-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz2
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant3
Biblioteczka
2023-08-17
2023-12-31
WYBOISTA DROGA PO SZCZĘŚCIE
Różne są powody, dla których sięgamy po konkretne książki. Czasem jest to czyjeś polecenie, innym razem przyciągnie nas okładka albo opis wydawcy, może to być też kolejna powieść ulubionego autora. Tym razem do wyboru książki Ilony Łuczyńskiej "Naucz mnie na nowo kochać" skłoniło mnie jedno z grudniowych wyzwań czytelniczych. Autorka była mi dotąd kompletnie nieznana, a kiedy znalazłam jej książkę wśród bibliotecznych nowości, przeczytałam opis wydawcy i zaintrygowana fabułą postanowiłam dać szansę tej opowieści.
A zatem poznajmy Molly Carter, która przed dwoma laty przeżyła okropną tragedię. W dniu własnego ślubu, w wypadku samochodowym straciła męża i swoje nienarodzone dziecko. Ona sama ocalała i po długiej rehabilitacji cudem wróciła do sprawności fizycznej. Niestety z psychiką było jeszcze gorzej. Trauma i obezwładniający lęk przed stratą jakie zagnieździły się w jej pamięci praktycznie uniemożliwiają normalne funkcjonowanie. Bohaterka asekuruje się, otacza szczelnym murem, zamyka w swojej skorupie, która zapewnia jej pozorne bezpieczeństwo przed kolejnym zranieniem i ewentualną stratą. Jej życie wciąż naznaczone jest bólem i cierpieniem, na które sama siebie skazuje rozpamiętując przeżytą tragedię. Molly jest kelnerką w nocnym klubie. Jej życie ogranicza się w zasadzie tylko do pracy i spotkań z rodzicami. Dziewczyna świadomie zniechęca do siebie każdego mężczyznę, który próbuje nawiązać z nią kontakt w obawie przed kolejną stratą. Ale Ethan Davis nie należy do mężczyzn, którzy łatwo się poddają. Molly zaintrygowała go od pierwszej chwili, a jej nieprzystepność obudziła w nim instynkt zdobywcy. Czy Ethanowi uda się przekonać do siebie niechętną dziewczynę? Czy ich bliższa znajomość ma szansę powodzenia? Na te i więcej pytań odpowiedzi znajdziecie na kartach książki.
"Naucz mnie na nowo kochać" to przepiękna powieść psychologiczno - obyczajowa, która dostarcza mnóstwa emocji i wzruszeń, zmusza do refleksji, daje nadzieję i zaskakuje niemal od pierwszych stron. Ilona Łuczyńska podjęła bardzo trudny temat życia po stracie, rozłożyła go na czynniki pierwsze, starała się pokazać jak radzić sobie z traumą i gdzie szukać pomocy. Śmierć bliskiej osoby zawsze odciska głębokie piętno na duszy, pozostawia pustkę i niszczy człowieka od środka. Molly, podobnie jak wielu z nas, nie potrafi sama poradzić sobie z traumą, pogrąża się w otchłani smutku, strachu i beznadziei. Na zewnątrz zachowuje pozory, a w bezpiecznym domowym zaciszu rozpada się na kawałki. Autorka bardzo dobrze przekazuje te wszystkie trudne emocje, które bombardują czytelnika niemal z każdej strony. Ethan - mężczyzna doświadczony przez życie, mimo młodego wieku imponuje swoim uporem, dobrocią, życzliwością i niezłomnością charakteru. Pięknie ukazane stosunki na płaszczyźnie rodzic - dziecko ujęły mnie i poruszyły do głębi. Główna bohaterka często irytuje swoim zachowaniem i postępowaniem - szczególnie wobec Ethana, jednak mając na uwadze horror przez jaki przeszła, jesteśmy jej w stanie wiele wybaczyć i zrozumieć.
Ilona Łuczyńska ciekawie rozbudowała warstwę psychologiczną w swojej powieści. Widać, że autorka bardzo dobrze porusza się po meandrach skomplikowanej ludzkiej psychiki. Powieściowa rzeczywistość jest bardzo realistyczna, smutek przeplata się z radością, a wzruszenie wyciska łzy. Historia daje nadzieję, pomaga podnieść się po porażce oraz uświadamia kruchość ludzkiego życia.
Wydarzenia poprowadzone zostały dwoma torami. Tworzą one ciągłość i przeplatają się wzajemnie. Poznajemy relację Molly, jej przemyślenia i emocje, by za chwilę dowiedzieć się co Ethan ma nam do przekazania. Rozdziały są krótkie, książkę czyta się bardzo szybko, a zainteresowanie nie słabnie. Zasiadając do lektury nie miałam pojęcia, że będzie to taka przejmująca i wzruszająca opowieść, a takie lubię najbardziej. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Cieszę się też, że odkryłam kolejną autorkę, która tak ciekawie pisze o ludzkich dramatach, uczuciach i emocjach. Brawo pani Ilono i... dziękuję serdecznie.
WYBOISTA DROGA PO SZCZĘŚCIE
Różne są powody, dla których sięgamy po konkretne książki. Czasem jest to czyjeś polecenie, innym razem przyciągnie nas okładka albo opis wydawcy, może to być też kolejna powieść ulubionego autora. Tym razem do wyboru książki Ilony Łuczyńskiej "Naucz mnie na nowo kochać" skłoniło mnie jedno z grudniowych wyzwań czytelniczych. Autorka była mi...
2023-12-29
MAŁA OJCZYZNA
Czytając pierwszy tom sagi krynickiej dosłownie przepadłam. Jestem zauroczona tą historią, dlatego szybko zatroszczyłam się o kolejną część. Dzięki "Fantazjom niewinnych lat" na powrót przeniosłam się w czasie i przestrzeni do Krynicy początków XX wieku. Czekały tam na mnie trzy rodziny: Drzewickich, Adamczyków oraz Juraszków aby ponownie zaprosić do swojego życia...
Dramatyczne wydarzenia z zakończenia pierwszego tomu kładą się cieniem na codzienności Aurelii, Felicyty i Ksawerego. Wypadek w tartaku ma poważne konsekwencje. W tej sytuacji opieka nad Teodozją i Stanisławem jest dla Drzewickich sporym wyzwaniem, tym bardziej, że dzieci są bardzo podatne na wpływy otoczenia. Matylda Adamczyk niespodziewanie musi zmierzyć się z samotnością i stratą, a Aurelia wreszcie postanawia dokonać zmian w swoim osobistym życiu. Tłem dla codzienności mieszkańców jest rozwój kurortu, budowa nowych willi i pensjonatów, a także wzrost znaczenia leczniczych źródeł. Dzięki doprowadzeniu linii kolejowej Krynica ma szansę zyskać jeszcze większy prestiż i znaczenie.
Historia opowiedziana przez Edytę Świętek w "Fantazjach niewinnych lat" ponownie mnie zauroczyła. Już od pierwszych stron pochłonęły mnie intrygujące wydarzenia oraz wyjątkowy klimat, tak dobrze oddający atmosferę i specyfikę przełomu XIX i XX wieku. Zwyczaje i tradycja łączą się tu z powoli wkraczającą nowoczesnością. Emancypacja i feminizm zaznaczają swój ślad, widać zmiany w ludzkiej mentalności i żeby wkroczyć na salony już nie zawsze potrzebne jest odpowiednie urodzenie. Dosłownie miałam przed oczami to wyjątkowe miasteczko, kiedy uliczkami jeździły bryczki i powozy, dróżkami przemykały popularne wśród mężczyzn bicykle, a w okolicach deptaku coraz częściej można było spotkać automobil. I szczerze mówiąc bardzo dobrze czułam się w tym niezwykłym otoczeniu.
Bohaterowie powieści w większości zaskarbili sobie moją sympatię, choć oczywiście nie brakuje tu intrygantów i czarnych charakterów. Od samego początku towarzyszyłam im w codziennych troskach, momentach trudnych i chwilach zwątpienia, ale mogłam też cieszyć się z nimi, dzielić chwile szczęścia, radości i wzruszeń. Powieść dostarcza naprawdę mnóstwa emocji. Dzięki temu, że tak bardzo pochłania nas powieściowa rzeczywistość, jesteśmy w stanie przeżywać mocniej przedstawione wydarzenia, ekscytować się nimi i dosłownie zapomnieć o otaczającym świecie.
Powieść urzeka, fascynuje i jest dla nas wyjątkową wycieczką do przeszłości, która, obok muzealnych skansenów, może znaleźć się już tylko w książce. Doceniam ogromną pracę autorki, dokładność i dbałość o szczegóły, skupienie się na elementach charakterystycznych dla epoki. Szkoda, że nie udało się płynnie przejść przez kolejne lata, bo szczerze mówiąc zaskoczyły mnie trochę te niewielkie przeskoki w treści. Od samego początku, od dnia narodzin bardzo zaintrygował mnie wątek Nikifora. Cieszę się, że temat nadal się rozwija i mam nadzieję, że w kolejnych tomach dowiemy się jeszcze więcej o tym wyjątkowym krynickim malarzu.
"Fantazje niewinnych lat" to opowieść sentymentalna, nieco nostalgiczna, ale też pełna życiowej mądrości. Historia skupia naszą uwagę na zwyczajach i tradycji, ale również na ludzkich dramatach, które sprawiają, że całość jest wiarygodna, wartościowa i staje się dla nas swego rodzaju drogowskazem.
Saga krynicka to jeden z tych cykli literackich, które mogę z czystym sumieniem polecić na każdy czas i każdy nastrój. Czyta się błyskawicznie, a miłe wrażenia po zakończonej lekturze na długo pozostają w pamięci.
MAŁA OJCZYZNA
Czytając pierwszy tom sagi krynickiej dosłownie przepadłam. Jestem zauroczona tą historią, dlatego szybko zatroszczyłam się o kolejną część. Dzięki "Fantazjom niewinnych lat" na powrót przeniosłam się w czasie i przestrzeni do Krynicy początków XX wieku. Czekały tam na mnie trzy rodziny: Drzewickich, Adamczyków oraz Juraszków aby ponownie zaprosić do swojego...
2023-12-23
MARZENIA DO SPEŁNIENIA
"Kawiarnia pełna marzeń" Agnieszki Lis to moja kolejna świąteczna opowieść wysłuchana jeszcze przed wigilią. Muszę przyznać, że typowo świątecznej atmosfery jest tu malutko, ale autorka postawiła na miłość, przyjaźń, dobroć i wsparcie wobec drugiego człowieka, które są charakterystyczne dla powieści bożonarodzeniowych. Co prawda nie znajdziemy tu żadnych fajerwerków, ani spektakularnych zdarzeń, które uczyniłyby tę książkę wyjątkową, ale słuchało się jej przyjemnie szczególnie podczas przedświątecznej domowej krzątaniny.
Wcześniej skusiłam się na "Marcepanową miłość" i dzięki temu grono powołanych do życia bohaterów nie było mi obce, zaliczyłam jedynie przeskok czasowy do okresu bezpośrednio sprzed narodzin małej Zuzanki. I co ciekawe, "Kawiarnia pełna marzeń" nieco bardziej mi się spodobała. Tym razem dwie zaprzyjaźnione rodziny Klemensa i Arkadiusza oraz ich dzieci i wnuki zaprosiły mnie do swojego życia. Od tej pory stałam się uczestnikiem ich barwnej codzienności. Towarzyszyłam Dagmarze w chwilach, gdy została zwolniona z pracy w korporacji, kibicowałam jej przy rozkręcaniu nowego biznesu, w którym wielką pomocą służyli jej teściowie oraz byłam świadkiem przyjścia na świat małej Zuzi - córeczki Justyny i Czarka oraz obserwowałam dość osobliwy remont ich domu, w którym czynnie uczestniczył Paweł - sąsiad nadużywający "kuchennej łaciny". A to wszystko w okresie od końca lata aż do Bożego Narodzenia...
