-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać2
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać2
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński14
Biblioteczka
2024-05-13
2024-05-05
ELIKSIR MŁODOŚCI
Po powieść Weroniki Wierzchowskiej pt. "Ekstrakt z kwiatu orchidei" sięgnęłam pod wpływem impulsu. Tytuł skojarzył mi się z pięknym zapachem perfum, a urokliwa okładka dopełniła reszty. Postanowiłam skorzystać z audiobooka pochodzącego z zasobów Storytel w interpretacji Magdy Karel i muszę przyznać, że świetnie mi się słuchało tej historii.
Autorka zaskoczyła mnie pomysłem na fabułę opisując życie bohaterek skupione wokół małej fabryki kosmetyków z dużym potencjałem. XIX w. budynek wyremontowany i przystosowany do produkcji przeróżnych kremów i emulsji okazał się idealny dla niewielkiej rodzinnej firmy Stella Beauty Corporation. Właścicielki - siostry Mazur - zatrudniają przy produkcji i logistyce przede wszystkim kobiety, a zatem stworzyły prawdziwy "babski" zakład. Beata i Aneta - "wieksza" i "mniejsza" szefowa oraz Dorota - kierowniczka produkcji starają się udoskonalać receptury i rozszerzać asortyment, a tym samym wkraczają do brutalnego świata biznesu i bezwzględnej konkurencji. Szybko okazuje się, że są osoby w branży, które próbują nieczystych zagrywek, wywierają presję i starają się zaszkodzić firmie oraz jej właścicielkom. A trzeba pamiętać, że Beata, Aneta i Dorota borykają się także z kłopotami natury osobistej, problemami w związkach i życie ich nie rozpieszcza...
Widać, że Weronika Wierzchowska z racji swojego wykształcenia czuje się w branży chemicznej i kosmetycznej niczym ryba w wodzie. Zagłębiając się w tę opowieść możemy poznać wiele niuansów oraz sekretów dotyczących produkcji kosmetyków, które zostały przekazane w przystępny i interesujący sposób. Autorka starała się połączyć w tej powieści elementy obyczajówki, romansu i kryminału, co całkiem nieźle jej się udało. Wszystko udało się okrasić szczyptą humoru, a to z kolei sprawia, że opowieść nabiera lekkości, a my zyskujemy pewien dystans do opisywanych zdarzeń.
Co byście powiedzieli na trupa zamurowanego w jednym z ukrytych pomieszczeń fabryki? Skąd się tam wziął? Kto lub co stoi za tą śmiercią? ... To tylko jedna z niespodzianek, jakie siostrom Mazur zgotował los i... nieuczciwa konkurencja. Do tego małe podwarszawskie miasteczko, w którym plotki, intrygi i układy są po prostu zwykłą codziennością.
Lekkie pióro autorki bardzo przypadło mi do gustu. Opisy są mocno sugestywne i świetnie działają na naszą wyobraźnię. Akcja dynamicznie się rozwija i z niecierpliwością czekamy na finał. Książka jest bardzo prawdziwa, a życie bohaterek idealnie wpisuje się w obecne realia. Sympatyczne bohaterki zostały bardzo dobrze wykreowane. To kobiety przedsiębiorcze, zaradne, które nie boją się wyzwań, szukają rozwiązań, a do problemów podchodzą z pomysłem - nie jakieś niezdarne mimozy i tak zwana słaba płeć.
Powieść "Ekstrakt z kwiatu orchidei" ma w sobie coś wyjątkowego i niepowtarzalnego. Cieszę się, że na pierwsze spotkanie z autorką wybrałam właśnie tę książkę. Niebawem na pewno sięgnę po kolejne opowieści pani Weroniki, a tymczasem polecam poznać historię małego rodzinnego biznesu, którym świetnie zarządzają siostry Mazur.
ELIKSIR MŁODOŚCI
Po powieść Weroniki Wierzchowskiej pt. "Ekstrakt z kwiatu orchidei" sięgnęłam pod wpływem impulsu. Tytuł skojarzył mi się z pięknym zapachem perfum, a urokliwa okładka dopełniła reszty. Postanowiłam skorzystać z audiobooka pochodzącego z zasobów Storytel w interpretacji Magdy Karel i muszę przyznać, że świetnie mi się słuchało tej historii.
Autorka...
2024-04-23
DAWNYCH WSPOMNIEŃ CZAR
Grażyna Mączkowska jest kolejną autorką, której twórczość postanowiłam poznać w tym roku. Na półce z nowościami w mojej bibliotece wyszukałam najnowszą powieść autorki zatytułowaną "Tajemnice różanego ogrodu" i zaintrygowana opisem wydawcy postanowiłam ją przeczytać.
Fabuła książki opiera się na motywie spadku, który główna bohaterka otrzymuje od swojej ciotki. Jednak tym razem wszystko dzieje się za życia krewnej. I tak oto 90-letnia Zyta Bąk decyduje się podarować swój dom siostrzenicy, z którą czuje się mocno emocjonalnie związana. I w ten sposób 59-letnia Róża Nowak dowiaduje się, że zostanie właścicielką nieruchomości w Nowym Mieście Lubawskim, gdzie jako dziewczynka często spędzała wakacje. Trzeba tu wspomnieć, że Róża od zawsze miała lepszy kontakt z ciocią Zytą - siostrą mamy, niż z własnymi rodzicami. Jednak przez ostatnie trzydzieści lat nie bywała na Warmii zajęta własnym życiem w oddalonym o 500 km Rzeszowie. Bohaterka przyzwyczajona do życia w mieście nie ma ochoty na zmiany. Nie podoba jej się też pomysł przejęcia leciwego domu na prowincji, chociaż za chwilę w wieku 60 lat przechodzi na emeryturę i chcąc nie chcąc rozpoczyna nowy etap... Kobieta ma wyrzuty sumienia, że przez tyle czasu zaniedbywała ciotkę i postanawia wreszcie ją odwiedzić, pobyć z Zytą, a przy okazji załatwić niezbędne formalności. Od tej pory życie Róży skupia się wokół małego białego domku z ogrodem oraz cioci Zyty, która snuje ciekawe opowieści sprzed lat. Bohaterka odnawia znajomości z czasów szkolnych i ma szansę na związek, o którym przed laty mogła tylko marzyć.
Lubię powieści obyczajowe z motywem spadku, przeprowadzki, rozpoczynania nowego etapu, więc pomyślałam, że "Tajemnice różanego ogrodu" będą dla mnie książką idealną. Czegoś mi w niej jednak zabrakło, coś zgrzytało i w efekcie moje wrażenia są tylko pozytywne.
Grażyna Mączkowska pisze ciekawie i tak jakoś swojsko. W opowieści Zyty wplotła wydarzenia z historii Nowego Miasta Lubawskiego także te dotyczące czasów wojny i okupacji, ale nie są to jakieś długaśne fragmenty, które nas nużą. To typowe opowiastki wplecione w dialogi, dzięki którym nasze zainteresowanie wzrasta. Akcja biegnie dość powoli, nie ma spektakularnych zwrotów, tajemnice, które wychodzą na jaw też nie są jakieś niezwykłe, choć wprowadzają sporo zamieszania w rodzinie. Mimo to książkę czyta się szybko, lektura jest przyjemna, sporo się dzieje, nie wieje nudą i stagnacją.
Autorka skupiła się na międzyludzkich relacjach. Wykreowała różnorodnych bohaterów o intrygujących charakterach i osobowościach. Są to ludzie bardzo nam podobni, zwyczajni, których życie różnie się potoczyło. W większości to osoby cieszące się życiem bez względu na codzienne troski i zmartwienia, które przecież każdy przeżywa. Starają się doceniać każdy dzień i wykorzystywać szansy jakie daje im los. To dzięki takim ludziom wymowa całej historii jest taka pozytywna i optymistyczna. Wiekowe sąsiadki, które organizują sobie czwartkowe spotkania przy herbacie są tak młode duchem, że niejedna trzydziestolatka mogłaby brać z nich przykład. Ich codzienność jest pełna barw, przepełniona radością i pozytywnymi emocjami.
Bardzo podobał mi się wątek związany z krzemieniem pasiastym przywiezionym z okolic Sandomierza. Ten wyjątkowy kamień o pozytywnych wibracjach tak mnie urzekł, że gdy tylko będę na Kielecczyźnie nie omieszkam sprawić sobie takiej osobliwej pamiątki.
Pani Grażyna pięknie kreuje portret niewielkiego warmińskiego miasteczka zapraszając czytelnika w jego gościnne progi. Jest to obraz malowany sercem. Byłam w Nowym Mieście Lubawskim jakiś czas temu i niestety mnie nie urzekło, ale przecież "widzi się tylko sercem, najważniejsze jest niewidoczne dla oczu".
W powieści Grażyny Mączkowskiej zabrakło mi efektu wow. Postać Róży kompletnie nie przystaje do emerytki, sześćdziesięciolatki nawet młodej duchem. Przez cały czas miałam wrażenie, że kobieta jest dużo młodsza i wszystkie wzmianki dotyczące jej wieku powodowały zgrzyt. Nie pasowało mi to bardzo i kłóciło się z obrazem bohaterki, jaki powstał w mojej głowie. Zachowanie i kondycja Zyty też nie do końca współgra z jej wiekiem, ale tutaj rozdźwięk ten był mniejszy i aż tak nie drażnił.
"Tajemnice różanego ogrodu " to ciepła i klimatyczna opowieść doskonale wpisująca się w nasze realia. To optymistyczna historia afirmująca życie i zachęcająca do porzucenia ograniczeń, które najczęściej sami sobie nakładamy. Szklanka powinna być zawsze do połowy pełna, a my nie bójmy się czerpać od losu wszystko to, co najlepsze bez względu na wiek, przekonania czy miejsce zamieszkania.
Moje pierwsze spotkanie z piórem Grażyny Mączkowskiej uważam za udane. Czy sięgnę po kolejną książkę aurorki?... Jeśli zainteresuje mnie fabuła, albo blurb wydawniczy, to istnieje duża szansa na następne spotkanie.
DAWNYCH WSPOMNIEŃ CZAR
Grażyna Mączkowska jest kolejną autorką, której twórczość postanowiłam poznać w tym roku. Na półce z nowościami w mojej bibliotece wyszukałam najnowszą powieść autorki zatytułowaną "Tajemnice różanego ogrodu" i zaintrygowana opisem wydawcy postanowiłam ją przeczytać.
Fabuła książki opiera się na motywie spadku, który główna bohaterka otrzymuje od...
2024-04-18
PRZYGODA NA RODOS
Kolejny audiobook wysłuchany. „Niezapomniany walc” Wioletty Piaseckiej towarzyszył mi przez kilka ostatnich dni podczas pracy. Piękna, romantyczna okładka przyciągnęła moją uwagę i skusiłam się na wersję multimedialną w interpretacji Joanny Domańskiej. Niestety tym razem intonacja głosu szczególnie w przypadku męskich postaci niezbyt przypadła mi do gustu.
Tytułowy walc to znany nam wszystkim utwór z filmu „Noce i dnie” – kompozycja Waldemara Kazaneckiego do słów Agnieszki Osieckiej, który nazywana jest także walcem Barbary. Któż nie kojarzy tej romantycznej melodii i Jerzego Tolibowskiego wychodzącego ze stawu z naręczem nenufarów. Ta wyjątkowa muzyka od lat szkolnych towarzyszy Kalinie i jest dla niej niespełnionym marzeniem, a wspomnienie piosenki śpiewanej przez Halinę Kunicką za każdym razem stanowi odskocznię od codzienności.
Kalina Katarzyna Kamińska jest czterdziestolatką z poukładanym życiem rodzinnym. Jej mąż Wojtek spełnia się zawodowo, kroi mu się awans na dyrektorskie stanowisko. Syn Kamil przygotowuje się do matury. Na jej głowie natomiast od lat jest tylko (albo aż) pranie, sprzątanie, gotowanie, dbanie o ogród i o rodzinę. Kalina od niemal dwudziestu lat potulnie godzi się na rolę gosposi i sprzątaczki, dla rodziny stała się zwyczajną, prozaiczną Kaśką, która z zaciśniętymi ustami dzielnie znosi niezapowiedziane wizyty i docinki teściowej. Jednak gdzieś głęboko w duszy bohaterka skrywa tęsknotę za dawną sobą – wesołą dziewczyną z pasją i marzeniami.
