-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel12
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać1
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2016-06-17
2016-07-20
2022-08-16
Niesamowite, w jaki sposób "Północ i Południe" są promowane - jednocześnie dają o powieści mylne wyobrażenie, jak i są jak najbardziej prawdziwe. Oto bowiem siadając, jest się przekonanym, że oto przeczyta się romans, a tu, zamiast tego, otrzymuje się przekrój społeczeństwa brytyjskiego w XIX wieku. Rzeczywiście w stylu Jane Austen - jedynie z silniejszymi motywami religijnymi i kilka dekad później.
Niesamowite, w jaki sposób "Północ i Południe" są promowane - jednocześnie dają o powieści mylne wyobrażenie, jak i są jak najbardziej prawdziwe. Oto bowiem siadając, jest się przekonanym, że oto przeczyta się romans, a tu, zamiast tego, otrzymuje się przekrój społeczeństwa brytyjskiego w XIX wieku. Rzeczywiście w stylu Jane Austen - jedynie z silniejszymi motywami...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-04-28
2016-03-10
Nie wiem, co powiedzieć. To genialna lektura, absolutnie i dogłębnie wciągająca - po rozpoczęciu książki oderwałam się dopiero po skończeniu ostatniej strony- i to była zdecydowanie najlepsza spędzona doba.
Nie wiem, co powiedzieć. To genialna lektura, absolutnie i dogłębnie wciągająca - po rozpoczęciu książki oderwałam się dopiero po skończeniu ostatniej strony- i to była zdecydowanie najlepsza spędzona doba.
Pokaż mimo to2018-01-05
„Beren i Lúthien” – jedna z najpiękniejszych historii miłosnych, znana głównie czytelnikom Tolkiena. Opowieść o miłości i przygodach nieśmiertelnej elfce Lúthien i śmiertelnego człowieka Berena. Wielokrotnie wspominana w historiach z Śródziemia, poemat, nad którym Tolkien pracował całe swoje życie.
Prace Tolkiena wydawane przez jego syna często sprawiają wrażenie, jakby były wygrzebywanymi notatkami z szuflady ojca. Christopher Tolkien zajmował się opracowaniem ich. Notatek i historii, często szczątkowych, pełnych luk, niedomówień czy sprzeczności. Szkiców do opowieści, których J.R.R. Tolkien nigdy nie spisał, a które stworzył lub zarysował, tworząc świat Śródziemia. Innymi słowy, mając szufladę pełną mniejszych lub większych ścinków, Christopher Tolkien zaczął je opracowywać, tym samym tworząc sobie zajęcie na całe życie. I owszem, nie można nie docenić jego wysiłków – bez jego redakcji i starań nie byłoby Silmarillion czy Dzieci Hurina, z drugiej strony jednak ostatnie wydane w Polsce pozycje mają mniej Tolkiena niż można byłoby pomyśleć.
Dlatego można z pewnym niepokojem podejść do najnowszej pozycji wydanej przez Prószyńskiego – „Beren i Lúthien”. Na szczęście nie ma powodów obaw – prawdopodobnie ostatnia przygotowana przez Tolkiena syna publikacja zawiera opowieść, która była już wcześniej wydawana, tak więc nie jest to po raz kolejny tak, że Christopher Tolkien bierze szczątki i je analizuje [jak było w przypadku tłumaczenia Beowulfa]. Oczywiście to wydanie słynnego poematu „Beren i Lúthien” różni się od swoich poprzednich oprawą.
Bo syn pisarza, jak zwykle drobiazgowo podszedł do twórczości ojca, komentując, uzupełniając i analizując wszystkie części dzieła, dodając do tego własne uwagi, przemyślenia. Całość przypomina bardziej więc rozprawę naukową, rozprawę akademicką, aniżeli literaturę w znaczeniu książki do poduszki. Na szczęście jest to w miarę przystępne i dla osoby, która nie siedzi aż tak mocno w świecie Śródziemia, będzie to lektura raczej zrozumiała. Zwłaszcza, że Christopher Tolkien pisze w sposób czytelny i przejrzysty.
Na całkowitą pochwałę zasługuje tłumaczenie, które w miarę oddaje oryginał [zresztą, zawsze można porównać, bowiem polskie wydanie zawiera wersję angielską poematu], do tego wykonane przez kompetentne osoby. Tłumaczki – Katarzyna Staniewska i Agnieszka Sylwanowicz [zawodowo zajmująca się twórczością Tolkiena] mają doświadczenie i potrzebną wiedzę, tak więc można czytać bez strachu, że wykażą się przypadkowo ignorancją, jeśli chodzi o Śródziemie. No i miło się czyta teksty, które są wyszukane, nawet jeżeli nie dorównują całkowicie kunsztowi języka Tolkiena.
