W podróży do krain literackich. 10 książek z kierunkiem w tytule
Półmetek sezonu wakacyjno-urlopowego za nami. Część z nas już wróciła z letnich wojaży, inni dopiero się wybierają. Zdarzają się także czytelnicy, którzy z różnych powodów (brak urlopu, stan zdrowia, sprawy rodzinne, a także własny wybór) nie zdecydowali się na wyjazd. Zarówno ich, jak i tych, którzy z utęsknieniem wypatrują kolejnych wolnych dni, zapraszamy do podróży w wieloznacznie określonych literackich kierunkach – do błądzenia po nieistniejących krainach, wędrówki po drogach wspomnień i wzlatywania ponad istniejący świat czy nawet własny umysł. Gotowi? Ruszamy!
Na początek bliska wyprawa w rejony wciąż jeszcze nie do końca zbadane. W „Podróż wokół mojej czaszki” zabierze nas Frigyes Karinthy, opisując doświadczenia znane mu z – nomen omen – autopsji. Spiritus movens zarówno akcji powieści, jak i poprzedzających jej powstanie wydarzeń, jest bowiem pasażer na gapę w wehikule ciała pisarza, guz mózgu, który produkując objawy wytwórcze w postaci odgłosów pociągów, zabiera autora, a następnie czytelników, na spotkanie z nieznanym. Karinthy zyskuje zatem szansę na realizację swoich medycznych zainteresowań w postaci bliskiej obserwacji pacjenta – samego siebie, a czytelnicy otrzymują kawałek świetnej literatury, nie tylko dla lekarzy czy pasjonatów thrillerów medycznych. Ta niewielka powieść oferuje zastanawiająco ważącą emocjonalnie książkową eskapadę z historią Węgier w tle.
Potem skręcamy nieco w lewo i znajdujemy się „Na wschód od Edenu”. John Steinbeck w swoim opus magnum chciał zrealizować dwa cele: napisać dzieło osobiste, ukazujące dzieje jego rodziny i zawierające przesłanie do synów, z którymi nie miał już codziennego kontaktu, oraz stworzyć uniwersalną, epicką opowieść o losach całej ludzkości. Powstał utwór wybitny, realistyczna parafraza biblijnej przypowieści o Kainie i Ablu, ukazująca walkę dobra ze złem w człowieku. Jednocześnie pisarz doskonale odmalował realia życia miejsc znanych ze swojej młodości oraz ważnych dla siebie osób. Rodziny przedstawione w książce stanowią symbolicznych potomków Kaina i Abla, noszących piętno swoich przodków. Tytuł został zaczerpnięty z Księgi Rodzaju – po zabójstwie brata i rozmowie z Bogiem Kain odchodzi i zamieszkuje w krainie Nin, na wschód od Edenu. Krytycy spierają się o wartość powieści, książka zyskuje wciąż nowych czytelników i świetnie się sprzedaje, Elia Kazan kręci ekranizację z wybitną rolą Jamesa Deana, a Steinbeck dekadę po premierze utworu otrzymuje literacką Nagrodę Nobla.
Kolejne kierunki wskazuje nam były właściciel baru jazzowego, pisarz i maratończyk Haruki Murakami. W „Na południe od granicy, na zachód od słońca” znajduje się stan ducha, w którym główny bohater książki Hajime, spełniony zawodowo i ponoć szczęśliwy jako mąż i ojciec, wciąż oddaje się wspomnieniom o swojej pierwszej dziecięcej ukochanej. Pewnego dnia dochodzi do ich przypadkowego spotkania i bohater zostanie postawiony wobec wyboru między swoim znanym, stabilnym życiem a szansą na spełnienie pierwszej miłości. Decyzji nie ułatwi mu zniknięcie głównej sprawczyni całego zamieszania… Murakami w doskonałej formie pisze swoją najbardziej biograficzną powieść, czerpiąc garściami ze swoich fascynacji jazzem i celebrując ulubione tematy: samotność, osobność, refleksja nad zasadami i oczekiwaniami społecznymi, relacje miłosne, niespełnienie. Dwa lata później stworzy swoje najwybitniejsze dzieło – „Kronikę ptaka nakręcacza”, a tymczasem czerpie inspiracje z muzyki i kultury. „South of the Border” (Na południe od granicy) to tytuł klasycznej jazzowej piosenki z 1939 roku, wykonywanej m.in. przez Nat King Cole’a, opowiadającej o Meksyku oraz mężczyźnie z żalem wspominającym przeszłość i ból, wynikający z okłamania bliskiej mu kobiety, o czym nie może zapomnieć. Na zachód od słońca znajduje się wewnętrzna kraina, o której opowiada bohaterowi jego dziecięca wybranka – histeria Syberia, gdzie człowiek doświadcza rozdarcia wewnętrznego. Zostajesz, czytelniczko lub czytelniku?
