-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać2
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać2
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński14
Biblioteczka
2024-04-18
2024-01-25
Z WIZYTĄ NA RODOS
Zachwycona powieścią Magdaleny Kawki "Wyspa z mgły i kamienia" sięgnęłam po kolejną książkę tej autorki - audiobook "Sztuka latania" w interpretacji Agnieszki Postrzygacz. Pomyślałam sobie, że skoro tak dobrze czułam się zwiedzając grecką Kretę, to tym razem wybiorę się na Rodos. Czy warto było się tam udać? O tym za chwilę...
Zośka jest trzydziestopięciolatką, która pracuje w korporacji, a jej życie uczuciowe to przede wszystkim skomplikowane relacje damsko-męskie. Kobieta nie ma w zwyczaju rozbijać rodzin, ale to właśnie Jerzy - mąż Beaty i ojciec kilkuletniej Zosi jest tym mężczyzną, do którego szybciej bije jej serce. Zofia coraz częściej odnosi wrażenie, że życie przecieka jej przez palce. W momentach chandry i zwątpienia wspiera ją Marta - oddana przyjaciółka, stewardesa o nieco bardziej skrystalizowanych poglądach na życie. Kiedy pojawia się możliwość wyjazdu na Rodos, gdzie wuj Marty ma swój dom, obie bohaterki postanawiają spędzić urlop na tej pięknej, greckiej wyspie. Dwa tygodnie spędzone wśród mieszkańców Lindos, Lardos i okolicznych wiosek zupełnie odmieniają obie kobiety, tak, że decydują się one przedłużyć urlop o kolejny tydzień. Nikt się jednak nie spodziewa, że pożegnalne przyjęcie zorganizowane tuż przed powrotem do kraju przybierze tak nieoczekiwany obrót. W jednej chwili to, co było ważne zupełnie przestaje mieć znaczenie...
"Sztuka latania" nie urzekła mnie tak, jak pobyt na Krecie, choć muszę przyznać, że wydarzenia, jakie stały się udziałem bohaterek na Rodos zupełnie mnie zaskoczyły. Autorka jest niekwestionowaną mistrzynią zwrotów akcji i robi to w niezwykle zmyślny sposób pozostawiając czytelnika z uczuciem zdumienia i niedowierzania. Powieść napisana jest lekko, swobodnie, ciekawie i z polotem. Tym razem sama wyspa i jej historia, która gdzieś tam na krótko pojawia się w fabule, schodzą na dalszy plan. To perypetie Zosi i Marty, grają tu pierwsze skrzypce, choć momentami na czoło wysuwa się wątek Jerzego i jego problemy małżeńskie.
Książka jest trochę nierówna. Autorka niejednokrotnie przeskakuje z tematu na temat przez co mamy czasem wrażenie, jakby to były oddzielne historie. Niektóre wątki wydają się zupełnie zbędne i niewiele wnoszą do treści.
Magdalena Kawka w tej powieści skupiła się na stopniowym dojrzewaniu ludzi dorosłych do podejmowania ważnych decyzji. Konieczność dokonywania wyborów, związane z nimi dylematy oraz konsekwencje to nieodłączna część naszego życia. Do jednych decyzji dorastamy powoli, cierpliwie, krok po kroku, pokonując przeciwności i bariery. Inne zamysły pojawiają się nagle, niespodziewanie i niczym tsunami burzą dotychczasowy porządek. Tak to się właśnie dzieje u bohaterów "Sztuki latania".
Autorka starała się zachować realizm, jednak w niektóre zachowania trudno było mi uwierzyć. Zośka jest skrajnie niedojrzała pomimo swych 35 lat i dopiero na skutek przykrych doświadczeń dorośleje, dojrzewa do zmian, chce działać. Tak, to właśnie Zośka najbardziej mnie irytowała, ale z drugiej strony byłam ciekawa, co jeszcze wymyśli. Zdecydowanie bardziej polubiłam Martę, a mieszkańcy wyspy po prostu skradli moje serce.
Polubiłam też sposób pisania autorki. Fabuła wciąga, wydarzenia intrygują, choć zakończenie trochę mnie rozczarowało. Były emocje, sporo wrażeń i piękna, egzotyczna, grecka wyspa w tle, a zatem wizytę na Rodos uznaję za udaną. Myślę, że jeszcze nie raz sięgnę po książkę pani Magdaleny, szczególnie, gdy powieść zaoferuje mi kolejną interesującą podróż.
Z WIZYTĄ NA RODOS
Zachwycona powieścią Magdaleny Kawki "Wyspa z mgły i kamienia" sięgnęłam po kolejną książkę tej autorki - audiobook "Sztuka latania" w interpretacji Agnieszki Postrzygacz. Pomyślałam sobie, że skoro tak dobrze czułam się zwiedzając grecką Kretę, to tym razem wybiorę się na Rodos. Czy warto było się tam udać? O tym za chwilę...
Zośka jest...
2024-01-24
BLISKIE SPOTKANIE Z KRETĄ
Kolejny tegoroczny audiobook to "Wyspa z mgły i kamienia" przepięknie przeczytany przez Monikę Chrzanowską. Bardzo się cieszę, że wreszcie sięgnęłam po pierwszą książkę Magdaleny Kawki, bo wybór ten okazał się strzałem w dziesiątkę. "Wyspa z mgły i kamienia" ma w sobie wszystko to, czego poszukuję w powieściach obyczajowych - ciekawą akcję, barwnych i wyjątkowych bohaterów, pewien element zaskoczenia wyzwalający dreszczyk emocji oraz przepiękną, malowniczą scenerię, która sprawia, że w tytułowej wyspie można się zakochać, albo po prostu odwiedzić ją pewnego dnia.
Julia jest kobietą 50+, anestezjologiem z dwiema dorosłymi córkami i dwojgiem wnuków. Mąż odszedł twierdząc, że już jej nie kocha i to było główną przyczyną zmian, do jakich Julia dojrzewała już od jakiegoś czasu. Spory zastrzyk gotówki ze sprzedaży kamienic odziedziczonych w spadku po rodzicach otworzył przed bohaterką nowe możliwości. Kobieta decyduje się na kupno domu i przeprowadzkę na Kretę. Ta spontaniczna decyzja nie podoba się córkom, a od Julii wymaga odwagi i determinacji, ale... bohaterka umawia się z agentką nieruchomości i udaje się do Falasarny, gdzie mogłaby zamieszkać. I to tu, na greckiej wyspie, pośród rdzennych mieszkańców, Julia próbuje odnaleźć samą siebie. Jako miłośniczka historii starożytnej, wykopalisk archeologicznych i greckich ciekawostek odkrywa intrygującą przeszłość domu związaną z jego poprzednim właścicielem...
