-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać2
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać2
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński14
Biblioteczka
2024-03-04
2024-02-22
„Yellowface” to książka, którą zdecydowanie chciałam przeczytać. Czytało się szybko, historia była całkiem prosta, ale zgodnie z założeniem, ukazywała dość ‘skopane’ realia nie tylko przemysłu związanego z wydawaniem książek, ale wszelkimi mediami. Czasami próbuję połapać się w tych wszystkich skandalach i jest dość ciężko, a zatwardziali przeciwnicy pewnych idei wylewają się z twitterowego światka.
Wracając do lektury, cały czas trzymałam kciuki za karmę, która powinna spotkać główną bohaterkę. Pewna scena z mamą zmarłej Ateny sprawiła, że moja nienawiść była jeszcze bardziej zaogniona, co jednak nie wpłynęło na ogólny odbiór. June nie dało się polubić, ale takich bohaterów też czasami potrzeba w literaturze.
https://www.youtube.com/@angelic_on_point
„Yellowface” to książka, którą zdecydowanie chciałam przeczytać. Czytało się szybko, historia była całkiem prosta, ale zgodnie z założeniem, ukazywała dość ‘skopane’ realia nie tylko przemysłu związanego z wydawaniem książek, ale wszelkimi mediami. Czasami próbuję połapać się w tych wszystkich skandalach i jest dość ciężko, a zatwardziali przeciwnicy pewnych idei wylewają...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-12-06
„Mam na imię Jutro” to książka, która zainteresowała mnie w pierwszej kolejności okładką, następnie zaklasyfikowaniem do fantastyki, a kiedy dowiedziałam się, że całość jest opowiedziana oczami psa, zupełnie przepadłam.
„Najwspanialsza cecha naszego gatunku jest zarazem jego największą słabością: ufność, silniejsza niż rozum, niż logika, niż wszystko inne.”
Jutro wraz ze swoim panem wędruje przez dziesięciolecia na dwory królów, zwiedzając odległe kraje i oferując usługi lecznicze. Zachwycają się pięknem architektury, wynalazków, muzyki i oszukując czas, niezmiennie towarzysząc sobie w różnych przygodach. Jednak tajemniczy człowiek z przeszłości zawsze rzuca na nich cień, tak, że muszą oglądać się za siebie z przestrachem, do momentu, w którym zostają rozłączeni.
„- Jesteś urocza – oznajmia Sporco, wydymając pierś. Suka odsłania zęby.
- Rozerwę cię na kawałki, łapa po łapie – odpowiada, warcząc groźnie.
- Po prostu urocza – powtarza Sporco.”
Narracja tak jak już wspomniałam, odbywa się w pierwszej osobie czasu przeszłego z punktu widzenia Jutra. Przemieszczamy się pomiędzy dwiema liniami czasowymi. W jednej z nich pan i jego wierny towarzysz są razem przez okres około dziewięćdziesięciu lat, aby w konsekwencji zostać rozłączeni przez ponad stulecie. Podczas wycieczki do Wenecji w celu obejrzenia nowopowstałej katedry, Valentyn znika, ale nasz wierny pies zgodnie ze słowami „Jeśli się zgubimy, mój czempionie, czekaj na mnie tutaj, przy drzwiach”, nie opuszcza przez 127 lat okolic katedry. Kolejną ważną postacią jest Vilder, tajemniczy człowiek z dawnych czasów, który również posiada dar życia przez wieki, jednakże po niefortunnym wydarzeniu, zasnuwa go zemsta, która gna go po Europie w poszukiwaniu pozostałej dwójki bohaterów. Jako, że narracja odbywa się z punku widzenia zwierzęcia, interakcje z innymi psami również mają spore znaczenie i porzucony kundelek Sporco, wspiera Jutro w jego poszukiwaniach i kolejnych przygodach. Sposób opowiadania historii jest naprawdę czymś bardzo ważnym w tej książce i w moim odczuciu pies jako narrator najlepiej miał pokazać pewne skrajności w zachowaniach ludzi, bezsensowność wojny i okrucieństwa. Istoty zdolne do tak niesamowicie pięknych rzeczy, twórczości, muzyki, z drugiej strony rozrywają się na strzępy w niedorzecznych wojnach. Na przestrzeni książki wspominamy wiele znakomitych nazwisk jak Da Vinci, Mozart, Napoleon, które znajdują się w tle międzyepokowego życia naszych bohaterów, ale wplecenie tak zgrabnie tych wspaniałych dzieł czy muzyki, jeszcze bardziej pozwala zobaczyć pewne kontrasty, które autor wyraźnie zaznacza.
„Czasami dotykają nas wydarzenia o tak wielkiej wadze, że staja się osią naszej egzystencji, punktem podparcia, na którym balansuje nasze życie – a wtedy zmieniamy się, nawet nie zauważając tego, w całkiem inne stworzenia.”
Całość jest naprawdę wzruszającą historią o przebaczaniu, przyjaźni, poświęceniu i znajdowaniu radości w życiu, które może być bardzo ulotne. Zżyłam się z bohaterami i śledziłam akcję z zapartym tchem. Nie ukrywam, że kilka łez spłynęło mi po policzkach. Uważam, że to literatura, która skłania do przemyśleń i wielu osobom może się spodobać. Nie bójcie się łatki ‘fantastyki’, jeśli to nie wasze klimaty, bo tak naprawdę bliżej całości do literatury pięknej i w dodatku ze wspaniałym przesłaniem.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
„Mam na imię Jutro” to książka, która zainteresowała mnie w pierwszej kolejności okładką, następnie zaklasyfikowaniem do fantastyki, a kiedy dowiedziałam się, że całość jest opowiedziana oczami psa, zupełnie przepadłam.
„Najwspanialsza cecha naszego gatunku jest zarazem jego największą słabością: ufność, silniejsza niż rozum, niż logika, niż wszystko inne.”
Jutro wraz ze...
2023-12-05
„Dom sióstr marnotrawnych” to książka w której zakochałam się od pierwszej strony, co nie zdarza mi się często. Historia trzech sióstr, które zniknęły z ruchliwej ulicy, dosłownie sprzed nosa rodziców, aby odnaleźć się po miesiącu, była tajemnicza i miała niesamowity klimat.
Grey, Viviv i Iris zdają się wpływać na otoczenie i wykorzystywać swoje moce w różny sposób. Fakt, że po odnalezieniu, ich włosy zmieniły kolor na biały i aura tajemniczości otaczała dziewczynki, sprawił że stały się popularną historią, szeroko omawianą w mediach. Po latach, najstarsza siostra jest znaną modelką i projektantką mody, natomiast jej nagłe zniknięcie sprawia, że dwie młodsze dziewczyny, próbując ją odnaleźć, same popadają w niebezpieczeństwo, a przy okazji dowiadują się potencjalnych strzępków informacji, które mogą być powiązane z ich zniknięciem sprzed lat.
