-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać2
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać2
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński14
Biblioteczka
2012-09-12
2024-03-10
ROMANTYCZNA PRAGA
"Sobie pisani" to kolejna powieść Jolanty Kosowskiej, po którą sięgnęłam z przyjemnością, ale też sporymi oczekiwaniami. Do tej pory wybierałam te książki aurorki, które oferują interesujące wycieczki po Europie i tym samym zapraszają czytelnika do różnych ciekawych miejsc. Tak było i tym razem. Wraz z Martą - główną bohaterką książki zwiedzamy czeską Pragę. Poznajemy magiczną atmosferę miasta nad Wełtawą, jego urokliwe zakątki, wiekowe zabytki, piękne mosty i romantyczne zaułki. Praga nazywana jest „Miastem Stu Wież”, czasem także „Sercem Europy”, a innym razem „Matką Miast”, gdyż jej historia - jeśli pominąć epokę neolitu - sięga aż X w. To jeden z tych punktów na mapie Europy, które zalicza się wiele razy i każda wizyta pozwala odkryć coś nowego.
Nikt tak dobrze jak Marta nie zapozna nas z tym wyjątkowym miastem. W końcu jest przewodniczką, prowadzi swoje biuro podróży i niemal codziennie oprowadza grupy turystów. Dziewczyna od trzech lat jest w stałym związku z Hubertem, który prowadzi podobną firmę w Gdańsku. Oboje myślą o wspólnej przyszłości, choć przez większość czasu przebywają z dala od siebie. Krótkie weekendowe spotkania, ostatnio coraz rzadsze, nie sprzyjają miłości. Marta wkrótce odkrywa, że jej mężczyzna romansuje z koleżanką z pracy. Bohaterka czuje się oszukana i zdradzona, nie chce słuchać wyjaśnień i zrywa kilkuletnią znajomość. Zdruzgotana rozstaniem w całości poświęca się pracy, tym bardziej, że firma odnosi kolejne sukcesy. Marta może liczyć na Alenę - oddaną przyjaciółkę i Sofię - ekscentryczną starszą panią, u której wynajmuje mieszkanie. W pobliżu jest też wnuk właścicielki - Pepa zawsze gotowy do pomocy...
"Sobie pisani" to wyjątkowa, niezwykła opowieść podobnie jak miasto, do którego zabiera nas Jolanta Kosowska. Historia nosi w sobie piękno, magię i romantyzm, a Praga obok Marty, Huberta, Anny, Sofii, Aleny i Pepy jest jedną z jej bohaterek. Zagłębiając się w lekturze emocje biorą górę, a rozsądek zasypia. Dlatego tak łatwo dajemy się zmanipulować i tak szybko poddajemy się urokowi tej opowieści. I właśnie ten iluzoryczny świat pozorów, w który autorka niepostrzeżenie wciąga czytelnika wywarł na mnie największe wrażenie. To było prawdziwe mistrzostwo manipulacji. Wydarzenia zostały przedstawione w taki sposób, abyśmy odpowiednio wykreowali sobie konkretne sytuacje, które w konsekwencji okazują się... złudne. Każdy z bohaterów odgrywa określoną rolę na scenie mistyfikacji. Intryga, domysły i niedopowiedzenia sprowadzają życie Marty do fikcji oraz imaginacji. Uwielbiam takie historie, w których nic nie jest takie, jakim się wydawało i co ciekawe... zupełnie nie spodziewamy się zwrotu akcji. Nie pierwszy raz autorka tak doskonale kreuje przedstawiony świat. Mamy tu idealne połączenie płaszczyzny opisowej z wydarzeniami, które są udziałem bohaterów. Bez względu na wszystko jesteśmy gotowi wskoczyć w pociąg, czy samochód by jak najszybciej znaleźć się w Pradze.
Historia Marty pokazuje jak bardzo los potrafi być przewrotny, a dobre chęci i szczere intencje mogą przynieść nieprzewidywalne skutki. Mamy możliwość przechadzać się nie tylko uliczkami Pragi, przez Hradczany, most Karola, czy rynek Nowego Miasta, ale przede wszystkim po meandrach ludzkich uczuć i emocji. Ten spacer skłania do wyjątkowych refleksji. Czy miłość rzeczywiście jest w stanie wszystko zwyciężyć?... To zależy wyłącznie od nas.
"Sobie pisani" to cudowna opowieść, która otwiera oczy i serca. Niesie ze sobą ważne przesłanie i sprawia, że Praga trafia na listę miejsc koniecznych do odwiedzenia. Przyjmiecie to wyjątkowe zaproszenie? Ja na pewno, choć byłam tam już kilka razy.
ROMANTYCZNA PRAGA
"Sobie pisani" to kolejna powieść Jolanty Kosowskiej, po którą sięgnęłam z przyjemnością, ale też sporymi oczekiwaniami. Do tej pory wybierałam te książki aurorki, które oferują interesujące wycieczki po Europie i tym samym zapraszają czytelnika do różnych ciekawych miejsc. Tak było i tym razem. Wraz z Martą - główną bohaterką książki zwiedzamy czeską...
2024-02-19
ZAGRABIONA KSIĄŻKA, KTÓRA ZNACZY WSZYSTKO
Uwielbiam powieści amerykańskiej pisarki Kristin Harmel, ponieważ każda opowiedziana przez nią historia jest inna i nieszablonowa. Dlatego z ogromną ochotą sięgnęłam po "Księgę utraconych imion", której fabuła dotyczy egzemplarza pewnej wyjątkowej księgi i przenosi czytelnika do Francji w burzliwe czasy II wojny światowej. Już krótki opis wydawcy zaintrygował mnie i wiedziałam, że ta tematyka na pewno przypadnie mi do gustu. I nie pomyliłam się. Co więcej... "Księga utraconych imion" to jak do tej pory najlepsza powieść jaką przeczytałam w tym roku.
Eva Abrams jest bibliotekarką, z pochodzenia Żydówką, która od początku lat pięćdziesiątych XX wieku mieszka na Florydzie. Dziś jest już sędziwą kobietą, a mimo to nadal spędza wiele czasu wśród bibliotecznych półek. Swoją przeszłość i prawdziwe pochodzenie od lat trzyma w tajemnicy. Kiedy jednak Eva dostrzega zdjęcie pewnej księgi w miejscowej gazecie ożywają w niej wspomnienia z czasów II wojny światowej. Fałszowanie dokumentów, szmuglowanie żydowskich dzieci przez francusko-szwajcarską granicę, aresztowania, zdrady wracają do bohaterki z pełną siłą. Eva jest poruszona, musi koniecznie sprawdzić, czy ów sfotografowany egzemplarz to rzeczywiście Księga utraconych imion, która zaginęła podczas okupacji w małym francuskim miasteczku Aurignon. W tym celu kobieta udaje się w podróż do Berlina, mając nadzieję, że uda jej się odzyskać zagrabiony wolumin...
Autorka w rewelacyjny sposób połączyła w tej powieści dwie płaszczyzny czasowe. Zatapiając się we wspomnieniach głównej bohaterki odwiedzamy ogarnięty wojną Paryż,, kiedy z dnia na dzień rośnie presja i terror wobec ludności żydowskiej. Aresztowania, deportacje, ucieczki wzbudzają niepewność i strach oraz zamieniają zwyczajną, spokojną codzienność w koszmar. Ale towarzyszymy też Evie podczas przygotowań i samego wyjazdu do Europy, który ma szansę stać się podróżą jej życia. Oczywiście wydarzenia z przeszłości zdecydowanie przeważają w tej powieści i stanowią tej trzon. Teraźniejszość natomiast jest idealnym uzupełnieniem wojennych zdarzeń, płynnie się z nimi przeplata i w bardzo ciekawy sposób wieńczy oraz podsumowuje całą opowieść.
"Księga utraconych imion" to piękna, wzruszająca, głęboka i niezwykle prawdziwa historia, która na długo pozostaje w pamięci. Wplatając do fabuły motyw fałszerzy i przemytu żydowskich dzieci przez granicę do neutralnej Szwajcarii Kristin Harmel zachęca do bliższego zapoznania się z tym procederem. Pierwowzorem tytułowej księgi, w której, z wykorzystaniem ciągu liczb Fibonacciego, szyfrowano prawdziwe dane szmuglowanych osób był autentyczny, oprawiony w skórę egzemplarz "Epitres et Evangiles" wydrukowany w 1732 roku. Natomiast niewielkie urokliwe miasteczko Aurignon, gdzie Eva wraz z mamą uciekły z okupowanego Paryża zostało wykreowane na wzór kilku takich miejscowości znajdujących się rzeczywiście w południowej okolicy Vichy.
Wojenna rzeczywistość zobrazowana przez autorkę, ukazana z najmniejszymi detalami, jest bardzo wiarygodna i przekonująca. Niezwykle czytelny przekaz emocji spełnił swoją rolę. Napięcie rośnie ze strony na stronę podobnie jak groza wojny, która coraz bardziej odciska swoje piętno. Bohaterowie uczestniczą w niespodziewanych, często traumatycznych wydarzeniach, a zakończenie zdumiewa.
Uważny czytelnik odnajdzie w treści ciekawe złote myśli, które warto wynotować, albo zacytować: "Nadzieja to podstępny złodziej, kradnie teraźniejszość za ułudę jutra."
Powieści, których fabuła w jakiś sposób wiąże się z księgami, książkami, bibliotekami, czy księgarniami zawsze mają szczególne miejsce w moim sercu. Bo przecież "Książki potrafią zmienić życie, ale to ci ludzie, którzy je kochają i poświęcają im życie, naprawdę coś zmieniają. Jeśli książki nie znajdują drogi do czytelników, którzy ich potrzebują – tracą swoją moc." Tak twierdzi Kristin Harmel, a ja całkowicie zgadzam się z autorką.
"Księga utraconych imion" oczarowała mnie bez reszty. Lektura takich książek to sama przyjemność. Już nie mogę się doczekać kolejnej powieści autorki. Tym razem będzie to tytuł "A gdy znów się spotkamy", który, mam nadzieję, niebawem do mnie dotrze.
I na zakończenie jeszcze krótkie przesłanie od głównej bohaterki. Pamiętajcie, że ludzie, którzy „czują w książkach magię – będą mieli radośniejsze życie”. A zatem szukajmy tej magii w kolejnych opowieściach.
ZAGRABIONA KSIĄŻKA, KTÓRA ZNACZY WSZYSTKO
Uwielbiam powieści amerykańskiej pisarki Kristin Harmel, ponieważ każda opowiedziana przez nią historia jest inna i nieszablonowa. Dlatego z ogromną ochotą sięgnęłam po "Księgę utraconych imion", której fabuła dotyczy egzemplarza pewnej wyjątkowej księgi i przenosi czytelnika do Francji w burzliwe czasy II wojny światowej. Już...
2024-02-10
MĘŻCZYZNA Z FOTOGRAFII
Mówi się żeby nie oceniać książki po okładce, ale jak przejść obojętnie obok takiej cudnej grafiki, która przyciąga wzrok i pobudza wyobraźnię. Nie da się. Dlatego gdy tylko ujrzałam "Uczucie prawdy" w klubie recenzenta serwisu nakanapie.pl od razu się na nie zdecydowałam. Karolina Wasielewska jest dziennikarką i autorką bloga, wydała też już jedną swoją książkę. Pomyślałam więc, że fajnie będzie poznać jej sposób pisania. I w ten sposób trafiłam na zaskakująco dobrze napisaną i ciekawie skonstruowaną opowieść, którą czyta się jednym tchem i która pozostawia po sobie same miłe wrażenia. Odnalazłam w niej też pewną świeżość, elementy zaskoczenia i całe mnóstwo emocji.
