-
ArtykułyTak kończy się świat, czyli książki o końcu epokiKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant25
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać424
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
Biblioteczka
2023-01-31
2019-08-16
2019-08-09
2018-03-22
2018-04-24
2017-02-16
2014-11
Powieść wybitna, wycyzelowana w każdym zdaniu, o przemyślanej konstrukcji. Akcja dzieje się w II. poł. XIX w., ale z perspektywy lat 50tych XX wieku, co daje bardzo ciekawy efekt zaskoczenia np. gdy w opisie podróży księcia koleją nagle pojawia się odniesienie do cudu techniki jakim jest samolot.
Gwiazdka mniej z powodu mizoginii autora - widać, że miał jakaś blokadę umysłową w stosunku do kobiet (jak to Włosi? skoro już operujemy stereotypami), co razi zwłaszcza w konfrontacji z "głębszą głębią" postaci męskich. Niezręczność ta jednak nie przekreśla wartości tej książki.
Powieść wybitna, wycyzelowana w każdym zdaniu, o przemyślanej konstrukcji. Akcja dzieje się w II. poł. XIX w., ale z perspektywy lat 50tych XX wieku, co daje bardzo ciekawy efekt zaskoczenia np. gdy w opisie podróży księcia koleją nagle pojawia się odniesienie do cudu techniki jakim jest samolot.
Gwiazdka mniej z powodu mizoginii autora - widać, że miał jakaś blokadę...
2016-09-06
Obserwacje Młynarskiej dotyczące polskiej mizoginii są dosyć trafne, ale reszta to niestety prywata, osobiste rozprawianie się z konkretnymi osobami, które stanęły autorce na drodze prywatnej tudzież zawodowej. Całość dosyć chaotyczna, a koniec zwieńczony z zaskoczenia pełnym tekstem konwencji antyprzemocowej. Treść konwencji jest bardzo ważna, ale dostępna w internecie, więc odniosłam wrażenie, że chodzi tu raczej o zwiększenie objętości książki. Ewentualny walor edukacyjny jest więc w tym wypadku wątpliwy. Wydaje mi się, że nawet jak na formułę przedsięwzięcia, z założenia zwierzeń nastawionych na masowego odbiorcę i raczej dla kobiet, książka ta nie jest najwyższych lotów. Nie przeszkodziło mi to jednak we wciągnięciu się w nią, bo miałam akurat ochotę polatać przy ziemi.*
Udzielił mi się bojowy nastrój autorki, wznosiłam nawet rewolucyjne okrzyki i wyszyłam na ulicę w celu wyszukania jakiegoś nieznośnego samca i obicia mu pewnych części ciała, a następnie ukręcenia w biegu koktajlu Mołotowa i huknięcia nim w najbliższej świątyni miłosierdzia i dobroci bożej. Na szczęście w porę się zreflektowałam, że taki modus operandi upodabnia mnie raczej do agresywnego nacjonalistycznego rasisty bijącego przypadkowych ludzi, tylko z racji odmiennego koloru skóry, względnie wyrostka z problemem hormonalnym, który kocha swojego komendanta z ONR-u, znęcającym się nad wystawą sklepową, chodnikiem i szpalerem drzewek wzdłuż głównej ulicy miasta.
Ochłonąwszy i zawstydziwszy się, kupiłam sobie lody, i po powrocie do domu, korzystając z Internetu, zapoznałam się z cywilizowanymi zasadami walczenia o należne prawa obywatelskie i mechanizmami zmiany mentalności społecznej. Pomimo że unicestwienie wewnętrznego mizogina (w kobietach też) wydaje się niemalże niewykonalne, obicia części ciała i koktajle Mołotowa umieszczam w szufladach z napisem "Ostateczność" i "Samoobrona".
*Porównanie inspirowane wypowiedzią znakomitego polskiego aktora Romana Wilhelmiego, który miał w zwyczaju mówić do pań w sklepie "Cipek", a konkretnie Wilhelmiego mówiącego Nikodemem Dyzmą (co mówił Dyzma do kobiet, wie każdy kto oglądał chociażby serial "Kariera Nikodema Dyzmy"). Wilhelmi zagrał kiedyś nietypową dla siebie rolę piosenkarza w wodewilu retro, zaś późniejsze odmowy udziału w tego typu projektach kwitował tym, że chciało mu się wtedy zejść po schodach estradowych w otoczeniu tancerek.
Obserwacje Młynarskiej dotyczące polskiej mizoginii są dosyć trafne, ale reszta to niestety prywata, osobiste rozprawianie się z konkretnymi osobami, które stanęły autorce na drodze prywatnej tudzież zawodowej. Całość dosyć chaotyczna, a koniec zwieńczony z zaskoczenia pełnym tekstem konwencji antyprzemocowej. Treść konwencji jest bardzo ważna, ale dostępna w internecie,...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-04-22
Jest tyle warstw w tej książce, co urzekają, ale dla mnie z "Pociągów" wyłonił się przede wszystkim Hrabal empatyczny wobec zwierząt idących na rzeź, a właściwie przejeżdżających obok stacyjki na czeskiej prowincji, w oddali zaś druga wojna światowa.
Czytałam z tydzień temu, a wciąż mam w pamięci krowy, jadące od tygodnia bez wody i jedzenia, z połamanymi nogami uwięzionymi w sztachetach wagonów, część z nich już nieżywa. Nie wiem, czy kryje się za tym metafora żydów wiezionych na śmierć bydlęcymi wagonami, ja odczytuję to dosłownie, i przyjmuję, że Hrabalowi chodziło jednak o zwierzęta, a nie ludzi, choć są pewne tropy, że może jest inaczej („- Ci Niemcy to świnie – krzyknąłem”). Prześladują mnie prosięta wiezione od kilku dni w siarczystym mrozie w otwartych piętrowych wagonach, omdlewające z pragnienia, „(…) prosięta przytulone do siebie główkami, prosięta, które bały się poruszyć, aby wraz z tym jednym jedynym ruchem nie utracić ostatniej odrobiny ciepła, prosiątka o zziębniętych nóżkach, o porcelanowych kopytkach.” I ta historia z torturowanym bykiem, który „na pewno już nie chciał mieć nic wspólnego z tym światem”.
Nie wiem czy „Pociągi” są na liście lektur szkolnych, ale powinny tam być , zamiast np. „Quo vadis”. Po co męczyć młodzież przestarzałymi kolubrynami, podczas gdy na tych kilkudziesięciu stronach, na zmianę komizm (z tych autentycznie zabawnych) zmieszany z bezsilnością wobec okrucieństwa, uroda życia i jego bezsens. Uczeń mógłby sobie porachować, czy warto mieć coś wspólnego z tym światem i skąd się bierze kotlet na obiednim talerzu. Nawet frywolna mizoginia autora (czy też jego postaci) nie ma wpływu na wartość tej książki.
Jest tyle warstw w tej książce, co urzekają, ale dla mnie z "Pociągów" wyłonił się przede wszystkim Hrabal empatyczny wobec zwierząt idących na rzeź, a właściwie przejeżdżających obok stacyjki na czeskiej prowincji, w oddali zaś druga wojna światowa.
więcej Pokaż mimo toCzytałam z tydzień temu, a wciąż mam w pamięci krowy, jadące od tygodnia bez wody i jedzenia, z połamanymi nogami...