Bardzo malowniczy język i taka aura tajemniczości, legend i podań, a z drugiej strony klimat grozy, rozkładu i czyhającej śmierci, przyciąga zdecydowanie. Dobry pomysł, wykonanie i nie ukrywam, że nie spodziewałam się zakończenia. Serdecznie polecam :)
https://www.youtube.com/@angelic_on_point
„Dom sióstr marnotrawnych” to książka w której zakochałam się od pierwszej strony, co nie zdarza mi się często. Historia trzech sióstr, które zniknęły z ruchliwej ulicy, dosłownie sprzed nosa rodziców, aby odnaleźć się po miesiącu, była tajemnicza i miała niesamowity klimat.
Grey, Viviv i Iris zdają się wpływać na otoczenie i wykorzystywać swoje moce w różny sposób. Fakt,...
2023-09-06
„To, co zostaje po końcu świata” od Erika J. Browna to historia dwóch chłopaków, próbujących odnaleźć się w świecie, w którym grypopodobny wirus wykosił 95% populacji. Andrew wpada w niedźwiedzie sidła i cudem dociera do leśnego domku Jamiego, który na szczęście ma jakie takie pojęcie o medycynie i nawet trochę antybiotyków na podorędziu. Zawiązuje się między nimi przyjaźń i nieodparta potrzeba ochrony tej drugiej osoby.
„Jesteśmy tylko sumą naszych decyzji. Testuj, ile masz szczęścia, i wykorzystuj je do granic. Ludzie potrafią nasz czasem zaskoczyć.”
Pomiędzy naszą dwójką będą nieporozumienia i niedopowiedzenia, ale należy też spojrzeć na świat, który pozostawiła epidemia. Mamy typowe charakterystyczne dla postapo motywy, tym bardziej, że rzecz dzieje się w Ameryce, gdzie o dostęp do broni jest łatwo. Są grupy okradające innych, narzucające swoje poglądy, osłaniając się dobrem ogółu i wiele niebezpieczeństw. Mimo wszystko podróż tych dwóch chłopaków czytało się niesamowicie przyjemnie, dodając do tego uczucia które w nich kiełkowały.
https://www.youtube.com/@angelic_on_point
„To, co zostaje po końcu świata” od Erika J. Browna to historia dwóch chłopaków, próbujących odnaleźć się w świecie, w którym grypopodobny wirus wykosił 95% populacji. Andrew wpada w niedźwiedzie sidła i cudem dociera do leśnego domku Jamiego, który na szczęście ma jakie takie pojęcie o medycynie i nawet trochę antybiotyków na podorędziu. Zawiązuje się między nimi przyjaźń...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-01
„Muchomory w cukrze” Marty Bijan to książka dziwnie niejednoznaczna. Można ją jedynie określić jako opowieść młodzieżową i to w sumie tyle. Nie widziałam w niej przesłanek thrillera czy jakiejś wiekopomnej historii o dojrzewaniu. Była to chyba lekka lektura pokazująca w ładnym języku relacje między grupą przyjaciół.
Fabułę opowiada nam Fio, dziewczyna raczej nieśmiała, która w grupie widzi się jako dodatkowy, niepasujący element. Mamy też typowego mięśniaka, niepewną dziewczynę plus size i gwiazdę instagrama. Grupkę zamyka Kostek, chłopak udający dekadentyzm poprzez czytanie ‘trudnych’ książek. Cała ta zgraja jedzie do odludnego domku, zamieszkałego przez Adama, brata przyrodniego Kostka. Piją alkohol, siedzą nad jeziorem i rozmawiają. Atmosfera przyjemna, ale niewiele się dzieje aż natrafiamy na mega dziwne zakończenie, które mnie nie kupiło, bo wzięło się z niczego. Nie jestem sprzedana, więc nie wiem czy polecam.
https://www.youtube.com/@angelic_on_point
„Muchomory w cukrze” Marty Bijan to książka dziwnie niejednoznaczna. Można ją jedynie określić jako opowieść młodzieżową i to w sumie tyle. Nie widziałam w niej przesłanek thrillera czy jakiejś wiekopomnej historii o dojrzewaniu. Była to chyba lekka lektura pokazująca w ładnym języku relacje między grupą przyjaciół.
Fabułę opowiada nam Fio, dziewczyna raczej nieśmiała,...
2022-11-30
„Gothikana” miała opcję audiobooka i jako, że premis wydawał się tajemniczy, złapałam się w tą pułapkę. Czytałam na zmianę ze słuchaniem, żeby zmęczyć przez dwa-trzy tygodnie.
Historia Corviny, dziewczyny wychowywanej i nauczanej przez matkę, nabiera rozpędu, kiedy 21-latka zostaje zaproszona do Verenmore, aby mogła tam bezpłatnie studiować. Potem na obrazku ukazuje się tajemniczy wykładowca, powiązany z zaginięciem jednej dziewczyny i samobójstwem drugiej. Jak rozwinie się relacja Corviny ze starszym o siedem lat Vadem?
Książka jest pisana w pierwszej osobie i jeśli chodzi o ekspozycję to jest to mały koszmarek. Teoretycznie to czasy współczesne, bo mamy laptopy, ale ‘tylko nieliczni mają telefony komórkowe, a na górze i tak nie ma zasięgu’. No nie wiem w jakim świecie, grupa dwudziestolatków nie biegałaby po lesie szukając choćby kreski. Niby mamy elektryczność, ale bohaterka lubi w długaśnej koszuli nocnej popylać po korytarzu ze świecznikiem w ręku, w ogóle to oczywiście jest ‘inna’, lubi mroczny las do którego nikt się nie zapuszcza, nosi tylko długie spódnice, stawia tarota i nie nosi bielizny. I w dodatku mimo, że to współczesność, nasza panna jadąc do Verenmore, po raz pierwszy wsiadła do samochodu. Jak kurna? Ta matka to ją w jaskini wychowywała? Jest też dziewicą, o czym warto wspomnieć, ale to drobiazg, bo straci swoją cnotę w samochodzie, w czasie sztormu, w najgorszej scenie erotycznej jaką w życiu czytałam. Inni bohaterowie są właściwie niewidoczni dopóki nie trzeba zaserwować jakiegoś szoku albo odrealnionych powiązań w zagadce. No bo w dawnych czasach miały miejsce śmierci wykonywane przez tzw. ‘rzeźników’ i na mrocznym balu maskowym od stu lat po tych wydarzeniach giną ludzie. No wspaniale, że ta sprawa jest omawiana jako legenda i podkreślana na każdym kroku, a odpowiedzi i tak nie odnajdujemy. To są jakieś jaja po prostu. Jeśli chodzi o Vada to jaki on mroczny, zazdrosny, brutalny, no klisza goni kliszę, a ja wybucham niekontrolowaną głupawką za każdym razem jak gościu otwiera usta – tutaj przykład:
„- Może i jesteś uwodzicielską syreną, ale ja nie jestem zwykłym żeglarzem. Jestem szalonym piratem i próbuję się oprzeć twojemu śpiewowi. Jeśli wyląduję na twoim brzegu, bez skrupułów wezmę wszystko na co będę miał ochotę.”
