-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać1
-
ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
-
Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński18
-
ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Biblioteczka
2021-07-29
2021-05
Ludzie ludziom zgotowali ten los.
Richard Flanagan, australijski pisarz, za książkę „Ścieżki Północy” według mnie bardzo zasłużenie dostał Man Booker Prize, za tematykę książki. Dość rzadko w literaturze poruszany jest temat udziału żołnierzy australijskich w II wojnie światowej. Także los jeńców alianckich, w tym australijskich w obozach japońskich jest o wiele mniej eksponowany w literaturze niż los ludzi w niemieckich obozach zagłady. Książka ciekawa ze względu na tematykę, ale nierówna, dlatego trudno ją nazwać arcydziełem. Dla mnie ta książka jest hołdem złożonym przez autora swojemu ojcu, który przeżył w takim obozie. Opis życia w japońskim obozie jest trzonem tej powieści, reszta jest mniej lub bardziej interesującym dodatkiem.
Dorriego Evans pochodzący z nizin społecznych kończy medycynę. Dostaje się do wyższych sfer dzięki narzeczeństwu, a później po wojnie ślubowi, unieszczęśliwiając siebie i kobietę, którą poślubił. Po wybuchu wojny zostaje powołany do wojska i zostaje chirurgiem wojskowym. W czasie szkolenia przeżywa zauroczenie, może fascynację, a może pierwszą miłość. Czy to uczucie ma jakąkolwiek szansę na przetrwanie? Dorriego wyrusza na front i razem ze swoim oddziałem dostaje się do niewoli japońskiej. Zostają przetransportowani na budowę Kolei Birmańskiej, zwaną Koleją Śmierci. Kolej ta licząca 428 kilometrów przechodziła przez najbardziej niedostępne obszary dzisiejszej Birmy I Tajlandii. Przy budowie tej kolei zaangażowanych było ponad 250 tysięcy ludzi, z czego śmierć poniosło ponad 100 tysięcy więźniów. Każdemu z obozów wyznaczano mordercze normy, nie dając im podstawowych narzędzi. Jednak największym ich wrogiem była dżungla, pogoda i choroby, kiedy każda rana mogła kończyć się gangreną. Evans przekracza tam „smugę cienia”, stając się przywódcą więźniów i każdego dnia walczy z chorobami i dowódcą obozu, aby jak najwięcej uratować. Dzięki relacji ojca autor bardzo realistycznie przedstawia życie i pracę w obozie, gdzie każdy dzień staje się walką o przeżycie i resztki człowieczeństwa. Możemy poznać więźniów w sytuacjach granicznych, poniżanych, katowanych, unurzanych w błocie, ekskrementach i krwi. Codziennie odbywa się swoista dyskusja między Evansem, a dowódcą obozu ilu w danym dniu żołnierzy ma ruszyć do pracy. Oczywiście i tak ostatnie słowo ma dowódca obozu. Dla mnie najciekawsze było przedstawienie drugiej strony, nadzorców i dowództwa obozu. Wytresowani przemocą i poniżaniem przez zwierzchników są gotowi zrobić wszystko dla swojego cesarza, który ma status boski. Wybuch bomby atomowej kończy tę wojnę i obie strony wracają do swoich krajów.
Ostatnia część książki to losy powojenne więźniów, którzy po takich przeżyciach i takiej traumie nie potrafią już normalnie żyć. Wszyscy oni cierpieli na zespół steru pourazowego, który w tych czasach był nieznany. Tutaj też ciekawsze są losy drugiej strony, komendanta, japońskich oficerów i koreańskich nadzorców. Wracają do Japonii, która jest pod okupacją Amerykanów i ścigane są zbrodnie wojenne. Tutaj przeżywają szok. Cesarz, który doprowadził do tej wojny i był głównodowodzącym, nie ponosi żadnej kary, bezpośredni dowódca komendanta też nie jest oskarżony. Konsekwencje ponoszą jedynie ci, dla których cesarz był bogiem. Można znaleźć podobieństwa do Europy po wojnie, zachowania pokonanych i tych, którzy przeżyli piekło obozów.
Kiedyś czytałam z zachwytem tego typu powieści, poszukiwałam ich. Teraz poszukuję czegoś innego. Zupełnie nie przekonał mnie początek książki i wątek miłosny, jak i jej zakończenie. Przyznaję się, że bardziej żal mi było żony Dorriego Evansa niż samego Evansa. O wiele ciekawsza i poruszająca dla mnie była książka „Klaśnięcie jednej ręki”. Dobrze, że przeczytałam ją jako pierwszą, gdyż po przeczytaniu tej nie sięgnęłabym po inne książki tego pisarza.
Ludzie ludziom zgotowali ten los.
Richard Flanagan, australijski pisarz, za książkę „Ścieżki Północy” według mnie bardzo zasłużenie dostał Man Booker Prize, za tematykę książki. Dość rzadko w literaturze poruszany jest temat udziału żołnierzy australijskich w II wojnie światowej. Także los jeńców alianckich, w tym australijskich w obozach japońskich jest o wiele mniej...
2021-04
Poczucie kresu według autora jest to stan, gdy człowiek nie spodziewa się już żadnych zawirowań w swoim życiu, ale też nie pragnie żadnych zmian w swoim życiu. Tak swoje życie odbiera Anthony Webster. Mniej więcej 60-letni emeryt, prowadzi spokojne, samotne, ustatkowane życie. Przed wielu laty rozwiódł się, a jego dorosła córka ma już własną rodzinę. Utrzymuje przyjazne stosunki w obiema kobietami. Jednak jego spokój zostaje zburzony niespodziewanym i dziwnym spadkiem. Zmusza go to do powrotu w lata swojej młodości.
