Biblioteczka
2021-09
2021-06
"Świata, w którym się urodziłem, już dawno nie ma. Należy tak samo do historii jak siedemnasty wiek, i jest tak samo niezrozumiały"
Świata dzieciństwa już nie ma, ale pozostają z tego czasu wspomnienia - i to nie zawsze miłe...
Juha dorasta w raju - a przynajmniej według dorosłych nieduże Sävbyholm to raj. To miejsce, gdzie dzieci mogą wychowywać się w idylli, w poczuciu bezpieczeństwa. Czy aby na pewno? Skąd więc przemoc dotykająca wielu uczniów? Skąd wykluczenie? Skąd chęć wyrwania się stąd raz na zawsze? Jak wytłumaczyć fakt, że ludzie krzyczą z poduszką przy ustach?
Ritva, pani domu, codziennie rano zastanawia się, po co właściwie żyje. Jedna z nauczycielek co jakiś czas wymyka się z sali lekcyjnej, by zatopić ból egzystencji w alkoholu. Tomas chciałby zamieszkać pod łóżkiem - tam byłby bezpieczny. Juha dla zdobycia popularności w klasie jest w stanie uczynić wiele, na przykład zrobić z siebie błazna. Ale nawet udany żart nie daje długotrwałego efektu. Zainteresowanie nie trwa długo, a sława jest iluzoryczna.
Jonas Gardell staje po stronie tych, którzy z różnych powodów zostają wykluczeni. Po stronie tych, których życie rozczarowało. Tych, którzy nie są popularni ani lubiani. Tych, którzy nie ubierają się modnie i z jakiegoś powodu "odstają" od grupy. Porusza w nas czułe struny, pisząc o zawiedzionych nadziejach i o samotności, a także z ironią demaskując prawdę o rzeczywistości, która wcale nie jest idealna, nawet jeśli niektórzy próbują nam to wmówić. W tej prozie jest dużo smutku, dużo rozpaczy, ale i dużo współczucia. Bo niełatwo jest być dzieckiem. A jeszcze trudniej jest być dorosłym.
"Dojrzewanie błazna" to pierwsza część trylogii, której kolejne tomy - "Ett ufo gör entré" i "Jenny" - niestety nie zostały wydane w Polsce. Szkoda, bo tym samym polski czytelnik traci możliwość poznania całej historii.
Na otarcie łez rynek wydawniczy proponuje nam trylogię "Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek" (co za gra słów!).
Każdy z nas ma własne traumy. Pozwólmy Gardellowi, by nas z nich wyleczył. A może, żeby je zwiększył?
Insta: https://www.instagram.com/p/CR7EluHLwlF/
"Świata, w którym się urodziłem, już dawno nie ma. Należy tak samo do historii jak siedemnasty wiek, i jest tak samo niezrozumiały"
Świata dzieciństwa już nie ma, ale pozostają z tego czasu wspomnienia - i to nie zawsze miłe...
Juha dorasta w raju - a przynajmniej według dorosłych nieduże Sävbyholm to raj. To miejsce, gdzie dzieci mogą wychowywać się w idylli, w poczuciu...
2021-08-14
O czym jest ta historia? Tak w skrócie ujęła to tłumaczka, Anna Arno: to przejmujący obraz miłości, która zaczyna się bez powodu i kończy bez przyczyny". I o ile z pierwszą częścią tego stwierdzenia można się zgodzić, to z drugą śmiało można dyskutować. Bo czy ta historia mogła skończyć się inaczej? Sami sprawdźcie.
To dobra proza, świetna stylistycznie, z dobrze obraną strategią narracyjną. Proza, która w sposób drobiazgowy wnika w głąb ludzkiej psychiki i która rozkłada na czynniki pierwsze rozmaite, często skrajne, emocje. I choć bohaterowie - a w szczególności główna para - są dokładnie scharakteryzowani, pełni unikalnych cech, to myślę, że jest w nich coś, co sprawia, że każdy z nas mógłby się z nimi identyfikować. Przypominają nam bowiem, że my wszyscy mamy własne życiowe priorytety, które determinują nasz sposób zachowania i podejmowane przez nas decyzje. Przypominają też o tym, że łatwo dajemy się ponieść emocjom, co często przynosi katastrofalne skutki. Wreszcie o tym, że nasze życie to w pewnym stopniu teatr i odgrywanie ról przed drugim człowiekiem. Prawdę o sobie często możemy poznać z ust tego drugiego...
Zabieg opowieści w opowieści był świetnym pomysłem na przedstawienie tej historii. Jednocześnie po pewnym czasie po lekturze naszły mnie różne wątpliwości i interpretacyjne pomysły - jeśli weźmiemy pod uwagę to, że tytułowy "zakochany" był pisarzem, to... Ach, nic więcej nie powiem, jestem ciekawa, jak profesja bohatera wpłynie na Wasz odbiór opowiadanej przez niego historii.
Co do miejsca akcji - Nowy Jork nadaje się na to idealnie! Podkreśla anonimowość i przypadkowość losów ludzkich. No i samotność ludzi wciągniętych w nurt życia miasta, które nie zwraca uwagę na tragedie jednostek.
Polecam!
O czym jest ta historia? Tak w skrócie ujęła to tłumaczka, Anna Arno: to przejmujący obraz miłości, która zaczyna się bez powodu i kończy bez przyczyny". I o ile z pierwszą częścią tego stwierdzenia można się zgodzić, to z drugą śmiało można dyskutować. Bo czy ta historia mogła skończyć się inaczej? Sami sprawdźcie.
To dobra proza, świetna stylistycznie, z dobrze obraną...
"Świat należy do silnych, przyjacielu! Nasza egzystencja oparta jest na zasadzie, że silni rosną w siłę, pożerając słabszych. Musimy się z tym pogodzić. To zupełnie normalne. Poniekąd prawo przyrody"
McMurphy, aby uniknąć czekającego go wyroku, wpada na genialny pomysł. Jest przekonany, że udawanie choroby psychicznej to strzał w dziesiątkę. Wkrótce okazuje się jednak, że ten pomysł nie jest tak genialny, jak bohater początkowo sądził. A to wszystko za sprawą Siostry Ratched, Wielkiej Oddziałowej...
Powieść Keseya ukazuje walkę jednostki z bezwzględnym systemem. Czy będzie to walka z wiatrakami? A może to McMurphy okaże się silniejszy?
