-
Artykuły
Najlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać2 -
Artykuły
„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać13 -
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać7
Biblioteczka
2022-09-18
2021-03-21
2022-09-12
2023-05-09
2020-05-24
2023-03-02
2022-11-16
2022-09-29
2022-10-03
To jaki rollercoaster przeżyłam przy czytaniu tej książki, aż trudno mi opisać. Chyba pierwszy raz bałam się podczas czytania. Chociaż im dłużej nad tym myślę to stwierdzenie „bać się” nie jest odpowiednie w tej sytuacji. Z każdą stroną czułam niesamowity, wkręcający się niepokój. Niepokój i w dużym stopniu też niezrozumienie tego co się dzieje. Do tej pory nie potrafię określić tego co się wydarzyło.
Z jednej strony bardzo irytował mnie sposób prowadzenia tej historii. Narracja pierwszoosobowa, której fanką zdecydowanie nie jestem, wynika z całego pomysłu na książkę. Autor zapowiada, że spisuje opowieść pewnego człowieka, który zgłosił się do niego ze studium swojego szaleństwa. Znów, nie jestem przekonana czy to odpowiednie określenie, bo u Karika ciężko jest mi być przekonaną o czymkolwiek.
Z każdą stroną miałam inną teorię czy to do zakończenia, czy do „tego złego” (bo przecież zawsze musi być jakiś zły?), do tego co tak naprawdę się dzieje. Milion pytań czy autor pisze wszystko wprost, czy jednak trzeba się zagłębić bardziej i wyciągnąć inne dno z tej historii. Sama nie wiem co o niej myśleć, ale bardzo mi się podobała. Prawdopodobnie przez ten właśnie przekrój emocji, dawno tyle się przy książce nie namyślałam. Klimat też jest gęsty, gdybym miała pod ręką nóż to kroiłabym nim mgłę.
To nie jest tak, że tu akcja gna na łeb na szyje od pierwszych stron. Stanowczo powiem, że sprawa bardzo wolno się rysuje. Jednak ostatnie 100 stron to jazda bez trzymanki. Mało minusów, dużo plusów. Tylko ten główny bohater to straszna świnia.
To jaki rollercoaster przeżyłam przy czytaniu tej książki, aż trudno mi opisać. Chyba pierwszy raz bałam się podczas czytania. Chociaż im dłużej nad tym myślę to stwierdzenie „bać się” nie jest odpowiednie w tej sytuacji. Z każdą stroną czułam niesamowity, wkręcający się niepokój. Niepokój i w dużym stopniu też niezrozumienie tego co się dzieje. Do tej pory nie potrafię...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-09-03
Uważam, że książka mogłaby być przynajmniej 1/3 krótsza. Zbyt wiele było tu powtórzeń.
Nie zmienia to jednak faktu, listy Marchiwickiego pisane do rodziny mną wstrząsnęły. Sprawa mną wstrząsnęła. Przepis na skazanie niewinnego.
Uważam, że książka mogłaby być przynajmniej 1/3 krótsza. Zbyt wiele było tu powtórzeń.
Nie zmienia to jednak faktu, listy Marchiwickiego pisane do rodziny mną wstrząsnęły. Sprawa mną wstrząsnęła. Przepis na skazanie niewinnego.
2021-10-01
2021-12-11
2021-12-06
2020-12-26
2020-12-14
2018-10-13
2018-05-15
2018-04-05
Nie wiem co myśleć, bo to trochę wygląda tak „uwierz mi znajomy mi mówił”. I właściwie mniej lub bardziej tak wyglada praca reporterska, rozmawia się z ludźmi, wyciąga wnioski, grzebie ku prawdzie.. ale tutaj jest tak mnóstwo chaosu i niewiadomych, że ciężko czyta się to jako coś co nie jest fikcją.
Już pierwszy zgrzyt pojawia się na początku książki, gdzie autorka przedstawia swoją wersję zaginięcia słynnego malezyjskiego samolotu i nieważne jak prawdopodobna (lub nie) ona jest, tak nigdy nie została potwierdzona. Dlaczego wiec autorka przez resztę historii opowiada o tym jakby innego rozwiązania nie było? Jakby sama w tym kokpicie była i pozjadała wszystkie rozumy? Oczywiście, nikt jej nie zabrania przedstawić własnej teorii, każdy ją chyba na ten temat ma. Tylko właśnie. To nie jest książka pod tytułem „Co się stało z lotem MH-370?”, więc skoro autorka decyduje się opowiedzieć o tej sprawie, w książce o różnych katastrofach lotniczych powinna zrobić to choć minimalnie rzetelnie. Oczywiście wspomina o mnóstwie innych spraw, ale wszystko to jest zrobione tak strasznie po łebkach, że właściwie jedyne co wyciągnęłam z tej książki to właśnie tą jedną teorię (lub fakt biorąc pod uwagę sposób przedstawienia) o zaginieciu malezyjskiego Boeinga. Jakby autorce miejsca zabrakło wiec zaczęła każdą sprawę po to żeby rozgrzebaną zostawić. Zdarzyły się rozdziały które czytałam z zainteresowaniem, ale nie wydaje mi się żeby była to książka dla ludzi którzy faktycznie znają się na lataniu czy choćby dla tych zafascynowanych konkretnymi sprawami katastrof lotniczych. Bo na pewno znajdziecie dużo błędów, przynajmniej ja, będąc kanapowcem który czyta o tych sprawach na poziomie wikipedii i paru artykułów, sporo nieścisłości znalazłam.
Nie wiem co myśleć, bo to trochę wygląda tak „uwierz mi znajomy mi mówił”. I właściwie mniej lub bardziej tak wyglada praca reporterska, rozmawia się z ludźmi, wyciąga wnioski, grzebie ku prawdzie.. ale tutaj jest tak mnóstwo chaosu i niewiadomych, że ciężko czyta się to jako coś co nie jest fikcją.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJuż pierwszy zgrzyt pojawia się na początku książki, gdzie autorka...