Warto tutaj zauważyć, że przedświąteczny czas jest stworzony do rozwiązywania problemów i sprzyja spełnianiu marzeń. Przekonuje się o tym Dagmara, kiedy jej wymarzona kawiarnia zaczyna działać i wyjątkową, smaczną kawą przyciąga coraz więcej klientów. Nie byłoby to jednak możliwe bez pomocy oddanych przyjaciół i rodziny. Czy uda się zorganizować tegoroczną wigilię właśnie w nowo otwartym lokalu przeczytacie w książce.
Powieść nie zachwyca, czego można się było właściwie spodziewać po tym, jakich wrażeń dostarczyła mi "Marcepanowa miłość". Bohaterów przyjęłam ze wszystkimi ich wadami oraz zaletami i nie wiem jak to się stało, ale nadużywający wulgaryzmów Paweł aż tak bardzo mnie nie irytował. Tym razem to Dagmara, kobieta silna, poniekąd także przebojowa, która biernie ulegała wszelkim sugestiom i podszeptom swojej ekscentrycznej teściowej ewidentnie grała mi na nerwach. Co prawda niektóre wątki są zupełnie w porządku, podobnie jak i wartości, które należy cenić i o które trzeba dbać, ale to zdecydowanie za mało, aby można było ocenić książkę jako wartościową.
Historia jest przegadana i niezbyt ambitna. Sam pomysł na fabułę wydał mi się intrygujący, ale kompletnie zawiodło wykonanie. Z jednej strony jest to życiowa historia, wiarygodna, ale niedostatecznie przemyślana, płytka, jakby pisana na tempo. To już druga "świąteczna" książka Agnieszki Lis, co do której mam takie mieszane uczucia. Chwilami ma się wrażenie, że autorka stawia na ilość, zamiast postarać się o jakość wykonania. W tej sytuacji chyba podaruję sobie "Magiczny czas", kolejną opowieść "świąteczną", która po raz kolejny zaprasza nas na łono obu rodzin. Mając na względzie dwie poprzednie części obawiam się, że magii Bożego Narodzenia na pewno tam nie znajdę. A szkoda...
MARZENIA DO SPEŁNIENIA
"Kawiarnia pełna marzeń" Agnieszki Lis to moja kolejna świąteczna opowieść wysłuchana jeszcze przed wigilią. Muszę przyznać, że typowo świątecznej atmosfery jest tu malutko, ale autorka postawiła na miłość, przyjaźń, dobroć i wsparcie wobec drugiego człowieka, które są charakterystyczne dla powieści bożonarodzeniowych. Co prawda nie znajdziemy tu...
2023-12-18
PO DWÓCH STRONACH RZEKI...
Powieść "Samotne brzegi" Santy Montefiore zamówiłam w klubie recenzenta serwisu nakanapie.pl. Nie ukrywam, że tym razem skusiła mnie romantyczna okładka w pastelowych kolorach oraz intrygujący blurb wydawnictwa Świat Książki. Ładnych kilka lat temu czytałam "Morze utraconej miłości", ale pamiętam, że tamta opowieść zupełnie mnie nie porwała, nie zachwyciła. Postanowiłam dać autorce drugą szansę, tym bardziej, że na półce mojej biblioteczki już od dość dawna oczekuje inna książka Santy Montefiore, którą powinnam przeczytać. Szczerze mówiąc nie miałam pojęcia, że "Samotne brzegi" to ostatnia część sagi o irlandzkiej rodzinie Deverillów, więc ucieszyło mnie bardzo, że książkę można traktować jako zupełnie odrębną opowieść...
Przenosimy się do lat 80-tych XX wieku i wraz z Margot Hart - pisarką rezydentką udajemy się do starego zamku w Ballinakelly w hrabstwie Cork, który przez kilka wieków był rodzinną posiadłością bogatego rodu Deverill. Dziś rezydencja ma nowego właściciela i została przekształcona na hotel. To właśnie w tym pięknym, historycznym miejscu zatrzymuje się nasza bohaterka. Przodkowie Margot przed laty związani byli z Deverillami, a dziś ona pragnie opisać burzliwą i ekscytującą historię tej irlandzkiej rodziny, historię, która obfituje we wzloty i upadki oraz liczne tajemnice. Warto tu wspomnieć, że Deverillowie uważani byli przez otoczenie za szalonych, a nawet przeklętych. Czy w tej sytuacji obecni członkowie rodu będą chcieli dzielić się z Margot wspomnieniami z przeszłości i jakie sekrety odkryje pisarka podczas pobytu w Ballinakelly przeczytacie w książce. Wrażeń na pewno nie zabraknie tym bardziej, że misja bohaterki kreuje wiele interesujących zdarzeń.
Powieść Santy Montefiore jest wielowymiarowa i rozbudowana. Być może osoby, które od początku śledzą losy rodu Deverillów od razu odnajdą się w książkowej rzeczywistości, ale ja dopiero miałam ich poznać, więc chwilę mi zajęło, zanim dowiedziałam się, kto jest kim. Jednak gdy już zaznajomiłam się z członkami rodziny, to historia ze strony na stronę okazywała się coraz bardziej emocjonująca.
Autorka świetnie pisze, jej pióro jest lekkie, fabuła dokładnie przemyślana i rozplanowana, a losy bohaterów misternie utkane z poszczególnych wątków. Santa Montefiore maluje słowem piękne irlandzkie krajobrazy z rozległymi łąkami, bezkresnymi wrzosowiskami i szumem fal rozbijających się o wysokie klify. Taka niespokojna, wietrzna, deszczowa Irlandia za sprawą tych sugestywnych opisów przyrody przyciąga i intryguje.
Zainteresował mnie bardzo zabieg polegający na połączeniu dwóch płaszczyzn - rzeczywistej i metafizycznej, które się wzajemnie przeplatają. Autorka oddała głos żyjącym bohaterom, ale też wprowadziła do opowieści przemyślenia Kitty Deverill - zmarłej przed pięciu laty seniorki rodu, której dusza przebywa w zaświatach i nie zazna spokoju dopóki posiadłość rodowa nie powróci do jej potomków.
Wykreowani bohaterowie bardzo przypadli mi do gustu. Postać Margot - kobiety niezależnej, zdeterminowanej, która skrywa swoje prawdziwe potrzeby pod maską działania i zaangażowania spodobała mi się od samego początku. Samotność lorda JP Deverilla oraz jego problemy wywołały sporo emocji, szczególnie odkąd pojawiła się szansa na ocalenie fortuny rodu. Ta słodko - gorzka historia skłania do zastanowienia. Ukazuje ogromne przywiązanie do korzeni, do swojego miejsca na ziemi, obfituje w wyjątkowe wspomnienia i pokazuje, jak oswoić samotność i dać szansę miłości.
Jestem pod wrażeniem tej powieści, jej lektura to czysta przyjemność. "Samotne brzegi" zachęciły mnie do zapoznania się z Kronikami rodu Deverillów od samego początku. Myślę, że także książka "Spotkamy się pod drzewem Ombu" z mojej domowej biblioteczki doczeka się wkrótce na swoją kolej. W końcu sagi rodzinne z sekretami i tajemniczą przeszłością w tle to moje ulubione opowieści.
PO DWÓCH STRONACH RZEKI...
Powieść "Samotne brzegi" Santy Montefiore zamówiłam w klubie recenzenta serwisu nakanapie.pl. Nie ukrywam, że tym razem skusiła mnie romantyczna okładka w pastelowych kolorach oraz intrygujący blurb wydawnictwa Świat Książki. Ładnych kilka lat temu czytałam "Morze utraconej miłości", ale pamiętam, że tamta opowieść zupełnie mnie nie porwała, nie...
2023-12-14
CZWORO STRUDZONYCH WĘDROWCÓW I PIES
Z racji zbliżającego się Bożego Narodzenia kolejna świąteczna opowieść za mną. Tym razem skusiłam się na książkę Karoliny Wilczyńskiej "Cud na zamówienie". Ciekawa okładka z psiakiem na progu od razu przyciągnęła mój wzrok i nie mogłam przejść obok niej obojętnie.
I już niebawem pojawiłam się gościnnie w pewnym niedużym miasteczku, gdzie mieszkańcy przygotowują się na Boże Narodzenie. Stopniowo, krok po kroku poznawałam historie kilku przypadkowych osób. Wśród nich jest Mila - samotna matka, pracująca jako kierowca taksówki. Po tragicznej śmierci męża i mamy, kobieta musi sama zaopiekować się swoim sześcioletnim synkiem Jasiem oraz starszym, chorym na depresję ojcem. Nadchodzi Wigilia - ten szczególny dzień w roku, w którym dobra jest jakby więcej dookoła, wyjątkowy wieczór, kiedy nikt nie powinien być sam. A tymczasem w tym niedużym miasteczku takich osób jest całkiem sporo. Wigilia to niezwykły czas, w którym cuda się zdarzają i nie przeszkodzi temu nawet splot różnych nieprzewidzianych zdarzeń. Odświętnie przystrojony dom Mili, Jasia oraz Karola czeka na przybycie strudzonego wędrowca. Tyle, że tym razem święta wydają się naprawdę wyjątkowe i niespodziewanych gości pojawia się znacznie więcej...
Powieści świątecznych powstało już tak wiele, że zapewne trudno jest stworzyć coś nowego, zaskakującego i wyjątkowego. Karolinie Wilczyńskiej niestety tym razem się to nie udało. Odtwórcza, bardzo schematyczna fabuła oparta na odrębnych historiach kilku przypadkowych bohaterów, obcych sobie ludzi, których losy splatają się przy wigilijnym stole, niczym nas nie zaskakuje. Brakuje świeżości, oryginalności i elementu zaskoczenia.
Podobały mi się natomiast wątki związane z pomocą potrzebującym, opieką nad bezdomnymi zwierzętami oraz ogólnie pojętą dobrocią, które są naprawdę wartościowe i dobrze, że znalazły się w świątecznej opowieści. Słuszne było wprowadzenie narracji wieloosobowej. Każdy z bohaterów może przedstawić swoją historię z własnego punktu widzenia. Te naprzemienne relacje wprowadzają nas oddzielnie w problemy każdej postaci. Mamy więc możliwość lepszego zrozumienia motywów postępowania konkretnego bohatera. Wyrabiamy też sobie obiektywną ocenę opisywanej sytuacji. Przekaz każdej postaci wiąże się z określonymi emocjami, których w tej opowieści nie brakuje. Sami bohaterowie również nie pozostają nam obojętni, szanujemy ich inność, różne poglądy i przekonania.
"Cud na zamówienie" to ciepła, świąteczna opowieść, która pozostawia jednak po sobie spory niedosyt. Przyjemnie się ją czyta, nie jest nudna, ale jednak przez cały czas ma się wrażenie, że to już kiedyś było. Zabrakło mi też trochę magii przy świątecznym stole, choć oczywiście od pierwszych stron czuje się atmosferę Bożego Narodzenia.
Książka na pewno przypadnie do gustu wielu czytelnikom. Idealnie sprawdzi się również jako prezent od Gwiazdki, czy świętego Mikołaja. Mnie nie urzekła, ale spędziłam z nią miłe chwile, a czas poświęcony na lekturę minął błyskawicznie.
CZWORO STRUDZONYCH WĘDROWCÓW I PIES
Z racji zbliżającego się Bożego Narodzenia kolejna świąteczna opowieść za mną. Tym razem skusiłam się na książkę Karoliny Wilczyńskiej "Cud na zamówienie". Ciekawa okładka z psiakiem na progu od razu przyciągnęła mój wzrok i nie mogłam przejść obok niej obojętnie.
I już niebawem pojawiłam się gościnnie w pewnym niedużym miasteczku,...
2023-12-09
GOŚĆ W DOM...
Świąteczna powieść Agnieszki Olejnik "Zupełnie inny cud" skierowała moje myśli w stronę wdzięczności. Jakiś czas temu przeglądając strony internetowe dotyczące journali i planowania zetknęłam się z propozycją prowadzenia wdzięcznika i zaczęłam się zastanawiać jaki to ma sens. Wydało mi się to zbyteczne i zupełnie nie dla mnie. A tymczasem lektura powieści Agnieszki Olejnik ponownie mi ten temat przypomniała i przyznaję, że odnalazłam we wdzięczności na co dzień głębszy sens.
