-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
2018-01-16
2017-12-16
2017-10-24
2017-04-30
2017-05-03
Autorka bardzo dużo pisze o jedzeniu, co nie mnie nie dziwi, w końcu jest kucharką. Choć, jak na mój gust, za dużo Nie zrobiła żadnych badań, aby dowiedzieć się więcej o tym, czym jest hygge i jak celebrują je inny Skandynawowie. Cały czas ona powtarza „skandynawskie hygge”, pisząc jedynie o kraju jej pochodzenia. Co więcej, wspomina jedynie o swoich doświadczeń, traktując swoje zdanie i punkt widzenia, jako jedyne i właściwe. To, co można wynieść z tej książki, to refleksja, że skoro nie pochodzisz ze Skandynawii, to nic nie zrozumiesz.
http://chiyome.blogspot.com/2017/07/nie-wszystko-hygge-co-ma-maso.html
Autorka bardzo dużo pisze o jedzeniu, co nie mnie nie dziwi, w końcu jest kucharką. Choć, jak na mój gust, za dużo Nie zrobiła żadnych badań, aby dowiedzieć się więcej o tym, czym jest hygge i jak celebrują je inny Skandynawowie. Cały czas ona powtarza „skandynawskie hygge”, pisząc jedynie o kraju jej pochodzenia. Co więcej, wspomina jedynie o swoich doświadczeń, traktując...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-11-15
Spodziewałam się czegoś złego. A jest średnie. Nie jest to powieść, która mnie porwała, do której będę chciała wracać. Na pewno będę chciała poznać dalszą twórczość autorki. Wyczuwam prawdziwy potencjał. I widzę, że Paula Hawkins może napisać coś naprawdę dobrego. Chyba że usiądzie na laurach.
http://chiyome.blogspot.com/2016/11/czy-dziewczyna-z-pociagu-jest.html
Spodziewałam się czegoś złego. A jest średnie. Nie jest to powieść, która mnie porwała, do której będę chciała wracać. Na pewno będę chciała poznać dalszą twórczość autorki. Wyczuwam prawdziwy potencjał. I widzę, że Paula Hawkins może napisać coś naprawdę dobrego. Chyba że usiądzie na laurach.
http://chiyome.blogspot.com/2016/11/czy-dziewczyna-z-pociagu-jest.html
2016-12-18
Jak już pisałam, głównym wątkiem powieści była historia seryjnego mordercy – nekrofila. Byłam ciekawa czy temu niezbyt oryginalnemu motywowi autorka nada powiew świeżości. Jak dla mnie poszła po linii najmniejszego oporu. Sama sytuacja, gdy facet morduje kobiety, balsamuje je w imię popapranej miłości i traktuje je jak kochanki, jest wystarczająco obrzydliwy i szokujący. Autorka posunęła się dalej: mamy tutaj wylewające się ekskrementy, niesamowity smród, opis rozkładających się zwłok, larwy zamieszkujące martwe ciało i opis masturbacji wyjątkowo obleśnego typa. Mam wrażenie, że te wszystkie okropności miały zatuszować kompletny brak pomysłu na historię z dreszczykiem. Bez tych obrzydliwości nie zostaje nic. No może oprócz rozmów, taniego romansu i ciemnych sprawek lokatorów. Dodam, że niemal od razu wiedziałam, kto zabija.
Więcej na:
http://chiyome.blogspot.com/2016/12/miosc-nie-zawsze-oznacza-to-samo.html
Jak już pisałam, głównym wątkiem powieści była historia seryjnego mordercy – nekrofila. Byłam ciekawa czy temu niezbyt oryginalnemu motywowi autorka nada powiew świeżości. Jak dla mnie poszła po linii najmniejszego oporu. Sama sytuacja, gdy facet morduje kobiety, balsamuje je w imię popapranej miłości i traktuje je jak kochanki, jest wystarczająco obrzydliwy i szokujący....