Po pierwsze: kto tak mówi?!? I po drugie – serdecznie współczuję tłumaczowi.
Całość charakteryzują mega słabe postacie, ekspozycja która za nic się nie klei, podobnie jak fabuła no i jako wisienkę na torcie dostaniemy pełno scen erotycznych, z których każda będzie przepełniona masą beznadziejnych dialogów w stylu „dojdziesz na moim ….. jak petarda” – umarłam jak biedny lektor wypowiadał tą kwestię, a ja akurat sprzątałam łazienkę. No jestem wkurzona i nie polecam.
https://www.youtube.com/@angelic_on_point
„Gothikana” miała opcję audiobooka i jako, że premis wydawał się tajemniczy, złapałam się w tą pułapkę. Czytałam na zmianę ze słuchaniem, żeby zmęczyć przez dwa-trzy tygodnie.
Historia Corviny, dziewczyny wychowywanej i nauczanej przez matkę, nabiera rozpędu, kiedy 21-latka zostaje zaproszona do Verenmore, aby mogła tam bezpłatnie studiować. Potem na obrazku ukazuje się...
2022-11-13
„Przebudzenie zmarłego czasu. Powrót” to pierwsza część dwutomowej historii Stefana Dardy, która określona została jako ‘Horror kryminalny roku’. Właśnie ta klasyfikacja chyba sprawiła, że całość kuleje i jest chaotyczna.
Jakub Domaradzki wychodzi z więzienia dzięki pomocy swojej dawnej miłości i jej niepełnosprawnego syna. Niestety w ten sam dzień, kiedy mężczyzna odzyskuje wolność, jego wuj, jedyny krewny, popełnia samobójstwo w tajemniczych okolicznościach, pozostawiając po sobie dziwny list i masę domysłów.
Trzon historii to próba powrotu głównego bohatera do rzeczywistości, oswojenie przeszłości i uczucia pewnego rodzaju próżni w której się znajduje. Powoli zastanawia się nad kolejnymi krokami, między innymi próbując pomóc Justynie i jej synowi, Emilowi, dzięki którym odzyskał wolność. Z drugiej strony mamy tajemniczy artefakt magiczny z Przemyśla, który jest owiany tajemnicą i do którego nawiązuje list wuja Olgierda. Jakub chce dowiedzieć się czegoś o gemmie z wizerunkiem matki boskiej po jednej stronie i meduzy po drugiej. Miałam wrażenie, że zostają czytelnikowi rzucone skrawki informacji, które do niczego nie prowadzą. Część kryminalna w tym kontekście leży, a elementy horroru są właściwie nieobecne.
Z powyższych względów bardzo trudno wciągnąć się w jakąkolwiek akcje. Najmocniejszą kwestią jest zapewne sam rys głównego bohatera, który jest nieźle nakreślony w kontekście wydarzeń, które zostały opisane. Wydawało mi się jednak, że to trochę za mało, żeby realnie zainteresować się tą historią. Przeczytam pewnie kolejny tom, jako, że nie są to zbyt grube książki, ale już teraz myślę, że dałoby się pewnie obie części skumulować w jeden, grubszy tom.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
„Przebudzenie zmarłego czasu. Powrót” to pierwsza część dwutomowej historii Stefana Dardy, która określona została jako ‘Horror kryminalny roku’. Właśnie ta klasyfikacja chyba sprawiła, że całość kuleje i jest chaotyczna.
Jakub Domaradzki wychodzi z więzienia dzięki pomocy swojej dawnej miłości i jej niepełnosprawnego syna. Niestety w ten sam dzień, kiedy mężczyzna...
2018-03-28
2022-06-24
„Uprowadzona” to historia, którą przeczytałam jako część mojego mini projektu dotyczącego syndromu sztokholmskiego, ponieważ jest to książka bardzo często podawana w kontekście tego zjawiska psychologicznego.
Gemma to 16-letnia dziewczyna, która zostaje porwana przez starszego o kilka lat Tylera i wywieziona na Autralijską pustynię, pośrodku niczego. Dziewczyna próbuje walczyć, uciekać i zrozumieć dlaczego mężczyzna wydaje się ją znać.
Książka jest pisana z punktu widzenia Gemmy jako swojego rodzaju pamiętnik z przeszłości. Mamy szybkie porwanie z lotniska z udziałem narkotyków i totalny szok, kiedy dziewczyna budzi się w prostym, drewnianym domu. Ucieczka wydaje się mega trudna, kiedy w pobliżu nie ma niczego oprócz rozległej pustyni. Generalnie całość, zarówno zachowania Tylera, jego historia, którą powoli przedstawia, zdecydowanie jest ciekawa i pozwala poznać jego osobę. Z kolei Gemma zachowuje się racjonalnie i odpowiednio do sytuacji. Czytało się mega szybko, bo chciałam wiedzieć, gdzie prowadzi ta historia, ale niestety nagle wskoczyliśmy w zakończenie, które mnie zdecydowanie nie usatysfakcjonowało. W głowie inaczej poprowadziłam sobie tę historię. Niemniej jednak mimo okropnej okładki, nie jest to zła książka i myślę, że mogę ją polecić jeśli kiedyś wpadnie Wam w ręce.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
„Uprowadzona” to historia, którą przeczytałam jako część mojego mini projektu dotyczącego syndromu sztokholmskiego, ponieważ jest to książka bardzo często podawana w kontekście tego zjawiska psychologicznego.
Gemma to 16-letnia dziewczyna, która zostaje porwana przez starszego o kilka lat Tylera i wywieziona na Autralijską pustynię, pośrodku niczego. Dziewczyna próbuje...
2022-06-06
„Sanctuary” zainteresowało mnie poprzez połączenie wątków magii i zagadki kryminalnej, ale tak rozległych emocji zdecydowanie się nie spodziewałam.
„Magia to sztuka znajdowania najlepszej drogi do miejsca, w które chcesz dotrzeć. I tak jak w życiu, to, gdzie się znajdziesz, zależy od wyborów dokonywanych po drodze.”
Historia opowiada o śmierci Dana Whitmana, który spada z półpiętra, chwilę przed pożarem powstałym na szkolnej imprezie. Pani detektyw zostaje przydzielona do z pozoru prostej sprawy, w której pojawia się niestety coraz więcej niewiadomych i potencjalny wypadek może okazać się morderstwem. Niestety była dziewczyna Dana zostaje wskazana jako podejrzana, a tym gorzej, że jest córką czarownicy. To zdecydowanie komplikuje sprawy i spycha mieszkańców małego miasteczka w szpony strachu, uprzedzeń i zamierzchłych czasów polowania na czarownice.
„Wojna to dobry biznes dla wiedźm. Tak samo jak złamane serce.”