Odwiedzając pałacyk w Leszczynach i paczworkową rodzinę Hallów znalazłam się między ludźmi mocno pokiereszowanymi przez życie. I nie chodzi tu o fizyczne dolegliwości, ale o blizny na sercu i w duszy. Norbert Hall to człowiek bogaty, celebryta, osoba znana i popularna. W Leszczynach mieszka ze swoją trzecią żoną Urszulą. Mężczyzna ma troje dorosłych dzieci - każde z inną kobietą. Jego ojcostwo ograniczało się do zapewnienia dostatniego bytu pociechom Mężczyzna w zasadzie nie uczestniczył w ich życiu. Zbliżają się kolejne święta i Norbert postanawia przyczynić się do pojednania całej rodziny. Kieruje więc zaproszenie do matki Rozalii, syna Konstantego i dwóch córek: Matyldy i Soni. W wigilijny wieczór w pałacyku przebywa też Małgorzata - pielęgniarka i masażystka pana domu oraz osobisty kierowca rodziny Mariusz...
Jaki jest prawdziwy powód rodzinnego zjazdu i jakie plany wobec świąt ma Norbert Hall przeczytacie w książce. Dodam tylko, że w zgodzie z bożonarodzeniowym zwyczajem w pałacyku w Leszczynach niczym strudzony wędrowiec pojawi się niespodziewany gość i to nie sam. Czujecie się zaintrygowani?... Mam nadzieję, że z przyjemnością sięgniecie po książkę, dzięki której będziecie świadkami zupełnie innego cudu.
Agnieszka Olejnik podarowała czytelnikom wyjątkową opowieść, która zmusza czytelnika do głębszych refleksji. Z pozoru prosta, świąteczna fabuła, ma w sobie pewną świeżość. Autorka postawiła na wybaczenie. Proponuje odejść od przyznawania się do błędów, wytykania win, żalów i pretensji, ale skupić się przede wszystkim na pozytywnych aspektach. Dlatego stawia na podziękowania za proste, zwykłe sprawy, których nie doceniamy na co dzień. Wdzięczność zmienia nastawienie człowieka do otoczajacych go ludzi, wyzwala w sercu radość, budzi ciepłe uczucia i sprawia, że osoba zaczyna patrzeć na świat przez pryzmat dobrych uczynków. Co więcej... Lekcja wyniesiona z tej powieści może nas zainspirować do pracy nad sobą i swoimi uczuciami.
Opowieść ukazuje bezcenną rolę rodziny w życiu każdego z nas. Zwraca uwagę na potrzebę budowania więzi z najbliższymi od najmłodszych lat, dążenie do otaczania się wartościowymi ludźmi i zawierania prawdziwych przyjaźni - to wszystko sprawia, że czujemy się wyjątkowi, potrzebni, lubiani, kochani i doceniani, a przez to nie jesteśmy samotni w tłumie.
Spodobał mi się bardzo motyw niespodziewanego gościa w osobie Zdzisława Zamorskiego - prostego człowieka, który niczym dobry duch dzieli się z bohaterami życiową mądrością. Empatii, dobroci i wielkiego serca trudno mu odmówić. To dzięki niemu w Leszczynach pomiędzy poważnymi, życiowymi przemyśleniami bohaterów pojawia się sporo humoru i zabawnych sytuacji. Zdzich i jego charakterystyczne powiedzonka budzą uśmiech na twarzy i wprowadzają do opowieści pewną lekkość i pogodę.
Autorka powołała do życia wspaniałych bohaterów o intrygujących osobowościach. Są to ludzie ułomni, doświadczeni przez życie. W ich sercach radość i ciepło walczy ze smutkiem, bólem i samotnością, ale w swoim postępowaniu są bardzo wiarygodni, naprawdę dają się lubić.
"Zupełnie inny cud" to przepiękna opowieść o cudach, do których nie potrzeba aniołów. To ciepła historia, która pozwala dostrzec w sobie anioła. Książka, dzięki której możemy stać się lepsi. Powieść będąca drogowskazem na przyszłość. Mnie urzekła od pierwszych stron, nastroiła pozytywnie na świąteczny czas i przypomniała, jak miło jest wyrażać wdzięczność na co dzień.
GOŚĆ W DOM...
Świąteczna powieść Agnieszki Olejnik "Zupełnie inny cud" skierowała moje myśli w stronę wdzięczności. Jakiś czas temu przeglądając strony internetowe dotyczące journali i planowania zetknęłam się z propozycją prowadzenia wdzięcznika i zaczęłam się zastanawiać jaki to ma sens. Wydało mi się to zbyteczne i zupełnie nie dla mnie. A tymczasem lektura powieści...
2023-12-05
HISTORIA RODZINNA
Coraz bliżej do Bożego Narodzenia, a zatem pora na typowo świąteczną opowieść. "Marcepanowa miłość" Agnieszki Lis skusiła mnie swoją "przytulaśną" grafiką i opisem wydawcy zamieszczonym na tylnej stronie okładki. I choć nie jestem wielbicielką marcepanu, to pomyślałam, że historia powinna mi się spodobać. Sięgnęłam więc po audiobook z zasobów portalu Empik Go i nie jestem przekonana, czy był to dobry wybór.
Justyna i Czarek tworzą szczęśliwą rodzinę. Ich nastoletni syn Norbert właśnie rozpoczął naukę w szkole średniej, a roczna córeczka Zuźka zaczyna stawiać swoje pierwsze kroki. Codzienność rodziny daleka jest jednak od sielanki. Norbert dojrzewa, ma problemy z rówieśnikami, nie może odnaleźć się w szkolnym środowisku, a to wszystko odbija się na ocenach. Chłopak przeżywa swoje pierwsze młodzieńcze zauroczenie. Znajomość z Zuzanną - dziewczyną z sąsiedztwa jest dla rodziców Norberta sporym zaskoczeniem. Mała Zuzia natomiast to bardzo żywe i wszędobylskie dziecko, absorbujące w całości uwagę mamy. Dziewczynki nie omijają dziecięce dolegliwości, przez co Justyna ma czas wypełniony po brzegi. Jesień mija szybko i niebawem należy zacząć przygotowania do świąt... Czy kolacja wigilijna połączy grono bohaterów?
"Marcepanowa miłość" nie nastroiła mnie świątecznie i nie otuliła niczym milutki, ciepły kocyk. Nie poczułam tu żadnej magii Bożego Narodzenia, ani też emocji, które zazwyczaj towarzyszą tego rodzaju opowieściom. A wiecie dlaczego?...
Jest to typowa historia obyczajowa opowiadająca o życiu pewnej warszawskiej rodziny. Ich codzienne problemy obracają się wokół rota wirusa najmłodszej latorośli, jej kup i innych dolegliwości żołądkowych. Karmienie rocznego dziecka kaszką z parówką też jakoś do mnie nie przemówiło. Nie wiem, czy miał być to element humorystyczny, czy raczej sposób na żywienie niejadka, ale wypadł słabo. Tym bardziej, że owe parówki przewijają się przez całą opowieść. Sąsiad notorycznie przeklinający aż uszy więdną również nijak nie pasuje mi do powieści świątecznej, tym bardziej, że owa "łacina" nie jest niczym uzasadniona. Wątek świąteczny został potraktowany marginalnie i ograniczony jedynie do dwóch, może trzech ostatnich rozdziałów. Niestety nie mamy więc szansy delektować się tą wyjątkową atmosferą.
Powieść jest przegadana, kilkoro zbędnych, moim zdaniem, bohaterów, którzy, poza chaosem, nie wnoszą nic do treści. Wydarzenia też jakieś takie zwyczajne, bez polotu. Najciekawszy moim zdaniem jest wątek dotyczący Norberta i Zuzanny oraz ich młodzieńczego uczucia. Miło było śledzić te wszystkie nieporozumienia związane z nieśmiałością, niedopowiedzeniami i zazdrością.
Warto także zwrócić uwagę na realizm w tej powieści. Historia jest wiarygodna i bardzo przystaje do prozy codzienności. To taka opowieść z życia wzięta, a w świątecznych książkach chyba nie do końca o to chodzi.
Opis wydawcy zdecydowanie odbiega od tego, co oferuje książka. Nie znalazłam tu ani pachnącej choinki, która została zdegradowana do małego krzaczka ( dla bezpieczeństwa dziecka oczywiście), ani czułości i wzruszeń, które gdzieś się zagubiły, ani emocji, których wcale nie poczułam. Znalazłam natomiast niedobór tych wszystkich elementów, jakie powinna zawierać bożonarodzeniowa opowieść.
Cóż..., nie jestem wielbicielką marcepanu i podobnie "Marcepanowa miłość" nie przypadła mi do gustu. Zdecydowanie bardziej wolę ciepłe, nawet nieco naiwne, bajkowe, świąteczne powieści, które nastrajają pozytywnie i pozwalają odczuć magię tego wyjątkowego czasu. Tutaj tego nie znalazłam, a szkoda.
HISTORIA RODZINNA
Coraz bliżej do Bożego Narodzenia, a zatem pora na typowo świąteczną opowieść. "Marcepanowa miłość" Agnieszki Lis skusiła mnie swoją "przytulaśną" grafiką i opisem wydawcy zamieszczonym na tylnej stronie okładki. I choć nie jestem wielbicielką marcepanu, to pomyślałam, że historia powinna mi się spodobać. Sięgnęłam więc po audiobook z zasobów portalu...
2023-11-30
SERCE ŻOŁNIERZA
Powieść Kristin Hannah "Na domowym froncie" skradła bez reszty moje serce. Nie pamiętam kiedy ostatnio historia dostarczyła mi aż tylu wzruszeń i... łez. Co prawda jest to dopiero moje drugie spotkanie z piórem autorki, ale i tym razem historia okazała się na swój sposób wyjątkowa. Zaraz dowiecie się dlaczego...
Wszyscy mamy świadomość, że wojna to niewyobrażalny koszmar, okrucieństwo, śmierć i zniszczenie. Żołnierze walczą na misjach pokojowych narażając życie i zdrowie. Tych, którzy giną na obcej ziemi nazywa się bohaterami, a dla tych, którym uda się wrócić, często rannych lub okaleczonych, brakuje pomocy psychologicznej i odpowiedniej opieki. A przecież to także są bohaterowie, którzy muszą zmagać się z traumatycznymi wspomnieniami, szokującymi obrazami i przeżytą tragedią. Zespół stresu pourazowego (PTSD) dotyka niemal każdego żołnierza powracającego z wojny. Psychika takich osób jest mocno nadwyrężona. W obecnych czasach problem jest już rozpoznany, zdiagnozowany i leczony, ale przed laty był ignorowany i bagatelizowany. Pierwsze wzmianki o "sercu żołnierza" spotyka się już w drugiej połowie XIX wieku, potem syndrom ten nazywano nerwicą frontową, wyczerpaniem bojowym, czy nerwicą wojenną. Jednak w tamtym czasie były to jedynie sygnały.
Osobiście po raz pierwszy zetknęłam się z zespołem stresu pourazowego w powieściach Williama Whartona, które czytałam niestrudzenie po kilka razy. Pamiętam, że było to dla mnie trudne doświadczenie, ale jednocześnie temat bardzo mnie zainteresował. Potem spotykałam tę tematykę także w książkach innych pisarzy. Teraz przyszła kolej na Kristin Hannah i jej powieść "Na domowym froncie"...
