rozwińzwiń

Papuga Flauberta

Okładka książki Papuga Flauberta Julian Barnes
Okładka książki Papuga Flauberta
Julian Barnes Wydawnictwo: Świat Książki literatura piękna
224 str. 3 godz. 44 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Świat Książki
Data wydania:
2019-07-17
Data 1. wyd. pol.:
1992-01-01
Liczba stron:
224
Czas czytania
3 godz. 44 min.
Język:
polski
ISBN:
9788381393737
Inne
Średnia ocen

6,9 6,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Złapać wszystkie papugi za ogon



1703 361 268

Oceny

Średnia ocen
6,9 / 10
303 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
165
54

Na półkach: ,

Eksperymentalna forma tej powieści/biografii jest jednocześnie jej atutem i wadą. Zastanawia mnie, kto ma być odbiorcą docelowym tej książki? Fan Barnesa czy miłośnik Flauberta skuszony kolejną biografią na rynku? „Papuga Flauberta” nie opowiada w rzeczywistości życia Flauberta, tylko życie Geoffreya Braithwaite’a, którego francuski pisarz jest tłem. Poruszane wątki biograficzne były bardziej istotne dla fikcyjnego badacza, niż dla samego Flauberta. Prawdopodobnie francuski pisarz nie rozmyślał całymi dniami, czy zdarzyło mu się kiedykolwiek zjeść mięso z niedźwiedzia.

Stworzenie postaci Geoffreya Braithwaite’a na potrzeby quasi-biografii Flauberta to bardzo inteligentne zagranie. Dzięki niemu Barnes ma swobodę wyrażania własnych sądów bez obawy o personalną krytykę ze strony czytelników. Niepochlebne słowa trafią do papierowego Geoffreya Braithwaite’a.

Wiele wątków w tej książce mnie irytowało, miałam poczucie, że mój czas jest marnowany. Co ma wspólnego przepis na przygotowanie niedźwiedziego mięsa Alexandra Dumasa z CZYMKOLWIEK? Dlaczego muszę czytać wywód na pół strony o definicji sieci, z którego finalnie nic nie wynika?

Eksperymentalna forma tej powieści/biografii jest jednocześnie jej atutem i wadą. Zastanawia mnie, kto ma być odbiorcą docelowym tej książki? Fan Barnesa czy miłośnik Flauberta skuszony kolejną biografią na rynku? „Papuga Flauberta” nie opowiada w rzeczywistości życia Flauberta, tylko życie Geoffreya Braithwaite’a, którego francuski pisarz jest tłem. Poruszane wątki...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1510
472

Na półkach:

Intensywna gęsta proza przekraczająca granicę gatunków. Bardzo inteligentny człowiek, z którego umysłem radość obcować

Intensywna gęsta proza przekraczająca granicę gatunków. Bardzo inteligentny człowiek, z którego umysłem radość obcować

Pokaż mimo to

avatar
2594
795

Na półkach: , , , ,

Gdzie jest papuga?
Nie jestem miłośniczką Flauberta, ani powieści francuskiej XIX wieku, ale lubię prozę Juliana Barnesa i dlatego z chęcią sięgnęłam po tą książkę. Ten pisarz mnie zawsze zaskakuje i tak było i tym razem.

Nie jest to typowa biografia, ale próba ukazania, jakim człowiekiem i pisarzem był Flaubert, co go interesowało, a co drażniło, jakie życie prowadził. Czy jednak można jednoznacznie i w pełni opisać życie artysty, który sam uważał, że ważne jest wyłącznie jego dzieło, a artysta musi postępować tak, by potomność sądziła, że nie istniał. Autor porównuje to do poszukiwania wypchanej papugi, którą Flaubert miał w czasie pisania „Prostoty serca”, a której nie można jednoznacznie wskazać. Jakże to jest różne od współczesnych pisarzy, którzy chcą błyszczeć jak gwiazdy i uznają, że znają się na wszystkim.

