-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać3
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać4
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński25
Biblioteczka
2024-03-20
2023-11-28
„Nie mam ochoty żyć, ale za bardzo lubię tteokbokki” to książka, w której autorka próbuje odnieść się do okresu w którym rozpoczęła leczenie przewlekłej depresji, opisać swoje kontakty ze światem zewnętrznym, osobami z pracy, partnerem czy rodziną. Nie jest to jakaś głęboka analiza dzieciństwa, a raczej bardzo leniwie zrobiony utwór, niestety.
Większość książki to transkrypt rozmów autorki z jej psychiatrą, ponieważ kobieta ma w zwyczaju nagrywanie różnych rozmów, odsłuchiwanie ich i analizę czy wypowiedziała się odpowiednio czy nie. Jak to nawet wspomina jej lekarz w ustępie książki, kiedy dowiedział się że rozmowy są nagrywane, być może podświadomie cedził słowa i próbował nienaturalnie przekazać pewne rzeczy i to się czuło. Z drugiej strony mogła tu zadziałać też specyfika Koreańskiego pochodzenia. Mam wrażenie, że odpowiednie wysławianie się i dystans pomiędzy lekarzem i pacjentem to też jakaś zaszłość kulturowa. Generalnie kobieta miała problemy ze swoim wizerunkiem, pewnością siebie, ocenami z zewnątrz, natomiast ta książka nie serwuje głębokich przemyśleń ani odpowiedzi, jest bardzo meh, płaska i kompletnie do mnie nie trafiła.
https://www.youtube.com/@angelic_on_point
„Nie mam ochoty żyć, ale za bardzo lubię tteokbokki” to książka, w której autorka próbuje odnieść się do okresu w którym rozpoczęła leczenie przewlekłej depresji, opisać swoje kontakty ze światem zewnętrznym, osobami z pracy, partnerem czy rodziną. Nie jest to jakaś głęboka analiza dzieciństwa, a raczej bardzo leniwie zrobiony utwór, niestety.
Większość książki to...
2023-11-01
„Nie mylić z miłością” to kolejna książka Katarzyny Nosowskiej, którą czyta się zestaw krótkich esejów na tematy miłościopodobne. Czasem mamy jakieś rozmyślania, ogólne założenia dotyczące pierwszych miłości, seksu, dojrzewania do akceptacji siebie, zazdrości i tym podobnych, a z drugiej strony dosyć otwarte podejście pani Kasi do własnych doświadczeń, przedstawione w dojrzały sposób, z którym zdecydowanie rezonowałam.
„Nie dałabym rady bez miłości własnej odkryć, że nie miałam pojęcia, czym jest prawdziwa MIŁOŚĆ, że to, co mi się na jej temat wydawało, było pomyłką.”
Polecam kochani, nie tylko za treść, ale oprawa graficzna to dla mnie totalny majstersztyk.
https://www.youtube.com/@angelic_on_point
„Nie mylić z miłością” to kolejna książka Katarzyny Nosowskiej, którą czyta się zestaw krótkich esejów na tematy miłościopodobne. Czasem mamy jakieś rozmyślania, ogólne założenia dotyczące pierwszych miłości, seksu, dojrzewania do akceptacji siebie, zazdrości i tym podobnych, a z drugiej strony dosyć otwarte podejście pani Kasi do własnych doświadczeń, przedstawione w...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-20
„Jestem głód” jest książką napisaną w formie memuaru i traktuje o ciężkim dzieciństwie, szybkim wejściu w związek, w którym trudno o miłość, który przechodzi w zdradę. Pomiędzy jest też przeprawa z bogiem i tytułowy głód, który okazuje się anoreksją i obsesyjną kontrolą wagi. Całość chyba warta przeczytania jako, że książka jest dość cienka, natomiast gdzieś między wierszami brakowało mi głębi. Można czytać nie znając „Wron”, bo marketing tej książki jako kontynuacji był moim zdaniem mocno nietrafiony.
https://www.youtube.com/@angelic_on_point
„Jestem głód” jest książką napisaną w formie memuaru i traktuje o ciężkim dzieciństwie, szybkim wejściu w związek, w którym trudno o miłość, który przechodzi w zdradę. Pomiędzy jest też przeprawa z bogiem i tytułowy głód, który okazuje się anoreksją i obsesyjną kontrolą wagi. Całość chyba warta przeczytania jako, że książka jest dość cienka, natomiast gdzieś między...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-04-10
Zawsze podobała mi się kreacja Draco Malfoya, a Tom Felton wydawał się całkiem wychillowanym kolesiem, dlatego sięgnęłam po jego autobiografię. Znajdziecie w niej jego pierwsze kroki w aktorstwie, opowieści o tym jak wyglądało nauczanie na planie filmowym, pierwsza miłość i wyjazdy na ryby z bratem. Wydaje się, że na żadnym etapie otoczka filmów o Harrym Potterze nie uderzyła mu do głowy, a jego rodzina była raczej zwykła, nie zachęcając go do egocentryzmu. Wstęp napisała Emma Watson, co było miłym dodatkiem, ale szczerze mówiąc ta książka chyba nie sprawiła, że Tom Felton jest mi bliższy i zasadniczo nie wiem co o niej myśleć.
https://www.youtube.com/@angelic_on_point
Zawsze podobała mi się kreacja Draco Malfoya, a Tom Felton wydawał się całkiem wychillowanym kolesiem, dlatego sięgnęłam po jego autobiografię. Znajdziecie w niej jego pierwsze kroki w aktorstwie, opowieści o tym jak wyglądało nauczanie na planie filmowym, pierwsza miłość i wyjazdy na ryby z bratem. Wydaje się, że na żadnym etapie otoczka filmów o Harrym Potterze nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-02-06
Jennette McCurdy nie jest aktorką, z którą byłabym zaznajomiona. Nie oglądałam iCarly i do momentu wypuszczenia autobiografii „Cieszę się, że moja mama umarła”, nie słyszałam nic o życiu tej kobiety. Natomiast w pewnym momencie wokół tytułu, okładki i treści, powstało tak wiele pytań i kontrowersji, że Jennette zaczęła być widoczna w mediach za sprawą różnych wywiadów, gdzie opowiadała o książce, a były to mrożące krew w żyłach historie.