Jolene Zarkades mieszka w Poulsbo nieopodal Seattle w stanie Washington. Jest żoną Michaela - wziętego prawnika oraz matką dwóch uroczych dziewczynek - 12-letniej Betsy i 4-letniej Lulu. Ale jest też, a może przede wszystkim, wyszkolonym żołnierzem w stopniu chorążego. Podobnie jak jej wieloletnia przyjaciółka Tami Flynn, Jolene pilotuje wojskowy helikopter Blackhawk. Dotąd jej służba dla kraju ograniczała się jedynie do ćwiczeń, szkoleń i drobnych akcji. Kiedy przychodzi rozkaz wyjazdu na roczną misję do Iraku obie przyjaciółki są zdeterminowane, by jak najlepiej wykonać to niebezpieczne zadanie. Najpierw muszą odbyć dodatkowe miesięczne szkolenie, aby potem wraz z innymi żołnierzami stawić czoła wojnie. Jolene stara się przygotować rodzinę na tę trudną sytuację, wytłumaczyć dzieciom powód rozłąki i mozliwie jak najlepiej zorganizować im nową rzeczywistość. Pobyt na misji w Iraku okazuje się koszmarnym doświadczeniem. Każdy dzień to kilkanaście godzin niebezpiecznej, ciężkiej służby w powietrzu, lawirowania wśród bomb, pocisków i szrapneli oraz unikania nalotów i pułapek. Wszystko jednak do czasu...
Kristin Hannah stworzyła arcyciekawą opowieść o wojskowej rodzinie, która musi ponosić konsekwencje dokonanych wyborów. Niebezpieczną wojenną misję zestawiła z domowym frontem, na którym zderzają się codzienne problemy niepełnej rodziny. Strach, ból i tęsknota towarzyszy jej członkom każdego dnia.
Powieść "Na domowym froncie" to swego rodzaju protest przeciwko misjom pokojowym, które pozbawiają życia wielu żołnierzy - mężczyzn i kobiet. To także sprzeciw wobec programowi ochrony weteranów, który pozostawia wiele do życzenia. Po powrocie z misji żołnierze najczęściej zostawieni są sami sobie, bez pomocy psychologicznej i bez należytej opieki. Kolejki do specjalistów są tak długie, że wiele osób rezygnuje z wizyt. Kreśląc historię Jolene autorka trafiła w punkt, w samo sedno problemu i szczerze mówiąc jestem bardzo ciekawa, czy na przestrzeni lat cokolwiek uległo zmianie w tej kwestii.
"Na domowym froncie" to opowieść o poświęceniu, miłości wystawionej na próbę, stracie i demonach czających się w nadwyrężonej psychice. Powrót żołnierza do domu wiąże się ze stale krwawiącym sercem. Możemy obserwować zespół stresu pourazowego został z różnej perspektywy. Problem opisany jest bardzo dokładnie i szczegółowo. Mamy więc możliwość zrozumienia tego syndromu, zapoznania się z jego objawami i przyczyną. Warto zaznaczyć, że PTSD nie dotyczy tylko weteranów. Jest skutkiem głębokiej traumy, szoku psychicznego, a więc może dotknąć każdego z nas.
Autorka sięgnęła w swojej książce po wiele wątków towarzyszących takich jak samotność, trudne dzieciństwo, kryzys w związku. Pokazuje rolę rodziny i bliskich, których wsparcie jest bezcenne. Powieść jest przepełniona emocjami, trafia prosto w naszą wrażliwość. Mamy momenty radosne oraz zabawne, są chwile smutku i współczucia, ale także sytuacje, w których wzruszenie wyciska łzy. Historia opisana w tej powieści jest ponadczasowa, skłania do refleksji i dzięki niej mamy szansę odnaleźć w życiu to, co najważniejsze.
Jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki. Otrzymałam ją z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl i bardzo się cieszę, że w moje ręce trafił właśnie ten tytuł. Piękna okładka przyciąga wzrok, a wnętrze sprawia, że serce rozpada się na drobne kawałeczki. "Na domowym froncie" to opowieść, którą trzeba przeczytać.
SERCE ŻOŁNIERZA
Powieść Kristin Hannah "Na domowym froncie" skradła bez reszty moje serce. Nie pamiętam kiedy ostatnio historia dostarczyła mi aż tylu wzruszeń i... łez. Co prawda jest to dopiero moje drugie spotkanie z piórem autorki, ale i tym razem historia okazała się na swój sposób wyjątkowa. Zaraz dowiecie się dlaczego...
Wszyscy mamy świadomość, że wojna to...
2023-11-27
SKAZANA
Idąc za ciosem postanowiłam przeczytać kolejną i zarazem już ostatnią, wydaną dotąd na naszym rynku księgarskim, powieść Stacey Halls. "Czarownica ze wzgórza" miała swoją premierę kilka lat temu, ale dopiero teraz udało mi się zdobyć tę książkę w wersji elektronicznej.
Autorka zabiera nas w odległe czasy sięgające początków XVII wieku, do Gawthorpe Hall w Padiham w hrabstwie Lancashire. To tutaj znajduje się wzgórze Pendle związane z miejscowymi czarownicami. Tutaj także w Gawthorpe Hall mieszkała rodzina Shuttleworthów, a panią na włościach w początkach XVII wieku została młodziutka 17-letnia Fleetwood. Dziewczyna poślubiona Richardowi Shuttleworthowi ma za sobą już kilka poronień i każda ciąża to dla niej ogromny stres związany ze strachem, niepewnością, bólem ale też nadzieją na szczęśliwe rozwiązanie. Fleetwood poznajemy w momencie, gdy spodziewa się kolejnego dziecka, jednak tym razem może to być jej ostatnia ciąża. Świadczy o tym list od medyka odnaleziony przypadkiem w rodzinnych dokumentach. Osobliwe spotkanie z pewną młodą zielarką i akuszerką Alice Gray przywraca Fleetwood nadzieję na donoszenie ciąży i szczęśliwe rozwiązanie. Tymczasem w całym hrabstwie Lancashire coraz głośniej jest o procesach czarownic, które zostały oskarżone o nieczyste praktyki i powiązania z diabłem...
Podobnie jak w pozostałych powieściach, tak i tutaj fikcja literacka oparta została na wydarzeniach historycznych, jakie faktycznie miały miejsce w 1612 roku w hrabstwie Lancashire. Mamy więc bardzo zgrabne połączenie obu płaszczyzn, przy czym historia stanowi jedynie tło dla powieściowej rzeczywistości. Spora grupa bohaterów inspirowana została osobami, które żyły w tamtym czasie, a ich nazwiska zaczerpnięte zostały z historycznych źródeł.
Tym niemniej "Czarownica ze wzgórza" różni się znacząco od dwóch pozostałych książek autorki. Stacey Halls starała się oddać klimat XVII w. Anglii zwracając szczególną uwagę na opisy, tradycję oraz stroje. Sporo miejsca poświęciła konwenansom, wierzeniom, uprzedzeniom, ciemnocie i zacofaniu tak charakterystycznym dla tamtych czasów. Polowania na czarownice i sfingowane procesy, w efekcie których niewinne kobiety więziono, poddawano torturom, zmuszano do krzywoprzysięstwa i skazywano na stryczek były powszechne nie tylko w Anglii.
Jednak pomimo interesującej tematyki czegoś mi ewidentnie zabrakło w tej opowieści. Niektóre fragmenty wydały mi się nieco naciągane, jak chociażby 17-latka już po czterech poronieniach, która będąc w kolejnej ciąży, bądź co bądź zagrożonej, galopuje na koniu, spada z niego i... wciąż pozostaje przy nadziei. Trochę to mało wiarygodne. Przydałoby się popracować też nad językiem aby chociaż w jakimś stopniu był stylizowany na XVII wiek. Zabieg ten wpłynąłby znacząco na klimat opowieści. Nie znalazłam tu też aury niepewności i niepokoju jak w "Podrzutku", czy w "Pani England". Mimo istotnych i trudnych tematów historia wydała mi się za bardzo bajkowa, a napięcie gdzieś się rozmyło.
Warto jednak podkreślić, że książkę bardzo dobrze się czyta. Wydarzenia, choć przewidywalne, wzbudzają emocje, co zapisuję na ogromny plus. Autorka podejmuje ważne kwestie, ukazuje piękną kobiecą przyjaźń, tworzy portrety niewiast gotowych do poświęceń w imię wyższych celów. Ukazuje samotność bohaterek oraz ich przedmiotowe traktowanie przez mężczyzn. Lubię styl pisania Stacey Halls, podobają mi się kreacje postaci, przekaz emocji jest czytelny i sprawia, że z przyjemnością śledzimy kolejne wydarzenia.
"Czarownica ze wzgórza" to ciekawa historia z potencjałem, choć tym razem bez fajerwerków.
SKAZANA
Idąc za ciosem postanowiłam przeczytać kolejną i zarazem już ostatnią, wydaną dotąd na naszym rynku księgarskim, powieść Stacey Halls. "Czarownica ze wzgórza" miała swoją premierę kilka lat temu, ale dopiero teraz udało mi się zdobyć tę książkę w wersji elektronicznej.
Autorka zabiera nas w odległe czasy sięgające początków XVII wieku, do Gawthorpe Hall w Padiham...
2023-11-22
OPIEKUNKA Z KLASĄ
Po lekturze "Podrzutka" Stacey Halls wiedziałam, że za jakiś czas sięgnę po kolejną powieść autorki. I właśnie nadarzyła się okazja na bliższe zapoznanie się z "Panią England" - książką, która przenosi nas do Anglii początku XX wieku i od pierwszych stron oferuje interesujące zdarzenia i zapewnia mnóstwo emocji.
Jest rok 1904. Razem z Ruby May podróżujemy z Londynu do hrabstwa West Yorkshire na północy kraju. Kobieta wykształcona w Instytucie Norland - prestiżowej szkole dla opiekunek decyduje się podjąć pracę w Hardcastle House należącym do Charlesa i Lilian England. Ta wiekowa posiadłość położona wśród wzgórz i lasów sąsiaduje z fabryką bawełny, której właścicielem jest pan England. Hardcastle House otacza aura tajemniczości i niepokoju, a zamieszkująca dom rodzina jest na swój sposób osobliwa. Niania May musi zaopiekować się czwórką rodzeństwa - uroczymi dziećmi wychowywanymi dotąd w bardzo staroświecki sposób. Aby należycie wykonywać powierzone jej zadania Ruby wikła się w dość specyficzny trójkąt relacji - z jednej strony nieco ekscentryczna, nieobecna duchem pani England, z drugiej wzbudzający sympatię, otwarty na ludzi pan domu oraz ona, skryta dziewczyna z tajemniczą przeszłością. O tym, co wyniknie z takiego niezwykłego układu, przeczytacie w książce.
Po raz kolejny jestem zafascynowana powieścią Stacey Halls. Historia jest niezwykła, hipnotyzuje swoim klimatem i pozwala nam się zatracić w wykreowanej rzeczywistości. Tajemnice, intrygi i niedopowiedzenia zmuszają nas do ciągłego główkowania nad poszczególnymi wątkami. A jest ich całkiem sporo. Niemal w każdej sytuacji doszukujemy się tzw. drugiego dna co sprawia, że zainteresowanie nie słabnie, a emocje rozbudzane są wciąż na nowo.
Powieść jest dopracowana pod każdym względem. Autorka zwraca uwagę na rolę kobiet i mężczyzn w społeczeństwie początku XX wieku. Różnice w traktowaniu obu płci zostały świetnie pokazane, wręcz napiętnowane. Mordercza praca w fabryce zarówno dorosłych jak i kilkuletnich dzieci budzi przerażenie, choć żałuję, że ten wątek nie został bardziej rozwinięty. Sporo miejsca Stacey Halls poświęciła natomiast więzom rodzinnym, ukazała siłę miłości i wartość przyjaźni. Odwaga miesza się tu z dominacją i próbą kontrolowania otoczenia, a skomplikowana intryga i podstęp w naprawdę szatańskim stylu stanowią rewelacyjne zwieńczenie całej opowieści. Przyznaję, że nie mogłam wprost uwierzyć w to co czytam. Tematyka podjęta w powieści daje nam możliwość wyrobienia sobie własnego osądu, zmusza do refleksji i wyciągania wniosków.
Autorka po raz kolejny udowodniła, że w mistrzowski sposób potrafi budować napięcie. Atmosfera ze strony na stronę gęstnieje, kolejne tajemnice coraz bardziej zdumiewają, niepokój narasta i... czujemy się jak w jakimś suspensie. W miarę rozwoju wydarzeń nawet nie zauważamy, kiedy historia obyczajowa przeradza się w opowieść z dreszczykiem. Stare, tajemnicze domiszcze w otoczeniu zalesionych wzgórz przywodzi na myśl powieści gotyckie, a plastyczny język i barwny styl dopełniają efektu. Pomimo wprowadzenia do fabuły tylu różnorodnych elementów całość pozostaje logiczna i spójna.