Książka prowadzi nas przez różne punkty widzenia w poszczególnych rozdziałach. Kolejne elementy układanki poznamy z punktu widzenia Sarah, jedynej wiedźmy z miejscowości Sanctuary i szaleństwa, które się wokół niej tworzy. Jednak Maggie, pani detektyw przydzielona do sprawy ma też niesamowitą zagwostkę. Okazuje się, że zgodnie z prawem stanowym za morderstwo z udziałem czarów otrzymuje się karę śmierci. Ludzie podsycani oskarżeniami zrozpaczonej matki wpadają w panikę i strach o własne dzieci. Generalnie warto podkreślić, że w tym świecie na sabat składa się czarownica i ludzie bez daru, którzy użyczają jej swojej mocy. Mamy tu ciekawe zależności międzyludzkie. Przyjaciółki zapominają jak wiele zrobiła dla nich Sarah i w niesamowitych czarach, które tak wiele im w przeszłości pomogły, doszukują się nagle czegoś plugawego. Te wszystkie interakcje są bardzo ciekawe i dodają bardzo wiele substancji do całej akcji.
„Rada dla potencjalnych przestępców: nigdy nie popełniaj czynu zabronionego na oddziale szpitalnym, w domu spokojnej starości ani w klasie szkolnej. Ludzie potwornie znudzeni są najbystrzejszymi obserwatorami.”
Świetni bohaterowie i ciekawy pomysł na kryminalną historię w świecie, który zna prawdziwą magię. Rytuały, zaklęcia i cały system magiczny świetnie został przedstawiony. Myślę, że nawet wszystkie wyjaśnienia z zakończenia książki dobrze się spinają, pokazując, że nie wszystko jest zawsze czarne czy białe, a szara strefa istnieje. Polecam jeśli lubicie kryminały i nie stronicie od lekko magicznych historii z refleksją nad ludzkimi związkami, przyjaźnią i uprzedzeniami.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
„Sanctuary” zainteresowało mnie poprzez połączenie wątków magii i zagadki kryminalnej, ale tak rozległych emocji zdecydowanie się nie spodziewałam.
„Magia to sztuka znajdowania najlepszej drogi do miejsca, w które chcesz dotrzeć. I tak jak w życiu, to, gdzie się znajdziesz, zależy od wyborów dokonywanych po drodze.”
Historia opowiada o śmierci Dana Whitmana, który spada z...
2018-11-14
Zazwyczaj zdarza się tak, że zaczynając czytanie książki i znając oględnie jej fabułę, mamy na jej temat wyobrażenie, nawet jeśli mgliste i w rezultacie niezgodne z późniejszym odbiorem. W przypadku „Wigilii Dnia Zmarłych” muszę jednak przyznać, że zostałam zdecydowanie zaskoczona.
Historia skupia się wokół Oskara, który jest prostym człowiekiem, wiodącym raczej nudne życie i próbującym się otrząsnąć po nieudanym związku. Zbieg okoliczności sprawia, że chcąc obronić zaczepioną w barze, śliczną dziewczynę, przed atakiem napastników, poznaje całkiem ciekawe osobistości. Po bliższym zapoznaniu, kobieta o ognistoczerwonych włosach, zaprasza go na bal, zarezerwowany dla specjalnego, elitarnego klubu. Całkiem przypadkiem, okazuje się, że przedsięwzięcie ma się odbyć w zamku, w przeddzień dnia zmarłych i będzie to bardzo specyficzny bal kostiumowy.
Narracja prowadzona w pierwszej osobie czasu przeszłego jest bardzo zgrabna i lekka. Z tego więc powodu, z początku spodziewałam się raczej znikomej dawki mrocznej akcji, niezbyt przesadnie okraszonej grozą i strachem. Wiele z rozmów między bohaterami miało znamiona filozoficznych rozważań i przedstawiało ciekawe punkty widzenia, w których jednak łatwo się było pogubić. W miarę tkania historii, zażyłość między główną parą stawała się bardziej widoczna i był to zdecydowany plus. Dosyć wcześnie, bo już właściwie na początku balu, zorientowałam się co się święci i kim są goście z tajemniczego klubu, co nie przygotowało mnie zupełnie na kulminację i zakończenie, rodem z krwawego horroru klasy B. Oprawa graficzna była wisienką na torcie, bo obrazy Pana Rafała Klausa, ciekawie podkreślały opisy wnętrz i sytuacji. Pozycja przeznaczona raczej dla fanów grozy i wywodów filozoficznych niż standardowej fantastyki i 'niemiła' odskocznia na szare popołudnie :)
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Zazwyczaj zdarza się tak, że zaczynając czytanie książki i znając oględnie jej fabułę, mamy na jej temat wyobrażenie, nawet jeśli mgliste i w rezultacie niezgodne z późniejszym odbiorem. W przypadku „Wigilii Dnia Zmarłych” muszę jednak przyznać, że zostałam zdecydowanie zaskoczona.
Historia skupia się wokół Oskara, który jest prostym człowiekiem, wiodącym raczej nudne...
2022-03-06
„Wszystkie twoje słabości” to debiutancka powieść Krzysztofa Myślińskiego, zaledwie 17-letniego chłopaka. Zostałam poproszona o recenzję przez autora i mimo, że książka o podobnej tematyce pewnie nie miałaby wielkich szans, aby mnie przyciągnąć, to jednak postanowiłam dać jej szansę.
Fabuła oscyluje głównie wokół Toma White’a, muzyka, który po przybyciu do Ameryki, zaprzepaścił swoją karierę i tonąc w długach, gra w podrzędnych barach, próbując zarobić na jedzenie. Podczas jednego z takich koncertów, jest świadkiem morderstwa i podsłuchana przypadkiem rozmowa o udziale mafii, stawia go w nieciekawym położeniu.
„Poklepał się po policzkach, jakby chciał wybić sobie z głowy te niepotrzebne głosy, natrętne myśli – nieodłączne towarzyszki nędznych ludzi.”
Książka jest pisana w trzeciej osobie i skupia się głównie wokół trzech postaci, których przeszłość dokładnie poznajemy. Mowa tutaj o Tomie, muzyku będącym świadkiem morderstwa, Jamesie Garcia, policjancie, który postanawia przyjrzeć się sprawie i Jannette, młodej kobiecie, która śledzi naszego muzyka na zlecenie biura detektywistycznego. I chyba za dużo tej przeszłości postaci dostawaliśmy zaraz na wstępie i jeszcze nawet gdzieś w połowie książki dowiadywaliśmy się o bohaterce, którą tatuś zostawił na lodzie po przygodzie z prostytułowaniem się. Miałam wrażenie, że większość fabuły to wątki obyczajowe skupiające się na postaciach, a te porachunki mafijne układają się trochę naiwnie, w niezbyt skomplikowaną historię. Generalnie niewiele mnie tutaj mogło zaskoczyć.