więcej mniej Pokaż mimo to2017-05-08
Nie można odmówić autorce ogromnego poczucia humoru. Choć czasem miałam wrażenie, ze żarty z dziećmi w roli głównej, były wciskane w fabułę na siłę, tak rozmowy bohaterek w cukierni ogromnie mnie bawiły. Nie powiem, abym się męczyła specjalnie, ponieważ kocham pióro autorki, jednak nie znoszę, jak fabuła jest prowadzona po linii najmniejszego oporu, na zasadzie „samo się dzieje”. Po poprzednich częściach miałam nadzieję na dobre zakończenie. Niestety się rozczarowałam. Mimo mojej ogromnej sympatii do autorki jestem zmuszona stwierdzić, że ta część stanowczo jej nie wyszła. Ubolewam nad faktem, że tak dobra seria została tak źle zakończona. Niemniej polecam tę serie. Poprzednie tomy były świetne, a w opinii co do ostatniego jestem w mniejszości.
http://chiyome.blogspot.com/2017/05/pozegnanie-z-milaczkiem.html
Nie można odmówić autorce ogromnego poczucia humoru. Choć czasem miałam wrażenie, ze żarty z dziećmi w roli głównej, były wciskane w fabułę na siłę, tak rozmowy bohaterek w cukierni ogromnie mnie bawiły. Nie powiem, abym się męczyła specjalnie, ponieważ kocham pióro autorki, jednak nie znoszę, jak fabuła jest prowadzona po linii najmniejszego oporu, na zasadzie „samo się...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-12-28
Nie wiem do końca czym miała być ta książka. Dla mnie usypiaczem. Naprawdę dwa razy nad nią zasnęłam. Gdy czytałam o książkach, które znam, było nawet w porządku. Gdy wchodziłam na nieznane tereny, modliłam się o koniec. Niestety Cabell nie umie swoją opowieścią o moim ukochanym autorze przyciągnąć czytelnika. Na szczęście jest wiele cytatów (różnych autorów), które umiliły choć trochę ten czas. Ale nie zniechęcam do sięgnięcia po pozycję. Możliwe, że fanom większym ode mnie, przypadnie ta książka do gustu
Nie wiem do końca czym miała być ta książka. Dla mnie usypiaczem. Naprawdę dwa razy nad nią zasnęłam. Gdy czytałam o książkach, które znam, było nawet w porządku. Gdy wchodziłam na nieznane tereny, modliłam się o koniec. Niestety Cabell nie umie swoją opowieścią o moim ukochanym autorze przyciągnąć czytelnika. Na szczęście jest wiele cytatów (różnych autorów), które umiliły...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-10-19
Jest wszystko, czego się spodziewać można po literaturze tego typu: podsłuchy, teczki, wielki świat, duże pieniądze, szantaże, wymuszenia, tajemnice, usuwanie świadków, ale mam wrażenie, że jest za dużo gadania, za mało akcji. Moje serce nie zabiło ani przez chwilę, nie byłam ciekawa co będzie potem. Gorzej, ja wiedziałam, jak to się skończy. Do tego pojawił się znienawidzony przeze mnie motyw: trudnej miłości, dwóch zranionych dusz. Nie sięgam po literaturę romantyczną i erotyczna, aby tego właśnie uniknąć. Nie spodziewałam się czegoś takiego po thrillerze. Miałam dość spore oczekiwania, a wyszło, jak wyszło. Chciałabym móc wykasować pierwszą połowę książki z głowy i zobaczyć ile stracę. Moim zdaniem niewiele. Raczej nie zanosi się na to, że włączę twórczość pisarza do swojej biblioteczki. Wiem, że styl pisania może spodobać się wielu osobom.