„Nasze życie nie jest naszym życiem, lecz jedynie historią, którą o swoim życiu opowiadamy. Opowiadamy innym, ale – głównie – samemu sobie”. Właśnie taką historię młodości opowiada nam Anthony. W szkole średniej zaprzyjaźnił się z Adrianem. Jak jego określał, że” odznaczał się sprawniejszym umysłem i bardziej rygorystycznym usposobieniem niż ja; myślał logicznie, a następnie działał, opierając się na konkluzji logicznej myśli”. W tym czasie wstrząsnęła nimi informacja o samobójstwie jednego z uczniów. Powodem mogła być ciąża jego dziewczyny. Po ukończeniu szkoły ich kontakty są coraz rzadsze. Adrian uzyskał stypendium w Cambridge i studiował filozofię. Anthony studiował historię na Uniwersytecie Bristolskim. Poznaje i zakochuje się w dość dziwnej dziewczynie, Veronice. Nawet jest gościem w jej domu rodzinnym, gdzie poznaje jej rodziców. Jednak zmęczony tą znajomością zrywa z dziewczyną. Zadziwia go wiadomość o związaniu się Veroniki z Adrianem i nawet na nią reaguje. Po studiach wyjeżdża na pewien czas do USA. Po powrocie dowiaduje się o śmierci samobójczej Adriana. Spotyka się z przyjaciółmi, ale zagadka śmierci Adriana pozostaje nierozwiązana. Życie toczy się dalej i pewne fakty ulegają zapomnieniu. Teraz nagle otrzymuje spadek po matce Veroniki, związany z Adrianem. Może dzięki temu pozna przyczyny tego samobójstwa. Niestety część najbardziej interesującego spadku znajduje się w rękach Veroniki. Musi się z nią skontaktować i wymusić oddanie najbardziej interesującej części spadku. Czy dzięki temu pozna przyczyny samobójstwa Adriana? Jaki wpływ to będzie miało na jego życie? Czy słowa mogą sprowokować zdarzenia?
Julian Barnes przedstawia nam prozę kunsztowną i literacko dopracowana. Sama fabuła jest intrygująca, kto z nas nie lubi zagadek. Główny bohater jest osobą, z którą możemy się w pewnym stopniu identyfikować. Jak często podejmujemy decyzje instynktownie, pod wpływem emocji, a później budujemy infrastrukturę rozumowania, by tę decyzję usprawiedliwić. I nazywamy rezultat poczuciem zdrowego rozsądku. Cała powieść osnuta jest wokół ludzkiej pamięci. Czym jest nasza pamięć? Czy jest zbiorem zaistniałych faktów, a może zbiorem naszych interpretacji faktów, które wraz z upływem czasu ulegają zniekształceniu? Jak z latami budujemy sobie wyobrażenie o nas samych i czy jest zgodny z faktami?
Kocham taką prozę, która stawia czytelnikowi pytania, na które musi poszukać sam odpowiedzi w swoim życiu. Cieszę się, że książka dostała w 2011 roku nagrodę The Man Booker Prize, gdyż to fascynująca proza.
Poczucie kresu według autora jest to stan, gdy człowiek nie spodziewa się już żadnych zawirowań w swoim życiu, ale też nie pragnie żadnych zmian w swoim życiu. Tak swoje życie odbiera Anthony Webster. Mniej więcej 60-letni emeryt, prowadzi spokojne, samotne, ustatkowane życie. Przed wielu laty rozwiódł się, a jego dorosła córka ma już własną rodzinę. Utrzymuje przyjazne...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04
Czy pieniądze mogą dać szczęście?
„Klaskać jedną ręką” – kaon zen, zagadka, której rozwiązanie leży poza logiką. Na pewno życie jest taką zagadką. Może jednak wytłumaczenie jest prostsze. Tak jak nie sposób klaskać jedną ręką, tak nie sposób żyć pełnią życia, kiedy pomijamy jakąś część naszego rozwoju. Książka została napisana w 1961 roku, ale mam wrażenie, że z każdym rokiem staje coraz bardziej aktualna.
Książka jest pamiętnikiem młodej mężatki, Janet. Sama o sobie mówiła, że jest piękna, a więc nie musi być mądra. Jednak dość trudno być mądrym, kiedy w szkole średniej nauczyciele, zamiast uczyć, starają się umilić pobyt w szkole. Nauczyciel z angielskiego utrzymywał, że gwiżdże sobie na stylistyczne subtelności, a książek nie warto czytać, gdyż to nudne. Nauczyciel historii mawiał, że wątpi, byśmy się interesowali wszystkimi tymi dawnymi królami i królowymi, grał więc na gitarze i śpiewał. Nie miała więc szans nauczenia się cokolwiek. Tę samą szkołę ukończył jej mąż, Howard. O Howardzie nie wiemy zbyt wiele. Poznajemy go dzięki opisom Janet, a ona jest całkowicie z własnej woli mu podporządkowana. Wiemy, że posiada genialną pamięć fotograficzną. Mieszkają w małym miasteczku. Oboje pracowali, ona pomagała układać towary w supermarkecie, a on pracował w handlu używanymi samochodami. Byli przeciętnym małżeństwem i tak też spędzali czas. Oglądali telewizję, słuchali radia, od czasu do czasu chodzili do kina i urządzali sobie niedalekie wycieczki pożyczonym samochodem. Takie życie odpowiadało Janet, natomiast Howard miał inne plany. Howard zapewnia, że pragnie zdobyć pieniądze, aby zapewnić Janet, wszystko, o czym może zamarzyć, brylanty, futra z norek i tym podobnie. Bierze udział w telewizyjnym teleturnieju. Dzięki swej pamięci fotograficznej, nie przeczytawszy żadnej książki, wygrywa konkurs w kategorii literatura, łącząc autorów z ich dziełami. Czy wiedza encyklopedyczna jest naprawdę wiedzą? Udaje się mu pomnożyć pieniądze, dzięki czemu Janet może spełnić wszystkie swoje zachcianki, z pewnymi ograniczeniami. Zabiera ją do najbardziej znanych miejsc na świecie. Jej pamiętnik z tej podróży jest fascynujący, na co zwracała ona uwagę, co zapamiętała. Po powrocie Howard wyjawia jej prawdziwy powód tej podróży i tezy, które według niego udowodnił. Tezy są szokujące, ale czy prawdzie? Samo zakończenie jest naprawdę zaskakujące. Janet pokazuje zupełnie inne oblicze.
