Urodzona w Wiśle, obecnie mieszkanka Bielska-Białej. Z wykształcenia ekonomistka, do 2014 roku właścicielka biura rachunkowego, niedługo później wydała swoją pierwszą powieść. Pasjonuje się kryminalistyką, a jej mąż – emerytowany policjant – jest pierwszym recenzentem jej książek. W wolnych chwilach uwielbia spacerować po lesie, najbardziej jesienią, a także haftować i czytać. Autorka m.in. „Wioski kłamców” rozpoczynającej kryminalną serię z Dionizą Remańską.
Straszna nuda. Najlepsza i jedyna akcja w tej książce to ta w prologu. Potem nic ciekawego, nieudolnie prowadzone śledztwo przez mało ogarnięte dziewczyny. Dziwne opisy kto coś powiedział komuś zamiast prostego dialogu. Zmęczyłam się bardzo przy czytaniu i nie mogłam doczekać się końca bo nie lubię porzucać rozpoczętych książek.
Ciało chłopaka wiszące na drzewie… i drugie z nożem w plecach. Co łączy te dwie sprawy?
Nad obiema pracują komisarz Iza Reglińska i podkomisarz Wiktor Duranowicz.
Dwie siostry - Zyta i Julitta. Spotykają się po latach, choć żadna nie pała sympatią do tej drugiej. Julitta jednak zaplanowała coś, w czym musi jej pomóc Zyta, a Zyta nie ma dokąd pójść, więc się zgadza.
Co łączy te wszystkie zdarzenia?
Policja musi bardzo serio łączyć wątki, przesłuchiwać ludzi i wyciągać wnioski.
Hanna Greń jest w swoim żywiole!
Akcja jest dobrze opowiedziana, trzeba wprost za nią nadążać i łączyć fakty ramię w ramię z policją. Fabuła wprost zawiła i nieoczywista, skrupulatnie jednak dążyła do rozwiązania.
„Gdy namiętność oślepia, zazdrość bierze górę, a władza wymyka się z rąk, mogą wydarzyć się rzeczy przerażające.”