Poznajcie zatem Zosię i Justynę - dwie siostry, które porządkując rzeczy po swojej zmarłej babci Mariannie Dobrowolskiej odnajdują w jej torebce pewne zdjęcie sprzed lat. Tajemniczy mężczyzna o inicjałach J.K. widniejący na fotografii zaintrygował przede wszystkim młodszą z kobiet. Justyna namawia bardziej sceptyczną Zosię na wyjazd na Kociewie do miejscowości Okarpiec skąd pochodziła babcia. Bohaterki zatrzymują się w jednym z pensjonatów urokliwie położonym nad jeziorem Kałębie nazywanym Kociewskim Morzem u przesympatycznej gospodyni - pani Marty. Siostry postanawiają odnaleźć mężczyznę ze zdjęcia i przy okazji poznać lepiej tajemniczą przeszłość babci, o której seniorka nie chciała opowiadać. Udaje im się odnaleźć najlepszą przyjaciółkę Marianny - Gertrudę Piórkowską, która dzieli się z Justyną i Zosią wyjątkową opowieścią o Marysi - jej trudnym życiu, pięknej miłości i żarliwej namiętności, która odmienia człowieka i czyni go zdolnym do największych poświęceń.
Karolina Wasielewska podzieliła się z czytelnikami przepiękną, nad wyraz realistyczną opowieścią o ludziach, którzy kochali na przekór wszystkim przeciwnościom, o życiu, które potrafi brutalnie zaskakiwać, o miłości, która wymaga wyrzeczeń i o decyzjach, których skutki dotykają wielu osób. Jestem zauroczona tą przepiękną historią. Książka tak bardzo wpisała się w mój gust czytelniczy, że aż mnie samą to zaskoczyło.
Aby ciekawie wykreować powieściową rzeczywistość autorka posłużyła się dwoma planami czasowymi. Wydarzenia dotyczące teraźniejszości pozwalają nam poznać lepiej obie siostry, ich przemyślenia oraz codzienne problemy. Przeszłość natomiast została w całości poświęcona Mariannie Dobrowolskiej. Poznajemy lata jej młodości, smutny okres wojennej okupacji i potem dorosłe życie jeszcze na Kociewiu, a następnie w Mieroszowie na Śląsku. Jest to jedna z tych nielicznych powieści, gdzie obie płaszczyzny zainteresowały mnie w równym stopniu i nie umiem powiedzieć, która otrzymałaby wyższą ocenę - obie okazały się nietuzinkowe i bardzo mi się spodobały.
Fabuła intryguje i oddaje realizm powieści. Świat utkany z marzeń i pragnień przeplata się z brutalną codziennością tak bardzo odbiegającą od ideału, że aż boli. Autorka postawiła na szczerość bez upiększeń, bez retuszu, bez fałszu i to się bardzo dobrze sprawdziło. Akcja biegnie dość wartko, nie ma dłużyzn, nie ma nudy, za to czeka na nas sporo niespodzianek. Historia wzbudza wiele emocji. Ich przekaz jest bardzo czytelny i jednoznaczny.
I co ważne... Karolinie Wasielewskiej udało się oddać urok, czar i niepowtarzalność Kociewia, piękno tamtejszych jezior oraz wyjątkowość niektórych miejsc, które warto byłoby odwiedzić z mapą w ręku. Bohaterowie tworzą klimat, jakiego nie znajdziecie w żadnym innym zakątku naszego kraju. Odnajdziecie tu wierność ludowej tradycji, mądrość życiową, gościnność na co dzień oraz mnóstwo pozytywnych wibracji. Czujcie się zaproszeni w okolice jeziora Kałębie, gdzie można miło spędzić czas o każdej porze roku.
MĘŻCZYZNA Z FOTOGRAFII
Mówi się żeby nie oceniać książki po okładce, ale jak przejść obojętnie obok takiej cudnej grafiki, która przyciąga wzrok i pobudza wyobraźnię. Nie da się. Dlatego gdy tylko ujrzałam "Uczucie prawdy" w klubie recenzenta serwisu nakanapie.pl od razu się na nie zdecydowałam. Karolina Wasielewska jest dziennikarką i autorką bloga, wydała też już jedną...
2024-01-24
BLISKIE SPOTKANIE Z KRETĄ
Kolejny tegoroczny audiobook to "Wyspa z mgły i kamienia" przepięknie przeczytany przez Monikę Chrzanowską. Bardzo się cieszę, że wreszcie sięgnęłam po pierwszą książkę Magdaleny Kawki, bo wybór ten okazał się strzałem w dziesiątkę. "Wyspa z mgły i kamienia" ma w sobie wszystko to, czego poszukuję w powieściach obyczajowych - ciekawą akcję, barwnych i wyjątkowych bohaterów, pewien element zaskoczenia wyzwalający dreszczyk emocji oraz przepiękną, malowniczą scenerię, która sprawia, że w tytułowej wyspie można się zakochać, albo po prostu odwiedzić ją pewnego dnia.
Julia jest kobietą 50+, anestezjologiem z dwiema dorosłymi córkami i dwojgiem wnuków. Mąż odszedł twierdząc, że już jej nie kocha i to było główną przyczyną zmian, do jakich Julia dojrzewała już od jakiegoś czasu. Spory zastrzyk gotówki ze sprzedaży kamienic odziedziczonych w spadku po rodzicach otworzył przed bohaterką nowe możliwości. Kobieta decyduje się na kupno domu i przeprowadzkę na Kretę. Ta spontaniczna decyzja nie podoba się córkom, a od Julii wymaga odwagi i determinacji, ale... bohaterka umawia się z agentką nieruchomości i udaje się do Falasarny, gdzie mogłaby zamieszkać. I to tu, na greckiej wyspie, pośród rdzennych mieszkańców, Julia próbuje odnaleźć samą siebie. Jako miłośniczka historii starożytnej, wykopalisk archeologicznych i greckich ciekawostek odkrywa intrygującą przeszłość domu związaną z jego poprzednim właścicielem...
Uwielbiam książki, które odkrywają przede mną nowe zakątki, przenoszą do ciekawych, egzotycznych miejsc, które były mi dotąd zupełnie obce i nieznane. Taką perełką jest Falasarna położona u zachodniego krańca półwyspu Gramvousa na Krecie. Tutaj bez problemu można połączyć zwiedzanie i zgłębianie tajemnic przeszłości, do czego zachęca lektura tej powieści. Magdalena Kawka w niezwykle obrazowy sposób pokazała piękno wyspy oraz egzotykę jej wyjątkowych zakątków. Doskonale połączyła je z bogatą wielowiekową historią Krety wplatając do fabuły całe mnóstwo intrygujących wydarzeń, także tych z okresu II wojny światowej. Powieściowa fikcja tak znakomicie współgra z miejscem zdarzeń, że ani przez moment nie poddajemy w wątpliwość ich prawdziwości, czy autentyzmu. Jedynym momentem mało wiarygodnym jest moim zdaniem odziedziczony przez Julię spadek, ale odkąd akcja przenosi się na wyspę wszystkie wątpliwości znikają. Dlaczego?... Ponieważ to Kreta - wyspa z mgły i kamienia - jest tak naprawdę główną bohaterką tej opowieści.
Historia jest bardzo dokładnie przemyślana, napięcie wzrasta stopniowo, aż do momentu kulminacji. Od samego początku z niecierpliwością czekamy na rozwój wypadków i mimo, że w naszej głowie pojawia się kilka scenariuszy, żaden tak naprawdę nie jest do końca zgodny z zamysłem autorki.
"Wyspa z mgły i kamienia" to kawałek dobrej prozy, ładnie napisanej, emocjonującej i wartej uwagi. Elementy obyczajowe, romantyczne, historyczne i kryminalne przeplatają się ze sobą tworząc niezapomnianą opowieść z całą gamą interesujących bohaterów. Dzięki temu wyspa z mgły i kamienia staje się kolejnym miejscem na mapie naszych podróży, czy to samolotowych, czy za sprawą turystycznego przewodnika. Warto skorzystać z takiej możliwości.
BLISKIE SPOTKANIE Z KRETĄ
Kolejny tegoroczny audiobook to "Wyspa z mgły i kamienia" przepięknie przeczytany przez Monikę Chrzanowską. Bardzo się cieszę, że wreszcie sięgnęłam po pierwszą książkę Magdaleny Kawki, bo wybór ten okazał się strzałem w dziesiątkę. "Wyspa z mgły i kamienia" ma w sobie wszystko to, czego poszukuję w powieściach obyczajowych - ciekawą akcję,...
2024-01-12
ODNALEŹĆ SIEBIE
Zazwyczaj gdy sięgam po konkretną książkę, poza rozgrywającą się akcją ciekawi mnie również samo miejsce wydarzeń. I szczerze mówiąc im więcej informacji na ten temat w treści, tym lepiej. Powieść Anny Szczęsnej "Przystań nad Wisłą" zaintrygowała mnie swoim tytułem. Moje myśli od razu pobiegły w kierunku Kazimierza Dolnego i okolic, a tymczasem autorka zabiera nas do zupełnie innego nadwiślańskiego zakątka...
Akcja powieści rozgrywa się w dwóch miastach - Warszawie i Włocławku, gdzie znajduje się tytułowa przystań nad Wisłą. To tutaj, w Zarzeczewie - dzielnicy Włocławka na Tamarę czeka dom, który jej nieżyjąca już matka Paulina otrzymała w prezencie od początkującego architekta. Po śmierci ojca Tamara pragnie rozpocząć swoje życie w nowym miejscu, z dala od Warszawy i rodzinnego domu, z którym wiążą się jedynie przykre wspomnienia. Nie daje jej spokoju także fakt, że mama przed laty popełniła samobójstwo. W głowie bohaterki mnożą się pytania, a odpowiedzi na nie Tamara może znaleźć jedynie w Zarzeczewie, w okolicach przystani nad Wisłą.
Czytałam już kilka książek autorki, więc dokładnie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Jednak ta historia wydała mi się bardzo wyjatkowa i trafiła prosto do mojego serca. Być może z uwagi na miejsce akcji - okolice Włocławka bardzo bliskie mojemu sercu, a być może z powodu Tamary, której tak mocno kibicowałam, aby wreszcie odważyła się uwierzyć w siebie po tym jak wyzwoliła się z toksycznej relacji. Tym bardziej, że wokół niej kręci się inna destrukcyjna osoba.
Wątek apodyktycznego ojca, który tak bardzo dbał o przyszłość i bezpieczeństwo córki, że niemal uwięził ją w domu, przywiązał do siebie i wymógł bezwzględne posłuszeństwo został ukazany perfekcyjnie. Autorka sporo miejsca poświęciła mechanizmom postępowania Piotra Pawlickiego, jego popadaniu w pracoholizm i miłości do pieniądza. Z drugiej strony starała się pokazać przebłyski normalności w jego bezwzględnym i trudnym charakterze. Nikt nie jest do końca zły, a to, kim się staje ma swoje przyczyny.
Pilnie śledziłam temat odziedziczonego domu. Doceniam determinację Tamary w dążeniu do poznania prawdy o swojej zmarłej matce i jednocześnie próbę zadomowienia się w nowym miejscu. Otwarcie się na świat i ludzi nie było proste, wymagało od bohaterki odwagi i porzucenia dotychczasowych przyzwyczajeń.
Te wszystkie tematy tworzą przepiękną, wzruszającą opowieść, która dostarcza mnóstwa emocji. Fabuła jest ciekawa, nietuzinkowa, a refleksje jakie pozostają po zakończonej lekturze zmuszają czytelnika do analizy postępowania bohaterów. Wnioski jakie wyciągamy są przerażające, jeśli uświadomimy sobie do czego może doprowadzić chorobliwa, nadmierna kontrola i chęć podporządkowania. Postacie wykreowane na potrzeby tej opowieści są różnorodne i jednocześnie bardzo wiarygodne. Lojalność gospodyni i jej próby przeciwstawiania się Pawlickiemu dla dobra dziecka, chora żądza sukcesu Sebastiana, nieporadność Tamary w zadbaniu o własne interesy, czy choćby bezinteresowność i dobroć nowych przyjaciół - Agnieszki i Adama to zachowania prawdziwe, przekonujące, dobrze dostosowane do zaistniałych sytuacji. Jednocześnie wszyscy oni wzbudzają określone emocje.
Autorka zatroszczyła się też o niespodzianki, zwroty akcji i elementy zaskoczenia, które sprawiają, że zainteresowanie przez cały czas utrzymuje się na podobnym poziomie. Z niecierpliwością czekamy na moment, kiedy Tamara odkryje przeszłość swojej mamy, albo podejmie wiążące decyzje związane z zamieszkaniem. Nie uciekniemy też od pewnych zbiegów okoliczności, jednak są one jak najbardziej zgodne z rzeczywistością.