Zapraszam:
http://chiyome.blogspot.com/2016/10/kasa-przemoc-i-seks-czyli.html
Jest wszystko, czego się spodziewać można po literaturze tego typu: podsłuchy, teczki, wielki świat, duże pieniądze, szantaże, wymuszenia, tajemnice, usuwanie świadków, ale mam wrażenie, że jest za dużo gadania, za mało akcji. Moje serce nie zabiło ani przez chwilę, nie byłam ciekawa co będzie potem. Gorzej, ja wiedziałam, jak to się skończy. Do tego pojawił się...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-08-27
Świat zaatakowała grypa gruzińska, która przedostała się do Ameryki z Europy i Azji. Od momentu zarażenia, pierwsze objawy występowały po paru godzinach. Po dwóch dobach następowała śmierć. Zdziesiątkowała ludzkość w tak krótkim czasie, że nie było czasu na opracowanie strategii walki z pandemią. O jakichkolwiek badaniach nad wirusem i opracowaniu szczepionki nie było mowy. Każdy, kto zetknął się z osobą zakażoną, umierał szybko. Niemal każdy, oprócz paru szczęśliwców. Nikt nie wiedział, dlaczego on przetrwał, skoro wszyscy bliscy zachorowali. I nikt nie miał szans tego zbadać. Zaraza wygasła a ci, co zostali, starali się przeżyć w świecie bez prądu, internetu i samochodów.
https://chiyome.blogspot.com/2016/08/dlaczego-szekspir.html
Świat zaatakowała grypa gruzińska, która przedostała się do Ameryki z Europy i Azji. Od momentu zarażenia, pierwsze objawy występowały po paru godzinach. Po dwóch dobach następowała śmierć. Zdziesiątkowała ludzkość w tak krótkim czasie, że nie było czasu na opracowanie strategii walki z pandemią. O jakichkolwiek badaniach nad wirusem i opracowaniu szczepionki nie było mowy....
więcej mniej Pokaż mimo to2016-12-13
Opinia dotycząca całej trylogii:
http://chiyome.blogspot.com/2016/12/dzis-troszke-modziezowki.html
Opinia dotycząca całej trylogii:
http://chiyome.blogspot.com/2016/12/dzis-troszke-modziezowki.html
2016-04-17
Na temat książki czytałam same dobre słowa, samo porównanie do Pratchetta dawało mi sporo nadziei na dobrą lekturę. Co dostałam w zamian? Coś co jest mocno średnie i męczące. Jak? Po kolei. Najbardziej dokuczał mi język. Zarówno narratora jak i postaci. Nie czepiam się stylistyki, ortografii, gramatyki. Kim jestem aby polonistkę poprawiać? Natomiast irytowały mnie te wszystkie żarty, wtrącenia, przekręcenia oraz porównania. Uwielbiam taki żartobliwy język, za to właśnie kocham Pratchetta, ale tutaj było tego stanowczo za dużo. Oczywiście rozumiałam wtrącenia rodem z języka graczy, ale ja miałam wrażenie, nie tutaj panuje jakiś inny język. Przysłaniało mi to całą akcję. Do tego nie zawsze humor był dobry. Czasem dość... żenujący.
" Niedaś […] był blady bladością sugestywną, tajemniczą i dziwnie ekscytującą w maślanych oczach przedstawicielek płci niewieściej, powodując u nich masowy opad majtek."
Coś co miało być lekkie powodowało, że co rusz musiałam przerywać czytanie aby odpocząć od nawału dowcipu, często wciśniętego na siłę moim zdaniem. Druga rzeczą, która mnie męczyła, był... harmider. Wiecznie tam wszyscy krzyczeli, potykali się, przewracali, wydawali różne dzięki zdziwienia, każdy właściwie darł się z innego powodu, jednocześnie. I to nie były przypadki incydentalne. Marzyłam o tym, aby autorka opisała jak bohaterzy śpią, bo nawet picie herbaty przebiegało w atmosferze wrzasków, krztuszeń i przytyków. Denerwowała mnie też mało wyraźna akcja powieści. Jak pisałam, ona gubiła się w bałaganie jaki zaserwowała nam autorka. Zakończenie także mi się rozmyło. Szkoda trochę, ponieważ widzę spory potencjał tutaj.
