-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać3
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać4
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński25
Biblioteczka
2024-05-11
2024-05-08
IMPULS DO ZMIAN
"Na moment przed świtem" otwiera nowy cykl powieściowy Magdaleny Wali zatytułowany "Za zakrętem". Autorka zabiera nas na Śląsk, gdzie po sąsiedzku mieszkają dwie wyjątkowe kobiety - Adriana i Agnes. Dzielą je pokolenia, różni sposób wychowania i nabrane doświadczenia, a łączą życiowe wybory, dylematy i drzemiąca gdzieś w środku buntownicza natura.
Małżeństwo Adriany wydaje się farsą. To typowy toksyczny związek, w którym jedno z małżonków jest poniżane i wykorzystywane przez partnera. Kobieta pracuje jako sprzątaczka w szkole i studiuje zaocznie. Stefan traktuje ją jak służącą - kucharkę, praczkę, sprzątaczkę. Nie szanuje jej, przerzuca na nią, o zgrozo, zawodowe obowiązki i jest wiecznie niezadowolony. Żona biernie znosi wszystkie jego przytyki i złośliwości, nadskakuje i dusi w sobie niezadowolenie. Spotkanie z Agnes - seniorką wychowaną w czasach międzywojennych w Mysłowicach stanowi dla Adriany impuls do zmian. Starsza pani zauważa pogubienie sąsiadki i decyduje się opowiedzieć jej historię swojego życia. I właśnie ta sentymentalna podróż do przeszłości, gdzie codzienność naznaczona została przez wojnę i okupację sprawia, że Adriana zaczyna inaczej patrzeć na swoje małżeństwo. Rodzi się w niej bunt przed złym traktowaniem i krok po kroku zaczyna wreszcie dostrzegać własne potrzeby i stawiać je na równi z żądaniami Stefana. I całe szczęście, że tak się stało, bo nie mogłam zdzierżyć tej bierności i podporządkowania.
Historia opowiedziana w powieści "Na moment przed świtem" bardzo mi się spodobała i z ogromną przyjemnością wysłuchałam audiobooka w świetnej interpretacji Magdy Karel. Uwielbiam gdy autorzy stosują w swoich opowieściach różne płaszczyzny czasowe - teraźniejszość i przeszłość przeplatające się ze sobą. A jeśli fabuła przenosi nas do czasów II wojny światowej, okupacji i walki o wolność, to po taką książkę sięgam zawsze z ogromnym podekscytowaniem. Tak było również w przypadku tej lektury. Tym razem wojenna rzeczywistość ukazana została z pozycji śląskiej rodziny zamieszkałej na terenach przyłączonych do Rzeszy. Mieszkańcy Myslovitz musieli opowiedzieć się po jednej ze stron konfliktu. Zainteresowało mnie bardzo takie podejście do tego popularnego, choć bardzo trudnego i obszernego tematu. Dla mnie było to coś nowego z czy wcześniej się nie spotkałam. Niepewność, niebezpieczeństwo, trudne wybory, wysiedlenia, zesłania i wywózki. Wojna na Śląsku również zbierała swoje żniwo, choć w inny sposób. Historia opowiadana przez Agnes i codzienność Adriany płynnie się przeplatają, tworzą spójną i bardzo interesującą całość.
Magdalena Wala kreśli w swoich książkach ciekawe tło historyczne, które zazwyczaj bardzo ubogaca fabułę i idealnie współgra z wydarzeniami. Tak jest właśnie w przypadku tej powieści. Mamy tu także tajemnicę związaną z przeszłością Adriany - bolesny sekret, który wpędza bohaterkę w poczucie winy i w miarę rozwoju wydarzeń staje się coraz bardziej wyrazisty. Trochę nie mogłam uwierzyć, że bez żadnej ukrytej przyczyny bohaterka odsuwa się od znajomych i daje sobą pomiatać. A tymczasem za jej zachowaniem kryje się jakiś poważny problem, którego jeszcze nie znamy, ale ujrzy on zapewne światło dzienne w kolejnych częściach.
Warto tutaj zauważyć, że powieść "Na moment przed świtem" stanowi swego rodzaju preludium cyklu. Muszę przyznać, że pod koniec książki autorka mocno rozbudziła mój apetyt na następną część. Kilka przesłanek pozwoliło mi lepiej zrozumieć postępowanie Adriany, a z drugiej strony nie mogłam się doczekać dalszych losów Agnes i Józka, którzy na przekór wojnie w 1941 roku wzięli ślub i rozpoczęli niełatwe w tamtym czasie życie we dwoje. Już nie mogę się doczekać dalszego ciągu tej historii, która zapowiada się naprawdę bardzo ciekawie.
Jeśli lubicie powieści obyczajowe, w których tło stanowi wojenna rzeczywistość to cykl "Za zakrętem" będzie bardzo dobrym wyborem.
IMPULS DO ZMIAN
"Na moment przed świtem" otwiera nowy cykl powieściowy Magdaleny Wali zatytułowany "Za zakrętem". Autorka zabiera nas na Śląsk, gdzie po sąsiedzku mieszkają dwie wyjątkowe kobiety - Adriana i Agnes. Dzielą je pokolenia, różni sposób wychowania i nabrane doświadczenia, a łączą życiowe wybory, dylematy i drzemiąca gdzieś w środku buntownicza natura....
2024-05-05
ELIKSIR MŁODOŚCI
Po powieść Weroniki Wierzchowskiej pt. "Ekstrakt z kwiatu orchidei" sięgnęłam pod wpływem impulsu. Tytuł skojarzył mi się z pięknym zapachem perfum, a urokliwa okładka dopełniła reszty. Postanowiłam skorzystać z audiobooka pochodzącego z zasobów Storytel w interpretacji Magdy Karel i muszę przyznać, że świetnie mi się słuchało tej historii.
Autorka zaskoczyła mnie pomysłem na fabułę opisując życie bohaterek skupione wokół małej fabryki kosmetyków z dużym potencjałem. XIX w. budynek wyremontowany i przystosowany do produkcji przeróżnych kremów i emulsji okazał się idealny dla niewielkiej rodzinnej firmy Stella Beauty Corporation. Właścicielki - siostry Mazur - zatrudniają przy produkcji i logistyce przede wszystkim kobiety, a zatem stworzyły prawdziwy "babski" zakład. Beata i Aneta - "wieksza" i "mniejsza" szefowa oraz Dorota - kierowniczka produkcji starają się udoskonalać receptury i rozszerzać asortyment, a tym samym wkraczają do brutalnego świata biznesu i bezwzględnej konkurencji. Szybko okazuje się, że są osoby w branży, które próbują nieczystych zagrywek, wywierają presję i starają się zaszkodzić firmie oraz jej właścicielkom. A trzeba pamiętać, że Beata, Aneta i Dorota borykają się także z kłopotami natury osobistej, problemami w związkach i życie ich nie rozpieszcza...
Widać, że Weronika Wierzchowska z racji swojego wykształcenia czuje się w branży chemicznej i kosmetycznej niczym ryba w wodzie. Zagłębiając się w tę opowieść możemy poznać wiele niuansów oraz sekretów dotyczących produkcji kosmetyków, które zostały przekazane w przystępny i interesujący sposób. Autorka starała się połączyć w tej powieści elementy obyczajówki, romansu i kryminału, co całkiem nieźle jej się udało. Wszystko udało się okrasić szczyptą humoru, a to z kolei sprawia, że opowieść nabiera lekkości, a my zyskujemy pewien dystans do opisywanych zdarzeń.
Co byście powiedzieli na trupa zamurowanego w jednym z ukrytych pomieszczeń fabryki? Skąd się tam wziął? Kto lub co stoi za tą śmiercią? ... To tylko jedna z niespodzianek, jakie siostrom Mazur zgotował los i... nieuczciwa konkurencja. Do tego małe podwarszawskie miasteczko, w którym plotki, intrygi i układy są po prostu zwykłą codziennością.
Lekkie pióro autorki bardzo przypadło mi do gustu. Opisy są mocno sugestywne i świetnie działają na naszą wyobraźnię. Akcja dynamicznie się rozwija i z niecierpliwością czekamy na finał. Książka jest bardzo prawdziwa, a życie bohaterek idealnie wpisuje się w obecne realia. Sympatyczne bohaterki zostały bardzo dobrze wykreowane. To kobiety przedsiębiorcze, zaradne, które nie boją się wyzwań, szukają rozwiązań, a do problemów podchodzą z pomysłem - nie jakieś niezdarne mimozy i tak zwana słaba płeć.
Powieść "Ekstrakt z kwiatu orchidei" ma w sobie coś wyjątkowego i niepowtarzalnego. Cieszę się, że na pierwsze spotkanie z autorką wybrałam właśnie tę książkę. Niebawem na pewno sięgnę po kolejne opowieści pani Weroniki, a tymczasem polecam poznać historię małego rodzinnego biznesu, którym świetnie zarządzają siostry Mazur.
ELIKSIR MŁODOŚCI
Po powieść Weroniki Wierzchowskiej pt. "Ekstrakt z kwiatu orchidei" sięgnęłam pod wpływem impulsu. Tytuł skojarzył mi się z pięknym zapachem perfum, a urokliwa okładka dopełniła reszty. Postanowiłam skorzystać z audiobooka pochodzącego z zasobów Storytel w interpretacji Magdy Karel i muszę przyznać, że świetnie mi się słuchało tej historii.
Autorka...
2024-04-18
PRZYGODA NA RODOS
Kolejny audiobook wysłuchany. „Niezapomniany walc” Wioletty Piaseckiej towarzyszył mi przez kilka ostatnich dni podczas pracy. Piękna, romantyczna okładka przyciągnęła moją uwagę i skusiłam się na wersję multimedialną w interpretacji Joanny Domańskiej. Niestety tym razem intonacja głosu szczególnie w przypadku męskich postaci niezbyt przypadła mi do gustu.
Tytułowy walc to znany nam wszystkim utwór z filmu „Noce i dnie” – kompozycja Waldemara Kazaneckiego do słów Agnieszki Osieckiej, który nazywana jest także walcem Barbary. Któż nie kojarzy tej romantycznej melodii i Jerzego Tolibowskiego wychodzącego ze stawu z naręczem nenufarów. Ta wyjątkowa muzyka od lat szkolnych towarzyszy Kalinie i jest dla niej niespełnionym marzeniem, a wspomnienie piosenki śpiewanej przez Halinę Kunicką za każdym razem stanowi odskocznię od codzienności.
Kalina Katarzyna Kamińska jest czterdziestolatką z poukładanym życiem rodzinnym. Jej mąż Wojtek spełnia się zawodowo, kroi mu się awans na dyrektorskie stanowisko. Syn Kamil przygotowuje się do matury. Na jej głowie natomiast od lat jest tylko (albo aż) pranie, sprzątanie, gotowanie, dbanie o ogród i o rodzinę. Kalina od niemal dwudziestu lat potulnie godzi się na rolę gosposi i sprzątaczki, dla rodziny stała się zwyczajną, prozaiczną Kaśką, która z zaciśniętymi ustami dzielnie znosi niezapowiedziane wizyty i docinki teściowej. Jednak gdzieś głęboko w duszy bohaterka skrywa tęsknotę za dawną sobą – wesołą dziewczyną z pasją i marzeniami.
Podejrzenie zdrady męża popycha ją do zmian. Pod wpływem impulsu bohaterka podejmuje spontaniczną decyzję o wyjeździe do Grecji by z dala od domu i najbliższych przemyśleć swoje życie i podjąć pewne decyzje. Rodos wydaje się idealnym miejscem dla życiowych rozbitków, a dla Kaliny staje się bajkową, romantyczną krainą, w której można się zakochać. Tutaj kobieta ma szansę odnaleźć to wszystko, czego zaniechała lub utraciła przed laty wiążąc się z Wojtkiem.
