Matko kochana, jaka ta książka jest głupia. Zupełnie jak biografie muzyków wydawane przez In Rock. Dżizas, spłycanie, spłaszczanie, wałkowanie i nie wiem jak jeszcze nazwać to, co robi autor z postacią Terrego Pratchetta.
Ale robi to tylko dlatego, że sam jest po prostu idiotą. Jak to mówi porzekadło mindfulness, możesz poznać kogoś tylko tak dalece, jak poznałeś siebie.
AŁtor (nie mam wątpliwości, że zapis przez Ł jest w tym wypadku właściwy) okazuje się płytkim, maluczkim umysłem, który usiłuje nie tylko dyskutować z Mistrzem, ale wręcz ogarnąć go. A intelekt predysponuje go raczej do tego, żeby wobec Pratchetta stanąć z otwartą gębą i upuścić strużkę śliny.
Strasznie trudno ocenić mi tą książkę, ponieważ z jednej strony zawiera kilka ciekawostek i domysłów co do inspiracji Terrego Pratchetta, a z drugiej jest strasznie chaotyczna, znajdujemy w niej też zupełnie niepotrzebne analizy książek innych autorów, oraz równie niepotrzebne, bo będące tylko domysłem, a nie mające głębszych podstaw, analizy tekstów Pratchetta.
Na wielki plus jest na pewno druga część książki, gdzie znajdujemy pełną bibliografię mojego ulubionego autora, oraz wszystkie ekranizacje jego dzieł.
Jeżeli komuś zależy na porządnej biografii ukochanego twórcy to należy sobie tą książkę odpuścić. Zajrzeć do niej warto tylko przez ciekawość. Na polskim rynku to próba zarobienia dodatkowej kasy po śmierci poczytnego autora. W oryginale została wydana przed jego śmiercią, więc przynajmniej nie jest jest żerowaniem na sentymentach.