Bazyliszek, sztorm i morski kamień Marcin Mortka 7,2
![Bazyliszek, sztorm i morski kamień](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/5081000/5081025/1090796-352x500.jpg)
Pierwsza tego typu książka piracka,a w zasadzie opowieść o tematyce morskiej, czyli Karaibska Odyseja i wiecie co, spodobała mi się, ale chyba to normalne, bo każdy chyba lubi słuchać pirackich przygód słuchając przygrywających w tym samym momencie delikatnych szantów... Czy się mylę?
Z twórczością Marcina Mortki spotkałem również pierwszy raz i humor, który tam był oraz pióro jakim była ta książka popełniona to było coś pięknego i nie zrozumcie mnie źle, ale czuło się ten sznyt, ten pazur akcji, tą dynamiczność fabuły i niekiedy i człowiek gubił się lecz za chwilę odnajdywał się jak gdyby nigdy nic - może i nie jest to składnie, ale tak mam wrażenie działają wilki morskie, rabusie czy typki szemrane do stu tysięcy beczek z rumem - chaotycznie!
Co do fabuły to mimo iż nie jest ona tutaj tak skomplikowana to dzieje się naprawdę wiele. Historia opowiada o kapitanie okrętu kaperskiego Williamie O’Connorze, który ma żonę, jest plantatorem i ... no nie czuje się tak szczęśliwy jak by tego chciał lecz marzy mu się jak kiedyś poczuć bryzę morskiego powietrza we włosach pokonując kolejne fali mknąc ku przygodzie i czując że traci wiarę w swój żywot na lądzie przychodzi dobra wiadomość o sprzedaży fregaty przez jego przyjaciela Vincenta Fowlera i tak staję się po silnych negocjacjach jej właścicielem... a były one ostre.
Czy ponowne wyjście z lądu będzie jego dobrą decyzją, a plany podbicia mórz będą ta łatwe? Nie za bardzo, bo w życiu nie jest tak łatwo i z chwilą wejścia na statek będzie musiał zmagać się nie tylko z morskimi potworami, ale i krokodylem?! tak, dobrze słyszeliście. Do tego odkryje coś niepokojącego o swojej żonie, która ma swoje druga tożsamość. Znajome?
... nie wiem czemu, ale właśnie pisząc ten fragment recenzji słuchałem "La Valette" - Perły i Łotry i tak właśnie wyglądał klimat tej opowieści - szubko, szybko, bez chwili zatrzymania, bo jak wyczujesz ciszę, to oznaczało jedno kłopoty i tak samo było w przypadku Williama, bo wpadał w nie co chwilę - jak nie ucieczka z lądu na teoretycznie bezpieczne morze, to już musiał stawiać czuła obcej banderze, aż zacząłem mu współczuć i kibicować, bo ledwo coś ucichło spotkał pająka!
Lecz czy uda się to okiełznać mając załogę i pomyślne wiatry w żagle... sprawdźcie to!
Co do bohaterów powiem tylko krótko... kojarzycie Jacka Sparrowa z Piratów z Karaibów? Jeśli nie to sprawdźcie, bo jego postać idealnie pasuje do naszego bohatera i śmiem podejrzewać, że autor wziął od niego kilka cech, bo teksty, gesty czy oczami wyobraźni mimikę twarzy to cały Jack. I właśnie za to pokochałem od pierwszej książki autora Marcina Mortkę także brawa dla niego za kreacje bohaterów, w których mamy także jego załogę, i o kurka wodna - oni są udani... ale ale, bo zapomniałbym o Manueli (żonę naszego bohatera),która jest tu babą z jajami, taką kobietę z temperamentem, co nie da sobie w kaszę dmuchać o czym będziecie mogli się przekonać.
Wszystko co powyżej jest prawdziwe, ale każda pozytywna strona ma tez negatywną stronę i chciałbym wam coś powiedzieć jeszcze, ale karma wraca...