Książka jest dość krótka, z ładną okładką, co na plus. Myślę, że brakuje w niej krwi, pościgów i prawdziwego oblicza mafii, które nie wykorzystuje losowego mężczyzny do wykonywania ich brudnej roboty. Pewne posunięcia w fabule kompletnie mi zgrzytały, podobnie jak zakończenie przez które bohater został przeprowadzony jak po sznurku. Ta ostatnia deska ratunku przyszła mu zdecydowanie zbyt łatwo i znikąd. Natomiast jeśli chodzi o narrację to muszę powiedzieć, że pozytywnie się zaskoczyłam, bo mimo wszystko czyta się to bardzo lekko. Należałoby w przyszłości popracować nad bardziej skomplikowaną i mięsistą fabułą, z jakimś ciekawym zwrotem akcji, a byłabym sprzedana.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
„Wszystkie twoje słabości” to debiutancka powieść Krzysztofa Myślińskiego, zaledwie 17-letniego chłopaka. Zostałam poproszona o recenzję przez autora i mimo, że książka o podobnej tematyce pewnie nie miałaby wielkich szans, aby mnie przyciągnąć, to jednak postanowiłam dać jej szansę.
Fabuła oscyluje głównie wokół Toma White’a, muzyka, który po przybyciu do Ameryki,...
2022-03-01
„Demeter” Malwiny Chojnackiej nie jest debiutem autorki, ale premis książki zdecydowanie mnie zainteresował, a ebook był dostępny na legimi jeszcze przed premierą papierową. Dwie pierwsze 10-tki od czytelników i okładka w stylu, który jest powtarzalny i wielokrotnie wymemłany, ale mnie przyciąga. Zostałam sprzedana.
Ciało dziewczyny, która pracowała w luksusowym mazurskim hotelu, zostaje wyrzucone na brzeg jeziora. Kolejna kelnerka znika, ale wpływy właściciela przybytku sięgają daleko. Warszawianka, która pod fałszywym nazwiskiem postanowiła zbadać sprawę, również nie daje znaku życia. Jej siostra i były partner postanawiają wyruszyć tropem zniknięć i odnaleźć Igę.
„Nienawidzę świąt. Tego plastiku, zadęcia i udawania, że prezent pod choinką i nieszczere życzenia zrekompensują całą ludzką niesprawiedliwość i głupotę.”
Książka jest pisana w pierwszej osobie z punktu widzenia trójki bohaterów i rozdziały są podzielone poprzez ich imiona, miejsca i daty akcji, ponieważ cały czas poruszamy się w różnych strefach czasowych. Punkt widzenia Igi, która postanawia zbadać sprawę śmierci i zaginięcia dziewczyn z hotelu ‘Odonata’ śledzimy od listopada, kiedy trafia na mazury, a wydarzenia z punktu widzenia jej starszej siostry Olgi i byłego partnera Huberta, rozpoczynamy prawie miesiąc później, kilka dni przed świętami, kiedy oboje postanawiają odszukać dziewczynę. Już po kilkunastu stronach tej cegły wiedziałam, że nie będzie dobrze. Każdy dialog, a było ich pełno, był wypełniony wykrzyknikami. Musiałam to jakoś policzyć, bo byłam niezmiernie zirytowana. 256 wykrzykników na 50 stronach i prosta matematyka może Wam powiedzieć, ile tych wykrzykników znalazło się na 500-set stronach… Czy ci ludzie non stop do siebie krzyczeli, no bez jaj?!? Tym bardziej, że mieliśmy do czynienia ze szpiegowaniem, zdobywaniem informacji, węszeniem. W takim kontekście, podchodząc do osoby na śniadaniu, w sali bankietowej, raczej się nie drzesz, zdradzając swoje zamiary, bo każdy może usłyszeć i jutro będziesz martwa. Co najwyżej powinnaś dyskretnie spróbować wybadać co twój rozmówca myśli o sytuacji dziewczyn w tym przybytku. Niech edytor dołoży trochę kropek, no ludzie, to nie jest trudne. Tak, spojlery nadchodzą. Iga lawiruje pomiędzy Janem Rejem, Dyrektorem Odonaty i jego zastępcą Andrzejem Bielendą. I serio tam trup się ściele, nasz Pan i Władca szaleje za nowoprzybyłą, obsypuje prezentami i chce rzucić dla niej żonę, a laska co chwila sypia i ma układy z jego zastępcą, ale dosłownie nikt z kilkudziesięciu pracowników, czy sam Rej, nie orientuje się ani razu w tych eskapadach. Nasza koleżanka z miejsca lata z kąta w kąt, robi co chce i znajduje w piwnicy losowo leżące ciało… No żyć, nie umierać. Dosłownie każdy ma tu chyba coś z głową, a sceny są do bólu powtarzalne. Kłótnia, nie, nie ufam ci, żeby potem, nie, jednak ci ufam. Potem znowu, nagrywasz mnie, oszukujesz, potem znowu, przepraszam, kocham cię. Hubert wiecznie z kolei myśli jak to kocha Igę, jest cudowna, wspaniała, opętała go, to ciało, cycki. No musi ją odzyskać. Bla, bla. Nawet siostra ma wiecznie te same rozkminy, że zawiodła młodszą siostrę, powinna bardziej się nią przejmować, ale nie mogła, chciała żyć własnym życiem, bla, bla.
„Zawsze cholernie elegancki. Spokojny wtedy, gdy trzeba być spokojnym. Co w nim siedzi naprawdę?”
Czytałam tą książkę ze dwa tygodnie. Ciągnęła mi się przeokrutnie. Wulgaryzmy, co chwilę powtarzalne, urywane sceny erotyczne, wybuchy złości i międlenie tych samych przemyśleń u naszej głównej trójcy zasadniczo mnie wymęczyło. No minimum sto stron mniej można by z tego zrobić. Bardzo mnie to boli, bo temat ciekawy, z potencjałem, historia nawet się kleiła i miała sens. Ale jak już wilki weszły, to straciłam ostatni promyk nadziei, kto wie ten wie. I dziwne cholera, że tych potencjalnych „węszących”, co ustawili jedno spotkanie w jak najbezpieczniejszy sposób to kosili z miejsca, a bohaterce, która wprost rzuca komuś w twarz, że wie za dużo, nic się nie dzieje. Mary Sue na dokładkę do biegunówki. Ta książka udowadnia, że nie wystarczy dobry pomysł, ale wykonanie ma monumentalne znaczenie. Niestety nie polecam.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
„Demeter” Malwiny Chojnackiej nie jest debiutem autorki, ale premis książki zdecydowanie mnie zainteresował, a ebook był dostępny na legimi jeszcze przed premierą papierową. Dwie pierwsze 10-tki od czytelników i okładka w stylu, który jest powtarzalny i wielokrotnie wymemłany, ale mnie przyciąga. Zostałam sprzedana.
Ciało dziewczyny, która pracowała w luksusowym mazurskim...
2022-01-09
„Luonto” Melissy Darwood w pierwszym wydaniu zakupiłam latem za 5 zł na jednej z tych książkowych wyprzedaży pod wielkimi namiotami (zapewne wiecie o co mi chodzi). Zasugerowałam się okładką, która była świetna i szybkim zerknięciem do internetu na oceny z lubimyczytac. I w ten sposób kilka lat później, wzięłam ją wreszcie do ręki.
