-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać3
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać3
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński22
Biblioteczka
2024-04-30
2024-04-28
NA JEDNEJ Z BAŁTYCKICH PLAŻ
Po książki Moniki A. Oleksy sięgam z ogromną przyjemnością i jeszcze nigdy się nie zawiodłam. Są to powieści pisane sercem, zawsze można znaleźć w nich jakąś radę, sugestię albo temat do przemyśleń. Pierwszą część cyklu "Dąbki" zatytułowaną "Tylko morze zapamięta" przeczytałam już dość dawno, ale pamiętam, że była to dla mnie emocjonująca przygoda. Z niecierpliwością czekałam też na ciąg dalszy.
Teraz, kiedy wśród wydawniczych nowości pojawił się trzeci i zarazem ostatni tom tej opowieści postanowiłam nadrobić zaległości. Ostatnie wieczory spędziłam zatem na środkowym wybrzeżu w towarzystwie Irki, Łucji, Maksa, Arlety, Oliwii i Kacpra oraz poszukującego weny pisarza kryminałów Szymona Błęckiego. Wszyscy oni w powieści "Spotkajmy się nad morzem" dzielą się z nami swoją historią.
Po czterech latach od tragicznych wydarzeń Maks Szymoniuk wraca z Islandii do Dąbek aby pozamykać swoje sprawy z przeszłości. Chce wyremontować rodzinny dom i przekształcić go na pensjonat, ale przede wszystkim pragnie nawiązać stosunki z synem. Mężczyzna przywozi ze sobą narzeczoną Ingrid - kobietę, z którą wiąże swoją przyszłość. Irka nadal pracuje w świetlicy, samotnie wychowuje czteroletnią córeczkę Łucję - niezwykle rezolutną i ciekawą świata dziewczynkę oraz wynajmuje pokoje turystom. Najbliższe wakacje spędza u niej Szymon, który przyjechał na wybrzeże pisać swoją kolejną kryminalną powieść. Każdy z bohaterów ma swoje tajemnice i każdy próbuje rozwiązać zadawnione problemy, aby móc z nadzieją patrzeć w przyszłość. Czy im się to uda, z jakimi przeciwnościami przyjdzie im się mierzyć i jakie decyzje podejmą przeczytacie w książce, która otula szumem morza i czaruje różnorodnością fal.
"Spotkajmy się nad morzem" to opowieść, która mnie oczarowała od samego początku. Kontynuacja losów bohaterów jest tak samo ciekawa i intrygująca jak część pierwsza. Wybierając się do Dąbek od razu mamy poczucie, że znaleźliśmy się we właściwym miejscu i czasie, a wcześniejsze wydarzenia powracają do nas natychmiast niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie mamy żadnego problemu z powrotem do przeszłości i z przyjemnością towarzyszymy postaciom w ich codziennych radościach i smutkach.
Monika Oleksa pisze barwnie, ciekawie i obrazowo. W subtelny i delikatny sposób worowadza elementy liryczne, melancholijne oraz te z pogranicza jawy i snu. Wiele sytuacji, które są udziałem bohaterów możemy przenieść na własną codzienność. Podejmowane przez nich decyzje niejednokrotnie pokrywają się z naszymi poglądami i podejściem do życia. Historia bardzo mocno przystaje do rzeczywistości, skłania do przemyśleń i wyciągania wniosków. Wydarzeniom towarzyszą emocje, które mocno odciskają się na naszej duszy.
"Spotkajmy się nad morzem" to opowieść w rytmie morskich fal, ich przypływów i odpływów oraz zmieniających się pór roku. Bałtyk ze swoją niepokorną naturą jest ważnym bohaterem tej powieści. Ukazuje cały swój ekspresyjny temperament, uczy pokory, dyscypliny i cierpliwości. Budzi tęsknotę, wycisza i uspokaja, a innym razem burzy myśli, jest nieposkromiony, niszczycielski i żywiołowy.
"Spotkajmy się nad morzem" to historia o trudnych wyborach, rozterkach i dylematach oraz wybaczeniu, które ma ogromne znaczenie przede wszystkim dla strony pokrzywdzonej. Bo jak czytamy w książce, wybaczyć to znaczy uwolnić kogoś od ciężaru winy, ale przede wszystkim uwolnić siebie od zaskorupiałego żalu, nienawiści i bolesnego rozpamiętywania.