Podejrzenie zdrady męża popycha ją do zmian. Pod wpływem impulsu bohaterka podejmuje spontaniczną decyzję o wyjeździe do Grecji by z dala od domu i najbliższych przemyśleć swoje życie i podjąć pewne decyzje. Rodos wydaje się idealnym miejscem dla życiowych rozbitków, a dla Kaliny staje się bajkową, romantyczną krainą, w której można się zakochać. Tutaj kobieta ma szansę odnaleźć to wszystko, czego zaniechała lub utraciła przed laty wiążąc się z Wojtkiem.
Powieść Wioletty Piaseckiej ma w sobie coś wyjątkowego. Z jednej strony wydaje się nudnawa, przewidywalna do bólu i mało ambitna. Bohaterowie sztampowi, irytujący i nieciekawi. Trudno się do nich przekonać. Kalina to kobieta nieszczęśliwa, pokrzywdzona, pogodzona z losem, bierna. Wojtek z kolei jest kiepskim mężem, nie docenia żony, właściwie nawet jej nie zauważa dopóki ma posprzątane, wyprane i ugotowane. Syn wyrasta na wierną kopię swojego tatusia, z którym łączy go czas spędzany na wspólnym graniu. Wtrącająca się we wszystko teściowa, która niby mieszka oddzielnie, za płotem, ale dom syna i synowej traktuje jak swój to kolejny niepotrzebny stres. Matka z ojcem niby nie uczestniczą w codziennym życiu córki, ale nie szczędzą jej słów krytyki. Mamy jeszcze seksowną sąsiadkę Alicję – przyjaciółkę Kaśki, która jest prawdziwą specjalistką od przysłowiowej kreciej roboty. Mając przed oczami tak szczegółowo wykreowaną wizję codzienności nie mogłam uwierzyć, w to co słyszę od lektorki. Zastanawiałam się, jak Kalina może tak żyć i dlaczego pozwala rodzinie i otoczeniu na takie traktowanie. Im dłużej tego słuchałam, tym bardziej zaczynałam wątpić, czy dam radę dobrnąć do końca.
Na szczęście nadchodzi moment, kiedy bohaterka budzi się z letargu, buntuje się i udaje w podróż. I to był dla mnie element zwrotny. Od tej chwili historia nabiera rumieńców i dzieje się to za sprawą pięknej greckiej wyspy, która otula słońcem, radością, gościnnością i egzotyką. Pobyt na Rodos, urokliwe zakątki, fantastyczni mieszkańcy i całe mnóstwo słońca sprawiają, że powieść Wioletty Piaseckiej przestaje być nudna i bez wyrazu, a zyskuje coś wyjątkowego.
Uwielbiam podróżować z bohaterami do różnych ciekawych miejsc, odkrywać najdalsze zakątki i delektować się pięknem krajobrazów. I Weronika Piasecka zabrała mnie właśnie w taką podróż – słoneczną, radosną i niepospolitą, podczas której przez cały czas towarzyszył mi piękny walc:
„Nim las, nim kłos, nim noc dojrzeje,
ktoś wygra los, ktoś porzuci nas.
Nasz dom, nasz ląd zniknie gdzieś,
odpłynie w dal biała wieś,
będziemy snem, zorzą zórz,
morskim dnem i gwiazdą.”
Spodobała mi się także ewolucja nijakiej Kaśki w przebojową Kalinę, która wreszcie wie czego chce i robi coś dla siebie. Ta nowa wersja bohaterki zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu. Z Kaliną (nie Kaśką) mogłabym się dogadać, a może nawet zaprzyjaźnić. Nie mogę tego niestety powiedzieć o romantycznym i uległym Nikosie, który wydał mi się zbyt wyidealizowany, a jego nadskakiwanie sztuczne i mało wiarygodne, nawet jak na zakochanego bez pamięci faceta.
„Niezapomniany walc” to jedna z tych powieści, która zmusza do przemyśleń i wyciągania wniosków. Warto sobie uświadomić, że my, kobiety, jesteśmy równie ważne, jak cała nasza rodzina – mąż, dzieci, rodzice… Nie dajmy się wykorzystywać! Mamy prawo oddawać się swoim pasjom i spełniać marzenia. Musimy wierzyć w siebie i znać swoją wartość.
I na koniec jeszcze słów kilka o okładce, która mnie zauroczyła bardziej niż sama opowieść. Samotna kobieta w pięknej sukni stojąca na wysokim klifie i wpatrująca się w błękit morza pobudza wyobraźnię i daje pole do snucia własnych historii. Uwielbiam takie romantyczne obrazki…
Szkoda, że pierwsza część tej opowieści zupełnie nie przystaje do dalszych wydarzeń. Trudno ją przez to obiektywnie ocenić. Mimo wszystko jestem zadowolona, że skusiła mnie ta niesamowita okładka. Mogłam poznać pióro kolejnej polskiej pisarki, której książki wcześniej były mi zupełnie nieznane. Nie wykluczone, że za jakiś czas sięgnę po kolejną powieść Wioletty Piaseckiej i być może wybiorę się w inną ciekawą podróż.
PRZYGODA NA RODOS
Kolejny audiobook wysłuchany. „Niezapomniany walc” Wioletty Piaseckiej towarzyszył mi przez kilka ostatnich dni podczas pracy. Piękna, romantyczna okładka przyciągnęła moją uwagę i skusiłam się na wersję multimedialną w interpretacji Joanny Domańskiej. Niestety tym razem intonacja głosu szczególnie w przypadku męskich postaci niezbyt przypadła mi do...
2024-04-13
ŻYCIE W DUECIE
Ostatnio w zapowiedziach wydawnictwa Flow pojawiła się nowa powieść Magdaleny Witkiewicz "Ulotny zapach czereśni", która luźno nawiązuje do wydanej przed kilku laty książki "Czereśnie zawsze muszą być dwie". Już od jakiegoś czasu bardzo chciałam przeczytać tę historię, tym bardziej, że zachęcają do tego wszystkie pozytywne opinie, których jest naprawdę mnóstwo. Dlatego gdy tylko nadarzyła się okazja sięgnięcia po audiobook, nie zastanawiałam się ani chwili...
Czereśnia potrzebuje drugiego drzewa, by żyć i rodzić owoce. Tak jak ludzie, którzy z natury poszukują swojej drugiej połówki. I nie ma znaczenia, czy będzie to przysłowiowe jabłko, pomarańcza, czy właśnie czereśnia, która dobrze rośnie tylko w parze. Czereśniowy sad otacza pewien wiekowy dom w Rudzie Pabianickiej nieopodal Łodzi, którego właścicielką jest od niedawna Zosia Krasnopolska. Dziewczyna odziedziczyła tę osobliwą nieruchomość po swojej przyjaciółce Stefanii, starszej kobiecie, z którą zaprzyjaźniła się jeszcze w szkole i traktowała ją trochę jak babcię. Zosia opowiada nam swoją historię cofając się w czasie do lat dzieciństwa, kiedy to Stefania była najbliższą jej osobą. W szkole uchodziła za kujonkę, a rodzice zajęci pracą zawodową nie poświęcali córce tyle uwagi, ile potrzebowała. Wizyty u starszej pani były dla dziewczyny naprawdę ważne i wyjątkowe. To Stefanii Zosia zwierzała się ze swoich rozterek, to jej opowiadała o pierwszej miłości i ją prosiła o radę w trudnej sytuacji, a gdy nagle kobiety zabrakło dziewczyna musiała zaopiekować się rodzinnym domem przyjaciółki, który na życzenie Stefanii stał się jej własnością. W ten sposób Zosia trafiła na Henryka - tajemniczego starszego pana, poznała też poturbowanego przez życie Szymona i powoli, krok po kroku, zaczęła odkrywać prawdziwą historię swojej willi, która wśród mieszkańców od dawna budziła obawy i sprzeczne emocje.
"Czereśnie zawsze muszą być dwie" to jedna z tych powieści, która przypomina mi dlaczego lubię sięgać po książki Magdaleny Witkiewicz. Wszystkie te pozytywy i zalety, o których możemy przeczytać w opiniach i recenzjach są, w moim przekonaniu, jak najbardziej zasłużone.
Miłość i tęsknota, pogmatwane ludzkie losy, trudne wybory, piękna bezinteresowna przyjaźń i zaskakujące tajemnice stanowią o wartości tej powieści. Przyznaję, że autorka powiela niektóre schematy, jednak dodaje też wiele od siebie przez co historia nabiera świeżości i wyjątkowego charakteru. Przeszłość płynnie przenika do teraźniejszości, uzupełnia ją i wiele wyjaśnia. Uwielbiam takie opowieści obyczajowe, gdzie rodzinne sekrety niecierpliwie czekają na swoje przysłowiowe pięć minut i wywracają życie bohaterów do góry nogami. Zawsze z ekscytacją czekam na te momenty i za każdym razem zastanawiam się, czy również dla mnie będą one zaskoczeniem. I rzeczywiście w tej powieści tak się dzieje. Przeszłość zdumiewa i jest niezwykle intrygująca. Szkoda tylko, że wszystko odbywa się bez udziału Stefanii, ale kobieta na pewno kibicuje Zosi patrząc na nią z góry.
Powieść naprawdę mi się podobała. Były emocje, były tajemnice i mnóstwo dobrych wrażeń. Interpretacja Pauliny Holtz jak zawsze sprawiła, że dosłownie przypadłam. Zanurzyłam się w opowiadanej historii i poczułam dosłownie jak dziecko, któremu czyta się książeczkę na dobranoc, tyle tylko, że ta historia nie była o wróżkach, czy smokach, ale o skomplikowanych ludzkich losach naznaczonych przez zawiść, chciwość i głupotę.
Polubiłam Zosię, choć jej relacja z Markiem od początku wzbudzała moją irytację. Stefania jawiła mi się niczym moja babcia, do której mogłam biec z każdą troską i zmartwieniem. Szymon od początku zyskał moją sympatię, a razem z przygarniętą Luną stanowili duet idealny. Bardzo dobrze czułam się w ich towarzystwie i mam nadzieję, że będę mogła jeszcze raz wrócić do Rudy Pabianickiej i poznać dalsze koleje ich losów. A może autorka jeszcze czymś nas zaskoczy?... Jedno jest pewne - "Ulotny zapach czereśni" już stał się moim czytelniczym priorytetem.
ŻYCIE W DUECIE
Ostatnio w zapowiedziach wydawnictwa Flow pojawiła się nowa powieść Magdaleny Witkiewicz "Ulotny zapach czereśni", która luźno nawiązuje do wydanej przed kilku laty książki "Czereśnie zawsze muszą być dwie". Już od jakiegoś czasu bardzo chciałam przeczytać tę historię, tym bardziej, że zachęcają do tego wszystkie pozytywne opinie, których jest naprawdę...
2024-04-08
UWIERZYĆ W SIEBIE
"Nigdy nie jest za późno, by zacząć żyć po swojemu." Takie zdanie znajdziemy w opisie wydawnictwa W.A.B. dotyczącym książki Gabrieli Gargaś i Aliny Adamowicz zatytułowanej "Nie czekaj już dłużej". W zupełności zgadzam się z zacytowaną tezą i dlatego też chętnie sięgnęłam po tę intrygującą opowieść. Wybrałam wersję audio, a książkę czyta Jan Pirowski. Interpretacja wypadła całkiem nieźle, chociaż moim zdaniem do powieści obyczajowych bardziej pasuje subtelna i delikatna damska barwa głosu.
Poznajcie zatem trzy przyjaciółki - Laurę, Edytę i Beatę, które nie są szczęśliwe w swoich związkach. Laura jest matką trójki dzieci i żoną Piotra. Mężczyzna nie angażuje się w życie rodzinne, wszystkie obowiązki spadają na żonę, a on coraz częściej przejawia niezdrowe zachowania natury psychicznej. Edyta właściwie samotnie wychowuje swoją dwójkę - syna Igora i niepełnosprawną córkę Melanię, która wymaga szczególnej troski i uwagi. Jej mąż Kacper, policjant z zawodu ma zadatki na psychopatę. Jego relacja z żoną przejawia cechy toksycznej i daleka jest od normalności. Beata natomiast pozostaje w związku z Aleksem, nie planują dzieci, ale temperatura w ich małżeństwie znacząco spadła. Decydują się więc skorzystać z porady specjalisty. Każda z trzech kobiet boryka się z własnymi problemami, a ich zwykłe, codzienne życie nie spełnia oczekiwań. Dlatego przychodzi czas na zmiany i nowy początek...