Podróżujących dalej, wciąż niezadowolonych lub niezdecydowanych, powita „Północ i Południe”. Elizabeth Gaskell, przyjaciółka i biografka Charlotte Brontë, specjalizowała się we wnikliwym portretowaniu różnych warstw społecznych oraz przemian obyczajowych epoki wiktoriańskiej. W swojej najobszerniejszej książce sielskie, spokojne i zamożne życie na południu Anglii przeciwstawia warunkom egzystencji na szybko rozwijającej się przemysłowej Północy. Autorka poprzez losy głównej bohaterki – spokojnej, wykształconej i sprawiedliwej Margaret – pokazuje kontrast między spokojnym życiem wiejskim a walką o codzienny byt w dużych miastach przemysłowych. Interesująco opisuje warunki pracy w przędzalni bawełny, pracę dzieci, działania związków zawodowych, strajki i walkę o prawa socjalne pracowników na tle rozwijającej się relacji Margaret Hale i Johna Thortona, których związek jest argumentem na rzecz możliwości porozumienia tych odrębnych światów. Gaskell planowała początkowo zatytułować książkę imieniem i nazwiskiem głównej bohaterki, ale Charles Dickens zasugerował jej obecnie znany tytuł.
Z XIX wieku płynnie przenosimy się kilka wieków wstecz do Chin. „Niewidzialne miasta” to prawdziwy rarytas dla miłośnika podróży, historii i literatury. Oto bowiem Italo Calvino wkłada w usta Marco Polo barwne relacje z podróży po miastach wyimaginowanego cesarstwa, których pilnie słucha Kubilaj-chan. Pięćdziesiąt pięć pięknych poetyckich impresji przypomina relacje ze szczątkowo zapamiętanych snów lub leniwe marzenia na jawie. Egzotyczne krajobrazy, szalona architektura, dziwaczne relacje społeczne czy nieprzewidywalne zasady prawa stanowią zasadę funkcjonowania tych niezwykłych miast. W tle wciąż toczy się rozmowa obu mężczyzn, starcie wschodniego i zachodniego światopoglądu, dialog dwóch odmiennych doświadczeń, sposobów postrzegania i myślenia. Ta niewielka książeczka błyszczy erudycją autora oraz jego niezwykłym talentem literackim i zaprasza do zaznajomienia się także z „Opisaniem świata” Marco Polo.
Można się zatopić w tym świecie i oddać kontemplacji jednego z miast, ale już nęci nas kolejna nieznana kraina, do której wiedzie „Most do Terabithii”. Katherine Paterson pozwala nam uciec wraz z parą głównych bohaterów od trudnej, pełnej przemocy rzeczywistości – rodzinnej, szkolnej, społecznej – do świata, w którym sami stanowią prawa i realizują swoje stłumione przez innych talenty i marzenia. Najważniejszymi jego elementami są przyjaźń, kreatywność, odwaga, poczucie sprawiedliwości i otwartość na nowości. Gdy świat jest odrzucający i zagrażający, posługuje się kłamstwem, przemocą i szyderstwem, Jess i Leslie uciekają do swojej krainy, gdzie mogą być sobą, wspierać się, marzyć i tworzyć. Nie jest to jednak opowieść o słodkim zakończeniu, przeciwnie – Jess zostanie postawiony w obliczu straty, przeżyje żałobę i stworzy nową relację ze swoją młodszą siostrą, May Belle.
