Drzewo białej morwy Willa Cather 7,1
ocenił(a) na 73 lata temu „Drzewo białej morwy”, to książka o życiu w trudnym środowisku. I choć jest to opowieść o osadnikach ujarzmiających nieprzychylne ziemie dziewiczej Ameryki, to tym „trudnym środowiskiem”, są tu ludzie. Ludzie dookoła, nieustannie oceniający cudze postępowanie i zabijający marzenia, zanim te jeszcze zdążą się pojawić. Jak zawsze.
Willa Cather opowiada historię szwedzkiej rodziny, która przybyła do „Nowego Świata” by zacząć wszystko od nowa, jednocześnie tworząc coś tak unikatowego jak – kraj. I już po kilku pierwszych rozdziałach, staje się coś wyjątkowego w tego typu historiach. Naszą główną bohaterką okazuje się kobieta. I nie jest to zależna, zepchnięta w róg pokoju, przerażona kruszyna. Aleksandra, to pewna siebie, inteligenta oraz przedsiębiorcza postać. Ma wszystko by rządzić i umiejętnie to wykorzystuje. Jednak nawet ona, nie jest zupełnie wolna od ograniczeń swojej płci. Ograniczeń wynikających, rzecz jasna, z czasów, w których przyszło jej żyć.
Bo jeśli autorka konsekwentnie przypomina nam jakiś problem, to jest to właśnie życie zgodne z oczekiwaniami otoczenia. Postępowanie tak, by ludzie nic nie mogli powiedzieć. Bycie pospolitym, co, jak łatwo się domyślić, nie służy w byciu pionierem. I Aleksandra walczy, stawia na swoim, realizuje własne marzenia, dając nam pozory, że z sukcesem uniknęła zniewolenia. Dopiero potem dostrzegamy, że sama konieczność toczenia boju była ograniczeniem. Ograniczeniem, które w efekcie przyniosło kolejne zakazy. Coraz surowsze i coraz bardziej wyniszczające.
Pisarka daje tym samym, świadectwo, że w okresie jednego życia, jednego pokolenia, nie da się dokonać wszystkiego. Trzeba czasu, trzeba mozołu trudnych decyzji, by było troszkę lepiej, troszkę mądrzej.
Dlatego tym bardziej szkoda, że fabuła w drugiej części uciekła w rejony udramatyzowanego romansu. Bo choć, koniec końców, ładnie się z tego wyratowała i pozostawiła po sobie bogate przemyślenia, to jakiś niesmak pozostał. Niesmak, że można było to rozegrać inaczej, a powiedzieć to samo. Niesmak, że pisarka wpadła w koleiny ograniczeń wynikających z oczekiwań otoczenia.
Otoczenia odbiorców, którzy wobec twórczości, nie powinni mieć nic do powiedzenia.