Książka jest prostą historią, napisaną lekkim językiem, pełna humoru i ironii. Czyta się z przyjemnością. Trzeba naprawdę geniusza, żeby w tak prostej historii umieścić tyle treści. Zaczynamy się zastanawiać nad sensem życia, nad tym, co jest w życiu ważne i jak to osiągnąć. Niezmiernie ważna historia w świecie gdzie konsumpcja staje się miarą życia. Cieszę się, że przeczytałam tę historię, gdyż dała mi sposobność spojrzenia na własne życie. Książkę polecam, gdyż każdy inaczej ją odbierze.
Czy pieniądze mogą dać szczęście?
„Klaskać jedną ręką” – kaon zen, zagadka, której rozwiązanie leży poza logiką. Na pewno życie jest taką zagadką. Może jednak wytłumaczenie jest prostsze. Tak jak nie sposób klaskać jedną ręką, tak nie sposób żyć pełnią życia, kiedy pomijamy jakąś część naszego rozwoju. Książka została napisana w 1961 roku, ale mam wrażenie, że z każdym...
2021-03
Przyjechaliśmy do Australii, żeby być wolni.
Dla mnie książka jest oskarżeniem Australii. Tysiące ludzi w czasie wojny przeżyły niewyobrażalny koszmar i zostali okaleczeni psychicznie. Część z nich uciekając przed komunizmem Europy, ale też z innych krajów dotarło do Australii, kraju, który nie zaznał bezpośrednio piekła wojny. Pomimo wspomnień, z którymi często nie potrafili się uporać, pragnęli normalnie żyć. Pragnęli pracować, a dzięki niej żyć godnie i mieć przyszłość. Co natomiast otrzymali. Zgrupowano ich w obozach pracy, gdzie ciężko harowali za marne grosze. Tę pracę świetnie opisał polski profesor, który był wywieziony do rosyjskich łagrów. Stwierdził, że niczym się nie różniła od pracy w łagrach.
Poznajemy historię uchodźców ze Słowenii, Maria i Bojan. Oboje w czasie wojny przeżyli niewyobrażalne piekło. Po wojnie marzyli o ucieczce do lepszego świata. Udało im się dostać do Australii, ale czy to był lepszy świat? Oboje wraz z córeczką Sonią zostają przeniesieni do osady robotniczej Butlers Gorge w Tasmanii. Poznajemy tę rodzinę zimą 1954 roku, kiedy Maria zostawia swoją trzyletnią córeczkę i odchodzi w nieznanym kierunku. To jest osada, w której ludzie nie widzą przyszłości. Mieszkają w fatalnych warunkach i po pracy jedynie mogą iść do knajpy, aby pić. Piją, bo nie potrafią sobie poradzić z przeszłością, ale też nie widzą przyszłości. Cała opowieść prowadzona jest w dwóch przedziałach czasowych: w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku, do odejścia Sonii i w latach 1989-1990, kiedy nagle Sonia niespodziewanie wraca. Prowadzona jest także z dwóch perspektyw: Bojana i Sonii. Poznajemy Bojana, który jest obywatelem trzeciej kategorii, wyśmiewany, jako bambo pijak. Mimo ciężkiej pracy stać go jedynie na ruderę, gdzie mieści się tylko jedno łóżko. Z jednej strony kocha córkę, z drugiej brutalnie ją odpycha, aby nie podzieliła jego losu, aby odeszła. Jego zachowanie można porównać do doktora Jekyll i pana Hyde. Z drugiej strony małą dziewczynkę, która nie jest w stanie pojąć zachowanie ojca. Nie zna przeszłości swoich rodziców. Nie wie, dlaczego matka ją opuściła i co się z nią stało. Nie pojmuje, dlaczego właśnie tak wygląda ich życie. Wreszcie ucieka, odcina się od przeszłości. Jednak po latach wraca. Nie sposób się odciąć od przeszłości. Pojęła, że odcinając się od przeszłości, odcina się od siebie, ale też od innych ludzi. Wróciła, gdyż sama jest w ciąży i nie wie, czy potrafi być matką. Wróciła, aby pojąć zachowanie ojca, aby poznać prawdę. Czy prawda ją wyzwoli? Jak zachowa się Bojan?
Zaciekawił mnie tytuł książki, jeden z najbardziej znanych japońskich kaonów zen. Żeby pojąć kaon trzeba wyjść poza logiczne myślenie, poza schematy myślenia, poza proste skojarzenie przyczyna- skutek. Tak jest z tą powieścią, nic nie jest proste i łatwe do zrozumienia. „Klaśnięcie jednej dłoni” jest wspaniale i precyzyjnie nakreślonym dramatem psychologicznych, studium relacji rodzic- dziecko. Czy traumy rodziców spadają na dzieci? W tej powieści przedstawiona jest sytuacja graniczna. Jednak zdarzają się przeżycia, traumy z dzieciństwa, ale nie tylko, o które chcemy wymazać z naszego życia, zamknąć i próbować zapomnieć. Uciekamy, zamiast się zmierzyć z nimi. Czy to nam nie utrudnia życia, zamiast ułatwić. Podziwiam Sonię za jej odwagę.
Przyjechaliśmy do Australii, żeby być wolni.
Dla mnie książka jest oskarżeniem Australii. Tysiące ludzi w czasie wojny przeżyły niewyobrażalny koszmar i zostali okaleczeni psychicznie. Część z nich uciekając przed komunizmem Europy, ale też z innych krajów dotarło do Australii, kraju, który nie zaznał bezpośrednio piekła wojny. Pomimo wspomnień, z którymi często nie...
2020-09
„Bo my, migranci, jesteśmy jak zarodniki unoszące się w powietrzu i spójrzcie, wiatr niesie nas, gdzie chce, aż mościmy się w obcej ziemi, gdzie bardzo często (…) daje się nam do zrozumienia, że nie jesteśmy mile widziani, bez względu na to, jak piękne owoce zwisają z gałęzi w sadach, które z nas wyrosły.”