Chloris to 17-latka, która znajduje się w epicentrum trzęsienia ziemi, a kiedy już prawie ma zniknąć w rozpadlinie, ratuje ją ogromny orzeł, który jest homanilem. Pół człowiek i pół zwierzę o imieniu Gratus dostał nakaz od Matki Natury, aby przetransportować nastolatkę do Luonto, malowniczej krainy, która istnieje, aby chronić wszystkie gatunki zwierząt przed nadchodzącą katastrofą ekologiczną, która ma zniszczyć ludzkość.
„Chłopak wzruszył ramionami i uniósł lekko kąciki ust. Miała ochotę przybić mu piątkę. Pięścią. W tę jego piękniutką twarz.”
Książka jest pisana w trzeciej osobie czasu przeszłego i można ją roboczo podzielić na dwie części. W pierwszej poznajemy Luonto oraz nawiązuje się trudna więź między Gratusem, a Chloris. Chłopak ma tzw. partnerkę, która również przemienia się w orła i w tej właśnie formie mają przedłużyć gatunek. Podczas narady, w której pojawia się starszyzna, tzw. Plenum, okazuje się, że istnieje zdjęcie, na którym Chloris i Gratus całują się, więc nikt nie wierzy w ich historię z ingerencją Matki Natury. Ponadto nagle pojawia się królowa, aby przybliżyć dziewczynie jej znaczenie w nadchodzących wydarzeniach. Poznajemy pobieżnie dość dużo postaci, których historia nie jest w ostatecznym rachunku zakończona. Mówię dla przykładu o historii dwóch sióstr półwilczyc. Starsza stała się partnerką Iwona, w celu przedłużenia gatunku, mimo że to Iwon i Jaśmina (młodsza siostra) darzą się uczuciem.
„- Po co mi to mówisz, skoro i tak nigdy nie będziemy razem? (..)
- A po co oddychasz, skoro i tak kiedyś umrzesz?”
Po pierwszej części urwanej w miejscu, wchodzi część druga gdzie zaserwowane są pewne odpowiedzi, natomiast mocno nie podobało mi się jak bardzo przyspieszona i pofragmentowana jest dalsza historia. Odpowiedzi, które otrzymujemy są nie do końca satysfakcjonujące w moim odczuciu. Mamy dwa dość mocne plot twisty, niespodziewane jako że kręcimy się w kółko, nie wiedząc w co wierzyć. Zakończenie mnie nie usatysfakcjonowało, bo znowu, uważam, że było zbyt przyspieszone. Książka nie ucierpiałaby na kilkudziesięciu dodatkowych stronach, chociażby skupienia się na innych relacjach i pogłębienia obecnych. Mogę polecić osobom, które lubią ekologię, zdrowy tryb życia i zero waste, a także szybkie książki z wątkiem romantycznym.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
„Luonto” Melissy Darwood w pierwszym wydaniu zakupiłam latem za 5 zł na jednej z tych książkowych wyprzedaży pod wielkimi namiotami (zapewne wiecie o co mi chodzi). Zasugerowałam się okładką, która była świetna i szybkim zerknięciem do internetu na oceny z lubimyczytac. I w ten sposób kilka lat później, wzięłam ją wreszcie do ręki.
Chloris to 17-latka, która znajduje się w...
2021-04-29
„Stalker” Joanny Bartoś to książka, na którą trafiłam przypadkiem i zostałam skuszona pozytywnymi ocenami. Czytałam już powieść o tej samej tematyce, która mnie nie porwała, ale chciałam odgrzebać ten motyw jeszcze raz, być może w innym ujęciu.
„Nikt nie potrafi krzywdzić tak dotkliwie jak osoba, którą darzymy uczuciem.”
Fabuła skupia się na wspomnieniach autorki i przedstawia wydarzenia z jej życia, skumulowane wokół namiastki funkcjonowania w cieniu prześladowań. Mamy relację w formie sfabularyzowanego pamiętnika, a bynajmniej tak to odebrałam. Ciągłe telefony, smsy, niewybredne propozycje od obcych mężczyzn, którzy dostali numer kobiety poprzez nieprawdziwe konta na portalach randkowych, to jeszcze nie wszystko. Nieprawdziwe wiadomości trafiają do jej miejsca pracy, a po wydaniu książki jej konto autorskie i osoby, które je obserwują, otrzymują tonę wiadomości i fałszywych oskarżeń. W tym wszystkim znajduje się Piotr, związek na odległość, w którym brak jakiegokolwiek wsparcia i uczucia, a jedynie wieczne pretensje i oskarżenia. Naprawdę okropnie się to czytało, tak toksycznego faceta jeszcze nie widziałam, rozmowa tylko na GG, a spotkanie raz na dwa tygodnie. W wieku Pani Jolanty to nie jest związek, a nieporozumienie przez duże „N”. No wystawiłabym typa za drzwi po jednej z pierwszych sytuacji na stronie ‘nastej’, bycie singielką w takiej sytuacji jest jak najbardziej wskazane.
„Wystarczy kogoś nazwać kłamcą. Nie trzeba mieć dowodów. Wystarczy kogoś nazwać dziwką, przy okazji zakładając jej kilka kont na stronach oferujących seks. Tyle wystarczy. Wirtualny świat jest okrutny i przede wszystkim kieruje się zasadą anonimowości…”
Cała sytuacja opisana w powieści rozlega się na przestrzeni lat i jest to straszne, że ludzie mogą chcieć krzywdzić kogoś tak okrutnie i perfidnie, nieprzerwanie każdego dnia. Oczywiście pojawiają się objawy stresu i wykończenia, bo nikt, nawet bardzo silny, nie wytrzyma czegoś takiego na dłuższą metę. Konkluzja książki była czymś czego się poniekąd spodziewałam. Trudno mi ocenić lekturę, bo mam wrażenie, że to nie był zabieg (chociaż nie znam dorobku autorki), a prawdziwa historia, bardzo tragiczna. Myślę, że książka spodoba wam się jeśli macie ochotę na bardziej stonowaną, wręcz obyczajową narrację, skupioną na traumie i uczuciach niż na thrillerze i dreszczyku emocji. Współczuję pani Jolancie i życzę samych dobrych dni i dalszych sukcesów. Oby zamknęła ten rozdział i szła dalej z podniesioną głową.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
„Stalker” Joanny Bartoś to książka, na którą trafiłam przypadkiem i zostałam skuszona pozytywnymi ocenami. Czytałam już powieść o tej samej tematyce, która mnie nie porwała, ale chciałam odgrzebać ten motyw jeszcze raz, być może w innym ujęciu.
„Nikt nie potrafi krzywdzić tak dotkliwie jak osoba, którą darzymy uczuciem.”
Fabuła skupia się na wspomnieniach autorki i...