„Zaczynam śpiewać. I uśmiecham się sztucznie na dokładkę. Może nie zmusiłam się do łez w czasie przesłuchania, ale zmuszam się do uśmiechu w drodze powrotnej. Gram, tak czy inaczej.”
Historia Jennette jest poznaczona ogromnym wydatkiem energetycznym na zachowanie jako-takiej stabilności mentalnej, którą ta kobieta osiągnęła z ogromnym trudem. Matka, która chorowała na raka, za pomocą choroby, manipulowała właściwie całą rodziną. Zmusiła Jennette do rozpoczęcia w bardzo młodym wieku, kariery aktorskiej, okupionej ciągłymi zajęciami aktorskimi i tnecznymi, już kiedy mała miała 6 lat i właściwie stres zjadał ją za każdym razem. Mamy dość duży ustęp o anoreksji, bulimii, chęci przypodobania się matce. Ogromna doza kontrowersyjnych fragmentów, jak np. kąpanie 14-latki z jej 16-letnim bratem przez ich matkę, sprawiło, że głowa mi wybuchała podczas czytania.
„Określanie siebie jest trudne. Skomplikowane i zagmatwane. Prościej zdać się na odczyt wagi.”
Styl pisania jest bardzo dobry i próbuje momentami rozładować trudne fragmenty, humorystyczną nutą, nawet jeśli mamy do czynienia z czarnym humorem. Z tego względu myślę, że jest to zdecydowanie kolejny krok dla autorki, która już wcześniej wykazywała smykałkę np. do pisania scenariuszy. Czytało się jak dobrą książkę fabularną, praca została w nią włożona i na pewno skłoniła mnie do wielorakich przemyśleń. Polecam serdecznie.
https://www.youtube.com/@angelic_on_point
Jennette McCurdy nie jest aktorką, z którą byłabym zaznajomiona. Nie oglądałam iCarly i do momentu wypuszczenia autobiografii „Cieszę się, że moja mama umarła”, nie słyszałam nic o życiu tej kobiety. Natomiast w pewnym momencie wokół tytułu, okładki i treści, powstało tak wiele pytań i kontrowersji, że Jennette zaczęła być widoczna w mediach za sprawą różnych wywiadów,...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-01-01
2019-07-17
„Siedmiopiętrowa góra” została mi przedstawiona jako książka o poszukiwaniu wiary, własnego miejsca w świecie, pokazująca historię człowieka, którego życiowa ścieżka została uwieńczona wstąpieniem do zakonu trapistów.
„Ale jeśli ty jesteś w błędzie, czy to znaczy, że ja mam słuszność? Jeśli ty jesteś zły, czy to dowodzi, że ja jestem dobry?”
Thomas Merton to postać niesamowita. Z kart powieści wynurza się człowiek prawdziwy, do bólu szczery, otwarty na własne błędy i nie stroniący od samokrytyki. Powieść jest pisana w pierwszej osobie czasu przeszłego i przedstawia poniekąd biografię autora, opisującą jego życie od lat najmłodszych. Z początku poruszamy się pomiędzy krajami, szkołami i przeróżnymi ludźmi wraz z chłopcem, który nie ma nic wspólnego z wiarą. Podpatruje pewne wzorce religijne i przygląda się im z boku, jednak na dłuższą metę nie zajmuje go ani modlitwa ani potrzeba określonego wyznania. W pierwszej części książki widzimy jak kształtuje się ten człowiek i co popycha go ku konkretnym celom. Dopiero z czasem Thomas orientuje się, że być może jego doktorat, współtworzenie czasopisma, chadzanie wieczorami do pubów i drzemanie na podłodze, nie dają mu żadnej satysfakcji czy szczęścia. Jako człowiek o wszechstronnej wiedzy, spotykający różnych ludzi na swojej drodze, ma okazje zetknąć się z różnymi wyznaniami, prawosławiem, zborem kwakrów czy też chrześcijaństwem, które go z czasem mocno przyciąga. Cała ta podróż, niezdecydowanie, szukanie powołania, rozwija się od momentu chrztu świętego, którego dostąpił już jako dorosły człowiek. Nie bez znaczenia jest też utrata bliskich, która występuje często na jego życiowej ścieżce. To wahanie bohatera, wzbranianie się przed wiarą i powołaniem, było bardzo szczere i prostolinijne, przez co naprawdę przyjemnie poznawało się tą historię, właśnie historię człowieka inteligentnego, dobrodusznego, przepełnionego łaską obcowania z Bogiem.
„Przez dar wiary dotykasz Boga, wchodzisz w kontakt z samą Jego substancją i rzeczywistością, ale w pomroku – bo nic dosięgalnego, nic zrozumiałego dla naszych zmysłów i naszego rozumu nie może uchwycić Jego istoty takiej, jaką ona jest sama w sobie. Ale wiara przekracza wszystkie te granice i czyni to bez trudu, bo w niej samej Bóg się nam objawia i wszystko, czego od nas żąda, to pokora przyjęcia jego objawienia – i przyjęcia go na takich warunkach, na jakich On nam je daje.”
