przez pierwsze 1/3 książki miałam ochotę rzucić ją w kąt. Autorka wprowadza bałagan i pomieszanie teraźniejszości z przeszłością, Afryki z Europą. Różne oderwane sceny i różne nagłe dygresje. Nagle w opowieści o koniu mamy liźniętą historie Wojen Burskich. Dopiero później zaczyna się już uporządkowana historia życia jej rodziców, a głównie mamy. Interesujące, gdyż przedstawia obraz silnej kobiety, której życie nie szczędziło dramatów, ale tylko interesujące.
Dostałam tą książkę parę lat temu na LC i sobie przeleżała na półce. Sam temat interesujący, historia białych ludzi, którzy za swoją ojczyznę i dom wybrali Afrykę. Wyjeżdżali jeszcze do koloni, czyli integralnej części Wielkiej Brytanii. Pragnęli zdobyć majątek, co garstce się tylko udało. Reszta ciężko pracowała, aby przeżyć, często tułając się z kraju do kraju za każdym...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-09
To jest książka, nad którą trzeba się zatrzymać i zadumać. Najlepiej do niej, co pewien czas wracać i odkrywać nowe jej aspekty. Najczęściej opowieść jest snuta na osi czasu, opowiadane są kolejne zdarzenia i kolejne chwile. W tej opowieści czas nie odgrywa żadnej roli. Zatrzymujemy się i pragniemy spoglądać w głąb tego, co jest przed nami. Odkrywamy, że mało co wokół nas jest monolitem, można zajrzeć w głąb każdej rzeczy, gdyż każda rzecz składa się z warstw. Zaczynamy od najprostszej, czyli znanej wszystkim cebuli i przechodzimy do innych rzeczy materialnych, jak choćby ziemia, czy nasze ubranie. Czy jednak możemy zapomnieć o czasie? Czy każda chwila przeżyta nie odkłada się w nas jak kolejna warstwa? Dobrze to widać właśnie w przekroju gleby, gdzie czas nanosił jej kolejne warstwy, ale też w przekroju drzewa, gdzie każdy rok to kolejna słój. Można też wejść w świat naszych uczuć i myśli. Czy tam też są warstwy. Pewne uczucia i myśli ukazujemy na co dzień, inne skrywamy tylko dla przyjaciół, jeszcze inne są głębiej dla na samych, ale też są takie które skrywamy przed sobą samym. Czy to warstwy? Ta książka i ten tekst nie przemówiłby do nas, gdyby nie ilustracje pani Ani Jamróz. Stanowią one integralną część na równi z tekstem, a nawet często tekst jest pretekstem do różnego odczytywania ilustracji. Ilustracje są na wzór kolorowanek, piękne szczegółowe rysunki tuszem i później jakby pokolorowane ręką dziecka. Każda z tych ilustracji jest osobną opowieścią. Na każdej prawie są domki, gdyż zawsze jesteśmy my i obserwujemy. Ja snuję nad tą książką dialog z sobą. Jednak ta książka, jak całe wydawnictwo jest dedykowana dzieciom. Dzięki niej dziecko jest nie tylko odbiorcą treści, ale może wejść w dialog z osobą czytającą. Razem z dzieckiem możemy wnikać w głąb tekstu, a przede wszystkim w głąb ilustracji. To dziecko przy tej bajce może stać się twórcą, snuć własne opowieści i rozwijać swoją wyobraźnie. Można do niej wracać w kolejnych latach, gdyż w raz z latami dziecko będzie odkrywać inne jej elementy. Jej treść może żyć także poza książką i być pretekstem do zabaw na spacerach. Możemy uczyć się razem z dzieckiem dokładnej obserwacji świata wokół nas i wnikania w jego kolejne warstwy.