Po lekturze "Pani England" wiem na pewno, że każda następna powieść Stacey Halls będzie moja. Uwielbiam sięgać po książki tej autorki i czekam na nie z niecierpliwością. Obym mogła czytać je jak najczęściej.
OPIEKUNKA Z KLASĄ
Po lekturze "Podrzutka" Stacey Halls wiedziałam, że za jakiś czas sięgnę po kolejną powieść autorki. I właśnie nadarzyła się okazja na bliższe zapoznanie się z "Panią England" - książką, która przenosi nas do Anglii początku XX wieku i od pierwszych stron oferuje interesujące zdarzenia i zapewnia mnóstwo emocji.
Jest rok 1904. Razem z Ruby May...
2023-11-19
Z WIZYTĄ U WÓD
Jako, że jestem wielbicielką sag rodzinnych wszelakiej maści, to nie mogłam przejść obojętnie obok "Sagi krynickiej" Edyty Świętek. Cykl ten poleciła mi pani bibliotekarka twierdząc, że opowieść z pewnością trafi w mój gust czytelniczy. I rzeczywiście "Sekrety kobiecych dusz" pochłonęły mnie bez reszty...
Autorka proponuje nam podróż w czasie do ostatnich lat XIX wieku. Zabiera nas do Krynicy - cenionego uzdrowiska, gdzie ludzie z Galicji, a przede wszystkim z Krakowa i okolic przyjeżdżają aby korzystać ze zbawiennego wpływu leczniczych wód. Kurort jest prestiżowym miejscem, gdzie zbiera się cała śmietanka towarzyska - znane osobistości, artyści, malarze i ludzie z wyższych sfer. To tutaj, w Krynicy, poznajemy Aurelię Drzewicką - młodą wdowę, która przed niespełna sześcioma miesiącami pochowała swojego ukochanego męża. To w znacznej mierze dzięki Janowi i teściom weszła na salony, zdobyła swoją pozycję i nabrała towarzyskiej ogłady. Bo Aurelia Drzewicka to nikt inny jak Ałenka urodzona w Powroźniku, wychowana w łemkowskiej chacie w rodzinie pszczelarza Nazaryma i Paraski Juraszek. Kobieta ma świadomość swojego pochodzenia i choć nadal mieszka z teściami, nie chce być dla nich ciężarem i nie chce stawiać państwa Drzewickich w niewygodnej sytuacji. Dlatego coraz częściej myśli o opuszczeniu Krynicy i zamierza rozpocząć nowe życie z dala od rodziny. Tymczasem los pisze dla niej zupełnie inny scenariusz...
Edyta Świętek napisała przepiękną, nastrojową opowieść o czasach, które odeszły już do historii, o ludziach, dla których opinia i pozycja stanowiły o ich być, albo nie być oraz o miejscu, które swoją renomę tworzyło przez całe dziesięciolecia. Autorka z wyjątkową starannością oddała atmosferę XIX w. uzdrowiska, w którym kwitło życie artystyczne. W dobrym tonie były wówczas wieczory poświęcone licznym balom, sztukom teatralnym, towarzyskim spotkaniom i ważnym dysputom. W ciągu dnia kuracjusze uczestniczyli w zabiegach leczniczych, przechadzali się uliczkami kurortu, odwiedzali źródła wód mineralnych i korzystali z górskich wędrówek. Ten iście sielankowy obraz kontrastuje z codziennym życiem pospólstwa. Łemkowskie wsie otaczające Krynicę to przede wszystkim źródło siły roboczej wykorzystywanej do obsługi uzdrowiska. Ale to także szczęśliwe rodziny dbające o swoje korzenie, zwyczaje i tradycję. Niestety świat bogaczy pełen próżności, intryg, knowań, zawiści i zdrad wydaje się dominować nad prostotą, dobrocią, szlachetnością, bezinteresownością i uczciwością. Rozdźwięk ten jest bardzo wyraźny i wart podkreślenia.
Dużym atutem tej powieści jest tło historyczne świetnie wkomponowane w fikcję literacką. Mamy więc wspomniane wcześniej różnice klasowe oraz podziały narodowościowe - Polacy, Łemkowie (Rusnacy), wspomina się również o Żydach i Austriakach, jako zaborcach.
Bohaterowie fikcyjni przeplatają się ze znanymi nazwiskami min. architektów jak Tadeusz Stryjeński, malarzy takich jak Jan Matejko, Aleksander Gierymski, czy choćby Nikifor urodzony z nieznanego ojca. Mamy też osoby związane bezpośrednio z historią uzdrowiska jak Józef Dietl. Warto zaznaczyć, że każda z powieściowych postaci ma swój udział w wydarzeniach, każda wnosi coś istotnego i charakterystycznego. Grono bohaterów jest dość szerokie, nie brak też intrygantów i czarnych charakterów, więc na pewno nie można narzekać na nudę.
Pisząc tę historię Edyta Świętek zachowała daleko posunięty realizm miejsc i ludzi związanych z Krynicą. Mamy też echa niektórych wydarzeń historycznych. To wszystko sprawia, że powieściowa rzeczywistość staje się dla nas bardzo wiarygodna. Opowieść jest dokładnie przemyślana i dopracowana, a jej lektura to czysta przyjemność. Co prawda akcja rozwija się dość powoli, ale zakończenie rekompensuje wszelkie ewentualne mankamenty. Szczerze mówiąc, jestem zdumiona kierunkiem rozwoju wydarzeń i już nie mogę się doczekać, co też przyniesie następna część.
"Sekrety kobiecych dusz" to historia, która oczarowała mnie od pierwszych stron. Pochłonął mnie klimat uzdrowiska, które rzeczywiście jest jedyne i niepowtarzalne. W tych wszystkich starych willach i pensjonatach wciąż czuć atmosferę dawnych wieków. Dlatego jeśli macie ochotę na wyjątkowy i niepowtarzalny wypad do wód wybierzcie Krynicę razem z powieścią Edyty Świętek.
Z WIZYTĄ U WÓD
Jako, że jestem wielbicielką sag rodzinnych wszelakiej maści, to nie mogłam przejść obojętnie obok "Sagi krynickiej" Edyty Świętek. Cykl ten poleciła mi pani bibliotekarka twierdząc, że opowieść z pewnością trafi w mój gust czytelniczy. I rzeczywiście "Sekrety kobiecych dusz" pochłonęły mnie bez reszty...
Autorka proponuje nam podróż w czasie do ostatnich...
2023-11-13
W KRAINIE AMISZÓW
Zaintrygowana opisem wydawcy dawno już chciałam przeczytać cykl powieściowy Kelly Irvin rozpoczynający się książką "Syn pszczelarza'. Teraz mi się to udało i z zainteresowaniem wkroczyłam do krainy amiszów - jednej z najbardziej zamkniętych, hermetycznych i przez to tajemniczych grup religijnych - protestanckiej wspólnoty chrześcijańskiej.
Warto wspomnieć, że historia amiszów sięga końcówki XVII wieku, ale sama wspólnota oraz zasady, jakimi kierują się w życiu określone jako "Ordung" trwają do dziś. Nie są one nigdzie spisane, jednak wymagane jest stosowanie się do nich. Dla wspólnoty są one ważniejsze nawet od prawa. W dzisiejszych czasach amisze zamieszkują przede wszystkim niektóre stany USA - głównie Pensylwanię, ale przebywają również w Kanadzie.
Kelly Irvin zaprasza czytelnika do świata bez samochodów, telewizorów, telefonów, radia, a nawet... elektryczności, do hermetycznej społeczności pokojowo nastawionej do otoczenia, która utrzymuje się z pracy własnych rąk. Poznajemy rodzinę Lantzów, która po niespodziewanej śmierci ojca rodziny przenosi się z Tennessee do Teksasu. Abigail została wdową z pięciorgiem dzieci i jej obowiązkiem jest zatroszczyć się o swoją rodzinę. W okolicach Bee County mieszka jej brat John razem z żoną i dziećmi, więc kobieta sprzedaje swoje gospodarstwo i razem z czterema córkami i synem przenosi się do Teksasu. Wiąże swoje nadzieje że Stephenem, dawnym adoratorem, który czeka na nią w Teksasie. Jak się szybko okazuje codzienność w Bee County znacznie różni się od życia w Tennessee i to nie tylko z uwagi na tropikalny klimat, ale także bardziej surowe, ortodoksyjne zasady, jakimi kierują się tutejsi amisze. Zmiany te odczuwa cała rodzina Lantzów, ale najbardziej najstarsza z córek - Debora, która usilnie pragnie powrotu do domu. O tym czy uda jej się zaakceptować nową rzeczywistość przeczytacie w książce.
Powieść Kelly Irvin jest pełna kontrastów przez co zaskakuje od pierwszych stron. Życie amiszów tak bardzo odbiega od codzienności XXI wieku, że chwilami staje się wręcz niewiarygodnie zacofane. Niektóre zasady jakimi kierują się członkowie społeczności mogą wydawać się co najmniej dziwne i niezrozumiałe, a mimo to z przyjemnością i zainteresowaniem śledzimy losy bohaterów Bee County.
Autorka świetnie oddała klimat tej opowieści. Umiejętnie nakreśliła specyfikę wspólnoty, zwróciła uwagę na dobroć, bezinteresowność i zawsze wyciągniętą pomocną dłoń w potrzebie. Ale Amisze to ludzie bardzo zasadniczy, dla których reguły wspólnoty to świętość. Nie ma tu miejsca na żadne odstępstwa, nielojalność czy zdradę. Wątek romansowy także musiał się wpisać w określone ramy, choć w moim przypadku zszedł nieco na dalszy plan. Zdecydowanie bardziej zainteresowało mnie bowiem życie amiszów.
W tej historii mamy bardzo szerokie grono bohaterów. Rodziny amiszów są zazwyczaj dość liczne, więc chwilami można było się pogubić, które dziecko jest czyje. Mimo to postaci zostały ciekawie wykreowane, ich zachowanie budziło określone emocje i miło było przyglądać się ich poczynaniom.
Żałuję tylko, że akcja toczy się zbyt wolno i tak naprawdę dopiero przy końcu więcej zaczyna się dziać. Spodziewałam się też bardziej rozbudowanego wątku związanego z pszczelarstwem, samym pozyskiwaniem miodu i wytwarzaniem produktów z wosku, a niestety w tej kwestii pozostał mały niedosyt. Miałam też nadzieję, że rozpoczynając tę intrygującą przygodę szybko stanę się gościem teksańskiej społeczności amiszów, a tymczasem do końca pozostałam jedynie obserwatorem. Szkoda.
Na miejscu autorki zrezygnowałbym z bardzo licznych wtrąceń pochodzących z niemieckiego dialektu amiszów. Niby na pierwszych stronach książki mamy wytłumaczone te wszystkie obce słówka, jednak drażnią one w treści i stają się męczące. Znacznie lepiej brzmiałoby mama, wujek, ciocia, siostra...
"Syn pszczelarza" to pierwsza część cyklu "W krainie amiszów". Historia na tyle mnie zainteresowała, że na pewno sięgnę po dalsze losy opisane w powieści "Syn biskupa". Książka już czeka na półce mojej biblioteczki.
W KRAINIE AMISZÓW
Zaintrygowana opisem wydawcy dawno już chciałam przeczytać cykl powieściowy Kelly Irvin rozpoczynający się książką "Syn pszczelarza'. Teraz mi się to udało i z zainteresowaniem wkroczyłam do krainy amiszów - jednej z najbardziej zamkniętych, hermetycznych i przez to tajemniczych grup religijnych - protestanckiej wspólnoty chrześcijańskiej.
Warto...
