-
ArtykułyKapuściński, Kryminalna Warszawa, Poznańska Nagroda Literacka. Za nami weekend pełen nagródKonrad Wrzesiński3
-
ArtykułyMagiczna strona Zielonej Górycorbeau0
-
ArtykułyPałac Rzeczypospolitej otwarty dla publiczności. Zobaczysz w nim skarby polskiej literaturyAnna Sierant2
-
Artykuły„Cztery żywioły magii” – weź udział w quizie i wygraj książkęLubimyCzytać58
Biblioteczka
2021-01-23
2024-02-23
2024-02-15
Nierówna lektura. Szumer-Brysz pisze o ciekawych rzeczach, ale wszystko to jakoś bez ładu i składu - niby jest o Izmirze, a autorka ucieka w inne partie kraju, niby jest o różnorodności, ale jakoś tak jedynie przelatujemy po powierzchni. Narracja zdecydowanie wpływa negatywnie na całość - autorka nie potrafi trzymać się jednego stylu (raz jest poetycko, raz nisko, raz bardzo merytorycznie, innym razem ociężale), zbyt często porusza wątki absolutnie niepotrzebne, momentami niektóre rozdziały wyglądają jakby były przed redakcją. Szkoda tematu, bo jest on interesujący i w innych rękach okazałby się na pewno lepszy.
Nierówna lektura. Szumer-Brysz pisze o ciekawych rzeczach, ale wszystko to jakoś bez ładu i składu - niby jest o Izmirze, a autorka ucieka w inne partie kraju, niby jest o różnorodności, ale jakoś tak jedynie przelatujemy po powierzchni. Narracja zdecydowanie wpływa negatywnie na całość - autorka nie potrafi trzymać się jednego stylu (raz jest poetycko, raz nisko, raz...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-12
2024-01-12
2023-12-23
O reportażu Józefiaka po raz pierwszy usłyszałam, gdy obejrzałam mini esej "Pozabijamy się wszyscy, bo husaria lubi za***dalać", który dotyczył głównie śmiertelności na drogach i problemu szybkości kierowców.
Początkowo obawiałam się, że nieco sobie lekturę popsułam, bo pierwsze rozdziały stanowiły de facto powtórzenie tego, co już w eseju usłyszałam (plus nieco inne przykłady, ale krążące wokół tej samej tezy). Na szczęście Józefiak nie ograniczył się do tych dwóch problemów, lecz szeroko podszedł do kwestii bezpieczeństwa na drogach.
Wieloaspektowość polega na poruszeniu także kwestii budowy miast, kwestii komunikacji, betonizacji przestrzeni oraz pracy kurierów, kierowców ciężarówek czy taksówek. Nieco zabrakło - przywoływanych słusznie przez innych czytelników - motocyklistów czy korytarzy życia, ale nie da się ukryć, że jest to szeroka praca, która zasługuje na uwagę.
O reportażu Józefiaka po raz pierwszy usłyszałam, gdy obejrzałam mini esej "Pozabijamy się wszyscy, bo husaria lubi za***dalać", który dotyczył głównie śmiertelności na drogach i problemu szybkości kierowców.
Początkowo obawiałam się, że nieco sobie lekturę popsułam, bo pierwsze rozdziały stanowiły de facto powtórzenie tego, co już w eseju usłyszałam (plus nieco inne...
2023-12-13
Jeny, jak mnie ta książka zirytowała. Koncept ciekawy, wykonanie średnie - jak ktoś świetnie podsumował, brzmi jak "wypracowanie na piątkę z islandzkiego". Bjarnason nie potrafi zdecydować się, czy chce pisać o Islandii z patosem czy z humorem, więc miesza - nieco niefortunnie - oba. Nie wiedział też, na ile skupić się na historii Islandii, a na ile na pisaniu reportażu, co sprawia, że końcowo "Wielka historia..." jest misz-maszem. Historii Islandii, śmiesznych anegdotek, średnio udanych wstawek z historii powszechnej, osobistych wtrąceń oraz dość specyficznego przeskakiwania z tematu na temat (i to trochę niekonsekwentnego, bo poszczególne rozdziały istnieją jakby obok siebie, bez odwołań). Żałuję, że autor nie zamieścił tu przypisów lub choćby skróconej bibliografii - wiele z historii pogłębiłabym na własną rękę bez sztucznie zabawnej narracji Bjarnason.