Uwielbiam książki, które odkrywają przede mną nowe zakątki, przenoszą do ciekawych, egzotycznych miejsc, które były mi dotąd zupełnie obce i nieznane. Taką perełką jest Falasarna położona u zachodniego krańca półwyspu Gramvousa na Krecie. Tutaj bez problemu można połączyć zwiedzanie i zgłębianie tajemnic przeszłości, do czego zachęca lektura tej powieści. Magdalena Kawka w niezwykle obrazowy sposób pokazała piękno wyspy oraz egzotykę jej wyjątkowych zakątków. Doskonale połączyła je z bogatą wielowiekową historią Krety wplatając do fabuły całe mnóstwo intrygujących wydarzeń, także tych z okresu II wojny światowej. Powieściowa fikcja tak znakomicie współgra z miejscem zdarzeń, że ani przez moment nie poddajemy w wątpliwość ich prawdziwości, czy autentyzmu. Jedynym momentem mało wiarygodnym jest moim zdaniem odziedziczony przez Julię spadek, ale odkąd akcja przenosi się na wyspę wszystkie wątpliwości znikają. Dlaczego?... Ponieważ to Kreta - wyspa z mgły i kamienia - jest tak naprawdę główną bohaterką tej opowieści.
Historia jest bardzo dokładnie przemyślana, napięcie wzrasta stopniowo, aż do momentu kulminacji. Od samego początku z niecierpliwością czekamy na rozwój wypadków i mimo, że w naszej głowie pojawia się kilka scenariuszy, żaden tak naprawdę nie jest do końca zgodny z zamysłem autorki.
"Wyspa z mgły i kamienia" to kawałek dobrej prozy, ładnie napisanej, emocjonującej i wartej uwagi. Elementy obyczajowe, romantyczne, historyczne i kryminalne przeplatają się ze sobą tworząc niezapomnianą opowieść z całą gamą interesujących bohaterów. Dzięki temu wyspa z mgły i kamienia staje się kolejnym miejscem na mapie naszych podróży, czy to samolotowych, czy za sprawą turystycznego przewodnika. Warto skorzystać z takiej możliwości.
BLISKIE SPOTKANIE Z KRETĄ
Kolejny tegoroczny audiobook to "Wyspa z mgły i kamienia" przepięknie przeczytany przez Monikę Chrzanowską. Bardzo się cieszę, że wreszcie sięgnęłam po pierwszą książkę Magdaleny Kawki, bo wybór ten okazał się strzałem w dziesiątkę. "Wyspa z mgły i kamienia" ma w sobie wszystko to, czego poszukuję w powieściach obyczajowych - ciekawą akcję,...
2022-11-15
W POSZUKIWANIU ŚWIATŁA
Kiedy w marcu 2020 roku miała swoją premierę powieść Christy Lefteri "Pszczelarz z Aleppo" nikt się nie spodziewał, że temat wojny i nieodłącznie z nim związany problem uchodźców stanie się nam tak bliski. Niestety już od dziewięciu miesięcy jesteśmy świadkami nieustannej wałki narodu ukraińskiego o wolność i niepodległość ich ojczyzny. W obliczu tych wydarzeń powieść Christy Lefteri przestała być tylko historią opartą na prawdziwych relacjach uciekinierów i ich walce o przetrwanie, a stała się opowieścią, która nabiera szerszego znaczenia i w której możemy szukać pewnych analogii do sytuacji poza naszą wschodnią granicą. "Pszczelarz z Aleppo" idealnie wpisuje się w obecny trudny czas, otwiera nam oczy i uświadamia, że konflikty, które mają miejsce gdzieś na świecie za chwilę mogą dotyczyć także i nas.
Autorka zabiera czytelnika do Aleppo – miasta w północno-zachodniej Syrii oddalonego o około 50 km na południe od granicy z Turcją. To tutaj wiedli spokojne życie Afra i Nuri Ibrahim wraz ze swoim synkiem Samim. Mężczyzna od lat zajmował się pszczelarstwem, a kobieta malowała obrazy i zajmowała się domem i dzieckiem. Nuri prowadził firmę razem z kuzynem Mustafą i dobrze im się wiodło. Spokojne i szczęśliwe życie przerwała jednak wojna domowa. Krwawa bitwa o Aleppo przeszła do historii pod nazwą syryjskiego Stalingradu i pochłonęła wiele istnień ludzkich. Wśród ofiar znalazło się wiele dzieci, a wśród nich Sami oraz Fahir - syn Mustafy. Afra straciła wzrok od wybuchu bomby, a w jej pamięci pozostał ostatni wstrząsający widok martwego syna. W tej sytuacji Nuri podjął decyzję o ucieczce przez Turcję oraz Grecję do Wielkiej Brytanii. Trudno było przekonać Afrę do wyjazdu, a gdy już mu się to udało, małżonkowie razem wyruszyli razem śladem Mustafy, który zamierzał z kolei dołączyć do swojej żony i córki. Długa i niebezpieczna podróż podzielona była na etapy, z których każdy wiązał się z przeróżnymi komplikacjami, a przetrwanie w ośrodkach dla uchodźców wymagało sprytu, determinacji i poświęcenia. Zwieńczeniem podróży i największym pragnieniem małżonków było otrzymanie azylu i możliwość rozpoczęcia nowego życia w kraju, gdzie mogli poczuć się bezpiecznie. Jak się jednak okazało dotarcie do celu wcale nie gwarantowało sukcesu i zagrożone było deportacją z powrotem do ogarniętej wojną ojczyzny...
Powieść Christy Lefteri wzbudza wiele skrajnych emocji. Jest przerażająca, przejmująca i realistyczna do bólu. Odsłania brutalną prawdę o ludziach, którzy stają w obliczu tragedii wojny, tracą członków rodziny oraz dorobek życia i są zmuszani do poszukiwania schronienia na obczyźnie. Ukazuje jak zmieniają się stosunki rodzinne w obliczu najgorszego. Niebezpieczeństwo, niepewność, strach oraz ryzyko towarzyszące ucieczce to dopiero początek całego skomplikowanego procesu, którego efektem jest otrzymanie azylu. Na skutek przeróżnych okoliczności wielu uchodźców ponosi śmierć nie docierając do miejsca przeznaczenia. Inni są wykorzystywani, wciągani w brutalny świat przestępczości, z którego nie ma ucieczki. Porwania, handel dziećmi, łapówkarstwo i przemoc to ciemna strona tego przedsięwzięcia.