. Nie jest to dzieło zamknięte, ale otwarte na różne interpretacje, wręcz zapraszające do snucia własnych myśli i fantazji.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
To jest książka, nad którą trzeba się zatrzymać i zadumać. Najlepiej do niej, co pewien czas wracać i odkrywać nowe jej aspekty. Najczęściej opowieść jest snuta na osi czasu, opowiadane są kolejne zdarzenia i kolejne chwile. W tej opowieści czas nie odgrywa żadnej roli. Zatrzymujemy się i pragniemy spoglądać w głąb tego, co jest przed nami. Odkrywamy, że mało co wokół nas...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-09
Nie jest to świat, w którym pragnęlibyśmy żyć.
Dla relaksu z chęcią sięgam po fantastykę. Moja przyjaciółka zakochana jest w książkach, gdzie bohaterami są smoki. Zobaczyłam ją kiedyś na „półce weź mnie” i tak do mnie trafiła. Książka ma jedną wadę, okazało się, że to pierwszy tom. Jednak ma zalety, które przeważają. Główna bohaterka nie ratuje świata, ale siebie i nie jest nieszczęśliwie zakochana, chociaż życie seksualne nie jest jej obce. Autor ciekawie łączy magię z zaawansowaną technologię, w której świat jest okrutny i pełen przemocy. Świat jest rządzony przez elfy, zdolne do wszelkiej podłości, a wypełniają go przedziwne stwory znane nam z różnych baśni i legend, między innymi trolle i krasnoludy. Byłam pod olbrzymim wrażeniem wyobraźni autora. Jane jest inna, ma w sobie ludzką krew, dlatego jako małe dziecko zostaje porwana przez elfy i umieszczona w fabryce budujące smoki parowe. Tam razem z innymi dziećmi ciężko pracuje i stara się przeżyć. Maltretowana i dręczona marzy o ucieczce. Zaczyna słyszeć wewnętrzny głos, który ją doprowadza na złomowisko, gdzie spotyka Melanchtona, starego zepsutego smoka. W zamian za pomoc w naprawie obiecuje jej wspólną ucieczkę, gdyż tylko mając ludzką krew można pilotować smoka. Po ucieczce jej kłopoty dopiero się zaczynają, gdyż oboje są ścigani, a jednocześnie smok pragnie ją wykorzystać do własnych celów. W świecie, którym jej przyszło żyć nie ma miłych i szlachetnych istot. Ten świat jest brudny i okrutny, w którym trzeba kraść, kłamać, oszukiwać i być zdolnym do wszelkich okrucieństw, aby przetrwać. Razem z nią poznajemy ten brutalny świat i powoli uczymy się w nim żyć. Czy istnieje w tym świecie coś takiego jak przyjaźń? Przez cały czas łączy ją więź ze smokiem, co czasami ją ratuje, a czasami ją ogranicza. Aby zrozumieć tą więź a także odkryć plany smoka stara się zdobywać wiedzę. Jak jej się uda przetrwać w tym świecie i jakie są plany smoka? Autor stworzył świat fascynujący, ale jednocześnie odpychający, świat z najgorszych naszych snów. Lubię taką fantastykę, która opiera się wszelkim schematom, fajna zabawa.
Nie jest to świat, w którym pragnęlibyśmy żyć.
Dla relaksu z chęcią sięgam po fantastykę. Moja przyjaciółka zakochana jest w książkach, gdzie bohaterami są smoki. Zobaczyłam ją kiedyś na „półce weź mnie” i tak do mnie trafiła. Książka ma jedną wadę, okazało się, że to pierwszy tom. Jednak ma zalety, które przeważają. Główna bohaterka nie ratuje świata, ale siebie i nie...
2020-09
"Tempora mutantur nos mutamur in illis (łac. Czasy się zmieniają i my się zmieniamy z nimi) ".