Powieść Wioletty Piaseckiej ma w sobie coś wyjątkowego. Z jednej strony wydaje się nudnawa, przewidywalna do bólu i mało ambitna. Bohaterowie sztampowi, irytujący i nieciekawi. Trudno się do nich przekonać. Kalina to kobieta nieszczęśliwa, pokrzywdzona, pogodzona z losem, bierna. Wojtek z kolei jest kiepskim mężem, nie docenia żony, właściwie nawet jej nie zauważa dopóki ma posprzątane, wyprane i ugotowane. Syn wyrasta na wierną kopię swojego tatusia, z którym łączy go czas spędzany na wspólnym graniu. Wtrącająca się we wszystko teściowa, która niby mieszka oddzielnie, za płotem, ale dom syna i synowej traktuje jak swój to kolejny niepotrzebny stres. Matka z ojcem niby nie uczestniczą w codziennym życiu córki, ale nie szczędzą jej słów krytyki. Mamy jeszcze seksowną sąsiadkę Alicję – przyjaciółkę Kaśki, która jest prawdziwą specjalistką od przysłowiowej kreciej roboty. Mając przed oczami tak szczegółowo wykreowaną wizję codzienności nie mogłam uwierzyć, w to co słyszę od lektorki. Zastanawiałam się, jak Kalina może tak żyć i dlaczego pozwala rodzinie i otoczeniu na takie traktowanie. Im dłużej tego słuchałam, tym bardziej zaczynałam wątpić, czy dam radę dobrnąć do końca.
Na szczęście nadchodzi moment, kiedy bohaterka budzi się z letargu, buntuje się i udaje w podróż. I to był dla mnie element zwrotny. Od tej chwili historia nabiera rumieńców i dzieje się to za sprawą pięknej greckiej wyspy, która otula słońcem, radością, gościnnością i egzotyką. Pobyt na Rodos, urokliwe zakątki, fantastyczni mieszkańcy i całe mnóstwo słońca sprawiają, że powieść Wioletty Piaseckiej przestaje być nudna i bez wyrazu, a zyskuje coś wyjątkowego.
Uwielbiam podróżować z bohaterami do różnych ciekawych miejsc, odkrywać najdalsze zakątki i delektować się pięknem krajobrazów. I Weronika Piasecka zabrała mnie właśnie w taką podróż – słoneczną, radosną i niepospolitą, podczas której przez cały czas towarzyszył mi piękny walc:
„Nim las, nim kłos, nim noc dojrzeje,
ktoś wygra los, ktoś porzuci nas.
Nasz dom, nasz ląd zniknie gdzieś,
odpłynie w dal biała wieś,
będziemy snem, zorzą zórz,
morskim dnem i gwiazdą.”
Spodobała mi się także ewolucja nijakiej Kaśki w przebojową Kalinę, która wreszcie wie czego chce i robi coś dla siebie. Ta nowa wersja bohaterki zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu. Z Kaliną (nie Kaśką) mogłabym się dogadać, a może nawet zaprzyjaźnić. Nie mogę tego niestety powiedzieć o romantycznym i uległym Nikosie, który wydał mi się zbyt wyidealizowany, a jego nadskakiwanie sztuczne i mało wiarygodne, nawet jak na zakochanego bez pamięci faceta.
„Niezapomniany walc” to jedna z tych powieści, która zmusza do przemyśleń i wyciągania wniosków. Warto sobie uświadomić, że my, kobiety, jesteśmy równie ważne, jak cała nasza rodzina – mąż, dzieci, rodzice… Nie dajmy się wykorzystywać! Mamy prawo oddawać się swoim pasjom i spełniać marzenia. Musimy wierzyć w siebie i znać swoją wartość.
I na koniec jeszcze słów kilka o okładce, która mnie zauroczyła bardziej niż sama opowieść. Samotna kobieta w pięknej sukni stojąca na wysokim klifie i wpatrująca się w błękit morza pobudza wyobraźnię i daje pole do snucia własnych historii. Uwielbiam takie romantyczne obrazki…
Szkoda, że pierwsza część tej opowieści zupełnie nie przystaje do dalszych wydarzeń. Trudno ją przez to obiektywnie ocenić. Mimo wszystko jestem zadowolona, że skusiła mnie ta niesamowita okładka. Mogłam poznać pióro kolejnej polskiej pisarki, której książki wcześniej były mi zupełnie nieznane. Nie wykluczone, że za jakiś czas sięgnę po kolejną powieść Wioletty Piaseckiej i być może wybiorę się w inną ciekawą podróż.
PRZYGODA NA RODOS
Kolejny audiobook wysłuchany. „Niezapomniany walc” Wioletty Piaseckiej towarzyszył mi przez kilka ostatnich dni podczas pracy. Piękna, romantyczna okładka przyciągnęła moją uwagę i skusiłam się na wersję multimedialną w interpretacji Joanny Domańskiej. Niestety tym razem intonacja głosu szczególnie w przypadku męskich postaci niezbyt przypadła mi do...
2024-04-13
ŻYCIE W DUECIE
Ostatnio w zapowiedziach wydawnictwa Flow pojawiła się nowa powieść Magdaleny Witkiewicz "Ulotny zapach czereśni", która luźno nawiązuje do wydanej przed kilku laty książki "Czereśnie zawsze muszą być dwie". Już od jakiegoś czasu bardzo chciałam przeczytać tę historię, tym bardziej, że zachęcają do tego wszystkie pozytywne opinie, których jest naprawdę mnóstwo. Dlatego gdy tylko nadarzyła się okazja sięgnięcia po audiobook, nie zastanawiałam się ani chwili...
Czereśnia potrzebuje drugiego drzewa, by żyć i rodzić owoce. Tak jak ludzie, którzy z natury poszukują swojej drugiej połówki. I nie ma znaczenia, czy będzie to przysłowiowe jabłko, pomarańcza, czy właśnie czereśnia, która dobrze rośnie tylko w parze. Czereśniowy sad otacza pewien wiekowy dom w Rudzie Pabianickiej nieopodal Łodzi, którego właścicielką jest od niedawna Zosia Krasnopolska. Dziewczyna odziedziczyła tę osobliwą nieruchomość po swojej przyjaciółce Stefanii, starszej kobiecie, z którą zaprzyjaźniła się jeszcze w szkole i traktowała ją trochę jak babcię. Zosia opowiada nam swoją historię cofając się w czasie do lat dzieciństwa, kiedy to Stefania była najbliższą jej osobą. W szkole uchodziła za kujonkę, a rodzice zajęci pracą zawodową nie poświęcali córce tyle uwagi, ile potrzebowała. Wizyty u starszej pani były dla dziewczyny naprawdę ważne i wyjątkowe. To Stefanii Zosia zwierzała się ze swoich rozterek, to jej opowiadała o pierwszej miłości i ją prosiła o radę w trudnej sytuacji, a gdy nagle kobiety zabrakło dziewczyna musiała zaopiekować się rodzinnym domem przyjaciółki, który na życzenie Stefanii stał się jej własnością. W ten sposób Zosia trafiła na Henryka - tajemniczego starszego pana, poznała też poturbowanego przez życie Szymona i powoli, krok po kroku, zaczęła odkrywać prawdziwą historię swojej willi, która wśród mieszkańców od dawna budziła obawy i sprzeczne emocje.
"Czereśnie zawsze muszą być dwie" to jedna z tych powieści, która przypomina mi dlaczego lubię sięgać po książki Magdaleny Witkiewicz. Wszystkie te pozytywy i zalety, o których możemy przeczytać w opiniach i recenzjach są, w moim przekonaniu, jak najbardziej zasłużone.
Miłość i tęsknota, pogmatwane ludzkie losy, trudne wybory, piękna bezinteresowna przyjaźń i zaskakujące tajemnice stanowią o wartości tej powieści. Przyznaję, że autorka powiela niektóre schematy, jednak dodaje też wiele od siebie przez co historia nabiera świeżości i wyjątkowego charakteru. Przeszłość płynnie przenika do teraźniejszości, uzupełnia ją i wiele wyjaśnia. Uwielbiam takie opowieści obyczajowe, gdzie rodzinne sekrety niecierpliwie czekają na swoje przysłowiowe pięć minut i wywracają życie bohaterów do góry nogami. Zawsze z ekscytacją czekam na te momenty i za każdym razem zastanawiam się, czy również dla mnie będą one zaskoczeniem. I rzeczywiście w tej powieści tak się dzieje. Przeszłość zdumiewa i jest niezwykle intrygująca. Szkoda tylko, że wszystko odbywa się bez udziału Stefanii, ale kobieta na pewno kibicuje Zosi patrząc na nią z góry.
Powieść naprawdę mi się podobała. Były emocje, były tajemnice i mnóstwo dobrych wrażeń. Interpretacja Pauliny Holtz jak zawsze sprawiła, że dosłownie przypadłam. Zanurzyłam się w opowiadanej historii i poczułam dosłownie jak dziecko, któremu czyta się książeczkę na dobranoc, tyle tylko, że ta historia nie była o wróżkach, czy smokach, ale o skomplikowanych ludzkich losach naznaczonych przez zawiść, chciwość i głupotę.
Polubiłam Zosię, choć jej relacja z Markiem od początku wzbudzała moją irytację. Stefania jawiła mi się niczym moja babcia, do której mogłam biec z każdą troską i zmartwieniem. Szymon od początku zyskał moją sympatię, a razem z przygarniętą Luną stanowili duet idealny. Bardzo dobrze czułam się w ich towarzystwie i mam nadzieję, że będę mogła jeszcze raz wrócić do Rudy Pabianickiej i poznać dalsze koleje ich losów. A może autorka jeszcze czymś nas zaskoczy?... Jedno jest pewne - "Ulotny zapach czereśni" już stał się moim czytelniczym priorytetem.
ŻYCIE W DUECIE
Ostatnio w zapowiedziach wydawnictwa Flow pojawiła się nowa powieść Magdaleny Witkiewicz "Ulotny zapach czereśni", która luźno nawiązuje do wydanej przed kilku laty książki "Czereśnie zawsze muszą być dwie". Już od jakiegoś czasu bardzo chciałam przeczytać tę historię, tym bardziej, że zachęcają do tego wszystkie pozytywne opinie, których jest naprawdę...
2024-04-08
UWIERZYĆ W SIEBIE
"Nigdy nie jest za późno, by zacząć żyć po swojemu." Takie zdanie znajdziemy w opisie wydawnictwa W.A.B. dotyczącym książki Gabrieli Gargaś i Aliny Adamowicz zatytułowanej "Nie czekaj już dłużej". W zupełności zgadzam się z zacytowaną tezą i dlatego też chętnie sięgnęłam po tę intrygującą opowieść. Wybrałam wersję audio, a książkę czyta Jan Pirowski. Interpretacja wypadła całkiem nieźle, chociaż moim zdaniem do powieści obyczajowych bardziej pasuje subtelna i delikatna damska barwa głosu.
Poznajcie zatem trzy przyjaciółki - Laurę, Edytę i Beatę, które nie są szczęśliwe w swoich związkach. Laura jest matką trójki dzieci i żoną Piotra. Mężczyzna nie angażuje się w życie rodzinne, wszystkie obowiązki spadają na żonę, a on coraz częściej przejawia niezdrowe zachowania natury psychicznej. Edyta właściwie samotnie wychowuje swoją dwójkę - syna Igora i niepełnosprawną córkę Melanię, która wymaga szczególnej troski i uwagi. Jej mąż Kacper, policjant z zawodu ma zadatki na psychopatę. Jego relacja z żoną przejawia cechy toksycznej i daleka jest od normalności. Beata natomiast pozostaje w związku z Aleksem, nie planują dzieci, ale temperatura w ich małżeństwie znacząco spadła. Decydują się więc skorzystać z porady specjalisty. Każda z trzech kobiet boryka się z własnymi problemami, a ich zwykłe, codzienne życie nie spełnia oczekiwań. Dlatego przychodzi czas na zmiany i nowy początek...