Autorka bardzo ciekawie połączyła dwie płaszczyzny czasowe dając im wspólny wyznacznik w postaci jednego symbolu wyrażonego słowem. Dzięki temu płynnie poruszamy się pomiędzy tymi dwoma światami. Wspomnienia oraz wizje senne pary głównych bohaterów cofają nas w przeszłość. Poznajemy ich szczęśliwe życie w Aleppo zanim miasto zostało ostrzelane i zbombardowane. Dowiadujemy się też sporo na temat pszczelarstwa i wspólnej pracy Nuriego i Mustafy. Później doświadczamy trudnych emocji związanych z wojenną okupacją oraz towarzyszymy bohaterom w ciężkiej przeprawie na północny zachód, przez Turcję i Grecję, aż do Wielkiej Brytanii. W tę interesującą relację wplecione zostały opowieści innych emigrantów, ludzi, którzy z różnych względów podjęli decyzję o opuszczeniu swojego kraju. W ten sposób wyrabiamy sobie szerszy, bardziej obiektywny pogląd na ten problem. Przeszłe wydarzenia przeplatają się z teraźniejszością, kiedy Nuri i Afra są już w Londynie i czekają na załatwienie formalności związanych z otrzymaniem azylu. Okazuje się, że jest to zawiła, rozciągnięta w czasie i stresująca procedura, która niestety nie zawsze kończy się sukcesem. Nuri i Afra zmagają się ze swoimi demonami, cierpią, przeżywają żałobę, wątpią, a mimo to z determinacją i poświęceniem dążą do obranego celu. Pomaga im mailowa korespondencja prowadzona z Mustafą i zawierająca życzliwe zapewnienia i rady, które podtrzymują na duchu, wlewają na nowo nadzieję w ich serca i utwierdzają w słuszności podjętych decyzji. Jest to ważny element całej opowieści, bo należy zaznaczyć, że nie każdy z uchodźców ma tyle szczęścia.
Christy Lefteri pracowała jako wolontariuszka w obozie dla uchodźców w Atenach i przez ten czas na co dzień stykała się z całymi rodzinami przybyłymi głównie z Syrii i Afganistanu. Poznawała ich tragiczne historie, które później przelała na papier. W ten sposób powstała książka oparta na wielu ludzkich dramatach i zatytułowana "Pszczelarz z Aleppo" - historia o niewyobrażalnej stracie, miłości, a także poszukiwaniu światła, którego prekursorką jest Afra. Pszczoły natomiast są symbolem wrażliwości, życia i nadziei, która umiera ostatnia. Są takim światełkiem w tunelu ogarniętym przez mrok, rozpacz i strach. Opowieść jest przejmująca, bardzo autentyczna, realistyczna, skłania do refleksji i pozostaje w pamięci na długo.
Jeśli zatem poszukujecie wartościowej powieści beletrystycznej, która poruszy wasze serce i pomoże uświadomić sobie ważne kwestie natury ogólnoludzkiej, to zdecydowanie polecam "Pszczelarza z Aleppo". Tej książce zdecydowanie warto poświęcić swój czas i uwagę.
W POSZUKIWANIU ŚWIATŁA
Kiedy w marcu 2020 roku miała swoją premierę powieść Christy Lefteri "Pszczelarz z Aleppo" nikt się nie spodziewał, że temat wojny i nieodłącznie z nim związany problem uchodźców stanie się nam tak bliski. Niestety już od dziewięciu miesięcy jesteśmy świadkami nieustannej wałki narodu ukraińskiego o wolność i niepodległość ich ojczyzny. W obliczu...
2019-07-14
Mamy lipiec, więc zdecydowałam się sięgnąć po typowo letnią, wakacyjną historię i mój wybór padł na powieść Krystyny Mirek pt. "Szczęście all inclusive". Zachęciło mnie nazwisko autorki, opis wydawcy oraz okładka z egzotycznym zdjęciem. Pomyślałam sobie, że Grecja to jest miejsce, gdzie chciałabym spędzić wakacje. A jeśli na urokliwą Kretę zaprasza mnie pani Krystyna, to koniecznie muszę przyjąć takie zaproszenie.
Główną bohaterką powieści "Szczęście all inclusive" jest sympatyczna kobieta o wdzięcznym imieniu Berenika, którą wszyscy nazywają Beatą. Jej życie osobiste dalekie jest od ideału, związek z Kacprem - niedoszłym dziennikarzem opiera się na niezdrowym układzie, gdzie kobieta dba o związek, a mężczyzna to niebieski ptak, czaruś, który pięknie mówi i obiecuje, ale jego zapewnienia są bez żadnego pokrycia. Utrata pracy i nieciekawa relacja z chłopakiem zmusza Beatę do życiowych zmian. Z pomocą przychodzi jej mama, która załatwia córce pracę pokojówki w ekskluzywnym hotelu w Grecji. Wylot na Kretę otwiera przed bohaterką zupełnie nowy rozdział i staje się początkiem zmian w jej dotąd niesatysfakcjonującym życiu.
Lektura powieści Krystyny Mirek dostarczyła mi wielu ciekawych przeżyć i sprawiła, że zatęskniłam za Grecją, jej kulturą i tradycją. Z prawdziwą przyjemnością odwiedziłam plantację oliwek, ale równie mocno intrygowała mnie praca Beaty w hotelu, jej przyjaźń z Agnieszką, znajomość z Kostasem i relacje z hotelowymi gośćmi. A trzeba Wam wiedzieć, że razem z Beatą na Kretę przylecieli z Polski niezwykli turyści - cała plejada interesujących postaci o bardzo różnych charakterach. Każdy z nich mierzył się z jakimś życiowym problemem i każdy liczył na to, że egzotyczny urlop pomoże go rozwiązać. Mamy zatem parę narzeczonych Oliwię i Jakuba, którzy wcale nie są ze sobą szczęśliwi. Jest małżeństwo - Alina i Krzysztof z synem, które zupełnie nie radzi sobie z wychowywaniem Franka oraz nieustannie kłócąca się para z długim stażem, która nie potrafi zażegnać kryzysu w swoim związku. Autorka podjęła bardzo aktualne tematy jak miłość, rodzina, pieniądze. I to my musimy zdecydować, co jest dla nas najważniejsze.