Jeny, jak mnie ta książka zirytowała. Koncept ciekawy, wykonanie średnie - jak ktoś świetnie podsumował, brzmi jak "wypracowanie na piątkę z islandzkiego". Bjarnason nie potrafi zdecydować się, czy chce pisać o Islandii z patosem czy z humorem, więc miesza - nieco niefortunnie - oba. Nie wiedział też, na ile skupić się na historii Islandii, a na ile na pisaniu reportażu, co...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-07
O reportażu Briana Deera usłyszałam po raz pierwszy, gdy oglądałam video esej o antyszczepionkowcach Harrisa Brewisa (znanego na yt pod nickiem Hbomberguy). W filmie Brewis przywoływał wielokrotnie wyniki śledztwa Deera, kolejne odkrycia dziennikarza i postać Wakefielda. To właśnie Hbomberguy sprawił, że dopisałam sobie reportaż Deera do długiej listy książek do przeczytania.
Gdy wreszcie sięgnęłam po "Wojnę o szczepionki", mój entuzjazm nieco opadł. Nie da się ukryć, że Deer wykonał ogromną robotę, że ten reportaż to efekt porządnego, dociekliwego i skrupulatnego śledztwa. Deer poruszył niezwykle ważny problem, wyciągnął wnioski, osadził całą problematykę w szerszym kontekście. Ale sposób przedstawienia, sposób narracji Deera jest niestety odrzucający.
Reportaż jest przeładowany informacjami. Medyczny żargon co oczywiste pojawia się w książce, ale w niektórych rozdziałach dominuje i jeśli ktoś jest laikiem - jak ja - pogubi się wśród kolejnych terminów, nazw leków, badań. Część wydarzeń Deer opisuje jakby były dla odbiorcy oczywiste, co może ma sens w przypadku czytelników anglojęzycznych, ale niekoniecznie sprawdza się dla czytelnika polskiego. Problematyczne staje się także przeskakiwanie między wydarzeniami, postaciami i oszustwami. Przy nawale informacji, jaki czytelnikom serwuje Deer, całość staje się nieprzystępna.
Reportaż był dla mnie na tyle nieprzystępny, że o dziwo jego omówienie było dla mnie dużo bardziej zrozumiałe (mimo że esej był po angielsku, a moja znajomość medycyny jest w tym języku jeszcze mniejsza niż po polsku). Video esej zatem gorąco polecam, książkę na której został oparty - już niekoniecznie.
O reportażu Briana Deera usłyszałam po raz pierwszy, gdy oglądałam video esej o antyszczepionkowcach Harrisa Brewisa (znanego na yt pod nickiem Hbomberguy). W filmie Brewis przywoływał wielokrotnie wyniki śledztwa Deera, kolejne odkrycia dziennikarza i postać Wakefielda. To właśnie Hbomberguy sprawił, że dopisałam sobie reportaż Deera do długiej listy książek do...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-01
2023-11-24
Bardzo nijaki reportaż. Winnicka i Sturis w zasadzie przepisują zapis rozprawy, przytaczają opinie kolejnych lekarzy, relacje świadków, ale to wszystko bez ładu i składu. Kolejność przypadkowa. Jedynym komentarzem z ich strony jest przeplatanie całej rozprawy problemami, z którymi mierzą się Polacy trafiający na Jersey. Trudno powiedzieć po co to komu, szczególnie w tych miejscach. Dodatkowo żaden z problemów poruszanych przez autorów nie został rozwinięty, pogłębiony, Sturis i Winnicka prześlizgują się po nich.