Kilka głębszych wdechów i relaksujący śpiew ptaków za oknem pozwoli na siedmiomilowy skok do świata „Gormenghast” – ponurego, rozsypującego się gotyckiego zamku, opisanego w czterech tomach przez Mervyna Peake’a. Tom drugi, którego tytuł jest jednocześnie nazwą serii, opisuje kilka lat życia Tytusa Groana (lat 7-17), który powoli dochodzi do wniosku, że chciałby się uwolnić z tego panoptikum przedziwnych indywiduów o szorstkich imionach i nazwiskach, żyjących według zaskorupiałych średniowiecznych zasad w świecie własnego widzimisię. Lawirując między zaabsorbowaną samą sobą siostrą Fuksją, okazującą troskę hordom ptaków i kotów, ignorującą jednocześnie własne dzieci matką Getrudą, częściowo paralitycznymi głupimi ciotkami Korą i Clarise oraz całym zastępem personelu pomocniczego zamku, Tytus dorasta do pragnienia o samodecydowaniu. Postanawia zatem opuścić ten przybytek zakłamania, ignorancji i mrocznych tajemnic, w trzecim tomie porywając się na samodzielne życie. Czwarta część – „Tytus się budzi” – niecierpliwie wyczekiwana przez nieznających go polskich fanów serii, a zapowiadana na 2015 rok, ma się ukazać do końca bieżącego. Warto poczekać jeszcze chwilę i przesycić wyobraźnię tymi fantastycznymi powieściami fantasy, z których dwie pierwsze nie zawierają żadnych jawnych elementów fantastycznych. Ale od czego czytelnicy mają wyobraźnię i empatię?
A może by tak wskoczyć do przedziwnej powieści wsobnej? „Kraina Chichów” zaprasza do peregrynacji po rzeczywistości wymyślonej przez pisarza z miejscem wymyślonym przez pisarza. Jego postaci zaczynają się nieco wymykać koncepcji autora, zatem przystępują do jego szukania, a może nawet wskrzeszenia. Co w tym wszystkim robią bulteriery, kto tym steruje i dlaczego można nad tym zapanować, tylko opowiadając od nowa o życiorysie pisarza? Odpowiedzi znajdziecie gdzieś w zakamarkach liter na stronach tej książki. Debiutancka powieść urban fantasy Jonathana Carrolla nie cieszyła się wielkim poparciem wydawców. Do jej publikacji przyczyniła się znajomość autora z Tomaszem Lemem, którego uczył w Wiedniu, oraz poparcie Stanisława Lema, wybitnego pisarza i autorytetu w temacie książek fantasy.
Przyspieszamy znacznie, odbywając erudycyjną ekspedycję w kosmos. Na drodze pojawia się „Gwiazda Ratnera” – próbując rozgryźć jej zagadkę, wracamy na swoje stare, ziemskie śmieci. W szukaniu odpowiedzi pomaga nam czternastoletni genialny matematyk Billy Twilling, który wraz z całym zastępem naukowców i ich przeciwników (archeolodzy, mitolodzy, alternatywni fizycy, językoznawcy, matematycy, uczeni pracujący na pograniczu różnych dyscyplin) stara się rozszyfrować komunikat z kosmosu z okolic Gwiazdy Ratnera oraz naturę jego źródła, czyli samej Gwiazdy. W swojej czwartej powieści słynny amerykański postmodernista Don DeLillo nie żałował sobie źródeł inspiracji – od naukowego żargonu (język książki) do „Przygód Alicji w Krainie Czarów” i „Alicji po drugiej stronie lustra” Lewisa Carrolla (dwie części powieści ze zróżnicowaną formą narracji) i innych, a wszystko podlał sosem komizmu i udusił aż do science fiction. Skosztujecie?
Kilka lat świetlnych dalej lądujemy na „Solaris”, z jej cytoplazmatycznym oceanem. Kilkoro wpół oszalałych naukowców i jeden trup stanowią aktualną faunę tego ciała niebieskiego, gdy przybywa tam psycholog Kris Kelvin. Już po niedługim czasie przyjdzie mu zmierzyć się z mrocznymi wspomnieniami z własnej przeszłości, gdy pojawi się tam także jego nieżyjąca partnerka Harey, a raczej jej neutrinowy fantom. Bohaterowie wraz z czytelnikami do końca będą się zastanawiać, czy ocean stanowi istotę o psychopatycznej sile czerpiącej energię z cierpienia innych, czy też uosabia boską miłość i miłosierdzie, z równie okrutną konsekwencją wybaczającą, co zmuszającą do konfrontacji z najnędzniejszą częścią siebie. Jedną ze swoich najsłynniejszych powieści Stanisław Lem napisał grubo po terminie podpisanej umowy, wydawszy wcześniej doszczętnie pobraną za nią zaliczkę, co nie przeszkodziło mu w stworzeniu najoryginalniejszej wizji Obcego w historii literatury.