Wszyscy bohaterowie tej powieści są tak jak autor migrantami z Indii. To ich oczami widzimy Amerykę i to oni próbują się odnaleźć w tym kraju i w tej kulturze. Pragną być bardziej amerykańscy, czy angielscy niż ludzie tam urodzeni. Padają gorzkie słowa autora: „Kroczymy nieświadomi wśród cieni przeszłości, a zapominając o historii, tracimy wiedzę o sobie. „ Czy można żyć pełnią życia i być szczęśliwym odcinając się od przeszłości, od swych korzeni?
Nawiązanie do powieści Carvantesa jest proste, choćby przez sam tytuł i zachowanie głównego bohatera. Mnie zaciekawiło nawiązanie do opowiadania Borgesa „Koliste ruiny”. W opowiadaniu główny bohater wyśnił swojego syna, wykreował go. Tylko czy sam nie był tylko kreacją kogoś innego. W tej powieści główny bohater powołał swojego syna wpatrując się w gwiazdy, ale czy sam nie jest też kreacją. Powiązań z popkulturą, z bohaterami literackimi, a także z otaczającą nas rzeczywistością jest bardzo dużo i zabawne jest ich odkrywania. Pojawia się nawet wzmianka o Miłoszu.
„Mówiłem o tym, że chciałbym podjąć temat destrukcyjnej, otępiającej kultury śmieciowej swoich czasów, tak jak Carvantes wypowiedział wojnę kulturze śmieciowej swoich czasów. Powiedział, że próbuje pisać o nierealnej, obsesyjnej miłości, więzi między ojcem i synem, kłótniach rodzeństwa i tak, o rzeczach niewybaczalnych; o indyjskich imigrantach, o doświadczanym przez nich rasizmie, o oszustach w tym środowisku; o cyberszpiegach, science fiction, splątaniu się rzeczywistości fikcyjnej i „prawdziwej”, o śmierci autora, końcu świata. Powiedział jej, że chciałby wpleść elementy parodii, satyry, pastiszu. (…) I jeszcze o uzależnieniu od opioidów (….) na temat epidemii opioidowej w Ameryce i związanych z nią przekrętów.”
Powstała w ten sposób powieść wielopłaszczyznowa i wielowątkowa, która dotyka tematów ważnych dla każdego. Oczywiście głównym wątkiem jest wędrówka podstarzałego Quichotta przez Amerykę, aby sobie zasłużyć i zdobyć kobietę nieosiągalną, Salmę R. Jednak jest to współczesna wersja, ona jest gwiazdą telewizyjną, on jest przedstawicielem handlowym dawniej zwanym komiwojażerem, rozmiłowanym w ogłupiających programach telewizyjnych. Przemierzając Amerykę w czasie gdzie „Wszystko Się Może Zdarzyć” przeżywając różne spotkania z ludźmi. Oczywiście jest i Sanczo. Jednak postaci w tej książce jest o wiele więcej i każda z nich niesie swoją historię i swoje dylematy. Powieść ta dotyka ważnych spraw, problemu winy i przebaczenia, nietolerancji i ślepej agresji, szukania szczęścia w uzależnieniu, skłonności przedkładania fikcji nad fakty, gdzie wyznacznikiem prawdy jest telewizja i najważniejszy szukania miłości i szczęścia. Ciężko tą książkę opisać, ale myślę, że każdy znajdzie wątek dla siebie ważny.Choćby wpływ popkultury i wszelakich mediów na nasze życie. Dla mnie najważniejszy jest wątek samotności człowieka we współczesnym świecie i nieumiejętność porozumienia się nawet w najbliższej rodzinie.
„Bo my, migranci, jesteśmy jak zarodniki unoszące się w powietrzu i spójrzcie, wiatr niesie nas, gdzie chce, aż mościmy się w obcej ziemi, gdzie bardzo często (…) daje się nam do zrozumienia, że nie jesteśmy mile widziani, bez względu na to, jak piękne owoce zwisają z gałęzi w sadach, które z nas wyrosły.”
Wszyscy bohaterowie tej powieści są tak jak autor migrantami z...
2014-02
2020-04
Nie tego się spodziewałam po tej książce. Książka oparta na autentycznej historii kobiety, Grace Marks, która została skazana za morderstwo. Jednak nie przyznaje się do winy, zasłaniając się amnezją. Czy jest winna, a może szalona. Żeby rozwiać wątpliwości przybywa młody , dobrze zapowiadający się specjalista chorób umysłowych, Simon Jardan. Właśnie rozpoczyna się rozkwit tych nauk i zmienia się podejście do chorych umysłowo. Spodziewałam się ciekawej powieści psychologicznej. Niestety była to głównie opowieść z życia służących w Kanadzie. Postać Simona Jordana jest mdła i nijaka. Grace Marks jest tylko jakimś stopniem do osiągnięcia wymarzonych celów i sposobem przeżycia dzięki pieniądzom ofiarowanym za jej zbadanie. Bardziej jest zainteresowany sobą i swoimi kłopotami niż Grace Marks. Jest tylko tłem dla opowiadanej przez Grace historii jej życia. Jeszcze jedno mnie uderzyło w tej opowieści, język Grace. Grace jest młodą kobietą, która od dzieciństwa harowała od świtu do nocy. Matka nauczyła ją czytać i pisać, ale tylko tyle. Jak sama przyznaje bardzo rzadko chodziła do kościoła. Natomiast jej język jest tak poetycki, pełen metafor, cytatów z Pisma św., z bogactwem słownictwa, że dla mnie trąci to fałszem. Autorka wykreowała postać mającą nikłe źródła historyczne, a więc dającej miejsce na tezy głoszone przez nią. Interesujące było tylko przedstawienie społeczeństwa XIX- wiecznej Kanady.
Nic mnie nie zauroczyło w tej książce, a końcówka jak z romansów. Można by rzec, bajkowa historia.