Najlepszy jest początek opisujący historię wyspy Jersey, cała reszta pozostaje nijaka. Można pominąć.
Bardzo nijaki reportaż. Winnicka i Sturis w zasadzie przepisują zapis rozprawy, przytaczają opinie kolejnych lekarzy, relacje świadków, ale to wszystko bez ładu i składu. Kolejność przypadkowa. Jedynym komentarzem z ich strony jest przeplatanie całej rozprawy problemami, z którymi mierzą się Polacy trafiający na Jersey. Trudno powiedzieć po co to komu, szczególnie w tych...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-22
"Właśnie na owej przemocy, zarówno tej już wprowadzonej w czyn, jak i tej, która jeszcze drzemie pod powierzchnią, wzrastają fantazje o wyniszczaniu narodów".
Przerażający reportaż i manifest antywojenny w jednym. Lindqvist pozornie opisuje historię bomby, a tak naprawdę opisuje historię wojen w czasach nowoczesnych. Pojawienie się samolotów, bomb, rakiet, rozszerzanie się arsenału broni - wszystko to nawarstwiające się i zwiększające możliwości zabijania.
"Niesprawiedliwość, którą tak usilnie chronimy, zmusza nas do zachowania broni służącej do zabijania milionów ludzi, przez co fantazje te mogą zostać zrealizowane. Globalna przemoc stanowi jądro naszego istnienia"
Można trochę kwestionować formę reportażu - to coś w rodzaju "Wybierz swoją przygodę", co na pierwszy rzut oka wydaje się obniżać powagę opisywanego problemu. Jednak rozumiem decyzję Lindqvista - dzięki temu widoczne jest jak wiele problemów pojawiało się jednocześnie, rozgrywało się w tym samym czasie. Doceniam tym bardziej, że książki historyczne czy choćby podręczniki szkolne mają tendencje do separowania opisywanego problemu, przez co można mieć wrażenie, że wydarzenia historyczne istnieją w próżni. Koncepcja poszatkowanego ułożenia tekstu ma więc sens, nawet jeśli utrudnia to czytanie (niezwykle łatwo się zgubić w tym labiryncie).
Momentami całość bywa nużąca - szczególnie początek był dla mnie trudny, by "wgryźć się" w strukturę i sposób narracji Lindqvista. Jednak im bardziej autor zbliża się do drugiej wojny światowej i bombardowań Europy czy Japonii, tym ciekawsza (i bardziej przerażająca) historia się staje. Jestem przerażona i oszołomiona reportażem "Już nie żyjesz" - i doceniam wieloaspektowość opowiadanej przez autora historii. Nieco dziwnie czyta się o wydarzeniach polskich - Lindqvist pisze przede wszystkim dla szwedzkiego czytelnika, jemu też wyjaśnia kolejne etapy II wojny światowej.
Jednak ostatecznie - jego perspektywa jest dużo szersza niż się po tej pozycji spodziewałam. Ogromne, pozytywne zaskoczenie, choć sam reportaż jest niezwykle pesymistyczny.
"Właśnie na owej przemocy, zarówno tej już wprowadzonej w czyn, jak i tej, która jeszcze drzemie pod powierzchnią, wzrastają fantazje o wyniszczaniu narodów".
Przerażający reportaż i manifest antywojenny w jednym. Lindqvist pozornie opisuje historię bomby, a tak naprawdę opisuje historię wojen w czasach nowoczesnych. Pojawienie się samolotów, bomb, rakiet, rozszerzanie...