Książka "Nie czekaj już dłużej" to ciekawa i mocno życiowa opowieść - to aż trzy historie powiązane ze sobą poprzez osoby głównych bohaterek, które zaintrygowały mnie od samego początku. A jednak mam spory problem z oceną tej książki. O ile pierwsze dwie części to obyczajowa fikcja literacka inspirowana życiem, o tyle ostatnia trzecia część to już czysty poradnik dla osób pragnących zmian. Powieść zamienia się w zbiór wskazówek, porad i rozwiązań, a jedna z bohaterek realizuje się w roli terapeutki. Muszę przyznać, że nie tego się spodziewałam. Nie podobał mi się kierunek, w jakim rozwinęła się ta historia. Nie do końca odpowiadał mi też sposób narracji. Po zakończonej lekturze pozostał niedosyt i rozczarowanie. Sięgając po powieść Gabrieli Gargaś nastawiłam się na interesującą historię obyczajową przepełnioną emocjami i delikatnie zasugerowanymi tematami do głębszych przemyśleń. A tymczasem... Gdybym miała ochotę na porady terapeutyczne to poszukałabym konkretnego miejsca, gdzie mogłabym taką pomoc uzyskać.
Jeśli chodzi o dwie pierwsze części tej opowieści, to wywarły one na mnie spore wrażenie. Podobał mi się zamysł, polubiłam bardzo wszystkie trzy bohaterki i mocno kibicowałam im w codziennych zmaganiach z życiem. Podziwiałam ich przedsiębiorczość, zaradność, wytrwałość i odwagę. Współczułam Laurze i Edycie ich wyborów, gdyż mężczyźni, z którymi się związały niestety okazali się zwichrowani oraz niezrównoważeni i wywoływali we mnie irytację. Niestety część trzecia okazała się nieporozumieniem i szczerze mówiąc nie mogłam doczekać się końca tej książki.
Aurorki podjęły ważne tematy takie jak przemoc fizyczna i psychiczna, zdrada, niepełnosprawność, choroba oraz żałoba po stracie. Istotną rolę odgrywa tu motyw akceptowania siebie i dostrzegania własnych potrzeb, co w rezultacie pozwala otworzyć się na zmiany. Warto się nad tym zastanowić, ale... nie sądzę żeby trzeba było od razu biec do gabinetu terapeutki Laury.
"Nie czekaj już dłużej" to optymistyczna w swojej wymowie opowieść zaprawiona jednak sporą dawką goryczy. Nie jestem zachwycona, ale przyznaję, że całkiem nieźle mi się słuchało tego audiobooka.
UWIERZYĆ W SIEBIE
"Nigdy nie jest za późno, by zacząć żyć po swojemu." Takie zdanie znajdziemy w opisie wydawnictwa W.A.B. dotyczącym książki Gabrieli Gargaś i Aliny Adamowicz zatytułowanej "Nie czekaj już dłużej". W zupełności zgadzam się z zacytowaną tezą i dlatego też chętnie sięgnęłam po tę intrygującą opowieść. Wybrałam wersję audio, a książkę czyta Jan Pirowski....
2024-03-29
TAJEMNICE BLACKMORE
W ramach przerywnika w świątecznych przygotowaniach przychodzę do Was z recenzją powieści kanadyjskiej pisarki Amy Stuart zatytułowanej "Pośród gór". Książka jest ciekawym thrillerem psychologicznym, który prowadzi nas do niewielkiego górniczego miasteczka Blackmore. To usytuowane na uboczu, pełne tajemnic i zagadek miejsce zamieszkują niepospolite osobowości. Hermetyczna społeczność miejscowości jest podejrzliwa, zdystansowana i nieufna wobec przyjezdnych. Tymczasem do Blackmore przyjeżdża Clare Odey, aby pod pretekstem przeprowadzenia sesji zdjęciowej odnaleźć Shaynę Fowles - kobietę, która zniknęła bez wieści. Mieszkańcy nie ufają nowo przybyłej kobiecie, dlatego zdobycie informacji wymaga od niej sprytu i... czasu. Clare jest zdeterminowana, chce jak najlepiej wykonać swoje zadanie. Ona także jest uciekinierką i ma z Shayną Fowles sporo wspólnego. Jak na razie udało jej się zostawić przeszłość daleko za sobą, uciec od despotycznego męża - psychopaty, wyjechać i zatrzeć za sobą wszelkie ślady. Co ją czeka w Blackmore i jakie niespodzianki kryje miasteczko oraz stara kopalnia, w której przed kilku laty doszło do tragedii?
Zainteresowała mnie ta opowieść, zwróciłam też uwagę na okładkę, która idealnie oddaje atmosferę tej historii. Pomysł na fabułę bardzo mi się spodobał. Sceneria małego odludnego miasteczka pośród gór, klimat starej kopalni, w której zginęli ludzie, ekscentryczni bohaterowie żyjący na krawędzi i skrywający własne tajemnice, konflikty sąsiedzkie, uzależnienia - to są te elementy, które idealnie wpisują się w dreszczowiec. I właśnie te motywy sprawiły, że mogłam wczuć się w mroczną i złowieszczą atmosferę Blackmore. Misternie utkana sieć intryg i kłamstw oraz skrzętnie skrywane sekrety sprawiły, że z niecierpliwością czekałam na finał. Amy Stuart wykreowała różnorodnych bohaterów, z których każdy skrywa jakieś sekrety. Clare jest ciekawą osobowością, która wzbudza sympatię i potrafi zdobyć sympatię otoczenia. Kibicowałam jej bardzo w rozwikłaniu zagadki zniknięcia Shayny. Malcolm - wynajęty detektyw okazał się najbardziej nijaki. Zdecydowanie bardziej interesująco wypadli rodowici mieszkańcy miasteczka.
Spodobał mi się styl aurorki, odpowiadał mi prosty język, co w połączeniu z interpretacją Małgorzaty Klary sprawiło, że bardzo przyjemnie słuchało się wersji audio. Początkowo klimat skojarzył mi się trochę z popularnym miasteczkiem Twin Peaks tak było niepokojąco i mętnie. Później już to wrażenie zniknęło, ale wciąż czekałam na jakieś spektakularne rozwiązanie wątków, a tymczasem bez trudu rozszyfrowałam zamysł autorki. Po zakończonej lekturze odniosłam wrażenie, że Amy Stuart nie do końca przemyślała swoją opowieść. Początek był bardzo obiecujący, zawiodła koncepcja, słabo wypadło połączenie rzeczywistości Blackmore z tajemniczą przeszłością Clare. W niektóre fragmenty wkradał się chaos i wydawały się niepowiązane z istotą powieści. Cieszę się, że autorka zapowiada kontynuację tej historii. W przeciwnym wypadku samo zakończenie byłoby jakimś nieporozumieniem.
Książka na pewno ma w sobie "coś". Jest trochę niedopracowana, ale zważywszy, że to debiutancka powieść, to myślę, że dobrze wróży na przyszłość. Postanowiłam sobie, że dam Amy Stuart kolejną szansę, mając nadzieję na więcej interesujących wrażeń.
TAJEMNICE BLACKMORE
W ramach przerywnika w świątecznych przygotowaniach przychodzę do Was z recenzją powieści kanadyjskiej pisarki Amy Stuart zatytułowanej "Pośród gór". Książka jest ciekawym thrillerem psychologicznym, który prowadzi nas do niewielkiego górniczego miasteczka Blackmore. To usytuowane na uboczu, pełne tajemnic i zagadek miejsce zamieszkują niepospolite...
2024-03-21
KARUZELA ŻYCIA
Powieść obyczajowa "W sieci uczuć" to moje kolejne spotkanie z piórem Anety Krasińskiej. Poprzednio był to cykl "Małe tęsknoty", który zaliczyłam do średniej półki. I tym razem skusiłam się na wersję multimedialną w interpretacji Elżbiety Kijowskiej. Jestem bardzo zadowolona, gdyż spędziłam z tą opowieścią sporo miłych chwil.
Kiedy poznajemy Kamilę Michałowską jest studentką germanistyki. Dalej śledzimy kolejne etapy jej życia - zatrudnienie się w firmie, potem staż w szkole, następnie decyzja o podjęciu pracy w Berlinie na stanowisku recepcjonistki pewnego hotelu... Bohaterka spełnia się zawodowo, choć na pewno żadne z tych zajęć nie jest pracą marzeń. Mimo to kobieta wypełnia swoje obowiązki z ogromnym zaangażowaniem. Dużo bardziej skomplikowane są jednak jej stosunki rodzinne. Od zawsze dziewczyna stara się sprostać oczekiwaniom matki, która najchętniej znalazła by jej męża. Kamila jest pogubiona uczuciowo, młodzieńcze zauroczenie Tomaszem - kolegą ze studiów gdzieś tam ciągle tkwi w jej sercu, a kolejny związek to totalna porażka. Na szczęście Kamila zauważa problem i ma na tyle wewnętrznej odwagi i determinacji by przerwać tę chorą relację...
W tej powieści autorka podjęła kilka naprawdę ważnych kwestii. Toksyczne związki, które stanowią niestety znaczny procent międzyludzkich relacji są destrukcyjne. Dać się zmanipulować drugiej osobie jest naprawdę łatwo, ale uwolnić się z takiego chorego układu to już duży problem. Dlatego podziwiam Kamilę, choć jej osobowość nie do końca mi pasowała, momentami była irytująca, a mimo to w niektórych sytuacjach naprawdę potrafiła zaimponować. Wątek pracy zarobkowej za granicą to kolejny temat rzeka, który autorka potraktowała skrótowo, ale przedstawiła go w ciekawy i wiarygodny sposób. Zmiana otoczenia, inna kultura, bariera językowa, trudność adaptacji i nawiązywania kontaktów zostały ukazane w sposób rzeczowy, bez zbędnych upiększeń i retuszu. Dzięki temu wydarzenia nie nudzą, a codzienność bohaterów dostarcza ciekawych wrażeń. Jak to w życiu - raz płynie się z prądem, a innym razem trzeba pokonywać przeciwności i zmagać się z rwącym nurtem. Ciekawie został przedstawiony też wątek homoseksualistów - pary niemieckich przyjaciół Kamili, którzy w każdej chwili gotowi byli do pomocy.
"W sieci uczuć" to mądra opowieść skłaniająca do przemyśleń. Razem z główną bohaterką powinniśmy sobie uświadomić, że nigdy nie jest za późno na zmiany i warto się na nie otworzyć. O swoje marzenia i cele należy walczyć, jeśli chce się je osiągnąć. Nikt za nas tego nie zrobi.
Jestem też bardzo pozytywnie zaskoczona kreacją bohaterów. Postaci są bardzo wiarygodne i autentyczne, a problemy jakim muszą stawić czoła to prawdziwe życiowe rozterki i dylematy, dobrze dopasowane do wieku, stylu życia i środowiska w jakim osoby się obracają. Nie podobały mi się natomiast przeskoki czasowe, które zaburzają spójność i harmonijność całej opowieści. Moim zdaniem można było pokusić się o inny sposób przedstawienia życiorysu głównej bohaterki. Nie do końca zadziałał też przekaz emocji, które gdzieś tam były, ale nie dało się ich poczuć.
Podsumowując "W sieci uczuć" to całkiem niezła powieść obyczajowa z ciekawym pomysłem oraz fabułą, dobrze wykreowanymi bohaterami, ale niestety bez efektu wow. Muszę jednak przyznać, że ta historia zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu niż wcześniej wysłuchany trzy częściowy cykl "Małe tęsknoty", a to już jakiś progres, który daje nadzieję na więcej.
KARUZELA ŻYCIA
Powieść obyczajowa "W sieci uczuć" to moje kolejne spotkanie z piórem Anety Krasińskiej. Poprzednio był to cykl "Małe tęsknoty", który zaliczyłam do średniej półki. I tym razem skusiłam się na wersję multimedialną w interpretacji Elżbiety Kijowskiej. Jestem bardzo zadowolona, gdyż spędziłam z tą opowieścią sporo miłych chwil.
Kiedy poznajemy Kamilę...
2024-03-18
Z DESZCZU POD RYNNĘ
"Druga żona" brytyjskiej pisarki Sheryl Browne to bardzo ciekawy i dobrze skonstruowany thriller psychologiczny, który trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Temat podjęty przez autorkę może być potraktowany jako przestroga dla kobiet, które zbyt łatwo ufają, łudzą się i są podatne na wykorzystanie - podobnie jak bohaterka tej powieści.