Geoffre Brathwait jest wdowcem i emerytowanym angielskim lekarzem, który w trakcie inwazji w 1944 roku trafił do Rouen, rodzinnego miasta Flauberta i tam zobaczył zapomniany jego pomnik. Po latach zafascynowany jego twórczością wraca do Francji, aby poznać życie pisarza. Nie jest to łatwe zadanie, przedstawia obrazy, jakby puzzle, z których czytelnik stara się zbudować obraz pisarza i człowieka. Opisuje poglądy Flauberta w trakcie fikcyjnej rozprawy sądowej, w której między innymi zarzuca się pisarzowi, że nienawidzi ludzkość i demokracji, nie jest patriotą. Dostajemy rozdział poświęcony poglądom autora na temat kolei i innych wynalazków. Perełką jest „Bestiarium Flauberta”. Mnie zainteresował stosunek do kobiet, szczególnie do Matki i wieloletniej kochanki, poetki Luizy Calet. Geoffer Brathwait znajduje powiązanie z własnym życiem. Poznajemy też jak, z kim i gdzie spędzał Flaubert czas wolny i z kim się przyjaźnił.

Geoffre Brathwait jest alter ego autora. Dzięki temu poznajemy poglądy Flauberta, a także autora na temat literatury, roli pisarzy i krytyki. Mnie najbardziej podoba się ocena krytyki literackiej:

Wielu krytyków chciałoby być dyktatorami literatury, regulować przeszłość i ustalać ze spokojną pewnością siebie przyszłe kierunki sztuki. Tego miesiąca wszyscy mają pisać o tym i o tym; w następnym miesiącu nikomu już tego tematu poruszać nie wolno. To i to nie będzie wznowione, dopóki nie wydamy odpowiedniego polecenia. Wszystkie egzemplarze tej uwodzicielsko szkodliwej powieści muszą być natychmiast zniszczone./ Str. 137/

Książka nie jest typową biografią, ale inteligentny i dowcipny esej w formie powieści. Barnes łączy w niej różne formy pisarskie, ciekawy język pełen ironii, groteski i interesujących anegdot z życia francuskiego autora. Książka, którą można się delektować i świetnie się przy tym bawić.
Pierwotnie w serwisie Na kanapie.

Gdzie jest papuga?
Nie jestem miłośniczką Flauberta, ani powieści francuskiej XIX wieku, ale lubię prozę Juliana Barnesa i dlatego z chęcią sięgnęłam po tą książkę. Ten pisarz mnie zawsze zaskakuje i tak było i tym razem.

Nie jest to typowa biografia, ale próba ukazania, jakim człowiekiem i pisarzem był Flaubert, co go interesowało, a co drażniło, jakie życie prowadził....

więcej Pokaż mimo to

avatar
788
341

Na półkach: ,

Nie sięgałam po "Papugę Flauberta", oczekując biografii. Naczytałam się, że to nie jest pełnoprawna książka opisująca życie pisarza, więc nie rozczarował mnie ani temat, ani sposób prowadzenia narracji jak również fakt, że to bardziej esej niż wypełniona datami i wydarzeniami opowieść o życiu Flauberta. Początkowo, mniej więcej do połowy, sądziłam, że tytuł jest trochę nietrafiony. Wymyślałam podczas lektury kolejne w stylu "Zwierzyniec Flauberta", "Flaubert i zwierzęta" by dobić do "Zwierzęta, pociągi i dom Flauberta". Klamra kompozycyjna w postaci papugi sprawia, że faktycznie zdaje się być ona w książce najważniejsza, w środku zostaje ona jednak mocno pominięta, z korzyścią dla całości. Ogromnie odpowiada mi obcowanie z Julianem. Już wiem na pewno, że jego błyskotliwość, ironia i szalenie ciekawy sposób w jaki opowiada, sprawia, że choćby napisał książkę o trzepaniu dywanu, będę czytać.

Nie sięgałam po "Papugę Flauberta", oczekując biografii. Naczytałam się, że to nie jest pełnoprawna książka opisująca życie pisarza, więc nie rozczarował mnie ani temat, ani sposób prowadzenia narracji jak również fakt, że to bardziej esej niż wypełniona datami i wydarzeniami opowieść o życiu Flauberta. Początkowo, mniej więcej do połowy, sądziłam, że tytuł jest trochę...

więcej Pokaż mimo to

avatar
108
83

Na półkach:

Niby biografia, a powieść.

Niby powieść, a esej o twórczości Flauberta.

Niby fabuła oparta na niezliczonej ilości faktów historycznych, a tak naprawdę hymn na cześć aktu pisania i oda do pisarzy w ogóle, choć w równej mierze – oda na cześć konkretnego pisarza, którą Julian Barnes urozmaica skomplikowaną (a jakże!) historią miłosną osadzoną we współczesności.

