rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

DAWNYCH WSPOMNIEŃ CZAR

Grażyna Mączkowska jest kolejną autorką, której twórczość postanowiłam poznać w tym roku. Na półce z nowościami w mojej bibliotece wyszukałam najnowszą powieść autorki zatytułowaną "Tajemnice różanego ogrodu" i zaintrygowana opisem wydawcy postanowiłam ją przeczytać.

Fabuła książki opiera się na motywie spadku, który główna bohaterka otrzymuje od swojej ciotki. Jednak tym razem wszystko dzieje się za życia krewnej. I tak oto 90-letnia Zyta Bąk decyduje się podarować swój dom siostrzenicy, z którą czuje się mocno emocjonalnie związana. I w ten sposób 59-letnia Róża Nowak dowiaduje się, że zostanie właścicielką nieruchomości w Nowym Mieście Lubawskim, gdzie jako dziewczynka często spędzała wakacje. Trzeba tu wspomnieć, że Róża od zawsze miała lepszy kontakt z ciocią Zytą - siostrą mamy, niż z własnymi rodzicami. Jednak przez ostatnie trzydzieści lat nie bywała na Warmii zajęta własnym życiem w oddalonym o 500 km Rzeszowie. Bohaterka przyzwyczajona do życia w mieście nie ma ochoty na zmiany. Nie podoba jej się też pomysł przejęcia leciwego domu na prowincji, chociaż za chwilę w wieku 60 lat przechodzi na emeryturę i chcąc nie chcąc rozpoczyna nowy etap... Kobieta ma wyrzuty sumienia, że przez tyle czasu zaniedbywała ciotkę i postanawia wreszcie ją odwiedzić, pobyć z Zytą, a przy okazji załatwić niezbędne formalności. Od tej pory życie Róży skupia się wokół małego białego domku z ogrodem oraz cioci Zyty, która snuje ciekawe opowieści sprzed lat. Bohaterka odnawia znajomości z czasów szkolnych i ma szansę na związek, o którym przed laty mogła tylko marzyć.

Lubię powieści obyczajowe z motywem spadku, przeprowadzki, rozpoczynania nowego etapu, więc pomyślałam, że "Tajemnice różanego ogrodu" będą dla mnie książką idealną. Czegoś mi w niej jednak zabrakło, coś zgrzytało i w efekcie moje wrażenia są tylko pozytywne.

Grażyna Mączkowska pisze ciekawie i tak jakoś swojsko. W opowieści Zyty wplotła wydarzenia z historii Nowego Miasta Lubawskiego także te dotyczące czasów wojny i okupacji, ale nie są to jakieś długaśne fragmenty, które nas nużą. To typowe opowiastki wplecione w dialogi, dzięki którym nasze zainteresowanie wzrasta. Akcja biegnie dość powoli, nie ma spektakularnych zwrotów, tajemnice, które wychodzą na jaw też nie są jakieś niezwykłe, choć wprowadzają sporo zamieszania w rodzinie. Mimo to książkę czyta się szybko, lektura jest przyjemna, sporo się dzieje, nie wieje nudą i stagnacją.

Autorka skupiła się na międzyludzkich relacjach. Wykreowała różnorodnych bohaterów o intrygujących charakterach i osobowościach. Są to ludzie bardzo nam podobni, zwyczajni, których życie różnie się potoczyło. W większości to osoby cieszące się życiem bez względu na codzienne troski i zmartwienia, które przecież każdy przeżywa. Starają się doceniać każdy dzień i wykorzystywać szansy jakie daje im los. To dzięki takim ludziom wymowa całej historii jest taka pozytywna i optymistyczna. Wiekowe sąsiadki, które organizują sobie czwartkowe spotkania przy herbacie są tak młode duchem, że niejedna trzydziestolatka mogłaby brać z nich przykład. Ich codzienność jest pełna barw, przepełniona radością i pozytywnymi emocjami.

Bardzo podobał mi się wątek związany z krzemieniem pasiastym przywiezionym z okolic Sandomierza. Ten wyjątkowy kamień o pozytywnych wibracjach tak mnie urzekł, że gdy tylko będę na Kielecczyźnie nie omieszkam sprawić sobie takiej osobliwej pamiątki.

Pani Grażyna pięknie kreuje portret niewielkiego warmińskiego miasteczka zapraszając czytelnika w jego gościnne progi. Jest to obraz malowany sercem. Byłam w Nowym Mieście Lubawskim jakiś czas temu i niestety mnie nie urzekło, ale przecież "widzi się tylko sercem, najważniejsze jest niewidoczne dla oczu".

W powieści Grażyny Mączkowskiej zabrakło mi efektu wow. Postać Róży kompletnie nie przystaje do emerytki, sześćdziesięciolatki nawet młodej duchem. Przez cały czas miałam wrażenie, że kobieta jest dużo młodsza i wszystkie wzmianki dotyczące jej wieku powodowały zgrzyt. Nie pasowało mi to bardzo i kłóciło się z obrazem bohaterki, jaki powstał w mojej głowie. Zachowanie i kondycja Zyty też nie do końca współgra z jej wiekiem, ale tutaj rozdźwięk ten był mniejszy i aż tak nie drażnił.

"Tajemnice różanego ogrodu " to ciepła i klimatyczna opowieść doskonale wpisująca się w nasze realia. To optymistyczna historia afirmująca życie i zachęcająca do porzucenia ograniczeń, które najczęściej sami sobie nakładamy. Szklanka powinna być zawsze do połowy pełna, a my nie bójmy się czerpać od losu wszystko to, co najlepsze bez względu na wiek, przekonania czy miejsce zamieszkania.

Moje pierwsze spotkanie z piórem Grażyny Mączkowskiej uważam za udane. Czy sięgnę po kolejną książkę aurorki?... Jeśli zainteresuje mnie fabuła, albo blurb wydawniczy, to istnieje duża szansa na następne spotkanie.

DAWNYCH WSPOMNIEŃ CZAR

Grażyna Mączkowska jest kolejną autorką, której twórczość postanowiłam poznać w tym roku. Na półce z nowościami w mojej bibliotece wyszukałam najnowszą powieść autorki zatytułowaną "Tajemnice różanego ogrodu" i zaintrygowana opisem wydawcy postanowiłam ją przeczytać.

Fabuła książki opiera się na motywie spadku, który główna bohaterka otrzymuje od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

PRZYGODA NA RODOS

Kolejny audiobook wysłuchany. „Niezapomniany walc” Wioletty Piaseckiej towarzyszył mi przez kilka ostatnich dni podczas pracy. Piękna, romantyczna okładka przyciągnęła moją uwagę i skusiłam się na wersję multimedialną w interpretacji Joanny Domańskiej. Niestety tym razem intonacja głosu szczególnie w przypadku męskich postaci niezbyt przypadła mi do gustu.

Tytułowy walc to znany nam wszystkim utwór z filmu „Noce i dnie” – kompozycja Waldemara Kazaneckiego do słów Agnieszki Osieckiej, który nazywana jest także walcem Barbary. Któż nie kojarzy tej romantycznej melodii i Jerzego Tolibowskiego wychodzącego ze stawu z naręczem nenufarów. Ta wyjątkowa muzyka od lat szkolnych towarzyszy Kalinie i jest dla niej niespełnionym marzeniem, a wspomnienie piosenki śpiewanej przez Halinę Kunicką za każdym razem stanowi odskocznię od codzienności.

Kalina Katarzyna Kamińska jest czterdziestolatką z poukładanym życiem rodzinnym. Jej mąż Wojtek spełnia się zawodowo, kroi mu się awans na dyrektorskie stanowisko. Syn Kamil przygotowuje się do matury. Na jej głowie natomiast od lat jest tylko (albo aż) pranie, sprzątanie, gotowanie, dbanie o ogród i o rodzinę. Kalina od niemal dwudziestu lat potulnie godzi się na rolę gosposi i sprzątaczki, dla rodziny stała się zwyczajną, prozaiczną Kaśką, która z zaciśniętymi ustami dzielnie znosi niezapowiedziane wizyty i docinki teściowej. Jednak gdzieś głęboko w duszy bohaterka skrywa tęsknotę za dawną sobą – wesołą dziewczyną z pasją i marzeniami.

Podejrzenie zdrady męża popycha ją do zmian. Pod wpływem impulsu bohaterka podejmuje spontaniczną decyzję o wyjeździe do Grecji by z dala od domu i najbliższych przemyśleć swoje życie i podjąć pewne decyzje. Rodos wydaje się idealnym miejscem dla życiowych rozbitków, a dla Kaliny staje się bajkową, romantyczną krainą, w której można się zakochać. Tutaj kobieta ma szansę odnaleźć to wszystko, czego zaniechała lub utraciła przed laty wiążąc się z Wojtkiem.

Powieść Wioletty Piaseckiej ma w sobie coś wyjątkowego. Z jednej strony wydaje się nudnawa, przewidywalna do bólu i mało ambitna. Bohaterowie sztampowi, irytujący i nieciekawi. Trudno się do nich przekonać. Kalina to kobieta nieszczęśliwa, pokrzywdzona, pogodzona z losem, bierna. Wojtek z kolei jest kiepskim mężem, nie docenia żony, właściwie nawet jej nie zauważa dopóki ma posprzątane, wyprane i ugotowane. Syn wyrasta na wierną kopię swojego tatusia, z którym łączy go czas spędzany na wspólnym graniu. Wtrącająca się we wszystko teściowa, która niby mieszka oddzielnie, za płotem, ale dom syna i synowej traktuje jak swój to kolejny niepotrzebny stres. Matka z ojcem niby nie uczestniczą w codziennym życiu córki, ale nie szczędzą jej słów krytyki. Mamy jeszcze seksowną sąsiadkę Alicję – przyjaciółkę Kaśki, która jest prawdziwą specjalistką od przysłowiowej kreciej roboty. Mając przed oczami tak szczegółowo wykreowaną wizję codzienności nie mogłam uwierzyć, w to co słyszę od lektorki. Zastanawiałam się, jak Kalina może tak żyć i dlaczego pozwala rodzinie i otoczeniu na takie traktowanie. Im dłużej tego słuchałam, tym bardziej zaczynałam wątpić, czy dam radę dobrnąć do końca.

Na szczęście nadchodzi moment, kiedy bohaterka budzi się z letargu, buntuje się i udaje w podróż. I to był dla mnie element zwrotny. Od tej chwili historia nabiera rumieńców i dzieje się to za sprawą pięknej greckiej wyspy, która otula słońcem, radością, gościnnością i egzotyką. Pobyt na Rodos, urokliwe zakątki, fantastyczni mieszkańcy i całe mnóstwo słońca sprawiają, że powieść Wioletty Piaseckiej przestaje być nudna i bez wyrazu, a zyskuje coś wyjątkowego.

Uwielbiam podróżować z bohaterami do różnych ciekawych miejsc, odkrywać najdalsze zakątki i delektować się pięknem krajobrazów. I Weronika Piasecka zabrała mnie właśnie w taką podróż – słoneczną, radosną i niepospolitą, podczas której przez cały czas towarzyszył mi piękny walc:

„Nim las, nim kłos, nim noc dojrzeje,

ktoś wygra los, ktoś porzuci nas.

Nasz dom, nasz ląd zniknie gdzieś,

odpłynie w dal biała wieś,

będziemy snem, zorzą zórz,

morskim dnem i gwiazdą.”

Spodobała mi się także ewolucja nijakiej Kaśki w przebojową Kalinę, która wreszcie wie czego chce i robi coś dla siebie. Ta nowa wersja bohaterki zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu. Z Kaliną (nie Kaśką) mogłabym się dogadać, a może nawet zaprzyjaźnić. Nie mogę tego niestety powiedzieć o romantycznym i uległym Nikosie, który wydał mi się zbyt wyidealizowany, a jego nadskakiwanie sztuczne i mało wiarygodne, nawet jak na zakochanego bez pamięci faceta.

„Niezapomniany walc” to jedna z tych powieści, która zmusza do przemyśleń i wyciągania wniosków. Warto sobie uświadomić, że my, kobiety, jesteśmy równie ważne, jak cała nasza rodzina – mąż, dzieci, rodzice… Nie dajmy się wykorzystywać! Mamy prawo oddawać się swoim pasjom i spełniać marzenia. Musimy wierzyć w siebie i znać swoją wartość.