Stojąc z boku rozgrywających się wydarzeń możemy sami analizować różnorodne problemy i sytuacje i z zainteresowaniem przyglądać się oryginalnym osobowościom. Powieść wzbudza ciekawość od pierwszych stron, akcja biegnie wartko i nie pozwala nam się nudzić aż do samego zakończenia.
Czytałam już kilka powieści autorki i przyznaję, że bardzo odpowiada mi lekki i malowniczy styl, jakim posługuje się pani Krystyna. Zagłębiając się w lekturze bez trudu możemy wsiąknąć w opisywane greckie klimaty, wyobrazić sobie Kretę i delektować śródziemnomorskim krajobrazem. Ciepła i momentami naprawdę wzruszająca opowieść zapada głęboko w pamięć i serce.
Powieść na pewno przypadnie do gustu wszystkim podróżnikom, miłośnikom europejskiego południa i wielbicielom powieści obyczajowych osadzonych w egzotycznym klimacie. Osobiście wciąż pozostaję pod ogromnym wrażeniem tej historii. Polubiłam bohaterów do tego stopnia, że zaraz po zakończonej lekturze sięgnęłam po ich dalsze losy opisane w równie klimatycznej powieści zatytułowanej "Francuska opowieść". Jestem przekonana, że ciekawych wrażeń i miłych chwil nie zabraknie.
Mamy lipiec, więc zdecydowałam się sięgnąć po typowo letnią, wakacyjną historię i mój wybór padł na powieść Krystyny Mirek pt. "Szczęście all inclusive". Zachęciło mnie nazwisko autorki, opis wydawcy oraz okładka z egzotycznym zdjęciem. Pomyślałam sobie, że Grecja to jest miejsce, gdzie chciałabym spędzić wakacje. A jeśli na urokliwą Kretę zaprasza mnie pani Krystyna, to...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-03-25
Kiedy przeczytałam informację, że książka była dwukrotnie nominowana do nagrody Bookera od razu wiedziałam, iż nie będzie to zwyczajna lektura. I rzeczywiście powieść "W obcym pokoju" odbiega swoją formą od przyjętych kanonów, a i jej treść jest dość osobliwa.
Powieść składa się z trzech odrębnych części - opowiadań, rozdziałów zatytułowanych "Naśladowca", "Kochanek" i " Opiekun", które łączy osoba narratora, utożsamianego z samym autorem. Damon Galgut jest południowoafrykańskim pisarzem, który ma w swoim dorobku kilka powieści i sztuk teatralnych. Swoją pierwszą książkę napisał w wieku siedemnastu lat.
Wszystkie te historie opowiadają o zamiłowaniu autora do podróży, które stanowią esencję jego życia. Te liczne wędrówki po Afryce, Indiach i Europie mają jeszcze jeden cel - poszukiwanie swojego miejsca na ziemi. Każda z nich to również pewne zadanie do wykonania, inna rola do spełnienia - naśladowcy, kochanka i opiekuna. Na swojej drodze outsider i introwertyk Damon napotyka ludzi, którzy, podobnie jak on, przemieszczają się z miejsca na miejsce, a proza codziennego dnia zamienia się u nich w rutynę ciągłej wędrówki, która zostaje sprowadzona do bardzo przyziemnych spraw jak: jedzenie, spanie, transport, ale także zmęczenie, nuda i oczekiwanie.
Jak kończą się te wszystkie kosztowne eskapady? Czy pozwolą znaleźć Damonowi to, czego poszukuje?
Powieść Damona Galguta ma dość specyficzny i szczególny wymiar. Każde z opowiadań przybiera formę kazania. Tradycyjne dialogi odbiegają od ogólnie przyjętego układu. Narracja wzbudza niepewność i niepokój. Poprowadzona w przeważającej części w trzeciej osobie pozwala narratorowi na przekazywanie możliwie jak najwięcej wspomnień i wrażeń ze swoich wędrówek. Co ciekawe nie znajdziemy tu barwnych opisów afrykańskiej przyrody i otaczających krajobrazów. W to miejsce otrzymujemy garść wewnętrznych przemyśleń bohatera, jego osobistych przemian, wątpliwości i rozterek. Mimo oszczędnego stylu, braku ozdobników, wprowadzenia elementów naturalistycznych każda opowieść Damona trzyma czytelnika w niesłabnącym napięciu, by na koniec spowodować w jego duszy prawdziwą burzę emocji. Autor zwraca uwagę na takie aspekty życia jak dominacja, walka o przywództwo, podporządkowanie, następnie miłość do drugiego człowieka i wstrzymywane do granic możliwości pożądanie, a w końcu przyjaźń, odpowiedzialność za drugą osobę i poświęcenie.
Damon Galgut stworzył nieszablonową historię, z której można wyciągnąć wiele wniosków. Służy ona przemyśleniu i przeanalizowaniu tego, co w życiu naprawdę ma znaczenie, nie zapominając, że:
„Żeby usnąć w obcym pokoju, trzeba wszystko z siebie wyrzucić. A zanim się wszystko wyrzuci, jest się sobą. A kiedy już wszystko wyrzuciłeś, nie ma cię. A kiedy napełni cię sen, nigdy cię nie było”.
Polecam
Kiedy przeczytałam informację, że książka była dwukrotnie nominowana do nagrody Bookera od razu wiedziałam, iż nie będzie to zwyczajna lektura. I rzeczywiście powieść "W obcym pokoju" odbiega swoją formą od przyjętych kanonów, a i jej treść jest dość osobliwa.
Powieść składa się z trzech odrębnych części - opowiadań, rozdziałów zatytułowanych "Naśladowca", "Kochanek"...
2015-03-23
Cyprys to wiecznie zielone drzewo, którego drewno ceniono od bardzo dawna. W czasach biblijnych porastał tereny Ziemi Świętej, jego drewno o cennych właściwościach - lekkie, trwałe, o niespotykanym aromacie wykorzystano do budowy świątyni Salomona. Jest bardzo charakterystyczny dla krajobrazu wschodnich wybrzeży Morza Śródziemnego. Symbolizuje żałobę, zapowiada dobrobyt i błogosławieństwo.
"... drzewa mają własną, tajemną mowę, która niesie się wraz z łagodna bryzą poranka i milknie w popołudniowym bezruchu powietrza."