Książka "Nie czekaj już dłużej" to ciekawa i mocno życiowa opowieść - to aż trzy historie powiązane ze sobą poprzez osoby głównych bohaterek, które zaintrygowały mnie od samego początku. A jednak mam spory problem z oceną tej książki. O ile pierwsze dwie części to obyczajowa fikcja literacka inspirowana życiem, o tyle ostatnia trzecia część to już czysty poradnik dla osób pragnących zmian. Powieść zamienia się w zbiór wskazówek, porad i rozwiązań, a jedna z bohaterek realizuje się w roli terapeutki. Muszę przyznać, że nie tego się spodziewałam. Nie podobał mi się kierunek, w jakim rozwinęła się ta historia. Nie do końca odpowiadał mi też sposób narracji. Po zakończonej lekturze pozostał niedosyt i rozczarowanie. Sięgając po powieść Gabrieli Gargaś nastawiłam się na interesującą historię obyczajową przepełnioną emocjami i delikatnie zasugerowanymi tematami do głębszych przemyśleń. A tymczasem... Gdybym miała ochotę na porady terapeutyczne to poszukałabym konkretnego miejsca, gdzie mogłabym taką pomoc uzyskać.
Jeśli chodzi o dwie pierwsze części tej opowieści, to wywarły one na mnie spore wrażenie. Podobał mi się zamysł, polubiłam bardzo wszystkie trzy bohaterki i mocno kibicowałam im w codziennych zmaganiach z życiem. Podziwiałam ich przedsiębiorczość, zaradność, wytrwałość i odwagę. Współczułam Laurze i Edycie ich wyborów, gdyż mężczyźni, z którymi się związały niestety okazali się zwichrowani oraz niezrównoważeni i wywoływali we mnie irytację. Niestety część trzecia okazała się nieporozumieniem i szczerze mówiąc nie mogłam doczekać się końca tej książki.
Aurorki podjęły ważne tematy takie jak przemoc fizyczna i psychiczna, zdrada, niepełnosprawność, choroba oraz żałoba po stracie. Istotną rolę odgrywa tu motyw akceptowania siebie i dostrzegania własnych potrzeb, co w rezultacie pozwala otworzyć się na zmiany. Warto się nad tym zastanowić, ale... nie sądzę żeby trzeba było od razu biec do gabinetu terapeutki Laury.
"Nie czekaj już dłużej" to optymistyczna w swojej wymowie opowieść zaprawiona jednak sporą dawką goryczy. Nie jestem zachwycona, ale przyznaję, że całkiem nieźle mi się słuchało tego audiobooka.
UWIERZYĆ W SIEBIE
"Nigdy nie jest za późno, by zacząć żyć po swojemu." Takie zdanie znajdziemy w opisie wydawnictwa W.A.B. dotyczącym książki Gabrieli Gargaś i Aliny Adamowicz zatytułowanej "Nie czekaj już dłużej". W zupełności zgadzam się z zacytowaną tezą i dlatego też chętnie sięgnęłam po tę intrygującą opowieść. Wybrałam wersję audio, a książkę czyta Jan Pirowski....
2024-03-22
HISTORIA SREBRNEGO MEDALIONU
Nie bacząc na wiosenną aurę skusiłam się na typowo zimową powieść Ilony Gołębiewskiej zatytułowaną "Ktoś mi bliski". To kolejna ciepła i nastrojowa historia obyczajowa, którą czyta się błyskawicznie, a lektura dostarcza wyjątkowych wrażeń.
Autorka zabiera nas na warszawską Pragę, gdzie siostry Zoja i Lena Wiśniewskie prowadzą swój niezwykły sklep o dość osobliwej nazwie "Fortuna Vintage". Jest to szczególne miejsce na mapie stolicy, jeszcze mało znane, ale z ogromnym potencjałem. Bohaterki wkładają całe serce i mnóstwo zaangażowania w to, aby po pierwsze firma jak najlepiej prosperowała, a po drugie, aby wynajdywać coraz to nowe, oryginalne i niepowtarzalne cudeńka, które zapomniane przez dawnych właścicieli mają szansę otrzymać drugie życie. W taki właśnie dość przypadkowy sposób do sklepiku trafia wiekowy kuferek pełen staroci, w którym siostry znajdują piękny srebrny medalion ze szmaragdem wykonany przez jedną z dawnych warszawskich firm jubilerskich. Nikt nie zna prawdziwej historii tego naszyjnika, ale internet jest niezawodny i szybko okazuje się, że ozdoba posiada swoją właścicielkę - żywiołową i aktywną starszą panią - Celinę Horn...
Bezpośrednio po zakończonej lekturze przyszła mi na myśl pewna refleksja związana z miejscem akcji. Kiedy kilka tygodni temu przechadzałam się ulicą Targową i przekroczyłam bramę bazaru Różyckiego, to pomyślałam sobie, że nie jest to już niestety to samo miejsce. Przed laty było tu gwarno i kolorowo, każda budka oferowała jakieś wyjątkowe artykuły, przy czym rozmaitość i różnorodność była ogromna. W tłumie pomiędzy kupującymi przechadzały się przekupki oferujące chętnym gorące pyzy, czy flaki. Dziś jest tu szaro i smutno. Część sklepików jest zamkniętych, kupujących i oglądających niewielu, wszędzie cisza, spokój i bezruch, które przytłaczają. Bazar Różyckiego to obecnie miejsce trochę zapomniane, choć nadal jest przestrzenią handlową i niezmiennie wpisuje się w historię prawobrzeżnej Warszawy. Jakże miło byłoby odnaleźć tu taki wyjątkowy sklepik z duszą, który przyciągnąłby przyjezdnych oraz mieszkańców stolicy swoją osobliwą atmosferą i pięknymi przedmiotami. A każdy przedmiot miałby swoją własną, niepowtarzalną historię do opowiedzenia...
Autorka po raz kolejny urzekła mnie swoją opowieścią. To już trzecia powieść zimowo - świąteczna, w której się po prostu zakochałam. Najpierw był "Czas na miłość" ze stylową restauracją w warszawskim Śródmieściu, potem "Czekam na Ciebie" z salonem krawieckim na Pradze, gdzie tradycja łączy się z nowoczesnością, a teraz sklepik z duszą na bazarze Różyckiego w powieści "Ktoś mi bliski". Wszystkie te książki skrywają jakąś niepowtarzalną historię, a w każdej z nich odnalazłam cząstkę siebie.
Ilona Gołębiewska splotła ze sobą dwie odrebne historie, których wspólnym mianownikiem jest srebrny medalion ze szmaragdem skrywający na dnie puzderka zdjęcie pewnego mężczyzny. Obok sklepiku sióstr Wiśniewskich w powieści pojawia się pracownia i cukiernia, w której powstają najlepsze torty. A wszystko to spina zaskakująca opowieść z przeszłości, która rzuca zupełnie nowe światło na obecne wydarzenia.
Książka jest bardzo dobrze przemyślana. Pani Ilona zadbała o każdy najmniejszy szczegół, pięknie oddała wyjątkowy klimat warszawskiej Pragi i sprawiła, że moje serce zaczęło mocniej bić. Autorka zadbała też o bohaterów, którzy wspaniale wpisują się w powieściową rzeczywistość. Są to bardzo sympayczni ludzie, uczuciowi, emocjonalni i... przedsiębiorczy. Bardzo dobrze czujemy się w ich towarzystwie. Z Leną i Zoją mogłabym się zaprzyjaźnić, Damian i Jakub to bardzo intrygujący młodzieńcy, a Celina Horn wydała mi się troskliwa i ciepła niczym moja babcia.
Pani Ilono, uśmiecham się o jak najwięcej takich pozytywnych historii, które promieniują samymi pozytywnymi emocjami. Potrzeba nam takiego optymizmu na co dzień. W tej powieści nie było właściwie żadnego niuansu, który by mi się nie spodobał. Smutno mi tylko, że tak szybko musiałam rozstać się z bohaterami, a to oznacza, że książka jest zdecydowanie zbyt krótka.
HISTORIA SREBRNEGO MEDALIONU
Nie bacząc na wiosenną aurę skusiłam się na typowo zimową powieść Ilony Gołębiewskiej zatytułowaną "Ktoś mi bliski". To kolejna ciepła i nastrojowa historia obyczajowa, którą czyta się błyskawicznie, a lektura dostarcza wyjątkowych wrażeń.
Autorka zabiera nas na warszawską Pragę, gdzie siostry Zoja i Lena Wiśniewskie prowadzą swój niezwykły...
2024-03-17
ŚWIAT ZAMKNIĘTY W SREBRNEJ BOMBCE
Niedawno przeczytałam powieść Jolanty Kosowskiej "Sobie pisani", a teraz sięgnęłam po kolejną - "Pocztówki z Portugalii". Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że początek obu tych historii to niemal dokładnie ten sam motyw. Pomyślałam sobie, że to niemożliwe. Tym bardziej, że przeczytałam już kilka powieści aurorki i wcześniej nic takiego nie miało miejsca. Na szczęście moje obawy okazały się zbędne, gdyż wątek rzekomej zdrady był jedynie wstępem do przepięknej, wzruszającej i złożonej historii.
Poznajcie zatem Konrada i Olgę. Dwoje ludzi będących od trzech lat w udanym związku. Pewna przysługa wyświadczona przyjacielowi z dzieciństwa i jego siostrze sprowadza lawinę zdarzeń, które doprowadzają do nieporozumienia i w konsekwencji do rozstania. Olga nie chce słuchać wyjaśnień, unosi się honorem i wykreśla chłopaka ze swojego życia. Zajmuje się pracą dziennikarki, a w wolnych chwilach fotografuje i jest w tym naprawdę dobra. Konrad wyjeżdża za granicę by tam, z dala od Olgi, próbować ułożyć sobie życie. To Sintra położona nieopodal Lizbony okazuje się tym miejscem, gdzie mężczyzna zapuszcza korzenie. Mija dziesięć lat... Na pogrzebie wspólnej znajomej ścieżki bohaterów na nowo się przecinają. Czy tym razem zdecydują dać sobie drugą szansę?...
Wątek Konrada i Olgi przewija się przez całą opowieść. Jednak równie ważna okazuje się historia śmiertelnie chorego Wojtusia, który cierpi na zespół wad genetycznych i postępujący zanik mięśni. Początkowo z roku na rok, potem z miesiąca na miesiąc, z tygodnia na tydzień życie dziecka naznaczone zostaje kolejnymi ograniczeniami. Choroba szybko postępuje i w wieku czternastu lat Wojtek zbliża się do granicy, za którą czeka go wieczna radość i szczęście.
Oba te zagadnienia stanowią istotę powieści "Pocztówki z Portugalii". Autorka pięknie połączyła te oba tematy, splotła je w interesującą i pełną emocji opowieść, która jest jedyna w swoim rodzaju i wyjątkowa. Z jednej strony jestem oczarowana, z drugiej czuję się głęboko poruszona. Książka wzbudza całą gamę emocji, ciekawi, wzrusza, ujmuje oraz daje nadzieję i pobudza do refleksji.
Nie możemy jednak zapomnieć o trzecim aspekcie tej powieści. "Pocztówki z Portugalii", jak sam tytuł wskazuje, to interesująca wycieczka do kraju artystów i poetów. Wybierając się w okolice Lizbony i położonej nieopodal Sintry mamy okazję poznać monumentalne zabytki - otoczone parkami pałace, bramy, place, kościoły i zobaczyć oczami wyobraźni kolorowe budynki zdobione mozaiką z maleńkich ceramicznych kafelków azulejo oraz przechadzać się wąskimi, klimatycznymi uliczkami, przy których znajdują się niewielkie sklepiki i kafejki. Te miejsca dosłownie czarują nas swoim urokiem i zapraszają do odwiedzin. Jolanta Kosowska posiada prawdziwy dar malowania słowem, jak nikt inny potrafi oddać piękno zabytków i krajobrazów, co nie raz udowodniła w swoich powieściach proponując coraz to inne, nowe zakątki Europy.
Na niewielu ponad trzystu pięćdziesięciu stronicach możemy przeczytać o niepomiernym poświęceniu dla dziecka, bezgranicznej miłości, bezsilności i bezradności wobec choroby, wybaczeniu i drugich szansach. A wszystko przedstawione w subtelny i jednocześnie emocjonalny sposób. Osobiście jestem ogromną wielbicielką pióra autorki, która potrafi wczuć się całą sobą w opisywane wydarzenia. Robi to z dużą dokładnością i dbałością o szczegóły. A jej podróże po Europie wspaniale wpisują się w fabułę kolejnych opowieści. Jeśli zatem tak jak ja lubicie podróżować z książką i wraz z bohaterami odwiedzać przeróżne bliższe i dalsze zakątki, to książki Jolanty Kosowskiej będą idealnym wyborem. Tym razem to Portugalia otwiera przed Wami swoje podwoje.