"Lot nad kukułczym gniazdem" to także opowieść o ludzkiej godności i człowieczeństwie, czyli o czymś, czego warto bronić zawsze i wszędzie, choć niekiedy okoliczności temu nie sprzyjają. Tak było zdecydowanie w przypadku pacjentów szpitala psychiatrycznego w powieści. Charles Cheswick, Billy Bibbit, Dale Harding, Ellis, Pete Bancini, Martini, George Sorenson - każdy z nich miał swoją historię, był wyjątkowy. McMurphy pozwolił im to dostrzec i sprawił, ze uwierzyli w siebie.
Ciekawa fabuła, ponadczasowa i uniwersalna problematyka, intrygujący bohaterowie - to wszystko świadczy o sile utworu. I choć pesymizm i brutalność będące częścią świata przedstawionego mogą niekiedy przytłaczać, choć czasem nasuną się skojarzenia z utworem "Rok 1984", to zawsze pozostaje promyczek nadziei. A będzie nim McMurphy.
Gorąco polecam!
"Świat należy do silnych, przyjacielu! Nasza egzystencja oparta jest na zasadzie, że silni rosną w siłę, pożerając słabszych. Musimy się z tym pogodzić. To zupełnie normalne. Poniekąd prawo przyrody"
McMurphy, aby uniknąć czekającego go wyroku, wpada na genialny pomysł. Jest przekonany, że udawanie choroby psychicznej to strzał w dziesiątkę. Wkrótce okazuje się jednak, że...
2017-01
"Aby walczyć z abstrakcją, trzeba trochę być do niej podobnym"
Oran, 194. r. W specyficznym mieście żyją specyficzni ludzie. Orańczycy pracują i wzbogacają się, ale ich egzystencja jest monotonna i nijaka. Gdy w mieście pojawi się dżuma, ich życie diametralnie się zmieni. Ale czy nieodwracalnie?
Camus na kartach swej powieści przedstawia różnorodne postawy ludzkie w obliczu epidemii dżumy. Jednakże tytułowa dżuma to nie choroba, o czym świadczy już motto utworu. Czym jest "dżuma"? Autor nie daje jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Można przyjąć, że chodzi o II wojnę światową (liczne aluzje do tego wielkiego konfliktu) albo o zło tkwiące w każdym człowieku, o zło, z którym trzeba walczyć. A może to jeszcze co innego?
Francuski noblista porusza w swym utworze liczne uniwersalne i ponadczasowe problemy. Powieść skłania do wielu rozważań na tematy filozoficzne i religijne (warto zwrócić uwagę na kazania ojca Paneloux i postawy innych bohaterów). Jeśli ktoś lubi egzystencjalizm w wersji z lat 40. i 50. XX w. i utożsamia się z tym nurtem, to nie powinien być zawiedziony:)
Powieść nie należy do lektur łatwych. Uważam jednak, że warto się z nią zapoznać i samemu zastanowić się nad znaczeniem tytułu oraz sensem utworu. Mnie "Dżuma" pozostawiła z pytaniem, na które nie potrafię odpowiedzieć. Czy warto walczyć z "dżumą", czymkolwiek ona jest? Bernard Rieux nie miał co do tego wątpliwości, ale końcowa postawa Orańczyków komplikuje sprawę. Na razie wiem tylko tyle: "Bakcyl dżumy nigdy nie umiera i nie znika (...) nadejdzie być może dzień, kiedy na nieszczęście ludzi i dla ich nauki dżuma obudzi swe szczury i pośle je, by umierały w szczęśliwym mieście".
Zdecydowanie polecam!
"Aby walczyć z abstrakcją, trzeba trochę być do niej podobnym"
Oran, 194. r. W specyficznym mieście żyją specyficzni ludzie. Orańczycy pracują i wzbogacają się, ale ich egzystencja jest monotonna i nijaka. Gdy w mieście pojawi się dżuma, ich życie diametralnie się zmieni. Ale czy nieodwracalnie?
Camus na kartach swej powieści przedstawia różnorodne postawy ludzkie w...
2016-06
W miasteczku Güllen panuje wielkie poruszenie. Mieszkańcy niecierpliwie oczekują na przybycie miliarderki Klary Zachanassian. Czy występ chóru i serdeczne powitanie wynikają z sympatii do kobiety? Okazuje się, że nie. Mieszkańcy są za to pragmatyczni - liczą na to, że Klara dzięki swemu majątkowi pomoże uratować podupadające miasteczko. Klara rzeczywiście składa obietnicę pomocy finansowej (i to znacznej). Stawia jednak warunek. Warunek, który wydaje się nie do spełnienia i który prowadzi do powstania konfliktu tragicznego. Jak postąpią mieszkańcy? Odsyłam do dramatu Dürrenmatta.
Szwajcarski dramaturg w swym utworze podejmuje problem winy i kary (niczym w tragedii antycznej). W sposób niezwykle sugestywny ukazuje siłę pieniądza i sposób jego oddziaływania na ludzi.
Rozwój wypadków zdaje się udowadniać słuszność stwierdzenia Szymborskiej: "Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono". Bo to przecież w sytuacjach skrajnych człowiek podejmuje ważne decyzje i zachowuje się w określony sposób, który wielokrotnie przeczy jego wcześniejszemu wyobrażeniu o sobie.
Polecam lekturę "Wizyty starszej pani" ze względu na ważny temat poruszony w utworze i jego aktualność. Kolejną zaletą dramatu jest to, iż umiejętnie połączono w nim skrajne kategorie estetyczne: tragizm i komizm.
Polecam!
W miasteczku Güllen panuje wielkie poruszenie. Mieszkańcy niecierpliwie oczekują na przybycie miliarderki Klary Zachanassian. Czy występ chóru i serdeczne powitanie wynikają z sympatii do kobiety? Okazuje się, że nie. Mieszkańcy są za to pragmatyczni - liczą na to, że Klara dzięki swemu majątkowi pomoże uratować podupadające miasteczko. Klara rzeczywiście składa obietnicę...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-04
Willy Loman przez całe życie uważał, iż nie liczy się to, co się mówi, tylko jak, zaś najważniejsza jest osobowość. Tę zasadę wpajał swoim synom - Biffowi i Happy'emu, przekonując ich dodatkowo, że wszystkie drzwi stoją przed nimi otworem. Zwiększał tym samym ich pewność siebie. Ale czy słusznie?