Anna Szczęsna kupiła mnie tą historią. Już dawno fikcja literacka nie stała mi się tak bliska. I nie chodzi tu o problemy Tamary, ale ma to związek z miejscem akcji. Dom na wysokiej skarpie, piękny widok na wijącą się w dole wstęgę Wisły, okolice jeziora zaporowego i tamy z miejscem upamiętniającym księdza Popiełuszkę oraz klimatyczna kawiarnia Cynamon, która, mimo że fikcyjna, tak dobrze wpisuje się w atmosferę miasta.
ODNALEŹĆ SIEBIE
Zazwyczaj gdy sięgam po konkretną książkę, poza rozgrywającą się akcją ciekawi mnie również samo miejsce wydarzeń. I szczerze mówiąc im więcej informacji na ten temat w treści, tym lepiej. Powieść Anny Szczęsnej "Przystań nad Wisłą" zaintrygowała mnie swoim tytułem. Moje myśli od razu pobiegły w kierunku Kazimierza Dolnego i okolic, a tymczasem autorka...
2024-01-05
NIEDORĘCZONY LIST
"Czekam na ciebie" Ilony Gołębiewskiej to już mój drugi tegoroczny audiobook. Ucieszyłam się, kiedy książka pojawiła się w zasobach Empik Go i postanowiłam po nią sięgnąć. I tym samym znalazłam się w stolicy, gdzie Baśka Werner i Zuza Marczak prowadzą poranny program telewizyjny "Witaj Warszawo". Ta pierwsza jest miłośniczką nowych historii i starych przedmiotów, ta druga to osoba ambitna, dla której liczy się przede wszystkim prawda. Dziewczyny darzą się przyjaźnią, wspólnie wynajmują mieszkanie i starają się jak najlepiej wykonywać swoją pracę. Baśka jest miłośniczką przedmiotów z duszą. Kupno wiekowej toaletki na targu staroci to początek zupełnie nieprawdopodobnej historii związanej ze starym, tajemniczym listem ukrytym w szczelnie zamkniętej szufladzie. Baśka postanawia odnaleźć adresata tej korespondencji i w ten sposób odwiedzamy razem z bohaterką warszawską Pragę. To tutaj ma swoją siedzibę salon krawiecki Antoniego Szafira, tutaj też tradycja łączy się z nowoczesnością...
Podkreślę po raz kolejny, że jestem wielbicielką powieści Ilony Gołębiewskiej począwszy od "Sagi o starym domu". Książka "Czekam na Ciebie" również wywarła na mnie ogromne wrażenie. Warszawa i stara Praga widziana oczami autorki pokrywa się kompletnie z obrazem, jaki nam w moim sercu. Klimat prawobrzeżnej Warszawy, a szczególnie okolic ulicy Targowej, dworca Wileńskiego, czy bazaru Różyckiego to nie zakorzenione w pamięci warszawiaków i turystów patologie i degeneracja, ale przede wszystkim stare kamienice, zakłady rzemieślnicze i usługowe z tradycją oraz historia wszechobecna niemal na każdym kroku. W te wiekowe zaułki dawno już wkroczyła nowoczesność w postaci odremontowanych domów, czy nowych biur, gdzie powoli nie ma miejsca dla starych zakładów rzemieślniczych. Dlatego tak bardzo spodobało mi się powołanie do życia pracowni krawieckiej Antoniego Szafira - osiemdziesięciolatka, który pomimo sędziwego wieku wciąż stoi na straży swojej firmy. A przeszłość właściciela, jego lata młodości i niespełniona miłość do Jadwigi stanowią idealne dopełnienie tematu. Pani Ilono, gratuluję pomysłu na fabułę - dla mnie strzał w dziesiątkę!
Powieść przepełniają emocje. Odnajdziemy tu smutek, nostalgię i melancholię poprzeplatane chwilami czystej radości, nadziei i szczęścia. Sentymentalizm kontrastuje z żywiołowością i energią bohaterek, a życiowe dramaty z czystą, szczerą i prawdziwą młodzieńczą miłością. Historia jest bardzo autentyczna, przemyślana w najdrobniejszych szczegółach. Mimo, że akcja rozgrywa się w okresie zimowym i około świątecznym nie na tu baśniowego klimatu, nieprawdopodobnych zdarzeń, a jedynie wiara i nadzieja w to, że miłość zawsze jest najważniejsza i to ona zawsze wygrywa.
Autorka wiele miejsca poświęciła przyjaźni międzypokoleniowej, budowaniu międzyludzkich relacji, spełnieniu zawodowemu i marzeniom, o które warto walczyć. "Czekam na Ciebie" to kolejna powieść Ilony Gołębiewskiej w moim dorobku czytelniczym i kolejna perełka nie tylko warta poznania, ale także polecenia. Dlatego jeśli lubicie zimowe opowieści z sentymentalną fabułą, interesującymi, dobrze wykreowanymi sylwetkami bohaterów i mnóstwem emocji to nie wahajcie się ani chwili. Ta powieść jest właśnie dla Was.
Tym razem słuchanie audiobooka czytanego przez Katarzynę Traczyńską to była sama przyjemność.
NIEDORĘCZONY LIST
"Czekam na ciebie" Ilony Gołębiewskiej to już mój drugi tegoroczny audiobook. Ucieszyłam się, kiedy książka pojawiła się w zasobach Empik Go i postanowiłam po nią sięgnąć. I tym samym znalazłam się w stolicy, gdzie Baśka Werner i Zuza Marczak prowadzą poranny program telewizyjny "Witaj Warszawo". Ta pierwsza jest miłośniczką nowych historii i starych...
2023-12-31
WYBOISTA DROGA PO SZCZĘŚCIE
Różne są powody, dla których sięgamy po konkretne książki. Czasem jest to czyjeś polecenie, innym razem przyciągnie nas okładka albo opis wydawcy, może to być też kolejna powieść ulubionego autora. Tym razem do wyboru książki Ilony Łuczyńskiej "Naucz mnie na nowo kochać" skłoniło mnie jedno z grudniowych wyzwań czytelniczych. Autorka była mi dotąd kompletnie nieznana, a kiedy znalazłam jej książkę wśród bibliotecznych nowości, przeczytałam opis wydawcy i zaintrygowana fabułą postanowiłam dać szansę tej opowieści.
A zatem poznajmy Molly Carter, która przed dwoma laty przeżyła okropną tragedię. W dniu własnego ślubu, w wypadku samochodowym straciła męża i swoje nienarodzone dziecko. Ona sama ocalała i po długiej rehabilitacji cudem wróciła do sprawności fizycznej. Niestety z psychiką było jeszcze gorzej. Trauma i obezwładniający lęk przed stratą jakie zagnieździły się w jej pamięci praktycznie uniemożliwiają normalne funkcjonowanie. Bohaterka asekuruje się, otacza szczelnym murem, zamyka w swojej skorupie, która zapewnia jej pozorne bezpieczeństwo przed kolejnym zranieniem i ewentualną stratą. Jej życie wciąż naznaczone jest bólem i cierpieniem, na które sama siebie skazuje rozpamiętując przeżytą tragedię. Molly jest kelnerką w nocnym klubie. Jej życie ogranicza się w zasadzie tylko do pracy i spotkań z rodzicami. Dziewczyna świadomie zniechęca do siebie każdego mężczyznę, który próbuje nawiązać z nią kontakt w obawie przed kolejną stratą. Ale Ethan Davis nie należy do mężczyzn, którzy łatwo się poddają. Molly zaintrygowała go od pierwszej chwili, a jej nieprzystepność obudziła w nim instynkt zdobywcy. Czy Ethanowi uda się przekonać do siebie niechętną dziewczynę? Czy ich bliższa znajomość ma szansę powodzenia? Na te i więcej pytań odpowiedzi znajdziecie na kartach książki.
"Naucz mnie na nowo kochać" to przepiękna powieść psychologiczno - obyczajowa, która dostarcza mnóstwa emocji i wzruszeń, zmusza do refleksji, daje nadzieję i zaskakuje niemal od pierwszych stron. Ilona Łuczyńska podjęła bardzo trudny temat życia po stracie, rozłożyła go na czynniki pierwsze, starała się pokazać jak radzić sobie z traumą i gdzie szukać pomocy. Śmierć bliskiej osoby zawsze odciska głębokie piętno na duszy, pozostawia pustkę i niszczy człowieka od środka. Molly, podobnie jak wielu z nas, nie potrafi sama poradzić sobie z traumą, pogrąża się w otchłani smutku, strachu i beznadziei. Na zewnątrz zachowuje pozory, a w bezpiecznym domowym zaciszu rozpada się na kawałki. Autorka bardzo dobrze przekazuje te wszystkie trudne emocje, które bombardują czytelnika niemal z każdej strony. Ethan - mężczyzna doświadczony przez życie, mimo młodego wieku imponuje swoim uporem, dobrocią, życzliwością i niezłomnością charakteru. Pięknie ukazane stosunki na płaszczyźnie rodzic - dziecko ujęły mnie i poruszyły do głębi. Główna bohaterka często irytuje swoim zachowaniem i postępowaniem - szczególnie wobec Ethana, jednak mając na uwadze horror przez jaki przeszła, jesteśmy jej w stanie wiele wybaczyć i zrozumieć.
Ilona Łuczyńska ciekawie rozbudowała warstwę psychologiczną w swojej powieści. Widać, że autorka bardzo dobrze porusza się po meandrach skomplikowanej ludzkiej psychiki. Powieściowa rzeczywistość jest bardzo realistyczna, smutek przeplata się z radością, a wzruszenie wyciska łzy. Historia daje nadzieję, pomaga podnieść się po porażce oraz uświadamia kruchość ludzkiego życia.
Wydarzenia poprowadzone zostały dwoma torami. Tworzą one ciągłość i przeplatają się wzajemnie. Poznajemy relację Molly, jej przemyślenia i emocje, by za chwilę dowiedzieć się co Ethan ma nam do przekazania. Rozdziały są krótkie, książkę czyta się bardzo szybko, a zainteresowanie nie słabnie. Zasiadając do lektury nie miałam pojęcia, że będzie to taka przejmująca i wzruszająca opowieść, a takie lubię najbardziej. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Cieszę się też, że odkryłam kolejną autorkę, która tak ciekawie pisze o ludzkich dramatach, uczuciach i emocjach. Brawo pani Ilono i... dziękuję serdecznie.
WYBOISTA DROGA PO SZCZĘŚCIE
Różne są powody, dla których sięgamy po konkretne książki. Czasem jest to czyjeś polecenie, innym razem przyciągnie nas okładka albo opis wydawcy, może to być też kolejna powieść ulubionego autora. Tym razem do wyboru książki Ilony Łuczyńskiej "Naucz mnie na nowo kochać" skłoniło mnie jedno z grudniowych wyzwań czytelniczych. Autorka była mi...
2023-11-30
SERCE ŻOŁNIERZA
Powieść Kristin Hannah "Na domowym froncie" skradła bez reszty moje serce. Nie pamiętam kiedy ostatnio historia dostarczyła mi aż tylu wzruszeń i... łez. Co prawda jest to dopiero moje drugie spotkanie z piórem autorki, ale i tym razem historia okazała się na swój sposób wyjątkowa. Zaraz dowiecie się dlaczego...
Wszyscy mamy świadomość, że wojna to niewyobrażalny koszmar, okrucieństwo, śmierć i zniszczenie. Żołnierze walczą na misjach pokojowych narażając życie i zdrowie. Tych, którzy giną na obcej ziemi nazywa się bohaterami, a dla tych, którym uda się wrócić, często rannych lub okaleczonych, brakuje pomocy psychologicznej i odpowiedniej opieki. A przecież to także są bohaterowie, którzy muszą zmagać się z traumatycznymi wspomnieniami, szokującymi obrazami i przeżytą tragedią. Zespół stresu pourazowego (PTSD) dotyka niemal każdego żołnierza powracającego z wojny. Psychika takich osób jest mocno nadwyrężona. W obecnych czasach problem jest już rozpoznany, zdiagnozowany i leczony, ale przed laty był ignorowany i bagatelizowany. Pierwsze wzmianki o "sercu żołnierza" spotyka się już w drugiej połowie XIX wieku, potem syndrom ten nazywano nerwicą frontową, wyczerpaniem bojowym, czy nerwicą wojenną. Jednak w tamtym czasie były to jedynie sygnały.