I na koniec jeszcze słów kilka o okładce, która mnie zauroczyła bardziej niż sama opowieść. Samotna kobieta w pięknej sukni stojąca na wysokim klifie i wpatrująca się w błękit morza pobudza wyobraźnię i daje pole do snucia własnych historii. Uwielbiam takie romantyczne obrazki…

Szkoda, że pierwsza część tej opowieści zupełnie nie przystaje do dalszych wydarzeń. Trudno ją przez to obiektywnie ocenić. Mimo wszystko jestem zadowolona, że skusiła mnie ta niesamowita okładka. Mogłam poznać pióro kolejnej polskiej pisarki, której książki wcześniej były mi zupełnie nieznane. Nie wykluczone, że za jakiś czas sięgnę po kolejną powieść Wioletty Piaseckiej i być może wybiorę się w inną ciekawą podróż.

PRZYGODA NA RODOS

Kolejny audiobook wysłuchany. „Niezapomniany walc” Wioletty Piaseckiej towarzyszył mi przez kilka ostatnich dni podczas pracy. Piękna, romantyczna okładka przyciągnęła moją uwagę i skusiłam się na wersję multimedialną w interpretacji Joanny Domańskiej. Niestety tym razem intonacja głosu szczególnie w przypadku męskich postaci niezbyt przypadła mi do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

ŻYCIE W DUECIE

Ostatnio w zapowiedziach wydawnictwa Flow pojawiła się nowa powieść Magdaleny Witkiewicz "Ulotny zapach czereśni", która luźno nawiązuje do wydanej przed kilku laty książki "Czereśnie zawsze muszą być dwie". Już od jakiegoś czasu bardzo chciałam przeczytać tę historię, tym bardziej, że zachęcają do tego wszystkie pozytywne opinie, których jest naprawdę mnóstwo. Dlatego gdy tylko nadarzyła się okazja sięgnięcia po audiobook, nie zastanawiałam się ani chwili...

Czereśnia potrzebuje drugiego drzewa, by żyć i rodzić owoce. Tak jak ludzie, którzy z natury poszukują swojej drugiej połówki. I nie ma znaczenia, czy będzie to przysłowiowe jabłko, pomarańcza, czy właśnie czereśnia, która dobrze rośnie tylko w parze. Czereśniowy sad otacza pewien wiekowy dom w Rudzie Pabianickiej nieopodal Łodzi, którego właścicielką jest od niedawna Zosia Krasnopolska. Dziewczyna odziedziczyła tę osobliwą nieruchomość po swojej przyjaciółce Stefanii, starszej kobiecie, z którą zaprzyjaźniła się jeszcze w szkole i traktowała ją trochę jak babcię. Zosia opowiada nam swoją historię cofając się w czasie do lat dzieciństwa, kiedy to Stefania była najbliższą jej osobą. W szkole uchodziła za kujonkę, a rodzice zajęci pracą zawodową nie poświęcali córce tyle uwagi, ile potrzebowała. Wizyty u starszej pani były dla dziewczyny naprawdę ważne i wyjątkowe. To Stefanii Zosia zwierzała się ze swoich rozterek, to jej opowiadała o pierwszej miłości i ją prosiła o radę w trudnej sytuacji, a gdy nagle kobiety zabrakło dziewczyna musiała zaopiekować się rodzinnym domem przyjaciółki, który na życzenie Stefanii stał się jej własnością. W ten sposób Zosia trafiła na Henryka - tajemniczego starszego pana, poznała też poturbowanego przez życie Szymona i powoli, krok po kroku, zaczęła odkrywać prawdziwą historię swojej willi, która wśród mieszkańców od dawna budziła obawy i sprzeczne emocje.

"Czereśnie zawsze muszą być dwie" to jedna z tych powieści, która przypomina mi dlaczego lubię sięgać po książki Magdaleny Witkiewicz. Wszystkie te pozytywy i zalety, o których możemy przeczytać w opiniach i recenzjach są, w moim przekonaniu, jak najbardziej zasłużone.

Miłość i tęsknota, pogmatwane ludzkie losy, trudne wybory, piękna bezinteresowna przyjaźń i zaskakujące tajemnice stanowią o wartości tej powieści. Przyznaję, że autorka powiela niektóre schematy, jednak dodaje też wiele od siebie przez co historia nabiera świeżości i wyjątkowego charakteru. Przeszłość płynnie przenika do teraźniejszości, uzupełnia ją i wiele wyjaśnia. Uwielbiam takie opowieści obyczajowe, gdzie rodzinne sekrety niecierpliwie czekają na swoje przysłowiowe pięć minut i wywracają życie bohaterów do góry nogami. Zawsze z ekscytacją czekam na te momenty i za każdym razem zastanawiam się, czy również dla mnie będą one zaskoczeniem. I rzeczywiście w tej powieści tak się dzieje. Przeszłość zdumiewa i jest niezwykle intrygująca. Szkoda tylko, że wszystko odbywa się bez udziału Stefanii, ale kobieta na pewno kibicuje Zosi patrząc na nią z góry.

Powieść naprawdę mi się podobała. Były emocje, były tajemnice i mnóstwo dobrych wrażeń. Interpretacja Pauliny Holtz jak zawsze sprawiła, że dosłownie przypadłam. Zanurzyłam się w opowiadanej historii i poczułam dosłownie jak dziecko, któremu czyta się książeczkę na dobranoc, tyle tylko, że ta historia nie była o wróżkach, czy smokach, ale o skomplikowanych ludzkich losach naznaczonych przez zawiść, chciwość i głupotę.

Polubiłam Zosię, choć jej relacja z Markiem od początku wzbudzała moją irytację. Stefania jawiła mi się niczym moja babcia, do której mogłam biec z każdą troską i zmartwieniem. Szymon od początku zyskał moją sympatię, a razem z przygarniętą Luną stanowili duet idealny. Bardzo dobrze czułam się w ich towarzystwie i mam nadzieję, że będę mogła jeszcze raz wrócić do Rudy Pabianickiej i poznać dalsze koleje ich losów. A może autorka jeszcze czymś nas zaskoczy?... Jedno jest pewne - "Ulotny zapach czereśni" już stał się moim czytelniczym priorytetem.

ŻYCIE W DUECIE

Ostatnio w zapowiedziach wydawnictwa Flow pojawiła się nowa powieść Magdaleny Witkiewicz "Ulotny zapach czereśni", która luźno nawiązuje do wydanej przed kilku laty książki "Czereśnie zawsze muszą być dwie". Już od jakiegoś czasu bardzo chciałam przeczytać tę historię, tym bardziej, że zachęcają do tego wszystkie pozytywne opinie, których jest naprawdę...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Oko słonia Delia Owens, Mark James Owens
Ocena 8,5
Oko słonia Delia Owens, Mark J...

Na półkach: , , , , ,

SŁONIOM NA RATUNEK

Afryka kojarzy nam się z upałem, dziewiczą przyrodą i dzikimi zwierzętami. To raj dla naukowców - biologów, zoologów i botaników, którzy wyjeżdżają na Czarny Ląd aby prowadzić swoje badania i obserwacje w naturalnym środowisku. Każda ekspedycja wiąże się z długimi przygotowaniami, załatwianiem pozwoleń, dokumentów i ogarnięciem całej biurokracji. Nierzadko dochodzą do głosu również uwarunkowania polityczne, które burzą wcześniej poczynione plany i ustalenia. Z takimi złożonymi trudnościami muszą się mierzyć Delia i Mark Owensowie przed rozpoczęciem każdej swojej afrykańskiej wyprawy. O kulisach, badaniach i życiu na Czarnym Lądzie opowiadają w swoich książkach, które szybko stają się bestsellerami. Te powieści podróżniczo - przygodowe będące przepięknymi relacjami z życia w otoczeniu dzikich zwierząt i dziewiczej przyrody to interesująca, mądra i bardzo potrzebna literatura faktu, która spełnia rolę edukacyjną i krajoznawczą.

"Oko słonia" to trzecia powieść Delii i Marka Owensów, w której wybieramy się z autorami do Deception Valley w Botswanie - miejsca ich poprzedniej ekspedycji na pustyni Kalahari, a potem ze względów politycznych przenosimy się do najbardziej dzikiego i niezbadanego Parku Narodowego Luangwa Północna na terenie Zambii. To trudny i niedostępny teren oddalony od wiosek i jakiejkolwiek cywilizacji. Są tu rzeki, strome górskie zbocza i głębokie doliny, które stanowią ogromne wyzwanie zarówno dla badaczy jak i ze względów logistycznych. Z uwagi na odludne i dzikie tereny jest to obszar idalny do obserwacji dla zoologów. Tym razem Delia i Mark poświęcają się walce o przetrwanie słoni afrykańskich, które giną nie tylko za sprawą wszechobecnej suszy i braku wody, ale przede wszystkim z ręki kłusowników. Determinacja i konsekwencja w zmaganiach prowadzących do ocalenia tych ogromnych dzikich zwierząt są godne podziwu, choć odnosi się wrażenie, że jest to walka z przysłowiowymi wiatrakami. Dla miejscowej ludności, plemion Bisa i Bemba oraz dla ministrów i rządzących tym regionem kłusownictwo to po prostu sposób na życie, forma pracy i zarobkowania. Nikt się tutaj nie zastanawia, że poprzez przyzwolenie na ten okrutny proceder populacja słoni afrykańskich po prostu wyginie bezpowrotnie.

Powieść jest przepiękna i emocjonalna. Poraża swoją brutalną szczerością. Dramatyczne opisy polowań i przerażające ataki na zwierzęta mrożą krew w żyłach i uświadamiają nam powagę sytuacji. Porównanie cmentarzyska słoni pełnego nagich kości i szkieletów do Auschwitz również nie pozostawia złudzeń. Bliższe zaznajomienie się z tymi wyjątkowymi, mądrymi i empatycznymi zwierzętami sprawiło mi wiele radości, ale dostarczyło też mnóstwa wzruszeń. Każdy rozdział, każdy etap i każda przygoda wzbudzają skrajne emocje. Bardzo podoba mi się fakt, że każde zwierzę, z którym Owensowie mają do czynienia otrzymuje swoje imię i od tego momentu przestaje być obce i anonimowe.

Delia i Mark piszą ciekawie i obrazowo. Zadziwia mnie spokój i opanowanie, które towarzyszy im w sytuacjach kryzysowych. Napięcie niejednokrotnie wywołuje niepokój i sprawia, że emocje przez cały czas pozostają na najwyższym poziomie. W swojej opowieści autorzy stawiają na szczerość i prawdę bez retuszu i zbędnych upiększeń. Ich relacja jest spójna, klarowna i bardzo interesująca w odbiorze.

Książka niesie ze sobą także dużo treści edukacyjnych. Od bliższego poznania słoni afrykańskich, ich zwyczajów, zachowań i cech, poprzez przyczynę zmniejszania się ich populacji, aż po główne rynki zbytu. Przekonujemy się jakie znaczenie ma informacja i nagłośnienie problemu. Dowiadujemy się czy walka i ogromna praca Delii i Marka na rzecz słoni przynosi wymierne efekty.

Uwielbiam książki podróżnicze, które zabierają mnie w egzotyczne zakątki świata. Powieść "Oko słonia" poprzez poruszoną tematykę wywarła na mnie ogromne wrażenie. Muszę koniecznie nadrobić poprzednie powieści napisane przez Delię i Marka, gdyż przebywanie na afrykańskim kontynencie, życie wśród dzikiej przyrody i walka o prawa zwierząt to dla mnie sprawa bardzo istotna i jednocześnie niezapomniana przygoda. "Oko słonia" to poruszająca powieść obyczajowa, ciekawa i egzotyczna przygoda, emocjonujący dreszczowiec, ciekawie napisana opowieść podróżnicza i historia oparta na faktach w jednym tomie.

Książkę otrzymałam z klubu recenzenta serwisu nakanapie.pl i muszę przyznać, że jest to jeden z najlepszych wyborów jakiego dokonałam, wyszukując sobie książkę do lektury.

SŁONIOM NA RATUNEK

Afryka kojarzy nam się z upałem, dziewiczą przyrodą i dzikimi zwierzętami. To raj dla naukowców - biologów, zoologów i botaników, którzy wyjeżdżają na Czarny Ląd aby prowadzić swoje badania i obserwacje w naturalnym środowisku. Każda ekspedycja wiąże się z długimi przygotowaniami, załatwianiem pozwoleń, dokumentów i ogarnięciem całej biurokracji....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

ZACZARUJ MÓJ ŚWIAT

Książka Avery Flynn "Weź nie czaruj" została określona przez samą autorkę jako magiczna komedia romantyczna, choć dla mnie to po prostu powieść fantasy w przepięknej szacie graficznej, która przyciągnęła moją uwagę. Niestety z przykrością muszę przyznać, że pomimo ładnej okładki nie dałam się zaczarować tej historii, więcej..., to była kompletnie nie moja bajka, którą przeczytałam do końca tylko dlatego, że dobiegał termin wypożyczenia w bibliotece. Prawda jest taka, że nie lubię pozostawiać niedokończonych książek, choć mam świadomość, że czasem takie czytanie na siłę to zwyczajna strata czasu.