"Szept cyprysów" to ciepła i wzruszająca historia o tym, że nie ma przyszłości bez przeszłości i każdy z nas jest swoją własną przeszłością. To także opowieść o miłości i niezwykle silnych więzach łączących babcię z wnuczką posadowiona w pięknym, śródziemnomorskim klimacie niewielkiej greckiej wyspy Erikusa.
Tutaj, kilkanaście kilometrów od Korfu, czas zdaje się zatrzymać, a życie biegnie niespiesznie swoim własnym torem. Tutaj, w harmonii z przyrodą, morzem i dawnymi opowieściami o greckich bogach o herosach, mieszka Evangelia - starsza kobieta, której cyprysy przekazują wiadomości szepcząc głosami przodków, mieszkańców wyspy. Tutaj wreszcie, po sześcioletniej nieobecności, przyjeżdża Daphne wraz ze swoją pięcioletnią córeczką Evi, aby wśród pięknej śródziemnomorskiej przyrody, w otoczeniu bliskich i z błogosławieństwem babci Evangelii poślubić Stephena. Daphne urodziła się w rodzinie greckich imigrantów i wychowała w Stanach, ale lato spędzała zawsze na Erikusie. Jej rodzice wyjechali przed laty za ocean, aby zapewnić swemu dziecku lepszą przyszłość. Po przeżytej tragedii Daphne wraca do kraju swoich przodków, gdzie przeszłość nie pozwala o sobie zapomnieć, a wspomnienia z dzieciństwa przywracają radość i szczęście. Wydarzenia na wyspie, czas spędzony z babcią, kuzynkami i ciotkami, opowieści z dawnych czasów odmieniają serce Daphne i jej podejście do życia.
"Uwielbiała odwiedzać tę wyspę, wędrować wiekowymi szlakami i marzyć w cieniu majestatycznych cyprysów... z nadzieją, że w końcu powierzą jej swoje tajemnice."
Powieść Yvette Manessis Corporon to fantastyczna podróż literacka do Grecji - kraju, który zawsze chciałam odwiedzić. To także ciekawa lekcja greckiej tradycji i zwyczajów oraz smakowite potrawy regionalnej kuchni. A wszystko utrzymane w lekkim, niczym morska bryza, stylu bez zbędnych banałów i uproszczeń. Plastyczny język działa na wyobraźnię, a nawet kubki smakowe i dostarcza niezapomnianych wrażeń. Sielskie tło powieści, jej nastrojowa fabuła jest wspaniałym uzupełnieniem dla wydarzeń, które chwytają za serce. Teraźniejszość przeplata się z przeszłością, codzienność ze wspomnieniami, ale właściwy odbiór powieści nie zostaje zakłócony. I choć wszystko zmierza we właściwym kierunku, który daje się przewidzieć, zakończenie wzrusza i zaskakuje w stu procentach - a to jest według mnie cecha dobrej powieści. To zdecydowanie powieść o kobietach, mieszkankach Erikusy i raczej dla kobiet, które mają szansę delektować się śródziemnomorskim krajobrazem, mitycznymi opowieściami i magią wyspy.
Cyprys to wiecznie zielone drzewo, którego drewno ceniono od bardzo dawna. W czasach biblijnych porastał tereny Ziemi Świętej, jego drewno o cennych właściwościach - lekkie, trwałe, o niespotykanym aromacie wykorzystano do budowy świątyni Salomona. Jest bardzo charakterystyczny dla krajobrazu wschodnich wybrzeży Morza Śródziemnego. Symbolizuje żałobę, zapowiada dobrobyt i...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-03-25
Bardzo dobra powieść psychologiczno - obyczajowa, w której Louise Candlish udowadnia, że nawet po największej tragedii człowiek jest się w stanie podnieść i zaakceptować swoje dalsze, inne życie.
Bo cóż może być straszniejszego od straty własnego dziecka...
Rachel Freeman wysyła swoją jedyną, ukochaną córeczkę - 6-letnią Emmę na autokarową wycieczkę szkolną. W imprezie uczestniczy cała klasa wraz z Cat i Daisy - najlepszymi przyjaciółkami Emmy. Nikt nie może nawet przypuszczać, że ten wyjazd będzie ostatnim wydarzeniem w życiu dziecka i odmieni na zawsze życie jego rodziców i przyjaciół. Tragiczny w skutkach wypadek odciska piętno na wielu osobach, ale przede wszystkim niszczy życie Rachel i jej męża Olivera. Kobieta nie może poradzić sobie z bólem i żałobą po stracie córeczki. Nie chce uczestniczyć w żałości i smutku swojego męża, matki i przyjaciół, z którymi byli bardzo mocno związani. Aby zmusić się do dalszego życia bez Emmy Rachel postanawia opuścić Londyn, Olivera i wyruszyć w podróż do Grecji na niewielką wyspę Santorini, skąd pochodzi jej matka. Tutaj, w nieznanym miejscu, wśród obcych ludzi, uczy się dalej żyć w pojedynkę. Powrót do względnej normalności zabiera jej kilka lat. Mała wioska o nazwie Oia staje się jej nowym domem, tutaj poznaje nowych przyjaciół, zakłada własny sklep i z daleka czuwa nad codziennym życiem swoich londyńskich znajomych, a przede wszystkim dwóch dziewczynek - Cat i Daisy...
Temat podjęty w powieści nie jest może zbyt wyszukany, co więcej... podejmowany jest dość często w literaturze, ale już radzenie sobie z traumą po śmierci dziecka i powrót do względnie normalnego życia wydał mi się oryginalny i jak dotąd niespotykany. Powieść Louise Candlish jest wzruszającym świadectwem straty i radzenia sobie z żałobą. Ogrom cierpienia głównej bohaterki i narratorki przenika z każdej niemal strony. Jej decyzje i postępowanie wydają się czasem niezrozumiałe, dziwaczne, ale w pełni usprawiedliwione. I choć od dnia wypadku wszystko się zmienia, powoli rozpada się małżeństwo, zacierają się dawne kontakty, to wszystkie te sprawy wydają się być kontrolowane, akceptowane i w pełni świadome. W tej historii główną rolę odgrywają rozterki wewnętrzne matki. Autorka przeciwstawia wspomnienia Rachel z czasów z Emmą późniejszym przeżyciom po tragedii. W ten sposób otrzymujemy autentyczny obraz sytuacji, która może przerosnąć każdego. Życie bez córki staje się nagle wyzwaniem największym z możliwych i przez cały czas zastanawiamy się, czy Rachel starczy sił aby się z nim zmierzyć.