Osobiście po raz pierwszy zetknęłam się z zespołem stresu pourazowego w powieściach Williama Whartona, które czytałam niestrudzenie po kilka razy. Pamiętam, że było to dla mnie trudne doświadczenie, ale jednocześnie temat bardzo mnie zainteresował. Potem spotykałam tę tematykę także w książkach innych pisarzy. Teraz przyszła kolej na Kristin Hannah i jej powieść "Na domowym froncie"...
Jolene Zarkades mieszka w Poulsbo nieopodal Seattle w stanie Washington. Jest żoną Michaela - wziętego prawnika oraz matką dwóch uroczych dziewczynek - 12-letniej Betsy i 4-letniej Lulu. Ale jest też, a może przede wszystkim, wyszkolonym żołnierzem w stopniu chorążego. Podobnie jak jej wieloletnia przyjaciółka Tami Flynn, Jolene pilotuje wojskowy helikopter Blackhawk. Dotąd jej służba dla kraju ograniczała się jedynie do ćwiczeń, szkoleń i drobnych akcji. Kiedy przychodzi rozkaz wyjazdu na roczną misję do Iraku obie przyjaciółki są zdeterminowane, by jak najlepiej wykonać to niebezpieczne zadanie. Najpierw muszą odbyć dodatkowe miesięczne szkolenie, aby potem wraz z innymi żołnierzami stawić czoła wojnie. Jolene stara się przygotować rodzinę na tę trudną sytuację, wytłumaczyć dzieciom powód rozłąki i mozliwie jak najlepiej zorganizować im nową rzeczywistość. Pobyt na misji w Iraku okazuje się koszmarnym doświadczeniem. Każdy dzień to kilkanaście godzin niebezpiecznej, ciężkiej służby w powietrzu, lawirowania wśród bomb, pocisków i szrapneli oraz unikania nalotów i pułapek. Wszystko jednak do czasu...
Kristin Hannah stworzyła arcyciekawą opowieść o wojskowej rodzinie, która musi ponosić konsekwencje dokonanych wyborów. Niebezpieczną wojenną misję zestawiła z domowym frontem, na którym zderzają się codzienne problemy niepełnej rodziny. Strach, ból i tęsknota towarzyszy jej członkom każdego dnia.
Powieść "Na domowym froncie" to swego rodzaju protest przeciwko misjom pokojowym, które pozbawiają życia wielu żołnierzy - mężczyzn i kobiet. To także sprzeciw wobec programowi ochrony weteranów, który pozostawia wiele do życzenia. Po powrocie z misji żołnierze najczęściej zostawieni są sami sobie, bez pomocy psychologicznej i bez należytej opieki. Kolejki do specjalistów są tak długie, że wiele osób rezygnuje z wizyt. Kreśląc historię Jolene autorka trafiła w punkt, w samo sedno problemu i szczerze mówiąc jestem bardzo ciekawa, czy na przestrzeni lat cokolwiek uległo zmianie w tej kwestii.
"Na domowym froncie" to opowieść o poświęceniu, miłości wystawionej na próbę, stracie i demonach czających się w nadwyrężonej psychice. Powrót żołnierza do domu wiąże się ze stale krwawiącym sercem. Możemy obserwować zespół stresu pourazowego został z różnej perspektywy. Problem opisany jest bardzo dokładnie i szczegółowo. Mamy więc możliwość zrozumienia tego syndromu, zapoznania się z jego objawami i przyczyną. Warto zaznaczyć, że PTSD nie dotyczy tylko weteranów. Jest skutkiem głębokiej traumy, szoku psychicznego, a więc może dotknąć każdego z nas.
Autorka sięgnęła w swojej książce po wiele wątków towarzyszących takich jak samotność, trudne dzieciństwo, kryzys w związku. Pokazuje rolę rodziny i bliskich, których wsparcie jest bezcenne. Powieść jest przepełniona emocjami, trafia prosto w naszą wrażliwość. Mamy momenty radosne oraz zabawne, są chwile smutku i współczucia, ale także sytuacje, w których wzruszenie wyciska łzy. Historia opisana w tej powieści jest ponadczasowa, skłania do refleksji i dzięki niej mamy szansę odnaleźć w życiu to, co najważniejsze.
Jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki. Otrzymałam ją z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl i bardzo się cieszę, że w moje ręce trafił właśnie ten tytuł. Piękna okładka przyciąga wzrok, a wnętrze sprawia, że serce rozpada się na drobne kawałeczki. "Na domowym froncie" to opowieść, którą trzeba przeczytać.
SERCE ŻOŁNIERZA
Powieść Kristin Hannah "Na domowym froncie" skradła bez reszty moje serce. Nie pamiętam kiedy ostatnio historia dostarczyła mi aż tylu wzruszeń i... łez. Co prawda jest to dopiero moje drugie spotkanie z piórem autorki, ale i tym razem historia okazała się na swój sposób wyjątkowa. Zaraz dowiecie się dlaczego...
Wszyscy mamy świadomość, że wojna to...
2023-11-22
OPIEKUNKA Z KLASĄ
Po lekturze "Podrzutka" Stacey Halls wiedziałam, że za jakiś czas sięgnę po kolejną powieść autorki. I właśnie nadarzyła się okazja na bliższe zapoznanie się z "Panią England" - książką, która przenosi nas do Anglii początku XX wieku i od pierwszych stron oferuje interesujące zdarzenia i zapewnia mnóstwo emocji.
Jest rok 1904. Razem z Ruby May podróżujemy z Londynu do hrabstwa West Yorkshire na północy kraju. Kobieta wykształcona w Instytucie Norland - prestiżowej szkole dla opiekunek decyduje się podjąć pracę w Hardcastle House należącym do Charlesa i Lilian England. Ta wiekowa posiadłość położona wśród wzgórz i lasów sąsiaduje z fabryką bawełny, której właścicielem jest pan England. Hardcastle House otacza aura tajemniczości i niepokoju, a zamieszkująca dom rodzina jest na swój sposób osobliwa. Niania May musi zaopiekować się czwórką rodzeństwa - uroczymi dziećmi wychowywanymi dotąd w bardzo staroświecki sposób. Aby należycie wykonywać powierzone jej zadania Ruby wikła się w dość specyficzny trójkąt relacji - z jednej strony nieco ekscentryczna, nieobecna duchem pani England, z drugiej wzbudzający sympatię, otwarty na ludzi pan domu oraz ona, skryta dziewczyna z tajemniczą przeszłością. O tym, co wyniknie z takiego niezwykłego układu, przeczytacie w książce.
Po raz kolejny jestem zafascynowana powieścią Stacey Halls. Historia jest niezwykła, hipnotyzuje swoim klimatem i pozwala nam się zatracić w wykreowanej rzeczywistości. Tajemnice, intrygi i niedopowiedzenia zmuszają nas do ciągłego główkowania nad poszczególnymi wątkami. A jest ich całkiem sporo. Niemal w każdej sytuacji doszukujemy się tzw. drugiego dna co sprawia, że zainteresowanie nie słabnie, a emocje rozbudzane są wciąż na nowo.
Powieść jest dopracowana pod każdym względem. Autorka zwraca uwagę na rolę kobiet i mężczyzn w społeczeństwie początku XX wieku. Różnice w traktowaniu obu płci zostały świetnie pokazane, wręcz napiętnowane. Mordercza praca w fabryce zarówno dorosłych jak i kilkuletnich dzieci budzi przerażenie, choć żałuję, że ten wątek nie został bardziej rozwinięty. Sporo miejsca Stacey Halls poświęciła natomiast więzom rodzinnym, ukazała siłę miłości i wartość przyjaźni. Odwaga miesza się tu z dominacją i próbą kontrolowania otoczenia, a skomplikowana intryga i podstęp w naprawdę szatańskim stylu stanowią rewelacyjne zwieńczenie całej opowieści. Przyznaję, że nie mogłam wprost uwierzyć w to co czytam. Tematyka podjęta w powieści daje nam możliwość wyrobienia sobie własnego osądu, zmusza do refleksji i wyciągania wniosków.
Autorka po raz kolejny udowodniła, że w mistrzowski sposób potrafi budować napięcie. Atmosfera ze strony na stronę gęstnieje, kolejne tajemnice coraz bardziej zdumiewają, niepokój narasta i... czujemy się jak w jakimś suspensie. W miarę rozwoju wydarzeń nawet nie zauważamy, kiedy historia obyczajowa przeradza się w opowieść z dreszczykiem. Stare, tajemnicze domiszcze w otoczeniu zalesionych wzgórz przywodzi na myśl powieści gotyckie, a plastyczny język i barwny styl dopełniają efektu. Pomimo wprowadzenia do fabuły tylu różnorodnych elementów całość pozostaje logiczna i spójna.
Po lekturze "Pani England" wiem na pewno, że każda następna powieść Stacey Halls będzie moja. Uwielbiam sięgać po książki tej autorki i czekam na nie z niecierpliwością. Obym mogła czytać je jak najczęściej.
OPIEKUNKA Z KLASĄ
Po lekturze "Podrzutka" Stacey Halls wiedziałam, że za jakiś czas sięgnę po kolejną powieść autorki. I właśnie nadarzyła się okazja na bliższe zapoznanie się z "Panią England" - książką, która przenosi nas do Anglii początku XX wieku i od pierwszych stron oferuje interesujące zdarzenia i zapewnia mnóstwo emocji.
Jest rok 1904. Razem z Ruby May...
2023-11-19
Z WIZYTĄ U WÓD
Jako, że jestem wielbicielką sag rodzinnych wszelakiej maści, to nie mogłam przejść obojętnie obok "Sagi krynickiej" Edyty Świętek. Cykl ten poleciła mi pani bibliotekarka twierdząc, że opowieść z pewnością trafi w mój gust czytelniczy. I rzeczywiście "Sekrety kobiecych dusz" pochłonęły mnie bez reszty...
Autorka proponuje nam podróż w czasie do ostatnich lat XIX wieku. Zabiera nas do Krynicy - cenionego uzdrowiska, gdzie ludzie z Galicji, a przede wszystkim z Krakowa i okolic przyjeżdżają aby korzystać ze zbawiennego wpływu leczniczych wód. Kurort jest prestiżowym miejscem, gdzie zbiera się cała śmietanka towarzyska - znane osobistości, artyści, malarze i ludzie z wyższych sfer. To tutaj, w Krynicy, poznajemy Aurelię Drzewicką - młodą wdowę, która przed niespełna sześcioma miesiącami pochowała swojego ukochanego męża. To w znacznej mierze dzięki Janowi i teściom weszła na salony, zdobyła swoją pozycję i nabrała towarzyskiej ogłady. Bo Aurelia Drzewicka to nikt inny jak Ałenka urodzona w Powroźniku, wychowana w łemkowskiej chacie w rodzinie pszczelarza Nazaryma i Paraski Juraszek. Kobieta ma świadomość swojego pochodzenia i choć nadal mieszka z teściami, nie chce być dla nich ciężarem i nie chce stawiać państwa Drzewickich w niewygodnej sytuacji. Dlatego coraz częściej myśli o opuszczeniu Krynicy i zamierza rozpocząć nowe życie z dala od rodziny. Tymczasem los pisze dla niej zupełnie inny scenariusz...
Edyta Świętek napisała przepiękną, nastrojową opowieść o czasach, które odeszły już do historii, o ludziach, dla których opinia i pozycja stanowiły o ich być, albo nie być oraz o miejscu, które swoją renomę tworzyło przez całe dziesięciolecia. Autorka z wyjątkową starannością oddała atmosferę XIX w. uzdrowiska, w którym kwitło życie artystyczne. W dobrym tonie były wówczas wieczory poświęcone licznym balom, sztukom teatralnym, towarzyskim spotkaniom i ważnym dysputom. W ciągu dnia kuracjusze uczestniczyli w zabiegach leczniczych, przechadzali się uliczkami kurortu, odwiedzali źródła wód mineralnych i korzystali z górskich wędrówek. Ten iście sielankowy obraz kontrastuje z codziennym życiem pospólstwa. Łemkowskie wsie otaczające Krynicę to przede wszystkim źródło siły roboczej wykorzystywanej do obsługi uzdrowiska. Ale to także szczęśliwe rodziny dbające o swoje korzenie, zwyczaje i tradycję. Niestety świat bogaczy pełen próżności, intryg, knowań, zawiści i zdrad wydaje się dominować nad prostotą, dobrocią, szlachetnością, bezinteresownością i uczciwością. Rozdźwięk ten jest bardzo wyraźny i wart podkreślenia.