Okazuje się, niestety, iż czas zrewiduje poglądy Willy'ego i uświadomi mu iluzoryczność ideałów, którymi się kierował. Jak to wpłynie na tytułowego komiwojażera? Przekonajcie się sami.
Dramat Millera to interesujące studium człowieka żyjącego w świecie iluzji, człowieka niezwykle naiwnego i absolutnie niepragmatycznego. Pomimo to Willy budzi współczucie - jest przecież marzycielem, idealistą. Takie osoby nigdy nie przystają do otaczającego ich świata i w zderzeniu z rzeczywistością muszą ponieść klęskę.
Mogę polecić ten utwór m.in. ze względu na jego aktualność. We współczesnym świecie nie brak bowiem ludzi zagubionych, niespełnionych życiowo. Właśnie o takich ludziach (Willy i jego synowie) opowiada "Śmierć komiwojażera".
Willy Loman przez całe życie uważał, iż nie liczy się to, co się mówi, tylko jak, zaś najważniejsza jest osobowość. Tę zasadę wpajał swoim synom - Biffowi i Happy'emu, przekonując ich dodatkowo, że wszystkie drzwi stoją przed nimi otworem. Zwiększał tym samym ich pewność siebie. Ale czy słusznie?
Okazuje się, niestety, iż czas zrewiduje poglądy Willy'ego i uświadomi mu...
2018-03
Opinia dotyczy opowiadań "SOBIE I PAŃSTWU" oraz "JAK BYĆ KOCHANĄ". Każde z nich to przykład monologu wypowiedzianego, zapoczątkowanego przez Camusa w "Upadku".
Narrator w "Sobie i Państwu" wygłasza przemówienie z okazji jubileuszu. Wspomina w nim swoje życie, od czasu do czasu nawiązując interakcję ze słuchaczami.
Z kolei bohaterkę-narratorkę "Jak być kochaną" poznajemy podczas jej podróży samolotem do Paryża. Kobieta wspomina wojnę, pracę w radiu (występuje w słuchowisku jako pani Felicja). Tytuł opowiadania jest przewrotny - bohaterka może i jest kochana, ale przez słuchaczy radia, którzy siłą rzeczy kochają odgrywaną przez nią postać. Jeśli chodzi o relacje z mężczyznami, to nie można mówić, by były udane. Dawne wydarzenia odcisnęły się piętnem na teraźniejszości.
Wykorzystanie monologu wypowiedzianego wpływa na narrację w utworach. W obu przypadkach jest ona nieco chaotyczna (choć nie tak, jak w strumieniu świadomości), ale jednocześnie zintelektualizowana. Bohaterowie "przeskakują" od jednej myśli od drugiej. Śledzenie tego jest bardzo interesujące, bo w pewnym stopniu odsłania ich psychikę. Wydarzenia rozgrywają się w umyśle bohaterów, przywoływane wspomnieniami. Bodźce ze świata zewnętrznego często wpływają na kierunek rozważań postaci.
Przychodzi czas, gdy trzeba zmierzyć się z przeszłością. Bądźmy przy bohaterach, którzy dokonują rozrachunku ze sobą, światem i własną historią.
Polecam!
Opinia dotyczy opowiadań "SOBIE I PAŃSTWU" oraz "JAK BYĆ KOCHANĄ". Każde z nich to przykład monologu wypowiedzianego, zapoczątkowanego przez Camusa w "Upadku".
Narrator w "Sobie i Państwu" wygłasza przemówienie z okazji jubileuszu. Wspomina w nim swoje życie, od czasu do czasu nawiązując interakcję ze słuchaczami.
Z kolei bohaterkę-narratorkę "Jak być kochaną" poznajemy...
2018-07-16
"Plemiona skazane na sto lat samotności nie mają już drugiej szansy na ziemi"
Tragiczne dzieje rodu Buendiów, na którym ciąży piętno kazirodztwa. Wszystko zaczyna się, gdy Urszula Iguarán poślubia swego kuzyna, Joségo Arcadia Buendíę. Młodzi nie zważają na ostrzeżenia dotyczące klątwy, wg której potomstwo zrodzone z kazirodczego związku urodzi się ze świńskim ogonem.
W powieści Marqueza czas ma charakter cykliczny. Pewne wydarzenia i zachowania powtarzają się w kolejnych pokoleniach - część potomków przeżywa zakazaną erotyczną fascynację, kierowaną ku członkowi rodziny; inni udzielają się jako buntownicy, w powstaniach i protestach; jeszcze inni zajmują się nauką i próbują wprowadzić w życie swe szalone pomysły.
W powieści dużo się dzieje, a koligacje rodzinne są niezwykle skomplikowane. Sprawę utrudnia nadawanie kolejnym potomkom tych samych imion (Amaranta, José Arcadio, Aureliano). Namiętności, trójkąt miłosny, tajemnice, morderstwa. Do tego przeobrażające się Macondo (osada założona przez Joségo Arcadia Buendíę po kilkunastomiesięcznej wyprawie przez góry). Jak by tego było mało - wielka polityka, wojny domowe, pakty i ugody; przybycie cudzoziemców i założenie Kompanii Bananowej - nie ma tu miejsca na nudę, ale trzeba się skupić, by nie pogubić się w gąszczu postaci i zdarzeń.
Jako że powieść należy do nurtu realizmu magicznego, w powieści pojawiają się zdarzenia niesamowite. Niektóry bohaterowie żyją ponad sto lat, po domu Buendiów nocami krążą zmarli, następuje plaga bezsenności i utraty tożsamości, a także czteroletni deszcz - potop. Mamy też do czynienia z absurdem. Jedno jest pewne - świat przedstawiony jest niepowtarzalny.
Powieść ma swój urok i cudowny klimat. Kreuje świat, jakiego nigdzie indziej nie znajdziemy. Porusza rozległą problematykę (moralną, społeczną, polityczną), jest wielowątkowa i świetnie napisana (co prawda nie czytałam w oryginale, ale tłumaczenie nie bierze się znikąd). Marquez przygotowuje nas na nadchodząca katastrofę. Odsłania smutną prawdę, że "plemiona skazane na sto lat samotności nie maja już drugiej szansy na ziemi".