Myślę, że jest to książka dla dojrzałego czytelnika i wcale nie do końca chrześcijanina, bo każdy umysł otwarty na dobro i chęć niesienia pomocy innym, również znajdzie w niej jakieś własne przesłanie. Nie ukrywam, że język powieści jest często ciężki i nużący, a objętość dość znaczna (460 stron większego formatu i małej czcionki). Ponadto warto podkreślić, że występuje tu snucie opowieści, więc dialogi są właściwie nieistniejącym dodatkiem i cały czas mamy do czynienia z opisową narracją. Twarda oprawa, w przepięknej odsłonie, zdecydowanie dodaje uroku. Mimo wszystko polecam, bo lektura zdołała mnie przekonać i pozwolić na kontemplację własnego życia duchowego, co spodobałoby się zapewne autorowi.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
„Siedmiopiętrowa góra” została mi przedstawiona jako książka o poszukiwaniu wiary, własnego miejsca w świecie, pokazująca historię człowieka, którego życiowa ścieżka została uwieńczona wstąpieniem do zakonu trapistów.
„Ale jeśli ty jesteś w błędzie, czy to znaczy, że ja mam słuszność? Jeśli ty jesteś zły, czy to dowodzi, że ja jestem dobry?”
Thomas Merton to postać...
2021-04-29
„Stalker” Joanny Bartoś to książka, na którą trafiłam przypadkiem i zostałam skuszona pozytywnymi ocenami. Czytałam już powieść o tej samej tematyce, która mnie nie porwała, ale chciałam odgrzebać ten motyw jeszcze raz, być może w innym ujęciu.
„Nikt nie potrafi krzywdzić tak dotkliwie jak osoba, którą darzymy uczuciem.”
Fabuła skupia się na wspomnieniach autorki i przedstawia wydarzenia z jej życia, skumulowane wokół namiastki funkcjonowania w cieniu prześladowań. Mamy relację w formie sfabularyzowanego pamiętnika, a bynajmniej tak to odebrałam. Ciągłe telefony, smsy, niewybredne propozycje od obcych mężczyzn, którzy dostali numer kobiety poprzez nieprawdziwe konta na portalach randkowych, to jeszcze nie wszystko. Nieprawdziwe wiadomości trafiają do jej miejsca pracy, a po wydaniu książki jej konto autorskie i osoby, które je obserwują, otrzymują tonę wiadomości i fałszywych oskarżeń. W tym wszystkim znajduje się Piotr, związek na odległość, w którym brak jakiegokolwiek wsparcia i uczucia, a jedynie wieczne pretensje i oskarżenia. Naprawdę okropnie się to czytało, tak toksycznego faceta jeszcze nie widziałam, rozmowa tylko na GG, a spotkanie raz na dwa tygodnie. W wieku Pani Jolanty to nie jest związek, a nieporozumienie przez duże „N”. No wystawiłabym typa za drzwi po jednej z pierwszych sytuacji na stronie ‘nastej’, bycie singielką w takiej sytuacji jest jak najbardziej wskazane.
„Wystarczy kogoś nazwać kłamcą. Nie trzeba mieć dowodów. Wystarczy kogoś nazwać dziwką, przy okazji zakładając jej kilka kont na stronach oferujących seks. Tyle wystarczy. Wirtualny świat jest okrutny i przede wszystkim kieruje się zasadą anonimowości…”
Cała sytuacja opisana w powieści rozlega się na przestrzeni lat i jest to straszne, że ludzie mogą chcieć krzywdzić kogoś tak okrutnie i perfidnie, nieprzerwanie każdego dnia. Oczywiście pojawiają się objawy stresu i wykończenia, bo nikt, nawet bardzo silny, nie wytrzyma czegoś takiego na dłuższą metę. Konkluzja książki była czymś czego się poniekąd spodziewałam. Trudno mi ocenić lekturę, bo mam wrażenie, że to nie był zabieg (chociaż nie znam dorobku autorki), a prawdziwa historia, bardzo tragiczna. Myślę, że książka spodoba wam się jeśli macie ochotę na bardziej stonowaną, wręcz obyczajową narrację, skupioną na traumie i uczuciach niż na thrillerze i dreszczyku emocji. Współczuję pani Jolancie i życzę samych dobrych dni i dalszych sukcesów. Oby zamknęła ten rozdział i szła dalej z podniesioną głową.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
„Stalker” Joanny Bartoś to książka, na którą trafiłam przypadkiem i zostałam skuszona pozytywnymi ocenami. Czytałam już powieść o tej samej tematyce, która mnie nie porwała, ale chciałam odgrzebać ten motyw jeszcze raz, być może w innym ujęciu.
„Nikt nie potrafi krzywdzić tak dotkliwie jak osoba, którą darzymy uczuciem.”
Fabuła skupia się na wspomnieniach autorki i...
2021-04-25
“In the dream house” napisana przez Carmen Marię Machado, to rodzaj pamiętnika, skupionego na jednym okresie życia autorki. Zainteresowałam się tą pozycją podczas oglądania anglojęzycznych recenzji książek na youtube i sięgnęłam po nią z ciekawością.
“We will always be hungry, will always want. Our bodies and minds will always crave something, even if we don’t recognize it.”