Dużym atutem tej powieści jest tło historyczne świetnie wkomponowane w fikcję literacką. Mamy więc wspomniane wcześniej różnice klasowe oraz podziały narodowościowe - Polacy, Łemkowie (Rusnacy), wspomina się również o Żydach i Austriakach, jako zaborcach.
Bohaterowie fikcyjni przeplatają się ze znanymi nazwiskami min. architektów jak Tadeusz Stryjeński, malarzy takich jak Jan Matejko, Aleksander Gierymski, czy choćby Nikifor urodzony z nieznanego ojca. Mamy też osoby związane bezpośrednio z historią uzdrowiska jak Józef Dietl. Warto zaznaczyć, że każda z powieściowych postaci ma swój udział w wydarzeniach, każda wnosi coś istotnego i charakterystycznego. Grono bohaterów jest dość szerokie, nie brak też intrygantów i czarnych charakterów, więc na pewno nie można narzekać na nudę.
Pisząc tę historię Edyta Świętek zachowała daleko posunięty realizm miejsc i ludzi związanych z Krynicą. Mamy też echa niektórych wydarzeń historycznych. To wszystko sprawia, że powieściowa rzeczywistość staje się dla nas bardzo wiarygodna. Opowieść jest dokładnie przemyślana i dopracowana, a jej lektura to czysta przyjemność. Co prawda akcja rozwija się dość powoli, ale zakończenie rekompensuje wszelkie ewentualne mankamenty. Szczerze mówiąc, jestem zdumiona kierunkiem rozwoju wydarzeń i już nie mogę się doczekać, co też przyniesie następna część.
"Sekrety kobiecych dusz" to historia, która oczarowała mnie od pierwszych stron. Pochłonął mnie klimat uzdrowiska, które rzeczywiście jest jedyne i niepowtarzalne. W tych wszystkich starych willach i pensjonatach wciąż czuć atmosferę dawnych wieków. Dlatego jeśli macie ochotę na wyjątkowy i niepowtarzalny wypad do wód wybierzcie Krynicę razem z powieścią Edyty Świętek.
Z WIZYTĄ U WÓD
Jako, że jestem wielbicielką sag rodzinnych wszelakiej maści, to nie mogłam przejść obojętnie obok "Sagi krynickiej" Edyty Świętek. Cykl ten poleciła mi pani bibliotekarka twierdząc, że opowieść z pewnością trafi w mój gust czytelniczy. I rzeczywiście "Sekrety kobiecych dusz" pochłonęły mnie bez reszty...
Autorka proponuje nam podróż w czasie do ostatnich...
2023-10-31
UŚPIONE NAMIĘTNOŚCI KOBIECEJ DUSZY
Powieść Anny H. Niemczynow wybrałam sobie za punkty w serwisie Granice.pl. Jeszcze wtedy nie znałam pióra autorki, choć od jakiegoś już czasu chciałam przeczytać którąś z jej powieści. Dzięki "Uśpionym namiętnościom" zostałam zaproszona do wyjątkowego świata niesamowitej kobiety Izabelle Walter.
Bellę poznajemy w bardzo smutnych okolicznościach. Niespodziewana śmierć męża - wpływowego i cenionego Edwarda Waltera jest dla niej ogromnym przeżyciem, ale jednocześnie przynosi jej ulgę i pewną błogość. Jak to możliwe?... Przecież od wielu lat tworzyli zgodne małżeństwo, mają czwórkę wspólnych, dorosłych już dzieci, spory majątek oraz ogromną posiadłość z reprezentacyjnym domem otoczonym sadem i ogrodem. Od lat zatrudniają tego samego ogrodnika Macieja i pomoc domową w osobie oddanej i lojalnej Franki. Żyją na wysokim poziomie. A jednak...
Śmierć Edwarda sprawia, że Izabelle zaczyna boleśnie odczuwać prawdę o swoim dorosłym życiu, prawdę, którą dotąd akceptowała i tolerowała w imię podtrzymywania dobrego wizerunku rodziny Walterów. Dzieci liczą na spadek po ojcu, a ona czuje, że właśnie nadszedł odpowiedni czas na to, aby odnaleźć w sobie dawną spontaniczną dziewczynę. Chce zerwać z pozorami i obudzić uśpione namiętności skrywane przez lata na dnie duszy. Bella pragnie wrócić do swoich młodzieńczych pasji i zacząć spełniać marzenia. Brakuje jej jednak odwagi i zdecydowania. Kobieta ma na szczęście po swojej stronie ukochaną wnuczkę Zuzannę i z jej pomocą realizuje kolejne pragnienia ze stworzonej przez siebie wyjątkowej listy zadań.
"Uśpione namiętności" to historia wyjątkowa, w lekturze której można się zatracić. Każda z nas może się w jakimś stopniu utożsamiać z postacią Izabelle Walter. Dzięki wewnętrznym rozterkom i przemyśleniom głównej bohaterki możemy spojrzeć na nasze życie z zupełnie innej perspektywy. I wtedy mamy szansę dostrzec coś, co umyka nam w codziennym zabieganiu.
"Życie jest wartością, którą człowiek nosi w sercu, a każdy smutek prędzej, czy później kończy się radością"
Opowieść jest bardzo prawdziwa i osobista. Wiele w niej refleksji, które mogą nam posłużyć za wskazówki. Postawa Belli zachęca do zerwania ze stereotypami. Poświęcenie i zaangażowanie w sprawy innych, także męża i rodziny powinno mieć wytyczone określone granice. Warto być dobrym dla samego siebie, zrobić coś dla własnej przyjemności, starać się spełniać marzenia, dążyć do realizacji pragnień. Nie zapominajmy o sobie, bo tylko wówczas odnajdziemy prawidłowy kierunek w życiu.
Lektura "Uśpionych namiętności" tworzy swego rodzaju więź pomiędzy czytelnikiem i wykreowaną rzeczywistością. Powieść budzi wiele emocji o charakterze osobistym. Autorka proponuje emocjonalną podróż w głąb siebie, która zachęca do zmian, daje siłę i odwagę do zawalczenia o swoje pragnienia. Izabelle Walter to kobieta 60+, ale od samego początku znajdujemy z nią wspólny język podobnie jak jej nastoletnia wnuczka Zuzanna.
Moim zdaniem książka jest genialna! Skierowana do każdej z nas bez względu na wiek, zawód, czy życiowe doświadczenia jest receptą jak uczynić życie lepszym i szczęśliwszym. Jestem pod wrażeniem.
UŚPIONE NAMIĘTNOŚCI KOBIECEJ DUSZY
Powieść Anny H. Niemczynow wybrałam sobie za punkty w serwisie Granice.pl. Jeszcze wtedy nie znałam pióra autorki, choć od jakiegoś już czasu chciałam przeczytać którąś z jej powieści. Dzięki "Uśpionym namiętnościom" zostałam zaproszona do wyjątkowego świata niesamowitej kobiety Izabelle Walter.
Bellę poznajemy w bardzo smutnych...
2023-09-29
TAJNA MISJA
Alan Hlad to amerykański pisarz, którego pióro poznałam dzięki wyjątkowej powieści "Światło nad ciemnościami". Ta przepiękna historia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami z czasów Wielkiej Wojny mocno zapadła mi w pamięć. Dlatego kiedy w Klubie Recenzenta serwisu nakanapie.pl pojawiła się kolejna powieść autora, nie wahałam się nawet przez chwilę.
"Agentka" to oparta na faktach historia bibliotekarzy - kolaborantów działających w Europie podczas II wojny światowej. Ludzie Ci wyszkoleni w szpiegostwie, specjaliści od mikrofilmów zostają rozlokowani po całej Europie do współpracy ze specjalnym oddziałem IDC ( potem OSS). Ich celem jest gromadzenie książek, gazet i czasopism na potrzeby instytucji wojskowych. Przenosząc różne dzieła literackie, artykuły i dokumenty na mikrofilmy pozyskują wiele ważnych informacji natury wojskowej i strategicznej. Jednocześnie w znacznej mierze przyczyniają się do ocalenia dorobku narodowego wielu okupowanych krajów. A impulsem do podjęcia kroków w tej sprawie jest masowe niszczenie przez nazistów ksiąg, dzieł i dokumentów o znaczeniu historycznym i państwowym.
Maria Alves jest amerykańską bibliotekarką, która świetnie radzi sobie z fotografowaniem bibliotecznych zasobów. Jest wykształconą kobietą władającą sześcioma językami zdeterminowaną by służyć krajom walczącym z hitlerowskimi Niemcami. Aby zasilić szeregi elitarnej jednostki IDC - Komitetu do spraw Nabywania Zagranicznych Publikacji - decyduje się na desperackie kroki, zdarza jej się naginać zasady, ale wszystko to w słusznej sprawie. Możemy śmiało powiedzieć, że w tym wypadku cel uświęca środki i po półrocznym szkoleniu w Stanach Zjednoczonych kobieta zostaje wysłana do Lizbony...
Równolegle Tiago Soares - portugalski księgarz z narażeniem życia pomaga przede wszystkim żydowskim uchodźcom uciekającym przed represjami z krajów okupowanych przez hitlerowców. Lizbona jako stolica neutralnego państwa europejskiego jest ich ostatnim przystankiem w drodze za ocean - do Stanów Zjednoczonych, Kanady, czy krajów Ameryki Łacińskiej. Pewnego dnia w ciekawych okolicznościach ścieżki Marii i Tiago przecinają się. Czy bohaterowie będą mogli pomóc sobie wzajemnie w trudnej wojennej misji przeczytacie w książce, do której z ogromną przyjemnością Was odsyłam.
Alan Hlad stworzył przepiękną opowieść, w której fikcja literacka przeplata się płynnie z faktami historycznymi. Wplecione wydarzenia z II wojny światowej należą do tych mniej powszechnych, mniej znanych, a mimo to fascynują, zachęcają do pogłębiania wiedzy i pozwalają spojrzeć na te czasy z zupełnie innej perspektywy. Bogate tło historyczne, ciekawe zwroty akcji, umiejętnie budowane napięcie rozbudzają apetyt na więcej.
Autor stworzył genialne sylwetki bohaterów - ludzi odważnych i zdeterminowanych, walczących z poświęceniem przy użyciu własnego sprytu, wiedzy i inteligencji. Ich pewność siebie jest godna pozazdroszczenia. Warto zauważyć, że walczyć można różnymi metodami, nie tylko z bronią wręcz. Taka działalność przynosi wymierne efekty i przyczynia się do zwycięstwa.
Wprowadzenie wątku miłosnego do fabuły opartej na prawdziwych wydarzeniach nie zawsze dobrze się udaje. Czasem wypada sztucznie i nieprawdziwie. W przypadku tej powieści połączenie tych dwóch plaszczyzn bardzo dobrze się udało. Dzięki temu historia staje się pełniejsza, łatwiejsza w odbiorze i bardziej emocjonująca.
Odpowiada mi bardzo styl pisania autora. Powieść jest idealnie dopracowana, dokładnie przemyślana, akcja biegnie wartko, a zainteresowanie nie słabnie. Trudno znaleźć tu jakieś minusy. Wyeliminowałabym jedynie powtórzenia niektórych zdarzeń i nie zostawiłabym tylu niedopowiedzeń. Choć z drugiej strony... Niech działa nasza wyobraźnia.
"Agentka" to druga powieść Alana Hlada jaką miałam przyjemność przeczytać. Podobnie jak "Światło nad ciemnościami" i ta książka równie mocno zapadła mi w pamięć. Jestem zauroczona i na pewno zdecyduję się na kolejne opowieści, którymi autor zechce podzielić się z czytelnikami. Naprawdę jest na co czekać!
TAJNA MISJA
Alan Hlad to amerykański pisarz, którego pióro poznałam dzięki wyjątkowej powieści "Światło nad ciemnościami". Ta przepiękna historia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami z czasów Wielkiej Wojny mocno zapadła mi w pamięć. Dlatego kiedy w Klubie Recenzenta serwisu nakanapie.pl pojawiła się kolejna powieść autora, nie wahałam się nawet przez chwilę.
