Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Friedricha Dürrenmatta bardzo cenię, momentami wręcz uwielbiam. Tym razem: "Wizyta starszej pani", tragiczna komedia w trzech aktach. Do Güllen - małej, podupadającej mieściny - przybywa sędziwa multimilionerka, Klara Zachanassian. Przed laty dorastała w Güllen, a jej młodzieńcza miłość, Alfred Ill, wciąż mieszka w miasteczku. Wszyscy liczą na to, że wiekowa bogaczka sypnie złotem i tchnie w mieścinę nowe życie. Zachanassian faktycznie oferuje ogromną sumę: połowę na odbudowę fabryki, zakładów przemysłowych itp., zaś drugą do podziału między wszystkich mieszkańców miasteczka. Stawia jednak jeden warunek. Nie chodzi bynajmniej o nazwanie ulicy swoim imieniem. Chodzi o coś dużo bardziej poważnego. Coś, co wykręci trzewia i moralność wszystkich mieszkańców Güllen... Bez dwóch zdań, Dürrenmatta stać na więcej. "Wizyta starszej pani" to zgrabna historyjka, dająca do myślenia i naszpikowana typowym dla niego ironicznym humorem. To kawał solidnego, literackiego rzemiosła, które, choć czyta się dobrze, pozbawione jest wirtuozerii innych dzieł szwajcarskiego twórcy, jak chociażby "Kraksy", "Sędziego i kata", czy genialnego "Grek szuka Greczynki".