-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel16
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
Po lekturze "Zimnije zamietki o letnich wpieczatlenijach" dochodzę do wniosku, że Dostojewski to król prześmiewców, przewodniczący loży szyderców. Eseje o paryskich mieszczanach można określić mianem brawurowych. Wydaje się, że o strasznych mieszczanach powiedziano już wszystko, a tu voila. Dostojewski, pomimo wewnętrznego żalu i mizoginii, miał przecież genialny zmysł obserwacji. Uwagi o groszoróbstwie, ograniczonych horyzontach tychże, czy też o tym jak rewolucyjne hasła "wolności, równości i braterstwa" wyglądają w praktyce, nadal aktualne, można je podlepić do współczesnych polskich mieszczan, i pasują jak ulał, tyle że może bez tego francuskiego glamour.
/SPROSTOWANIE: chodziło mi o mizantropię, a nie mizoginię; tak to jest jak się używa zbyt trudnych dla siebie słów;)/
Oczywiście: z czego się śmiejecie? sami z siebie się śmiejecie.
"Owszem, [mieszczuch francuski] jest nastraszony i zalękniony odrobinkę ale posumowawszy, powodzi mu się wspaniale. Chociaż sam siebie zwodzi, chociaż musi meldować sobie raz po raz, że wszystko jest w porządku, ale to absolutnie mu nie przeszkadza w pozornej pewności siebie, nie dość na tym: nawet wewnątrz jest niesłychanie pewny siebie, kiedy się rozochoci. Jak to wszystko w nim jednocześnie współżyje - to rzeczywiście problem, ale fakt pozostaje faktem. W ogóle mieszczuch wcale nie jest głupi, choć umysł ma jakiś ograniczony, jakby urywkowy. Ma ogromy zapas schematów myślowych, niby opału na zimę, i na serio spodziewa się przeżyć z nimi bodaj tysiąc lat. Zresztą co tam tysiąc lat: o tysiącu lat mieszczuch wspomina bardzo rzadko, chyba tylko wtedy, gdy dostaje ataku elokwencji. O wiele częściej używa, częściej stosuje w praktyce apres moi le deluge [po mnie choćby potop]. A co za obojętność dla wszystkiego, co za przelotne, błahe zainteresowania."
"Co to jest liberte? Wolność. Jaka wolność? Jednakowa wolność dla wszystkich w robieniu wszystkiego, co się podoba - w granicach kodeksu. Kiedy można robić wszystko co się podoba? Kiedy ma się milion. Czy wolność daje każdemu milion? Nie. Czym jest człowiek bez miliona? Człowiek bez miliona to nie ten, który robi to, co mu się podoba, lecz ten, z którym robią wszystko, co się tylko spodoba."
Po lekturze "Zimnije zamietki o letnich wpieczatlenijach" dochodzę do wniosku, że Dostojewski to król prześmiewców, przewodniczący loży szyderców. Eseje o paryskich mieszczanach można określić mianem brawurowych. Wydaje się, że o strasznych mieszczanach powiedziano już wszystko, a tu voila. Dostojewski, pomimo wewnętrznego żalu i mizoginii, miał przecież genialny zmysł...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-12-16
Listy Rilkiego to źródło natchnienia i spokoju. Rilke miał niespotykaną wrażliwość, klasę i takt. Polecam w szczególności fragmenty o samotności i ostatni fragment w ostatnim liście o wątpliwości.
Listy Rilkiego to źródło natchnienia i spokoju. Rilke miał niespotykaną wrażliwość, klasę i takt. Polecam w szczególności fragmenty o samotności i ostatni fragment w ostatnim liście o wątpliwości.
Pokaż mimo to
Wspaniały esej historyczno-architektoniczno-socjologiczny (psychologiczny?) o solidnych gabarytach, niby o Warszawie i alternatywnej historii Warszawy, czyli o Bukareszcie, ale tak naprawdę o mentalności ich mieszkańców i ich cywilizacyjnym rozwoju na tle Europy Zachodniej, a także mentalności ich obserwatorów.