James Joyce jeden z najbardziej znanych pisarzy XX wieku, co nie znaczy, że jest czytany. Raczej jego książkami straszy się czytelników, jako takimi, przez które nie sposób przebrnąć. Książka wymaga skupienia, ale odpłaca się ciekawymi doświadczeniami. Każdy z nas kiedyś dojrzewał, szukał własnej drogi i przewartościowywał to, co wyniósł z domu i ze szkoły. Taki właśnie proces przedstawia autor w „Portrecie artysty z czasów młodości”. Jeżeli porównamy życie autora z życiem bohatera Stephena Dedalusa znajdziemy szereg analogii, a więc jest to powieść autobiograficzna, przedstawiająca dojrzewanie samego autora. Intrygujące jest nazwisko głównego bohatera Dedalus, nawiązujące do Dadala legendarnego artysty rzemieślnika, architekta, który jak nikt inny potrafił wcielać w życie swoje projekty. Stephen Dedalus jest budowniczym i architektem swojego życia, siebie. Powoli buduje swoją tożsamość.Utwór składa się z szeregu epizodów od dzieciństwa aż po młodość pisarza. Autor przedstawia nieszablonowe podejście do narracji, która zmienia się wraz z dojrzewaniem Stephena, staje się coraz bardziej wyrafinowaną. Poznajemy Stephana jako chłopca, którego ojciec wysyła do surowej szkoły Clongowes Wood College z internatem prowadzonym przez jezuitów. Tam uczy się żyć w grupie rówieśników, a także zaczyna krytycznie spoglądać na otoczenie. Niestety przez złą sytuację materialną swojej rodziny musi przerwać naukę. Daje mu to jednak czas na własne przemyślenia i nowe doświadczenia. Wraz z rodziną przeprowadza się do Dublina i tam rozpoczyna naukę w prestiżowej szkole Belvedere też prowadzonej przez jezuitów. Stephenus dojrzewa i odkrywa swą seksualność, zaczyna się wewnętrzny konflikt i odkrywanie hipokryzji wokół siebie. Na pewno nie można go nazwać człowiekiem letnim, jeżeli w coś się angażuje to całym sobą, jeżeli coś odrzuca, to całkowicie. Tak jest choćby z religią. Ważnym elementem jego dojrzewania są sprawy narodowościowe. Gdzie kończy się Irlandzki patriotyzm, a zaczyna Irlandzki nacjonalizm. Tak jak w tym czasie w Polsce w Irlandii jest silne powiązanie poczucia narodowego z wiarą katolicką. Czy aby czuć się wolnym jedynym wyjściem jest wyjazd z kraju. Wygłasza swoje motto : "Nie będę służył temu, w co już nie wierzę, obojętne, czy zwie się to moim domem, moją ojczyzną, czy moim Kościołem; i będę próbował wyrazić siebie w jakiejś formie życia lub sztuki w sposób możliwie wolny i pełny, a dla obrony sięgnę po jedyny oręż, jakiego gotów będę użyć - milczenie, wygnanie i spryt. "
Książka powstawała przez 10 lat i widać że została przemyślana . Możemy uczestniczyć w najbardziej burzliwym procesie u każdego z nas, czyli w dojrzewaniu, szukaniu własnej drogi w życiu. W jaki sposób kształtuje się umysł młodego człowieka, który ciągle musi dokonywać wyborów, co warto przyjąć, a co odrzucić ze świata wokół niego. Książka dzięki temu pozostanie uniwersalna i warto ją poznać.
"Tempora mutantur nos mutamur in illis (łac. Czasy się zmieniają i my się zmieniamy z nimi) ".
James Joyce jeden z najbardziej znanych pisarzy XX wieku, co nie znaczy, że jest czytany. Raczej jego książkami straszy się czytelników, jako takimi, przez które nie sposób przebrnąć. Książka wymaga skupienia, ale odpłaca się ciekawymi doświadczeniami. Każdy z nas kiedyś...