Nicole jest artystką. Malowanie obrazów to jej pasja i odskocznia od codzienności. Uwolnienie się z toksycznego związku z mizoginem (jak często określa swojego pierwszego, byłego już na szczęście męża - despotę) daje jej wreszcie nadzieję na szczęśliwe życie. Krótko po rozwodzie kobieta spotyka Richarda, który jawi jej się niczym książę z bajki - dobrze sytuowany, czuły i opiekuńczy. Mężczyzna jest wdowcem. Samotnie wychowuje swoją jedyną córkę Olivię. Spotkanie Nicole to dla niego szansa na udany związek. Dlaczego więc, krótko po ślubie, jego druga żona postanawia targnąć się na własne życie? Jakie były prawdziwe okoliczności tego zdarzenia? Odpowiedzi na te pytania zamierza poznać Rebecca - mieszkająca we Francji najbliższa przyjaciółka Nicole, z którą pozostawała w stałym kontakcie. Pogrzeb przyjaciółki jest dla Becci okazją do poznania Richarda i Olivii oraz miejsca, w którym ostatnie kilkanaście miesięcy spędziła jej przyjaciółka. O tym jaki będzie rezultat tych odwiedzin i co odkryje Rebecca dowiecie się z książki. Ze swojej strony mogę obiecać, że będzie to prawdziwa rewelacja.
Autorka podzieliła się z nami bardzo ciekawą opowieścią, w którą włożyła całe swoje serce. Świetnie buduje napięcie sprawiając, że momentami ciarki przechodzą po plecach. Cały czas podsycana jest atmosfera niepokoju i niepewności, nieustannie doszukujemy się haczyków i podstępu w zachowaniu bohaterów. Tym bardziej, że powieść jest nieprzewidywalna i nic tu nie jest takim, jakim się wydaje.
Sheryl Browne umiejętnie zestawiła ze sobą odmienne ludzkie charaktery. Z jednej strony mamy osobę o dotkliwie zranionym sercu oraz zachwianym poczuciu własnej wartości, która pragnie normalności, miłości, akceptacji, czyli po prostu szczęśliwej stabilizacji. Z drugiej strony pojawia się człowiek bezduszny, zimny, obojętny i wyrachowany, który bawi się ufnością, uczciwością i oddaniem. Dobroć i zaufanie wykorzystuje do manipulacji i osiągnięcia swoich podłych celów. Kontrast pomiędzy tymi dwoma szkicami charakterologicznymi jest bardzo jaskrawy i jednocześnie wiarygodny. A motyw walki dobra ze złem przewija się przez całą opowieść.
Historia opowiedziana została z punktu widzenia kilku bohaterów. Mamy tu także dwie, przeplatające się ze sobą płaszczyzny czasowe, przy czym przeszłość w całości została zarezerwowana dla Nicole, a teraźniejszość to przeplatające się relacje Rebeki, Olivii i Richarda. Obiektywna ocena sytuacji jest więc bardzo łatwa do dokonania.
Autorka misternie utkała tę pokrętną intrygę, dając nam sporo sygnałów co do kierunku prowadzenia zdarzeń. Czy jesteśmy w stanie rozgryźć zamysł i ułożyć kolejne elementy tej skomplikowanej układanki?... W części na pewno nam się to uda. Tym niemniej emocji i niespodzianek nie zabraknie, a finał może okazać się dla wielu z nas totalnym zaskoczeniem. Muszę powiedzieć, że nie mogłam się doczekać zakończenia, gdyż powstałych w mojej głowie scenariuszy było kilka i ciekawiło mnie bardzo, który okaże się tym właściwym. A może autorka wymyśliła coś, czego kompletnie się nie spodziewamy...
Sheryl Browne stworzyła bardzo interesującą powieść z zawoalowaną siecią kłamstw i kłamstewek oraz półprawd, które tworzą świat pełen iluzji i pozorów. Jesteśmy niemymi uczestnikami tej świetnie przeprowadzonej gry, która w pewien sposób odciska na nas swój ślad.
Moje pierwsze spotkanie z książką Sheryl Browne uważam za udane. Chętnie sięgnę po inne jej powieści. Interpretacja Małgorzaty Zawadzkiej okazała się bardzo przyjemna w odbiorze, dlatego, jeśli nie macie możliwości samodzielnego przeczytania tej książki, to świetnie sprawdzi się jej wersja dźwiękowa. Jestem pod wrażeniem!
Z DESZCZU POD RYNNĘ
"Druga żona" brytyjskiej pisarki Sheryl Browne to bardzo ciekawy i dobrze skonstruowany thriller psychologiczny, który trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Temat podjęty przez autorkę może być potraktowany jako przestroga dla kobiet, które zbyt łatwo ufają, łudzą się i są podatne na wykorzystanie - podobnie jak bohaterka tej...
2024-03-14
BEZDZIETNA Z WYBORU
Ostatnio zdecydowanie więcej czasu spędzam w pracowni, więc i więcej słucham zamiast czytać. Tym razem skusiłam się na książkę norweskiej pisarki Linn Strømsborg "Nigdy, nigdy, nigdy" z zasobów platformy Legimi. Początkowo nie do końca wiedziałam, czego mogę się spodziewać po takim przedziwnym tytule, ale jedno jest pewne - zaintrygował mnie i zaciekawił.
Główna bohaterka twierdzi otwarcie: „Mam trzydzieści pięć lat. Nie chcę mieć dzieci”. Od ośmiu lat jest w stałym związku z Philipem i dotąd oboje byli zgodni, co do kwestii rodzicielstwa. Lata mijają, priorytety się zmieniają, ona wciąż upiera się przy swojej decyzji, ale on chciałby jednak zostać ojcem. W związku pojawiają się zgrzyty, kompromisy nie działają i w efekcie dochodzi do rozstania. Tymczasem blisko zaprzyjaźniona para spodziewa się swojego pierwszego dziecka...
Linn Strømsborg z brutalną szczerością opisuje przekonania i poglądy głównej bohaterki, która konfrontuje się z różnymi aspektami macierzyństwa. Ta relacja jest ekscytującą podróżą przez meandry kobiecej psychiki i stanowi bardzo ciekawe doświadczenie. Z przemyśleń bohaterki bije odwaga do przeciwstawienia się ogólnie przyjętym stereotypom, pojawiają się też emocje, rozterki i wątpliwości. Zupełnie nie spodziewałam się takiego sposobu przedstawienia tematu. Mimo to opowieść jest wartościowa i pozwala spojrzeć na otaczający świat z zupełnie innej, nowej perspektywy. I nie jest tu istotne, czy popieramy prezentowane podejście do rodzicielstwa, czy też nie.
Bardzo interesująco wypadło zestawienie codzienności bohaterki bezdzietnej z wyboru, która boryka się ze stratą mężczyzny i chce za wszelką cenę poukładać na nowo swoją rzeczywistość z życiem rodziców małej córeczki, która swoim przyjściem na świat wywróciła wszystko do góry nogami. Dzięki takiemu zabiegowi możemy lepiej zrozumieć bohaterkę, dokładniej rozważyć wszystkie za i przeciw oraz zachować konieczny obiektywizm.
Muszę przyznać, że jednak nie wszystko wypadło tak dobrze. Oczekiwałam konkretnych powodów, czy przyczyn, dla których bohaterka tak uparcie pozostaje przy swoich przekonaniach. Niestety nie udało mi się ich poznać. Jedyny przewijający się wciąż argument jest taki, że bohaterka nie lubi dzieci, więc nie chce być matką.
Paradoksalnie jej relacje z własną rodzicielką nie są wcale jakieś destrukcyjne, a uczestnictwo przy porodzie przyjaciółki, a potem zajmowanie się jej córeczką przychodzi w miarę naturalnie i nie jest dla bohaterki żadnym wyzwaniem. Oczywiście szanuję jej poglądy i decyzje, rozumiem, że każdy może mieć swój własny sposób na szczęście, ale chwilami miałam wrażenie jakby ten upór i uparcie prezentowane stanowisko były na pokaz.
"Nigdy, nigdy, nigdy" to inteligentna i na swój sposób wyjątkowa opowieść, która wywarła na mnie spore wrażenie. Jest intymna i bardzo osobista, a jednocześnie prawdziwa. W dużym stopniu mnie zaskoczyła. Zupełnie nie spodziewałam się tak szczegółowej analizy psychologicznej. Doceniam też fakt, że książka nie narzuca nam poglądów, czy filozofii, pozwala natomiast spojrzeć na tematykę posiadania dzieci z szerszej perspektywy. Poszerza horyzonty i stawia na dobrowolny wybór bez nacisków i presji.
Zastanawiam się, czy moje wrażenia byłyby nieco inne, gdybym przeczytała tę książkę samodzielnie. Obawiam się, że niektóre momenty mogłyby mnie znużyć, ale audiobook w interpretacji Karoliny Drozdowskiej wypadł bardzo pozytywnie.
BEZDZIETNA Z WYBORU
Ostatnio zdecydowanie więcej czasu spędzam w pracowni, więc i więcej słucham zamiast czytać. Tym razem skusiłam się na książkę norweskiej pisarki Linn Strømsborg "Nigdy, nigdy, nigdy" z zasobów platformy Legimi. Początkowo nie do końca wiedziałam, czego mogę się spodziewać po takim przedziwnym tytule, ale jedno jest pewne - zaintrygował mnie i...
2024-03-13
Z KOTKOWA W BIESZCZADY
Bardzo się ucieszyłam mogąc na powrót zawitać do małego Kotkowa, gdzie Stella ma szansę spełnić wreszcie swoje marzenie. Stary, urokliwy dwór otoczony parkiem przyciąga ją już od jakiegoś czasu i zdaje się czekać właśnie na nią. Ale czy rzeczywiście Stella będzie mogła zostać jego właścicielką?... Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana i aby dopełnić wszystkich formalności zgodę i chęć zakupu musi wyrazić także rodzeństwo Stelli - siostry Melania i Julia oraz brat Benjamin. A dotychczasowy właściciel domu - pan Wiktor nie sprzeda wiekowego majątku pierwszemu lepszemu klientowi. Potencjalny zainteresowany musi najpierw przejść pewien test.
"Schody do lata" Magdaleny Kordel to druga część cyklu zatytułowanego "Przystań śpiących wiatrów", która, choć schematyczna, na swój sposób mnie oczarowała. Tym razem poznajemy bliżej młodszą siostrę Stelli - Melanię oraz jej osobiste problemy. Toksyczny związek z Jackiem daleki jest od ideału, a wstyd i strach paraliżuje i zmusza do biernego poddawania się kolejnym upokorzeniom. W tej sytuacji pomóc może tylko podstęp podyktowany życzliwością przyjaciół i miłością rodzeństwa. W ten sposób dziewczyna zostaje ściągnięta do Kotkowa, gdzie szeroko otwierają się dla niej drzwi do nowej przyszłości. Ale też głęboko skrywana przeszłość dopomina się o uwagę...
Muszę przyznać, że druga część "Przystani śpiących wiatrów" bardziej przypadła mi do gustu. Być może zasiadając do audiobooka wkroczyłam do znanego mi już wcześniej świata, a może przyzwyczaiłam się do głosu i interpretacji Joanny Brodzik. Jedno jest pewne. Wysłuchałam tej części z ogromną przyjemnością i niesłabnącym zainteresowaniem.
Wplecenie do fabuły starych, rodzinnych pamiętników odnalezionych w dworskiej bibliotece rzuca zupełnie nowe światło na historię dworu, ich poprzednich właścicieli i dawnych mieszkańców. A powieść zyskuje jakże ciekawą drugą perspektywę. Historia służącej Franciszki, zwanej przez wszystkich Franusią porusza serce i urzeka realizmem oraz rzeczowym podejściem. Uważny obserwator dostrzeże jak bardzo świat się zmienia. Wiele z dawnych norm, praktyk i zwyczajów, które dziś są bulwersujące, wstrząsające i nieakceptowalne kiedyś były bolesne, ale spotykały się z niemym przyzwoleniem.