"Agentka"...
2023-05-10
UCIECZKA PRZED WŁASNYM CIENIEM
Już półtora roku minęło od czasu, gdy przeczytałam "Czas na miłość" i zatęskniłam za kolejną powieścią Ilony Gołębiewskiej, autorki, która oczarowała mnie swoją sagą o starym domu. Potem były następne historie, każda na swój sposób niepowtarzalna i wyjątkowa, każda przepełniona ciepłem, nastrojem i emocjami. Tym razem zdecydowałam się na nieznany mi jeszcze cykl, który rozpoczyna powieść "Twoja tajemnica". Już na wstępie muszę przyznać, że był to idealny wybór.
Ewa Kuszewska robi karierę w firmie konsultingowej, jest szczęśliwą narzeczoną Marka, którego poznała w pracy i wreszcie udało jej się poukładać swoje życie. Wciąż jednak na jej szczęściu cieniem kładzie się trudna, traumatyczna przeszłość. Ojciec alkoholik zgotował swojej rodzinie okropny los. Przemoc domowa, strata najbliższych, zdrada, zawiedzione zaufanie sprawiły, że Ewa uciekła z rodzinnego Zalesia - małej wioski nieopodal Łodzi, na studia do stolicy. Od tego czasu dziewczyna nie utrzymuje kontaktu z ojcem. A tymczasem po piętnastu latach przeszłość ponownie upomniała się o Ewę. Jej ojciec uległ wypadkowi, przebywa w szpitalu, a jego stan jest krytyczny. W tej sytuacji bohaterka musi podjąć chyba najtrudniejszą decyzję w swoim życiu. Mimo wszystko decyduje się udać do Łodzi i stanąć przy łóżku umierającego...
Ilona Gołębiewska to prawdziwa mistrzyni emocji. Ta historia jest tego wspaniałym przykładem. To jedna z tych opowieści, które wywołują w naszej duszy prawdziwą burzę. Autorka porusza w niej tematy ciężkiego kalibru, stawia bohaterów przed arcytrudnymi wyborami. Ich postępowanie skłania czytelnika do własnych refleksji.
Książka jest cudnie napisana, idealnie dopracowana i odpowiednio rozbudowana. W zasadzie wszystko tu jest trafione w punkt. Akcja dość sprawnie posuwa się do przodu, wydarzenia intrygują, niewyjaśnione sprawy z przeszłości i zatajone sekrety domagają się uwagi, a liczne zwroty akcji wprawiają w zdumienie. Historia jest niezwykle prawdziwa. Niestety wiele jest takich rodzin jak Kuszewscy, gdzie alkohol stanowi przyczynę nieszczęścia i prowadzi do tragedii. Bohaterowie wykreowani przez autorkę są ludźmi z krwi i kości - popełniają błędy, wybaczają, mierzą się z wyrzutami sumienia, działają pod wpływem emocji i są bardzo autentyczni.
Pani Ilona potrafi pięknie odmalować słowem otaczające krajobrazy, oddać sielski klimat Zalesia, sąsiedzką życzliwość i zwyczajną, bezinteresowną ludzką dobroć. Z drugiej strony mamy bardzo dobrze ukazaną specyfikę pracy w korporacji, tzw. "wyścig szczurów", zazdrość, zawiść i manipulację. Na tym polu zdecydowanie rządzi pieniądz. Kontrast pomiędzy miastem i wsią jest wyrazisty i wyczuwalny bez trudu. Pomimo spraw trudnych i bolesnych historia daje nadzieję i jest optymistyczna w swojej wymowie.
Pozostaję pod ogromnym wrażeniem tej powieści. Cieszę się bardzo, że to dopiero pierwsza część, początkowy etap opowieści o kobietach, które dzielnie walczą o siebie i swoje szczęście, stawiając czoła przeciwnościom i rozliczając się z trudną przeszłością. Mam ten komfort, że zaraz po zakończonej lekturze "Twojej tajemnicy" mogę zabrać się za drugi tom zatytułowany "Twój uśmiech", który już czeka na swoją kolej.
UCIECZKA PRZED WŁASNYM CIENIEM
Już półtora roku minęło od czasu, gdy przeczytałam "Czas na miłość" i zatęskniłam za kolejną powieścią Ilony Gołębiewskiej, autorki, która oczarowała mnie swoją sagą o starym domu. Potem były następne historie, każda na swój sposób niepowtarzalna i wyjątkowa, każda przepełniona ciepłem, nastrojem i emocjami. Tym razem zdecydowałam się na...
2023-04-30
WENECJA JAKIEJ NIE ZNAMY
Muszę Wam zdradzić, że w Klubie Recenzenta serwisu nakanapie.pl. można wynaleźć prawdziwe perełki. Jedną z nich jest przepiękna i klimatyczna powieść obyczajowa Agaty Grabowskiej "Gondolierka. La sonata di ferro." Książka znalazła się w gronie kwietniowych nowości wydawnictwa Novae Res i jest lekturą obowiązkową dla wszystkich miłośników Italii, a w szczególności Wenecji z jej kanałami, wąskimi uliczkami, zabytkowymi mostami i mosteczkami oraz... gondolami.
Autorka zabiera nas do Serenissimy, czyli Najjaśniejszej - jak zwyczajowo nazywana jest Wenecja, do stoczni na Squero di San Trovaso, w której od wieków budowano, restaurowano i wykonywano gondole. Trzeba tutaj zaznaczyć, że dla nas, laików, gondola to po prostu płaskodenna łódź, a w rzeczywistości pod jej nazwą kryje się aż osiem różnych łódek wiosłowych o różnorakim przeznaczeniu. Budową gondoli od wieków zajmuje się rodzina Faliero i zajęcie to przechodzi z pokolenia na pokolenie.
Dwudziestoletnia Fabiola Faliero ma gondole we krwi. Na co dzień oprowadza wycieczki turystów, czasem pomaga w warsztacie, a w wolnych chwilach spędza czas ze swoim najlepszym przyjacielem Alastore. Dziewczyna marzy o posiadaniu własnej gondoli. Pragnie zdać egzamin i otrzymać licencję pierwszej w historii Gondolierki. Kiedy nadarza się okazja na zakup dwóch starych, mocno zużytych łodzi przeznaczonych do utylizacji, Fabiola decyduje się podjąć wyzwanie, odkupić i odrestaurować gondole, a następnie wziąć udział w regatach historycznych. Aby zacząć spełniać marzenie zaczyna też pobierać lekcje sterowania łodzią i manewrowania nią po wąskich kanałach weneckiej laguny...
Fabiola i jej przyjaciel Alastore - projektant strojów historycznych oraz model - od najmłodszych lat są właściwie nierozłączni. Jednak po śmierci swojej ukochanej babci chłopak nie może się pozbierać. Jest bardzo skryty i nie chce z nikim rozmawiać o swoich problemach. Nawet przed Fabiolą ukrywa prawdę, a mimo to przyjaciółka stara się opiekować nim najlepiej jak potrafi. To wszystko jednak nie wystarcza, gdy trzeba stawić czoła poważnej chorobie...
Powieść Agaty Grabowskiej ma w sobie pewną magię, nostalgię i spokój, który może zaoferować Wenecja w miesiącach zimowych, kiedy niewielu tu turystów. Fabiola pokazuje nam swoje ukochane miasto, jego wyjątkowość i historię w sposób, jakiego nie znajdziemy w żadnym przewodniku. Odwiedzamy z nią znane miejsca jak Murano, Burano, czy Traviso, ale poznajemy też te zakątki, do których zazwyczaj nie zaglądają turyści. Fabiola kreśli obraz uroczego i niemalże zaczarowanego miasta. Wydaje się, że Wenecjanie dobrze się znają, są otwarci, uczynni, przyjacielscy i tworzą jedną wielką rodzinę. Choć jak wszędzie, tak i tu są pewne wyjątki...
Powieść wydaje się być bardzo osobista. Od pierwszych stron da się zauważyć ogromny sentyment oraz miłość, jakimi autorka obdarzyła to wyjątkowe miasto. Wenecja zajmuje szczególne miejsce w sercu autorki, podobnie jak w moim - Włochy. Najjaśniejsza to miasto kontrastów - pięknych historycznych zabytków i małych, zapyziałych uliczek, unikalnego rzemiosła i wszechobecnej chińskiej tandety, letniego turystycznego gwaru i zimowego spokoju. Tutaj niemal na każdym kroku historia miesza się ze współczesnością.
Fabiola jest główną bohaterką tej opowieści, jednak w wielu momentach to Wenecja wychodzi na pierwszy plan, to ona zdaje się do nas mówić i nas czarować. Dzięki temu możemy poznać to miasto jeszcze lepiej, jeszcze dokładniej. A wszystkie ciekawostki zarówno te historyczne, jak i te bardziej współczesne składają się na barwny i żywy pejzaż. Jest on jednak daleki od sielanki. Wykreowani bohaterowie zmagają się ze swoimi traumami, towarzyszy im walka, niepewność, bezradność i... nadzieja. Mamy tu momenty grozy, niespodziewane zwroty akcji i przepiękny wątek romantyczny, który dodaje smaczku całej opowieści.
Historia wzbudza naprawdę sporo emocji, przełamuje utarte schematy i jest wyjątkową wędrówką po krętych zakamarkach dusz bohaterów. Powieść zauroczyła mnie i sprawiła, że zatęskniłam za Najjaśniejszą. Teraz już wiem, że jeśli zwiedzać Wenecję to tylko w towarzystwie Fabioli - pierwszej w historii Gondolierki.
WENECJA JAKIEJ NIE ZNAMY
Muszę Wam zdradzić, że w Klubie Recenzenta serwisu nakanapie.pl. można wynaleźć prawdziwe perełki. Jedną z nich jest przepiękna i klimatyczna powieść obyczajowa Agaty Grabowskiej "Gondolierka. La sonata di ferro." Książka znalazła się w gronie kwietniowych nowości wydawnictwa Novae Res i jest lekturą obowiązkową dla wszystkich miłośników Italii, a...
2023-04-25
Z ZIEMI WŁOSKIEJ DO POLSKI
Ostatnie wieczory spędziłam z interesującą książką Weroniki Umińskiej "Klejnot z Bizancjum". Jest to pierwsza część sagi o rzymskich jubilerach, która przenosi nas do Włoch, gdzie rodzina Azzurrich od wieków prowadzi swoje interesy związane z wykonywaniem drogocennych klejnotów. W przeszłości ich kolekcje trafiały na dwory cesarzy, królów, do skarbców papieży, biskupów oraz na aukcje. Ambra jest kolejną spadkobierczynią rodowego imperium. Zgodnie z tradycją na swoje 25 urodziny musi przedstawić autorską kolekcję biżuterii, która zostanie oceniona przez koneserów i krytyków. Od tego, czy stworzone przez nią dzieło odniesie sukces zależy dalsza życiowa droga młodej bohaterki. W związku z tym wzniosłym wydarzeniem poznajemy bliżej historię rodziny Azzurrich sięgającą pięć wieków wstecz i powiązaną z dynastią Paleologów - ostatnich bizantyjskich cesarzy. Cofamy się w przeszłość aż do czasów Konstantynopola, jesteśmy świadkami wzruszających wspomnień pochodzącej z Sycylii babci Ambry - Svevy, która szczegółowo opowiada swoje zawiłe koleje losów. Następnie poznajemy kulisy tragicznej śmierci matki Ambry - Karoliny, która przybyła do Rzymu na wymianę studencką i tu, w wiecznym mieście znalazła szczęście u boku Ladislao Azzurriego. W ten sposób krok po kroku odkrywamy tajemnicę niezwykłego naszyjnika, zaginionego klejnotu, który przed wiekami opuścił pracownię Azzurrich.
Weronika Umińska ma niezwykły dar do opowiadania zawiłych dziejowych historii. Umiejętnie łączy i przeplata ze sobą płaszczyzny czasowe, dzięki czemu uzyskujemy szeroki i obiektywny pogląd na wydarzenia. Aż trudno uwierzyć, że "Klejnot z Bizancjum" to jej pierwsza wydana powieść. Opisowy styl i barwny, plastyczny język sprawiają, że bez trudu przenosimy się do Włoch aby razem z bohaterami spacerować malowniczymi uliczkami, delektować się smakiem regionalnych potraw, uczestniczyć w pokazach mody, poznawać nowe trendy w jubilerskiej sztuce oraz zastanawiać, co się stało z bezcennym naszyjnikiem, czyli tytułowym klejnotem z Bizancjum, który w tajemniczych okolicznościach zniknął przed pięciuset laty.