Nie tego się spodziewałam po tej książce. Książka oparta na autentycznej historii kobiety, Grace Marks, która została skazana za morderstwo. Jednak nie przyznaje się do winy, zasłaniając się amnezją. Czy jest winna, a może szalona. Żeby rozwiać wątpliwości przybywa młody , dobrze zapowiadający się specjalista chorób umysłowych, Simon Jardan. Właśnie rozpoczyna się...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-06
Przez tydzień przyglądałam się książce i jej rozmiarom. Po przeczytaniu pierwszych kilkudziesięciu stron przerwałam czytanie i zaczełam szperać w Internecie, aby dowiedzieć się o czym czytam. Zapoznałam się z Chasydami,żydowskimi ruchami religijnymi o charakterze mistycznym, z ruchem Jakuba Franka, a także z postacią Benedykta Chmielowskiego i jego „Nowych Aten” Zdobyłam dużo interesujacych informacji i wróciłam do czytania książki.
Na granicach Rzeczpospolitej, można by powiedzieć „gdzie diabeł mówi dobranoc” powstaje jeden z największych mesjanistycznych ruchów żydowskich- Chasydzi. Jednym z odłamów tego ruchu jest frankizm założony przez Jakuba Franka i rozprzestrzeniający się po całej Europie. Powstaje taż tam pierwsza polska encyklopedia napisana przez ks. Benedykta Chmielowskiego - "Nowe Ateny". Podole i Wołyń okazują się terenami bardzo płodnymi imtelektualnie i religijnie.
Właściwie to wielowątkowe i wielopłaszczyznowe dzieło jest głównie o nich, o Żydach i ich wędrówce przez Polskę i Europę. Poznajemy Europę XVIII wieku, poznajemy świat Żydów i ich konflikty, poznajemy świat duchowieństwa katolickiego i świat magnaterii w Polsce. Ukazane jest przenikanie się tych światów i wzajemne wpływy. Czytelnik musi sam ocenić, jak został przedstawiony świat magnaterii, szlachty i duchowieństwa w XVIII wiecznej Polsce.
Nie jest to nudna rozprawka historyczna, ale fascynująca powieść o mało znanych ludziach i wydarzeniach historycznych. Zostałam zauroczona i wciągnięta w świat wykreowany przez autorkę i nie potrafiłam się z niego wyrwać.
Zastanawiałam się nad jej wymiarem uniwersalnym tej powieści. Właściwie w każdym stuleciu mamy w religii Żydów ruch mesjanistyczne, u chrześcijan ruchy związane z Apokalipsą ogłaszające już nadchodzący koniec świata i pojawienie się mesjasza. Tych mesjaszów pojawiło się i zmarło już tysiące, a świat nadal trwa. Ostatnio w telewizji słuchałam o takich odłamach chrześcijaństwa w Ameryce, którzy wczytują się w Apokalipsę. Oni to między innymi wspierali także finansowo powstanie państwa Izrael, gdyż, jeżeli powstanie państwo Żydów nastąpi koniec świat. W tej chwili wiążą to z odbudową Świątyni w Jeruzalem. Książka przedstawia nam powstawanie takie ruchu od pierwszych zalążków, jego rozwój i rozprzestrzenianie się tych idei po całej Europie. Mamy ukazany ruch religijny, na którego czele staje nowy mesjasz i pociąga za sobą rzesze ludzi. Pod tym względem jest to książka fascynująca, jak z mało znanego Jakuba Lejbowicza staje się Jakubem Frankiem – trzecim mesjaszem. W jaki sposób gromadzi wokół siebie ludzi, którzy wierzą we wszystko, co głosi i robi.
Wszystkim tym, którzy nie boją się wyzwań przy czytaniu książek, gorąco ją polecam. Jest to książka nie tylko o Polsce i Europie XVIII wiecznej, ale też o współczesnym świecie.
Przez tydzień przyglądałam się książce i jej rozmiarom. Po przeczytaniu pierwszych kilkudziesięciu stron przerwałam czytanie i zaczełam szperać w Internecie, aby dowiedzieć się o czym czytam. Zapoznałam się z Chasydami,żydowskimi ruchami religijnymi o charakterze mistycznym, z ruchem Jakuba Franka, a także z postacią Benedykta Chmielowskiego i jego „Nowych Aten” Zdobyłam...
więcej mniej Pokaż mimo to2017
2017
2018-03
Poznaj samego siebie. Człowiek najlepiej poznaje samego siebie w kontakcie z innym człowiekiem i temu bardzo dobrze sprzyjają podróże. Spotkania, rozmowy, słuchanie opowieści o innych, poznawanie nieznanych światów innych sprzyja też poznaniu samego siebie. Podróże można odbywać też w głąb naszego ciała starając się poznać własne wnętrze fizyczne i psychiczne, a także w czasie. Czy ciągle przemieszczając się uciekamy przed sobą, czy staramy się siebie odnaleźć? Co nas pcha do podróży? Tworzy się psychologia podróży. Nie jest to klasyczna powieść jest to zbór refleksji, przemyśleń, opisów spotkań z ludźmi i ich opowieści, opisy różnych miejsc do których przeciętny turysta nie trafia i związane z nimi historie. Książka pochłania i przy świetnym warsztacie pisarki czyta się świetnie. Jest to utwór ponadczasowy, gdyż zawsze podróżowaliśmy i będziemy podróżować. Warta przeczytania i refleksji nad nią i nad człowiekiem. Bardzo interesująca szata graficzna.
Poznaj samego siebie. Człowiek najlepiej poznaje samego siebie w kontakcie z innym człowiekiem i temu bardzo dobrze sprzyjają podróże. Spotkania, rozmowy, słuchanie opowieści o innych, poznawanie nieznanych światów innych sprzyja też poznaniu samego siebie. Podróże można odbywać też w głąb naszego ciała starając się poznać własne wnętrze fizyczne i psychiczne, a także w...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-06
Dla mnie historia Erny Eltzner jest pretekstem do ukazania obrazu mieszczaństwa na początku XX wieku, jego zachwytu spirytualizmem i rodzącego zainteresowania psychoanalizą. Poznajemy niemiecko- polska rodzina z gromadką dzieci, która dzięki nagle odkrytym zdolnościom Erny skupia wokół siebie na seansach spirytystycznych grono znajomych. Ciekawym zabiegiem jest prowadzenie narracji z pozycji wielu osób, uczestników tych wydarzeń. Dzięki temu możemy poznać historię tych ludzi i ich ocenę wydarzeń w których uczestniczą. Konfrontacja różnych postaw wobec tego co racjonalne, a co nie, rozważania i dyskusje nad ludzką psychiką, lękami, tęsknotami osób w różnym wieku, z różnych środowisk jest interesująca i wciąga. Świat zmierza w pewien sposób ku zagładzie, my to wiemy, a tu niby w szklanej bańce toczy się życie. Ciekawa książka, którą z przyjemnością się czyta.