Autorka porusza w tej powieści ważne kwestie dotyczące przemocy fizycznej i psychicznej i pokazuje jak sobie radzić w takiej sytuacji. Dziś nie ma zgody na rękoczyny, nękanie i poniżanie. Nie jest też niczym złym, czy wstydliwym poprosić o pomoc.
Istotnym wątkiem jest też podróż w Bieszczady, dokąd prowadzą ścieżki wskazane w starych pamiętnikach. Melę jednak kierują w te wyjątkowe rejony przede wszystkim porywy serca. A musicie wiedzieć, że na górskich szlakach, w otoczeniu przyrody, nabiera się dystansu do wielu spraw, tam też czekają na bohaterkę schody do lata.
Uwielbiam powieści Magdaleny Kordel, które zarażają optymizmem i pozytywnym nastawieniem do życia, dają odwagę i siłę do działania. Tutaj zło nie ma szans i zawsze ostatecznie zostaje pokonane przez dobro. Wraca też wiara w ludzi i marzenia. Małomiasteczkowy klimat wprowadza nutkę nostalgii, ale dodaje sporo uroku. Nie dajcie się zwieść. W Kotkowie dzieje się o każdej porze roku.
Z KOTKOWA W BIESZCZADY
Bardzo się ucieszyłam mogąc na powrót zawitać do małego Kotkowa, gdzie Stella ma szansę spełnić wreszcie swoje marzenie. Stary, urokliwy dwór otoczony parkiem przyciąga ją już od jakiegoś czasu i zdaje się czekać właśnie na nią. Ale czy rzeczywiście Stella będzie mogła zostać jego właścicielką?... Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana i aby...
2023-08-17
W KOTKOWIE CUDA ZDARZAJĄ SIĘ WIOSNĄ
"Wiosna cudów" Magdaleny Kordel to powieść, na którą miałam ogromną ochotę już od pewnego czasu. Książka otwiera cykl zatytułowany "Przystań śpiących wiatrów" i jest doskonałą propozycją dla czytelników, którzy gustują w ciepłych, klimatycznych opowieściach z tajemnicami w tle. Autorka znów zapoznała nas z interesującą społecznością pewnego małego miasteczka o wdzięcznej nazwie Kotkowo i starała się ukazać blaski oraz cienie ich codzienności. I w to z pozoru zwyczajne życie bardzo dobrze wpisują się domy tęskniące, obojętne i nieżyczliwe, które na swój sposób przemawiają do głównej bohaterki tej powieści.
Stella została oszukana i wykorzystana przez przyjaciółkę Aldonę, która zostawiła ją na lodzie z długami do spłacenia. Sytuacja kobiety z dnia na dzień mocno się komplikuje. Fundusze jakie posiada nie wystarczą na długo, a musi przecież utrzymać siebie i synka - kilkuletniego Frania. Na domiar złego w Kotkowie pojawia się tajemniczy Henryk - typowy czarny charakter, który przed laty zdołał już skrzywdzić jej rodzinę. Na szczęście Stella zawsze może liczyć na rodziców i rodzeństwo, którzy zawsze służą jej radą i pomocą w myśl powiedzenia "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Bohaterka ma też jedno ogromne marzenie - stary, urokliwy dwór otoczony parkiem, który wprost szepcze do niej i ją przyciąga. Stella chciałaby kiedyś zostać jego właścicielką...
Kotkowo to urocze, prowincjonalne miasteczko, w którym jednak wiele się dzieje i nikt nie przejdzie tu niezauważony. Centrum życia miejscowej społeczności stanowi piekarnia należąca od pokoleń do Kazimierczaków. Obecnie firmą zarządzają dwie siostry seniorki, które posiadają informacje chyba o każdym z mieszkańców miasteczka. Jednak dyskrecja u Aliny i Misi to rzecz święta, a rąbka tajemnicy mogą uchylić tylko w wyjątkowych sytuacjach...
Magdalena Kordel stworzyła kolejną opowieść pełną dobrych emocji. Ciepło i życzliwość bijące z każdej strony udzielają się nam, czytelnikom i sprawiają, że od razu z optymizmem patrzymy na otaczający nas świat. Życie w miasteczku dalekie jest od sielanki. Okazuje się, że wśród mieszkańców są chuligani, którzy dopuszczają się nękania, napaści i szantażu wobec osób słabszych i starszych. Działalność miejscowej policji także daleka jest od ideału. Problemy społeczne zostały przedstawione bardzo wyraziście i dają nam wiele do myślenia. Możemy się też przyjrzeć dokładnie międzyludzkim relacjom. Bohaterowie to zwyczajni ludzie z problemami, wadami i przeszłością, od której nie da się uciec. Są niezwykle realistyczni i emocjonalni. Każda z postaci jest wyrazista, charakterystyczna i idealnie wpisuje się w fabułę i wydarzenia. Mamy zatem nieco ekscentryczne seniorki, starszą panią z przysłowiowym sercem na dłoni, bandę bezkarnych nastolatków i jeszcze kilka innych wzorców osobowościowych, którym warto się dokładnie przyjrzeć.
"Wiosna cudów" niesie ze sobą nadzieję i wiarę w człowieka. Magdalena Kordel po raz kolejny trafia swoją opowieścią prosto do naszych serc i udowadnia, że bez względu na okoliczności dobro niezmiennie zwycięża ze złem. Optymistyczna wymowa tej historii zmienia nasze nastawienie do świata i ludzi. Chętnie sięgnę po drugą część cyklu i powrócę jeszcze raz do Kotkowa by przekonać się, jak Stella będzie spełniać swoje marzenia. Tym razem jednak zdecyduję się na samodzielną lekturę, bo audiobook czytany przez Joannę Brodzik jakoś nie do końca mnie przekonał. Dość trudno było mi wciągnąć się w wydarzenia, co w przypadku powieści tej autorki wydaje się być zupełnie niemożliwe.
Podobnie jak wiele czytelników ja również sięgam w ciemno po książki Magdaleny Kordel i mam pewność, że się nie zawiodę. Zastanawiam się tylko, czy już każda kolejna powieść autorki, każdy nowy cykl, będzie się opierał o niemal identyczny schemat - Malownicze, Miasteczko i teraz Kotkowo, czy też pani Magda czymś nas jeszcze zaskoczy.
W KOTKOWIE CUDA ZDARZAJĄ SIĘ WIOSNĄ
"Wiosna cudów" Magdaleny Kordel to powieść, na którą miałam ogromną ochotę już od pewnego czasu. Książka otwiera cykl zatytułowany "Przystań śpiących wiatrów" i jest doskonałą propozycją dla czytelników, którzy gustują w ciepłych, klimatycznych opowieściach z tajemnicami w tle. Autorka znów zapoznała nas z interesującą społecznością...
2024-03-09
HOTELOWY ZAWRÓT GŁOWY
Tytułowy "Hotel spełnionych marzeń" to miejsce niezwykłe, obdarzone pozytywną energią, ale też obiekt, który spędza sen z powiek właścicielce i pracującym tam osobom. Anka w porozumieniu ze swoim narzeczonym Krzysztofem zdecydowała się kupić stary, dwunastowieczny zamek w Grodzisku, który możnaby określić jako ruinę z potencjałem. Miała być to świetna inwestycja, która zwróci się z nawiązką. Milionowe kredyty pozwoliły przygotować posiadłość dla turystów, jednak utrzymanie obiektu kosztuje, konserwator zabytków nie ułatwia sprawy, potrzeby są ogromne, zobowiązania trzeba spłacać, a rezerwacji jest niewiele. Na domiar złego Anka zostaje sama z problemem, gdyż Krzysztof to dupek i cwaniak, który, delikatnie mówiąc, nie widzi już dla nich wspólnej przyszłości. Kobieta jest załamana, gdyż firmie grozi bankructwo, a jej utrata wszelkich szans na szczęśliwe życie. Zdesperowana właścicielka poszukuje przeróżnych sposobów na zareklamowanie Grodziska i ściągnięcie do zamku kolejnych gości. Jest wśród nich starsze małżeństwo, które przed laty spędziło w Grodzisku podróż poślubną, jest joginka poszukująca tu czakramu czyli miejsca wysoce energetycznego, jest też pisarz, który cierpi na brak natchnienia i ma nadzieję odblokować swój umysł, są też miłośnicy pieszych wędrówek. Jednak to wszystko to jedynie kropla w morzu potrzeb...
Czy Anka znajdzie sposób na poprawę sytuacji? Czy uda jej się spełnić marzenia? Jakie niespodzianki przygotował dla niej los?
Powieść oczarowała mnie swoim klimatem. Stare zamczysko zamienione na hotel, w którym spotkać można prawdziwe indywidualności, naprawdę robi wrażenie. To idealne miejsce na jakiś wątek z dreszczykiem, który mógłby dodatkowo uatrakcyjnić fabułę.
Książka jest bardzo wdzięczna, ciepła i przyjemna w odbiorze. Opisana historia daje nadzieję i zaraża optymizmem. Pokazuje, że nawet z największych opresji można wyjść obronną ręką. Potrzeba determinacji, odwagi, kreatywności i... wsparcia przyjaciół. Taka jest Anka - potrafi zawalczyć o hotel i pracujących w nim ludzi, a tym samym o marzenia. Jest bardzo sympatyczna, jesteśmy w stanie wiele jej wybaczyć. Generalnie bohaterowie tej powieści to postaci charakterystyczne, które wzbudzają emocje - albo się ich lubi, albo nienawidzi. To prawdziwi ludzie z krwi i kości, których zachowanie nie jest sztuczne, czy wymuszone.
Autorka postawiła na ważkie kwestie takie jak determinacja w dążeniu do celu, odkrywanie swojej ścieżki w życiu, odzyskiwanie wiary w ludzi. Podjęła trudny wątek pacjentów onkologicznych, którzy za wszelką cenę starają się myśleć pozytywnie i uciekać śmierci. Miłość i przyjaźń to wartości nadrzędne. Wzruszamy się, uśmiechamy, czasem także przez łzy i bardzo mocno kibicujemy bohaterom. Justyna Drzewicka pisze barwnie, opisowo, z polotem. Bez problemu stajemy się niemymi uczestnikami powieściowej rzeczywistości, która pochłania nas bez reszty.
Zastrzeżenia mam jedynie do zakończenia. Jak dla mnie okazało się zbyt przewidywalne, poukładane i przesłodzone. Cieszę się, że autorka postanowiła podarować bohaterom odrobinę szczęścia w ich słodko - gorzkim życiu, ale oczekiwałam jakiegoś zwrotu, kulminacji, elementu zaskoczenia. A tymczasem finał pokrywa się w stu procentach z naszymi założeniami.
Jeśli macie ochotę na krótki pobyt w średniowiecznym zamczysku, które otoczy Was magią i prześle pozytywną energię, albo zechcecie odbyć ciekawe spotkania przy kawie lub wędrówki szlakiem dawnych wieków, to sięgnijcie po powieść Justyny Drzewickiej. Hotel spełnionych marzeń zaprasza o każdej porze roku.
HOTELOWY ZAWRÓT GŁOWY
Tytułowy "Hotel spełnionych marzeń" to miejsce niezwykłe, obdarzone pozytywną energią, ale też obiekt, który spędza sen z powiek właścicielce i pracującym tam osobom. Anka w porozumieniu ze swoim narzeczonym Krzysztofem zdecydowała się kupić stary, dwunastowieczny zamek w Grodzisku, który możnaby określić jako ruinę z potencjałem. Miała być to...
2024-03-06
SZANSA NA SZCZĘŚCIE
Kolejny audiobook wysłuchany. Tym razem skusiłam się na obyczajową opowieść Anny Wolf zatytułowaną "Zimowe serca". Interpretacja Anny Jędrzejak wypadła rewelacyjnie i moim zdaniem podniosła atrakcyjność tej książki, co zdarza się naprawdę bardzo rzadko.