2023-11-07
ZAPASY Z ŻYCIEM
Ostatnie dwa wieczory spędziłam z powieścią Cecelii Ahern - autorki, której pióro bardzo mi odpowiada. Ta nutka magii, jaką odnaleźć możemy chyba w każdej jej powieści, dodaje smaczku i sprawia, że historia przestaje być szablonowa i wymyka się ogólnie przyjętym stereotypom. Tym razem sięgnęłam do swojej domowej biblioteczki po książkę "Gdybyś mnie teraz zobaczył" i przeniosłam się do KRAINY BAJEK, gdzie można spotkać na swojej drodze NIEWIDZIALNEGO PRZYJACIELA, który niczym ANIOŁ STRÓŻ czuwa nad swoim wybrańcem.
Elizabeth Egan jest architektem wnętrz i mieszka w Mieście Serc. Jest osobą chłodną, zasadniczą i zdystansowaną. Życie jej nie rozpieszczało, a stosunki z mieszkającym na farmie ekscentrycznym ojcem oraz nieodpowiedzialną i pragnącą nieustannej wolności siostrą wymagają wiele cierpliwości i poświęcenia. Elizabeth przez czterdzieści lat swojego życia stworzyła wokół siebie mur i okryła się twardym pancerzem odpornym na ból, zranienie i rozczarowanie. Kobieta wychowuje swojego sześcioletniego siostrzeńca Luke'a, który musi dostosować się do zasad ustalanych przez ciotkę i w gruncie rzeczy jest bardzo samotnym dzieckiem. Nikt nie okazuje mu czułości i miłości. Kiedy w życiu chłopca pojawia się Iwan - dobry anioł, Luke staje się radosny i spontaniczny podobnie jak jego rówieśnicy. I choć ta wyjątkowa znajomość wykracza poza ustalone reguły, korzysta na niej także Elizabeth. Czy będą to tylko ulotne chwile szczęścia?...
"Gdybyś mnie teraz zobaczył" to bardzo pozytywna opowieść z pogranicza jawy i snu z elementami realizmu magicznego. Silnie oddziałuje na naszą wyobraźnię i zmusza do refleksji. Spodoba się każdemu, kto pomimo dorosłego wieku ma w sobie coś z dziecka. Historia jest bardzo przyjemną odskocznią od zabieganej codzienności. Można się w niej zatracić, śmiać się i płakać, wzruszać i przeżywać, bo przekaz emocji jest bardzo sugestywny i oczywisty. Znajdziemy tu samotność, bezsilność, zranienie, zagubienie, ale także odpowiedzialność i poświęcenie, a także... opiekuńcze ramiona anioła.
Książkę czyta się błyskawicznie. Rozdziały są krótkie, treść przejrzysta, fabuła bardzo intrygująca, więc lektura nie nastręcza żadnych trudności. Ponadto Cecelia Ahern posiada niezwykły dar konstruowania takich opowieści, które, z pozoru nieprawdopodobne i niemożliwe, mają w sobie pewną prawdę i realizm. Świat przedstawiony jest dla czytelnika akceptowalny i wiarygodny, a przyszłość budzi nadzieję i optymizm.
Powieść "Gdybyś mnie teraz zobaczył" dostarczyła mi wielu ciekawych wrażeń. Doceniam jej wyjątkowość i jestem usatysfakcjonowana. Co prawda momentami nie do końca mogłam uwierzyć w to, co przeczytałam, ale... Skoro zdecydowałam się przekroczyć granicę KRAINY BAJEK, to pozostało mi już tylko wczuć się w klimat i podążyć za bohaterami. A ponieważ każda bajka posiada morał, to również w tej opowieści znalazłam ważne prawdy oraz ciekawe przesłanie.
Jeśli lubicie ciepłe, wzruszające historie z pogranicza jawy i snu, które przemawiają prosto do serca to książka Cecelii Ahern "Gdybyś mnie teraz zobaczył" będzie idealnym wyborem.
ZAPASY Z ŻYCIEM
Ostatnie dwa wieczory spędziłam z powieścią Cecelii Ahern - autorki, której pióro bardzo mi odpowiada. Ta nutka magii, jaką odnaleźć możemy chyba w każdej jej powieści, dodaje smaczku i sprawia, że historia przestaje być szablonowa i wymyka się ogólnie przyjętym stereotypom. Tym razem sięgnęłam do swojej domowej biblioteczki po książkę "Gdybyś mnie...
2023-11-05
GDY SIELANKA ZMIENIA SIĘ W HORROR
Powieść "Muchomory w cukrze" Marty Bijan została zakwalifikowana do literatury młodzieżowej. I rzeczywiście książka opowiada o grupie młodych ludzi, maturzystach, którzy przed rozpoczęciem kolejnego etapu w życiu chcą razem spędzić ostatnie wspólne wakacje. Z uwagi na treści zawarte w tej powieści należy zaznaczyć, że historia jest odpowiednia raczej dla osób pełnoletnich i starszej młodzieży. Niezbyt często sięgam po literaturę młodzieżową, ale tym razem zdecydowałam się na ten tytuł dzięki z akcji Czytam PL. Wybrałam wersję audio, którą czyta Klaudia Bełcik.
Piątka młodych ludzi, maturzystów, decyduje się wyjechać na wakacje do domku z drewna i szkła położonego pośrodku leśnej głuszy gdzieś w górskiej okolicy. Ma być to dla nich ostatni wspólny wypad, po którym Fio, Wenus, Hanna, Kostek i Robin rozpoczną swoje dorosłe życie. Właścicielem domku jest Adam - przybrany starszy brat Kostka - mężczyzna wyobcowany i tajemniczy, który jednak szybko nawiązuje kontakt z nowo przybyłymi gośćmi. W tym osobliwym otoczeniu, bez dostępu do telefonu i internetu, przyjaciele lepiej się poznają, spędzają czas na wspólnych imprezach, nie stroniąc przy tym od używek i alkoholu. Przy okazji wychodzą na jaw skrywane sekrety, a z czasem wyjątkowe wakacje zamieniają się w... horror. Czujecie się zaintrygowani? Chcecie wiedzieć kto ma swój główny udział w tych przerażających zdarzeniach? Zapraszam do książki.
Muszę przyznać, że powieść Marty Bijan zrobiła na mnie spore wrażenie. Autorka świetnie buduje napięcie, które z minuty na minutę, ze strony na stronę coraz bardziej wzrasta. Bohaterowie czują się coraz bardziej osaczeni i zmanipulowani. Ten klimat lęku, niepewności i niedowierzania przenosi się na czytelnika. Autorka sprytnie poradziła sobie z tematami trudnymi, których tu nie brakuje. Każdy z nastolatków stara się mierzyć ze swoimi problemami - stratą bliskiej osoby, hipochondrią, urojeniami, brakiem akceptacji, poszukiwaniem sensu, czy sektami. Przysłowiową wisienką na torcie jest zaskakujące zakończenie, którego kompletnie się nie spodziewamy.
Zaintrygował mnie pomysł na fabułę. I choć motyw domku w głuszy, w którym gaśnie światło nie stanowi nic odkrywczego, to już pomysły bohaterów oraz sytuacje i zdarzenia, w jakich uczestniczą są niepospolite i na swój sposób wyjątkowe. Podoba mi się, że pomimo wprowadzenia elementów z pogranicza jawy i snu opowieść przez cały czas pozostaje realistyczna i wiarygodna.
Wydarzenia poznajemy z punktu widzenia Fio, która opowiadając tę historię dzieli się z nami swoimi emocjami i przemyśleniami. Dziewczyna jest pełna sprzeczności i lęków, z którymi próbuje radzić sobie sama. Momentami może wydać się irytująca i niedojrzała, ale w końcu ma dopiero osiemnaście lat i niektóre zachowania można jej wybaczyć.
"Muchomory w cukrze" to książka, którą młodzi ludzie odbiorą zupełnie inaczej niż dojrzali czytelnicy. Mnie się podobała, choć osobiście rozbudowałabym nieco bardziej fabułę. W końcu to miały być trzymiesięczne wakacje. Skupiłabym się też bardziej na sylwetkach bohaterów. Fajnie byłoby ich wszystkich trochę lepiej poznać. A tak pozostaje pewien niedosyt.
Jeśli macie ochotę na intrygującą opowieść z ciekawą fabułą i zaskakującym finałem, którą słucha się z prawdziwą przyjemnością i zapewne czyta błyskawicznie to polecam "Muchomory w cukrze". Ta historia o przewrotnym tytule na pewno pozostanie w pamięci na dłużej.
GDY SIELANKA ZMIENIA SIĘ W HORROR
Powieść "Muchomory w cukrze" Marty Bijan została zakwalifikowana do literatury młodzieżowej. I rzeczywiście książka opowiada o grupie młodych ludzi, maturzystach, którzy przed rozpoczęciem kolejnego etapu w życiu chcą razem spędzić ostatnie wspólne wakacje. Z uwagi na treści zawarte w tej powieści należy zaznaczyć, że historia jest...
2023-11-02
JAK MOGĘ CI POMÓC?...
Na powieść Gabrieli Gargaś "Wiem, co czujesz" skusiłam się dzięki akcji Czytam PL. Zdecydowałam się na audiobook czytany przez Kamilę Baar i przyznaję, że była to świetna decyzja. Lektorka naprawdę dobrze wczuła się w swoją rolę.
Iga jest pisarką, zrezygnowała z pracy w stolicy i przeniosła się na wieś do małej chatki pod miastem, którą nazywa swoją samotnią. Kocha życie i uwielbia ludzi. Pisze książkę o poranionych duszach - o samotności, traumach dzieciństwa i depresji, o ludziach z bidula, którzy pragną ciepła i miłości. Bierze pod lupę także bogate rodziny, w których dzieci często pozostawiane są samym sobie. Pieniądze na wszystkie zachcianki mają uciszyć wyrzuty sumienia oraz zastąpić uczucia i troskę. Młodzież pozbawiona zainteresowania rodziców pragnie zwrócić na siebie uwagę na różne sposoby, często za cenę własnego zdrowia, a nawet życia. Iga spotyka się z różnymi osobami. Niektórym z nich udaje jej się pomóc, inne otrzymują od niej wsparcie i zrozumienie. Ale kobieta walczy też ze swoimi demonami. Ma za sobą trudną przeszłość i rodzinne nieporozumienia. Nadchodzi jednak czas, że bohaterka musi rozliczyć się z przeszłością. Iga ma na szczęście obok siebie ukochaną prababcię Kornelię, która ją wychowała i pradziadka Zygmunta, który mimo demencji widzi i rozumie więcej, niż może się wydawać...
W tej powieści Gabriela Gargaś zdecydowała się stawić czoła wielu trudnym, traumatycznym problemom. Mamy tu samotność dzieci z domów dziecka, porzucenie, śmierć najbliższych, problemy w związku, alkoholizm, narkomanię, prostytucję, nieuleczalną chorobę, starość i... umieranie. Wszystkie te tematy tworzą smutny i przygnębiający obraz rzeczywistości. Jest on jednak bardzo prawdziwy. Ta pesymistyczna wizja zostaje zneutralizowana przez miłość, przyjaźń, ciepło i oddanie. Próby rozwiązania problemów oraz eliminacji błędów popełnianych na co dzień dają nadzieję na jasną przyszłość i lepsze jutro. Moim zdaniem autorka przesadziła jednak z ilością problemów. Każdy bohater, a jest ich całkiem sporo, zmaga się z własną traumą. Odniosłam wrażenie jakbym wkroczyła pomiędzy wszystkie plagi tego świata.
Historia budzi przeróżne emocje od płaczu aż po śmiech. Zmusza do zastanowienia nad życiem, motywuje do działania i zmian. Przepełniona jest motywującymi fragmentami z psychologicznych poradników, które są dobrze dopasowane do konkretnych sytuacji. Lubię rozbudowaną płaszczyznę psychologiczną w książkach i na początku zabieg ten wydał mi się interesujący. Jednak po pewnym czasie fragmenty te przestały do mnie trafiać. Było ich po prostu zbyt wiele.
