Sam w dolinie Hanna Greń 7,2
ocenił(a) na 53 tyg. temu Od kilku lat prowadzę swego rodzaju grę z wydawnictwem Czwarta Strona (gra jest oczywiście jednostronna, bo dlaczego wydawnictwo miałoby się przejmować kimś takim jak ja?). Ot, wydawnictwo wysyła mi kolejne powieści Greń, licząc na to, że któraś w końcu mi się spodoba - ja tymczasem muszę się zmuszać, by w ogóle po te powieści sięgać. Niestety bowiem w ostatnich latach książki Greń stały się dla mnie synonimem nudy, głupoty czy opisów i dialogów wyciętych prostu z tektury.
Dlatego fakt, że mogę ocenić tę książkę jako przeciętną, jeśli weźmie się pod uwagę moje dotychczasowe doświadczenia z twórczością Greń, jest w tym wypadku komplementem. Oczywiście, nie możemy się tu rozpędzać. "Sam w dolinie" to wciąż głupiutki, nieco przekombinowany kryminał. To wciąż powieść napisana przez Hannę Greń.
Na szczęście jednak po raz pierwszy od dawna zagadka kryminalna po pierwsze istnieje (co ostatnio nie było aż tak oczywiste),a po drugie nawet ma ręce i nogi. Ba!, mogłaby nawet być zaskakująca, gdyby nie przedziwny upór autorki, by każdy bohater otrzymywał choćby i na jedynie kilka stron własną narrację. To odbiera zagadce jakąkolwiek zagadkowość, a nawet wprowadza nudę, bo przez długi czas w śledztwie czytelnik ma przewagę nad policjantami prowadzącymi sprawę.
Nie brakuje w powieści standardowej dla Greń dominacji wątków obyczajowych nad wątkami kryminalnymi. Rozumiem trend wprowadzania do kryminałów historii policjantów, ich życia prywatnego, ale doprawdy, czy potrzebujemy ku temu aż tyle miejsca? Szczególnie, gdy te wątki niespecjalnie zmierzają do niczego (bohaterowie kręcą się w kółko, powtarzają te same argumenty, naprawdę nie musimy słuchać 10 razy tego, że jedna bohaterka nie ufa innemu bohaterowi).
Wreszcie - pojawiają się tu liczne głupotki w stylu przedziwnych komentarzy obyczajowo-politycznych (nie rozumiem tych zabiegów, jeśli rzucane są tylko w locie, bo przecież jedynie przyczyniają się do szybszego zestarzenia się samej powieści, gdy za kilka lat będą one kompletnie nieczytelne dla odbiorców),licznych powtórzeń (niektóre frazy pojawiają się niemal dosłownie kilka razy),a także niepotrzebnie powielanych informacji (na co mi retrospekcja z jakiegoś wydarzenia, skoro później słowo w słowo jest ona przytaczana w rozmowie między bohaterami?).
Ku swojemu zaskoczeniu "Sam w dolinie" nawet mi się nieźle czytało. Oczywiście, to wciąż przeciętny kryminał, który nie zapadnie na dłużej w pamięć, ale przynajmniej tym razem obyło się bez frustracji.