chiyome.blogspot.com/2016/04/nomen-omen-marty-kisiel.html
Na temat książki czytałam same dobre słowa, samo porównanie do Pratchetta dawało mi sporo nadziei na dobrą lekturę. Co dostałam w zamian? Coś co jest mocno średnie i męczące. Jak? Po kolei. Najbardziej dokuczał mi język. Zarówno narratora jak i postaci. Nie czepiam się stylistyki, ortografii, gramatyki. Kim jestem aby polonistkę poprawiać? Natomiast irytowały mnie te...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-11-20
Nie tak dawno zachwycałam się pierwszą częścią trylogii Moniki Szwaji "Klub mało używanych dziewic". Jak możecie przeczytać tutaj, bardzo mi się podobało. Zatem kolej na część drugą.
Co u dziewic?
Agnieszka zostaje oskarżona o absurdalną rzecz, w ramach zemsty matki z jednego ucznia. W wyniku tego wydarzenia właściciele szkoły, której jest dyrektorką postanawiają podziękować jej za współpracę. Dumnie podkula ogon pod siebie i nic z tym fantem nie robi.
Marcelina zajmuje się głównie łapaniem faceta. Nie aby była zakochana. Chce złapać faceta i tyle. Mam wrażenie, że jej wszystko jedno z kim się zwiąże. Łapie każde portki, które pojawią się na horyzoncie. Co rozdział dziewczyny wspominają, że ona właściwie już nie jest w ich klubie.
Michalina – szuka ojca.
Alina.... Co ona właściwie robiła?
O ile pierwszą częścią byłam zachwyconą, tak nie rozumiem co tu się stało. Humor zniknął, pozostały jakieś szczątki po nim. Bohaterzy? Przestali się rozwijać, zrobili się płascy i bez wyrazu. Akcji nie było wcale. Coś tam niby na początku się działo, przyznaję. Jednak dość szybko karty powieści zalał różowy, błyszczący lukier. Wszystko jest zamglone, nie ma punktu zaczepienia, czegoś co mnie zainteresowało.
Brakowało mi tutaj wszystkiego czego brakowało w pierwszej części: akcji, dowcipu, pazura... Nic to. Nie będę się znęcać nad tą powieścią. Opadły mi ręce i nie mam jak pisać.
Nie tak dawno zachwycałam się pierwszą częścią trylogii Moniki Szwaji "Klub mało używanych dziewic". Jak możecie przeczytać tutaj, bardzo mi się podobało. Zatem kolej na część drugą.
Co u dziewic?
Agnieszka zostaje oskarżona o absurdalną rzecz, w ramach zemsty matki z jednego ucznia. W wyniku tego wydarzenia właściciele szkoły, której jest dyrektorką postanawiają...
2016-11-03
Niestety książka mi się podobała do połowy. Żarty stały się rzadsze, czasem zaczęły mnie irytować, bo ile można czytać o wpychanej każdemu nalewki „ku zdrowotności” i o seksie, którym fascynuje się starsza kobieta? Od pewnego momentu postacie stały się płaskie, definiowane przez jedną cechę. Wiesia – starsza kobieta mająca dość niecodzienne hobby – oglądanie kanałów o seksie z sąsiadem, nalewka i podsłuchiwanie, Ewa – wdowa płacząca po mężu, Norbert – wieczny bawidamek, który nie może dorosnąć, mimo wieku 55 lat. Florian – kwiaty, Grażyna – artystka, uzależniona od słodyczy oraz Tomek – badboy na motorze. Części postaci w ogóle nie jestem w stanie zdefiniować: Zbyszek, Amelka, oraz Giga (która w teorii jest główną postacią). Jednakże żadna z postaci nie skupiła na siebie swojej uwagi. Nie potrafię wyłapać różnic charakterów między nimi. Wszyscy byli przyjaźni, otwarci i samotni. I tyle. Byli rozmyci, niewyraźni.