Autorka ponownie zaserwowała nam istny rollercoaster emocji. Jest smutek, żal i tęsknota, ale sporo tu również radości, nadziei i szczęśliwych chwil, które pojawiają się jakby na przekór i pomimo wszystko. Irka i Maks to dwójka moich ulubionych bohaterów. Bardzo im kibicowałam i widziałam już dla nich wspólną przyszłość, a tymczasem autorka miała w tej kwestii zupełnie inne zdanie i nakreśliła dla nich obojga kompletnie inny scenariusz.
Powieści Moniki Oleksy są dla mnie cudowną odskocznią od codzienności. Tchną klimatem i atmosferą opisywanych miejsc. Dają się całkowicie zapomnieć w powieściowej rzeczywistości i sprawiają, że ma się ochotę zatrzymać na chwilę, pomyśleć i zastanowić. Już nie mogę się doczekać zakończenia tej opowieści. Ciekawa jestem jaką koncepcję pani Monika tym razem przewidziała dla swoich bohaterów. "Dom w którym zamieszkała miłość" już czeka na półce.
NA JEDNEJ Z BAŁTYCKICH PLAŻ
Po książki Moniki A. Oleksy sięgam z ogromną przyjemnością i jeszcze nigdy się nie zawiodłam. Są to powieści pisane sercem, zawsze można znaleźć w nich jakąś radę, sugestię albo temat do przemyśleń. Pierwszą część cyklu "Dąbki" zatytułowaną "Tylko morze zapamięta" przeczytałam już dość dawno, ale pamiętam, że była to dla mnie emocjonująca...
2012-09-12
„Kaszmir jest zbyt piękny, by ktokolwiek mógł się tu czuć nieszczęśliwy.”
Cóż wiemy o Indiach my - Europejczycy...
O to samo mogłaby zapytać Anita Delgado - główna bohaterka powieści Javiera Moro pt. "Hinduska Miłość" - hiszpańska dziewczyna, która w wieku 17 lat pojechała do dalekiego, obcego kraju, aby tam zamieszkać wraz ze swoim przyszłym mężem - radżą Kapurthali. O jej przyszłości w pierwszej kolejności zadecydowało zrządzenie losu - przypadkowe spotkanie z Jagatjitem Sighem - radżą Kapurthali podczas uroczystości ślubnych króla Hiszpanii Alfonsa XIII, w drugiej zaś decyzja rodziców co do zapewnienia córce dostatniego i wygodnego życia.
Anita pochodzi z biednej hiszpańskiej rodziny. Obdarzona niezwykłą urodą i nieodpartym wdziękiem próbuje pomagać finansowo swojej rodzinie tańcząc wraz z siostrą w madryckim kabarecie. Rodziców nie stać na takie wykształcenie o jakim marzyliby dla swoich córek, ale wpoiwszy im podstawowe zasady i wartości, jakimi należy kierować się w życiu mają nadzieję zapewnić dziewczętom dobrą przyszłość.
Indyjski władca oczarowany i zaintrygowany urodą młodej Hiszpanki od pierwszego spotkania zainteresował się Anitą. Nie ustawał w dążeniu do uczynienia z niej swojej przyszłej żony i tym samym księżnej Kapurthali. Porozumiał się też z rodzicami dziewczyny i zapewniając im odpowiednio wysokie dożywotnie uposażenie wyjednał sobie u nich zgodę na ślub. Nie szczędził Anicie podarunków, postarał się dla niej o odpowiednie przygotowanie, zapewnił mieszkanie i lekcje języków w Paryżu pod okiem zaufanej guwernantki. Jednym słowem uczynił wszystko, aby z Kopciuszka zmieniła się w dojrzałą kobietę godną tytułu małżonki hinduskiego radży. Dziewczyna poznawała tajniki wschodniej kultury, nabierała odpowiedniego obycia i zachowania, aby po roku zostawić wszystko, dom, rodziców i wraz z pokojówką i guwernantką wsiąść na statek do Indii, gdzie czekało ją nowe życie.