Tara Wilson jest świeżo po rozwodzie. Udało jej się zakończyć związek z mężem psychopatą, choć tak do końca się jeszcze od niego nie uwolniła. Roger nadal stara się mieć wpływ na swoją byłą żonę i mieszać w jej życiu. Kobieta jest przedszkolanką, matką dwóch córek. Małżeństwo z Rogerem sprawiło, że bohaterka jest nieufna i wycofana, szczególnie wobec mężczyzn. Nie szuka kontaktu, boryka się z problemami finansowymi, ale skupiając się na dzieciach stara się poskładać na nowo swoje życie. Zimą, na krótko przed Bożym Narodzeniem Tara jest świadkiem wypadku. Kobieta wzywa pomoc i tym samym ratuje życie pewnemu nieznajomemu mężczyźnie, którego samochód zsunął się z drogi prosto do rzeki. Poszkodowanym jest Erick Walker - facet po przejściach, z bujną przeszłością i zatargami z prawem. Po roku od tego zdarzenia ścieżki bohaterów niespodziewanie znów się przecinają. Oboje nie są tego świadomi, ale tym razem Tara czuje się zaintrygowana osobą Ericka, a on zabiega o jej zainteresowanie. Czy kobieta po przejściach i mężczyzna z przeszłością mają szansę stworzyć trwałą relację?...
"Zimowe serca" to romantyczna opowieść utrzymana w świątecznym klimacie, w której wątek sensacyjny jest ciekawym uzupełnieniem fabuły. W ten sposób historia jest wyrazista i nabiera charakteru. Pomimo zaledwie dwustu stron mamy tu kilka naprawdę interesujących wątków. "Zimowe serca" to powieść o drugich szansach, trudnych relacjach, nowych początkach oraz pragnieniu bliskości, poszukiwaniu miłości i szczęścia w życiu.
Osobiście mam mieszane uczucia wobec tej książki. Fabuła wydała mi się w porządku, pomysł całkiem intrygujący, historia życiowa, przystająca do realiów, jednak podczas słuchania pojawiały się zgrzyty. Nie podobało mi się nadmierne używanie wulgaryzmów, które kompletnie nie pasują do świątecznej opowieści. W zestawieniu z popularnym biblijnym cytatem o miłości pochodzącym z listu do Koryntian, który pojawia się w zakończeniu, te wszystkie przekleństwa wydają się tym bardziej nie na miejscu. Trzeba przyznać, że jest to bardzo zaskakujące i niepopularne połączenie.
Wątek dotyczący przeszłości Eryka, jego zatargów z prawem oraz szemranych interesów zwraca uwagę na to jak często sądzimy po pozorach. Ludzie są postrzegani nie przez to jacy są i co myślą, ale przez pryzmat wyglądu, czy postępków oraz incydentów, a przecież jak czytamy:
"Przeszłości nie da się zmienić, ona nas kształtuje, ale nie definiuje".
Historia jest bardzo krótka, w moim przekonaniu za krótka. Wątków nie ma zbyt wiele, ale są potraktowane powierzchownie. Bez trudu można byłoby je bardziej rozbudować. Pierwsze co przychodzi mi na myśl to temat dotyczący siostry Eryka, która pojawia się jak burza i znika osiągnąwszy swój cel. Fajnie byłoby poznać więcej szczegółów na temat rodziny głównego bohatera, a tutaj wszystko pozostaje jedynie w sferze domysłów.
"Zimowe serca" to moje pierwsze spotkanie z piórem Anny Wolf. Nie czuję rozczarowania, ale nie jestem też zachwycona. Mam na półce jeszcze jedną książkę autorki tym razem w klimacie średniowiecza - zamków, rycerzy, potyczek i... klątwy. Ciekawa jestem, jak autorka poradziła sobie z taką tematyką.
SZANSA NA SZCZĘŚCIE
Kolejny audiobook wysłuchany. Tym razem skusiłam się na obyczajową opowieść Anny Wolf zatytułowaną "Zimowe serca". Interpretacja Anny Jędrzejak wypadła rewelacyjnie i moim zdaniem podniosła atrakcyjność tej książki, co zdarza się naprawdę bardzo rzadko.
Tara Wilson jest świeżo po rozwodzie. Udało jej się zakończyć związek z mężem psychopatą, choć tak...
2024-03-03
KRYMINALNA KLASYKA
"Morderstwo w księgarni" angielskiej pisarki Merryn Allingham rozpoczyna cykl powieściowy z Florą Steele - właścicielką tytułowej księgarni w roli głównej. Dziewczyna odziedziczyła swój sklepik po zmarłej ciotce i oddała temu miejscu całe swoje serce. Flora jest marzycielką bez pamięci zakochaną w książkach, ale też stara się realistycznie podchodzić do tego wyjątkowego biznesu. Tym bardziej, że księgarnia zlokalizowana jest w niewielkiej miejscowości Abbeymead i Flora musi dokładać wielu starań, aby firma przynosiła jej zysk. Sprawy mocno się komplikują, gdy w jednym z pomieszczeń zostaje znalezione ciało młodego mężczyzny o nieznanej bliżej tożsamości. Zdarzenie to kładzie się cieniem na reputacji księgarni, a zaskoczeni klienci odwracają się od tego miejsca. Zdeterminowana właścicielka decyduje się wziąć sprawy w swoje ręce i rozwikłać tajemnicę tego zagadkowego zdarzenia. Od początku może liczyć na pomoc swojego wiernego klienta - miejscowego pisarza kryminałów - Jacka Carringtona.
Czy działając wspólnie bohaterowie poznają prawdę o tajemniczej śmierci mężczyzny?
Powieść Merryn Allingham skrywa ciekawą zagadkę kryminalną. Od samego początku skojarzyła mi się z książkami Agathy Christie. Podobny klimat, podobny sposób prowadzenia wydarzeń i podobne metody działania bohaterów oraz... graficzna okładka nawiązująca do klasyki gatunku. Nie znajdziemy w treści ani rozlewu krwi, ani makabrycznych zdarzeń, nie ma mafii, walki gangów czy kryminalnego półświatka. Wszystkie działania prowadzące do zabójstwa odbywają się w białych rękawiczkach.
"Morderstwo w księgarni" to taka elegancka zbrodnia w nietypowym miejscu - jakkolwiek to brzmi. Rozwikłanie zagadki i dotarcie do prawdy wymaga spostrzegawczości, pokojarzenia wielu faktów i wyciągania trafnych wniosków.
Podobała mi się bardzo ta historia. Autorka umiejętnie wplotła do wydarzeń wątki historyczne oraz średniowieczną legendę związaną z hrabstwem Sussex. Smaczku dodają nawiązania do postaci lorda Templetona, które intrygują i podsycają naszą ciekawość. Mamy średniowieczny klasztor, wyjątkowe księgi i starodruki oraz nieszablonową intrygę. Interesująco i... zaskakująco rysuje się harmonijna współpraca Flory i Jacka. Wydaje się, że oboje idealnie się dobrali, świetnie się rozumieją i rozwiążą zapewne jeszcze niejedną zagadkę. Miło było obserwować ich detektywistyczne poczynania.
Merryn Allingham doskonale oddała specyfikę angielskiej prowincji. Widać jej uznanie i oczarowanie dla klasyki angielskiego kryminału. Akcja osadzona w połowie XX wieku również ma tutaj swoje znaczenie. Jedyne co moim zdaniem nie do końca się udało, to budowanie napięcia. Oczekiwałam trochę więcej niepewności i niepokoju, a skupiałam się przede wszystkim na rozwiązywaniu łamigłówki. Nawet w kulminacyjnym momencie nie poczułam dreszczyku emocji. Może to wina przekazu, a może mojej wyobraźni.
"Morderstwo w księgarni" stanowi świetne preludium do kolejnych części przygód Flory Steele. To taki lekki, łatwy i przyjemny kryminał na każdą porę roku. Jestem usatysfakcjonowana i z przyjemnością sięgnę po następny tom zatytułowany "Morderstwo w zimowy dzień". Jeśli lubicie tego typu kryminalne zagadki i podoba Wam się specyfika angielskiej prowincji, albo tęsknicie za piórem sławnej Agathy to powieść Merryn Allingham przypadnie Wam do gustu.
KRYMINALNA KLASYKA
"Morderstwo w księgarni" angielskiej pisarki Merryn Allingham rozpoczyna cykl powieściowy z Florą Steele - właścicielką tytułowej księgarni w roli głównej. Dziewczyna odziedziczyła swój sklepik po zmarłej ciotce i oddała temu miejscu całe swoje serce. Flora jest marzycielką bez pamięci zakochaną w książkach, ale też stara się realistycznie podchodzić do...
2024-03-02
NIEDOKOŃCZONA OPOWIEŚĆ
"Sukienka z wody" Agnieszki Litorowicz - Siegert to kolejny audiobook z zasobów Empik Go. Już od pewnego czasu zamierzałam sięgnąć po tę powieść, ale dotąd jakoś się nie złożyło. A tymczasem wersja dźwiękowa okazuje się być bardzo dobrą alternatywą dla samodzielnego czytania, a szczególnie jeśli trafimy na dobrego lektora. Muszę powiedzieć, że Monika Chrzanowska świetnie się sprawdza w tej roli.
Edyta jest wziętą pisarką. Jej najnowsza powieść jest w przygotowaniu. Niestety nieszczęśliwy wypadek na jeziorze skutkuje komplikacjami i Edyta zapada w śpiączkę. Sytuacja jest utrzymywana w tajemnicy przed wydawnictwem, a termin nagli. Dlatego pojawia się pomysł aby najlepsza przyjaciółka Edyty dokończyła za nią rozpoczętą powieść. Alina jest policjantką, profilerką, ale zna Edytę jak nikt i tak naprawdę tylko ona może podjąć się tego niecodziennego zadania. Kobieta przyjeżdża do Szczecinka aby odwiedzić przyjaciółkę w klinice Liliowa Zatoka i zostaje tu na dłużej. Alina może liczyć także na pomoc innych osób jak Rena, czy Miron - mąż Edyty. Bohaterka długo zastanawia się nad podjęciem wyzwania, robi dokładne rozeznanie i... niespodziewanie wkracza do świata sekretów, które stawiają Edytę w zupełnie nowym świetle.
Czy Alina wypełni powierzone jej zadanie? Jaka będzie jej wizja powieści?
Spodobała mi się ta historia i zapadła w pamięć. Powieści, których fabuła dotyczy pośrednio lub bezpośrednio książek zawsze jakoś szczególne mnie intrygują. Poruszona tutaj problematyka nie jest może zbyt odkrywcza i powiela niektóre schematy, ale za to z przyjemnością zagłębiamy się w skomplikowaną i nietuzinkową historię opisaną w książce Edyty. Okazuje się, że jest to wymagająca opowieść, dlatego, aby dobrze wykonać swoje zadanie i dopisać książce brakujące rozdziały, Alina musi przeprowadzić małe śledztwo. Pozwoli jej ono rozwikłać wszystkie tajemnice i dotrzeć do prawdy. A musicie wiedzieć, że w tym przypadku nie powinniśmy sądzić po pozorach...
Zaintrygowała mnie również tytułowa sukienka z wody, czyli wyjątkowo delikatna i unikatowa kreacja, której zaprojektowanie i uszycie można zlecić już tylko w jednym miejscu na świecie. Hmm, chciałam poszperać w internecie i dowiedzieć się więcej, ale niestety nie udało mi się natknąć na żadne ciekawe informacje.
Niestety są w tej historii również fragmenty, które mnie nie przekonały. Przede wszystkim mam na myśli więzi łączące trzy przyjaciółki - Edytę, Renatę i Alinę - relację, która wcale nie wydaje się tak bliska i zażyła. Autorka postawiła w tej powieści przede wszystkim na stosunki międzyludzkie, rozterki i dylematy. Chwilami jest zbyt słodko i bajkowo, a zakończenie niestety okazało się bardzo przewidywalne.
Pani Agnieszka umiejętnie połączyła w tej powieści wątki romantyczne, detektywistyczne i psychologiczne. Historia jest bardzo spójna i przejrzysta. Akcja biegnie powoli, razem z Aliną krok po kroku staramy się rozwikłać zagadkę tajemniczego Niko i to jest ten wątek, który mocno mnie zaciekawił.