Carmen przez długi okres czasu żyła w związku toksycznym, w którym dochodziło do znęcania psychicznego, manipulacji i ciągłej kontroli. Co warto podkreślić, Carmen była w kilku krótkich związkach z mężczyznami, jednak historia dotyczy akurat okresu, kiedy funkcjonowała w związku na odległość z kobietą. Jest to ważny aspekt książki, który podkreśla, że nie tylko mężczyźni wykazują niepożądane, krzywdzące zachowania i w parach homoseksualnych podobne zachowania również występują.
“Your scary aunt said, apropos of nothing, ‘I don’t believe in gay people’ and from the back seat - empowered by adulthood - you said, ‘Well, we believe in you’. Your mother said nothing at all.”
Całość podzielona jest na krótkie rozdziały, które przeplatają się w sposób pokazujący urywki z życia Carmen, zarówno przed, w trakcie, ale również po zakończeniu toksycznej relacji. Widzimy jak natychmiast po traumatycznej sytuacji, dosłownie po upływie kilku godzin, w samolocie, wybielała swoje doświadczenia, bagatelizowała i usprawiedliwiwała partnerkę. Cały czas była podejrzewana o romans, musiała odbierać telefon i natychmiast odpowiadać na smsy, bo inaczej groziłoby to awanturą. Bała się reakcji swojej dziewczyny, która łatwo wpadała w złość, a następnie udawała, że nie pamięta tych zdarzeń. Naprawdę ciekawie pokazane jest jak niska samoocena może wprowadzić nas w wir usprawiedliwiania ludzi, którzy nas krzywdzą, bo przecież musieliśmy sobie na to zasłużyć bądź cieszyć się, że ktoś tak uroczy się nami zainteresował.
“The house is not essential for domestic abuse, but hell, it helps: a private space where private dramas are enacted behind, as the cliche goes, closed doors; but also windows sealed against the sound, drawn curtains, silent phones.”
Jeżeli nie przeszkadza wam czytanie w języku angielskim i wykorzystanie wspomnień, pamiętników to sięgnijcie po nią, a nie pożałujecie. Książka również nie jest na tyle długa by zmęczyć czy przegadana. Okładka jest bardzo ładna, a motyw domu jako tego miejsca, które chowa nasze traumy za zamkniętymi drzwiami, bardzo mi odpowiadał. Polecam :)
http://angeliconpoint.blogspot.com/
“In the dream house” napisana przez Carmen Marię Machado, to rodzaj pamiętnika, skupionego na jednym okresie życia autorki. Zainteresowałam się tą pozycją podczas oglądania anglojęzycznych recenzji książek na youtube i sięgnęłam po nią z ciekawością.
“We will always be hungry, will always want. Our bodies and minds will always crave something, even if we don’t recognize...
2021-01-12
Byłam zadowolona z lektury pierwszej książki Katarzyny Nosowskiej. Z podobnym zamysłem postanowiłam przeczytać „Powrót z Bambuko” i liczyłam na ciekawe anegdoty i refleksje, w lżejszej odsłonie.
„Wszystkim, którzy brzmią jak znani mi dorośli i każą usiąść na karnego jeża za to, że żyję, jak chcę, mówię serdeczne: Bez jaj!”
Krótkie rozdziały oscylują wokół zrozumienia życia, świata, rodziny, własnej indywidualności. Tym razem mam wrażenie, że podejście do niektórych tematów, lekkie nie było, a wręcz przekombinowane i depresyjne. Bambuko jest krainą do której wpychają nas inni ludzie, a możemy się z niej wydostać Schodami Olśnień, ku Krainie Przytomności. Takie tam, metaforyczne zrozumienie ludzkiej drogi i dążenia do samospełnienia i zadowolenia, niezależnie od innych ludzi. W całości mało jest samej Katarzyny Nosowskiej, niby coś wspomina o ślubie, o kłótni z mężem dotyczącej tapety w monsterę czy byciu zdradzaną, ale są to drobne potknięcia w ciągu felietono-rozważań dotyczących życia.
„W pojedynczej porcji spermy uwalnianej podczas ejakulacji znajduje się kilkadziesiąt milionów plemników. Każdy z nas jest szczególny przez sam fakt zwycięstwa w tym pierwszym szaleńczym wyścigu do matczynego łona.”
Niektóre fragmenty podobały mi się i zdecydowanie się z nimi zgadzałam, a inne były może trochę przekombinowane i uderzały w nutę moralizatorską. Zapewne znowu stanę w sprzeczności do mega wysokich ocen, ale ten tomik czytało mi się toporniej niż poprzedni, co oczywiście nie oznacza że był zły, zwyczajnie inny, śmiem powiedzieć – dojrzalszy? Pani Katarzyna na pewno jest postacią nietuzinkową i lubiącą robić swoje, za co ją podziwiam. Nie żałuję, że przeczytałam, ale jeśli kolejna książka powstanie, podejdę do niej z dystansem, nie licząc na totalny luz i rozbestwienie. Izabela Kaczmarek-Szurek zrobiła świetną robotę z grafikami. Oprawa rzeczywiście dodaje tej książce uroku. A Pani Katarzyna i tak nie musi się przejmować moją recenzją, skoro mówimy o odczuciach subiektywnych, bez znaczenia ;)
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Byłam zadowolona z lektury pierwszej książki Katarzyny Nosowskiej. Z podobnym zamysłem postanowiłam przeczytać „Powrót z Bambuko” i liczyłam na ciekawe anegdoty i refleksje, w lżejszej odsłonie.
„Wszystkim, którzy brzmią jak znani mi dorośli i każą usiąść na karnego jeża za to, że żyję, jak chcę, mówię serdeczne: Bez jaj!”
Krótkie rozdziały oscylują wokół zrozumienia...