ŚWIAT ZAMKNIĘTY W SREBRNEJ BOMBCE
Niedawno przeczytałam powieść Jolanty Kosowskiej "Sobie pisani", a teraz sięgnęłam po kolejną - "Pocztówki z Portugalii". Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że początek obu tych historii to niemal dokładnie ten sam motyw. Pomyślałam sobie, że to niemożliwe. Tym bardziej, że przeczytałam już kilka powieści aurorki i wcześniej...
2024-03-13
Z KOTKOWA W BIESZCZADY
Bardzo się ucieszyłam mogąc na powrót zawitać do małego Kotkowa, gdzie Stella ma szansę spełnić wreszcie swoje marzenie. Stary, urokliwy dwór otoczony parkiem przyciąga ją już od jakiegoś czasu i zdaje się czekać właśnie na nią. Ale czy rzeczywiście Stella będzie mogła zostać jego właścicielką?... Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana i aby dopełnić wszystkich formalności zgodę i chęć zakupu musi wyrazić także rodzeństwo Stelli - siostry Melania i Julia oraz brat Benjamin. A dotychczasowy właściciel domu - pan Wiktor nie sprzeda wiekowego majątku pierwszemu lepszemu klientowi. Potencjalny zainteresowany musi najpierw przejść pewien test.
"Schody do lata" Magdaleny Kordel to druga część cyklu zatytułowanego "Przystań śpiących wiatrów", która, choć schematyczna, na swój sposób mnie oczarowała. Tym razem poznajemy bliżej młodszą siostrę Stelli - Melanię oraz jej osobiste problemy. Toksyczny związek z Jackiem daleki jest od ideału, a wstyd i strach paraliżuje i zmusza do biernego poddawania się kolejnym upokorzeniom. W tej sytuacji pomóc może tylko podstęp podyktowany życzliwością przyjaciół i miłością rodzeństwa. W ten sposób dziewczyna zostaje ściągnięta do Kotkowa, gdzie szeroko otwierają się dla niej drzwi do nowej przyszłości. Ale też głęboko skrywana przeszłość dopomina się o uwagę...
Muszę przyznać, że druga część "Przystani śpiących wiatrów" bardziej przypadła mi do gustu. Być może zasiadając do audiobooka wkroczyłam do znanego mi już wcześniej świata, a może przyzwyczaiłam się do głosu i interpretacji Joanny Brodzik. Jedno jest pewne. Wysłuchałam tej części z ogromną przyjemnością i niesłabnącym zainteresowaniem.
Wplecenie do fabuły starych, rodzinnych pamiętników odnalezionych w dworskiej bibliotece rzuca zupełnie nowe światło na historię dworu, ich poprzednich właścicieli i dawnych mieszkańców. A powieść zyskuje jakże ciekawą drugą perspektywę. Historia służącej Franciszki, zwanej przez wszystkich Franusią porusza serce i urzeka realizmem oraz rzeczowym podejściem. Uważny obserwator dostrzeże jak bardzo świat się zmienia. Wiele z dawnych norm, praktyk i zwyczajów, które dziś są bulwersujące, wstrząsające i nieakceptowalne kiedyś były bolesne, ale spotykały się z niemym przyzwoleniem.
Autorka porusza w tej powieści ważne kwestie dotyczące przemocy fizycznej i psychicznej i pokazuje jak sobie radzić w takiej sytuacji. Dziś nie ma zgody na rękoczyny, nękanie i poniżanie. Nie jest też niczym złym, czy wstydliwym poprosić o pomoc.
Istotnym wątkiem jest też podróż w Bieszczady, dokąd prowadzą ścieżki wskazane w starych pamiętnikach. Melę jednak kierują w te wyjątkowe rejony przede wszystkim porywy serca. A musicie wiedzieć, że na górskich szlakach, w otoczeniu przyrody, nabiera się dystansu do wielu spraw, tam też czekają na bohaterkę schody do lata.
Uwielbiam powieści Magdaleny Kordel, które zarażają optymizmem i pozytywnym nastawieniem do życia, dają odwagę i siłę do działania. Tutaj zło nie ma szans i zawsze ostatecznie zostaje pokonane przez dobro. Wraca też wiara w ludzi i marzenia. Małomiasteczkowy klimat wprowadza nutkę nostalgii, ale dodaje sporo uroku. Nie dajcie się zwieść. W Kotkowie dzieje się o każdej porze roku.
Z KOTKOWA W BIESZCZADY
Bardzo się ucieszyłam mogąc na powrót zawitać do małego Kotkowa, gdzie Stella ma szansę spełnić wreszcie swoje marzenie. Stary, urokliwy dwór otoczony parkiem przyciąga ją już od jakiegoś czasu i zdaje się czekać właśnie na nią. Ale czy rzeczywiście Stella będzie mogła zostać jego właścicielką?... Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana i aby...
2023-08-17
W KOTKOWIE CUDA ZDARZAJĄ SIĘ WIOSNĄ
"Wiosna cudów" Magdaleny Kordel to powieść, na którą miałam ogromną ochotę już od pewnego czasu. Książka otwiera cykl zatytułowany "Przystań śpiących wiatrów" i jest doskonałą propozycją dla czytelników, którzy gustują w ciepłych, klimatycznych opowieściach z tajemnicami w tle. Autorka znów zapoznała nas z interesującą społecznością pewnego małego miasteczka o wdzięcznej nazwie Kotkowo i starała się ukazać blaski oraz cienie ich codzienności. I w to z pozoru zwyczajne życie bardzo dobrze wpisują się domy tęskniące, obojętne i nieżyczliwe, które na swój sposób przemawiają do głównej bohaterki tej powieści.
Stella została oszukana i wykorzystana przez przyjaciółkę Aldonę, która zostawiła ją na lodzie z długami do spłacenia. Sytuacja kobiety z dnia na dzień mocno się komplikuje. Fundusze jakie posiada nie wystarczą na długo, a musi przecież utrzymać siebie i synka - kilkuletniego Frania. Na domiar złego w Kotkowie pojawia się tajemniczy Henryk - typowy czarny charakter, który przed laty zdołał już skrzywdzić jej rodzinę. Na szczęście Stella zawsze może liczyć na rodziców i rodzeństwo, którzy zawsze służą jej radą i pomocą w myśl powiedzenia "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Bohaterka ma też jedno ogromne marzenie - stary, urokliwy dwór otoczony parkiem, który wprost szepcze do niej i ją przyciąga. Stella chciałaby kiedyś zostać jego właścicielką...
Kotkowo to urocze, prowincjonalne miasteczko, w którym jednak wiele się dzieje i nikt nie przejdzie tu niezauważony. Centrum życia miejscowej społeczności stanowi piekarnia należąca od pokoleń do Kazimierczaków. Obecnie firmą zarządzają dwie siostry seniorki, które posiadają informacje chyba o każdym z mieszkańców miasteczka. Jednak dyskrecja u Aliny i Misi to rzecz święta, a rąbka tajemnicy mogą uchylić tylko w wyjątkowych sytuacjach...
Magdalena Kordel stworzyła kolejną opowieść pełną dobrych emocji. Ciepło i życzliwość bijące z każdej strony udzielają się nam, czytelnikom i sprawiają, że od razu z optymizmem patrzymy na otaczający nas świat. Życie w miasteczku dalekie jest od sielanki. Okazuje się, że wśród mieszkańców są chuligani, którzy dopuszczają się nękania, napaści i szantażu wobec osób słabszych i starszych. Działalność miejscowej policji także daleka jest od ideału. Problemy społeczne zostały przedstawione bardzo wyraziście i dają nam wiele do myślenia. Możemy się też przyjrzeć dokładnie międzyludzkim relacjom. Bohaterowie to zwyczajni ludzie z problemami, wadami i przeszłością, od której nie da się uciec. Są niezwykle realistyczni i emocjonalni. Każda z postaci jest wyrazista, charakterystyczna i idealnie wpisuje się w fabułę i wydarzenia. Mamy zatem nieco ekscentryczne seniorki, starszą panią z przysłowiowym sercem na dłoni, bandę bezkarnych nastolatków i jeszcze kilka innych wzorców osobowościowych, którym warto się dokładnie przyjrzeć.
"Wiosna cudów" niesie ze sobą nadzieję i wiarę w człowieka. Magdalena Kordel po raz kolejny trafia swoją opowieścią prosto do naszych serc i udowadnia, że bez względu na okoliczności dobro niezmiennie zwycięża ze złem. Optymistyczna wymowa tej historii zmienia nasze nastawienie do świata i ludzi. Chętnie sięgnę po drugą część cyklu i powrócę jeszcze raz do Kotkowa by przekonać się, jak Stella będzie spełniać swoje marzenia. Tym razem jednak zdecyduję się na samodzielną lekturę, bo audiobook czytany przez Joannę Brodzik jakoś nie do końca mnie przekonał. Dość trudno było mi wciągnąć się w wydarzenia, co w przypadku powieści tej autorki wydaje się być zupełnie niemożliwe.
Podobnie jak wiele czytelników ja również sięgam w ciemno po książki Magdaleny Kordel i mam pewność, że się nie zawiodę. Zastanawiam się tylko, czy już każda kolejna powieść autorki, każdy nowy cykl, będzie się opierał o niemal identyczny schemat - Malownicze, Miasteczko i teraz Kotkowo, czy też pani Magda czymś nas jeszcze zaskoczy.
W KOTKOWIE CUDA ZDARZAJĄ SIĘ WIOSNĄ
"Wiosna cudów" Magdaleny Kordel to powieść, na którą miałam ogromną ochotę już od pewnego czasu. Książka otwiera cykl zatytułowany "Przystań śpiących wiatrów" i jest doskonałą propozycją dla czytelników, którzy gustują w ciepłych, klimatycznych opowieściach z tajemnicami w tle. Autorka znów zapoznała nas z interesującą społecznością...
2024-03-09
HOTELOWY ZAWRÓT GŁOWY
Tytułowy "Hotel spełnionych marzeń" to miejsce niezwykłe, obdarzone pozytywną energią, ale też obiekt, który spędza sen z powiek właścicielce i pracującym tam osobom. Anka w porozumieniu ze swoim narzeczonym Krzysztofem zdecydowała się kupić stary, dwunastowieczny zamek w Grodzisku, który możnaby określić jako ruinę z potencjałem. Miała być to świetna inwestycja, która zwróci się z nawiązką. Milionowe kredyty pozwoliły przygotować posiadłość dla turystów, jednak utrzymanie obiektu kosztuje, konserwator zabytków nie ułatwia sprawy, potrzeby są ogromne, zobowiązania trzeba spłacać, a rezerwacji jest niewiele. Na domiar złego Anka zostaje sama z problemem, gdyż Krzysztof to dupek i cwaniak, który, delikatnie mówiąc, nie widzi już dla nich wspólnej przyszłości. Kobieta jest załamana, gdyż firmie grozi bankructwo, a jej utrata wszelkich szans na szczęśliwe życie. Zdesperowana właścicielka poszukuje przeróżnych sposobów na zareklamowanie Grodziska i ściągnięcie do zamku kolejnych gości. Jest wśród nich starsze małżeństwo, które przed laty spędziło w Grodzisku podróż poślubną, jest joginka poszukująca tu czakramu czyli miejsca wysoce energetycznego, jest też pisarz, który cierpi na brak natchnienia i ma nadzieję odblokować swój umysł, są też miłośnicy pieszych wędrówek. Jednak to wszystko to jedynie kropla w morzu potrzeb...
Czy Anka znajdzie sposób na poprawę sytuacji? Czy uda jej się spełnić marzenia? Jakie niespodzianki przygotował dla niej los?
Powieść oczarowała mnie swoim klimatem. Stare zamczysko zamienione na hotel, w którym spotkać można prawdziwe indywidualności, naprawdę robi wrażenie. To idealne miejsce na jakiś wątek z dreszczykiem, który mógłby dodatkowo uatrakcyjnić fabułę.
Książka jest bardzo wdzięczna, ciepła i przyjemna w odbiorze. Opisana historia daje nadzieję i zaraża optymizmem. Pokazuje, że nawet z największych opresji można wyjść obronną ręką. Potrzeba determinacji, odwagi, kreatywności i... wsparcia przyjaciół. Taka jest Anka - potrafi zawalczyć o hotel i pracujących w nim ludzi, a tym samym o marzenia. Jest bardzo sympatyczna, jesteśmy w stanie wiele jej wybaczyć. Generalnie bohaterowie tej powieści to postaci charakterystyczne, które wzbudzają emocje - albo się ich lubi, albo nienawidzi. To prawdziwi ludzie z krwi i kości, których zachowanie nie jest sztuczne, czy wymuszone.