więcej na:
http://chiyome.blogspot.com/2016/11/dom-to-cos-wiecej-niz-cztery-sciany.html
Niestety książka mi się podobała do połowy. Żarty stały się rzadsze, czasem zaczęły mnie irytować, bo ile można czytać o wpychanej każdemu nalewki „ku zdrowotności” i o seksie, którym fascynuje się starsza kobieta? Od pewnego momentu postacie stały się płaskie, definiowane przez jedną cechę. Wiesia – starsza kobieta mająca dość niecodzienne hobby – oglądanie kanałów o...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-12-31
Jednak pomijając zupełnie nie "nastolatkowy" język to powiem że sama historia, mimo iż jest typowa, ma jakiś powiew świeżości. Chłopak przez całą książkę dorasta, uczy się doceniać to co rzeczywiście jest ważne, w końcu zrozumie ile warte jest życie i czym tak naprawdę jest miłość. Książka jest na swój sposób urocza, ale nie przesadnie słodka. Tak po środku.
Powieść mnie nie zachęciła do zapoznania się z gatunkiem, ani twórczością artysty. Nie mam chęci również posiadać własnego egzemplarza i wracania do niego. Czas spędzony z Biała jak mleko, czerwona jak krew nie był stracony, jednak zachwycać się nie ma nad czym. Ocenę wystawię 5/10 jak zawsze w przypadku książek, które są przeciętne.
http://chiyome.blogspot.com/2015/12/co-wybrac-czerwien-czy-niebieski.html
Jednak pomijając zupełnie nie "nastolatkowy" język to powiem że sama historia, mimo iż jest typowa, ma jakiś powiew świeżości. Chłopak przez całą książkę dorasta, uczy się doceniać to co rzeczywiście jest ważne, w końcu zrozumie ile warte jest życie i czym tak naprawdę jest miłość. Książka jest na swój sposób urocza, ale nie przesadnie słodka. Tak po środku.
Powieść mnie...
2015-11-07
Ogólnie bardzo mi się podoba zamysł na opowieść, o wiedźmie rozdarta pomiędzy dwoma magiami i dwoma światami, silnej, seksownej policjantce, o dwóch zbrodniach (choć szkoda, ze nie połączonych ze sobą), wreszcie szalenie mnie ucieszyło połączenie kryminału z fantastyką. Humor w książce jest absolutnie w moim guście. Jak napisałam zamysł był dobry a wykonanie – już niekoniecznie. Zbyt dużo seksu, feminizmu i grafomanii, co gorsza zapowiada się na trójkąt miłosny – znienawidzony (u mnie) motyw książkowy. Czy sięgnę po kolejny tom? Naturalnie. Oczywiście z nadzieją, że autorka się rozwinie, bo to naprawdę mógł być kawał dobrej fantastyki i liczę, że kolejne tomy będą tylko lepsze. Ten tom ciężko mi było ocenić, bo ogólnie zła nie jest, ale się mocno zawiodłam.
Więcej:
http://chiyome.blogspot.com/2015/11/wiedzma-w-nowoczesnej-wersji.html
Ogólnie bardzo mi się podoba zamysł na opowieść, o wiedźmie rozdarta pomiędzy dwoma magiami i dwoma światami, silnej, seksownej policjantce, o dwóch zbrodniach (choć szkoda, ze nie połączonych ze sobą), wreszcie szalenie mnie ucieszyło połączenie kryminału z fantastyką. Humor w książce jest absolutnie w moim guście. Jak napisałam zamysł był dobry a wykonanie – już...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-10-17