2020-08-30
Wiele jest zawodów ciekawych i charakterystycznych, po których spodziewamy się historii niesamowitych czy mrożących krew w żyłach. Jednym z nich jest moim zdaniem zawód grabarza, bo w obliczu śmierci, ludzie naprawdę reagują w przeróżny sposób i może być to swoiste studium charakterów.
„Nekrosytuacje” to książka francuskiego pisarza, który wykonuje od lat zawód grabarza i własne doświadczenia oraz zasłyszane historie pozwoliły mu zebrać kilkanaście opowieści, które przystają do zawodu i dają mgliste pojęcie o tym, jak na co dzień obcuje się ze śmiercią i bliskimi osobami zmarłego. Opowieści były przeróżne, o krewnych ubolewających nad śmiercią bliskiej osoby, o ludziach pragnących jedynie majątku, o zwłokach rozkładających się w mieszkaniach miesiącami czy też zmumifikowanych. Czasem są to historie skłaniające do refleksji, czasem zabawne, a czasem wywołujące dreszcz. Nie jest to zawód prosty i z pewnością wymaga mocnych nerwów i zaprawionego w bojach żołądka.
„Był to pogrzeb świecki.
Przysunąłem się do kolegi.
- Wiesz może, na co umarł?
- On? Rzucił się z okna.
Tymczasem z głośników płynęły słowa piosenki wybranej przez rodzinę. I believe I can fly.”
W ogólnym rozrachunku nie jest to książka zła, chyba nawet mi się podobała, mimo że sądziłam, że forma opowiadań będzie nieco dłuższa, podczas gdy większość z nich zajmowała zaledwie dwie strony. Jeśli jesteście zainteresowani jak to wygląda, przygotowanie ciała, pogrzebu i spełniania oczekiwań rodziny zmarłego, to polecam.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Wiele jest zawodów ciekawych i charakterystycznych, po których spodziewamy się historii niesamowitych czy mrożących krew w żyłach. Jednym z nich jest moim zdaniem zawód grabarza, bo w obliczu śmierci, ludzie naprawdę reagują w przeróżny sposób i może być to swoiste studium charakterów.
„Nekrosytuacje” to książka francuskiego pisarza, który wykonuje od lat zawód grabarza i...
2018-03-13
Zainteresowałam się tą książką ze względu na historię w niej zawartą.
Główny bohater, który staczał się po równi pochyłej, w świat narkotyków, samotności i beznadziei, chce zmienić swoje życie i w odpowiednim momencie staje na jego drodze, rudy kot. Milusiński imieniem Bob, pomaga Jamesowi, zarówno pod względem stronienia od narkotyków, jak również przy jego pracy podczas grania na ulicy czy sprzedaży gazet. Bob jest zwierzęciem spokojnym i niezwykle inteligentnym i ta historia pokazuje, że przede wszystkim warto próbować podnieść się z życiowego dołka, nawet jeśli sytuacja wydaje się beznadziejna. Warto inaczej spojrzeć na ludzi bezdomnych, którzy również potrzebują miłości i akceptacji. Relacja między człowiekiem, a zwierzakiem przerodziła się we wzajemną opiekę sobą nawzajem i to jest piękne.
Niestety jeśli chodzi o styl pisania książki, to język jest bardzo prosty i to mi aż tak bardzo nie przeszkadzało, jednak ciągłe wracanie do tych samych wątków, powtarzanie sentencji, gdzie bohater zastanawia się jaką Bob miał przeszłość czy też mówi o tym, że musi zacząć być odpowiedzialny i zaopiekować się przyjacielem, po prostu mnie nudziły. Dlatego tylko 5/10. Warto dla historii, ale nie jest to lektura porywająca.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Zainteresowałam się tą książką ze względu na historię w niej zawartą.
Główny bohater, który staczał się po równi pochyłej, w świat narkotyków, samotności i beznadziei, chce zmienić swoje życie i w odpowiednim momencie staje na jego drodze, rudy kot. Milusiński imieniem Bob, pomaga Jamesowi, zarówno pod względem stronienia od narkotyków, jak również przy jego pracy podczas...
2019-12-06
„(Bez)silna opiekunka” to tytuł główny książki Pani Barbary Bereżańskiej. Jednak wydaje mi się, że warto wspomnieć o jego drugim członie, a mianowicie „polsko-niemiecka (bez)nadzieja”.
Pani Barbara to osoba, która na blogu opowiadała o własnych przeżyciach z wyjazdami do Niemiec. Zaowocowało to pięcioletnim doświadczeniem i mam wrażenie, że masą nerwów i nieprzyjemnych sytuacji, ale o tym za chwilę.
Książka jest pisana w czasie przeszłym, oczywiście w pierwszej osobie. Generalnie narracja była w moim odczuciu bardzo wciągająca. Autorka ma lekkie pióro i czytając nawet o rzeczach prozaicznych, dobór zdań i przekaz, najzwyczajniej w świecie przykuwa uwagę. Całość ma kilka wartości dodanych, mimo, że opowiadania w ogólnym rozrachunku pokazują raczej negatywny trend w funkcjonowaniu pracy opiekunki. Taka osoba wyjeżdża za granicę, żeby zamieszkać w obcym domu, środowisku i nigdy właściwie nie wie czego może się spodziewać, bazując jedynie na ogłoszeniu, ocenie pracodawcy i wątpliwe trafnej opinii osoby, którą ma zastąpić. Dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy, o których nie miałam pojęcia. Opiekunka nie może podawać leków, bo muszą to robić służby medyczne, które odwiedzają seniorów, umowy proponowane przez firmy są często bardzo niekorzystne, a opłaty uiszczane do ZUSu, symboliczne. Jest to jednak czubek góry lodowej, ponieważ po przyjeździe często osoby wykonujące ten zawód są zdane na łaskę rodziny seniora bądź na jego obelgi i wrzaski. Wygląda na to, że tytułowa ‘beznadzieja’ może poważnie dać w kość. Dla zmiany klimatu chciałam wspomnieć o jednej ciekawej rzeczy, którą książka posiada. Bardzo podobało mi się, kiedy w przerwie od zwyczajnej narracji pojawiały się „baśniowe” wstawki bądź wiersze, które dawały przyjemną odskocznię, w dalszym ciągu ukazując problem, ale przy drobnej zmianie perspektywy.