Autorka postawiła na ważkie kwestie takie jak determinacja w dążeniu do celu, odkrywanie swojej ścieżki w życiu, odzyskiwanie wiary w ludzi. Podjęła trudny wątek pacjentów onkologicznych, którzy za wszelką cenę starają się myśleć pozytywnie i uciekać śmierci. Miłość i przyjaźń to wartości nadrzędne. Wzruszamy się, uśmiechamy, czasem także przez łzy i bardzo mocno kibicujemy bohaterom. Justyna Drzewicka pisze barwnie, opisowo, z polotem. Bez problemu stajemy się niemymi uczestnikami powieściowej rzeczywistości, która pochłania nas bez reszty.
Zastrzeżenia mam jedynie do zakończenia. Jak dla mnie okazało się zbyt przewidywalne, poukładane i przesłodzone. Cieszę się, że autorka postanowiła podarować bohaterom odrobinę szczęścia w ich słodko - gorzkim życiu, ale oczekiwałam jakiegoś zwrotu, kulminacji, elementu zaskoczenia. A tymczasem finał pokrywa się w stu procentach z naszymi założeniami.
Jeśli macie ochotę na krótki pobyt w średniowiecznym zamczysku, które otoczy Was magią i prześle pozytywną energię, albo zechcecie odbyć ciekawe spotkania przy kawie lub wędrówki szlakiem dawnych wieków, to sięgnijcie po powieść Justyny Drzewickiej. Hotel spełnionych marzeń zaprasza o każdej porze roku.
HOTELOWY ZAWRÓT GŁOWY
Tytułowy "Hotel spełnionych marzeń" to miejsce niezwykłe, obdarzone pozytywną energią, ale też obiekt, który spędza sen z powiek właścicielce i pracującym tam osobom. Anka w porozumieniu ze swoim narzeczonym Krzysztofem zdecydowała się kupić stary, dwunastowieczny zamek w Grodzisku, który możnaby określić jako ruinę z potencjałem. Miała być to...
2024-03-02
NIEDOKOŃCZONA OPOWIEŚĆ
"Sukienka z wody" Agnieszki Litorowicz - Siegert to kolejny audiobook z zasobów Empik Go. Już od pewnego czasu zamierzałam sięgnąć po tę powieść, ale dotąd jakoś się nie złożyło. A tymczasem wersja dźwiękowa okazuje się być bardzo dobrą alternatywą dla samodzielnego czytania, a szczególnie jeśli trafimy na dobrego lektora. Muszę powiedzieć, że Monika Chrzanowska świetnie się sprawdza w tej roli.
Edyta jest wziętą pisarką. Jej najnowsza powieść jest w przygotowaniu. Niestety nieszczęśliwy wypadek na jeziorze skutkuje komplikacjami i Edyta zapada w śpiączkę. Sytuacja jest utrzymywana w tajemnicy przed wydawnictwem, a termin nagli. Dlatego pojawia się pomysł aby najlepsza przyjaciółka Edyty dokończyła za nią rozpoczętą powieść. Alina jest policjantką, profilerką, ale zna Edytę jak nikt i tak naprawdę tylko ona może podjąć się tego niecodziennego zadania. Kobieta przyjeżdża do Szczecinka aby odwiedzić przyjaciółkę w klinice Liliowa Zatoka i zostaje tu na dłużej. Alina może liczyć także na pomoc innych osób jak Rena, czy Miron - mąż Edyty. Bohaterka długo zastanawia się nad podjęciem wyzwania, robi dokładne rozeznanie i... niespodziewanie wkracza do świata sekretów, które stawiają Edytę w zupełnie nowym świetle.
Czy Alina wypełni powierzone jej zadanie? Jaka będzie jej wizja powieści?
Spodobała mi się ta historia i zapadła w pamięć. Powieści, których fabuła dotyczy pośrednio lub bezpośrednio książek zawsze jakoś szczególne mnie intrygują. Poruszona tutaj problematyka nie jest może zbyt odkrywcza i powiela niektóre schematy, ale za to z przyjemnością zagłębiamy się w skomplikowaną i nietuzinkową historię opisaną w książce Edyty. Okazuje się, że jest to wymagająca opowieść, dlatego, aby dobrze wykonać swoje zadanie i dopisać książce brakujące rozdziały, Alina musi przeprowadzić małe śledztwo. Pozwoli jej ono rozwikłać wszystkie tajemnice i dotrzeć do prawdy. A musicie wiedzieć, że w tym przypadku nie powinniśmy sądzić po pozorach...
Zaintrygowała mnie również tytułowa sukienka z wody, czyli wyjątkowo delikatna i unikatowa kreacja, której zaprojektowanie i uszycie można zlecić już tylko w jednym miejscu na świecie. Hmm, chciałam poszperać w internecie i dowiedzieć się więcej, ale niestety nie udało mi się natknąć na żadne ciekawe informacje.
Niestety są w tej historii również fragmenty, które mnie nie przekonały. Przede wszystkim mam na myśli więzi łączące trzy przyjaciółki - Edytę, Renatę i Alinę - relację, która wcale nie wydaje się tak bliska i zażyła. Autorka postawiła w tej powieści przede wszystkim na stosunki międzyludzkie, rozterki i dylematy. Chwilami jest zbyt słodko i bajkowo, a zakończenie niestety okazało się bardzo przewidywalne.
Pani Agnieszka umiejętnie połączyła w tej powieści wątki romantyczne, detektywistyczne i psychologiczne. Historia jest bardzo spójna i przejrzysta. Akcja biegnie powoli, razem z Aliną krok po kroku staramy się rozwikłać zagadkę tajemniczego Niko i to jest ten wątek, który mocno mnie zaciekawił.
"Sukienka z wody" to moje pierwsze, całkiem udane spotkanie z twórczością Agnieszki Litorowicz - Siegert. Przyjemnie się słuchało wersji audio, ale myślę, że następnym razem skuszę się na samodzielną lekturę, aby wyłapać więcej niuansów jeśli chodzi o styl i przekaz emocji. A tymczasem... jeśli macie ochotę na niewymagającą lekturę, ciekawą i przyjemną w odbiorze, to warto skusić się na "Sukienkę z wody". To taki dobry średniak wśród powieści obyczajowych.
NIEDOKOŃCZONA OPOWIEŚĆ
"Sukienka z wody" Agnieszki Litorowicz - Siegert to kolejny audiobook z zasobów Empik Go. Już od pewnego czasu zamierzałam sięgnąć po tę powieść, ale dotąd jakoś się nie złożyło. A tymczasem wersja dźwiękowa okazuje się być bardzo dobrą alternatywą dla samodzielnego czytania, a szczególnie jeśli trafimy na dobrego lektora. Muszę powiedzieć, że...
2024-02-29
NA ZIEMIACH ODZYSKANYCH
"Pod obcym niebem" Sylwii Kubik to dylogia opowiadająca losy dwojga ludzi, których los, a może raczej wojna rzuciła na ziemie należące do Rzeszy. Właśnie tam, w okolicach Backnangu ścieżki głównych bohaterów - Marianny i Lucjana krzyżują się. Poznali się na robotach, a ich znajomość rozwijała się na przekór wszelkim zakazom i ograniczeniom. Połączyła ich miłość, która jednak nie jest w stanie ochronić oboje przed przykrymi i traumatycznymi zdarzeniami.
Drugi tom zatytułowany "Pod obcym niebem. Spełnione marzenie" przenosi nas do roku 1945, do czasów, kiedy wojna wreszcie dobiega końca, widać zbliżającą się kapitulację Niemiec, a polscy obywatele mogą powoli zacząć myśleć o swojej przyszłości. Część z nich decyduje się pozostać na niemieckiej ziemi widząc tu dla siebie szansę na życie. Inni pragną znaleźć szczęście za granicą - we Francji, Anglii, czy w Ameryce, a jeszcze inni chcą powrócić do wyzwolonej ojczyzny. Lucjanem i Marianną targają rozterki. Początkowo postanawiają zostać u bauera Karola, ale po kilku miesiącach decydują się na wyjazd do kraju. Oboje zdają sobie sprawę, że wyzwolona Polska nie ma wiele wspólnego z ojczyzną sprzed wojny, ale Lucjan widzi szansę dla swojej rodziny w tej zupełnie nowej rzeczywistości. Rodzina Kubików zdążyła się już przenieść z Osinek w lubelskiem na Pomorze, w okolice Kwidzyna i tutaj matka Lucjana - Franciszka z radością oczekuje powrotu swojego najstarszego syna oraz jego ukochanej Marianny i wnuka Rysia...
Dalsze losy rodziny Kubików są dla czytelnika nie mniej interesujące. Wiele w nich niepewności, żalu i starań. Zapewnienie bezpieczeństwa i bytu rodzinie wymaga od bohaterów ogromnej zaradności, ale także wielu poświęceń. Marianna i Lucjan muszą sprostać problemom, których dostarcza im życie. Rysio wciąż jest jedynakiem, co w tamtych czasach jest bardzo niepopularne. Maryśka musi pogodzić się ze śmiercią trójki dzieci, a Lucek stara się wspierać ją dbając o to, by niczego im nie brakło. Możemy podziwiać go za zaradność, przedsiębiorczość i dążenie do stworzenia jak najlepszych warunków rodzinie, a Mariannę za zrozumienie, zaufanie i czystą, bezgraniczną miłość do męża.
Całą opowieść świetnie się czyta. Oba tomy są ciekawie napisane, realistyczne, widać serce i emocje, które towarzyszyły autorce podczas pisania. Z jednej strony historia jest bardzo osobista, ale udało się w niej zachować obiektywizm, co naprawdę doceniam. Jedyne czego mi zabrakło to atmosfery PRL - owskiej, powojennej rzeczywistości. Bardzo żałuję, ale niestety nie odczułam klimatu tamtych czasów, o których opowiadał mi mój dziadek.
Odnalazłam natomiast w tej powieści pewne nawiązania do przeszłości mojej rodziny. I choć historia moich dziadków - Anny i Kazimierza, także naznaczona przez czasy wojny i okupacji różni się od losów powieściowych bohaterów, to jednak jest tu pewna zbieżność i podobieństwo.
Jedno jest pewne - Sylwia Kubik miała wspaniałych dziadków i moim zdaniem bardzo dobrze się stało, że pamięć o nich nie została zarezerwowana tylko dla najbliższych. Cieszę się, że tę piękną i wzruszającą opowieść mogą poznać i docenić wszyscy czytelnicy.
NA ZIEMIACH ODZYSKANYCH
"Pod obcym niebem" Sylwii Kubik to dylogia opowiadająca losy dwojga ludzi, których los, a może raczej wojna rzuciła na ziemie należące do Rzeszy. Właśnie tam, w okolicach Backnangu ścieżki głównych bohaterów - Marianny i Lucjana krzyżują się. Poznali się na robotach, a ich znajomość rozwijała się na przekór wszelkim zakazom i ograniczeniom....
2024-02-27
KŁOPOTÓW, SPOKOJNA 15
Od bardzo dawna nie sięgałam po książki Olgi Rudnickiej i postanowiłam to nadrobić. Tym bardziej, że w moim abonamencie Empik Go pojawił się audiobook zatytułowany "Zbyt piękne", więc nadarzyła się ku temu świetna okazja. Muszę powiedzieć, że interpretacja Ilony Chojnowskiej wypadła nieźle, a jedyne co mi naprawdę przeszkadzało to piskliwy i świdrujący ton głosu, który z jednej strony pasował do głównej bohaterki, ale nie był najprzyjemniejszy dla ucha.
Przyjrzyjmy się bliżej sytuacji zaistniałej w tej książce. Zuzanna Cieplik bierze kredyt bankowy i kupuje dom w Kłopotowie przy ulicy Spokojnej 15. Dziewczyna wierzy, że w ten sposób zrealizowała swoje marzenie. Przy przeprowadzce okazuje się, że nieruchomość należy również do niejakiego Tymoteusza Magnusa. Oboje bohaterowie czują się oszukani, zgłaszają sprawę na policję i również na własną rękę próbują odnaleźć byłego właściciela - Hieronima Srokę. Szybko okazuje się, że sprawa jest dużo bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać, oszust zapadł się pod ziemię, a odzyskanie wyłudzonych pieniędzy zajmie dużo czasu, albo może się wcale nie udać...