2019-09-11
„Efekt Susan” to książka, która zainteresowała mnie głównie przez wzgląd na nietypową zdolność głównej bohaterki, która potrafi wpływać na rozmówcę, skłaniając go do wyjawienia najskrytszych sekretów. Otoczka futurystycznego thrillera to kolejna rzecz, która przyciąga.
Co zrobisz, kiedy cała twoja rodzina zostanie zatrzymana w indyjskim więzieniu i oskarżona o najgorsze zbrodnie? Jeśli ktoś wyciągnie do ciebie rękę i poprosi o przysługę w zamian za wolność bliskich to czy wyrażenie zgody rozwiąże wszystkie twoje problemy? Jeśli zobaczysz śmierć i w twoje życie wkradnie się niebezpieczeństwo, czy będziesz w stanie krytycznie na siebie spojrzeć?
Narracja książki w większości jest prowadzona w pierwszej osobie czasu teraźniejszego, przez naszą bohaterkę. Mówiąc całkiem szczerze, całość jest bardzo niejasna, dziwna, dzieje się zbyt szybko. Rodzina Svendsenów na którą składa się Susan, jej mąż Laban i dwoje bliźniąt - Harald i Thit to bardzo dziwna mieszanka. Ich zdolności wpływania na rzeczywistość nie wiążą się ze specjalnym przeszkoleniem czy trikami oddziaływania na psychikę. Mamy do czynienia z niewyjaśnionym zjawiskiem, które ‘jest’ i mimo, że bohaterka zgłębia zagadnienia fizyki kwantowej i szkoli się u boku uznanej Pani Profesor, nie możemy liczyć na jednoznaczne określenie samego zjawiska. Wszystko pozostaje raczej w sferze domysłów. Postaci są bardzo sztywne, miałam wrażenie, że nijakie i nie posiadające głębszych uczuć, a jedynie powierzchowne odruchy. Rozmowa przy improwizowanej Wigilii mocno to potwierdza, bo jaka kobieta jest w stanie opowiadać o traumatycznym przeżyciu, które z pewnością miało na nią znaczący wpływ bez cienia uczucia. Z drugiej strony, może jest to wina sztywnej narracji, mającej na celu podkreślenie walorów futurystycznych powieści.
„W każdej rodzinie są sfery zanieczyszczone starymi odpadami czy radioaktywnymi izotopami, zakopane szkielety z resztkami tkanki. Wszyscy ich unikamy, z uprzejmości lub ze strachu albo dlatego, że nie można rozłożyć życia na kawałki i przepuścić przez autoklaw.”
Susan to niestety typowa Mary Sue czyli bohaterka, której wszystko w łatwy sposób się udaje. Sąsiadka zna kody do podziemi, a ona jest w stanie z miejsca otrzymać audiencję u najwyższych urzędników i polityków, może dostać się wszędzie, włamać i niezauważona wykraść dokumenty, bez jakichkolwiek konsekwencji. Raz, drugi, można wybaczyć, ale za którymś razem to się robi zwyczajnie męczące. Przebieg akcji można porównać do sesji RPG z bardzo miłym mistrzem gry, który pozwoli ci na wszystko i otworzy każde drzwi jeśli ładnie się uśmiechniesz. Cała zagadka nie była zbyt zaskakująca i wyszukana.
Osobiście mimo wszystko swoista dziwność plasuje się na czołówkę, kiedy mówimy o tej lekturze. Wymęczyła mnie, muszę przyznać. Czy polecam? Jedynie fanom niepokojących schematów społecznych, układanek ze śmiercią w tle i dziwnych postaci, które plasują się raczej w negatywnym spektrum odbioru.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
„Efekt Susan” to książka, która zainteresowała mnie głównie przez wzgląd na nietypową zdolność głównej bohaterki, która potrafi wpływać na rozmówcę, skłaniając go do wyjawienia najskrytszych sekretów. Otoczka futurystycznego thrillera to kolejna rzecz, która przyciąga.
Co zrobisz, kiedy cała twoja rodzina zostanie zatrzymana w indyjskim więzieniu i oskarżona o najgorsze...
2018-10-01
„Ścigany” Katarzyny Michalak, to chyba pierwsza książka tej autorki, w której stronę mój wzrok spoczął z natychmiastowym zainteresowaniem.
Fabuła skupia się wokół Huberta, który otrzymał zadanie w ramach pracy w specjalnej jednostce uderzeniowej, na usługach Rzeczpospolitej. Mężczyzna nie wiedział jednak, że zostanie zdradzony i wrobiony w morderstwo ogromnego kalibru. Z beznadziejnej sytuacji, krwawiącego z ran postrzałowych, ratuje go Danka, była lekarka, która sama mogłaby się pochwalić, niemałym bagażem negatywnych doświadczeń.
Powiem szczerze, że czułam się zaintrygowana całym spiskiem i prowadzeniem akcji, która miała rozwiązać zagadkę i zbliżyć do siebie bohaterów. W miarę czytania okazały się jednak dwie rzeczy. Po pierwsze postać negatywna, która szantażowała Dankę, oczekując jej ciała w zamian za milczenie, była tak ohydnym typem, że za każdym razem kiedy owy Pan się pojawiał, miałam ochotę własnoręcznie skręcić mu kark. Po drugie, nie sądziłam, że wątek obyczajowy i historie z przeszłości bohaterów, zostaną tak mocno zaakcentowane i podkreślą ich obecny charakter. Tu zdecydowanie duży plus.
„Dzisiaj… coś nie działa? Na śmietnik. Żona zbrzydła po porodzie? Rozwód. Mąż się nie sprawdza jako głowa rodziny? Będzie następny. Ludzie stali się leniwi i wygodni. Zamiast poświęcić odrobinę wysiłku na odbudowanie zamku z piasku, pozwalają, by porwała go fala, i czekają, aż ktoś zbuduje go za nich.”
Narracja w trzeciej osobie, była prowadzona lekko, a przekomarzanie się bohaterów i cięty język pani doktor, zdecydowanie sprawiały, że czytało się szybko i sprawnie. Największy jednak minus to wręcz wytrzymałość na poziomie Terminatora, z którą nasz bohater znosił kolejne przeciwności, mimo czterech ran postrzałowych, ale cóż, w końcu mamy do czynienia z fikcją. Wątki sensacyjne stanowiły raczej tło i nie były aż tak porywające, jednak niezłomnie podziwiałam poświęcenie kobiety, która właściwie oddała wszystko, żeby uratować zbiega, w którego uwierzyła. I w ten sposób, akcja nadrabiała inne niedociągnięcia. Żeby zorientować się, czy bohaterowie wyszli z tego cało, musicie sami sięgnąć po książkę, ale muszę przyznać, że polecam :)
https://angeliconpoint.blogspot.com/
„Ścigany” Katarzyny Michalak, to chyba pierwsza książka tej autorki, w której stronę mój wzrok spoczął z natychmiastowym zainteresowaniem.
Fabuła skupia się wokół Huberta, który otrzymał zadanie w ramach pracy w specjalnej jednostce uderzeniowej, na usługach Rzeczpospolitej. Mężczyzna nie wiedział jednak, że zostanie zdradzony i wrobiony w morderstwo ogromnego kalibru. Z...