Autorka bardzo ciekawie wykreowała sylwetki bohaterów. Są to osoby zaradne, przedsiębiorcze, które wiedzą czego chcą od życia i nie boją się stawiać czoła wyzwaniom. Ich losy, intrygują, wzruszają i dalekie są od sielanki. Bardzo dobrze czujemy się w ich towarzystwie. Takich ludzi nie da się nie lubić. Jeśli dodamy do tego odpowiednią oprawę w postaci włoskich klimatów ze słoneczną Sycylią i wiecznym Rzymem oraz przepiękną biżuterię i historyczne klejnoty, których pochodzenie zdumiewa, to otrzymamy wyjątkową zaskakującą opowieść, gdzie polskie wątki idealne dopełniają całość.
Lektura tej książki jest prawdziwą przygodą, w której zamierzchła przeszłość przeplata się ze współczesnością. To jedna z tych lektur, które potrafią zachwycić czytelnika od pierwszej strony, a po zakończonej lekturze pozostawiają w naszej pamięci burzę myśli. Moim zdaniem "Klejnot z Bizancjum" jest wspaniałym materiałem na film, który na pewno przypadłby do gustu wielu widzom.
Pozostaję pod ogromnym wrażeniem tego dojrzałego i dopracowanego w każdym szczególe debiutu. Cieszę się bardzo, że niebawem będę mogła powrócić do bohaterów w powieści "Tiary z Albanii" i wraz z nimi udać się na poszukiwania kolejnego historycznego skarbu. Jeśli odpowiadają Wam takie klimaty, to koniecznie sięgnijcie po "Sagę rzymskich jubilerów". To będzie piękny czas.
Z ZIEMI WŁOSKIEJ DO POLSKI
Ostatnie wieczory spędziłam z interesującą książką Weroniki Umińskiej "Klejnot z Bizancjum". Jest to pierwsza część sagi o rzymskich jubilerach, która przenosi nas do Włoch, gdzie rodzina Azzurrich od wieków prowadzi swoje interesy związane z wykonywaniem drogocennych klejnotów. W przeszłości ich kolekcje trafiały na dwory cesarzy, królów, do...
2023-03-26
W DRODZE NA TRON
Przed kilkoma dniami miała swoją premierę najnowsza powieść Anny J. Szepielak, która stanowi pierwszą część cyklu „Serce w koronie”. „Miłość i tron” swoją tematyką zdecydowanie odbiega od wcześniejszych książek autorki i może być pewnym zaskoczeniem.
Zasiadając do lektury cofamy się niemal sześć wieków wstecz, do czasów późnego średniowiecza, do odległej, ale jakże barwnej i fascynującej epoki owianej delikatną mgiełką zapomnienia Bazując na faktach historycznych, zapisach kronikarskich, hipotezach, podaniach i legendach autorka stworzyła przepiękną beletrystyczną opowieść o dawnych wiekach pełną sekretów, układów i walki o władzę. Zostajemy zaproszeni na dwór królewski Kazimierza IV Jagiellończyka i Elżbiety Rakuszanki zaraz po podpisaniu pokoju toruńskiego w 1466 roku. I od tego momentu towarzyszymy rodzinie królewskiej w ich codziennym życiu, podróżujemy z nimi na Wawel, do Torunia, Kozienic, czy Niepołomic, jesteśmy świadkami narodzin kolejnych potomków, uczestniczymy we wzniosłych wydarzeniach dla historii Polski oraz przyglądamy się dorastaniu i dojrzewaniu Zygmunta – przyszłego władcy. Pobyt na królewskim dworze to także spoglądanie za kulisy świata pełnego bogactwa, pięknych strojów, wystawnych uczt, ale także uczuć, emocji, przeżyć, rywalizacji i intryg. Bo średniowiecze, jak każda z epok, ma przecież także swoje drugie oblicze, na którym malują się niesprawiedliwość, okrucieństwo i zdrada.
„Miłość i tron” to opowieść, w której została zachowana idealna równowaga pomiędzy historycznymi faktami i subiektywnym wyobrażeniem tamtych czasów. Fabuła jest niezwykle ciekawa, pozwala całkowicie zatracić się w XV w. rzeczywistości i poczuć atmosferę dawnych wieków. Wprowadzenie pewnych elementów fikcji literackiej łagodzi surowe fakty, ubarwia oraz ubiera w przeżycia i emocje suche informacje znane nam z książek historycznych, kronik, słowników czy encyklopedii. I dzięki temu przedstawione wydarzenia historyczne nabierają życia, są nam znacznie bliższe i w jakimś stopniu stają się naszym udziałem. Jeśli dodamy do tego wyjątkowy dar do opowiadania, jaki posiada Anna Szepielak, to otrzymujemy zachwycającą wręcz historię, w której można się całkowicie zatracić.
Jestem pod ogromnym wrażeniem pracy i zaangażowania włożonego w powstanie tej powieści. Duża dokładność, rzetelność i dbałość o szczegóły sprawiają, że opowiedziana historia jest niezwykle wiarygodna, a wizja średniowiecza w niej zaproponowana przekonuje i nie ośmielamy się z nią dyskutować. Powołani do życia bohaterowie, wykreowani w oparciu o wzorce osobowościowe ich historycznych pierwowzorów, bardzo przypadli mi do gustu. Są charakterystyczni, intrygujący, a w ich zachowaniu odnajdujemy wiele realizmu. Postaci idealnie wpisują się w klimat epoki. Czytając „Miłość i tron” miałam przekonanie, że autorka wszystko dokładnie przemyślała i zaplanowała. Elegancki język stylizowany na staropolszczyznę, liczne archaizmy szczegółowo wyjaśnione pod tekstem, barwny styl obrazujący średniowieczne zwyczaje i zasady panujące na królewskim dworze oraz subtelny wątek romansowy – to wszystko sprawia, że jestem oczarowana tą opowieścią.
Muszę przyznać, że powieść idealnie wpasowała się w mój gust czytelniczy. Uwielbiam czytać opowieści z historią w tle, które odsłaniają sekrety dawnych dziejów. Zbeletryzowane fakty przyswaja się łatwiej, szybciej i przyjemniej. Nie mogą one jednak przekłamywać zdarzeń i muszą przekazywać prawdę historyczną, o co autorka zatroszczyła się z największą starannością. Dlatego pierwsza część cyklu „Serce w koronie” tak bardzo mnie urzekła i z niecierpliwością będę wypatrywała drugiego tomu. Z przyjemnością sięgnę po dalsze losy Zygmunta – wyjątkowego króla na polskim tronie.
W DRODZE NA TRON
Przed kilkoma dniami miała swoją premierę najnowsza powieść Anny J. Szepielak, która stanowi pierwszą część cyklu „Serce w koronie”. „Miłość i tron” swoją tematyką zdecydowanie odbiega od wcześniejszych książek autorki i może być pewnym zaskoczeniem.
Zasiadając do lektury cofamy się niemal sześć wieków wstecz, do czasów późnego średniowiecza, do...
2023-01-17
ALTERNATYWNE ŚCIEŻKI ŻYCIA
Pióro Holly Miller poznałam za sprawą powieści "Nas dwoje". Historia okazała się bardzo dobrym debiutem - nieoczywista, dobrze napisana, emocjonująca. Teraz miałam okazję sięgnąć po kolejną książkę autorki zatytułowaną "Co by było, gdyby". I tym razem moje odczucia dotyczące lektury są bardzo podobne. A to oznacza, że Holly Miller pisze ciekawe, warte przeczytania powieści psychologiczno - obyczjowe, którym warto poświęcić swój czas i uwagę.
Myślę, że każdy z Was przynajmniej raz stawiał sobie pytanie co by było gdyby?... A następnie tworzył w myślach różne scenariusze konkretnych sytuacji. Rozważaliście pewnie nie raz co by było dla Was lepsze, jakie byłyby konsekwencje innych podjętych decyzji.
Przed podobnym dylematem staje Lucy Lambert - trzydziestoletnia singielka, po tym, jak zrezygnowała z pracy w agencji reklamowej. Dziewczyna stawia wszystko na jedną kartę. Marzy o napisaniu powieści i właśnie teraz upatruje szansę na spełnienie swojego największego pragnienia. A może trafi jej się nowa, intratna posada copywritera?... Lucy staje przed ogromnym dylematem - waha się, czy ma pozostać w małym, nadmorskim miasteczku Shoreley i skupić na pisaniu, czy raczej wyjechać do Londynu, by objąć stanowisko w prestiżowej firmie reklamowej.
Każda decyzja ma swoje "za" i "przeciw" i każda związana jest z określonymi konsekwencjami. Nie bez znaczenia jest również fakt, że Lucy wierzy w przeznaczenie i lubi dostrzegać znaki od losu, które jej zdaniem kształtują przyszłość. A właśnie tego dnia otrzymała informację, że spotka mężczyznę swojego życia, przysłowiową "drugą połówkę". Czy będzie to przypadkowo poznany w barze fotograf Caleb, czy może Max Gardner - pierwsza miłość, z którą rozstała się przed niemal dziesięcioma laty?...
I tutaj dochodzą do głosu dwie alternatywne rzeczywistości związane z dokonanymi wyborami, które rozgrywają się równolegle, a dotyczą dalszych losów tej samej kobiety. "Zostaję" opowiada o losach Lucy jako pisarki i sprzedawczyni w sklepie z pamiątkami. Dziewczyna związała się z Calebem i wiedzie spokojne życie w Shoreley. "Jadę" to obraz Lucy pracującej w londyńskiej agencji reklamowej i na powrót związanej z Maxem - pierwszym chłopakiem. Wyjaśnienie nieporozumień sprzed lat wiele ją kosztowało, ale kobieta zdecydowała się dać ukochanemu drugą szansę.
Holly Miller potrafi wielokrotnie zaskakiwać czytelnika. Tym razem jest to przede wszystkim forma powieści. Poprowadzenie losów bohaterów dwiema niezależnymi ścieżkami to naprawdę oryginalny zabieg. Pomimo, że są to rozbieżne rzeczywistości, to jednak możemy odnaleźć niektóre wspólne elementy, momenty zgodne dla obu światów, przez które prowadzi każda ze ścieżek. Obie wersje tak samo mocno mnie zaabsorbowały i pochłonęły, obie wywołały też całe mnóstwo emocji i obie zachowały realizm. Wersja nazwana jako "zostaję" wydała mi się spokojniejsza, bardziej sielankowa, opisująca prostą, szczęśliwą codzienność, w której pojawiają się zwyczajne problemy. Jednak odniosłam wrażenie, że było to życie niepełne. Alternatywa określona jako" jadę" okazała się bardziej spektakularna, a zdarzenia momentami wstrząsające, a nawet szokujące. Jednak dzięki temu Lucy mogła doświadczyć więcej, żyć pełniej.
Holly Miller pisze prostym językiem. Jej lekki styl idealnie współgra z opisywanymi zdarzeniami. Autorka potrafi umiejętnie stopniować napięcie. Zainteresowanie nie słabnie aż do ostatniej strony, z przyjemnością odkrywamy poszczególne sekrety bohaterów i angażujemy się w ich poczynania. I do tego mamy jeszcze zaskakujące zakończenie, które trudno przewidzieć.
Ciekawie nakreślone sylwetki bohaterów sprawiają, że dobrze czujemy się w ich towarzystwie. Każda postać jest inna, niepowtarzalna i emocjonująca. Nie przeszkadzała mi zbytnio naiwność Lucy, ani delikatne wyidealizowanie Caleba, czy pewna nienaturalność w zachowaniu perfekcyjnych rodziców Lucy, a to wszystko za sprawą interesującej fabuły i intrygujących zdarzeń, przez które dosłownie przepadłam dla świata.