Autorka zabiera nas do Wrightsville i Czarnogrodu - wykreowanego przez siebie świata czarownic, trolli, jednorożców i innych stworzeń z krainy magii i czarów, gdzie rywalizują ze sobą dwa potężne rody czarodziejów. Rządy sprawuje tu Rada, a przeciwstawia się jej Ruch Oporu. Matilda Grace Sherwood zwana Tildą jest 28-letnią kobietą, która zachowuje się jak nastolatka i często popada w tarapaty. Nie do końca odnajduje się w otaczającym ją świecie, gdyż jest heretyczką pozbawioną czarodziejskiej mocy. Bohaterkę poznajemy podczas spotkania w piekarnio - kawiarni u Salema z Gilem Connollym - największym jej wrogiem, które zostało zaaranżowane przez swatkę, a w konsekwencji prowadzi do odkrycia pewnej politycznej intrygi. Do tego nieopatrznie rzucone zaklęcie sprawia, że rodzina Sherwoodów znajduje się w niebezpieczeństwie. Aby znieść klątwę Tilda i Gil muszą połączyć siły i wykonać pewną trudną misję, podczas której dowiedzą się wiele o sobie...

"Weź nie czaruj" to książka nieoczywista i trudna do oceny. Sam pomysł na wykreowanie społeczności, w której żyją obok siebie czarodzieje i czarodziejki, zmiennokształtne jednorożce, gnomy i trolle okazał się całkiem fajny. Intryga też dość ciekawa i... niestety na tym chyba kończą się zalety tej opowieści.

Początkowo założyłam, że mam do czynienia z literaturą młodzieżową z gatunku fantasy, ale tak naprawdę jest to romantyczna historia z rozbudowanymi scenami erotycznymi, których prawdę mówiąc kompletnie się nie spodziewałam. Co ważne niewiele wnoszą one do całej opowieści, ale sprawiają, że jest to lektura zdecydowanie dla dorosłych czytelników.

Książka napisana jest w lekki i bardzo przystępny sposób. Prosty język i nieco humoru może poprawić nastrój, ale brakuje klimatu magii i czarów. Padają różne zaklęcia, ale nie robią one na nas żadnego wrażenia. Przypatrujemy się wydarzeniom stojąc z boku i kompletnie nie angażując się w powieściową rzeczywistość. Nie ma emocji, brakuje głębi, całość jest płytka, przewidywalna i wypada bardzo średnio. Mnie nie przypadła do gustu.

W epilogu odnajdujemy pewne sugestie co do powstania kolejnych części tej historii. W końcu Matilda jest jedną z pięciu sióstr, więc autorka może przelewać na papier swoje następne pomysły. Oby tylko wykonanie nie zawiodło tak, jak to ma miejsce przy części pierwszej. Ja już raczej nie będę chciała poznać tajemnic pozostałych sióstr i dalszych losów Scherwoodów, ale na pewno znajdą się fani tej opowieści, dla których jest to dobra wiadomość.

ZACZARUJ MÓJ ŚWIAT

Książka Avery Flynn "Weź nie czaruj" została określona przez samą autorkę jako magiczna komedia romantyczna, choć dla mnie to po prostu powieść fantasy w przepięknej szacie graficznej, która przyciągnęła moją uwagę. Niestety z przykrością muszę przyznać, że pomimo ładnej okładki nie dałam się zaczarować tej historii, więcej..., to była kompletnie nie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Nie czekaj już dłużej Alina Adamowicz, Gabriela Gargaś
Ocena 7,5
Nie czekaj już... Alina Adamowicz, Ga...

Na półkach: , , , ,

UWIERZYĆ W SIEBIE

"Nigdy nie jest za późno, by zacząć żyć po swojemu." Takie zdanie znajdziemy w opisie wydawnictwa W.A.B. dotyczącym książki Gabrieli Gargaś i Aliny Adamowicz zatytułowanej "Nie czekaj już dłużej". W zupełności zgadzam się z zacytowaną tezą i dlatego też chętnie sięgnęłam po tę intrygującą opowieść. Wybrałam wersję audio, a książkę czyta Jan Pirowski. Interpretacja wypadła całkiem nieźle, chociaż moim zdaniem do powieści obyczajowych bardziej pasuje subtelna i delikatna damska barwa głosu.

Poznajcie zatem trzy przyjaciółki - Laurę, Edytę i Beatę, które nie są szczęśliwe w swoich związkach. Laura jest matką trójki dzieci i żoną Piotra. Mężczyzna nie angażuje się w życie rodzinne, wszystkie obowiązki spadają na żonę, a on coraz częściej przejawia niezdrowe zachowania natury psychicznej. Edyta właściwie samotnie wychowuje swoją dwójkę - syna Igora i niepełnosprawną córkę Melanię, która wymaga szczególnej troski i uwagi. Jej mąż Kacper, policjant z zawodu ma zadatki na psychopatę. Jego relacja z żoną przejawia cechy toksycznej i daleka jest od normalności. Beata natomiast pozostaje w związku z Aleksem, nie planują dzieci, ale temperatura w ich małżeństwie znacząco spadła. Decydują się więc skorzystać z porady specjalisty. Każda z trzech kobiet boryka się z własnymi problemami, a ich zwykłe, codzienne życie nie spełnia oczekiwań. Dlatego przychodzi czas na zmiany i nowy początek...

Książka "Nie czekaj już dłużej" to ciekawa i mocno życiowa opowieść - to aż trzy historie powiązane ze sobą poprzez osoby głównych bohaterek, które zaintrygowały mnie od samego początku. A jednak mam spory problem z oceną tej książki. O ile pierwsze dwie części to obyczajowa fikcja literacka inspirowana życiem, o tyle ostatnia trzecia część to już czysty poradnik dla osób pragnących zmian. Powieść zamienia się w zbiór wskazówek, porad i rozwiązań, a jedna z bohaterek realizuje się w roli terapeutki. Muszę przyznać, że nie tego się spodziewałam. Nie podobał mi się kierunek, w jakim rozwinęła się ta historia. Nie do końca odpowiadał mi też sposób narracji. Po zakończonej lekturze pozostał niedosyt i rozczarowanie. Sięgając po powieść Gabrieli Gargaś nastawiłam się na interesującą historię obyczajową przepełnioną emocjami i delikatnie zasugerowanymi tematami do głębszych przemyśleń. A tymczasem... Gdybym miała ochotę na porady terapeutyczne to poszukałabym konkretnego miejsca, gdzie mogłabym taką pomoc uzyskać.

Jeśli chodzi o dwie pierwsze części tej opowieści, to wywarły one na mnie spore wrażenie. Podobał mi się zamysł, polubiłam bardzo wszystkie trzy bohaterki i mocno kibicowałam im w codziennych zmaganiach z życiem. Podziwiałam ich przedsiębiorczość, zaradność, wytrwałość i odwagę. Współczułam Laurze i Edycie ich wyborów, gdyż mężczyźni, z którymi się związały niestety okazali się zwichrowani oraz niezrównoważeni i wywoływali we mnie irytację. Niestety część trzecia okazała się nieporozumieniem i szczerze mówiąc nie mogłam doczekać się końca tej książki.

Aurorki podjęły ważne tematy takie jak przemoc fizyczna i psychiczna, zdrada, niepełnosprawność, choroba oraz żałoba po stracie. Istotną rolę odgrywa tu motyw akceptowania siebie i dostrzegania własnych potrzeb, co w rezultacie pozwala otworzyć się na zmiany. Warto się nad tym zastanowić, ale... nie sądzę żeby trzeba było od razu biec do gabinetu terapeutki Laury.

"Nie czekaj już dłużej" to optymistyczna w swojej wymowie opowieść zaprawiona jednak sporą dawką goryczy. Nie jestem zachwycona, ale przyznaję, że całkiem nieźle mi się słuchało tego audiobooka.

UWIERZYĆ W SIEBIE

"Nigdy nie jest za późno, by zacząć żyć po swojemu." Takie zdanie znajdziemy w opisie wydawnictwa W.A.B. dotyczącym książki Gabrieli Gargaś i Aliny Adamowicz zatytułowanej "Nie czekaj już dłużej". W zupełności zgadzam się z zacytowaną tezą i dlatego też chętnie sięgnęłam po tę intrygującą opowieść. Wybrałam wersję audio, a książkę czyta Jan Pirowski....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

NIESPEŁNIONA OBIETNICA

Przeczytałam już kilka powieści Kristin Harmel i muszę przyznać, że jak dotąd na żadnej się nie zawiodłam. Uwielbiam obrazowy styl pisania aurorki, jej ciekawe pomysły, intrygującą fabułę, przekaz emocji i mistrzowskie wręcz łączenie ze sobą odległych płaszczyzn czasowych, które pozostają w równowadze i w konsekwencji tworzą złożoną, ale bardzo spójną i przemyślaną opowieść. Każda przeczytana przeze mnie książka autorki okazywała się inna, niepowtarzalna i wyjątkowa, a jedną cechą łączącą te wszystkie historie, jest przeszłość osnuta wokół wydarzeń naznaczonych przez II wojnę światową. Krótko mówiąc powieści Kristin Harmel to nieprzeciętne książki z górnej półki, które usatysfakcjonują nawet najbardziej wymagających czytelników.

"A gdy znów się spotkamy" to historia Emily, dziennikarki, która po śmierci babci Margaret Emerson otrzymuje pocztą tajemniczą przesyłkę opatrzoną anonimowym listem nawiązującym do przeszłości. W ten sposób kobieta staje się właścicielką pewnego wyjątkowego i bardzo osobistego obrazu przedstawiającego Margaret z czasów, gdy była młodą dziewczyną. Emily jest mocno zaintrygowana tym bardziej, że babcia nigdy nie opowiadała o swojej młodości, ani o mężczyźnie, który był ojcem jej jedynego syna Victora. Kobieta postanawia rozwikłać tajemnicę przeszłości swojej rodziny i dowiedzieć się czegoś o swoim biologicznym dziadku, który był jedyną miłością Margaret. Otrzymany obraz ma jej ułatwić to trudne zadanie. Ojciec również służy Emily swoją pomocą, choć z uwagi na mocno skomplikowane relacje kobieta nie jest skłonna do współpracy. Wspólna podróż za ocean, do Monachium, jest ogromną szansą dla Victora i Emily na odbudowanie więzi, ale może również pomóc otworzyć szczelnie dotąd zamknięte drzwi do przeszłości.

Czy ojciec i córka wykorzystają tę okazję? Jakie niespodzianki kryje przeszłość bohaterów?

"A gdy znów się spotkamy" to przepiękna, wzruszająca opowieść wielowątkowa, której lektura to czysta przyjemność. Jestem zauroczona. Kristin Harmel stworzyła inteligentną i bardzo prawdziwą historię, która przystaje do rzeczywistości, jaka nastała po II wojnie światowej. Autorka podjęła kolejny frapujący temat, ukazując wojenne czasy poprzez pracę niemieckich jeńców - żołnierzy wziętych do niewoli i wysłanych za ocean, między innymi na Florydę, do pracy na farmie przy uprawie trzciny cukrowej. Mamy też reminiscencje walk na froncie, w Afryce, które odciskają głębokie piętno na psychice żołnierzy niemieckich walczących często wbrew sobie i swoim przekonaniom. Muszę przyznać, że zainteresowała mnie bardzo ta tematyka i postanowiłam dowiedzieć się więcej.

Książka jest ciekawym patchworkiem smutków i radości oplecionym nutą nostalgii. Akcja biegnie dwutorowo, płaszczyzny przeplatają się ze sobą tworząc bardzo wyrazisty obraz powieściowej rzeczywistości. Mroczny i smutny okres II wojny światowej obfitujący w wydarzenia będące istotą całej opowieści idealnie równoważą i uzupełniają obecne zdarzenia prowadzące do rozwikłania tajemnic rodziny. Wojenna rzeczywistość to nie tylko ciemność, strach, niepewność i śmierć, ale też życie pomimo wszystko, praca, drobne radości, miłość i nadzieja, które docenia się bardziej i odczuwa mocniej. A teraźniejszość to przede wszystkim konsekwencje pewnych wyborów, nie zawsze właściwych, które mają wpływ na kolejne lata, na przyszłość.