Odbyliśmy właśnie odyseję od neuronów po neutrina, od ciała ludzkiego do ciała niebieskiego, po drodze zahaczając o trzynastowieczne Chiny i leżący poza czasem zamek Gormenghast. Wystarczy? Za dużo? Potrzebujecie więcej? Zatem oddaję rolę przewodnika w dobre ręce (i sprawną klawiaturę) i zapraszam – podzielcie się innymi znanymi sobie tytułami książek z kierunkiem w tytule – najlepiej literackim i mało precyzyjnym. Albo bardzo precyzyjnym, ale zupełnie nierealnym. Albo jeszcze innym. Sprawcie, by nasza podróż trwała jeszcze odrobinę dłużej.
Jowita Marzec
komentarze [48]
Dla mnie najhlepsze s ą podróże w kraję fantasty.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postUżytkownik wypowiedzi usunął konto
Drugą i trzecią pozycję mam za sobą....Steinbeck znakomity..polecam również film. A Murakamiego bardzo fajnie się czytało....
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postA gdy dopadnie Cię Bezsenność a będzie Czarna bezgwiezdna noc , to jak już będzie Cztery po północy wsiądź w Christine , zabierz Carrie i Misery
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejSzkoda tylko, że w Joyland jest teraz tylko Szkieletowa załoga , bo w zeszłym roku grasowała tam Podpalaczka .
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postLepiej odwiedź Bazar złych snów To zobaczysz Danse Macabre .
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postJak masz Bezsenność to nie licz na Przebudzenie bo nie odwiedzi Cię Doktor Sen .
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postNic nie będzie ten Koniec warty jak dopadnie Cię Wiatr przez dziurkę od klucza , a zaraz po nim Roland bo będziesz jak Roślinka .
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postPrzestań już pleść te Opowieści makabryczne jak jakiś Outsider .
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postPierwsze czego powinnaś się pozbyć to Komórka , a wtedy przyjdzie Łowca snów i odda to co upolował.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Z ostatnio czytanych Internat
Z wypiekami na twarzy wspominam również napisaną z epickim rozmachem powieść Sidesa W królestwie lodu
Ktoś wyżej już wspomniał Na południe od Brazos - dla mnie powieść drogi par excellence.
Północ i Południe - może i kiczowate, ale czyta się świetnie, zwłaszcza jeśli chce się zrelaksować i "zresetować" (wiele osób zna lepiej ekranizację niż książkę):)
Jednak pierwszy tytuł, jaki przychodzi mi na myśl,to Na Zachodzie bez zmian (a zaraz potem Wschód
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
Użytkownik wypowiedzi usunął konto
Każda książka jest podróżą, którą odbywamy wraz z pisarzem.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Prosto z piekła
Sin City: Miasto Grzechu Sin City: Do piekła i z powrotem
Berlin. Miasto kamieni
Berlin. Miasto dymu
To ja dodam swoje: dawno temu czytana "Na południe od Brazos" Larry'ego McMurtry- fenomenalna, chociaż trochę zapomniana i "Stambuł" Orhana Pamuka. A idąc dalej, to mamy: "Miasteczko Middlemarch" - ramotka z epoki wiktoriańskiej, jakże urocza. Nie może zabraknąć w czasie wędrówki "Wichrowych wzgórz" Emily Bronte. Zwiedzając, nie można pominąć "Państwa Środka od środka"...
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcejA może by tak z Dwukwiatem, pierwszym turystą świata Dysku, się gdzieś wybrać. Mamy przecież Ciekawe czasy ale jak dopadnie nas Blask fantastyczny to nam nawet Kolor magii nie pomoże.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post