Dla mnie historia Erny Eltzner jest pretekstem do ukazania obrazu mieszczaństwa na początku XX wieku, jego zachwytu spirytualizmem i rodzącego zainteresowania psychoanalizą. Poznajemy niemiecko- polska rodzina z gromadką dzieci, która dzięki nagle odkrytym zdolnościom Erny skupia wokół siebie na seansach spirytystycznych grono znajomych. Ciekawym zabiegiem jest prowadzenie...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-06
Spojrzałam, wielkość cegły, oprócz czytania będę mieć ćwiczenia w wyciskaniu. Przez pierwsze trzydzieści stron zastanawiałam się nad swoim stosunkiem do powieści wiktoriańskiej. A później nagle stwierdziłam, że mam już przeczytane 500 stron.
Mamy koniec XIX wieku, w Nowej Zelandii środek gorączki złota. Ze wszystkich stron świata przybywają ludzie aby zdobyć fortunę. Co to znaczy fortuna? Ci ludzie jednak potrzebują środków do życia i spieniężenia swojego złota. Powstaje miasteczko Hokitika. Przyjeżdżają teraz ci którym nie udało się zdobyć majątku w swoich krajach, którzy przed czymś ucieka, lub kogoś gonią. Pojawia się bank, sąd, więzienie, hotele , sklepy, apteka, lekarz, kapitanowie statków, firmy spedycje i panie lekkich obyczajów itp. W mistrzowski sposób autorka przedstawia to miasteczko na krańcach świata, mamy tygiel kulturowy i plejadę najrozmaitszych charakterów .Jednak w tym mniej więcej dobrze funkcjonującym miejscu następuje zgrzyt. W nocy znika poszukiwacz złota Emereg Stains, umiera w dziwnych okolicznościach samotnik Crosbi Wells i na ulicy znajdują prawie umierającą od przedawkowania prostytutkę Annę. Czy te zdarzenia są ze sobą powiązane? Czy coś z tymi wypadkami ma kapitan Catver, opuszczający miasteczko przed świtem? W hotelowej palarni spotyka się 11 mieszkańców i jeden nowo przybyły. Dzielą się swoimi wiadomościami, spostrzeżeniami i domysłami. Oczywiście nie może się obyć bez złota, tylko ono znajduje się w dziwnych miejscach i nie wiadomo do kogo należy. Teoretycznie obowiązuje ich tajemnica, ale przecież każdy z nich ma swoje tajemnice i interesy. Krąg zamieszanych w sprawę poszerza się. Żeby to wszystko co się dzieje zrozumieć musimy się cofnąć w przeszłość uczestników tych wypadków i tam szukać odpowiedzi na zachodzące zdarzenia. Czy uzyskamy odpowiedzi? Czy rozwiążemy tą zagadkę?
Mamy wyborny kryminał, gdzie występuje szereg zbrodni: morderstwa, szantaże kradzieże, zemsty, oszustwa, intrygi, kłamstwa. Każdy pragnie coś ukryć i uzyskać swoje cele. Nie zawsze jest to złoto. Ciekawa struktura powieści, świetnie utkane intrygi. Zadziwia rozmachem, złożonością fabuły, spójnością i językiem. Każdy z bohaterów jest złożoną osobowością genialnie przedstawioną. Czytanie tej książki to sama przyjemność. Polecam.
Spojrzałam, wielkość cegły, oprócz czytania będę mieć ćwiczenia w wyciskaniu. Przez pierwsze trzydzieści stron zastanawiałam się nad swoim stosunkiem do powieści wiktoriańskiej. A później nagle stwierdziłam, że mam już przeczytane 500 stron.
Mamy koniec XIX wieku, w Nowej Zelandii środek gorączki złota. Ze wszystkich stron świata przybywają ludzie aby zdobyć fortunę. Co to...
2018-06
Tuż przed zakończeniem wojny w zrujnowanej willi w Toskanii przebywa czwórka mieszkańców , tak samo jak ten dom zrujnowanych. Wojna odcisnęła piętno na tym domu i jego mieszkańcach. Zamieszkuje ją młoda kanadyjska pielęgniarka, która nie chce już podążać ze swoim szpitalem i zostaje opiekując się umierającym pacjentem. Pacjentem jest ciężko poparzony człowiek, odnaleziony setki kilometrów od tego miejsca na afrykańskiej pustyni. Do tej dwójki dołącza ciężko okaleczony przyjaciel ojca dziewczyny. Przed wojną był złodziejem, w czasie wojny awansował do wywiadu brytyjskiego i przez pewny czas przebywał w Egipcie. W celu rozminowania domu i okolicy przebywa z nimi młody hinduski saper. Osią opowieści jest odkrycie, kim naprawdę jest poparzony i umierający pacjent. Czwórka ludzi zawieszonych gdzieś między życiem, a śmiercią snuje się po tym domu jak zjawy. Każde z nich zamknięte w swoim świecie, obijają się o siebie, ale nie spotykają. Każde z nich snuje swoją własną opowieść. Poznajemy historię pacjenta, jego miłości do pustyni i kobiety, która zmarła na tej pustyni, a także historię hindusa. Słuchają nawzajem swoich opowieści, ale czy słyszą? Czy mają te opowieści jakikolwiek wpływ na ich życie? Czy ma jakiekolwiek znaczenie kim naprawdę jest pacjent? Cała czwórka jest jakby we śnie, z którego muszą się kiedyś obudzić. Co spowoduję tą pobudkę? Czy wojna zabija wszelkie uczucia i możliwość okazywania ich.? Czy pobyt w tej wili będzie miał wpływ na dalsze ich losy?