Powołani do życia bohaterowie to osoby z trudną przeszłością, mający za sobą bolesne doświadczenia i osobiste dramaty. To prawdziwi ludzie z krwi i kości mierzący się z własnymi demonami, poszukujący szczęścia, potrzebujący rozgrzeszenia i wybaczenia. Są bardzo autentyczni w swoim postępowaniu i wiarygodni w odczuwaniu emocji.

Kristin Harmel należy do grona moich ulubionych pisarek. Cieszę się, że mam jeszcze kilka jej powieści do przeczytania, bo są one dla mnie zawsze prawdziwą ucztą czytelniczą. Książkę "A gdy znów się spotkamy" wypatrzyłam w klubie recenzenta i otrzymałam ją od serwisu nakanapie.pl. Muszę przyznać, że był to naprawdę bardzo dobry wybór!

NIESPEŁNIONA OBIETNICA

Przeczytałam już kilka powieści Kristin Harmel i muszę przyznać, że jak dotąd na żadnej się nie zawiodłam. Uwielbiam obrazowy styl pisania aurorki, jej ciekawe pomysły, intrygującą fabułę, przekaz emocji i mistrzowskie wręcz łączenie ze sobą odległych płaszczyzn czasowych, które pozostają w równowadze i w konsekwencji tworzą złożoną, ale bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

SAKRAMENTALNE "TAK"

Moja przygoda z książkami Elin Hilderbrand - królowej wakacyjnych powieści rozpoczęła się od książki "Piasek w butach" i w ciągu kilku lat przeczytałam już niemal wszystkie książki tej poczytnej amerykańskiej autorki dostępne na naszym rynku wydawniczym. W końcu przyszedł czas na "Piękny dzień", opowieść, która jak wszystkie poprzednie przenosi nas na urokliwą wyspę Nantucket oddaloną o niespełna 50 km. od Cape Code w stanie Massachusetts. Muszę powiedzieć, że każda wizyta w tym wyjątkowym miejscu sprawia, że wracam tam z jeszcze większą przyjemnością.

Tym razem wraz z bohaterami bierzemy udział w pewnym szczególnym wydarzeniu. Wyjątkowy czterodniowy weekend na wyspie Nantucket ma przygotować Jennę Carmichael i Stewarta do złożenia przysięgi małżeńskiej. Zjeżdżają się zaproszeni goście - rodzina i znajomi. Wszystko musi być przygotowane perfekcyjnie, za co odpowiedzialna jest druhna honorowa - starsza siostra panny młodej Margot. Bohaterki mają do dyspozycji notatnik swojej zmarłej na nowotwór matki - Beth Carmichael, która szczegółowo zaplanowała i opisała każdy aspekt przygotowań do tej pięknej i wyjątkowej uroczystości. Z tych bardzo osobistych zapisków bije nieskończona miłość i chęć pomocy nawet zza grobu. I tak od czwartku z każdą chwilą przygotowania nabierają coraz większego tempa. Margot stara się sumiennie i z należytą starannością wykonać powierzone jej przez matkę zadanie. Wszystko musi być dopięte na przysłowiowy ostatni guzik. Jednak wraz z przybyciem kolejnych gości pojawiają się pewne zawirowania, sytuacje zaskakują, powstają nieporozumienia i wychodzą na jaw sekrety, co w konsekwencji doprowadzić może do odwołania uroczystości...

Pomysł na tę książkę autorka zaczerpnęła z rodzinnych opowieści, dlatego historia jest bardzo osobista i opisana została z najdrobniejszymi szczegółami. Przygotowania do ślubu ze strony na stronę nabierają coraz większego tempa, co sprawia, że wzrasta dynamika akcji. Pojawia się mnóstwo postaci, które wprowadzają niestety sporo chaosu. Szczerze mówiąc trudno było mi się odnaleźć w tym gąszczu charakterów i sytuacji.

Ciekawym zabiegiem jest wprowadzenie notatek zmarłej matki w postaci wytycznych, które przez cały czas przewijają się w treści. To one stanowią główną oś tej opowieści, co moim zdaniem jest na swój sposób zdumiewające. Osobiście nie wyobrażam sobie, aby ktoś, także najbliższa osoba, tak bardzo wyręczała mnie w organizacji mojej uroczystości ślubnej, nawet gdyby było to podyktowane troską i miłością. Wolałabym też, aby sugestie Beth Carmichael wplecione zostały w treść, chociażby w przemyślenia bohaterek, a nie były przekazywane poprzez wiernie przytaczane fragmenty wpisów. Myślę, że wówczas wypadłoby to dużo ciekawiej.

Autorka podejmuje temat szeroko pojętej miłości i różnych jej aspektów, zaufania, zdrady, niewyjaśnionych zatargów i rodzinnych sekretów. Tęsknota, wybaczenie i cała gama emocji towarzyszą bohaterom, którzy pragną spędzić na Nantucket ten wyjątkowy, piękny dzień. Ciekawe opisy wyspy i jej typowo wakacyjny klimat jak zawsze bardzo mi się podobały, ale jednak czegoś w tej powieści zabrakło. Przede wszystkim jest przegadana i taka trochę bez ładu, bez wyrazu. Nie potrafiłam się przekonać do żadnej postaci, wszyscy bohaterowie byli mi kompletnie obojętni, co wydawało się dość niezwykłe i nietypowe. A jedyną bohaterką, która naprawdę mnie zainteresowała była... wyspa Nantucket.

Przykro mi to pisać, ale "Piękny dzień" to w moim odczuciu najsłabsza powieść Elin Hilderbrand, jaką miałam przyjemność przeczytać. Pomysł na fabułę ciekawy, miejsce akcji jak zawsze urokliwe, ale wykonanie zawiodło. Nudziłam się przy lekturze, przekaz emocji szwankował i dosłownie nie mogłam się doczekać końca. Cieszę się, że poznałam już inne historie Elin Hilderbrand i mogę założyć, że był to tylko taki mały wypadek przy pracy.

SAKRAMENTALNE "TAK"

Moja przygoda z książkami Elin Hilderbrand - królowej wakacyjnych powieści rozpoczęła się od książki "Piasek w butach" i w ciągu kilku lat przeczytałam już niemal wszystkie książki tej poczytnej amerykańskiej autorki dostępne na naszym rynku wydawniczym. W końcu przyszedł czas na "Piękny dzień", opowieść, która jak wszystkie poprzednie przenosi nas na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

TAJEMNICE BLACKMORE

W ramach przerywnika w świątecznych przygotowaniach przychodzę do Was z recenzją powieści kanadyjskiej pisarki Amy Stuart zatytułowanej "Pośród gór". Książka jest ciekawym thrillerem psychologicznym, który prowadzi nas do niewielkiego górniczego miasteczka Blackmore. To usytuowane na uboczu, pełne tajemnic i zagadek miejsce zamieszkują niepospolite osobowości. Hermetyczna społeczność miejscowości jest podejrzliwa, zdystansowana i nieufna wobec przyjezdnych. Tymczasem do Blackmore przyjeżdża Clare Odey, aby pod pretekstem przeprowadzenia sesji zdjęciowej odnaleźć Shaynę Fowles - kobietę, która zniknęła bez wieści. Mieszkańcy nie ufają nowo przybyłej kobiecie, dlatego zdobycie informacji wymaga od niej sprytu i... czasu. Clare jest zdeterminowana, chce jak najlepiej wykonać swoje zadanie. Ona także jest uciekinierką i ma z Shayną Fowles sporo wspólnego. Jak na razie udało jej się zostawić przeszłość daleko za sobą, uciec od despotycznego męża - psychopaty, wyjechać i zatrzeć za sobą wszelkie ślady. Co ją czeka w Blackmore i jakie niespodzianki kryje miasteczko oraz stara kopalnia, w której przed kilku laty doszło do tragedii?

Zainteresowała mnie ta opowieść, zwróciłam też uwagę na okładkę, która idealnie oddaje atmosferę tej historii. Pomysł na fabułę bardzo mi się spodobał. Sceneria małego odludnego miasteczka pośród gór, klimat starej kopalni, w której zginęli ludzie, ekscentryczni bohaterowie żyjący na krawędzi i skrywający własne tajemnice, konflikty sąsiedzkie, uzależnienia - to są te elementy, które idealnie wpisują się w dreszczowiec. I właśnie te motywy sprawiły, że mogłam wczuć się w mroczną i złowieszczą atmosferę Blackmore. Misternie utkana sieć intryg i kłamstw oraz skrzętnie skrywane sekrety sprawiły, że z niecierpliwością czekałam na finał. Amy Stuart wykreowała różnorodnych bohaterów, z których każdy skrywa jakieś sekrety. Clare jest ciekawą osobowością, która wzbudza sympatię i potrafi zdobyć sympatię otoczenia. Kibicowałam jej bardzo w rozwikłaniu zagadki zniknięcia Shayny. Malcolm - wynajęty detektyw okazał się najbardziej nijaki. Zdecydowanie bardziej interesująco wypadli rodowici mieszkańcy miasteczka.

Spodobał mi się styl aurorki, odpowiadał mi prosty język, co w połączeniu z interpretacją Małgorzaty Klary sprawiło, że bardzo przyjemnie słuchało się wersji audio. Początkowo klimat skojarzył mi się trochę z popularnym miasteczkiem Twin Peaks tak było niepokojąco i mętnie. Później już to wrażenie zniknęło, ale wciąż czekałam na jakieś spektakularne rozwiązanie wątków, a tymczasem bez trudu rozszyfrowałam zamysł autorki. Po zakończonej lekturze odniosłam wrażenie, że Amy Stuart nie do końca przemyślała swoją opowieść. Początek był bardzo obiecujący, zawiodła koncepcja, słabo wypadło połączenie rzeczywistości Blackmore z tajemniczą przeszłością Clare. W niektóre fragmenty wkradał się chaos i wydawały się niepowiązane z istotą powieści. Cieszę się, że autorka zapowiada kontynuację tej historii. W przeciwnym wypadku samo zakończenie byłoby jakimś nieporozumieniem.

Książka na pewno ma w sobie "coś". Jest trochę niedopracowana, ale zważywszy, że to debiutancka powieść, to myślę, że dobrze wróży na przyszłość. Postanowiłam sobie, że dam Amy Stuart kolejną szansę, mając nadzieję na więcej interesujących wrażeń.

TAJEMNICE BLACKMORE

W ramach przerywnika w świątecznych przygotowaniach przychodzę do Was z recenzją powieści kanadyjskiej pisarki Amy Stuart zatytułowanej "Pośród gór". Książka jest ciekawym thrillerem psychologicznym, który prowadzi nas do niewielkiego górniczego miasteczka Blackmore. To usytuowane na uboczu, pełne tajemnic i zagadek miejsce zamieszkują niepospolite...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

HISTORIA SREBRNEGO MEDALIONU

Nie bacząc na wiosenną aurę skusiłam się na typowo zimową powieść Ilony Gołębiewskiej zatytułowaną "Ktoś mi bliski". To kolejna ciepła i nastrojowa historia obyczajowa, którą czyta się błyskawicznie, a lektura dostarcza wyjątkowych wrażeń.

Autorka zabiera nas na warszawską Pragę, gdzie siostry Zoja i Lena Wiśniewskie prowadzą swój niezwykły sklep o dość osobliwej nazwie "Fortuna Vintage". Jest to szczególne miejsce na mapie stolicy, jeszcze mało znane, ale z ogromnym potencjałem. Bohaterki wkładają całe serce i mnóstwo zaangażowania w to, aby po pierwsze firma jak najlepiej prosperowała, a po drugie, aby wynajdywać coraz to nowe, oryginalne i niepowtarzalne cudeńka, które zapomniane przez dawnych właścicieli mają szansę otrzymać drugie życie. W taki właśnie dość przypadkowy sposób do sklepiku trafia wiekowy kuferek pełen staroci, w którym siostry znajdują piękny srebrny medalion ze szmaragdem wykonany przez jedną z dawnych warszawskich firm jubilerskich. Nikt nie zna prawdziwej historii tego naszyjnika, ale internet jest niezawodny i szybko okazuje się, że ozdoba posiada swoją właścicielkę - żywiołową i aktywną starszą panią - Celinę Horn...