I tu od samego początku czeka Anitę wiele niespodzianek...
Dowiaduje się o ciąży, która na początku trochę ją przeraża, ale powoduje, że dziewczyna musi ostatecznie wydorośleć będąc odpowiedzialna już nie tylko za siebie, ale również za dziecko - potomka radży.
Zamieszkuje wraz z przyszłym mężem w pięknym pałacu, w Pendżabie, w państewku Kapurthali stworzonym przez Jagatjita Sigha, który zafascynowany kulturą zachodu wykreował dla siebie namiastkę europejskiej stolicy połączonej z przepychem i bogactwem orientu.
Dowiaduje się, że będzie piątą z kolei żoną swego męża i choć ten przewidział dla niej specjalne względy jako dla pani jego serca, to jednak będzie musiała zaakceptować poprzednie żony i czterech synów Jagatjita. Ale czy rodzina radży zaakceptuje ją - Europejkę?
Jak dalej potoczą się losy mieszanego małżeństwa i z czym przyjdzie się zmierzyć młodej europejce w dalekim kraju, otoczonej nie zawsze życzliwymi ludźmi?
Javier Moro napisał piękną biograficzną powieść, w której obok niezwykle interesujących losów głównych bohaterów - postaci historycznych, odnajdujemy wspaniałe zestawienie dwóch zupełnie różnych od siebie kultur - cywilizowanego zachodu i egzotycznego wschodu. Przepych i bogactwo rządzących kontrastuje z biedą i nędzą szarych obywateli. Następuje tu prawdziwe zderzenie tych kultur - to co jest zwyczajne i proste na zachodzie staje się nagle niemożliwe i niedopuszczalne na wschodzie, i na odwrót. Niewyobrażalne bogactwo większości władców poszczególnych indyjskich kolonii końca XIX wieku jest dla Europejczyka czymś niebywałym i niezwykłym. Z drugiej strony otaczanie się szeroko pojętym luksusem, spełnianie wszelkich zachcianek, sprowadzanie z Europy wszelkich nowinek technicznych i cywilizacyjnych, a jednocześnie dbanie o interesy kraju i mieszkających w nim ludzi to cecha Jagatjita Sigha, którą niestety nie wszyscy władcy mogli się poszczycić.
W książce tej odnajdziemy również piękne opisy oddające klimat i egzotykę poszczególnych Indyjskich prowincji pozostających do I wojny światowej pod zwierzchnictwem Anglii. A wszystko to zostało przedstawione w niezwykle realistyczny sposób. Możemy delektować się piękną, subtelnie przedstawioną miłością księcia do Kopciuszka, która z czasem ewoluuje, by zakończyć się w dość nieprzewidziany sposób.
Te wszystkie atuty stawiają "Hinduską miłość" bardzo wysoko na liście lektur. Na pewno też zachęcają do dokładniejszego zapoznania się z losami Anity Delgado i Jagatjita Sigha. Sięgnijcie po tę powieść, bo naprawdę warto!
„Kaszmir jest zbyt piękny, by ktokolwiek mógł się tu czuć nieszczęśliwy.”
Cóż wiemy o Indiach my - Europejczycy...
O to samo mogłaby zapytać Anita Delgado - główna bohaterka powieści Javiera Moro pt. "Hinduska Miłość" - hiszpańska dziewczyna, która w wieku 17 lat pojechała do dalekiego, obcego kraju, aby tam zamieszkać wraz ze swoim przyszłym mężem - radżą Kapurthali. O...
SZLAKIEM KŁAMSTW
"Wyspa Alice" Daniela Sanchez Arevalo to powieść psychologiczno - obyczajowa, którą od dość dawna miałam na liście priorytetów. Zainteresował mnie opis wydawnictwa oraz motyw wokół którego rozwija się fabuła i kiedy tylko powieść wpadła mi w ręce, od razu zabrałam się za lekturę.