Losy obu stolic opowiadane są równolegle, co pozwala prześledzić, ba może nawet zrozumieć, dlaczego dwa tak zdawałoby się podobne miasta, są jednak odmienne, a co wynika z różnych przyczyn, takich jak położenie geograficzne, strefa wpływów politycznych, Historia, osobowość mieszkańców, czy też zwykły ślepy los.
To również historia paradoksalnej mieszaniny kompleksów i poczucia wyższości Europy Wschodniej, rozdarcia zachodnich miast Wschodu będących jednocześnie wschodnimi miastami Zachodu.
Dzięki takim książkom, jako mieszkanka tych zachodnich rubieży, względnie wschodniej awangardy, mam wrażenie, że poznaję samą siebie.
Wspaniały esej historyczno-architektoniczno-socjologiczny (psychologiczny?) o solidnych gabarytach, niby o Warszawie i alternatywnej historii Warszawy, czyli o Bukareszcie, ale tak naprawdę o mentalności ich mieszkańców i ich cywilizacyjnym rozwoju na tle Europy Zachodniej, a także mentalności ich obserwatorów.
Losy obu stolic opowiadane są równolegle, co pozwala...
Ładnie wydane, ilustracje Macieja Sieńczyka komentujące poszczególne tezy felietonów mnie osobiście zachwyciły. Chyba najbardziej spodobał mi się "...System wartości drży w posadach jak wielki kawał galarety..." udokumentowany wielką, zieloną galaretą na tle zieleni domowej.
Sama Masłowska, jak to ona, celnie puentuje niektóre osobliwości zarówno takie wyłącznie polskie, jak i takie ogólnoludzkie, na które nie mamy wyłączności.
Bardzo sobie cenię Masłowską. Jest ekscentryczna, uzdolniona, dziwaczna, aspołeczna i jednocześnie drobnomieszczańska. W tych felietonach taka właśnie jest i to mi się podoba.
Ładnie wydane, ilustracje Macieja Sieńczyka komentujące poszczególne tezy felietonów mnie osobiście zachwyciły. Chyba najbardziej spodobał mi się "...System wartości drży w posadach jak wielki kawał galarety..." udokumentowany wielką, zieloną galaretą na tle zieleni domowej.
Sama Masłowska, jak to ona, celnie puentuje niektóre osobliwości zarówno takie wyłącznie polskie,...
Pięknie wydana, na miłym w dotyku papierze. Dużo zdjęć Achmatowej, jej bliskich i uwaga! Sankt Petersburga - te ostatnie naprawdę robią wrażenie. Już chociażby z tej przyczyny obcowanie z tą książką to czysta przyjemność.
Ponadto, napisane z wyczuciem i zachowaniem równowagi między wątkami biograficznymi, historycznymi i fragmentami poezji samej Achmatowej, ale też innych najsłynniejszych poetów rosyjskich np. Mandelsztama. Takich pozycji pragnę i szukam - nie tomików z suchymi wierszami, ale wielowymiarowych opowieści sytuujących twórczość poetów we właściwym kontekście.
Szczerze polecam, nawet osobom, które poezji nie czytają, ale lubią biografie i chcą poszerzyć swoje horyzonty.
Pięknie wydana, na miłym w dotyku papierze. Dużo zdjęć Achmatowej, jej bliskich i uwaga! Sankt Petersburga - te ostatnie naprawdę robią wrażenie. Już chociażby z tej przyczyny obcowanie z tą książką to czysta przyjemność.
Ponadto, napisane z wyczuciem i zachowaniem równowagi między wątkami biograficznymi, historycznymi i fragmentami poezji samej Achmatowej, ale też innych...
Praca naukowa, i raczej przeznaczona dla osób, które mniej więcej orientują się w historii Żydów i judaizmie. Czytanie jej wymaga pewnego skupienia. Książka Maciejki omawia wiele kwestii i ujawnia zaskakujące fakty związane z frankistami, utwierdzając mnie w przekonaniu, że Frank był szarlatanem.
Przeczytanie tej książki uświadomiło mi jak bardzo "Księgi jakubowe" O. Tokarczuk przeleciały mi przez palce bez zahaczenia paznokciami, bez głębszego zakonotowania, o co dokładnie w tej historii chodziło. Albo więc jestem nieuważnym czytelnikiem, albo Tokarczuk jest rozmemłaną nudziarą.