Zestawienie scenerii deszczowego, pochmurnego i zamglonego Londynu z cudownymi wschodami i zachodami słońca na Santorini to kolejny kontrast, których nie brakuje w powieści. Opisana historia pełna jest wydarzeń, wiele się dzieje, akcja posuwa się dynamicznie. Bohaterowie, których jest naprawdę sporo, są prawdziwymi indywidualnościami. Relacje międzyludzkie odgrywają tu bardzo istotną rolę. Książkę czyta się łatwo, napisana jest w bardzo przystępny i dość lekki sposób pomimo trudnych tematów, jakie porusza.
Jeśli macie ochotę zmierzyć się z rozpaczą matki po stracie dziecka, zaciekawiła Was fabuła powieści, albo po prostu szukacie interesującej historii psychologiczno-obyczajowej to serdecznie polecam. "Od kiedy cie nie ma" na pewno spełni te oczekiwania.
Bardzo dobra powieść psychologiczno - obyczajowa, w której Louise Candlish udowadnia, że nawet po największej tragedii człowiek jest się w stanie podnieść i zaakceptować swoje dalsze, inne życie.
Bo cóż może być straszniejszego od straty własnego dziecka...
Rachel Freeman wysyła swoją jedyną, ukochaną córeczkę - 6-letnią Emmę na autokarową wycieczkę szkolną. W imprezie...
1995
2014-05-27
Odkąd zauważyłam tę powieść w zapowiedziach wydawniczych, od razu wiedziałam, że znajdzie się na półce moich priorytetowych lektur.
Uwielbiam Cypr i tym chętniej sięgnęłam po tę książkę.
Andrea Busfield spełniła moje oczekiwania ciekawie opowiadając historię cypryjskiej rodziny Ekonomidou na tle wydarzeń historycznych, jakie miały miejsce w połowie XX wieku.
Cypr kojarzy się ze słońcem, ciepłym morzem, pięknymi plażami, wakacjami, wypoczynkiem i relaksem. Ale Cypr jest również ojczyzną mieszkających tam Greków i Turków Cypryjskich, którzy przechodzili trudne koleje losu. Na wyspie przez wieki współżyły obok siebie dwa narody do czasu, kiedy powstał pomysł przyłączenia Cypru do matki Grecji. Te utopijne marzenia nie spełniły się, a stały się zarzewiem konfliktu trwającego przez lata pomiędzy Grekami i Turkami oraz Wielką Brytanią, która anektowała Cypr w 1920 r. Krwawe wydarzenia wojny domowej zostały bardzo umiejętny sposób połączone z losami bohaterów, którzy w tej wojnie ponosili swoje osobiste straty, ale także poświęcali się codziennym zajęciom, żyli, kochali, radowali się, marzyli i tęsknili.
Despina i Georgios doczekali się pięciu wspaniałych synów, z których najmłodszy nazwany został przez ojca Loukisem, czyli małym wilczkiem. Był oczkiem w głowie matki, przystojnym nastolatkiem, który skradł serce dziewczynie z sąsiedztwa o imieniu Praxi. Ich uczucie, choć wzajemne, wystawione zostało na ciężką próbę, a życie z dala od siebie wydaje się być niemożliwe.
Jak bohaterowie poradzą sobie z życiowymi problemami? Jaki wpływ na ich charaktery wywrze wojna? Jak zmieni się ich życie po podziale wyspy na część turecką i grecką?
Autorka bardzo szczegółowo i dokładnie opisała wydarzenia historyczne przez co opowieść staje się bardzo prawdziwa. Książkę czyta lekko i z dużym zainteresowaniem. Nie nudzi i nie nuży, a opisywane problemy wcale nie są łatwe, czy błahe. Autorka sporo miejsca poświęciła walce partyzantów EOKA, ale jest też miłość, zdrada, nienawiść, wybaczenie. Znajdziecie też fragmenty humorystyczne i prawdę mówiąc sama zastanawiałam się, czy Cypryjczycy rzeczywiście tak chętnie nazywają swoje zwierzęta domowe imionami greckich bogów jak: pies Apollo, oślica Afrodyta, czy koza Atena.
Jeżeli chcecie poznać Cypr z nieco innej strony niż przyzwyczaiły nas oferty biur turystycznych, jeśli interesuje was choć trochę historia tego kraju albo chcecie towarzyszyć mieszkańcom w pokonywaniu problemów, w ich smutkach i radościach, to powieść Andrei Busfield spełni te oczekiwania. Polecam.
Odkąd zauważyłam tę powieść w zapowiedziach wydawniczych, od razu wiedziałam, że znajdzie się na półce moich priorytetowych lektur.
Uwielbiam Cypr i tym chętniej sięgnęłam po tę książkę.
Andrea Busfield spełniła moje oczekiwania ciekawie opowiadając historię cypryjskiej rodziny Ekonomidou na tle wydarzeń historycznych, jakie miały miejsce w połowie XX wieku.
Cypr kojarzy...
2014-08-31
Czy można jechać na trzymiesięczne wakacje do Grecji i nie być z tego powodu zadowolonym?
Okazuje się że tak...
Colby Catherine Cavendish w wieku 17 lat poleciała na wakacje na grecką wyspę Tinos do swojej ciotki Tally. Wyjazd ten wydawał się dziewczynie kompletną klapą, traktowała go jak zesłanie i odbierała jako okrutną karę wymierzoną ze strony rodziców. A ponieważ nastolatki odbierają wszystko co złe i co dobre ze zwiększoną mocą, to możecie sobie wyobrazić w jak czarnych barwach bohaterka przedstawiała swoje emocje.
Doznania i zwierzenia Colbie poznajemy na stronach jej pamiętnika, a potem także bloga, który postanowiła prowadzić pod wymownym tytułem "Okrutne Lato". Wiele także mówią jej maile do rodziców i kolegów wysyłane w jedynej na wyspie kafejce internetowej. Świat Colbie mocno drży w posadach, jej rodzice się rozwodzą, dom, w którym mieszkała od dziecka zostaje wystawiony na sprzedaż, a ona znajduje się tysiące kilometrów od Kalifornii i od znajomych, o których uznanie tak bardzo zabiegała przez ostatnie miesiące. W domu ciotki nie ma komputera, internetu, więcej... nie ma nawet telewizora, więc codzienne poranne spacery do kafejki stają się rytuałem bohaterki.