2021-01-06
“Szklany las” to thriller psychologiczny Cynthii Swanson, Amerykańskiej autorki, której debiut literacki podbił listy bestsellerów. “Wyśnione życie” miało bardzo wiele pozytywnych opinii i mimo, że do tej pory jeszcze nie miałam okazji przeczytać tej powieści, sądziłam, że kolejna książka, wnioskując z opisu, może mieć nawet większy potencjał.
Angie i Paul to młode małżeństwo, które rozpoczyna wspólne życie w malowniczym zakątku Wisconsin, wraz z malutkim synkiem. Pewnego dnia dzwoni do nich bratanica Paula z informacją, że jej matka zniknęła, pozostawiając list, a ojciec popełnił samobójstwo. Małżonkowie wyruszają do Nowego Jorku, aby pomóc nastolatce. Rodzinne sekrety wychodzą na jaw, a policja podejrzewa, że w istocie mogło dojść do morderstwa, a nie samobójstwa.
“Nawet gdy człowiek nie żyje, czy nie jest mu przyjemniej, jeśli ma wokół siebie lepszą atmosferę?”
Narracja odbywa się w pierwszej osobie czasu przeszłego, kiedy rozdziały są pisane z punktu widzenia Angie, natomiast w trzeciej osobie czasu przeszłego, kiedy dotyczą Ruby (nastolatka) czy Silje (matka dziewczyny). Myślę, że ten zabieg ma nam przybliżyć postać kobiety, która w pośpiechu wyszła za mąż i nie wie zbyt wiele o swoim mężu i jego rodzinie. Przez całą książkę widzimy przeplatające się wątki z przeszłości i teraźniejszą historię. W przeszłości Silje zakochała się w Henrym, zgodziła zostać jego żoną i urodziła dziewczynkę, kiedy to mąż walczył w II wojnie światowej. Jednak rany, które odniósł sprawiły, że jest niesprawny seksualnie, oschły dla żony, której nawet nie dotyka, ale której za nic nie da rozwodu. Relacja małżonków jest tragiczna i każdą silną kobietę doprowadziłaby do szewskiej pasji. Silje zarabia na życie, podczas gdy mąż zamierza zajmować się domem i brakiem zaangażowania udowadnia, że nie ma ochoty zmieniać stanu rzeczy.
“Potrzebowałam czasu, musiałam wymyślić, co teraz zrobię (..) Należało podjąć grę.”
Chyba ze wszystkich wątków najbardziej odpowiadał mi ten ukazany przez lata pomiędzy Henrym i Silje. Był smutny, ale prawdziwy. Z jednej strony kontrolujący egoista, a z drugiej kobieta, która nie może odejść z toksycznego związku. Z kolei Angie była dla mnie naiwną młódką, która uległa słodkim słówkom dużo starszego mężczyzny, obcego znikąd, który okazał się podobnym człowiekiem do swojego brata. Niby mamy jakieś napięcie, zagadkę, ale wszystko idzie takim wolnym tempem, że całość jest męcząca, a rozwiązanie nie było zbyt satysfakcjonujące, a raczej nijakie. Mało w tym thrilleru i kryminału, raczej narracja ze smutnej obyczajówki. No nie podpasowało mi to i nie mogę Wam tej książki polecić :(
https://angeliconpoint.blogspot.com/
“Szklany las” to thriller psychologiczny Cynthii Swanson, Amerykańskiej autorki, której debiut literacki podbił listy bestsellerów. “Wyśnione życie” miało bardzo wiele pozytywnych opinii i mimo, że do tej pory jeszcze nie miałam okazji przeczytać tej powieści, sądziłam, że kolejna książka, wnioskując z opisu, może mieć nawet większy potencjał.
Angie i Paul to młode...
2020-09-22
Humor, groteska, przerysowanie, schematy, są wszystkim co otrzymałam do tej pory w serii o Zofii Wilkońskiej, emerytce, która wplątuje się w niesamowite sploty zdarzeń kryminalnych i niebezpiecznych nieporozumień. W związku z powyższym, aby dostać trochę luzu w tej niebywałej historii, postanowiłam sięgnąć po kolejny, już trzeci tom, nazwany „Kratki się pani odbiły”.
„To był wielki krok dla nas i w ogóle bez znaczenia dla ludzkości.”
Ta odsłona skupia się na Pani Zofii, która zostaje wsadzona za kratki pod zarzutem morderstwa, którego nie popełniła. Mamy możliwość poznać jej koleżanki z celi, prokuratora, który chce z nią iść na układ oraz wymuskanego adwokata. Nie zabraknie księdza urzędującego w więziennej kaplicy, buntu i próby ucieczki, okraszonej kolejną zagadką.
„Popatrzyłam na niego. Ogromny, przeogromny człowiek. Ile taki musiał jeść?! Przekleństwo każdej matki. Jakbym miała takiego kloca karmić, to chyba musiałabym pole kartofli kupić. I krowę. Matko jedyna.
- Dużo pan je? – spytałam.”
Narracja jest prowadzona w pierwszej osobie czasu przeszłego przez naszą bohaterkę. Nie ukrywam, że znowu mamy do czynienia z ciekawymi osobowościami, zgryźliwościami ze strony emerytki i wplecionymi gdzieniegdzie nieprawidłowościami systemu więziennictwa. Całość jak zwykle czyta się szybko, lekko i bezproblemowo.
„Mariolka chodziłaby w tę i z powrotem, gdyby tylko mogła. Ale powierzchnia celi na to nie pozwalała, więc po prostu stała. Chodziła za to wewnętrznie. W tę i z powrotem.”
Całą serię mogę wam polecić, bo naprawdę jest się z czego pośmiać i próżno szukać na rynku podobnej propozycji. Uważam, że warto, bo co jak co, ale ja się ubawiłam.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Humor, groteska, przerysowanie, schematy, są wszystkim co otrzymałam do tej pory w serii o Zofii Wilkońskiej, emerytce, która wplątuje się w niesamowite sploty zdarzeń kryminalnych i niebezpiecznych nieporozumień. W związku z powyższym, aby dostać trochę luzu w tej niebywałej historii, postanowiłam sięgnąć po kolejny, już trzeci tom, nazwany „Kratki się pani odbiły”.
„To...
„Tajny Klub Nietypowych Czarownic” to książka z nutą humoru, romansu, ale przede wszystkim plejada różnorodnych postaci i wątkiem found family, który uwielbiam. Zdecydowanie ‘cozy fantasy’ na poprawę humoru i uśmiech. Serdecznie polecam :)
„Tajny Klub Nietypowych Czarownic” to książka z nutą humoru, romansu, ale przede wszystkim plejada różnorodnych postaci i wątkiem found family, który uwielbiam. Zdecydowanie ‘cozy fantasy’ na poprawę humoru i uśmiech. Serdecznie polecam :)
Pokaż mimo to