„Beren i Lúthien” nie są książką dla wszystkich. To raczej lektura ciekawostka dla miłośników twórczości Tolkiena, bowiem zawierająca istotną historię ze świata Śródziemia, resztę skusić może sama piękna historia miłosna. Samo bogate wydanie jest gratką dla fanów bądź tych, którzy lubią porównywać sobie tekst polski z oryginałem.
Opinia także na: http://recenzjeksiazek.natemat.pl/226777,beren-i-l-thien
„Beren i Lúthien” – jedna z najpiękniejszych historii miłosnych, znana głównie czytelnikom Tolkiena. Opowieść o miłości i przygodach nieśmiertelnej elfce Lúthien i śmiertelnego człowieka Berena. Wielokrotnie wspominana w historiach z Śródziemia, poemat, nad którym Tolkien pracował całe swoje życie.
Prace Tolkiena wydawane przez jego syna często sprawiają wrażenie, jakby...
2014-06-13
Po raz pierwszy od dawna płakałam przy książce. Przy tym, gdy dotykałam ostatnich stronic, łzy lały się strumieniami. A po zamknięciu książki, rozpłakałam się na całego.
Dlaczego o tym piszę? Bo po przeczytaniu "Gwiazd naszych wina" nad którym połowa mojej klasy uroniła morze łez, a na mnie mimo że była smutna, nie zrobiła większego wrażenia, bałam się, że już nic mnie aż tak bardzo nie wzruszy.
Choć opinia "wyciskacz łez" jest odbierana negatywnie, to wg mnie jest ona najlepszą opinią o książce, najlepszą pochwałą, jaką może otrzymać.
Po raz pierwszy od dawna płakałam przy książce. Przy tym, gdy dotykałam ostatnich stronic, łzy lały się strumieniami. A po zamknięciu książki, rozpłakałam się na całego.
Dlaczego o tym piszę? Bo po przeczytaniu "Gwiazd naszych wina" nad którym połowa mojej klasy uroniła morze łez, a na mnie mimo że była smutna, nie zrobiła większego wrażenia, bałam się, że już nic mnie aż...
2014-06-10
Mówili - Harlan Coben jest świetny. Mówili, że będę zachwycona. Ale nie wspominali, że jednocześnie Coben zrobi papkę z mojego mózgu.
W tej chwili nadal jestem zaskoczona zakończeniem, które zbiło mnie z nóg, które sprawiło, że mam w głowie "Jak to? Ale.. Ale przecież..".
Jeśli ktokolwiek myślał, że przechytrzy autora i sam wpadnie na zakończenie, to mylił się.
Myślę, że nie ma lepszej zachęty niż po prostu - Rzuć wszystko, co teraz robisz i bierz się do czytania "Bez pożegnania". Ale nie miej do mnie pretensji, bo ostrzegałam.
Mówili - Harlan Coben jest świetny. Mówili, że będę zachwycona. Ale nie wspominali, że jednocześnie Coben zrobi papkę z mojego mózgu.
W tej chwili nadal jestem zaskoczona zakończeniem, które zbiło mnie z nóg, które sprawiło, że mam w głowie "Jak to? Ale.. Ale przecież..".
Jeśli ktokolwiek myślał, że przechytrzy autora i sam wpadnie na zakończenie, to mylił się.
Myślę, że...
2014-05-02
Świetna powieść. Piękny język i te nawiązania do kolorów. Jedna z najlepszych powieści młodzieżowych, które czytałam. Poetycka, lecz również mamy humor - niewielki, ale zawsze. Warto i powinno się przeczytać.
Świetna powieść. Piękny język i te nawiązania do kolorów. Jedna z najlepszych powieści młodzieżowych, które czytałam. Poetycka, lecz również mamy humor - niewielki, ale zawsze. Warto i powinno się przeczytać.
Pokaż mimo to2014-05-22
Świetne. Od dawna szukałam takiej książki, która daje przesłanie, nie odwołując się do znanych i oklepanych frazesów. To moja pierwsza lektura książek pana Coetzee, ale jestem pewna, że nieraz jeszcze po jego twórczość sięgnę. Piękna, a jednocześnie pokazująca, jak łatwo coś zniszczyć. Jak łatwo ignorancja może doprowadzić do konfliktu. Jak niezrozumienie powoduje nienawiść.