Dziewczyna przeżywa na wyspie prawdziwe wzloty i upadki. Jednak z czasem okazuje się, że "nie taki diabeł straszny..." i oto blog Colbie zmienia tytuł na "Krąg na piasku", a my czytamy w kolejnym wpisie, że "To miejsce jest po prostu PRZEPIĘKNE! To prawdziwy RAJ NA ZIEMI, tylko ja byłam zbyt ślepa, żeby to zauważyć."
Jak wpłynie na bohaterkę pobyt w Grecji? Jakie niespodzianki przyniosą jej wakacje? Kim jest ANONIMOWY, który wpisuje komentarze na blogu?
Autorka nadała tej powieści formę pamiętnika. Bohaterka wypowiada się w pierwszej osobie i bezpośrednio od niej dowiadujemy się zarówno o tym co wydarzyło się przed wyjazdem, jak i poznajemy jej wrażenia z pobytu w Grecji. A ponieważ "Greckie wakacje" to powieść typowo młodzieżowa, zatem forma dziennika, a także charakterystyczny slang są jak najbardziej trafione. Fabuła książki również zachęca do zapoznania się z typowymi problemami nastolatków, którzy wydają się sobie bardzo dorośli, ale często nie dość dojrzali. Dlaczego zatem oceniłam tę książką jako dobrą?... Myślę, że przed dwudziestoma laty na pewno moja ocena byłaby wyższa :). Niemniej jeśli lubicie czytywać dzienniki, pamiętniki, blogi i zwierzenia, to podróż na Tinos w towarzystwie Colbie przypadnie Wam do gustu. Polecam.
Czy można jechać na trzymiesięczne wakacje do Grecji i nie być z tego powodu zadowolonym?
Okazuje się że tak...
Colby Catherine Cavendish w wieku 17 lat poleciała na wakacje na grecką wyspę Tinos do swojej ciotki Tally. Wyjazd ten wydawał się dziewczynie kompletną klapą, traktowała go jak zesłanie i odbierała jako okrutną karę wymierzoną ze strony rodziców. A ponieważ...
2015-02-21
Nastrojowy tytuł, pastelowa, romantyczna okładka, zachęcający opis wydawcy, a zawartość... taka sobie. Moje pierwsze spotkanie z Belindą Jones wypada więc dość przeciętnie.
"Poza błękitem oceanu" to historia Seleny - singielki, która pływa na statkach wycieczkowych i wykonuje pracę pilotki wycieczek. Organizuje turystom czas, a przy tym sama zwiedza świat, będąc ciągle w ruchu, na walizkach. Swój urlop planuje spędzić w rodzinnej Anglii, w towarzystwie przyjaciółki Jules. Kiedy jednak okazuje się, że Jules wychodzi za mąż i wyjeżdża z ukochanym, a Selena będzie musiała sama spędzić ten czas, bohaterka zmienia plany. Dzieje się tak za sprawą tajemniczego, ale niezwykle pociągającego Greka Alekosa, którego poznała na statku. Jego podboje sercowe przeszły do legendy, a plotki o nich dotarły do każdej kobiety. Mężczyzna doznał urazu ręki i przez jakiś czas nie będzie mógł samodzielnie zająć się obowiązkami. Prosi zatem Selene o pomoc i proponuje tygodniowe wakacje na jego rodzinnej Krecie. Kobieta, początkowo niechętna i cyniczna, w przypływie empatii godzi się na tę propozycję. Razem z Alekosem zajmują się turystami żądnymi morskich wrażeń: organizują wycieczki łodzią, rejsy na pobliską wysepkę o nazwie Spinalonga, wypożyczają sprzęt, uczą surfingu. A to wszystko w malowniczej Eloundzie, gdzie Selena powoli zmienia swój stosunek do Alekosa, zaczyna dostrzegać w nim wartościowego mężczyznę, a nie jak dotąd jedynie playboya. Bohaterka w pewnym momencie uświadamia sobie, że zakochała się w Greku. Sprawy się komplikują, gdy niespodzianie w Eloundzie pojawia się przyjaciółka Jules, która ma ochotę na romans z Alekosem i wcale się z tym nie kryje...
Płytka i naiwna ta historia, grubymi nićmi szyta, przewidywalna i tak naprawdę mało interesująca. Lektura dłużyła mi się bardzo, choć muszę przyznać, że uroki Krety, jej pobliskich wysepek, śródziemnomorskie krajobrazy i grecka kuchnia złagodziły moje niezadowolenie. Kreta jest naprawdę piękna i warto ją odwiedzić, ale raczej nie w towarzystwie bohaterów tej powieści. Zakończenie z rodzaju - kiedy dobro zwycięża nad złem, choć przewidywalne, wniosło również nieco uroku do tej opowieści. Jeśli zatem nie macie lepszego pomysłu na lekturę, albo zatęskniliście za greckimi wyspami lub letnim romansem to być może lektura tej książki Was usatysfakcjonuje.
Nastrojowy tytuł, pastelowa, romantyczna okładka, zachęcający opis wydawcy, a zawartość... taka sobie. Moje pierwsze spotkanie z Belindą Jones wypada więc dość przeciętnie.
"Poza błękitem oceanu" to historia Seleny - singielki, która pływa na statkach wycieczkowych i wykonuje pracę pilotki wycieczek. Organizuje turystom czas, a przy tym sama zwiedza świat, będąc ciągle w...
PRZYGODA NA RODOS
Kolejny audiobook wysłuchany. „Niezapomniany walc” Wioletty Piaseckiej towarzyszył mi przez kilka ostatnich dni podczas pracy. Piękna, romantyczna okładka przyciągnęła moją uwagę i skusiłam się na wersję multimedialną w interpretacji Joanny Domańskiej. Niestety tym razem intonacja głosu szczególnie w przypadku męskich postaci niezbyt przypadła mi do gustu.
Tytułowy walc to znany nam wszystkim utwór z filmu „Noce i dnie” – kompozycja Waldemara Kazaneckiego do słów Agnieszki Osieckiej, który nazywana jest także walcem Barbary. Któż nie kojarzy tej romantycznej melodii i Jerzego Tolibowskiego wychodzącego ze stawu z naręczem nenufarów. Ta wyjątkowa muzyka od lat szkolnych towarzyszy Kalinie i jest dla niej niespełnionym marzeniem, a wspomnienie piosenki śpiewanej przez Halinę Kunicką za każdym razem stanowi odskocznię od codzienności.