Bezpośrednio po zakończonej lekturze przyszła mi na myśl pewna refleksja związana z miejscem akcji. Kiedy kilka tygodni temu przechadzałam się ulicą Targową i przekroczyłam bramę bazaru Różyckiego, to pomyślałam sobie, że nie jest to już niestety to samo miejsce. Przed laty było tu gwarno i kolorowo, każda budka oferowała jakieś wyjątkowe artykuły, przy czym rozmaitość i różnorodność była ogromna. W tłumie pomiędzy kupującymi przechadzały się przekupki oferujące chętnym gorące pyzy, czy flaki. Dziś jest tu szaro i smutno. Część sklepików jest zamkniętych, kupujących i oglądających niewielu, wszędzie cisza, spokój i bezruch, które przytłaczają. Bazar Różyckiego to obecnie miejsce trochę zapomniane, choć nadal jest przestrzenią handlową i niezmiennie wpisuje się w historię prawobrzeżnej Warszawy. Jakże miło byłoby odnaleźć tu taki wyjątkowy sklepik z duszą, który przyciągnąłby przyjezdnych oraz mieszkańców stolicy swoją osobliwą atmosferą i pięknymi przedmiotami. A każdy przedmiot miałby swoją własną, niepowtarzalną historię do opowiedzenia...

Autorka po raz kolejny urzekła mnie swoją opowieścią. To już trzecia powieść zimowo - świąteczna, w której się po prostu zakochałam. Najpierw był "Czas na miłość" ze stylową restauracją w warszawskim Śródmieściu, potem "Czekam na Ciebie" z salonem krawieckim na Pradze, gdzie tradycja łączy się z nowoczesnością, a teraz sklepik z duszą na bazarze Różyckiego w powieści "Ktoś mi bliski". Wszystkie te książki skrywają jakąś niepowtarzalną historię, a w każdej z nich odnalazłam cząstkę siebie.

Ilona Gołębiewska splotła ze sobą dwie odrebne historie, których wspólnym mianownikiem jest srebrny medalion ze szmaragdem skrywający na dnie puzderka zdjęcie pewnego mężczyzny. Obok sklepiku sióstr Wiśniewskich w powieści pojawia się pracownia i cukiernia, w której powstają najlepsze torty. A wszystko to spina zaskakująca opowieść z przeszłości, która rzuca zupełnie nowe światło na obecne wydarzenia.

Książka jest bardzo dobrze przemyślana. Pani Ilona zadbała o każdy najmniejszy szczegół, pięknie oddała wyjątkowy klimat warszawskiej Pragi i sprawiła, że moje serce zaczęło mocniej bić. Autorka zadbała też o bohaterów, którzy wspaniale wpisują się w powieściową rzeczywistość. Są to bardzo sympayczni ludzie, uczuciowi, emocjonalni i... przedsiębiorczy. Bardzo dobrze czujemy się w ich towarzystwie. Z Leną i Zoją mogłabym się zaprzyjaźnić, Damian i Jakub to bardzo intrygujący młodzieńcy, a Celina Horn wydała mi się troskliwa i ciepła niczym moja babcia.

Pani Ilono, uśmiecham się o jak najwięcej takich pozytywnych historii, które promieniują samymi pozytywnymi emocjami. Potrzeba nam takiego optymizmu na co dzień. W tej powieści nie było właściwie żadnego niuansu, który by mi się nie spodobał. Smutno mi tylko, że tak szybko musiałam rozstać się z bohaterami, a to oznacza, że książka jest zdecydowanie zbyt krótka.

HISTORIA SREBRNEGO MEDALIONU

Nie bacząc na wiosenną aurę skusiłam się na typowo zimową powieść Ilony Gołębiewskiej zatytułowaną "Ktoś mi bliski". To kolejna ciepła i nastrojowa historia obyczajowa, którą czyta się błyskawicznie, a lektura dostarcza wyjątkowych wrażeń.

Autorka zabiera nas na warszawską Pragę, gdzie siostry Zoja i Lena Wiśniewskie prowadzą swój niezwykły...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

KARUZELA ŻYCIA

Powieść obyczajowa "W sieci uczuć" to moje kolejne spotkanie z piórem Anety Krasińskiej. Poprzednio był to cykl "Małe tęsknoty", który zaliczyłam do średniej półki. I tym razem skusiłam się na wersję multimedialną w interpretacji Elżbiety Kijowskiej. Jestem bardzo zadowolona, gdyż spędziłam z tą opowieścią sporo miłych chwil.

Kiedy poznajemy Kamilę Michałowską jest studentką germanistyki. Dalej śledzimy kolejne etapy jej życia - zatrudnienie się w firmie, potem staż w szkole, następnie decyzja o podjęciu pracy w Berlinie na stanowisku recepcjonistki pewnego hotelu... Bohaterka spełnia się zawodowo, choć na pewno żadne z tych zajęć nie jest pracą marzeń. Mimo to kobieta wypełnia swoje obowiązki z ogromnym zaangażowaniem. Dużo bardziej skomplikowane są jednak jej stosunki rodzinne. Od zawsze dziewczyna stara się sprostać oczekiwaniom matki, która najchętniej znalazła by jej męża. Kamila jest pogubiona uczuciowo, młodzieńcze zauroczenie Tomaszem - kolegą ze studiów gdzieś tam ciągle tkwi w jej sercu, a kolejny związek to totalna porażka. Na szczęście Kamila zauważa problem i ma na tyle wewnętrznej odwagi i determinacji by przerwać tę chorą relację...

W tej powieści autorka podjęła kilka naprawdę ważnych kwestii. Toksyczne związki, które stanowią niestety znaczny procent międzyludzkich relacji są destrukcyjne. Dać się zmanipulować drugiej osobie jest naprawdę łatwo, ale uwolnić się z takiego chorego układu to już duży problem. Dlatego podziwiam Kamilę, choć jej osobowość nie do końca mi pasowała, momentami była irytująca, a mimo to w niektórych sytuacjach naprawdę potrafiła zaimponować. Wątek pracy zarobkowej za granicą to kolejny temat rzeka, który autorka potraktowała skrótowo, ale przedstawiła go w ciekawy i wiarygodny sposób. Zmiana otoczenia, inna kultura, bariera językowa, trudność adaptacji i nawiązywania kontaktów zostały ukazane w sposób rzeczowy, bez zbędnych upiększeń i retuszu. Dzięki temu wydarzenia nie nudzą, a codzienność bohaterów dostarcza ciekawych wrażeń. Jak to w życiu - raz płynie się z prądem, a innym razem trzeba pokonywać przeciwności i zmagać się z rwącym nurtem. Ciekawie został przedstawiony też wątek homoseksualistów - pary niemieckich przyjaciół Kamili, którzy w każdej chwili gotowi byli do pomocy.

"W sieci uczuć" to mądra opowieść skłaniająca do przemyśleń. Razem z główną bohaterką powinniśmy sobie uświadomić, że nigdy nie jest za późno na zmiany i warto się na nie otworzyć. O swoje marzenia i cele należy walczyć, jeśli chce się je osiągnąć. Nikt za nas tego nie zrobi.
Jestem też bardzo pozytywnie zaskoczona kreacją bohaterów. Postaci są bardzo wiarygodne i autentyczne, a problemy jakim muszą stawić czoła to prawdziwe życiowe rozterki i dylematy, dobrze dopasowane do wieku, stylu życia i środowiska w jakim osoby się obracają. Nie podobały mi się natomiast przeskoki czasowe, które zaburzają spójność i harmonijność całej opowieści. Moim zdaniem można było pokusić się o inny sposób przedstawienia życiorysu głównej bohaterki. Nie do końca zadziałał też przekaz emocji, które gdzieś tam były, ale nie dało się ich poczuć.

Podsumowując "W sieci uczuć" to całkiem niezła powieść obyczajowa z ciekawym pomysłem oraz fabułą, dobrze wykreowanymi bohaterami, ale niestety bez efektu wow. Muszę jednak przyznać, że ta historia zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu niż wcześniej wysłuchany trzy częściowy cykl "Małe tęsknoty", a to już jakiś progres, który daje nadzieję na więcej.

KARUZELA ŻYCIA

Powieść obyczajowa "W sieci uczuć" to moje kolejne spotkanie z piórem Anety Krasińskiej. Poprzednio był to cykl "Małe tęsknoty", który zaliczyłam do średniej półki. I tym razem skusiłam się na wersję multimedialną w interpretacji Elżbiety Kijowskiej. Jestem bardzo zadowolona, gdyż spędziłam z tą opowieścią sporo miłych chwil.

Kiedy poznajemy Kamilę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Z DESZCZU POD RYNNĘ

"Druga żona" brytyjskiej pisarki Sheryl Browne to bardzo ciekawy i dobrze skonstruowany thriller psychologiczny, który trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Temat podjęty przez autorkę może być potraktowany jako przestroga dla kobiet, które zbyt łatwo ufają, łudzą się i są podatne na wykorzystanie - podobnie jak bohaterka tej powieści.

Nicole jest artystką. Malowanie obrazów to jej pasja i odskocznia od codzienności. Uwolnienie się z toksycznego związku z mizoginem (jak często określa swojego pierwszego, byłego już na szczęście męża - despotę) daje jej wreszcie nadzieję na szczęśliwe życie. Krótko po rozwodzie kobieta spotyka Richarda, który jawi jej się niczym książę z bajki - dobrze sytuowany, czuły i opiekuńczy. Mężczyzna jest wdowcem. Samotnie wychowuje swoją jedyną córkę Olivię. Spotkanie Nicole to dla niego szansa na udany związek. Dlaczego więc, krótko po ślubie, jego druga żona postanawia targnąć się na własne życie? Jakie były prawdziwe okoliczności tego zdarzenia? Odpowiedzi na te pytania zamierza poznać Rebecca - mieszkająca we Francji najbliższa przyjaciółka Nicole, z którą pozostawała w stałym kontakcie. Pogrzeb przyjaciółki jest dla Becci okazją do poznania Richarda i Olivii oraz miejsca, w którym ostatnie kilkanaście miesięcy spędziła jej przyjaciółka. O tym jaki będzie rezultat tych odwiedzin i co odkryje Rebecca dowiecie się z książki. Ze swojej strony mogę obiecać, że będzie to prawdziwa rewelacja.

Autorka podzieliła się z nami bardzo ciekawą opowieścią, w którą włożyła całe swoje serce. Świetnie buduje napięcie sprawiając, że momentami ciarki przechodzą po plecach. Cały czas podsycana jest atmosfera niepokoju i niepewności, nieustannie doszukujemy się haczyków i podstępu w zachowaniu bohaterów. Tym bardziej, że powieść jest nieprzewidywalna i nic tu nie jest takim, jakim się wydaje.

Sheryl Browne umiejętnie zestawiła ze sobą odmienne ludzkie charaktery. Z jednej strony mamy osobę o dotkliwie zranionym sercu oraz zachwianym poczuciu własnej wartości, która pragnie normalności, miłości, akceptacji, czyli po prostu szczęśliwej stabilizacji. Z drugiej strony pojawia się człowiek bezduszny, zimny, obojętny i wyrachowany, który bawi się ufnością, uczciwością i oddaniem. Dobroć i zaufanie wykorzystuje do manipulacji i osiągnięcia swoich podłych celów. Kontrast pomiędzy tymi dwoma szkicami charakterologicznymi jest bardzo jaskrawy i jednocześnie wiarygodny. A motyw walki dobra ze złem przewija się przez całą opowieść.

Historia opowiedziana została z punktu widzenia kilku bohaterów. Mamy tu także dwie, przeplatające się ze sobą płaszczyzny czasowe, przy czym przeszłość w całości została zarezerwowana dla Nicole, a teraźniejszość to przeplatające się relacje Rebeki, Olivii i Richarda. Obiektywna ocena sytuacji jest więc bardzo łatwa do dokonania.

Autorka misternie utkała tę pokrętną intrygę, dając nam sporo sygnałów co do kierunku prowadzenia zdarzeń. Czy jesteśmy w stanie rozgryźć zamysł i ułożyć kolejne elementy tej skomplikowanej układanki?... W części na pewno nam się to uda. Tym niemniej emocji i niespodzianek nie zabraknie, a finał może okazać się dla wielu z nas totalnym zaskoczeniem. Muszę powiedzieć, że nie mogłam się doczekać zakończenia, gdyż powstałych w mojej głowie scenariuszy było kilka i ciekawiło mnie bardzo, który okaże się tym właściwym. A może autorka wymyśliła coś, czego kompletnie się nie spodziewamy...

Sheryl Browne stworzyła bardzo interesującą powieść z zawoalowaną siecią kłamstw i kłamstewek oraz półprawd, które tworzą świat pełen iluzji i pozorów. Jesteśmy niemymi uczestnikami tej świetnie przeprowadzonej gry, która w pewien sposób odciska na nas swój ślad.