Książka dobrze napisana, pięknym językiem. Wszystko w niej się dzieje jakby na spowolnionym filmie lalkowym oderwanym od rzeczywistości. Piękna opowieść i tylko tyle. Każda opowieść powinna mieć jakiś sens i cel. Ja tego nie zobaczyłam.
Warto ją przeczytać, aby wyrobić sobie własne zdanie o tej opowieści i zastanowić się, dlaczego właśnie ta książka została uhonorowana nagrodą Bookera.
Tuż przed zakończeniem wojny w zrujnowanej willi w Toskanii przebywa czwórka mieszkańców , tak samo jak ten dom zrujnowanych. Wojna odcisnęła piętno na tym domu i jego mieszkańcach. Zamieszkuje ją młoda kanadyjska pielęgniarka, która nie chce już podążać ze swoim szpitalem i zostaje opiekując się umierającym pacjentem. Pacjentem jest ciężko poparzony człowiek,...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-03
Powieść szkatułkowa., trzy wątki przeplatające się ze sobą. Głównym wątkiem jest życie codzienne i wspomnienia, które spisuje dla nieznanej jej wnuczki Irys.
Zaczyna się intrygująco, Ona i on spotykają się potajemnie, łączy ich romans. Kim są? To jest jeden wątek, który się przewija , ich spotkania. On snuje opowieść fantasy na planecie Zykron i na innych planetach, to jest drugi wątek tej powieści. W niewyjaśnionych okolicznościach ginie sistra Irys, Laura, po dwóch latach w też w niewyjaśnionych okolicznościach znajdują ciało męża Irys, po latach ginie jej córka, a jej wnuczka gdzieś ucieka. Jaki z tymi wydarzeniami ma związek szwagierka Irys, pani Griffen Prior i pojawiająca się postać Alexa Thomasa. Po pewnym czasie wiemy już, kim jest ślepy zabójca, ale co jego łączy z pozostałymi? Rozszyfrowanie tych zagadek i powiązań trzymało mnie przy czytaniu tej książki. Wspomnienia Irys opisujące kryzys lat 30 w małym miasteczku kanadyjskim, gdzie tracili swe zakłady przedsiębiorcy, a pracownicy pracę. Opis smętnego i pustego życia sióstr Chase był dal mnie mało pociągający. Miałam wrażenie, jakby życie Laury i Irys toczyło się gdzieś obok , a one były w innym wymiarze. W opisie książki mowa jest o nieprzeciętnej egzystencji Irys. Gdzie ta nieprzeciętność, skoro ich najlepszą rozrywką było chodzenie ulicami i oglądanie wystaw sklepowych Na końcu powieści znalazłam odpowiedzi dość intrygujące na wszystkie moje początkowe pytania, chociaż przyznaję się miejscami mnie nużyła.
@Renax w swojej opinii napisała, że jej ocena waha się między 3, a 7 i ja mam ten sam dylemat. Powieść jest na wskroś amerykańska, opisująca dziesięciolecia historii widziane okiem kobiety z małego miasteczka, a także stosunki panujące w tym czasie, więc nie dziwie się nagrodzie Bookera.
Ja chyba wyciągnę średnią z ocen 3 i 7. Może kiedyś sięgnę po inną jej książkę, ale na pewno nie jestem jej fanką.
Warto ją przeczytać, choćby dlatego, żeby wyrobić swoje własne zdanie o książce i autorce tak utytułowanej.
Powieść szkatułkowa., trzy wątki przeplatające się ze sobą. Głównym wątkiem jest życie codzienne i wspomnienia, które spisuje dla nieznanej jej wnuczki Irys.
Zaczyna się intrygująco, Ona i on spotykają się potajemnie, łączy ich romans. Kim są? To jest jeden wątek, który się przewija , ich spotkania. On snuje opowieść fantasy na planecie Zykron i na innych planetach, to...
2018-06
Ta książka jest irytującym i męczącym koszmarem. Czytałam, z irytacją rzucała i na następny dzień zaczynałam dalej czytać. Coś jednak w tej książce jest, że czytałam ją dalej. Chciałam wiedzieć, jak ten surrealistyczny sen się skończy.
W tej książce nie ma prawie dialogów, są tylko długie monologi. Nawet jeżeli toczą się rozmowy , to każdy wygłasza swoje racje i nie słucha drugiego. Każdy kultywuje w sobie obraz otaczającego go świata i ludzi. Kiedyś Thomas Merton napisał „Nikt nie jest samotną wyspą”. W tej powieści każdy uczestnik jest samotną wyspą. Każdy w jakiś sposób jest postacią tragiczną. Mamy więc małe miasto, o dużych aspiracjach, do którego przybywa Ryder, światowej sławy pianista . Ryder jest przekonany o swojej genialności i wyjątkowości. Pragnie przejąć rolę zbawcy tej społeczności. Chyba jednak nie chce zauważyć, że sam jest zamknięty w swojej skorupie. Ryder słucha, ale czy coś z tego co słyszy pojmuje? Czy czasami nie porusza się jak liść niesiony dziwnymi prądami rzeki i obijający się o spotkane wyspy. Czy coś się zmieni w miasteczku dzięki niemu? Czy pobyt w miasteczku wpłynie na niego? Zakończenie jest genialne.
Miałam tej książki nie oceniać, ale później włączyłam telewizor na jakąś dyskusję i zobaczyłam świat z powieści „Niepocieszony” Zobaczyłam, że powieść ukazuje w surrealistycznym krzywym zwierciadle nas samych. Była to bardzo smutna konkluzja.
Książka jest irytująca, męcząca , ale warto ją przeczytać. Może, żeby nie stać się samotną wyspą otaczającą się coraz wyższymi murami swoich opinii i racji.
Ta książka jest irytującym i męczącym koszmarem. Czytałam, z irytacją rzucała i na następny dzień zaczynałam dalej czytać. Coś jednak w tej książce jest, że czytałam ją dalej. Chciałam wiedzieć, jak ten surrealistyczny sen się skończy.
W tej książce nie ma prawie dialogów, są tylko długie monologi. Nawet jeżeli toczą się rozmowy , to każdy wygłasza swoje racje i nie słucha...