2020-09
To było moje pierwsze spotkanie z tym autorem i uważam je za bardzo udane. Jest to powieść fantasy, ale wykraczającą poza schematy, dotyka realizmu magicznego. Jestem pod wrażeniem z jednej strony wyobraźni autora, z drugiej dużej wiedzy historycznej. Buduje mitologię wokół postaci historycznej Jakóba Szeli, przywódcy chłopskiej rebelii w Galicji Zachodniej. Świetne przedstawione są realia życia chłopów na wsi, ale też mieszkańców dworów i ich wzajemne relacje. Wydarzenia są dokładnie umiejscowione w czasie i w miejscach znanych z geografii. Na to nakłada się warstwa fantastyczna, wierzenia, zabobony, magia, świat oniryczny. Ciekawe, że w znanej tradycji pod górami śpią rycerze, u Radka pod górami śpi wąż. Wąż jak chłop związany z ziemią i żeby przeżyć musi wykazać się sprytem. Poznajemy drogę Szeli od młodego chłopaka pracującego u karczmarza, po przywódcę powstania, od nieśmiałego chłopca po budzącego przerażenie mężczyznę. Czy aby takim człowiekiem się stać trzeba się pozbyć serca, albo zdobyć serce węża. Oprócz głównej postacie interesujące są postacie fantastyczne, dwa czorty wprowadzające ciągłe zamieszania. Postacie kobiet, co prawda są drugoplanowe, ale dużo wnoszą do opowieści, nieszczęśliwie zakochana Żydówka Chana, oraz zmysłowa, rozkochująca w sobie Malwa. Na to nakłada się plastyczny język, z jednej strony poetycki, zmysłowy z drugiej bardzo dosadny, realistyczny. Całość zanurzona jest we wspaniałej podbeskidzkiej przyrodzie. „Baśń o wężowym sercu” jest wielowymiarową opowieścią , o ludzkich emocjach , miłości i nienawiści, o tęsknocie za lepszym życiu i zderzeniu z rzeczywistością. Książka, która zaskakuje i wciąga w swój świat. Interesującym dodatkiem jest posłowie napisane przez dr. Arkadiusza S. Więch, historyka, który opowiada stronę historyczną tych wydarzeń. Dla mnie, po komunistycznej historii, gdzie Szela był pierwszym rewolucjonistą, który wymierzał sprawiedliwość ludową, to spojrzenie było naprawdę ciekawe. Nie wiedziałam o roli Austriaków i ich udziale w powstaniu Szeli.
Książka, którą naprawdę warto poznać, gdyż jest wyjątkowa.
To było moje pierwsze spotkanie z tym autorem i uważam je za bardzo udane. Jest to powieść fantasy, ale wykraczającą poza schematy, dotyka realizmu magicznego. Jestem pod wrażeniem z jednej strony wyobraźni autora, z drugiej dużej wiedzy historycznej. Buduje mitologię wokół postaci historycznej Jakóba Szeli, przywódcy chłopskiej rebelii w Galicji Zachodniej. Świetne...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-07
Jest to książka o dojrzewaniu, o szukaniu swojego miejsca w świecie i wśród ludzi. Także o tym, że czasami to, co w pierwszej chwili wydaje się katastrofą, można obrócić na coś dobrego dla nas. Poznajemy Gottfrieda Kuhna jako bardzo młodego człowieka, który czuje, że jego światem jest muzyka. Wbrew rodzinie zaczyna studia muzyczne. Niestety ulega wypadkowi i staje się kaleką. Czy jednak jest to całkowita klęska Coś traci, ale coś zyskuje. Powoli wspina się do swojego marzenia aby być kompozytorem, stać się znany i przede wszystkim słuchany. Spotyka na swojej drodze przyjaciół i miłość swojego życia Gertrudę. Następuje następny konflikt między przyjaźnią z Henrykiem Muothem, a miłością do Gertrudy. Co traci, a co zyskuje? Hess pisząc tą książkę przeżywał kryzys związany z egzystencją artysty, jest ona jakby odpowiedzią