Ja jestem urzeczona. Gorąco polecam.
"Plemiona skazane na sto lat samotności nie mają już drugiej szansy na ziemi"
Tragiczne dzieje rodu Buendiów, na którym ciąży piętno kazirodztwa. Wszystko zaczyna się, gdy Urszula Iguarán poślubia swego kuzyna, Joségo Arcadia Buendíę. Młodzi nie zważają na ostrzeżenia dotyczące klątwy, wg której potomstwo zrodzone z kazirodczego związku urodzi się ze świńskim ogonem.
W...
2018-07-07
Redliński maluje w swej powieści obraz podlaskiej wsi. Wsi, w której ludzie żyją po dawnemu. Nie znają elektryczności, nie umieją pisać ani czytać, nie mają samochodów. W końcu jednak o mieszkańcach Taplar (bo tak nazywa się ta wieś) przypomina sobie wielki świat i wszystko wskazuje na to, że poprzez nadchodzące rewolucyjne zmiany nic już nie będzie takie jak dawniej. Co na to mieszkańcy?
To zderzenie tradycji z nowoczesnością jest doprawdy bolesne. Współczułam głęboko mieszkańcom Taplar, kibicowałam im oporowi, nie pałałam sympatią do "uczycielki". Z drugiej strony zdawałam sobie sprawę, że szkoła w Taplarach się przyda, elektryczność również. W tej mojej niechęci być może ujawnia się żal za tym, co odchodzi w zapomnienie. I niezgoda na to, by ludzie, których dotyczą zmiany, nie mogli o nich decydować.
Obraz wsi u Redlińskiego jest przekonujący poprzez wykorzystany język. Narratorem jest Kaziuk, jeden z mieszkańców Taplar. W ten sposób czytelnikowi łatwiej jest przyjąć jego punkt widzenia i wtopić się w opisywany świat, poznać obyczaje wiejskie od podszewki.
Utwór jest wielowątkowy. Czytelnik śledzi wiejskie wierzenia i zabobony, poznaje losy poszczególnych bohaterów widzianych oczami Kaziuka. A bohaterowie ci są dobrze zarysowani, to ludzie z krwi i kości, mający swoje grzeszki i słabości, które przed Kaziukiem się nie ukryją. On sam nie jest święty, zresztą - nie próbuje o tym nikogo przekonać.
Książka jest interesująca, ale jej odbiór niejednoznaczny, gdyż niektórzy dopatrują się w "Konopielce" parodii literatury należącej do nurtu wiejskiego. Ja nie odniosłam takiego wrażenia. W każdym razie zachęcam do zapoznania się z tą powieścią.
Redliński maluje w swej powieści obraz podlaskiej wsi. Wsi, w której ludzie żyją po dawnemu. Nie znają elektryczności, nie umieją pisać ani czytać, nie mają samochodów. W końcu jednak o mieszkańcach Taplar (bo tak nazywa się ta wieś) przypomina sobie wielki świat i wszystko wskazuje na to, że poprzez nadchodzące rewolucyjne zmiany nic już nie będzie takie jak dawniej. Co na...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-05-05
"Bo życie jest koliste, posuwa się po okręgu i jeśli ktoś się nawet wyrywa, to na jego miejsce natychmiast pojawia się ktoś inny"
Beskid Niski, trudne czasy przemian, przejście od komunizmu do kapitalizmu. I ludzie, którzy nie do końca potrafią odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Akcja niespiesznie posuwa się naprzód, nie obfituje w niezwykle interesujące zdarzenia. Pojawia się morderstwo, podróże, praca przy wyrębie lasu, rozbieranie starej cerkwi. Mamy do czynienia z licznymi retrospekcjami, które pozwalają dowiedzieć się czegoś więcej o Lewandowskim, Maryśce, Babce i innych. O ludziach zawieszonych w przeszłości i poszukujących jej śladów w teraźniejszości.
Jeśli lubicie "Dolinę Issy", to myślę, że książka Stasiuka również przypadnie Wam do gustu. Prócz niespiesznie rozwijającej się akcji mamy tu bowiem do czynienia w baśniowością i mityzacją. Wioski Beskidu Niskiego stanowią świętą przestrzeń mitu, a zdarzenia i krajobrazy nabierają cech niezwykłości. Duchy też są, a jakże. Powietrze jest od nich gęste. One również należą do opisywanego świata, do wiejskiej społeczności.
Stasiuk opisuje zdarzenia i miejsca stylem reportażysty, ale jego proza charakteryzuje się poetyckością. To tylko pogłębia cudowność świata przedstawionego. Warto zwrócić podczas lektury uwagę na rozważania dotyczące przestrzeni, czasu, życia.
Kilka celniejszych cytatów:
"Być może czas jest czymś podobnym do powietrza i odbicia rzeczy trwają w nim tak samo, jak dalekie obrazy miast i krajobrazów przynosi fatamorgana"
"Świat nie ma żadnych swoich kolein. Podskakuje jak piłka"
"[...] życie najprawdopodobniej jest odmianą grzechu, o czym można zapomnieć w dzień, lecz noc nie zna litości"
Prawda, że ładne?
Polecam!
"Bo życie jest koliste, posuwa się po okręgu i jeśli ktoś się nawet wyrywa, to na jego miejsce natychmiast pojawia się ktoś inny"
Beskid Niski, trudne czasy przemian, przejście od komunizmu do kapitalizmu. I ludzie, którzy nie do końca potrafią odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Akcja niespiesznie posuwa się naprzód, nie obfituje w niezwykle interesujące zdarzenia....
2018-04-28
"Ludzie z wolności myślą, że świat jest ciepnięty na pół. Tu więzienie, a tam wolność. Taki chuj jak słonia nos. Do więzienia idzie się tylko raz. Ten pierwszy. Potem już nie ma więzienia. Wolności też nie ma. Wszystko jest równo"
Mój Boże... To była najobrzydliwsza książka, jaką kiedykolwiek przeczytałam. I to chyba nie tylko dlatego, że nie czytuję obrzydliwych książek. Nie, nie. Wiele razy czułam wstręt, byłam zszokowana, a kilka opisanych sytuacji sprawiło, że nie wierzyłam, że czytam to, co czytam. Domyślałam się, że w więzieniu nie ma lekko, a wynaturzenia rodzą się tam często. Gdzie, jak nie tam? Mimo wszystko nie spodziewałam się, że będzie "aż tak". W tym momencie warto zadać sobie pytanie o granicę. O granicę brutalnej szczerości. Czy taka istnieje?