Moje pierwsze spotkanie z książką Sheryl Browne uważam za udane. Chętnie sięgnę po inne jej powieści. Interpretacja Małgorzaty Zawadzkiej okazała się bardzo przyjemna w odbiorze, dlatego, jeśli nie macie możliwości samodzielnego przeczytania tej książki, to świetnie sprawdzi się jej wersja dźwiękowa. Jestem pod wrażeniem!

Z DESZCZU POD RYNNĘ

"Druga żona" brytyjskiej pisarki Sheryl Browne to bardzo ciekawy i dobrze skonstruowany thriller psychologiczny, który trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Temat podjęty przez autorkę może być potraktowany jako przestroga dla kobiet, które zbyt łatwo ufają, łudzą się i są podatne na wykorzystanie - podobnie jak bohaterka tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

ŚWIAT ZAMKNIĘTY W SREBRNEJ BOMBCE

Niedawno przeczytałam powieść Jolanty Kosowskiej "Sobie pisani", a teraz sięgnęłam po kolejną - "Pocztówki z Portugalii". Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że początek obu tych historii to niemal dokładnie ten sam motyw. Pomyślałam sobie, że to niemożliwe. Tym bardziej, że przeczytałam już kilka powieści aurorki i wcześniej nic takiego nie miało miejsca. Na szczęście moje obawy okazały się zbędne, gdyż wątek rzekomej zdrady był jedynie wstępem do przepięknej, wzruszającej i złożonej historii.

Poznajcie zatem Konrada i Olgę. Dwoje ludzi będących od trzech lat w udanym związku. Pewna przysługa wyświadczona przyjacielowi z dzieciństwa i jego siostrze sprowadza lawinę zdarzeń, które doprowadzają do nieporozumienia i w konsekwencji do rozstania. Olga nie chce słuchać wyjaśnień, unosi się honorem i wykreśla chłopaka ze swojego życia. Zajmuje się pracą dziennikarki, a w wolnych chwilach fotografuje i jest w tym naprawdę dobra. Konrad wyjeżdża za granicę by tam, z dala od Olgi, próbować ułożyć sobie życie. To Sintra położona nieopodal Lizbony okazuje się tym miejscem, gdzie mężczyzna zapuszcza korzenie. Mija dziesięć lat... Na pogrzebie wspólnej znajomej ścieżki bohaterów na nowo się przecinają. Czy tym razem zdecydują dać sobie drugą szansę?...

Wątek Konrada i Olgi przewija się przez całą opowieść. Jednak równie ważna okazuje się historia śmiertelnie chorego Wojtusia, który cierpi na zespół wad genetycznych i postępujący zanik mięśni. Początkowo z roku na rok, potem z miesiąca na miesiąc, z tygodnia na tydzień życie dziecka naznaczone zostaje kolejnymi ograniczeniami. Choroba szybko postępuje i w wieku czternastu lat Wojtek zbliża się do granicy, za którą czeka go wieczna radość i szczęście.

Oba te zagadnienia stanowią istotę powieści "Pocztówki z Portugalii". Autorka pięknie połączyła te oba tematy, splotła je w interesującą i pełną emocji opowieść, która jest jedyna w swoim rodzaju i wyjątkowa. Z jednej strony jestem oczarowana, z drugiej czuję się głęboko poruszona. Książka wzbudza całą gamę emocji, ciekawi, wzrusza, ujmuje oraz daje nadzieję i pobudza do refleksji.

Nie możemy jednak zapomnieć o trzecim aspekcie tej powieści. "Pocztówki z Portugalii", jak sam tytuł wskazuje, to interesująca wycieczka do kraju artystów i poetów. Wybierając się w okolice Lizbony i położonej nieopodal Sintry mamy okazję poznać monumentalne zabytki - otoczone parkami pałace, bramy, place, kościoły i zobaczyć oczami wyobraźni kolorowe budynki zdobione mozaiką z maleńkich ceramicznych kafelków azulejo oraz przechadzać się wąskimi, klimatycznymi uliczkami, przy których znajdują się niewielkie sklepiki i kafejki. Te miejsca dosłownie czarują nas swoim urokiem i zapraszają do odwiedzin. Jolanta Kosowska posiada prawdziwy dar malowania słowem, jak nikt inny potrafi oddać piękno zabytków i krajobrazów, co nie raz udowodniła w swoich powieściach proponując coraz to inne, nowe zakątki Europy.

Na niewielu ponad trzystu pięćdziesięciu stronicach możemy przeczytać o niepomiernym poświęceniu dla dziecka, bezgranicznej miłości, bezsilności i bezradności wobec choroby, wybaczeniu i drugich szansach. A wszystko przedstawione w subtelny i jednocześnie emocjonalny sposób. Osobiście jestem ogromną wielbicielką pióra autorki, która potrafi wczuć się całą sobą w opisywane wydarzenia. Robi to z dużą dokładnością i dbałością o szczegóły. A jej podróże po Europie wspaniale wpisują się w fabułę kolejnych opowieści. Jeśli zatem tak jak ja lubicie podróżować z książką i wraz z bohaterami odwiedzać przeróżne bliższe i dalsze zakątki, to książki Jolanty Kosowskiej będą idealnym wyborem. Tym razem to Portugalia otwiera przed Wami swoje podwoje.

ŚWIAT ZAMKNIĘTY W SREBRNEJ BOMBCE

Niedawno przeczytałam powieść Jolanty Kosowskiej "Sobie pisani", a teraz sięgnęłam po kolejną - "Pocztówki z Portugalii". Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że początek obu tych historii to niemal dokładnie ten sam motyw. Pomyślałam sobie, że to niemożliwe. Tym bardziej, że przeczytałam już kilka powieści aurorki i wcześniej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

BEZDZIETNA Z WYBORU

Ostatnio zdecydowanie więcej czasu spędzam w pracowni, więc i więcej słucham zamiast czytać. Tym razem skusiłam się na książkę norweskiej pisarki Linn Strømsborg "Nigdy, nigdy, nigdy" z zasobów platformy Legimi. Początkowo nie do końca wiedziałam, czego mogę się spodziewać po takim przedziwnym tytule, ale jedno jest pewne - zaintrygował mnie i zaciekawił.

Główna bohaterka twierdzi otwarcie: „Mam trzydzieści pięć lat. Nie chcę mieć dzieci”. Od ośmiu lat jest w stałym związku z Philipem i dotąd oboje byli zgodni, co do kwestii rodzicielstwa. Lata mijają, priorytety się zmieniają, ona wciąż upiera się przy swojej decyzji, ale on chciałby jednak zostać ojcem. W związku pojawiają się zgrzyty, kompromisy nie działają i w efekcie dochodzi do rozstania. Tymczasem blisko zaprzyjaźniona para spodziewa się swojego pierwszego dziecka...

Linn Strømsborg z brutalną szczerością opisuje przekonania i poglądy głównej bohaterki, która konfrontuje się z różnymi aspektami macierzyństwa. Ta relacja jest ekscytującą podróżą przez meandry kobiecej psychiki i stanowi bardzo ciekawe doświadczenie. Z przemyśleń bohaterki bije odwaga do przeciwstawienia się ogólnie przyjętym stereotypom, pojawiają się też emocje, rozterki i wątpliwości. Zupełnie nie spodziewałam się takiego sposobu przedstawienia tematu. Mimo to opowieść jest wartościowa i pozwala spojrzeć na otaczający świat z zupełnie innej, nowej perspektywy. I nie jest tu istotne, czy popieramy prezentowane podejście do rodzicielstwa, czy też nie.

Bardzo interesująco wypadło zestawienie codzienności bohaterki bezdzietnej z wyboru, która boryka się ze stratą mężczyzny i chce za wszelką cenę poukładać na nowo swoją rzeczywistość z życiem rodziców małej córeczki, która swoim przyjściem na świat wywróciła wszystko do góry nogami. Dzięki takiemu zabiegowi możemy lepiej zrozumieć bohaterkę, dokładniej rozważyć wszystkie za i przeciw oraz zachować konieczny obiektywizm.

Muszę przyznać, że jednak nie wszystko wypadło tak dobrze. Oczekiwałam konkretnych powodów, czy przyczyn, dla których bohaterka tak uparcie pozostaje przy swoich przekonaniach. Niestety nie udało mi się ich poznać. Jedyny przewijający się wciąż argument jest taki, że bohaterka nie lubi dzieci, więc nie chce być matką.
Paradoksalnie jej relacje z własną rodzicielką nie są wcale jakieś destrukcyjne, a uczestnictwo przy porodzie przyjaciółki, a potem zajmowanie się jej córeczką przychodzi w miarę naturalnie i nie jest dla bohaterki żadnym wyzwaniem. Oczywiście szanuję jej poglądy i decyzje, rozumiem, że każdy może mieć swój własny sposób na szczęście, ale chwilami miałam wrażenie jakby ten upór i uparcie prezentowane stanowisko były na pokaz.

"Nigdy, nigdy, nigdy" to inteligentna i na swój sposób wyjątkowa opowieść, która wywarła na mnie spore wrażenie. Jest intymna i bardzo osobista, a jednocześnie prawdziwa. W dużym stopniu mnie zaskoczyła. Zupełnie nie spodziewałam się tak szczegółowej analizy psychologicznej. Doceniam też fakt, że książka nie narzuca nam poglądów, czy filozofii, pozwala natomiast spojrzeć na tematykę posiadania dzieci z szerszej perspektywy. Poszerza horyzonty i stawia na dobrowolny wybór bez nacisków i presji.

Zastanawiam się, czy moje wrażenia byłyby nieco inne, gdybym przeczytała tę książkę samodzielnie. Obawiam się, że niektóre momenty mogłyby mnie znużyć, ale audiobook w interpretacji Karoliny Drozdowskiej wypadł bardzo pozytywnie.

BEZDZIETNA Z WYBORU

Ostatnio zdecydowanie więcej czasu spędzam w pracowni, więc i więcej słucham zamiast czytać. Tym razem skusiłam się na książkę norweskiej pisarki Linn Strømsborg "Nigdy, nigdy, nigdy" z zasobów platformy Legimi. Początkowo nie do końca wiedziałam, czego mogę się spodziewać po takim przedziwnym tytule, ale jedno jest pewne - zaintrygował mnie i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Z KOTKOWA W BIESZCZADY

Bardzo się ucieszyłam mogąc na powrót zawitać do małego Kotkowa, gdzie Stella ma szansę spełnić wreszcie swoje marzenie. Stary, urokliwy dwór otoczony parkiem przyciąga ją już od jakiegoś czasu i zdaje się czekać właśnie na nią. Ale czy rzeczywiście Stella będzie mogła zostać jego właścicielką?... Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana i aby dopełnić wszystkich formalności zgodę i chęć zakupu musi wyrazić także rodzeństwo Stelli - siostry Melania i Julia oraz brat Benjamin. A dotychczasowy właściciel domu - pan Wiktor nie sprzeda wiekowego majątku pierwszemu lepszemu klientowi. Potencjalny zainteresowany musi najpierw przejść pewien test.

"Schody do lata" Magdaleny Kordel to druga część cyklu zatytułowanego "Przystań śpiących wiatrów", która, choć schematyczna, na swój sposób mnie oczarowała. Tym razem poznajemy bliżej młodszą siostrę Stelli - Melanię oraz jej osobiste problemy. Toksyczny związek z Jackiem daleki jest od ideału, a wstyd i strach paraliżuje i zmusza do biernego poddawania się kolejnym upokorzeniom. W tej sytuacji pomóc może tylko podstęp podyktowany życzliwością przyjaciół i miłością rodzeństwa. W ten sposób dziewczyna zostaje ściągnięta do Kotkowa, gdzie szeroko otwierają się dla niej drzwi do nowej przyszłości. Ale też głęboko skrywana przeszłość dopomina się o uwagę...

Muszę przyznać, że druga część "Przystani śpiących wiatrów" bardziej przypadła mi do gustu. Być może zasiadając do audiobooka wkroczyłam do znanego mi już wcześniej świata, a może przyzwyczaiłam się do głosu i interpretacji Joanny Brodzik. Jedno jest pewne. Wysłuchałam tej części z ogromną przyjemnością i niesłabnącym zainteresowaniem.

Wplecenie do fabuły starych, rodzinnych pamiętników odnalezionych w dworskiej bibliotece rzuca zupełnie nowe światło na historię dworu, ich poprzednich właścicieli i dawnych mieszkańców. A powieść zyskuje jakże ciekawą drugą perspektywę. Historia służącej Franciszki, zwanej przez wszystkich Franusią porusza serce i urzeka realizmem oraz rzeczowym podejściem. Uważny obserwator dostrzeże jak bardzo świat się zmienia. Wiele z dawnych norm, praktyk i zwyczajów, które dziś są bulwersujące, wstrząsające i nieakceptowalne kiedyś były bolesne, ale spotykały się z niemym przyzwoleniem.