Zatarł mi się już trochę w pamięci styl pisania Olgi Rudnickiej i miło było przypomnieć sobie powód, dla którego kiedyś z ochotą sięgałam po jej książki. "Zbyt piękne" to istna komedia pomyłek, zabawna, nieco zwariowana, napisana z polotem, ale i dystansem. Charakterystyczni bohaterowie, dość mocno przerysowani, zostali bardzo dobrze wykreowani i są istotą całej opowieści. Zuzanna - kobieta trochę irytująca i pokręcona, szybciej działa niż myśli. Nieodrodna córeczka swojej mamusi reaguje przesadnie, ale zazwyczaj wychodzi z tego obronną ręką. Jej specyficzne podejście do mężczyzn wypada zabawnie i... groteskowo. Tymoteusz - zwyczajny facet, trochę zbyt infantylny w swoim zachowaniu, ale, w myśl przysłowia, kto z kim przestaje, takim się staje.
Autorka stworzyła ciekawą intrygę, niepospolitą i oryginalną. Odnajdziemy tu sporo zabawnych sytuacji, które wzbudzają śmiech i pozwalają nam się zrelaksować podczas lektury. Absurd, cięty język i celne riposty słowne, którymi posługuje się przede wszystkim Zuzanna to kolejny powód do uśmiechu. Olga Rudnicka bardzo dobrze odnajduje się w wymyślaniu kryminalnych afer z humorem. Pomysłów jej nie brakuje, a i wykonanie jest całkiem ciekawe. Wydarzenia mogą wydać się nieco naciągane, jednak jeśli podejdziemy do książki z odpowiednim dystansem, to nawet tego nie zauważymy. Wątek kryminalny blednie, rozmywa się w trakcie rozwoju wydarzeń, ale w końcowej części powraca i finał tej historii jest już bardzo na serio.
"Zbyt piękne" to lekka, łatwa i zabawna książka, idealna na poprawę humoru. Miło było po latach powrócić do komedii kryminalnej w wykonaniu Olgi Rudnickiej. Spędziłam z tym audiobookiem naprawdę fajny czas. Jeśli zatem nie macie pomysłu na niewymagającą i odprężającą opowieść to sięgnijcie po ten właśnie tytuł.
KŁOPOTÓW, SPOKOJNA 15
Od bardzo dawna nie sięgałam po książki Olgi Rudnickiej i postanowiłam to nadrobić. Tym bardziej, że w moim abonamencie Empik Go pojawił się audiobook zatytułowany "Zbyt piękne", więc nadarzyła się ku temu świetna okazja. Muszę powiedzieć, że interpretacja Ilony Chojnowskiej wypadła nieźle, a jedyne co mi naprawdę przeszkadzało to piskliwy i...
2024-02-26
NA OBCEJ ZIEMI
Dwuczęściową powieść Sylwii Kubik "Pod obcym niebem" poleciła mi pani bibliotekarka. A ponieważ dotąd nie czytałam żadnej książki autorki, to pomyślałam, że będzie to doskonała okazja, aby poznać pióro kolejnej polskiej pisarki.
Powieść jest bardzo osobista. Opowiada rodzinną historię dziadków Sylwii Kubik - Marianny i Lucjana, którzy poznają się w Niemczech, na obcej ziemi, podczas wojennej zawieruch. Jest rok 1940. W kraju trwa wojna, coraz trudniej jest wyżywić rodzinę, często wielodzietną, kiedy większość zbiorów oddaje się na spłatę kontyngentu dla okupanta. Jedynym rozwiązaniem wydaje się dobrowolny wyjazd na roboty do Rzeszy. Z rodziny Kubików wyjeżdżają 16-letni Lucjan oraz o cztery lata starsza od niego siostra - Sabina. W podobnej sytuacji jest wiele polskich rodzin, wśród nich także Marianna - najstarsza z piątki rodzeństwa. Aby odciążyć rodzinę i mieć możliwość choćby skromnego zarobkowania dziewczyna wyjeżdża w okolice Backnangu. Trafia do domu Niemki o imieniu Greta, gdzie pomaga w kuchni i zajmuje się pracami gospodarskimi. Lucjan i Marianna przebywają w sąsiednich miejscowościach i tutaj, z dala od domu, ich ścieżki się przecinają. Ukradkowe spotkania, krótkie rozmowy przeradzają się z czasem w zażyłą relację, młodzi zakochują się w sobie i mają nadzieję zbudować wspólną przyszłość...
Historie oparte choćby w jakiejś części na prawdziwych wydarzeniach mają w sobie spory pierwiastek realizmu. Tak jest właśnie w przypadku tej książki. Doceniam bardzo fakt, że autorka zechciała podzielić się z czytelnikami opowieścią o swoich przodkach i muszę przyznać, że powstała z tego naprawdę świetna powieść. Fabuła jest niezwykle interesująca. Autorka skupiła się przede wszystkim na codzienności bohaterów, pokazała specyfikę pracy u bauera, niebezpieczeństwa i pułapki czyhające na robotników. Gdzieś w tle przez cały czas przewija się groza wojny, niepewność i strach o jutro. Marianna i Lucjan mięli szczęście trafić do rodzin, w których byli dobrze traktowani. Nie obyło się oczywiście bez pewnych przykrych incydentów, jednak nie każdy z robotników miał tyle szczęścia...
Podoba mi się bardzo sposób pisania autorki. Pani Sylwia pisze ciekawie, opowieść jest spójna, wiele w niej detali i szczegółów. Barwny, opisowy styl sprawia, że bez trudu możemy wyobrazić sobie Osinki i Stawiszyn, a później okolice Backnangu w Niemczech. Wątek miłosny jest bardzo wyważony, nienachalny i świetnie wpisuje się w tamte burzliwe czasy. Autorka oddała głos obojgu bohaterom. Mamy więc relację Lucjana i opowieść Marianny, które początkowo przeplatają się ze sobą, a pod koniec łączą się w jeden obiektywny przekaz.
Powieść "Pod obcym niebem" ukazuje nam wojenne lata z nieco innej perspektywy. Dzięki temu wyróżnia się ona spośród innych książek o podobnej tematyce. Autorka podejmuje tu wiele problemów jak bieda, głód, alkoholizm, rozdzielone rodziny, samotność, bariera językowa oraz krzywda, jaką wyrządza ludziom wojna. Aspekt ten jest pokazany z perspektywy Polaków i Niemców, co daje możliwość porównania. Wojna potrafi ranić na wiele sposobów, a krzywda dotyka ludzi po obu stronach barykady. Zainteresował mnie bardzo wątek Klemensa - bezwzględnego faszysty, psychopaty i zastanawiam się czy w drugiej części jeszcze o nim usłyszymy.
Przelanie na papier historii własnych dziadków musiało być dla pani Sylwii cudownym, intrygującym, ale też trudnym zadaniem. Odtwarzanie drzewa genealogicznego rodziny przynosi mnóstwo satysfakcji, a jeśli udaje się stworzyć z tego fabularną opowieść, to musi to być wspaniałym doświadczeniem. Z niecierpliwością czekam zatem na ciąg dalszy losów Marianny i Lucjana. Mam nadzieję na równie miłe i interesujące wrażenia.
NA OBCEJ ZIEMI
Dwuczęściową powieść Sylwii Kubik "Pod obcym niebem" poleciła mi pani bibliotekarka. A ponieważ dotąd nie czytałam żadnej książki autorki, to pomyślałam, że będzie to doskonała okazja, aby poznać pióro kolejnej polskiej pisarki.
Powieść jest bardzo osobista. Opowiada rodzinną historię dziadków Sylwii Kubik - Marianny i Lucjana, którzy poznają się w...
2024-02-24
POZORY MYLĄ, PRZECIWIEŃSTWA SIĘ PRZYCIĄGAJĄ
Po lekturze "Altanki pod magnolią" wiedziałam, że pewnego dnia wrócę do kolejnej powieści Sandry Podleskiej. Kiedy w moje ręce wpadła "Zima w jodłowym zagajniku" stwierdziłam, że to odpowiednia pora, aby zainteresować się następną książką autorki. Jak sam tytuł wskazuje jest to zimowa historia, ale ze świątecznym motywem, której akcja toczy się w Beskidzie Żywieckim. Rodzinny pensjonat otoczony jodłowym zagajnikiem jest licznie odwiedzany przez turystów w ciągu całego roku. Właścicielami tego miejsca są Aneta i Andrzej Modrzyccy, którzy przekształcili stare, podupadłe domiszcze w dobrze prosperujący ośrodek. Andrzej prowadzi własną firmę o profilu samochodowym i rzadko bywa w domu, więc to Aneta zarządza pensjonatem, na różne sposoby stara się pozyskać nowych gości i utrzymać wysoki poziom usług. Kobieta jest apodyktyczna i surowa, wymaga bezwzględnego podporządkowania, co mocno odbija się na jej relacji z jedyną córką. Inga właściwie od zawsze wypełnia wszystkie polecania matki i wciela w życie jej nowe pomysły. Dziewczyna nie widzi jednak swojej przyszłości w tym miejscu i pragnie jak najszybciej się usamodzielnić. Studiuje prawo w Krakowie i tam chce dalej rozwijać swoje zawodowe umiejętności. Matka traktuje jej wybór jako dziecinną fanaberię, bo jej zdaniem to właśnie Inga ma kiedyś przejąć rodzinny interes. A tymczasem zbliża się grudzień... Okres przedświąteczny to czas wzmożonej pracy i dlatego w pensjonacie pojawia się nowy pracownik - sarkastyczny chłopak o tajemniczej przeszłości - Nataniel Murawski. Od pierwszych chwil między bohaterami pojawia się mnóstwo negatywnych emocji... Czy Indze i Natanielowi uda się dojść do porozumienia? Jakie sekrety skrywa tajemniczy chłopak?
W tej opowieści to intrygująca fabuła sprawiła, że bardzo chciałam przeczytać ją do końca. Muszę jednak zaznaczyć, że początek był ciężki. I nie chodzi tu o styl, język, czy wydarzenia, ale o bohaterki. Dwie kobiety - matka i córka - obie perfekcjonistki, obie nieznoszące sprzeciwu i kategoryczne w swoich żądaniach, obie zrzucające swoje obowiązki na inne osoby i obie ozięble traktujące się nawzajem drażnią i irytują tak bardzo, że aż mnie to dziwiło. Na pewno nie są nudne i bez wyrazu. Narzekająca na matkę Inga tak wiernie kopiuje zachowania swojej rodzicielki, że trudno przez to przebrnąć bez emocji. Na szczęście szybko w tym towarzystwie pojawia się Nataniel - chłopak o tajemniczej przeszłości, którego historia intryguje od samego początku. Chcemy jak najszybciej dowiedzieć się o nim jak najwięcej, poznać jego wszystkie tajemnice. Im dalej zagłębiamy się w tę opowieść, tym ciekawsza się ona wydaje, a Nataniel staje się moim ulubionym bohaterem.
Autorka podzieliła całą opowieść na dwie części. Najpierw poznajemy historię Ingi, jej stosunki z rodzicami, niekończące się rozterki oraz narzekania. I tutaj najbardziej zaciekawiły mnie cięte riposty słowne pomiędzy dziewczyną i nowym pracownikiem. W drugiej części do głosu dochodzi przeszłość Nataniela, prawda o jego trudnym i smutnym dzieciństwie oraz próba ułożenia sobie życia na własnych zasadach. I właśnie te fragmenty najbardziej mnie zaintrygowały. Niecierpliwie czekałam też na zakończenie wątków, żeby sprawdzić, czy mój scenariusz pokryje się z zamysłem autorki.
"Zima w jodłowym zagajniku" to także powieść świąteczna, choć na szczęście odbiega od tych wszystkich sztampowych, ciepłych i baśniowych opowieści o cudach i dobrych duchach. Tę historię cechuje realizm, sporo w niej trudnych tematów, obaw i rozterek. Wprowadzając wątek kryminalny autorka dodała smaczku swojej opowieści i dzięki temu książka wyróżnia się spośród wielu innych, podobnych powieści.
Szczerze mówiąc mam problem z jednoznaczną oceną tej książki. Opowieść jest nierówna, sporo w niej powtórzeń, ale są emocje, ciekawe dialogi i interesujący wątek kryminalny. Inga to jedna z najbardziej irytujących postaci, jakie można obsadzić w powieści, płytka i nieciekawa dziewczyna, którą przez większość czasu trzeba prowadzić za rączkę, ale już Nataniel to świetnie wykreowana postać z ciekawym charakterem i złożoną osobowością. Ostatecznie cieszę się, że sięgnęłam po "Zimę w jodłowym zagajniku". Nie jestem nią zachwycona, ale uważam, że jest to całkiem dobra powieść obyczajowa w zimowym klimacie, której warto dać szansę. Początki mogą być trudne, ale potem jest już tylko lepiej. Na pewno też za jakiś czas skuszę się na kolejną książkę Sandry Podleskiej, bo odpowiada mi jej pióro, a tematyka podejmowana w powieściach intryguje.