Powyższy wstęp każe spodziewać się niskiej oceny. Skąd zatem wzięło się siedem gwiazdek?
Pomimo dosadności i wulgarności książka mnie zainteresowała. Z zaciekawieniem czytałam historię bohatera "Opowieści jednej nocy", a także pozostałe krótsze opowiadania, które jak migawki prezentowały różne elementy więziennej rzeczywistości (przypominało mi to lekturę "Innego świata"). Opisy precyzyjnie zaplanowanych włamań, bałamucenia kobiet, więziennych reguł, funkcjonowania zakładów karnych. Właśnie, może to jest przyczyna - pokazanie wszystkiego z punktu widzenia więźnia. To jak druga strona medalu. I przeraźliwa prawda - sprawiedliwość nie istnieje, nie wszyscy ponoszą karę za swoje czyny, a policjanci i strażnicy potrafią być równie brutalni, co bandyci. Warto zwrócić uwagę na refleksje bohatera-narratora "Opowieści jednej nocy". Są zadziwiająco trafne. I niekiedy skłaniają do pytań. Po czyjej być stronie? Czy można to jednoznacznie stwierdzić?
Wrażenie autentyzmu potęgował użyty w tekście język. Nie wiem, czy tak w istocie prezentuje się gwara więzienna, ale skłonna byłabym uwierzyć, że tak. Pozwala to czytelnikowi zanurzyć się w opisywanym świecie. Jednak język "Murów Hebronu" to nie tylko język grypsery. Jest też poetycki (głównie w krótszych opowiadaniach). Pewnie wydaje się to dziwne, ze względu na tematykę poruszaną w utworze. Niemniej pojawiają się fragmenty zmetaforyzowane ( w tym miejscu mogę polecić artykuł Małgorzaty Liseckiej o metaforze w "Murach Hebronu", "Pamiętnik Literacki", nr 4/2007), niekiedy wręcz baśniowe, oniryczne. Szczególnie ostatnie opowiadanie, zatytułowane jak cały zbiór - "Mury Hebronu". To zderzenie poetyckości z wulgarnością jest całkiem udane.
Zachęcam do przeczytania książki Stasiuka, choć nie jest to łatwa i przyjemna lektura. Pozwala jednak poznać zakład karny od podszewki. Bo choć to fikcja, to sprawiająca wrażenie autentyczności. Zresztą - autor spędził półtora roku w więzieniu, więc można spodziewać się, że wie, o co w tym wszystkim chodzi. Przeczytajcie. I spróbujcie się zastanowić, jak biblijny Hebron, miejsce ucieczki przed zemstą za nieumyślne zabójstwo, ma się do treści książki.
Polecam!
"Ludzie z wolności myślą, że świat jest ciepnięty na pół. Tu więzienie, a tam wolność. Taki chuj jak słonia nos. Do więzienia idzie się tylko raz. Ten pierwszy. Potem już nie ma więzienia. Wolności też nie ma. Wszystko jest równo"
Mój Boże... To była najobrzydliwsza książka, jaką kiedykolwiek przeczytałam. I to chyba nie tylko dlatego, że nie czytuję obrzydliwych książek....
2018-03-13
"A zatem, skoro wszyscy jesteśmy sędziami, wszyscy jesteśmy winni, jedni wobec drugich, wszyscy jesteśmy Chrystusami na nasz obrzydliwy sposób, wszyscy kolejno ukrzyżowani nic nie wiedząc o tym"
Jean-Baptiste Clemence spędza wiele czasu w amsterdamskim barze Mexico City. Rozmawia z nieznajomymi, opowiadając im o swoim życiu. Monologi tego sędziego-pokutnika (jak sam siebie nazywa) stanowią treść książki.
Wydaje się, że Clemence dokonuje rozrachunku z przeszłością. Ważne miejsce zajmuje w niej tytułowy upadek. Na czym on polegał? I czy rzeczywiście można nazwać go upadkiem? A może należy szukać go gdzie indziej?
Z wypowiedzi bohatera wyłania się postać negatywna, pyszna i egoistyczna, zawsze i wszędzie szukająca dla siebie korzyści. Trudno jednak potępić Clemance'a, a to za sprawą formułowanych przez niego ogólnoludzkich refleksji, które sięgają do głębi ludzkiej natury, do sekretów, grzeszków, ukrytych motywacji. Są one prawdziwe, dobitne, dające do myślenia. Za ich sprawą bohater wydaje się być nie taki zły, a przynajmniej nie gorszy od innych. A może właśnie o to mu chodziło?
Wspaniała książka. Lektura monologu wypowiedzianego była niesamowicie interesująca. Dzięki takiej formie czytelnik może skupić się na przemyśleniach głównego bohatera i rozpływać się nad cudowną narracją.
Jeśli przemawiają do Was Słowa i szukacie książki, która potrafi skłonić do refleksji, to chyba dobrze trafiliście.
Warto samodzielnie prześledzić losy sędziego-pokutnika. Polecam!
"A zatem, skoro wszyscy jesteśmy sędziami, wszyscy jesteśmy winni, jedni wobec drugich, wszyscy jesteśmy Chrystusami na nasz obrzydliwy sposób, wszyscy kolejno ukrzyżowani nic nie wiedząc o tym"
Jean-Baptiste Clemence spędza wiele czasu w amsterdamskim barze Mexico City. Rozmawia z nieznajomymi, opowiadając im o swoim życiu. Monologi tego sędziego-pokutnika (jak sam siebie...
2017-06-22
"Pewnie, że nie miałabym nic przeciwko temu, by stać się bogatą i sławną. Bardzo chcę być bogata i sławna i kiedyś się tym zajmę, ale zamierzam też zachować osobowość. Chcę być sobą, kiedy któregoś pięknego ranka wstanę i zjem śniadanie u Tiffany'ego"
Urocza. Słodko - gorzka. Klimatyczna. Interesująca. Inna...
Książka opowiada o przyjaźni anonimowego pisarza i Holly Golightly, utrzymanki zamożnych mężczyzn. Holly pozwala pisarzowi, którego nazywa Fredem (od imienia swego brata) poznać siebie i swój specyficzny styl życia.