Świetne. Od dawna szukałam takiej książki, która daje przesłanie, nie odwołując się do znanych i oklepanych frazesów. To moja pierwsza lektura książek pana Coetzee, ale jestem pewna, że nieraz jeszcze po jego twórczość sięgnę. Piękna, a jednocześnie pokazująca, jak łatwo coś zniszczyć. Jak łatwo ignorancja może doprowadzić do konfliktu. Jak niezrozumienie powoduje nienawiść.
Pokaż mimo to2023-06-12
2023-08-02
Są takie książki, o których od pierwszej chwili wiesz, że to właśnie to. Zaginiony Graal, książka zmieniająca twoje życie. Czymś takim jest dla mnie "Dom Holendrów" Ann Patchett. Historia o obsesji i cierpieniu przedstawiona przez symbol tytułowego domu. Opowieść o splecionych - za sprawą domu - losach kolejnych ludzi ukazująca rozpad rodziny, ale też mimowolne powielanie wzorów. "Dom Holendrów" to książka niemal idealna, o której trudno mówić.
Są takie książki, o których od pierwszej chwili wiesz, że to właśnie to. Zaginiony Graal, książka zmieniająca twoje życie. Czymś takim jest dla mnie "Dom Holendrów" Ann Patchett. Historia o obsesji i cierpieniu przedstawiona przez symbol tytułowego domu. Opowieść o splecionych - za sprawą domu - losach kolejnych ludzi ukazująca rozpad rodziny, ale też mimowolne powielanie...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-10-18
Najnowszy tytuł Ursuli K. Le Guin, który ukazuje się po polsku, może zaskoczyć jej najwierniejszych czytelników. „Dotąd dobrze” ukończone na krótko przed śmiercią jest bowiem zbiorem wierszy, jakie autorka znana głównie z science-fiction pisała przez całe życie.
Docenić trzeba przede wszystkim sposób wydania „Dotąd dobrze” Ursuli K. Le Guin. Wiersze są bowiem zamieszczenie w obu wersjach językowych – w oryginale i w spolszczonej formie. Miły to gest, szczególnie przy czymś tak trudnym do przełożenia jak poezja. Choć zasadniczo tłumacze poradzili sobie dobrze (czego innego spodziewać by się można po Jerzym Jarniewiczu), to jednak nie zawsze da się przekazać uczucia, intencje czy wrażenia, jakie niesie za sobą oryginał.
„Dotąd dobrze/So Far So Good” to zbiór siedmiu tomików poezji wydanych przez Ursulę K. Le Guin. Czytając wiersze, widać jak powoli zmieniała swoje spojrzenie na świat. Zaskakuje także różnorodność tematów, jakie autorka porusza w wierszach – od tych najbliższych bajkom ku tym coraz bardziej egzystencjonalnym i pełnych powagi, zmagającymi się z zagadnieniem śmierci.
Dominuje w nich prostota. Zarówno w tematyce, jak i w sposobie ich przekazu, napisania. Mówią o zwykłych, codziennych sprawach. Wiersze są proste, pozbawione ozdobników czy wyszukanych środków stylistycznych. Wiele z nich jest surowych, ograniczonych do minimum. Jednocześnie zdają się być pozbawione granic, jeśli chodzi o wyobraźnię – widać to szczególnie przy jej bardziej bajkowych wierszach.
Spośród wszystkich wierszy dla mnie najbardziej wzruszające okazały się te zamieszczone w ostatnim tomiku, „In the Ninth Decade/W dziewiątym dziesięcioleciu”. Mówią o powolnym odchodzeniu, o starości, o żalach i zapomnieniu. Są pełne emocji, jest w nich pewna rezygnacja, ale jednocześnie przez rozżalenie przebija się jakaś nadzieja. I bezgraniczna wyobraźnia Ursuli K. Le Guin.
„Dotąd dobrze/So Far So Good” Ursuli K. Le Guin to piękny, różnorodny zbiór poezji. Jest przesiąknięta magią światów wyobrażonych przez pisarkę, ale nie brak w nich i gorzkich podsumowań życia, pozbawionych magicznej otoczki. Z pewnością jest to tom, po który warto sięgnąć, choćby po to, by sprawdzić, jak dobrze Le Guin radzi sobie z poezją. Odpowiedź brzmi – świetnie i nawet jeszcze lepiej.