Kalina Katarzyna Kamińska jest czterdziestolatką z poukładanym życiem rodzinnym. Jej mąż Wojtek spełnia się zawodowo, kroi mu się awans na dyrektorskie stanowisko. Syn Kamil przygotowuje się do matury. Na jej głowie natomiast od lat jest tylko (albo aż) pranie, sprzątanie, gotowanie, dbanie o ogród i o rodzinę. Kalina od niemal dwudziestu lat potulnie godzi się na rolę gosposi i sprzątaczki, dla rodziny stała się zwyczajną, prozaiczną Kaśką, która z zaciśniętymi ustami dzielnie znosi niezapowiedziane wizyty i docinki teściowej. Jednak gdzieś głęboko w duszy bohaterka skrywa tęsknotę za dawną sobą – wesołą dziewczyną z pasją i marzeniami.
Podejrzenie zdrady męża popycha ją do zmian. Pod wpływem impulsu bohaterka podejmuje spontaniczną decyzję o wyjeździe do Grecji by z dala od domu i najbliższych przemyśleć swoje życie i podjąć pewne decyzje. Rodos wydaje się idealnym miejscem dla życiowych rozbitków, a dla Kaliny staje się bajkową, romantyczną krainą, w której można się zakochać. Tutaj kobieta ma szansę odnaleźć to wszystko, czego zaniechała lub utraciła przed laty wiążąc się z Wojtkiem.
Powieść Wioletty Piaseckiej ma w sobie coś wyjątkowego. Z jednej strony wydaje się nudnawa, przewidywalna do bólu i mało ambitna. Bohaterowie sztampowi, irytujący i nieciekawi. Trudno się do nich przekonać. Kalina to kobieta nieszczęśliwa, pokrzywdzona, pogodzona z losem, bierna. Wojtek z kolei jest kiepskim mężem, nie docenia żony, właściwie nawet jej nie zauważa dopóki ma posprzątane, wyprane i ugotowane. Syn wyrasta na wierną kopię swojego tatusia, z którym łączy go czas spędzany na wspólnym graniu. Wtrącająca się we wszystko teściowa, która niby mieszka oddzielnie, za płotem, ale dom syna i synowej traktuje jak swój to kolejny niepotrzebny stres. Matka z ojcem niby nie uczestniczą w codziennym życiu córki, ale nie szczędzą jej słów krytyki. Mamy jeszcze seksowną sąsiadkę Alicję – przyjaciółkę Kaśki, która jest prawdziwą specjalistką od przysłowiowej kreciej roboty. Mając przed oczami tak szczegółowo wykreowaną wizję codzienności nie mogłam uwierzyć, w to co słyszę od lektorki. Zastanawiałam się, jak Kalina może tak żyć i dlaczego pozwala rodzinie i otoczeniu na takie traktowanie. Im dłużej tego słuchałam, tym bardziej zaczynałam wątpić, czy dam radę dobrnąć do końca.
Na szczęście nadchodzi moment, kiedy bohaterka budzi się z letargu, buntuje się i udaje w podróż. I to był dla mnie element zwrotny. Od tej chwili historia nabiera rumieńców i dzieje się to za sprawą pięknej greckiej wyspy, która otula słońcem, radością, gościnnością i egzotyką. Pobyt na Rodos, urokliwe zakątki, fantastyczni mieszkańcy i całe mnóstwo słońca sprawiają, że powieść Wioletty Piaseckiej przestaje być nudna i bez wyrazu, a zyskuje coś wyjątkowego.
Uwielbiam podróżować z bohaterami do różnych ciekawych miejsc, odkrywać najdalsze zakątki i delektować się pięknem krajobrazów. I Weronika Piasecka zabrała mnie właśnie w taką podróż – słoneczną, radosną i niepospolitą, podczas której przez cały czas towarzyszył mi piękny walc:
„Nim las, nim kłos, nim noc dojrzeje,
ktoś wygra los, ktoś porzuci nas.
Nasz dom, nasz ląd zniknie gdzieś,
odpłynie w dal biała wieś,
będziemy snem, zorzą zórz,
morskim dnem i gwiazdą.”
Spodobała mi się także ewolucja nijakiej Kaśki w przebojową Kalinę, która wreszcie wie czego chce i robi coś dla siebie. Ta nowa wersja bohaterki zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu. Z Kaliną (nie Kaśką) mogłabym się dogadać, a może nawet zaprzyjaźnić. Nie mogę tego niestety powiedzieć o romantycznym i uległym Nikosie, który wydał mi się zbyt wyidealizowany, a jego nadskakiwanie sztuczne i mało wiarygodne, nawet jak na zakochanego bez pamięci faceta.
„Niezapomniany walc” to jedna z tych powieści, która zmusza do przemyśleń i wyciągania wniosków. Warto sobie uświadomić, że my, kobiety, jesteśmy równie ważne, jak cała nasza rodzina – mąż, dzieci, rodzice… Nie dajmy się wykorzystywać! Mamy prawo oddawać się swoim pasjom i spełniać marzenia. Musimy wierzyć w siebie i znać swoją wartość.
I na koniec jeszcze słów kilka o okładce, która mnie zauroczyła bardziej niż sama opowieść. Samotna kobieta w pięknej sukni stojąca na wysokim klifie i wpatrująca się w błękit morza pobudza wyobraźnię i daje pole do snucia własnych historii. Uwielbiam takie romantyczne obrazki…
Szkoda, że pierwsza część tej opowieści zupełnie nie przystaje do dalszych wydarzeń. Trudno ją przez to obiektywnie ocenić. Mimo wszystko jestem zadowolona, że skusiła mnie ta niesamowita okładka. Mogłam poznać pióro kolejnej polskiej pisarki, której książki wcześniej były mi zupełnie nieznane. Nie wykluczone, że za jakiś czas sięgnę po kolejną powieść Wioletty Piaseckiej i być może wybiorę się w inną ciekawą podróż.
PRZYGODA NA RODOS
więcej Pokaż mimo toKolejny audiobook wysłuchany. „Niezapomniany walc” Wioletty Piaseckiej towarzyszył mi przez kilka ostatnich dni podczas pracy. Piękna, romantyczna okładka przyciągnęła moją uwagę i skusiłam się na wersję multimedialną w interpretacji Joanny Domańskiej. Niestety tym razem intonacja głosu szczególnie w przypadku męskich postaci niezbyt przypadła mi do...