Fabuła nie wydała mi się banalna. Wręcz przeciwnie, historia bardzo mnie zaciekawiła, a bohaterowie wzbudzili wiele emocji. Najwięcej oczywiście Holly. To jedna z ciekawszych bohaterek literackich, z którymi się dotąd zetknęłam. Roztrzepana marzycielka, szukająca swego miejsca na ziemi, umiejąca postawić na swoim. No i te jej słynne powiedzenia, które, muszę przyznać, zaintrygowały mnie. W ciekawy sposób przedstawiono również Rusty'ego Trawlera i Mag Wildwood. A uczucie "Freda" do Holly? Interesujące; niekiedy zastanawiałam się: czy to naprawdę jest miłość?
Narracja prowadzona przez jednego z bohaterów bardzo mi odpowiadała, można było wyczuć zaangażowanie w opisywaną historię i poznać przebieg zdarzeń z perspektywy osoby z bliskiego otoczenia Holly. Wydarzenia opisywane są po upływie wielu lat, co również jest interesujące.
Co jeszcze podobało mi się w tej książce? Atmosfera, konsekwencja w kreacji Holly, wiarygodność, przeplatanie się wydarzeń radosnych i smutnych. Uważam, że powieść Capote'a to piękna historia o marzeniach, przyjaźni, poszukiwaniu szczęścia, trudności w przystosowaniu się do otaczającej nas rzeczywistości.
Wypadałoby jeszcze wspomnieć o filmie Blake’a Edwardsa z 1961 r. Ja przeczytałam najpierw książkę. I nie żałuję. Wiele osób zachwyca się adaptacją utworu i przedkłada ją nad literacki pierwowzór. Ja osobiście wolę powieść Capote'a. Dlaczego? Z powodu jej wiarygodności (pisałam już o tym). Zakończenie filmu jest nieprawdopodobne, kompletnie nie pasuje do kreacji Holly. No cóż, wymogi Hollywood... Z kolei zakończenie książki jest bardziej realistyczne i dodatkowo tajemnicze. Ponadto mam wrażenie, że w filmie wszystko dzieje się zbyt szybko, podczas lektury można natomiast bardziej kontemplować niespiesznie rozwijającą się akcję. W kreacji filmowej Holly zabrakło mi ostrzejszego rysu, Audrey Hepburn prezentuje łagodniejszą wersję panny Golightly. Nie twierdzę jednak, że film jest zły. Oglądałam go z przyjemnością (najbardziej podobała mi się scena w salonie Tiffany'ego).
Reasumując - polecam i książkę, i film. Radzę jednak zacząć od książki, by mieć głowę wolną od wyobrażeń na temat Holly i rozwoju fabuły.
Polecam!
"Pewnie, że nie miałabym nic przeciwko temu, by stać się bogatą i sławną. Bardzo chcę być bogata i sławna i kiedyś się tym zajmę, ale zamierzam też zachować osobowość. Chcę być sobą, kiedy któregoś pięknego ranka wstanę i zjem śniadanie u Tiffany'ego"
Urocza. Słodko - gorzka. Klimatyczna. Interesująca. Inna...
Książka opowiada o przyjaźni anonimowego pisarza i Holly...
2017-01
"Nie, ona tylko udaje. Oni wszyscy udają. Cały świat odgrywa farsę, ponieważ każdy wstydzi się powiedzieć: nie wiem"
Te słowa wypowiada Jasza Mazur - nieortodoksyjny Żyd mieszkający w Lublinie z żoną Esterą. Jego drugi dom znajduje się w Warszawie, gdzie bohater pracuje jako sztukmistrz. Jednak nie tylko to przyciąga tam Jaszę - w mieście bowiem mieszka jego ukochana, Emilia, chrześcijanka. Tytułowy sztukmistrz jest rozdarty pomiędzy Lublinem - Esterą a Warszawą - Emilią. Do tego ma jeszcze kilka kochanek i wątpi w sens wiary oraz w słuszność wyznawanej religii. Biedny Jasza! Co za impas! Ile problemów spada na głowę jednego człowieka... Czy bohater będzie w stanie sobie z nimi poradzić?
Singer w interesujący sposób odmalował XIX - wieczną Warszawę. Opis miasta angażuje wszystkie zmysły czytelnika. Warto przyjrzeć się bliżej opisom środowiska żydowskiego, gdyż powieść dostarcza wielu ciekawych informacji na ten temat.
"Sztukmistrz z Lublina" traktuje o poszukiwaniu właściwej drogi życiowej i próbie odnalezienia własnej tożsamości. Jasza, tak jak wielu ludzi, jest zagubiony, błądzi, nie wie, co jest słuszne. Pragnie "wyrwać się" z własnego środowiska i zostać kimś innym. Pytanie tylko, czy to jest możliwe...
Powieść z Singera porusza również problem relacji człowieka z Bogiem, sensu wiary. Zajmuje się zagadnieniem grzechu i odkupienia, śmierci, miłości.
Utwór jest niezwykle aktualny. Porusza uniwersalne tematy i dowodzi, że błądzenie to nic złego, skoro pomaga odnaleźć właściwą drogę (w końcu errare humanum est, czyż nie?). Z kolei niewiedza to, wbrew pozorom, nie powód do wstydu. Scio me nihil scire - powiedziałby Sokrates. I słusznie. Bo dobrze jest być świadomym swej niewiedzy i dążyć do poznania siebie i świata.
Lektura "Sztukmistrza z Lublina" skłania do wielu refleksji i zadania sobie pytania: Kim jestem? Warto się z nią zapoznać.
Polecam!
"Nie, ona tylko udaje. Oni wszyscy udają. Cały świat odgrywa farsę, ponieważ każdy wstydzi się powiedzieć: nie wiem"
Te słowa wypowiada Jasza Mazur - nieortodoksyjny Żyd mieszkający w Lublinie z żoną Esterą. Jego drugi dom znajduje się w Warszawie, gdzie bohater pracuje jako sztukmistrz. Jednak nie tylko to przyciąga tam Jaszę - w mieście bowiem mieszka jego ukochana,...