Opinia także na: https://natemat.pl/blogi/recenzjeksiazek/288021,dotad-dobrze?_ga=2.21851963.162436845.1571427953-578968109.1467746419
Najnowszy tytuł Ursuli K. Le Guin, który ukazuje się po polsku, może zaskoczyć jej najwierniejszych czytelników. „Dotąd dobrze” ukończone na krótko przed śmiercią jest bowiem zbiorem wierszy, jakie autorka znana głównie z science-fiction pisała przez całe życie.
Docenić trzeba przede wszystkim sposób wydania „Dotąd dobrze” Ursuli K. Le Guin. Wiersze są bowiem zamieszczenie...
2013-06-02
2020-05-19
2018-02-17
Najlepszą rekomendacją tej książki jest chyba to, że gdy skończyłam czytać "Fangirl" natychmiast chciałam zacząć czytać ją od nowa. Tak dobrze mi się to czytało, tak dobrze się bawiłam przy lekturze, tak bardzo polubiłam bohaterów, że z chęcią zaczęłabym przygodę z nimi raz jeszcze.
Rowell wykreowała bowiem powieść, która może strukturalnie nie jest zbyt oryginalna, ale za to niesie sobą dużo ciepła, humoru i zrozumienia. Do tego Cath mimo moich początkowych obaw, nie okazała się typową Mary Sue, prawie wszyscy bohaterowie są do polubienia i uwielbienia, a sam sposób pisania fanfików został pokazany mocno realistycznie [sama pamiętam długie noce wypełnione tylko pisaniem, jak i te dziwne momenty, gdy trafia się na kogoś, kto czytał twoje fanfiki], zaś sama seria Simona Snowa to taka urocza przeróbka znanej w popkulturze sagi, że to aż miłe.
Do "Fangirl" z pewnością jeszcze nie jeden raz powrócę.
Najlepszą rekomendacją tej książki jest chyba to, że gdy skończyłam czytać "Fangirl" natychmiast chciałam zacząć czytać ją od nowa. Tak dobrze mi się to czytało, tak dobrze się bawiłam przy lekturze, tak bardzo polubiłam bohaterów, że z chęcią zaczęłabym przygodę z nimi raz jeszcze.
Rowell wykreowała bowiem powieść, która może strukturalnie nie jest zbyt oryginalna, ale...
2014-04-02
Sięgnęłam po tą książkę zachęcona pozytywnymi recenzjami. Nie sądziłam jednak, że tak mnie wciągnie. Przeczytałam ją w jeden wieczór, zamiast pisać rozprawkę na polski.
To powieść o zawieszeniu pomiędzy życiem a śmiercią w ciągłej niepewności. O ciągłym strachu, że nie dożyje się następnego dnia.
Nie da się napisać dobrej książki o raku. Zbyt wiele cierpienia, płaczu i bólu. Ale myślę, że John Green jest temu najbliższy.
Sięgnęłam po tą książkę zachęcona pozytywnymi recenzjami. Nie sądziłam jednak, że tak mnie wciągnie. Przeczytałam ją w jeden wieczór, zamiast pisać rozprawkę na polski.
To powieść o zawieszeniu pomiędzy życiem a śmiercią w ciągłej niepewności. O ciągłym strachu, że nie dożyje się następnego dnia.
Nie da się napisać dobrej książki o raku. Zbyt wiele cierpienia, płaczu i...
2022-09-18
O tej książce było już głośno przed premierą. I słusznie, bo rozgłos Jeannette McCurdy się po prostu należy.
Jej wspomnienia są szczere, przerażające i wstrząsające. Jeanette McCurdy nie owija w bawełnę, rozprawia się ze swoimi problemami żywieniowymi i psychicznymi, z wzlotami i upadkami, które przeżywała w trakcie terapii, a przede wszystkim - z trudną relacją z matką. Szczerość wspomnień jest dodatkowo wzmacniana przez fakt, że McCurdy faktycznie napisała samodzielnie tę książkę, a nie, tak jak wielu celebrytów, sięgnęła po pomoc ghost-writera.
Z pewnością łatwiej się to czyta, jeśli zna się filmografię McCurdy, a przynajmniej seriale wyprodukowane przez Nickelodeon. Jako osoba, która kojarzy iCarly i Sam&Cat bardziej z analiz youtuberów aniżeli z oglądania tych produkcji, czasami gubiłam się w chronologii wydarzeń i musiałam posiłkować się wikipedią.
O tej książce było już głośno przed premierą. I słusznie, bo rozgłos Jeannette McCurdy się po prostu należy.