Historia ma w sobie sporo romantyzmu. Skłania do refleksji, uczy, że każda podjęta decyzja ma swoje określone konsekwencje i bezpośredni wpływ na przyszłe wydarzenia, a zbyt częste zastanawianie się nad tym, co by było gdyby... niepotrzebnie nas rozprasza i wcale nie uchroni od przeznaczenia. W powieściowej rzeczywistości mamy jasno przedstawione wybory i ich konsekwencje, możemy je analizować i oceniać. W prawdziwym życiu nie ma takiej możliwości.
Powieść "Co by było, gdyby" to idealna propozycja dla czytelników poszukujących historii nieoczywistych, wyłamujących się utartym schematom. Mnie oczarowała, zaintrygowała i stawiam ją na półce ulubionych lektur.
ALTERNATYWNE ŚCIEŻKI ŻYCIA
Pióro Holly Miller poznałam za sprawą powieści "Nas dwoje". Historia okazała się bardzo dobrym debiutem - nieoczywista, dobrze napisana, emocjonująca. Teraz miałam okazję sięgnąć po kolejną książkę autorki zatytułowaną "Co by było, gdyby". I tym razem moje odczucia dotyczące lektury są bardzo podobne. A to oznacza, że Holly Miller pisze ciekawe,...
2011-12-27
Życie Pi to bardzo ciekawa historia opowiedziana przez Piscine Molitora Patela - niesamowita, tragiczna, ale ze szczęśliwym zakończeniem. Książka podzielona jest na trzy części:
W pierwszej Piscine Patel nazwany przez siebie w skrócie Pi - hinduski chłopiec, który wiedzie szczęśliwe życie wraz z rodzicami i bratem w małym indyjskim miasteczku w otoczeniu ogrodu zoologicznego przedstawia nam swoje dzieciństwo. Jego ojciec jest dyrektorem ZOO i dzięki temu chłopiec na co dzień obcuje ze zwierzętami często je podpatrując. Stąd jego zainteresowanie zoologią i zwyczajami zwierząt.
Wątek poboczny stanowi problem poznawania wiary u tego małego chłopca. Pi zafascynowany Bogiem i miłością do niego pragnie poznać i zgłębić tajniki hinduizmu (buddyzmu), chrześcijaństwa i islamu. Trudno mu pojąć, dlaczego nie może zostać wyznawcą wszystkich trzech religii, skoro wszystkie mówią o miłości Boga. Poniekąd w dalszym swym życiu zostaje wyznawcą wszystkich tych trzech religii. W tym czasie kształtuje się jego osobowość. Część pierwsza kończy się kiedy szesnastoletni Pi wraz z rodziną i częścią zwierząt (po likwidacji ogrodu zoologicznego)wyrusza w podróż statkiem przez ocean do Kanady, gdzie mają zamieszkać. Na koniec tej części padają znaczące, głębokie słowa:
"Sprawy nie potoczyły się tak, jak się tego spodziewaliśmy, ale cóż na to poradzić? Trzeba brać życie takim, jakie jest, i zrobić z niego jak najlepszy użytek."
W części drugiej stanowiącej tak naprawdę istotę powieści Piscine opowiada o 227 dniach spędzonych na Oceanie Spokojnym w szalupie ratunkowej wraz z dzikimi zwierzętami: hieną, orangutanem, ranną zebrą i tygrysem bengalskim, który cierpi na chorobę morską. To w tej części rozgrywają się dramaty chłopca i tu jesteśmy świadkami głębokich przemyśleń bohatera:
"Bliska śmierć jest czymś strasznym, ale jeszcze gorsza jest śmierć odroczona w czasie na tyle, żeby człowiek mógł uprzytomnić sobie, jaki był dotąd szczęśliwy i ile go jeszcze czekało szczęśliwych chwil. Widzi się wtedy z całą jaskrawością wszystko to, co się traci. Widok ów napełnia tak dojmującym smutkiem, że żadna śmierć pod kołami samochodu, ani w morskiej toni nie wydaje się straszna."
To niesamowite jak wielką moc w człowieku może wyzwolić wola życia, jak głęboka wiara pomaga przetrwać, a z drugiej strony co człowiek jest w stanie uczynić aby przeżyć.
"Ryba była martwa. Naderwana na wysokości skrzeli głowa krwawiła. Płakałem jak bóbr nad tą biedną duszyczką. Była to pierwsza czująca istota, którą zabiłem. Stałem się zabójcą. Winowajcą-jak Kain. Ja, szesnastoletni, niewinny i religijny chłopiec, łagodny mól książkowy, miałem teraz krew na rękach. Było to dla mnie potworne brzemię. Wszelkie życie jest święte. Nigdy nie zapominam włączyć tej ryby do mojej modlitwy."
Aby przeżyć chłopiec musiał radzić sobie nie tylko z brakiem wody i pożywienia, ale również ze swoim współpasażerem - 450 funtowym tygrysem Richardem Parkerem. Pi twierdzi, że przeżycie siedmiu miesięcy tułaczki zawdzięcza towarzystwu wielkiego, dzikiego kota.
"Życie w szalupie trudno nazwać życiem. Przypomina raczej końcówkę partii szachów, kiedy pozostało Ci już tylko kilka figur. Układ nie może być prostszy, a stawka wyższa. Pod względem fizycznym jest to życie niezwykle ciężkie, a w sensie moralnym zabójcze. Jeśli człowiek chce przetrwać musi się przystosować. Wiele rzeczy trzeba zastąpić czymś innym. Szukasz okruchów szczęścia tam, gdzie to tylko możliwe. Dochodzisz do takiego punktu, kiedy jesteś na samym dnie piekła, a jednak stoisz z założonymi ramionami i z uśmiechem na twarzy i czujesz, że jesteś największym szczęściarzem na świecie. Dlaczego? Bo u twoich stóp leży maleńka martwa rybka."
Trzecia część to historia samego ocalenia, którą Pi opowiedział japońskim wysłannikom przybyłym z firmy, do której należał statek. Pojawia się tu też opowieść alternatywna, która miała być bardziej wiarygodna dla słuchaczy, ale czy ciekawsza?
"Życie Pi" to lektura, którą powinno się znać. Powieść, którą się czyta jednym tchem - zarówno zaskakująca, jak inteligentna, chwilami filozoficzna, ale na pewno nie nudna.
Szczerze polecam.
Życie Pi to bardzo ciekawa historia opowiedziana przez Piscine Molitora Patela - niesamowita, tragiczna, ale ze szczęśliwym zakończeniem. Książka podzielona jest na trzy części:
W pierwszej Piscine Patel nazwany przez siebie w skrócie Pi - hinduski chłopiec, który wiedzie szczęśliwe życie wraz z rodzicami i bratem w małym indyjskim miasteczku w otoczeniu ogrodu...
2011-12-19
„Kaszmir jest zbyt piękny, by ktokolwiek mógł się tu czuć nieszczęśliwy.”
Cóż wiemy o Indiach my - Europejczycy...
O to samo mogłaby zapytać Anita Delgado - główna bohaterka powieści Javiera Moro pt. "Hinduska Miłość" - hiszpańska dziewczyna, która w wieku 17 lat pojechała do dalekiego, obcego kraju, aby tam zamieszkać wraz ze swoim przyszłym mężem - radżą Kapurthali. O jej przyszłości w pierwszej kolejności zadecydowało zrządzenie losu - przypadkowe spotkanie z Jagatjitem Sighem - radżą Kapurthali podczas uroczystości ślubnych króla Hiszpanii Alfonsa XIII, w drugiej zaś decyzja rodziców co do zapewnienia córce dostatniego i wygodnego życia.
Anita pochodzi z biednej hiszpańskiej rodziny. Obdarzona niezwykłą urodą i nieodpartym wdziękiem próbuje pomagać finansowo swojej rodzinie tańcząc wraz z siostrą w madryckim kabarecie. Rodziców nie stać na takie wykształcenie o jakim marzyliby dla swoich córek, ale wpoiwszy im podstawowe zasady i wartości, jakimi należy kierować się w życiu mają nadzieję zapewnić dziewczętom dobrą przyszłość.
Indyjski władca oczarowany i zaintrygowany urodą młodej Hiszpanki od pierwszego spotkania zainteresował się Anitą. Nie ustawał w dążeniu do uczynienia z niej swojej przyszłej żony i tym samym księżnej Kapurthali. Porozumiał się też z rodzicami dziewczyny i zapewniając im odpowiednio wysokie dożywotnie uposażenie wyjednał sobie u nich zgodę na ślub. Nie szczędził Anicie podarunków, postarał się dla niej o odpowiednie przygotowanie, zapewnił mieszkanie i lekcje języków w Paryżu pod okiem zaufanej guwernantki. Jednym słowem uczynił wszystko, aby z Kopciuszka zmieniła się w dojrzałą kobietę godną tytułu małżonki hinduskiego radży. Dziewczyna poznawała tajniki wschodniej kultury, nabierała odpowiedniego obycia i zachowania, aby po roku zostawić wszystko, dom, rodziców i wraz z pokojówką i guwernantką wsiąść na statek do Indii, gdzie czekało ją nowe życie.
I tu od samego początku czeka Anitę wiele niespodzianek...
Dowiaduje się o ciąży, która na początku trochę ją przeraża, ale powoduje, że dziewczyna musi ostatecznie wydorośleć będąc odpowiedzialna już nie tylko za siebie, ale również za dziecko - potomka radży.
Zamieszkuje wraz z przyszłym mężem w pięknym pałacu, w Pendżabie, w państewku Kapurthali stworzonym przez Jagatjita Sigha, który zafascynowany kulturą zachodu wykreował dla siebie namiastkę europejskiej stolicy połączonej z przepychem i bogactwem orientu.
Dowiaduje się, że będzie piątą z kolei żoną swego męża i choć ten przewidział dla niej specjalne względy jako dla pani jego serca, to jednak będzie musiała zaakceptować poprzednie żony i czterech synów Jagatjita. Ale czy rodzina radży zaakceptuje ją - Europejkę?
Jak dalej potoczą się losy mieszanego małżeństwa i z czym przyjdzie się zmierzyć młodej europejce w dalekim kraju, otoczonej nie zawsze życzliwymi ludźmi?
Javier Moro napisał piękną biograficzną powieść, w której obok niezwykle interesujących losów głównych bohaterów - postaci historycznych, odnajdujemy wspaniałe zestawienie dwóch zupełnie różnych od siebie kultur - cywilizowanego zachodu i egzotycznego wschodu. Przepych i bogactwo rządzących kontrastuje z biedą i nędzą szarych obywateli. Następuje tu prawdziwe zderzenie tych kultur - to co jest zwyczajne i proste na zachodzie staje się nagle niemożliwe i niedopuszczalne na wschodzie, i na odwrót. Niewyobrażalne bogactwo większości władców poszczególnych indyjskich kolonii końca XIX wieku jest dla Europejczyka czymś niebywałym i niezwykłym. Z drugiej strony otaczanie się szeroko pojętym luksusem, spełnianie wszelkich zachcianek, sprowadzanie z Europy wszelkich nowinek technicznych i cywilizacyjnych, a jednocześnie dbanie o interesy kraju i mieszkających w nim ludzi to cecha Jagatjita Sigha, którą niestety nie wszyscy władcy mogli się poszczycić.
W książce tej odnajdziemy również piękne opisy oddające klimat i egzotykę poszczególnych Indyjskich prowincji pozostających do I wojny światowej pod zwierzchnictwem Anglii. A wszystko to zostało przedstawione w niezwykle realistyczny sposób. Możemy delektować się piękną, subtelnie przedstawioną miłością księcia do Kopciuszka, która z czasem ewoluuje, by zakończyć się w dość nieprzewidziany sposób.
Te wszystkie atuty stawiają "Hinduską miłość" bardzo wysoko na liście lektur. Na pewno też zachęcają do dokładniejszego zapoznania się z losami Anity Delgado i Jagatjita Sigha. Sięgnijcie po tę powieść, bo naprawdę warto!
„Kaszmir jest zbyt piękny, by ktokolwiek mógł się tu czuć nieszczęśliwy.”
więcej Pokaż mimo toCóż wiemy o Indiach my - Europejczycy...
O to samo mogłaby zapytać Anita Delgado - główna bohaterka powieści Javiera Moro pt. "Hinduska Miłość" - hiszpańska dziewczyna, która w wieku 17 lat pojechała do dalekiego, obcego kraju, aby tam zamieszkać wraz ze swoim przyszłym mężem - radżą Kapurthali. O...