2016-01
Steinbeck w swym opus magnum stawia pytania o istotę dobra i zła. W tym celu sięga do biblijnej historii o Kainie i Ablu, nadając jej tym samym wymiar uniwersalny.
Główną oś fabularną utworu stanowią losy rodziny Trasków, na której ciąży kainowe piętno. Relacje między braćmi z kolejnych pokoleń (Adam i Karol, Aron i Kaleb) przypominają te, które łączyły Kaina i Abla.
Bohaterowie powieści to postaci nietuzinkowe. Na ich tle chyba najbardziej wyróżnia się Cathy Ames, kobieta demoniczna, określona przez narratora mianem bestii. Kobieta, która ludzkie słabości potrafi wykorzystać do własnych celów.
Steinbeck na kartach powieści snuje refleksje na temat ludzkiej natury, samotności, grzechu, przebaczenia. Odwołuje się nie tylko do Biblii, ale również do mądrości Wschodu (reprezentowanej m.in. przez Li).
Przesłanie utworu zawiera się w hebrajskim słowie: timszel- możesz. Daje ono nadzieję na to, że grzech można pokonać oraz na to, iż każdy człowiek, poprzez swoje czyny, może decydować o swoim losie.
Wspaniała powieść. Ciekawa fabuła, interesujący bohaterowie, ponadczasowa problematyka, biblijne aluzje. Gorąco polecam!
Steinbeck w swym opus magnum stawia pytania o istotę dobra i zła. W tym celu sięga do biblijnej historii o Kainie i Ablu, nadając jej tym samym wymiar uniwersalny.
Główną oś fabularną utworu stanowią losy rodziny Trasków, na której ciąży kainowe piętno. Relacje między braćmi z kolejnych pokoleń (Adam i Karol, Aron i Kaleb) przypominają te, które łączyły Kaina i...
2017-05
Według odwiecznego prawa natury młodzieńcy zakochują się w ładnych dziewczętach. Tak już jest i nikt tego nie kwestionuje. No, może poza księciem Filipem...
Filip podczas oficjalnego spaceru w parku poznaje Iwonę, która, delikatnie mówiąc, nie grzeszy urodą. Książę jest zachwycony jej milczeniem i obrażoną miną. Uważa, iż "każdy ma taką istotę, która go przyprawia o białą gorączkę". Postanawia, iż Iwona będzie taką osobą dla niego. Uznaje ją za narzeczoną i przyprowadza na dwór królewski, gdzie nikt nie podziela jego entuzjazmu. Nie tylko z powodu wyglądu wybranki Filipa, bowiem wraz z jej pojawieniem się na dworze wychodzą na jaw różne tajemnice i kompleksy dworzan i pary królewskiej. Co w takiej sytuacji począć z Iwoną?
Gombrowicz w swym utworze porusza problem Formy (podobnie jak w "Ferdydurke"). Charakteryzuje społeczeństwo, które ogranicza jednostkę. Ukazuje mechanizm działania konwenansów. Tematyka dramatu jest więc aktualna.
Kolejnym atutem utworu są wyraziście zarysowane postaci (m.in. królowa Małgorzata czy Filip). Ponadto w "Iwonie, księżniczce Burgunda" można zauważyć aluzje do innych utworów literackich (np. do "Makbeta" i "Kordiana").
Co jeszcze urzekło mnie w tym utworze? To, że Gombrowicz zrealizował ważny temat w sposób humorystyczny. Humor wynika z groteskowości świata przedstawionego w dramacie, więc podczas jego lektury nie można się nudzić.
Polecam!
Według odwiecznego prawa natury młodzieńcy zakochują się w ładnych dziewczętach. Tak już jest i nikt tego nie kwestionuje. No, może poza księciem Filipem...
Filip podczas oficjalnego spaceru w parku poznaje Iwonę, która, delikatnie mówiąc, nie grzeszy urodą. Książę jest zachwycony jej milczeniem i obrażoną miną. Uważa, iż "każdy ma taką istotę, która go przyprawia o białą...
2017-02
"Oczywistość (...) stać się może wątpliwa nawet dla doświadczonego człowieka (...)"
Dorastanie, inność, odrzucenie przez grupę, przyjaźń, erotyczne fascynacje, tajemnicze zniknięcie, solidarność koleżeńska, inicjacje - a to wszystko w malowniczym Gdańsku i okolicach.
Huelle w swej powieści porusza wiele problemów i serwuje czytelnikowi dwie płaszczyzny czasowe, zderzenie świata dorosłych ze światem dzieci, arkadię, strefę sacrum i profanum. Atmosfera w utworze jest magiczna, tajemnicza. Język odznacza się poetyckością i plastycznością.
Autor w utworze zadaje pytania: co jest prawdą, a co - iluzją? Czy to, co jest odrzucane przez rozum, mogło się rzeczywiście wydarzyć?
"Weiser Dawidek" to wspaniała kronika dorastania, sielskiego dzieciństwa i niesamowity obraz Gdańska. To próba ocalenia tego, co święte i nienaruszalne. W utworze nie brak odniesień do innych utworów literackich, do polityki czy współczesnej historii Polski. Otwarte zakończenie pozwala czytelnikowi na własną interpretację rozwoju wypadków.
Warto zapoznać się z historią Szymka, Pawła, Piotra, Elki i zastanowić się, kim właściwie był Weiser. A może on w ogóle nie istniał?
Polecam!
"Oczywistość (...) stać się może wątpliwa nawet dla doświadczonego człowieka (...)"
Dorastanie, inność, odrzucenie przez grupę, przyjaźń, erotyczne fascynacje, tajemnicze zniknięcie, solidarność koleżeńska, inicjacje - a to wszystko w malowniczym Gdańsku i okolicach.
Huelle w swej powieści porusza wiele problemów i serwuje czytelnikowi dwie płaszczyzny czasowe, zderzenie...
2016-09
"Przekonałem się wielokrotnie, że człowiek jest ludzki w ludzkich warunkach, i uważam za upiorny nonsens naszych czasów sądzenia go według uczynków, jakich dopuścił się w warunkach nieludzkich..."
Wstrząsające świadectwo więźnia obozu w Jercewie. Brutalność, brak tematów tabu, szczegółowość, wieloaspektowość.