Praca naukowa, i raczej przeznaczona dla osób, które mniej więcej orientują się w historii Żydów i judaizmie. Czytanie jej wymaga pewnego skupienia. Książka Maciejki omawia wiele kwestii i ujawnia zaskakujące fakty związane z frankistami, utwierdzając mnie w przekonaniu, że Frank był szarlatanem.
Przeczytanie tej książki uświadomiło mi jak bardzo "Księgi jakubowe" O....
Eseje refleksyjne, dosadne, liryczne, a niektóre zabójczo komiczne (opis wizyty uczniów podstawówki u domu pisarza prawie-że-noblisty ubawił mnie do łez). O projektowaniu i nie tylko, o polskim podejściu do designu i bolączkach projektanta z tym związanych, który najwyraźniej ratuje się (siebie) ironią i dystansem. Trochę anegdot okołoprojektowych i całkowicie pozaprojektowych. Polecam nawet osobom, które niespecjalnie się designem interesują, bo to naprawdę świetne teksty obyczajowo-socjologiczne.
Eseje refleksyjne, dosadne, liryczne, a niektóre zabójczo komiczne (opis wizyty uczniów podstawówki u domu pisarza prawie-że-noblisty ubawił mnie do łez). O projektowaniu i nie tylko, o polskim podejściu do designu i bolączkach projektanta z tym związanych, który najwyraźniej ratuje się (siebie) ironią i dystansem. Trochę anegdot okołoprojektowych i całkowicie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Eva Illouz zajmuje się badaniem, w jaki sposób kreatorzy konsumpcji wykorzystują emocje, a nawet w jaki sposób je tworzą w celu zwiększenia konsumpcyjnych potrzeb, a tym samym zysków (np. napisała książkę o tym, jak zarabia się na historiach o ludzkim nieszczęściu "Oprah Winfrey and the glamour of misery: an essay on popular culture").
Tym razem zajęła się fenomenem "Pięćdziesięciu twarzy Greya", nie piętnując jednakże czytelniczek tego rodzaju literatury, lecz analizując, jakie potrzeby, emocje i uwarunkowania społeczne kryją się za takimi czytelniczymi wyrobami. Zdradzę tylko, zachęcając jednak gorąco do przeczytania tego eseju, że chodzi o ... miłość:D
A ja myślałam, że chodzi o sadyzm w wersji light.
Eva Illouz zajmuje się badaniem, w jaki sposób kreatorzy konsumpcji wykorzystują emocje, a nawet w jaki sposób je tworzą w celu zwiększenia konsumpcyjnych potrzeb, a tym samym zysków (np. napisała książkę o tym, jak zarabia się na historiach o ludzkim nieszczęściu "Oprah Winfrey and the glamour of misery: an essay on popular culture").
Tym razem zajęła się fenomenem...
Genialne. Wyrafinowane i dosadne. Prócz tego groteska leje się (dosłownie, bo przywołana jest analogia do systemów nawadniających) szerokim strumieniem, u mnie wywołująca ulubiony dla mnie stan uśmiechogrymasu.
Napisane w latach 70-tych, a jakby ktoś dzisiaj opisywał funkcjonowanie współczesnej prasy tabloidowej - zakłamanej, bez skrupułów, których funkcjonariusze - dziennikarze dostają za to w dupę (bo sam tytuł i stojący za nim magnat prasowy, nie ma tu niespodzianki, wychodzi bez szwanku). Oczywiście, taka prasa nie miałaby się tak świetnie, gdyby nie nieudolne władze policyjne i biurokratycznie-tępi funkcjonariusze śledczy.
Absurd goni absurd, ludzie są obrzydliwi albo stają się bohaterami mimo woli, sytuacja się zagęszcza - jakie to wszystko prawdziwe.
Genialne. Wyrafinowane i dosadne. Prócz tego groteska leje się (dosłownie, bo przywołana jest analogia do systemów nawadniających) szerokim strumieniem, u mnie wywołująca ulubiony dla mnie stan uśmiechogrymasu.
więcej Pokaż mimo toNapisane w latach 70-tych, a jakby ktoś dzisiaj opisywał funkcjonowanie współczesnej prasy tabloidowej - zakłamanej, bez skrupułów, których funkcjonariusze -...