2018-05
Bardzo smakowita książka. Delektowałam się językiem, nastrojem i opisami krajobrazu. Świetny portret psychologiczny, ale też opis stosunków panujących w „wyższych sfera” w Anglii przed wybuchem II wojny światowej. Stavens był kamerdynerem u bardzo wpływowego lorda i jest dumny z tego co robi i kim jest. To jest w nim piękne i we współczesnym świecie coraz rzadsze. Niestety jego chlebodawca umiera i Stavens zaczyna pracować dla nowego właściciela domu. Jego dotychczasowy świat się rozpada. Pod pretekstem spotkania z byłą gospodynią wyrusza na sześciodniową wycieczkę. Wyprawa ta jest swoistą spowiedzią, podsumowaniem całego dotychczasowego życia. Nic nie wiemy o matce Stavensa, natomiast jego ojciec był też kamerdynerem. Można przypuszczać, że to on wpoił mu zasady życia i pracy. Jadąc i podziwiając angielski krajobraz zastanawia się co to znaczy dla niego być dobrym kamerdynerem i czy on tym narzuconym sobie ideałom sprostał. Czy jednak ten sztywny gorset nie doprowadza do zaniku normalnych ludzkich odruchów. Czy dla Sravensa istnieje coś poza pracą. Myślę, że i teraz znaleźlibyśmy ludzi, którzy wyłącznie i całkowicie identyfikują się ze swoją pracą. A co wtedy tracą? Czy można zablokować własne uczucia i myśli, aby świat nigdy się o nich nie dowiedział? Czy nie spotykamy ludzi, którzy się tak identyfikują z kimś lub z jakąś ideą, że zatracają swoje własne poglądy i uczucia. Ile we mnie jest z kamerdynera? Jest to gorzka opowieść o życiu, o jego sensie i celu. Jest to mądra książka i w swym wymiarze psychologicznym ponadczasowa.
Warto tą książkę przeczytać i przemyśleć.
Bardzo smakowita książka. Delektowałam się językiem, nastrojem i opisami krajobrazu. Świetny portret psychologiczny, ale też opis stosunków panujących w „wyższych sfera” w Anglii przed wybuchem II wojny światowej. Stavens był kamerdynerem u bardzo wpływowego lorda i jest dumny z tego co robi i kim jest. To jest w nim piękne i we współczesnym świecie coraz rzadsze. ...
więcej mniej Pokaż mimo to
Gdzie jest papuga?
Nie jestem miłośniczką Flauberta, ani powieści francuskiej XIX wieku, ale lubię prozę Juliana Barnesa i dlatego z chęcią sięgnęłam po tą książkę. Ten pisarz mnie zawsze zaskakuje i tak było i tym razem.
Nie jest to typowa biografia, ale próba ukazania, jakim człowiekiem i pisarzem był Flaubert, co go interesowało, a co drażniło, jakie życie prowadził. Czy jednak można jednoznacznie i w pełni opisać życie artysty, który sam uważał, że ważne jest wyłącznie jego dzieło, a artysta musi postępować tak, by potomność sądziła, że nie istniał. Autor porównuje to do poszukiwania wypchanej papugi, którą Flaubert miał w czasie pisania „Prostoty serca”, a której nie można jednoznacznie wskazać. Jakże to jest różne od współczesnych pisarzy, którzy chcą błyszczeć jak gwiazdy i uznają, że znają się na wszystkim.
Geoffre Brathwait jest wdowcem i emerytowanym angielskim lekarzem, który w trakcie inwazji w 1944 roku trafił do Rouen, rodzinnego miasta Flauberta i tam zobaczył zapomniany jego pomnik. Po latach zafascynowany jego twórczością wraca do Francji, aby poznać życie pisarza. Nie jest to łatwe zadanie, przedstawia obrazy, jakby puzzle, z których czytelnik stara się zbudować obraz pisarza i człowieka. Opisuje poglądy Flauberta w trakcie fikcyjnej rozprawy sądowej, w której między innymi zarzuca się pisarzowi, że nienawidzi ludzkość i demokracji, nie jest patriotą. Dostajemy rozdział poświęcony poglądom autora na temat kolei i innych wynalazków. Perełką jest „Bestiarium Flauberta”. Mnie zainteresował stosunek do kobiet, szczególnie do Matki i wieloletniej kochanki, poetki Luizy Calet. Geoffer Brathwait znajduje powiązanie z własnym życiem. Poznajemy też jak, z kim i gdzie spędzał Flaubert czas wolny i z kim się przyjaźnił.
Geoffre Brathwait jest alter ego autora. Dzięki temu poznajemy poglądy Flauberta, a także autora na temat literatury, roli pisarzy i krytyki. Mnie najbardziej podoba się ocena krytyki literackiej:
Wielu krytyków chciałoby być dyktatorami literatury, regulować przeszłość i ustalać ze spokojną pewnością siebie przyszłe kierunki sztuki. Tego miesiąca wszyscy mają pisać o tym i o tym; w następnym miesiącu nikomu już tego tematu poruszać nie wolno. To i to nie będzie wznowione, dopóki nie wydamy odpowiedniego polecenia. Wszystkie egzemplarze tej uwodzicielsko szkodliwej powieści muszą być natychmiast zniszczone./ Str. 137/
Książka nie jest typową biografią, ale inteligentny i dowcipny esej w formie powieści. Barnes łączy w niej różne formy pisarskie, ciekawy język pełen ironii, groteski i interesujących anegdot z życia francuskiego autora. Książka, którą można się delektować i świetnie się przy tym bawić.
Pierwotnie w serwisie Na kanapie.
Gdzie jest papuga?
więcej Pokaż mimo toNie jestem miłośniczką Flauberta, ani powieści francuskiej XIX wieku, ale lubię prozę Juliana Barnesa i dlatego z chęcią sięgnęłam po tą książkę. Ten pisarz mnie zawsze zaskakuje i tak było i tym razem.
Nie jest to typowa biografia, ale próba ukazania, jakim człowiekiem i pisarzem był Flaubert, co go interesowało, a co drażniło, jakie życie prowadził....