na ten kryzys. Młody Kuhn przeżywa w samotności wzloty i upadki, czasami dzieląc się tym ze swoim przyjacielem podobnym mu Henrykiem. Jednak każdy z nich wybrał inną drogę. On się przekonuje, że zapatrzenie się wyłącznie w siebie jest prawem młodości. Jednak trzeba dorosnąć. Na swojej drodze spotyka swojego dawnego nauczyciela, który mu powie: „ Przecież to urojenie, że nie ma żadnego pomostu między Ja i Ty, że każdy jest sam i nierozumiany przez innych. Przeciwnie, to, co ludziom wspólne, znaczy o wiele więcej aniżeli to, co każdy ma dla siebie i przez co odróżnia się od innych.”, a także: „Człowiek jest bardziej zadowolony, gdy żyje dla innych.” Prosi, aby kiedyś spróbował zrozumieć innych, sprawić im radość, sprostać ich oczekiwaniom. Czy go posłuchał? Czy ilość konfliktów egzystencjalnych jakie przeżywa i rozterek zmniejszy się, a może inaczej na nie spojrzy. Czy życie, jako twórcy, artysty da mu spełnienie. Autor za pomocą swojego bohatera przedstawia to tak. „Ja widzę ludzkie życie jako głęboką, ciemną noc, która nie byłaby do zniesienia, gdyby tu i ówdzie nie rozpalały się błyskawice, których nagła jasność jest tak zbawienna i cudowna, że te krótkie sekundy mogą zatrzeć lata ciemności i je wynagrodzić. (…) Momenty te nazwać można twórczymi, bo wydaje się, że przynoszą poczucie zjednoczenia z twórcą, albowiem wszystko, co w nich następuje, również to, co zazwyczaj przypadkowe, doznawane jest jako zamierzone. Mistycy nazywają to zjednoczeniem z Bogiem. (…) Ale wiem jedno: to trwanie owych chwil nie może być zakłócone; a jeśli ową szczęśliwość wieczną osiągnąć można przez cierpienie i oczyszczenie w bólu, to żaden ból i żadna udręka nie są tak wielkie, aby od nich uciekać.”
Jak zwykle u Hessego jest to powieść, która porusza dylematy egzystencjalne każdego z nas, nie tylko artysty: walczyć z losem, czy go zaakceptować, żyć samotnie, czy wśród przyjaciół. Książkę świetnie się czyta, akcja jest bardzo dynamiczna. W życiu Kuhna brak tylko jednego, nudy. Autor nam i sobie na koniec daje podpowiedź. „Los jest niedobry, życie kapryśne i bezlitosne, przyroda nie zna dobroci i rozsądku. Ale dobroć i rozsądek istnieje w nas, w nas ludziach, z którymi igra przypadek, i możemy być silniejsi niż natura i los, choćby przez chwilę. Możemy być sobie bliscy, gdy to konieczne, i patrzeć sobie w pełni zrozumienia oczy, i kochać się i żyć, krzepiąc się wzajemnie. (…)Nie potrafimy z życia wyłączyć naszego serca, ale możemy je tak ukształtować i pouczać, by zwyciężyło nad przypadkiem i umiało niezłomnie przyglądać się temu co bolesne.
Warto się nad tym zastanowić.
Jest to książka o dojrzewaniu, o szukaniu swojego miejsca w świecie i wśród ludzi. Także o tym, że czasami to, co w pierwszej chwili wydaje się katastrofą, można obrócić na coś dobrego dla nas. Poznajemy Gottfrieda Kuhna jako bardzo młodego człowieka, który czuje, że jego światem jest muzyka. Wbrew rodzinie zaczyna studia muzyczne. Niestety ulega wypadkowi i staje się...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-07
Krótkie opowiadanie amerykańskiej pisarki zaliczanej do najwybitniejszych pisarek z pierwszej połowy XX wieku. Przedstawia portret kobiety, która w młodości poszła za głosem serca, a nie rozumu. Czy pod koniec życia tego żałowała? Pojawia się w tej noweli Helena Modrzejewska, której autorka składa hołd. Ciekawa, ale nie porywająca.