Alice Allevi jest Włoszką, praktykantką medycyny sądowej. Nie idzie jej to za dobrze. Jest roztrzepana i myślami nieobecna. Jej przełożeni nie kryją, że jeśli bohaterka się nie przyłoży to będzie powtarzała rok. Nie rozwija się. Nie grzeszy także przesadną inteligencją. Jej roztargnienie jest poza moimi granicami pojmowania. Pracę przysłania jej wszystko. Może i rozumiem dlaczego sie zaangażowała w sprawę morderstwa Giulii, ale uważam, że gubienie zwłok podczas rozmowy telefonicznej z facetem jest.. niedojrzałe? Niemożliwe? Przecież to nie jest nastolatka a właśnie się tak zachowuje. Jak podlotek. Na zmianę płacze z byle powodu, aby za chwile być twarda i zimna jak skała. Jest także niestabilna uczuciowo. Jednak jej uwagi dotyczące otaczającego ją świata oraz współpracowników były celne, często zabawne nawet. Zaskakująco inteligentne. Podobnie dzialo się w przypadku rozwiązywania sprawy morderstwa. Tutaj także wykazała się bystrością umysłu, która nie pasowała mi do tej osoby. Nie podobała mi się ta rozbieżność. Miałam wrażenie, że autorka chciała stworzyć na siłę osobę, która przypomina Bridget: roztrzepaną, kochliwą, słodką i uroczą. Zdesperowaną starą pannę. Jednak nie do końca to wyszło. Miałam wrażenie, że te cechy zostały przerysowane, że pisarka po prostu przedobrzyła. Myślę, że te dwie fikcyjne postacie łączy jedynie samotność. Nie są podobne do siebie w żadnym stopniu. Może chodzi o podobieństwo panów kręcących się wokół bohaterki do absztyfikantów Bridget? Że niby jeden bo babiarz, który zalicza wszystko co się rusza aby potem porzucić a drugi to porządny, acz lekko sztywny facet? Znów kulą w płot. Teraz poruszmy kwestię doktora House'a. Gdzie on jest? Że niby Claudio? Nie przypomina go w żadnym stopniu. Nie jest genialny, oschły, czy nawet obdarzony intuicją jak serialowy lekarz. Jest po prostu bucem, zapatrzonym w czubek własnego nosa i... nie tylko nosa. W jednej recenzji przeczytałam, że to Alice jest połączeniem Jones i House'a... Ciekawa hipoteza, aczkolwiek ja się z nią nie zgadzam. Tak różnych postaci nie można połączyć w jedno, a jeśli nawet już to nie wystarczy stworzyć roztrzepanej kobiety, obdarzonej jakąś tak intuicją aby rzucać nazwiskami jednych z najbardziej rozpoznawalnych filmowych postaci. Moim zdaniem to chwyt marketingowy, nieudany zresztą. A może i nie? W końcu sięgnęłam po tę książkę. Jednak przyczynił się do mojego rozczarowania.
Zapraszam po więcej:
http://chiyome.blogspot.com/2015/10/pierwsze-spotkanie-z-woska-beletrystyka.html
Alice Allevi jest Włoszką, praktykantką medycyny sądowej. Nie idzie jej to za dobrze. Jest roztrzepana i myślami nieobecna. Jej przełożeni nie kryją, że jeśli bohaterka się nie przyłoży to będzie powtarzała rok. Nie rozwija się. Nie grzeszy także przesadną inteligencją. Jej roztargnienie jest poza moimi granicami pojmowania. Pracę przysłania jej wszystko. Może i rozumiem...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-08-28
Jest to zbiór opowiadań powiązanych z tematyką cyklu. Mianowicie chodzi o anioły, demony, ludzi... W obu książkach postacie się powtarzają. Nie wiem jak jest dalej, ale pewnie się dowiem. Jak wypadły opowiadania? Nie będę rozbijała się na poszczególne rozdziały, ale potraktuję tę pozycję całościowo. Otóż była średnia. Może nie jest beznadziejna. Ale rewelacja też nie. Taka średnia. Na tyle aby przebrnąć przez nią bez bólu, ale zachwycać się nie ma nad czym. Żadne opowiadanie nie utknęło mi w pamięci. Ot jedna z książek, które przeczytam, odłożę na półkę i zapomnę. A raczej do folderu. Miałam e booka. To był kolejny błąd. Nie doczytałam, że jest to zbiór opowiadań. Czekałam na moment w którym poszczególne historie jakoś się połączą. Tutaj się zawiodłam. A ja nie lubię zbiorów opowiadań po prostu. Wolę zagłębić się w historię, zaprzyjaźnić z bohaterami, poznać ich. A w zbiorze co się dzieje? Zanim powiem "cześć" postaci, już ona mówi mi macha na do widzenia. No cóż. Tutaj nie mogę dać innej oceny niż 5/10