„Tymczasem ja myślę, że to normalne. Ludzkie. Człowiek ugina się pod balastem jakim jest starość i choroba. Ma lepsze i gorsze dni. Należy docenić te lepsze. Nikt natomiast nie ma prawa osądzać nas za te gorsze.”
Podziwiam Panią Barbarę, naprawdę, bo potrafiła zawalczyć o swoje, odzywała się i z uporem domagała praw, które w większości powinny stanowić oczywistość dla wolnego człowieka. Trochę tej siły chciałabym uszczknąć dla siebie, bo często zapewne jak wielu innych ludzi, nie potrafię stawić czoła niesprawiedliwości, a są osoby, które potrafią na tym żerować. Książkę polecam i myślę, że temat jest ciekawy, przedstawiony nietuzinkowo i dający do myślenia :)
https://angeliconpoint.blogspot.com/
„(Bez)silna opiekunka” to tytuł główny książki Pani Barbary Bereżańskiej. Jednak wydaje mi się, że warto wspomnieć o jego drugim członie, a mianowicie „polsko-niemiecka (bez)nadzieja”.
Pani Barbara to osoba, która na blogu opowiadała o własnych przeżyciach z wyjazdami do Niemiec. Zaowocowało to pięcioletnim doświadczeniem i mam wrażenie, że masą nerwów i nieprzyjemnych...
2019-07-22
Jeden z nielicznych plusów jakie zaprezentowała sobą „Nieautoryzowana autobiografia” Kuby Wojewódzkiego, było dokształcenie mojej skromnej osoby. Sprawdziłam sobie bowiem na wikipedii, czym z zasady taki utwór powinien być. I w ogólnym ustępie przeczytamy: utwór piśmienniczy, którego tematem jest własne życie autora, jego koleje losów i czyny, zdarzenia, których był świadkiem, doświadczenia, które nabywał, ewolucja zapatrywań i postawy wobec świata. No cholera jasna, zaraz nie wytrzymam. Ale warto zacząć od początku.
Kuba Wojewódzki często zachowuje się jak cham, cóż mogę powiedzieć, mniej lub bardziej jego wypowiedzi, z takich programów jak Idol, X factor czy chociażby talk show, który sam prowadzi, są niekiedy przegięte i niesmaczne. Z tego też względu szerokim łukiem omijałam rzeczoną publikację, mając o niej specyficzne mniemanie, zanim jeszcze przeczytałam choćby słowo. Jednak ku mojemu zdziwieniu, pojawił się ebook czytany przez samego autora, właśnie kiedy potrzebowałam czegoś do słuchania, nad czym nie musiałabym się przesadnie skupiać, śledząc akcję. Liczyłam na jakiekolwiek emocje i przekaz w głosie, kiedy to gwiazda polskiego show biznesu, uchyli nam rąbka tajemnicy o cieniach zdobywania sławy.
No i tak to się zaczęło, że Kuba przedstawił chyba życiorys każdego z mieszkańców bloku, miejsca zamieszkania z dzieciństwa, o swojej rodzinie i o sobie ledwo wspominając. Dalej mieliśmy fragmenty o wszystkich ludziach orbitujących wokół niego. Ania Mucha, Edyta Górniak, Czesław Mozil, Agnieszka Chylińska, Michał Żebrowski i tak dalej i tak dalej i tak dalej. O narzeczonych, przedstawionych kolejnymi literami alfabetu nie wspomnę. Wszystkie postacie pierwszoplanowe, są przedstawione w płaskiej, urywanej i nieskładnej narracji twórcy, który wyminął się z autobiografią o lata świetlne. Gdyby jeszcze ta książka miała tytuł „Kuby Wojewódzkiego surowa połajanka, przyprószona megalomańskim samouwielbieniem”, wtedy miałabym podstawy liczyć na to, co otrzymałam w rzeczonym utworze.
„Jeżeli dzień po wydaniu niniejszych wymazów intelektu i pamięci nie będę miał kaca, to znaczy, że będzie środa.”
Powyższym cytatem zakańczam i mam nadzieję, że kac, który z pewnością nastąpił, lekko naszego ałtora otrzeźwił. Nie czytajcie, nie warto, a swoją drogą szokuje mnie, że audycje radiowe pana Wojewódzkiego są podobno tak popularne, bo nie rozumiem jak ten płaski głos, bez wyrazu, może kogokolwiek przyciągnąć. No Krystyną Czubówną to on nie jest niestety.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Jeden z nielicznych plusów jakie zaprezentowała sobą „Nieautoryzowana autobiografia” Kuby Wojewódzkiego, było dokształcenie mojej skromnej osoby. Sprawdziłam sobie bowiem na wikipedii, czym z zasady taki utwór powinien być. I w ogólnym ustępie przeczytamy: utwór piśmienniczy, którego tematem jest własne życie autora, jego koleje losów i czyny, zdarzenia, których był...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-07-04
Sięgnięcie po biografię Davida Bowie w malowniczym przedstawieniu Pani Marii Hesse, nie było decyzją przypadkową. Już poprzednia publikacja tej autorki mnie zauroczyła i skusiłabym się na tą książkę, nawet gdyby nie dotyczyła takiej sławy jaką był David Bowie.