Ów hymn na cześć aktu pisania jest dość szczególny – chciałoby się powiedzieć – wyjątkowy, jak Barnes i jak Flaubert – bo inkrustowany raz po raz takimi wtrąceniami: „Nienapisane książki? Bez urazy. I tak jest już za dużo książek”, albo takimi:
„Naraziłem się kiedyś pewnemu dopiero co poznanemu poecie, mówiąc z lekceważeniem o tym gnuśnym fortelu („przypadku” – przypis autorka) (np. trubadur zjawiający się w odpowiednim momencie by uratować dziewczynę); był zapewne biegły w przypadkowym składaniu rymów. „A może – zasugerował – ma pan zbyt prozaiczny umysł?”
- Z pewnością jednak – odparłem, dość zadowolony z siebie – prozaiczny umysł najlepiej pozwala ocenić prozę.”
Mamy na kartach „Papugi…” także „pościg” śladami Emmy Bovary, a właściwie jej oczu, gdyż narrator przeczytał po raz kolejny „Panią Bovary” tylko po to, by – poczuwszy się wezwanym do odpowiedzi przez krytyczkę literacką Enid Starkie – udowodnić, że myli się ona wytykając niekonsekwencję Flaubertowi, który rzekomo raz określał oczy Emmy, jako czarne, innym razem, jako granatowe… Jeśli, drogi czytelniku, w tym miejscu umierasz z ciekawości pytając, jakie oczy miała Emma Bovary, odpowiadam: czarne (co Barnes wykazuje stosownymi cytatami).

„Papuga Flauberta” mieści w sobie na zaledwie 271 stronach (które osobiście czytałam rekordowo długo, bo nie umiem czytać szybko, kiedy rozkoszuję się gęstymi w sens i piękno zdaniami) stuprocentowe spełnienie marzeń każdego miłośnika książek. Autor zdecydowanie stanął na wysokości zadania i – o mistrzu frazy, dla którego liczyły się tylko piękne zdania – nawet kosztem prawdy i miłości – napisał arcypięknymi zdaniami: „(Flaubert) Niezmordowanie dążył do piękna, dźwięczności, ścisłości; doskonałości, ale nigdy opatrzonej monogramem, jak doskonałość pisarzy w rodzaju Wilde’a. Styl jest funkcją tematu. Stylu nie narzuca się materii, on się z niej wyłania. Styl to prawda myśli. Właściwe słowo, odpowiednia fraza, doskonałe zdanie zawsze tkwią gdzieś poza.” Przeglądając się w tych zdaniach odkrywamy, że życie Flauberta, tak, jak życie każdego z nas, w zależności od tego, jak, kiedy i jakimi oczami na nie spojrzymy, to życie człowieka ze wszech miar spełnionego i wygranego, albo – jeśli tylko nieco zmienimy perspektywę – dotkniętego śmiercią i stratą od samego początku. Życie wygrane, lub przegrane, spełnione, albo zupełnie niespełnione. To chyba sedno postmodernistycznej biografii, która ucieka od udzielania łatwych odpowiedzi na trudne pytania, tanich deklaracji i przede wszystkim – jednoznaczności. Flaubert, czyli każdy. Flaubert, czyli ja. Wszyscyśmy z tego, który mawiał o sobie: „Madame Bovary c’est moi”.


Narratorem „Papugi Flauberta” jest wdowiec, emerytowany lekarz, który zawsze chciał pisać, ale – jako lekarz, mąż i ojciec – nie miał czasu zacząć, wszak, jak sam mówi, „dobrze można robić tylko jedną rzecz”. Po śmierci żony, po opuszczeniu domu przez dzieci, po przejściu na emeryturę rozpoczyna „polowanie na autora” (na Flauberta oczywiście) zastanawiając się jednocześnie, dlaczego to robi, dlaczego w ogóle ludzie robią takie rzeczy - grzebią innym (pisarzom, twórcom, ale nie tylko im) w biografiach? „Czyżbyśmy nie dość dowierzali słowom?” Pisząc o efektach grzebaniny w życiu Flauberta naigrywa się z tego, jak sam Flaubert podchodził do tematu własnej biografii: „Jeśli kiedykolwiek napiszę wspomnienia – a jest to jedyna rzecz, którą napisałbym dobrze, gdybym tylko się do tego zabrał – znajdzie się w nich miejsce dla Ciebie, i to jakie miejsce!”, po czym płynnie zaczyna dopisywać swoją wersję „jednego z – jak pisze Julian Barnes – najporęczniejszych frazesów literackich”, pisze swoją wersję tekstu: „opiszę cię w moich wspomnieniach”: „Dokonałaś wielkiego wyłomu w moim życiu” – pisze w w jednym z najwcześniejszych listów do Luizy Colet.