POZORY MYLĄ, PRZECIWIEŃSTWA SIĘ PRZYCIĄGAJĄ
Po lekturze "Altanki pod magnolią" wiedziałam, że pewnego dnia wrócę do kolejnej powieści Sandry Podleskiej. Kiedy w moje ręce wpadła "Zima w jodłowym zagajniku" stwierdziłam, że to odpowiednia pora, aby zainteresować się następną książką autorki. Jak sam tytuł wskazuje jest to zimowa historia, ale ze świątecznym motywem, której...
2024-02-14
SPALONY HERBARZ I TAJEMNICA PIWNICY
Izabela Grabda ponoć „Za dnia układa włosy, a nocami porywające fabuły”. Chciałam się zatem przekonać, czy rzeczywiście jej powieści są takie niesamowite. Tym bardziej, że dotąd nie poznałam jeszcze żadnej książki tej autorki. Zdecydowałam się na "Herbównę" - ebook pochodzący z zasobów platformy Empik Go. Intrygujący tytuł, nietuzinkowy pomysł, zaskakujący przebieg zdarzeń, niezwykle ciekawa tematyka wzbogacona o elementy metafizyczne to kwintesencja tej opowieści. Szkoda tylko, że po wysłuchaniu całości miałam wrażenie, jakby realizm stopniowo powoli się rozmywał i w konsekwencji sam finał historii okazał się mało wiarygodny.
Autorka posłużyła się motywem rodziny, nad którą od trzech pokoleń ciąży klątwa, a jej przeszłość skrywa wiele tajemnic. Mamy stary dom w Namysłowie należący jeszcze do pradziadków głównej bohaterki - Jana i Heleny. Po ich śmierci przez jakiś czas mieszkała tam ich córka - Alicja, a potem nieruchomość przez lata stała opuszczona i krążyły o niej przeróżne niewiarygodne opowieści. Teraz starym domem po dziadkach zainteresowała się Zośka Gorzelska. Po tym jak straciła firmę dziewczyna postanawia dać sobie szansę na nowy start z dala od domu. Dostaje od rodziców zielone światło i przyjeżdża do Namysłowa. Udaje jej się zatrudnić w miejscowej cukierni i szybko okazuje się, że torty wychodzące spod ręki Zośki to prawdziwe dzieła sztuki. Właścicielem firmy jest Szymon Bastusiowski - samotny ojciec Bartka i bawidamek, który łamie serca kobiet. Zośka wydaje się uodporniona na jego wdzięki i postanawia skupić się przede wszystkim na historii swoich przodków. Jednak poznanie losów rodziny Gorzelskich okazuje się nie lada wyzwaniem, a kontakty z Szymonem wydają się niezbędne. Na szczęście bohaterka bardzo dobrze radzi sobie w zaistniałej sytuacji, choć dotarcie do prawdy wymaga od niej niekonwencjonalnych metod...
Izabela Grabda stworzyła wyjątkową opowieść obyczajową, w której wydarzenia z przeszłości przeplatają się z teraźniejszością za sprawą wyrazistych snów oraz bardzo osobistego pamiętnika Jana Gorzelskiego. Wiele w tej opowieści niedopowiedzeń, tajemnic i intrygujących wątków związanych z Anzelmem i Reginą oraz ich małą córeczką Gienią. To ich życie tak naprawdę stanowi sedno całej historii.
Ciekawym motywem jest też stary herbarz odkrywający przed nami niezwykłą rodzinną historię. Przeszłość płynnie przeplata się z teraźniejszością, w której starania i zaangażowanie Zośki w odkrycie wszystkich tajemnic staje się priorytetem. Nie wiemy też do końca jaki będzie los domu w Namysłowie, a kontakty bohaterki z właścicielami cukierni - Szymonem i jego rodzicami - stwarzają mnóstwo nieprzewidzianych sytuacji. To wszystko sprawia, że opowieść trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony.
Książka napisana została prosto, lekko i z humorem. Cięte riposty słowne i interesujące dialogi dodają smaczku. Różnorodni i bardzo oryginalni bohaterowie na długo zapadają w pamięć. Elementy nadprzyrodzone i metafizyczne, których tu nie brakuje, trzymają w napięciu i sprawiają, że historia przestaje być oczywista i przewidywalna. Do tego bardzo charakterystyczna okładka, która oczarowała mnie od pierwszego spojrzenia i sprawiła, że to właśnie dzięki niej skusiłam się na audiobook w interpretacji Kariny Giemzy.
I tutaj ważna uwaga. Warto przestrzec wszystkich potencjalnych czytelników, a właściwie słuchaczy, przed tą lektorką - kobieta w ogóle nie potrafi czytać! Nagminne błędy, przekręcanie słów i końcówek, fatalna dykcja, usypiająca intonacja - tego się nie da słuchać! Trudno ścierpieć te wszystkie niedociągnięcia. Przebrnęłam przez całą opowieść tylko dlatego, że tak mocno zaintrygowała mnie sama historia i bardzo chciałam poznać jej finał. Koniecznie czytajcie samodzielnie. "Herbówna" to książka na mocne 8 punktów, ale dla lektorki tylko i wyłącznie 1!
SPALONY HERBARZ I TAJEMNICA PIWNICY
Izabela Grabda ponoć „Za dnia układa włosy, a nocami porywające fabuły”. Chciałam się zatem przekonać, czy rzeczywiście jej powieści są takie niesamowite. Tym bardziej, że dotąd nie poznałam jeszcze żadnej książki tej autorki. Zdecydowałam się na "Herbównę" - ebook pochodzący z zasobów platformy Empik Go. Intrygujący tytuł, nietuzinkowy...
2024-02-10
MĘŻCZYZNA Z FOTOGRAFII
Mówi się żeby nie oceniać książki po okładce, ale jak przejść obojętnie obok takiej cudnej grafiki, która przyciąga wzrok i pobudza wyobraźnię. Nie da się. Dlatego gdy tylko ujrzałam "Uczucie prawdy" w klubie recenzenta serwisu nakanapie.pl od razu się na nie zdecydowałam. Karolina Wasielewska jest dziennikarką i autorką bloga, wydała też już jedną swoją książkę. Pomyślałam więc, że fajnie będzie poznać jej sposób pisania. I w ten sposób trafiłam na zaskakująco dobrze napisaną i ciekawie skonstruowaną opowieść, którą czyta się jednym tchem i która pozostawia po sobie same miłe wrażenia. Odnalazłam w niej też pewną świeżość, elementy zaskoczenia i całe mnóstwo emocji.
Poznajcie zatem Zosię i Justynę - dwie siostry, które porządkując rzeczy po swojej zmarłej babci Mariannie Dobrowolskiej odnajdują w jej torebce pewne zdjęcie sprzed lat. Tajemniczy mężczyzna o inicjałach J.K. widniejący na fotografii zaintrygował przede wszystkim młodszą z kobiet. Justyna namawia bardziej sceptyczną Zosię na wyjazd na Kociewie do miejscowości Okarpiec skąd pochodziła babcia. Bohaterki zatrzymują się w jednym z pensjonatów urokliwie położonym nad jeziorem Kałębie nazywanym Kociewskim Morzem u przesympatycznej gospodyni - pani Marty. Siostry postanawiają odnaleźć mężczyznę ze zdjęcia i przy okazji poznać lepiej tajemniczą przeszłość babci, o której seniorka nie chciała opowiadać. Udaje im się odnaleźć najlepszą przyjaciółkę Marianny - Gertrudę Piórkowską, która dzieli się z Justyną i Zosią wyjątkową opowieścią o Marysi - jej trudnym życiu, pięknej miłości i żarliwej namiętności, która odmienia człowieka i czyni go zdolnym do największych poświęceń.
Karolina Wasielewska podzieliła się z czytelnikami przepiękną, nad wyraz realistyczną opowieścią o ludziach, którzy kochali na przekór wszystkim przeciwnościom, o życiu, które potrafi brutalnie zaskakiwać, o miłości, która wymaga wyrzeczeń i o decyzjach, których skutki dotykają wielu osób. Jestem zauroczona tą przepiękną historią. Książka tak bardzo wpisała się w mój gust czytelniczy, że aż mnie samą to zaskoczyło.
Aby ciekawie wykreować powieściową rzeczywistość autorka posłużyła się dwoma planami czasowymi. Wydarzenia dotyczące teraźniejszości pozwalają nam poznać lepiej obie siostry, ich przemyślenia oraz codzienne problemy. Przeszłość natomiast została w całości poświęcona Mariannie Dobrowolskiej. Poznajemy lata jej młodości, smutny okres wojennej okupacji i potem dorosłe życie jeszcze na Kociewiu, a następnie w Mieroszowie na Śląsku. Jest to jedna z tych nielicznych powieści, gdzie obie płaszczyzny zainteresowały mnie w równym stopniu i nie umiem powiedzieć, która otrzymałaby wyższą ocenę - obie okazały się nietuzinkowe i bardzo mi się spodobały.
Fabuła intryguje i oddaje realizm powieści. Świat utkany z marzeń i pragnień przeplata się z brutalną codziennością tak bardzo odbiegającą od ideału, że aż boli. Autorka postawiła na szczerość bez upiększeń, bez retuszu, bez fałszu i to się bardzo dobrze sprawdziło. Akcja biegnie dość wartko, nie ma dłużyzn, nie ma nudy, za to czeka na nas sporo niespodzianek. Historia wzbudza wiele emocji. Ich przekaz jest bardzo czytelny i jednoznaczny.
I co ważne... Karolinie Wasielewskiej udało się oddać urok, czar i niepowtarzalność Kociewia, piękno tamtejszych jezior oraz wyjątkowość niektórych miejsc, które warto byłoby odwiedzić z mapą w ręku. Bohaterowie tworzą klimat, jakiego nie znajdziecie w żadnym innym zakątku naszego kraju. Odnajdziecie tu wierność ludowej tradycji, mądrość życiową, gościnność na co dzień oraz mnóstwo pozytywnych wibracji. Czujcie się zaproszeni w okolice jeziora Kałębie, gdzie można miło spędzić czas o każdej porze roku.
MĘŻCZYZNA Z FOTOGRAFII
Mówi się żeby nie oceniać książki po okładce, ale jak przejść obojętnie obok takiej cudnej grafiki, która przyciąga wzrok i pobudza wyobraźnię. Nie da się. Dlatego gdy tylko ujrzałam "Uczucie prawdy" w klubie recenzenta serwisu nakanapie.pl od razu się na nie zdecydowałam. Karolina Wasielewska jest dziennikarką i autorką bloga, wydała też już jedną...
2024-02-05
SIŁACZKA Z PODLASIA
"Dziedziczka lipowej alei" to już trzecia powieść Celiny Mioduszewskiej jaką miałam przyjemność przeczytać. Tym razem autorka pokusiła się o sfabularyzowaną biografię wykształconej Podlasianki - Stefanii Karoliny Karpowicz. Kobieta urodziła się w 1876 roku w ziemiańskiej rodzinie w Wilnie. Jednak całe swoje stuletnie niemal życie spędziła na Podlasiu. W młodości uczyła się i wiele podróżowała między innymi do Warszawy, Krakowa i po Europie - do Monachium i Paryża. Pragnęła rozwijać swoją pasję malarską, ale w tym przypadku przeważył rodzimy patriotyzm oraz względy społeczne. Ostatecznie Stefania zakupiła majątek ziemski w Krzyżewie i na stałe osiadła na podlaskiej wsi. Zamieszkała razem ze swoją matką Bronisławą i obie kobiety poświęciły się dla dobra społeczności miejscowych chłopów budując szkołę rolniczą na wzór Danii i Szwecji. Ta placówka była jedynym i najważniejszym dzieckiem bohaterki. I to właśnie ona - Stefania Karpowicz nosi miano polskiej siłaczki. To dla niej praca organiczna i praca od podstaw stanowiły istotę życia. Bo jak twierdziła: "Najważniejsze, to pracować dla tych, którzy nas potrzebują."