chiyome.blogspot.com
Jest to zbiór opowiadań powiązanych z tematyką cyklu. Mianowicie chodzi o anioły, demony, ludzi... W obu książkach postacie się powtarzają. Nie wiem jak jest dalej, ale pewnie się dowiem. Jak wypadły opowiadania? Nie będę rozbijała się na poszczególne rozdziały, ale potraktuję tę pozycję całościowo. Otóż była średnia. Może nie jest beznadziejna. Ale rewelacja też nie. Taka...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-07-10
Opis na okładce obiecuje, grozi, przekonuje, że książka wciąga bez reszty. Coś tam mówi o trzymającym w napięciu thrillerze. Powiem tak. Pomysł na historię jest naprawdę interesujący, nie słyszałam o podobnej książce. Autor wziął garść starych, dziwnych zdjęć i zbudował wokół tego fabułę. Ale na tym ta oryginalność sie kończy. Czytając pierwszy rozdział juz wiedziałam – mnie nie wciągnie, ale dałam szansę pozycji. Może się rozkręci później. I rozkręciła. To prawda, że coś się działo, ale nic mnie tam nie porwało. Żadnego szybszego bicia serca, żadnych emocji... Książka była po prostu nudna. Nie wiem co właściwie to spowodowało. Styl autora? Brak umiejętności budowania napięcia? Nie mi to oceniać. Nie miałam problemy aby oderwać się od czytania w połowie słowa i nie wracać przez parę dni. Szczerze to się troszkę zmuszałam do czytania, choć czytało się łatwo i szybko. Fabuła nie jest zawiła, postacie są proste, przewidywalne i płaskie, bez charakteru. Książce mogę dać maksymalnie 2/10. I to tylko za oryginalny pomysł wykorzystania prywatnych zdjęć z przeszłości.
Opis na okładce obiecuje, grozi, przekonuje, że książka wciąga bez reszty. Coś tam mówi o trzymającym w napięciu thrillerze. Powiem tak. Pomysł na historię jest naprawdę interesujący, nie słyszałam o podobnej książce. Autor wziął garść starych, dziwnych zdjęć i zbudował wokół tego fabułę. Ale na tym ta oryginalność sie kończy. Czytając pierwszy rozdział juz wiedziałam –...
więcej mniej Pokaż mimo to
Polowanie na dobrą literaturę zakończone niepowodzeniem.
UWAGA! Wpis może zawierać śladowe ilości spojlerów!
Kornelia nie miała łatwego życia. Urodziła się w domu, gdzie nie zaznała miłości, a rodzice, niezadowoleni z przeciętności córki, tylko czekali na dzień, aby nakazać jej wyprowadzkę. W szkole padła ofiarą obrzydliwych plotek i pomówień. Zamieszkała u jedynej przyjaciółki – Joanny. W swoje dziewiętnaste urodziny, zamiast prezentu, otrzymała próbę gwałtu i śmierć koleżanki. Napastnik okazał się policjantem, zatem prowadzący śledztwo skupił się na złej opinii dziewczyny, zamiast na dowodach. Gwałciciel popełnił samobójstwo, a sprawa została umorzona.
Wiele lat później Kornelia prowadzi dobrze prosperującą firmę, mieszka w domku odziedziczonym po babci. Dobre życie przerwała seria pogróżek. Jakaś osoba szpiegowała kobietę, groziła jej śmiercią... posunęła się nawet do zabicia kociąt. Bohaterka nie prowadziła bogatego życia towarzyskiego, klientki były zadowolone z jej usług. Kto aż tak nienawidzi Kornelię?