Niezdolność do zerojedynkowego, czarno - białego postrzegania życia towarzyszyła Flaubertowi przez całe jego dorosłe życie. W notatniku intymnym pytał:

„Powinienem być królem, czy tylko świnią?”.
Barnes na kanwie tych Flaubertowskich rozważań pisze:
„Kiedy ma się dziewiętnaście lat, wygląda to prosto. Jest życie i jest nieżycie; spełnione ambicje życiowe albo plugawe bankructwo. Inni ludzie starają się powiedzieć ci o twojej przyszłości, ale tak naprawdę nigdy im nie wierzysz. „Wiele rzeczy – pisze w tym czasie Gustaw – zostało mi przepowiedzianych: (1) że nauczę się tańczyć; (2) że się ożenię. Zobaczymy – ja w to nie wierzę”.
Nie ożenił się i nie nauczył tańczyć. Był tak oporny, jeśli chodzi o taniec, że większość męskich postaci w jego powieściach solidaryzuje się z nim i także nie chce tańczyć. Czego nauczył się w to miejsce? Nauczył się, że życie nie polega na wyborze między marszem po trupach do tronu a obsuwaniem się do chlewu; że są świńscy królowie i królewskie wieprze; że król może zazdrościć świni; i że możliwe nieżycia będą ciągle odmieniać się wśród udręk, aby dopasować się do poszczególnych trudności życia przeżywanego.”
Być może przejawiam szczególną predylekcję do Flaubertowskiego nietańczenia, gdyż sama, radykalnie nie tańczę – aż do niepójścia na własną studniówkę i rezygnacji z tańców na własnym weselu… Ale ja przecież nie o sobie… Na radykalność, na „tak – tak, nie – nie” i zerojedynkowość stać Flauberta bardzo rzadko. Poza radyklanym nietańczeniem Barnes, grzebiąc we Flaubertowskiej biografii klasyfikuje ludzi w ten sposób:

„Na tym polega rzeczywista różnica między ludźmi: zachodzi między nie tymi, którzy mają swoje tajemnice, a tymi, którzy ich nie mają, ale między tymi, którzy chcą wiedzieć wszystko, a tymi, którzy nie chcą”. Flaubert chciał wiedzieć wszystko. Patrząc na spadający grad, który niszczył zbiory konstatował: „Ludzie zbyt łatwo przyjmują, że słońce jest po to, by rosła kapusta”. On patrzył szerzej na ów grad i na zniszczone plony, i wahał się:

„Czy brać życie na serio to postawa wspaniała, czy też głupia?”

Zaś Barnes opisując współczesną historię miłosną dopisaną na marginesie biografii Flauberta dodawał:

„Cudzołóstwo to (zgodnie z twierdzeniem Nabokova z wykładu o „Pani Bovary”) „najbardziej konwencjonalny sposób wzniesienia się ponad konwencjonalność””.

Czy żona narratora „Papugi Flauberta”, „jak Emma Bovary, odnalazła w cudzołóstwie całą pospolitość jej małżeństwa?”.

Narrator odpowiada:
„Byliśmy dość szczęśliwi; tak się mówi, prawda? W jakim stopniu szczęśliwy jest ktoś dość szczęśliwy? Brzmi to jak błąd gramatyczny – dość szczęśliwy, zupełnie jak raczej jedyny - ale zaspokaja potrzebę ujęcia tego w słowa (…).
Byliśmy szczęśliwi; byliśmy nieszczęśliwi; byliśmy dość szczęśliwi. Czy rozpacz to coś złego? Czy nie stanowi naturalnego stanu po osiągnięciu pewnego wieku? Przeżywam ją teraz, ona – wcześniej. Po przeżyciu określonej liczby wydarzeń coś pozostaje poza powtarzaniem i pomniejszaniem? Kto chce dalej żyć? Ekscentrycy, zakonnicy, artyści (czasem); ci, którzy mają fałszywe poczucie własnej wartości. Miękki ser zapada się; twardy twardnieje; oba pleśnieją”.
Czy z tego grzebania w biografii (biografiach) wyłania się Barnesowi jakaś uniwersalna prawda o życiu? „Chodzi nie tylko o to życie, które znamy. Chodzi nie tylko o życie, które udało się ukryć. Chodzi nie tylko o kłamstwa o życiu, którym przynajmniej w pewnym zakresie musimy już dawać wiarę. Chodzi także o życie, które nie zostało przeżyte”. Czyli wracamy do dumania nad nienapisanymi książkami? Chyba nie, wszak już wiemy, że: „Nienapisane książki? Bez urazy. I tak jest już za dużo książek”.
Część książki wypełniają zarzuty, jakie wyimaginowani oskarżyciele stawiają Flaubertowi. Każdy z nich jest w jakimś sensie prawdziwy (wywiedziony z jego tekstów),ale też każdy z nich wyimaginowany obrońca jest w stanie odeprzeć. Zatem znowu, w zależności od tego, kto, jakimi oczami i z jaką intencją patrzy, zobaczy już nie życie wygrane, czy przegrane, szczęśliwe i spełnione, czy nieszczęśliwe, ale winę lub brak winy we Flaubercie. A – jak wykazaliśmy na początku – jest tak, że w tym przypadku jest Flaubert, czyli każdy. Flaubert, czyli ja. Wszyscyśmy z tego, który mawiał o sobie: „Madame Bovary c’est moi”.