"Wiem, co czujesz" to na swój sposób wyjątkowa opowieść odbiegająca od typowych powieści obyczajowych. Nie jest to historia oparta stricte na faktach, ale ma w sobie prawdę i realizm. Inspiracją dla opisanych wydarzeń były rozmowy i opowieści zasłyszane od różnych osób. Trzeba tu przyznać, że autorka naprawdę potrafi słuchać swoich rozmówców. W moim odczuciu nastąpił tu niestety przerost formy nad treścią - za dużo, za ciężko, zbyt męcząco.
Mimo wypunktowanych niedoskonałości powieść "Wiem, co czujesz" warta jest przeczytania. Można w niej odnaleźć wiele, nie tylko ciemnych i smutnych kolorów życia.
JAK MOGĘ CI POMÓC?...
Na powieść Gabrieli Gargaś "Wiem, co czujesz" skusiłam się dzięki akcji Czytam PL. Zdecydowałam się na audiobook czytany przez Kamilę Baar i przyznaję, że była to świetna decyzja. Lektorka naprawdę dobrze wczuła się w swoją rolę.
Iga jest pisarką, zrezygnowała z pracy w stolicy i przeniosła się na wieś do małej chatki pod miastem, którą nazywa swoją...
2023-10-31
UŚPIONE NAMIĘTNOŚCI KOBIECEJ DUSZY
Powieść Anny H. Niemczynow wybrałam sobie za punkty w serwisie Granice.pl. Jeszcze wtedy nie znałam pióra autorki, choć od jakiegoś już czasu chciałam przeczytać którąś z jej powieści. Dzięki "Uśpionym namiętnościom" zostałam zaproszona do wyjątkowego świata niesamowitej kobiety Izabelle Walter.
Bellę poznajemy w bardzo smutnych okolicznościach. Niespodziewana śmierć męża - wpływowego i cenionego Edwarda Waltera jest dla niej ogromnym przeżyciem, ale jednocześnie przynosi jej ulgę i pewną błogość. Jak to możliwe?... Przecież od wielu lat tworzyli zgodne małżeństwo, mają czwórkę wspólnych, dorosłych już dzieci, spory majątek oraz ogromną posiadłość z reprezentacyjnym domem otoczonym sadem i ogrodem. Od lat zatrudniają tego samego ogrodnika Macieja i pomoc domową w osobie oddanej i lojalnej Franki. Żyją na wysokim poziomie. A jednak...
Śmierć Edwarda sprawia, że Izabelle zaczyna boleśnie odczuwać prawdę o swoim dorosłym życiu, prawdę, którą dotąd akceptowała i tolerowała w imię podtrzymywania dobrego wizerunku rodziny Walterów. Dzieci liczą na spadek po ojcu, a ona czuje, że właśnie nadszedł odpowiedni czas na to, aby odnaleźć w sobie dawną spontaniczną dziewczynę. Chce zerwać z pozorami i obudzić uśpione namiętności skrywane przez lata na dnie duszy. Bella pragnie wrócić do swoich młodzieńczych pasji i zacząć spełniać marzenia. Brakuje jej jednak odwagi i zdecydowania. Kobieta ma na szczęście po swojej stronie ukochaną wnuczkę Zuzannę i z jej pomocą realizuje kolejne pragnienia ze stworzonej przez siebie wyjątkowej listy zadań.
"Uśpione namiętności" to historia wyjątkowa, w lekturze której można się zatracić. Każda z nas może się w jakimś stopniu utożsamiać z postacią Izabelle Walter. Dzięki wewnętrznym rozterkom i przemyśleniom głównej bohaterki możemy spojrzeć na nasze życie z zupełnie innej perspektywy. I wtedy mamy szansę dostrzec coś, co umyka nam w codziennym zabieganiu.
"Życie jest wartością, którą człowiek nosi w sercu, a każdy smutek prędzej, czy później kończy się radością"
Opowieść jest bardzo prawdziwa i osobista. Wiele w niej refleksji, które mogą nam posłużyć za wskazówki. Postawa Belli zachęca do zerwania ze stereotypami. Poświęcenie i zaangażowanie w sprawy innych, także męża i rodziny powinno mieć wytyczone określone granice. Warto być dobrym dla samego siebie, zrobić coś dla własnej przyjemności, starać się spełniać marzenia, dążyć do realizacji pragnień. Nie zapominajmy o sobie, bo tylko wówczas odnajdziemy prawidłowy kierunek w życiu.
Lektura "Uśpionych namiętności" tworzy swego rodzaju więź pomiędzy czytelnikiem i wykreowaną rzeczywistością. Powieść budzi wiele emocji o charakterze osobistym. Autorka proponuje emocjonalną podróż w głąb siebie, która zachęca do zmian, daje siłę i odwagę do zawalczenia o swoje pragnienia. Izabelle Walter to kobieta 60+, ale od samego początku znajdujemy z nią wspólny język podobnie jak jej nastoletnia wnuczka Zuzanna.
Moim zdaniem książka jest genialna! Skierowana do każdej z nas bez względu na wiek, zawód, czy życiowe doświadczenia jest receptą jak uczynić życie lepszym i szczęśliwszym. Jestem pod wrażeniem.
UŚPIONE NAMIĘTNOŚCI KOBIECEJ DUSZY
Powieść Anny H. Niemczynow wybrałam sobie za punkty w serwisie Granice.pl. Jeszcze wtedy nie znałam pióra autorki, choć od jakiegoś już czasu chciałam przeczytać którąś z jej powieści. Dzięki "Uśpionym namiętnościom" zostałam zaproszona do wyjątkowego świata niesamowitej kobiety Izabelle Walter.
Bellę poznajemy w bardzo smutnych...
2023-10-27
PODRÓŻ ŻYCIA
Przy poszukiwaniach jakiegoś niezbyt długiego audiobooka do posłuchania podczas podróży zdecydowałam się na "Kampera" Angeli Węckiej. Skusił mnie po pierwsze sam tytuł, a po drugie fakt, że książka została określona jako powieść drogi. Nie wnikając zbytnio w szczegóły pomyślałam, że będzie to idealna historia dla mnie. Niestety pomyliłam się...
Mając w pamięci przecudną "Dziką drogę" Cheryl Strayed, czy choćby interesujący pięcioczęściowy cykl R.P. Evansa "Dzienniki pisane w drodze" miałam nadzieję właśnie na jakąś ciekawą podróż kamperem po Polsce. I rzeczywiście główne bohaterki Ida i Salma decydują się na wycieczkę z Krakowa na zachód i potem na północ nowo zakupionym kampowozem. Ida jest właścicielką firmy marketingowej, osobą pragmatyczną i racjonalną. Salma to jej kompletne przeciwieństwo. Utalentowana malarka, spontaniczna i często chodząca z głową w chmurach jest autorką pomysłu na tę, z pozoru tylko zwyczajną, podróż. Jak wiemy przeciwieństwa się przyciągają, toteż obie kobiety nie tylko przyjaźnią się od lat, ale także są w sobie zakochane...
Angela Węcka napisała tęczową historię, w której starała się pokazać marzenia i plany pary trzydziestolatek, które noszą w sobie pewne traumy z lat dzieciństwa i wczesnej młodości. Nieakceptowane przez najbliższe otoczenie, wytykane przez sąsiadów rozpoczęły wspólne życie w dużym mieście mając nadzieję na spokojne i szczęśliwe życie według własnych potrzeb i upodobań. Los jednak nie okazał się łaskawy i nie szczędził bohaterkom przykrych niespodzianek. Właśnie te zaskakujące zwroty były najlepszymi fragmentami całej opowieści.
Fabuła książki i sam pomysł wydał mi się intrygujący. Jednak zdecydowanie zawiodło wykonanie. Tematy, przede wszystkim te trudne i niewygodne zostały potraktowane bardzo pobieżnie. Autorka dosłownie prześlizgnęła się po nietolerancji, alkoholizmie, ciężkiej chorobie - problemach, które powinny pochłonąć niemal całą jej uwagę i wywołać określone emocje. Ja ich kompletnie nie odczułam.
"Kamper" niestety nie ma wiele wspólnego z powieścią drogi, może poza przemieszczeniem się z miejsca na miejsce. Przystanki w tej wycieczce powinny nas zainteresować na tyle, żebyśmy mieli ochotę odwiedzić poszczególne miejscowości, a może nawet wybrać się w podróż śladami Idy i Salmy. Tak się jednak nie stało, gdyż Angela Węcka nie potrafiła odpowiednio zachęcić czytelnika.
Z wiadomości od autorki zamieszczonej na samym końcu audiobooka i skierowanej bezpośrednio do czytelnika dowiadujemy się, że książka powstała w 2020 roku i jest czwartą powieścią napisaną ciągu tych dwunastu miesięcy. Powiem szczerze, że te słowa mnie zszokowały, ale też wyjaśniły mi wszystkie wątpliwości. Otóż moim zdaniem nie można napisać wartościowej powieści, kiedy robi się to taśmowo i bez odpowiedniego przemyślenia, przygotowania i zaangażowania. Te etapy wymagają czasu. Sam pomysł i posklejanie w całość kolejnych zdarzeń niestety nie wystarczy. Efekt jest taki, że mamy brak emocji, brak głębi i brak ciekawych wrażeń.
Już "Ładunek emocjonalny", po który sięgnęłam wcześniej był właśnie taki niedopracowany, ale miałam nadzieję, że to tylko wypadek przy pracy. Niestety "Kamper" wypadł jeszcze słabiej. Po takiej informacji od autorki jestem pewna, że nie skuszę się już więcej na żadną książkę Angeli Węckiej. To nie moja bajka. Szkoda czasu. Ja jednak oczekuję od literatury trochę więcej...
PODRÓŻ ŻYCIA
Przy poszukiwaniach jakiegoś niezbyt długiego audiobooka do posłuchania podczas podróży zdecydowałam się na "Kampera" Angeli Węckiej. Skusił mnie po pierwsze sam tytuł, a po drugie fakt, że książka została określona jako powieść drogi. Nie wnikając zbytnio w szczegóły pomyślałam, że będzie to idealna historia dla mnie. Niestety pomyliłam się...
Mając w...
2023-10-23
LĘK O JUTRO
Powieść Angeli Węckiej "Ładunek emocjonalny" wynalazłam w zbiorze audiobooków na platformie Empik Go. Bardzo chciałam poznać historię Joanny i Sebastiana - dwojga młodych ludzi, których życie naznaczone zostało chorobą i niepełnosprawnością. Ona - marzy o pracy w agencji marketingowej, on - gburowaty właściciel sklepu zielarskiego chce zatrudnić kogoś do pomocy przy obsłudze klientów. Czy sklep z naturalnymi produktami może połączyć dwoje tak różnych ludzi?...
Drogi dwójki głównych bohaterów po raz pierwszy przecinają się podczas feralnej podróży pociągiem. Ten kiepski dzień staje się początkiem intrygującej znajomości nieśmiałej dziewczyny obciążonej chorobą Gauchera - schorzeniem o podłożu genetycznym oraz niepełnosprawnego, aroganckiego mężczyzny, który w wypadku utracił pełną sprawność i porusza się przy pomocy protezy. Czy Joannę i Sebastiana połączy trudna przeszłość i życiowe zawirowania?...
Sebastian ma niezwykle zapobiegliwą babcię Bunię, która po śmierci matki jest jego jedyną rodziną. Oboje zajmują się swoim sklepem i starają się przyciągnąć do niego możliwie jak najwięcej klientów. Czy starsza pani zaakceptuje nową pracownicę, która potrzebuje zajęcia, aby móc na stałe zamieszkać w Krakowie?...
"Ładunek emocjonalny" to opowieść obyczajowa o radzeniu sobie z chorobą, która wcale nie musi być wyrokiem. To historia o tym, jak radzić sobie z niepełnosprawnością i zaakceptować swoje niedoskonałości. To książka o tym jak zamienić chorobę w wyzwanie i motywację do zawalczenia o siebie i swoje marzenia.
Wprowadzając przesympatyczną postać babci Buni autorka zadbała o odpowiedni klimat tej opowieści. Ważnym elementem uzupełniającym jest też sklepik z naturalnie wyrabianymi świecami, herbatkami, pachnidłami i różnymi produktami związanymi z szeroko pojętym zielarstwem. Ma on w sobie pewną wyjątkowość i magię. Właśnie dzięki tym zabiegom udało się stworzyć niezwykle ciepłą i klimatyczną historię z potencjałem.