Grudziński opisuje warunki życia obozowego, hierarchię obozową, rytm dnia więźniów. Wprowadza specjalne pojęcia, które oddają łagrową rzeczywistość. Opisuje nie tylko swoje przeżycia, ale również fascynujące i tragiczne historie współwięźniów, m.in. Kostylewa, Ponomarenki, Pamfiłowa.
Stara się jak najlepiej przybliżyć czytelnikowi sposób funkcjonowania obozu w Jercewie i robi to w sposób niezwykle dokładny i plastyczny. Nie sili się na komentarze, bo niektórych rzeczy nie trzeba komentować. Niekiedy pozwala sobie na refleksje dotyczące etycznego postępowania w nieludzkich warunkach czy też możliwości tolerowania zła.
Lektura "Innego świata" jest interesująca, ale jednocześnie przerażająca, jako przykład brutalnej wojennej rzeczywistości. Nie jest to wyłącznie suche świadectwo. Wręcz przeciwnie - utwór zmusza do refleksji. Warto się z nim zapoznać.
Polecam!
"Przekonałem się wielokrotnie, że człowiek jest ludzki w ludzkich warunkach, i uważam za upiorny nonsens naszych czasów sądzenia go według uczynków, jakich dopuścił się w warunkach nieludzkich..."
Wstrząsające świadectwo więźnia obozu w Jercewie. Brutalność, brak tematów tabu, szczegółowość, wieloaspektowość.
Grudziński opisuje warunki życia obozowego, hierarchię obozową,...
2016-11
"Nic nie jest poważne samo w sobie, nie jest w ogóle żadne. Wszystko jest nijakie. Jeżeli sami nie nadamy rzeczom jakiegoś charakteru, utoniemy w tej nijakości. Musimy stworzyć jakieś znaczenia, jeżeli ich nie ma w naturze"
Bohaterowie dramatu żyją w świecie bez zasad. Super - można by pomyśleć. Chociaż nie wszystkim ten stan rzeczy odpowiada...
"Tango" to opowieść o buncie, konflikcie pokoleń, formie, władzy, rozdźwiękach pomiędzy chłopstwem a inteligencją. To... chaos. Bohaterowie utworu są bardzo wyraziści; definiuje ich strój i sposób wysławiania się. W centrum wydarzeń znajduje się Edek, potrzebny z różnych powodów pozostałym postaciom.
W utworze aż roi się od absurdu, ale tak naprawdę "Tango" podejmuje ważne i uniwersalne tematy. To próba odpowiedzi na pytania: kto ma władzę? czy forma zbawi świat? czy w świecie bez zasad można znaleźć jakąś wartość, która będzie miała rację bytu?
Warto zwrócić uwagę na aluzje do "Wesela", wizję sztuki nowoczesnej wg Stomila, symbolikę rekwizytów, monolog Artura (czyżby aluzja do Wielkiej Improwizacji?) i znaczenie tańca Eugeniusza z Edkiem.
Serdecznie polecam!
W mojej głowie rządzi teraz "La Cumparsita":)
"Nic nie jest poważne samo w sobie, nie jest w ogóle żadne. Wszystko jest nijakie. Jeżeli sami nie nadamy rzeczom jakiegoś charakteru, utoniemy w tej nijakości. Musimy stworzyć jakieś znaczenia, jeżeli ich nie ma w naturze"
Bohaterowie dramatu żyją w świecie bez zasad. Super - można by pomyśleć. Chociaż nie wszystkim ten stan rzeczy odpowiada...
"Tango" to opowieść o...
Boris Vian - "Piana dni" (1947)
Jedne z pierwszych rzeczy, które przyszły mi do głowy po odłożeniu książki, to: 1) świetnie się podczas lektury bawiłam; 2) to chyba jedna z lepszych książek, jakie miałam okazję przeczytać.
Na okładce mojego wydania (WAB, 2013) widnieje opinia Raymonda Queneau, wg którego "Piana dni" to, cytuję: "Najbardziej wzruszająca historia miłosna, jaka kiedykolwiek została napisana". Czy najbardziej wzruszająca - tego nie wiem, ale owszem, wzruszająca jest. I dobrze poprowadzona. Mam tu na myśli nie tylko główną parę, Chloe i Colina, ale także Chicka i Alizę. (Historia drugiej pary jest trochę specyficzna - ale bez spojlerów!).
Nie tylko o miłość tu chodzi. Vian zgrabnie wykorzystuje w swej powieści metodę surrealistyczną. Rzeczywistość ukazana na kartach jego powieści jest bardzo plastyczna i poddaje się zaskakującym przekształceniom. O prawach logiki można zapomnieć. I tak, nie każdego musi śmieszyć epizod z łyżwiarką, która - upadając - składa jajo. Nie w tym zresztą rzecz - liczy się właśnie ta zabawa z materią świata, który znamy.
Vian przechodzi obojętnie - z pewnymi wyjątkami - obok śmierci, a trup chwilami ściele się gęsto. Nieobcy jest mu czarny humor i absurd. Bawi się też słowem, dzięki czemu w książce pojawiają się ciekawe neologizmy.
Autor przemyca - w absurdalnych epizodach - własne refleksje na tematy społeczne (praca zrównująca człowieka z maszyną, błędne koło w systemie podatkowym - to drugie z przymrużeniem oka). Nie pomija egzystencjalizmu, który w czasie publikacji powieści cieszył się popularnością. Przez chwilę zastanawiałam się nawet, czy Vian nie lubił Sartre'a (zob. wizerunek Jeana-Sola Partre'a w powieści). Ale nie, to chyba po prostu dryg kpiarza i ironisty, jakim niewątpliwie był Vian (swoją drogą - niezwykle ciekawa postać!).
"Piana dni" to wspaniała książka, pełna absurdu, humoru (parę razy naprawdę się uśmiałam) i momentami poruszająca. A bohaterów trudno nie lubić. Polecam!
Insta: https://www.instagram.com/p/CUIet9tsIOB/
Boris Vian - "Piana dni" (1947)
więcej Pokaż mimo toJedne z pierwszych rzeczy, które przyszły mi do głowy po odłożeniu książki, to: 1) świetnie się podczas lektury bawiłam; 2) to chyba jedna z lepszych książek, jakie miałam okazję przeczytać.
Na okładce mojego wydania (WAB, 2013) widnieje opinia Raymonda Queneau, wg którego "Piana dni" to, cytuję: "Najbardziej wzruszająca historia miłosna,...