Przytoczę kilka z zarzutów:

1. „Nienawidził ludzkości”. Na poparcie takiej tezy wyimaginowany oskarżyciel przytacza Flaubertowski cytat: „W głębi serca nie mogę się wyzbyć przekonania, że moi kochani bliźni nie przedstawiają sobą, poza nielicznymi wyjątkami, żadnej wartości”. Obrońca wszakże odpowiedziałby na to: „To wyszło od człowieka, którego większość ludzi przez niemal cały wiek uważała za kogoś najbardziej przenikliwie rozumiejącego ludzkie serce. Nieco kłopotliwe, prawda?”

2. „Nie wierzył w postęp” – grzmi wyimaginowany oskarżyciel. Obrońca zaś odpowiada: „ Na jego obronę wystarczy wskazać wiek dwudziesty”.

3. Pada oskarżenie: „Nie angażował się w życie”. Obrona podnosi: „Możesz opisywać wino, miłość, kobiety i chwałę pod warunkiem, że nie jesteś pijakiem, kochankiem, mężem, czy żołnierzem. Jeśli uczestniczysz w życiu, niezbyt dobrze się w nim rozeznajesz: zbyt wiele przynosi ci albo bólu, albo uciech”. – nie jest to oskarżenie winowajcy, ale zaskarżenie źle sformułowanych zarzutów. Co rozumiesz przez życie? Politykę? Już się z tą sprawą uporaliśmy. Życie uczuciowe? W swoich związkach z rodziną, przyjaciółmi i kochankami Gustaw poznał wszystkie stacje drogi krzyżowej. Może masz na myśli małżeństwo? Zarzut osobliwy, aczkolwiek niezupełnie nowy. Czy małżeństwo pozwala pisać lepsze książki, niż starokawalerstwo? Czy wielodzietni są lepszymi pisarzami, niż bezdzietni? Chciałbym zobaczyć twoje statystyki. Najlepszym sposobem życia pisarza jest ten, który mu pozwala produkować najlepsze książki, jakie jest w stanie napisać.

4. Zarzut: „Próbował żyć w wieży z kości słoniowej”, obrona: „Ale mu się to nigdy nie udało. „Zawsze starałem się żyć w wieży z kości słoniowej, ale fala gówna bije o mury, grożąc podmyciem. Wiedział, że „nie pijak pisze biesiadne piosenki”.

5. Kolejny zarzut: „Był pesymistą”; wolałbyś, by jego książki były odrobinę bardziej „oczarowane życiem”? „Sztuka nie rodzi się z dobrych intencji” / „publiczność pragnie dzieł pochlebiających jej złudzeniom”

6. Nie przekazywał żadnych pozytywnych wartości – Flaubert uczy patrzeć prosto na prawdę i nie mrużyć oczu w obliczu jej konsekwencji. Wraz z Montaignem uczy cię spać na poduszce zwątpienia; uczy cię drobiazgowej analizy konstytutywnych składników rzeczywistości i dostrzegania, że Natura jest zawsze mieszaniną gatunków; uczy cię, nadzwyczaj precyzyjnego posługiwania się językiem; uczy cię, byś nie szukał w książce moralnej i społecznej pigułki – literatura to nie pharmaciopeia; uczy cię, jak wybitne miejsce zajmują Prawda, Piękno, Czucie i Styl. A jeśli będziesz studiował jego prywatne życie, nauczy cię odwagi, stoicyzmu, przyjaźni; wagi rozumu, sceptycyzmu, sprytu; tego, jakim szaleństwem jest tani patriotyzm; cnoty, jaką stanowi umiejętność pozostawania sam na sam z sobą we własnym pokoju; nienawiści do obłudy; nieufności do doktrynerstwa; potrzeby jasnego wyrażania myśli.