Krótkie opowiadanie amerykańskiej pisarki zaliczanej do najwybitniejszych pisarek z pierwszej połowy XX wieku. Przedstawia portret kobiety, która w młodości poszła za głosem serca, a nie rozumu. Czy pod koniec życia tego żałowała? Pojawia się w tej noweli Helena Modrzejewska, której autorka składa hołd. Ciekawa, ale nie porywająca.
Pokaż mimo to2020-07
KOMUNIZM ALBO BARBARZYŃSTWO
Gdyby nie to, że zobowiązałam się ją przeczytać w ramach Klubu Recenzenta, książka po dwóch rozdziałach wylądowałaby w ciemnym kącie. Myślałam, że przeczytam jakiś ciekawy esej o wpływie COVID-19 na życie ludzi i gospodarkę. Natomiast dostałam jakiś nowy manifest komunistyczny nowego komunizmu. Autor nam próbuje powiedzieć, że nawet straszliwe wydarzenia, w tym wypadku COVID- 19, mogą mieć nieprzewidywalne pozytywne konsekwencje. Tymi konsekwencjami według jego dziwnych i nieudowodnionych przesłanek będzie rozsadzenie systemu globalnego kapitalizmu. Doprowadzi on też do upadku komunizmu chińskiego, na którego gruzach wyrośnie nowy komunizm. „Nie mówimy tutaj o komunizmie w starym stylu, tylko jakiejś formie organizacji globalnej, która będzie kontrolować i regulować gospodarkę, a także ograniczać w razie potrzeby suwerenność państw narodowych”. Pisze o komunizmie opartym na zaufaniu do ludzi i nauki, co już jest wewnętrznie sprzeczne. Oczywiście jak każda władza komunistyczna musi mieć wrogów zewnętrznych, nie tylko takich oczywistych jak Izrael, Donald Trump, czy państwa narodowe na czele z Węgrami. Do wrogów należy też Putin i Erdoğan. Według autora za to, co robią w Syrii, a przez to niszczenie zjednoczonej Europy powinni być potraktowani, jako zbrodniarze wojenni i osądzeni. Komunizm ten powinien powstać dzięki: „Wzmocnienie jedności operacyjnej Europy, a szczególnie koordynacji działań Francji i Niemiec.” Jedyny plus tej książki, dowiadujemy się, do czego dążą według autora Niemcy i Francja. Ciekawe, do różnego rodzaju wyzysku przez kapitalizm dołączył samowyzysk. Samemu COVID-19 i sposobom leczenia i zapobiegania poświęciła mało miejsca. Opowiada się za budowaniem odporności zbiorowej. Natomiast dla tych których nie będzie można leczyć z równych przyczyn proponuje eutanazję. Oczywiście jest pełno frazesów, że świat będzie inny po pandemii, że z pandemią będzie trzeba nauczyć się żyć, nie pisze żadnych konkretów, wszystko jest oparte na niejasnych przesłankach i myśleniu życzeniowym. Zamiast ciekawego eseju dostałam zbiór propagandowych artykulików, gdyż trudno to nazwać nawet artykułami.
Zastanowiło mnie jeszcze jedno jego zdanie, coś mówiące o autorze: „Dobry esej na temat jakiegoś słynnego obrazu znaczy dla mnie o wiele więcej niż obejrzenie tego obrazu w zatłoczonym muzeum”
"Książkę otrzymałem/otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl"
KOMUNIZM ALBO BARBARZYŃSTWO
Gdyby nie to, że zobowiązałam się ją przeczytać w ramach Klubu Recenzenta, książka po dwóch rozdziałach wylądowałaby w ciemnym kącie. Myślałam, że przeczytam jakiś ciekawy esej o wpływie COVID-19 na życie ludzi i gospodarkę. Natomiast dostałam jakiś nowy manifest komunistyczny nowego komunizmu. Autor nam próbuje powiedzieć, że nawet straszliwe...
Od wieków filozofowie i inżynierowie zajmowali się czasem. Jedni pragnęli poznać, czym jest czas, drudzy pragnęli jak najdokładniej go mierzyć.