2023-09-28
Szymaniak w "Zapaści" próbuje wielu rzeczy. Chce napisać drugie "Miasto Archipelag", więc powiela pomysł reportaży z małych miast, a także częściowo tematykę. Chce stworzyć szeroki obraz mniejszych miast, więc jeździ po całej Polsce, ale jednocześnie udaje mu się stworzyć obraz jednowymiarowy, jakby pisał o jednym przypadku. Chce pokazać różne etapy i sposoby zapaści mniejszych miast, więc sięga do kolejnych aspektów (dostęp do opieki zdrowotnej, poziom bezrobocia, dostęp do mieszkań, dostęp do kultury czy wielokulturowość), ale cały czas wysnuwa te same, dość płytkie, wnioski. "Zapaść" miewa kilka ciekawych fragmentów (nieźle wyszły fragmenty o dostępie do opieki zdrowotnej, dobry jest minireportaż o wielokulturowości w Przemyślu), ale to nie czyni z książki wartościowego reportażu.
Szymaniak w "Zapaści" próbuje wielu rzeczy. Chce napisać drugie "Miasto Archipelag", więc powiela pomysł reportaży z małych miast, a także częściowo tematykę. Chce stworzyć szeroki obraz mniejszych miast, więc jeździ po całej Polsce, ale jednocześnie udaje mu się stworzyć obraz jednowymiarowy, jakby pisał o jednym przypadku. Chce pokazać różne etapy i sposoby zapaści...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-21
2023-08-13
Zmarnowany potencjał. "Migot. Z końca Grenlandii" to reportaż niezwykle poszatkowany, który ostatecznie nie do końca łączy się w jedną, całą opowieść. Chaotycznie przytacza słownictwo grenlandzkie - czasem je tłumacząc, czasem nie. Jest także niekonsekwentna - autorka poświęca sporo miejsca na opowieści mieszkańców narzekających na to, że są wykorzystywani przez zagranicznych dziennikarzy (którzy m.in. robią im zdjęcia, a potem ich nie podpisują), także we własnej narracji na temat materiałów dotyczących Grenlandii porusza to zagadnienie. To odzyskiwanie tożsamości jest jednak pozorne - autorka robi dokładnie to samo (w niektórych miejscach pozostawia jedynie imiona). Wreszcie - przez cały reportaż to ona jest nadrzędną postacią względem Grenlandczyków.
Zmarnowany potencjał. "Migot. Z końca Grenlandii" to reportaż niezwykle poszatkowany, który ostatecznie nie do końca łączy się w jedną, całą opowieść. Chaotycznie przytacza słownictwo grenlandzkie - czasem je tłumacząc, czasem nie. Jest także niekonsekwentna - autorka poświęca sporo miejsca na opowieści mieszkańców narzekających na to, że są wykorzystywani przez...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-06-22
2023-02-17
2022-12-12
Świetny koncept, który niestety został zaprzepaszczony przy realizacji. Historia o pustce gubi się w gąszczu cytatów, nawiązań i odniesień, które są tu głównie po to, by pokazać jaka to autorka jest oczytana.
Świetny koncept, który niestety został zaprzepaszczony przy realizacji. Historia o pustce gubi się w gąszczu cytatów, nawiązań i odniesień, które są tu głównie po to, by pokazać jaka to autorka jest oczytana.
Pokaż mimo to2022-10-30
2022-10-02
Reportaż poprawny, ale nic ponad to. Sturis za dużo wrzuca siebie w samą treść reportażu (serio, właśnie ta prywata na początku spowodowała, że za pierwszym razem odłożyłam książkę po przeczytaniu zaledwie 30 stron), niektóre części są za długie (dlaczego wywiady pozostały w tej formie? Czemu nie wybrano z nich treści, tego, co ciekawe?), a całość tworzy dziwny misz-masz. Sporo się dowiedziałam, jednak sposób napisania niemal spowodował, że nie potrafiłam się wkręcić w lekturę.
Reportaż poprawny, ale nic ponad to. Sturis za dużo wrzuca siebie w samą treść reportażu (serio, właśnie ta prywata na początku spowodowała, że za pierwszym razem odłożyłam książkę po przeczytaniu zaledwie 30 stron), niektóre części są za długie (dlaczego wywiady pozostały w tej formie? Czemu nie wybrano z nich treści, tego, co ciekawe?), a całość tworzy dziwny misz-masz....
więcej Pokaż mimo to