7. Kolejny zarzut: „Był brutalny w stosunku do kobiet”. Odpowiedź: „Kobiety go kochały, tyle że on nie chciał się z nimi żenić. Czy to grzech?”

8. I jeszcze jeden zarzut: „Jego obsesją był styl”. Odpowiedź: „Czy nadal myślisz, że powieść dzieli się, jak Galia na trzy części – myśl, formę i styl? Jeśli tak, widać to twój pierwszy, niepewny krok w dziedzinie beletrystyki. Chcesz paru maksym mówiących o pracy pisarskiej? Doskonale. Forma nie jest płaszczem narzuconym na ciało myśli (stare porównanie, stare już za czasów Flauberta): jest samym ciałem myśli. Nie można sobie wyobrazić myśli bez formy, jak nie można sobie wyobrazić formy bez myśli. W sztuce wszystko zależy od wykonania: opowieść o wszy może być równie piękna, jak opowieść o Aleksandrze. Musisz pisać zgodnie ze swoimi odczuciami, mieć pewność, że te odczucia są autentyczne, i machnąć ręką na wszystko inne. Kiedy linijka prozy jest dobra, przestaje być własnością jakiejkolwiek szkoły. Linijka prozy musi być tak nie do przerobienia, jak linijka wiersza. Jeśli zdarzy ci się, że napiszesz coś dobrze, oskarżą cię o brak idei”.

9. Ostatni zarzut: „Nie wierzył, by sztuka miała cele społeczne. Nie, nie wierzył. To nudne. Ty dajesz udrękę – napisała George Sand – a ja niosę pociechę. Na co Flaubert odpowiedział: Nie mogę zmienić sobie oczu. Dzieło sztuki jest piramidą ustawioną bez żadnego celu na pustyni; szakale obsikują jej podstawę, a mieszczuchy gramolą się na wierzchołek; pociągnij dalej to porównanie. Chcesz, by sztuka była znachorem? Poślij po ambulans George Sand. Chcesz, by sztuka mówiła prawdę? Poślij po ambulans Flaubert; nie bądź zaskoczony, że kiedy się zjawi, przejedzie ci po nodze. Posłuchaj Audena: poezja nie wywołuje zdarzeń. Nie wyobrażaj sobie, że sztuka to coś, co ma łagodnie podtrzymywać na duchu i dodawać wiary w siebie. Sztuka to nie brassiere. W każdym razie nie w znaczeniu angielskim. Więc nie biustonosz. Ale nie zapominaj, że po francuskiu brassiere to kamizelka ratunkowa.

Niby biografia, a powieść.

Niby powieść, a esej o twórczości Flauberta.

Niby fabuła oparta na niezliczonej ilości faktów historycznych, a tak naprawdę hymn na cześć aktu pisania i oda do pisarzy w ogóle, choć w równej mierze – oda na cześć konkretnego pisarza, którą Julian Barnes urozmaica skomplikowaną (a jakże!) historią miłosną osadzoną we współczesności.

Ów hymn na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
654
407

Na półkach: ,

W urodzinowym prezencie od siostry otrzymałam książkę Papuga Flauberta i było to dla mnie zupełne zaskoczenie. Nic o tej powieści wcześniej nie słyszałam. Ba! Nie słyszałam nawet o samym autorze. Jedyne co wskazywało jakąś drogę w ciemności to nazwisko Flauberta w tytule. Ale dlaczego siostra pomyślała, że zainteresuje mnie biografia o powieściopisarzu, którego twórczości niemal w ogóle nie znam? Przecież czytałam tylko, i to dość niedawno, Panią Bovary. Okazuje się jednak, że wcale nie trzeba znać książek autora, bo w Papudze Flauberta chodzi o coś więcej niż poznanie szczegółów z życia tytułowej postaci.