Jej wspomnienia są szczere, przerażające i wstrząsające. Jeanette McCurdy nie owija w bawełnę, rozprawia się ze swoimi problemami żywieniowymi i psychicznymi, z wzlotami i upadkami, które przeżywała w trakcie terapii, a przede wszystkim - z trudną relacją z matką....
„Dlaczego przyjaźni nie traktuje się na równi ze związkiem? [..] Przyjaźń oznacza bycie świadkiem dręczących nieszczęść przyjaciela, długich okresów nudy i rzadkich triumfów. To przywilej bycia przy drugiej osobie w jej najtrudniejszych chwilach i świadomość, że samemu też można czuć się przy niej podle.”
Czterech przyjaciół po skończeniu studiów przeprowadza się do Nowego Jorku, aby tam rozpocząć swoje dorosłe życie. Walcząc z ambicjami, lękami i uzależnieniami, próbują swoich sił w wymarzonych zawodach – śmiały Willem w aktorstwie, uzdolniony JB – jako malarz, sfrustrowany Malcolm w architekturze, zaś nieco wycofany Jude jako prawnik. Ich historie są ze sobą splecione – jakby nie było, rzecz cała dotyczy ich przyjaźni – które obserwujemy przez kolejne trzydzieści lat. Kariery rozwijają się, ale demony ciągle są gdzieś w pobliżu, tylko czekając, by móc dopaść bohaterów.
„Małe życie” to przede wszystkim świetne i stworzone do perfekcji w każdym detalu portrety psychologiczne bohaterów. Hanya Yanagihara powoli odsłania przeszłość swoich postaci, dając czytelnikom kolejne elementy układanki do całkowitego zrozumienia motywów postępowania Jude’a czy Willema.
„Małe życie” to powieść niezwykła. Choć trochę potrzeba, aby się w nią „wgryźć” [i nie mylić bohaterów między sobą], to gdy już pokona się tę pięćdziesiątą stronę, trudno się od niej oderwać. A zarazem, im dalej w las, tym trudniej się ją czyta – górę biorą emocje, ostatnie dwieście stron to w zasadzie lektura utrudniona przez łzy pojawiające się co chwila. Jednocześnie chce się poznać dalsze losy czwórki przyjaciół, jak i ma się ochotę rzucić książkę i przeklinać autorkę jaki los zgotowała bohaterom. Tak dobra, ale i tak rozdzierająca, powieść.
Trudno się zatem pisze o „Małym życiu” niosącym sobą wielki ładunek emocjonalny, który często jest niemalże niemożliwy do udźwignięcia przez czytelnika, a co dopiero przez bohaterów powieści Yanagihary. Tak jak w życiu, ciężko tu nawet myśleć o jakimkolwiek szczęśliwym zakończeniu, bo za każdym razem, gdy już się wydaje, że bohaterowie osiągnęli wszystko, pokonali demony czy też odnaleźli siebie, a zatem łatwo byłoby postawić kropkę i zamknąć powieść, Hanya Yanagihara idzie dalej, pokazując, co dzieje się dalej, udowadniając, że szczęście nie trwa wiecznie i zawsze następuje po nim upadek. Ból, ludzkie okrucieństwo i słabości, a także pamięć - to ciągnie w dół bohaterów. Jednocześnie to opowieść o przyjaźni, która trwa pomimo wszystkiego, czy też – wbrew wszystkiemu wokół i ta wartość jest jednym z niewielu pozytywów w „Małym życiu”.
„Teraz nie rozumiesz tego, co ci mówię, ale kiedyś zrozumiesz: cała sztuka z przyjaźnią polega na tym, żeby znaleźć ludzi lepszych od siebie, nie inteligentniejszych, nie bardziej cool, ale lepszych, serdeczniejszych i bardziej wybaczających, a potem szanować ich za to, czego mogą cię nauczyć, i słuchać ich, gdy mówią ci coś o tobie samym, choćby i najgorszego… albo i najlepszego, to się zdarza; i ufać im, co jest najtrudniejsze ze wszystkiego. Ale też i najlepsze.”
Opinia także na: http://recenzjeksiazek.natemat.pl/182843,male-zycie
„Dlaczego przyjaźni nie traktuje się na równi ze związkiem? [..] Przyjaźń oznacza bycie świadkiem dręczących nieszczęść przyjaciela, długich okresów nudy i rzadkich triumfów. To przywilej bycia przy drugiej osobie w jej najtrudniejszych chwilach i świadomość, że samemu też można czuć się przy niej podle.”
więcej Pokaż mimo toCzterech przyjaciół po skończeniu studiów przeprowadza się do Nowego...