Tytułowa Alice jest matką dwóch dziewczynek - Olivii i Ryby. Jej mąż Chris zginął na skutek obrażeń odniesionych w wypadku samochodowym. Jego żona była wtedy w siódmym miesiącu ciąży, a starsza córeczka miała 6 lat. Alice próbuje jakoś pozbierać się po stracie męża, ale jej myśli ciągle krążą wokół tamtych tragicznych wydarzeń. Okazuje się, że Chris miał swoje tajemnice, a jego podróże służbowe opierały się na kłamstwach i przemilczeniach. Przez przynajmniej dwa lata mężczyzna budował życie swoje i swojej rodziny na pozorach. Tragiczny w skutkach wypadek miał miejsce podczas powrotu z Cape Code, rejonu, który mężczyzna omijał szerokim łukiem, co kompletnie nie zgadzało się z informacjami, jakie przekazywał żonie. Sposobem na radzenie sobie z żałobą jest dla Alice odkrycie prawdy. Przeprowadzenie śledztwa z dnia na dzień staje się jej obsesją. Zdesperowana kobieta postanawia użyć wszelkich sposobów aby poznać prawdziwy cel wyjazdów męża, a wszystkie ślady prowadzą do niewielkiego Hyannis, skąd można się dostać na małą wyspę Robin Island.
Fabuła powieści rzeczywiście mnie zaintrygowała i sprawiła, że bardzo chciałam odkryć prawdę o faktycznym życiu Chrisa, który przez przynajmniej dwa lata ukrywał przed żoną swoje tajemnice. Niestety było to trudne zadanie ponieważ lektura powieści okazała się bardzo męcząca.
Historia rozpoczyna się od szkolnego wypracowania Olivii, które dziewczynka pisze cztery lata po tym, jak straciła ojca. Potem cofamy się do dnia wypadku - czyli dnia "0" i kolejne rozdziały opisują kolejne, następujące po sobie doby po tym tragicznym wydarzeniu. Jednak co kilka rozdziałów niespodziewanie przenosimy się ponownie do czwartego roku po śmierci Chrisa i w zasadzie przez cały czas autor serwuje nam taką przeplatankę. Taki sposób prowadzenia zdarzeń wprowadza sporo chaosu do treści. Powieść jest przegadana, mnóstwo w niej słów, ale mało treści, akcja posuwa się w ślimaczym tempie, co powoduje znużenie. Momentami miałam wrażenie, że czytam niekończąca się opowieść. Narracja pierwszoosobowa została bardzo dobrze dopasowana do tej historii, ale już główna bohaterka niezbyt mi się podobała. Miałam wątpliwości co do jej stanu psychicznego i sposobu opiekowania się dziećmi.
Historia zupełnie nie przystaje do naszych realiów. Niepracująca zawodowo matka, która samotnie wychowuje dwoje dzieci wydaje ogromne ilości gotówki na łapówki, kamerki, podsłuchy tylko po to, aby odkryć prawdę o swoim nieżyjącym mężu. Rozumiem pobudki, desperację, ale w moim odczuciu było to naciągane.
Z przykrością muszę przyznać, że "Wyspa Alice" bardzo mnie rozczarowała. Tak naprawdę trudno włożyć tę książkę w ramy konkretnego gatunku. Ani to powieść psychologiczna, ani kryminał, ani thriller, może najbliżej jej do dość przeciętnej obyczajówki. Daniel Sanchez Arevalo chciał stworzyć niebanalną opowieść, ale wykonanie zawiodło. Autor kompletnie nie potrafił się wczuć w psychikę kobiety, zawiodła kreacja bohaterów, ciężki styl utrudniał czytanie i przede wszystkim zabrakło emocji.
Nie lubię pisać niepochlebnych recenzji, zawsze próbuję wyszukiwać i doceniać dobre strony. Jednak w książce Daniela Sancheza Arevalo jest ich naprawdę niewiele. Żałuję, że powieść, którą tak bardzo chciałam przeczytać, tak mocno mnie wymęczyła i rozczarowała.
SZLAKIEM KŁAMSTW
więcej Pokaż mimo to"Wyspa Alice" Daniela Sanchez Arevalo to powieść psychologiczno - obyczajowa, którą od dość dawna miałam na liście priorytetów. Zainteresował mnie opis wydawnictwa oraz motyw wokół którego rozwija się fabuła i kiedy tylko powieść wpadła mi w ręce, od razu zabrałam się za lekturę.
Tytułowa Alice jest matką dwóch dziewczynek - Olivii i Ryby. Jej mąż Chris...