Przyznaję się, że do książki miałam dwa podejścia. Najpierw czytałam wyrywkami, po kilka stron i tak doszłam gdzieś do połowy, po czym odłożyłam ją na jakiś czas. Doceniałam kilka pomysłów, ale wtedy lektura mnie nie porwała. Kiedy postanowiłam wrócić stwierdziłam, że muszę zacząć od początku. I to była świetna decyzja, bo czytelnik wypoczęty znajdzie w powieści magię, jaka towarzyszy dobrej literaturze.

Niech nie zwiedzie nikogo tytuł i opis, Papudze Flauberta bardzo daleko do typowej biografii. To zupełnie nowatorski sposób pisania o twórczości znanej postaci. Barnes wykorzystuje nietuzinkowe pomysły – czasami skupia się na szczególe z życia Flauberta, czasami odpływa w dalekie rejony, wciąż dzieląc się z czytelnikiem przemyśleniami na tematy związane z literaturą, czasami wymyśla też ciekawe formy rozdziałów. Przede wszystkim umiejętnie miesza fikcję literacką z elementami biografii, tworząc jakiś nowy, hybrydowy gatunek. Narratorem całości jest fikcyjna postać, która szuka informacji potrzebnych do napisania książki o Flaubercie i możemy przyjąć, że to takie alter-ego Barnesa. Niektóre rozdziały opisują zmagania towarzyszące próbie znalezienia materiałów do biografii, co prowadzi do intrygujących zagadnień. Nasuwa mi się przykład, który został ze mną na dłużej, czyli taki dylemat moralny narratora dotyczący prawa do buszowania w prywatnej korespondencji zmarłego autora, w przypadku kiedy on nie wyraził na to zgody.

W kwestii formy jest tutaj bardzo różnorodnie. Oprócz takiego kręgosłupa historii, którym jest wątek autora biografii, mamy na przykład rozdział napisany z perspektywy miłości Flauberta, stworzony na podstawie ich korespondencji, będący pysznym kawałkiem literatury. Mamy też rozdział, w którym wypisane są kolejno wydarzenia z przeszłości francuskiego powieściopisarza, każde oznaczone datą i krótką notką – taki przykład biogramu. Jest on dość nietypowy, ponieważ przez epizody z życia autora przejdziemy trzykrotnie i zobaczymy jak różnie można o tych samych okresach mówić, w zależności od przyjętego nastawienia. Znajdziemy w książce też ciekawe spostrzeżenia na temat krytyków, którzy wyłapali niekonsekwencję w prozie Flauberta w sprawie oczu Emmy Bovary, których kolor zmienia się w powieści kilkukrotnie. Świetnie o tym Barnes pisze, rozkłada na wiele czynników, wspomina chociażby ile implikacji niesie za sobą, wydawałoby się, że nieskomplikowany, wybór koloru oczu głównej bohaterki książki.

Papuga Flauberta to wspaniała literatura i jestem szczęśliwa, że udało mi się z nią zapoznać. Mało się o niej mówi, a warto po nią sięgnąć. Dodatkowo, przygoda z tą lekturą udowodniła mi, że moment w jakim czytamy daną książkę ma znaczenie.

W urodzinowym prezencie od siostry otrzymałam książkę Papuga Flauberta i było to dla mnie zupełne zaskoczenie. Nic o tej powieści wcześniej nie słyszałam. Ba! Nie słyszałam nawet o samym autorze. Jedyne co wskazywało jakąś drogę w ciemności to nazwisko Flauberta w tytule. Ale dlaczego siostra pomyślała, że zainteresuje mnie biografia o powieściopisarzu, którego twórczości...

więcej Pokaż mimo to

avatar
3500
814

Na półkach: ,

Tytułowa papuga przewija się przez całą fabułę tej bardzo nietypowej biografii. Wraz z autorem wybieramy się na poszukiwania wypchanego ptaka towarzyszącego Flaubertowi w jego twórczości. Narrator - biograf francuskiego pisarza jest bardzo przebiegły i zmyślnie przeprowadza czytelnika przez koleje losu autora Pani Bovary.

Czy wszystkie historie, które poznajemy są prawdziwe, czy to tylko taka psychologiczna pułapka, w którą próbuje nas wkręcić Barnes?

Styl książki jest nietypowy, mamy tutaj rozważania o artystycznym życiu i życiu w ogóle, zaskakują bardzo wiarygodne anegdoty ze świata francuskiej bohemy, poznajemy ciekawostki dotyczące Flauberta przedstawione w formie bardzo wysublimowanego eseju.

Mnie osobiście bardzo urzekła forma "Papugi Flauberta", a czy zawarte w niej informacje miały miejsce czy nie, jakoś zeszły na dalszy plan.