Autorka porusza w tej powieści ważne kwestie dotyczące przemocy fizycznej i psychicznej i pokazuje jak sobie radzić w takiej sytuacji. Dziś nie ma zgody na rękoczyny, nękanie i poniżanie. Nie jest też niczym złym, czy wstydliwym poprosić o pomoc.

Istotnym wątkiem jest też podróż w Bieszczady, dokąd prowadzą ścieżki wskazane w starych pamiętnikach. Melę jednak kierują w te wyjątkowe rejony przede wszystkim porywy serca. A musicie wiedzieć, że na górskich szlakach, w otoczeniu przyrody, nabiera się dystansu do wielu spraw, tam też czekają na bohaterkę schody do lata.

Uwielbiam powieści Magdaleny Kordel, które zarażają optymizmem i pozytywnym nastawieniem do życia, dają odwagę i siłę do działania. Tutaj zło nie ma szans i zawsze ostatecznie zostaje pokonane przez dobro. Wraca też wiara w ludzi i marzenia. Małomiasteczkowy klimat wprowadza nutkę nostalgii, ale dodaje sporo uroku. Nie dajcie się zwieść. W Kotkowie dzieje się o każdej porze roku.

Z KOTKOWA W BIESZCZADY

Bardzo się ucieszyłam mogąc na powrót zawitać do małego Kotkowa, gdzie Stella ma szansę spełnić wreszcie swoje marzenie. Stary, urokliwy dwór otoczony parkiem przyciąga ją już od jakiegoś czasu i zdaje się czekać właśnie na nią. Ale czy rzeczywiście Stella będzie mogła zostać jego właścicielką?... Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana i aby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

ROMANTYCZNA PRAGA

"Sobie pisani" to kolejna powieść Jolanty Kosowskiej, po którą sięgnęłam z przyjemnością, ale też sporymi oczekiwaniami. Do tej pory wybierałam te książki aurorki, które oferują interesujące wycieczki po Europie i tym samym zapraszają czytelnika do różnych ciekawych miejsc. Tak było i tym razem. Wraz z Martą - główną bohaterką książki zwiedzamy czeską Pragę. Poznajemy magiczną atmosferę miasta nad Wełtawą, jego urokliwe zakątki, wiekowe zabytki, piękne mosty i romantyczne zaułki. Praga nazywana jest „Miastem Stu Wież”, czasem także „Sercem Europy”, a innym razem „Matką Miast”, gdyż jej historia - jeśli pominąć epokę neolitu - sięga aż X w. To jeden z tych punktów na mapie Europy, które zalicza się wiele razy i każda wizyta pozwala odkryć coś nowego.

Nikt tak dobrze jak Marta nie zapozna nas z tym wyjątkowym miastem. W końcu jest przewodniczką, prowadzi swoje biuro podróży i niemal codziennie oprowadza grupy turystów. Dziewczyna od trzech lat jest w stałym związku z Hubertem, który prowadzi podobną firmę w Gdańsku. Oboje myślą o wspólnej przyszłości, choć przez większość czasu przebywają z dala od siebie. Krótkie weekendowe spotkania, ostatnio coraz rzadsze, nie sprzyjają miłości. Marta wkrótce odkrywa, że jej mężczyzna romansuje z koleżanką z pracy. Bohaterka czuje się oszukana i zdradzona, nie chce słuchać wyjaśnień i zrywa kilkuletnią znajomość. Zdruzgotana rozstaniem w całości poświęca się pracy, tym bardziej, że firma odnosi kolejne sukcesy. Marta może liczyć na Alenę - oddaną przyjaciółkę i Sofię - ekscentryczną starszą panią, u której wynajmuje mieszkanie. W pobliżu jest też wnuk właścicielki - Pepa zawsze gotowy do pomocy...

"Sobie pisani" to wyjątkowa, niezwykła opowieść podobnie jak miasto, do którego zabiera nas Jolanta Kosowska. Historia nosi w sobie piękno, magię i romantyzm, a Praga obok Marty, Huberta, Anny, Sofii, Aleny i Pepy jest jedną z jej bohaterek. Zagłębiając się w lekturze emocje biorą górę, a rozsądek zasypia. Dlatego tak łatwo dajemy się zmanipulować i tak szybko poddajemy się urokowi tej opowieści. I właśnie ten iluzoryczny świat pozorów, w który autorka niepostrzeżenie wciąga czytelnika wywarł na mnie największe wrażenie. To było prawdziwe mistrzostwo manipulacji. Wydarzenia zostały przedstawione w taki sposób, abyśmy odpowiednio wykreowali sobie konkretne sytuacje, które w konsekwencji okazują się... złudne. Każdy z bohaterów odgrywa określoną rolę na scenie mistyfikacji. Intryga, domysły i niedopowiedzenia sprowadzają życie Marty do fikcji oraz imaginacji. Uwielbiam takie historie, w których nic nie jest takie, jakim się wydawało i co ciekawe... zupełnie nie spodziewamy się zwrotu akcji. Nie pierwszy raz autorka tak doskonale kreuje przedstawiony świat. Mamy tu idealne połączenie płaszczyzny opisowej z wydarzeniami, które są udziałem bohaterów. Bez względu na wszystko jesteśmy gotowi wskoczyć w pociąg, czy samochód by jak najszybciej znaleźć się w Pradze.

Historia Marty pokazuje jak bardzo los potrafi być przewrotny, a dobre chęci i szczere intencje mogą przynieść nieprzewidywalne skutki. Mamy możliwość przechadzać się nie tylko uliczkami Pragi, przez Hradczany, most Karola, czy rynek Nowego Miasta, ale przede wszystkim po meandrach ludzkich uczuć i emocji. Ten spacer skłania do wyjątkowych refleksji. Czy miłość rzeczywiście jest w stanie wszystko zwyciężyć?... To zależy wyłącznie od nas.

"Sobie pisani" to cudowna opowieść, która otwiera oczy i serca. Niesie ze sobą ważne przesłanie i sprawia, że Praga trafia na listę miejsc koniecznych do odwiedzenia. Przyjmiecie to wyjątkowe zaproszenie? Ja na pewno, choć byłam tam już kilka razy.

ROMANTYCZNA PRAGA

"Sobie pisani" to kolejna powieść Jolanty Kosowskiej, po którą sięgnęłam z przyjemnością, ale też sporymi oczekiwaniami. Do tej pory wybierałam te książki aurorki, które oferują interesujące wycieczki po Europie i tym samym zapraszają czytelnika do różnych ciekawych miejsc. Tak było i tym razem. Wraz z Martą - główną bohaterką książki zwiedzamy czeską...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

HOTELOWY ZAWRÓT GŁOWY

Tytułowy "Hotel spełnionych marzeń" to miejsce niezwykłe, obdarzone pozytywną energią, ale też obiekt, który spędza sen z powiek właścicielce i pracującym tam osobom. Anka w porozumieniu ze swoim narzeczonym Krzysztofem zdecydowała się kupić stary, dwunastowieczny zamek w Grodzisku, który możnaby określić jako ruinę z potencjałem. Miała być to świetna inwestycja, która zwróci się z nawiązką. Milionowe kredyty pozwoliły przygotować posiadłość dla turystów, jednak utrzymanie obiektu kosztuje, konserwator zabytków nie ułatwia sprawy, potrzeby są ogromne, zobowiązania trzeba spłacać, a rezerwacji jest niewiele. Na domiar złego Anka zostaje sama z problemem, gdyż Krzysztof to dupek i cwaniak, który, delikatnie mówiąc, nie widzi już dla nich wspólnej przyszłości. Kobieta jest załamana, gdyż firmie grozi bankructwo, a jej utrata wszelkich szans na szczęśliwe życie. Zdesperowana właścicielka poszukuje przeróżnych sposobów na zareklamowanie Grodziska i ściągnięcie do zamku kolejnych gości. Jest wśród nich starsze małżeństwo, które przed laty spędziło w Grodzisku podróż poślubną, jest joginka poszukująca tu czakramu czyli miejsca wysoce energetycznego, jest też pisarz, który cierpi na brak natchnienia i ma nadzieję odblokować swój umysł, są też miłośnicy pieszych wędrówek. Jednak to wszystko to jedynie kropla w morzu potrzeb...

Czy Anka znajdzie sposób na poprawę sytuacji? Czy uda jej się spełnić marzenia? Jakie niespodzianki przygotował dla niej los?

Powieść oczarowała mnie swoim klimatem. Stare zamczysko zamienione na hotel, w którym spotkać można prawdziwe indywidualności, naprawdę robi wrażenie. To idealne miejsce na jakiś wątek z dreszczykiem, który mógłby dodatkowo uatrakcyjnić fabułę.

Książka jest bardzo wdzięczna, ciepła i przyjemna w odbiorze. Opisana historia daje nadzieję i zaraża optymizmem. Pokazuje, że nawet z największych opresji można wyjść obronną ręką. Potrzeba determinacji, odwagi, kreatywności i... wsparcia przyjaciół. Taka jest Anka - potrafi zawalczyć o hotel i pracujących w nim ludzi, a tym samym o marzenia. Jest bardzo sympatyczna, jesteśmy w stanie wiele jej wybaczyć. Generalnie bohaterowie tej powieści to postaci charakterystyczne, które wzbudzają emocje - albo się ich lubi, albo nienawidzi. To prawdziwi ludzie z krwi i kości, których zachowanie nie jest sztuczne, czy wymuszone.

Autorka postawiła na ważkie kwestie takie jak determinacja w dążeniu do celu, odkrywanie swojej ścieżki w życiu, odzyskiwanie wiary w ludzi. Podjęła trudny wątek pacjentów onkologicznych, którzy za wszelką cenę starają się myśleć pozytywnie i uciekać śmierci. Miłość i przyjaźń to wartości nadrzędne. Wzruszamy się, uśmiechamy, czasem także przez łzy i bardzo mocno kibicujemy bohaterom. Justyna Drzewicka pisze barwnie, opisowo, z polotem. Bez problemu stajemy się niemymi uczestnikami powieściowej rzeczywistości, która pochłania nas bez reszty.

Zastrzeżenia mam jedynie do zakończenia. Jak dla mnie okazało się zbyt przewidywalne, poukładane i przesłodzone. Cieszę się, że autorka postanowiła podarować bohaterom odrobinę szczęścia w ich słodko - gorzkim życiu, ale oczekiwałam jakiegoś zwrotu, kulminacji, elementu zaskoczenia. A tymczasem finał pokrywa się w stu procentach z naszymi założeniami.

Jeśli macie ochotę na krótki pobyt w średniowiecznym zamczysku, które otoczy Was magią i prześle pozytywną energię, albo zechcecie odbyć ciekawe spotkania przy kawie lub wędrówki szlakiem dawnych wieków, to sięgnijcie po powieść Justyny Drzewickiej. Hotel spełnionych marzeń zaprasza o każdej porze roku.

HOTELOWY ZAWRÓT GŁOWY

Tytułowy "Hotel spełnionych marzeń" to miejsce niezwykłe, obdarzone pozytywną energią, ale też obiekt, który spędza sen z powiek właścicielce i pracującym tam osobom. Anka w porozumieniu ze swoim narzeczonym Krzysztofem zdecydowała się kupić stary, dwunastowieczny zamek w Grodzisku, który możnaby określić jako ruinę z potencjałem. Miała być to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

SZANSA NA SZCZĘŚCIE

Kolejny audiobook wysłuchany. Tym razem skusiłam się na obyczajową opowieść Anny Wolf zatytułowaną "Zimowe serca". Interpretacja Anny Jędrzejak wypadła rewelacyjnie i moim zdaniem podniosła atrakcyjność tej książki, co zdarza się naprawdę bardzo rzadko.

Tara Wilson jest świeżo po rozwodzie. Udało jej się zakończyć związek z mężem psychopatą, choć tak do końca się jeszcze od niego nie uwolniła. Roger nadal stara się mieć wpływ na swoją byłą żonę i mieszać w jej życiu. Kobieta jest przedszkolanką, matką dwóch córek. Małżeństwo z Rogerem sprawiło, że bohaterka jest nieufna i wycofana, szczególnie wobec mężczyzn. Nie szuka kontaktu, boryka się z problemami finansowymi, ale skupiając się na dzieciach stara się poskładać na nowo swoje życie. Zimą, na krótko przed Bożym Narodzeniem Tara jest świadkiem wypadku. Kobieta wzywa pomoc i tym samym ratuje życie pewnemu nieznajomemu mężczyźnie, którego samochód zsunął się z drogi prosto do rzeki. Poszkodowanym jest Erick Walker - facet po przejściach, z bujną przeszłością i zatargami z prawem. Po roku od tego zdarzenia ścieżki bohaterów niespodziewanie znów się przecinają. Oboje nie są tego świadomi, ale tym razem Tara czuje się zaintrygowana osobą Ericka, a on zabiega o jej zainteresowanie. Czy kobieta po przejściach i mężczyzna z przeszłością mają szansę stworzyć trwałą relację?...