Celina Mioduszewska w ciekawy sposób zaplanowała swoją powieść oddając głos Anie - pisarce, którą zainteresowały losy niezwykłej kobiety, wyemancypowanej i światłej Stefanii Karoliny Karpowicz. Ana spisując swoją opowieść przytacza życiorys tej wyjątkowej kobiety począwszy od dnia jej narodzin. Wydarzenie to zostało poprzedzone swego rodzaju wprowadzeniem ukazującym stosunki rodzinne oraz więź łączącą rodziców Stefanii - Bronisławę z Jasiewiczów i Michała Karpowicza. Moim zdaniem sam pomysł na przedstawienie tej biografii jest naprawdę rewelacyjny, choć wykonanie już tak nie zachwyca.
Książkę czyta się błyskawicznie. Wydarzenia ciekawią i wzbudzają podziw wobec niesamowitej kobiety, która swoje życie, umiejętności i wiedzę poświęciła dla innych. Widać dużą pracę autorki włożoną w jak najciekawsze przedstawienie życiorysu opisywanej postaci. Doceniam też zaangażowanie i starania dotyczące fabuły. Ale niestety książka mnie nie porwała, ani nie zachwyciła. Całość jest bardzo płytka, zabrakło polotu i twórczego przemyślenia, które pozwoliłoby nieco bardziej rozbudować fabułę, a tym samym wydłużyć trochę tę ledwo dwustu stronicową opowieść. Można było poświęcić zdecydowanie więcej miejsca znajomościom i kontaktom Stefanii z takimi znanymi osobami jak Maria Skłodowska, Kazimiera Iłłakowiczówna, Jacek Malczewski, Włodzimierz Tetmajer, Stefan Żeromski, Władysław Reymont, czy Henryk Sienkiewicz. Co prawda nie otrzymujemy suchych faktów, czy czysto encyklopedycznych informacji, ale opowieści brakuje głębi. Pojawiają się też niestety błędy merytoryczne takie jak Narodowa Republika Demokratyczna zamiast Niemieckiej (s.68) i kilka innych, mniejszych drobiazgów. Takie pomyłki są dla mnie nieakceptowalne i zawsze podnoszą mi ciśnienie. I niestety nie jest to odosobniony przypadek wśród książek wydanych przez wydawnictwo Novae Res.
Lektura powieści "Dziedziczka lipowej alei" zachęca po pierwsze, do szerszego zapoznania się z biografią Stefanii Karpowicz, a po drugie - do odwiedzin w podlaskim Krzyżewie, gdzie na terenie szkoły rolniczej znajduje się szkolna Izba Pamięci poświęcona założycielce tej placówki oświatowej. Mimo licznych wizyt na Podlasiu nigdy dotąd nie zetknęłam się z osobą Stefanii Karpowicz, a okazuje się, że jest to wyjątkowa postać, której historię warto poznać bliżej. Może w tym pomóc książka Celiny Mioduszewskiej, którą wypatrzyłam w Klubie recenzenta serwisu nakanapie.pl, ale znajdziecie ją również na księgarskich półkach.
SIŁACZKA Z PODLASIA
"Dziedziczka lipowej alei" to już trzecia powieść Celiny Mioduszewskiej jaką miałam przyjemność przeczytać. Tym razem autorka pokusiła się o sfabularyzowaną biografię wykształconej Podlasianki - Stefanii Karoliny Karpowicz. Kobieta urodziła się w 1876 roku w ziemiańskiej rodzinie w Wilnie. Jednak całe swoje stuletnie niemal życie spędziła na Podlasiu....
2024-01-31
ŚWIATEŁKO, KTÓRE ROZJAŚNIA MROK
Styczeń zakończyłam z zimowo - świąteczną opowieścią Magdaleny Kordel "Światełko w oknie". Jak tylko udało mi się upolować ten tytuł w formie ebooka, od razu zasiadłam do lektury. Stęskniłam się już za Klementyną, Dobrosią, pogubioną Agatą i pozostałymi mieszkańcami Miasteczka - wyjątkowej miejscowości w Beskidzie Niskim, która zaprasza każdego na choćby krótką wizytę. W tym niezwykłym otoczeniu życie płynie swoim torem, a przygotowania na święta Bożego Narodzenia nabierają szczególnego charakteru.
Już od jesieni cukiernia Klementyny przeżywa prawdziwe oblężenie, gdyż mieszkańcy z dużym wyprzedzeniem zamawiają pierniki i inne świąteczne wypieki. Wszystko musi być gotowe na połowę grudnia, tak, aby każdy na czas otrzymał swoje słodkości. Właścicielka kawiarenki jest mistrzynią w tworzeniu piernikowo-marcepanowych domków, chatek, figurek i scenek, które potem przez okres Bożego Narodzenia zdobią wystawy sklepików i są dekoracją domów. W tym roku jednak Klementyna ma poważny problem. Cierpi na brak natchnienia, które jest niezbędne przy wyrabianiu ciasta i dekorowaniu piernikowych cudeniek. Dopiero przyjazd Kornelii i jej trzech córek - nastoletniej Basi i dwóch 5-letnich bliźniaczek - Emilki i Amelki napedza Tyśkę do działania. Klementyna musi przygotować lokum dla przyjezdnych, zapewnić zajęcie Nelii i spowodować, by kobieta nie miała czasu na rozpamiętywanie i pogrążanie się w żałobie. Dla nowych lokatorek mieszkania na piętrze pobyt wśród życzliwych osób staje się początkiem zmian po tragedii, która spotkała je prawie trzy lata temu...
"Światełko w oknie" to kolejna wizyta w Miasteczku i kolejna niezapomniana opowieść. Zawsze gdy decyduję się na odwiedziny u Klementyny, Dobrosi i babki Agaty to najchętniej w ogóle bym stamtąd nie wracała. Zapewne tak też stanie się z nowymi bohaterkami - Kornelią i jej córeczkami, które szybko odnajdą tu swoje miejsce. Magdalena Kordel przepięknie splotła ze sobą dwie odrebne historie dając im wspólny, nowy początek. I to preludium do dalszego życia po stracie w przypadku Nelii i dziewczynek maluje się bardzo obiecująco.
Powieść ma w sobie wiele ciepła, wrażliwości i zwyczajnej ludzkiej dobroci. Wokół różowej kamienicy z wyjątkową cukiernią kręci się wiele osób, nikomu nie grozi nuda, czy brak zainteresowania. W tym pozornym chaosie jest metoda i trzeba zauważyć, że bohaterowie powieści świetnie się w nim odnajdują. Każdy znajdzie tu otwarte serce i pomocną dłoń. Towarzystwo mieszkańców Miasteczka relaksuje i działa kojąco na duszę. Rezolutna i śmiała Dobrosia, czuwający nad wszystkimi doktor Piotruś, przekomarzające się seniorki - Stara Anna i Pogubiona Agata wprowadzają tyle humoru i radości, że nawet największe problemy nabierają zupełnie nowego wymiaru.
Powieść jest niezwykle optymistyczna i choć dotyka tematów trudnych, ociera się o depresję, smutek i zwątpienie, to stanowi skuteczne lekarstwo na wszelkie zgryzoty. Miasteczko jest jednym z niewielu miejsc, które niczym najlepsze sanatorium leczy duszę, wskazuje drogę i rozpala światełko, które rozprasza mrok. Warto tam zajrzeć i skorzystać z takiej wyjątkowej terapii.
Mam nadzieję, że już niedługo Magdalena Kordel zaproponuje nam kolejną wizytę w różowej kamienicy przy rynku. Pamiętajcie, że nie musicie czekać do świąt. Do Miasteczka można się tam wybrać o każdej porze roku.
ŚWIATEŁKO, KTÓRE ROZJAŚNIA MROK
Styczeń zakończyłam z zimowo - świąteczną opowieścią Magdaleny Kordel "Światełko w oknie". Jak tylko udało mi się upolować ten tytuł w formie ebooka, od razu zasiadłam do lektury. Stęskniłam się już za Klementyną, Dobrosią, pogubioną Agatą i pozostałymi mieszkańcami Miasteczka - wyjątkowej miejscowości w Beskidzie Niskim, która zaprasza...
RYTMY ŻYCIA
"Dom, w którym zamieszkała miłość" Moniki Oleksy kończy trzy tomowy cykl powieściowy, który relaksuje czytelnika szumem fal, morską bryzą i zapachem morza, a lektura pozostawia w naszej pamięci pewną nostalgię, melancholię i żal, że to już ostatnie spotkanie z Irką, Łucją, Maksem, Kacprem, Arletą oraz pozostałymi mieszkańcami Dąbek. W tej małej nadmorskiej miejscowości spędziłam wspaniały czas i zdążyłam dość zaznajomić się z bohaterami, polubić ich, a nawet... zatęsknić.
W ostatniej części autorka starała się pozamykać wszystkie wątki, wyprostować ścieżki swoich postaci, ale nie obyło się oczywiście bez niespodzianek.
Maks przestał wreszcie uciekać przed problemami i podjął decyzję o pozostaniu w Polsce. Zaczyna też doceniać to, co posiada. Przyjaciele o nim pamiętają, w razie potrzeby służą pomocą i zawsze mają w zanadrzu jakieś dobre słowo. Mężczyzna musi do końca pozałatwiać sprawy z przeszłości oraz nauczyć się, jak być ojcem dla nastolatka oraz małej, rezolutnej dziewczynki.
Irka w końcu zaczyna otwierać się na miłość. Kobieta ma wokół siebie dwóch mężczyzn, którym nie jest obojętna oraz... córeczkę, o której przede wszystkim musi myśleć. Decyzja dotycząca przyszłości jest zatem dogłębnie przez nią przemyślana i przeanalizowana. Czy uda jej się połączyć rozsądek z miłością dowiecie się z książki. Warto wspomnieć, że los szykuje dla niej kolejną niespodziankę.
Arleta z pomocą przyjaciół walczy o klientów. Jej sytuacja nie jest wesoła, tym bardziej, że Gerard - były mąż - niespodziewanie pojawia się pod drzwiami jej mieszkania. Dlaczego tak nagle przypomniał sobie o byłej żonie i mami ją chęcią naprawiania ich wspólnej relacji?...
Uwielbiam powieści Moniki Oleksy, gdyż każda opowiedziana historia ma w sobie pewną wyjątkowość i niepowtarzalność. Autorka pisze obrazowo i emocjonująco, z sercem. Potrafi oddać słowami piękno oraz klimat opisywanego miasteczka, czy regionu. W jej książkach zawsze odnajdujemy jakieś ciekawe prawdy o życiu. Wykreowana rzeczywistość jest niezwykle realistyczna, bez retuszu i upiększeń. Codzienność to przeplatające się ze sobą chwile radości i smutków - jak to w życiu. Bohaterowie to najczęściej ludzie z problemami, poranieni, poszukujący szczęścia pomimo wszystko i dzielnie walczący z przeciwnościami.
Autorka ciekawie połączyła ze sobą sferę metafizyczną z realnym światem bohaterów. Dzięki temu powieść nabiera nowego wymiaru, jest bogatsza i jeszcze bardziej interesująca. Fragmenty dotyczące snów, czy wizji idealnie wpisują się w zdarzenia nawiązujące bezpośrednio lub pośrednio do przeszłości. Intrygował mnie bardzo ten świat iluzji, w którym do głosu dochodzą wizje zmarłej przed laty Beaty oraz Adeli, która gdzieś z zaświatów rozpościera swoje opiekuńcze skrzydła nad bliskimi. Z ciekawością poznawałam różne aspekty tej sfery.
Każdy pobyt w Dąbkach - małej nadałtyckiej miejscowości nieopodal Darłowa sprawił mi wiele radości i dostarczył całej gamy emocji. Wzruszające sytuacje niejednokrotnie sprawiły, że łza zakręciła mi się pod powieką. A Bałtyk... tak jak w poprzednich częściach, tak i teraz odegrał ważną rolę w całej historii. Jestem naprawdę zadowolona, że zdecydowałam się sięgnąć właśnie po tę opowieść. I choć trochę to trwało zanim mogłam przeczytać wszystkie trzy tomy, to przyznaję, że warto było czekać. Tyle emocji, wzruszeń i pozytywnych wrażeń można znaleźć tylko w dobrej literaturze. A powieści Moniki Oleksy w moim przekonaniu właśnie do takiej się zaliczają.
RYTMY ŻYCIA
więcej Pokaż mimo to"Dom, w którym zamieszkała miłość" Moniki Oleksy kończy trzy tomowy cykl powieściowy, który relaksuje czytelnika szumem fal, morską bryzą i zapachem morza, a lektura pozostawia w naszej pamięci pewną nostalgię, melancholię i żal, że to już ostatnie spotkanie z Irką, Łucją, Maksem, Kacprem, Arletą oraz pozostałymi mieszkańcami Dąbek. W tej małej nadmorskiej...