Bardzo ciekawa przygoda czytelnicza, do której serdecznie zapraszam.

Tytułowa papuga przewija się przez całą fabułę tej bardzo nietypowej biografii. Wraz z autorem wybieramy się na poszukiwania wypchanego ptaka towarzyszącego Flaubertowi w jego twórczości. Narrator - biograf francuskiego pisarza jest bardzo przebiegły i zmyślnie przeprowadza czytelnika przez koleje losu autora Pani Bovary.

Czy wszystkie historie, które poznajemy są...

więcej Pokaż mimo to

avatar
631
630

Na półkach:

zasnąć nie mogę
wiatrak mam w głowie
jak Martin Sheen
w Apokalipsy czas
zamiast baranów
rytmy odmierzam
spadających głów
i znowu wstaję
zmęczony jak szlag
patrzę w lustro
dziwny widok
a jak

mam dwie głowy
którą mam wybrać

Dwie głowy DR.MISIO

Typowa książka akcji.....autor usiłuje rozwikłać tajemnice wypchanej papugi stojącej na biurku pewnego pisarza jakieś 160 lat temu. Tak . wiem .... fascynujące....a tropów jest kilka....a cholera ptaszysko było jedno.... kod kakadu ja pierdzielę...
Długo szukałem przymiotników dla tej opowieści. Znalazłem te najbardziej wyświechtane...mądra i piękna. I choć często nie po drodze mi z Autorem to doceniam błyskotliwość , erudycję i przede wszystkim zgorzkniałe poczucie humoru...złośliwe ale w odpowiednich proporcjach.....
Polecam....

zasnąć nie mogę
wiatrak mam w głowie
jak Martin Sheen
w Apokalipsy czas
zamiast baranów
rytmy odmierzam
spadających głów
i znowu wstaję
zmęczony jak szlag
patrzę w lustro
dziwny widok
a jak

mam dwie głowy
którą mam wybrać

Dwie głowy DR.MISIO

Typowa książka akcji.....autor usiłuje rozwikłać tajemnice wypchanej papugi stojącej na biurku pewnego pisarza jakieś 160 lat...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1178
1154

Na półkach: ,

Według mnie to jedna z najlepszych ksiażek Barnesa. Kompletna, ożywcza, erudycyjna, humorystyczna (rzekome zniszczone listy Flauberta!!!),po prostu - angielska do samych trzewi.... I nie trzeba być nawet miłośnikiem francuskiego Geniusza, aby się w niej zakochać bez reszty

Według mnie to jedna z najlepszych ksiażek Barnesa. Kompletna, ożywcza, erudycyjna, humorystyczna (rzekome zniszczone listy Flauberta!!!),po prostu - angielska do samych trzewi.... I nie trzeba być nawet miłośnikiem francuskiego Geniusza, aby się w niej zakochać bez reszty

Pokaż mimo to

avatar
602
99

Na półkach: ,

Zdecydowanie nietypowa biografia, robiąca też miejscami sporo zamętu. Fragmentami porywająca a czasem wręcz irytująca! Ale doskonale przemyślana i nic w niej nie jest dziełem przypadku, nawet profesja głównego bohatera. Znakomity język i błyskotliwość sprawiają, że z przyjemnością można do „Papugi…” za jakiś czas wrócić. Na koniec jedna z sentencji od których się aż roi w opowieści: „ Książki nadają sens życiu. Jedyny kłopot polega na tym, że nadają sens życiu innych ludzi, nigdy zaś twojemu”.

Zdecydowanie nietypowa biografia, robiąca też miejscami sporo zamętu. Fragmentami porywająca a czasem wręcz irytująca! Ale doskonale przemyślana i nic w niej nie jest dziełem przypadku, nawet profesja głównego bohatera. Znakomity język i błyskotliwość sprawiają, że z przyjemnością można do „Papugi…” za jakiś czas wrócić. Na koniec jedna z sentencji od których się aż roi w...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    688
  • Przeczytane
    402
  • Posiadam
    123
  • Teraz czytam
    17
  • Chcę w prezencie
    11
  • 2019
    10
  • E-book
    7
  • Ulubione
    6
  • 2023
    6
  • Literatura angielska
    6

Cytaty

Więcej
Julian Barnes Papuga Flauberta Zobacz więcej
Julian Barnes Papuga Flauberta Zobacz więcej
Julian Barnes Papuga Flauberta Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także