"Sukienka z wody" to moje pierwsze, całkiem udane spotkanie z twórczością Agnieszki Litorowicz - Siegert. Przyjemnie się słuchało wersji audio, ale myślę, że następnym razem skuszę się na samodzielną lekturę, aby wyłapać więcej niuansów jeśli chodzi o styl i przekaz emocji. A tymczasem... jeśli macie ochotę na niewymagającą lekturę, ciekawą i przyjemną w odbiorze, to warto skusić się na "Sukienkę z wody". To taki dobry średniak wśród powieści obyczajowych.
NIEDOKOŃCZONA OPOWIEŚĆ
"Sukienka z wody" Agnieszki Litorowicz - Siegert to kolejny audiobook z zasobów Empik Go. Już od pewnego czasu zamierzałam sięgnąć po tę powieść, ale dotąd jakoś się nie złożyło. A tymczasem wersja dźwiękowa okazuje się być bardzo dobrą alternatywą dla samodzielnego czytania, a szczególnie jeśli trafimy na dobrego lektora. Muszę powiedzieć, że...
2024-02-27
KŁOPOTÓW, SPOKOJNA 15
Od bardzo dawna nie sięgałam po książki Olgi Rudnickiej i postanowiłam to nadrobić. Tym bardziej, że w moim abonamencie Empik Go pojawił się audiobook zatytułowany "Zbyt piękne", więc nadarzyła się ku temu świetna okazja. Muszę powiedzieć, że interpretacja Ilony Chojnowskiej wypadła nieźle, a jedyne co mi naprawdę przeszkadzało to piskliwy i świdrujący ton głosu, który z jednej strony pasował do głównej bohaterki, ale nie był najprzyjemniejszy dla ucha.
Przyjrzyjmy się bliżej sytuacji zaistniałej w tej książce. Zuzanna Cieplik bierze kredyt bankowy i kupuje dom w Kłopotowie przy ulicy Spokojnej 15. Dziewczyna wierzy, że w ten sposób zrealizowała swoje marzenie. Przy przeprowadzce okazuje się, że nieruchomość należy również do niejakiego Tymoteusza Magnusa. Oboje bohaterowie czują się oszukani, zgłaszają sprawę na policję i również na własną rękę próbują odnaleźć byłego właściciela - Hieronima Srokę. Szybko okazuje się, że sprawa jest dużo bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać, oszust zapadł się pod ziemię, a odzyskanie wyłudzonych pieniędzy zajmie dużo czasu, albo może się wcale nie udać...
Zatarł mi się już trochę w pamięci styl pisania Olgi Rudnickiej i miło było przypomnieć sobie powód, dla którego kiedyś z ochotą sięgałam po jej książki. "Zbyt piękne" to istna komedia pomyłek, zabawna, nieco zwariowana, napisana z polotem, ale i dystansem. Charakterystyczni bohaterowie, dość mocno przerysowani, zostali bardzo dobrze wykreowani i są istotą całej opowieści. Zuzanna - kobieta trochę irytująca i pokręcona, szybciej działa niż myśli. Nieodrodna córeczka swojej mamusi reaguje przesadnie, ale zazwyczaj wychodzi z tego obronną ręką. Jej specyficzne podejście do mężczyzn wypada zabawnie i... groteskowo. Tymoteusz - zwyczajny facet, trochę zbyt infantylny w swoim zachowaniu, ale, w myśl przysłowia, kto z kim przestaje, takim się staje.
Autorka stworzyła ciekawą intrygę, niepospolitą i oryginalną. Odnajdziemy tu sporo zabawnych sytuacji, które wzbudzają śmiech i pozwalają nam się zrelaksować podczas lektury. Absurd, cięty język i celne riposty słowne, którymi posługuje się przede wszystkim Zuzanna to kolejny powód do uśmiechu. Olga Rudnicka bardzo dobrze odnajduje się w wymyślaniu kryminalnych afer z humorem. Pomysłów jej nie brakuje, a i wykonanie jest całkiem ciekawe. Wydarzenia mogą wydać się nieco naciągane, jednak jeśli podejdziemy do książki z odpowiednim dystansem, to nawet tego nie zauważymy. Wątek kryminalny blednie, rozmywa się w trakcie rozwoju wydarzeń, ale w końcowej części powraca i finał tej historii jest już bardzo na serio.
"Zbyt piękne" to lekka, łatwa i zabawna książka, idealna na poprawę humoru. Miło było po latach powrócić do komedii kryminalnej w wykonaniu Olgi Rudnickiej. Spędziłam z tym audiobookiem naprawdę fajny czas. Jeśli zatem nie macie pomysłu na niewymagającą i odprężającą opowieść to sięgnijcie po ten właśnie tytuł.
KŁOPOTÓW, SPOKOJNA 15
Od bardzo dawna nie sięgałam po książki Olgi Rudnickiej i postanowiłam to nadrobić. Tym bardziej, że w moim abonamencie Empik Go pojawił się audiobook zatytułowany "Zbyt piękne", więc nadarzyła się ku temu świetna okazja. Muszę powiedzieć, że interpretacja Ilony Chojnowskiej wypadła nieźle, a jedyne co mi naprawdę przeszkadzało to piskliwy i...
2024-02-14
SPALONY HERBARZ I TAJEMNICA PIWNICY
Izabela Grabda ponoć „Za dnia układa włosy, a nocami porywające fabuły”. Chciałam się zatem przekonać, czy rzeczywiście jej powieści są takie niesamowite. Tym bardziej, że dotąd nie poznałam jeszcze żadnej książki tej autorki. Zdecydowałam się na "Herbównę" - ebook pochodzący z zasobów platformy Empik Go. Intrygujący tytuł, nietuzinkowy pomysł, zaskakujący przebieg zdarzeń, niezwykle ciekawa tematyka wzbogacona o elementy metafizyczne to kwintesencja tej opowieści. Szkoda tylko, że po wysłuchaniu całości miałam wrażenie, jakby realizm stopniowo powoli się rozmywał i w konsekwencji sam finał historii okazał się mało wiarygodny.
Autorka posłużyła się motywem rodziny, nad którą od trzech pokoleń ciąży klątwa, a jej przeszłość skrywa wiele tajemnic. Mamy stary dom w Namysłowie należący jeszcze do pradziadków głównej bohaterki - Jana i Heleny. Po ich śmierci przez jakiś czas mieszkała tam ich córka - Alicja, a potem nieruchomość przez lata stała opuszczona i krążyły o niej przeróżne niewiarygodne opowieści. Teraz starym domem po dziadkach zainteresowała się Zośka Gorzelska. Po tym jak straciła firmę dziewczyna postanawia dać sobie szansę na nowy start z dala od domu. Dostaje od rodziców zielone światło i przyjeżdża do Namysłowa. Udaje jej się zatrudnić w miejscowej cukierni i szybko okazuje się, że torty wychodzące spod ręki Zośki to prawdziwe dzieła sztuki. Właścicielem firmy jest Szymon Bastusiowski - samotny ojciec Bartka i bawidamek, który łamie serca kobiet. Zośka wydaje się uodporniona na jego wdzięki i postanawia skupić się przede wszystkim na historii swoich przodków. Jednak poznanie losów rodziny Gorzelskich okazuje się nie lada wyzwaniem, a kontakty z Szymonem wydają się niezbędne. Na szczęście bohaterka bardzo dobrze radzi sobie w zaistniałej sytuacji, choć dotarcie do prawdy wymaga od niej niekonwencjonalnych metod...
Izabela Grabda stworzyła wyjątkową opowieść obyczajową, w której wydarzenia z przeszłości przeplatają się z teraźniejszością za sprawą wyrazistych snów oraz bardzo osobistego pamiętnika Jana Gorzelskiego. Wiele w tej opowieści niedopowiedzeń, tajemnic i intrygujących wątków związanych z Anzelmem i Reginą oraz ich małą córeczką Gienią. To ich życie tak naprawdę stanowi sedno całej historii.
Ciekawym motywem jest też stary herbarz odkrywający przed nami niezwykłą rodzinną historię. Przeszłość płynnie przeplata się z teraźniejszością, w której starania i zaangażowanie Zośki w odkrycie wszystkich tajemnic staje się priorytetem. Nie wiemy też do końca jaki będzie los domu w Namysłowie, a kontakty bohaterki z właścicielami cukierni - Szymonem i jego rodzicami - stwarzają mnóstwo nieprzewidzianych sytuacji. To wszystko sprawia, że opowieść trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony.
Książka napisana została prosto, lekko i z humorem. Cięte riposty słowne i interesujące dialogi dodają smaczku. Różnorodni i bardzo oryginalni bohaterowie na długo zapadają w pamięć. Elementy nadprzyrodzone i metafizyczne, których tu nie brakuje, trzymają w napięciu i sprawiają, że historia przestaje być oczywista i przewidywalna. Do tego bardzo charakterystyczna okładka, która oczarowała mnie od pierwszego spojrzenia i sprawiła, że to właśnie dzięki niej skusiłam się na audiobook w interpretacji Kariny Giemzy.
I tutaj ważna uwaga. Warto przestrzec wszystkich potencjalnych czytelników, a właściwie słuchaczy, przed tą lektorką - kobieta w ogóle nie potrafi czytać! Nagminne błędy, przekręcanie słów i końcówek, fatalna dykcja, usypiająca intonacja - tego się nie da słuchać! Trudno ścierpieć te wszystkie niedociągnięcia. Przebrnęłam przez całą opowieść tylko dlatego, że tak mocno zaintrygowała mnie sama historia i bardzo chciałam poznać jej finał. Koniecznie czytajcie samodzielnie. "Herbówna" to książka na mocne 8 punktów, ale dla lektorki tylko i wyłącznie 1!
SPALONY HERBARZ I TAJEMNICA PIWNICY
Izabela Grabda ponoć „Za dnia układa włosy, a nocami porywające fabuły”. Chciałam się zatem przekonać, czy rzeczywiście jej powieści są takie niesamowite. Tym bardziej, że dotąd nie poznałam jeszcze żadnej książki tej autorki. Zdecydowałam się na "Herbównę" - ebook pochodzący z zasobów platformy Empik Go. Intrygujący tytuł, nietuzinkowy...
2024-01-25
Z WIZYTĄ NA RODOS
Zachwycona powieścią Magdaleny Kawki "Wyspa z mgły i kamienia" sięgnęłam po kolejną książkę tej autorki - audiobook "Sztuka latania" w interpretacji Agnieszki Postrzygacz. Pomyślałam sobie, że skoro tak dobrze czułam się zwiedzając grecką Kretę, to tym razem wybiorę się na Rodos. Czy warto było się tam udać? O tym za chwilę...
Zośka jest trzydziestopięciolatką, która pracuje w korporacji, a jej życie uczuciowe to przede wszystkim skomplikowane relacje damsko-męskie. Kobieta nie ma w zwyczaju rozbijać rodzin, ale to właśnie Jerzy - mąż Beaty i ojciec kilkuletniej Zosi jest tym mężczyzną, do którego szybciej bije jej serce. Zofia coraz częściej odnosi wrażenie, że życie przecieka jej przez palce. W momentach chandry i zwątpienia wspiera ją Marta - oddana przyjaciółka, stewardesa o nieco bardziej skrystalizowanych poglądach na życie. Kiedy pojawia się możliwość wyjazdu na Rodos, gdzie wuj Marty ma swój dom, obie bohaterki postanawiają spędzić urlop na tej pięknej, greckiej wyspie. Dwa tygodnie spędzone wśród mieszkańców Lindos, Lardos i okolicznych wiosek zupełnie odmieniają obie kobiety, tak, że decydują się one przedłużyć urlop o kolejny tydzień. Nikt się jednak nie spodziewa, że pożegnalne przyjęcie zorganizowane tuż przed powrotem do kraju przybierze tak nieoczekiwany obrót. W jednej chwili to, co było ważne zupełnie przestaje mieć znaczenie...