„A jednak znów zaczynałem czuć łaskotanie w skrzydłach. Umiałem już je rozpoznać: to potrzeba ciągłej zmiany upierzenia.”
Warto podkreślić, że autorka bazując na wielu źródłach pisanych, przedstawia historię Bowiego w pierwszej osobie, jakby on sam o sobie opowiadał. Ponadto prawie każda strona jest zilustrowana w sposób, który przyciąga. Dla fanów muzyka to wspaniały prezent, ale nie tylko. Niesamowity talent i samozaparcie przebija z tej opowieści. Poznajemy pewne sztywne fakty, widzimy jak Bowie podróżuje, poszukuje miejsca, inspiracji i skrupulatnie realizuje marzenia. Na arenie sztuki zdobył dosłownie każde możliwe wyżyny. Muzyka, spektakle, granie w filmie, malarstwo, po prostu pełnia i jeszcze więcej.
„kosmita osamotniony na planecie, do której nigdy nie pasował; to było moje prawdziwe ja”
Dowiedziałam się o tym niesamowitym człowieku kilku rzeczy, a sama książka, niezbyt gruba, popchnęła mnie do przeczytania dodatkowych informacji, pozwalających na ułożenie w głowie pełnego obrazu. Myślę, że warto, a uczta wizualna jest zdecydowanie tak twórcza, jak opisywana postać.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Sięgnięcie po biografię Davida Bowie w malowniczym przedstawieniu Pani Marii Hesse, nie było decyzją przypadkową. Już poprzednia publikacja tej autorki mnie zauroczyła i skusiłabym się na tą książkę, nawet gdyby nie dotyczyła takiej sławy jaką był David Bowie.
„A jednak znów zaczynałem czuć łaskotanie w skrzydłach. Umiałem już je rozpoznać: to potrzeba ciągłej zmiany...
2019-01-31
Mając w myślach tak niesamowite produkcje z udziałem pana Wojciecha, jak chociażby „Poszukiwany, poszukiwana”, „Alternatywy 4”, „Brunet wieczorową porą” czy „C.K. Dezerterzy” i prawie rok po śmierci aktora, postanowiłam poczytać o jego życiu, ułożonym dzięki serii wywiadów.
Krzysztof Pyzia przygotowany do każdej rozmowy umiał w zręczny sposób zadawać pytania i konfrontować pana Wojciecha ze znanymi faktami z jego życia. I chyba niesamowitym pozostaje to, jak prosty i spokojny to był człowiek. Żył z jedną kobietą w szczęśliwym związku przez 60 lat, a największą radość sprawiały mu wyjazdy na działkę i spokojne czytanie w cieniach wiekowego dębu. Możemy się z tej książki wiele dowiedzieć o jego karierze teatralnej, która zaczynała się w teatrze dramatycznym, jak również o reagowaniu na stres przed wystąpieniami i relacji z innymi aktorami.
„Mam nawet takie powiedzenie, że łatwiej kogoś wzruszyć niż rozśmieszyć.”
Książka na pewno wymagała dużo pracy i wysiłku, zarówno ze strony autora, pana Wojciecha i żony Hani, która serwowała pyszny sernik podczas wywiadów. Jeśli pan Pokora jest aktorem, którego lubiliście to polecam. Warto spojrzeć na ten zawód z innej perspektywy, ale również na sposób postrzegania życia, zdrowia i rodziny.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Mając w myślach tak niesamowite produkcje z udziałem pana Wojciecha, jak chociażby „Poszukiwany, poszukiwana”, „Alternatywy 4”, „Brunet wieczorową porą” czy „C.K. Dezerterzy” i prawie rok po śmierci aktora, postanowiłam poczytać o jego życiu, ułożonym dzięki serii wywiadów.
Krzysztof Pyzia przygotowany do każdej rozmowy umiał w zręczny sposób zadawać pytania i konfrontować...
2018-06-20
Pani Maria, zmarła 12 maja 2016 i kilka dni później ukazała się swoistego rodzaju biografia, którą samodzielnie napisała o tytule "Nienachalna z urody". Już sam tytuł niewątpliwie wywołuje uśmiech na mojej twarzy.
Zawsze uważałam, że Pani Maria Czubaszek jest kobietą odważną, która nie boi się wypowiadać na głos swoich opinii. Poza wszystkim była to również osoba o wspaniałym poczuciu humoru, która w dodatku kopciła jak smok.
Książka podzielona na rozdziały, czasem mówi o wspomnieniach z pracy w radiu, czasem przedstawia fragmenty twórczości, chociażby najciekawsze wpisy z bloga Pani Marii, a czasem mówi o ludziach poznanych w życiu. Znajdziemy też fragmenty opinii Pani Marii na przeróżne tematy, również polityczne. Jednak mimo, że nie zgadzałam się ze wszystkim, Pani Maria mam wrażenie, nigdy na siłę, nie stara się przedstawiać swoich racji i przekonywać do nich czytelnika. Wydaje mi się, że przemyślenia i argumenty są dokładnie tym na co wyglądają, a nie twardym, niezmiennym stanowiskiem. Dowiemy się z tej książki nieco o mężu Pani Marii, o tym jak usunęła dwie ciąże i jak została przez to oceniona, oraz jak reagowali na nią przyjaciele.