Powiem, że czytało się książkę dość lekko. Szybko ją kończyłam i nie mogę powiedzieć, abym się męczyła. Określiłabym ją jako „romansowe czytadełko” z wątkiem kryminalnym w tle. Nawet natknęłam się na parę zabawnych dialogów, co zawsze jest przeze mnie mile widziane. Sama okładka zachęca do sięgnięcia po nią. Jest ładna i pasuje do treści. I na tym koniec pochwał.
Słowo, które najtrafniej opisuje tę powieść to „płaska”. Bohaterzy byli płascy, wątek kryminalny był spłaszczony, romans był płytki... Można tutaj też coś wspomnieć o schematyczności i stereotypach, ale po kolei.
Zacznijmy od bohaterów. Kornelia miała trudne dzieciństwo, to prawda, nie zamierzam z tym polemizować. Jednakże mam wrażenie, że ta historia miała wywołać iskierkę sympatii do postaci, sprawić, że będzie nam na niej zależało, zbudzić współczucie. O ile pierwsze strony jeszcze wywoływały jakieś emocje, o tyle zakończenie uświadomiło mi, że wszyscy są mi absolutnie obojętni. Ich nie dało się lubić ani nie lubić. Bo jak można żywić jakiekolwiek uczucia do idealnie papierowych bohaterów? Nie mieli charakteru specjalnego, po lekturze nie jestem w stanie powiedzieć jakie te osoby były. Wydarzenia, które miałam okazję obserwować, nie wpływały na ich działania. Jakbym obserwowała film z Simami.
Wątek miłosny... o, tu było źle. Dawno nie otrzymałam w twarz czymś tak spłaszczonym i trywialnym. To było na zasadzie „nie mogę być z nią/ nim, bo...” a następnie lądowali w łóżku, patrząc się słodko na siebie. Potem znów między nich weszła przeszłość, ale na chwile. Do bólu nierealnie, słodko, niestrawnie.
Wątek kryminalny? Śmiechu warte. Policjant kręcił się w kółko, przebywał z Kornelią, jeździł, rozmyślał... Nic się nie dzieje. Sprawa rozwiązuje się sama. Chociaż zarówno sprawca, jak i jego motywy, zaskakują mnie bardzo. Po pierwsze – nie spodziewałam się takiego wyjaśnienia sprawy, po drugie, to było całkowicie odrealnione.
Jak to jest, że policjant nie mógł się zająć sprawą, w którym jego przyjaciel jest podejrzany, a bardzo bliskie kontakty z ofiarą pogróżek, już nikomu nie przeszkadzają? Czy tutaj także nie ma emocjonalnego zaangażowania? Czy Polska jest tak bezpiecznym krajem, że trudna do wyjaśnienia sprawa pogróżek jest sprawą numer jeden? Jestem pewna, że policjanci mają więcej spraw niż jedna na raz. A ten jak nie przesłuchiwał świadków, to siedział ze swoją ukochaną.
Ostatnią sprawę, jaką poruszę, będzie tytuł. O ile człon „Polowanie na Pliszkę” rozumiem, o tyle „Jak kamień w wodę” jest całkowicie niejasny. Nijak nie ma się do tytułu.
Ja wiem, pewnie jak zwykle się czepiam, to ma być romans z odrobiną sensacji...a to taki niewymagający, przyjemny i niezmuszający do myślenia gatunek. Owszem, jednak oczekuję jakiejś spójność, głębi i bohaterów, których da się lubić. A tutaj nic. Żadnej akcji, emocji, głębszej myśli.
http://chiyome.blogspot.com/2017/08/polowanie-na-dobra-literature.html
Polowanie na dobrą literaturę zakończone niepowodzeniem.
więcej Pokaż mimo toUWAGA! Wpis może zawierać śladowe ilości spojlerów!
Kornelia nie miała łatwego życia. Urodziła się w domu, gdzie nie zaznała miłości, a rodzice, niezadowoleni z przeciętności córki, tylko czekali na dzień, aby nakazać jej wyprowadzkę. W szkole padła ofiarą obrzydliwych plotek i pomówień. Zamieszkała u jedynej...