Alister Cox jest angielskim zegarmistrzem, który buduje zegary i automaty oparte na mechanizmach zegarów. Pragnie nie tylko, aby jego zegary mierzyły czas najdokładniej, ale były to urządzenia piękne. Jednym z takich urządzeń był przed laty zbudowany przy współudziale Coxa, a podarowanych Cesarzowi Chin - Niebiański Zegar. Przykład najwyższej sztuki zegarmistrzowskiej, gdzie nie tylko mierzył minuty i godziny, ale także obroty sfer niebieskich, fazy księżyca, pory roku, a w centrum był tron Cesarski. Był to też przykład wspaniałej sztuki jubilerskiej. Od młodości dla Coxa czas płyną jednostajnym rytmem pracy i kolejnych zleceń, dopóki nie ożenił się i nie urodziła mu się ukochana córka Abigail. Czas spędzony z żoną i córką inaczej płynną. Niestety Abigail jest ciężko chora i umiera, a jego żona zamyka się w sobie i milknie. Czas dla Coxa zatrzymuje się, jego życie traci sens. Z tego zawieszenia wyrywa go zaproszenie Cesarza Chin na swój dwór, aby tam zbudował zegar. Cesarz Chin ma pełne sale najwspanialszych zegarów, które codziennie są nakręcane, ale to ma być wyjątkowy zegar. Zabiera swoich trzech najlepszych pomocników i wyrusza do Chin. Tam spotyka Cesarza Chin, Pan Dziesięciu Tysięcy Lat decydującego nie tylko o początku i końcu czasu, ale również o jego pomiarze i tempie przemijania. Spotyka w osobie Cesarza podejście filozoficzne do czasu. Czas, który inaczej biegnie dla dziecka bawiącego się, lub nudzącego się, czas, który inaczej biegnie dla człowieka oczekującego wyroku śmierci, czyli czas przez nas odczuwany, subiektywny. Cesarz Chin pragnie, aby właśnie takie zegary zbudował Cox, mierzący czas subiektywny. Jak wyglądają takie zegary i jak mierzą czas? Największym wyzwaniem jest zbudowanie wiecznego zegara, którego nie trzeba nakręcać. Podobny zegar Cox zbudował na grobie swojej ukochanej córki. Mimo że kontakt obu bohaterów jest minimalny, znajdują nić porozumienia i mają wpływ na siebie nawzajem. Dzięki Coxowi możemy obserwować fascynujący świat Wschodu i Cesarza, który jest centrum tego świata. Najpierw mieszka i pracuje w Zakazanym Mieście, a później razem z dworem Cesarza przenosi się do letnich pałaców. Autor tworzy atmosferę miejscami baśniową, choć niepozbawioną okrucieństwa. Intrygującą postacią jest Cesarz, który powoli odkrywa przed nami swoje tajemnice. Pod koniec coraz bardziej narasta napięcie. Nie wszyscy na dworze podzielają fascynacje Cesarza, a wręcz uważają, że Cox ma na niego zły wpływ. Czy sam Cesarz pozwoli im odjechać po ukończeniu Wiecznego Zegara. Autor zachwyca językiem i misterną fabułą podobną do mechanizmu zegara, gdzieś na pograniczu baśni. Tak jak każda baśń opowiada też o nas i snuje refleksje filozoficzne. Czas spędzony przy tej historii był czasem przenoszącym nas w zupełnie inny wymiar.
Od wieków filozofowie i inżynierowie zajmowali się czasem. Jedni pragnęli poznać, czym jest czas, drudzy pragnęli jak najdokładniej go mierzyć.
więcej Pokaż mimo toAlister Cox jest angielskim zegarmistrzem, który buduje zegary i automaty oparte na mechanizmach zegarów. Pragnie nie tylko, aby jego zegary mierzyły czas najdokładniej, ale były to urządzenia piękne. Jednym z takich urządzeń był...