Przyznaję, że od samego początku chciałam też dowiedzieć się czegoś więcej tej o rzadkiej chorobie generycznej, z którą zmagała się Joanna. Okazuje się, że choroba Gauchera dotyka jedną na 50 tysięcy osób, nie jest prosta do zdiagnozowania, a podstawową metodą leczenia są cyklicznie podawane kroplówki z brakującym enzymem odpowiadającym za rozkład tłuszczów w organizmie. Zaniechanie kuracji może doprowadzić do wielu powikłań zagrażających życiu chorego. Dlatego też Joanna większość swojego życia spędziła w szpitalach na badaniach i zabiegach. Moim zdaniem nawet dla takiego laika jak ja temat okazał się ciekawy, intrygujący i warty dokładniejszego poznania.
Autorka wprowadziła ciekawe dialogi, które świetnie obrazują kontakty między poszczególnymi osobami. Jednak co do sylwetek bohaterów mam pewne zastrzeżenia. Zarówno Joanna, jak i Sebastian wydali mi się nieco sztuczni w swoim zachowaniu. Starałam się ich zrozumieć, ale nie zawsze mi się to udawało. Najlepiej wypadła oczywiście Bunia, która po prostu skradła moje serce. Mogę ją śmiało określić jako babcię na medal.
Historia od samego początku mnie zaciekawiła. Mimo, że porusza trudne tematy takie jak trauma po stracie bliskiej osoby, walka z chorobą i niepełnosprawnością, konieczność akceptacji, to w ogólnym odbiorze jest relaksująca i przyjemna. I co ciekawe autorce udało się mnie naprawdę zaskoczyć. Zupełnie nie spodziewałam się kierunku, w jakim podążyły wydarzenia. Nie podobała mi się natomiast płaszczyzna romansowa, szwankował przekaz emocji, a całość wyszła dość płasko, zabrakło głębi.
Cieszę się bardzo, że zdecydowałam się na audiobook, bo tym razem lektorka fantastycznie sprostała swojemu zadaniu. Myślę, że to właśnie dzięki odpowiedniej interpretacji Gabrieli Całun opowieść jeszcze bardziej zyskała na atrakcyjności.
LĘK O JUTRO
Powieść Angeli Węckiej "Ładunek emocjonalny" wynalazłam w zbiorze audiobooków na platformie Empik Go. Bardzo chciałam poznać historię Joanny i Sebastiana - dwojga młodych ludzi, których życie naznaczone zostało chorobą i niepełnosprawnością. Ona - marzy o pracy w agencji marketingowej, on - gburowaty właściciel sklepu zielarskiego chce zatrudnić kogoś do...
2023-10-19
KOMEDIA, ROMANS I KRYMINAŁ W JEDNYM
Od samego początku, czyli od książki "Milion nowych chwil" jestem wierną czytelniczką powieści amerykańskiej pisarki Katherine Center. Uwielbiam styl pisania autorki, jej sposób prowadzenia wydarzeń i przede wszystkim różnorodność fabuły. Każda z przeczytanych książek jest inna, ale równie emocjonująca i ciekawa. Jak dotąd wciąż jestem zaskakiwana pomysłowością autorki, więc z przyjemnością i bez zastanowienia sięgam po każdą kolejną jej książkę.
Wraz z bohaterami powieści "Będę twoim bodyguardem" przenosimy się do Houston w Teksasie, gdzie ma swoją siedzibę pewna wyjątkowa agencja ochrony. Zatrudnieni w niej ludzie są zgraną ekipą i naprawdę znają się na swojej pracy. Jedną ze specjalistek ochrony osobistej jest Hannah Brooks - niepozorna, kobieca i... trudna do rozszyfrowania. Jej kolejne zadanie to ochrona popularnego aktora filmowego Jacka Stapletona przed stalkerką - miłośniczką Corgi. Zlecenie jest o tyle niezwykłe, że Hannah musi zamieszkać na ranczu wraz z rodziną aktora i wcielić się w rolę jego dziewczyny. Problem ze stalkerką oraz zatrudnienie ochrony ma pozostać tajemnicą, co wymaga od obojga bohaterów pełnego zaangażowania, sprytu oraz profesjonalizmu.
Czy uda się zachować tę sprawę w sekrecie przeczytacie w książce. Nadmienię tylko, że poznacie rodzinną tajemnicę Stapletonów, dowiecie się z kim Hannah rywalizuje w swojej pracy, będziecie świadkami kulisów gry aktorskiej i zobaczycie w akcji specjalistkę od ochrony osobistej.
Katherine Center pisała tę opowieść w czasie lockdownu i historia ta stała się dla niej swego rodzaju odskocznią i panaceum na wszelkie zawirowania oraz niedogodności związane z pandemią. Myślę, że właśnie dlatego opowieść jest tak pozytywnie zakręcona. Mamy tu całą gamę przeróżnych emocji, które towarzyszą bohaterom w ich niecodziennym zadaniu. Radość i szczęście przeplata się ze smutkiem, bólem i rozczarowaniem. Profesjonalizm i chłodne podejście do tematu kontrastuje z uczuciami, które nijak nie chcą się podporządkować rozumowi. Rodzinne ciepło, dobroć i serdeczność próbują mierzyć się z samotnością, obojętnością i zwątpieniem.
Powieść jest bardzo różnorodna. Momenty smutne i wzruszające przeplatają się z sytuacjami humorystycznymi. Czytając niektóre fragmenty możemy dosłownie parskać śmiechem, w innych sytuacjach oczy robią się wilgotne, a w jeszcze następnych ciarki przechodzą nam po plecach. Znajdziemy tu też pewne kwestie zmuszające do głębszych przemyśleń. Warto zapamiętać, że dając miłość innym, dajemy ją także samym sobie. I "nawet jeśli nie możemy zatrzymać czegoś na zawsze, to nie znaczy, że nie jest tego warte. Nic nie trwa wiecznie. Ważne jest to, jaki zostawia w nas ślad." Takich zdań jest więcej i warto się nad nimi chwilę zastanowić.
"Będę twoim bodyguardem" to relaksująca lektura niekoniecznie na lato. Komedia, romans i kryminał w jednym. Ciekawe sylwetki bohaterów. Nietuzinkowy pomysł na fabułę. Proste i jednocześnie zabawne dialogi. Czy można oczekiwać więcej? Zapewne tak, jednak moim zdaniem każdy, kto poszukuje lekkiej, łatwej i przyjemnej romantycznej opowieści na poprawę nastroju powinien sięgnąć właśnie po tę powieść.
KOMEDIA, ROMANS I KRYMINAŁ W JEDNYM
Od samego początku, czyli od książki "Milion nowych chwil" jestem wierną czytelniczką powieści amerykańskiej pisarki Katherine Center. Uwielbiam styl pisania autorki, jej sposób prowadzenia wydarzeń i przede wszystkim różnorodność fabuły. Każda z przeczytanych książek jest inna, ale równie emocjonująca i ciekawa. Jak dotąd wciąż jestem...
W KOTKOWIE CUDA ZDARZAJĄ SIĘ WIOSNĄ
"Wiosna cudów" Magdaleny Kordel to powieść, na którą miałam ogromną ochotę już od pewnego czasu. Książka otwiera cykl zatytułowany "Przystań śpiących wiatrów" i jest doskonałą propozycją dla czytelników, którzy gustują w ciepłych, klimatycznych opowieściach z tajemnicami w tle. Autorka znów zapoznała nas z interesującą społecznością pewnego małego miasteczka o wdzięcznej nazwie Kotkowo i starała się ukazać blaski oraz cienie ich codzienności. I w to z pozoru zwyczajne życie bardzo dobrze wpisują się domy tęskniące, obojętne i nieżyczliwe, które na swój sposób przemawiają do głównej bohaterki tej powieści.
Stella została oszukana i wykorzystana przez przyjaciółkę Aldonę, która zostawiła ją na lodzie z długami do spłacenia. Sytuacja kobiety z dnia na dzień mocno się komplikuje. Fundusze jakie posiada nie wystarczą na długo, a musi przecież utrzymać siebie i synka - kilkuletniego Frania. Na domiar złego w Kotkowie pojawia się tajemniczy Henryk - typowy czarny charakter, który przed laty zdołał już skrzywdzić jej rodzinę. Na szczęście Stella zawsze może liczyć na rodziców i rodzeństwo, którzy zawsze służą jej radą i pomocą w myśl powiedzenia "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Bohaterka ma też jedno ogromne marzenie - stary, urokliwy dwór otoczony parkiem, który wprost szepcze do niej i ją przyciąga. Stella chciałaby kiedyś zostać jego właścicielką...
Kotkowo to urocze, prowincjonalne miasteczko, w którym jednak wiele się dzieje i nikt nie przejdzie tu niezauważony. Centrum życia miejscowej społeczności stanowi piekarnia należąca od pokoleń do Kazimierczaków. Obecnie firmą zarządzają dwie siostry seniorki, które posiadają informacje chyba o każdym z mieszkańców miasteczka. Jednak dyskrecja u Aliny i Misi to rzecz święta, a rąbka tajemnicy mogą uchylić tylko w wyjątkowych sytuacjach...
Magdalena Kordel stworzyła kolejną opowieść pełną dobrych emocji. Ciepło i życzliwość bijące z każdej strony udzielają się nam, czytelnikom i sprawiają, że od razu z optymizmem patrzymy na otaczający nas świat. Życie w miasteczku dalekie jest od sielanki. Okazuje się, że wśród mieszkańców są chuligani, którzy dopuszczają się nękania, napaści i szantażu wobec osób słabszych i starszych. Działalność miejscowej policji także daleka jest od ideału. Problemy społeczne zostały przedstawione bardzo wyraziście i dają nam wiele do myślenia. Możemy się też przyjrzeć dokładnie międzyludzkim relacjom. Bohaterowie to zwyczajni ludzie z problemami, wadami i przeszłością, od której nie da się uciec. Są niezwykle realistyczni i emocjonalni. Każda z postaci jest wyrazista, charakterystyczna i idealnie wpisuje się w fabułę i wydarzenia. Mamy zatem nieco ekscentryczne seniorki, starszą panią z przysłowiowym sercem na dłoni, bandę bezkarnych nastolatków i jeszcze kilka innych wzorców osobowościowych, którym warto się dokładnie przyjrzeć.
"Wiosna cudów" niesie ze sobą nadzieję i wiarę w człowieka. Magdalena Kordel po raz kolejny trafia swoją opowieścią prosto do naszych serc i udowadnia, że bez względu na okoliczności dobro niezmiennie zwycięża ze złem. Optymistyczna wymowa tej historii zmienia nasze nastawienie do świata i ludzi. Chętnie sięgnę po drugą część cyklu i powrócę jeszcze raz do Kotkowa by przekonać się, jak Stella będzie spełniać swoje marzenia. Tym razem jednak zdecyduję się na samodzielną lekturę, bo audiobook czytany przez Joannę Brodzik jakoś nie do końca mnie przekonał. Dość trudno było mi wciągnąć się w wydarzenia, co w przypadku powieści tej autorki wydaje się być zupełnie niemożliwe.
Podobnie jak wiele czytelników ja również sięgam w ciemno po książki Magdaleny Kordel i mam pewność, że się nie zawiodę. Zastanawiam się tylko, czy już każda kolejna powieść autorki, każdy nowy cykl, będzie się opierał o niemal identyczny schemat - Malownicze, Miasteczko i teraz Kotkowo, czy też pani Magda czymś nas jeszcze zaskoczy.
W KOTKOWIE CUDA ZDARZAJĄ SIĘ WIOSNĄ
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to"Wiosna cudów" Magdaleny Kordel to powieść, na którą miałam ogromną ochotę już od pewnego czasu. Książka otwiera cykl zatytułowany "Przystań śpiących wiatrów" i jest doskonałą propozycją dla czytelników, którzy gustują w ciepłych, klimatycznych opowieściach z tajemnicami w tle. Autorka znów zapoznała nas z interesującą społecznością...