Naprawdę dobrze mi się czytało i polecam wszystkim, nawet jeśli tylko po to, żeby przemyśleć pewne trudne tematy, które zarysowuje ta książka i może wejść w polemikę z autorką.
"Skutecznie opanowuję tylko te umiejętności, które przychodzą mi z łatwością. Dlatego z techniką, niestety, jestem zazwyczaj na bakier. Nawet banalne czajniki, które miały gwizdki, spaliłam. Zazwyczaj dlatego, że gwizdek wypadał. Sądziłam, że garnków do gotowania na parze, nie da się spalić, bo przecież w środku jest woda. Myliłam się."
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Pani Maria, zmarła 12 maja 2016 i kilka dni później ukazała się swoistego rodzaju biografia, którą samodzielnie napisała o tytule "Nienachalna z urody". Już sam tytuł niewątpliwie wywołuje uśmiech na mojej twarzy.
Zawsze uważałam, że Pani Maria Czubaszek jest kobietą odważną, która nie boi się wypowiadać na głos swoich opinii. Poza wszystkim była to również osoba o...
2019-04-19
Maciej Stuhr w serii felietonów opowiadających o jego malutkim synku, z samego założenia jest pomysłem obiecującym. Jednak „Tata Tadzika” to bardzo krótki zbiór i chyba nie do końca trafił do mnie sposób pisania i poczucie humoru autora. Lubienie kogoś za grę aktorską najwyraźniej mocno rozmywa się z lubieniem tej osoby za pisanie. Bo powiem Wam, że całość była właściwie o niczym. Trochę czytałam, a następnego dnia zapominałam o czym czytałam, więc to już zupełnie kiepski znak.
„Masz też praktycznie nieograniczony dostęp do piersi, co żadnego mężczyzny nie pozostawia obojętnym… A jednak płaczesz, gamoniu!”
Mogę polecić tylko osobom, które zaśmiewają się z felietonów ukazujących się w „Zwierciadle”. W przeciwnym wypadku, nic się nie stanie jeśli tę pozycję pominiecie.
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Maciej Stuhr w serii felietonów opowiadających o jego malutkim synku, z samego założenia jest pomysłem obiecującym. Jednak „Tata Tadzika” to bardzo krótki zbiór i chyba nie do końca trafił do mnie sposób pisania i poczucie humoru autora. Lubienie kogoś za grę aktorską najwyraźniej mocno rozmywa się z lubieniem tej osoby za pisanie. Bo powiem Wam, że całość była właściwie o...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-12-26
Biografia Fridy Kahlo w interpretacji Marii Hesse to książka niesamowita, nietuzinkowa i przede wszystkim przepięknie wydana.
Autorka wykorzystując fragmenty pamiętnika Fridy i jej cytaty, spisała w pierwszej osobie wizję tego, jak ta znana malarka mogła odbierać świat i otaczającą rzeczywistość. Ta niesamowicie zdolna meksykańska artystka miała bardzo trudne życie, a ból którego doświadczała odzwierciedlał się w jej obrazach. Musiała radzić sobie z następstwami rozszczepienia kręgosłupa, wypadku który mocno nadwyrężył jej organizm czy zawirowaniami miłosnymi ze strony ukochanego męża Diego Rivery. Piękne rysunki znajdziemy na każdej stronie i są one ukoronowaniem faktów z życia Fridy, w subtelny sposób podkreślających te dobre chwile, ale również przytłaczającą ilość smutków i trudnych wyborów.
„Piłam, żeby utopić smutki, ale te dranie nauczyły się pływać”
Trzeba przyznać, że to wydanie jest wizualną ucztą i mimo, że nie jest to najobszerniejsze i pełne faktów opracowanie, to daje do myślenia i skłania do zagłębienia się w historię tej niesamowitej kobiety. Książkę dostałam w prezencie i myślę, że jest to idealna propozycja dla książkoholika :)
https://angeliconpoint.blogspot.com/
Biografia Fridy Kahlo w interpretacji Marii Hesse to książka niesamowita, nietuzinkowa i przede wszystkim przepięknie wydana.
Autorka wykorzystując fragmenty pamiętnika Fridy i jej cytaty, spisała w pierwszej osobie wizję tego, jak ta znana malarka mogła odbierać świat i otaczającą rzeczywistość. Ta niesamowicie zdolna meksykańska artystka miała bardzo trudne życie, a ból...
Sytuacja w której opisujesz traumatyczne przeżycia 8-letniego uwięzienia, nie może być łatwa, ale mimo wszystko Natascha Kampusch odrzuciła rolę ofiary i nie zgodziła się z prostym zaszufladkowaniem jej jako przykładu syndromu sztokholmskiego. Od czasu totalnego uwięzienia w piwnicy o przestrzeni 5m2 aż poprzez bycie bitą i głodzoną, autorka w sposób bardzo wnikliwy przedstawia jak przetrwała trudny czas i jak udało jej się znaleźć siłę do ucieczki. Ciekawa pozycja i mam nadzieję, że Natascha będzie mogła spędzić swoje pozostałe życie w spokoju i szczęściu.
https://www.youtube.com/@angelic_on_point
Sytuacja w której opisujesz traumatyczne przeżycia 8-letniego uwięzienia, nie może być łatwa, ale mimo wszystko Natascha Kampusch odrzuciła rolę ofiary i nie zgodziła się z prostym zaszufladkowaniem jej jako przykładu syndromu sztokholmskiego. Od czasu totalnego uwięzienia w piwnicy o przestrzeni 5m2 aż poprzez bycie bitą i głodzoną, autorka w sposób bardzo wnikliwy...
więcej Pokaż mimo to