"Sztuka latania" nie urzekła mnie tak, jak pobyt na Krecie, choć muszę przyznać, że wydarzenia, jakie stały się udziałem bohaterek na Rodos zupełnie mnie zaskoczyły. Autorka jest niekwestionowaną mistrzynią zwrotów akcji i robi to w niezwykle zmyślny sposób pozostawiając czytelnika z uczuciem zdumienia i niedowierzania. Powieść napisana jest lekko, swobodnie, ciekawie i z polotem. Tym razem sama wyspa i jej historia, która gdzieś tam na krótko pojawia się w fabule, schodzą na dalszy plan. To perypetie Zosi i Marty, grają tu pierwsze skrzypce, choć momentami na czoło wysuwa się wątek Jerzego i jego problemy małżeńskie.
Książka jest trochę nierówna. Autorka niejednokrotnie przeskakuje z tematu na temat przez co mamy czasem wrażenie, jakby to były oddzielne historie. Niektóre wątki wydają się zupełnie zbędne i niewiele wnoszą do treści.
Magdalena Kawka w tej powieści skupiła się na stopniowym dojrzewaniu ludzi dorosłych do podejmowania ważnych decyzji. Konieczność dokonywania wyborów, związane z nimi dylematy oraz konsekwencje to nieodłączna część naszego życia. Do jednych decyzji dorastamy powoli, cierpliwie, krok po kroku, pokonując przeciwności i bariery. Inne zamysły pojawiają się nagle, niespodziewanie i niczym tsunami burzą dotychczasowy porządek. Tak to się właśnie dzieje u bohaterów "Sztuki latania".
Autorka starała się zachować realizm, jednak w niektóre zachowania trudno było mi uwierzyć. Zośka jest skrajnie niedojrzała pomimo swych 35 lat i dopiero na skutek przykrych doświadczeń dorośleje, dojrzewa do zmian, chce działać. Tak, to właśnie Zośka najbardziej mnie irytowała, ale z drugiej strony byłam ciekawa, co jeszcze wymyśli. Zdecydowanie bardziej polubiłam Martę, a mieszkańcy wyspy po prostu skradli moje serce.
Polubiłam też sposób pisania autorki. Fabuła wciąga, wydarzenia intrygują, choć zakończenie trochę mnie rozczarowało. Były emocje, sporo wrażeń i piękna, egzotyczna, grecka wyspa w tle, a zatem wizytę na Rodos uznaję za udaną. Myślę, że jeszcze nie raz sięgnę po książkę pani Magdaleny, szczególnie, gdy powieść zaoferuje mi kolejną interesującą podróż.
Z WIZYTĄ NA RODOS
Zachwycona powieścią Magdaleny Kawki "Wyspa z mgły i kamienia" sięgnęłam po kolejną książkę tej autorki - audiobook "Sztuka latania" w interpretacji Agnieszki Postrzygacz. Pomyślałam sobie, że skoro tak dobrze czułam się zwiedzając grecką Kretę, to tym razem wybiorę się na Rodos. Czy warto było się tam udać? O tym za chwilę...
Zośka jest...
2024-01-24
BLISKIE SPOTKANIE Z KRETĄ
Kolejny tegoroczny audiobook to "Wyspa z mgły i kamienia" przepięknie przeczytany przez Monikę Chrzanowską. Bardzo się cieszę, że wreszcie sięgnęłam po pierwszą książkę Magdaleny Kawki, bo wybór ten okazał się strzałem w dziesiątkę. "Wyspa z mgły i kamienia" ma w sobie wszystko to, czego poszukuję w powieściach obyczajowych - ciekawą akcję, barwnych i wyjątkowych bohaterów, pewien element zaskoczenia wyzwalający dreszczyk emocji oraz przepiękną, malowniczą scenerię, która sprawia, że w tytułowej wyspie można się zakochać, albo po prostu odwiedzić ją pewnego dnia.
Julia jest kobietą 50+, anestezjologiem z dwiema dorosłymi córkami i dwojgiem wnuków. Mąż odszedł twierdząc, że już jej nie kocha i to było główną przyczyną zmian, do jakich Julia dojrzewała już od jakiegoś czasu. Spory zastrzyk gotówki ze sprzedaży kamienic odziedziczonych w spadku po rodzicach otworzył przed bohaterką nowe możliwości. Kobieta decyduje się na kupno domu i przeprowadzkę na Kretę. Ta spontaniczna decyzja nie podoba się córkom, a od Julii wymaga odwagi i determinacji, ale... bohaterka umawia się z agentką nieruchomości i udaje się do Falasarny, gdzie mogłaby zamieszkać. I to tu, na greckiej wyspie, pośród rdzennych mieszkańców, Julia próbuje odnaleźć samą siebie. Jako miłośniczka historii starożytnej, wykopalisk archeologicznych i greckich ciekawostek odkrywa intrygującą przeszłość domu związaną z jego poprzednim właścicielem...
Uwielbiam książki, które odkrywają przede mną nowe zakątki, przenoszą do ciekawych, egzotycznych miejsc, które były mi dotąd zupełnie obce i nieznane. Taką perełką jest Falasarna położona u zachodniego krańca półwyspu Gramvousa na Krecie. Tutaj bez problemu można połączyć zwiedzanie i zgłębianie tajemnic przeszłości, do czego zachęca lektura tej powieści. Magdalena Kawka w niezwykle obrazowy sposób pokazała piękno wyspy oraz egzotykę jej wyjątkowych zakątków. Doskonale połączyła je z bogatą wielowiekową historią Krety wplatając do fabuły całe mnóstwo intrygujących wydarzeń, także tych z okresu II wojny światowej. Powieściowa fikcja tak znakomicie współgra z miejscem zdarzeń, że ani przez moment nie poddajemy w wątpliwość ich prawdziwości, czy autentyzmu. Jedynym momentem mało wiarygodnym jest moim zdaniem odziedziczony przez Julię spadek, ale odkąd akcja przenosi się na wyspę wszystkie wątpliwości znikają. Dlaczego?... Ponieważ to Kreta - wyspa z mgły i kamienia - jest tak naprawdę główną bohaterką tej opowieści.
Historia jest bardzo dokładnie przemyślana, napięcie wzrasta stopniowo, aż do momentu kulminacji. Od samego początku z niecierpliwością czekamy na rozwój wypadków i mimo, że w naszej głowie pojawia się kilka scenariuszy, żaden tak naprawdę nie jest do końca zgodny z zamysłem autorki.
"Wyspa z mgły i kamienia" to kawałek dobrej prozy, ładnie napisanej, emocjonującej i wartej uwagi. Elementy obyczajowe, romantyczne, historyczne i kryminalne przeplatają się ze sobą tworząc niezapomnianą opowieść z całą gamą interesujących bohaterów. Dzięki temu wyspa z mgły i kamienia staje się kolejnym miejscem na mapie naszych podróży, czy to samolotowych, czy za sprawą turystycznego przewodnika. Warto skorzystać z takiej możliwości.
BLISKIE SPOTKANIE Z KRETĄ
Kolejny tegoroczny audiobook to "Wyspa z mgły i kamienia" przepięknie przeczytany przez Monikę Chrzanowską. Bardzo się cieszę, że wreszcie sięgnęłam po pierwszą książkę Magdaleny Kawki, bo wybór ten okazał się strzałem w dziesiątkę. "Wyspa z mgły i kamienia" ma w sobie wszystko to, czego poszukuję w powieściach obyczajowych - ciekawą akcję,...
KORONA IZRAELA
Dziś chcę Was zainteresować niezwykłą relacją Mattiego Friedmana, który próbuje odkryć przed czytelnikami prawdę o losach wyjątkowej, starej księgi, którą na przestrzeni wieków spotykały przeróżne koleje losów. Mowa tu o wpisanym na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO manuskrypcie znanym jako Kodeks z Aleppo. Jest to jeden z dwóch najważniejszych kodeksów Biblii hebrajskiej, zwany „Koroną Izraela”. Ta pergaminowa księga sporządzona została w Tyberiadzie nad jeziorem Galilejskim w X wieku przez żydowskich uczonych - masoretów i przez stulecia była najstarszym i najważniejszym, kompletnym odpisem hebrajskiego tekstu Starego Testamentu. Przechowywana potem w Jerozolimie i Kairze w XV w. trafiła do syryjskiego Aleppo.
Kodeks z Aleppo na przestrzeni dziejów był uważany za najstarszy i zarazem najdoskonalszy tekst Biblii hebrajskiej, do którego odwoływano się w razie jakichkolwiek wątpliwości. Stał się najważniejszą wykładnią słowa Bożego w wierze żydowskiej. Zapis biblijnych tekstów Starego Testamentu był tak zwanym zapisem spółgłoskowym, czyli takim, w którym brakowało samogłosek, a więc potrzebna była odpowiednia interpretacja. Przy przepisywaniu każdy wyraz i każdy znak musiał być policzony, a żadna litera nie mogła zostać pominięta, ani też dodana. Dopiero kiedy Aaron Ben Mosze ben Aszer uzupełnił ów pierwotny zapis o akcenty i samogłoski, a także masorę, czyli uwagi dotyczące tekstu, manuskrypt nabrał jeszcze większego znaczenia, stał się jeszcze bliższy oryginałowi i został wreszcie należycie dokończony. Całość składała się z około 490 kart zapisanych w trzech kolumnach, jednak obecnie zachowała się jedynie część tych kart, sporo stron uległo zniszczeniu.
Matti Friedman przeprowadził prawdziwe dochodzenie aby skrupulatnie prześledzić losy starego manuskryptu i poznać tajemnice związane z jego zaginięciem w 1947 roku. Z niezwykłym zainteresowaniem poznajemy historię kodeksu, która naznaczona została przez międzynarodowe intrygi, polityczne zawirowania, batalie sądowe, kłamstwa i przemilczenia.
"Kodeks z Aleppo" został określony mianem thrillera, a w rzeczywistości jest to bardzo dobrze napisany reportaż. Dla mnie osobiście okazał się fascynującą, opartą na faktach relacją, która krok po kroku prowadzi nas przez wiele wieków historii. Widać w niej graniczącą z obsesją niezwykłą pasję autora, która dopinguje go i determinuje do odkrywania zamierzchłej przeszłości. Jestem pod wrażeniem wykonanej pracy i entuzjazmu, z jakim autor przekazuje nam kolejne fakty i odkrywa kolejne tajemnice. Z opowieści Mattiego Friedmana mogłam czerpać garściami. Większość okoliczności była dla mnie nowa i nieznana, ale z przyjemnością poznawałam wszystkie najdrobniejsze szczegóły i odkrywałam z autorem kolejne sekrety, które przez wieki nagromadziły się wokół tego cennego manuskryptu. Relacja jest bardzo wiarygodna. Matti Friedman pracował jako reporter agencji Associated Press, więc podszedł do tematu bardzo profesjonalnie i z należytą starannością. W swoich badaniach wykorzystał tajne jeszcze do niedawna dokumenty o znaczeniu międzynarodowym, wywiady i spotkania z osobami istotnymi dla sprawy by następnie zdobyte informacje przekazać czytelnikom w interesujący i klarowny sposób.
Rzadko sięgam po tego typu literaturę, ale przyznaję, że historię Korony Izraela warto poznać. Jestem zadowolona, że sięgnęłam po wersję multimedialną, dzięki czemu mogłam wsłuchać się w tę relację niczym w interesującą przypowieść o księdze, która wpłynęła na życie wielu pokoleń. Nie wiem, czy samodzielna lektura nie byłaby dla mnie zbyt ciężka. Audiobook z zasobów Empik Go w interpretacji Macieja Więckowskiego okazał się więc idealnym wyborem.
KORONA IZRAELA
więcej Pokaż mimo toDziś chcę Was zainteresować niezwykłą relacją Mattiego Friedmana, który próbuje odkryć przed czytelnikami prawdę o losach wyjątkowej, starej księgi, którą na przestrzeni wieków spotykały przeróżne koleje losów. Mowa tu o wpisanym na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO manuskrypcie znanym jako Kodeks z Aleppo. Jest to jeden z dwóch najważniejszych kodeksów...