"Zimowe serca" to romantyczna opowieść utrzymana w świątecznym klimacie, w której wątek sensacyjny jest ciekawym uzupełnieniem fabuły. W ten sposób historia jest wyrazista i nabiera charakteru. Pomimo zaledwie dwustu stron mamy tu kilka naprawdę interesujących wątków. "Zimowe serca" to powieść o drugich szansach, trudnych relacjach, nowych początkach oraz pragnieniu bliskości, poszukiwaniu miłości i szczęścia w życiu.

Osobiście mam mieszane uczucia wobec tej książki. Fabuła wydała mi się w porządku, pomysł całkiem intrygujący, historia życiowa, przystająca do realiów, jednak podczas słuchania pojawiały się zgrzyty. Nie podobało mi się nadmierne używanie wulgaryzmów, które kompletnie nie pasują do świątecznej opowieści. W zestawieniu z popularnym biblijnym cytatem o miłości pochodzącym z listu do Koryntian, który pojawia się w zakończeniu, te wszystkie przekleństwa wydają się tym bardziej nie na miejscu. Trzeba przyznać, że jest to bardzo zaskakujące i niepopularne połączenie.

Wątek dotyczący przeszłości Eryka, jego zatargów z prawem oraz szemranych interesów zwraca uwagę na to jak często sądzimy po pozorach. Ludzie są postrzegani nie przez to jacy są i co myślą, ale przez pryzmat wyglądu, czy postępków oraz incydentów, a przecież jak czytamy:
"Przeszłości nie da się zmienić, ona nas kształtuje, ale nie definiuje".

Historia jest bardzo krótka, w moim przekonaniu za krótka. Wątków nie ma zbyt wiele, ale są potraktowane powierzchownie. Bez trudu można byłoby je bardziej rozbudować. Pierwsze co przychodzi mi na myśl to temat dotyczący siostry Eryka, która pojawia się jak burza i znika osiągnąwszy swój cel. Fajnie byłoby poznać więcej szczegółów na temat rodziny głównego bohatera, a tutaj wszystko pozostaje jedynie w sferze domysłów.

"Zimowe serca" to moje pierwsze spotkanie z piórem Anny Wolf. Nie czuję rozczarowania, ale nie jestem też zachwycona. Mam na półce jeszcze jedną książkę autorki tym razem w klimacie średniowiecza - zamków, rycerzy, potyczek i... klątwy. Ciekawa jestem, jak autorka poradziła sobie z taką tematyką.

SZANSA NA SZCZĘŚCIE

Kolejny audiobook wysłuchany. Tym razem skusiłam się na obyczajową opowieść Anny Wolf zatytułowaną "Zimowe serca". Interpretacja Anny Jędrzejak wypadła rewelacyjnie i moim zdaniem podniosła atrakcyjność tej książki, co zdarza się naprawdę bardzo rzadko.

Tara Wilson jest świeżo po rozwodzie. Udało jej się zakończyć związek z mężem psychopatą, choć tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

KRYMINALNA KLASYKA

"Morderstwo w księgarni" angielskiej pisarki Merryn Allingham rozpoczyna cykl powieściowy z Florą Steele - właścicielką tytułowej księgarni w roli głównej. Dziewczyna odziedziczyła swój sklepik po zmarłej ciotce i oddała temu miejscu całe swoje serce. Flora jest marzycielką bez pamięci zakochaną w książkach, ale też stara się realistycznie podchodzić do tego wyjątkowego biznesu. Tym bardziej, że księgarnia zlokalizowana jest w niewielkiej miejscowości Abbeymead i Flora musi dokładać wielu starań, aby firma przynosiła jej zysk. Sprawy mocno się komplikują, gdy w jednym z pomieszczeń zostaje znalezione ciało młodego mężczyzny o nieznanej bliżej tożsamości. Zdarzenie to kładzie się cieniem na reputacji księgarni, a zaskoczeni klienci odwracają się od tego miejsca. Zdeterminowana właścicielka decyduje się wziąć sprawy w swoje ręce i rozwikłać tajemnicę tego zagadkowego zdarzenia. Od początku może liczyć na pomoc swojego wiernego klienta - miejscowego pisarza kryminałów - Jacka Carringtona.

Czy działając wspólnie bohaterowie poznają prawdę o tajemniczej śmierci mężczyzny?

Powieść Merryn Allingham skrywa ciekawą zagadkę kryminalną. Od samego początku skojarzyła mi się z książkami Agathy Christie. Podobny klimat, podobny sposób prowadzenia wydarzeń i podobne metody działania bohaterów oraz... graficzna okładka nawiązująca do klasyki gatunku. Nie znajdziemy w treści ani rozlewu krwi, ani makabrycznych zdarzeń, nie ma mafii, walki gangów czy kryminalnego półświatka. Wszystkie działania prowadzące do zabójstwa odbywają się w białych rękawiczkach.

"Morderstwo w księgarni" to taka elegancka zbrodnia w nietypowym miejscu - jakkolwiek to brzmi. Rozwikłanie zagadki i dotarcie do prawdy wymaga spostrzegawczości, pokojarzenia wielu faktów i wyciągania trafnych wniosków.

Podobała mi się bardzo ta historia. Autorka umiejętnie wplotła do wydarzeń wątki historyczne oraz średniowieczną legendę związaną z hrabstwem Sussex. Smaczku dodają nawiązania do postaci lorda Templetona, które intrygują i podsycają naszą ciekawość. Mamy średniowieczny klasztor, wyjątkowe księgi i starodruki oraz nieszablonową intrygę. Interesująco i... zaskakująco rysuje się harmonijna współpraca Flory i Jacka. Wydaje się, że oboje idealnie się dobrali, świetnie się rozumieją i rozwiążą zapewne jeszcze niejedną zagadkę. Miło było obserwować ich detektywistyczne poczynania.

Merryn Allingham doskonale oddała specyfikę angielskiej prowincji. Widać jej uznanie i oczarowanie dla klasyki angielskiego kryminału. Akcja osadzona w połowie XX wieku również ma tutaj swoje znaczenie. Jedyne co moim zdaniem nie do końca się udało, to budowanie napięcia. Oczekiwałam trochę więcej niepewności i niepokoju, a skupiałam się przede wszystkim na rozwiązywaniu łamigłówki. Nawet w kulminacyjnym momencie nie poczułam dreszczyku emocji. Może to wina przekazu, a może mojej wyobraźni.

"Morderstwo w księgarni" stanowi świetne preludium do kolejnych części przygód Flory Steele. To taki lekki, łatwy i przyjemny kryminał na każdą porę roku. Jestem usatysfakcjonowana i z przyjemnością sięgnę po następny tom zatytułowany "Morderstwo w zimowy dzień". Jeśli lubicie tego typu kryminalne zagadki i podoba Wam się specyfika angielskiej prowincji, albo tęsknicie za piórem sławnej Agathy to powieść Merryn Allingham przypadnie Wam do gustu.

KRYMINALNA KLASYKA

"Morderstwo w księgarni" angielskiej pisarki Merryn Allingham rozpoczyna cykl powieściowy z Florą Steele - właścicielką tytułowej księgarni w roli głównej. Dziewczyna odziedziczyła swój sklepik po zmarłej ciotce i oddała temu miejscu całe swoje serce. Flora jest marzycielką bez pamięci zakochaną w książkach, ale też stara się realistycznie podchodzić do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

NIEDOKOŃCZONA OPOWIEŚĆ

"Sukienka z wody" Agnieszki Litorowicz - Siegert to kolejny audiobook z zasobów Empik Go. Już od pewnego czasu zamierzałam sięgnąć po tę powieść, ale dotąd jakoś się nie złożyło. A tymczasem wersja dźwiękowa okazuje się być bardzo dobrą alternatywą dla samodzielnego czytania, a szczególnie jeśli trafimy na dobrego lektora. Muszę powiedzieć, że Monika Chrzanowska świetnie się sprawdza w tej roli.

Edyta jest wziętą pisarką. Jej najnowsza powieść jest w przygotowaniu. Niestety nieszczęśliwy wypadek na jeziorze skutkuje komplikacjami i Edyta zapada w śpiączkę. Sytuacja jest utrzymywana w tajemnicy przed wydawnictwem, a termin nagli. Dlatego pojawia się pomysł aby najlepsza przyjaciółka Edyty dokończyła za nią rozpoczętą powieść. Alina jest policjantką, profilerką, ale zna Edytę jak nikt i tak naprawdę tylko ona może podjąć się tego niecodziennego zadania. Kobieta przyjeżdża do Szczecinka aby odwiedzić przyjaciółkę w klinice Liliowa Zatoka i zostaje tu na dłużej. Alina może liczyć także na pomoc innych osób jak Rena, czy Miron - mąż Edyty. Bohaterka długo zastanawia się nad podjęciem wyzwania, robi dokładne rozeznanie i... niespodziewanie wkracza do świata sekretów, które stawiają Edytę w zupełnie nowym świetle.

Czy Alina wypełni powierzone jej zadanie? Jaka będzie jej wizja powieści?

Spodobała mi się ta historia i zapadła w pamięć. Powieści, których fabuła dotyczy pośrednio lub bezpośrednio książek zawsze jakoś szczególne mnie intrygują. Poruszona tutaj problematyka nie jest może zbyt odkrywcza i powiela niektóre schematy, ale za to z przyjemnością zagłębiamy się w skomplikowaną i nietuzinkową historię opisaną w książce Edyty. Okazuje się, że jest to wymagająca opowieść, dlatego, aby dobrze wykonać swoje zadanie i dopisać książce brakujące rozdziały, Alina musi przeprowadzić małe śledztwo. Pozwoli jej ono rozwikłać wszystkie tajemnice i dotrzeć do prawdy. A musicie wiedzieć, że w tym przypadku nie powinniśmy sądzić po pozorach...

Zaintrygowała mnie również tytułowa sukienka z wody, czyli wyjątkowo delikatna i unikatowa kreacja, której zaprojektowanie i uszycie można zlecić już tylko w jednym miejscu na świecie. Hmm, chciałam poszperać w internecie i dowiedzieć się więcej, ale niestety nie udało mi się natknąć na żadne ciekawe informacje.

Niestety są w tej historii również fragmenty, które mnie nie przekonały. Przede wszystkim mam na myśli więzi łączące trzy przyjaciółki - Edytę, Renatę i Alinę - relację, która wcale nie wydaje się tak bliska i zażyła. Autorka postawiła w tej powieści przede wszystkim na stosunki międzyludzkie, rozterki i dylematy. Chwilami jest zbyt słodko i bajkowo, a zakończenie niestety okazało się bardzo przewidywalne.

Pani Agnieszka umiejętnie połączyła w tej powieści wątki romantyczne, detektywistyczne i psychologiczne. Historia jest bardzo spójna i przejrzysta. Akcja biegnie powoli, razem z Aliną krok po kroku staramy się rozwikłać zagadkę tajemniczego Niko i to jest ten wątek, który mocno mnie zaciekawił.

"Sukienka z wody" to moje pierwsze, całkiem udane spotkanie z twórczością Agnieszki Litorowicz - Siegert. Przyjemnie się słuchało wersji audio, ale myślę, że następnym razem skuszę się na samodzielną lekturę, aby wyłapać więcej niuansów jeśli chodzi o styl i przekaz emocji. A tymczasem... jeśli macie ochotę na niewymagającą lekturę, ciekawą i przyjemną w odbiorze, to warto skusić się na "Sukienkę z wody". To taki dobry średniak wśród powieści obyczajowych.

NIEDOKOŃCZONA OPOWIEŚĆ

"Sukienka z wody" Agnieszki Litorowicz - Siegert to kolejny audiobook z zasobów Empik Go. Już od pewnego czasu zamierzałam sięgnąć po tę powieść, ale dotąd jakoś się nie złożyło. A tymczasem wersja dźwiękowa okazuje się być bardzo dobrą alternatywą dla samodzielnego czytania, a szczególnie jeśli trafimy na dobrego lektora. Muszę powiedzieć, że...

więcej Pokaż mimo to